Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą metody werwolfu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą metody werwolfu. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 maja 2024

Dialekt śląski




"nie ma ani jednej cechy strukturalnej, która różniłaby dialekt śląski od dialektu wielkopolskiego czy dialektu małopolskiego

polszczyzna śląska, jest to archaiczna, bardzo archaiczna, regionalna odmiana języka polskiego"




I tego się trzymajmy.



A poza tym to co zwykle - nie dajmy się zmanipulować, nie dajmy się podzielić.



Werwolf nie śpi - tedy łatwiej go namierzyć jest...






przedruk






Paweł Jędrzejewski:

W sprawie dialektu śląskiego Sejm i Senat uchwaliły, że 2x2 jest 5



13.05.2024 21:31

Zazwyczaj łagodny i pobłażliwy prof. Jan Miodek w tej kwestii ma pogląd całkiem jednoznaczny i zapowiada, że nie ustąpi.



Autorytet w dziedzinie języka polskiego, w dodatku urodzony i wychowany na Śląsku - na pytanie, czy "mowa śląska" jest dialektem czy osobnym językiem - odpowiada:


"Ja to już mówię po raz pięćset pięćdziesiąty piąty. Jest to odmiana dialektalna języka polskiego. Bardzo charakterystyczna. bardzo wyrazista. (...) Powtarzam to już za klasykami polskiego językoznawstwa: nie ma ani jednej cechy strukturalnej, która różniłaby dialekt śląski od dialektu wielkopolskiego czy dialektu małopolskiego. Więc, gdybym miał powiedzieć, że to jest odrębny język śląski, to tak jakbym miał powiedzieć, że dwa razy dwa jest czasem pięć. Nie! - dwa razy dwa jest zawsze cztery i polszczyzna śląska, śląska "ojczyzna-polszczyzna" (...) jest to archaiczna, bardzo archaiczna, regionalna odmiana języka polskiego. I tego zdania ja do śmierci nie zmienię. To jest dla mnie oczywiste"


Przy innej okazji, prof. Miodek sroży się z powodu tego samego tematu:

"Proszę ode mnie nie wymagać udowodnienia, że może śląszczyzna jest odrębnym językiem, nie żądać jej kodyfikacji, bo to jest nonsens. Naiwność połączona z fanatyzmem (...) Nie dajmy się zwariować".

Wreszcie, zapytany o konflikt wokół tematu, czy dialekt śląski powinien mieć status języka regionalnego, prof. Miodek mówi:

 "Jest konflikt między rozsądkiem a jego brakiem, między znajomością historii dialektu śląskiego i nieznajomością tej historii."




Przegłosować można wszystko (?)

Jednak w Polsce funkcjonują dwie instytucje, które mogą poddać pod głosowanie i - z pełnym przeświadczeniem o swojej nieomylności - przegłosować, że np. chomik jest strusiem, a bieguny są na równiku. 

Przed kilkoma tygodniami jedna z tych instytucji, czyli Sejm, stosunkiem głosów 236 do 167 (przy 5 głosach wstrzymujących się) uznała, że istnieje odrębny język śląski, jako język regionalny. W ubiegły tygodniu Senat RP przyjął bez poprawek tę ustawę, potwierdzając 57 do 29 (2 głosy wstrzymujące się) to, co prof. Miodek nazywa nonsensem.

Czyli, można powiedzieć, korzystając z metafory podsuniętej przez profesora, że władza legislacyjna w Rzeczypospolitej przegłosowała, że dwa razy dwa jest czasem pięć.



Co zrobi prezydent?

Teraz ta ignorancka ustawa idzie na biurko Prezydenta Dudy i Prezydent może się pod tym absurdem podpisać, albo może podpisu nie złożyć.


Wybór jest trudny, bo - z jednej strony - czy można ze spokojnym sumieniem podpisywać ustawę stwierdzającą coś w jaskrawy sposób nieprawdziwego i podważającego wiedzę naukową? 

Natomiast - z drugiej strony - nietrudno przewidzieć, że brak podpisu zostanie przez politycznych przeciwników prezydenta obrócony przeciwko niemu. Będzie on oskarżony o zlekceważenie a nawet dyskryminację śląskości, Ślązaków, Śląska. 

Lewicowy europoseł Łukasz Kohut już stwierdza, że to "test dla prezydenta" - "Test człowieczeństwa i szacunku dla śląskiego dziedzictwa". Czyli prezydent zda "test człowieczeństwa", gdy podpisze się pod nonsensem? To podejście posła Kohuta wskazuje na rzeczywiste motywy zrobienia z dialektu śląskiego tematu, którym już zajęła się w Polsce władza legislacyjna. To motywy przede wszystkim polityczne.

Zajmie się nim także - gdyby prezydent ustawę podpisał - władza wykonawcza, bo przecież uznanie dialektu śląskiego za język regionalny nakłada na władze państwowe i samorządowe szereg obowiązków. 

Europejska Karta Języków Regionalnych i Mniejszościowych stawia poważne wymagania przed szkolnictwem, administracją państwową, wymiarem sprawiedliwości i mediami. Formalnie wszędzie tam będzie obowiązywała dwujęzyczność. Np. obowiązek dwujęzycznych tablic informacyjnych spowoduje, że przed Gliwicami zobaczymy napis po polsku "Gliwice" i po śląsku - "Glywice", co jest przecież absurdalne. 

Wreszcie, prędzej czy później, będzie musiała zająć się tym tematem także władza sądownicza, ponieważ prawo związane z językiem regionalnym na pewno stanie się polem wielu konfliktów i sporów.




I właśnie o konflikty chodzi

W przypadku zagadnienia dialektu śląskiego, jego uznania za język, a nawet w ogóle tematu śląskości, widać dokładnie, że chodzi o zainicjowanie konfliktu Polaków ze Śląska z resztą Polaków. 

To już się udało. Spór polityczny już trwa. Z kolei, niektórzy działacze organizacji, podkreślających odrębność Śląska, traktują uznanie dialektu śląskiego za język zaledwie jako etap przejściowy w osiągnięciu ważniejszego celu. Piotr Długosz ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej ma jasną wizję przyszłości: "Uznanie śląskiego za język regionalny to za mało. (...) Najlepszym rozwiązaniem byłoby uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną".

Formalne ogłoszenie dialektu języka polskiego odrębnym językiem jest przede wszystkim narzędziem polityki zgodnym ze starożytną, rzymską maksymą "divide et impera" ("dziel i rządź")

stosowaną powszechnie np. w Stanach Zjednoczonych pod nazwą "identity politics" ("polityka tożsamości").



Polega to na stałym podkreślaniu tego, co ludzi dzieli, a nie tego, co łączy, poprzez przypisywanie ich do poszczególnych grup mniejszościowych, którym wmawia się, że są dyskryminowane przez większość lub inne grupy. 

Drugim sposobem jest podsycanie istniejących, ale słabnących animozji i konfliktów pomiędzy grupami - najczęściej etnicznymi, rasowymi, językowymi, kulturowymi, wyodrębnionymi także ze względu na płeć czy tzw. "orientację seksualną".

Generalnie zasada jest taka, żeby maksymalnie utrudniać i ograniczać możliwości postrzegania oraz oceniania ludzi indywidualnie. Należy ich postrzegać i oceniać poprzez pryzmat przypisanych im z góry "tożsamości", czyli obarczać ich cechami grup, które są z reguły oparte na stereotypach. A stereotypy rzadko są pozytywne. Zazwyczaj są negatywne.

Cel jest wyraźny: polaryzacja społeczeństwa, jego atomizacja. Nastawianie grup przeciw sobie.

Wszystko po to, aby ci, którzy są u władzy, mogli te konflikty wewnątrz społeczeństwa rozgrywać na swoją korzyść, występując albo w roli obrońców, albo szczujących - zależnie od okoliczności i nastrojów wśród wyborców.



Poczucie przynależności narodowej/etnicznej łatwo poddaje się emocjom


Używanie dialektu śląskiego i poczucie przynależności narodowej/etnicznej są kwestiami subiektywnymi. 

Oto fascynujące dowody: dane uzyskane podczas spisów powszechnych w roku 2002, 2011 i 2021. 

W pierwszym z nich przynależność narodową/etniczną śląską zadeklarowało do 173.2 tysiąca ankietowanych. W roku 2011 liczba ta powiększyła się prawie pięciokrotnie i osiągnęła poziom 847 tysięcy. Czym wyjaśnić ten niesamowity, wręcz kosmiczny wzrost? 

Jedna z teorii głosi, że to efekt wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który przed rozpoczęciem spisu powszechnego powiedział: "Śląskość i kaszubskość PiS całkowicie akceptuje i ceni, ale twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką". 

Na te słowa zareagował Ruch Autonomii Śląska, który prowadził kampanię i namawiał, by podczas spisu powszechnego deklarować narodowość śląską. Czyli ta teoria twierdzi, że na złość prezesowi PiS dodatkowe 674 tysiące ludzi uznały się za Ślązaków. Być może. Szaleństwo? Jak najbardziej.

Szczególnie, że w kolejnym spisie powszechnym liczba ludzi deklarujących narodowość śląską spadła o 262 tysiące i wynosiła 585.7 tysięcy. Jeśli chodzi o posługiwanie się dialektem śląskim w domu, to w roku 2011 fakt ten zgłosiło 529 tysięcy osób, a w roku 2021 - 457.9 tys., czyli o ponad 70 tysięcy mniej.

Te wyniki udowadniają, że prawda o przynależności narodowej jest co najmniej elastyczna, a być może w ogóle nie istnieje. Czyli wniosek jest oczywisty: te atrybuty stanowią znakomity materiał do wzbudzania i wyrażania silnych emocji, a co za tym idzie, idealny obiekt manipulacji.



Skłóceni są słabi


Realistycznie, można postrzegać to zjawisko jako bardzo użyteczne w walce politycznej (podziały są wyraźne: przeciwko zalegalizowaniu "języka śląskiego" głosowali prawie wszyscy posłowie PiS-u i Konfederacji, a za - rządzącej koalicji), ale nie można zapominać, że na koniec największymi zwycięzcami są zawsze zewnętrzni wrogowie Polski. 

Kraj, w którym podkreślane są różnice pomiędzy grupami ludzi i na nich opiera się wewnętrzna polityka, a to, co wspólne, schodzi na plan dalszy, staje się z definicji społeczeństwem - a co za tym idzie także państwem - słabym. 

Wykorzystywana jest tu odwieczna, podstawowa cecha natury człowieka: gdy ludzie intensywnie nie zgadzają się ze sobą w jednej sprawie, zazwyczaj nie zgodzą się ze sobą w żadnej. To widać jak na dłoni w polskiej polityce od dziesięcioleci. Polska jest już maksymalnie spolaryzowana pod względem politycznym. To niszczy zarówno przyjaźnie, więzi rodzinne, jak i państwo. 

Uznanie dialektu śląskiego za język regionalny, jako etap na drodze uznania Ślązaków za mniejszość etniczną, to samobójcze otwarcie Puszki Pandory. Z oczywistego powodu: bo za nimi pójdą inni. Kto powstrzyma np. podhalańskich górali?


piątek, 10 maja 2024

Władza mediów






przedruk





9 MAJA 2024

Badanie:

neurotyczni maturzyści toną w cyfrowej rzeczywistości




Przez całkowite zanurzenie młodzieży w wirtualnej rzeczywistości i medialnej bezkrytycznej konsumpcji ich treści trudno się dziwić, że młodzież jest wyjątkowo bardzo zneurotyzowana – powiedział profesor Piotr Długosz, autor badania przeprowadzonego z udziałem młodych Polaków zdających w tym roku egzamin dojrzałości.


4 tysiące maturzystów z 44 miejscowości południowo-wschodniej Polski wzięło udział w badaniu firmowanym przez Centrum Badań Młodzieży przy Instytucie Dziennikarstwa i Stosunków Międzynarodowych UKEN w Krakowie.

Z raportu omawiającego sondaż wynika, że wchodzący w dorosłość uczniowie liceów i techników najbardziej cenią sobie przyjaciół, rodzinę i wolność wypowiedzi. Za życiowe cele stawiają sobie „szczęśliwe życie rodzinne i znalezienie dobrej pracy, a także posiadanie przyjaciół, niezależność od innych, rozwijanie zainteresowań i zdobycie majątku” – podaje „Rzeczpospolita”, której dziennikarze przyjrzeli się socjologicznemu opracowaniu.

Zaledwie 7 procent miałoby chęć wzięcia udziału w przyszłości w sprawowaniu władzy.

Pośród strachów maturzystów dominują: samotność (55 procent ankietowanych), bieda (51 proc.) i nieumiejętność poradzenia sobie w życiu (47 proc.). Ponad 40 procent martwi się, że nie zda obecnego egzaminu dojrzałości. Tylko 5 procent wyraziło obawy przed tak zwanym hejtem w internecie, zaś 8 procent „drży” przed wejściem w konflikt z prawem.

Młodzież z południowo-wschodniej Polski ma duży dystans wobec imigrantów, nawet tych „bliskich”.

„Dlatego aż 51 proc. badanych młodych ludzi wskazało, że Ukraińcy w Polsce są roszczeniowi, a tylko 12 proc. – że mają pozytywny wpływ na nasze państwo, kolejne 37 proc. nie ma zdania. Młodzi pytani o sympatię do narodowości, najniżej oceniali Ukraińców, Białorusinów i Rosjan (w przypadku tych ostatnich zdecydowaną niechęć zakreślił co czwarty maturzysta)” – czytamy w rp.pl.

Smuci i zastanawia postawa wobec wartości charakterystycznych dla tego regionu naszego kraju. Według badania, religia jest kwestią, którą dla własnego „szczęścia” gotowych byłoby poświęcić aż 37 procent maturzystów. Na dalszych miejscach znaleźli się ich sąsiedzi (34 proc.), styl życia (31 proc.) i dobrobyt materialny (około 25procent).

Badani deklarują za to przywiązanie do przyjaciół – mogłoby zrezygnować z nich 4 procent biorących udziału w eksperymencie.

„26 proc. młodych jest gotowych bronić ojczyzny, ale zdecydowanie – zaledwie 10 proc. Aż 39 proc. wskazało nie i zdecydowanie nie” – czytamy.

Jak pisze „Rzeczpospolita”, „badanie potwierdza diagnozę o słabej kondycji psycho-fizycznej młodych Polaków. 

– Z jednej strony widoczne są zaburzenia depresyjne mierzone skalą WHO-5. Aż 78 proc. uzyskało wynik wskazujący na obniżony nastrój w ciągu dwóch tygodni przed badaniem. Dla porównania, w czasie drugiej fali pandemii wśród uczniów 7.–8. klas szkół podstawowych 50 proc. manifestowało zaburzenia depresyjne” – mówi cytowany przez gazetę prof. Piotr Długosz.

– Przez całkowite zanurzenie młodzieży w wirtualnej rzeczywistości i medialnej bezkrytycznej konsumpcji ich treści trudno się dziwić, że młodzież jest wyjątkowo bardzo zneurotyzowana – skomentował autor badania.




To po prostu pokazuje, że ludzie czytają treści z ogólnopolskich portali.

Wszystko się dzieje pod wpływem treści serwowanych przez media, one górują chociażby samą swoją ilością nad zdaniem rodziców czy rodziny.


Szkoła i media są obecnie najważniejsze, najpilniejsze do reformy.





piątek, 26 kwietnia 2024

Ważkość władzy - A nie mówiłem? (25)

 

The press united - prasa hinduska



przedruk



Ustawa mobilizacyjna jest "punktem bez powrotu" dla Zełenskiego – ukraiński poseł



13 kwietnia 2024 r





Nowo uchwalona ustawa postawi Kijów przeciwko jego narodowi, powiedział Aleksandr Dubinsky

Nowa ustawa o poborze do wojska wbije klin między urzędników w Kijowie a zwykłych Ukraińców – powiedział deputowany Aleksandr Dubinsky. Określił ustawę jako punkt bez odwrotu dla prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i jego rządu.

W czwartek ukraiński parlament uchwalił długo dyskutowaną ustawę, która upraszcza procedury poboru i zmusza wszystkich mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat – w tym mieszkających za granicą – do zarejestrowania się we władzach wojskowych. Na początku tego miesiąca, po kilku tygodniach obrad, Zełenski podpisał ustawę obniżającą wiek poboru dla mężczyzn z 27 do 25 lat.

Nowy projekt przepisów został przyjęty bez klauzuli demobilizacyjnej, która pozwoliłaby żołnierzom wrócić do domu po trzech latach spędzonych na linii frontu. W obecnej sytuacji każdy, kto zostanie powołany do wojska, będzie musiał służyć do końca konfliktu z Rosją.

Ukraińscy żołnierze czują się zdradzeni przez nowe zasady, poinformowały zachodnie media na początku tego tygodnia, powołując się na żołnierzy, którzy twierdzą, że czują się "oszukani i wykorzystani" i są wykorzystywani jako "niewolnicy".

Ustawa mobilizacyjna "będzie punktem zwrotnym, po którym nie będzie już odwrotu" – napisał w czwartek Dubinsky na Telegramie. Porównał politykę Kijowa do "Opriczniny" – masowej kampanii represji rozpoczętej przez rosyjskiego cara Iwana Groźnego w XVI wieku i realizowanej przez oddziały specjalne zwane "opricznikami", które cieszyły się zaufaniem monarchy i uniknęły jego gniewu.

[Opricznik - ochroniarz, gwardia osobista - MS]


"Administracja prezydencka i jej opriczniki, w tym prawodawcy - deputowani, urzędnicy, policja i służby bezpieczeństwa są po jednej stronie, podczas gdy wszyscy inni są po drugiej" – powiedział Dubinsky.


Według deputowanego celem tej polityki jest pomoc Zełenskiemu w utrzymaniu się przy władzy poprzez "zmuszenie wszystkich do wstąpienia do wojska."

"To bardzo zła podstawa dla konsensusu społecznego" - dodał deputowany. 

W innym poście zauważył, że parlamentarzyści, policjanci, niektórzy urzędnicy państwowi i władze lokalne są zwolnieni z mobilizacji zgodnie z nowym projektem przepisów i "w żadnym wypadku nie przygotowują się do wojny".

Dubinsky przebywa obecnie w areszcie na Ukrainie. W 2021 r. został wyrzucony z partii "Sługa Narodu" Zełenskiego. W listopadzie 2023 r. postawiono mu zarzuty zdrady stanu po tym, jak ukraińska służba bezpieczeństwa wewnętrznego (SBU) oskarżyła go o pracę na rzecz Rosji. Dubinsky odrzucił oskarżenia jako motywowane politycznie i stwierdził, że był prześladowany za krytykę Zełenskiego.









"Administracja prezydencka i jej opriczniki, w tym prawodawcy - deputowani, urzędnicy, policja i służby bezpieczeństwa są po jednej stronie, podczas gdy wszyscy inni są po drugiej"





Czyż nie brzmi to znajomo?
Skąd my to znamy?






Trzeba budować wspólnotę.
Zasypywać podziały.
Być ostrożnym.
Mieć baczenie na wszystko.
Ograniczyć telewizję.
Dowiadywać się wszystkiego - czytać różne media.
Analizować.
Myśleć.
Uświadamiać siebie i innych.



Brać udział w życiu społecznym, chodzić chociażby na spotkania osiedlowe, biblioteczne, w domu kultury, zdobywać takie doświadczenia, by oswajać się z tematami i z czasem pogłębiać swoje zaangażowanie, angażować do tego swoje dzieci. Starać się tam dawać coś pozytywnego od siebie.

Tworzyć wspólnoty jak koła zainteresowań, koła strzeleckie, osiedlowe, polityczne, samorządowe grupy działania i inne zorganizowane społecznie formy spędzania czasu. 

Wychowywać dzieci także z myślą o służbie publicznej w policji, administracji państwowej, w samorządzie, zainteresować je tym, dając własny przykład, tak 



by świadmość społeczna i ważkość tych spraw były dla nich czymś oczywistym i normalnym, by postrzegały państwo i jego administrację, jako naturalną przestrzeń ich zainteresowań.




Potrzebne są rozbudowane systemowe rozwiązania jak SZKOLENIA wojskowe, strzeleckie, ale też  KONTRWYWIADOWCZE z zakresu wykrywania wojny informacyjnej, wojny kognitywnej.

Wtedy przeciwdziałanie będzie skuteczne. 


Ale najpierw trzeba wiedzieć.



Dopiero po zdefiniowaniu:
  • kto za tym stoi
  • dlaczego to robi
  • i jak to robi

będziemy mogli dać im skuteczny odpór.





5 kolumna to nie jest po prostu zbiorowisko ludzi - oni podlegają szkoleniu i są potajemnie kierowani.

I my też musimy się szkolić,  dowiadywać - jeśli nie robi tego państwo, to we własnym zakresie, ale wszystko zgodnie z prawem.





Niezamierzamy i nie pójdziemy umierać "za ukrainę" na wojnie z Rosją.

My mamy do wygrania wojnę z Niemcami, oni od 1945 roku do dzisiaj nie chcą podpisać z nami Traktatów Pokojowych.


Wygrajmy TĘ wojnę,


po 85 latach wygrajmy w końcu wojnę z Niemcami.




















poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Poukrywani partyzanci i obrońcy drzew

 



przedruk






22.04.2024 08:58



Kto wymyślił narrację o masowych wycinkach drzew?


Ekoaktywiści działali na zlecenie Tuska

W przyszłym tygodniu ma się odbyć pierwsza odsłona debaty o lasach. Aktywiści już się do niej przygotowują, a za zamkniętymi drzwiami trwają prace ministerialnego zespołu, który ma przygotować kolejne wyłączenia 20 proc. lasów z gospodarki leśnej. Tymczasem aktywiści przyznali, kto wymyślił narrację o masowych wycinkach drzew w Polsce. Okazało się, że całą narrację, którą organizacje teoretycznie pozarządowe powtarzają od lat, wymyślili… politycy anty-PiS, w tym… Donald Tusk.



Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego to jedna z najbardziej aktywnych organizacji ekologicznych. Słynie ona z działań w tzw. Puszczy Karpackiej i z systematycznych ataków na Lasy Państwowe. Na te pozyskuje fundusze w Polsce i za granicami. To właśnie FDP pozyskała blisko milion złotych ze środków europejskich na tworzenie grup aktywistów, którzy wchodzili w konflikty z leśnikami.

„Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze w partnerstwie z Fundacją Las Naturalny rozpoczęła projekt finansowany przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach programu Aktywni Obywatele pod nazwą »Centrum wsparcia dla lokalnych leśnych grup strażniczych«”

– czytamy w sprawozdaniu merytorycznym fundacji.

Do zadań tych lokalnych grup należało m.in. kwestionowanie i wchodzenie w konflikt związany z planami urządzania lasu. Przewodniczącym rady fundacji i jednocześnie jedną z głównych twarzy jest były krakowski przedsiębiorca Antoni Kostka. W ostatnich latach był on etatowym komentatorem obecnie prorządowych mediów, które jeszcze niedawno walczyły z rządem Prawa i Sprawiedliwości.

Jest też aktywnym uczestnikiem mediów społecznościowych, gdzie prawie wyłącznie atakuje Lasy Państwowe. 

Najczęściej z pozycji ideologicznych. Tak np. komentował udział leśników w konferencjach naukowych organizowanych przez środowisko Radia Maryja.

„Konferencja u Rydzyka w Toruniu, rok 2021, środek Europy, kilkudziesięciu wykształconych ludzi w mundurach z orzełkami na guzikach płaszczy się w jakimś akcie zbiorowej intelektualnej prostytucji przed obleśnym niedouczonym klechą” – pisał jeszcze przed wyborami. 

Był też twórcą manifestu leśnego organizacji pozarządowych, w którym pisał na temat wyłączenia 20 proc. lasów z gospodarki leśnej.

„Aż trzech na czterech ankietowanych uważa, że w polskich lasach należy zmniejszyć obszar wycinek. Tymczasem na terenach zarządzanych przez Lasy Państwowe, czyli na jednej czwartej terytorium kraju, prowadzona jest coraz bardziej intensywna gospodarka leśna. (…) Masowe usuwanie drzew ograniczyło wkład lasów w powstrzymywanie zmiany klimatu. W 2020 r. polskie lasy pochłaniały o połowę mniej CO2 niż siedem lat wcześniej” – czytamy w manifeście. 

Postulaty później znalazły się w programie KO, co miało być wynikiem wsłuchiwania się w postulaty.

Tymczasem po wyborach Antoni Kostka postulat 20 proc. widzi inaczej. – Dlaczego 20 proc.? To jest pytanie, które pada na każdym takim spotkaniu. Kto to wyliczył? Kto na ten pomysł wpadł? Dlaczego nie 15 czy 25 proc.? Tu niektórzy z kilku konferencji byli na tych spotkaniach, które pod koniec 2022 r. partie opozycyjne wówczas organizowały. Tam ta myśl się pojawiała w taki sposób. Powiedział to dosłownie nam obecny premier, mówiąc, że takie hasła zapisuje się w prosty sposób: „Jeżeli państwo uważacie, że 17,56 proc., to ja z takim postulatem nie pójdę do wyborów. To musi być równa liczba”.
I musicie zrozumieć, że hasła polityczne w taki sposób się konstruuje, że one wyznaczają ogólny kierunek. W wyniku tego procesu możemy dojść do 17 proc., a możemy do 21 proc.

To nie ma znaczenia. Nikt nas z tego nie będzie rozliczał po pięciu latach. Wyznaczamy kierunek, w którym idziemy. Tak samo pamiętam doskonale rozmowę z niektórymi politykami, którym tłumaczyliśmy, że nie można napisać, że wyłączymy coś z wycinek. 

Co to oznacza? To jest zupełnie niefachowe hasło, takiego pojęcia nie ma. Co to ma oznaczać? Wycinki to wylesianie, a w Polsce wylesianie nie następuje. Patrzyli na nas i mówią: „Nie. To musi być jedno słowo”. No to my powiedzieliśmy ok. To będzie jedno słowo. I tak zostały te „wycinki” – usłyszeliśmy na konferencji na SGGW, w której brały udział tłumy leśników.
 

Antoni Kostka jest zwolennikiem wyrzucenia z pracy wszystkich leśników, którzy nie zgadzają się z linią Tuska. 

– W lasach poukrywani są partyzanci, którzy czekają na lepsze czasy. Magazynując tę broń. Chciałem im powiedzieć, żeby ją oddali. Będzie ten model wprowadzany, chyba że nastąpią zmiany polityczne. (…) Jak to kiedyś powiedział car Aleksander do polskich wielmożów: „żadnych złudzeń, panowie” – mówił Antoni Kostka.






"W lasach poukrywani są partyzanci, którzy czekają na lepsze czasy. Magazynując tę broń"












W lasach poukrywani są partyzanci, którzy czekają na lepsze czasy. Magazynując tę broń.




W lasach poukrywani są partyzanci, którzy czekają na lepsze czasy. Magazynując tę broń.




W lasach poukrywani są partyzanci, którzy czekają na lepsze czasy. Magazynując tę broń.




W lasach poukrywani są partyzanci... czekają na lepsze czasy... magazynując tę broń...




poukrywani są partyzanci... czekają na lepsze czasy... magazynując tę broń...




poukrywani są partyzanci... czekają na lepsze czasy... magazynując tę broń...








żadnych złudzeń, panowie








a to zdaje się, było za rządów Kopacz:

























facebook.com/groups/591005185106763/permalink/1512676979606241

facebook.com/photo/?fbid=1171244520597136&set=a.688419082213018
facebook.com/photo?fbid=434817710015225&set=a.241050109391987

web.archive.org/web/20110927153141/http://dziedzictwo.polska.pl/katalog/index,Kolekcje,cid,282.htm?tree=ok


niedziela, 21 kwietnia 2024

Kultura




przedruk




Tomasz A. Żak: 

musimy skończyć z doktoryzowaniem się z antykultury, bo to ślepa uliczka!





– Jeśli mamy wygrać z naszym kulturowym przeciwnikiem, to nie wygramy opisując go. My możemy wygrać tylko na dzieła, które tworzymy. Co my w związku z tym robimy, aby te dzieła docierały do ludzi? Co my robimy, aby kreować rzeczywistość artystyczną, która jest w stanie stanąć w kontrze do tego świata zła tak bardzo zmieniającego nasz świat, nasze otoczenie? – pytał podczas konferencji „Jaki jest cel antykultury?”, poświęconej myśli śp. Krzysztofa Karonia, Tomasz Antoni Żak – reżyser, scenarzysta, aktor, poeta, publicysta oraz twórca „Teatru Nie Teraz”.

Prelegent konferencji „Jaki jest cel antykultury?” zaznaczył na wstępie swojej wypowiedzi, że w trwającej wojnie kulturowej strona konserwatywna zajmuje się przede wszystkim, a może i jedynie tylko jedną kwestią – opowiadaniem o drugiej stronie, czyli opowiadaniem o antykulturze, marszu przez instytucje, ideologią Gramsciego etc.

– Mamy to wszystko już przerobione, przemówione, przedoktoryzowane! Biorąc udział w tej walce musimy na pewnym etapie zatrzymać się z doktoryzowaniem się ze zła, bo to jest ślepa uliczka. Jeżeli będziemy cały czas obracali się w sferze teoretyzowania i buntowania przeciwko złu, jakie czynią nam ci, którzy do czynienia tego zła zostali powołani przez piekło, to zaczniemy gadać ich językiem; zaczniemy – recenzując na przykład podłe i straszne spektakle teatralne – wchodzić w ich świat? A gdzie jest nasz świat, który chcemy im przeciwstawić? – pytał poeta.


Według twórcy „Teatru Nie Teraz” jesteśmy w sytuacji, w której powinniśmy zastanawiać się jak powinna wyglądać prawdziwa kontrrewolucja kulturowa. Mało tego! Musimy głośno wyartykułować, co to w ogóle znaczy kontrrewolucja kulturowa! 

– Proszę zwrócić uwagę, jak kultura jest definiowana w przekazach przeróżnych portali internetowych po tzw. prawej stronie sceny politycznej i kulturowej. Jak kultura jest tam definiowana? Tam nawet nie ma tego maleńkiego klawisza, który nosiłby nazwę „Kultura”. Zamiast niego jest klawisz „Rozrywka”.

Czyli my tak naprawdę zaczynamy gadać językiem wroga! Gdzie jest nasza kultura? Jak już nawet ktoś o kulturze mówi w „naszych mediach”, to o czym mówi? O kolejnej książce historycznej, która się ukazała, a nie o tym, co kreatywnie budujemy dzisiaj, aby rozumieć przeszłość, i aby tą przeszłością dać siłę przyszłości – ubolewał.

– Jeżeli chcemy cokolwiek zmienić w rzeczywistości, która nas osacza i niszczy, to możemy to zrobić przez uczucia. Tylko uczucia ubrane w określone kody kulturowe, znaki artystyczne dają nam na to szansę. Wszyscy bowiem się odwołujemy – wyjaśnił reżyser, po czym dodał, że antykultura i jej przedstawiciele oraz wyznawcy ukradli nam niemal wszystkie znaki i kody kulturowe, którymi przez wieki się posługiwaliśmy.

– Oni operują językiem, który nam ukradli, a my się poddajemy – alarmował.

– My dzisiaj mamy przed sobą tylko jedno zadanie. 

Nawiązując do śp. Krzysztofa Karonia: kiedyś po jednej bardzo długiej rozmowie z nim doszliśmy obaj do jednego wniosku. Pan Krzysztof powiedział:

 „Ja jestem od teorii, ale pan jest od praktyki. Jeżeli połączymy te dwie rzeczy, to dopiero mamy szansę na wygraną”


sobota, 20 kwietnia 2024

Symulakra 2





symulakra [łac.], obiekt materialny, płaski (np. wydruk z drukarki komputerowej) lub trójwymiarowy (np. hologram), umieszczony w celu wypełnienia pustego miejsca po oryginale, który zaginął, uległ zniszczeniu lub znajduje się w innym miejscu.


symulakrum «obraz, zwłaszcza stworzony przez kino lub telewizję, który jest czystą symulacją, pozorującą rzeczywistość albo tworzącą własną rzeczywistość»


Symulakr, symulakrum (łac. simulacrum „podobieństwo, pozór”; l.mn. simulacra) –˜ obraz, który jest czystą symulacją, pozorującą rzeczywistość albo tworzącą własną rzeczywistość. Również obiekt materialny wyobrażający istotę żywą, nadprzyrodzoną i fantastyczną w ich trójwymiarowym kształcie. Wykorzystywane w celach religijnych, magicznych, naukowych, praktycznych i zabawowych (np. lalki). Często są wyposażone w pewne atrybuty, potwierdzające ich pozorne życie, na przykład możliwość działań motorycznych.






przedruk


Bartłomiej Sienkiewicz pokazuje, jak w kwartał z intelektualisty stać się groteskowym trollem

Konstanty Pilawa krytykuje prawnuka wielkiego polskiego pisarza


17 kwietnia 2024



Jest rok 2018. Od kilku miesięcy angażuję się w działania Klubu Jagiellońskiego. Pomagam w organizacji spotkania z Bartłomiejem Sienkiewiczem. Rozmowę z byłym ministrem spraw wewnętrznych prowadzi Krzysztof Mazur, pełniący wówczas funkcję prezesa Klubu. Przez dwie godziny nie opuszcza mnie wrażenie, że uczestniczę w czymś istotnym.

Nigdy później nie usłyszałem, aby ktoś w sposób tak szczery i intelektualnie uczciwy przedstawił filozofię rządzenia Platformy Obywatelskiej.

Na krytykę „ciepłej wody w kranie” Tuska i przypomnienie „szarpnięcia cuglami” z czasów pierwszej Platformy, 

minister Sienkiewicz odpowiedział:

„Zarzut, że znalazł się taki rząd w Polsce, który schował do kieszeni marzenia o podmiotowej polityce i nie jest w stanie realizować jakiejś własnej agendy, a koncentruje się na tym, aby te trzy bankructwa nadrobić i nie doprowadzić do podobnych tragedii w przyszłości, jest niepoważny. Efektem takich rządów była przecież istotna zmiana w sferze stosunków społecznych”.

"Polska zawsze będzie krajem peryferyjnym. W naszym interesie jest rezygnacja ze snów o podmiotowości. Tylko wówczas w spokoju będziemy mogli korzystać z dobrodziejstw naszego peryferyjnego położenia. Jesteśmy wewnętrzną gospodarką Niemiec, wywijanie szabelką to samobójstwo
"
– przekonywał prawnuk autora Trylogii.

Zapytany o potrzebę idei, która łączyłaby polskie społeczeństwo, odpowiedział:

„Mówienie dzisiaj o całym społeczeństwie w kategoriach jednolitego podmiotu jest oczywistym socjologicznym kłamstwem. Polacy są w miarę nowoczesnym społeczeństwem, a więc i mocno zróżnicowanym: ideowo, pod względem pochodzenia czy poziomu wykształcenia. Głęboka różnorodność interesów tworzy bardzo trudną do rozplątania siatkę. Dzisiaj ta całość może wyrażać się jedynie podczas meczu polskiej reprezentacji bądź w sytuacji wojny na Ukrainie”.

Naród w czasach pokoju de facto więc nie istnieje. 

Politycy nie mają dostarczać społeczeństwu wielkich idei, należy w końcu wyzbyć się romantyzmu i zacząć myśleć nowocześnie. Za co odpowiedzialni są politycy? Otóż za budowanie dojrzałych instytucji, które nie będą podlegały rewolucjom kadrowym wraz ze zmianą władzy.

„To jest właśnie pochodna takich wielkich ideowych kwantyfikatorów, tzn. wypatroszenia instytucji w imię wyższych racji, w przekonaniu, że poprzednicy nic dobrego dla Polski nie byli w stanie zrobić. Ten sam mechanizm objawił się w bardzo podobny sposób w Trybunale Konstytucyjnym. Obawiam się, że jest to pewien charakterystyczny model działania dla obecnej prawicy. Jeśli mówimy o kryzysie demokracji zachodniej, to uważam, że jedynymi kotwicami w momentach przełomu są instytucje” – perorował Sienkiewicz.

Bardzo źle zestarzały się te słowa. Z wizją polityczną Bartłomieja Sienkiewicza z 2018 r. można było przynajmniej dyskutować. Wówczas uchodził za klasycznego liberała, przywiązanego do pozytywistycznego rozumienia polskiej historii oraz dogmatycznego wyznawcę Immanuela Wallersteina. Wiara w silne instytucje, które miały temperować „narodowe byle trwanie” zdradzały zaś sympatie do krakowskich stańczyków.

Jakiego Bartłomieja Sienkiewicza oglądamy od powrotu PO do władzy? Ze Stańczyka został groteskowy błazen, który robi dokładnie to samo, za co 6 lat temu krytykował PiS. Sienkiewicz nie ma żadnych innych motywacji oprócz taniego rewanżyzmu.

Jaki jest sens powołania na czele instytutu zajmującego się myślą narodową lewicowego Adama Leszczyńskiego? Dlaczego zaorano inteligenckiego Kronosa, komu przeszkadzał Budzyński w Radiu Poznań, naprawdę trzeba było tak traktować Agnieszkę Romaszewską-Guzy, zasłużoną dyrektorkę Biełsatu, czy wykonującą dobra robotę w Instytucie Pileckiego Magdalenę Gawin? Szkoda już słów na wyjęcie wtyczki w Telewizji i jakość tego medium po przejęciu sterów przez mistrza Czyża, który wydaję się antytezą Rachonia w wersji light.

Wystarczył lekko ponad kwartał, żeby dla samej radości niszczenia i zaspokojenia pokusy rewanżu schować do kieszeni ideały państwa prawa, inteligencki liberalizm, niechęć do rewolucji i marzenie o budowie państwa na dekady, a nie kadencję.

Doprawdy nie wiem, jak będzie wyglądała polityka historyczna w wykonaniu uśmiechniętej Polski z Bartłomiejem Sienkiewiczem w roli głównej. Może w ogóle nie będzie wyglądała, przecież to u nas domena prawicy, a i trudno oczekiwać jakiejś wizji od ludzi, którzy jeszcze przed zarażaniem wirusem władzy sami dogmatycznie jakiekolwiek wizje uznawali za chorobę.

Może się jednak okazać, że rewanżyzm każe ekipie Tuska i Sienkiewicza popłynąć na rosnącej fali ludowej historii Polski. Skoro w ich mniemaniu PiS zaczadzony był nomen omen Sienkiewiczowskim krzepieniem serc, to może zostaniemy zmuszeni do chłopomanii i Trylogio-fobii?

Nie mogę się doczekać Muzeum chłopa polskiego w każdym powiecie, Marszu Pamięci Kmieci Wyklętych, Narodowego Dnia Wyzwolenia z Pańszczyzny i powołania Instytutu Badań nad Polskim Niewolnictwem. Skoro już nie o państwo tutaj idzie, to niech będzie przynajmniej zabawnie.



2016 r.:

"Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością. Tam, gdzie państwo działa jako całość, ma zdumiewającą skuteczność. Tylko jakoś nikt nie chce korzystać z tej…"


- Bartłomiej Sienkiewicz, Minister Spraw Wewnętrznych






---------------


"Polska zawsze będzie krajem peryferyjnym. W naszym interesie jest rezygnacja ze snów o podmiotowości. Tylko wówczas w spokoju będziemy mogli korzystać z dobrodziejstw naszego peryferyjnego położenia. Jesteśmy wewnętrzną gospodarką Niemiec, wywijanie szabelką to samobójstwo


Tu jest chyba powiedziane wyraźnie - wg niego Polska jest własnością Niemiec i jeśli ktoś się będzie temu sprzeciwiał, to: samobójstwo.

Bycie drenowanym finansowo i spokojna egzystencja jest dobrodziejstwem.

Bo brak spokoju - już dobrodziejstwem nie jest.

Ktokolwiek nie będzie chciał zrezygnować z podmiotowości - nie będzie miał spokoju.



Czyli tak jak ja - jestem nieustannie osaczony i nie mam spokoju, nie prowadzę wygodnego życia, tylko wegetuję.




„Mówienie dzisiaj o całym społeczeństwie w kategoriach jednolitego podmiotu jest oczywistym socjologicznym kłamstwem. 


To jest odpowiedź na pytanie redakcji: "o potrzebę idei, która łączyłaby polskie społeczeństwo"

i z tego wniosek redaktora: "Naród w czasach pokoju de facto więc nie istnieje."



Czyli - Polacy są podzieleni, a do tego dochodzi niemiecka 5 kolumna polokowana np. w "służbach" .

Polacy są podzieleni i Bartłomiej Sienkiewicz nie podaje na to żadnej recepty, ignoruje to pytanie, zamiast tego w dalszym wywodzie podkreśla jakby "ostateczną" po-dzielność Polaków.

Niezapominajmy o kontekście: "Jesteśmy wewnętrzną gospodarką Niemiec, wywijanie szabelką to samobójstwooraz o jego złowach z 2016 r.

"Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje"




Polacy są w miarę nowoczesnym społeczeństwem, a więc i mocno zróżnicowanym: ideowo, pod względem pochodzenia czy poziomu wykształcenia. 



"pod względem pochodzenia" - chodzi o Niemcy? Czy o co?






Co znaczy "nowoczesne społeczeństwo"?

Może to znaczy - wypłukane z tożsamości, "europejskie" - tak jak to nam lansują media, a nie polskie?

Może chodzi o to, że w czasie II Wojny Światowej nastąpiło fizyczne odcięcie od polskiej tradycji, poprzez wymordowanie ojców i elit, a obecnie jesteśmy mieszaniną tego, co nam pozostało po tych ludziach przedwojennych i tego, co nam zaaplikowano po wojnie, a szczególnie - po 1990 roku?

To koresponduje z twierdzeniami tego jednego pana, który uważa Polaków ze Śląska za ludzi bez tożsamości i proponuje im bycie górnołużyczanami.

W spisie powszechnym z 2021 roku 99% mieszkańców woj. Dolnośląskiego określiło swoją tożsamość jako polską, mimo to ten pan twierdzi, że ludzie szukają "swojej" tożsamości.

Jak mówię - media każde nowe pokolenie starają się coraz bardziej wypłukać z kultury polskiej, a więc z tożsamości, co może ułatwić implementowanie groźnych  dla nas pomysłów, łącznie z rozpadem państwa.

"Jesteśmy wewnętrzną gospodarką Niemiec, wywijanie szabelką to samobójstwo


Można by jeszcze dopytać: o jakie "wywijanie szabelką" chodzi? Z reguły ten termin oznacza wystąpienie zbrojne, dodajmy - w przegranej sprawie.

Czy rzeczywistość jaka nas otacza, zmusza nas do sięgania po broń?

Nikt z nas o tym nic nie wie, żadne służby nas o tym nie ostrzegają, no właśnie... nie licząc pana pułkownika Sienkiewicza, który w sumie nam to odradza...



Głęboka różnorodność interesów tworzy bardzo trudną do rozplątania siatkę. 

To o sobie i swoich kamratach?


Dzisiaj ta całość może wyrażać się jedynie podczas meczu polskiej reprezentacji bądź w sytuacji wojny na Ukrainie”.

Czyli "całość Polaków" to garstka, a może to sugestia, że "prawdziwi Polacy" to chuligani stadionowi - i lepiej się od nich odcinać?


Niezamierzamy i nie pójdziemy umierać za ukrainę na wojnie z Rosją.



My mamy do wygrania wojnę z Niemcami, oni od 1945 roku do dzisiaj nie chcą podpisać z nami Traktatów Pokojowych.



Wygrajmy TĘ wojnę,




po 85 latach wygrajmy w końcu wojnę z Niemcami.








Bartłomiej Sienkiewicz pokazuje, jak w kwartał z intelektualisty stać się groteskowym trollem — Klub Jagielloński (klubjagiellonski.pl)


Prawym Okiem: Symulakra (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Symulakra (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Fakty, ale takie inne (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Separatyzm ? (maciejsynak.blogspot.com)

Mniejszości narodowe i etniczne na Dolnym Śląsku [LICZBY] (www.wroclaw.pl)



czwartek, 11 kwietnia 2024

Negatywne uprzykrzacze, albo wojna kognitywna

 









to już chyba opisywałem

Wg opisu to nie zdarzenie jest tragiczne, tylko doniesienia.







Negatywne uprzykrzacze, negatywy - często o Polakach lub Polsce - znajdują się z reguły na głównej stronie portalu. 


Celem jest to, aby negatywy, czy obraźliwy tytuł, zwrot przeczytały głównie osoby młode:

młodzież i dzieci w wieku szkolnym. 


To one są głównym celem.


Chodzi tylko o wpadanie do oka tych sformułowań.

To się będzie "samo" utrwalać poprzez permanentne powtarzanie w najróżniejszych odmianach i częstotliwościach - przez całe lata. 


Dzieci i młodzież patrzą na rodziców i innych starszych i jeśli nie widzą reakcji, typu: zabraniam - to rozumują, że skoro nie jest zabronione,  to jest dozwolone, i że to jest "norma", której mogą się trzymać.


Skoro redaktor naczelny, albo - państwo - nie zabrania takich zwrotów, to widocznie jest to dozwolone. Skoro rodzice nie sprzeciwiają się, to widocznie można.


Taka jest "norma" społeczna.


De facto - TAK WŁAŚNIE POWSTAJE "norma" społeczna.



Z jednej strony pakowanie określonych treści do głowy młodym ludziom - z drugiej - bierna postawa dorosłych.


BIERNOŚĆ PAŃSTWA i jego tzw. - "służb".

Ludzie nie reaguja, bo wiecie, to jest takie... no takie małe.
To tylko jedno słowo.

Albo jedno na tydzień.

Każde pokolenie jest przesuwane w tolerancji o 1 słowo, jedno zdanie, a po 30 latach, jest to 55 zdań (bo to rośnie logarytmicznie) - kiedyś nieakceptowalnych...




Tak to działa.



" Umiejętnie prowadzona komunikacja wewnętrzna to fundament dobrze zorganizowanej firmy. Inna sprawa, że jeśli komunikacja wewnętrzna ma deficyty, wówczas bardzo szybko lukę tę wypełniają plotki i domysły, które stanowią zagrożenie. Komunikacja nie zna próżni, dlatego jeśli sami nią nie zarządzamy, nie nadajemy narracji, oddajemy inicjatywę innym, a trzeba pamiętać, że ich intencje mogą być inne niż nasze. A to pierwszy krok do kłopotów. Plotki wprowadzają niepewność, destabilizują, wywołują złe emocje i konflikty. Dlatego kreowanie otwartej, transparentnej komunikacji budującej wiarygodność, dobrą atmosferę i stabilizację motywuje do pracy

- mówił w rozmowie z PulsHR.pl dr Krystian Dudek, pełnomocnik rektor Akademii WSB ds. strategii komunikacji i PR, trener i doradca z zakresu komunikacji i PR, właściciel Instytutu Publico."


dokładnie tak !

państwo musi mieć kontrolę nad komuniacją i informacją, bo jak nie, to 5 kolumna do spółki z "prywatnym pomiotem" załatwi to państwo na amen !





Poniżej przedruk Onetu  z niemieckiego WELT.

Pranie mózgu, choć w cudzysłowiu.





Czy to są cytaty?


W polskojęzycznych wiodących redakcjach, permanentnie od lat stosuje się sztuczkę, że miesza się ze sobą cytaty i opinie stosując lub nie - cudzysłów - i to w taki sposób, że nie do końca wiadomo, czy dobrane słowa ujęte w cudzysłów są cytatem, czy opinią redakcji,

ale także poprzez mieszanie cytatów bez cudzysłowia z własną retoryką lub opinią ozdobioną cudzysłowiem właśnie.

Kiedy stosujemy cudzysłów?

Jak sama nazwa mówi - kiedy przytaczamy, CYTUJEMY, cudze słowa.


"Cudzysłów służy przede wszystkim do wyodrębnienia w tekście cytatów. Zaznaczamy nim również słowa lub wyrażenia użyte w znaczeniu niedosłownym, ironicznym, obcym stylistycznie (na przykład użycie wyrazu potocznego w artykule naukowym)."




Jeśli to cytaty, to cudzysłów zastosowano prawidłowo i wtedy informacja podana przez Onet jest jednoznaczna:

"Alianci  (w tym Polacy zdobywający wzgórze)  byli źli,  a Niemcy byli dobrzy."


Nie wiem czemu tak gazeta Welt i Onet twierdzą, bo nie czytałem artykułu, ale tak jest napisane.

Oprócz mnie nie czytało tego artykułu kilkadziesiąt (?) tysięcy młodzieży i dzieci szkolnych - przeczytali tylko tytuł.

I głównie o to chodzi.
Utrwala się to, co jest w tytule i podtytule, także na i pod ilustracją..


permanentne powtarzanie 




"zbombardowały w gruzy" - coś tu niestylistycznie

Może chodzi o to, że jeśli czytelnik dostrzega, że "coś nie gra w tej informacji", to ma podsuniętą opcję??


"Wielka pomyłka" bez cudzysłowia... 


Wg opisu to "Pomyłka" zniszczyła Monte Cassino, a nie bombardowania aliantów, ani decyzja niemców, by się tam bronić. 

Jest to permanentny zabieg stosowany w wybielaniu Niemców za okres II Wojny Światowej - przekierowanie z Niemców jako sprawców, na np. nazistów albo okoliczności

czemu tu zastosowano ten chwyt?


Czy "pomyłką" było wybitnie krwawe, straceńcze zdobywanie wzgórza przez oddziały polskie??

To nie było celowe, obliczone na wyniszczenie Polaków?






Pierwsze opactwo, założone na wzgórzu Monte Cassino we Włoszech, istnieje do dziś. Posiada najstarszą bibliotekę w Europie, a jego scriptorium, w którym przepisywano ręcznie manuskrypty, należy do najcenniejszych zbiorów z okresu średniowiecza. W czasie II wojny światowej klasztor został zbombardowany przez wojska amerykańskie, w rezultacie czego wiele cennych dzieł zostało zniszczonych lub zaginęło. 

U podnóży wzgórza klasztornego toczyły się zacięte walki. Został on zdobyty 18 maja 1944 przez polską armię generała Władysława Andersa (2 Korpus Polski). 

Dziś znajduje się tam jeden z największych polskich cmentarzy wojskowych poza granicami kraju. 

Po wojnie klasztor odbudowano.



Teraz, w tych czasach, gdy rzond KO postępuje wbrew prawu i ze swojego postępowania tłumaczy się za pomocą chwytów erystycznych, a nie argumentów prawnych, trzeba bardzo przyglądać się zachowaniu mediów - kto jak na to reaguje.

Na przykład prasa czy blogi "biznesowe", różne moneje, biznesautsajdery, Tabakiery, Przeforsuję i inne, powtarzają za rzondem chwyty erystyczne i całkowicie lekceważą sobie to, co się dzieje. W dodatku obficie stosują negatywy w stosunku do polskości i zajmują aktywne antypolskie choć zawoalowane stanowisko.


permanentne powtarzanie najróżniejszych negatywów i antypolskich zwrotów

ma źle do Polaków i Polski nastawiać młodzież i dzieci szkolne


To się nazywa - od niedawna - wojną kognitywną.


Podobnie postępuje mainstream w postaci wiodących portali i różnej drobnicy, typu Hokus-sfokus, WielkieKłamstwo, czipy, antysiatki, pająki, androrobot, twój-kopm, andrmaniancy, na której produkują się młodzi ludzie, nieumiejący często pisać, 

Wszyscy oni zachowują się, jakby ich to nie obchodziło.


Co koresponduje z lansowanym przez głównie media wyrażeniem "ten Polak", o czym już pisałem.


Wygląda to tak, jakby prasę media w Polsce prowadzili obcy - obcy Polakom i kulturze polskiej.

Idea prasy, mediów jako źródła informacji i komunikacji została wypaczona.


Nie ma sensu ich słuchać. 


Ani utrzymywać, klikaniem czy wykupywaniem reklam.

To wszystko do kosza trzeba wyrzucić.


Ci ludzie nie powinni mieć w Polsce żadnego prawa tworzyć jakąkolwiek publicystykę czy newsy.





Wojna kognitywna:


fragment artykułu NATO z 2021 roku



Sojusz stoi przed szeregiem wyzwań w nowych, rodzących się domenach konfliktu. Domeny te mogą powstać w wyniku wprowadzenia nowych, przełomowych technologii. Przykładowo, domeny kosmiczna i cybernetyczna powstały w wyniku rozwoju technologii rakietowych, satelitarnych, komputerowych, telekomunikacyjnych i internetowych. 

Coraz powszechniejsze korzystanie z mediów społecznościowych, sieci i komunikatorów społecznościowych oraz urządzeń przenośnych umożliwia obecnie powstanie nowej dziedziny - wojny kognitywnej (wojny o umysły).


To akurat nie jest prawda - wojna kognitywna stosowana była przez niemiecki Werwolf w czasie i po II Wojnie Światowej, a tak naprawdę - od wieków, 

tym sposobem min. doszło do rozbiorów Polski, pisałem o tym na blogu nie raz - [MS]


W wojnie kognitywnej ludzki umysł staje się polem bitwy. Celem jest zmiana nie tylko tego, co ludzie myślą, ale także jak myślą i jak działają. Skutecznie prowadzona, kształtuje i wpływa na indywidualne i grupowe przekonania oraz zachowania, sprzyjając taktycznym lub strategicznym celom agresora. 

W skrajnej formie może doprowadzić do rozłamu i rozpadu całego społeczeństwa, aby nie miało ono już zbiorowej woli przeciwstawienia się zamiarom przeciwnika. Przeciwnik może całkiem realnie podporządkować sobie społeczeństwo bez uciekania się do jawnej siły lub przymusu.

Cele wojny kognitywnej mogą być ograniczone, o krótkim horyzoncie czasowym. Mogą też być strategiczne, z kampaniami prowadzonymi przez dziesięciolecia. Pojedyncza kampania może koncentrować się na ograniczonym celu, jakim jest uniemożliwienie przeprowadzenia planowanego manewru wojskowego lub wymuszenie zmiany określonej polityki publicznej. 

Kilka kolejno po sobie następujących kampanii można by przeprowadzić w długoterminowym celu zakłócenia funkcjonowania całych społeczeństw lub sojuszy, poprzez zasianie wątpliwości co do sposobu sprawowania władzy, rozchwianie procesów demokratycznych, wywołanie niepokojów społecznych lub podsycanie ruchów separatystycznych.


Zwracam uwagę, że wstęp artykułu napisany jest inaczej niż pozostała część, opisująca przykłady.


Wstęp jest profesjonalny, a reszta byle jaka.


Podane przypadki to - dezinformacyjna sztampa. 

Autor opisuje wszystko w stylu taniego kryminału, nie stosuje profesjonalnego języka.

On nie opisuje realnego zagrożenia, tylko co bądź, pisze o tym, co każdy średnio zorientowany człowiek sam wie.


Co naprawdę stosuje się w wojnie kognitywnej - jest tajemnicą.


Być może dlatego, że NATO samo stosuje takie metody, albo, żeby nie ułatwiać, nie podsuwać jakimś grupom metod podboju...


W każdym razie to przedsięwzięcie, opisywane na moim blogu już ponad 10 lat, oparte na tysiącach wydawałoby się - byle jakich, nic nie znaczących - negatywów,


jest bardzo groźne dla naszej egzystencji,


i to jest - wojna











Wygrajmy tę wojnę, 




i wiele innych

MaŁpeczki różnego rodzaju

 


Naprawiamy obróconą Polskę.




Zrzut ekranu 2024-02-24 16:49:33






Jak naprawić odwróconą Polskę - przepis

- obrócic dany obraz o 180 stopni
- skopiować niebieski obrys poprzez Szybkie zaznaczanie
- skopiowany obraz obrócić na nogi (o 15 stopni)
- wkleić jak powinno być








Tak uzyskane kilometry kwadratowe skutecznie zagospodarować.

... i jeszcze da się objechać!




























sobota, 16 marca 2024

Otępienie mas



takie coś...



przedruk




2024-02-12




W 1956 roku niemiecki filozof żydowskiego pochodzenia Günther Anders napisał tę proroczą myśl:

“Aby z góry stłumić wszelkie bunty, nie należy robić tego brutalnie. Archaiczne metody jak Hitler, są zdecydowanie przestarzałe. Wystarczy stworzyć zbiorowe uwarunkowanie tak potężne, że sama idea buntu nie przyjdzie już nawet do głowy. Najlepszym sposobem byłoby formatowanie ludzi od urodzenia poprzez ograniczenie ich wrodzonych zdolności biologicznych…”


I dalej kontynuował:

“Następnie kontynuujemy uwarunkowanie poprzez drastyczne obniżenie poziomu i jakości edukacji, sprowadzając ją do formy bezwysiłkowego zajęcia. Osoba niewykształcona ma ograniczony horyzont myślenia, a im bardziej ograniczone jest jego myślenie – materialne, mierne, tym mniej może się buntować. Należy sprawić, aby dostęp do wiedzy stał się coraz trudniejszy i elitarny… 

Niech pogłębia się przepaść między ludźmi, a nauką tak, aby informacje skierowane do ogółu społeczeństwa zostały znieczulone wszelkimi możliwymi treściami – szczególnie bez filozofii. Znów należy użyć przekonywania, a nie bezpośredniej przemocy: będziemy transmitować masowo za pośrednictwem telewizji rozrywkę, która zawsze pochlebia emocjom i instynktowi.


Zajmiemy umysły tym, co jest daremne i zabawne – nieustanną gadką i muzyką, aby nie zadawać sobie pytań, nie uruchamiać myślenia.

Seksualność będzie najważniejsza – jako znieczulenie społeczne, nie ma nic lepszego. Ogólnie rzecz biorąc, należy zabronić powagi egzystencji, wyśmiewać wszystko, co ma wysoką wartość, utrzymywać ciągłe apologię lekkości, tak aby euforia reklamy i konsumpcji stała się cenną składową standardu ludzkiego szczęścia i wzorem wolności.


Tego typu napór na zbiorowość sam w sobie spowoduje taką integrację, że jedynym lękiem (który trzeba będzie podtrzymywać) jest wykluczenie z systemu i tym samym utrata dostępu do warunków materialnych niezbędnych do szczęścia. 

Masowy człowiek, tak wyprodukowany, powinien być traktowany takim, jakim jest: produktem, cielęciem i musi być monitorowany tak, jak powinno być stado. Wszystko, co pozwala uśpić jego jasność, jego krytyczny umysł jest dobre społecznie, zaś to co mogłoby go obudzić, musi być zwalczone, wyśmiewane, duszone…

Wszelkie doktryny kwestionujące system muszą być najpierw określone jako wywrotowe i terrorystyczne, a ci, którzy ją popierają, traktowani jako wrogowie publiczni.”




Powyższy cytat pochodzi z książki „Ludzka przestarzałość” 1956 r.



Anders Günther, ur. jako Günther Siegmund Stern (1902 Wrocław – 1992 Wiedeń) – niemiecki eseista, krytyk sztuki i filozof żydowskiego pochodzenia. Był synem słynnych psychologów: Williama i Clary Sternów. W 1915 rodzina Sternów przeniosła się z Wrocławia do Hamburga. W latach 1929–1937 Anders był pierwszym mężem Hannah Arendt. W 1936 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i zamieszkał w Nowym Jorku. W 1950 powrócił do Europy i osiedlił się w Wiedniu.


Anders przejawiał pacyfistyczne poglądy. Aktywnie angażował się w ruch przeciwko działaniom wojennym, a także był prekursorem ruchu antyatomowego. W 1982 na znak protestu przeciwko wojnie izraelsko-libańskiej wystąpił z wiedeńskiej gminy żydowskiej.



-------




A więc wystarczy postępować odwrotnie do tego, co pisze Günther.



byłoby formatowanie ludzi od urodzenia poprzez ograniczenie ich wrodzonych zdolności biologicznych…to oznacza, że człowiek jest bardziej zdolny niż się przyjmuje, trzeba więc te zdolności cały czas pobudzać w sobie i dzieciach poprzez zachętę do odkrywania świata




drastyczne obniżenie poziomu i jakości edukacji, sprowadzając ją do formy bezwysiłkowego zajęcia
- proces nauki musi prezentować sobą pewną trudność, na tyle angażującą by stanowić wyzwanie, ale nie za trudną, by nie zniechęcać

ograniczony horyzont myślenia - czytać książki historyczne, popularnonaukowe, nie beletrystykę, chociaż jak ktoś nic nie czyta, niech chociaż zacznie od tego... oglądać programy typu kanał Planete, czytać różne strony zagraniczne, w tym chińskie, rosyjskie, irańskie, brazylijskie, indyjskie, i inne, poznawać odmienne punkty widzenia, zastanawiać się nad nimi i samemu szukać i rozgryzać zagadnienia

a im bardziej ograniczone jest jego myślenie – materialne, mierne - interesować się także sztuką, może poezją, nie ograniczać się tylko do swojego zawodu, skupienie na profesjonaliźmie w jednej danej dziedzinie daje klapki na oczy na inne sprawy

Należy sprawić, aby dostęp do wiedzy stał się coraz trudniejszy i elitarny… - czytać  i uczyć się, pożyczać książki z biblioteki, skoro nie chcesz kupować, samemu pisać bloga i podtrzymywać kulturę polską

Niech pogłębia się przepaść między ludźmi, a nauką - interesować się odkryciami, program Planete

tak, aby informacje skierowane do ogółu społeczeństwa zostały znieczulone wszelkimi możliwymi treściami – szczególnie bez filozofii - czytać de Mello, ewentualnie Coello, Krishnamurti itp. - niczego nie przyjmowac na wiarę, analizować 


należy użyć przekonywania, a nie bezpośredniej przemocy - zwracać uwagę na chwyty erystyczne, uważać na słowa, co kto mówi, czy to jest logiczne, czy stosuje emocje, łamanie się głosu, zmiany modulacji itp.


będziemy transmitować masowo za pośrednictwem telewizji rozrywkę, która zawsze pochlebia emocjom i instynktowi - ograniczać rozrywkę i telewizję, zamiast słuchać popularnego radia z muzyką, słuchać radia "gadającego" jak PR1  


Zajmiemy umysły tym, co jest daremne i zabawne – nieustanną gadką i muzyką - nie oglądać big brotherów, patostrimów, ograniczyć kanały muzyczne i rozrywkowe - wtedy będzie więcej czasu na czytanie czy Planete czy myślenie

aby nie zadawać sobie pytań, nie uruchamiać myślenia - zadawać sobie i innym pytania, samemu szukać odpowiedzi, interesować się historią swojego regionu, szukać ciekawostek, zagadek, ruin, dowiadywać się histori miejsc szukać informacji o nich, map, itd, dedukować itd. pisac bloga, ale nie gloryfikować niemczyzny...


Seksualność będzie najważniejsza – jako znieczulenie społeczne, nie ma nic lepszego - unikać pornografii

zabronić powagi egzystencji - im mniej gadasz, a więcej patrzysz tym więcej widzisz,
zabieganie o "dobrą" opinię między ludzmi, o dobry socjal zabiera czas i uwagę, wycisz się, nie gadaj, skup na obserwacji

wyśmiewać wszystko, co ma wysoką wartość - uważnie przypatruj się się rzeczom, nie dołączaj do śmiechów chichów, analizuj co jest nie tak 

utrzymywać ciągłe apologię lekkości - przywołuj fakty z II Wojny światowej, pogłębiaj swoją wiedzę o lokalnych doświadczeniach wojennych, pamiętaj, że ludzie ginęli, przywołuj te obrazy jak rozstzelania ludzi i miej refleksje, że oni się tego nie spodziewali, czego ty się teraz nie spodziewasz, zastanów się


tak aby euforia reklamy i konsumpcji stała się cenną składową standardu ludzkiego szczęścia i wzorem wolności - nie oglądaj reklam, nie słuchaj, one są bardzo podstępne i szkodliwe, wyłącz głos, zmień kanał gdy są reklamy


jedynym lękiem (który trzeba będzie podtrzymywać) jest wykluczenie z systemu - nie wierz kolegom, krytycznie oceniaj, pamiętaj, że młodzi ludzie nie mają doświadczenia życiowego i często się mylą, mimo to udają mądrych, kiedy wszyscy myślą tak samo, nikt nie domyśli się prawdy, nie zobaczy czegoś odmiennego

i tym samym utrata dostępu do warunków materialnych niezbędnych do szczęścia -nie uzależniaj swojego szczęścia od opinii innych ludzi, ani od ilości pieniędzy

Masowy człowiek, tak wyprodukowany, powinien być traktowany takim, jakim jest: produktem, cielęciem i musi być monitorowany tak, jak powinno być stado - nie pozwalaj na to, unikaj reklam, obserwuj


Wszystko, co pozwala uśpić jego jasność, jego krytyczny umysł jest dobre społecznie - nie wierz we wszystko, nie trzymaj się kurczowo jednej opcji, zakładaj zawsze, że możesz się mylić

to co mogłoby go obudzić, musi być zwalczone, wyśmiewane, duszone… - uważaj na to, co jest wyśmiewane, analizuj czy na pewno tak trzeba

Wszelkie doktryny kwestionujące system muszą być najpierw określone jako wywrotowe i terrorystyczne, a ci, którzy ją popierają, traktowani jako wrogowie publiczni.

czytaj inne punkty widzenia, prasę zagraniczną, przeglądarki automatycznie tłumaczą z  angielskiego, rosyjskiego czy chińskiego, porównuj



Wszystko z umiarem, z umiarem czytaj, z umiarem nie oglądaj tv, z umiarem stosuj opinie, z umiarem osądzaj innych i siebie. Ufaj sprawdzonym przez wieki metodom postępowania, nie nowościom z tv czy gazety. Ogranicz telewizję, radykalnie.

Droga środka.




Ludzka przestarzałość — Stowarzyszenie Pamięci i Świadectwa Arthura Bliss Lane (sablane.pl)