Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spisek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spisek. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 listopada 2020

Spisek? - o sytuacji w Rumunii

 

trochę słabe tłumaczenie przeglądarkowe


Andrei Marga:

„Większość z tych, którzy przyjeżdżają, aby reprezentować Rumunię, jest słabo przygotowana - zawodowa, obywatelska, moralna”.

Dwa tygodnie temu


Na scenie Rumunii i świata pojawiają się nowe fakty. Nie są już zwyczajne ani nie należy ich unikać. Przyjrzyjmy się im uważnie i poszukajmy odpowiednich interpretacji i alternatyw. Mam na myśli tylko trzy z nich dzisiaj.

Jeśli chodzi o dzisiejszą Rumunię, to uderza głupia próba skoncentrowania decyzji („mój rząd”, „mój parlament”, „mój naród”), która podważa wolności, instytucje i demokrację w takim samym stopniu, w jakim dręczyły one po 1989 roku. Kraj pożycza jak nigdy dotąd w historii, więc czołowy ekonomista zapytał: gdzie idą pieniądze? Inny ekonomista słusznie powiedział, że jest już konsumowany z talerza jutra. Tutaj ożył nurt złożony z siebie samych, przejawiający wrogość do religii - prąd, od którego Europa uciekała od lat siedemdziesiątych. W imię „niezawisłości” wymiaru sprawiedliwości kultywuje się kontrolowany wymiar sprawiedliwości i system bez bezpieczeństwa, co de facto uniemożliwia normalizację życia w społeczeństwie.

Fakty są niepodważalne. Hipoteza w obiegu, atrakcyjna ze względu na swoją prostotę, jest taka, że ​​mamy do czynienia ze spiskami pochodzącymi z zewnątrz. Moja opinia jest inna, a mianowicie, że zanim zobaczymy, co robią inni, należy zadać pytanie, co się robi, a czego nie. kraju do powstrzymania degradacji. Przed omówieniem różnych hipotez warto przyjrzeć się temu, co robisz lub czego nie robisz.

Renomowani publicyści uważają, że dzisiejsza Rumunia jest ofiarą spisku o trudnym do zlokalizowania temacie. Ostatecznie jej gospodarka przeszła w inne ręce, zyski znikają natychmiast, wielkie inwestycje są udaremniane, niekompetentni decydenci są zabiegani, polityka jest naśladowana i konsumowana w przeszłości.

Chodzi oczywiście o fakty. Ale fakty dowodzą też, że przede wszystkim Rumuni ranią się ręką, tym, co robią i tym, czego nie robią. A w świecie ostrej konkurencji inni mogą skorzystać z okazji. Oto kilka dowodów.

W ciągu ostatnich piętnastu lat ukształtował się zwyczaj, że ci, którzy domagali się głosów obywateli Rumunii, zamiast szanować demokrację i działać na rzecz wypełnienia obietnicy, szukają wsparcia z zewnątrz iw razie potrzeby je płacą. Nie mając osiągnięć i trwałego prestiżu, sprzedają i kupują wszystko, aby utrzymać swoje pozycje. „Walczą” o mandaty, a nie o rozwiązania. Przykłady są przydatne.

Większość z tych, którzy przyjeżdżają, by reprezentować Rumunię, jest słabo przygotowana - zawodowa, obywatelska, moralna. Teraz są absolwentami bez ulgi - żaden z czołowych. Nikt ich już nie zaprasza, a potem zapraszają się na „wizyty”. Ktoś słusznie wskazał nam, że ambasadorowie władzy już zapisali tę „technikę” w swoich wspomnieniach.

O tym, jak słabo przygotowani są decydenci dzisiejszej Rumunii, może przekonać się każdy, kto dokładnie przyjrzy się ich myśleniu. Na przykład po stwierdzeniu od początku pandemii, że „w Rumunii jest nam lepiej!” bardziej dyletant, z USA. Stało się dla niego oczywiste, że na przykład w ostatni dzień czwartku w USA zarejestrowano 100 000 nowych zakażeń na około 330 mln mieszkańców, biorąc pod uwagę, że przeprowadzane są szeroko zakrojone testy, podczas gdy w Rumunii Ogłoszono 10 000 infekcji, przy mniej niż 20 milionach mieszkańców iz testami wykonanymi w Alandali. Kto poważnie traktuje arytmetykę, rozumie stan rzeczy w kraju!

Nie można też robić analogii z USA w kwestii wyborów parlamentarnych, ponieważ istnieje prawdziwy pluralizm, z perspektywami i programami sprofilowanymi i znanymi ówczesnym wyborcom. Innymi słowy, wybory w USA mają przesłanki, których nie ma w dzisiejszej Rumunii. Prawo przewiduje je również w naszym kraju, ale prawo od początku narusza „prezydenta”, który również wykazuje swoją nieprzygotowanie w tym zakresie.

Wiadomo, że demokracja to wybory, ale nie wybory dokonywane na próżno. Ponieważ wybory są przeprowadzane, jak powiedziano w Alba Iulia w 1918 roku, w celu ustanowienia „czystej” woli politycznej obywateli, a nie legitymizacji czyichś aberracji.
Do wszystkich tych faktów dodaje się fałsz reprezentacji. Wzorowa jest reprezentacja Rumunii w Unii Europejskiej - która dopiero w wyniku nadużyć ze strony byłego prezydenta RCC wraca na stanowisko nie zaangażowane w zarządzanie krajem. Ponadto ci, którzy „reprezentują Rumunię” na spotkaniach taktycznych - jak to było w przypadku negocjacji pakietu finansowego Unii Europejskiej na okres po pandemii, a potem przyjeżdżają do kraju i twierdzą, że „walczyli o pieniądze!”. Nieraz mówią lekkomyślne rzeczy - jak zauważył prezydent Francji, który zarzucał przedstawicielom Rumunii, że „stracili okazję, by milczeć!”. Albo też kuszą się, by brać ich za partnerów, oczywiście kłótni. Przełamuję reakcję gospodarzy zirytowanych biedą wzroku. Nic dziwnego, że minister spraw zagranicznych z pobliskiego kraju powiedział: „Zostaw nam ropę. Mamy możliwość to przetworzyć. Po prostu rozpalasz ogień ”.

Wszystkie uciążliwe dla Rumunii umowy podpisują przedstawiciele tego kraju. Możesz przeglądać dokumenty. W 2018 roku związek między uciążliwością w parlamencie a presją kontrocenian z instytucjami siłowymi był więcej niż zabawny, aby Rumunia nie przenosiła tantiem za zasoby naturalne na poziom innych krajów.
Z definicji opozycja jest żywym kluczem do poprawy demokracji. Za lepszą przyszłość odpowiada opozycja. Rządy krytykują opozycję, ale nigdzie, od czasów Mussoliniego i Mein Kampf, nie było kwestii „ostatecznej” eliminacji z rządu opozycji, aż do dzisiejszej Rumunii. Korzystając z trudności w samoobronie w obliczu zniewolonej sprawiedliwości i nowej Securitate, socjaldemokracja jest teraz atakowana. Nie wystarczy, że została usunięta z rządu, pomimo wyborów parlamentarnych w 2016 roku, by zrobić miejsce dla mdłego „mojego rządu”, ale jest wytrwała. Ci, którzy rządzą, nie wydają się zdolni do niczego innego.

„Prezydent” pełni urząd od ponad dwóch dekad, z miernymi wynikami, ale obwinia innych wystarczająco i głupio. Niedawno decydenci przejęli władzę nad samą opozycją.

Tak więc jesteśmy w dzisiejszej Rumunii - ze słabo wyszkolonymi decydentami, bez osiągnięć, którzy sprzedają wszystko i oszpecają demokrację. Hipotezy spiskowej nie można przypisać bez uwzględnienia tej sytuacji. Ostatecznie tylko rdzenni „prawnicy” zdecydowali o unieważnieniu referendum z 2012 r., W którym ponad 12 milionów obywateli głosowało za usunięciem prezydenta. Kto zareagował? Kiedy dowiedział się w Bundestagu o tajnych protokołach nowych sędziów-prokuratorów Securitate w Rumunii, powiedziano, że gdyby coś takiego wydarzyło się w innym kraju, „zapaliłoby się”. Nawet dzisiaj protokoły nie są uchylane ustawą państwową, ale nikt się nie pali! Wybory zostały sfałszowane w czasie, zarówno w 2019, jak i 2020 roku. Czy reagują? Dopóki w Rumunii nie zapanuje obywatelska reakcja na powrót do Konstytucji i demokracji,

W dzisiejszej Rumunii przedstawiciele publiczni odmówili ostatnio przysięgi na Biblię. Papież Franciszek przyjechał do Bukaresztu i poprosił gospodarzy o „braterstwo”, a gdy tylko samolot wystartował, nikt inny jak „prezydent” nie otworzył drzwi i zażądał sprawiedliwości o zredukowanie rywali. A „sprawiedliwość” została wykonana, jak nikt inny. Rumunia zastosowała najbardziej lekkomyślną blokadę w Europie. Patriarcha zwrócił uwagę, że istnieje „sprawiedliwość Boża” i został zaatakowany bez zastrzeżeń. Ci, którzy uderzają w pierś, że to będzie przyszłość, bardziej wyróżniają się oszustwami.

Tu jesteśmy dzisiaj. Uważam, że takie gesty, które uderzyły w dzisiejszą Rumunię, należą do nurtu antyreligijnego, ignorującego religię. Dowody są liczne.
Człowiek religijny, a tym bardziej hierarcha, patrzy na świat i osądza go z woli Bożej. W rzeczywistości wiara oznacza wiarę w istnienie Boga i składanie swojego przeznaczenia w Jego ręce. Trywializacja tej woli i atak tych, którzy ją powołują, oznacza inkulturację.

Powszechnie wiadomo, współczesnej historii towarzyszy krytyka religii, która miała u Spinozy, Hegla, Feuerbacha, Comte'a, Marksa, Nietzschego momenty odniesienia. Nie chodziło o odrzucenie obecności Boga w realiach świata, ale o krytykę używania religii. Znany teolog Karl Barth udowodnił to w czasie.
W pewnym sensie dzisiejsze kościoły - nawet w naszym kraju, poza podziałem na prawosławie, katolicyzm, związki, protestantyzm, węgierski reformizm, kościoły neoewangelickie - nie są już tym, czym były sto lat temu. Kościoły pozostawiły służalczość potężnym i są na drodze solidarności z człowiekiem, którym każdy z nas jest. Społeczne znaczenie kościoła jest inne.

Kościoły zakładają, że w wyniku historii Bóg nie jest w umyśle każdego człowieka. Nie powiedział tego nikt poza teologiem o randze Josepha Ratzingera: w końcu nie chodzi o to, czy wierzysz w istnienie Boga - sprawa jest twoja. Ale warto być odpowiedzialnym, jak gdyby Bóg istniał. Ma to związek z ludzkością w tobie.

Niewątpliwie jesteśmy współcześni międzynarodowemu nurtowi kulturowego zamętu. Dziś zbyt rzadko zdarza się dostrzec, że mądry Salomon miał rację, twierdząc, że człowiek, który wie, że Bóg istnieje, ma środki, które zwiększają jego poczucie odpowiedzialności. Gołym okiem widzimy, że tam, gdzie nie ma świadomości istnienia Boga, odpowiedzialność maleje.

Wielu nie znało religii, ponieważ osłabiło to kulturę religijną. Również w naszym kraju edukacja w terenie sprowadza się do zaznajomienia się z rytuałem. Kościoły są szerzej obecne w społeczeństwie, mają ofiary liturgiczne i programy społeczne, ale zbyt mało w życiu intelektualnym. Ziemia ustąpiła, tak że uprzedzenie „religia jest niezauważalna jak mgła”, które Mussolini skierował do Hansa Franka w 1935 r., Lub głupota, że ​​„religia budzi niepokój” rozszerzyła się.
Moim zdaniem antidotum to wzmocnienie obecności teologów opracowaniami w przestrzeni wizji. Zwłaszcza, że ​​znajdujemy się w nowej sytuacji historycznej: nie ma rozwiązania kryzysów współczesnych społeczeństw bez współpracy nauki-filozofii-teologii. W ich związku minęła era „pokojówki”, ale także epoka wzajemnej ignorancji.

Po 1989 roku odniosło wrażenie, że od chwili, gdy wszyscy są wolni, historia się kończy. Doprowadziło to do nowej „poprawności politycznej” szkieletowej liberalności, która nie ma już nic wspólnego z demokracją. Zakłada się, że instytucje byłyby w porządku, aby ci, którzy nie akceptują orzeczeń „sprawiedliwości”, istniejącej „rządów prawa”, „władz”, nie byli „nowoczesni”, „europejscy” itd. To jest właśnie stan, w którym ludzie zależą od „sprawiedliwości”, „rządów prawa” i decydentów, którzy popełniają nowe nadużycia! Biurokratyczny internacjonalizm, równie szkodliwy jak wszelka biurokracja, rozprzestrzenił się na niektóre kraje i jeszcze się nie skończył.

Weźmy przykład. Ten, kto przystępuje do Unii Europejskiej, przyjmuje na siebie imperatyw jedności - co jest naturalne. Ale ponieważ sytuacje są zbyt różne, jednostka oceny nie istnieje, jeśli różnice nie są rozpoznawane. Praworządność jest zasadniczo taka sama w różnych krajach, ale w rzeczywistości życie jest zupełnie inne. Na przykład w Rumunii obecnie odczuwalna jest najwyższa presja, aby prawa były nie regulacjami w interesie publicznym, ale instrumentami przeciwko komuś. Powołanie prokuratorów i sędziów pozostało w rzeczywistości jednorodne, „u siebie”, jak w żadnym innym kraju europejskim. Wykształcenie prawnicze jest powierzchowne - wystarczy dostrzec błędy logiki, które potęgują brak wiedzy w sprawach życia, od wyroków, aż do przerażenia! Wybór dla wymiaru sprawiedliwości w zbyt małym stopniu zależy od wartości zawodowej, obywatelskiej, etycznej. Dlatego,

To biurokratyczne podejście przypisuje się sorozizmowi. Nie jest to jedyne źródło, ale jest najbardziej skrystalizowane - twierdzi, że pochodzi od Karla Poppera. W rzeczywistości w artykule w Project Syndicate (1 stycznia 2017 r.) George Soros napisał: „Podzieliliśmy reżimy na dwie kategorie: te, w których ludzie wybierają swoich przywódców, którzy powinni dbać o interesy elektoratu oraz te, w których przywódcy manipuluje swoim elektoratem w celu realizacji własnych interesów. Pod wpływem Poppera nazwałam pierwszą kategorię i drugą ”.
Nie powtarzam obserwacji, które poczyniłem gdzie indziej (A. Marga, Sprawiedliwość i wartości, Meteor, Bukareszt 2000, s. 194-197), ale stwierdzam, że to rozróżnienie nie jest trwałe.

„Liderzy, którzy manipulują swoim elektoratem, aby realizować własne interesy”, są dziś niestety także w „społeczeństwie otwartym”. Następnie George Soros w uproszczony sposób wskazuje na wady demokracji polegające na tym, że niektórzy „wybrani przywódcy nie spełnili oczekiwań”, unikając faktu, że tacy przywódcy byli powtarzani w społeczeństwach jakiegokolwiek rodzaju. W rzeczywistości „społeczeństwo otwarte”, z racji historii, która wciąż wymaga wyjaśnienia, stało się nieprzejrzyste dla różnorodności i sprzyjające nowym przywilejom. W wielu „otwartych społeczeństwach” zarzuca się „nowy feudalizm”! Nawet Sorosism zakłada, że ​​tylko niektórzy obywatele zasługują na wysłuchanie. Jego zwolennicy atakują inne podejścia po „poprawności politycznej”, która różni się od dawnych reżimów jedynie pretensjami.
Karl Popper dostarczył teoretycznych środków demontażu autorytaryzmu. Jednak nie dał środków do obrony „otwarcia”. Ci, którzy wymyślili przejście od autorytaryzmu do demokracji w Europie Środkowej i Wschodniej (Guillermo O'Donnell, Philipp Schmitter, Transitions from Authoritarian Rule, 1986), musieli ostrzec ludzi, że ktokolwiek używa środków do demontażu autorytaryzmu w celu demokratyzacji, aby zapobiec demokratyzacji. Ostatecznie nie można ograniczać praw i wolności jakiejkolwiek osoby i nie można tego zrobić bez wpływu na demokrację.

W każdym razie teorie i same teorie, które twierdzą, że reprezentują wolność, powinny uwzględniać to, czego ludzie doświadczają. Jak widać wokół, gdzie brakuje przygotowania i chęci zmiany, sama wolność jest niszczona. I za tym idzie demokracja. (Z tomu Andrei Marga, The current state, obecnie publikowany)

Autor: Andrei Marga

Źródło: cotidianul.ro


Andrei Marga posiada dyplom z filozofii i socjologii oraz doktorat z filozofii z rozprawą „Krytyczna teoria szkoły frankfurckiej” (Herbert Marcuse). Specjalizował się we współczesnej filozofii w Niemczech federalnych i USA.

Publikacje Andrieja Margi powstają z systematycznym zamiarem - wyrażeniem jego własnego podejścia filozoficznego: refleksyjnego pragmatyzmu. Obejmują kilka dziedzin. 

Profesor współczesnej filozofii i logiki ogólnej Andrei Marga był najdłużej działającym rektorem Uniwersytetu Babeș-Bolyai (1993-2004 i 2008-2012), ministrem edukacji narodowej w rządach Ciorbea, Vasile, Isărescu, ministrem spraw zagranicznych w rządzie Ponta1, prezes Rumuńskiego Instytutu Kultury. 

Został wybrany na kierownika organizacji i instytucji międzynarodowych (European University Association, United Nations University in Tokyo; CEPES-UNESCO, Magna Charta Observatory itp.) I został mianowany konsultantem instytucji kulturalnych i uniwersyteckich w Chinach, Watykanie, Niemczech, Węgry, Austria. Był rumuńskim rektorem, zwłaszcza na czele niektórych organizacji międzynarodowych.     

Otrzymał zamówienia państwowe w Niemczech („Das Grosse Bundesverdienstkreuz”), Francji, Włoszech, Portugalii, Rumunii. Jest laureatem Międzynarodowej Nagrody Herdera (2005) i otrzymał inne międzynarodowe nagrody i wyróżnienia w Austrii, Niemczech, Izraelu. Jest doktorem honoris Causa uniwersytetów „Paul Valéry” - Montpellier, „Corvinus” - Budapeszt, Debrecen, Baku, Kiszyniów, Plymouth - New Hampshire, „Alexandru Ioan Cuza” - Iasi i innych.

Jako profesor wizytujący wykładał semestry i seminaria na uniwersytetach w Monachium (LMU), Wiedniu, Montpellier („Paul Valéry”), Jerozolimie (Uniwersytet Hebrajski) i Bukareszcie.

Produkuje najdłuższy (od 2002 r.) Osobisty cotygodniowy program w historii TVR („Dialogi z Andriejem Margą”) i regularnie publikuje w kilku gazetach i magazynach.


http://andreimarga.eu/


Nagroda im. Herdera (niem. Herder-Preis) – jedna z nagród kulturalnych przyznawanych przez fundację Alfreda Toepfera (Alfred Toepfer Stiftung F.V.S. z siedzibą w Hamburgu). W latach 1936–44, jako Johann-Gottfried-von-Herder-Preis (na cześć Johanna Gottfrieda Herdera) przyznawana była przede wszystkim niemieckojęzycznym pisarzom, historykom i dziennikarzom z Prus Wschodnich; wręczano ją na uniwersytecie w Królewcu.

W 1963 roku reaktywowano ją, teraz jako „Herder-Preis” i każdego roku wyróżniano nią 7 artystów, pisarzy i przedstawicieli nauk humanistycznych z krajów Europy Wschodniej i części południowej. W ostatnich latach wysokość jej wynosiła 15 000 euro. Laureat typował równocześnie kandydata na roczne stypendium do dowolnej uczelni w Wiedniu. Po raz ostatni wręczono ją w 2006 roku.

Z Polski otrzymali ją m.in.:

Władysław Bartoszewski, Włodzimierz Borodziej, Roman Brandstaetter, Kazimierz Dejmek, Michał Głowiński, Roman Ingarden, Bronisław Geremek, Zbigniew Herbert, Lech Kalinowski, Jan Kott, Hanna Krall, Gerard Labuda, Krzysztof Meyer, Ksawery Piwocki, Andrzej Szczypiorski, Wisława Szymborska, Lech Trzeciakowski, Wiktor Zin.


Lista nagrodzonych (wybór) min. tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Nagroda_im._Herdera



https://gandeste.org/analize/andrei-marga-cei-mai-multi-dintre-cei-care-ajung-sa-reprezinte-romania-sunt-slab-pregatiti-profesional-civic-moral/118166/








środa, 20 maja 2020

System wyzysku w Rosji i koronocoś




Bardzo ciekawy tekst z tsargrad.tv


tłumaczenie przeglądarkowe



Koronawirus i upadek ropy - początek Trzeciego Świata:

akademik Glazyev ujawnił mapy Zachodu





Świat już nigdy nie będzie taki sam z powodu zmian tektonicznych w globalnej polityce i ekonomii spowodowanych przez koronawirusa. Elity zachodnie tracą władzę, ale starają się zachować jej resztki kosztem ludzkiego życia. Jaki jest los Rosji za tym przełomem, co należy zrobić, aby zachować kraj i ludzi, jak odbudować gospodarkę i co będzie dalej?

Autor:


Akademik RAS Siergiej Glazyjew przygotował raport na dużą skalę , który zawiera szczegółową analizę przyczyn i konsekwencji zbliżającego się globalnego kryzysu. Ta praca jest bardzo trudna do przecenienia. Na naszych oczach zachodzą procesy na świecie, które zmienią to dla nas na zawsze. Jednak w obecnym kryzysie istnieją powiązania łączące go z innymi globalnymi wydarzeniami spowodowanymi zmianami w technologicznych i światowych strukturach gospodarczych. O czym gadamy?


Skrypt krąży w kółko

Pierwsza i druga wojna światowa są znaczącymi wydarzeniami w życiu całej ludzkości. Pierwsza wojna światowa, zainicjowana przez elity brytyjskie, zapoczątkowała proces samozniszczenia wszystkich głównych imperiów, które konkurowały z Wielką Brytanią - rosyjską, niemiecką, austro-węgierską i osmańską. Doprowadziło to do wzmocnienia Zjednoczonego Królestwa i Stanów Zjednoczonych. To był poprzedni etap zmiany światowych struktur gospodarczych, przypomina w raporcie Glazyev.


Druga wojna światowa naznaczona była upadkiem przestarzałego brytyjskiego systemu kolonialnego. Próbując powtórzyć swój sukces i rywalizować między sobą, Wielka Brytania poparła dojście Hitlera do władzy w Niemczech i miała nadzieję, że ZSRR się skończy. W rzeczywistości okazało się, że potwór wyhodowany nie bez ich pomocy zwrócił się przeciwko Brytyjczykom, a przestarzała gospodarka z kolonialną zależnością nie pozwalała mu walczyć na równych warunkach z technologicznie rozwiniętymi Niemcami. Ten etap zmiany porządku światowego charakteryzuje się dalszym umacnianiem USA, a także wzmocnieniem planowanego socjalistycznego modelu zarządzania gospodarczego jako alternatywy dla „kapitalizmu wilka”.

Obecny kryzys związany z koronawirusem jest nową fazą zmiany kolejności, w której biorą udział beneficjenci. W swoim raporcie Siergiej Glazyjew stwierdza, że ​​jeśli II wojna światowa była wojną silników, która dała silny impuls do rozwoju przemysłu motoryzacyjnego i syntezy organicznej, to obecne złomowanie systemu charakteryzuje się tworzeniem technologii cyfrowych, nanotechnologicznych i bioinżynieryjnych, a także technologii poznawczych, z których wykorzystania pewne osoby ze sfery kapitału międzynarodowego.


Dominującą pozycję w strukturze tego ostatniego zajmuje kilkadziesiąt połączonych amerykańsko-europejskich klanów rodzinnych, które kontrolują największe gospodarstwa finansowe, struktury władzy, służby specjalne, media, partie polityczne i tworzą tak zwane „głębokie państwo”,

- Glazyev zapewnia.


Obecny etap charakteryzuje się także amerykańską hegemonią: potęgą „mistrzów pieniądza”, upadkiem prawa światowego, z których każdy był jednocześnie podważany przez Waszyngton. 

Takim zakłóceniem była na przykład 
pogarda dla zasad WTO w prowadzeniu wojen handlowych, finansowanie terroryzmu w celu wzmocnienia jego wpływów rękami, a także liczne konflikty zbrojne rozpoczęte przez Stany Zjednoczone w tym samym celu na Bliskim Wschodzie i na Bałkanach. Takie metody obejmują politykę sankcji, która przeszła przez lodowisko w Rosji, okradając Rusal z jego zasobów energetycznych, a także zadając delikatny cios naszym innym przedsiębiorstwom, pisze akademik z Rosyjskiej Akademii Nauk.


Glazyev jest pewien, że ogniwa tego samego łańcucha należy uznać za ukierunkowane załamanie światowego rynku ropy naftowej z rąk Arabii Saudyjskiej - strategia przetestowana wcześniej w ZSRR.


Technika wojny handlowej przetestowana w latach 80. przeciwko ZSRR polegała na załamaniu cen ropy naftowej przez Arabię ​​Saudyjską, sprowokowanym przez amerykańskich agentów wpływów w celu podważenia bilansu handlowego Rosji. Ponadto Arabia Saudyjska rozpoczęła otwarty dumping ropy naftowej na rynku europejskim w celu wyparcia z niej rosyjskich firm, za które Stany Zjednoczone jednocześnie nałożyły sankcje,


- pisze Glazyev.


Przypadek, czy nie, ale jednocześnie ma miejsce światowa epidemia nowego koronawirusa, który, jak się okazuje, elity zachodnie wiedziały i przygotowywały się.

W 2010 roku Fundacja Rockefellera opracowała scenariusz pandemii wirusowej, która jest obecnie wdrażana. Nie ma wątpliwości, że broń bioinżynieryjna jest wykuta w rozległej sieci tajnych amerykańskich laboratoriów biologicznych rozproszonych po całym świecie”, powiedział raport.


Rzeczywiście, Fundacja Rockefellera oraz Fundacja Billa i Melindy Gatesów wraz z amerykańskim Uniwersytetem Johnsa Hopkinsa przeprowadziły „ćwiczenia” na wypadek epidemii koronawirusa w Chinach. Analitycy z elitarnych klanów zachodniej rodziny ocenili konsekwencje i przeanalizowali upadek planety w przypadku takiej katastrofy. Postawili zasadę teorii Malthusian o potrzebie „przerzedzenia szeregów” ludzkości, aby „złoty miliard” czuł się dobrze.


Wszystkie osiągnięcia leżą następnie na stole do zachodnich przywódców. Znaczące jest to, że położyli się na stole i amerykańscy prezydenci, a nie tylko przedstawiciele instytucji finansowej. Na przykład najnowszy raport na temat „chińskiej infekcji” Donalda Trumpa otrzymał jesienią 2019 r., Ale uznał to za zagrożenie wyłącznie dla Chin.
Podobnie jak w przypadku Brytyjczyków, którzy nie obliczyli, ile bomb Hitler może zrzucić na Londyn, chiński koronawirus nagle uderzył zbyt mocno w Stany Zjednoczone.

no, tu akurat bezsensu - nie chodzi - z całym szacunkiem dla ofiar i ich rodzin - o katar, ale o niewspółmierną reakcję na ten katar rządów światowych [MS]

 Po części cios ten jest korzystny dla elit, ponieważ pomoże wyjaśnić skurcze giełdy napompowanej jeszcze przed epidemią, a także utratę oszczędności milionów Amerykanów. Dlatego istnieją powody, by sądzić, że koronawirus może zostać wrzucony do Wuhan jako „panaceum”, które rozwiązuje kilka problemów jednocześnie.
Jednocześnie główny fakt jest oczywisty - wojny lub epidemie, które zmniejszają populację i uderzają w gospodarkę, spowalniają jej wzrost. Epidemia koronawirusa osłabia już mechanizmy reprodukcji amerykańskiego cyklu akumulacji kapitału, który rozpoczął się wraz z końcem II wojny światowej.


Co z Rosją?

Choć może się to wydawać paradoksalne, rosyjskim władzom finansowym i gospodarczym udało się dotychczas prowadzić politykę pieniężną w interesie tych bardzo zachodnich elit. Ten elitarny blok urzędników umocnił swoje stanowiska, działając zgodnie z zaleceniami MFW. Przez długi czas tej polityki gospodarczej, jak teraz, nie można nazwać suwerenną. Kłopoty Rosji wynikają z prób życia tych elit według zachodnich reguł.


Zgodnie z zaleceniami MFW rosyjskie władze monetarne utrzymują krajowy rynek finansowy otwarty dla międzynarodowych spekulantów i zamknięty dla realnego sektora gospodarki. Utrzymując kluczową stopę powyżej średniej rentowności realnego sektora gospodarki i ograniczając jego działalność wyłącznie do pozyskiwania pieniędzy z banków komercyjnych, Bank Rosji blokuje kredyty dla przedsiębiorstw produkcyjnych,


- pisze Glazyev.


Szkody wynikające z takiej polityki w Rosji od czasu wdrożenia zaleceń MFW dotyczących przejścia na swobodny kurs wymiany rubla szacuje się na 25 trylionów rubli nieprodukowanych produktów i 10 trylionów rubli niedoskonałych inwestycji.

Konsekwencje to między innymi gospodarka morska i postrzeganie przez rosyjskie władze monetarne celowej „gry” przeciwko naszemu krajowi jako przejaw mechanizmów rynkowych, które wskazują na niekompetencję lub stronniczość decydentów, pisze Glazyev.


Patrz:

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/03/kalendarz-niemiecko-rosyjski.html



W związku z tym deklaruje potrzebę dedolaryzacji i utworzenia strefy bezpieczeństwa ekonomicznego w Eurazji, która powinna zainteresować wszystkie kraje zagrożone wojną hybrydową ze Stanów Zjednoczonych. Należy również przyjąć międzynarodową konwencję w sprawie bezpieczeństwa cybernetycznego i przeprowadzić otwarte międzynarodowe dochodzenie w sprawie pochodzenia koronawirusa.

..w sprawie reakcji.... [MS]


Glazyev powiedział, że Rosja powinna zablokować kanały eksportu kapitału, finansować ataki spekulacyjne na rubla i wprowadzić podatek od spekulacji walutowych. Konieczne jest również tymczasowe zakazanie zakupu papierów wartościowych emitentów ze Stanów Zjednoczonych i państw zależnych oraz odrzucenie inwestycji państwowych w te instrumenty. Rosyjskie Ministerstwo Finansów musi przestać kupować obcą walutę i znieść „regułę budżetową”. Wynik takiej polityki powinien być najważniejszy - zwiększenie podaży pieniądza jako warunek konieczny do utrzymania popytu krajowego, zwiększenia inwestycji i aktywności innowacyjnej.


W przeddzień change.org w przeddzień tytułu pojawiła się petycja „Otwarta debata Centralnego Banku Rosji Nabiullina i akademik Glazyev jest konieczny”. Celem nie jest wywoływanie niezadowolenia wśród obywateli ani „kołysanie łodzią”. Celem jest debata, czyli umożliwienie ludziom wysłuchania alternatywnego punktu widzenia na politykę banku centralnego. Wśród „grzechów” regulatora petycja wymienia ogromne straty poniesione przez Rosję w wyniku odpływu kapitału i dewaluacji rubla.


Nieludzka polityka musi zostać zmieniona


Jak powiedział Tsargrad prezydentowi Centrum Prognoz Systemowych Dmitrij Mityajew, Rosja od dawna potrzebowała środków wyrażonych przez Glazyeva. Ponadto w obecnym kryzysie problem jest bardziej dotkliwy niż wcześniej.


Cały czas na coś czekamy.  [na tym min. polega metoda - cały czas zwodzą pokolenia.. MS] Od 30 lat czekamy na sprzyjające warunki do odłączenia się od systemu, na który zostaliśmy zmuszeni. W każdym razie system ten powoduje eksport kapitału zarówno w formie finansowej, jak i drenażu mózgów. Jeśli w sensie finansowym przez około 30 lat około 1,5-3 bilionów dolarów wyjechało za granicę, to kapitał ludzki przepłynął o 5-7 bilionów dolarów. Łatwo to obliczyć - ile kosztuje szkolnictwo wyższe i praca wysoko wykwalifikowanego specjalisty w cyklu życia,

- powiedział Mityaev.



Jego zdaniem, im później Rosja zostanie odizolowana od tego systemu, tym będzie droższa. Jednak głównym zagrożeniem dla Rosji nie jest obecnie eksport kapitału, ale jego import, uważa Mityaev.


Niekontrolowana emisja pieniędzy w USA przekroczyła już trzy tryliony dolarów. Przygotowywany jest drugi pakiet emisji pieniędzy. Te darmowe emisje zaczynają pędzić na całym świecie i kupować tańsze aktywa. Oczywiste jest, że chcieliby wziąć inne ciekawostki z naszego modelu Rusal ekonomia. Musimy przede wszystkim odizolować się od tego. Jeśli tego nie zrobimy, to miernik nie będzie nasz, zostanie ustalony w innych ośrodkach ”- powiedział.


Komentując stanowisko Glazyeva w sprawie polityki pieniężnej w Rosji, Mityaev przypomniał, jak w 2014 r. Naukowiec skrytykował Bank Centralny za przekazanie pieniędzy dwóm głównym graczom, którzy określili 80% gry przeciwko rubelowi - notorycznemu Otkrytie i BCS.


Chodzi o to, że dwa biliony rubli, które zostały następnie otrzymane przez banki i wykorzystane do tej dewaluacji, dały im absolutnie zapierające dech w piersiach zyski. W 2015 r. Powtórzono to - to samo „Odkrycie” otrzymało repo w walutach obcych o wartości 30 miliardów dolarów i zarobiło na tym pieniądze. Ale potem, gdy Otkrytie poddał się w celu reorganizacji w Banku Centralnym, zobaczyliśmy tam tylko straty. Gdzie były wszystkie te zyski, nie było jasne

- powiedział.


Teraz Bank Centralny ponownie przekazuje pieniądze bankom w celu utrzymania ich płynności i, jak wynika ze statystyk za marzec, kiedy operacje te się rozpoczęły, osiągnęły bardzo duże zyski i są z tego dumne, zauważył Mityaev. Jak powiedział, zysk sektora bankowego w samym marcu wyniósł 90 miliardów rubli, a podobny obraz zobaczymy w kwietniu.


Oczywiste jest, że jeśli pieniądze są przekazywane bankom, nietrudno jest ustalić, gdzie generowane są zyski i dlaczego pieniądze nie docierają do prawdziwego sektora. Po raz kolejny. To nie jest nawet drugi lub trzeci odcinek, ta sama historia wydarzyła się w 2008 roku. Siergiej Yuryevich w tym sensie jest bardzo konsekwentny, uważa, że ​​musimy najpierw zmienić tę politykę. Oczywiste jest, że jeśli zastosujemy się do prostych przepisów MFW, wydawanych nam co sześć miesięcy i wyraźnie wdrażanych w naszej polityce pieniężnej, to nie będzie nic dobrego ”, - powiedział Mityjew, zwracając uwagę na wady celowania inflacja, zmienna stopa rubla i inne regulacje MFW dla Rosji.


Kandydat nauk ekonomicznych, Sekretarz Federalnej Rady Partii Spraw Aleksiej Łapuszkin, zgadza się ze stanowiskiem Glazyeva. Ekonomista nazwał obecną politykę nieludzką, mającą na celu zabicie gospodarki krajowej i zubożenie obywateli.



Naszym problemem jest długie i systematyczne niszczenie gospodarki. Ogólnie rzecz biorąc, w ciągu ostatnich 30 lat zrobiono to z inicjatywy pewnej grupy ludzi pijących suki zwane „państwem rosyjskim”. Problem w tym, że wszyscy skończyliśmy na tej suce. Bez radykalnej zmiany polityki gospodarczej nic nie możemy zrobić. Pamiętaj, że przeżyliśmy wszystkie kryzysy na świecie trudniejsze niż reszta,

- zauważył Lapushkin.


Według niego, Glazyev wielokrotnie cytował dane dotyczące dewaluacji rubla, a Rosja była pierwsza, ale od końca. Jest to winą za osłabienie systemu stosunków społeczno-gospodarczych, które ma miejsce dzisiaj, zarówno w formie różnych optymalizacji, jak i polityki pieniężnej.


W kontekście regionalizacji światowej gospodarki będziemy mieli bardzo trudny sposób na przywrócenie własnej gospodarki, porównywalny z tym, co zrobiono podczas stalinowskiej industrializacji”, uważa ekonomista.


Globalnymi ofiarami nowego kryzysu będzie system stosunków pracy i tak zwany turbokapitał, który spowodował niekontrolowaną konsumpcję w krajach zachodnich. W tych warunkach Rosja powinna polegać na protekcjonizmie i własnej produkcji, Lapuszkin jest pewien.


To protekcjonizm, polityka stymulująca, miękka polityka pieniężna. System bankowy jest porównywalny z układem krążenia. Jeśli przepływ krwi w sercu jest dwa razy wolniejszy (to znaczy wysokie oprocentowanie), wówczas serce nie będzie działało lepiej z tego powodu,

- ekspert wyciągnął analogię.


Stymulowanie polityki pieniężnej, powiedział, powinno napędzać gospodarkę poprzez system podatkowy. Na przykład, jeśli inwestor zarobił 1 milion USD i wydał go na modernizację produkcji lub na badania i rozwój, nie powinien płacić za to żadnych podatków, powinny istnieć odliczenia podatkowe. Z drugiej strony, jeśli inwestor zarobił taki sam milion dolarów, ale wydał połowę na prestiżowe samochody, jachty lub rezydencje, to musi zapłacić podwyższony podatek kapitałowy od tych dochodów.


Zwrócił uwagę, że dedolaryzacja, o której pisał Glazyev, zależy od rozwoju własnej produkcji i ekspansji rynku rosyjskiego, który obecnie jest niewystarczający do produkcji wielu dóbr trwałego użytku i wyrafinowanego sprzętu.


Potrzebujemy nowych rynków, które pozwolą nam wprowadzić więcej rubli do obiegu. Zmusi to partnerów do utworzenia części rezerw w rublach w celu zapewnienia handlu zagranicznego z Rosją. Ale czym może być dedolaryzacja, gdy praktycznie wszystko wokół nas powstaje nie w Rosji? Jeśli nie został wyprodukowany w Rosji, ma cenę w dolarach, euro, juanie,

- zauważył.


Podsumowując, zauważamy, że przejście na tory nowego światowego porządku gospodarczego dla naszego kraju powinno rozpocząć się od samego siebie. Rzeczywiście, wnioski zawarte w raporcie akademika Rosyjskiej Akademii Nauk Siergieja Glazyjewa wskazują, że Rosja może skutecznie zintegrować się z nową światową rzeczywistością po koronawirycie. Chiny i Indie mają bilet do nowego życia, którego gospodarki są w stanie odpowiednio konkurować na rynku globalnym i prowadzić przyszły globalny wzrost gospodarczy.


Przyszła ścieżka kraju i jego rola zależą zatem od bieżącej polityki władz monetarnych Rosji. Rosja ma szansę nie stać się jeszcze bardziej zależnym „stoiskiem dolarowym” w grze zachodnich elit, które zarabiają na upadku rubla, a nasza „krajowa” gospodarka wyschła według standardów monetarnych. Ważne jest, aby nie przegapić tej szansy.













poniedziałek, 7 października 2019

Tajemnica czarnowodzkich łąk



Poniżej trzeci tekst z cyklu „Niemieckie tajemnice w Polsce”.




Fragment z książki Dzieje wsi powiatu starogardzkiego” Józefa Milewskiego z 1968 roku.



























W XIX w. Anglicy, Francuzi i inne nacje – też Niemcy - posiadały swoje kolonie w Afryce, Indiach i innych zamorskich krajach, które eksploatowali ekonomicznie, często wykorzystując niewolniczo miejscową ludność („tubylców” – jak to często wspomina agent Michałkowicz).

Niemcy największą swoją kolonię posiadały w zasadzie w granicach swojego kraju – i była to Polska „pod zaborami”.

Zabory polegały głównie na ekonomicznej eksploatacji Polaków, o czym mało się mówi na lekcjach historii, jeśli w ogóle się mówi.

Generalnie Polska była już kolonią za czasów piastowskich i krzyżackich – stąd „osadzanie kolonistów” - ten termin już ze szkoły chyba każdy zna, nie do końca kojarząc co oznacza – osadnicy nie przyjeżdżali tu do wód leczyć się z podagry, ani na wczasy na dwa tygodnie – tylko na stałe...Termin kolonista oznacza – kolonializm...

Oczywiście podkreśla się, że kolonializm przyniósł do Polski postęp – lepsze jakoby rolnictwo, organizację pracy itp. sprawy – czy tak w istocie było?

Nie wolno było łowić ryb w rzece ani polować na zwierzynę w lesie – chyba, że zapłacisz haracz, nie wolno było mówić po słowiańsku wendyjsku – bo inaczej nigdy nie dostałeś pozwolenia na połów ryb z opcją haraczu oczywiście itd. itd.


SEKOWANIE tubylców było programowe, ja też go i dzisiaj doświadczam, kiedy jestem nękany i nie mogę spokojnie przejść ulicą bez towarzystwa ubeków, którzy zakłócają moją prywatność od szeregu lat...


Zobaczmy co tam kłamliwa wiki....

>>Kolonializm – polityka państw rozwiniętych gospodarczo polegająca na utrzymywaniu w zależności politycznej i ekonomicznej krajów słabo rozwiniętych oraz wykorzystywaniu ich zasobów ludzkich i surowcowych. Zgodnie z zachodnią tradycją kolonializm datowany jest od epoki wielkich odkryć geograficznych, chociaż znany był już w czasach starożytności.

W rezultacie kolonizacji na początku XX w. rozległe terytoria Afryki, Azji, Ameryki prawie w całości zostały podzielone i podporządkowane kilku państwom europejskim. Utworzono ogromne imperia kolonialne zajmujące ponad 73 mln km², tj. około 55% powierzchni globu. Mieszkało w nich około 35% ogółu ówczesnej ludności Ziemi. Status tych terytoriów był formalnie zróżnicowany, stosowano w odniesieniu do nich nazwy: kolonia, protektorat, kondominium, a następnie kamuflując ich faktyczny status, określano je jako prowincje zamorskie, terytoria zamorskie, wreszcie terytoria powiernicze lub obszary nie rządzące się samodzielnie. <<


Wiki oczywiście pomija milczeniem zabór Polski – bo zabór to kolonializm, tyle, że nie zamorski.

I oto w kraju, w którym dokonuje się wyzysku ekonomicznego na tubylcach, gdzie, żeby zaoszczędzić na kosztach, zamki, klasztory i kościoły zamienia się w więzienia, albo spichrze i stajnie, a na koszary pozyskuje się cegły ze średniowiecznych murów i zamków, zaborca dokonuje aktu filantropii – wybudujemy wam łąki, żeby wasze krowy miały co jeść.



A więc, było tak...


Na piaszczystych ziemiach pod Wdą – obecnie Czarna Woda - zaborca zakłada jedyny w Europie – a więc pewnie na świecie – zespół sztucznych łąk.

Rząd pruski wykupuje i znosi młyny i tartaki na rzece – za sumę „ogromną” - a także wypłaca odszkodowania kilkuset gospodarstwom.

Z pobliskich okolic ściąga – 10 tysięcy robotników (!!??) To tyle, ile mieszkańców posiada obecnie pobliski Czersk – razem z kobietami, staruszkami i oseskami i oczywiście tymi, którzy obsługują ludzi w sklepie, urzędzie na poczcie i nie mogą w tym czasie machać łopatą w lesie...


I co najciekawsze – ludzi tych jak niewolników strzegą żandarmi – od razu przypomina mi się, jak zbrojni strzegli wozów z drewnem na budowę kościoła w Skarszewach.

Bilon na wypłatę przyciągnęły woły z samego Berlina – 370 kilometrów wołami?? 
Bank w Gdańsku nie miał drobnych? Drobnymi groszakami zapłacili ludziom za miesiąc roboty????


Woły i bilon sugeruje znaczny ciężar, jaki miano przewieść na wozach.

Skoro żandarmi i wóz i woły, to może raczej chodziło o to, że w drogę powrotną potrzebne były woły, bo znaczny ciężar zamierzano na wozach do Berlina zawieść w ochronie zbrojnych... tak samo jak ze Skarszew do Gdańska.


Strzegą robotników, ale tylko do pierwszej wypłaty – czyli w ciągu miesiąca wykopali to coś, co mieli wykopać, co było - znowu jak w Skarszewach – bardzo ciężkie - a potem żandarmi odjechali z tym do Berlina...

Czy to leżało na trasie dzisiejszego kanału, czy na terenie poddanym melioracji – trudno dociec...
W każdym razie podjęto się wielkiego i drogiego przedsięwzięcia, tylko po to, by ukryć fakt znalezienia i wydobycia... tego czegoś...


A potem to już sobie kopcie, róbcie te swoje łąki na zdrowie...


Budowa trwała 6 lat - od 1840 roku do 1846 - i kosztowała ponad milion marek.

W 1842 roku przystąpiono także do prac koncepcyjnych nad budową kolei z Berlina do Królewca przez min. Krzyż, Piłę, Chojnice, Starogard i Tczew.

Piszę o tym, bo w 1871 roku łąki przecięła linia kolejowa z Chojnic do Starogardu.

U Majewskiego:

>>W roku 1871 oddano do użytku linię kolejową Chojnice-Starogard. Biegnie ona niemal przez środek łąk na całej ich długości. Prace związane z budową linii kolejowej wymagały budowy kilku przepustów i przemieszczenia dużej ilości ziemi przy formowaniu nasypu kolejowego, co spowodowało znaczne straty w zbiorach przez kilka kolejnych lat. <<

Zmarnowano jakieś pieniądze i pracę wielu ludzi – brak planowania? U Niemców – że tak zapytam sarkastycznie???

Wybudowano kanał od jeziora Wdzydze, niemal równolegle do rzeki Wdy, o długości 23 km i szerokości 6 metrów, wykarczowano lasy i zniwelowano teren, wybudowano jazy, przepusty, mosty – no i melioracje łąk...do 1848 roku, a pierwsze efekty przyszły dopiero w 1852 roku – po 4 latach.

I to bardzo słabe.

Sprowadzono setki sztuk bydła i tysiące owiec, by nasrały na łąki odpowiednią ilość nawozu, zakupiono dla nich paszę...


10 lat później zredukowano łąki niemal o połowę - o 300 ha – z ok. 800 ha do 462 ha, bo jezioro Wdzydze dawało za mało wody.


Niemiecki inżynier strzelił babola w rachunkach??


Dopiero po 26 latach (1870) przyszły efekty i poprawiła się wydajność z łąk.


W 1955 roku – a więc po blisko 100 latach (!) - po zastosowaniu nowoczesnego nawożenia wydajność wzrosła na poziom określany jako: bardzo dobra.

A więc XIX wieczni niemieccy inżynierowie wcale nie zakładali wysokiej wydajności?


Dla kogo założono pastwiska w lesie - tak ogromnym, wydaje mi się, kosztem – dla tamtych ludzi, czy dla tych co będą żyli za 100 lat??




W czwartym odcinku z cyklu „Niemieckie tajemnice w Polsce” poruszę takie tematy jak:

  • czy to możliwe, żeby słowiańscy Wandalowie byli tak dziecinni, że wzięli swą nazwę od  imienia jakiejś królewny??
  • czego niemcy szukali w rzece?
  • czym różni się Wanda od wandy?
  • czy wanda to wadźra?


i inne rzeczy w czwartej odsłonie cyklu pod tytułem:


„Tajemnica morderstwa Ewy Tylman”











Źródła:

Dzieje wsi powiatu starogardzkiego” Józef Milewski

Wydawca: Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 1968

https://maciejsynak.blogspot.com/2018/08/tajemnica-koscioa-w-skarszewach.html






http://maciejsynak.blogspot.com/2018/08/tajemnica-malborskiego-relikwiarza.html







piątek, 27 września 2019

Niemcy nie mają Google Street View


Każdy patrzy po sobie...

Oni po prostu wszystkich inwigilują i organizują im różnej maści inwazje, stąd bardzo dbają o to, by im nikt kuku nie zrobił...



Dlaczego Niemcy są pustym miejscem w Street View Google

Istnieją dobre historyczne powody, dla których Niemcy są podejrzani o inwigilację - ale czy Google jest tak zły jak Gestapo czy Stasi?


Niemcy i Austria to puste miejsca na mapie Google Street View w Europie

  • Od momentu uruchomienia w 2007 roku Google Street View zmapował miliony mil dróg na całym świecie - a nawet udał się w kosmos i do oceanu
  • Niemcy i Austria to wyraźna luka w bałaganie niebieskich linii pokrywających resztę Europy
  • Ma to związek z dziwnym poczuciem prywatności Niemców: wolą obnosić się ze swoimi prywatnymi częściami niż z danymi osobowymi

Regiony nieznane

Zdjęcie: Mapy Google


Jedynymi innymi krajami europejskimi, które są jeszcze praktycznie niezmapowane, są Białoruś, Mołdawia i BośniaPrzeciągnij Pegmana na Mapy Google nad Europą, a zobaczysz ciekawy obraz: praktycznie cały kontynent jest pokryty niebieskimi liniami wskazującymi, że Street View jest dostępny - ale Niemcy i Austria są prawie całkowicie puste.
Jest to obraz przypominający te mapy Afryki z końca XIX wieku z pustym środkiem kontynentu, oznaczonym jako Regiony nieznane . Niemcy i Austria należą do najbardziej zaawansowanych gospodarek świata, więc dlaczego samochody z aparatami Google uważają te kraje za niedostępne i / lub niegościnne, gdy europejscy odkrywcy odkryli wnętrze Afryki?

To dlatego, że Niemcy są zazdrośni o swoją prywatność - postawa ta rezonuje także z ich bliskimi kulturowo sąsiadami w Austrii. Ale wszystko zależy od tego, co rozumiesz przez „prywatność”. Na przykład Niemcy nie są zbyt prywatni w kwestii swoich prywatnych części.

„Nagość społeczna” dla zdrowia i wigoru oraz obcowania z naturą jest w Niemczech bardzo akceptowana.
Podczas gdy publiczna nagość jest na przykład wielkim zakazem w Stanach Zjednoczonych, Niemcy mają długą tradycję z tym, co znane jest jako FKK - skrót od Freikörperkultur lub „Free Body Culture”. Niektóre plaże i obszary parków miejskich poświęcone są opalaniu się nago, a nawet Nacktwanderung („ nudne wędrówki”) to coś.
Z drugiej strony Niemcy są bardzo zaborczy wobec swoich danych osobowych - i są zszokowani gotowością, z jaką Amerykanie (i inni) dzielą się swoimi nazwiskami, adresami, listami znajomych i historiami zakupów online.
Według badań przedstawionych w Harvard Business Review , przeciętny Niemiec jest skłonny zapłacić aż 184 USD za ochronę swoich osobistych danych zdrowotnych. Dla przeciętnego Brytyjczyka prywatność tych informacji jest warta jedynie 59 USD. Dla Amerykanów i Chińczyków wartość ta spada do liczb jednocyfrowych.

Dlaczego? Ponieważ Niemcy ponieśli traumę nie jednej, ale dwóch systemów totalitarnych w swojej niedawnej przeszłości: faszystowskiej Trzeciej Rzeszy i komunistycznych Niemiec Wschodnich.

„Miliony krotności naruszeń”

Zdjęcie: Mapy Google
Większe niemieckie miasta zostały zmapowane - Kolonia, Frankfurt, Drezno i ​​inne - ale reszta kraju jest pusta, w porównaniu do krajów Beneluksu i Francji (na zachodzie) i Czech (na wschodzie)
Przykład: niemiecka klęska Google Street View. Wprowadzone na rynek w USA w 2007 r. Mapy interaktywnych panoram drogowych Google Street View rozszerzyły się na większą część świata.
W czerwcu 2012 r. Zmapowano 5 milionów mil dróg w 39 krajach; w 10. rocznicę w maju 2017 r. ogółem przejechano 10 milionów mil w 83 krajach.
Street View zawiera miejsca tak daleko od utartej ścieżki, jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, platformy wydobywcze gazu na Morzu Północnym i rafy koralowe w zachodniej części Nusa Tenggara w Indonezji. Ale nie Weimarer Strasse w Fuldzie ani większość innych normalnych ulic w Niemczech czy Austrii.
Nie z braku próby. W sierpniu 2010 r. Google ogłosił, że do końca tego roku sporządzi mapę ulic 20 największych miast Niemiec. Oburzenie było ogromne. Niektóre samochody z aparatem Google zostały zdewastowane. 70-letni Austriak, który nie chciał, aby zrobiono mu zdjęcie, zagroził kierowcy jednego z ogrodowym kilofem.

Ilse Aigner, ówczesna minister ds. Ochrony konsumentów w Niemczech, nazwała „kompleksową ofensywę fotograficzną” Google „milionowym naruszeniem sfery prywatnej (…) Nie istnieje żadna tajna służba, która gromadziłaby zdjęcia tak bezwstydnie”.