Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cywilizacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cywilizacja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2021

Język, a dominacja na świecie

 

przedruk - tłumaczenie przeglądarki

 26 grudnia 2020 r

Czy technologia położy kres globalnej dominacji języka angielskiego?

Gary Parkinson


Język to skomplikowana rzecz, często używana do prostych celów: komunikowania się, ostrzegania, zabiegania o względy, handlu, nauki. Jej rozwój może ukazać historię w miniaturze, ale odcisnąć duże znaczenie na wydarzeniach na świecie.

Weźmy na przykład wyrażenie „lingua franca”. Oznacza to, że każdy język używany przez tych, którzy nie mają wspólnego języka, może być pidgin lub kreolskim korupcją lub połączeniem dwóch języków, opracowanym między stronami z wzajemną potrzebą zrozumienia - w handlu lub komunikacji. 

Tak było w przypadku oryginalnego lingua franca - języka pidgin lub kombinacji, którego używali w połowie ubiegłego tysiąclecia kupcy i dyplomaci na całym wschodnim Morzu Śródziemnym. Oparta na uproszczonych włoskich, ale zapożyczonych słowach z portugalskiego, hiszpańskiego, francuskiego, greckiego, tureckiego i arabskiego, ta pierwsza lingua franca została nazwana - być może ironicznie, być może trafnie - imieniem Franków: ludów germańskich, których imię było używane, przez ludy bizantyjskie Imperium, reprezentujące wszystkich mieszkańców Europy Zachodniej.



Z drugiej strony, lingua franca może być językiem narzuconym z góry, albo dobrowolnie, gdy pewna kultura dominuje przez pierwszeństwo w okresie formacyjnym - na przykład standardowe użycie włoskiego w operach i notacji muzycznej lub francuskiego w balecie - lub mocniej w ramach wojskowej kampanii ujarzmienia i kontroli. 

To nałożenie wyjaśnia znaczenie angielskiego jako jednego z najczęściej używanych języków na świecie. Imperium brytyjskie zaczęło używać go na całym świecie, a nawet w fazie post-imperialnej wiele byłych kolonii nadal używało go jako podstawowego języka, często jako jednoczącej płaszczyzny wspólnej ponad mnogością języków tubylczych. A gdy to imperium upadło, inna kultura anglojęzyczna wyrosła na światowy prym.



„Niezależnie od tego, jak na to spojrzeć, angielski jest dominującym językiem na świecie” - mówi Gaston Dorren CGTN Europe - i powinien wiedzieć, jako autor lingwistyczny, który mówi w sześciu językach, może czytać kolejnych dziewięć i napisał książki w kilku z nich . 

„To z powodu bardzo udanej przeszłości kolonialnej, niezależnie od tego, jakie masz zdanie” - mówi. „Ale to także z powodu bardzo dominującej kultury amerykańskiej, poprzez Hollywood, z powodu amerykańskiej potęgi militarnej, potęgi gospodarczej, II wojny światowej i tak dalej”.



Ponieważ komunikacja i transport skurczyły się na świecie, język angielski stał się światowym lingua franca. Jak ujął to Dorren: „W ostatnich dziesięcioleciach, kiedy amerykańska dominacja gospodarcza, kulturowa, polityczna i militarna zbiegła się z globalizacją, język angielski stał się językiem domyślnym praktycznie we wszystkich dziedzinach globalnej komunikacji, od kina i muzyki pop po naukę i lotnictwo cywilne”.

 

20 najlepszych języków świata według liczby użytkowników

Angielski 1,5 mld

Mandarynka 1,3 mld

Hiszpański 575m

Hindi-urdu 550m

Arabski 375m

Bengalski 275m

Portugalski 275m

Rosyjski 275m

Malajski 275m

Francuski 250m

Niemiecki 200m

Suahili 135m

Japoński 130m

Pendżabski 125m

Perski 110m

Jawajski 95m

Turecki 90m

Tamil 90m

Koreański 85m

Wietnamczyk 85m



Źródło: Babel , Gaston Dorren

 

Twój komputer mówi po angielsku

Mógł dodać technologię komputerową. Podczas gdy starsze nauki ścisłe czerpią swoje słownictwo z tego, co Europejczycy uważają za „klasyczne” języki łaciny i greki, informatyka - dorastając w tym, co wielu nazywa „stuleciem amerykańskim” - jest w dużej mierze oparta na języku angielskim… i dlatego też architektura internetu. 

W 2019 roku Gretchen McCulloch, lingwistka i autorka bestsellerowego New York Timesa, ponieważ Internet: rozumienie nowych reguł języka , odkryła, że ​​„oprogramowanie i platformy mediów społecznościowych są obecnie często dostępne w około 30–100 językach”. Nie brzmi to źle, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że na planecie mówi się i podpisuje w 6000 lub 7000 językach.

Ponadto McCulloch znalazł głębszy problem, który Karol Marks mógłby nazwać środkami produkcji: „A co z narzędziami, które czynią nas twórcami, a nie tylko konsumentami, narzędzi obliczeniowych? Znalazłem cztery języki programowania, które są szeroko dostępne w wielu językach wersje. Nie 400. Cztery (4). "

Podczas gdy same komputery są niezależne od języka, platformy, na których działają, nie są, co stwarza barierę dla ogromnych połaci świata. Jak zauważył McCulloch, „Nawet ogromne języki, które mają rozległe tradycje literackie i są używane jako regionalne języki handlowe, takie jak mandaryński, hiszpański, hindi i arabski, nadal nie są szeroko rozpowszechnione jako języki kodu”.



Jednak dzięki pionierom komputerów pracującym głównie w Wielkiej Brytanii, a następnie w Stanach Zjednoczonych, język angielski stał się niemal domyślnym lingua franca informatyki. Chociaż może to ograniczać się do osób nie mówiących po angielsku, które chcą karierę w programowaniu, może to mieć wpływ na znacznie szerszą populację: w istocie każdy, kto chce korzystać z komputera lub Internetu, musiał czekać na „dostosowany” wersja pasująca do ich języka.

Nie zawsze było to tak szybkie, jak można się spodziewać. Wczesne komputery były ograniczone przez ASCII (American Standard Code for Information Interchange), oparty na języku angielskim schemat kodowania znaków wprowadzony w 1963 roku i ograniczony do 128 opcji. 

„Angielski jest językiem ojczystym internetu” - mówi Dorren. „Komputery pochodzą z Wielkiej Brytanii, potem nowoczesne komputery pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, a internet, jak sądzę, powstał w Europie, z pewnością rozkwitł z Doliny Krzemowej. Próbuję sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby internet zaczął się w Niemczech lub Francja - jestem pewien, że widzielibyśmy inną trajektorię. "

 

Bardzo krótka historia technologii komunikacyjnej opartej na języku angielskim 

Taka anglocentryczność nie jest niczym nowym w technologii rozpraszania języka. ASCII został opracowany z kodu telegraficznego, który sam został potępiony za brak liter z akcentami i innymi znakami diakrytycznymi - glify, które uzupełniają litery alfabetu łacińskiego, takie jak cedilla (ç), tylda (ñ) lub umlaut (ü). Są one prawie znikome w języku angielskim w porównaniu z innymi językami używającymi alfabetu łacińskiego, nie mówiąc już o innych zestawach liter lub znaków.

Podobnie układ maszyny do pisania QWERTY został stworzony w 1873 roku przez amerykańskiego redaktora gazety Christophera Lathama Sholesa - chociaż pominął cyfry 0 i 1, licząc duże O i zamiast tego mogłem wykonywać te prace. Bardziej trafnie na większości planety projekt nie uwzględniał akcentów, znaków diakrytycznych i innych zestawów znaków. 



Ci, którzy używali różnych alfabetów, musieli albo wymyślić własny sprzęt (taki jak nowe układy klawiatury) lub zestawy znaków (takie jak przyjazna dla umlautów wersja amerykańskiego Samuela Morse'a, zatytułowana, ale pozbawiona znaków diakrytycznych) lub po prostu zgodzić się do zanglicyzowanych alternatyw. 

Chociaż świat się zglobalizował, sytuacja ta nie uległa poprawie w czasie. Podczas gdy wynalazcy nieanglojęzyczni mogli budować własne maszyny do pisania, a szerszy kod Gerke wkrótce zastąpił alfabet Morse'a, ASCII pozostał standardem w sieci do 2008 roku - dlatego nazwy domen przed ostatnią dekadą były ograniczone do znaków angielskich. 

 

To pierwszy przypadek, gdy jeden język jest lingua franca na całym świecie. Jest wiele dziedzin, na których możemy o tym tylko pomarzyć

 - Gaston Dorren

„Istnieje różnica między obecnym statusem języka angielskiego a statusem wszystkich innych lingua francas, które miały miejsce wcześniej: po raz pierwszy jeden język jest lingua franca na całym świecie” - mówi Dorren. Uważa, że ​​pod pewnymi względami nie jest to zła rzecz - a na pewno nie tak destrukcyjna, jak idea, by jakikolwiek inny język stał się tak dominujący.

„Jest wiele dziedzin, w których możemy o tym tylko pomarzyć. Wystarczy pomyśleć o gniazdkach: podróżujesz za granicę i potrzebujesz różnego rodzaju adapterów do podłączenia komputera. Gdybyśmy mieli jeden typ gniazdka, a potem ktoś powiedziałby:„ Nie, wiesz co, teraz jestem dominujący, chcę to zmienić, „nie dostosowywalibyśmy się, nie robilibyśmy tego. Myślę, że to samo dotyczy języka”.

 

Alfabety i inne dane wejściowe

Język może wiele zdziałać z odpowiednią pomocą. Imperium rzymskie rozpowszechniło alfabet łaciński w dużej części Europy; sam język łaciński stał się podstawą języka włoskiego, francuskiego, hiszpańskiego, portugalskiego i rumuńskiego, z dalszym wpływem na język niderlandzki, norweski, duński, szwedzki, a zwłaszcza angielski. 

Z kolei te bardziej nowoczesne języki europejskie - i wspólny alfabet - rozprzestrzeniły się na całym świecie w drugiej połowie ubiegłego tysiąclecia, do tego stopnia, że ​​alfabet łaciński jest obecnie używany przez około 70 procent światowej populacji. 

 



Ekspansja kulturowa nadal odbywa się teraz poprzez zapożyczenia, które przybywają do jednego języka z innego bez tłumaczenia (przetłumaczone słowa lub wyrażenia nazywane są kalkami), reprezentując w ten sposób małą placówkę językową w obcym języku. 

Nie zawsze są mile widziani; Academie Française długo i ciężko walczyła przeciwko pełzającej anglicyzacji języka francuskiego - jeśli nie zawsze z sukcesem. Dominacja kultury prowadzonej przez Stany Zjednoczone - w rozrywkowych kanałach muzycznych, filmach i telewizji, ale także w świecie komercyjnym o coraz większej marce - doprowadziła do ciągłego „kulturowego pełzania”.

Niecałe sto lat temu turecki (obecnie używany przez 90 milionów) przeszedł od pisma perskiego / arabskiego do niestandardowej wersji alfabetu łacińskiego, zmieniając wiele słów w słowniku. Ten niezrównany akt rewolucji leksykalnej jednocześnie ponownie wyraził dumne dziedzictwo Turcji - wiele starych zapożyczeń zostało porzuconych, albo dla synonimów regionalnych dialektów, albo po prostu dla neologizmów opartych na tureckich korzeniach - jednocześnie zmieniając spojrzenie kulturowe kraju ze wschodu na zachód. 





Mimo to około 30 procent świata nie używa alfabetu łacińskiego. Książka Gastona Dorrena Babel bada każdy z 20 najpopularniejszych języków świata, z których dokładnie połowa korzysta ze skryptów innych niż łaciński: koreański (używany przez 85 milionów), tamilski (90 milionów), perski (110 milionów), pendżabski (125 milionów), Japoński (130 milionów), rosyjski (275 milionów), bengalski (275 milionów), arabski (375 milionów), hindi / urdu (550 milionów) i mandaryński (1,3 miliarda).

W przypadku tych ogromnych obszarów planety domyślne łacińskie ABC w Internecie nie ma znaczenia. Coraz popularniejszym produktem ubocznym tego podziału jest pinyin - „zratynizowany” system przedstawiania chińskich znaków. Chociaż pierwotnie opracowany przez chińskich lingwistów w latach pięćdziesiątych XX wieku, pinyin (dosłownie „dźwięk zaklęcia”) został wzmocniony przez najnowsze postępy technologiczne, w których priorytetem jest alfabet łaciński.

Ale czy nie jest to kolejny przykład kulturowego pełzania, anglofońskiej dominacji ukradkiem? Nie dla Dorrena, który wątpi w zdolność świata do nauki chińskiego, ale z zadowoleniem przyjmuje wszelkie pomosty między użytkownikami różnych języków.

 

Mogę sobie wyobrazić informacje online w języku chińskim automatycznie przepisywane na pinyin - tak jak serbskie strony internetowe automatycznie dokonują transliteracji między łaciną a cyrylicą

 - Gaston Dorren

„Pinyin to zdecydowanie dobra rzecz z wielu powodów” - mówi. „Jeśli mandaryński odniesie większy sukces na arenie międzynarodowej, niż się szczerze spodziewam, pinyin byłby doskonałym interfejsem. Mogę sobie wyobrazić, że informacje online w języku chińskim będą automatycznie przepisywane na pinyin - podobnie jak serbskie witryny internetowe automatycznie dokonują transliteracji między łaciną a cyrylicą, co robią nienagannie.

„Byłoby to możliwe w przypadku pinyin, ponieważ system działa w taki sposób, że nie byłby zbyt skomplikowany. Komputer nie ma problemu z zapamiętaniem 6000 lub 10 000, a nawet niesławnych 50 000 znaków [w języku chińskim mandaryńskim]. Komputer może to zrobić : tylko my, biedni, mokrzy ludzie, nie dajemy rady ”.

 





Jednak my, biedni, mokrzy ludzie, możemy zarządzać naszymi ręcznymi komputerami, korzystając z innej powstającej technologii, która jest całkowicie wolna od klawiatury: wprowadzanie głosu. Badania sugerują, że około połowa wszystkich wyszukiwań odbywa się teraz za pomocą poleceń głosowych, do czego przyczyniła się popularność asystentów głosowych, takich jak Echo, Alexa i Siri. 

Korzystając z technologicznego koktajlu uczenia maszynowego i przetwarzania języka naturalnego (NLP), technologie te automatycznie określają język mówiony - lub języki, bez wysiłku przełączając się z jednego na drugi, co jest tak często konieczne, biorąc pod uwagę, że tylko 40 procent świata jest jednojęzyczne. 

 

Domeny i języki

W międzyczasie architektura internetu z opóźnieniem otwiera się na znaki spoza alfabetu łacińskiego. „Ludzie, którzy używają różnych alfabetów - cyrylicy, koreańskiego lub mandaryńskiego, chińskich znaków, indyjskich pism - dziś wszyscy mogą używać tych alfabetów na swoich komputerach, smartfonach i tabletach” - mówi Dorren. 

„Rozmawiałem z facetem z Google, którego zespół bardzo ciężko pracował, tworząc dziesiątki indyjskich skryptów, aby tablety, komputery i smartfony były dostępne dla ludzi i aby nie musieli pisać po angielsku lub być może w hindi. Monopol został z pewnością złamany i Twoje i moje wrażenie, że to wszystko po łacinie w Internecie, może być trochę zaściankowe, ponieważ tam się wybieramy.





Rzeczywiście, Indie - ogromny rynek z być może oszałamiającym wachlarzem języków liczącym tysiące - znalazły się w czołówce, jeśli chodzi o zakończenie upartego uprzedzenia w kierunku alfabetu łacińskiego w ogóle, a zwłaszcza języka angielskiego. 

W listopadzie 2019 r.Med Manish Maheshwari z Twitter India z dumą ogłosił, że jego szybko rozwijająca się platforma jest teraz mniej niż w połowie angielska, po dodaniu opcji preferowanego języka, aby pomóc algorytmom w wyświetlaniu treści specyficznych dla użytkownika. 

„Czuliśmy, że rozwiązywanie problemów językowych w Indiach będzie bardzo ważne” - powiedział Maheshwari. „Już teraz tweety w języku innym niż angielski stanowią 50 procent wszystkich tweetów. Widzieliśmy to w ciągu ostatnich sześciu do ośmiu miesięcy z powodu zmian, jakie wprowadziliśmy w produkcie”. Twitter India współpracował również z 70 partnerami medialnymi przy przyswajaniu lokalnych treści i rozpoczynaniu rozmów.

 

W 1998 roku około 85% treści online stanowiło język angielski, w 2018 było to około 20%. Oczekuje się, że osiągnie około 10%

 - Vasco Pedro, CEO platformy tłumaczeniowej Unbabel

W międzyczasie od 2010 roku projekt Internationalized Domain Names (IDN) uwolnił Internet od jego pęt ASCII i udostępnił 152 domeny najwyższego poziomu (bit po kropce, jak .com lub .net), w tym 75 w skryptach chińskim, japońskim lub koreańskim. plus 33 w alfabecie arabskim. Obecnie istnieje ponad dziewięć milionów zarejestrowanych domen IDN, co stanowi około jedną na 40 całkowitej liczby domen na świecie - i szybko rośnie.

Badanie przeprowadzone przez Radę Europejskich Krajowych Rejestrów Domen najwyższego poziomu i Oxford Information Labs sugeruje, że takie dostosowane domeny „zwiększają obecność lokalnych języków w Internecie i wykazują niższy poziom znajomości języka angielskiego niż w sektorze nazw domen na całym świecie”.





Ten impuls może uratować te spośród około 6000 języków świata, którym dominacja języka angielskiego może grozić wyginięciem. W 2003 roku Unesco przyjęło zalecenie dotyczące promowania wielojęzyczności w Internecie, jednak według badania przeprowadzonego w 2018 roku przez grupę kampanii Whose Knowledge ?, w Internecie znajduje się tylko około 7 procent języków świata.

Nawet Facebook obsługuje tylko nieco ponad 100 języków. To sprawia, że ​​jest to najbardziej wielojęzyczna platforma mediów społecznościowych online, ale chce pójść dalej, aby utrzymać rozmowę przez bariery językowe. W październiku 2020 roku ogłosiła sztuczną inteligencję zdolną do tłumaczenia między dowolną parą 100 języków bez uprzedniego tłumaczenia na angielski, jak robi to wiele istniejących systemów - to kolejny krok od anglocentryczności architektury Internetu.

 

Tłumaczenie i polaryzacja

Tłumaczenie jest tym, co Vasco Pedro zna najlepiej. Portugalczyk z urodzenia, jest dyrektorem generalnym Unbabel, platformy tłumaczeniowej z siedzibą w Lizbonie i San Francisco, która łączy neuronowe tłumaczenie maszynowe z edycją przez ludzi, głównie dla działów obsługi klienta. Tak się składa, że ​​ma również doktorat z technologii językowych.

„Trudno jest dokładnie określić, ale z grubsza rzecz biorąc, w 1998 roku około 85 procent wszystkich treści online stanowiło język angielski, w 2018 było to około 20 procent, a spodziewany jest spadek na poziomie około 10 procent”, mówi CGTN. „Ogólnie rzecz biorąc, mamy tendencję do tworzenia treści w naszym własnym języku, a obecnie za pośrednictwem sieci społecznościowych. Jeśli więc zbierzesz ilość treści, które ludzie tworzą każdego dnia w sieciach społecznościowych, po prostu zacznie ona przytłaczać wszystko inne”.





Pedro uznaje prymat języka angielskiego we współczesnych sieciach komunikacyjnych - „Z przyczyn organicznych i historycznych stworzył rusztowanie, na którym wszystko działa” - ale, podobnie jak Dorren, był świadkiem wzrostu liczby narzędzi nieanglojęzycznych, zarówno dla użytkowników, jak i za kulisami, które będą nadal wyrównywać szanse. 

„Jeszcze trzy lata temu myślałem, że dominacja angielska będzie czymś trwałym” - wspomina, ale spotkanie z dużym chińskim sprzedawcą zmieniło jego zdanie. „Byłem w Chinach na spotkaniu i ktoś powiedział:„ Zdaliśmy sobie sprawę, że jednym z problemów, z jakimi borykają się nasi programiści, jest to, że ponieważ cała infrastruktura do kodowania jest w języku angielskim, muszą oni koniecznie rozumieć język angielski, aby móc pracować w systemach. Ale teraz zaczynamy rozwijać chińsko-centryczne narzędzia do produkcji chińsko-centrycznego oprogramowania ”. 

 

Jeśli potrafisz skonsumować wszystko, czego potrzebujesz w swoim języku, masz mniejszą motywację do wychodzenia poza swój język i szukania wiedzy, której potrzebujesz

 - Vasco Pedro

„Implikacje czegoś takiego są niewiarygodne, ponieważ kiedy już masz ten sam rodzaj stosów i architektur zbudowanych od podstaw w języku chińskim, prawdą będzie odwrotna sytuacja, w której każdy, kto chciałby ich używać, musiałby nauczyć się chińskiego Obecnie uważam, że w niektórych obszarach, takich jak wizja, a właściwie w wielu innych obszarach sztucznej inteligencji, istnieją istotne dowody na to, że Chiny przodują pod względem wyników badań, praktycznych zastosowań i rozpowszechniania. "

Ale każdy postęp ma swoją wadę i chociaż rosnąca dostępność większej liczby języków online jest bezsprzecznie dobrą rzeczą, Pedro obawia się potencjalnej wynikającej z tego segregacji i braku zapylenia krzyżowego.  

„Tworzy ten mikrokosmos, w którym wszędzie jesteś narażony przede wszystkim na swój język. Dla kogoś takiego jak ja zazwyczaj istnieję w wielu różnych językach, ale globalizacja również powoduje podobne doświadczenia wszędzie, gdzie jesteś: różnorodność doświadczeń maleje, co oznacza, że ​​przejście w inne miejsce jest mniej różne. 

„Jest to związane z polaryzacją wiadomości i polaryzacją opinii: jeśli możesz konsumować wszystkie wiadomości, które możesz skonsumować z określonego punktu widzenia, prawdopodobnie nie będziesz chciał wyjść poza ten punkt widzenia. Jeśli możesz konsumuj wszystko, czego potrzebujesz w swoim języku, a będziesz mniej zmotywowany do wychodzenia poza swój język i szukania potrzebnej wiedzy ”.

 

Dialekty i idiomy

Ludzie spędzili tysiąclecia na próbach pokonywania barier językowych, ale tylko do pewnego stopnia. Jako poligloci, zarówno Pedro, jak i Dorren przyznają, że czasami używamy języka jako ochronnej peleryny.

„Istnieje nieodłączna potrzeba, aby ludzie wyróżniali się poprzez język” - mówi Pedro. „Język jest jednym z głównych wskaźników plemienia. Wyglądasz jak ja, więc jesteśmy podobni. Ale jeśli mówisz jak ja, możemy łatwo się połączyć. A jeśli mówisz moim językiem, to już jest pewne zaufanie. Jeśli mówisz mój język w sposób, w jaki robię, z moim akcentem, od razu pojawiają się pewne odniesienia kulturowe, które zakładam. 

„Widzimy, że na przykład nastolatki mają tendencję do odkrywania języka na nowo, aby odróżnić się od poprzedniego pokolenia. Jest coś nieodłącznego w istotach ludzkich, mają tendencję do tworzenia języka i używania języka jako sposobu również stworzyć zróżnicowanie między grupami ”.

 





„Idiomy, język figuratywny, odniesienia kulturowe: te elementy naszego codziennego języka będą naprawdę trudnym orzechem do zgryzienia dla maszyn” - mówi Dorren. „To twardy orzech do zgryzienia dla ludzi - słyszę angielski od 40 lat i regularnie napotykam odniesienia kulturowe, których po prostu nie rozumiem, ponieważ nie jestem Brytyjczykiem. Potencjalnie bardzo zaawansowany komputer byłby lepiej - ale maszyna nie zawsze szuka humoru, podczas gdy wielu ludzi to robi. "

Nawet wśród osób posługujących się rzekomo tym samym językiem te drobne różnice rosną, a nie maleją. „Ludzie mówią po angielsku we współczesnej formie, powiedzmy 300 lat, 500 lat. Nie ma żadnej zbieżności w kierunku jednego angielskiego” - mówi Pedro. „Szkoci nie przestaną mówić tak, jak to robią, Irlandczycy, północna Anglia czy Amerykanie. Jeśli weźmiesz tylko brytyjską i amerykańską angielszczyznę, nie widzę, żeby to się zbliżyło”.

 

[Przejście na tłumaczenie maszynowe] zawsze przebiega wolniej, niż spodziewają się optymiści - jak autonomiczne pojazdy czy synteza jądrowa

 - Gaston Dorren

To głównie używanie języka ustnego jest jednym z powodów, dla których Dorren rozróżnia potencjał przekładu „między pisemnym, które jest dosłownie tłumaczeniem, a ustnym, który wolałbym nazwać tłumaczeniem ustnym. W przypadku języka pisanego często jestem zdumiony jakością - a potem znowu jestem zdumiony gafami, jakie wywołuje to oprogramowanie ”.

Jeden przykład przytoczony na stronie internetowej Dorrena nie musiał nawet zostać przetłumaczony z angielskiego, aby został poważnie zniekształcony. Czytając książkę, zwrócił uwagę na cytat ze szkockiego filozofa-ekonomisty Adama Smitha, w którym wspomniał o „żebraku, który opala się na poboczu autostrady” - co jest mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że Smith pisał w XVIII wieku. 

Badania Dorrena wykazały, że pierwotny cytat kończył się słowem „autostrada” - ale brytyjski angielski wydawca zmienił go, przywracając wersję oryginalnej amerykańskiej książki angielskiej, w której się pojawił. Nie wiadomo, czy usterka była spowodowana przez człowieka, czy komputer, ale Dorren uważa, że ​​dystans między tłumaczeniem maszynowym a ludzkim znika - stopniowo, ale nieuchronnie. 

 



„Zawsze idzie wolniej, niż spodziewają się optymiści, podobnie jak na przykład pojazdy autonomiczne lub fuzja jądrowa” - mówi. „Kiedy widzę postęp w ciągu ostatnich 10 lat, spodziewam się, że stanie się to jak asymptota - czy to angielskie słowo? Jedna z tych krzywych, które pełzają w kierunku pionowej linii ... maszyna jest nie do odróżnienia od człowieka ”.

Nawet jeśli maszyna tłumacząca mogłaby kiedykolwiek przejść tę wersję testu Turinga, Dorren ostrzega, że ​​wyniki mogą nie być natychmiastowe ze względu na różne struktury języków. 

„Oprogramowanie musiałoby zaczekać do końca zdania, aby je przetłumaczyć” - ostrzega. „Wiele czasowników, które pojawiają się na końcu zdania niemieckiego, zaczyna się w zdaniu angielskim; gdybyś był tłumaczem maszynowym, musiałbyś poczekać do końca zdania niemieckiego, aby w ogóle rozpocząć tłumaczenie zdania angielskiego. "

 

W stronę prawdziwej ryby Babel

W 1978 roku autor komedii science-fiction Douglasa Adamsa Autostopem po galaktyce wyobraził sobie istnienie ryby Babel, która pochłaniała i wytwarzała fale dźwiękowe dokładnie tego rodzaju, aby działała jako natychmiastowy tłumacz dowolnego języka we wszechświecie. 

Adams, jeden z pierwszych użytkowników technologii, w tym raczkujących komputerów Apple Macintosh, powiedział kiedyś: „Technologia to słowo opisujące coś, co jeszcze nie działa”. Ale od tego czasu postęp technologiczny sprawił, że możliwość tłumaczenia w czasie rzeczywistym wydaje się kusząco bliska - jeśli nie, przypuszczalnie oparta na rybach.

„Jeśli chodzi o posiadanie implantu w mózgu, który zaczyna zwiększać twoje możliwości metodami niebiologicznymi, myślę, że jesteśmy bardzo blisko” - mówi Pedro. „Miliony ludzi na świecie mają implant ślimakowy, który umożliwia im słyszenie w sposób, którego wcześniej nie mogli. Jesteśmy niedaleko od czasów, w których ktoś z implantem ślimakowym będzie słyszał o wiele lepiej niż ktoś bez niego, gdzie będą w stanie usłyszeć różne częstotliwości, a to będzie zaleta. 

„Mając rybę Babel w tym sensie, że można coś powiedzieć i uchwycić to, co mówisz na piśmie, myślę, że nie jesteśmy tak daleko, ponieważ to kwestia hałasu. Rozpoznawanie mowy jest prostsze - jest trochę dźwięków i jest rzeczywista rzecz, którą powiedziałeś i to wszystko. "

 

Może nie będę już musiał uczyć się języka, ale będę chciał, bo to oznaka wiedzy

 - Vasco Pedro

Ale możemy chcieć uważać, czego sobie życzymy - i to nie tylko dlatego, że Adams ostrzegł, że ryby Babel „skutecznie usuwając wszelkie bariery w komunikacji między różnymi rasami i kulturami, spowodowały więcej i bardziej krwawych wojen niż cokolwiek innego w historii stworzenia ”. 

Bardziej realistycznie, jeśli natychmiastowe (i niezawodne) tłumaczenie stanie się możliwe, z pewnością mniej osób będzie się kłopotać nauką drugiego języka? Pedro przyznaje, że istnieje taka możliwość, ale wątpi, że nagle staniemy się światem monogotów. 

„W perspektywie średnioterminowej, przez długi czas myślę, że nauczysz się języka swoich rodziców, swojego urodzenia, miejsca, w którym jesteś narażony” - mówi - „i jeśli nie dominuje angielski lub chiński, prawdopodobnie nauczysz się jeszcze jednego języka w szkole, ponieważ jest to dobre narzędzie: z perspektywy rozwoju mózgu dobrze jest uczyć się innych języków ”.





W przypadku Dorren zależy to od Twoich potrzeb. „Wiele osób zrezygnuje z nauki języków obcych, ponieważ zwrot z wysiłku będzie znacznie niższy” - mówi. „Jeśli prowadzisz teraz wypożyczalnię samochodów na jakiejś greckiej wyspie, musisz nauczyć się angielskiego, aby wykonywać swoją pracę. Jeśli potrafisz to robić z tłumaczeniem maszynowym, prawdopodobnie nie masz już do tego wystarczającej motywacji. nie robisz tego, żeby czytać Szekspira, robisz to, żeby wypożyczać samochody, prawda?

Pedro idzie w tym samym kierunku w przeciwnym kierunku. „Może nie będę już musiał uczyć się języka, ale będę chciał, bo to oznaka wiedzy” - podkreśla. „Nikt nie musi uczyć się gry na skrzypcach, nie ma już potrzeby uczyć się jeździć konno, ale wiele osób to robi, bo to fajne. Każdy program telefoniczny może pokonać najlepszego mistrza szachów ludzi, a jednak nigdy nie więcej ludzi uczy się grać w szachy, niż jest teraz ”.

 

Redaktorzy wideo: James Sandifer i Natalia Luz. Redaktor animacji: James Sandifer 





https://newseu.cgtn.com/news/2020-12-26/Will-technology-end-the-English-language-s-global-domination--WfQn5ByAKI/index.html








środa, 9 grudnia 2020

Rozszyfrowano pismo elamickie z Iranu

 

tłumaczenie przeglądarki


WYŁĄCZONY. Francuz "łamie" nierozszyfrowany pismo sprzed 4000 lat, kwestionując jedyny wynalazek pisma w Mezopotamii


François Dessetowi udało się rozszyfrować Linear Elamite, system pisma używany w Iranie 4400 lat temu. W swojej archaicznej wersji protoelamickiej (z 3300 rpne) łączy się z dwoma najstarszymi znanymi na świecie systemami pisma, protoklinowym mezopotamskich i egipskimi hieroglifami. Wystarczająco dużo, aby zmodyfikować wiedzę, którą mieliśmy do tej pory na temat pochodzenia pisania!


Liniowy elamicki "Inskrypcja B" znaleziony na grawerowanym kamieniu z Suzy w Iranie, przypisywanym suwerennemu Puzur-Szuszinakowi (2150-2100 pne) (Luwr) po lewej stronie; Liniowy elamicki "napis K" na srebrnej wazie Gunagi z lat 1900/1880 pne. J.-C (Iran), racja.

Kredyty: François Desset / Sylviane Savatier for Sciences et Avenir

Ogłoszenie - bardzo rzadkie - musiało zachwycić duchy księdza Barthélémy, Sylvestre de Sacy czy nawet Champollion. Francuski archeolog François Desset z Laboratorium Archéorient w Lyonie ogłosił 27 listopada 2020 r., Że udało mu się rozszyfrować inskrypcje sprzed 4400 lat! Wszystkie zostały napisane linearnym elamickim, pismem używanym przez elamitów zamieszkujących Iran . Naukowcy zebrali się w Internecie, aby dowiedzieć się o tym odkryciu z wydziału dóbr kulturowych Universita degli Studi di Padova  w Padwie (Włochy). Od ponad wieku ten system pisma był używany na płaskowyżu irańskim w starożytnym królestwietysiąclecie i początek drugiego tysiąclecia pne uniknęło odszyfrowania, jak wciąż ma to miejsce w przypadku kreteńskiego linearnego A lub pisma doliny Indusu. Pomiędzy znakami podziwu i gratulacjami ze strony kolegów Francuz, świeżo upieczony z Uniwersytetu w Teheranie (Iran), na którym wykłada od 2014 roku, wyjaśnił po angielsku, że: „ To pismo odkryto po raz pierwszy w starożytności strony Susa (Iran) w 1901 roku i że przez 120 lat nie mogliśmy przeczytać tego, co zostało wpisane 4400 lat temu z powodu braku klucza ” . Teraz zrobione w tym roku (dzięki możliwości, jaką daje kwarantanna w jego mieszkaniu w Teheranie i współpraca trzech innych kolegów: Kambiz Tabibzadeh, Matthieu Kervran i Gian-Pietro Basello).

 
François Desset, archeolog z Archéorient Laboratory (Lyon), profesor na Uniwersytecie w Teheranie (Iran), otoczony kolumnami grobowymi znalezionymi w grobowcach z III tysiąclecia pne w irańskim Beludżystanie. © François Desset

„Współczesne systemy pisma”

Najstarsze znane dotychczas przykłady pisma pochodzą z Mezopotamii (dzisiejszy Irak) i sięgają epoki brązu, około 3300 roku pne : to są tabliczki z pismem klinowym. Jednak odszyfrowanie liniowego elamicki poddaje w wątpliwość tę supremację! „ Dowiadujemy się, że około 2300 rpne w Iranie istniał równoległy system pisma i że jego najstarsza wersja - zwana pismem protoelamickim (3300 pne  - 2900 pne). . -C) - sięgające czasów, gdy pierwszy mezopotamski tekst klinowy mówi François Desset !. również, Mogę teraz powiedzieć, że pismo nie pojawiło się najpierw w Mezopotamii, a później w Iranie: te dwa systemy, mezopotamski proto-klinowy i irański protoelamicki, były w rzeczywistości współczesne! Nie było scenariusza-matki, którego córką byłaby proto-Elamicka, były dwa siostrzane pisma. Z drugiej strony, w Iranie też nie było dwóch niezależnych systemów pisma, jak sądzili do tej pory specjaliści, z protoelamicką po jednej stronie i linearnym elamicką po drugiej. , ale to samo pismo, które zostało poddane historycznej ewolucji i zostało przepisane z wariacjami w dwóch odrębnych okresach. " 

To całkowicie zmienia perspektywę na pojawienie się systemu pisma na Bliskim Wschodzie, ponieważ teraz bardziej trafnym jest stwierdzenie, że Iran opracował swój własny system pisma „w tym samym czasie”, co w Mezopotamii i że nie należy już ignorować irańskiego płaskowyżu w rekonstrukcjach historycznych dotyczących początków pisania ...

  
Zielony, rozprzestrzenianie pisanie obszar normalny elamicki w 4 / 3rd e tysiąclecia pne © François Desset

Jest to najnowsza forma irańskiego pisma (linearny elamicki), którą można było rozszyfrować. Obecnie jest to czterdzieści inskrypcji z południowego Iranu, ze starożytnego miasta Susa, przez Fars (z regionem Kam Firouz i równiną Marv Dasht, zaledwie obok słynnego stanowiska Achemenidów w Persepolis), następnie irańskiego południowego wschodu z Shahdad i słynnym stanowiskiem Konar Sandal / Jiroft. W przeciwieństwie do mezopotamskiego pismo klinowe, które jest mieszanym systemem pisma łączącym fonogramy (znaki transkrybujące dźwięk) z logogramami (znaki transkrybujące rzecz, ideę, słowo), liniowy elamicki ma swoją unikalną charakterystykę. na świecie 3 rdtysiąclecia pne, jako pismo czysto fonetyczne (ze znakami uwzględniającymi sylaby, spółgłoski i samogłoski). Używane od około 3300 do 1900 roku pne pismo irańskie ewoluowało znacznie od najstarszych tekstów (tabliczki protoelamickie) do najnowszych (liniowe teksty elamickie), zwłaszcza w procesie „ skimming”. Z 300 początkowych znaków umożliwiających zapisanie nazw własnych na tabliczkach protoelamitów (z których ogromna większość jest obecnie przechowywana w Luwrze) tylko 80 do 100 pozostanie później w liniowym elamicie. , jego najnowsza wersja. Około stu znaków używanych nieprzerwanie przez około 1400 lati zwykle pisane od prawej do lewej i od góry do dołu.  " Do pracy, możemy podzielić się z czterdziestu lub tak tekstów dostępnych do nas do 8 korpusów, w zależności od pochodzenia i okresów. Ponieważ liniowy elamicki był używany od 2300 do 1900 roku pne pod panowaniem różnych władców. i dynastii iw różnych regionach - kontynuuje archeolog Większość tekstów to dość powtarzalne inskrypcje królewskie, poświęcone starożytnym bogom, takie jak  : „ Jestem [imię], wielki król [imię] , syn [imię ojca] ,Zrobiłem ten przedmiot dla [imię boga lub osoby] ” .

Kliknięcie „waz gunagi 

Dla François Desseta „kliknięcie” deszyfrowania miało miejsce w 2017 r. Podczas analizy korpusu 8 tekstów zapisanych na srebrnych wazach, określanych jako „wazy gunagi ”, datowanych na około 2000–1900 pne. BC oraz z grobów w regionie Kam-Firouz (obecnie w prywatnej kolekcji w Londynie). Ponieważ wazy te przedstawiały bardzo powtarzalne sekwencje znaków, rzeczywiście ustandaryzowane, archeolog był w stanie zidentyfikować znaki używane do zapisywania imion dwóch władców, Shilhaha i Ebarti II (obaj panowali około 1950 roku pne). C.) oraz główne bóstwo czczone wówczas w południowo-zachodnim Iranie, Napirisha .

 
Liniowy napis Elamite w górnej części tego srebrnego wazonu z Marv Dasht (Iran), datowany na III tysiąclecie pne © François Desset

Ten pierwszy etap deszyfrowania, opublikowany w 2018 roku, zakończył się w tym roku  pełnym odszyfrowaniem, które zostanie opublikowane naukowo w 2021 roku Tak więc, na przykład, odszyfrowanie wspaniałego srebrnego wazonu odkrytego w regionie Marv Dasht w latach sześćdziesiątych XX wieku i obecnie przechowywanego w Muzeum Narodowym w Teheranie (Iran), gdzie możemy teraz przeczytaj : „ Pani z Marapszy [ toponym ], Shumar-asu [jej imię], zrobiłem ten srebrny wazon. W świątyni, która będzie sławna pod moim imieniem, Humszat, złożyłem go jako ofiarę za ciebie z życzliwością ” . Wynik lat ciężkiej pracy. „ Pracuję nad tymi systemami pisania od 2006 roku” - wyjaśnia naukowiec zNauki i przyszłość . Nie obudziłem się pewnego ranka, mówiąc sobie, że rozszyfrowałem liniowy elamit. Zajęło mi to ponad 10 lat i nigdy nie byłem pewien, czy tam dotrę ”.

Pismo linearne Elamite odnotowuje określony język, elamicki. Jest to izolat językowy, którego nie można obecnie przypisać do żadnej innej znanej rodziny językowej, takiej jak baskijska. „ Aż do tego rozszyfrowania wszystko, co dotyczyło ludności okupującej Płaskowyż Irański, pochodziło z pism Mezopotamii . Te nowe odkrycia w końcu pozwolą nam uzyskać dostęp do własnego punktu widzenia mężczyzn i kobiet okupujących terytorium, które wyznaczyli Hatamti, podczas gdy termin Elam, pod jakim znaliśmy go do tej pory, w rzeczywistości odpowiada tylko zewnętrznej koncepcji geograficznej, sformułowanej przez ich mezopotamskich sąsiadów ”.

 
Stożek z terakoty z liniowymi napisami Elamite z około 2500-2300 pne © François Desset

Ten przełom w deszyfrowaniu ma ważne implikacje w trzech obszarach, kontynuował François Desset: „ na historii Iranu, w szczególności na rozwoju pisma w Iranie i ogólnie na Bliskim Wschodzie, z uwzględnieniem ciągłości. między proto-elamickim a linearnym elamickim systemem pisma; oraz w samym języku Hatamtite (elamicki), teraz lepiej udokumentowanym w jego najwcześniejszej formie i teraz udostępnionym po raz pierwszy przez inny system pisma niż mezopotamski pismo klinowe (patrz ramka).

Dla Massimo Vidale, włoskiego protohistorycznego organizatora konferencji w Padwie (którego Sciences et Avenir właśnie opublikował w swoim magazynie z grudnia 2020 r.) Na stronie „ Hatra, miasto Boga-Solei ” (Irak) obecnie w kioskach),  „Francja dzięki temu nowemu deszyfrowaniu zachowuje swój prymat w„ łamaniu ”starych zagubionych systemów pisma!” Jeśli chodzi o François Desseta, to już podjął się rozszyfrowania najstarszego stanu irańskiego pisarstwa, tabliczek protoelamickich, dla których, jak uważa, otworzył teraz „autostradę”.   

Odnośnie deszyfrowania starożytnych pism

Nie wolno mylić języka (dźwięków mówionych) i pisma (znaki wizualne). W ten sposób ten sam system pisania może być używany do zapisywania różnych języków. Na przykład alfabet łaciński umożliwia obecnie transkrypcję na przykład francuskiego, angielskiego, włoskiego i tureckiego. Podobnie pismo klinowe Mezopotamiczyków umożliwiło transkrypcję kilku języków, takich jak akadyjski (język semicki), staroperski (język indoeuropejski), a nawet elamicki i sumeryjski (izolaty językowe). I odwrotnie, język może być również przepisywany przez różne systemy pisma, takie jak perski (język indoeuropejski), który jest obecnie zapisywany również w alfabecie arabskim w Iranie (a czasami alfabet łaciński z zaskakujące zjawisko palcowości ), że cyrylica w Tadżykistanie odnotowywana była w przeszłości z systemem klinowym w okresie Achemenidów (ok. 520-330 pne, dla staroperskiej ) lub aramejska alfabet okresu Sasanidów (3 rd -7 thwieku naszej ery dla Persji Środkowej). W przypadku języka elamicki był on do tej pory znany jedynie z pism klinowych. Dzięki odszyfrowaniu linearnego pisma elamickiego przeprowadzonego przez François Desseta, mamy teraz dostęp do tego języka poprzez system pisma prawdopodobnie opracowany specjalnie dla niego, a zatem lepiej oddający fonologiczne subtelności tego języka niż pismo klinowe.



Kilka wspaniałych „odszyfrowców”:

Opat Barthélémy (1716-1795) odcyfrował alfabet palmiryjski w 1753 r., A następnie w 1754 r. Alfabet fenicki.

Jean-François Champollion (1790-1832) odszyfrował egipskie hieroglify.

Henry Creswicke Rawlinson (1810-1895), jeden z czterech współodszyfrowców pism klinowych, zwracających uwagę na język akadyjski.

Michael Ventris (1922-1956) odczytano w 1952 roku „Linear B”, jeden z trzech pism odkrytych w Knossos (Crete) stosowanych w 2 nd tysiąclecia pne zauważyć archaiczny kształt greckiego.


https://www-sciencesetavenir-fr.cdn.ampproject.org/c/s/www.sciencesetavenir.fr/archeo-paleo/archeologie/breaking-the-code-en-craquant-une-ecriture-non-dechiffree-vieille-de-plus-de-4000-ans-un-francais-remet-en-cause-la-seule-invention-de-l-ecriture-en-mesopotamie_149795.amp?fbclid=IwAR2L6ehmT9gFXgN1YUlxjwGLQLigKQE3PiubEzBAs9XLIC2Ck9j6LH8K9VM




sobota, 19 września 2020

Irlandia i Harappa

przedruki



Co do Irlandii odpowiadając na powyższe pytania cytuje powyższy tekst:

-W Irlandii wykształcił się być może najbardziej rozwinięty system anarchistyczny, który ostatecznie został zniszczony w wyniku inwazji angielskiej. Rolę państw pełniły tuath – określane czasem mianem państw w stanie embrionalnym. Zwykle ich ilość zamykała się w przedziale 80-100 (dla 25 tyś Irlandczyków). Tuath był początkowo organizacją religijną. Nie obejmował legislatury, policji czy wymiaru sprawiedliwości.

Na czele tuath stał król, który początkowo pełnił funkcję najwyższego kapłana. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa królowie nadal wypełniali funkcje religijne. Poza tym przewodził radzie tuath, reprezentował tuath na zewnątrz oraz dowodził wojskiem. Był to urząd dziedziczny – obieralny przez tuath spośród członków rodziny królewskiej. Król całkowicie podlegał prawu i mógł być sądzony.

Tuath był instytucją dobrowolną. Każdy wolny Irlandczyk mógł sam wybrać, do którego z nich chce należeć. Często zdarzało się, że przedstawiciele jednego rodu należeli do różnych tuath. Terytorium tuath stanowiły ziemie jego członków.

Społeczeństwo podzielone było na dwie klasy: wolnych i nie-wolnych. Do wolnych należeli królowie, właściciele ziemi oraz przedstawiciele dochodowych zawodów (artyści, rzemieślnicy, itp.). Nie-wolni to nieposiadający własności czy niewolnicy. Jednakże ten podział nie był stały. Przechodzenie między klasami wolnych i nie-wolnych zależało jedynie od posiadanego majątku. Jedynie przestępcy nie mogli poprawić swojej pozycji społecznej.


Każdy Irlandczyk posiadał określoną rangę, która zależała od ilości posiadanej własności i liczby klientów. Od rangi zależała cena honorowa, czyli wartość, którą trzeba było zapłacić, jeżeli naruszono honor lub prawa danej jednostki. Przez naruszenie honoru rozumiano: złamanie kontraktu, zadanie obrażeń fizycznych, naruszenie praw własności, naruszenie dobrego imienia.
Rozbudowany był system prywatnej własności. Właścicieli nie miały jedynie szczyty gór i lasy. Własności można jednak było naruszyć w przypadku potrzeby osobistej. Można było na przykład złowić rybę w czyimś stawie. Istniała również współwłasność. Jednym z jej przykładów może być młyn wodny, którego współwłaścicielem był zwykle właściciel rzeki.

Istniało też kilka rodzajów kontraktów. Sochor, „dobry kontrakt”, to kontrakt między dwoma wolnymi o pełnej zdolności do czynności prawnych, który zapewniał równe korzyści. Dochor, „zły kontrakt”, nie zapewniał równych korzyści (ale mimo to pozostawał ważny). Michor to kontrakt nieważny, gdyż jedna ze stron była nie-wolna lub nie posiadała zdolności do czynności prawnych.


Nie istniała legislatura państwowa. Prawo było produktem brehonów – profesjonalnych prawników. Urząd brehona był dziedziczny i pod względem statusu społecznego ustępował jedynie królowi. Istniało kilka regionalnych, brehońskich szkół prawa, z których każda tworzyła własne kodeksy.

W przypadku sporu sądowego, każda strona procesu musiała zapewnić sobie poręczycieli, którzy zapewniali honorowanie wyroku. Poręczyciel musiał posiadać wysoką rangę i cenę honorową. Istniały trzy rodzaje poręczycielstwa. Poręczyciel mógł wspomagać pokrzywdzonego. Po wyroku winny stawał się dłużnikiem pokrzywdzonego, zaś poręczyciele odpowiadali za spłatę długu. Mógł również odpowiadać swoją wolnością za spłatę długu. Oczywiście mógł później domagać się rekompensaty od winnego. Mógł wreszcie uiszczać karę nałożoną na winnego. Później jednak winny był zobowiązany zapłacić mu swoją cenę honorową.



Przykład Irlandii jest ważny z kilku powodów. Irlandczycy nie byli społeczeństwem pierwotnym. Wręcz przeciwnie, we wczesnym średniowieczu byli prawdopodobnie najwyżej rozwiniętym ze społeczeństw Europy (to Iro-Szkoci zapoczątkowali renesans karoliński). Po drugie, libertariański system prawny Irlandii (który dopuszczał m.in. poligamię) nie wpłynął negatywnie na religijność, ani moralność ludności. Mnisi Iro-Szkoccy słynęli ze swej religijności i stali się „misjonarzami Europy”. Zaś Kościół nie miał w Irlandii takich problemów prawnych, jak choćby w sąsiedniej Anglii. Po trzecie wreszcie, anarchiczny system Irlandii przetrwał ponad tysiąc lat i upadł dopiero w wyniku długotrwałej inwazji angielskiej. Jego pozostałości zlikwidowano dopiero w XVII wieku.-  



http://www.historycy.org/index.php?showtopic=38301&hl=harappa&st=15

  


Czy jest możliwe, że kiedyś, dawno temu, przez co najmniej siedemset lat istniało na naszej planecie dobrze zorganizowane społeczeństwo stojące na najwyższym ówcześnie stopniu rozwoju cywilizacyjnego, zasiedlające setki miast i osad na obszarze równym co najmniej obszarowi dzisiejszej Francji czy Teksasu, a przy tym nieznające wojen, armii ani władzy państwowej rozumianej jako zinstytucjonalizowany aparat przemocy? Społeczeństwo kierowane nie przez królów czy polityków wymuszających posłuch „ogniem i mieczem”, lecz przez coś, co można nazwać „dobrowolnym rządem”?

Są podstawy, by twierdzić, że tak było.

W czasach, gdy w Egipcie faraonowie kazali budować sobie piramidy, gdy w Mezopotamii powstawały i rozpadały się imperia, a w Chinach panowało – być może – legendarnych „Pięciu Cesarzy”, w dolinie Indusu i nad brzegami Morza Arabskiego kwitła cywilizacja stworzona przez tajemniczy lud, którego pisma do dziś nie udało się odczytać. Nie wiadomo, jakim posługiwali się językiem, nie wiadomo, jak sami się nazywali (wielu badaczy identyfikuje ich z krajem Meluhha, o którym mowa w zachowanych tekstach sumeryjskich, co z kolei może odpowiadać późniejszemu sanskryckiemu „mleccha” oznaczającego cudzoziemca lub osobę nie podporządkowującą się religijno-moralnym normom, a także miedź, metal będący u nich w powszechnym użyciu), nie wiadomo, jak naprawdę nazywały się ich miasta. Zostało jednak po nich sporo pozostałości archeologicznych, wystarczająco dużo, by mieć wyobrażenie o osiągnięciach ich cywilizacji.

A były to osiągnięcia zaskakujące. Miasta (niektóre liczące kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców) były nie tylko skrupulatnie planowane (budowa na planie regularnej siatki, w niektórych miastach dopilnowano nawet stałej szerokości ulic; podział na tzw. „cytadelę”, umieszczoną zwykle na specjalnym podwyższeniu, gdzie mieściły się budynki użyteczności publicznej oraz „dolne miasto”, gdzie mieszkano i pracowano, przy czym strefa handlu i rzemiosła była na ogół oddzielona od mieszkalnej), ale i budowane na specjalnie zbudowanych sztucznych platformach dla ochrony przed powodzią. Ulice były brukowane. Budynki budowano z cegieł o ujednoliconych wymiarach. Praktycznie każdy prywatny dom w mieście (nawet najbiedniejszy, jednopokojowy – przeciętny miał kilka pokoi) miał osobną łazienkę, a często i ubikację podłączoną do miejskiej kanalizacji, którą używano jednocześnie do nawożenia pól (można przeczytać opinie, że systemy kanalizacyjne i odwadniające były lepsze niż to, co spotyka się w niektórych rejonach Indii i Pakistanu jeszcze dzisiaj).


Istniała metalurgia i rzemiosło masowo wytwarzające towary na sprzedaż. Używano zaawansowanego systemu miar i wag, z najmniejszymi jednostkami zbliżonymi wielkością do współczesnego grama i milimetra. Szeroko stosowano, jakbyśmy to dzisiaj nazwali, loga firmowe – towary były oznaczane symbolami producentów lub kupców. W stoczniach (niektóre przetrwały i były używane jeszcze w XX wieku) budowano statki docierające prawdopodobnie do innych krajów, m. in. Sumeru (znaleziono tam dosć sporo wytworów cywilizacji doliny Indusu, co świadczy o zaawansowanym handlu) – są nawet tacy, co doszukują się powiązań między tymi statkami, a legendarną arką Noego…

Tym bardziej nieprawdopodobne może wydawać się przypuszczenie, że wszystko to powstało i funkcjonowało bez udziału jakichś władców, narzucających porządek przy użyciu uzbrojonych oddziałów. A jednak wiele wskazuje, że tak właśnie było.

Zachowane znaleziska nie wskazują na istnienie w tej cywilizacji żadnej zorganizowanej siły militarnej. Żadne znalezione szczątki ludzkie nie noszą śladów masowej przemocy, nigdzie nie znaleziono czegoś takiego jak pola bitew, żadne z miast nie nosi śladów wojennych zniszczeń. Wśród wielu zachowanych artefaktów nie znaleziono żadnych wizerunków wojowników, bitew, jeńców czy składania hołdów. Znaleziono bardzo niewiele przedmiotów mogących służyć jako broń (możliwe, że były używane do polowania), przy czym jednym z częściej występujących typów domniemanej broni wydaje się być kamienna maczuga – broń zaskakująco prymitywna jak na owe czasy, zwłaszcza jeśli uwzględnić zaawansowanie cywilizacji doliny Indusu w obróbce metali. Nie znaleziono przy tym żadnych elementów opancerzenia. Resztki zachowanych murów miejskich wskazują, że były to mury pojedyncze, nieotoczone fosami i niewskazujące na to, by ich przeznaczeniem miało być wytrzymywanie oblężeń – niektórzy badacze twierdzą nawet, że były to w rzeczywistości umocnienia przeciwpowodziowe lub miały służyć pobieraniu opłat za wejście do miasta. Jedynym wyjątkiem z większymi murami jest jedno z miast położonych na wybrzeżu, gdzie być może obawiano się ataków piratów.

Brak zorganizowanej siły militarnej wskazuje z dużym prawdopodobieństwem na brak władzy państwowej nie tylko na poziomie całej społeczności, ale także na poziomie poszczególnych miast. Biorąc pod uwagę przykład cywilizacji Mezopotamii (gdzie miasta-państwa nieustannie ze sobą wojowały, by w końcu połączyć się pod wodzą najsilniejszych z ich władców w imperia), trudno przypuszczać, że relacje między podobnymi miastami-państwami w dolinie Indusu przez okres kilkuset lat wyglądałyby inaczej.

Tę hipotezę potwierdzają inne znaleziska, a raczej ich brak. Choć zachowały się szczątki wielu budynków, to nie znaleziono budynków, które można byłoby jednoznacznie określić jako pałace. Nie znaleziono grobów, które można by określić jako królewskie – większość grobów jest do siebie podobna, trochę jest bogatszych, ale dalekich od przepychu, jakiego można byłoby się spodziewać w przypadku władców. Nie znaleziono żadnych monumentalnych posągów. Nie znaleziono nawet wizerunków władców (rzeźba tak zwanego „kapłana-króla” przedstawia po prostu zamożnego mieszkańca miasta, bez żadnych widocznych atrybutów władzy).

Budynki w tak zwanych „cytadelach” identyfikowane są jako budynki służące raczej ogółowi: miejsca zgromadzeń, spichrze, magazyny, łaźnie (być może służące celom rytualnym), miejsca kultu (np. tzw. ołtarze ognia w jednym miast, są przypuszczenia, że służyły też do jakichś procesów metalurgicznych). Na podstawie zachowanych szczątków uznano, że cała ludność miast – a nie tylko wąska elita – była dobrze odżywiona.

Co ciekawe, nie znaleziono też żadnych monumentalnych świątyń (być może jako takie służyły niektóre z budynków w „cytadelach”, odbiegają one jednak dalece od świątyń mezopotamskich czy egipskich), a z praktykami religijnymi daje się powiązać zaledwie 2% odnalezionego materiału archeologicznego (są to m. in. wizerunki domniemanych bóstw, przedstawienia praktyk religijnych takich jak składanie ofiar czy procesje oraz kapliczki grobowe). Można więc domniemywać, że społeczności tej było daleko do teokracji – spekuluje się raczej, że pozycja kapłanów wynikała w dużej mierze z ich zaangażowania w biznes.


Brak śladów po władcach doprowadził niektórych do spekulacji, że w miastach doliny Indusu mogła panować republikańska czy wręcz demokratyczna forma rządów. Powraca jednak pytanie – jak nawet te formy państwowości pogodzić z brakiem dowodów na istnienie armii? Przecież klasyczne, znane z późniejszej historii przykłady takich ustrojów (Ateny, Rzym) charakteryzowały się dużą wojowniczością. Wydaje się więc, że jest to fałszywy trop i słuszne jest przypuszczenie, że cywilizacja doliny Indusu (zwana inaczej harappańską, od współczesnej nazwy miasta, niedaleko którego znaleziono w 1921 r. pierwsze jej pozostałości) nie znała nie tylko monarchii, ale państwa w ogóle.

W jaki więc sposób – przy domniemanym braku władzy państwowej – dostarczano w tych miastach „dóbr publicznych” i utrzymywano w nich porządek? Thomas J. Thompson w swoim artykule „Ancient Stateless Civilization: Bronze Age India and the State in History” wysunął hipotezę, że prawo i rozstrzyganie sporów oraz utrzymywanie porządku, jak również budowanie i utrzymywanie publicznych elementów miast było tam zdecentralizowane (zajmowały się tym lokalne gildie, klany i sąsiedztwa). Jego zdaniem, w każdym z miast istniały ponadto handlowe elity, które decydowały się jednostronnie ponosić koszty dostarczania „dóbr publicznych” na dużą skalę, jako że rozwój miasta przynosił im w ostatecznym rozrachunku korzyść. Jedną z najważniejszych takich elit, o zasięgu ogólnokrajowym, była według Thompsona grupa pieczętująca się symbolem jednorożca, prawdopodobnie byli to kapłani zaangażowali w działalność handlową i bankierską.


Taki system organizacji społecznej kojarzy się z „naturalnym ładem”, o którym pisał Hans-Hermann Hoppe – hierarchicznym, ale dobrowolnym porządkiem społecznym, gdzie rozstrzyganiem konfliktów zajmowali się powszechnie uznawani za autorytety członkowie naturalnych elit, nie posiadając jednak w tym zakresie monopolu ani nie pobierając za to przymusowych podatków. Zdaniem Hoppego państwa wyrastały z takiego właśnie porządku wskutek monopolizowania funkcji sędziego i rozjemcy w rękach określonych osób. Jednak jeśli przyjąć, że w cywilizacji doliny Indusu panował taki porządek, to nic nie wskazuje, że kiedykolwiek nastąpiło tam przejście do jakiegoś innego systemu organizacji społecznej. Nie nastąpił też, jak wszystko na to wskazuje, podbój z zewnątrz. Po prostu po kilkuset latach świetności nastąpił stopniowy schyłek (najprawdopodobniej wskutek zmian ekologicznych, m. in. wyschnięcia jednej z głównych rzek), aż cała cywilizacja zniknęła ze sceny pozostawiając po sobie lokalne proste społeczności. „Naturalny ład” okazał się w tym przypadku wyjątkowo trwały… i jednak znacznie mniej hierarchiczny i bardziej przyjazny „szaremu człowiekowi” niż niewątpliwie państwowe systemy innych współczesnych ludów.


Według Thompsona, gwałtowny rozwój ponadlokalnego handlu i związany z tym szybki rozwój miast uczynił powstanie organizacji państwowej zbędnym – cywilizacja doliny Indusu „przeskoczyła” po prostu moment, w którym uformowanie takowej było opłacalne. Było to możliwe dzięki dużym i różnorodnym bogactwom naturalnym i warunkom umożliwiającym stosunkowo łatwy transport towarów na duże odległości. Nie było też potrzeby obrony przed jakimkolwiek poważniejszym wrogiem zewnętrznym – w owych czasach w tym regionie świata najprawdopodobniej w ogóle nie znano i nie używano koni ani wielbłądów, co wykluczało istnienie szybko przemieszczających się band zagrażających miastom.


Cywilizacja harappańska pod wieloma względami wydaje się przypominać cywilizację minojską, istniejącą w swej dojrzałej postaci na Krecie mniej więcej przez pół tysiąclecia po tym, jak miasta doliny Indusu weszły w fazę schyłkową (warto tu dodać, że współczesny cywilizacji harappańskiej był na Krecie tzw. okres przedpałacowy, pozostałości po którym nie wykazują żadnych śladów centralnej władzy czy potężnych właścicieli ziemskich i wskazują na społeczeństwo bez hierachicznej struktury). Tam również archeologiczne dowody wskazują na społeczeństwo silnie zorientowane na handel i przyjazne „szaremu człowiekowi” (nawet najbiedniejsze domy miały po kilka pokoi).

Również i tam nie ma śladów wojen (odkopane szczątki ludzkie nie noszą oznak przemocy, znikoma liczba fortyfikacji, nieliczne sceny walk w sztuce minojskiej interpretowane są jako być może przedstawienia zawodów sportowych, festiwali religijnych czy świętych tańców) czy istnienia armii, aczkolwiek rolę armii w pewnej mierze mogły spełniać uzbrojone dla obrony przed piratami statki handlowe. Również i tam nie znaleziono imponujących grobowców władców (nawet tak zwany „Świątynny Grobowiec” niedaleko „pałacu” w Knossos nie wyróżnia się przesadnymi oznakami bogactwa i był używany najprawdopodobniej do pochówków grupowych, jak i inne minojskie groby), ani nawet wizerunków osób, które z dużą dozą prawdopodobieństwa mogłyby być określone jako władcy – bo czy można orzec z całą pewnością, że np. wizerunki mężczyzny stojącego na szczycie wieży czy klęczącego przed domniemaną boginią przedstawiają władcę?

Przypuszcza się powszechnie, że tacy władcy istnieli i posługiwali się rozbudowaną biurokracją – powodem jest istnienie dobrze zachowanych pozostałości rozbudowanych kompleksów „pałacowych” (m. in. słynnego „pałacu Minosa” w Knossos z domniemaną „salą tronową”), dużej liczby znalezionych w nich tabliczek zapisanych (nieodczytanym dotąd) pismem minojskim oraz zewnętrzne wzmianki o „wodzach” czy też „książętach” Keftiu (powszechnie uważa się, że ta nazwa oznaczała w Egipcie Kretę) na grobowcach kilku dostojników egipskich (pochodzące jednak z czasów, gdy władzę nad wyspą obejmowali już mykeńscy najeźdźcy, którym zadanie ułatwił być może wcześniejszy wybuch wulkanu).

Przypuszcza się również, że biurokracja ta ściśle kontrolowała handel i gospodarkę wyspy. Ale np. V. G. Callender twierdzi, że domniemana „sala tronowa” jest późniejszym pomysłem Mykeńczyków („pałac” w Knossos jako jedyny ocalał z ich najazdu i służył prawdopodobnie ich władcom lub namiestnikom jeszcze przez około sto lat, zanim nie został zniszczony w kolejnej wojnie) i odważa się przyznać, iż „archeologia nie ujawniła dotąd obecności jakiegoś pojedynczego kreteńskiego władcy. Inaczej niż w społeczeństwie mykeńskim, nie możemy obecnie przyjąć, że istniał król Krety”. Z kolei Richard Hines pisze, że państwo minojskie funkcjonowało jak biznes, a jego władca był tylko kimś w rodzaju jego „generalnego dyrektora”.

Z drugiej strony, przekonanie o biurokratycznej kontroli nad gospodarką wysnuwa on wprost z faktu utrzymywania „niebywale szczegółowych zapisków” – jeśli mogę zasugerować tu coś z pozycji dyletanta, to możliwość, że te niebywale szczegółowe zapiski dotyczyły wyłącznie interesów prowadzonych przez pałacowe elity i wcale nie muszą wskazywać na to, że te ostatnie kontrolowały również biznesy innych ludzi…


Wracając do cywilizacji harappańskiej – czy nie jest możliwe, że jednak istniało tam scentralizowane biurokratyczne państwo podobne do tego, o jakim twierdzi się powszechnie, że istniało później na Krecie, a brak dowodów na istnienie rozbudowanej biurokracji wynika po prostu z tego, że biurokraci doliny Indusu zapisywali swe niebywale szczegółowe zapiski na nietrwałych materiałach (np. liściach bananowca, korze czy wyprawionej skórze) zamiast na glinianych tabliczkach, które mogłby się zachować do naszych czasów?

No cóż, można przypuścić, że biurokracja z jej zapiskami istniała – tak jak istnieje biurokracja – księgowość, administracja – w obecnych dużych firmach. Jednak istnienie monopolistycznej elity kontrolującej gospodarkę jest mało prawdopodobne. We wspominanej wcześniej pracy Thompson odrzuca możliwość ścisłego kontrolowania tam przez jakiekolwiek elity tak handlu, jak i rynku finansowego, podkreślając, że dowody wskazują na istnienie tam co najmniej dziesięciu konkurujących ze sobą grup handlowych i bardzo dużej, trudnej do kontrolowania ilości rzemieślników zajmujących się obróbką (oraz najprawdopodobniej pożyczaniem) metali (monet nie znano) w każdym mieście.


Na odwrót, można zadać pytanie, czy przypadkiem na minojskiej Krecie również nie funkcjonował bezpaństwowy model społeczny podobny do tego, jaki być może panował wcześniej w miastach doliny Indusu? Czy rzeczywiście są podstawy, by uznawać organizację prowadzącą wspomniany przez Hinesa biznes za „państwo”? Dlaczego nie uznać jej po prostu za wielkie przedsiębiorstwo handlowe prowadzone przez grupę kapłanów i kupców, z „dyrektorem naczelnym” na czele lub bez, które prosperuje i przy okazji, być może, dostarcza pewne „dobra publiczne” dla reszty ludności? Skoro nic nie wskazuje na to, by istniała armia, która miała coś na tej ludności wymuszać, a biurokratyczne zapiski, logicznie rzecz biorąc, wcale nie muszą oznaczać etatystycznej kontroli nad gospodarką? Być może i tam istniał „ład naturalny”?


Pewien anonimowy autor wprost stwierdza: „Prawda jest taka, że nie wiemy nic o formie rządu minojskiej Krety. Mógł być kapłan-król, kapłanka-królowa albo rada kapłanów”. A dalej pisze, że „pałace miały dwie ważne funkcje: ekonomiczną i religijną”. Czyżby ktoś jednak odważył się przyznać, że funkcja polityczna mogła nie istnieć?
Co więcej, istnienie wielu kompleksów „pałacowych” (zwłaszcza w obliczu tego, że domniemana „sala tronowa” w Knossos najprawdopodobniej wcale nią w czasach sprzed najazdu nie była, a w innych „pałacach” niczego podobnego nie znaleziono) każe powątpiewać nawet w istnienie pojedynczego „wielkiego przedsiębiorstwa”. Są tacy, którzy uważają „pałace” za niezależne jednostki polityczne. Dlaczego nie spojrzeć na nie jak na niezależne przedsiębiorstwa, konkurujące i współpracujące ze sobą na niwie ekonomicznej? W świetle braku dowodów na istnienie wojen i armii ma to więcej sensu…


Interesujące, że zwolennik poglądu, iż minojska Kreta stanowiła państwo centralnie zarządzane z Knossos uzasadnia go właśnie brakiem śladów wojen (słusznie zauważając, że w przypadku niezależnych miast-państw takie wojny musiałyby się zdarzać). Powstaje jednak pytanie, w jaki sposób – jeśli nie przez siły zbrojne, na istnienie których nie ma żadnych dowodów – centralna władza miałaby wymuszać posłuch na pozostałych „pałacach” (i reszcie ludności)? Współcześni władcy egipscy czy babilońscy jakoś armii potrzebowali…


Inne dowody na istnienie tam centralnej władzy państwowej nie wydają się przekonujące – na przykład to, że we wszystkich „pałacach” znajdowano ślady używania takich samych pieczęci (tak jakby w przypadku intensywnie prowadzonych interesów handlowych tak nie mogło być), że kompleks pałacowy w Knossos był większy od pozostałych (tak jakby siedziba jednego, bogatszego przedsiębiorstwa nie mogła być większa niż siedziba innego) czy że wydaje się on być ośrodkiem kulturowym, który naśladowano, jeśli chodzi o sztukę i architekturę (tak jakby dominacja kulturowa musiała pociągać za sobą polityczną). Na ich podstawie można co najwyżej wysunąć przypuszczenie, że „pałace” mogły stanowić jedną handlowo-religijną „korporację” (być może ukształtowaną stopniowo w wyniku stuleci współpracy), ale i to przypuszczenie jest dalekie od pewności.


Cywilizacje minojską i harappańską zdaje się łączyć jeszcze jedno, mianowicie matriarchalna religia i kultura. W przypadku Krety jest to dość dobrze udokumentowane, pozostałości archeologiczne świadczą też o wysokiej, być może dominującej pozycji kobiet w społeczeństwie – ich postacie są przedstawiane często jako większe, co prawdopodobnie jest odzwierciedleniem prestiżu, można zobaczyć też, że kobiety przeważają wśród kapłanów i uczestników ceremonii religijnych. W przypadku cywilizacji doliny Indusu istnienie jakiegoś matriarchalnego kultu wydaje się niewątpliwe, choć w niektórych miastach nie znaleziono po nim pozostałości, co może wskazywać na regionalne odmienności w wyznawanej religii. Tym niemniej zdaniem niektórych zebrane ślady wystarczają do stwierdzenia, że w cywilizacji harappańskiej najwyższym bóstwem była Wielka Bogini i że było to społeczeństwo w swej istocie matriarchalne.


Żadna inna znana rozwinięta cywilizacja epoki brązu nie była matriarchalna (choć oczywiście kult bogiń istniał obok kultu bogów). Żadna inna nie była też pacyfistyczna. Żadna inna nie była tak przyjazna „szaremu człowiekowi”. We wszystkich innych istniała niewątpliwie oparta na militarnej przemocy władza państwowa. W stosunku do żadnej innej nie można wysunąć hipotezy, że mógł panować tam Hoppeański „ład naturalny”.
Czyżby „ład naturalny” związany był z matriarchatem? Warto się nad tym zastanowić.









poniedziałek, 25 maja 2020

Koronocoś sposobem na przejście z jednej cywilizacji do drugiej.






Tomasz Mann - Mario i Czarodziej 


"wolna wola nie istnieje" - ludzie posiadają wolną wolę, jednak tracą ją na skutek prania mózgu od dzieciństwa, aż do kresu swych dni. 

Ludzkość chodzi na pasku paranoi indukowanej.

Paranoi - krok po kroku indukowanej kolejnym pokoleniom poprzez wieki - przez uzurpowanego władcę tego świata i jego sitwę.

Myślisz, że masz wolną wolę, ale to w dużej mierze złudzenie - działasz zgodnie z programem, którego źródła nawet się nie domyślasz.


Paranoja indukowana (paranoja udzielonaobłęd udzielonyfr. folie à deux) – stan, w którym osoba blisko związana z chorym zaczyna traktować bezkrytycznie paranoiczne myśli chorego. Objawy mają tendencję do ustępowania po oddzieleniu od osób dotkniętych paranoją.

Kryteria diagnostyczne

  • Dwie lub większa liczba osób podziela to samo urojenie lub system urojeniowy i wspierają się wzajemnie w tym przekonaniu.
  • Osoby te pozostają w niezwykle bliskim związku.
  • Są dowody wynikające z powiązań czasowych lub kontekstu wydarzeń, że urojenie zostało indukowane u biernego członka (członków) lub grupy w wyniku kontaktu z członkiem aktywnym.


Aby pozbyć się paranoi - musisz odseparować się - oddzielić - od zainfekowanej ludzkości
Musisz być sobą, a nie kopią swojego ojca i mixem z otoczenia...

Nie możesz być zbiorem cudzych powiedzonek i cudzych przekonań.

Musisz wszystko sprawdzać samodzielnie, a nie słuchać innych.




Mnichom i uczonym nie wolno akceptować moich poglądów – z szacunku. Muszą je analizować tak, jak złotnik sprawdza jakość kruszca. Trąc, skrobiąc, pocierając i topiąc”. 

Budda Siakjamuni








>>Pewnego dnia w mieście pojawia się tajemniczy czarodziej i iluzjonista – Cavaliere Cipolla. Namówieni przez dzieci rodzice udają się na pokaz jego sztuczek, gdzie spotykają też innych mieszkańców miasteczka i stosunkowo licznych cudzoziemców. Iluzjonista pojawia się bardzo spóźniony, wchodzi na scenę nietypowo ubrany, przynosząc z sobą pejcz, butelkę koniaku i paczkę papierosów. Jest już niemłody, po chwili widzowie zauważają, że ma na plecach pokaźny garb. 

Wdaje się w kłótnie z młodym chłopakiem. 

Wyraźnie przemawia przez niego zazdrość o młodość i znakomitą formę fizyczną młodzieńca. (ponownie konflikt - Adam kontra Stwórca? - MS)

Następnie zaczyna prezentować kolejne sztuczki. Szybko okazuje się jednak, że jest on nie tyle czarodziejem, co znakomitym hipnotyzerem.

Kolejne pokazy mają na celu opanowanie i złamanie woli widzów.*

Cipolla zmusza ich do opowiadania różnych historii, do tańczenia, jest też w stanie sparaliżować ich ruchy. 


Jednemu z widzów wmawia, że jest ławką, a następnie na nim siada. Na nic zdaje się początkowa antypatia i opór publiczności – Cipolla powoli opanowuje umysły i wolę kolejnych osób.

Twierdzi przy tym, że istnieje wola i istnieje wolność, ale nie istnieje wolna wola. 

Podczas przeprowadzania seansów hipnotycznych nie rozstaje się ze swoim pejczem i butelką alkoholu.

Narrator wielokrotnie wyraża swój żal, że nie opuścił wcześniej tego strasznego przedstawienia i że pozwolił, by oglądały je jego dzieci. 

Przyznaje jednak, że powodowała nim ciekawość i niezdrowe zafascynowanie przedstawieniem. 


W finale opowiadania Cipolla prosi na scenę kelnera Mario. Rodzina zna chłopca, gdyż wielokrotnie ich wcześniej obsługiwał. Hipnotyzer dowiaduje się od niego, że chłopiec jest zakochany w Silvestrze, młodej dziewczynie. 


Opanowując jego umysł i wolę wmawia mu, że oto stoi przed nim jego wybranka i zachęca do pocałunku. 


Cipolla podszywa się pod Silvestrę tak znakomicie, że Mario ulega i go całuje. Gdy budzi się z transu i zdaje sobie sprawę z tego, co się stało, zbiega ze sceny, chwyta przyniesiony ze sobą rewolwer i zabija Cipollę. Morderstwo, mimo iż szokujące, zostaje odebrane przez publiczność nie jako tragedia, ale jako uwolnienie.<<



*kolejne, czyli podawane - dawkowane - w kolejności - nie wrzucasz żaby do gorącej wody, bo z niej wyskoczy - żabę gotujesz powoli, tak by się nie zorientowała co ją czeka.




Laszlo Kemeni o rozpadzie cywilizacji i niebezpiecznych grach „Uczniów czarnoksiężników”

Andrey Lubensky
25.05.2020, 09:00

W tej chwili wszyscy jesteśmy w punkcie przejścia od jednego modelu cywilizacyjnego do drugiego, uważa węgierski filozof polityczny Laszlo Kemeni

-  Laszlo, toczy się obecnie wiele dyskusji na temat tego, czy epidemia koronawirusa zbiegła się z rozwijającym się globalnym kryzysem gospodarczym, czy też kryzys zaczął się wcześniej, a wirus tylko katalizował wszystkie procesy. Twoja opinia?

- To pytanie jest aktywnie omawiane zarówno w mediach, jak i w rozmowach między ludźmi, na które starają się znaleźć odpowiedź. Jak już powiedzieliśmy, w rzeczywistości nie jest to główne pytanie, choć należy na nie odpowiedzieć. Myślę, że koronawirus nie jest głównym graczem w tej „grze”, która jest obecnie obserwowana na świecie. Głównym graczem, a raczej głównym procesem, o którym wspominaliśmy już w poprzednich rozmowach, jest przejście z jednej cywilizacji do drugiej. Era kończy się w historii ludzkości, która rozpoczęła się rewolucją przemysłową, teraz jesteśmy świadkami nadejścia innej epoki.

Zmiana epok! Oczywiście pociąga to za sobą bardzo różne zmiany. A to powoduje niezadowolenie u tych, których wartości, powiedzmy, są identyczne z epoką, którą teraz odchodzimy w przeszłości.

Nie oznacza to, że dopiero teraz widzieli zagrożenie dla siebie. Już w latach 60. ubiegłego wieku widzimy próby zawieszenia biegu historii, aby zapobiec przyszłym zmianom. Przypomnę, że w 1968 r. Utworzono organizację taką jak Klub Rzymski, której raporty mówiły o „granicach wzrostu” ludzkości io „zerowym wzroście” ... Naukowcy i osoby publiczne zrzeszone w tej organizacji mówili już o wielu globalnych problemach, rozwiązaniu które są niezbędne do przetrwania ludzkości. I aby móc uniknąć poważnych zmian w przyszłości.

Problemy te są tymi samymi, które są obecnie podkreślane, w tym stan biologiczny świata, problemy klimatyczne, demograficzne, problemy z jedzeniem i tak dalej.

Oprócz Klubu Rzymskiego powstały inne podobne organizacje, odbyły się konferencje, podczas których dyskutowano, jakie rozwiązania można znaleźć, aby nic się nie zmieniło. Ostatnia taka dyskusja odbyła się kilka lat temu w Davos, kiedy ogłoszono „Rewolucję przemysłową 4.0”.

Szukaliśmy różnych rozwiązań. Chcę przez to powiedzieć, że koronawirus jest tylko częścią tych trendów i problemów, a nie główną częścią. Ponieważ procesy te trwają obiektywnie, koronawirus ich nie powstrzymał, wręcz przeciwnie, przyspieszył transformacje i stał się katalizatorem.

- Okazuje się, że jesteśmy w pewnym momencie w punkcie przejściowym?

- Tak. A jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie, czy epidemia przypadkowo zbiegła się z kryzysem gospodarczym i cywilizacyjnym, możemy oczywiście założyć, że nie jest to przypadek. Ponieważ obserwowany przez nas proces zmian nie jest spontaniczny, ale częściowo przygotowany.

- Częściowo?

- To znaczy, widzimy obiektywny proces, ale jest w nim także subiektywna ingerencja. W szczególności z wielu instytutów i laboratoriów, w których opracowują różne opcje walki biologicznej, w tym z wykorzystaniem wirusów. Wcześniej czy później może się to zdarzyć.
Pojawił się koronawirus, zobaczmy, jak sobie z tym radzi świat. I tutaj również można dostrzec subiektywną ingerencję. Możliwe było podjęcie takich środków, jakie podjęto wcześniej, na przykład w walce z ptasią grypą lub świńską grypą ... Wszyscy pamiętamy te epidemie, ale pamiętamy również, że nie było takiego światowego kryzysu jak teraz.

Teraz wszystkie te obiektywne i subiektywne procesy, o których mówiłem wcześniej, są ze sobą powiązane. Podsumowując: koronawirus nie jest głównym czynnikiem kryzysu, ale jest jego katalizatorem.
Jeśli chodzi o kryzys gospodarczy, wybuchłby nawet bez koronawirusa, w rzeczywistości kryzys był już praktycznie obecny. Z drugiej strony sama epidemia koronawirusa powoduje określone problemy gospodarcze.

- Jakie będą gospodarcze i społeczne konsekwencje kryzysu i długiej kwarantanny? Już teraz na drzwiach wielu zamkniętych kawiarni, warsztatów i małych sklepów można zobaczyć napisy ostrzegające, że lokale są wynajmowane ... Po kwarantannie nie zostaną otwarte. A to oznacza między innymi utratę miejsc pracy dla ludzi, którzy tam pracowali ...

- Oczywiście będą takie negatywne konsekwencje i one już istnieją. Ponieważ, powtarzam raz jeszcze, kilka procesów i trendów zbiegło się w jednym punkcie, wpływają one jednocześnie na sytuację, chociaż ich siła i znaczenie nie są takie same. Ale ich połączony efekt powoduje ogromną liczbę najbardziej różnorodnych konsekwencji, z których niektóre możemy już naprawdę zaobserwować.

Ale odejmijmy się trochę, aby jeszcze raz podkreślić znaczenie subiektywnego czynnika w tym, co się dzieje. Jeśli na przykład przywołamy literaturę, znajdziemy przykłady, które pomogą nam zrozumieć, co się dzieje.

Przede wszystkim chciałbym przywołać cudowne dzieło Goethego „Uczeń czarnoksiężnika”. A dzisiaj widzimy wokół siebie wielu studentów i wielu czarowników. Co opisano w pracy? Mistrz czarodziej robił swoje sztuczki, uczeń obserwował i studiował. Potem mistrz odszedł na chwilę, a uczeń zdecydował, że już wszystko wie, i sam tego spróbował ... A teraz jest wielu takich „studentów”, którzy będą próbowali albo zatrzymać proces, albo, przeciwnie, przyspieszyć. Ale, podobnie jak uczeń Goethego, mogą próbować wyczarować, ale tak naprawdę nie wiedzą, jak postępować. A dom już się pali… We wspomnianym dziele Goethego mistrz wrócił i uporządkował wszystko, zawiesił wojnę.

Ale w naszej rzeczywistości nie ma takiego mistrza czarnoksiężnika ...”

- Dokładnie, nie ma mistrza. Podam przykład z innej pracy - Thomas Mann , „Mario and the Wizard”. Czarodziej chciał nauczyć Mario lekcji i pokazać swoją porażkę opinii publicznej. W naszej rzeczywistości można wyciągnąć analogię: chcą również pokazać upadek Chin ... Ktoś musi nauczyć Chin, trzeba nauczyć Rosji. Takie słowa można nawet odczytać w przemówieniach i wypowiedziach, powiedzmy Trumpa . Ale wracając do książki: co zrobił Mario? Strzał. W rzeczywistości taka opcja jest również możliwa, gdy wszystko to doprowadzi do strzału, czyli wojny.

O czym to mówi? Kiedyś Thomas Mann napisał to przeciwko faszyzmowi. Niech to będzie abstrakcyjne, ale jednak - chodziło o  Hitlera . A teraz istnieje niebezpieczeństwo faszyzmu i jego charakterystycznego podejścia do rozwiązywania problemów.

Dlatego mówiąc o warunkowych i prawdziwych „uczniach” czarownika, należy dać im radę: nie baw się rzeczami, których nie rozumiesz ...

- Kim są ci uczniowie?

- To jest warunkowe. Ale łatwo zgadnąć, kto to jest w dzisiejszych czasach ... Ameryka ma teraz duże problemy. Chce rządzić światem i ... nie może. Pamiętajcie, jak bardzo świat śmiał się z  Breżniewa , z innych starszych przywódców ZSRR. Reagan powiedział nawet, że nie może zgodzić się z Rosjanami, ponieważ ich przywódcy cały czas umierają.

A teraz, dlaczego świat nie mówi, że wiek polityków w Ameryce, którzy mogą zakwalifikować się na prezydenta, jest bliższy 80, że są starsi od Breżniewa, gdy umarł? Mogą prowadzić cały świat, całą ludzkość, jak tego chcą? Nie. Powinni więc jakoś zachowywać się inaczej.

Ale to nie koniec historii, ponieważ projekty, które wciąż regulują globalne procesy - worki pieniędzy, bankierzy, są zaangażowane w takie projekty. Rockefellers i inni.

Jak powiedziałem, już w latach 60. ubiegłego wieku istniały różnego rodzaju kluby i konferencje - nie tylko takie jak Klub Rzymski, który mimo to był naukowo odpowiedni do rozwiązywania problemów światowych, ale także taki jak na przykład Bilderberg klub, w którym gromadzili się wpływowi ludzie z wiodących krajów.

Wielu uważa to za tezę spiskową, ale nie o to chodzi. Jeśli spojrzymy na bieg historii, zobaczymy, że kiedy system feudalny został zmieniony na kapitalistyczny, feudalni lordowie nie chcieli rozdzielić się ani z rządem, ani z ich dochodami. I była trudna, krwawa walka - pamiętajcie o rewolucji angielskiej lub Wielkiej Francji. Wojny zawsze zaczynały się przy takich przejściach.

- A teraz jest czas na takie przejście?

- Tak. Ale ponieważ do tej pory pojawiły się takie środki, które nie pozwalają na rozpoczęcie wojny światowej bez prawdopodobnej śmierci całej ludzkości, prawdopodobieństwo wojny światowej jest minimalne. Ale nie zero.

- Czyli niemożliwe jest całkowite wykluczenie możliwości globalnej wojny?

- Nie możesz. Nawiasem mówiąc, to właśnie z powodu takich klubów siedzą torby z pieniędzmi i wpływowi politycy. Ale nadal istnieje większa szansa, że ​​nie doprowadzą sprawy do globalnej wojny, rozumiejąc wszystkie ryzyko dla siebie.

I tu pojawiają się różne ideologie. Pamiętajcie, że po zakończeniu zimnej wojny pojawiły się dzieła Francisa Fukuyamy . W książce „Koniec historii i ostatni człowiek” stwierdził „triumf Zachodu” i triumf globalizmu. Oznacza to, że w 1992 r. Napisał, że można zawiesić proces prowadzący do tego, że przemiany społeczne nie będą sprzyjać workom pieniędzy w klubie Bilderberg i innych podobnych instytucjach.

Więc tak się stało, przynajmniej przez jakiś czas?”

- Tak. I tutaj główną rolę odegrała tzw. Komisja Trójstronna, w której Zbigniew Brzeziński był głównym ideologiem . Wiadomo, że nienawidził Rosji i pisał, że nowy świat zostanie zbudowany na jego koszt, a na jej ruinach nienawidził komunistów i wszystkich, którzy chcieli przekształcić świat w interesie nie wąskiej grupy wybranych, ale w interesie wszystkich. Stworzył wiele strategii i przez długi czas Ameryka działała zgodnie ze swoją koncepcją.

Ale w 2012 roku, krótko przed śmiercią, Brzeziński wydał swoją ostatnią książkę, Strategic Look. Ameryka a globalny kryzys ”, a jego główną myślą jest to, że istnieją podobieństwa między procesami, które doprowadziły do ​​rozpadu Związku Radzieckiego, a tymi, które mają miejsce w Stanach Zjednoczonych. To znaczy, widzimy tutaj różnicę w stosunku do koncepcji Fukuyamy, która wierzyła, że ​​globalizm zatryumfował na zawsze.

Warto oczywiście przypomnieć  Samuela Huntingtona z jego koncepcją przyszłego konfliktu jako zderzenia cywilizacji - zachodniej, islamskiej, hinduskiej, hinduskiej, japońskiej, afrykańskiej, latynoamerykańskiej ... Nawiasem mówiąc, określił Rosję jako niezależną cywilizację prawosławną. On i jego wyznawcy wierzą, że linie konfliktu będą przebiegać wzdłuż „wad” między cywilizacjami.

Oczywiście historia pozostawia ślad w kulturze i światopoglądzie tego czy innego ludu, cywilizacje mają swoje własne interesy i są gotowe do ich obrony.

Istnieją jednak dwa sposoby. Można pogodzić te cywilizacje i wskazać ścieżkę wspólnego rozwoju, aby ludzkość przetrwała, a ponadto nie tylko przetrwała, ale także została uwolniona od ucisku. To jest jedna opcja. Innym sposobem jest zestawienie ze sobą cywilizacji, a następnie stworzenie kontrolowanego chaosu. Najważniejsze, że kierownictwo powinno pozostać w rękach tych, którzy uważają się za uprawnionych do rządzenia światem.

Dlatego musimy spojrzeć na rdzeń. Epidemia wirusa jest na powierzchni. Możesz albo zastanowić się nad głęboką istotą procesów, albo zachowywać się jak kontestatorzy- narzekacze - aby „zrootować” Amerykę, Chiny lub Rosję…

>>oryginalny tekst:
Поэтому надо смотреть в корень. Эпидемия вируса — это на поверхности. Можно либо рассматривать глубинную суть процессов, либо вести себя как болельщики — «болеть» за Америку, за Китай или за Россию…<<

Istnieją różne opcje. A jeśli „zrootujemy” kogoś w tym sensie, być może „zrootujemy” wojnę. Ale kto może wygrać? Amerykanie chcą teraz ukarać Rosję, Chiny, w pewnym stopniu Europę. Dla kogo „rootować”? Musimy znaleźć źródło tego wszystkiego.

Widzę źródło problemów związanych ze zmianą cywilizacji, przejściem do struktury postindustrialnej.

- Kto jest odporny na to przejście?

- Światowa elita uważa, że ​​niemożliwe jest powstrzymanie przejścia do rewolucji postindustrialnej i rozumie, że rewolucja ta może uwolnić większość ludzkości od podporządkowania się pieniądzom. Aby uwolnić się od worków na pieniądze - burżuazji, tej burżuazji, o której francuski ekonomista Tom Picketti napisał w książce „Stolica XXI wieku”. I opisał kolosalną koncentrację kapitału w rękach kilku rodzin. Oczywiście są też tacy, którzy służą temu kręgowi. Ale większość populacji jest poza tym kręgiem. A teraz musisz wybrać tych, którzy będą służyć ...

Ale co zrobić z tymi, którzy tego nie zrobią? Jest ich wiele i nie ma dla nich wystarczającej ilości miejsca na Ziemi. To tutaj zaczynają się pojęcia, z którymi wiąże się nazwa Billa Gatesa i inne nazwiska. To są ci „uczniowie”, o których pisał Goethe. Istnieją w Rosji, na przykład, to zespół Grefa lub Dmitrij Pieskow , proszę nie mylić go z sekretarzem prasowym Prezydenta Federacji Rosyjskiej ... Wszyscy ci „studenci” twierdzą, że wystarczy jeden „złoty miliard”.

I tutaj wracamy do koronawirusa. Dlaczego? Ponieważ w oparciu o te rozważania konieczne jest wybranie części populacji, która będzie służyć elicie, i pozwolenie wszystkim pozostałym na robienie tego, co chcą, jeśli w ogóle przetrwają, a następnie ... wyciągnij własne wnioski. Zasadniczo wolność nie jest dostępna dla wszystkich.

- Epidemia, kryzys, przyszłość są we mgle. Co robić w tych warunkach dla nas wszystkich, zwykłych ludzi?

- Po pierwsze, monitoruj swoje zdrowie. Każda osoba jest przede wszystkim odpowiedzialna za swoje zdrowie. Musimy przestrzegać zasad powierzonych nam przez lekarzy, którzy nie należą do klanów „Uczniów Czarnoksiężników”.

- Zostało mniej takich lekarzy, optymalizacja ...

- O tym mówimy. Politycy mają wybór: w którą stronę pójść, wesprzeć elitę lub poprzeć ich lud? Absolutnie zgadzam się z Nikitą Mikhalkovem : zbliżyliśmy się do czerwonej linii. Musisz wybrać, z kim jesteś.
Odpowiadamy więc za nasze zdrowie. Jesteśmy odpowiedzialni za edukację, za zrozumienie. Nie powinniśmy dawać okazji do prostego wyboru sytuacji, kiedy dana osoba będzie musiała dokonać wyboru - albo otrzyma ratującą życie szczepionkę, albo dostanie szczepionkę, która go zniszczy.

- W tym przypadku jesteśmy odpowiedzialni za politykę?

- To jest najważniejsze, ponieważ teraz prawdziwa demokracja, demokracja bezpośrednia staje się możliwa. Pojawienie się sztucznej inteligencji umożliwia wprowadzenie robotów, dzięki czemu uwolni się czas i energia ludzi, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Osoba może być naprawdę wyzwolona.

Oznacza to również, że teraz każdy może uzyskać informacje o wszystkim na świecie, ma dostęp do wiedzy zgromadzonej przez całą ludzkość. Musimy nauczyć się korzystać z tych narzędzi. I na tej podstawie rzeczywiście należy zorganizować zupełnie inną politykę, politykę demokracji bezpośredniej.

Podsumowując, chcę powiedzieć, co następuje. Zadajmy sobie pytanie: czy koronawirus jest samą wojną, czy jest fenomenem podczas wojny? Jeśli mamy na myśli wojnę, o czym mówiłem. Myślę, że to tylko manifestacja.


- Czy mamy szansę w tej sytuacji?

- Jeśli spojrzysz na historię, zobaczymy, że byli ludzie, którzy mogli przewodzić, a ludzkość przetrwała, choć z wielkimi stratami. Mam nadzieję, że teraz są szanse. Chociaż nie będzie to łatwe. Worki pieniędzy nie będą chciały dobrowolnie rozstać się z władzą. Widzimy to na przykładach. Jeśli przypomnimy sobie rewolucję z 1917 r., To kto rozpoczął wojnę domową? Starają się o tym nie pisać, ale zaczęli tak samo, nie od Czerwonych. Czy białe mogą wygrać? Nie, nie mogli ...

Mamy więc szansę, ale powtarzam raz jeszcze: nie możemy być fanami, ale graczami. Przez przeszkolonych graczy.

Так что шанс у нас есть, но ещё раз повторю: надо быть не болельщиками, а игроками. Подготовленными игроками.



Tony de Mello

PRZYPOWIEŚĆ O KULACH

Kiedy wypadek pozbawił naczelnika wsi władzy w nogach, zaczął chodzić o kulach.

Stopniowo rozwinął umiejętność szybkiego poruszania się — a nawet tańczenia i wykonywania małych piruetów ku rozrywce swych sąsiadów. Wbił sobie potem do głowy, żeby wyszkolić swoje dzieci w korzystaniu z kuł. Wkrótce chodzenie o kulach, stało się symbolem pozycji we wsi i niedługo wszyscy to robili.

W czwartym pokoleniu, nikt we wsi nie potrafił chodzić bez kul.

Program wiejskiej szkoły obejmował „Kularstwo- Teoretyczne-Stosowane", a rzemieślnicy wioskowi stali się sławni z jakości kul, które wyrabiali.

Mówiło się nawet o opracowaniu elektronicznego zestawu kul na baterie! Pewnego dnia przed starszymi wsi stanął młody Turek i zwrócił się z pytaniem, dlaczego wszyscy muszą chodzić o kulach skoro Bóg dał ludziom do chodzenia nogi.

Starszych wioski ubawiło to, że ten parweniusz uważa się za mądrzejszego od nich, postanowili, więc, dać mu nauczkę. „Czemu nam nie pokażesz, jak się to robi?" powiedzieli. „Zgoda", wykrzyknął młodzieniec.
Pokaz ustalono na godzinę dziesiątą w następną niedzielę na placu wioskowym.

Wszyscy tam byli, kiedy młody człowiek przykuśtykał o kulach na środek placu i gdy wioskowy zegar zaczął wybijać godzinę, wyprostował się i rzucił swoje kule.

Cisza nastała w tłumie, gdy śmiało postąpił krok naprzód - i upadł na twarz.

To utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że chodzenie bez pomocy kul jest całkiem niemożliwe.


MĄDROŚĆ KOŁODZIEJA

Podczas, gdy kołodziej robił koło w niższym końcu pałacu, książę Huan z Ch'i czytał książkę w wyższym. Odkładając na bok dłuto i pobijak, kołodziej zawołał do Księcia i zapytał go, jaką książkę czyta.

Taką, która przechowuje słowa Mędrców", powiedział Książę.
Czy ci Mędrcy żyją?" zapytał kołodziej.
Ach, nie", powiedział Książę, „wszyscy nie żyją".
Zatem to, co czytasz nie może być niczym innym, jak brudem i szumowinami odeszłych ludzi", powiedział kołodziej.
Jak śmiesz, ty kołodziej, krytykować książkę, którą czytam? Uzasadnij swoje stwierdzenie albo umrzesz".
Cóż, mówiąc jako kołodziej", powiedział mężczyzna, „oto jak natrze na tę sprawę:

kiedy wyrabiam, koło, jeśli moje uderzenie jest za wolne, tnie głęboko, ale nie jest pewne; jeśli moje uderzenie jest za szybkie, jest pewne, ale nie tnie głęboko. Odpowiedniej szybkości, ani za szybko, ani za wolno, ręka nie nabierze, jeśli nie będzie ona płynęła z serca.

Jest to coś, czego nie da się ująć słowami. Jest w tym sztuka, której nie mogę przekazać synowi.

Dlatego nie mogę pozwolić mu przejąć moją pracę, więc oto w wieku 75 lat nadal robię koła.

Moim zdaniem, tak samo musi być z tymi, którzy odeszli przed nami.

Wszystko, co było warte przekazania umarło wraz z nimi; resztę umieścili w swoich książkach. Dlatego powiedziałem, że to, co czytasz, to brud i szumowiny odeszłych ludzi".



LATARNIA ŚLEPCA

W dawnych czasach ludzie w Japonii często używali papierowych latarni. Papier osłaniał zapaloną świecę, a był połączony patykami z bambusa.

Zdarzyło się, że ślepiec składał wizytę przyjacielowi, a ponieważ było późno, zaproponowano mu, 30 żeby zabrał z sobą do domu latarnie. Roześmiał się na tę propozycję. „Dzień i noc są dla mnie jednakowe", powiedział. „Cóż bym zrobił z latarnią?"

Jego przyjaciel powiedział: „To prawda, że nie potrzebujesz jej, żeby znaleźć drogę do domu. Ale może pomóc, żeby ktoś nie wpadł na ciebie po ciemku".

Tak, więc ślepiec wyruszył w drogę z latarnią. Nie za długo, ktoś zderzył się z nim pozbawiając go równowagi.
Hej, ty nieuważny człowieku!" wykrzyknął ślepiec. „Nie widzisz latarni?"
Bracie", powiedział nieznajomy, „twoja latarnia zgasła".

Idziesz bardziej bezpiecznie w swojej własnej ciemności, niż w świetle kogoś innego.

 










podsadzkarz – Wielki słownik W. Doroszewskiego PWN







Jobs - to roboty



Gates - to wrota



Rothschild – to czerwona tarcza


Rockefeller - to skała i z greki - "podsadzkarz" (ale też "szczelinomierz" - φίλερ- skojarzenie też z "filar") czyli "skalny podsadzkarz" ? lub "filar ze skały"?











Zwracam też uwagę na to, że miano: Soros tak samo czyta się wspak: soroS


takie wyrazy nazywamy palindromami - i ma to coś wspólnego z Kabałą??