Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mięso armatnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mięso armatnie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 30 października 2014

Pewien Polak słyszy głosy...


Podżegacz wojenny robi za Polaka.



przedruk z: Głos Rosji

Pewien Polak słyszy głosy. Gadają do niego najważniejsi ludzie na tym świecie, a on opowiada o tym mediom. Normalnie powinien siedzieć w wariatkowie. W Polsce zasiada w fotelu marszałka Sejmu. Czy to on jest debilem, czy my frajerami, że to znosimy?

Trwa kampania wyborcza do samorządów. Poszły wyborcze konie po betonie rycząc raz na jakiś czas jak minister rolnictwa na rolników kiedy zarzucał im frajerstwo. W wypadku rolników jestem po stronie ministra. Polscy rolnicy są ciężkimi frajerami, że nawet nie przychodzi im do głowy rozliczyć reprezentującą ich partię – PSL, z wepchnięcia polskiego rolnictwa w szambo. A będzie gorzej. Nie wierzycie? – poczytajcie.


Za kilka dni Ukraińcy wybiorą nowy parlament. Niedługo po sformowaniu rządu ogłoszą swoją niewypłacalność. Ogłoszą ją bardzo oficjalnie, a stanie się to na kanwie rozmów gazowych Ukrain a – Rosja. Grzać się trzeba, a pieniędzy nie ma nawet na spłatę zadłużenia wobec GAZPROMU (5,3 mld dolarów). Na poczet spłaty zobowiązań wobec Rosji, Ukraińcy domagają się przedpłat za przyszły transfer gazu… A czemu nie chcą dać pieniędzy? – potrzebują ich by prowadzić wojnę z Rosją. Chcą więc się grzać i walczyć z Rosją za rosyjskie pieniądze. Czy są frajerami jak polscy rolnicy? Ależ skąd!


Zakomunikowali też nam, że gotowi są ogrzewać się polskim węglem, pod warunkiem, że nie będą musieli za niego płacić. Frajerami więc - jak polscy rolnicy wg ministra rolnictwa – nie są. A swoją drogą, rozumiem Ukraińców: wepchnęliśmy ich na drogę konfliktu, chcą żebyśmy za nich płacili. Kto tu więc jest frajerem: my czy oni?


Mamy szlaban na eksport do Rosji wieprzowiny, wołowiny, owoców i warzyw, nabiału. Nie wyżyją Rosjanie bez tych dóbr? Wyżyją! Kupią gdzie indziej. Może drożej, ale kupią. A co my zrobimy ze swoimi nadwyżkami, zjemy? Kto zrekompensuje polskim rolnikom straty, budżet? Nie da rady. Bruksela? Ani jej to w głowie. Ale nawet gdyby się tak stało, stałoby się to kosztem braku pieniędzy na inne wydatki. No to co robić z nadwyżkami żywności Panie ministrze rolnictwa? Palić masło w piecach? Karmić świnie jabłuszkami? Ma Pan jakieś inne propozycje? Powtórzy Pan rolnikom, że są frajerami? Proszę tylko uzupełnić taką wypowiedź o drobną informację. Nie byłoby rosyjskich sankcji, gdyby nie sankcje unijne. Są to sankcje których wprowadzenia domagał się rząd w którym Pan zasiada! A czynił to ustami tego samego człowieka, który – jak się teraz okazuje – „słyszy głosy”… I kto tu jest frajerem?


Rolnicy zmniejszą produkcję. Zakłady chemiczne sprzedadzą im mniej nawozów i osiągną mniejsze zyski. Rolnicy nie będą kupować nowych maszyn. Ktoś ich nie wyprodukuje – sam nie zarobi i nie odprowadzi podatków. Mniejsza produkcja to i mniejsze zatrudnienie. Mniej zatrudnionych – mniejsze wpływy z podatku dochodowego. Ale za to większe wydatki państwa na pomoc socjalną bezrobotnym… Ale co tam! Tylko frajerzy produkują coś dla rolnictwa! Twardziele idą na wojnę!
Nie ma towaru, nie ma czego wozić. Padają firmy transportowe, oddają wylizingowane ciężarówki. Nie odprowadzą podatków CIT, a ich pracownicy podatku dochodowego. Pójdą na zasiłki… W ciągu 2 miesięcy obrót tego sektora spadł o 30 proc. Dramat! Dziś (23 października), obradowała sejmowa Komisja Infrastruktury. 

Posiedzenie dotyczyło „dramatycznej sytuacji polskich przewoźników drogowych po nałożeniu rosyjskiego embarga na import żywności i działań rządu zmierzających do poprawy sytuacji polskiej branży transportowej”-czytamy na stronie internetowej inicjatorów posiedzenia, Związku Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD). Jej członkowie dysponują ok. 120 000 TiRów. Frajerzy! Ale trzeba będzie tych frajerów nakarmić…. Może jabłkami, które każe Pan niszczyć tym frajerom, którzy je wyprodukowali?

Również dzisiaj (23.10) o godz. 17:00 przed ukraińskimi placówkami dyplomatycznymi w Polsce odbyły się akcje protestacyjne „PRZECIW GLORYFIKACJI LUDOBÓJCÓW Z OUN-UPA I SS-GALIZIEN NA UKRAINIE”. Cóż, wyda się, że nie wszystkim w Polsce podoba się współczesna Ukraina. Ale oczywiście protestować będą tylko frajerzy! Rząd wyżywi się sam, bo w rządzie frajerów nie ma!


Kiedy już Ukraina ogłosi upadłość swojej gospodarki i swoich finansów, trzeba będzie przystąpić do redukcji jej zadłużenia i pomocy w rozwoju. Pomocy z naszego budżetu. Budżetu osłabionego skutkami rosyjskich sankcji odwetowych. A może powinniśmy wierzyć, że tak krytykowani ukraińscy oligarchowie zrobią zrzutę na ratowanie budżetu państwa? Oczywiście nie! Przecież to my jesteśmy frajerami, a nie oni.
Czy Ukraińcy czekający na lepsze, dostatniejsze życie zniosą szokową terapię swojej gospodarki? A może pojawi się Majdan nr 3? Czy fala emigracji jaka ruszy wówczas na Zachód przez nasz kraj to też będą frajerzy jak polscy rolnicy? A czy Majdan ów oficjalnie przyjmie imię Stepana Bandery? Wczoraj (22.10) Legia Warszawa rozegrała mecz z Metalistem Charków. Miał on być rozgrywany we Lwowie, ale odbył się w Kijowie. Dlaczego? Bo gospodarze bali się gwałtownych antypolskich wystąpień lwowskich nacjonalistów. Cóż, trzeba być frajerem by hodować żmije na własnej piersi…


Po secesji Krymu Europa przez całe dziesięciolecia nie będzie taka sama. Rozpoczął się wyścig zbrojeń. I trwać będzie nawet po jakimś tam „przygaszeniu” ukraińskiego pożaru. No tak, ale tylko frajerzy kochają traktory. Twardziele wsiadają do czołgów! Będzie więc, jak życzył sobie rząd w którym Pan minister rolnictwa zasiada.
Nie uda się zaprowadzić pokoju we wschodniej Ukrainie, ani uzdrowić gospodarki tego państwa bez dialogu z Rosją. Dialogu szczerego, długiego i głębokiego. Dialogu, który zakończy się jakimś paktem UE – Rosja. Realizowana przez Unię od 2009 r. antyrosyjska polityka znana jako PARTNERSTWO WSCHODNIE doprowadziła do faktycznego wybuchu wojny między dwoma sąsiadującymi z Polską krajami. Dodajmy, że jej autorstwo przypisuje sobie Polska, dokładnie zaś człowiek „słyszący głosy”. Finałem jej jest śmierć tysięcy ludzi, ruina kilku gospodarek, zapowiedź kryzysu polskiej gospodarki. Rolę reprezentanta ukraińskich interesów przejęła od Polski … Białoruś. Na walkę informacyjną z jej prezydentem, Aleksandrem Łukaszenką polski podatnik wydał już ponad 100 mln zł., finansując telewizję Bielsat. A co z rozmowami UE- Ukraina – Rosja? Toczą się bez udziału Polski…
Co więc można z tym zrobić? Albo uświadomić sobie swoje własne frajerstwo, albo pójść do dobrego dilera i słyszeć te same głosy co marszałek Sejmu RP.


Michał Gradzki, polski publicysta, Warszawa
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji


http://polish.ruvr.ru/2014_10_23/Frajerzy-wy-moi-7637/






  • Brawo autor !
    Można tylko podziwiać Pana za odwage w głoszeniu prawdy. Szkoda, że artykuł nie dotrze do całego naszego społeczeństwa.

piątek, 17 października 2014

Czy mamy już III wojnę światową?

 

Dla nas jak i zresztą dla wszystkich Europejczyków to pytanie można odnieść do sytuacji na Ukrainie, ale Amerykanie mogą uważać, że groźniejszym zarzewiem tej wojny jest sytuacja na Bliskim Wschodzie.

Tak czy owak możliwości rozwoju obecnego stanu we wszystkich ogniskach zapalnych są niewątpliwie duże, tylko czy na skalę wojny światowej?

W tej chwili na świecie są tylko trzy kraje posiadające takie możliwości: – Stany Zjednoczone AP, Chiny i Rosja, ale żeby wywołać wojnę światową musiałyby wymienione kraje wystąpić bezpośrednio przeciwko sobie. Jak na razie ich starcia przypominają pojedynki dorożkarskie polegające na laniu batem pasażerów przeciwnika.

Trzeba przyznać, że Rosjanie zarówno w ZSRS jak i obecnej Rosji wykazują się większym sprytem, nie dali się wciągnąć bezpośrednio w wojnę koreańską wystawiając Koreę północną i Chiny, podobnie w wojnie wietnamskiej. Z wyprawy węgierskiej wyszli zwycięsko, w Czechosłowacji wystarczyło samo pojawienie się, natomiast w Afganistanie wpadli w pułapkę podobnie jak Amerykanie w Wietnamie, Iraku czy choćby w tym samym Afganistanie, a nie wykluczone, że i w Syrii.


W sumie jednak po obu stronach osiągnięto dostateczny zasób doświadczeń nakazujący zwiększenie ostrożności, jednakże Amerykanie osiągnęli przewagę w możliwości zaangażowania innych krajów dla realizacji swoich celów, Rosjanie już nie mogą dysponować krajami satelickimi tak jak to czyniły Sowiety, muszą się sami angażować w różnego rodzaju akcje militarne zmierzające do utrzymania wpływów choćby na obszarze dawnego Związku Sowieckiego.

Ponadto w Europie uzależnione są od zgody Niemiec na wszelkie działania agresywne. Wprawdzie współcześnie nie ma czegoś w rodzaju paktu Ribbentrop – Mołotow, ale fakty wskazują wyraźnie na niemiecki udział w tych przedsięwzięciach.

Rząd niemiecki rzekomo wrażliwy na własną opinię publiczną w przypadku rosyjskiej agresji na Ukrainie nie wykazuje chęci reagowania na dość intensywne odgłosy własnego społeczeństwa domagające się zajęcia zdecydowanego stanowiska wobec Rosji. Od dawna nie reaguje na odgłosy z UE, ale to jest efekt traktowania przez Niemcy całej Unii jak własnego folwarku mającego drugorzędne znaczenie w zestawieniu z perspektywami, jakie ma Niemcom otworzyć sojusz z Rosją.

Ostatnio żeby postawić wszystkich wobec faktów dokonanych oddają w ręce Gazpromu zbiorniki gazu na terenie Niemiec.

W tej grze oczywiście Niemcy są liderem, ale zawsze istnieje ryzyko utraty kontroli nad biegiem wypadków.

Przypomina to rozmowy Becka z Niemcami namawiającymi Polskę do wspólnego wystąpienia przeciw Sowietom, użyli wówczas argumentu, że mogą zawsze dogadać się z Sowietami kosztem sąsiedzkich krajów. Na to Beck miał odpowiedzieć, że w takim wypadku mogą spodziewać się sowieckich czołgów w Berlinie.


No i sprawdziło się.

Współczesna niemiecka gra Rosją może też przynieść im przykre niespodzianki.

Na pytanie: – czy istnieje ryzyko III wojny światowej? Można rzeczywiście odpowiedzieć, że ta wojna toczy się już od kilkudziesięciu lat, począwszy od blokady Berlina, przez wojnę koreańską, wietnamską, arabską i wiele innych. Ich sumaryczne koszty i ofiary nie ustępują II wojnie, a czas trwania jest nieograniczony.

Wszystkie one są rezultatem ciężkiego przestępstwa dokonanego przez Roosevelta i Churchilla -dopuszczenia do zbudowania potęgi stalinowskiej bolszewii kosztem ofiar milionów ludzi na całym świecie.
Bez tej potęgi nie byłoby żadnej z wymienionych wojen, ani też terrorystycznych reżimów, a także obecnej agresywności Rosji, której korzenie tkwią w stalinowskim imperium.

My w Polsce musimy mieć to stale w pamięci, żyjemy, bowiem ciągle w świecie stworzonym przez Stalina i to nie tylko w postaci granic państwowych, jakie nam wyznaczył, ale też w formach władania będących odzwierciedleniem podstawowej zasady ustrojowej stalinowskiego imperium: – wzajemnej wrogości, nieufności i bezwzględnej walki o władzę. Władza, bowiem jest nie tylko źródłem wszelkiej pomyślności osobistej, ale stwarza możliwość pognębienia potencjalnego konkurenta, którego nie można dopuścić do władzy gdyż stanowi to zagrożenie osobiste. Nie na darmo krąży po Polsce notoryczny samobójca.

Społeczeństwo karmione ogłupiającą papką informacyjną na poziomie magla może tylko od czasu do czasu przez przypadek, lub rozmyślne przecieki stanowiące odprysk wewnętrznej walki o władzę, dowiedzieć się, z jakiego pokroju władzą ma do czynienia.

Tego rodzaju ustroje stanowią niebezpieczeństwo przez swoją zależność od czynników zewnętrznych, które nie bez kozery utrzymują ten stan, stwarza on bowiem możliwość wszelkiej manipulacji, w tym także wplątania nas w konflikty zbrojne prowadzone w cudzym interesie.
Jeżeli ktoś miałby wątpliwości to może zastanowić się chociażby nad takim drobnym faktem jak pogrzeb z honorami wojskowymi stalinowskiego zbrodniarza. Taki fakt odznacza tylko, że mamy do czynienia z ciągle obecną mentalnością z tamtego reżimu.

Jest ona obecna w kolejnych pokoleniach i świadczy najdobitniej o charakterze obecnego ustroju w Polsce.

Nienaruszone przywileje, nieosądzone zbrodnie i zadbanie o ciągłość pokoleniową agenturalnych środowisk to wszystko stanowi dowód, że ciągle żyjemy w państwie zależnym od sił zewnętrznych decydujących o naszym losie. Dotyczy to zresztą nie tylko Polski.

W tych okolicznościach ktoś faktycznie sterujący władzą w Polsce może spowodować każde dogodne dla siebie posunięcie, tak jak to ma miejsce obecnie z postępującym procesem degradacji naszej pozycji narodowej i państwowej.

Nie z naszego wyboru uczestniczymy w kontynuacji stanu zależności od układu, jaki powstał w wyniku likwidacji podziału Europy na strefę sowiecką i amerykańską.

To, co powstało na ich miejsce jest niczym innym jak tylko wywołaniem III wojny, która toczy się różnymi środkami na terenie Europy nie wykluczając konfliktów zbrojnych.

Jak to się dalej potoczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ale dopóki będzie istniał obecny stan dziedzictwa możliwe jest wszystko, co najgorsze i dlatego walka z tym układem jest najważniejszym zadaniem nie tylko naszym, ale też i całej Europy.


 Napisane przez:


http://3obieg.pl/czy-mamy-juz-iii-wojne-swiatowa


 

poniedziałek, 22 września 2014

Wojenna retoryka - przegląd prasy.


Czy społeczeństwo już się obudziło? Chyba nie...


RMF24: Rezerwiści do broni. W Słupsku!

Piątek, 12 września (21:49)
"Wzmocnienie 14" - pod takim hasłem ruszą w sobotę w Słupsku pierwsze w powojennej historii Polski ćwiczenia dla rezerwistów, którzy od WKU dostali przydział mobilizacyjny do policji. Potrwają dwa dni. Podobne ćwiczenia mają się odbywać w całym kraju.

 
W programie ćwiczeń zaczynających się w sobotę w Szkole Policji w Słupsku można znaleźć między innymi takie punkty jak "musztra i ceremoniał policyjny", czy "stosowanie siły fizycznej i środków technicznych w interwencjach policyjnych".
Są jednak także zajęcia i pokazy dotyczące broni palnej, a także punkt poświęcony działaniom policji "w warunkach zagrożenia bezpieczeństwa państwa i w czasie wojny oraz roli policji w osiąganiu wyższych stanów gotowości obronnej państwa." W Słupsku zapewniają, że ćwiczenia nie mają nic wspólnego z obecną sytuacją za naszą wschodnią granicą. -Ćwiczenie pod kryptonimem "Wzmocnienie 14" planowaliśmy od 3 lat. Tak się niefortunnie złożyło, że sytuacja na Ukrainie jest teraz dosyć mocno zaogniona i pojawiają się pytania o to, czy ma to związek. Odpowiadam krótko: nie. Było to planowane o wiele wcześniej, kiedy sytuacja w tamtym rejonie Europy była jeszcze bardzo spokojna - mówi Piotr Kozłowski, rzecznik Szkoły Policji w Słupsku. 

Cały Słupsk ćwiczy

W ćwiczeniach ma uczestniczyć około 100-150 mieszkańców Słupska i okolic. To osoby, którym Wojskowy Komendant Uzupełnień nadał przydziały mobilizacyjne do jednostek policji. -Tworzą oni rezerwę kadrową, która może wzmocnić policyjne siły w przypadku bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Taki przydział mobilizacyjny otrzymuje każda osoba, która ma kategorię zdrowia A i jest przeznaczona do służby wojskowej. Nie wszyscy jednak wiedzą, co mają wpisane w przydziale mobilizacyjnym, dlatego niektórzy są zaskoczeni, że pukają do nich policjanci i informują, że zostali powołani na ćwiczenia - dodaje rzecznik.
Jak podkreśla, oprócz Wojska Polskiego czy policji, taki przydział mobilizacyjny można dostać także do innych formacji mundurowych. W ćwiczeniach, które są organizowane w Słupsku, mają uczestniczyć osoby w bardzo różnym wieku: od 18 do 65 lat. Co ważne, udział jest dla nich obowiązkowy.

Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony każde powołanie na ćwiczenia musi być wypełnione. Osoba, która dostanie takie powołanie musi się na nie stawić. Jeśli się nie stawi i nie będzie w stanie w żaden sposób sensownie usprawiedliwić swojej nieobecności, będą na nią nakładane sankcje karne - wyjaśnia rzecznik Szkoły Policji w Słupsku. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony może być to grzywna lub do 30 dni aresztu.

W Słupsku zaznaczają, że ćwiczenia obserwować mają przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz Komendy Głównej Policji. Na wzór słupskich ćwiczeń organizowane mają być podobne działania w jednostkach policji w całym kraju.



 

Po 20 latach Rosjanie włączyli radar Duga. Sygnał odebrano w Świnoujściu

TVN24/x-news |  dodane 2014-09-15 (18:52)


 Rosyjskiradar z czasów zimnej wojny znów nadaje - charakterystycznysygnałprzypominający stukanie dzięcioła można usłyszeć na częstotliwości 15 MHz. Nasłuch prowadzony jest w Podziemnym Mieście w Świnoujściu. Wyłączony 20 lat temu radar Duga miał za zadanie wykrywanie nadlatujących nadterenówczesnego ZSRR pocisków balistycznych.





Rosja gotowa do III wojny światowej. Zaatakuje z Krymu i obwodu kaliningradzkiego



 Przygotowując się do wojny światowej, Rosja tworzy dwa miejsca dla przyszłychoperacji ofensywnych swojej armii: na południu – na Krymie i na zachodzie – w obwodzie kaliningradzkim – stwierdza znany rosyjski historyk, współautor słynnej książki „Wysadzić Rosję”, dr hab. Jurij Felsztyński.

– Wojna światowa jest nieunikniona. Już trwa wojna między Rosją a Ukrainą. Zaś dla reszty świata ten okres jest okresem przedwojennym. Oczywiście, możliwość zapobieżenia wojnie istnieje. Taka możliwość jest zawsze. I zapewne dotychczas udało się powstrzymać sporo wielkich wojen. Dlatego my o nich nie wiemy i o nich nie studiujemy. Ale te kroki, które obecnie podejmuje Rosja, mogą doprowadzić do wielkiej wojny. Chodzi nie tylko o Krym czy Donbas – Ługańsk. Chodzi nie tylko o Ukrainę, lecz o całą Europę. Ćwiczenia wojskowe Rosja przeprowadza we wszystkich rejonach przygranicznych. Od Wysp Kurylskich do obwodu kaliningradzkiego. Od Morza Czarnego do Morza Bałtyckiego.Rosja anuluje jednostronnie bilateralne umowy wojskowe, na co nawet nikt nie zwraca uwagi. Na przykład 5 maja 2014 r., kiedy wszyscy byli zajęci wydarzeniami we wschodniej Ukrainie, rosyjski rząd jednostronnie zerwał podpisane w 2001 r. z Litwą dwustronną umowę o wymianie informacji na temat sił zbrojnych.Ten dokument zobowiązywał Rosję dokonywania wspólnie ze stroną litewską inspekcji rosyjskich wojsk w obwodzie kaliningradzkim. Litwa wypełniała wszelkie zobowiązania wynikające z porozumienia i nie dawała pretekstu do zerwania dokumentu. „Takie posunięcie pokazuje niechęć Rosji do zapewnienia wzajemnego zaufania i może zostać uznane za kolejne działanie zmierzające do zniszczenia wzajemnego zaufania i systemu bezpieczeństwa w Europie” – głosiło oświadczenie Ministerstwa Obrony Litwy w tej sprawie.

 Proszę zwrócić uwagę, że mówimy o Kaliningradzie. Czyli najdalej na zachód wysuniętymterenieRosji. Teraz połączmy to z przemówieniem 14 sierpnia Putina na Krymie o utworzeniu dużej bazy wypadowej na półwyspie. Wówczas zobaczą państwo, żechodzi o utworzenie dwóch takich miejsc dla przyszłych operacji ofensywnych armii rosyjskiej: na południu (na Krymie) i na zachodzie (w obwodzie kaliningradzkim). Do tego dodajmy koncentrację rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą, wspólne ćwiczenia z Białorusią, pobór rezerwistów do letnich ćwiczeń wojskowych, zmiana ustawy o terminach i częstotliwości poborów tych rezerwistów, skierowanie czołowego rosyjskiego nazisty Dmitrija Rogozina do nadzoru nad kompleksem wojskowo-przemysłowymoraz ciągle zwiększający się budżet na zakup broni, chamską retorykę bliskiego Kremlowi i Putinowi błazna – Władimira Żyrinowskiego – i zrozumieją państwo, że wszystko wskazuje na to, że Rosja przygotowuje się do wojny światowej.

– Również odpowiedź Kremla na sankcje UE i USA (zakaz wwozu określonych produktów rolno-spożywczych – przyp. red.) świadczy o tym, że Rosja przygotowuje się do wojny i izolacji.
Rosja wie, że po rozpoczęciu działań wojskowych na szeroką skalę, znajdzie się w pełnej izolacji, i do tej izolacji oraz zerwania stosunków ze światem cywilizowanym ona aktywnie oraz otwarcie się przygotowuje.Moskwa już nie dostarcza gazu na kredyt. Zawczasu zabroniono wwozu zagranicznych towarów, aby Rosja powoli przeorganizowała się i zaczęła karmić siebie sama, aby w kraju nagle nie powstał głód towarowy.Jakieś bliskie Kremlowi struktury, w rodzaju Łukoila, zaczynają sprzedawać zachodnie aktywa.Już nie mówię o bliskich Kremlowi „osobach prywatnych”. Oni dawno się do tej wojny przygotowują. Na przykład oligarcha Giennadij Timczenko, którego przyjaźń z Putinem sięga czasów służby w KGB naterenieNRD. On sprzedał swoje aktywa w jednej z największych na świecie firm handlujących ropą Gunvor dzień przed wprowadzeniem przeciwko niemu sankcji USA. Wszystko to, powtórzę, na tle tego, że rosyjskie bombowce znów zaczęły naruszać przestrzeń graniczną krajów NATO i gonić natowskie samoloty.Czegoś takiego nie było od czasów przywódcy ZSRS Leonida Breżniewa(1964-1982 r.r. – przyp. red.). Są to przygotowania do wojny nie tylko z Ukrainą, ale i z całym światem. Ukraina okazała się być pierwszym frontem tej wojny.

* Jest to fragment wywiadu Jurija Felsztyńskiego udzielonego ukraińskiemu tygodnikowi „Krajina”. Cały tekst ukazał się na portalu kasparov.ru.



Gazprom: nie możemy spełnić wszystkich próśb Polski ws. dostaw gazu

Ro­syj­ski kon­cern Gaz­prom oświad­czył, że jest w sta­nie eks­por­to­wać do Pol­ski gaz je­dy­nie na po­zio­mie mi­ni­mal­nym prze­wi­dzia­nym w kon­trak­tach, a nie w ilo­ści, o jaką prosi War­sza­wa. Uza­sad­nie­nia nie po­da­no.


 - Oni (Polska - red.) proszą o przesył maksymalnego wolumenugazu, ale jesteśmy w stanie dostarczać jedynie dzienne minimum - powiedział agencji Reutera rzecznik Gazpromu.


Gazowy gigant nie wyjaśnił, czym spowodowane są te ograniczenia. Reuters przypomina jednak, że już kilka dni temu Gazprom oświadczył, że ilość tłoczonego gazu zależy od posiadanych obecnie zasobów na eksport oraz trwającego zapełniania podziemnych magazynów na terytorium Federacji Rosyjskiej.
 Jak podają rosyjskie media, kontrakty Gazpromu z partnerami w Europie są sformułowane w taki sposób, że zmniejszenie dostaw koncern może zrekompensować ich zwiększeniem w innym terminie. Kontrakty określają minimalne ilości gazu, które Gazprom dostarczyć musi i maksymalne, które dostarczyć może.
Zdaniem polskich analityków branży energetycznej Rosja może celowo ograniczać przesył błękitnego paliwa na Zachód, by zniechęcić Unię Europejską do wdrożenia nowej rundy sankcji za rolę Moskwy w kryzysie ukraińskim.
 SPP, importer gazu na Słowacji, przez którą do UE płynie większość rosyjskiego surowca, poinformował, że w sobotę, czwarty dzień z rzędu, dostawy były mniejsze o 10 proc.
Z kolei minister energetyki Rumunii Razvan Nicolescu przekazał również w sobotę, że Gazprom postanowił nie zmniejszać dostaw do tego kraju o 9 proc. w sobotę i o 5 proc. w niedzielę, jak to planował jeszcze dzień wcześniej.
Polska, podobnie jak Słowacja i Węgry, uczestniczy w tzw. dostawach rewersowych gazu na Ukrainę, która od czerwca nie otrzymuje surowca z Rosji z powodu utrzymującego się sporu z Gazpromem o cenę surowca i zaległe płatności po stronie Kijowa.
UE opublikowała w piątek nową listę sankcji przeciw Rosji za destabilizowanie Ukrainy. Restrykcjami wizowymi i finansowymi objęto kolejne 24 osoby, w tym członków parlamentu. UE ograniczyła też dostęp do kapitału dużym rosyjskim firmom naftowym i zbrojeniowym.


"Dziennik Zbrojny" odpowiada Putinowi: w 48 godzin polskie wojska mogą być pod Kaliningradem

DziennikZbrojny.pl, WP.PL |  dodane (12:24)
 Władimir Putin miał niedawno straszyć, że może zająćWarszawę w ciągu dwóch dni. Jednak według analizy portalu "Dziennik Zbrojny" dużo bardziej wiarygodne od pogróżek rosyjskiego prezydenta byłoby stwierdzenie, że to polskie wojska mogą w 48 godzin dotrzeć pod Kaliningrad.

Jak donosiła przed kilkoma dniami niemiecka prasa, Putin w rozmowie z ukraińskim prezydentem Petro Poroszenką rzekomo powiedział, że gdyby chciał, to w ciągu dwóch dni rosyjskie wojska mogłyby się znaleźć nie tylko w Kijowie, ale też w Rydze, Wilnie, Tallinie, Warszawie czy Bukareszcie.

"Rosyjską głowę państwa faktycznie poniosły emocje, szczególnie, że w jego twierdzeniu więcej jest krzyków 'chłopca z podwórka' niż realnej oceny możliwości. Gdyby nasz Prezydent prowadził rozmowy z partnerami zagranicznymi na poziomie prezydenta Putina, mógłby powiedzieć: w 48 godzin możemy być pod Kaliningradem. I byłaby to wypowiedź dużo bardziej wiarygodna" - pisze Mariusz Cielma, redaktor prowadzący
portalu"Dziennik Zbrojny", w szczegółowej analizie na ten temat.  Jak zauważa, polska armia posiada na Warmii i Mazurach stosunkowo duży potencjał, co związane jest z koniecznością militarnego izolowania obwodu kaliningradzkiego czy scenariuszami wsparcia nadbałtyckich sojuszników. W efekcie w relatywnie krótkim czasie nasze dowództwo może stworzyć w tym rejonie cztery-pięć odpowiednio uzbrojonych batalionowych zgrupowań taktycznych.

Tymczasem
rosyjskiewojska w obwodzie kaliningradzkim nie są wcale tak rozbudowane - czytamy na stronie "Dziennika Zbrojnego". Portal argumentuje, że mają one "charakter niewielkich relatywnie sił gotowych do w miarę szybkiego rozwinięcia i baz sprzętu, w których stoją wozy bojowe i artyleria, czekających na obsadzenie żołnierzami przerzuconymi z głębi kraju". A w warunkach konfliktu przerzut rezerwistów z Rosji nie byłby taki prosty.

Należy pamiętać, że Kaliningrad leży zaledwie 40 kilometrów od polskiej granicy. Według Mariusza Cielmy większość rosyjskich sił skupiłaby się na obronie samego miasta, będącego ważną bazą morską i ośrodkiem administracyjnym, więc droga na jego rubieże w ogromnej mierze stanęłaby przed polskimi wojskami otworem.

Dlatego, choć analiza jest pewnym uproszczeniem, na co wskazuje sam autor, gdyby polski prezydent powiedział, że w "dwa dni możemy być pod Kaliningradem", nie byłyby to - jak pisze "Dziennik Zbrojny" - puste słowa.

 

 

 

 

 

KOMENTARZE

  • --------Felsztyński - coś jakby Felsztain i jeszcze ZEW KRWI Kasparov
    -- WOJNY atomowej / nuklearnej -NIE BĘDZIE --SIŁY WYŻSZE -CZUWAJĄ !!

Tuskeni rządzą Polską


Będzie drugi Katyń?

Żyrinowski: z Polski nic nie zostanie, zostanie doszczętnie spalona

Kon­tro­wer­syj­ny ro­syj­ski po­li­tyk Wła­di­mir Ży­ri­now­ski znów za­ska­ku­je swoją wy­po­wie­dzią i ab­sur­dal­ny­mi po­glą­da­mi na temat na­sze­go kraju. Tym razem, przed ka­me­rą "Fak­tów TVN", ostrzegł, że w razie wy­bu­chu "wiel­kiej wojny" z Pol­ski nic nie zo­sta­nie, po­nie­waż jest ona jed­nym z państw, w któ­rych znaj­du­ją się bazy NATO. - Zo­sta­nie do­szczęt­nie spa­lo­na - po­wie­dział Wła­di­mir Ży­ri­now­ski. - Ko­cha­my Pol­skę i nie chce­my wa­szej zguby – dodał na ko­niec.
Władimir Żyrinowski podkreślił, że sankcje wprowadzane są po to, by zastraszyć Rosję. - Ale nas nie da się zastraszyć. Będziemy tylko bardziej źli i twardzi, i spuścimy wam taki łomot, nawet na brzegach kanału La Manche, że nie zaśniecie do połowy XXI wieku - powiedział.
Rosyjski polityk, który znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi, powiedział, że wszyscy żyjemy na koszt Rosji. - Zbiedniejecie. Przestaniemy u was kupować cokolwiek i u was dojdzie do powstania. Zabronimy wam latać nad naszym terytorium. Będzie trzy razy drożej. Koniec wam, Europo - zapowiedział przewodniczący partii nacjonalistycznej.
Żyrinowski, kiedy uświadomił sobie, że wśród dziennikarzy, którzy wysłuchują jego wypowiedzi, jest także Polak – dziennikarz "Faktów TVN", powiedział, że "to Polska była głównym podpalaczem podczas II wojny światowej".
- Gdyby nie polska polityka, nie byłoby hitlerowskich Niemiec. Dzisiaj nie chcemy się kłócić z Polakami. To Polska najbardziej straci na sankcjach – podkreślił. I radził, by Polska wyszła z UE i NATO i dołączyła do Rosji, a swoim drugim językiem urzędowym uczyniła rosyjski, bo tylko wtedy "będziemy rozkwitać".

 
 
Władimir Żyrinowski Władimir Żyrinowski Foto: AFP


 
Halicki: Żyrinowski już od dawna nie jest wariatem - – Żyrinowski jest osobą, która prowokuje, która przekracza granice w tych wypowiedziach specjalnie, ale jest to rodzaj przemyślanej prowokacji. Mówi to, czego nie można powiedzieć oficjalnie – skomentował pogróżki Żyrinowskiego Andrzej Halicki w programie "Gość poranka" na antenie TVP Info. - TVP Info
Kolejna kontrowersyjna wypowiedź Żyrinowskiego
To ko­lej­ne mocne słowa Wła­di­mi­ra Ży­ri­now­skie­go w ostat­nim cza­sie. W sierp­niu po­wie­dział, że "os kra­jów bał­tyc­kich i Pol­ski jest prze­są­dzo­ny, zo­sta­ną zmie­cio­ne i nic tam nie po­zo­sta­nie".

Wówczas jego słowa skomentował Władimir Putin. Powiedział, że "wszystko, co powiedział Żyrinowski, jest jego prywatną opinią, która nie zawsze jest zbieżna z oficjalnym stanowiskiem Rosji".
Żyrinowski stwierdził, iż III wojna światowa to najważniejsza decyzja, a zatem o jej słuszności musi zadecydować nie kto inny jak głowa państwa rosyjskiego. - Jestem przekonany, że decyzja została już podjęta. Będzie stopniowo podawana do wiadomości, by oni się zastanowili, czy chcą znowu spalonej Europy - powiedział.
- Co zostanie z krajów bałtyckich? Nic nie zostanie. Stacjonują tam samoloty NATO. W Polsce jest system obrony przeciwrakietowej. Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie - oznajmił Żyrinowski.
Na słowa Żyrinowskiego zareagowało wówczas polskie MSZ. Radosław Sikorski zdradził, że ambasador Rosji został wezwany do MSZ, by złożyć wyjaśnienia.
Sikorski zaznaczył, że Żyrinowski nie jest szeregowym posłem, tylko wicemarszałkiem rosyjskiej Dumy. - Oczywiście Żyrinowski jest przedstawicielem opozycji, ale nie jest prywatną osobą - dodał szef dyplomacji.


Niestety, ale historia się powtarza.

Wg książki Seweryna Osińskiego "V kolumna na Pomorzu Gdańskim" polskie MSZ prowadziło przed wojna politykę proniemiecką - podobnie jak dzisiaj.

Z analizy archiwaliów, jakie przestudiował Osiński wyłania się zupełnie nieznany nam obraz II RP.

Beck był ewidentnie niemiecką wtyką w polskim rządzie, zupełnie nie reagował lub trywializował doniesienia dołów administracji nt. poczynań niemiekich na Pomorzu.
Rząd polski wręcz pomagał organizować się hitlerowcom na Pomorzu, pozwalał niemcom na działalność, jakiej zakazywał Polakom!!
Struktury pozostawione przez niemieckiego agenta Piłsudskiego sabotowały kraj od górnie, od strony administracji rządowej.

Dzisiaj jest podobnie, po 7 latach nie-rządu Tuskenów Polska wygląda tak, jakby całą jej administrację zajęły obce służby - polskojęzyczni niemcy rządzą polską w interesie swojej nacji.


Polecam:

http://maciejsynak.blogspot.com/2014/04/znowu-straszenie-wojna-pro-unijna.html
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/05/w-wywiadzie-niemieckim-moze-pracowac.html



KOMENTARZE

  • @Maciej Piotr Synak
    Na końcu , jak się domyślam, autor notki umieścił swoje zdjęcie, bo chyba nie da się napisać bardziej przewrotnego komentarza do wypowiedzi Żyrinowskiego.

    Beck jako ''niemiecki agent'' uniemożliwił Niemcom pokonanie Rosji zgodnie z antykominternowskim projektem ataku na Rosję przy pomocy 600 dywizji.

    http://www.pogonowski.com/display_pl.php?textid=80

    Dno.
  • @LordConqueror 17:57:06
    Gdyby chciał oficjalnie sprzymierzyć się z niemcami, to pewnie zostałby zdemaskowany.

    A tak, niestety...

    To dopiero w dzisiejszych czasach nastąpiło takie nasycenie administracji państwowej piątą kolumną, że jest to możliwe.

    W czasach Becka to nie było możliwe, nie było telewizji, a w Polsce żyło miliony świadomych politycznie.


    Dopiero w czasie wojny wymordowano polskie elity i zastąpiono swoimi.

    Ka-pe-wu??
  • @Maciej Piotr Synak 19:25:10
    ''Gdyby chciał oficjalnie sprzymierzyć ''...

    Gdyby babka miała wąsy, to by była dziadkiem

    Nie ma się co dziwić bolszewikom, że w procesach politycznych oskarżali się przeważnie o szpiegostwo. Prawie 100% tych oskarżeń nie miało nic wspólnego z rzeczywistością

    Za to z bolszewizmem bardzo wiele wspólnego mają niektóre, wydawałoby się przeciwstawne doktryny:

    Paranoja albo opętanie. Albo jedno i drugie razem.

    Ka-pe-wu?
  • @LordConqueror 17:57:06
    Z przytoczonego linku Pogonowskiego -Krytyczna rola Polski w1939r. nijak nie można wywnioskować kim tak naprawdę był Józef Beck.
    Niewątpliwie jego największym błędem było pójście na wojnę z Niemcami wiedząc o chwiejnej pozycji swych sojuszników Francji i Anglii.Przecież anszlus Austrii 12.03.1938 jak i Układ Monachijski z 30.09.1938 jasno wskazywał że jego dotychczasowa polityka doprowadziła do niczego i zostaliśmy skazani jako dalsza ofiara niemieckiej rzeszy.
    Można stwierdzić ,że historia zatacza koło i rola jaką odgrywał przedstawiciel Tuskenii R.Sikorski w kształtowaniu polityki zagranicznej doprowadza,czy już doprowadziła nas do spisania na straty jako państwo bo znowu głównymi rozgrywającymi są Rosja i Niemcy,a ta cała gwarancja NATO w którym to sojuszu jedynie USA odgrywają decydującą role dzięki Radkowi została nas na łaskę jak zawsze chwiejnych sojuszników europejskich.
  • @dalmichal 21:04:31
    Beck rozmontował projekt unicestwienia Rosji. I to przede wszystkim powinni uświadomić sobie krytycy jego polityki. Nie Rosja ocaliła nas, tylko my ocaliliśmy Rosję.

    Mimo to Rosja umożliwiła roapoczęcie drugiej wojny światowej i była współagresorem.

    Polska miała wszelkie powody , żeby uderzyć z Niemcami i Japonią na Rosję. Ale potem byłaby zdana tylko na Niemcy, bez sojuszników na Zachodzie. Myślę, że Beck nie chciał dopuścić do całkowitej zależności od Niemiec. I niemieckiej Eurazji.

    Polska nie miała dobrego wyboru. Mogła albo poporządkować się Niemcom i uderzyć na Rosję, albo walczyć w obronie status quo.

    O aliantach i ówczesnej sytuacji pisałem wczoraj u Astry, więc nie będę się powtarzał.
  • @LordConqueror 21:32:23
    Oglądał pan ostatnio telewizję?

    Niesamowite rzeczy.
    Podobno Rosja zaatakowała Ukrainę.


    Czy pańskie informacje nt. sytuacji Polski przed II Wojną Światową również pochodzą z tego samego źródła?

    A swoją drogą, zdecyduj się pan, czy się podpisujesz PanZdobywca, czy Dno.
  • @LordConqueror 20:33:58
    "Beck jako ''niemiecki agent'' uniemożliwił Niemcom pokonanie Rosji zgodnie z antykominternowskim projektem ataku na Rosję przy pomocy 600 dywizji."

    Gdyby babka miała wąsy, to by była dziadkiem


    A skąd pan wie, co by się stało, gdyby Polacy działali razem z niemcami?

    MOŻE ODDZIAŁY NIEMIECKIE WESZŁY BY DO POLSKI I Z MNIEJSZYMI STRATAMI WYRŻNĘŁY NARÓD POLSKI???


    Teza o straconym przymierzu z niemcami to mrzonka i chamska propaganda niemiecka mająca zneutralizować fakty historyczne, pozytywnie nastawić Polaków do niemiec - by dali się pożreć bez wierzgania nogami...
  • @Maciej Piotr Synak 22:53:21
    Niemcy mogliby z Polską zrobić swój porządek, ale dopiero po pokonaniu Rosji. Trochę czasu by im to zajęło. Poza tym musieliby mieć w Rosji trochę wojska, trochę we Francji, być może na Bliskim Wschodzie...

    My dostalibyśmy Ukrainę. Weszlibyśmy tam jako wybawcy, po wielkim głodzie, eksterminacjach sowieckich.

    Razem z Ukraińcami mielibyśmy sporo ponad 100 dywizji. Były jeszcze Węgry, Rumunia..., międzynarodowy układ z Japonią, Włochami...

    Ale na dłuższą metę Niemcy byliby ogromnym mocarstwem.

    Beck wybrał układ antyniemiecki. Jeśli już , to można by go podejrzewać o agenturalność na rzecz Anglii. Ale nie sądze.
  • @LordConqueror 23:46:54
    //Weszlibyśmy tam jako wybawcy//
    No tak razem z Ukraińcami, którzy przeprowadzali akcje terrorystyczne i dążyli do zbrojnego powstania..
    Co to za bzdury?
  • @mania przepraszania 23:59:59
    Nie żadni Ukraińcy, tylko garstka agentów.

    Na sowieckiej Ukrainie bylibyśmy wyzwolicielami. Rozdalibyśmy ziemię. Przynieslibyśmy wolność gospodarczą. Zniszczylibyśmy kołchozy. Tam za kradzież kłosa z pola kołchozowego groziła śmierć, a ludzie byli głodni
  • @LordConqueror 00:21:49
    Przestań walić "pseudohistoryzm" i zacznij lepiej braki w wiedzy uzupełniać. Kiedy się zaczęło pierwsze "rezanie" na Kresach?
    Nie czasami w 1939 r. ?
    I wcale nie była to "banda agentów", ale "zwykli" Hałyczyńcy rzucili sie na sasiadów Polaków wykorzystując chaos spowodowany przez wojnę. Skrzętnie z tego skorzystali Sowieci wkraczając na tereny opanowane przez Hałyczyńców jak do "siebie". I tyle...
  • @mania przepraszania 01:49:41
    Owszem, ale to nie była duża skala.
  • @LordConqueror 23:46:54
    Co za brednie.

    "Niemcy mogliby z Polską zrobić swój porządek, ale dopiero po pokonaniu Rosji."

    Niemcy zaczęli robić, jak to facet mówisz - "swój porządek" z Polakami - w roku 1939 i przez dwa lata mordowali nas w komorach gazowych, rozstrzeliwali po lasach i palili żywcem - także dzieci.

    Dopiero w 1941 roku zaczęli wojnę z Rosją.

    Takie teksty to tylko niemiecki tępak mógł wymyśleć.
  • @Maciej Piotr Synak 19:55:23
    Jeżeli nie potrafisz sobie poradzić z nieskomplikowanymi treściami w normalnym języku, to nic na to nie poradzę.

    Za póżno na naukę.
  • @LordConqueror 20:52:25
    Radzę sobie doskonale, szczególnie z tak nieskomplikowanymi manipulacjami

piątek, 1 sierpnia 2014

Garść informacji



z ostatniego okresu

Ambasador Rosji: Polska będzie musiała zmienić zdanie w sprawie Ukrainy

Polska będzie musiała zmienić swój punkt widzenia w sprawie wydarzeń na Ukrainie i uwzględnić korzyści ze współpracy z Rosją - powiedział w Moskwie na spotkaniu z prezydentem Władimirem Putinem ambasador Rosji w Warszawie Aleksandr Aleksiejew.

- Ukraina, tak jak Białoruś, są oceniane jako sfery szczególnych interesów dla naszej polityki.
Jestem absolutnie przekonany, że nasi polscy partnerzy będą musieli prędzej czy później zmienić swój punkt widzenia. Aleksandr Aleksiejew
Jestem absolutnie przekonany, że nasi polscy partnerzy będą musieli prędzej czy później zmienić swój punkt widzenia. Będą musieli wrócić do kwestii korzyści, jakie mogą czerpać ze współpracy z Rosją w sferze politycznej i gospodarczej, przy uwzględnieniu naszej bliskości etnicznej i kulturowej - powiedział Aleksandr Aleksiejew, cytowany przez ITAR-TASS.

Dyplomata zapewnił, że pracownicy ambasady i innych rosyjskich instytucji "świetnie zdają sobie sprawę z tej perspektywy" i pracują "spokojnie i pewnie, z całkowitą świadomością własnej słuszności".
Putin spotkał się we wtorek na naradzie organizowanej co dwa lata z ambasadorami Rosji na świecie. Uczestniczyli w niej również członkowie rządu, przedstawiciele obu izb parlamentu - Dumy Państwowej i Rady Federacji, eksperci oraz reprezentanci rosyjskiego biznesu.
(zel, bart)


Łukaszenka: Straszą nas, że nadciągną hordy ze wschodu
Dzisiaj, 1 lipca (20:22)
Zagrożenie dla niepodległości Białorusi może wyniknąć wyłącznie z przyczyn gospodarczych - stwierdził Aleksandr Łukaszenka. Prezydent Białorusi mówił o tym na posiedzeniu z okazji zbliżającego się Dnia Niepodległości.

- Straszą nas, że nadciągną hordy ze wschodu, a na wschodzie zaczynają nas straszyć - że z zachodu przyjdą, podzielą, zaduszą, rozstrzelają. (...) Ale zawsze mówiłem i mówię: żadne hordy nie są dziś w stanie zniszczyć naszego kraju. Jeśli nawet powstanie zagrożenie dla niepodległości naszego kraju - to tylko z przyczyn gospodarczych – zapewniał.

Podkreślił, że wszystko zależy od samych Białorusinów. - Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci i wnuki żyły na swoim kawałku ziemi, powinniśmy położyć pod to fundamenty, bez względu na koszty - zaznaczył.
Według Łukaszenki głównym fundamentem niepodległości jest obywatel, któremu od dzieciństwa należy wpajać podstawy patriotyzmu. Przy tym patriotyzm to - jak zaznaczył - nie tylko walka z bronią w ręku, ale i prozaiczne, codzienne sprawy, w których nie mniej wyraźnie niż na wojnie przejawia się stosunek do ojczyzny.
- Od prawdziwego obywatela nie wymaga się wiele: bądź porządnym człowiekiem, sumiennie pracuj i uczciwe płać podatki - podsumował szef białoruskiego państwa.
Jak zaznaczył, kraj to wspólnota obywateli: ludzi, których łączy wspólna pamięć historyczna, tradycje i wartości oraz którym zależy na ziemi, jaką odziedziczyli od przodków.
- Jest jeden zasadniczy warunek, przy którym na zawsze zachowamy niepodległość: jeśli ta idea będzie żyć w sercach i duszach naszych ludzi, jeśli każdy z nas będzie prawdziwym obywatelem swojego kraju, obywatelem (pisanym) wielką literą - oznajmił.

"Może dojść do wojny"

Prezydent Białorusi wyraził też przekonanie, że tragiczne wydarzenia na Ukrainie pokazują, iż może dojść do wojny, "kiedy nie szanuje się pokoju, stabilności i zgody, kiedy społeczeństwo się dzieli i wpada w stan rewolucyjnego buntu".
Według Łukaszenki podpisanie z Rosją i Kazachstanem umowy o utworzeniu Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG) nie przyniosło Białorusi niczego złego i można się spodziewać z tego tytułu tylko korzyści. - Cóż złego w tym, że dostaliśmy wolny rynek liczący 170 mln ludzi? - zapytał. Zastrzegł przy tym jednak, że członkostwo w EUG nie rozwiąże wszystkich problemów Białorusi.
Dzień Niepodległości Białoruś obchodziła początkowo 27 lipca - w rocznicę ogłoszenia deklaracji suwerenności w 1991 roku. W 1996 roku święto przeniesiono jednak na 3 lipca z inicjatywy Łukaszenki, zatwierdzając tę decyzję w referendum. 3 lipca jest uznawany oficjalnie za datę wyzwolenia Mińska spod okupacji hitlerowskiej w 1944 roku.

 

 
1 lipca, 20:39

Rosja będzie bronić swych interesów wszystkimi dostępnymi środkami


„Jednobiegunowy model świata nie ostał się. Istnieje nadzieja na to, że Zachód przestanie narzucać swoje zasady innym krajom, przekształcając naszą planetę w globalne koszary”. Prezydent Władimir Putin.


We wtorek przywódca Rosji przyjechał do MSZ, gdzie podczas tradycyjnej narady ambasadorów i stałych przedstawicieli sformułował podstawowe zadania rosyjskiej dyplomacji. Nie uległy one znacznym zmianom: Rosja nadal opowiada się za ugruntowywaniem pokoju, a także utrzymywaniem stabilności i bezpieczeństwa na szczeblu globalnym i regionalnym. Jednak realizowanie tych zadań w ostatnim czasie staje się coraz trudniejsze. Prezydent Władimir Putin powiedział:
Na mapie świata pojawia się coraz więcej regionów, którymi targają wstrząsy. Wskutek deficytu bezpieczeństwa cierpią Europa, Bliski i Środkowy Wschód, Azja Południowa, region Azji i Pacyfiku, Afryka. Powstaje systemowy brak równowagi w światowej gospodarce, finansach i handlu. Trwa proces podważania tradycyjnych wartości moralnych i duchowych. Raczej nikt nie ma wątpliwości co do tego, że jednobiegunowy model porządku światowego nie sprawdził się w praktyce. Narody i kraje coraz częściej chcą samodzielnie decydować o swojej przyszłości, pielęgnować swoją cywilizacyjną i kulturową identyfikację.
Rosja opowiada się za nadrzędnością prawa międzynarodowego, przy zachowaniu czołowej roli ONZ. Prawo międzynarodowe powinno obowiązywać wszystkich, nie może być stosowane wyrywkowo, służyć interesom poszczególnych krajów czy grupom państw. Najważniejsze, aby było interpretowane jednakowo. „Nie można dzisiaj interpretować go tak, a jutro inaczej w ramach bieżącej koniunktury politycznej”, - oświadczył Władimir Putin. Sytuacja na Ukrainie, jego zdaniem, stanowi właśnie konsekwencję niewłaściwej polityki:
Powinniśmy jasno zdać sobie sprawę z tego, że sprowokowane na Ukrainie wydarzenia są skoncentrowanym wyrazem osławionej polityki powstrzymywania. Jej korzenie sięgają głęboko w historię. Niestety, taka polityka była kontynuowana również po zakończeniu zimnej wojny. Na Ukrainie znaleźli się w niebezpieczeństwie nasi rodacy, Rosjanie, inne narodowości, ich język, historia, kultura, zagwarantowane przez konwencje europejskie prawa. Jakiej reakcji z naszej strony oczekiwali nasi partnerzy na wydarzenia na Ukrainie? Oczywiście, nie mieliśmy prawa do porzucania w nieszczęściu mieszkańców Krymu i Sewastopola, pozostawienia ich na łasce nacjonalistów – radykałów. Nie mogliśmy pozwolić na istotne ograniczenie nam dostępu do Morza Czarnego, aby na ziemię krymską, na ziemię Sewastopola, owianą bitewną chwałą rosyjskich żołnierzy i marynarzy, w końcu – zakładam, że dość szybko - wkroczyły wojska NATO i został kardynalnie zmieniony bilans sił na terenach przylegających do Morza Czarnego. Wszystko, o co Rosja walczyła od czasów Piotra I, a może nawet wcześniej, zostałoby przekreślone.
Chcę, aby wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że nasz kraj nadal będzie bronił praw Rosjan, naszych rodaków za granicą, wykorzystując w tym celu cały arsenał posiadanych przez nas środków– od politycznych i gospodarczych do uwzględnionych przez prawo międzynarodowe w samoobronie operacji humanitarnych.
Przywódca państwa rosyjskiego przypomniał, że nawet w tych krajach Europy Zachodniej i Wschodniej, gdzie sytuacja na pierwszy rzut oka wygląda pozytywnie, istnieje dość dużo skrytych sprzeczności na tle etnicznym i socjalnym, które mogą w każdej chwili stać się powodem konfliktów, aktywizacji ekstremizmu. Mogą one zostać wykorzystane przez graczy z zewnątrz w celu podważenia sytuacji społeczno-politycznej, aby w sposób niedemokratyczny doprowadzić do zmiany władzy.
Władimir Putin jest przekonany, że oparty na podwójnych standardach model stosunków wzajemnych nie jest skuteczny, w tym także w relacjach z Rosją. Moskwa jest gotowa do współpracy na szczeblu międzynarodowym, ale jedynie pod warunkiem, że jej interesy będą brane pod uwagę. Putin uważa, że Moskwę nie interesuje rola obserwatora:
W ciągu dwóch ostatnich dekad nasi partnerzy przekonywali Rosję, że mają dobre zamiary, są gotowi do współpracy strategicznej. Ale jednocześnie, raz za razem, rozszerzano grono członków NATO, przybliżając się coraz bardziej do naszych granic. Na nasze słuszne pytania, czy nie trzeba omówić tego problemu, odpowiadano: „Nie, was to nie dotyczy!” Tym, którzy nadal deklarują swoją wyjątkowość, nie podoba się niezależna polityka Rosji. Potwierdziły to wydarzenia na Ukrainie. Tym nie mniej, mam nadzieję, że pragmatyzm mimo wszystko zwycięży. Należy wyzbyć się ambicji, dążenia do przekształcenia świata w koszary, do ustawiania wszystkich w jednym szeregu, do narzucania jednolitych zasad postępowania. Trzeba wreszcie przystąpić do budowy stosunków na gruncie równości praw, wzajemnego poszanowania, uwzględniania interesów innych. Najwyższy czas na uznanie wzajemnego prawa do bycia różnymi od siebie, prawa każdego kraju do kształtowania własnego życia według własnych planów, nie zaś pod czyjeś natrętne dyktando.
Był to fragment przemówienia wygłoszonego przez prezydenta Rosji Władimira Putina podczas narady ambasadorów w MSZ FR.


1 lipca, 16:42
Putin: podwójne standardy w relacjach z Rosją nie działają

„Ci, którzy wciąż mówią o swojej wyjątkowości, aktywnie wyrażają swoje niezadowolenie z niezależnej polityki Rosji. Wydarzenia na Ukrainie potwierdziły to, jak również i to, że wypełniony podwójnymi standardami model stosunków wzajemnych z Rosją nie działa” - oświadczył dzisiaj na naradzie ambasadorów i stałych przedstawicieli Rosji prezydent Władimir Putin.
Poza tym Putin podkreślił, że jednobiegunowy model ładu światowego nie sprawdził się. „Narody i państwa coraz głośniej mówią o determinacji, aby samym decydować o swoich losach, zachowaniu tożsamości cywilizacyjnej i kulturowej, co koliduje z podejmowanymi przez niektóre kraje próbami zachowania dominacji w sferze wojskowej, polityce, finansach, gospodarce i ideologii” - oświadczył przywódca Rosji.


Przemysław Henzel, Dziennikarz Onetu
dzisiaj 20:04 07.07.2014

"Na linii frontu". Rosja chce rozmów o “nowym porządku świata”. Dyner: nie ma szans na drugą Jałtę


- Nie ma naj­mniej­szych szans, by pań­stwa Za­cho­du przy­ję­ły ofer­tę Rosji do­ty­czą­cą po­dzia­łu "stref wpły­wów" na świe­cie; dziś nie ma szans na drugą Jałtę - oce­ni­ła Anna Dyner, ko­men­tu­jąc za­ska­ku­ją­cą pro­po­zy­cję Krem­la do­ty­czą­cą roz­mów o "nowym po­rząd­ku świa­ta". Zda­niem eks­per­ta PISM, Wła­di­mir Putin nie ma także szans na zmia­nę glo­bal­ne­go ukła­du sił i pod­wa­że­nie po­zy­cji Sta­nów Zjed­no­czo­nych, choć Mo­skwa w ciągu kilku lat wzmoc­ni siłę swo­jej armii. - Ale pierw­szym mo­men­tem, w któ­rym Za­chód bę­dzie mógł po­wie­dzieć "Spraw­dzam!" bę­dzie do­pie­ro 2020 rok, gdy za­koń­czy się pierw­szy etap mo­der­ni­za­cji ro­syj­skich sił zbroj­nych - za­zna­czy­ła w roz­mo­wie z One­tem.

Zaskakująca oferta Kremla ws. "nowego porządku świata"
Jew­gie­nij Łu­kia­now, za­stęp­ca Rady Bez­pie­czeń­stwa Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej, trzy dni temu wy­sto­so­wał ofer­tę do­ty­czą­cą zwo­ła­nia mię­dzy­na­ro­do­we­go kon­gre­su, pod­czas któ­re­go omó­wio­ne zo­sta­ły­by kwe­stie "no­we­go po­rząd­ku świa­ta. W oce­nie Łu­kia­no­wa, ta po­trze­ba jest wy­ni­kiem osła­bie­nia siły Sta­nów Zjed­no­czo­nych na forum glo­bal­nym, czemu to­wa­rzy­szy wzrost siły "gra­czy z Azji", czyli państw pro­wa­dzą­cych nie­za­leż­ną od USA po­li­ty­kę, głów­nie Chin.


Łukaniow nie wspomniał jednak o osłabieniu politycznym i gospodarczym Rosji w ostatnich miesiącach. W wyniku trwającego kryzysu ukraińskiego relacje Moskwy z państwami Unii Europejskiej oraz Stanami Zjednoczonymi znalazły się w poważnym kryzysie, a z Rosji odpłynął kapitał w wysokości 80 mld dolarów, co w połączeniu z niskimi prognozami wzrostu gospodarczego, może doprowadzić do recesji. Choć w ciągu najbliższych lat Rosja nie ma szans na zmianę status quo na arenie światowej, jej władze podejmą jednak działania, które wzmocnią pozycję Moskwy w wymiarze międzynarodowym.
Rosja ma kilka mocnych atutów
Zdaniem Anny Dyner, propozycja dotycząca rozmów na temat "nowego porządku świata" ma obecnie wymiar głównie propagandowy, choć, jak zwraca uwagę, Rosja ma w ręku kilka mocnych atutów. Ekspert PISM wymienia wśród nich rolę hegemona na obszarze byłego Związku Radzieckiego, aktywną politykę integracyjną w ramach Unii Euroazjatyckiej oraz środki, dzięki którym następuje coraz bardziej wyraźny powrót do militarnego wymiaru polityki zagranicznej.
- Pomimo prób pewnego wyhamowania politycznej integracji przez Kazachstan i Białoruś, Władimir Putin robi, co w jego mocy, by Unia Euroazjatycka stała się przeciwwagą dla Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Z kolei wydatkom na armię nie grożą nawet sankcje wprowadzane przez Zachód; choć są one bolesne dla rosyjskiej gospodarki, to jednak Kreml ma instrumenty, którymi może podtrzymywać politykę służącą reformie armii - tłumaczy Dyner w rozmowie z Onetem.
"Zachód będzie mógł powiedzieć »Sprawdzam!« w 2020 roku"
Ekspert PISM podkreśla, że kwestie wojskowe są nie tylko ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego Rosji, ale mogą być one również impulsem dla gospodarki, nawet jeśli ta weszłaby w fazę kryzysu. - Stworzono gwarancje budżetowe dla planu modernizacji armii, a sytuacja na Ukrainie, oraz zerwanie współpracy przemysłów zbrojeniowych, skłania Rosję do koncentrowania przemysłu zbrojeniowego w swoim państwie - oceniła.

Jak na razie, udało się zwiększyć mobilność rosyjskiej armii. Plan przezbrojenia rosyjskich sił zbrojnych ma zakończyć się dopiero w 2020 roku, a do wdrożenia pozostaje jeszcze szereg rozwiązań. Dyner zwraca uwagę, że nadal występują problemy związane z uzbrojeniem, aprowizacją, przemysłem zbrojeniowym, czy kwestią samych działań zbrojnych. Reforma armii, jako czynnika wspierającego rosyjską politykę zagraniczną, jest dla Kremla kwestią strategiczną, co powoduje, że rosyjskie władze zrobią wszystko, co konieczne, by dokończyć ten proces.
- Pierwszym momentem, w którym Zachód będzie mógł powiedzieć "Sprawdzam!" będzie dopiero 2020 rok. Do tego czasu mają zostać zbudowane m. in. nowe rakiety balistyczne Sarmata, a armia ma otrzymać nowoczesne łodzie podwodne, myśliwce czy helikoptery. Plan przezbrojenia armii dotyczy bowiem wszystkich rodzajów rosyjskich sił zbrojnych - zaznaczyła Dyner.
Dyner: mówienie, że USA "odchodzą dla lamusa", to przesada
Modernizacji wojskowej Rosji w najbliższym czasie będą najpewniej towarzyszyć również próby budowania sojuszy z państwami zainteresowanymi rzuceniu wyzwania, np. w sensie gospodarczym, Stanom Zjednoczonym. Moskwa może liczyć w tej kwestii na tzw. państwa BRICs, choć np. Chiny prowadzą i tak niezależną politykę. W opinii Anny Dyner oznacza to, że możliwe są tylko sojusze taktyczne o doraźnym i krótkotrwałym charakterze. Jak ocenia, w ciągu najbliższych kilku lat, Moskwa nie będzie w stanie zbudować formalnego sojuszu, dzięki któremu mogłaby podważyć globalną pozycję Waszyngtonu.
- Putin nie ma szans na zmianę globalnego układu sił, a mówienie, że USA "odchodzą do lamusa", to spora przesada. Amerykanie prowadzą cały czas aktywną politykę w wymiarze światowym, są również zdolni do gwarantowania bezpieczeństwa swoich sojuszników - podkreśla ekspert PISM. - Moskwa po prostu próbuje kreować swój obraz w lepszych barwach, aniżeli jest to w rzeczywistości - dodaje w rozmowie z Onetem.
"Rosja wraca do imperializmu, ale nie ma szans na druga Jałtę"
Jaki jest zatem cel rosyjskiej oferty dotyczącej rozmów o "nowym porządku świata"? W ocenie Dyner, jest to jedynie zagranie propagandowe, próba "ucieczki do przodu" oraz próba wywołania fermentu w "środowiskach rusofilskich w krajach Zachodu". - Kreml nie liczy nawet, że którekolwiek z państw zachodnich przyjmie jego zaskakującą ofertę. Tu chodzi bardziej o PR niż realną możliwość zmiany obecnego ładu międzynarodowego - dodała.
Łukianow zgłosił również propozycję, by założenia "nowego porządku świata" zostały przedyskutowane podczas specjalnego międzynarodowego kongresu. - Taki pomysł to najlepszy znak, że Rosja wraca do czasów imperialnych, do XIX w. i pierwszej połowy XX w., gdy organizowano wielkie kongresy, których celem było organizowanie ładu światowego w trwały sposób. Teraz nie ma jednak najmniejszych szans, by ktokolwiek przyjął ofertę Rosji dotycząca podziału "stref wpływów"; dziś nie ma szans na drugą Jałtę - zaznaczyła Dyner






Zaginiona perska armia króla Kambyzesa nie zginęła w burzy piaskowej

Archeowiesci.pl | dodane 2014-07-04 (14:38)

Opisana przez Herodota zaginiona perska armia licząca 50 tys. ludzi nie zginęła przez burzę piaskową. Została pokonana przez egipskich rebeliantów, historię celowo sfałszowano - przekonuje prof. Olaf Kaper z uniwersytetu w Leiden.
To jedna z najbardziej intrygujących historii opisanych przez greckiego autora. W 525 r. p.n.e. ogromna armia króla Persji Kambyzesa wdarła się do Egiptu i łatwo zmiażdżyła opór miejscowych wojsk. Jak pisze Herodot, by zapewnić sobie kontrolę nad całym krajem, król wysłał część wojsk do leżącej w głębi Sahary oazy Siwa, gdzie znajdowała się słynna wyrocznia boga Amona. Według greckiego historyka oddział ten liczył aż 50 tys. żołnierzy.

Persowie do celu jednak nie dotarli. Po drodze miała dopaść ich burza piaskowa i wszelki słuch po armii zaginął.

W XIX i XX w. wielu szukało na Saharze śladów armii Kambyzesa, bez powodzenia. Zaczęto więc coraz bardziej powątpiewać w prawdziwość relacji Herodota. Kilka lat temu para włoskich badaczy ogłosiła co prawda odkrycie na pustyni pewnej liczby perskich zabytków oraz szkieletów, które ich zdaniem są pozostałością armii Kambyzesa, ale do dnia dzisiejszego hipoteza ta nie doczekała się potwierdzenia i akceptacji.

Holenderski egiptolog prof. Olaf Kaper z uniwersytetu w Leiden wojsk Kambyzesa nie szukał, ale niewykluczone, że natrafił na zabytki wyjaśniające tajemnicze zniknięcie całej armii.

Przez ostatnie 10 lat Kaper był zaangażowany w badania na stanowisku Amheida w oazie Dachla, która znajduje się 350 km na zachód od doliny Nilu. Na początku tego roku badacz odczytał pełną listę tytułów Padibasteta III, którą znalazł na kamiennych blokach pochodzących ze starożytnej świątyni.

Padibastet jest postacią bardzo słabo znaną. Wiadomo jedynie, że był uzurpatorem do egipskiej korony w pierwszych latach perskich rządów. Jego aktywność wiązano dotąd z powstaniem przeciwko perskiemu satrapie Aryandesowi w latach 522-520 p.n.e.

W oparciu o najnowsze informacje z wykopalisk w Amheidzie Kaper uważa, że Padibastet próbował sięgnąć po władzę trochę wcześniej. Zdaniem holenderskiego egiptologa oaza Dachla była główną bazą wojsk uzurpatora i to właśnie do niej zmierzały perskie oddziały.

Padibastet pokonał jednak wojska wysłane przez Kambyzesa, a następnie pomaszerował nad Nil i w Memfis koronował się na króla.

Według Kapera Herodot nie miał o tych wydarzeniach żadnych informacji, gdyż zadbał o to następca Kambyzesa na perskim tronie Dariusz I. Władca ten utopił egipską rewoltę we krwi i - jak podejrzewa Kaper - skrył wcześniejszą klęskę wojsk perskich zmyśloną opowieścią o burzy piaskowej. Piszący 75 lat po tych wydarzeniach Herodot nie miał już więc szans dowiedzieć się prawdy.

Wojciech Pastuszka, Archeowiesci.pl











 



środa, 18 czerwca 2014

Doradca Putina o Polsce: Rusofobiczna




Rusofobia zarzewiem trzeciej wojny światowej?


Polska jest rusofobiczna, ponieważ od lat jest straszona Rosją przez media.
Jak się zastanowić, to Rosja nam nie zagraża, wystarczy przeczytać


Szkoda, że Rosjanie nie reagują (lub za mało reagują) na rusofobiczne artykuły i reportaże w mediach.
Ostatni wywiad w TVP2 z dziennikarką rosyjską sprowadzał się do tego, że polskojęzyczna prowadząca program oskarżała Rosję o agresję, a owa dziennikarka tylko się z tego śmiała, dziwiąc się "oszołomstwu" prowadzącej. Najwyraźniej nie rozumiała ona, że polityka rusofobiczna w polskojęzycznych mediach ma na celu odwócenie uwagi Polaków od prawdziwego zagrożenia, a może też ma doprowadzić do konfliktu zbrojnego z Rosjanami, w którym znowu przelano by bezsensu polską krew.
Takie sprawy trzeba traktować poważnie i szybko je prostować, a nie śmiać się z udawanej (lub czasami nie) głupoty prowadzących program.


Polska i Szwecja to najbardziej antyrosyjskie państwa Europy - ocenił w rozmowie z dziennikiem sztokholmskim "Svenska Dagbladet" Siergiej Markow, osobisty doradca prezydenta Władimira Putina. W tym kontekście wymienił też kraje bałtyckie i Finlandię.
Rusofobie - jego zdaniem - może być zarzewiem trzeciej wojny światowej.

Na pytanie o przyczyny tej rusofobii Markow odpowiedział, że zapewne jej źródłem są kompleksy, na jakie cierpią te dwa pierwsze kraje, które niegdyś były mocarstwami.

Antyrosyjskość Łotwy i Estonii jego zdaniem może wynikać z obcych ingerencji. Natomiast podobne nastroje w Finlandii są dla Markowa niezrozumiałe, ponieważ kraj ten przecież ogromnie korzystał z handlu z Rosją.

Markow w rozmowie, której treść opublikowano w niedzielnym wydaniu gazety ostrzega, że jeśli Zachód zepchnie Rosję do tzw. narożnika może dojść globalnego konfliktu. Doradca Putina przekonuje, że II wojna światowa wybuchła z powodu antysemityzmu, zarzewiem trzeciej natomiast może być rusofobia.

Prezydencki doradca uważa, że dąży do niej NATO, bo stan napięcia jest konieczny, by Sojusz Północnoatlantycki mógł udowadniać rację swego istnienia. W opinii Markowa z tego powodu Europa patrzy obecnie na Rosję tak, jak uprzednio patrzyła na Żydów. A jej celem jest zniszczenie Rosji.

To się jej jednak nie uda, tak jak Napoleonowi i Hitlerowi. Zamiast tego Europa zniszczy samą siebie - dowodzi rosyjski polityk.

Szwedzki dziennik w komentarzu zauważa, że poglądy takie wypowiada człowiek z bliskiego otoczenia Putina, będący w Rosji wpływowym ekspertem od spraw międzynarodowych.
 


http://fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/opinie/news-doradca-putina-o-polsce-rusofobiczna,nId,1439718#iwa_item=1&iwa_img=1&iwa_hash=25746&iwa_block=newsOfTheDay