Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Legion







No dobra, w końcu to napisałem.


To było prawie rok temu w pierwszym? tygodniu po moim powrocie z Rzymu – czyli gdzieś koniec maja początek czerwca.


Nie pisałem o tym, bo to już są ekstremalne obserwacje i wolałem to sobie przemyśleć, poczekać na inne symptomy.

Bałem się też, że to są tak fantastyczne rzeczy, że wielu mogłoby je odrzucić i potraktować jako zmyślone. Nie wiem, czy mi uwierzycie, no ale w sumie nic to, im więcej informacji tym lepiej.

Miałem to w planie umieścić w tekście pod koniec 2019, ale ciągle przekładam to pisanie..



Od czasu powrotu z Rzymu ubecy zaczęli się bardziej jakby skrywać – to znaczy generalnie przestali się śmiać\uśmiechać i jeszcze bardziej dyskretnie manifestowali swą obecność i swoje homoataki. W Rzymie zresztą też coś się przydarzyło, o czym będzie kiedyś mowa.

Ale do rzeczy...

Jechałem do Gdańska pociągiem, dość szybko zauważyłem ubeka, który gdzieś tam się usadowił. Oglądał się na mnie, nie uśmiechał, ale był poważny i bardzo dyskretnie dawał znaki palcami. Odwróciłem się.

Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji i wsiadł kolejny – młody wysoki człowiek, usiadł obok mnie -  po drugiej stronie przejścia, a że nie mieścił się, to zajął nogami przejście – odwrócił się w moją stronę – wyciągnął telefon i zaczął udawać, że coś tam w nim manipuluje.

Natychmiast wstałem i wyszedłem do następnego wagonu.

Przeszedłem jedne, drugie drzwi i rozejrzałem się po wagonie, bo bywało w trasie, że ubecy siedzieli też gdzieś obok i jak się przesiadłem, to i tak miałem ubeka na widoku...

Ta część wagonu obejmowała chyba 3 boksy\sekcje z każdej strony, czyli ogółem 6 sekcji po 4 osoby w każdej, no a potem ścianka, kolejne drzwi i korytarzyk z dwojgiem drzwi na zewnątrz i dalej jak wiadomo, jak to w wagonach EN...


No więc rozejrzałem się – po prawej prawie cały boks zajmował jakiś młody ciemny brodacz nieco przy sobie – miał rozłożony laptop jakieś papiery i nawet na mnie nie spojrzał. Po lewej siedziały dwie kobiety i mężczyzna, gdzieś w moim wieku, lekko opalony z wysokim czołem - włosy przerzedzone na głowie, po bokach więcej i chyba miał okulary w drucianej oprawce – on siedział przy oknie, przodem do kierunku jazdy i kiedy wszedłem i zamykałem za sobą drzwi to podniósł na mnie wzrok, przez moment mi się przyglądał i wrócił do patrzenia się za okno. Oceniłem, że to przeciętni podróżni.

Pozostałe miejsca w tej części wagonu – siedziały chyba tylko kobiety i coś może jeszcze było wolne, ale że jako uznałem, że on nie jest ubekiem, więc usiadłem pod oknem naprzeciwko niego, więc kobieta siedząca obok i przy przejściu, jakby odgradzały mnie od tego przejścia – gdzie przecież ktoś mógł przyjść i tam właśnie stanąć.

Więc usiadłem tam spodziewając się, że mam w miarę zabezpieczone otoczenie.

Pociąg ruszył dalej. Jedna stacja, druga stacja, wsiadają głównie młode kobiety, młodzież do szkoły, do pracy. Trzecia stacja, no i chyba na czwartej (Pruszcz?) już powoli zaczyna się robić gęsto – widzę, że wsiadł do mojej części wagonu młody wysoki mężczyzna w czarnych krótkich włosach i czerwonej kraciastej, jakby flanelowej koszuli.

Uznałem, że to ubek.

Niektórzy spośród nich poruszają się dość specyficznie, charakterystycznie właśnie dla nich. Widziałem go tylko przez chwilę, ale to wystarczyło.
Usiadł jednak gdzieś z przodu, poza moim widokiem, więc natychmiast przestałem zwracać na to uwagę.

Pociąg ruszył ze stacji, ja wróciłem do swoich myśli. Minęła może minuta, może dwie lub mniej.

I wtedy to się stało. 

Siedziałem zatopiony w myślach i twarz miałem skierowaną w stronę przejścia w wagonie, więc natychmiast to zauważyłem.
Otóż ci dwaj faceci o których napisałem, że siedzieli po prawej i naprzeciw mnie – dokładnie w tym samym momencie odwrócili się w moją stronę.

Zdziwiłem się i chyba najpierw popatrzyłem na brodacza – on przez chwilę patrzył się na mnie i po chwili jakby stracił zainteresowanie i powoli przekręcił głowę w stronę laptopa, ale nieznacznie, etapami, jakby jeszcze nad czymś myślał. Trochę jakby odurzony? Jakby nie wiedział po co się odwrócił do mnie i zastanawiał się nad tym.

Ten drugi, co siedział naprzeciwko mnie – też na mnie spojrzał – dotychczas cały czas patrzył za okno - prawie natychmiast zbił lewą dłoń w pięść i zaczął się pocierać tą pięścią po kolanie, co odebrałem jako homorebus homoatak.

Kręcił przy tym dziwnie głową, wyraz twarzy mu się zmienił, wzrok utkwił we mnie jakoś tak dziwnie, jakby z uwagą nagle zaczął mi się przyglądać, ale najważniejsze – po jego twarzy przebiegło drganie.

Po lewym policzku - skóra zarówno nad częściami miękkimi jak i nad kością policzkową – zadrgała, a drganie to przeszło po skórze jakby falą, ruchem w pionie.

Kręcił przy tym nieznacznie głową i uderzające było to, że ruch ten wydawał się być całkowicie niezależny od tego drgania. Wyraz jego twarzy wskazywał, że nie jest tego świadomy.

To drganie nie wyglądało jak nerwowy tik – raczej jakby było wzbudzone z zewnątrz. Generalnie mięśnie poruszają się pod wpływem impulsów elektrycznych, a tą sytuację określiłbym jako przyłożenie siły z zewnątrz – impulsu elektrycznego, który wymusił drganie skóry.


Ja nie twierdzę, że coś się pod skórą przemieszcza, tylko, że skóra drga.


Minął prawie rok i mam inny zasób informacji.

Wtedy jeszcze byłem na etapie, że opętanie jest sprawą o charakterze duchowym - jest jakąś nieznaną psychiczną cechą ludzką i tak samo oceniłem to zdarzenie.

Dlaczego oni dwaj jednocześnie się odwrócili?

Myślałem, że ubek w kraciastej koszuli był nosicielem Legionu duchów\dusz\jaźni\demonów, który „przeskoczył” na tych dwóch mężczyzn, żeby wykorzystać ich do ataku na mnie. Nie umiałem tego dokładnie wytłumaczyć, no ale też i skąd ...


Sądziłem, że myszy co zjadły Popiela to opis szkodliwej działalności 5 kolumny. To "zeżarcie" powtarza się potem ... o czym pisałem w "Morfeusz...."

Teraz jednak sprawa wygląd inaczej – myszy to małe gryzonie, małe coś – jak i nanoboty to też małe coś.

Ponadto – jak podaje strona Imperium Romanum -  u Rzymian myszy to mięśnie - łacińskie słowo musculus oznacza „małą mysz” jak i „mięsień”, bo poruszające się pod skórą mięśnie wyglądają jak poruszające się małe myszy... Trochę dziwne skojarzenie jak dla mnie, ale zaintrygowany zrobiłem z tego wpis na blogu, żeby nie stracić tej informacji.

No i  - mysz generalnie jest mała, a tu mamy jeszcze podkreślenie, że mała mysz była mała..

Musculus to również nazwa rzymskiej machiny stanowiącej osłonę podczas zdobywania murów twierdz. Czy nazwa ma związek z maskowaniem, zasłanianiem?

Więc może chodzi o to, że ktoś zaobserwował takie zachowanie dawno temu - małe drobne grudki przebiegające szybko pod skórą - opisał to jako małe myszy, zaś określenie to zostało podmienione i utożsamione z po prostu mięśniami, bo pamięć o takich świadectwach została wyparta, zamazana. Może tak było...


Więc tak przychodzi mi teraz na myśl, że myszy, co Popiela zeżarły, tj. doprowadziły do upadku, to „małe myszy” objawiające się pod skórą w postaci drgania....


Nanoboty, które zainfekowały jego otoczenie.

Nanoboty o wiele bardziej racjonalnie tłumaczą całą sytuacji i w ogóle wszystkie te sprawy.


Wygląda na to, że nanoboty … że każdy lub prawie każdy ma je w sobie, ponieważ reakcja była natychmiastowa - jednoczesna.


Sądzę, że jest tak podobnie jak w filmach:

„operatorzy” znajdują się w jakimś miejscu i zdalnie poprzez brainlink łączą się z wybranym człowiekiem zdalnie – a dokładnie: robi to komputer SI.

Operatorzy są podłączani do maszyny, która komunikuje się z botami w ciele danego człowieka i wtedy operator np. zamykając oczy (opis czemu) łączy się z wrażeniami odbieranymi przez mózg wybranej ofiary (to jak widzimy świat – to jest interpretacja mózgu) Operator przejmuje kontrolę nad ciałem i umysłem ofiary, która jest tego nieświadoma – ponieważ to (może) przypomina sen...

„Taka teoria. Całe życie miałem sny. Sny były różne, ale było kilka, do których wracałem 2 - max 3 razy.

W chwili powrotu miałem świadomość, że już tu byłem kiedyś i wraz z tym wracała „pamięć” o rzeczywistości jaka była we śnie, o całym? świecie jaki występował we śnie, łącznie z charakterystykami osób i zdarzeń.

Cały czas mowa o snach, a nie o śnieniu (lucid dreams).

Więc być może jest tak z osobami opętanymi, że one jakby żyją we śnie – załącza się obca struktura, która powoduje, że mają one inne nawyki, powiedzonka, mimikę twarzy itd, ale właściciel nie jest wypchnięty ze swego ciała, lecz łączy się z ową obcą strukturą jakby w jedno – akceptuje obce zachowania i MYŚLI tj. traktuje jako własne nie dostrzegając zmiany w sobie.

Śpiący jest we śnie i nie dostrzega, że to sen. Myśli, że to jego życie, które widzi przeżywa w krótkim fragmencie. Świadomość, że to BYŁ sen przychodzi bezpośrednio po przebudzeniu – co się zdarza, a czasami nie.

Ciekawe jak oglądanie filmów wpływa na sen, czy różni się sen u ludów, które nie mają telewizji i nigdy nie widziały filmu.

Więc opętany myśli, że jest sobą. Ma inne przekonania i sądzi, że zawsze takie miał, zaś zachowania nielogiczne, nieetyczne, nietypowe nie wzbudzają w nim żadnych podejrzeń co do swego stanu.


O ile sen wydaj się być serią niekontrolowanych zdarzeń, to śnienie ma swój scenariusz i cele postawione przez atakującą cię stronę, czyli agenturę. W śnieniu występują też ubecy jakich spotkałem w realu, no i osoby w śnieniu wykazują świadomość, że wiedzą, że to śnienie – min. uważnie obserwują twoje zachowanie wystawione na absurdalne zdarzenia śnienia – sami zaś owej absurdalności się nie dziwią.”


Lub – nie ma operatów, a jest wyłącznie Sztuczna Inteligencja, która tworzy sobie kopię zachowań i wspomnień jakiejś osoby i robi z nich wirtualny model, później używa tej wirtualnej osoby do przejmowania kontroli na danym człowiekiem.

Dlatego podczas „opętania” zmieniają się nawyki opętanej osoby na charakterystyczne dla wirtualnego modelu, który powstał w oparciu o cechy żywej osoby....

Być może używa – jest zdana – wyłącznie na inteligencję takiej osoby.

Ale raczej może obie techniki mają zastosowanie. I ci bardziej ograniczeni sterowani są przez modelowanie SI, a ci bardziej ludzcy – przez ludzi...

Może dlatego niektórzy ubecy poruszają się charakterystycznie – bo mają ograniczone czucie przestrzeni, gdyż są sterowani przez SI. Takie zombi...

Ale ty wszystko to oczywiście moje domysły.



Wracając do mojej podróży pociągiem.

Ubek w kraciastej koszuli był potrzebny w moim pobliżu, by wytypować męskich (bo to homoatak) osobników zdolnych do przeprowadzenia ataku czyli takich, którzy znajdują się w zasięgu mojego wzroku – ten co siedział na wprost mnie był najodpowiedniejszy – czyli nie widział ich, tylko jakimś nieznanym sposobem rozeznał ich lokalizację. 

Żadna kobieta nie wykazała nienormalnego zachowania jak ci dwaj.




Legion – to u Rzymian od 4000 do 6000 sztuk wojowników.
Nazwa Legion oznacza dosłownie „pobór”.

Można więc powiedzieć, że 5000 nanobotów dokonuje poboru wytypowanej ofiary – do własnych działań.

Ale raczej do działań SI lub pseudoboga, który kontroluje system wyzysku, czyli Cywilizację Śmierci.



Dlaczego na mnie nie dokonuje się poboru?
Nie wiem, nie wiem czy u każdego to działa.



Nanoboty tłumaczą również nieustanność ataków – ludzie zachowują się jak automaty...




Nie, to nie wglądało jak poruszające się pod skórą guzy na twarzy agenta Smitha.
Nie, to nie wyglądało jak agenci Matrixa przejmujący ciała ludzi – tam zdaje się całe ciało się zatrzęsło
Nie, Merkel cała się trzęsie – z reguły jest to filmowane z jednego miejsca, albo kamera się trzęsie – co jest podejrzane. Wygląda na zorganizowany przez służby fejk.... tylko po co...?



Drganie na twarzy widziałem też u innej osoby – to był punkt na brodzie wielkości ok. 5mm i pierwotnie wziąłem to za nerwowy tik. Było to podczas rozmowy, kiedy ta osoba usiłowała mnie przekonać, abym zgodził się na współpracę ze służbami.

Tę osobę opisałem w  jednej z wcześniejszych notatek.



DarkNet - a może nanoboty tworzą sieć i do tego odnosi się ten termin, a nie po prostu do internetu?


Porównaj u Castanedy - latawce.




Także w sumie... jest niezły syf do posprzątania.



Aha.

W internecie są filmiki, gdzie politycy za pomocą deep fake mają nakładane na twarz gadzie oczy itp. co tworzy tzw. reptilian - to może być nie tyle głupia zabawa, co rodzaj dezinformacji nawiązującej do takich rzeczy jak mój opis powyżej - ktoś coś widział i opowiada, więc oto recepta: zrobimy filmik w podobnym stylu, tylko przesadzony i obśmiejemy temat...


------------------
Tymczasem w świecie bajek.... koronocoś z odblaskiem na łbie....


"Wygląda jak fioletowa chmurka. Ma bardzo ostre zęby i żółtą gwiazdkę na czole, która świeci, gdy Królewna lewituje. Kiedy się pobije, wygląda jak kula z rękami. Nie nosi nawet korony, która reprezentowałaby jej szlachetność, jednakże prawdopodobnie gwiazdka na czole jest jej odpowiednikiem.


Jak większość Grudek, nie ma nóg, ale potrafi latać. Może także komuś wstrzyknąć jad, który zamienia ugryzionego w Grudkę.


 Królewna zachowuje się jak typowa, rozpieszczona nastolatka."



https://pora-na-przygode.fandom.com/wiki/Kr%C3%B3lewna_Grudkowego_Kosmosu


















niedziela, 26 kwietnia 2020

A. Szozda o kopaczce kijowatej







Przygotujcie się na piekło. Ten świat należy już nie tylko do nas, ale też do koronawirusa


To, że to spieprzyliśmy, wydaje się oczywiste. I chyba także to, że raczej odbudować już się nie uda. Nie wrócimy do świata jaki znaliśmy.

Kiedy będzie już można wyjść, okaże się, że epidemia została z nami na zawsze. Każde kichnięcie, ból mięśni, lekka gorączka wywoła strach. Lęk nie tyle przed chorobą, ale przed izolacją, ratownikami w białych fartuchach, znakami malowanymi na drzwiach domów zarażonych.

A miało być zupełnie inaczej. Wszak żyjemy w XXI wieku. Każdy, kto pamięta książki science fiction z ubiegłego wieku, od Lema, Zajdla po Bradbury'ego wie, że w XXI wieku nauka i technologia w zasadzie rozwiązują takie przyziemne problemy, jak zapalenie płuc.

Przez chwilę na przełomie wieków prawie w to wierzyłem. Do dziś.

Czerwoną Planetę przemierzają wzdłuż i wszerz nasze łaziki. Ryja i kopią w marsjańskiej glebie w poszukiwaniu śladów dawnego, lub obecnego obcego życia. Strzelają laserami, odparowują drobinki marsjańskiego kurzu w poszukiwaniu dotąd nieznanych form życia. Wwiercamy się nawet na kilka metrów, no dobrze nie bardzo się udało na razie, ale jednak w grunt Marsa, w poszukiwaniu uwięzionej tam wody. Mamy nadzieję, że jak już tam dolecimy, to będziemy mogli się jej napić.

A tu na Ziemi lekarze, naukowcy powtarzają, że koronawirus jest nowy i nieznany i dlatego nie możemy sobie z nim poradzić. Nowy i nieznany! To jak chcemy sobie poradzić z tym, co pewnie prędzej czy później znajdziemy na Marsie? To będzie stare i znane?

Ale po co szukać tak daleko. Wiele lat temu rosyjscy naukowcy zaczęli wiercić kilkukilometrowy otwór w lodzie nad jeziorem Wostok. Zatrzymali się kilkadziesiąt merów przed taflą jeziora. Obawiali się, że gwałtowny wyrzut wody z odwiertu zanieczyści jezioro i będzie zagrożeniem dla pracujących na górze naukowców. Także zagrożeniem ze strony nieznanych mikroorganizmów, które ewoluowały tam od 1,5 miliona lat w zamkniętym ekosystemie.

Czego my tam właściwie szukamy, na odległych planetach i w prehistorycznych głębinach, skoro nie wiemy praktycznie nic o „nieżywym” organizmie, który jest wśród nas i który wstrzymał cały świat na tyle miesięcy?

Algorytmy sztucznej inteligencji potrafią rozpoznać fake newsy, ale potrafią też je skutecznie tworzyć. Dzięki AI możemy na podstawie kilku kliknięć w śmieszne obrazki na facebooku dowiedzieć się na kogo zagłosujemy w wyborach, zanim nasz mózg podejmie wyborczą decyzję. Każdego dnia te algorytmy analizują dziesiątki tysięcy prac naukowych na temat COVID-19, żeby znaleźć w nich lekarstwo na wirusa. Zaprzęgnięto sztuczną inteligencję do wojny z patogenem od pierwszego dnia jego obecności. Ponoć szybciej od nas przewidziała ona, jak epidemia się rozwinie i kto, kiedy umrze. Jestem pod wrażaniem.

Tylko każdego dnia oglądam wiadomości z całego świata i słyszę, że nikt nie był przygotowany na taki rozwój pandemii. Naprawdę???

Czy ktoś czytał przewidywania AI na temat rozwoju epidemii, kiedy one się ponoć pojawiły w styczniu 2020? I jak to się dzieje, że miliony komputerów, superkomputerów, komputerów kwantowych zaprzęgnięto do rozpracowania wirusa a najskuteczniejszą metodą leczenia jest… położenie pacjenta na brzuchu??? Wtedy ponoć otwierają się z reguły nieużywane części płuc, co pozwala na lepszą wentylację i daje szansę na przeżycie. Czy AI to słyszy? Wystarczy obrócić się na brzuch i wirus ginie.

Kiedy sklonowano owcę Dolly, zsekwencjonowano genom człowieka, muszki owocówki i drożdży wszystkim wydawało się, że oto zaczęła się era genetycznych leków. Wystarczy tam troszkę pomajstrować w chromosomach, coś przyciąć, coś zamienić, coś przestawić i z głowy. Człowiek zdrowy. Dość upiornym, ale jednak wynikającym z badań genetycznych i postępu techniki było pojawienie się informacji z Chin o narodzinach pierwszych dzieci „modyfikowanych” genetycznie. Wprawdzie z kukurydzą i jabłkami, na przykład, robimy to od bardzo dawna, ale na ludziach tego jeszcze nie testowano.

Nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście te dzieci się urodziły, i czy były modyfikowane, ale można mieć silne podejrzenie, że tak było. I równie silne podejrzenie, że ludzie z poprawionymi genami będą się jednak rodzić. Zmienione geny mają ich chronić przed chorobami. Zapewnić zdrowie. I długie życie. Majstrowanie przy „łańcuchu” życia to wprost wizje pisarzy SF z zeszłego wieku. Wizje, których realizacji jesteśmy świadkami.

I choć sprawnie grzebiemy w naszym DNA najlepszym sposobem, by nie zakazić się koronawirusem jest mycie rąk mydłem, noszenie szalika na ustach i nosie oraz lateksowych rękawiczek. Maseczka ochronna, trzy warstwy materiału, na dwóch gumkach założonych na uszy w porównaniu maszyny do sekwencjonowanie ludzkiego genomu jest jak „kopaczka kijowata” (czyli zwykły kij) wobec promu kosmicznego.

Zaglądamy w najodleglejsze zakamarki wszechświata i w najmniejsze cząstki naszego kwantowego mikroświata. Dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu potrafimy zobaczyć niemal początki znanego nam kosmosu. Widzimy, jak powstawały gwiazdy, jak wybuchają pierwsze supernowe. Obserwując obiekty oddalone od nas o wiele miliardów lat świetlnych widzimy świat z czasów, gdy nie było nie tylko nas, ale naszego układu słonecznego, Ziemi i innych planet krążących wokół Słońca. A nawet do czasów, kiedy nie było jeszcze naszej galaktyki. Drogi Mlecznej.

Potrafimy, dzięki spektrometrii sprawdzić, jaki skład ma atmosfera na planecie krążącej wokół odległej gwiazdy. Szukamy sobie drugiej Ziemi, gdybyśmy tę doprowadzili do takiego stanu, że nie da się na niej mieszkać. Parę kandydatek już jest. Możemy więc spokojnie nadal czynić sobie naszą Ziemię poddaną.

Pod Genewą w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) zderzamy protony z tak wielkimi energiami, że niemal zaglądamy w strukturę czasu i przestrzeni. Odkrywamy cząstki i prawa nimi rządzące, dzięki którym istnieje nasz świat. Eksperymentalnie potwierdzamy teorie, których bez matematycznych abstrakcji nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. No bo jak wyobrazić sobie teorię strun, która „działa” w 11 wymiarach, a my tylko w 4, z czego świadomie w 3. Bez matematycznego świata nie sposób tego zrozumieć. A jednak potrafimy tymi teoriami opisywać nasz świat. Od najdrobniejszych kwarków po obiekty, których skali nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.



W tym samym czasie, gdzieś pod Nowym Jorkiem, w potężnej, wszechmocnej i wielkiej Ameryce jest dom opieki nad starszymi i niedołężnymi, gdzie policja odnajduje 17 ciał osób zmarłych na COVID-19, o których nikt nie wiedział. Władzom wiadomość przekazał anonimowy świadek. 17 samotnych ludzi umiera i nikt na świecie o tym nie wie. Nie przychodzi im z pomocą, nie przewraca na brzuch, nie podłącza respiratorów, nie udziela ostatniego namaszczenia.

Na drugim końcu świata w Domu Pomocy Społecznej Kaliszu umiera 7 pensjonariuszy. Ostatnia pielęgniarka, która jako jedyna podawała 160 osobom leki, z powodu skrajnego wyczerpania opuściła ośrodek. Pracowała wiele dni, bez przerwy. Sama. Zostało kilkoro wolontariuszy, którzy nie mogą według prawa podawać leków ciężko chorym, starym i niesamodzielnym ludziom.

Prezydent Kalisza stojąc pod bramą ośrodka przyznał, że nikt, on też, nie wie, ile osób w środku jest zakażonych wirusem. Apelował do ludzkiej solidarności, by ktokolwiek przyjechał i ratował tych ludzi. – Ale nikt nie chce – mówił prezydent.

To tylko dwa przykłady, z różnych stron świata. Pokazują, że można zaglądać z strukturę czasu i przestrzeni, patrzeć w odległe galaktyki, a jednocześnie nie widzieć tragedii i cierpienia w Kaliszu, Nowym Jorku, i tysiącach innych miast i wsi na całym świecie.

To, że źle urządziliśmy sobie świat, jest takim banałem, że aż wstyd o tym pisać. Ale świat po epidemii nie rysuje się lepszy, rysuje się inny. Dość przerażający.



Mamy dwie drogi wyjścia z epidemii. Pierwsza to pozwolić zachorować, jak największej liczbie osób i stworzyć „masową odporność”. Druga to utrzymywać restrykcje ograniczając rozprzestrzenianie się wirusa. Luzując je na jakiś czas i znowu przywracając, gdy fala zakażeń powróci. Jedna i druga droga jest zła.

Pierwsza oznacza, że zanim uzyskamy zbiorową odporność umrą pewnie miliony. Kiedy większość przejdzie chorobę i wytworzy przeciwciała, wirus zniknie. Nie będzie miał się jak przenosić z człowieka na człowieka. Pod warunkiem, że tak jak grypa nie zacznie mutować.

Druga oznacza, że na jakiś czas, kilka tygodni, może miesięcy ograniczymy rozprzestrzenianie się wirusa, ale w związku z rozluźnianiem restrykcji przyjdzie kolejna fala zachorowań. To będzie oznaczało przywrócenie restrykcji, aż do czasu, gdy służba zdrowia poradzi sobie z tysiącami chorych. I znowu odrobina wolności. I tak w kółko.

Tak czy inaczej wirus będzie zabijał do czasu, aż nie znajdziemy na niego skutecznego leku i szczepionki. Może jednak być tak jak z HIV. Szczepionki nie ma i nic nie wskazuje, żeby szybko była. A leki jedynie przedłużają życie zarażonym.

Czy uda się znaleźć szczepionkę na COVID-19? Dziś nikt tego nie wie. Kwantowe komputery, sztuczna inteligencja, zderzacz hadronów, teleskop Hubbla, maszyna do sekwencji genów ani nawet osocze ozdrowieńców, jak dotąd nie przybliża nas do skutecznego wyrugowania koronawirusa z naszego świata.

Z naszego? To w sumie też i jego świat.

– Andrzej Szozda


https://tygodnik.tvp.pl/47694877/przygotujcie-sie-na-pieklo-ten-swiat-nalezy-juz-nie-tylko-do-nas-ale-tez-do-koronawirusa




piątek, 24 kwietnia 2020

Ishchenko


tłumaczenie przeglądarki


Rostisław Ishchenko: Na Ukrainie nie ma społeczeństwa. A zatem kontrola mocy

covid-19 mapa




Procent populacji zakażonej covid-19 w poszczególnych krajach. 

Stan w dniu 23-04-2020






Miesiąc temu zmarł D. Rockefeller


miesiąc po czasie przypadkiem dowiedziałem się, że zmarł 




Globaliści stracili patriarchę



W wieku 101 lat we śnie zmarł David Rockefeller, który wydawał się nieśmiertelny, ideolog i dyrygent globalizacji
Jeśli David Rockefeller, który zmarł dzisiaj w wieku 101 lat, nie jest najbogatszym, ale najstarszym miliarderem i ideologiem globalizmu na świecie i nie był szefem rządu światów-cieni w ostatnich dziesięcioleciach, wiedział dokładnie, kim był, kierując, siedząc lub inspirując działania prowadzące globalistyczne sieci i centra od pół wieku.
Wnuk założyciela Standard Oil, pierwszego miliardera dolara w historii ludzkości, David Rockefeller urodził się w Nowym Jorku podczas pierwszej wojny światowej, w 1915 r., Kiedy Stany Zjednoczone jeszcze do niej nie przystąpiły, ale już się do tego przygotowywały i narzucały na końcu do świata Pax Americana.
Ten problem, którego nie udało się rozwiązać, musiał zostać wdrożony przez Davida Rockefellera. To prawda, że ​​nieco zmienił ten cel - do światowej dominacji superbogaczy, wykorzystując Stany Zjednoczone jako główny instrument ustanowienia ich globalnej dominacji oraz świat kierowany przez światowy rząd, który na razie jest w cieniu. Potęga kosmopolitycznej elity finansowej, ukrywającej się za demokratycznymi hasłami, „prawami człowieka”, filantropią, modnymi teoriami społecznymi o bardzo szerokim spektrum - od lewej do prawej, od liberalnej do konserwatywnej.
Uniwersytet Harvarda, London School of Economics and Political University, University of Chicago, gdzie David studiował, stopnie naukowe, prace wywiadowcze w czasie II wojny światowej, zarządzanie Chase Manhattan Bank, w połączeniu z magią nazwiska i, oczywiście, jego wyjątkowe zdolności naturalnie uczyniły go synonimem nie tylko widoczna, ale przede wszystkim niewidzialna moc.
To ostatnie jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że David Rockefeller kierował jedną z wiodących globalistycznych struktur w kluczowych latach 1970–1985 - Radą Stosunków Zagranicznych, kiedy podjęto decyzję o losach Chin i ZSRR, ustanowiono podstawy współczesnego społeczeństwa zachodniego i globalny charakter światowej gospodarki. Przez dziesięciolecia uczestniczył w spotkaniach klubu Bilderberg, przekonując jego członków w 1972 r. O potrzebie utworzenia Komisji Trójstronnej. W 1973 r. Został również pierwszym przewodniczącym tej potężnej struktury, jednoczącej elity Stanów Zjednoczonych, Europy Zachodniej i Japonii.
Ta struktura, która była obca reklamie, miała własnego narodu w ZSRR i bardzo dobrze znanych ludzi, którzy mieli wysokie stopnie naukowe i byli ściśle związani z czołowymi przywódcami kraju: pod przykrywką reformy systemu sowieckiego pomogli go zdyskredytować, a następnie wyeliminować, w próżnej nadziei, że światowa elita zaakceptuje tych „likwidatorów” w swoich szeregach. Chociaż okazało się, że tylko kraść z sowieckiej nomenklatury, jednocześnie rujnując kraj. Najwyraźniej obliczono chciwość skorumpowanej partokracji i jej kręgów. Robił wymówki. To była trudna osoba - przyjechał do Moskwy w 1963 roku, aby porozmawiać z Nikitą Chruszczowem - a dwa miesiące później przywódca sowiecki został usunięty. Spotkałem Michaiła Gorbaczowa w 1991 roku w stolicy ZSRR, no cóż, oczywiście, co stało się potem. Jeśli coś wydarzy się dwa razy, nie jest to już przypadek.
I tak we wszystkim. Studiując wszystkie mniej lub bardziej ważne wydarzenia z historii świata od połowy XX wieku do naszych czasów, cień samego Davida Rockefellera lub związanych z nim struktur kulisowych z pewnością będzie migotać ...
Co najciekawsze, pod koniec swojego długiego życia David Rockefeller musiał usprawiedliwiać się nawet tym, że jego wspomnienia świadczą, że on, jego rodzina i jego świta „są częścią tajnej grupy politycznej działającej przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych”, że „spiskowali” z innymi grupami na całym świecie, aby zbudować bardziej zintegrowaną globalną strukturę polityczną i gospodarczą - zjednoczony świat ”. A globalny lalkarz dodał: „Jeśli to oskarżenie, przyznam się do winy i jestem z tego dumny”.
Wybrał tę ścieżkę dla siebie. Śmierć wytyczyła linię jego ziemskiej ścieżki. Mieszkańcy Davida Rockefellera nie są już w niebezpieczeństwie - nie mogą mu nic więcej zrobić. Ale czy sąd ludzki jest najważniejszy na świecie? Nie, jest sąd i co ważniejsze. Przed nim, a teraz będzie musiał pojawić się najstarszy miliarder na świecie. Może dlatego żył tak długo, że strasznie bał się tego, czego nikt nie mógłby uniknąć, aby nie dostać tego, na co zasłużył.      

Zmarł David Rockefeller – najstarszy miliarder świata, wnuk potentata naftowego, bankowiec, założyciel licznych fundacji i think-tanków, zausznik najbardziej krwawych reżimów świata, propagator idei „rządu światowego,” który odmawiał prawa do narodzin dzieciom. Lansował socjalizm, ekologizm i „zrównoważony rozwój”.

Jego siódme już przeszczepione serce odmówiło posłuszeństwa. Zmarł we śnie w wieku 101 lat w poniedziałek w posiadłości w Pocantico Hills w stanie Nowy Jork.

David Rockefeller był najmłodszym i ostatnim żyjącym wnukiem założyciela firmy Standard Oil, Johna D. Rockefellera, pierwszego miliardera USA i  jednym z pięciu synów Johna D. Rockefellera Jr. Przez 35 lat pełnił funkcję dyrektora generalnego Chase Manhattan Bank – obecnie JP Morgan Chase & Co., największy bank w USA.

Był powiernikiem światowych przywódców i najbardziej wpływowych polityków, od Deng Xiaopinga w Chinach do Nelsona Mandeli w Republice Południowej Afryki, od szacha Iranu (Reza Szah Pahlavi) po Fidela Castro. Bliski przyjaciel Henry Kissingera. Rockefeller wystarał się o zezwolenie od prezydenta Jimmy Cartera na leczenie szacha w USA, co doprowadziło do uwięzienia amerykańskich zakładników w Teheranie w latach 1979-1981.

W 2006 roku przekazał 225 milionów dolarów funduszowi Rockefeller Brothers, który wraz z braćmi założył w 1940 roku, aby „promować zmiany społeczne na całym świecie”. W zeszłym roku przekazał po 100 milionów dolarów Muzeum Sztuki Współczesnej i Rockefeller University w Nowym Jorku. Założyciel i większościowy udziałowiec korporacji medialnej Bloomberg News.

Śmierć Davida Rockefellera zamyka pewien rozdział w historii jednej z najpotężniejszych rodzin USA ściśle związanej ze światem biznesu, polityki, filantropii i sztuki.

UE, NAFTA, CAFTA, Klub Rzymski, Komisja Trójstronna, CFR, Bliderberg…
David Rockefeller tworzył światowe instytucje finansowe, odwiedził setki krajów i spotkał się z dziesiątkami prezydentów, królów oraz premierów. Posiadał prywatne dane kontaktowe ponad 150 tys. wpływowych osób z całego świata. - Ponieważ wcześnie zaczynałem, myślę, że prawdopodobnie znałem więcej szefów państw niż ktokolwiek inny, prawdopodobnie z wyjątkiem Henry Kissingera, ale może i nawet włączając go - mówił w wywiadzie w grudniu w 2003 roku.

David Rockefeller spotykał się z najbardziej krwawymi dyktatorami światowymi w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. Zachwycał się komunistyczną rewolucją w Pekinie.

Od ponad 60 lat był członkiem Counicl of Foreign Relations i przez 15 lat jej przewodniczącym. W jego prywatnej posiadłości powstał Klub Rzymski, który we wczesnych latach 70. zaczął propagować ekologizm i depopulację.

Rockefeller był także członkiem wielu tajnych organizacji i międzynarodowych grup politycznych, takich jak elitarna Komisja Trójstronna i grupa Bilderberg. Propagował ideę integracji europejskiej jako jeden z inicjatorów Planu Marshalla. Odegrał istotną rolę w podpisaniu traktatów integracyjnych NAFTA, CAFTA, SPP, FTAA, a także naciskał na zawarcie porozumień TTIP, TTP.  Odegrał kluczową rolę w rozwoju World Trade Center i dzielnicy finansowej Wall Street w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ub. wieku.

David był pierwszym Rockefellerem, który zjednoczył ponad 100 potomków Johna Sr. Był organizatorem corocznych spotkań rodzinnych w posiadłości Rockefeller w Pocantico Hills nad rzeką Hudson, położonej na północ od Nowego Jorku.

Davida Rockefellera łączyły ścisłe interesy i przyjaźń z sekretarzem stanu Henrym Kissingerem (wieloletnim doradcą jego brata Nelsona), Zbigniewem Brzezińskim i Mauricem Strongiem, który  jego imieniu propagował agendę „zrównoważonego rozwoju”.

Miłośnik sztuki nowoczesnej i impresjonistycznej ukazywany przez mainstream jako synonim bogactwa i potęgi, jak żadna inna osoba z tej dynastii odcisnęła trwałe piętno we współczesnym świecie.

W latach 70. i 80. David Rockefeller był uznawany za niekwestionowanego „lidera wschodniego establishmentu” (bogate i wpływowe rodziny w polityce USA ze wschodu kraju).

Szef Komisji Trójstronnej, Fundacji Braci Rockefellerów oraz America Society był także dyrektorem, powiernikiem i  fundatorem wielu instytucji, korporacji i think-tanków. Magazyn Fortune szacował w 2015 roku wartość jego osobistego majątku na około 3 ml dol. Prawda jest jednak taka, że wartość imperium rodziny Rockefellerów, obejmującego wiele korporacji, fundacji, udziały w innych firmach, jest trudna do oszacowania.

„Oświecony kapitalizm” Rockefelerów za który płacili podatnicy…
Agencja AP napisała o Davidzie Rockefellerze, że promował „oświecony kapitalizm” (enlightened capitalism). To był kapitalizm, który nie miał nic wspólnego z tradycyjnym kapitalizmem wolnego rynku i konkurencji. Intratne interesy rodzina Rockefellerów realizowała poprzez sieć powiązań z CIA, najwyższymi władzami w państwie. Fundacje Davida Rockefellera często korzystały ze zwolnień podatkowych. Niejednokrotnie pomysły nestora rodu opłacane były z budżetu państwa.

David Rockefeller dążył do utworzenia globalnego, scentralizowanego rządu. Promował ideę „nowego porządku świata” nadzorowanego przez elitarną oligarchię, pośród której miał być primus inter pares - pierwszy wśród równych.

We wspomnieniach w 2002 roku David Rockefeller pisał. „Przez ponad sto lat ideologiczni ekstremiści na każdym końcu spektrum politycznego skrzętnie wykorzystywali nagłośnione incydenty z moim udziałem, jak chociażby spotkanie z Castro, aby zaatakować rodzinę Rockefellerów za nadmierny wpływ, jaki twierdzą, że sprawujemy nad amerykańskimi instytucjami politycznymi i gospodarczymi. Niektórzy uważają, że jesteśmy częścią tajnej koalicji działającej wbrew najlepszym interesom Stanów Zjednoczonych, opisując moją rodzinę i mnie jako „internacjonalistów” spiskujących z innymi na całym świecie w celu zbudowania bardziej zintegrowanej globalnej struktury politycznej i gospodarczej - jednego świata, jak wolicie. Jeśli to jest zarzut, to owszem jestem winny i jestem z tego powodu dumny”.

David Rockefeller miał przemożny wpływ na kształt szeregu agend ONZ. Jeszcze w 2008 r. wzywał wspólnotę międzynarodową do szybkiego wdrożenia programów kontroli urodzeń na całym świecie za pośrednictwem m.in. WHO. Sam miał szóstkę dzieci…

David Rockefeller za pośrednictwem Komisji Trójstronnej (współpraca elit USA, Europy i Japonii) dążył do przejęcia kontroli i konsolidacji czterech centrów władzy politycznej, monetarnej, intelektualnej i religijnej. Nieformalna grupa miałaby sprawować rządy ponad strukturami państw narodowych. Jak sam mówił w latach 80. Komisja miała być „grupą skupiającą obywateli działających bezinteresownie w celu promowaniem lepszego zrozumienia i współpracy między międzynarodowymi sojusznikami”.

Zanim George Soros stał się głównym promotorem amerykańskiej lewicy, David Rockefeller założył i sponsorował sieć wywrotowych ruchów razem z fundacją Forda i fundacją Carnegie, promując aborcję, „prawa homoseksualistów”, imigrację, „globalne ocieplenie”, „sprawiedliwość społeczną” itd.

Zaangażowanie w promocję licznych aberracji stało się na tyle poważne, że na początku lat 50. Kongres dwukrotnie wszczynał dochodzenie. Kongresmeni zwracali uwagę, że fundacje Rockefellera często były zwolnione z płacenia podatków, podczas gdy finansowały projekty „wrogie” dla społeczeństwa amerykańskiego, ale także z tego powodu, że pomysły fundacyjne zostały tak zaprojektowane, iż de facto płacili na nie wszyscy podatnicy. 

Jednym z ostatnich przykładów tak skonstruowanego projektu fundacyjnego była inicjatywa Global Health Initiative (GHI) za administracji Obamy, która została wprowadzona przez „Good Club” Davida Rockefellera. To klub skupiający elitarną grupę miliarderów, w skład której wchodzą m.in.: George Soros, Ted Turner, Bill Gates, Michael Bloomberg, a także Oprah Winfrey.

Wśród wielu dodatkowych „osiągnięć” Davida Rockefellera można wyróżnić: promocję socjalizmu w Europie Zachodniej, korupcyjnych i niekonstytucyjnych programów pomocy zagranicznej, stale rosnącego finansowania agencji, projektów i programów ONZ, utrzymywanie Instytutu Kinseya, promującego dewiacje seksualne, promocja komunistycznych Chin. Gdy David Rockefeller wrócił z wizyty w komunistycznych Chinach w 1973 r. oświadczył, że „eksperyment społeczny w Chinach pod kierownictwem prezydenta Mao jest jednym z największych sukcesów w historii ludzkości”. Mao zabił 64 miliony osób…

David Rockefeller to promotor nauk społecznych, finansował wielu lewicowych uczonych, czasopism i organizacji (Gunnar Myrdal, Franz Boaz, John Dewey, Stuart Chase, Społeczna Rada Naukowa, Stowarzyszenie Edukacji Narodowej itp.).

Prowadząc luksusowy styl życia wspierał bojówki „zielonych” i odmawiał prawa do godnego życia wielu innym narodom, propagując agendę „zrównoważonego rozwoju”.


Agnieszka Stelmach

„Krzyczał, że wszystkich pozabija, że jest bogiem”. Z rękawów bluzy 27-latka wystawały dwa noże

Policjanci z komisariatu policji w Boguszowicach zatrzymali 27-letniego mężczyznę, który zachowywał się w agresywny sposób. – Krzyczał, że wszystkich pozabija, że jest bogiem – powiedziała asp. Bogusława Kobeszko z KMP w Rybniku w rozmowie z tvp.info. Policjanci w celu obezwładnienia agresora użyli środków przymusu bezpośredniego, m.in. paralizatora.



W niedzielę 19 kwietnia po godz. 16 dyżurny z komisariatu w Boguszowicach otrzymał zgłoszenie dotyczące agresywnego mężczyzny, który z mieszkania znajomego zabrał dwa noże, a następnie wyszedł. Stróże prawa ustalili, że mężczyzna ma problemy natury psychicznej i może być pod wpływem środków odurzających. Funkcjonariusze ustalili także rysopis podejrzanego i natychmiast przystąpili do poszukiwań.



Po chwili, w rejonie skrzyżowania ulicy Wodzisławskiej z ul. Konarskiego w dzielnicy Popielów, policjanci zauważyli mężczyznę w bluzie z długimi rękawami, spod których wystawały ostrza dwóch noży. Na widok interweniujących policjantów agresor zaczął krzyczeć, że wszystkich pozabija. Gdy mężczyzna zaczął iść w kierunku mundurowych, policjanci wezwali go do odrzucenia noży. Ponieważ mężczyzna nie reagował na wydawane polecenia, mundurowi w celu jego obezwładnienia użyli środków przymusu bezpośredniego, m. in. tasera – podaje policja w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej.



W trakcie czynności mieszkaniec Rybnika wielokrotnie znieważał interweniujących policjantów. 27-latek został zatrzymany i przewieziony do Szpitala Psychiatrycznego w Rybniku. Śledczy prowadzą działania w celu wyjaśnienia wszelkich okoliczności zdarzenia. Mężczyźnie za dopuszczenie się wyżej wymienionych czynów grozi kara nawet 10 lat pozbawienia wolności.


https://www.wprost.pl/kraj/10316445/krzyczal-ze-wszystkich-pozabija-ze-jest-bogiem-z-rekawow-bluzy-27-latka-wystawaly-dwa-noze.html


1 0 1





Kot ma 7 żyć?