Zamiast Wolnego Miasta Gdańska żądamy używania rozumu
Jeśli już jesteśmy przy, nazwijmy to mniej precyzyjnie, nazewnictwie, choć to coś znacznie więcej, to zwróćmy uwagę inny nonsens, niegdyś zaplanowany, bo w czasie PRL o Niemcach, jako zbrodniarzach wojennych nie mówiło się. Zbrodniarzami byli naziści, a Niemcy byli wszakże też w NRD, czyż można było ich nazywać zbrodniarzami wojennymi? A więc, kiedy chciałem w czasie PRL dać tytuł książce: Życie religijne w Polsce w czasie okupacji niemieckiej, cenzura zażyczyła sobie, żeby było: w hitlerowskiej. Cóż było robić? Obecnie, kiedy pewne lobbies, jakie nie wspomnę, bo zaraz przykleją mi wizytówką anty…, współpracują nad ukuciem takich pojęć w odniesieniu do holocaustu i wojny, jak bystanders and perpetrators (gapie i sprawcy) w odniesieniu do Polaków, których w czasie wojny zginęło też ponad 3 miliony, w tym ileś tam tysięcy za ratowanie Ż
ydów, niektórzy nasi idioci (jak inaczej ich nazwać?) publicznie domagają się, żeby nie mówić o zbrodniach Niemców, bo rzekomo popełniali je naziści. I taki facet był rzecznikiem jakieś partii, ale w końcu, jaka partia taki rzecznik. Można by te idiotyzmu tylko wykpić, bo prowadzenie w tej materii rzeczowej dyskusji jest zbyt wielkim upokorzeniem dla każdego jako tako rozgarniętego człowieka. Ale ludzie, w dodatku dopuszczani z takimi bredniami do mediów, ba, nawet do sejmu, to w końcu coś bardzo szkodliwego dla wizerunku Polski i Polaków. Nawet Niemcy, ci którzy celowo pracują nad zepchnięciem na Polskę odpowiedzialność za wojnę, w duchu śmieją się z tych „bornierte Polen – ograniczonych, głupich Polaków, którzy sami dostarczają im na siebie amunicji. Nie wiem na ile takie usługi są wynagradzane, czy w ogóle, ale niezależnie od tego, z tymi ludźmi nie prowadzi się dyskusji, ale po prostu robi się, jak kiedyś robiono z durnym uczniakiem, którego sadzano do oślej ławki. To jedno. A więc nie: hitlerowski, nie nazizm, w doniesieniu do zbrodni wojennych. Były po prostu niemieckie. Do 1945 r. w NSDAP było oko. 8.5 miliona członków, to było około 10 % ludności Niemiec. A więc to zwykli Niemcy popierali Hitlera i robili wszystko, co im rozkazał, narodowi socjaliści byli wśród nich.
Jest jeszcze trzeci problem, który coraz bardziej „staje na głowie”, tzn. przedstawiany jest w krzywym zwierciadle. Dlaczego? Trudno dociec, choć można mieć różne przypuszczenia. To coś takiego, jak z tym nazizmem. Chodzi o udział Polaków w siłach zbrojnych III Rzeszy. Było ich chyba coś około 400 tys. Pytanie, jak tam trafili? W rozmaity sposób. Ale ryczałtem sądzić, że jako Polacy zostali zmuszeni do służby wojskowej jest fałszem od początku do końca. Mogło tak być na Śląsku, choć i tu trzeba sprawę traktować indywidualnie. Takich „stockpolen”, albo, jak ich nazywano „nationalpolen” raczej nie brano, gdyż był to element niepewny. Nie chcę wchodzić w szczegóły, gdy chodzi o praktyki tam stosowane. Gdy chodzi o Freie Stadt Danzig, sprawa była jasna. Obywateli Wolnego Miasta bez względu na narodowość, traktowano jako obywateli Rzeszy. Zupełnie inaczej miała się rzecz w przypadku obywateli tzw. Reichsgau Danzig-Westpreussen. Tutaj od 1942 r. na mocy dekretu gauleitera Alberta Forstera zaprowadzono tzw. volkslistę. Ludność polska została wezwana do składania podań o przyjęcie niemieckiej volkslisty, w kategoriach III lub IV w zależności od stwierdzonego stopnia zniemczenia jednostki. Każdy składający podanie musiał stawić się przed landratem i poddać się egzaminowi (Prüfung), gdzie musiał wyprzeć się polskości i prosić o dobrodziejstwo przynależenia do narodu niemieckiego. Niech nikt mi nie wmawia n. p., że był tu stosowany przymus, przeciwnie, dużą część wniosków odrzucono, a przyjmowano zwłaszcza te, gdzie w rodzinach byli dorośli mężczyźni wcielani następnie do wojska. Tzw. eingedeutschte, czyli mający III lub IV grupę stawali się obywatela III Rzeszy. Cala reszta Polaków na tym terenie, należałem też do nich, nie miała żadnego obywatelstwa, ale byli to tzw. Reichsschutzangehörige – podopieczni Rzeszy, czyli ludność przeznaczona do wywózki.
Ostatnio czytałem czyjeś wywody, jak to ci siłą zmuszeni do służenia w armii niemieckiej cierpieli, jak dezerterowali jako polscy patrioci. Nie można temu zaprzeczyć w wielu przypadkach, choć nie we wszystkich. Sam byłem świadkiem, jak żołnierze, właśnie ci eingedeutscht, słabo mówiący po niemiecku, będąc na urlopie z frontu wschodniego chwalili się niekiedy nawet kilkoma panzerzerstörerabzeichen – medalem za zniszczenie czołgu, jak opowiadali o swoich wyczynach frontowych. Jeśli kto nie chce wierzyć, jak bardzo zależało wielu Polakom na zdobyciu obywatelstwa niemieckiego, niech poczyta sobie ich odwołania do landratur przechowywane w archiwum wojewódzkim w Bydgoszczy.
Dajmy więc spokój legendom i nie wypowiadajmy się o czymś, o czym nie mamy pojęcia. Ja tam żyłem. Jako dzieciak widziałem i starałem się już rozumieć zarówno tragedię jak i podłość. Tragedię tych, którzy ze strachu podpisywali wniosek o volkslistę i tych, którzy cieszyli się, że na niemieckie kartki żywnościowe dostaną masło, którego dla Polaków nie przewidziano. Natomiast nie znam żadnego przypadku, żeby z tego terenu kogoś przymusowo zabrano do niemieckiej armii.
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/zygmunt-zielinski/zamiast-wolnego-miasta-gdanska-zadamy-uzywania-rozumu
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
Tytuł w pewnym sensie, przynajmniej werbalnym, nawiązuje do artykułu na Niepoprawnych.pl zatytułowanego: Żądamy Wolnego Miasta Gdańsk. Spodziewać się można, że któryś z kolei głos demokratyczny odezwie się w sprawie przywrócenia Generalnego Gubernatorstwa – jak demokracja, to demokracja – wszystkie chwyty dozwolone. Z autorem podpisującym się: jazgdyni zgadzam się w stu procentach i zamiast komentować poruszony przezeń problem po prostu odsyłam do jego tekstu, który warto przeczytać, by nie lekceważyć takich idiotycznych pomysłów, jakie niektórym rodzimym gangsterom chodzą po głowie. Czy aby tylko rodzimym, to pytanie? A następne pytanie, czy pozostawiono by im zagarnięte łupy, gdyby znowu na tablicy przed miastem widniał napis: Freie Stadt Danzig. A gdyby udało się urwać jeszcze kawał Polski, to mogliby nawet napisać Freistaat Danzig. Pamiętać trzeba, że złodziej, jak już raz zacznie kraść, to zamiast resztek zdrowego rozsądku pozostaje mu już tylko pazerność, nawet gdyby miał się tym co pochłania udławić. Wiadomo o kim mowa. Ale wiadomo też, jaką Gdańsk – ów Freie Stadt Danzig – rolę spełnił w naszej historii, dlatego łapy precz od tego tematu. Nie wątpię, że władze nasze zareagują na każdą głupotę w tym względzie.
Jeśli już jesteśmy przy, nazwijmy to mniej precyzyjnie, nazewnictwie, choć to coś znacznie więcej, to zwróćmy uwagę inny nonsens, niegdyś zaplanowany, bo w czasie PRL o Niemcach, jako zbrodniarzach wojennych nie mówiło się. Zbrodniarzami byli naziści, a Niemcy byli wszakże też w NRD, czyż można było ich nazywać zbrodniarzami wojennymi? A więc, kiedy chciałem w czasie PRL dać tytuł książce: Życie religijne w Polsce w czasie okupacji niemieckiej, cenzura zażyczyła sobie, żeby było: w hitlerowskiej. [werwolf znaczy - MPS] Cóż było robić? Obecnie, kiedy pewne lobbies, jakie nie wspomnę, bo zaraz przykleją mi wizytówką anty…, współpracują nad ukuciem takich pojęć w odniesieniu do holocaustu i wojny, jak bystanders and perpetrators (gapie i sprawcy) w odniesieniu do Polaków, których w czasie wojny zginęło też ponad 3 miliony, w tym ileś tam tysięcy za ratowanie Żydów, niektórzy nasi idioci (jak inaczej ich nazwać?) publicznie domagają się, żeby nie mówić o zbrodniach Niemców, bo rzekomo popełniali je naziści. I taki facet był rzecznikiem jakieś partii, ale w końcu, jaka partia taki rzecznik. Można by te idiotyzmu tylko wykpić, bo prowadzenie w tej materii rzeczowej dyskusji jest zbyt wielkim upokorzeniem dla każdego jako tako rozgarniętego człowieka.
Jest jeszcze trzeci problem, który coraz bardziej „staje na głowie”, tzn. przedstawiany jest w krzywym zwierciadle. Dlaczego? Trudno dociec, choć można mieć różne przypuszczenia. To coś takiego, jak z tym nazizmem. Chodzi o udział Polaków w siłach zbrojnych III Rzeszy. Było ich chyba coś około 400 tys. Pytanie, jak tam trafili? W rozmaity sposób. Ale ryczałtem sądzić, że jako Polacy zostali zmuszeni do służby wojskowej jest fałszem od początku do końca. Mogło tak być na Śląsku, choć i tu trzeba sprawę traktować indywidualnie. Takich „stockpolen”, albo, jak ich nazywano „nationalpolen” raczej nie brano, gdyż był to element niepewny. Nie chcę wchodzić w szczegóły, gdy chodzi o praktyki tam stosowane. Gdy chodzi o Freie Stadt Danzig, sprawa była jasna. Obywateli Wolnego Miasta bez względu na narodowość, traktowano jako obywateli Rzeszy. Zupełnie inaczej miała się rzecz w przypadku obywateli tzw. Reichsgau Danzig-Westpreussen. Tutaj od 1942 r. na mocy dekretu gauleitera Alberta Forstera zaprowadzono tzw. volkslistę. Ludność polska została wezwana do składania podań o przyjęcie niemieckiej volkslisty, w kategoriach III lub IV w zależności od stwierdzonego stopnia zniemczenia jednostki. Każdy składający podanie musiał stawić się przed landratem i poddać się egzaminowi (Prüfung), gdzie musiał wyprzeć się polskości i prosić o dobrodziejstwo przynależenia do narodu niemieckiego. Niech nikt mi nie wmawia n. p., że był tu stosowany przymus, przeciwnie, dużą część wniosków odrzucono, a przyjmowano zwłaszcza te, gdzie w rodzinach byli dorośli mężczyźni wcielani następnie do wojska. Tzw. eingedeutschte, czyli mający III lub IV grupę stawali się obywatela III Rzeszy. Cala reszta Polaków na tym terenie, należałem też do nich, nie miała żadnego obywatelstwa, ale byli to tzw. Reichsschutzangehörige – podopieczni Rzeszy, czyli ludność przeznaczona do wywózki.
Ostatnio czytałem czyjeś wywody, jak to ci siłą zmuszeni do służenia w armii niemieckiej cierpieli, jak dezerterowali jako polscy patrioci. Nie można temu zaprzeczyć w wielu przypadkach, choć nie we wszystkich. Sam byłem świadkiem, jak żołnierze, właśnie ci eingedeutscht, słabo mówiący po niemiecku, będąc na urlopie z frontu wschodniego chwalili się niekiedy nawet kilkoma panzerzerstörerabzeichen – medalem za zniszczenie czołgu, jak opowiadali o swoich wyczynach frontowych. Jeśli kto nie chce wierzyć, jak bardzo zależało wielu Polakom na zdobyciu obywatelstwa niemieckiego, niech poczyta sobie ich odwołania do landratur przechowywane w archiwum wojewódzkim w Bydgoszczy.
Dajmy więc spokój legendom i nie wypowiadajmy się o czymś, o czym nie mamy pojęcia. Ja tam żyłem. Jako dzieciak widziałem i starałem się już rozumieć zarówno tragedię jak i podłość. Tragedię tych, którzy ze strachu podpisywali wniosek o volkslistę i tych, którzy cieszyli się, że na niemieckie kartki żywnościowe dostaną masło, którego dla Polaków nie przewidziano. Natomiast nie znam żadnego przypadku, żeby z tego terenu kogoś przymusowo zabrano do niemieckiej armii.
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/zygmunt-zielinski/zamiast-wolnego-miasta-gdanska-zadamy-uzywania-rozumu
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
Brawo dla Minda. :)))))))))
Traktat o dobrym sąsiedztwie (nazwa oficjalna: Traktat między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17.06.1991 r., niem. Vertrag zwischen der Bundesrepublik Deutschland und der Republik Polen über gute Nachbarschaft und freundschaftliche Zusammenarbeit) – został podpisany 17 czerwca 1991 w Bonn. Traktat podpisali: ze strony polskiej Jan Krzysztof Bielecki i Krzysztof Skubiszewski, ze strony niemieckiej Helmut Kohl i Hans-Dietrich Genscher. Stanowi on uzupełnienie niemiecko-polskiego układu granicznego z 14 listopada 1990, będącego jednym z warunków zjednoczenia Niemiec.
Wycinek z traktatu Artykuł 2
Inną sprawą to, że Jaśkowski podaje nielegalną i nieuznawaną interpretację prawną niemieckich nazistów - w tym momencie jak pokazane powyżej jest to interpretacja całkowicie błędna.
Faktycznie Jaśkowski opisuje wpływ dużego pieniądza na skorumpowanych Polaków. Ludzie z PO zagrabili Gdańsk i go odsprzedają Niemcom jakby to była ich własność.
Ciekawe są też komentarze pod tym tematem na 3obieg.pl zwłaszcza "zosi", która jak pisze mieszka w Niemczech i obserwuje gotujące się emocje Niemców na ich stronach "alternatywnej rzeczywistości historycznej" :)
Temat bardzo ważny i trzeba obserwować uważnie to co się wokół niego zaczyna dziać, zwłaszcza pod rządami Tusków.
Nie ma czegoś takiego w Niemczech i Zosia przeinacza, widać specjalnie- to są nie kręgi alternatywne tylko
NEONAZISTOWSKIE
Natomiast wszystkim wierzącym w tak zwane słowo pisane, czyli różnej maści traktaty,przypominam jak chwalono się w Polsce przed wojną różnymi świstkami,które Stalin później wymienił, jako tyle warte co użyty do ich spisania atrament.
----------------------------
>Natomiast wszystkim wierzącym w tak zwane słowo pisane, czyli różnej maści traktaty,przypominam jak chwalono się w Polsce przed wojną różnymi świstkami,które Stalin później wymienił, jako tyle warte co użyty do ich spisania atrament.
----------------------------
----------------------------
Długi to też słowo wpisane i obliczone przez komputer, a czasy Stalina i Bieruta już minęły.
Natomiast trzeba wreszcie przyjąć do mózgu, że Unia Europejska trzyma władzę, nie przez skąpanie ludzi we krwi, ale przez terror słowa pisanego - przez BIUROKRACJĘ i na poziomie biura trzeba tą walkę prowadzić.
Przypominam, że nie tylko długi to papiery, ale i traktat z Lizbony, a przez ten papier, Polska będzie miała od zeszłego roku jeszcze mniej wpływu w UE niż dotychczas
http://idb.neon24.pl/post/93761,10-lat-referendum-przystapienia-polski-do-ue
Ja osobiście proponuję walkę z biurokracją przez BIUROKRACJĘ NARODOWĄ
http://www.petycjeonline.com/akt
Moze odpowiesz mi na pytanie, co w niemczech jest NIE-NEONAZISTOWSKIE.Tu NIGDY nie odbyla sie denazyfikacja - wrecz przeciwnie - wiekszosc najwaznieszych funkcji panstwowych w 1945 zostala objeta przez nazistow(Adenauer),przemyslowcy(finansowali nazizm, sami byli nazistami) dorobili sie niewyobrazalnych fortun poprzez prace robotnikow przymusowych, tak ze juz w latach 50-tych potrzebowano dodatkowej taniej sily roboczej - sciagnieto Turkow.
Najpopularniejszym "alternatywnym" portalem w niemczech jest "KoppNachrichten".Znowu na chybil-trafil w wyszukiwarce:
http://info.kopp-verlag.de/hintergruende/deutschland/christine-ruetlisberger/grenzenlos-kriminell-kaum-gestohlen-schon-in-polen.html
POCZYTAJ SOBIE TAM ARTYKULY O HISTORII II WOJNY:
Moze podasz mi jakis tekst z internetu pisany przez niemcow, dot. Polski, II wojny, wysiedlen, gdzie NIE ROILO BY SIE OD KLAMSTW- mniejszych lub wiekszych.Teraz nie ogladam juz telewizji, ale wczesniej widzialam wiele filmow dot. tych tematow.Niemcy nakrecili ich niezliczona ilosc.Niestety, o tym, ze wymordowali oni jedna trzecia Polakow, ze rabowali w Polsce wszystko, co mozliwe, nie znalazlo sie w tych filmach PRAWIE NIC.
Prawdopodobnie sklaniasz sie do opinii propagowanej przez niem. media oficjalne, twierdzacej "niemcy mieli w swojej historii tylko jeden "czarny okres" i to tylko z powodu hitlera, ktory ten niezwykle pokojowy narod na 12 lat "zbalamucil", a i w tym okresie niemcy nie byli tak okropni, jak probuje sie to przedtawiac." Wklejam fragment ksiazki "Ponerologia polityczna" Andrzeja Lobaczewskiego o psychopatyzacji narodu niemieckiego.UWAZAM; ZE JEST TO CHYBA NAJWAZNIEJSZA PRACA NAUKOWA NAPISANA W XX WIEKU- tlumaczy ona po prostu, dlaczego nasz swiat jest taki zly.Niestety jest na prawie calkowicie nieznana.
Niektóre charakteropatie grają wybitną rolę jako czynniki ponerogenezy na dużą skalę społeczną […]
„Dość dobrze udokumentowanym przykładem osobowości charakteropatycznej, która oddziaływała na skalę makro-socjalną i polityczną, był ostatni cesarz Niemiec Wilhelm II. Uległ on porodowemu urazowi mózgu. Przez cały okres jego młodości a potem rządów, [jak i potem,] ukrywano przed opinią publiczną jego upośledzenie fizyczne i psychiczne. Upośledzona była sprawność ruchowa lewej górnej części ciała. Jako chłopiec miał trudności w nauce gramatyki, geometrii i rysunku, co stanowi typową triadę trudności szkolnych powodowaną lżejszymi uszkodzeniami tkanki mózgowej. Rozwinął osobowość z rysami infantylizmu i niedostatkiem kontroli afektów, a także skłoność do paralogicznego myślenia, które z łatwością omijało niewygodne aspekty pewnych istotnych kwestii, unikając w ten sposób problemów.
Generalski mundur i militarystyczna heca zapewniały mu nadkompensację poczucia mniejszej wartości i skrywały skutecznie jego braki. W polityce do głosu dochodziły nie dość kontrolowane emocje i osobiste urazy. Stary Żelazny Kanclerz, polityk przebiegły i bezwzględny, budowniczy pruskiej potęgi, zawsze wierny Prusom i monarchii, musiał odejść. Wiedział bowiem zbyt wiele o ułomności księcia i protestował przeciw jego koronacji. Podobny los spotykał innych nadmiernie krytycznych, a ich miejsca zajmowali ludzie mniejszego umysłu ale układni, a czasem zdradzający dyskretne dewiacje psychiczne. Następowała selekcja negatywna.”
Zwróćcie uwagę na ostatnie zdanie: “następowała selekcja negatywna”. Oznacza to, że upośledzona głowa państwa obsadzała stanowiska, wybierała członków rządu, opierając się na własnym patologicznie zdeformowanym światopoglądzie. Jestem pewna, że czytelnik potrafi dostrzec, jak niebezpieczna może być tego rodzaju sytuacja dla ludzi rządzonych przez taką “negatywnie wyselekcjonowaną” zgraję. W tym miejscu należałoby rozważyć wpływ, jaki wywarły rządy takich osobników na strukturę społeczną.
Łobaczewski wyjaśnia: Przeżycia osób z takimi anomaliami wyrastają ze świata zwykłych ludzkich spraw, do którego należą z natury. Ich zmieniony sposób myślenia, przemoc emocjonalna i egotyzm zakotwiczają więc stosunkowo łatwo w umysłach innych ludzi i są postrzegane w kategoriach naturalnego światopoglądu. Takie oddziaływanie osobowości charakteropatycznych traumatyzuje uczucia i umysły innych ludzi, pozbawiając ich stopniowo zdolności do posługiwania się zdrowym rozsądkiem. Mimo oporów i reakcji krytycznych, ludzie przyswajają sobie usztywnione nawyki patologicznego myślenia i przeżywania. U młodzieży powoduje to trwałe zniekształcenia rozwoju osobowości. Są to więc czynniki ponerogenezy, które działają podstępnie i łatwo zapoczątkowują nowe człony w odwiecznych procesach genezy zła. Otwiera to drogę dla późniejszej aktywizacji innych czynników patologicznych …które przejmują potem pierwsze skrzypce. […]
[Oddziaływanie osobowości Wilhelma II] stopniowo pozbawiało wielu Niemców ich zdolności do posługiwania się zdrowym rozsądkiem, wskutek bombardowania charakteropatycznym tworzywem psychicznym, ponieważ prości ludzie mają skłonność do identyfikowania się z cesarzem …
„Wyrastało nowe pokolenie ze zniekształceniami odczuwania i rozumienia rzeczywistości moralnej, psychologicznej, społecznej i politycznej. Stało się rzeczą nader charakterystyczną, że w wielu rodzinach niemieckich, gdzie zdarzył się jakiś psychicznie niezupełnie normalny członek, ukrycie tego przed opinią środowiska, a nawet przed świadomością najbliższych, stało się sprawą honoru (godną nawet niegodziwego postępowania). Szerokie rzesze ludzi wchłaniały patologicznie zmienione tworzywo psychiczne wraz z odrealnionym sposobem myślenia, w którym frazes zyskuje moc argumentu, a niewygodne przesłanki ulegają podświadomej selekcji.
„Działo się to w czasach, kiedy w całej Europie narastała fala histeryczności ze skłonnością do dominacji emocji i komponentą aktorstwa w ludzkim postępowaniu. [...] To promieniowało na trzy cesarstwa i inne kraje Europy.
„W jakim więc stopniu przyczynił się do tego Wilhelm II, a także dwaj inni cesarze, których umysły nie sięgały istotnych spraw historii i władzy? Do jakiego stopnia był to skutek nasilania się histeryczności w trakcie ich panowania? Pozostaje to interesującym tematem do dyskusji historyków z ponerologami.
Narastały napięcia międzynarodowe; w Sarajewie doszło do zamachu na arcyksięcia Ferdynanda. Jednak ani cesarz niemiecki, ani żaden inny ośrodek władzy w jego kraju, nie dysponowali już rozsądkiem politycznym (co było skutkiem wyżej wspomnianego procesu negatywnej selekcji). Dały o sobie znać emocjonalne nastawienia Wilhelma i uprzednio wytworzone stereotypy myślenia i działania. Wybuchła wojna. Przygotowane wcześniej plany działań wojennych, zdezaktualizowane w zaistniałych okolicznościach, rozwijały się jak na sztabowych manewrach. Historycy, nawet ci, którzy znają dobrze genezę i charakter państwa pruskiego z jego ideologiczną tradycją krwawego ekspansjonizmu, dostrzegają w tamtych wypadkach działanie jakiegoś niezrozumiałego fatum, które wymyka się analizie przyczynowości historycznej.
Wielu myślących ludzi zadaje sobie wciąż niepokojące pytanie: Jak mogło dojść do tego, że naród niemiecki wybrał sobie na Fuehrera psychopatycznego kabotyna, który nie skrywał swojej patologicznej wizji władzy nadludzi? Pod jego przywództwem Niemcy rozpętali drugą wojnę światową – zbrodniczą i politycznie niedorzeczną. Kiedy wojna chyliła już się ku końcowi, wykształceni dowódcy wykonywali z honorem zbrodnicze rozkazy, wojskowo i politycznie niedorzeczne, wydawane przez człowieka, którego stan psychiczny odpowiadał już standardowym kryteriom przymusowej hospitalizacji psychiatrycznej.
Każda próba zadawalającego wyjaśnienia tych zdarzeń z pierwszej połowy minionego wieku przy pomocy kategorii przyjętych w naukach historycznych daje poczucie dręczącego niedostatku. Wyrównać ten deficyt może jedynie podejście ponerologiczne, które bez uprzedzeń bada role różnych czynników patologicznych w każdej skali społecznej.
Naród niemiecki, karmiony przez pokolenia patologicznie zmienionym tworzywem psychicznym, osiągnął stan podobny do tego, z jakim spotykamy się u indywidualnych ludzi wychowanych przez osoby wykazujące w równym stopniu właściwości charakteropatyczne co i histeryczne. Doświadczenie psychologów wskazuje, że ci ludzie dopuszczają się potem często czynów krzywdzących innych [...]
Podczas pierwszej wojny światowej Niemcy zadali innym ogromne cierpienia i sami takowych doznali, nie mieli jednak poczucia winy. Przeciwnie – czuli się pokrzywdzeni. Działali przecież zgodnie z przyswojonymi nawykami, nie mając rozeznania ich patologicznego pochodzenia. Po wojnie potrzeba ubrania tego stanu w szaty bohaterstwa, aby uniknąć zbyt gwałtownie dezintegrującej świadomości, stała się nader powszechna. Pojawił się tajemniczy głód jakby narkotyku, od którego organizm społeczny… zdążył się już uzależnić. Był to głód patologicznie zmienionego tworzywa psychicznego – zjawisko znane z doświadczenia psychoterapeutycznego. Ten głód mogła zaspokoić tylko inna osobowość patologiczna i takiż system polityczny.
Osobowość charakteropatyczna otworzyła drogę do przywództwa osobnikowi psychopatycznemu.
Ja osobiscie uwazam, mimo, ze Prof. Lobaczewski jest na prawde wielki, ze te patologiczne zmiany w tym narodzie zaczely sie duzo wczesniej.
Wklejam link obrazujacy chronologie powstania "obledu germanskiego", "obledu czystej rasy".Niestety, na razie tylko po niemiecku(mozna wlaczyc tlumacza)."Germanskie pierdniecie"albo "Germanski bzdziel" albo "Germanski bak".(hihi)Opracowanie jest na prawde swietne, ale mam swoje "ale".http://www.geschichteinchronologie.ch/eu/3R/GERMANENFURZ.htm
Moje "ale" - nie wspomina sie tu o "rozdrapaniu" Polski przez teutonow(Tylko osoba Katarzyny wielkiej - prusackiej psychopatki- spowodowala, ze Rosja byla glownym rozbiorca).Wynik plebiscytu na Slasku, korzystny dla Polski, opisuje sie tu jako wynik naplywu Polakow z innych czesci Polski specjalnie w czasie plebiscytu, co oczywiscie "zafalszowalo" wyniki.To bylo chyba nie tak.
I jeszcze jedno- czy na prawde uwazasz, ze jakis swistek,podpisany przez grupe obcych popychadel(zwana polskim rzadem) moze zagwarantowac Polsce nietykalnosc obecych granic.Akurat niemcy, to panstwo, ktore sie prawie zawsze takimi swistkami podcieralo - chodzi o Europe wsschodnia - i robilo, co chcialo.Nawet tak wazny "swistek" jak Traktat Wersalski byl caly czas przez niemcy w drastyczny sposob lamany - i nikomu to nie przeszkadzalo.
Ja osobiscie uwazam, ze przygotowania do ponownego rozdrapania Polski sa widoczne - pracuja przede wszystkim swiatowe media kreujac Polakow na faszystow,glupkow, ksenofobow, tych co to" na prawde "w
czasie II wojny mordowali.Tak" przygotowana" opinia publiczna "cywilizowanego swiata" nie bedzie protestowac, jezeli ci tak niebezpieczni dla swiata Polacy znowu bada wzieci "pod but".
Oh, adevo, adevo ..........adevo Pzdr.
"Niektore charakteropatie graja wybitna role......"
a koncza na zdaniu
"Osobowosc charakteropatyczna otworzyla droge do przywodztwa osobnikowi psychopatycznemu"
Typowe dla ukrytej propagandy antypolskiej jest podawanie mi adresu byłego policjanta, który jeszcze w latach 90-tych zaczął od propozycji organizacji ze mną Kopp-Akademii.
Uśmiałem się, jak doświadczyłem, że były policjant ma mnie pouczać w wiedzy tajemnej o Niemczech i Hitlerze. Od razu wiedziałem, chodzi o wejście w prawdziwą scenę alternatywną. Wtedy oddolny ruch przeciwko stacjom bazowym telefonii komórkowej był w Hamburgu bardzo silny.
Każdy ruch społeczny, który ma nowe, alternatywne dążenia w stosunku do władzy jest alternatywny. Natomiast Naziści nie mają alternatywnych dążeń, reprezentują starą, znaną historię rewizjonizmu- jak ty Zosiu obrzucająca moje wpisy, starymi historiami i do tego wyrwane z kontekstu, bez merytorycznego sensu.
Może powinienem dodać do partii prawdziwie alternatywnych "Alternatywę für Deutschland" -AfD, gdyż chcą wrócić do marki i to jest prawdziwa alternatywa dla Niemiec.
Twoje analizy są typowo przystosowane do polskiej mentalności. Argumentujesz przestarzale, historycznie bez związku z teraźniejszością, jak głupi staruszek.
Tak się ogłupia Polaków. Niemcy wiedzą, że Polacy są czuli na przeszłość i zalecają ich w tym kierunku manipulować. Popatrz sobie jak to jest realizowane w moim najnowszym artykule:
http://idb.neon24.pl/post/99190,jak-niemcy-widza-polske
Wydawnictwo Koppa miało od początku za zadanie skupienie alternatywnie myślących i działających, zainteresowanie moją osobą było z powodu strony http://iddd.de wtedy z alternatywnymi tematami demokracji bezpośredniej i telefonii komórkowej.
Ja z nim nigdy pomimo kilkudziesięciu zaproszeń i poleceń od znajomych nie współpracowałem.
Od początku uważałem, że nie ma naukowego przygotowania, ma nazistowskie poglądy i jest prawdopodobnie specjalną zamaskowaną wtyką, dlatego rozpowszechnia książki o charakterze nazistowskim, pseudo-alternatywnym, rozrywkowym - beletrystykę dla dzieci lub słabo wykształconych.
Dlatego skompromitowałeś się staruszku podając taki adres.
Wracając do artykułu w Gdańsku mamy do czynienia z dużą korupcją od samego początku. Już w roku 1991 jak przyjechałem do Gdańska to wszystkie kamieniczki nad Motławą, były wyprzedane jakimś Kowalskim.
Poza tym mamy do czynienia z niemieckimi kręgami starych Gdańszczan zorganizowanych w Związku Gdańszczan z Wolnego Miasta "Danzig".
Jak swego czasu chciałem brać udział w ich zlocie krajowych drużyn to, pomimo, że byłem z Gdańska mnie nie dopuścili gdyż byłem Polakiem.
Zrobili mi egzamin ze znajomości okolicy, czy ich nie okłamuję, a ja nawet zostałem zidentyfikowany przez sąsiada z Gdańska - tylko, że Niemca.
Jego wstawiennictwo spowodowało, że organizatorzy pozwolili mi podkupić u sąsiada powierzchnię wystawową.
Znaczy kręgi miłośników Gdańska to są te najbardziej rewizjonistyczne szuje, które do dzisiaj wspominają i działają na rzecz odzyskania "Freie und Hanse Stadt Danzig".
To ten element z wczoraj w ogóle jeździ do Polski. Polacy poznają tylko tych najgorszych z najgorszych, organizujących w Polsce stare numery, za które w Niemczech poszliby do więzienia. Np. drukują w Gdańsku hitlerowskie teksty, polaczkom pieniądz nie śmierdzi.
Jaśkowski by napisał o działaniach tego związku w Gdańsku, konkretnie a nie nadawał o Wilhelmie 2.
Rewanżyzm starych Niemców, to nie jest spisek i pozycja młodych Niemców. On przestałby mieć wpływ na Polskę, gdyby Polaczków nie było tak łatwo przepłacić i nabierać na numery w całym świecie skompromitowane. A w Polsce, Rumuni i innych nowych członkach UE te numery funkcjonują do dzisiaj.