Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tradycja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tradycja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 sierpnia 2021

Pantera karantańska

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Spośród wszystkich symboli, które zdobią słoweńską ultraprawicową młodzież, najpopularniejszym jest z pewnością tak zwana pantera karantańska.






Na przykład grupy Tu je Slovenija i Hervardi potraktowały to jako swój główny znak firmowy. Mówi się, że pantera karantańska (czarna pantera na białym sztandarze) jest symbolem dawnej Karantanii i ogólnie mówi się, że uosabia chwalebną i wojowniczą przeszłość narodu słoweńskiego. Zwolennicy tego pomysłu mają tylko jeden problem, ale jest on nie do rozwiązania: Carantania w ogóle nie znała pantery. Jest to zatem zwykła fikcja lub mitologiczny konstrukt, który bardziej niż cokolwiek innego fałszuje przeszłość.


Historyk i profesor zwyczajny w Katedrze Historii na Wydziale Sztuki w Lublanie dr. Wiele lat temu Peter Štih ostrzegał w rozmowie z Mladiną: „Źródła nie wykazują żadnego związku między tym znakiem a starosłowiańską Karantanią”, to znaczy po tym, jak dawna wielka Karantania już na początku XI rozpadła się na poszczególne ziemie feudalne


Dr. Andrej Pleterski, archeolog i historyk zatrudniony w Instytucie ZRC SAZU w Lublanie, dodaje:


„Pantera pochodzi z herbu feudalnego rodu Spanheimów z XII wieku. Co prawda wspomniana rodzina mieszkała wówczas w Karyntii, ale nie ma to nic wspólnego z dawną Karantanią. Jak więc ta pantera weszła do współczesnej świadomości Słowenii? 


Jej głównym promotorem jest dr. Jožko Šavli, który należy do wąskiego kręgu słoweńskich wenetologów, krótko mówiąc, ludzi, którzy twierdzą, że Wenedowie byli zasadniczo Słoweńcami w starożytnej prehistorii. Šavli opublikował to w gazecie Korotan, wydawanej przez księdza Ivana Tomažiča w Wiedniu. Odtąd sprawa została przejęta przez posła Zmago Jelinčiča i rozprzestrzeniła się. Warto jednak zauważyć, że ten projekt Sauli ma niewiele wspólnego z herbem Spanheim, który widzimy szczegółowo. Pantera mędrca jest bardziej wiotka, dzika, opuchnięta, zła;
Należy podkreślić, że Šavli nie jest historykiem, lecz ekonomistą, dla którego tematyka karantańskiej pantery i „prehistoria” Słoweńców to hobby. W kręgach zawodowych jest bardzo samotny, a jego teorie skazane są na wieczne kpiny.


A jak Saul rozumie swoją samotność? Na stronie internetowej Hervard wyjaśnił w artykule o panterze karantańskiej:

„Karantański herb ze swoją zawartością jest oczywiście dla kogoś zły. A tym „ktoś” nie może być nikt inny niż stara jugosłowiańska struktura, którą prędzej czy później reprezentuje tajna służba KOS. Po ponad dekadzie sprawowania rządów partii LDS i SD zorientowanych na Jugosławię słoweńska policja nie ma już uprawnień do blokowania jej działań. (...) Nie wiadomo, jak długo stare struktury jugosłowiańskie będą zastraszać słoweńską opinię publiczną, a zwłaszcza młodzież”.


Kto nie rozumie przeszłości, nie może nawet teraźniejszości. Ale chodzi o coś więcej niż tylko to. Teorie spiskowe, takie jak teoria Saula, z reguły wysuwają się na pierwszy plan, gdy nie ma żadnych namacalnych, przeciwstawnych argumentów.


https://www.mladina.si/50763/mitoloske-prikazni/




The Prince's Stone (German: Fürstenstein, Slovene: knežji kamen) is the reversed base of an ancient Ionic column that played an important role in the ceremony surrounding the installation of the princes of Carantania in the Early Middle Ages. After the incorporation into the Frankish Empire, the procedure, held in Slovene, was continued as the first part of the coronation of the Dukes of Carinthia. It was followed by a mass at Maria Saal cathedral and the installation at the Duke's chair, where he swore an oath in German and received the homage of the estates.


The column probably originates from the nearby Roman city of Virunum, established as capital of the Noricum province under the reign of Emperor Claudius (AD 41–54). During the Middle Ages, the coat of arms of the Duchy of Carinthia was engraved on its top surface.[1] Until 1862, when it was transferred to the Landhaus provincial assembly at Klagenfurt, it stood northwest of the Kaiserpfalz of Karnburg (Slovene: Krnski grad) in the Zollfeld plain, built by Emperor Arnulf of Carinthia.

The ceremony involving this notion has been confirmed by several sources, including the medieval reports and the writing of Pope Pius II in 1509. It was also described by Jean Bodin in his Treatise on Republican Government (1576) as "unrivaled in the entire world", although there is evidence that the Stone of Scone in Scotland and the Lia Fáil in Ireland were used in a similar fashion. [2] An echo of the notion of a stone of kingship is present in European literature in the form of the Arthurian motif of the Siege Perilous – itself derived, ultimately, from ancient Irish conceptions of kingship.


The peasant, sitting on the Stone, was representing the people during the ceremony and he had to ask in Slovene: "Who is he, that comes forward?" Those sitting around him would reply: "He is the prince of the land".

"Is he an upright judge seeking the well-being of the country; is he freeborn and deserving? Is he a foster and defender of the Christian faith?" the representative of the people had to ask them. "He is and he will be", they would reply.

"By what right can he displace me from this my seat?" he had to ask them and they would reply: "He will pay you sixty denarii and he will give you your home free and without tribute".

The peasant then had to give the duke a gentle blow on the cheek (un petit soufflet), after which the duke was allowed to draw his sword, mount the Stone and turn full circle, so as to face ritually in all directions. While this was being done, all had to sing the Slovenian Kyrie and praise God for the gift of a new ruler, in accordance with His divine will. Finally, the ruler had to be placed on horseback and conducted around the Stone three times.

The first mention of a sedes Karinthani ducatus in the course of the installation of Herman II of Sponheim in 1161 possibly referred to the Prince's Stone. The ceremony was explicitly described about 1341 by the chronicler John of Viktring in his liber certarum historiarum on the occasion of the coronation of Meinhard II of Gorizia-Tyrol in 1286: when the duke-to-be approached, he found a free peasant sitting on the stone. Not before Meinhard had assured him he was worthy to accede to the throne and would be a just ruler would the peasant vacate his position.

In Thomas Jefferson's personal copy of Bodin's book, Jefferson's initials appear next to the description of the ceremony. A myth has developed that the description inspired Jefferson during the creation of the United States Constitution.[2] However, there is no direct evidence for this theory and it has been dismissed by mainstream scholars.[4][5][6]

The partition of Carinthia after World War I made the Prince's Stone a part of the common and therefore disputed Carantanian heritage. When in 2005 the Slovenian government of prime minister Janez Janša decided to depict the Prince's Stone on the national side of the Slovenian 2-cent coin, it caused some consternation in Austria. In 2006, Carinthian governor Jörg Haider (Austria) had the stone that since 1905 had been displayed at the Carinthian State Museum, transferred again to the Heraldic Hall at the Klagenfurt Landhaus.




https://en.wikipedia.org/wiki/Prince%27s_Stone






wtorek, 13 lipca 2021

Dagestańskie dywany


info z Białorusi

tłumaczenie przeglądarki



Głównym bogactwem narodu białoruskiego jest jego duchowość i niezwykle piękna dusza. Opinię tę wypowiedział korespondentowi BelTA przedstawiciel delegacji Republiki Dagestanu, artysta dywanów Sabir Shikhov.

"Bardzo szanujemy naród białoruski" - mówi rozmówca. "Zachowałeś to, czego inni praktycznie nie mieli: ludzkość, ciężką pracę, czystość duszy i wzajemne zrozumienie. Najważniejsze, żeby nie stracić tych cech. Jesteś bogaty w tym i różnią się od pozostałych”.

Według rzemieślnika, szczególne wrażenie zrobiła na nim czystość i znośność białoruskich ulic i dróg, a także piękno pól i malownicza przyroda naszej przyrody. Duchowość i wielka miłość do ojczyzny jest odczuwalna we wszystkim, podkreślił Sabir Shikhov.





Po raz pierwszy mistrzowie z Dagestanu prezentują swoje dziedzictwo ręcznie tkanych dywanów podczas święta Kupalye (Aleksandria Zbiera Przyjaciół). Zgromadzono tu ponad 30 produktów, a każdy z nich ma swój cel i historię powstania.

„Istnieje takie pojęcie, jak język dywanu – mówi rzemieślnik. – W końcu dywany istniały bardzo długo, jeszcze przed pojawieniem się pisma, i były jedną z metod komunikacji obrzędowej:

dywany były utkane o wszystkich wydarzeniach z cyklu życia człowieka. Na przykład męskie dywany, które zostały przekazane wojownikom, chroniły ich przed ranami i śmiercią na polu bitwy. Wierzono, że takiego produktu nie może utkać tylko jedna kobieta - w przeciwnym razie byłyby kłopoty ”.

Do dziś głównym znaczeniem dywanu w Dagestanie nie jest oczywiście dekoracyjne. Służy głównie jako talizman dla swoich właścicieli. Kiedy kobieta pracuje na dywanie, zawiązując każdy węzeł, składa życzenia. „Tak więc dywan, który nazywamy „safar”, wnosi do domu dobro, radość, zdrowie i dobrobyt. Ponadto nie straci swojego pierwotnego wyglądu za kilkadziesiąt lat i, jak dobre wino, z roku na rok staje się tylko lepszy i bardziej wartościowe ”.

Piękno, energia i przyjazność dla środowiska takich produktów kiedyś zyskały wielką sławę daleko poza granicami Związku Radzieckiego. Przy tworzeniu dywanów Tabasaran pracowało w tym czasie około 12 tysięcy robotnic i wyeksportowano tysiące egzemplarzy chronionych prawem autorskim.




https://www.belta.by/society/view/umelets-iz-dagestana-glavnoe-bogatstvo-belorusskogo-naroda-ego-neobyknovenno-krasivaja-dusha-449889-2021/




sobota, 12 czerwca 2021

Mit mizofalików.

 

treść od 18 roku życia



przedruk

tłumaczenie automatyczne



6 czerwca 2021

Il mito dei misofallici.




przez Sandro Angei


Niepokoi niechęć  niektórych podmiotów reprezentujących autorytet akademicki do  opisu i/lub badania poszczególnych znalezisk archeologicznych ukazujących narządy płciowe ; a to dlatego, że pewne „kredo” zaangażowane w zabieganie o styl życia tak czystego w duchu jak i ciele, przez wieki w rzeczywistości brzydziło się wszystkim, co dotyczy seksu,  odwołując się do myśli św . Augustyna . 

Powszechnie niezrozumiana myśl, a może celowo, o świętym człowieku, który chciał dla niego tego, co inni zamierzali rozszerzyć na całą społeczność. W takim klimacie to, co „asceta” odrzucane jako narzędzie szatańskiej pokusy, było i jest traktowane, jeszcze dzisiaj w sposób bigoteryjny, jako prawy przykład do naśladowania przez całą wspólnotę; dlatego wszystko, co pociąga za sobą pokusę ciała, było i nadal jest postrzegane przez niektórych jako interwencja demoniczna. Tutaj  zakorzenia się „mizofallia”, która, dobrze rozumiana, wyrażająca ją do dnia dzisiejszego w świetle pewnego przekonania, słusznego lub niesłusznego, może mieć rację bytu, ale upuszczać ją w środowisku całkowicie obcym dla kultura, która ją generuje, misofalia, jest niczym innym jak szaleństwem.

   W takim bigoteryjnym systemie wszystko, co wywołuje odrazę dla naszego „mizofallicznego” podmiotu, jest interpretowane jako symbol zła, chociaż nie ma to nic wspólnego ze złem i perwersją, starożytnym odkryciem archeologicznym, które badane w kontekście historycznym okazuje się bądźcie rzeczywiście życzliwą nadzieją, jeśli nie manifestacją tej samej boskości.

 W tym klimacie nawet dzisiaj środowisko archeologiczne jest zmuszone do unikania wszystkiego, co związane z seksem, do tego stopnia, że ​​nie chce o tym mówić, z taką ilością włosów na języku i bardzo, zbyt zawstydzonym.

Wstyd, który podcina skrzydła wolności poznania intymnej istoty ludzi.

 Wystarczy na przykład  wiedzieć, że jakaś grupa ludzi używała pewnej potrawy, która miała swój początek w miejscu, a nie w odległych krajach, jeśli wtedy nie chcemy nic wiedzieć o wierzeniach religijnych tej grupy, ponieważ mówienie o narządach płciowych to zły zwyczaj?

 Wystarczy opisać sanktuarium nuragiczne, takie jak Gremanu, z wyszczególnieniem poszczególnych środowisk, bez wspominania o bardzo szczególnym kształcie świętego obszaru, który je wszystkie zawiera, i bez zastanawiania się, dlaczego ta nazwa ma jasne znaczenie, jeśli zinterpretuje się ją przez porównanie ... do tego oryginalnego "kształtu"?  Co oznacza „gremanu” w mowie Fonniego? [1] 

 Na tym blogu przy różnych okazjach zdarzało nam się mówić o „błędach”, z pewnością nie dla brzydkiego czy sensacyjnego celu, ale tylko i po prostu dlatego, że są to dowody, jakie proponuje badania na temat religijności cywilizacji nuragijskiej. Męski narząd płciowy był dla tych ludzi manifestacją boskości. W przeszłości nie było okazji, aby powiedzieć to szczerze, i to bez zbytniego zastanawiania się nad niepokojem, jaki jakaś „miła” dusza może rozpętać; bo gdybyśmy musieli dbać o to na każdym kroku, z pewnością byłoby wiele do ukrycia zarówno przed tą, jak i innymi przeszłymi cywilizacjami.

Dlatego w atmosferze spokojnego spokoju moralnego można bez zwłoki i wszelkich obaw mówić o temacie, którym się tu zajmujemy, z całym szacunkiem dla „mizofalików”.

W multidyscyplinarnym studium studni Santa Cristina próbowałem zinterpretować kształt zewnętrznej obudowy tej wspaniałej studni . Kształt na pierwszy rzut oka jest podobny do jajka, do tego stopnia, że ​​w badaniu zrozumiałem, że nie jest to kształt podyktowany przypadkiem, ale bardzo precyzyjną metodą geometryczną, którą starożytni nuragi z pewnością wykorzystywali do jego śledzenia ( Rys. 1). [2]


Rys. 1

Zewnętrzna obudowa studni Santa Cristina to figura pomyślana według parametrów geometrycznych

 

Potem odważyłem się użyć alternatywnego słowa do „ jajowaty ”, proponując słowo „ gruczołowy ”; to nie po to, aby utożsamiać kształt z kształtem żołędzia (byłoby to całkowicie bezużyteczne), ale powiązać go z kształtem „żołędzi”, który z drugiej strony – żołądź – przyjmuje etymologię za podobieństwo formalne. Wybór był oczywiście podyktowany znajomością faktów, a już na pewno nie brzydkimi powodami; w rzeczywistości miałem okazję sprawdzić, że przedsionek wejściowy tematów sanktuarium w Gremanu (ogrodzenie o fallicznym kształcie o długości prawie 80 m) został zbudowany zgodnie z geometrycznymi technikami budowy jajowatego (ryc. 2). ).


Rys. 2

Sanktuarium Nuragijskie w Gremanu


 Z tego powodu, jeśli geometryczny jajowatość Gremanu faktycznie rysuje to, co jest „żołędziami” męskiego narządu płciowego, możemy sądzić, że ten geometryczny kształt również w innych kontekstach jest delegowany do opisania (części za całość) męskiego narządu płciowego. .

 Dlatego zewnętrzne zamknięcie studni Santa Cristina jest niczym innym jak symbolem męskiej manifestacji boskości; i że w Santa Cristina kładzie się nacisk na fallusa, ta sama archeologia nam to pokazuje, biorąc pod uwagę, że na placu przed wejściem do stanowiska archeologicznego z całą pewnością wyeksponowany jest betyl w kształcie fallusa (choć prawdopodobnie nie kontekstu) z miejsca świętej studni (ryc. 3, 4 i 5)







Wnioski


   W punkcie polemicznym chcę wyrazić całe moje rozczarowanie „mizofalkami”, które, jak sądzę, mają szczególnie dziecinne uczucia, ograniczone poglądy i szaloną niekonsekwencję rozumowania. Ale ich wojna jest przegrana od samego początku, ponieważ misofalia , gdyby była powszechnie dzielona, ​​w krótkim czasie doprowadziłaby do wyginięcia gatunku. Siła natury ma jednak przewagę nad dewiacyjną postawą tych ludzi, ponieważ „ mizofallicy ” podążają za mitem w sposób bigoteryjnyascety (m.in. niejasno ich świadom). 

Mit jest mitem ascety, który poprzez mistyczne przezwyciężanie rzeczy materialnych poszukuje doskonałości w duchowości; ale natura (biologiczna): jej dobroć ma bardzo mało duchowości, której celem jest przetrwanie gatunku.

  Teraz zastanawiam się, ilu może być „mizofallików”, którzy w doskonałej ascetycznej świadomości chcą komentować na blogu?


Uwagi i odnośniki bibliograficzne

[1]  W związku z tym przeczytaj notatkę [6] do opracowania pod adresem, do którego link znajduje się w sanktuarium w Gremanu

[2] Mówiliśmy o tym obszernie w studium poświęconym świętej studni Santa Cristina (wcześniej połączonej), wykazując tam, ale także w innych kontekstach, że lud nuragów posiadał wielkie mistrzostwo geometryczne. Zobacz także linki:

http://maimoniblog.blogspot.com/2018/09/cerchi-ovali-e-ovoidi.html

http://maimoniblog.blogspot.com/2018/07/il-cerchio-lovoide-le-geometrie.html

http://maimoniblog.blogspot.com/2017/11/giorre-tra-geometria-e-astronomia.html


Źródło:


https://maimoniblog.blogspot.com/2021/06/il-mito-dei-misofallici.html?fbclid=IwAR2hm6fIlUXrML0Yz8Fgi_MCk-_FugdTSyRABdB-gP4paa9jHFjuYryBFcc


http://maimoniblog.blogspot.com/2019/04/il-pozzo-di-santa-cristina-8-parte-il.html#more







Włoski kamień skandalu

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Bycie/kończenie z tyłkiem na ziemi”
Termin pospolity również w języku włoskim, ale pochodzenia florenckiego, odnoszący się w szczególności do „kamienia skandalu lub acculata”: okrągły i dwukolorowy kamień znajdujący się pośrodku loggii Porcellino na skrzyżowaniu via Calimala i via Porta Rossa.

Kamień ten odtwarza w naturalnej wielkości jedno z kół Carroccio, symbolu Republiki Florenckiej, na którym wisiał sztandar miasta. Carroccio został umieszczony na kamieniu, wokół którego zebrały się florenckie wojska przed wyruszeniem do bitwy.

Kamień pełnił jednak również inną funkcję: był punktem karnym dla zalegających z płatnościami dłużników w renesansowej Florencji. Kara polegała na przykuwaniu „skazanych” łańcuchami, a po „spuszczeniu” spodni wielokrotnie klepano ich po pośladkach o kamień, jak twierdzi oskarżony. Z tego upokarzającego zwyczaju mogły narodzić się popularne idiomy, takie jak „siedzieć z tyłkiem na ziemi” i być może wyrażenie „sculo”, rozumiane jako pech.



"Essere/finire con il culo a terra"

Termine comune anche in italiano, ma di origine fiorentina, relativo in particolare alla "pietra dello scandalo o acculata": una pietra tonda e bicolore che si trova al centro della loggia del Porcellino all'incrocio tra via Calimala e via Porta Rossa.

Questa pietra ricrea a grandezza naturale una delle ruote del Carroccio, simbolo della Repubblica Fiorentina, sulla quale era appeso lo stendardo della città. Il Carroccio fu posto su una pietra attorno alla quale si raccolsero le truppe fiorentine prima di andare in battaglia.

Tuttavia, la pietra aveva anche un'altra funzione: era un punto di punizione per i debitori inadempienti nella Firenze rinascimentale. La punizione consisteva nell'incatenare i "condannati" con catene, e dopo aver "abbassato" i loro pantaloni, venivano ripetutamente schiaffeggiati sulle natiche contro una pietra, secondo l'imputato. Da questa umiliante usanza potrebbero essere nati modi di dire popolari come "stare col sedere per terra" e forse la frase "sculo", intesa come sfiga.

https://www.firenzetoday.it/guida/modi-di-dire-fiorentini.html/pag/3



Goły tyłek na „kamieniu skandalu”, gdy Rzymianin zawiódł

8 czerwca 2021


Zgadza się, goły osioł , prawdopodobnie powodując jedno z największych upokorzeń, jakie kiedykolwiek istniały, które dzięki (lub dzięki) Imperium Rzymskiemu rozprzestrzeniło się w całej Europie . Zobaczmy jednak, jak narodziło się powiedzenie „ kamień skandalu ” i na czym ono polegało.

Dura leksyk, sed leksyka

Prawo było święte dla Rzymian, jak wiemy i rzadko było egzekwowane. Forum , otwórz codziennie, zawsze był pełen przypadkach zarządzanie i decyzje do podjęcia. Niektóre prawa rzymskie były bardzo surowe, jak na przykład starożytne, zapisane w legendarnych Dwunastu Tablicach Prawa, które przewidywały zniewolenie niewypłacalnego dłużnika, sprzedanie go jako niewolnika przez wierzyciela w celu odzyskania pieniędzy, poszatkowany (tj. usunąć kawałki z ciała, co jest prawdopodobnie najbardziej okropne) lub zostać zabitym. Przepisy zatem, które ostrzegały ludzi przed zaciąganiem długów, których nie byliby w stanie spłacić, ale które jednocześnie, w wieku Juliusza Cezara stało się zbyt żelazne. W rzeczywistości archaiczne społeczeństwo rzymskie ewoluowało, a obroty gospodarcze firmy stały się wykładniczo większe, a zatem ryzyko zabójstw tej wielkości rosło coraz bardziej. Tak więc Juliusz Cezar postanowił zmienić to prawo, wprowadzając nową normę, którą można podsumować w tym łacińskim zdaniu:

bonorum cessio nagi tyłek super lapidem

Obrzęd „kamienia skandalu”

Dosłowne tłumaczenie normy łacińskiej to: „ transfer towarów z gołymi pośladkami na kamieniu ”, ale co to oznacza? Od I wieku po Chrystusie w Rzymie każdy, kto nie mógł już spłacić swoich długów i chciał ogłosić swoje bankructwo, musiał dać początek bardzo specyficznemu obrzędowi . W pierwszej kolejności musiał wspiąć się na wzgórze na Kapitolu , gdzie w pobliżu głównej bramy został umieszczony powyżej kamienia z przedstawiał lwa . Kiedy już tam dotarł, wszystko, co musiał zrobić, to krzyknąć cedo bona lub „porzucam cały mój dobytek” i rzucić swój tyłek nago super lapidem, „Naga dupa nad kamieniem”. Od tego momentu niewypłacalny dłużnik nie mógł już być ścigany, ale jednocześnie stracił całą swoją wiarygodność wobec ludu rzymskiego. Ponadto niektóre jego prawa jako obywatela rzymskiego zostały również unieważnione, na przykład prawo do składania zeznań w sądzie za lub przeciw komuś. Dlatego ten kamień z lwem przedstawionym nad Rzymem nazwano lapis scandalis , „kamień zgorszenia”.

Narodziny innych idiomów

Ale ten obrzęd, który utrzymywany był przez wieki, a także w innych miastach, jak zobaczymy, dał zapewne początek także innym idiomom , takim jak: kończący się na osiołku /pośladkach na ziemi i grzebaniu . Pochodzenie pierwszego jest łatwo zrozumiałe i opisuje akt tego bardzo starożytnego rzymskiego rytu; drugi zamiast tego bierze swój początek i daje ideę łutu szczęścia , przybył zaledwie kilka chwil przed zakończeniem z pośladkami na ziemi , a następnie przeżuty !

Rozprzestrzenianie się obrzędu w czasie i w innych miastach

Rozszerzenie Cesarstwa Rzymskiego na całą Europę i Morze Śródziemne umożliwiło rozprzestrzenienie się niektórych praktyk w różnych miejscach. Jest to szczególnie rozpowszechnione w całych Włoszech, a w średniowiecznych prawach florenckich czy modeńskich wciąż znajdujemy tego typu praktyki. W Florencji, w rzeczywistości, gdy kupiec nie powiodła się, aby oświadczyć się niewypłacalny musiał iść pod loggią kupców i spadek jego spodnie opuszczone w rundzie biały i zielony marmur krzyczy: ostendendo putenda, et percutiendo lapidem culo nago lub „Pokazuję pośladki i uderzam w kamień gołym tyłkiem”. Natomiast w Modenie wystarczyło usiąść na pewnym kamieniu i krzyknąć: cedo bonis, „Porzucam swój dobytek”. Krótko mówiąc, prawdziwie upokarzająca praktyka, która przetrwała wieki i trwała aż do średniowiecza i którą być może dobrze było stracić jako tradycję.



sprawdzić do osła



Proprio così, a culo nudo, dando origine probabilmente a una delle maggiori umiliazioni che siano mai esistite, che grazie (o a causa) dell’impero romano si è diffusa in tutta Europa. Vediamo però come nasce il detto “pietra dello scandalo” e in cosa consisteva.

Dura lex, sed lex

La legge per i romani era sacra si sa e raramente non la si faceva rispettare. Il foro, aperto tutti i giorni, era sempre pieno di casi da gestire e di decisioni da prendere. Alcune delle leggi dei romani erano molto dure come quella antica, inscritta nelle leggendarie Dodici Tavole della legge che prevedeva per il debitore insolvente la riduzione in schiavitù, la vendita come schiavo da parte del creditore per poter recuperare i propri denari, essere tagliuzzato (cioè proprio asportare dei pezzi dal proprio corpo, cosa probabilmente più atroce di tutte) o arrivare all’uccisione. Delle leggi dunque che mettevano bene in guardia le persone dal fare dei debiti che poi non sarebbero stati in grado di ripagare, ma che allo stesso tempo, all’età di Giulio Cesare era diventata fin troppo ferrea. La società romana arcaica si era evoluta infatti e anche il giro economico degli affari era diventato esponenzialmente più grande e quindi il rischio di uccisioni di questa portata era diventato sempre più alto. Così Giulio Cesare decise di cambiare questa legge, inserendo una nuova norma che può riassumersi in questa frase latina:

bonorum cessio culo nudo super lapidem

Il rito della “pietra dello scandalo”

La traduzione letterale della norma latina è: “cessione dei beni a natiche denudate sopra una pietra”, ma cosa significa questo? Dal I sec. dopo Cristo a Roma chiunque non potesse ripagare più i suoi debiti e volesse dichiarare il proprio fallimento doveva dare luogo ad un rito ben preciso. In prima istanza doveva salire sul colle del Campidoglio, dove, vicino alla porta maggiore era posizionata una pietra con sopra raffigurato un leone. Una volta arrivato lì non doveva far altro che gridare cedo bona ovvero “abbandono tutti i miei beni” e lasciarsi cadere culo nudo super lapidem, “a culo nudo sopra la pietra2. Da quel momento in poi il debitore insolvente non poteva più essere perseguito ma allo stesso tempo perdeva nei confronti della popolazione di Roma, tutta la sua credibilità. Inoltre si annullavano anche alcuni suoi diritti da cittadino romano, come quello di testimoniare in giudizio a favore o contro qualcuno. Ecco perché quella pietra con raffigurato un leone sopra a Roma veniva chiamata lapis scandalis, “pietra dello scandalo”.

La nascita di altri modi di dire

Ma questo rito, che si è mantenuto nei secoli e anche in altre città, come vedremo, ha probabilmente dato origine anche ad altri modi di dire, come: finire con il culo/chiappe a terra e sculato. L’origine del primo è facilmente intuibile e descrive proprio l’atto di questo antichissimo rito romano; il secondo invece ne riprende origine e dà l’idea di una botta di fortuna, arrivata proprio pochi momenti prima di finire con le chiappe a terra, quindi sculato!

La diffusione del rito nel tempo e in altre città

L’estensione dell’impero romano in tutta Europa e in tutto il mediterraneo ha permesso la diffusione di alcune pratiche in diverse località. Questa qui si è particolarmente diffusa in tutta Italia e nelle leggi medievali fiorentine o modenesi troviamo ancora questo tipo di pratica. A Firenze infatti, quando un mercante falliva, per dichiararsi insolvente doveva recarsi sotto la loggia dei Mercanti e farsi cadere con le brache abbassate su un tondo di marmo bianco e verde urlando: ostendendo putenda, et percutiendo lapidem culo nudo ovvero “mostro le mie natiche e sbatto con il sedere nudo sulla pietra”. A Modena invece bastava sedersi su una determinata pietra e urlare: cedo bonis, “abbandono i miei beni”. Insomma una pratica veramente umiliante che è resistita nei secoli e che si è protratta fino in epoca medievale e che forse, è stato bene perdere come tradizione.



--------------


Carroccio była duża czterokołowy rydwan opatrzone znakami miasta , wokół którego milicje tych średniowiecznych miast zebrane i walczyli . Był szczególnie rozpowszechniony wśród gmin lombardzkich , toskańskich i ogólniej w północnych Włoszech . Później jego użycie rozprzestrzeniło się również poza Włochy . Był symbolem autonomii miejskiej [1] .

Broniony przez wybrane oddziały, wybrukowany barwami gminy [2] , był na ogół ciągnięty przez woły i niósł ołtarz , dzwon (tzw. martinella) oraz antenę, na której umieszczono krzyż i insygnia miejskie . W czasie pokoju przechowywany był w głównym kościele miasta, do którego należał.

Carroccio, który ma lombardzkie korzenie , był początkowo używany przez Arimanni jako rydwan wojenny [3] . Jego funkcja stała się czysto symboliczna [4] , wraz z dodaniem krzyża, insygniów miejskich, ołtarza i jego konserwacją w głównym kościele miasta [5] w czasie, który można zidentyfikować w latach 1037-1039 dzięki arcybiskupowi Mediolanu Ariberto da Intimiano , który narzucił jej użycie w jednym z oblężeń, które Corrado II il Salico przeprowadził kilkakrotnie w Mediolanie [6] . Innymi słowy, Carroccio z pojazdu wojskowego stał się instrumentem czysto politycznym [5]. Z Mediolanu jego użycie rozprzestrzeniło się na wiele gmin w północnych Włoszech, w Toskanii i poza Włochami, aż do jego upadku w XIV wieku. W średniowiecznych dokumentach Carroccio nazywane jest carochium , carozulum , carrocerum lub carrocelum , podczas gdy w ówczesnym dialekcie mediolańskim nazywano je prawdopodobnie caròcc lub caròz [7] .

Jego dyfuzja rozszerzyła się na inne miasta lombardzkie, ale nie można tego wytłumaczyć jako czystą reprodukcję mediolańskiego Carroccio [4] . Co więcej, potomkowie Arimanni, jeszcze na przełomie XI i XII wieku, zachowywali pewną autonomię w średniowiecznym społeczeństwie północnych Włoch i byli rozpoznawalni dzięki różnym specyficznym prerogatywom, mimo że dominacja lombardzka zakończyła się na kilka stuleci



Dokumenty z 1158 i 1201 roku potwierdzają obecność mediolańskiego Carroccio w czasie pokoju w kościele San Giorgio al Palazzo [5] , podczas gdy inni nadal wewnątrz Palazzo della Ragione [8] . Pierwszy z przytoczonych dokumentów zawiera informację o konieczności wykonania żelaznej tarczy , która miałaby zostać umieszczona w chórze wspomnianego kościoła, który znajdował się w pobliżu Carroccio, z rozpaleniem wotywnego ognia podsycanego funtem oliwy [5] . W dokumencie z 1201 r. podano podobną informację: arcybiskup i zakonnicy mediolańskiego kościoła San Giorgio al Palazzo powinni zapalić lampki wotywne wokół Carroccio[5] .

W 1159 wojska miejskie Brescii podczas bitwy zdobyły Carroccio z Cremonese. Rydwan został następnie triumfalnie przewieziony ulicami Brescii i umieszczony w kościele odniesienia gminy, z „martinellą” umieszczoną na miejskiej wieży miasta [9] .

Il Carroccio był protagonistą w bitwie pod Legnano (29 maja 1176), podczas której, według legendy, bronił go, według legendy, Kompania Śmierci , dowodzona, zawsze zgodnie z potoczną tradycją, przez Alberto da Giussano , wyimaginowaną postać, która faktycznie pojawił się dopiero w dziełach literackich następnego stulecia. Również według legendy podczas walki trzy gołębie, które wyszły z grobów świętych Sisinnio, Martirio i Alessandro w bazylice San Simpliciano w Mediolanie [10], wylądowały na Carroccio powodując ucieczkę Federico Barbarossy [11] .

Zamiast tego, zgodnie z faktami historycznymi, które rzeczywiście miały miejsce, piechota miejska zorganizowała decydujący opór wokół Carroccio, co pozwoliło pozostałej części armii Ligi Lombardzkiej , faktycznie dowodzonej przez Guido da Landriano [12] , przybyć z Mediolanu i pokonać Federico Barbarossę w słynnej bitwie pod Legnano. Trudno dziś dokładnie ustalić dokładną lokalizację Carroccia w odniesieniu do topografii obecnego Legnano. Jedna z kronik tego starcia, Roczniki Kolońskie , zawiera ważne informacje [13] :



Oprócz wspomnianej już wartości symbolicznej, Carroccio pełniło ważną militarną funkcję taktyczną [21] . Zaczęła nabierać militarnego znaczenia zwłaszcza po bitwie pod Legnano, gdzie wśród pierwszych w historii piechoty skupionej wokół Carroccio przeciwstawiła się kawalerii [21] . Do tego czasu ci ostatni byli faktycznie uznawani za wyraźnie lepszych od żołnierzy piechoty [21] .

Biorąc pod uwagę, że piechota skupiona wokół Carroccio, ta ostatnia, oprócz silnej wartości symbolicznej, pełniła zatem ważną funkcję taktyczną: wraz ze zdobyciem Carroccio dla milicji miejskich klęska była niemal pewna [18] . Również z tego powodu Carroccio, oprócz tego, że uważano go za najbardziej pożądany łup wojenny, był przechowywany w katedrach, które były najważniejszymi kościołami gmin, i był bohaterem, zawsze w czasie pokoju, najważniejszych ceremonii i wydarzenia, które miały miejsce w miastach [18] .

Oprócz celów wojennych Carroccio pełniło inne funkcje, które mogły być realizowane również w czasie pokoju [9] . Wójtowie gmin na Carroccio mogli podejmować ważne decyzje dotyczące miasta, a sędziowie mogli używać go jako mobilnego trybunału do wydawania wyroków [9] .

Piechota Ligi Lombardzkiej w czasie bitwy pod Legnano zdołała odeprzeć różne ataki dokonywane przez cesarską kawalerię dzięki taktyce tej ostatniej, która obejmowała napady na małe, zdezorganizowane grupy [18] . Dopiero po bitwie pod Legnano kawaleria zaczęła zmieniać strategię, atakując piechotę broniącą Carroccio w widocznych, zorganizowanych siłach, tym samym przełamując jej opór [18] . Ta zmiana strategii wojennej przyczyniła się, wraz z przyczynami wymienionymi w poprzednim akapicie, do upadku i zniknięcia Carroccio z pól bitew [7] .



Carroccio w Mediolanie  


W Brescii znajduje się krzyż, który prawdopodobnie należał do masztu flagowego Cremonese Carroccio zdobytego w 1191 roku w bitwie pod Malamorte [22] . Z drugiej strony wewnątrz katedry w Sienie znajdują się dwa duże maszty flagowe o długości 10-15 metrów, które tradycja nawiązuje do Carroccio, który zwycięsko powrócił z Montaperti . W Cremonie , w muzeum miejskim, znajduje się drewniana platforma, która prawdopodobnie należała do pudła wagonu skradzionego mediolańczykom w 1213 roku w Castelleone .

Ponieważ zachowało się bardzo niewiele pozostałości z czasów średniowiecza, informacje o kształcie Carroccio są fragmentaryczne. Alessandro Visconti w księdze z 1945 r., odnosząc się do kronikarza Arnolfo z Mediolanu , podaje ten opis:


„Znak, który miał poprzedzać myśliwce, był taki: wysoka antena, niczym maszt statku, osadzona w solidnym rydwanie, wznosiła się wysoko, wnosząc na szczyt złotą głowicę z dwoma płatami białego wiszącego płótna. Pośrodku tej anteny znajdował się czcigodny krzyż z namalowanym wizerunkiem Odkupiciela z otwartymi ramionami zwróconymi do otaczających szeregów, aby niezależnie od wydarzenia wojny, patrząc na ten znak, żołnierze mieli pociechę.”

( Alessandro Visconti, Historia Mediolanu , 1945, s. 169. )

Wielkość chorągwi Carroccio można sobie wyobrazić na podstawie chorągwi biskupa miasta Würzburga , używanej w 1266 roku podczas bitwy pod Kitzingen i przechowywanej w Mainfrankisches Museum . Baner ma wymiary trzy na pięć metrów z wizerunkiem San Chiliano .

Ikonograficznie dwa przedstawienia Carroccio w średniowieczu dotarły do ​​XXI wieku: pierwszy znajduje się w Kronikach Sieneńskich Montauri , a drugi w Kronice Giovanniego Villaniego [23] . Oba przedstawienia są wynikiem opowieści nieokularnych kronikarzy, autorów XIV i XV wieku , a więc epoki, w której obecność Carroccio w życiu codziennym zanikła.

Pierwsze przedstawienie pokazuje tylko dwa ruchome maszty flagowe, jeden za pomocą drugiego, podczas gdy na drugim obrazie, gdzie znajduje się czterokołowy rydwan z flagą, temat jest przedstawiony bardziej szczegółowo. Na rydwanie u podstawy szybu przedstawiono również niektóre szalejące marzocchi. Ten sam obraz Carroccio jest obecny na fresku Jana van der Straeta poświęconym Medyceuszy , który przedstawia Piazza della Signoria podczas święta San Giovanni .

Jest zatem prawdopodobne, że istniały trzy rodzaje Carroccio: pierwszy „klasyczny” na modelu mediolańskim, toskański z dwoma masztami flagowymi (z Carroccio z Florencji z dzwonkiem) oraz rozpowszechniony we Flandrii i Niemczech , który był prostym rydwanem z centralnym masztem.

Z opisu dokonanego przez Salimbene de Adama rozbiórki tego, który został zdobyty przez Parmów z Cremonese podczas bitwy pod Parmą w 1248 roku, można wywnioskować, że części Carroccio było pięć: cztery koła, platforma , maszt, flaga i różne ozdoby. Koła były bardzo duże i zazwyczaj malowano je na czerwono w Mediolanie i Florencji , na biało w Parmie oraz na nieokreślone cenne kolory w Sienie i Padwie .

Maszt flagowy, zgodnie z opisem Bonvesina de la Riva , ważył jak czterech mężczyzn i był zwykle podtrzymywany przez liny (z pewnością ta w Mediolanie). W kodeksie Chigi florenckie Carroccio ma dwa maszty flagowe, a flaga, która bardzo często nie była przymocowana do bocznego drążka, była wykonana ze szlachetnego materiału, zwykle podzielonego na dwa połówki kolorów lub ozdobiona motywem krzyża. W przeciwieństwie do Europy Północnej , wizerunek patrona nie pojawiał się na włoskich rydwanach, gdzie często przedstawiano go jako ozdobę przedniej skrzyni [4] .

Ciągnięcie Carroccio odbywało się zwykle za pomocą wołów lub – bardzo rzadko – koni.




Reprodukcja Carroccio podczas historycznej parady Palio di Legnano 2015



https://www.roma.com/a-culo-nudo-sulla-pietra-dello-scandalo-quando-un-romano-falliva/?fbclid=IwAR2-rDYM47rqKSnTlIFWTisfBp8QqM64oZLEmqk_kThsrV1Ux0E_zSc0N3o


https://www.firenzetoday.it/guida/modi-di-dire-fiorentini.html/pag/3

https://it.wikipedia.org/wiki/Carroccio




wtorek, 1 czerwca 2021

O ważności języka

 

Chwyt babiloński posłużył do zniekształcenia i zakłamania nie tylko historii ludzkości, ale przede wszystkim sposobu postrzegania RZECZYWISTOŚCI.


Polecam poniższe uwagi wzięte z opracowania, a opatrzone także moim komentarzem (w nawiasach).



Językowe podłoże podziału Europy.

Jerzy Krasuski

PRZEGLĄD ZACHODNI 1995, nr 1  



Języki słowiańskie są archaiczne i w rezultacie wybitnie syntetyczne

wszystkie języki świata rozwijają się od typu syntetycznego ku typowi analitycznemu.

w miarę przekształcania się typu syntetycznego na analityczny - co dotyczy wszystkich języków świata - końcówki zanikają.

Zanik końcówek grozi wieloznacznością.

Indoeuropejczyk odróżnia wyrazy w zdaniu po ich akcencie, a ponadto akcent ten oraz długość lub krótkość samogłoski (jeśli jest on - inaczej niż w polskim - zróżnicowany) może powodować różnicę znaczenia wyrazu, np. po rosyjsku: muka = mąka, muka — męka.





W rezultacie języki analityczne muszą być równocześnie pozycyjnymi, tzn. że na znaczenie wyrazu ma wpływ jego pozycja w zdaniu (czego nie było w łacinie i nie ma w polskim). 

Podmiot w zdaniu twierdzącym musi stać przed czasownikiem, rzeczownik jako przedmiot (dopełnienie bliższe) po czasowniku, przymiotnik przed rzeczownikiem.

Również w rosyjskim, we francuskim przymiotnik może wprawdzie stać zarówno przed, jak i po rzeczowniku, ale pozycja ta często wpływa na znaczenie tego przymiotnika, np. un homme brave — dzielny człowiek, un brave homme = porządny człowiek.

Natomiast w niemieckim, który nie jest jeszcze językiem analityczno-pozycyjnym, obowiązek stawiania czasownika na miejscu drugim w zdaniu głównym, a na miejscu ostatnim w zdaniu podrzędnym jest tylko stylistyczną manierą, której pogwałcenie nie zmienia znaczenia zdania.







Innym niebezpieczeństwem wynikającym z zaniku końcówek i skracania wyrazów w angielskim i francuskim jest mnożenie się homonimów, czyli wyrazów o identycznym brzmieniu, ale różnej pisowni i znaczeniu

(np. we francuskim mer= morze, mere— matka). 

Utrudnia to słuchowe rozumienie tych języków. 

Mnożenie się wyrazów jednosylabowych i homonimów upodabnia angielski do chińskiego, który radzi sobie z wieloznacznością wyrazów przy pomocy tonów - zresztą mało skutecznie, gdyż z niewytłumaczalnych powodów nie wykorzystuje wszystkich możliwości tkwiących w jego tonalnym charakterze. Inne strukturalne podobieństwo angielskiego do chińskiego polega na izolacyjności obu tych języków.






Oprócz homonimów występują w angielskim (ale nie we francuskim) homogramy, czyli wyrazy pisane jednakowo, ale mające różne znaczenia i różnie wymawiane, 

np. lead, który to wyraz wymówiony „led” znaczy „ołów”, a wymówiony „liid” znaczy „prowadź” lub „prowadźcie”. 


Plaga homonimów i homogramów niweluje walory języka angielskiego, wynikające z jego wysokiej analityczności.


Język angielski [...] cierpi na przerost słownictwa. Utrudnia to jego uczenie się. 

Z drugiej strony dodatnią stroną tej obfitości słownictwa jest bogactwo synonimów i wyrazów bliskoznacznych, pod którym to względem żaden język nie może iść z angielskim w zawody

 [zamiana jednoznaczności na wieloznaczność - pole do nadużyć i zagmatwanie komunikacji - MS]

 (np. deep - profound, frank - sincere).



Nie mniej istotna wydaje się struktura gramatyczno-logiczna:  porównując języki germańskie i romańskie ze słowiańskimi uderza wielka różnica w słownictwie oraz strukturze gramatycznej, dowodząca, że Słowianie sformowali się w wielkim oddaleniu od reszty ludów indoeuropejskich.


[czyli, że język Słowian był najkrócej narażony na celowe zniekształcenia - wynika to z celowej - założonej przez Stwórcę? - izolacji Lachów, czyli Hyperborejczyków, czyli Polaków (PoLachów)  i ich pochodnych, które jednak zatraciły tę izolacyjność rozchodząc się po Europie i stanowią dzisiaj osobne tzw. nacje -  Słowacy, Łużyczanie,  prawdopodobnie Grecy, itd. łącznie z odseparowanymi w ostatnim stuleciu Ukraińcami, ale także Germanie ponoć mówiący j. słowiańskim - jak twierdzą internety wg zapisów cesarza Porfirogenety - MS]    


Dominacja kategorii aspektu dokonania lub niedokonania czynności jest w językach słowiańskich tak wielka, że uniemożliwiła wytworzenie się bogatszego systemu stopniowania czasów gramatycznych.

[chodzi o przywiązanie do jednoznaczności, czyli do prawdy? - MS]


Niewątpliwą wadą języków germańskich w porównaniu z romańskimi i słowiańskimi jest brak kategorii aspektu dokonania lub niedokonania. Dotyczy to całkowicie języka niemieckiego...

[zamiana jednoznaczności na wieloznaczność - gmatwanie komunikacji - MS]


Czy to na skutek niezrozumienia struktury logiczno-gramatycznej języków słowiańskich, czy to w poczuciu wadliwości języków germańskich, językoznawcy niemieccy często mieszają problem aspektu dokonania lub niedokonania z problemem tzw. rodzajów czynności (Aktionsarteń). 

Rzeczywiście rozróżnianie tzw. rodzajów czynności jest w językach słowiańskich wyjątkowo częste, np. rozbijać - porozbijać - narozbijać.





Przyjmuje się, że w języku praindoeuropejskim musiała istnieć głoska, która następnie przekształciła się z jednej strony w k (u Germanów przeszła w h wskutek omówionej niżej przesuwki germańskiej), z drugiej strony zaś w s. 

W rezultacie wspólny Słowianom wyraz „sto” znaczył po łacinie kentum, podczas gdy w języku indoirańskim satem', podobnie dziesięć znaczyło po łacinie dekem, po grecku deka, podczas gdy w języku indoirańskim dasa, po czesku deset, po rosyjsku djesiat'. Ta sama prawidłowość doprowadziła do tego, że pierwotne łacińskie k przeszło w c (centum), następnie zaś w c (po włosku centó) i wreszcie w s (po francusku cent).

Szczególnym problemem jest wyraz „ojciec”, który różni Słowian od wszystkich pozostałych Indoeuropejczyków włączając w to najbliżej z nimi skądinąd spokrewnionych Bałtów; po litewsku bowiem ojciec znaczy tevas, a więc również inaczej niż we wszystkich pozostałych językach indoeuropejskich. 

Natomiast określenia matki, brata, siostry, syna i córki są u Słowian praindoeuropejskie, co wskazuje na ich - i Bałtów - przynależność do tej wspólnoty w okresie matriarchatu, przed ustanowieniem patriarchatu. Później związek Bałtów i Słowian z pozostałymi Indoeuropeczykami musiał się na dłuższy czas zerwać.

[albo świadczy to o tym, że Stwórca najdłużej przebywał wśród Słowian, słowo "ojciec" wiązałbym z nim personalnie, w innych językach istnienie jego osoby zostało szczególnie zamazane poprzez zbabilozowanie pojęcia ojciec  - otwiera się pole do domysłów - MS]


----

Dodatkowe ciekawostki.


Pod względem fonetycznym języki słowiańskie odznaczają się przewagą spółgłosek nad samogłoskami. Niestety piękno brzmienia danego języka zależy od proporcji samogłosek, zwłaszcza samogłosek jasnych. Niezrównane piękno języka włoskiego wynika właśnie z bardziej wysokiej proporcji samogłosek, w tym z samogłoskowego wygłosu (głoski ostatniej) wyrazów.



Między językami germańskimi, a greką i łaciną istnieje bliższe pokrewieństwo fonetyczne, utajone wskutek tzw. germańskiej przesuwki spółgłoskowej. Nazwa „przesuwka” wzięła się stąd, że słownictwo greckie i łacińskie przyjęto za bardziej zbliżone do stanu praindoeuropejskiego i uznano, że w języku starogermańskim nastąpiła przesuwka w stosunku do tego stanu pierwotnego. 

Przesuwka germańska polegała na tym, że: 

1) istniejące w grece i łacinie spółgłoski b, d, g pojawiły się u Germanów w postaci ich bezdźwięcznych odpowiedników p, t, k; 

2) natomiast greckie i łacińskie p, t, k (nigdy sp, st, sk) pojawiły się u Germanów I jako f, bezdźwięczne th (jak w angielskim wyrazie thing), h; 

3) jeśli jednak sylaba poprzedzająca f, th, h, nie była akcentowana, to f stało się dźwięczne przechodząc w v, najczęściej zaś w b; th zaczęło brzmieć tak jak w angielskim wyrazie the, a najczęściej przeszło w d; h przeszło w g. 

W taki właśnie sposób łaciński pater pojawił się w niemieckim jako Vater (v czytane jak f), ponieważ p przeszło w f zgodnie z zasadą wyrażoną w punkcie 2. 

Dźwięczne brzmienie th w angielskim wyrazie father nie jest sprzeczne z punktem 3, ponieważ, jak o tym świadczy grecki pateer, w języku praindoeuropejskim spółgłoski t nie poprzedzała tu sylaba akcentowana. Father jest formą pierwotniejszą od niemieckiego Vater, który powstał w wyniku drugiej, tzw. wysokoniemieckiej przesuwki w latach 500 -1500. 


JĘZYKI GERMAŃSKIE I SŁOWIAŃSKIE

Istnieje wielka liczba wyrazów bardzo dawnych, wspólnych Germanom i Słowianom, i to mających znaczenie elementarne jak chleb (niemiecki Laib), mleko (Milch), ludzie (gocki liut, niemieccy Leute, polski Jud”, czeski lid). 

Dowodzi to, że albo oba te ludy pochodzą ze wspólnego pnia w ramach wielkiej rodziny indoeuropejskiej [patrz: Porfirogeneta jw. - MS] , albo że Słowianie ekspandując na zachód znad średniego Dniepru przejęli od Germanów znaczną część podstawowego słownictwa - co jest bardziej prawdopodobne zważywszy na fakt, że Słowianie nie znali drzewa buk, rosnącego na zachód od linii Królewiec - Krym, i w rezultacie jego nazwę przejęli od Germanów (po niemiecku Buche).

[mogli słowo buk wziąć od Germanów, ale to wcale nie zaprzecza tezie o Porfirogenecie - MS]

Podobieństwa wyrazów germańskich i słowiańskich są nieraz utajone wskutek charakterystycznej dla Słowian metatezy czyli przestawki głosek w pierwszej sylabie wyrazów pochodzenia germańskiego, w którym występuje samogłoska i jedna z pokrewnych sobie (jak to wiedzą dzieci!) spółgłosek zwartoszczelinowych l lub r .


W rezultacie na przykład:

niemiecka Arbeit - to po rosyjsku rabota, po polsku robota;   [A i r zamieniły się miejscami - rabeit - MS]

Berg (góra) - to czeski bfeh, 

po polsku brzeg, po rosyjsku zaś bjerieg 

zgodnie ze wschodniosłowiańskim prawem pełnogłosu (po niemiecku Voll-Lautung), czyli wokalizacji w nagłosie (w pierwszej sylabie) za pomocą samogłosek e lub o zbitek spółgłoskowych zawierających 1 lub r;

Birke - czeska bfiza (brzoza), po rosyjsku na mocy prawa pełnogłosu bjerioza, drzewo tak rzucające się w oczy, że również po litewsku nazywa się podobnie: berźas; 

duński gaard, po angielsku yard czyli miejsce ogrodzone - to gród (i ogród),  wschodniosłowiański gorod (miasto) na Północy i horod na Południu;

Milch to mleko, po rosyjsku pełnogłosowe moloko 

szwedzkie valde i niemieckie Walten (władanie) - to władza, po czesku vlada (rząd) itd. 

Pomijam późniejszy ogromny wpływ języka niemieckiego na języki słowiańskie. 

Natomiast Niemcy przejęli od Słowian tylko cztery ważniejsze wyrazy: Stieglitz (szczygieł), Zeisig (czyżyk), Quark (twaróg) oraz Grenze (granica); 

ten ostatni wyraz pisano do połowy XIX w. Granze, przez co jego pochodzenie od „granicy” było jeszcze bardziej widoczne.



O Niemcach.


Naród niemiecki jako jednostka językowa ukształtował się późno: dopiero w wiekach XV (nazwa Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego została użyta po raz pierwszy w 1486 r.) - XVII, w czym ogromną rolę odegrał Marcin Luter. 

Pierwotnie obszar Niemiec zamieszkiwały plemiona germańskie będące jednostkami etniczno-językowymi, po niemiecku Gross-Stamme. Resztki tego podziału zachowały się po dzień dzisiejszy, zwłaszcza w postaci plemion Bawarów, Sasów i Szwabów. 

Jeszcze konstytucja weimarska Rzeszy Niemieckiej z 11 sierpnia 1919 r. mówiła o „narodzie niemieckim jednolitym w swoich plemionach” (das deutsche Volk einig in seinen Stammeń).

Podstawowy podział językowy przebiegał w Niemczech między Południem, gdzie dokonała się tzw. druga, wysokoniemiecka, przesuwka spółgłoskowa, a Północą czyli Niemcami Dolnymi.

[dwie fale zmian wchodzące od południa? - trzeba jeszcze uwzględnić zmiany związane z rozchodzeniem się Słowian (stopniową izolacją) i charakterystyką danej grupy - wpływ poszczególnych jednostek na sposób mówienia itd. - MS]

Dopiero w XVII w. język dolnoniemiecki przestał być w Niemczech odrębnym językiem literackim: ostatnie tłumaczenie Biblii Lutra na ten język ukazało się w 1621 r. w Goslarze. 

Należy podkreślić, że nazywanie obu języków: dolnoniemieckiego i wysokoniemieckiego niemieckimi wynika wyłącznie z powodów politycznych, a nie językoznawczych, gdyż są to do dziś dwa różne języki, które mogą zajmować równorzędne stanowisko w rodzinie języków germańskich. 



Dialekty języka dolnoniemieckiego

Język dolnoniemiecki, język dolnosaksoński - grupa dialektów germańskich obecnie coraz częściej i powszechniej traktowana jako język odrębny od języka niemieckiego. Od dialektów wysokoniemieckich odróżnia go przede wszystkim brak wystąpienia drugiej przesuwki spółgłoskowej.


Język dolnoniemiecki, zepchnięty z pozycji języka literackiego w samych Niemczech przez luteranizm, zachował się w Niderlandach: w kalwińskiej Holandii oraz we Flandrii, których przynależność do Niemiec zakończyła się faktycznie w 1556 r. z chwilą ich przekazania hiszpańskiej linii Habsburgów, prawnie zaś dopiero na mocy Pokoju Westfalskiego 1648 r. 


I tu spora dygresja - z wikipedii kłamliwej:

Mimo fundamentalnych odrębności od standardowej niemiecczyzny, od czasów powstania niemieckiej dialektologii, język dolnoniemiecki traktowany bywa jako grupa dialektów w ramach jednego wspólnego języka niemieckiego, który obecnie w dobie ... utożsamiany jest raczej z językiem wysokoniemieckim. Łączenie obu tych języków w jedną całość ma częściej wymiar polityczny i kulturowy niż językoznawczy.

Język dolnoniemiecki często bywa nazywany językiem dolnosaksońskim, tak jak jego zachodnie dialekty. Jest to spowodowane tym, że wschodnie dialekty dolnoniemieckie i tak wywodzą się z dolnosaksońskich. 

Język dolnosaksoński w wyniku ekspansji drastycznie zwiększył swój obszar najpierw do całych północnych Niemiec, a później także i północnej Polski. 

To wszystko spowodowało wymarcie najpierw dialektów połabskich, a potem wszystkich słowiańskich gwar pomorskich (z wyjątkiem kaszubszczyzny i gwary słowińskiej) oraz języka pruskiego. W ten sposób powstały dialekty: meklembursko-przedniopomorski, północnomarchijski i dolnopruski.

Nazwę język dolnosaksoński preferują językoznawcy holenderscy, często włączający ten język (a przynajmniej jego holenderską część) do języka niderlandzkiego. 

Wynika to z faktu, że przez sąsiedztwo z językiem Holandii język dolnoniemiecki używany w tym kraju nabrał wiele cech typowych dla języków dolnofrankońskich. Może to również wynikać z chęci podkreślenia odrębności od języka niemieckiego i pokazania, iż język dolnoniemiecki jest bliższy dialektom dolnofrankońskim niż wysokoniemieckim. W Holandii unika się również stosowania umlautów, a cała ortografia dolnoniemiecka oparta na ortografii języka niemieckiego została zastąpiona ortografią języka niderlandzkiego.

W szerszym znaczeniu do dolnoniemieckiego mogą być zaliczone dialekty dolnofrankońskie[2][3], a nawet języki anglo-fryzyjskie, co znaczy, że wszystkie dialekty zachodniogermańskie dzieli się na dolnoniemieckie i wysokoniemieckie[4]. Często jednak przeciwstawia się dolnofrankoński dolnoniemieckiemu utożsamionemu z szeroko rozumianym dolnosaksońskim. Większość językoznawców nie zalicza jednak np. języka angielskiego do dolnoniemieckich.

Ethnologue wyróżnia podgrupę dolnosaksońsko-dolnofrankońską i nie wspomina o dolnoniemieckim.

Język dolnoniemiecki różni się od (wysoko)niemieckiego między innymi tym, że nie zaszedł w nim proces zwany drugą przesuwką spółgłoskową. Łączy go to z językami skandynawskimi (duński, szwedzki, norweski, islandzki, farerski), a także z fryzyjskim i angielskim. Granicę zasięgu tej przemiany, oddzielającą dolnoniemiecki od wysokoniemieckiego, stanowi linia benracka.

Również słownictwo i gramatyka odróżnia dolnoniemiecki od niemieckiego, np. w dolnoniemieckim istnieją tylko trzy przypadki (Nominativ, Genetiv, Objektiv).

Typowy dla dolnoniemieckiego jest także brak przedrostka ge- w tworzeniu Partizipu


Mnogość nazw zaciemnia obraz - tak samo w przypadku nazewnictwa kultur odkrywanych przez archeologów. 

Gdybyśmy zamiast nazwy dolnoniemiecki stosowali nazwę dolnosaksoński, albo - jeszcze lepiej - niderlandzki, a potem pogrzebali trochę przy wysokoniemieckim, to okazałoby się, że żadnych Niemców nigdy nie było - to wymyślona nacja przerobiona ze Słowian zachodnich dawno temu wyszłych z Hyperborei w dzisiejszej Polsce.

Przeróbka motywowana politycznie - stwarzanie odrębności językowej i kulturowej by mieć paliwo do napędzania konfliktów i pretekstu do napaści na sąsiadujących obok Słowian - MS



Oprócz tego podstawowego podziału językowego Niemców na dolnych i górnych („wysokich”) istnieją w obrębie tych dwóch grup mniejsze jednostki dialektalno-plemienne, z tym, że dialektami dolnoniemieckimi (z których najważniejszy jest dolnosaski zwany plattdeutsch) mówią dziś już tylko ludzie prości, natomiast dialektami wysokoniemieckimi (z których najważniejszymi są austriacki, bawarski, saski i szwabski) mówią również ludzie wykształceni. Niemcy mówiący dialektami w czystej postaci tylko z trudem mogą się dokładnie porozumieć.



I dalej Krasuski o Polakach:


Trudno zrozumieć, dlaczego ambicją historyków i językoznawców polskich jest znalezienie podobnego podziału dialektalno-plemiennego wśród Polaków.

[próba zakrycia faktu, że wszyscy pochodzimy z izolowanej Hyperborei - MS]


Źródła nie przekazały żadnych informacji o istnieniu podziału Polaków na plemiona w Średniowieczu w znaczeniu Gross-Stamme. 

Tylko ruski Nestor z początku XII w., rozpisując się obficie o podziale plemiennym Słowian wschodnich, podaje, że „Lachy” dzielą się na Polan, Mazowszan, Pomorzan i Lutyków. Z tej listy ani Lutyków ani Pomorzan do Polaków zaliczyć nie można. 

O plemiennym podłożu zagadkowego podziału na Wielkopolskę (wspomnianą po raz pierwszy w 1242 r.) i Małopolskę (zaświadczoną po raz pierwszy dla 1412 r., ale nazywaną systematycznie dopiero od 1493 r.!) nie wspomina żadne źródło. 

Drobne „plemiona”, zwłaszcza na Śląsku, które wspomina Geograf Bawarski około 845 r. i dokument cesarza Henryka IV z 1086 r. o granicach diecezji praskiej, były oczywiście organizacjami polityczno-terytorialnymi. 

Znaczenie tych „plemion” oraz ich pomnożenie było następnie skutkiem rozbicia feudalnego po 1138 r. Taka była geneza „plemion” typu Kujawianie, Łęczyczanie, Sieradzanie itd. 

Zresztą i obecnie mieszkaniec Sieradza nazywa się słusznie Sieradzaninem. O książętach plemiennych nie ma w źródłach ani słowa; od chwili wymarcia Piastów tytułu książęcego w rdzennej Polsce nie było.


Jeśli wybitny kronikarz niemiecki Otto biskup Freisingu (zm. 1158 r.) nie wahał się stwierdzić, że Sasi mówią innym językiem niż Bawarowie, to

żadne źródło o różnicach językowych między Polakami nie wspomina

(a na pewno wspomniałby Długosz, który lubował się w krytykowaniu Polaków).

Przypuszczalnie w Średniowieczu Polacy mówili nieco różnie w różnych okolicach, ale te różnice nie tworzyły dialektów obejmujących większe zwarte obszary. 

Sytuacja była podobna do tej, jaka panowała na przykład w Słowacji jeszcze w XIX w., a na Białorusi jeszcze około 1920 r., zanim tam i tu zdecydowano się podnieść jeden dialekt do rangi języka ogólnonarodowego. 


W Polsce, w wyniku ekspansji wschodniej, wytworzył się i przetrwał mniej lub bardziej aż do II wojny światowej dialekt wschodni, ale nie różnił się on zbytnio od reszty (głównie wymową spółgłosek h, 1, ł), a co więcej, prawie cała literatura polska jest dziełem ludzi Wschodu: od Mikołaja Reja z Nagłowic, który urodził się nad Dniestrem w Żurawnie koło Halicza, przez Mickiewicza i Słowackiego aż po Jarosława Iwaszkiewicza. Jak więc w tej sytuacji mogło się zachować w języku literackim obce zupełnie Wschodowi mazurzenie!


Polacy byli więc w istocie jednym plemieniem, które by można określić niemieckim terminem Grofi-Stamm. 

Różnice między takimi „etnicznymi” plemionami niemieckimi są raczej porównywalne z różnicami między Czechami, Morawianami, Polakami i Słowakami, a i tu można wątpić, czy w Średniowieczu różnice językowe między nimi były aż tak wielkie jak te, jakie dzieliły plemiona dolno- i wysokoniemieckie. [punkt dla mnie - MS]


Nic nie wiadomo o tym, jakoby czescy kaznodzieje husyccy w XV w. byli w Polsce nierozumiani.

Różnice pogłębiły się głównie wskutek tego, że po wojnach husyckich i ostatecznej klęsce w Wojnie Trzydziestoletniej język czeski zatrzymał się w rozwoju, stał się archaiczny, gdyż odtąd mówili nim aż do połowy XIX w. już tylko konserwatywni językowo chłopi. 

Niestety oddzielenie górami spowodowało, że nie powstało państwo obejmujące blisko spokrewnionych Czechów, Morawian, Polaków i Słowaków.

[znowu punkt dla mnie - sięgając do genezy skąd oni się tam wzięli za górami - te nacje powstały po wyjściu z Polski i zasiedleniu tych terenów, a różnice między nami zdeterminowały min.: charakterystyka danej grupy, czas izolacji, a więc odległość i trudy podróży od-do źródła tj. Hyperborei oraz wpływy zewnętrzne, w tym celowe działania sitwy (lub SkyNetu...), która obecnie rządzi światem - MS]




http://www.archiwumpz.iz.poznan.pl/Content/7608/C_II_472-C_II_473BP-1995_1-05.pdf



https://en.wikipedia.org/wiki/Low_German

https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_dolnoniemiecki

https://en.wikipedia.org/wiki/High_German_languages

https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_niemiecki

https://jezyki.fandom.com/wiki/J%C4%99zyk_dolnoniemiecki

https://www.techpedia.pl/index.php?str=tp&no=16439




Słowianie

 

Znalezione w internetach


Germańskie pochodzenie „słowiańskich” języków


dobrowoj 22.08.07, 16:14


O północno-germańskim pochodzeniu języka Słoweńców, którzy dopiero w 20 wieku
swoje pismo (Schriftsprache) opracowali, pisał w 1967 roku F. Jeza.
Prawdopodobnie pokrewieństwo między Słoweńskim a starym językiem
północno-germańskim, podczas rozwoju tego pierwszego, systematycznie zaciarano
zmieniajęc nie do poznania.

„W pracy -Skandinavski izvor Slovencev- (Skandynawskie pochodzenie Słoweńców)
F. Jeza, na podstawie własnych etymologicznych i ludoznawczych badań, oraz
krytycznych porównań historycznych źródeł, które często (specjalnie)
przedstawiane są tendencyjnie, próbując ukryć ten podstawowy fakt, że
Słoweński naród jest resztką Wandalów których praojczyzną była Skandynawia
(Środkowa Szwecja i Południowo-Zachodnia Norwegia). Dowodzą tego, między
innymi, tysiące staro nordyckich słów i wyrażeń w Słoweńskim języku, w których
końcowe zgłoski na ogół są zniekształcone, względnie zostały dopasowane do
językowych właściwości wschodnio-europejskiego obszaru językowego. Kilka
przykładów: apa - opica (małpa), bunke - bunketi (wymłócić), butt - burniti
(potrącić), dromme - dramati (marzyć), gnata - gnati (treiben), skada - skoda
( szkoda), grabba - grabiti - (grabić, albo chciwie zagarniać ), hira -
hirati (dahinsiechen), kopa - kupiti (kupić), torg - trg (targ), tacka -
tahtati (bruten); udda - udGlied, vingaard - vinograd (Weingarten) i t.d.

Korzenie wielu słoweńskich słów nordyckiego pochodzenia zostały zmienione też
przez Cyryla i Metodego. I tak przykładowo z soerr - powstało res ( prawda),
melk - mleko, berg - breg (góra), Valdari - vladar (władca, mylnar - mlinar
(Młynarz) i t.d. Sporo słów to interesujące nowe twory językowe, względnie
zestawione krótkie nordyckie wyrazy, jak słoweńskie słowo mesto (miasto),
które z całą pewnością jest zestawieniem (szwedzkiego) słowa mass ( Messe,
Markt) i taag (dzień), czy też to słowo leto (rok), które prawdopodobnie
pochodzi ze szwedzkiego wyrażenia leett aar ( leichtes Jahr - lekki rok). W
słoweńskim języku mówi się jeszcze ciągle „lehka noc!” zamiast „dobrej nocy!”

Autor tej relacji wyprowadza tą ludową nazwę „Slovenci” (Słoweniec) ze staro
nordyckiej nazwy solvende, Solvendsk, co oznacza, „zwrócony ku słońcu”. Opiera
się on prawdopodobnie na tej starej drodze handlowej, albo grabieżczych
ekspedycji, które na przestrzeni stuleci prowadziły przez Bałtyk, albo
czcicieli słońca w okresie brązu. Nazwa Słoweniec sprawiała jego językoznawcom
sporo kłopotu. W rzeczywistości jego znaczenie jest bardzo proste: ze Solvend
otrzymamy, po zastosowaniu zwykłej metody oraz częstym zanikaniu ostatniej
głoski, wyraz SLOWEN. To wyrażenie SLAV nie ma z tym co wyżej nic wspólnego.
Powstało ze staro nordyckiego słowa sör-av (sör - Süd, av - aus). Tak zwali
prawdopodobnie starzy Skandynawowie wszystkich mieszkańców na południe od
Bałtyku, też niemieckie plemiona (sör-av, söl-av, söy-av, svev i z tego po
łacinie suavi albo suevi i niemieckie Schwabe), podczas kiedy powstanie
imienia Slov według wszelkiego prawdopodobieństwa przebiegał tak: sör-av,
söl-av, slav.

Przymiotniki svensk (szwedzki) i slovenski (słoweński) są jednakowego
pochodzenia i w tych słowiańskich dialektach które używane są w Kärnten gdzie
mówi się dzisiaj jeszcze sovenji albo sovenski zamiast slovenski. Obszernie
pisze też autor tego szkicu o skandynawsko- słoweńskiej prareligii, z której
sporo ku powszechnemu zdziwieniu się ostało.

I tak, dla przykładu, dużo wyrażeń jak „Rindskopfmaske” („korant” - aus
Kor-aan) i liczne kościoły stawiane na wzgórzach na których już wcześniej
stały miejsca kultowe, poświęcone Bogu KOR. Ze słowa „koranti” pochodzi też
prawdopodobnie nazwa KARENTANIEN. Korenti nazywają się byli słoweńscy
bojownicy w czasie kiedy dzisiejszy słoweński obszar włącznie z Kärnten
znajdował się pod zaborem. Te tak kontrowersyjne nazwy kosezi (Edlinger) i
zupani (starszy wioski) pochodzą ze staro nordyckiego (czasownik) kostr (
wybierać) i sopa (sameln, versameln). Kosez ( z „kosing” był wyborcą a knaz
( król, książę) tym wybieranym.

W Słowenii zachowały się też w prawie niezmienionym stanie setki albo tysiące
przydomków z wczesno-nordyckiego okresu, które pojawiają się też w
skaldowskich poematach, jak dla przykładu: Bumer ( Homerr), Auda, Šorli,
Škerlag, Kvader (Kvaeda) i t.d. Duża liczba przydomków kończy się na zgłosce
šek (schek), która jest niczym innym jak staro nordyckim słowem skagg (
mężczyzna, gospodarz, wolny), kilka przykładów: Skrbinštek, Turnštek, Kolšek,
Videnšek,Gubenšek, Ugovšek i t.d. Tej końcówki zgłoski „šek” (schek) nie można
za pomocą Słoweńskiej gramatyki wyjaśnić. W tej pracy znajduje się sporo
innych dowodów potwierdzających skandynawskie, względnie wandalskie
pochodzenie Słoweńców, wymieniając najważniejsze: mitologia, ludowa poezja,
chłopska twórczość, ludoznawstwo i t. p. Należ się liczyć z tym, że mniej
więcej 20,000 do 30,000 tyś. słów, które nie brzmiały wystarczająco wyraźnie
po „słowiańsku” przez językoznawców poprzednich generacji, zwolenników
panslawizmu, nie zostało do słoweńskiego języka zaliczone. Zastąpiono je
zapożyczonymi wyrazami w większości rosyjskimi i kroackimi. Jest wielce
prawdopodobne, iż większość tych wyeliminowanych przez panslawistów wyrazów
pochodziło ze staro nordyckiego słownika.”

Północno germańskie pochodzenie „Słowian” = Wschodnich Wandalów, uwidacznia
się też w ich Sagach (H. Jänichen 1938). Przez pierwszych „Polskich” i
„Czeskich” kronikarzy wspominana jest jednakowo zwana postać, Krak, z której
wywodzą się książęce rody Piastów i Przemyślidów. (Te dwa nazwiska (rzekome
„słowiańskie”rody) pojawiły się dopiero pod koniec 16 wieku i są klasycznym
dowodem skręconej i skręcanej do dzisiaj historii. Synowie Kraka utrzymywali
ścisłe związki z tymi Haddingjar, którzy pochodzą z Ringerika w Norwegii
niedaleko Oslo. W tych zachodnio-wandalskich domach królewskich, owych
Hasdingen, którzy wywodzy się też z Ringerika z południowo-zachodniej Norwegii
i występują w Sagach, spotykamy dwóch braci, synów Kraka, w charakterze
podwójnych królów, historycznie udowodnionych. Ta nazwa (imię) Krak występuje
również u zachodnich Wandalów, oraz pod nazwą Cruco u książąt Obodryckich
oraz w historii Przemyślidów. To, że praktycznie wszystkie przekazane przez
kronikarzy „słowiańskie” nazwy osób i dużo nazw miejscowości można
etymologicznie - bez względu na czas - w staro wysokoniemieckim „wyjaśnić”,
wskazuje również na bliskie pokrewieństwo tej Lingua Sclavinia, tego
„słowiańskiego” języka Wschodnich Wandalów, z tymi północno i zachodnio
germańskimi (H. Schlifkowitz 1988,1089, 1990.)

To bliskie pokrewieństwo, na przykład, dzisiejszych Czechów i Niemców, oraz
między Staro wysokoniemieckim i Szwedzkim, uwidacznia się w całym szeregu
wspólnych tematów wyrazów („Wortstämme“, języka (języków?) które muszą być
bardzo stare i w żadnym wypadku przejęte dopiero po „przybyciu” (Germanów) do
Böhmen, na przykład przez przejęte nazwy zwierzęce i roślinne, przez
rzeczowniki o kulturowym znaczeniu, aż do podobnej i wyższej formy rozwoju.

Także w imionach osób u Wschodnich Wandalów występuje bliskie pokrewieństwo z
północnymi i zachodnimi Germanami, których w żadnym wypadku nie należy łączyć
z wcześniejszym podziałem grupy Satem - przed językami Centum - owych
Indogermanów .

Należy też zwrócić uwagę na dużą ilość przekazanych przez kronikarzy
książęcych imion, które przemawiają za bliskim pokrewieństwem z książęcymi
germańskimi rodami, ale i bez tego pokrewieństwa duża ilość imion jest
identyczna z tymi wywodzącymi się z północnej i zachodniej Germanii. W liście
fundacyjnym Tassilo III, z roku 777 dla Kremsmünster czytamy:

Przekazuję wam tych Dekania (wolni początkowo osiedleńcy ,- ‘Wehrbauern’ ), ponad tymi ‘Sclavis’.... którzy nazywaję się Tulip i Sparunga...”, w  „Placitum von Puchenau 827” ( to znaczy, chodziło o ustalenie stałej granicy w drodze obustronnej umowy w Buchenau koło Linc’u): „A więc zapytał się Graf Wilhelm.... starych ludzi z Baiern (Bawarii) oraz tych Sclauanii’s, gdzie faktycznie ta granica przebiega.... Wymienieni Sclauanii byli obecni: Altmar, Otperht, Azzo, Otuni, Cozperht, Adaluuert, Uro, Aliuuih, Cozalt, Alprih, Corafried, Eraicho, Tutti, Fritilo, Oaio, Sigiuolc, Laraheri, Adelker, Salacrim, Toto, Hradpehrt, Drudolt, Aaron”. W fundacji króla Arnulf’a 888 dla Kremsmünster stoi: „....to są te trzy „Königshuben”, w hrabstwie Arbos, gdzie wcześniej dwóch Sclavi’s  o nazwisku Watman i Saxo innehaten”. (wszystkie miejsca: O. Kronsteiner 1978 str. 214). W dokumentach zostali imiennie wymienieni ci którzy conajmniej należeli do wolnych. Natomiast Wartman i Saxo,  byli szlachcicami co wynika z wielkości majątku.

 Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na te „Laubuser” dokumenty z przed roku 1173, to znaczy przed  rozpoczęciem tak zwanego „wschodniego osadnictwa”,  w którym zaszeregowanie Germanów do Burgundów, Wschodnich Wandalów albo Zachodnic, nie jest jeszcze całkowicie wyjaśnone. (W. Steller I,1973,str. 208f).

Krytyczne przeprowadzenie badań powstawania języków metodą porównawczą na obszarze północno-germańskim,zachodnio i południowo germańskim oraz „słowiańskim”, powinno wyjaśnić (tym razem definitywnie, i skończyć z tym cyrkiem,- T.v.R.) kiedy w końcu  te „słowiańskie” języki i Czeski język powstały i w specjalnym działaniu się z różnicowały.

 

Podsumowanie.

 

1. Ten reprezentowany  przez Wolff’a, Steller’a i innych pogląd jest fałszywy,

ponieważ „Słowianie”, na podstawie źródeł, byli Wschodnimi Germanami. Po tym przymusowam przejęciu kościelnego języka (Glagolica), który był (język) tworem sztucznym,- wymyślonym dla potrzeb stricte religijnych i „wyczarowanym” z kapelusza przez tego cwaniak Metodego, wypłynęli na powierzchnię „Słowianie”. W żadnych żródłach, z wyjątkiem tego narzuconego kościelnego języka, nie istnieją wystarczające dowody potwierdzające przymusowe „nawrócenie” tych starych Wschodnich Germanówn na Rosjan, Polaków, Czechów, a  wcześniej na Waregów (Kijów) i innych „Słowian”. Szereg  źródeł pisze jednak o wymyślonym przez Metodego cyrylickim alfabecie. Na podstawie licznych żródeł można udowodnić, że ten hochsztapler Metody wygłaszał kazania i odprawiał msze w Lingua Sclavinia. Poza tym jest na podstawie źródeł udowodniona identyczność tego Lingua Sclavinia z Wschodnio -Wandalskim,  Staropolskim i Wendowskim.

2. Zaliczanie tych „słowiańskich” języków do indogermańskiej grupy (Satem), prowadzi do sprzecznośći. Ten rzekomy rozdźwięk  (obcość) tych „słowiańskich” i germańskich  języków, według Trautmann’a,  nastąpił między „Słowianami” i Germanami w 1000-nym roku starej ery. Brakuje jednak obcych wyrazów z okresu przesówki spółgłosek w pragermańskim przed rokiem 500-nym star. Ery. Te obce wyrazy są ale według Steinber-Petersen owiele młodsze i są dopiero po odłączeniu się Gotów i zaczęciu ich własnej karioery przejęte, a więc po wylądowaniu Gotąw w ujściu Wisły około 200 roku starej ery. Wszystkie obce wyrazy z tej pierwszej, najstarszej grupy Stander-Petersen obejmują ważny kulturowy rozwój, który we wszystkich językach Satem, już bardzo wcześnie, w okresie bezpośrednio po, albo już przed wyodrębnieniem tego Satem i języków Centum z tego Praindogermańskiego się dokonał. (porównaj, 5.69.

3. Z tą tożsamością Sclavi = Slavi = Vandali = Wenden = Slawen i po odłączeniem  się Wschodnich Vandali od Zachodnich po wylądowaniu Gotów w ujściu Wisły, dokonał się u Wschodnich Vandalów ( nosicieli tej Zarubints - Kultury) w tych niezamieszkałych obszarach na  północny wschód od Gotów rozwój języka, z którym jeszcze dokonali powrotną wędrówkę, co jest przez różne źródła potwierdzone,- tym Lingua Sclavinia. Podobny rozwój nastąpił się z językiem u Zachodnich Gotów po opuszczeniu Skandynawi i Anglów w Anglii.

4. Z tego wynika, iż te germańskie wyrazy obce tej starszej grupy Stander-Petersen w tych  „słowiańskich” językach nie są żadnymi obcymi słowami, lecz to germańskie pochodzenie tego wschodnio-wandalskigo języka, owego Lingua Sclvinia potwierdzają.

                                         ******************

Na podstawie „GERMANEN  SLAWEN” (Prof. Dr. Helmut Schröcke)

Tezlav von Roya


--------------------


Zdecydowanie zaden jezyk słowiański nie jest pochodzenia germańskiego.

PO prostu jezyki slowiańskie mają własna strukture i wlasna gramatyke.

Jezyk słowiański jest jezykiem jednolitym i bardzo zblizonym we wszystkich
odmianach narodowych, tak,że do dzisiaj Słowianie moga ze soba sie porozumiewac
gdy kazdy mówi we wlsnym jezyku.

Natomiast jest oczywiscie wiele zapozyczeń, np w polskim czy czeskim z łaciny,
itp...

Czeste sa tez słowa miedzynarodowe pochodzenia greckiego, łacińskiego,
staroaryjskiego czy tez ze wspólczeasnych jezyków jak np angielski francuski czy
nawet japonski lub suahili.

Natomiast jezyki germańskie na ogol nie sa jezykami jednolitymi, ale najczesciej
mischsprachami, czyli wyrosly z rozamitych wolapukow i sa skladankami kilku jezyków.

Takim mischsprachem jest jezyk francuski, bedacy mieszanina
celtycko-romańsko-germańska czy jezyki angielski i niemiecki bedace podbnymi
skladankami.

Stad w tych jezykach sprymityzowana gramatyka ograniczona do 4 przypadków w
niemieckim czy nawet praktycznie tylko 2 jak w angielskim...


Wreszcie jezyki klasyfikuje sie na podstawie najbardziej konserwatywnej czesci
jaka sa liczebniki, tu słowiański jest zaliczany do grupy satem jak irańskie a
germańskie do grupy kentum jak łaciński.

Jezykoznawcy dopatruja sie sladów 4 zaginionych grup niearyjskich z jezykach
germańskich, gdy słowiański ma jednolita strukture zblizona do sanskrytu.


Najbliższego pokrewieństwa do słowiańskiego dopatruje sie w bałtyckim.


Czesc jezykoznawców utrzymuje ze kiedyś istaniała wspólnota
germańsko-słowiańska, wtedy to raczej germanskie pochodziłyby od slowiańskich,
inni i to kwestionuja







https://forum.gazeta.pl/forum/f,12217,Forum_Slowianskie.html


https://forum.gazeta.pl/forum/w,12217,67859930,67859930,Germanskie_pochodzenie_8222_slowianskich_8221_.html

https://forum.gazeta.pl/forum/w,12217,67859930,67859930,Germanskie_pochodzenie_8222_slowianskich_8221_.html


http://tezlav-von-roya.com/germanskie_pochodzenie.htm