Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

czwartek, 15 grudnia 2022

Król Jan Kazimierz



Piękne słowa Marka Jurka o polskim królu...




przedruk




Marek Jurek: 
Król Jan Kazimierz jest wielkim bohaterem naszych dziejów narodowych



DoRzeczy.pl:


16 grudnia 1672 r. zmarł król Jan Kazimierz. W 350. rocznicę śmierci władcy, odbędą się wyjątkowe uroczystości. Dlaczego ten władca był tak ważny dla Polski?

Marek Jurek: Uroczystości będą skromne i społeczne, ale całe szczęście, że się odbędą. Pamięć o każdym monarsze jest ważna. Naród jest winien cześć każdemu ze swoich królów, wyjąwszy władców, którzy sprzeniewierzyli się swej przysiędze. A tak, jak Korona jako instytucja konkretyzuje istnienie państwa, tak dynastia zawsze reprezentuje naród. Kolejni władcy reprezentują kolejne pokolenia, są ich personifikacją. Dlatego mówimy o epoce zygmuntowskiej, czy o epoce Wazów. Ale w przypadku Jana Kazimierza sprawa jest jeszcze bardziej szczególna.

Dlaczego szczególna?

Ponieważ jest wielkim bohaterem naszych dziejów narodowych. Jest jednym z trzech władców, którzy potrafili iść na wygnanie, by potem skutecznie przywrócić państwu suwerenność, jak wcześniej Kazimierz Odnowiciel i Władysław Łokietek. Polska za panowania Jana Kazimierza znalazła się w sytuacji skrajnie dramatycznej, a on potrafił zachować jej potęgę. Jako żołnierz odniósł zwyciężył pod Beresteczkiem, jednej z największych bitew tamtych czasów, osłaniając Polskę od wschodu. Potem zresztą poprzez unię hadziacką chciał doprowadzić do pojednania Polski z rodzącą się Ukrainą. W czasie Potopu potrafił ocalić suwerenność Rzeczypospolitej, choć trzeba przyznać, że nie sam. Gdyby nie miał za żonę Ludwiki Marii i gdyby nie jej determinacja, pewnie sam tak wiele by nie dokonał. Odegrał wielką rolę w duchowej historii Polski. Składając Śluby Lwowskie, uznał w Matce Bożej królową Polski. Złożył też obietnicę poprawy doli ludu, której już niestety nie wypełnił, ale zobowiązanie pozostało w pamięci narodu. Polska miała wówczas szansę stać się państwem wszechstanowym na wzór narodów zachodnioeuropejskich jak Francja czy Anglia. Niestety, nie poszła tą drogą. Podjął też próbę reformy politycznej państwa, zapewnienia mu ciągłości władzy, poprzez wybór następcy tronu vivente rege, jeszcze za życia króla.

Musiał przeprowadzić takie zmiany?

Był świadom, że na nim kończy się dynastia. Był synem Zygmunta III, więc i ostatnim bezpośrednim potomkiem Jagiellonów na tronie. Przecież jego ojciec, Zygmunt III, został po śmierci Batorego wybrany na króla w wielkim stopniu dlatego, że był siostrzeńcem Zygmunta Augusta. Zygmunt August dał swym państwom unię lubelską przed śmiercią. Jan Kazimierz chciał im zapewnić ciągłość tronu, jako namiastkę (a może zapowiedź) ciągłości dynastycznej. Jest więc prekursorem tego, co najlepsze, w Konstytucji Majowej.

Wiele się mówił o tym, że Jan Kazimierz był dobrym politykiem i potrafił przewidzieć wiele rzeczy.

Był wręcz prorokiem. Dwukrotnie na Sejmie ostrzegał, że Polsce grożą rozbiory i unicestwienie państwa jeżeli nie zabezpieczymy suwerenności poprzez wzmocnienie władzy monarszej i uporządkowanie parlamentaryzmu. Przyszłe rozbiory opisał bardzo precyzyjnie. A przecież Polska wtedy ciągle pozostawała mocarstwem.

Czyli dla pana osobiście jest to monarcha wyjątkowy?

Osobiście widzę w nim antytezę Stanisława Augusta, człowieka, który oddał wrogu koronę, którą mu Bóg i naród powierzył, a którą mógł zachować, choćby na wygnaniu czy w więzieniu. Jan Kazimierz też abdykował, ale władzę oddał narodowi, którego suwerenność i wolność wcześniej, również na wygnaniu, obronił. Przypomina więc, że jeżeli naród ma upostaciowaną suwerenność – zasada suwerenności jest w stanie przetrwać nawet najazdy, okupację, nielegalną władzę czy upadek ducha publicznego. Jak w latach II wojny światowej. Jan Kazimierz wiedział, że godność, którą reprezentuje, nie tylko reprezentuje całość Rzeczypospolitej, ale że w sytuacjach wyjątkowych, gdy naród traci wszystko, w osobie władcy może swą suwerenność zachować.







https://dorzeczy.pl/opinie/381784/jurek-krol-jan-kazimierz-jest-wielkim-bohaterem-naszych-dziejow-narodowych.html





wtorek, 13 grudnia 2022

Ilja Kiwa grozi Polsce ?




Wygląda na to, że były deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Ilja Kiwa
 
OBWINIA POLSKĘ ZA WOJNĘ NA UKRAINIE:


„Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Zbrodnia wołyńska wyda się Polakom dziecinnym żartem!”



Dlaczego - nie wiemy, ale tak właśnie należy odczytywać zastosowane powiedzenie o wietrze i burzy. 



Grozi też nam terrorystami:

"Zaznaczył, że dziś Ukraińcy proszą o kolejne transze „pomocy”, a już wkrótce przyjdą z bronią, by ich żądać."


Ciekawe, że dziś akurat kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r.



Przypomnę tylko, że wojna domowa na Ukrainie (z Donbasem) i obecna wojna z  Rosją to efekt polityki niemieckiej.

Jak ostatnio stwierdziła to była kanclerz Niemiec Angela Merkel, umowa z 2014 roku o zawieszeniu broni w Donbasie była "próbą dania Ukrainie czasu" by ta lepiej mogła przygotować się do wojny z Rosją.


Nie wiatr i burza więc, ale raczej Sturm und Drang - no i chyba o taki rebus tu chodzi...






na podstawie: tsargrad
tłumaczenie automatyczne






CHAOS ZE STINGERSAMI. UKRAIŃSKI POLITYK OSTRZEGŁ POLSKĘ: „ZBRODNIA WOŁYŃSKA BĘDZIE WYGLĄDAĆ JAK ŻART”


Wołodymyr Zełenski prowadzi Ukrainę do totalnego chaosu, który rozprzestrzeni się na sąsiednie kraje europejskie. Były deputowany Rady Najwyższej Ilja Kiwa ostrzegł Polskę przed straszną rzeczą: „Zbrodnia wołyńska będzie wyglądać jak dziecinny żart” po przybyciu marginalnych gangów uzbrojonych w Stingery.

Według Ilyi Kivy Zachód wciąż nie rozumie, że działania wojenne na Ukrainie mogą później przerodzić się w wojnę domową i rozszerzyć na Europę. Polityk jest przekonany, że prezydent Ukrainy Zełenski nie będzie w stanie utrzymać sytuacji w kraju.

„Głód, zimno, ciemność i broń zrobią swoje – zacznie się chaos. Dobrze uzbrojone bandy nacjonalistów i wyrzutków, składające się z dziesiątek tysięcy tych, którzy mają doświadczenie bojowe, ograbią nie tylko struktury państwowe i miejscową ludność, ale także zamożne regiony przygraniczne Polski, Węgier, Rumunii” – ostrzega Kiva.

Przypomniał, że ukraińscy dzicy bojownicy będą mieli w rękach tysiące nielegalnych oszczepów i żądeł – tych samych, które Zachód przesyła dziś do Kijowa.

Według ukraińskiego polityka Europejczycy zobaczą „spadające cywilne boeingi i wykolejone pociągi na swoim terytorium”. Zaznaczył, że dziś Ukraińcy proszą o kolejne transze „pomocy”, a już wkrótce przyjdą z bronią, by ich żądać.

„Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Zbrodnia wołyńska wyda się Polakom dziecinnym żartem!” - mówi były zastępca.






ХАОС СО "СТИНГЕРАМИ". УКРАИНСКИЙ ПОЛИТИК ПРЕДУПРЕДИЛ ПОЛЬШУ: "ВОЛЫНСКАЯ РЕЗНЯ ПОКАЖЕТСЯ ШАЛОСТЬЮ"

Владимир Зеленский ведёт Украину к тотальному хаосу, который перекинется на соседние европейские страны. Бывший депутат Верховной рады Илья Кива предупредил Польшу о страшном: "Волынская резня покажется детской шалостью" после того, как придут вооружённые "Стингерами" маргинальные банды.

По мнению Ильи Кивы, Запад до сих пор не понимает, что боевые действия на Украине в дальнейшем могут перерасти в гражданскую войну и перекинуться на Европу. Политик уверен, что президенту Украины Зеленскому не удастся удержать ситуацию внутри страны.

"Голод, холод, мрак и оружие сделают своё дело - начнётся хаос. Хорошо вооружённые банды националистов и маргиналов, состоящие из десятков тысяч тех, кто имеет боевой опыт, будут грабить не только государственные структуры и местное население, но и зажиточные приграничные районы Польши, Венгрии, Румынии", - предупреждает Кива.

Он напомнил, что у украинских одичалых боевиков на руках будут тысячи нелегальных "Джавелинов" и "Стингеров" - тех самых, которые сегодня Запад передаёт Киеву.

По мнению украинского политика, европейцам предстоит увидеть "падающие гражданские "Боинги" и сходящие с рельс поезда на своей территории". Он отметил, что сегодня украинцы просят очередные транши "в помощь", а совсем скоро придут с оружием их требовать.

"Кто сеет ветер, пожнёт бурю. Волынская резня полякам покажется детской шалостью!" - считает экс-депутат.


















https://tsargrad.tv/news/haos-so-stingerami-ukrainskij-politik-predupredil-polshu-volynskaja-reznja-pokazhetsja-shalostju_683926

https://dorzeczy.pl/opinie/379234/lukaszenka-wypowiedz-angeli-merkel-byla-obrzydliwa.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sturm_und_Drang

https://t.me/The_Kyva/4418

Brakująca mapa

 



Brakująca mapa, którą ktoś usunął bez mojej wiedzy z posta pt.:

poniedziałek, 21 listopada 2022

Bukowa Góra





przedruk



Tegoroczne odkrycia na Bukowej Górze w województwie śląskim robią wrażenie. - Nie można tego porównać do niczego dotąd znanego w Polsce - mówi archeolog Dariusz Rozmus, który prowadzi wykopaliska.










Rejon badań znajduje się na rozległej Bukowej Górze, na wysokości 357-366 metrów n.p.m. Niedaleko Ujejsca, położonej na uboczu dzielnicy Dąbrowy Górniczej. Góra już z daleka robi wrażenie. Jest cała w lesie bukowym. To jedyne miejsce w Polsce, gdzie rośnie wilczomlecz pstry i wyblin jednolistny. Ale nie przyroda, a przeszłość sprawia, że jest wyjątkowa.

Paweł Czado: Spacerujemy po wyjątkowym miejscu. Rok 2022 rok wiele zmienił w postrzeganiu Bukowej Góry.

Dariusz Rozmus, archeolog*: - Drugiego takiego miejsca w Polsce nie ma. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego. Początkowo tego nie rozumieliśmy. Teraz wiemy, że od 11 tysięcy lat istniało tu osadnictwo. Występowały różne kultury, nienakładające się na siebie. Okazało się, że ta góra przyciągała ludzi przez kilkanaście tysięcy lat. Ci, którzy przychodzili widzieli ślady poprzedników, musieli dostrzegać, że to święte miejsce.

Jak dotarliście do tego odkrycia?

- Kiedy pojawiliśmy się tutaj, od razu byliśmy bardzo zdziwieni. Pierwotnie uznaliśmy, że skupiska skalne na Bukowej Górze nie mogą być dziełem przyrody. Ludzie, spacerując po górze nie zwracali na nie szczególnej uwagi. Pod nosem mają Jurę Krakowsko-Częstochowską. Trudno zauważyć, że nie występuje tu wapień, lecz dolomit i że takie formy nie są powszechne na Wyżynie Śląskiej.

To doprowadziło do kolejnych wniosków?

- Od razu zauważyliśmy, że kształty i formy głazów zalegających wierzchołek są niezwykłe. Już ich wstępne badania pozwalały przypuszczać, że głazy te były obrabiane ludzką ręką. Po badaniach nie mamy już wątpliwości, że stawiali je w taki sposób ludzie. To oni ociosywali głazy w rejonie szczytu.


Ale nie kopaliście od razu.

- Tworząc przed kilkunastu laty stanowisko archeologiczne, myśleliśmy przede wszystkim o ochronie konserwatorskiej. Cała Bukowa Góra to stanowisko archeologiczne nr 18 z zaakcentowaniem śladów górnictwa kruszcowego. Rzeczywiście, początkowo nie kopaliśmy.

Co się zmieniło?

- Zmienili to pasjonaci astronomii. Zgłosił się do mnie pan Maciej Rodziewicz twierdząc, że kamienie ustawione są w sposób nieprzypadkowy z punktu widzenia zjawisk astronomicznych i to on przekonał mnie do zrobienia wykopalisk.

Co to znaczy nieprzypadkowy?

- Na jednym z kamieni słońce kładło się w czasie przesilenia. Niech pan zwróci uwagę [archeolog kładzie kompas na kilku kamieniach, w różnych miejscach, przyp. aut.], te kamienie, które sprawdzaliśmy, układane są na linii północ-południe, ewentualnie wschód-zachód. To nie może być przypadek.

Co działo się dalej?

- Po zdobyciu tych informacji zrobiliśmy badania geofizyczne. Wykazały istnienie rowu i palenisk. To ostatecznie przekonało mnie do rozpoczęcia wykopalisk.

Łopata w ruch i...

- Ledwo zaczęliśmy kopać i dotarliśmy do głazów, które postawionych pionowo. Pod nimi znowu była ziemia.

To takie dziwne?

- Tak, ponieważ okazało się, że nie jest to kamień, który buduje tę górę. Tutaj występuje dolomit kruszconośny, a formy ustawione na górze są z dolomitu diploporowego. Zrobiliśmy dziewięć sond po to, żeby stwierdzić, jaki jest związek skał z podłożem. Za każdym razem okazywało się, że żaden.

Czy to oznacza, że formy zostały przyniesione?

- Tak. Dolomit diploporowy oczywiście gdzieś w pobliżu może występować, ale nie w tym miejscu nie na tej górze. Pytanie, czy zostało przywleczone z miejsca oddalonego o 500 metrów, czy może kilku kilometrów. Nad tym zastanawiają się geolodzy. Tymi kamieniami "ostawione" jest całe wzgórze. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś jest na dole i widzi wzgórze, wtedy prawdopodobnie bez drzew, które jest otoczone pionowo postawionymi głazami. Do tego drewniane maszty, pochodnie. To musiał być niesamowity widok.

Hipoteza, że głazy w rejonie wierzchołka to megality potwierdziła się.

- Tak. To rzeczywiście od razu wzbudzało skojarzenia z budowlami megalitycznymi z neolitu, czyli młodszej epoki kamienia. A to oznaczałoby, że mamy do czynienia ze znaleziskami starszymi niż egipskie piramidy. Na razie nie jesteśmy jednak w stanie ocenić wieku megalitów.

To, co wiemy na pewno?

- Wiadomo, że twórcami europejskich megalitów byli ludzie kultury pucharów lejkowatych. Taką nazwę nadali archeologowie bezimiennemu ludowi, zamieszkującemu kiedyś tereny od Jutlandii po Ukrainę. Ale budowniczowie megalitów odeszli, zanim powstała Troja.


Co jeszcze?

- Korzystają z technologicznych nowinek. Naukowcy spędzili tu kilka dni. Dzięki tym badaniom mamy całą siatkę tego terenu. Proszę spojrzeć [archeolog pokazuje mi skan, przyp. aut.]. To, co wygląda jak kasza, to wszystko są kurhany. Mamy ich setki.

Czym są kurhany?

- To usypane mogiły w formie kopca, o kształcie stożkowatym lub zbliżonym do półkulistego, w których znajduje się komora grobowa z pochówkiem szkieletowym lub ciałopalnym.

Czy na Bukowej Górze mogłoby znajdować się cmentarzysko kurhanowe?

- Tego jeszcze nie wiadomo. Te kurhany mogą pochodzić z różnych okresów, oddalonych od siebie o kilka czy kilkanaście stuleci.

Czym więc to miejsce mogło być? Sanktuarium, nekropolią, obserwatorium astronomicznym? Możliwe, że wszystkim naraz?

- Na razie trudno to jednoznacznie określić. Nie da się autorytatywnie ocenić czasu, w którym na Bukowej Górze miała miejsce aktywność człowieka. Na tym etapie mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Sądzimy, że kurhany mogą być wczesnośredniowieczne. Ale megality to dla nas ciągle kompletna tajemnica.

Jedna z hipotez głosi, że ci, którzy zasiedli podnóże Bukowej Góry 11 tysięcy lat temu, mogli mieć coś wspólnego z układaniem na jej szczycie megalitów.

- Musimy pamiętać, że to hipoteza wyjątkowo mało prawdopodobna, wręcz fantastyczna. Bardziej fantastyczna od tej, że to dzieło kosmitów (uśmiech). To najpierw trzeba udowodnić, ale rzeczywiście: taka hipoteza istnieje.

Wiadomo już na pewno, że na Bukowej Górze mamy do czynienia ze stanowiskiem wielokulturowym.

- To prawda. Najstarsze ślady działalności człowieka mają tutaj 11 tysięcy lat. Przy samej górze na pierwszym zaoranym polu odkryto kamienne rdzenie właśnie z tego okresu. Z takich przygotowanych rdzeni odbijano odłupki albo wióry. Może na górze też kiedyś znajdzie się podobne? Na razie trudno stwierdzić.

Podsumujmy, co jeszcze udało się tu znaleźć?

- Mamy zabytki z epoki kamienia, zarówno schyłkowego paleolitu, jak i neolitu, a być może także mezolitu. Mamy konstrukcje megalityczne. Jest wspomniany skrzyniowy grób, wstępnie datowany okres wczesnośredniowieczny przed powstaniem naszego państwa. Mamy też młodsze zabytki takie jak XI-XII-wieczne ołowiane ciężarki, które mogły być forma płacidła.

Płacidła?

- Dziś zaczyna się powszechnie uważać, że to pieniądz niemonetarny. Istnieje przekaz, że Mieszko I płacił swoim urzędnikom ciężarkami handlowymi. Podobne analogie mamy w Maghrebie czy Azji Mniejszej. Ciężarki znaleziono na stokach Bukowej Góry jako luźne znaleziska, nie kopaliśmy na zboczach.


Jest jeszcze coś?

- Niezwykłymi zabytkami z Bukowej Góry znalezionymi na szczycie wzgórza są okrągłe, celowo obrobione kamienie o średnicy ok. 83 cm. Na razie znamy kilka egzemplarzy. Czym one są? Czemu służyły? Tego, póki, co nie wiemy. Ale średnica obrobionych kamieni w zaskakujący sposób idealnie lub prawie idealnie odpowiada rozmiarowi tzw. jardu megalitycznego, który wynosi ok. 0,829 metra. Występują tutaj też warpie górnicze [usypiska powstałe wokół dawnych szybów górniczych, przyp. red.] z okresu średniowiecza i z czasów nowożytnych. Nie zalegają one na szczycie wzgórza w miejscu istnienia megalitów i kurhanów. Wiemy już, że istniało tu

Co to może oznaczać?

- Nie wiem. Może jakiś rytuał? Jedno jest pewne - natura nie mogła tego zrobić.

W rejonie megalitów również można odnaleźć miejsca, gdzie chowano zmarłych.

- Okazało się, że poza kurhanami na Bukowej Górze są także podłużne mogiły zwieńczone stelami prostokątnymi i trójkątnymi, które wcinają się w obszar konstrukcji o charakterze megalitycznym. Wyniki badań węglików z jednej z tych mogił, wskazują, że mogą być dużo młodsze. W tym roku otworzyliśmy, jedną z nich, potem została zrekonstruowana tak jak była. W środku były spalone kości i węgliki drzewne. Udało się wydatować metodą radiowęglową pobraną stamtąd próbkę. Ustalono, że pochodzi ona sprzed 1290 lat. Czyli z VIII wieku po Chrystusie, nie wcześniej niż z VII, a najpóźniej z początków IX wieku. Ale jest sprzeczność: inna próbka mówi o II w.

Co to znaczy?

- Być może ktoś się tutaj potem wkopywał i zostawił ślady. Trzeba to będzie jeszcze uściślić. Na dnie jednego z grobów leżała płyta. Dlaczego jest ważna? Wszędzie mamy dolomit diploporowy albo dolomit kruszconośny. A ta płyta jest z wapnia gogolińskiego. Taki wapień tutaj nie występuje, musiał być przyniesiony.

Może to świadczyć o tym, że to był ktoś ważny?

- Nie wiemy nic na ten temat. Na razie otworzyliśmy ten jeden grób. A pod płytą znajdował się ten kamień.

Wygląda jak twarz.

- Rzeczywiście; wszyscy, którzy to oglądają, widzą w niej twarz (uśmiech).


Co to może być?

- Nie wiadomo. Śmieję się, że to swoisty portret trumienny z pierwszego tysiąclecia naszej ery.

Zostawić na tej górze tyle pozostałości mogła tylko zorganizowana społeczność.

- To musiała robić co najmniej średnia grupa ludzi, licząca grubo ponad sto osób. Możliwe, ze wielokrotnie wracała. Mogli to być koczownicy po to, żeby chować tu zmarłych, albo dokonywać różnych obrzędów. Osadnictwo mogło występować pod górą albo w jakimś dobrym miejscu nad wodą, choćby parę kilometrów stąd. Jeszcze jedno co jest charakterystyczne: wczesnośredniowieczni górnicy, którzy szukali kruszców na zboczach góry, tutaj nie zostawili po sobie żadnego śladu. Jakby się bali tego miejsca, choć może to zbyt daleko idąca hipoteza. Dolomit diploporowy ich nie interesował, nie zawiera kruszców.

Kim mogli być ludzie tutaj z pierwszego tysiąclecia? Słowianami? Germanami?

- Mamy problem z określeniem tego. Występują tu kurhany okrągłe, najbardziej przypominające słowiańskie, mamy okrągłe ze stelami - to jakiś lokalny wariant, coś nowego. Są też mogiły podłużne z obstawami kamiennymi. Będzie to przedmiotem następnych badań. Najbardziej zdumiewające są piramidki kamienne, które do dziś się zachowały.

Czy turyści będą mogli to oglądać?

- Bardzo tego chcemy, tak powinno być. Planujemy aleję dla turystów odsłaniającą kurhany w ramach parku archeologicznego - tak, żeby wszyscy mogli poznać to wspaniałe odkrycie. Do tego komputerowy model tego wzgórza, bo nie wszystko widać z poziomu gruntu.

Dariusz Rozmus* (ur.1961) - archeolog zajmujący się m.in. wczesnym średniowieczem i początkami hutnictwa kruszcowego w Polsce . Prowadził badania w wielu miejscach w Polsce.




Jest jeszcze coś?

no i 

Polaków....




Gry wideo - nauka zabijania



PRZEDRUKI



Jaki jest związek między amerykańską propagandą wojenną a popularnymi grami wideo?


21 listopada 2022 09:59


Wojsko USA używa gier wideo, aby przedstawiać się w pozytywnym świetle i przyciągać nowych rekrutów

Nowa odsłona popularnej gry wideo „Call of Duty” przyciągnęła uwagę sporej rzeszy graczy, a także dziennikarzy śledczych, którzy przypominają i ostrzegają o bliskich, wieloletnich związkach służb bezpieczeństwa i struktur wojskowych oraz firm tworzących gry wideo .

Gra wideo „Call of Duty: Modern Warfare 2”, najnowsza odsłona tej popularnej serii od studia „Activation Blizzard”, bije obecnie rekordy popularności.

W nieco mniej niż trzy tygodnie udało jej się zarobić ponad miliard dolarów.

Jednocześnie gra wywołała falę kontrowersji, przede wszystkim ze względu na poziom, w którym gracze muszą zabić irańskiego generała, którego postać najwyraźniej reprezentuje Qasem Suleimani, dowódcę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, zabitego przez Amerykanów na początku 2020 r.


To nie jest odosobniony przypadek. Studio „Blizzard” znane jest z (niezbyt) tajnych powiązań z wysokimi rangą urzędnikami amerykańskiego establishmentu bezpieczeństwa i wojska, którzy od lat wykorzystują tę firmę i jej niezwykle popularną markę „Call of Duty” jako narzędzie propagandowe do promować swoje cele, twierdzi dziennikarz i publicysta Allen MacLeod w autorskim tekście dla „Mint Press News”.

Dokumenty uzyskane przez dziennikarza i badacza Tima Seckera ujawniają, że powiązania między strukturami bezpieczeństwa a firmami zajmującymi się grami wideo są znacznie poważniejsze, niż początkowo sądzono.

Na przykład we wrześniu 2018 r. przedstawiciele Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych zaprosili kilku czołowych menedżerów ze świata rozrywki do odwiedzenia bazy wojskowej na Florydzie, a wśród nich byli producenci gry wideo „Call of Duty”.


„Udali się tam, aby zapoznać się z najnowocześniejszą bronią dostępną amerykańskiej armii i tym samym uczynić przemysł rozrywkowy wiarygodnym przedstawicielem amerykańskiej machiny wojennej” – mówi McLeod.

„To świetna okazja, aby edukować ludzi, aby mogli stać się bardziej wiarygodnymi orędownikami naszych zainteresowań filmami i grami wideo, które dotyczą Sił Powietrznych” – napisał rzecznik Dowództwa Operacji Specjalnych Sił Powietrznych USA.


Jeśli chodzi o franczyzę „Call of Duty”, współpraca z amerykańskim sektorem bezpieczeństwa sięga już kilkunastu lat wstecz.

Z dokumentów uzyskanych przez Seckera wynika, że ​​przedstawiciele US Marines brali udział w tworzeniu gier wideo „Call of Duty: Modern Warfare 3” i „Call of Duty 5”.

Producenci tych gier prosili ich o dostęp do obiektów armii amerykańskiej w celu lepszego zapoznania się z bronią, którą później znajdowano w samych grach.


Secker powiedział, że wojsko USA używa gier wideo, aby przedstawiać się w pozytywnym świetle i przyciągać nowych rekrutów.

„Dla niektórych grup graczy jest to droga do zatrudnienia, ponieważ niektóre gry zawierają ukryte reklamy. Nawet bez wyraźnych prób rekrutacji nowych żołnierzy gry takie jak „Call of Duty” sprawiają, że wojna wydaje się zabawą, ekscytacją, ucieczką od nudy życia codziennego” – powiedział.

Producenci gry „Call of Duty” zwrócili się do Ministerstwa Obrony o pomoc w stworzeniu gry, której akcja toczy się w 2075 roku. Jednak przedstawiciele wojskowi „wyrazili zaniepokojenie scenariuszem gry obejmującym wojnę z Chinami”, co ostatecznie doprowadziło do porzucenia całego projektu.
„Blizzard” i wyżsi urzędnicy

W ostatnich latach powiązania branży gier wideo ze służbami bezpieczeństwa stały się również personalne. Ciekawym przykładem jest Frances Townsend, starszy doradca w firmie Blizzard, która do września tego roku pełniła również funkcję wiceprezesa wykonawczego tej firmy.

Zanim przeszła do branży gier wideo, przez lata była częścią sektora bezpieczeństwa narodowego. Była szefem Wydziału Wywiadu Straży Przybrzeżnej i zastępcą sekretarza stanu Condoleezzy Rice ds. Zwalczania terroryzmu, aw 2004 roku została powołana do Rady Doradczej ds. Wywiadu przez prezydenta George'a W. Busha.

Jako najwyższy rangą doradca ds. walki z terroryzmem, Townsend stał się twarzą „wojny z terroryzmem”. Przez lata straszyła amerykańską opinię publiczną „możliwymi atakami terrorystycznymi Al-Kaidy”, które ostatecznie nigdy nie miały miejsca.


Townsend spopularyzował termin „wzmocnione techniki przesłuchań”, znany eufemizm na określenie tortur z czasów administracji Busha. Według amerykańskiego oficera Stephena Jordana, nalegała, aby osławione irackie więzienie Abu Ghraib „zintensyfikowało program tortur” w celu wydobycia od więźniów bardziej przydatnych informacji.

Townsend zaprzeczył zarzutom. Mimo to skrytykowała ataki na agentów CIA, którzy torturowali więźniów, mówiąc, że przyszłe administracje będą miały „związane ręce” z obawy przed złym rozgłosem.


Oprócz pracy w firmie Blizzard, Townsend zajmuje ważne stanowiska w wielu wpływowych organizacjach i think tankach, z których wiele jest zbliżonych do amerykańskiego sektora wojskowego i bezpieczeństwa. Zasiada w zarządach Rady Atlantyckiej, Rady Stosunków Zagranicznych i jest członkiem Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.

Dwóch innych wysokich rangą urzędników Blizzarda, Chance Glasco i Dave Anthony, jest zatrudnionych przez Radę Atlantycką. Anthony nie ukrywa, że ​​ściśle współpracował z przedstawicielami armii USA, a pewnego razu pochwalił nawet Olivera Northa, notorycznego amerykańskiego oficera skazanego za udział w aferze „Iran-contra”.
Trofeum zdobywa ten, kto „zabije” Castro

Seria „Call of Duty” zasłynęła również z tego, że często przedstawia złoczyńców, którzy mają wiele podobieństw do prawdziwych ludzi, głównie tych, których Stany Zjednoczone uważają za wrogów.


Tym samym w najnowszej odsłonie tej gry w jednej misji pojawia się irański generał Gorbrani, którego gracz musi zabić atakiem drona. Jest to oczywista imitacja nielegalnego zabójstwa generała Kasema Soleimaniego, jakiego dokonali Amerykanie na początku 2020 roku. Generał jest przedstawiony w grze wideo jako „rosyjski pionek”, który „pomaga terrorystom”.

W wydanej w 2010 roku grze Call of Duty: Black Ops pojawia się misja, w której gracz musi zabić kubańskiego przywódcę Fidela Castro. Jeśli trafi go w głowę, zobaczy film w zwolnionym tempie, na którym kula przecina jego mózg i otrzyma trofeum „zabójca dyktatora”.

Gracze mogą więc zrobić to, co Amerykanom nie udało się w ponad 600 próbach.



W grze „Call of Duty: Ghosts”, której akcja toczy się w Wenezueli, gracz walczy z socjalistycznym latynoamerykańskim dyktatorem generałem Almagro, który wyraźnie przypomina prezydenta Wenezueli, Hugo Chaveza. Podczas szóstej misji w grze wideo gracz musi strzelać i zabijać Almagro.

Antyrosyjska propaganda osiągnęła szczyt w wydanej w 2019 roku grze Call of Duty: Modern Warfare, w której jeden poziom naśladuje incydent znany jako Highway of Death. Chodzi o atak, jaki armia amerykańska przeprowadziła podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku, kiedy zaatakowała armię iracką wycofującą się z Kuwejtu, podczas którego zginęły setki irackich żołnierzy, a tysiące pojazdów zostało zniszczonych.

W Call of Duty to jednak Rosjanie zestrzeliwują z powietrza wycofującą się armię, dystansując w ten sposób Amerykę od tej zbrodni i zrzucając winę na wrogie państwo.


„W kraju, w którym kontakt ludzi z grami wideo znacznie przekracza ich wiedzę o historii i bieżących wydarzeniach, te manipulacje pomagają kształtować intelektualne, emocjonalne i polityczne reakcje graczy. Sprawiają, że są bardziej podatni na militaryzm, nawet jeśli nie wszyscy manifestują to w w jakikolwiek szczególny sposób.” sposób”, wyjaśnia Secter.


W ostatnich dziesięcioleciach gry wideo stały się centrum miękkiej siły i ideologii. To medium jest niezwykle skuteczne w indoktrynacji dzieci i młodzieży, które często konsumują gry wideo jako formę „lekkiej rozrywki”. Z tego powodu nie są ostrożni i nie zwracają uwagi tak, jak słuchaliby przemówienia polityka.



Gry „Call of Duty” są pod tym względem szczególnie niebezpieczne, gdyż jest to franczyza powiązana bezpośrednio z ludźmi z samego szczytu amerykańskich struktur bezpieczeństwa. Dla graczy celem tych gier jest rozrywka. Ale dla tych, którzy je tworzą, celem jest nie tylko zarabianie pieniędzy, ale także szerzenie propagandy amerykańskiej machiny wojskowej.







O wyzwalaniu agresji w grach niedawno wspominałem na niebieskim portalu...



przemoc - wobec dzieci i z udziałem dzieci i dla dzieci?

zauważcie - głos dziecka - wyrażający zresztą ekscytację - instruuje jak zabijać, a także pochwala zabijanie oddając w swym głosie zadowolenie z "postępów" gracza



patrząc na te niektóre filmiki taka refleksja - czy to bezładnie idące zombi, które gracz okłada kijem, albo strzela doń i roztrzaskuje w oparach krwi - czy one nie wyglądają po prostu jak bezbronni ludzie nad którymi ktoś się znęca, upajając się swoją siłą?












Poniżej -  czegoś takiego jeszcze chyba nie było.

Jakby bożonarodzeniowa komedia dla dzieci połączona z brutalnym mordowaniem.


Znaczy się,
klikacze RPG dorośli i zaczęli robić filmy....







A to wszystko zaczęło się się od powojennych amerykańskich kreskówek, jak Tom i Jerry, a szczególnie produkcji  z cyklu Looney Tunes, gdzie bohaterowie doświadczają drakońskiej przemocy, którą dość dobrze znoszą wbrew logice i prawom fizyki.

Po prostu próg akceptacji (fascynacji?) dla agresji stopniowo ulega przesunięciu. Znamy tę metodę małych kroków chociażby z tego bloga.

To, co byłoby dla dorosłych zbyt brutalne 20 - 50 czy 70 lat temu - teraz serwuje się dzieciom jako film na bożenarodzenie.


Zapewne na Ukrainie walczy spora ilość najemników uwiedzionych łatwością zabijania w RPG..




Zwracam jeszcze uwagę na to, o czym artykuł zacytowany na wstępie nie mówi.

W sieci można znaleźć kanały jutubowe fanów poszczególnych gier, nazywanych streamerami, gdzie grają oni online, tworzą wokół siebie środowisko fanów i otrzymują od nich datki za streamowane przez siebie produkcje, czasem też producenci gier coś im sponsorują.

Wiele osób pragnie zarabiać małym wysiłkiem duże pieniądze, czy to na graniu online przed kamerami czy też z bloga o Ochach i Achach lub z instagramowych sponsorów - czy im się to udaje - niekoniecznie. Nie każdy jest dość ładny, by zarabiać na influonsowaniu i sprzedaży bikini, inni zostają wkręceni w mit zarabiania na streamowaniu, ponieważ...

.....bywa, że jutuberzy są mniej lub bardziej sponsorowani przez producentów gier.

Producenci gier, w kooperacji z niektórymi z tych osób, stosują przebiegłe metody, by ukazać grę jako bardzo atrakcyjną poprzez zafałszowanie rozgrywki - i właśnie z tego powodu utrzymują streamerów.

Ich (streamerów) przeciwnicy online to tak naprawdę umówione osoby, tak postępujące, aby gracz, który streamuje, odnosił spektakularne sukcesy przed kamerą i tym samym podnosił jej atrakcyjność w oczach postronnych osób.

Nierzadko przy okazji gier video realizowane są interesy poszczególnych służb lub państw - tj. producenci gier realizują długofalową politykę np. Niemiec czy USA ( jak to NIECO ukazano we wstępnym artykule) stosując min. uporczywe powtarzanie pożądanych treści, metoda znana też z bloga.

Można to wykazać.


Gry wideo to biznes warty miliardy dolarów, może warto się dowiedzieć kto płaci producentom gier za umieszczanie w ich wytworach określonych treści.


Poniżej przykłady, kiedy treści w grach fałszują historię i szkalują Polaków:



Niemiecki twórca gry zadaje w reklamie pytanie: “Dlaczego Polska rozpoczęła I wojnę światową?”. I chociaż geneza tego konfliktu była bardzo skomplikowana (co najmniej tak, jak rodzinne powiązania ówczesnych władców Europy), to przecież nie musi tego wiedzieć młody gracz. Ba, nie musi nawet wiedzieć, że w 1914 roku Polski w ogóle nie było na mapie. Ale może zapamiętać, że Polska i tak rozpoczęła tę wojnę. 


Codename: Panzers, również niemieckiej grze, tym razem RTS. Grze, co ważne, dosyć popularnej na świecie. I każdy, kto w nią zagrał (poza ocenzurowana wersją polską) z intra dowiadywał się, że atak Niemiec na Polskę 1 września został sprowokowany przez Polaków. Do sprawy odniósł się nawet Lech Kaczyński, wzywający do bojkotu tej produkcji. 








przedruki z tsagrad



GRY KOMPUTEROWE W ROSJI MOGĄ BYĆ ZAKAZANE: NAZWANE WARUNKI

Przyjęte w Rosji zmiany w ustawie o zakazie propagandy okrucieństwa, przemocy i perwersji dotkną także gry komputerowe.

Nowelizacja ustawy o zakazie wszelkiego rodzaju perwersji i przemocy, która jest obecnie aktywnie dyskutowana w Dumie Państwowej, wpłynie nie tylko na media i sieci społecznościowe, ale także na gry komputerowe.

Według RIA Novlloslllllti , powołując się na tekst poprawki zaproponowanej przez Yanę Lantratovą, I Zastępcę Komitetu Dumy Państwowej ds. Edukacji, nowelizacja wprowadzi do ustawy nowy artykuł dotyczący informacji zawartych w grach wideo.

Jeśli gra komputerowa zawiera wulgaryzmy, propagandę przemocy i okrucieństwa, perwersje, produkt zostanie zakazany na rynku rosyjskim.
Gry, które zawierają informacje o metodach samobójstwa, przygotowywaniu leków skłaniających dzieci do nielegalnych działań, również mogą zostać objęte zakazem. Na Zachodzie ten rodzaj gry jest stemplowany co roku.

„Gry wideo i komputerowe rozpowszechniane na wszelkiego rodzaju mediach… nie powinny zawierać informacji wyrażających w nieprzyzwoitej formie, uwłaczającej godności ludzkiej i moralności publicznej, wyraźnego braku szacunku dla społeczeństwa, państwa, oficjalnych symboli państwowych”, tekst poprawka mówi.

Tymczasem w Rosji opracowano poprawki do kodeksu rodzinnego . Ma zawierać i w pełni określać takie podstawowe pojęcia, jak „tradycyjne wartości rodzinne”. wgtsargrad




"W swoim projekcie proponuje uzupełnienie kodeksu karnego czterema artykułami naraz i jednym paragrafem dotyczącym okoliczności obciążających. Według Iriny Yarovaya w prawie należy wprowadzić następujące zmiany:
Artykuł 281.1 („Promowanie działalności wywrotowej”);
Artykuł 281.2 („Szkolenie w celu prowadzenia działalności wywrotowej”);
Artykuł 281.3 („Organizacja społeczności sabotażowej i udział w niej”);
Art. 151 ust.
Ponadto art. 63 kk („Okoliczności zaostrzające karę”) w pierwszej części zostanie uzupełniony o klauzulę o „popełnianiu przestępstwa w celu propagowania, usprawiedliwiania i wspierania sabotażu”. "





https://infostiri.net/mi-nenorocit-copilul-cu-tableta-sa-nu-faceti-ca-mine-marturisirea-unei-mame-ajunse-la-capatul-puterilor/?fbclid=IwAR3QqpKBdA4Q17_XZLD_nf08vmU3w4lgtxSFsxZrYcTNNGrKhJOCHHPaxug


https://rt.rs/news/6905-call-of-dutz-ratna-propaganda/


https://www.komputerswiat.pl/gamezilla/artykuly/gry-komputerowe-a-propaganda-tworcy-manipuluja-historia-od-lat-ale-dlaczego-tak-sie/k62nhbh

https://www.komputerswiat.pl/gamezilla/artykuly/polska-i-polacy-w-grach-wideo-jak-nas-widza-tak-nami-graja/927v3gm



sobota, 19 listopada 2022

Propaganda



przedruk


Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest obecnie blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał







Na początku był szok i niedowierzanie, a przede wszystkim podziw dla autora genialnego dokumentu. Na ten film natrafiłam kilka lat temu, kiedy przeskakiwałam pilotem po kanałach telewizyjnych. Nagle zatrzymałam się na stacji TVN 7, bo właśnie zobaczyłam coś niesamowitego.

Komercyjna stacja słynąca z ogłupiających Polaków programów, pokazuje film, który demaskuje mechanizmy ogłupiające widzów na całym świecie. Szok tym większy, że w roli anonimowego narratora występuje ekspert z Korei Północnej, który bezlitośnie rozlicza się z Zachodem. Zapewnia jednak przy tym: «Naszemu Umiłowanemu Wodzowi zależy, byście zobaczyli na własne oczy z jaką starannością prowadzona jest wojna przeciwko umysłom i jak zmienia się obywateli Zachodu w potulnych niewolników».

Tamtego wieczora zobaczyłam jedynie kilkanaście ostatnich minut tego niezwykłego filmu. Nazajutrz przeszukałam Internet w poszukiwaniu całości. W przeciągu siedmiu lat obejrzałam dokument niezliczone ilości razy. Jakim cudem widnieje dalej na YouTube, gdzie rządzi cenzura? Tego nie wiem, ale jest to tym bardziej intrygujące.

Podczas każdego kolejnego seansu odkrywam w filmie coś nowego i zachwycam się jeszcze bardziej niż poprzednio. Do dziś zadaję sobie pytania: jak to możliwe, że obraz obnażający mechanizmy propagandy i ogłupiania ludzi zaprezentowano kiedyś w stacji telewizyjnej, która te mechanizmy stosuje każdego dnia? Czyżby w Grupie TVN zaznał się uczciwy i odważny pracownik, który przemycił na antenę demaskatorski dokument, bo chciał otworzyć zmanipulowanym ludziom oczy? A może twórcy ramówki byli na tyle nierozgarnięci, że niczego z tego nie zrozumieli i wybitny dokument (który uderza niejako także w ich stację tv) wstawili do programu na zasadzie zapchajdziury?

Mowa o filmie „Propaganda” z 2012 roku. O reżyserze napiszę za chwilę. Nazwisko i pochodzenie twórcy będzie miłym zaskoczeniem. Najpierw skupię się na jego wielkim dziele, albowiem zasłużyło ono na miano filmu dokumentalnego wszechczasów.

Na początku pojawiają się na ekranie napisy w języku koreańskim, których tłumaczenie brzmi: «Ten wstrząsający program przygnębi wszystkich obywateli Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, ale Nasz Umiłowany Przywódca nie widzi innego wyjścia. Trzeba rzucić światło na zawoalowane niebezpieczeństwo ze strony zachodnich imperialistów zagrażające naszemu wspaniałemu narodowi. Te rewelacje są efektem wielkiej przenikliwości Naszego Wiecznego Przewodniczącego, który będąc nieskończenie mądrym posłał do Seulu wywiadowców, by zbierali dowody na to zagrożenie wobec KRLD i niewinnych obywateli na całym świecie. Teraz Nasz Umiłowany Przywódca wezwał jednego z tych obserwatorów z powrotem ojczyzny. Podzieli się on odkryciami, których dokonał dzięki niezachwianej postawie Wiecznego Przewodniczącego.»

Wstrząsające? Spokojnie, dalej będzie tylko mocniej. Narratorem jest tajemniczy doktor psychologii z Korei Północnej, który siedzi na krześle w jakimś pomieszczeniu, twarz ma zamazaną, a gdy się przedstawia jego nazwisko zostaje wyciszone. Jakimi treściami raczy widzów Koreańczyk? Punkt po punkcie wyjaśnia w jaki sposób manipuluje się ludźmi na całym świecie, z których robi się niewolników wpływów i perswazji, aby kupowali oni produkty, których wcale nie potrzebują. W rzeczywistości są to niewolnicy długów, ponieważ nie stać ich nawet na rzeczy, które kupują. Celem tego zabiegu jest nabijanie kasy wielkim korporacjom, które potrzebują jeszcze więcej hajsu na wszczynanie kolejnych wojen, pod pretekstem walki z terroryzmem i wprowadzania demokracji, której i tak nie mają zamiaru wprowadzić. Po co więc to robią? Ano po to, aby mieć kontrolę nad całym światem. Następnie, aby zachować i umocnić swoją dyktatorską władzę dokonują oni licznych zabiegów mających na celu utrzymanie całych społeczności w stanie zobojętnienia i gnuśności. By osiągnąć jeszcze większy efekt wpychają w ludzi śmieciowe żarcie i uzależniają od odmóżdżającego telewizora. Brzmi jak teoria spiskowa, prawda? Jednak nasz północnokoreański narrator na wszystko przedstawia niezbite dowody i nie ma takiej siły, która mogłaby mu udowodnić, że się myli.

Za tytułową „Propagandą” kryje się branża public relations, gdyż makiawelistyczna działalność globalistów i polityków będących na ich usługach nie może być prowadzona jawnie – wyjaśnia narrator. Po czym przestrzega: «propaganda wypacza rzeczywistość i wmawia wszystkim, że to prawda». Następnie pokazuje widzom archiwalne nagrania, na których widzimy światowych przywódców, takich jak: George W. Bush, Tony Blair, Bill Clinton, Elżbieta II, Barack Obama czy Adolf Hitler. Nad ich gestami, przemówieniami i hasłami pracują sztaby pijarowców, co zostało pokazane na konkretnych przykładach. Koreańczyk nie szczędzi też krytyki wobec przywódców religijnych, szczególnie niektórych przedstawicieli Watykanu.

Dokument rozprawia się z największymi zbrodniami i wojnami XX i XXI wieku, z pominięciem zbrodni komunistycznych, o których północnokoreański narrator już milczy. Nie zmienia to jednak faktu, że zbrodnie o których mówi są wstrząsające, okrutne i zamiatane pod dywan przez armię propagandystów. Aby ludzie nie zadawali niewygodnych pytań, trzeba było odwrócić ich uwagę. W tym celu stworzono celebrytów, którzy za pośrednictwem przebiegłych reklam i ogłupiających reality show manipulują swoimi fanami odrywając ich od rzeczywistości i istotnych spraw. W ten sposób celebryci wyhodowali konsumentów-niewolników, którzy wpatrzeni w swych idoli bezmyślnie podążają za modą, zatracając prawdziwy sens życia. Na poparcie swoich twierdzeń narrator „Propagandy” pokazuje fragmenty reklam, teledysków czy programów telewizyjnych, na których widać szalejące tłumy wpadające w histerię na widok nowej pary butów, telefonów komórkowych i innych towarów konsumenckich.

Ekspert z Korei Północnej wykazuje, że niewolnicy konsumpcjonizmu sponsorują kupowanie broni. Za pomocą tej broni napadane są inne kraje, a następnie okupowane i okradane. Siła propagandy doprowadziła nawet do tego, że rodzice – głównie z najbiedniejszych warstw społecznych – posyłają na wojnę swoje dzieci. W dokumencie widzimy drastyczne nagrania obrazujące efekty tych działań: rozerwanych bombami mieszkańców Bliskiego Wschodu czy Wietnamu, płacz, rozpacz, głód, biedę, zniszczone domy, niezliczone dramaty ludzkie. To wszystko przepleciono obrazami z bogatych państw – takich jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania – na których widzimy sławne modelki w drogich ciuchach, ociekających luksusem naćpanych piosenkarzy czy obłudnych aktorów udających zatroskanie o los dzieci z państw trzeciego świata. Koreańczyk wiele razy udowadnia jak podłą rolę w niszczeniu ludzkości odgrywa właśnie show biznes.

Celem propagandystów jest tworzenie przekonań i złudzeń. Narrator „Propagandy” wyjaśnia: «Najpopularniejsze hasła zawierają kilka kluczowych słów ucieleśniających to, co – jak wmówiono niewolnikom na Zachodzie – stanowi najwyższą wartość. Słowa te to na przykład: wolność, prawda, pokój, swoboda i – najważniejsze – demokracja.» Co ciekawe, przedstawiciel Korei Północnej niejako staje w obronie demokracji, gdyż zauważa, że rozwój korporacyjnej propagandy (przed którą ostrzega widzów) chroni korporacyjną władzę (spod której trzeba uwolnić ludzkość) przed demokracją (która de facto została zniszczona). Koreańczyk przypomina, że od 1945 roku Stany Zjednoczone próbowały obalić pięćdziesiąt rządów, niejednokrotnie były to rządy państw demokratycznych. Stany Zjednoczone zaatakowały ponad trzydzieści państw i ich mieszkańców. Efekt? W żadnym z niedemokratycznym dotychczas państwie nie zapanowała prawdziwa demokracja. Wypowiadanym przez narratora słowom towarzyszą dramatyczne obrazy z działań wojennych agresora. Szczególnie wstrząsający jest widok rannych, płaczących i przerażonych dzieci. W tle wybrzmiewa cyniczne zdanie przywódcy USA: «pragnę pokoju tak silnie jak wy».

Ale Ameryka nie jest jedynym sprawcą zbrodni przeciwko ludzkości i planecie – zauważa przedstawiciel Korei Północnej. I zaczyna rozprawiać się z innymi imperialistami. Na tapetę bierze Brytyjczyków czy Francuzów z ich kolonialnymi zapędami oraz Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, które mają siedziby w każdym ubogim kraju. Narrator „Propagandy” stanowczo wytyka imperialistom popełnianie poważnych zbrodni. «Podbijali i plądrowali, a swoimi kłamstwami wypaczali historię i wspomnienia» – wykazał Koreańczyk za pomocą licznych przykładów i dowodów.

Film „Propaganda” porusza bardzo dużo niewygodnych faktów z historii XX wieku. Na uwagę zasługuje chociażby fragment poświęcony sprowadzaniu do Ameryki „zawodowych funkcjonariuszy śmierci”, czyli zbrodniarzy nazistowskich. Chodzi o operację „Spinacz” (operacja Paperclip) przeprowadzoną przez amerykańskie służby specjalne w końcowym okresie i po zakończeniu II wojny światowej, mającej na celu przerzucenie do Stanów Zjednoczonych czołowych niemieckich naukowców. Większość z nich była członkami NSDAP lub SS. Narrator opowiada o przykładach nazistowskich rodzin, które dorobiły się na tyranii i zrobiły karierę w USA. Wymienia nazwy wielkich firm biorących w tym udział i podaje przykłady zdrajców Ameryki i Wielkiej Brytanii, którzy zarabiali na zbrodniczej współpracy z Hitlerem. Koreańczyk wskazuje tutaj m.in. na Prescotta Busha przodka dwóch prezydentów USA, brytyjską rodzinę królewską i rodzinę Rockefellerów – wsparli oni m.in. eugenikę, pod którą kryje się depopulacja. Dodaje, że nad ograniczaniem liczby ludności pracuje obecnie także ONZ i Światowa Organizacja Zdrowia.

I wreszcie, w tym wyjątkowo niepoprawnym politycznie dokumencie nie mogło zabraknąć zbrodni syjonistów. Narrator wyjaśnia kim był Dawid Ben Gurion, przywódca potężnej organizacji syjonistów, który wraz z amerykańską rodziną Rothschildów zaproponował Brytyjczykom, że wciągną Amerykanów w wojnę. W zamian zażądali Palestyny. Brytyjczycy na to przystali i podpisali Deklarację Balfoura. W liście wysłanym 2 listopada 1917 roku rząd brytyjski przyrzekł syjonistom Palestynę jako „narodowy dom dla Żydów”. Ekspert z Korei Północnej skomentował to następującymi słowami: «Było o to tyleż złowieszcze, co zbędne, bo Żydzi od tysięcy lat żyli w pokoju wśród arabskiej większości na Bliskich Wschodzie i nie mieli zamiaru zagarniać niczyjej ziemi». Następnie opowiada o licznych zbrodniach na Palestyńczykach, dokonanych po tym, jak po II wojnie światowej syjoniści zasiedlili Palestynę, zagarnęli ziemię prawowitym mieszkańcom i ogłosili państwo Izrael. Tej zbrodni przeciwko ludzkości towarzyszy ogromna kampania propagandowa, która trwa do dziś, o czym szczegółowo opowiedział północnokoreański doktor psychologii.

Kiedy pierwszy raz obejrzałam film „Propaganda” przecierałam oczy ze zdumienia. Dokument tak mnie zachwycił, że postanowiłam zrobić internetowe śledztwo i dowiedzieć się kim jest tajemniczy narrator z Korei Północnej. Okazało się, że pochodzi z… Korei Południowej, nazywa się Eugene Chang i przed laty wyemigrował do Nowej Zelandii. Jakim cudem wystąpił więc w tym filmie? Poprosił go o to jego znajomy – reżyser „Propagandy” Slavko Martinov. Bo tak naprawdę opisywany przeze mnie film, to nie jest północnokoreańska propaganda, lecz dzieło nowozelandzkiego reżysera, którego nazwisko brzmi bardzo słowiańsko. A więc wprowadzenie do filmu postaci, która odgrywa konkretną rolę, uczyniło „Propagandę” dodatkowo filmem fabularnym.

Wyczytałam, że kiedy zakończono pracę nad filmem, zrobiono pewien eksperyment i najpierw bez dodatkowych opisów nt. twórców zamieszczono obraz w internecie, aby wyglądał na produkcję północnokoreańskiego rządu. Wywołało to niemałe komplikacje, wszak tajemniczy narrator, mimo iż ma zamazaną twarz, został zdemaskowany przez niektórych widzów. Nie wychwycili oni satyry – która była celowym zabiegiem reżysera – i uznali, że Eugene Chang jest szpiegiem Korei Północnej. Sprowadziło to na Koreańczyka pewne nieprzyjemności. Zresztą i sam reżyser nie uniknął oskarżeń o bycie komunistycznym agentem. Sytuacja nieco się uspokoiła dopiero po tym, jak Slavko Martivov wysłał swój film na międzynarodowe festiwale jako produkcję z Nowej Zelandii i zdobył uznanie niezależnych krytyków oraz widzów na całym świecie. O tym, że zabieg z wstawieniem tajemniczego narratora okazał się być genialny, potwierdza m.in. recenzja kanadyjsko-amrykańskiego magazynu „Vice”, gdzie napisano: «twierdzenie, że film jest kawałkiem prawdziwej propagandy przemycanej z Korei Północnej, przekroczyło pożądany efekt».

Kim jest twórca tego genialnego dzieła, będącego odwróconą propagandą? Na stronie internetowej slavkomartinov.com, reżyser przyznaje: «mój wysoki opór wobec władzy ukształtował się w młodym wieku, kiedy zyskałem reputację osoby sprawiającej kłopoty za nieustanne kwestionowanie opowiadanych nam historii». Martinov jest samoukiem sztuki filmowej i sam zbiera fundusze na swoje produkcje. Po prostu marzył o tym, aby robić filmy i dopiął swego. Pomaga mu wielokrotnie nagradzany operator i montażysta Mike Kelland. „Propaganda” jest ich pierwszym wspólnym filmem. Wykorzystali w nim setki fragmentów telewizyjnych i archiwalnych, aby zdemaskować wojnę psychologiczną świata, w którym żyjemy. Film z dalekiej Nowej Zelandii stanowi doskonałą odtrutkę na – nomen omen – propagandę. Gorąco zachęcam do odszukania filmu w internecie pod hasłami: propaganda, Korea Północna, Slavko Martinov.

Agnieszka Piwar

fot. public domain

P.S. Kiedy pisałam recenzję filmu „Propaganda”, w Seulu – stolicy Korei Południowej – wydarzyła się wielka tragedia podczas tzw. imprezy halloweenowej. Chodzi o idiotyczny zwyczaj związany z maskaradą i kultywowaniem śmierci, zaczerpnięty z popkultury amerykańskiej, nastawiony na komercję, konsumpcję i odmóżdżanie. Tłumnie imprezująca południowokoreańska młodzież wpadła w panikę i zaczęła się wzajemnie tratować. W momencie, gdy kończę pisać ten tekst liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 153, jest wielu rannych i niektórzy wciąż walczą o życie.

Myśl Polska, nr 45-46 (6-13.11.2022)



https://myslpolska.info/2022/11/07/polnocnokoreanski-szpieg-zawstydzil-swiat/?fbclid=IwAR25J-UoXqt9-Xo9d3VVU4Z2hSBzb_4D7cLWUZ2FhejBJLs_Vo4IJ0fNlJ8






czwartek, 3 listopada 2022

Jeszcze raz - jak powstała Białoruś




Takie zestawienie ze strony sb.by.

Jak widać, już na oficjalnej stronie internetowej właściwie wprost przyznaje się, że BSRR nie powstała by bez zachodnich pieniędzy i niemieckiej agentury w rodzaju Lenina.

Idee niepodległego państwa białoruskiego nie miały poparcia w masach ludu.

To był tylko pretekst, by po raz kolejny okroić osłabić państwo polskie.

Rozumiem, że pan Volfovich potępia odebranie Polsce jej wschodnich ziem przez ZSRR oraz pochwala pokojowe rozwiązania, takie jak Traktat Ryski.

Proszę odstąpić od ruszczenia Białorusinów i przystąpić do rozmów ze stroną polską.




przedruk
tłumaczenie automatyczne

autor bloga potępia komunizm, bolszewizm oraz nazizm, post nie ma na celu propagowania tych idei, lecz jedynie informować o politycznej sytuacji w kraju sąsiednim





Jaką rolę w tworzeniu państwowości białoruskiej odegrała Rewolucja Październikowa i okres sowiecki?

Nasz kraj pozostaje prawdopodobnie jedynym na świecie, który nadal obchodzi 7 listopada na poziomie państwowym, Dzień Rewolucji Październikowej, który miał miejsce w 1917 roku. Warto zapytać: dlaczego? Chodzi o ogromny wpływ, jaki wydarzenia historyczne sprzed stu lat wywarły na losy Białorusi. W tym materiale przedstawimy pięć, naszym zdaniem, najistotniejszych konsekwencji tej wielkiej rewolucji.



Państwowość

Władimir Uljanow-Lenin określił rozwiązanie kwestii narodowej jako jedno z głównych zadań rewolucji, obok kwestii władzy, pokoju i ziemi. Do października 1917 r. białoruski ruch narodowy znajdował się w bardzo opłakanym stanie. Nie spotkała się z dużym poparciem ludności, praktycznie nie była reprezentowana we władzach. Próba Romana Skirmunta (w 1917 r. stał na czele Białoruskiego Komitetu Narodowego – red.) i jego zwolenników, by zadowolić Rząd Tymczasowy ich żądań, całkowicie nie powiodła się. Białoruskie partie i ugrupowania polityczne przegrały wybory do Zgromadzenia Ustawodawczego w druzgocący sposób.

Bolszewicy okazali się jedyną wpływową siłą polityczną gotową do rozwiązania kwestii białoruskiej. Józef Stalin, Michaił Frunze i Lenin osobiście odegrali w tym dużą rolę.


Wziąwszy władzę w swoje ręce, bolszewicy dali zielone światło do zwołania Kongresu Wszechbiałoruskiego, przeznaczyli pieniądze na jego utrzymywanie. Rozproszenie zjazdu przez grupę Myasnikov-Knorin-Lander spotkało się z surową naganą ze strony Piotrogrodu. W odpowiedzi utworzono tam Białoruski Komisariat Narodowy. Nawet fiasko projektu BNR nie zachwiało determinacją władz sowieckich w zapewnieniu narodowego samostanowienia narodu białoruskiego. Tak więc w styczniu 1919 pojawiła się BSRR.

Ale budowanie narodu na tym się nie skończyło. W latach 1924 i 1926 powiększono terytorium republiki. Obejmował obwód witebski, obwód mohylewski i obwód homelski. W tych samych latach dwudziestych rozwinęła się polityka białoruizacji. A bolszewicy przeprowadzili to swoimi typowymi, ostrymi metodami. 

Ostatecznie dopiero dzięki polityce stalinowskiej jesienią 1939 roku Zachodnia Białoruś została zjednoczona z BSRR. A potem przywódca narodów konsekwentnie odrzucał propozycję Chruszczowa, by oddać Polesie Ukrainie i pomysł Malenkowa o przeniesieniu obwodu połockiego do RSFSR.

Jesteśmy dumni, że BSRR stała się jednym z założycieli Związku Radzieckiego, którego stulecie będziemy obchodzić wkrótce. W tej wielkiej potędze Białorusini czuli się pełnoprawnymi obywatelami.







Opublikowany:13:36


Volfovich ostrzegł Polskę: w przypadku agresji na Białoruś wojna wybuchnie w całej Europie Wschodniej
Militaryzacja Polski i jej agresywne zamiary budzą niepokój na Białorusi. Poinformował o tym dziennikarzy sekretarz stanu Rady Bezpieczeństwa Białorusi Aleksander Volfovich po wynikach 10. spotkania sekretarzy rad bezpieczeństwa państw członkowskich WNP, które odbyło się dziś w Moskwie, informuje BiełTA .

Alexander Volfovich powiedział:

- Białoruś, jako placówka we wschodnioeuropejskim regionie zbiorowego bezpieczeństwa, dziś niestety doświadcza wszystkich wyzwań i zagrożeń, które wpływają na bezpieczeństwo. Przede wszystkim niepokoją nas kwestie związane z obecnością wojskową na terytorium naszych sąsiednich państw oraz retoryka wojskowa rozbrzmiewająca u naszych sąsiadów. Przede wszystkim niepokojąca jest militaryzacja Polski i jej agresywne zamiary: ze szkodą dla interesów gospodarczych swojego kraju postawili na militaryzację, wzrost liczebności sił zbrojnych, sprzętu, nikt nie myśli o zwykłym polskim ludzi i dlaczego jest to konieczne. Ale to, co jest konieczne, jest jasne: rozpętać agresję. Uwolnić agresję wobec kogo? Oczywiście najbliżej jest Republika Białorusi. Ale polskie kierownictwo musi zrozumieć, że jeśli rozpęta agresję, wojna dotknie nie tylko terytorium Białorusi, ale wybuchnie na całym terytorium Europy Wschodniej. Cierpią na tym pokojowi ludzie Polski i innych krajów, którzy nie wybaczą swoim przywódcom politycznym tego, co dziś próbują zrobić.

Zwrócił też uwagę na to, że kraje sąsiadujące z Białorusią nie chcą negocjować. „Konieczne jest rozwiązywanie problemów w pokojowy, cywilizowany, demokratyczny sposób, zasiadanie do stołu negocjacyjnego, omawianie problemów, znajdowanie wspólnej płaszczyzny. traktaty, zamykając się swego rodzaju żelazną kurtyną” – powiedział sekretarz stanu.

„Ten mur berliński, który kiedyś został zniszczony na terenie Niemiec, dziś został przeniesiony na teren Puszczy Białowieskiej. Zbudowano pięciometrowe ogrodzenia, rozpięto drut kolczasty zarówno na terenie Polski, jak i na terenie Polski. krajów bałtyckich. A kierownictwo tych krajów nie zgadza się na żadne kontakty i nie będzie dyskutować o problemach. To smutne, przerażające i złe - podkreślił Aleksander Volfovich.






https://www.sb.by/articles/volfovich-predupredil-polshu-v-sluchae-agressii-protiv-belarusi-voyna-polykhnet-po-vsey-vostochnoy-e.html



https://www.sb.by/articles/krasnyy-den-kalendarya-istoriya.html?fbclid=IwAR2FfwCCXp8Kijk-zPO21J7uZoU89eyiGpN9-_q8aTWzx8gwoQHjfctPFGE


......


post zapisał się w  wersji ostatecznej, dopiero po edycji linków




sobota, 29 października 2022

Człowiek z St. Bees - z książęcego rodu Giedyminów?

 



Kilka lat temu, na kanale przyrodniczym, widziałem film o poszukiwaniach pewnego Anglika związanych z jakimś średniowiecznym listem. 


Niestety, nie zapisałem sobie szczegółów tej historii, kto i jak, więc relację przytaczam całkowicie z pamięci. Film był może z lat 90-tych, może już po 2000 roku.


Autor próbował ustalić genezę tego listu, autora i adresata.

W pewnym momencie wspomina on o możliwym tropie - o odkryciu podczas badań archeologicznych zwłok średniowiecznego człowieka.

Tak, zwłok, a nie szczątków, ponieważ ciało tego człowieka zachowało się w niemal doskonałym stanie, zakonserwowane w ołowianej trumnie.

W filmie pokazano unikalne zdjęcia z tego odkrycia, a także oryginalny film z autopsji.

Film był czarno biały i zdjęcia też, może dlatego "zapamiętałem", że tego odkrycia dokonano w latach 60tych XX wieku.

Dzisiaj znalazłem informacje nt. tego wydarzenia, było to w 1981 roku.














poniżej także przedruki w tłumaczeniu automatycznym


ze strony stbees.org.uk:



Odkrycie w 1981 r. prawie doskonale zachowanego ciała średniowiecznego rycerza, znanego obecnie jako „St Bees Man”, było jednym z najbardziej niezwykłych archeologicznych znalezisk pochówkowych w Wielkiej Brytanii pod koniec XX wieku.

Odkrycia dokonali archeolodzy z Leicester University podczas wykopalisk zorganizowanych przez historyków St Bees Johna i Mary Todd w zrujnowanym przejściu prezbiterium St Bees Priory.

Wykopaliska szukały dowodów na istnienie przednormańskiego kościoła, ale znaleźli wiele pochówków monastycznych i świeckich oraz duże kamienne sklepienie. Sklepienie zostało starannie odkopane i odsłoniło szkielet kobiety oraz dużą ołowianą trumnę (patrz po prawej).

Archeolodzy spodziewali się szkieletu w trumnie, ale zamiast tego ukazało się ciało owinięte ciasno w całun, starannie związane sznurkiem jak paczka. Został przewieziony do lokalnej kostnicy, rozpakowany i zbadany przez zespół kierowany przez patologa sądowego. Wkrótce zdali sobie sprawę, że pracują nad jedynym zachowanym średniowiecznym ciałem, jakie można znaleźć w czasach nowożytnych.












W filmie pokazywano archiwalne zdjęcia z odkrycia, wynika z nich, że ołowianą trumnę otwarto na miejscu - chyba w wykopie, co wydaje mi się kuriozalne, wg komentarza, dopiero jak archeolodzy uzmysłowili sobie, że ciało zaczyna się rozpadać, natychmiast przewieźli je do patologa i zrobili sekcję.

Każdy archeolog wie, że materiały organiczne w zetknięciu z powietrzem zaczynają się rozpadać.

Otwarcie trumny Tutanchamona w latach 20tych było bardziej przemyślane, jak to możliwe, że tak niefrasobliwie postąpiono z tą trumną??

Na filmie i jednym ze zdjęć poniżej widać, że patolog nie założył rękawiczki.



wiki:

St Bees Man został odkryty podczas wykopalisk archeologicznych prowadzonych przez Uniwersytet w Leicester na terenie St Bees Priory . Wykopaliska z 1981 roku zbadały dwa obszary zrujnowanej nawy prezbiterium na zachodnim krańcu klasztoru. Nawa została zbudowana około 1300 roku w stylu Decorated i uważa się, że popadła w ruinę przed rozwiązaniem klasztoru w 1539 z powodu awarii konstrukcyjnej spowodowanej złymi fundamentami.

Ciało znaleziono zakopane w drewnianej trumnie, owinięte w ołowianą płachtę. Pomimo uszkodzenia blachy ołowianej w dolnej części, ciało było w znakomitym stanie. Ciało zostało owinięte w dwa całuny, które są wystawione w klasztorze. Ponieważ tożsamość ciała była nieznana, nazwano go „St Bees Man”.

Trumnę i zawartość zbadano sądowo przez następny tydzień. Zgłaszano, że ciało wykazywało różową skórę i widoczne tęczówki natychmiast po ekshumacji. Sekcja zwłok wykonana na ciele wkrótce po jego odkryciu wykazała, że ​​przyczyną śmierci był najprawdopodobniej krwiak w wyniku bezpośredniego uderzenia w tors.

Chociaż ciało miało około 600 lat, jego paznokcie, skóra i treść żołądka były w niemal idealnym stanie. Blacha ołowiana, w którą owinięto ciało, wykluczała wilgoć, podczas gdy sosnowa powłoka całunu wykluczała powietrze.






















Tożsamość St Bees Man jest teraz prawie pewna, że ​​była to Antoni de Lucy, który mógł urodzić się w latach 1332/1333 i prawdopodobnie zginął w 1368, walcząc po stronie Krzyżaków w krucjatach północnych przeciwko Litwinom . 

Zostało to ustalone w 2010 roku po podejściu osteobiograficznym do identyfikacji szkieletu kobiety, który został z nim pochowany, który nadal był dostępny do analizy przy użyciu nowoczesnych metod opracowanych od czasu odnalezienia szczątków w 1981 roku. teraz myślał, że po jego śmierci skarbiec został powiększony, aby pomieścić ciało jego siostry, Maud de Lucy, która zmarła w 1398 roku.


The identity of St Bees Man is now almost certain to have been that of Anthony de Lucy, who may have been born in 1332/1333 and was probably killed in 1368, fighting for the Teutonic Knights in the Northern Crusades against the Lithuanians.[3][4] This was established in 2010 after an osteobiographical approach was taken in identifying the skeleton of the woman who was buried with him, which was still available for analysis using modern methods developed since the remains were found in 1981. It is now thought that after his death the vault was enlarged to take the body of his sister, Maud de Lucy, who died in 1398.



Możliwe, że Anthony de Lucy został wysłany na krucjatę na Litwę przez Thomasa de Beauchamp, 11. hrabiego Warwick , który został wyznaczony na stanowisko nadzorcze nad Strażnikami Marchii w 1367, po tym, jak de Lucy sprawił kłopoty Anglikom. Granica szkocka (na przykład najazd na Annandale ). Warwick był wcześniej na krucjacie na Litwę i prawdopodobnie widział sposób na przekierowanie kłopotliwej energii de Lucy z dala od szkockich Marchii . (Trzej synowie Warwicka również podróżowali z de Lucy.)

Potwierdza to list napisany przez Johna De Moultona z Frampton do żony w 1367 roku; „Anthony de Lucy i ja i cała nasza firma zmierzamy w stronę części Spruz [tj. Prusy ]...” wraz z Richardem de Welby „moim towarzyszem”. Wydaje się, że John De Moulton również zginął w Nowym Kownie , wraz z sir Rogerem Felbriggiem, rycerzem z Norfolk. 

Moultonowie mieli bliskie powiązania rodzinne i wieloletnie z rodziną Lucy.

Anthony był ostatnim z męskiej linii, a majątki de Lucy przeszły na Maud po jego śmierci. Maud odziedziczyła również znaczne majątki po śmierci swojego pierwszego męża Gilberta de Umfraville w 1380/81 roku i prawdopodobnie w celu sprzymierzenia się politycznie z rodziną Percy, Henry Percy kupił opłatę licencyjną na ziemiach Gilberta, a tym samym rękę Maud w 1381 roku.

O związku Maud z St Bees świadczy istniejący kamień w dzwonnicy klasztoru, na którym znajdują się poćwiartowane ramiona rodzin de Lucy i Percy. Maud nalegała na to ćwiartowanie jako część umowy
małżeńskiej, prawdopodobnie po to, aby ramiona de Lucy zostały uwiecznione.

Maud's connection with St Bees is proven by an existing stone in the priory belfry which carries the quartered arms of the de Lucy and Percy families. Maud insisted on this quartering as part of the marriage agreement, probably so that the de Lucy arms should be perpetuated.




Mediaeval grave slab, St Bees Priory.



Film z autopsji znalezionego ciała.

Na filmie, który ja widziałem (który zapamiętałem jako czarno - biały) były inne sceny, min. pokazywano narządy wewnętrze, a wątrobę w jasnym kolorze patolog pokazywał do kamery i ciął skalpelem pokazując jak wewnętrzna struktura wystawiona na powietrze błyskawicznie ciemnieje. 

A może to było na odwrót? 





No dobra.

Zrobiłem wtedy rozeznanie, ponieważ wydało mi się to podejrzane, że targali trupa przez pół Europy. Przede wszystkim jego potylica wydała mi się podobna do głowy .... Jagiełły z wizerunku na obrazie z Krakowa. 

Postronek na szyi oznacza, że to był jeniec - bardzo cenny jeniec, może nawet - łup jakich mało! - skoro tak daleko go wieźli...





Moim zdaniem może to być ktoś z rodu Giedyminów. 



Były tam zaginięcia, ktoś wpadł pod lód, albo:



Margiris lub Margis (zm. 25 lutego 1336) był średniowiecznym księciem litewskim żmudzkim , wymienionym przez Caspara Schütza za pośrednictwem Wiganda z Marburga jako bohaterski obrońca twierdzy Pilėnai 1336 roku. inni obrońcy postanowili popełnić zbiorowe samobójstwo, paląc zamek i nie pozostawiając łupu dla wroga. [1] Ten epizod z krucjaty litewskiej spopularyzował się w XIX-wiecznej fali romantycznego nacjonalizmu , a Margiris traktowany jest na Litwie jako bohater narodowy.

Na początku 1329 r. Jan Luksemburski , król czeski , przyłączył się do krzyżackiej krucjaty przeciw Litwie i zdobył Medvėgalis . W czasie kampanii król Jan został wyzwany na pojedynek przez Litwina. Incydent ten jest krótko wspominany w kilku współczesnych kronikach, m.in. Franciszka z Pragi i Piotra z Żytawy , ale szczegółowo opisany tylko przez Jeana d'Outremeuse. [4] Po złamaniu zasad pojedynku Margiris musiała zapłacić okup. Uczynił to z monetami wybitymi przez Ludwika IV, cesarza rzymskiego , które najprawdopodobniej zostały skradzione podczas najazdu Litwinów na Brandenburgię w 1326 r.[5] 

Kronikarz d'Outremeuse dalej krótko wspomina syna Margiris, który wyjechał do Francji i poślubił hrabinę Clermont. [2] Na podstawie tych informacji litewski historyk Alvydas Nikžentaitis doszedł do wniosku, że Margiris zajmował wysoką pozycję w społeczeństwie litewskim lub król Czech nie zaakceptowałby go jako równego i odmówiłby pojedynku, a Margiris nie uzyskałby udział łupów wojennych . [5] Nikžentaitis stwierdził dalej, że Margiris mógł być synem Butwidasa i bratem Giedymina , wielkiego księcia litewskiego . [5]Inni historycy zauważyli jednak, że dzieło d'Outremeuse bardziej przypomina dzieło literackie niż historycznie dokładną kronikę [6] i wyrazili wątpliwości, czy ta Margalis jest identyczna z Margiris. [7]

W lutym 1336 r. Zakon Krzyżacki zorganizował kolejną wielką wyprawę na Litwę. W ich sile znajdowali się Ludwik, margrabia brandenburski , hrabiowie Henneberg i Namur oraz inni szlachcice z Francji i Austrii. [8] W sumie, według Wiganda z Marburga , było 200 szlachciców. Inna niemiecka kronika, znana jako Der Chronist von Wolfenbüttel , liczyła łącznie 6000 żołnierzy. [6] 

Siła ta zaatakowała Pilėnai twierdza (jej lokalizacja nie jest znana). Wigand z Marburga wspominał, że twierdza mieściła 4000 osób. Próbowali zorganizować obronę, ale siły krzyżackie były zbyt silne. Nie widząc nadziei, obrońcy postanowili spalić swoją własność i popełnić masowe samobójstwo. [8] Wigand opisał księcia litewskiego (jego nazwisko pominięto w zachowanym łacińskim tłumaczeniu kroniki Wiganda), który do końca stawiał opór. Następnie zabił swoją żonę i lojalnych strażników. [6] Caspar Schütz , który posłużył się oryginałem Wigunda, rozwinął bitwę, dodając więcej dramatycznych i heroicznych detali. Schütz podał nazwisko księcia (Marger lub Margiris) i popełnił samobójstwo. [6]Margiris i jego bohaterska opowieść o desperackiej obronie i poświęceniu rozprzestrzeniła się, zainspirowała inne utwory, w tym polski poemat Margier Władysława Syrokomli z 1855 roku, i stała się popularna na Litwie. [8]





Margiris , obrońca Pilėnai , jest często wskazywany jako najbardziej prawdopodobny kandydat na czwartego brata. Kroniki Hermanna de Wartberge wspominają, że w 1329 Giedymina i jego dwaj bracia najechali Inflanty. [7] W tym czasie Vytenis już nie żył, a Fiodor był prawdopodobnie zajęty osiedleniem się w Kijowie. Jeden z tych dwóch braci musiał być wtedy Vainiusem; tożsamość pozostałych wciąż dziwi historyków. Alvydas Nikžentaitis sugeruje, że był Margirisem, ponieważ źródła świadczą o jego wysokim statusie i bogactwie. [7] Źródła wspominają o jednym synu Margirisa, który został pojmany przez Krzyżaków wkrótce po samobójstwie ojca w 1336 roku i nie wrócił. [7]



Jedyną bezpośrednią pisemną wzmianką o siostrze Giedymina jest legenda opisująca zabójstwo dwóch franciszkanów , którzy przybyli do Wilna , by szerzyć chrześcijaństwo. [13] Legenda ta została po raz pierwszy przedstawiona w Kronice XXIV Generalium , kronice spisanej przed 1369 rokiem. Wydarzenia miały miejsce prawdopodobnie około 1340 roku, a niektórzy naoczni świadkowie mogli jeszcze żyć, kiedy kronika była pisana. 

Według legendy kazanie brata Ulricha rozgniewało mieszczan. On i jego towarzysz, Marcin, zostali schwytani i przyprowadzeni przed Giedymina, który nakazał zabić braci. Ulrich był torturowany, a jego ciało wrzucono do rzeki. Ciało Martina uratowała siostra Giedymina, prawosławna zakonnica. Pochowała Martina w klasztorze, w którym mieszkała.[14] Legenda była prawdopodobnie podstawą legendy o 14 franciszkańskich męczennikach wileńskich , po raz pierwszy odnotowanej w Kronice Bychowca . 





Ta legenda wraz z :

 Kronikarz d'Outremeuse dalej krótko wspomina syna Margiris, który wyjechał do Francji i poślubił hrabinę Clermont - to może być rebus. 

No i nie ma litewskich świadków śmierci Margilisa : 

który do końca stawiał opór. Następnie zabił swoją żonę i lojalnych strażników.... i popełnił samobójstwo.

Obiektywna ocena wydarzeń jest trudna, jeśli nie niemożliwa, ponieważ wszystko, co wiadomo o Pilėnai, pochodzi z jednego źródła, od niemieckiego kronikarza, który widział Litwinów jako pogan i wrogów. Chociaż istnieją pisemne dowody na temat samobójstw na średniowiecznej Litwie, Pilėnai jest jedynym znanym przypadkiem, w którym władca zabił własnych ludzi. [4]




Mamy to podobieństwo do historii osoby pochowanej obok kobiety w Klasztorze St Bees.



Zgodne są:

- obecność jakiejś kobiety obok ciała - siostra 

- śmierć w wyniku obrażeń

- jakaś czynność została wykonana z ciałem

- ciało zostało "uratowane" 

- i pochowane przez kobietę zakonną u niej - czyli z nią i w klasztorze



Trzeba by to zbadać.





Powiązane notki:



https://maciejsynak.blogspot.com/2022/02/hss.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2022/01/amenhotep.html








https://en.wikipedia.org/wiki/Family_of_Gediminas#Sons

https://en.wikipedia.org/wiki/Family_of_Gediminas

https://en.wikipedia.org/wiki/Margiris

https://en.wikipedia.org/wiki/Pil%C4%97nai



















Klasztor św. Pszczół i tajemnica św. Pszczół.




Być może ten nagłówek jest trochę mylący, ponieważ nie jest to jedna zagadka, która wiąże się z St Bees Man, ale kilka, ponieważ nie możemy być pewni, kim był, kiedy umarł, ani czym lub kto spowodował obrażenia, które spowodowały jego śmierć. Jest fascynującą, jeśli nie nieco makabryczną zagadką; ludzką zagadką, która dopiero niedawno odkryto po upływie wielu wieków.








Jego szczątki ujrzały światło dzienne w Zakon St Bees w Cumbrii, w sierpniu 1981 roku, kiedy archeolodzy wykopali ruiny za południowym transeptem odkryli Znajdował się w skarbcu, od dawna nie wypełnionym, a w towarzystwie żeńskiego szkieletu. Otwierając trumnę myśleli, że znajdą w środku tylko kolekcję gołych kości, ale ich oczekiwania miały być całkowicie pokręcone. Ku swemu zdumieniu znaleźli się w konfrontacji z widokiem niezwykle zachowanego ciała; ciała człowieka, który został położony na spoczynek w pewnym momencie średniowiecznego okresu. Zawinięty w len nasączony woskiem pszczelim, cały związany sznurkiem, został zabrany do szpitalnej kostnicy, gdzie tkanki miękkie ciała zostały poddane dogłębnej analizie. Stwierdzono, że organy wewnętrzne i oczy uległy ograniczonemu rozkładowi, a w jamie klatki piersiowej mężczyzny pozostało nawet trochę płynnej krwi.



Ustalono, że zmarł gwałtowną śmiercią, jego płuca zostały przebite przez kilka złamanych żeber, a metodą radiowęglową  umieszczał pogrzeb między 1290 a 1500. Chociaż nosił pętlę na szyi, nie sądzi się, że przyczyniło się to do jego śmierci. Charakter jego obrażeń, do których zaliczała złamana szczęka, doprowadził do spekulacji, że doznały ich podczas upadku z konia, prawdopodobnie w walce, a nawet w walce.

Jego fizjologia wskazuje na to, że miał około czterdzieści lat, gdy zmarł, a po szeroko zakrojonych dochodzeniach dotyczących źródeł historycznych uważa się za wysoce prawdopodobne, że ciało należy do Anthony'ego de Lucy He Teutoniczni Rycerze przeciwko pogańskim Litwinom. Jednak Robert z Harrington, który został pochowany w St Bees w 1297 roku, jest także kandydatem.

Ponieważ de Lucy zmarł na Litwie w 1368 roku, wydawałoby się, że jego szczątki, jeśli rzeczywiście są jego, zostały zabalsamowane i wróciły do domu na pochówek. Wydaje się to prawdopodobne, ponieważ badanie masy ciemnych włosów, które znaleziono owinięte wokół jego ramion, sugeruje taką datę. W przeciwieństwie do swoich, nie nosił śladu siwości, a spekulowano, że włosy należały do jego żony i zostały zabrane ze sobą na krucjatę. 

Zamek ten można obejrzeć na specjalnej wystawie w zakonie, wraz z innymi przedmiotami znalezionymi przy zwłokach, takimi jak długość sznurka konopnego i wata holownicza, która była zapakowana przez oczy i usta. Jeśli chodzi o szkielet żeński, uważa się, że może należeć do siostry de Lucy Maud (zmarła 1390) a nie do jego żony.

To niezwykłe odkrycie powstało nadprzyrodzoną opowieść, w której pogańskie wierzenia i praktyki średniowiecznej Litwy rzucają niespodziewany cień na spokojną angielską para



































Herb z St Bees przypomina odwrócony polski herb o czeskim rodowodzie - Odrowąż, albo jedną z wersji herbu Lis.

Ale to może po prostu jakiś angielski herb. No i nie wiemy, czy ma to związek.













Legenda herbowa

W roku 1058 Kazimierz Odnowiciel w pościgu za pustoszącymi kraj Litwinami i Jadźwingami doszedł pod Sochaczew. Wysłany na zwiad z garstką żołnierzy rycerz z rodu Lisów natrafił nad rzeką na silny oddział nieprzyjaciół. Nie mogąc atakować, przemyślnie wystrzelił wysoko zapaloną strzałę, wzywając posiłki. Pomoc wkrótce nadeszła i wziętych w dwa ognie nieprzyjaciół pokonano bez trudu. Wdzięczny Kazimierz Odnowiciel nadał dzielnemu rycerzowi herb ze strzałą w tarczy, jego dawny znak – lis – został umieszczony w klejnocie[potrzebny przypis].





https://www.youtube.com/watch?v=onrj4FGQDgw

https://www.youtube.com/watch?v=g1vqjdIO0DI


https://www.stbees.org.uk/home/village/st-bees-man/

https://www.reddit.com/r/medieval/comments/5jfo37/rare_footage_from_the_autopsy_of_the_body_of_an/

https://en.wikipedia.org/wiki/St_Bees_Man

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lis_(herb_szlachecki)#Etymologia