Nie wiem, czy było, u mnie nie było..
Banki w Polsce z pełną premedytacją przygotowały oszustwo na wielką skalę.
Zagraniczni
bankierzy w prywatnych rozmowach przyznają , że absolutnie nie są w
stanie zrozumieć, jak można dać się tak rżnąc jak Polacy, przy pełnej
akceptacji najwyższych czynników państwowych: od premiera, prezydenta,
po urzędy skarbowe – krytykuje Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, w rozmowie z miesięcznikiem „WPIS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka.”
Leszek
Sosnowski: Dyskusja o tzw. frankowiczach, gwałtownie nasilona w czasie
kampanii wyborczej spowodowała, że decyzja o repolonizacji przynajmniej
niektórych banków wisi w powietrzu. W mediach prorządowych, a także w
TVP, sprawę oczywiście przedstawia się tak, jakby państwo (czyli
podatnicy) musiało w przypadku przewalutowania dopłacić frankowiczom
jakieś 40-50 miliardów, bo tyle te banki zarobiły tylko i wyłącznie na
różnicach kursowych.
Janusz Szewczak: Świadoma
manipulacja, świadome wprowadzanie w błąd. To tylko banki wymyśliły
sobie, że w razie czego poratuje się frankowiczów z publicznych
pieniędzy; Związek Banków Polskich złożył tego rodzaju propozycję.
Zarówno prezydent elekt Andrzej Duda, jak i Jarosław Kaczyński,
powiedzieli wyraźnie: żadnych publicznych pieniędzy nie można tu
wydawać.
Inaczej
mówiąc, chodzi o to, żeby banki zwróciły ze swoich środków to, co w
niezbyt uczciwy sposób, a może nawet niezbyt zgodnie z prawem zarobiły?
Jak
najbardziej. Mało tego, stawiam tezę, co potwierdza wielu wybitnych
specjalistów z zakresu prawa finansowego, jak profesor Witold
Modzelewski, iż zyski te były nie tylko niesprawiedliwe, ale też
niezgodne z obowiązującymi wówczas w Polsce przepisami prawa. Przede
wszystkim nie były to tylko tzw. kredyty frankowe, bowiem kredytobiorcy
ani nie dostali nigdy franków do ręki, ani nikt nie przelał na ich konta
szwajcarskiej waluty. Kredyty te były jedynie indeksowane i
denominowane. Po drugie, i to jest zasadnicza wątpliwość prawna, czy w
ogóle były kredytami? Kredyt to jest postawienie do dyspozycji klienta
określonej kwoty pieniędzy z określoną wielkością odsetek, spłacalnej w
określonym terminie. Tzw. kredyty frankowe były pewnego rodzaju opcjami
spekulacyjnymi, toksycznymi opcjami walutowymi. Ludzie, którzy je
wzięli, wciąż przecież nie wiedzą, ile jeszcze będą musieli oddać
bankom, choć zobowiązania spłacają już siedem, osiem lat…
Gdyby
im ktoś od razu wyraźnie powiedział, że być może za parę lat będą
musieli płacić za franka cztery złote, nawet jeden chętny by się nie
znalazł.
Równie
dobrze może się niebawem okazać, że kurs wyniesie nie cztery, tylko np.
sześć albo osiem złotych; tu wszystko jest absolutnie otwarte – i to
jest druga wątpliwość prawna. Wreszcie jest kwestia trzecia, którą
nazwałbym uwięzieniem tych ludzi w spłacanych przez nich mieszkaniach,
bo właściwie nie mogą się ich wyzbyć, sprzedać, przenieść się – nic.
Mieszkanie może zmienić właściciela tylko na rzecz banku. Ludzie ci są w
nich tam do momentu, aż ich wyrzucą, jeśli nie będą w stanie spłacać
dalej tej lichwy. Czegoś takiego nigdzie nie ma, jest to forma wyzysku,
autentycznego wyzysku.
Niektórzy
„mędrcy” z całą bezwzględnością komentują jednak tę sytuację
stwierdzeniem: „widziały gały, co brały”. Ale to przecież nieprawda, bo
jednak nie widziały.
Nie
tylko te gały w dużej mierze nie widziały, co brały, ale – można
niestety powiedzieć – „wiedziały (tamte) gały, co dawały”. To była
misternie skonstruowana pułapka, która w moim przekonaniu ma bardzo
rozgałęzione macki w polskim systemie władzy, polityki, w sposobie
zarządzania centralnymi instytucjami finansowymi w Polsce. Otóż w latach
2005-2008 nagminna była sytuacja, że rodzina, która zgłaszała się do
banku po kredyt na mieszkanie w złotych polskich, otrzymywała
informacje, że nie posiada zdolności kredytowej, ponieważ nie może
utrzymać się przez miesiąc za trzy tysiące złotych w dużym mieście i
jeszcze płacić regularnie ratę kredytową. Ta sama rodzina u tego samego
doradcy dowiadywała się jednak, że może utrzymać się za trzy tysiące
złotych i spłacać kredyt, ale pod warunkiem, że weźmie kredyt walutowy.
Wtedy będzie miała zdolność kredytową. Ponadto stawiam tezę – na razie
jako jedyny w Polsce – że mogło dojść w tamtych latach do manipulowania
stawką WIBOR – Warsaw Interbank
Offered Rate. WIBOR jest podstawą wyznaczania oprocentowania dla
większości kredytów udzielanych przez polskie banki, w tym dla rodzin i
mniejszych przedsiębiorstw. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że ten WIBOR
przez lata, do bodajże 2013 r. ustalali w Polsce tylko przedstawiciele
banków.
Łącznie z Narodowym Bankiem Polskim i Komisją Nadzoru Finansowego?
Ależ
skąd, to były banki komercyjne. Spotykało się 16 bankierów i
przedstawiali tzw. kwotowania, czyli cenę, po jakiej banki pożyczają
sobie wzajemnie pieniądze, a więc tak naprawdę cenę pieniądza, czyli
wysokość oprocentowania dla kredytów złotowych.
Czyli mogli ustalać stawkę WIBOR po prostu z kapelusza?
Oczywiście.
Niedawno była wielka afera w Londynie w sprawie podobnych manipulacji
(LIBOR). Tam udowodniono winę, zapadły wyroki, płacone są dziesiątki
miliardów odszkodowań. Płacą znane banki, np. HSBC, UBS itd.
Płacą, bo mają z czego. Nie zwrócili się po pieniądze do podatników.
Mają
z czego, u nas też mają, ale to jest oczywiście kwestia do
udowodnienia; dwa lata temu zwróciliśmy się z senatorem Grzegorzem
Biereckim do szefa Komisji Nadzoru Finansowego z prośbą, żeby zbadał,
czy nie mogło dojść do manipulacji stawką WIBOR. Otrzymaliśmy wówczas
odpowiedź zarówno z NIK-u, bo i do NIK-u była taka interpelacja, i z
KNF-u, że od tej pory NBP zajmie się już tym tematem i będzie nadzorował
ustalanie stawki WIBOR wspólnie z KNF, że będą uważniej się temu
przyglądać – taka była odpowiedź w tej sprawie.
I na tym koniec? Nie było odpowiedzi odnośnie do tego, co działo się wcześniej?
W
tej kwestii odpowiedzi nie było. To wymagałoby poważnej kontroli, czyli
postąpienia tak, jak wszystkie instytucje nadzorcze w Londynie i Nowym
Jorku, które zbadały dokładnie fałszerstwo stopą LIBOR, w wyniku czego
okazało się, że manipulowano tam cenami kredytu na gigantyczną skalę.
Polska Komisja Nadzoru Finansowego tak naprawdę tylko wobec małych coś
może. Wobec dużych – niewiele. U nas zresztą nie chodzi wyłącznie o
kredyty frankowe; są i inne instrumenty finansowe, które, moim zdaniem,
są absolutnie bezprawne i oszukańcze, a które banki na wielką skalę
stosowały i nadal stosują, np. polisolokaty.
Wyjaśnijmy może, co to są owe polisolokaty, bo nie każdy jeszcze dał się na nie nabrać, nie każdy więc wie, co znaczy to słowo.
Sprzedawało
się akcje jakiejś firmy z jakiegokolwiek rejonu świata, obiecując,
sugerując, że za 10 lat dużo się na tych akcjach zarobi. Każdy mógł
oczywiście wcześniej zrezygnować z tego instrumentu finansowego, z tej
polisolokaty, ale – uwaga! – tzw. opłata likwidacyjna sięgała nawet 90
proc.!
Ależ to nie jest instrument finansowy, lecz złodziejstwo.
Otóż
to. Okazuje się, że aktuariusze, czyli tacy fachowcy, którzy uprzednio
sporządzali dla banków pewne opinie, obliczali stopień ich ryzyka,
zeznają w procesach, iż firmy ubezpieczeniowe, banki, instytucje
finansowe, które tego typu produkt sprzedawały, miały pełną świadomość,
że 70-80 proc. ludzi nie wytrzyma i wcześniej zerwie swoją umowę, na
czym straci prawie wszystkie swoje pieniądze. Świadczy to, że z pełną
premedytacją przygotowane oszustwo na wielką skalę. Jak w przypadku
kredytów bankowych sprawa dotyczy mniej więcej 500 tysięcy ludzi plus
rodziny, czyli około półtora miliona osób, tak w przypadku polisolokat
sprawa dotyczy czterech do pięciu milionów Polaków, w sumie na kwotę ok.
50 miliardów złotych. Też miałem propozycję takiej polisolokaty,
wykupiłem ją, a po dwóch miesiącach już się zorientowałem…
…przepraszam, ale jak Ciebie nabrali, to co dopiero zwykłego klienta bankowego!
Po
dwóch miesiącach zorientowałem się, że to jest oszustwo. Poprosiłem o
zwrot i dostałem z powrotem 10 procent. Na szczęście, to co ja
zainwestowałem, to była mała kwota, bo też był to rodzaj ćwiczenia, by
zbadać, o co chodzi w tym całym przedsięwzięciu.
Ale
teraz wyobraźmy sobie, że zachęcony intensywną reklamą idzie do banku
lub do jakiegoś pośrednika starszy człowiek, który pełen nadziei pakuje w
polisolokatę oszczędności całego życia… Skala tego procederu w Polsce,
jak mówiłem, jest olbrzymia, to cztery do pięciu milionów osób.
Pokrzywdzeni założyli stowarzyszenie pod nazwą „Przywiązani do
polisolokat”, skierowali zawiadomienie do prokuratora generalnego
przeciwko Komisji Nadzoru Finansowego, że dopuszcza i toleruje rabowanie
tych ludzi. Sprawę umorzono.
Bo pewnie to oszustwo, jak i wiele innych tego typu, dokonuje się w majestacie polskiego prawa.
Twierdzę,
że w Polsce rządzą duże grupy finansowe i duże koncerny zagraniczne,
które traktują osoby zarządzające tym teoretycznym państwem jako
marionetki, co np. wyszło na jaw, kiedy pani premier potajemnie posłała
list do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, gdzie
toczy się sprawa z powództwa rządu węgierskiego, o uznanie kredytów
walutowych za opcje spekulacyjne, za toksyczne instrumenty finansowe,
które miały być wyłącznie spekulacyjną pułapką. A polski rząd napisał
list, żeby Trybunał jednak się zastanowił, bo wyrok skazujący mógłby
grozić wielu bankom w Polsce poważnymi stratami.
Innymi
słowy rząd zadział przeciwko polskim obywatelom i polskim firmom. Ale
właściwie dlaczego akurat w tym przypadku miałoby być inaczej niż
zawsze… Wróćmy
jeszcze do kredytów frankowych. Jak coś zostało zarobione nieuczciwie,
trzeba oddać. To jest poza dyskusją. Dlatego niektóre banki podobno
wyprowadzają się z Polski.
To
jest zastanawiające, dlaczego przy takich komfortowych warunkach, przy
jednej z najlepszych zyskowności banków w całej Europie, sporo z nich
nagle wychodzi z Polski. Do sprzedania jest np. Raiffeisen, zaczęto
sprzedaż Alior Banku, zamyka działalność w Polsce Royal Bank od Scotland
(RBS), nie wyklucza się, że Deutsche Bank również się od nas wyniesie. O
tym się nie mówi, ale Millennium też będzie całkowicie sprzedany, już
uruchomiono przyspieszoną sprzedaż 15 proc. tego banku. Czy banki – nie
tylko tu wymienione – liczą się z tym, że przyjdzie nowa władza, która
zdaje sobie sprawę, jak Polacy są grabieni i zastopuje tę grabież?
Kto jak kto, ale bankier sprzedaje chyba po to, żeby zarobić, a nie ratować się przed niechęcią władzy?
Zgadza
się, chodzi zatem o to, żeby mieć podwójny zysk: zarobić na sprzedaży
banku i zarazem uniknąć kary finansowej ze strony państwa. Pytanie, czy
banki nie liczą na to, że za duże pieniądze kupi je w całości lub
częściowo Skarb Państwa? Czyli, że my, Polacy, zapłacimy naszymi
podatkowymi pieniędzmi wielokrotnie więcej za coś, co kilka lub
kilkanaście lat temu tanio sprzedaliśmy i jeszcze po drodze
doinwestowaliśmy?
Nie
używałbym sformułowania, że to „my sprzedaliśmy”, bo ani ja, ani Ty,
ani nasi Czytelnicy, ani miliony innych Polaków nie brało w tym udziału.
Sprzedawali określeni ludzie, rządowi menadżerowie. Sprzedawali bardzo
tanio, a teraz ich koledzy lub następcy odkupywać będą za duże
pieniądze?
Dokładnie
tak to może wyglądać. Najnowszy przykład – spółka Skarbu Państwa, jaką
jest PZU, kupiła właśnie 25 proc. udziałów Alior Banku za 1,6 mld
złotych; wcześniej na powstanie tego banku wyłożono 400 milionów euro,
czyli po przeliczeniu właśnie 1,6 mld zł. Alior Bank bierze zatem tyle,
ile włożył w cały bank, ale Skarb Państwa nie bierze całości, bankowi
zostaje bowiem aż 75 proc. Wcześniej, w październiku ub. roku, podobnej
operacji dokonała inna spółka Skarbu Państwa – PKO BP, która przejęła
szwedzki Nordea Bank. Ten miał w puli swych kredytów aż 90 proc.
kredytów frankowych; można szacować, że jest to kwota 17-18 miliardów
złotych. PKO BP nie wziął Nordei za darmo. Zapłacił prawie 3 miliardy, a
kupił potencjalnie olbrzymi kłopot – trzeba się bowiem liczyć z
mniejszą lub większą denominacją kredytów frankowych i zwrotem pieniędzy
frankowiczom.
Frankowiczom
zwracać (prawdopodobnie) będzie zatem już nie Nordea, ale PKO BP. A
wtedy okaże się, że koszt przejęcia szwedzkiego banku wyniesie de facto wydane
już prawie 3 mld zł na zakup akcji plus ileś tam miliardów zwracanych
jako następca prawny z powodu manipulacyjnych kredytów. Jeśli tak ma
wyglądać repolonizacja banków, to szykuje się następna manipulacja
polegająca na tym, że najpierw wpompuje się pieniądze Skarbu Państwa w
niektóre banki drogą zakupu ich udziałów i to po bardzo wysokich cenach,
a potem instytucje te „poratują” frankowiczów. Ale będą ich ratowaćde facto nie swoimi zyskami, tylko pieniędzmi publicznymi.
Oczywiście
idea repolonizacji jest ze wszech miar słuszna. Przypomnijmy, że w
Polsce udział banków zagranicznych w całym sektorze bankowym wynosi
prawie 70 proc. W większości krajów Unii Europejskiej jest to wartość od
8 do 25 proc. Jeśli zaś nie ma się własnej struktury bankowej, nie ma
się też żadnego wpływu na gospodarkę, na jej realne narzędzia itd.
Trzeba więc mieć własne banki, ale nie można kupować czegoś na kształt
wydmuszki – niby jajko, ale w środku puste lub zgniłe.
Ludzie
zastanawiają się zwykle, na czym te banki w Polsce tak dużo zarabiają?
Według mego rozeznania przede wszystkim na setkach albo i tysiącach
różnych opłat.
Zarabiają
na wszystkim, ale faktem jest, że w Polsce mamy jedne z najwyższych
bankowych marż, opłat i prowizji w Europie. Bogatsi od nas Niemcy, Włosi
czy Francuzi płacą niższe koszty podstawowych usług i opłat bankowych
niż my.
Czy to jest jakaś zmowa banków, że żaden z nich nie chce zejść z tych opłat choćby po to, aby stać się bardziej konkurencyjnym?
Żeby
wymusić taki ruch, musiałaby być tym zainteresowana władza publiczna,
polski rząd –patriotyczny, zdroworozsądkowy. Mógłby zrobić prostą rzecz –
stworzyć własny, nowy bank, który wprowadzi mocno konkurencyjne
warunki.
Nie byłoby to lepsze niż repolonizacja?
Na
pewno prostsze, dające natychmiastowe efekty i nie tak kosztowne.
Zresztą państwo ma większościowe udziały w PKO BP i można by tam
uruchomić od zaraz takie warunki kredytowe, opłatowe, licencyjne,
leasingowe, ubezpieczeniowe itd., które zmusiłyby zagraniczne banki w
naszym kraju do natychmiastowej, radykalnej zmiany ich polityki wobec
polskiego społeczeństwa.
Albo do sprzedania tanio swoich akcji, tak jak kiedyś tanio je kupili.
No
więc właśnie, środki nacisku są, nie ma tylko kto ich wykorzystać.
Śmieszne i bezczelne zarazem jest straszenie Polaków, które uskutecznia
pan Petru inspirowany przez pana Balcerowicza, że nie można narzucić
bankom żadnego ekstra podatku, nie wolno zaostrzać kursu wobec nich, bo
odbije się to na klientach, gdyż banki jakoby natychmiast podniosą
opłaty i my wszyscy poniesiemy koszty ich operacji.
Jak podniosą opłaty, to stworzy im się konkurencję i do widzenia panowie!
No
więc, odpowiedź jest prosta. To świetnie, niech tylko to zrobią –
natychmiast wyrośnie im konkurencja. Nawet tutejsi zagraniczni bankierzy
w prywatnych rozmowach przyznają – sam spotkałem się z takimi opiniami –
że absolutnie nie są w stanie zrozumieć, jak można dać się tak rżnąc
jak Polacy? Przy pełnej akceptacji najwyższych czynników państwowych: od
premiera, prezydenta, po urzędy skarbowe.
Załóżmy, że mamy już polskie banki; są to raczej banki państwowe?
Niekoniecznie,
to mogą być banki branżowe, sektorowe, np. firmy ubezpieczeniowe
zakładają własny bank, eksportowe tworzą export-import bank, powstaje
bank pocztowy itp. To mogą być również banki z publicznym udziałem, np.
samorządowym – przecież dzisiaj samorządy polskie trzymają swoje konta w
bankach zagranicznych, na tym polu tylko PKO BP z nimi trochę
konkuruje.
To byłaby lepsza forma niż bank czysto państwowy?
Zdecydowanie
tak. Uważam, że powinien istnieć bank – zresztą jestem autorem takiego
pomysłu – ZUS-owski. Jeszcze ciągle polski Zakład Ubezpieczeń
Społecznych powinien zostać zamieniony na Państwowy Bank Emerytalny,
czyli strukturę bankową działającą komercyjnie, będącą własnością
państwa i zarabiającą dla nas pieniądze, dla polskich emerytów. Gdyby
ZUS przekształcić w Państwowy Bank Emerytalny, mógłby nasze składki
inwestować w odkupywanie majątku narodowego, niegdyś tanio i głupio
sprzedanego. Stopniowo moglibyśmy zamieniać nasze płacone co miesiąc
składki na realną wartość majątku – pracowałoby to realnie na przyszłe
emerytury. Byłaby to instytucja, która zarabia i jest oparta na
składnikach majątku narodowego.
Czyli
w Polsce nie należy szukać nieustannie inwestorów z zagranicy i cieszyć
się, że byle Koreańczyk czy Chińczyk wejdzie do nas z paroma milionami,
bo może korzystać z państwowych dopłat i potężnych ulg w specjalnych
strefach ekonomicznych, lecz samemu trzeba stać się inwestorem i to nie
tylko w kraju, ale może właśnie w Chinach na przykład?
Tak
jest. Dlaczego w Polsce wpakowano do ZUS-u ponad 130 mld z OFE, a nie
utworzono na tej bazie np. banku komercyjnego? Państwowego, ale
komercyjnego.
Co robią banki zagraniczne w Polsce z zarabianymi rok w rok pieniędzmi?
W
zdecydowanej większości transferują je do swoich centrów zagranicznych
pod postacią dywidendy, ale nie tylko. Te zarabiane w Polsce pieniądze
idą np. na to, żeby klienci holenderscy, niemieccy, włoscy czy francuscy
mogli swobodnie i tanio pożyczać pieniądze w swoim banku, rozwijać się,
inwestować, pobudzać konsumpcję. Tu się drenuje, a tam się
dofinansowuje.
Repolonizacja
zatem jest potrzebna, ale absolutnie musi być realizowana przez ludzi
uczciwych, wiarygodnych i o zdecydowanym propolskim myśleniu, broń Boże
nie takich, którzy mają za sobą doświadczenia we wcześniejszych
procesach prywatyzacyjnych.
Jest to tylko cześć rozmowy. Całość można znaleźć w miesięczniku „WPIS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka” (nr 6/2015).
http://ruch-obywatelski.com/polityka/banki-w-polsce-z-pelna-premedytacja-przygotowaly-oszustwo-na-wielka-skale/
Znów się powtarza sytuacja ,gdy szwab mówi nie :
W latach 90-tych podobnie było z Polska i jej "długiem" u chazarskich lichwiarzy.Wtedy to gruby i tłusty szwab Coca -kołem zwany /ten sam co obłapiał sił z chazarem Mazo-wieckim/ powiedział darować długi Polakom ? NIE! Wyciągnięto wtedy ten dokument ,który umarzał długi szwabom...
Prawda jest jak dupa ,szczególnie gdy jest chazarsko/niemiecka.
Tylko tak się zastanawiam, czy Pańskie wnioski odnośnie Schäuble i reprezentowanego przezeń "niemieckiego interesu" nie są zbyt daleko idące.
Dla porównania, czy Balcerowicz, Bauc, Kołodko, Skrzypek, Rostowski, Belka, Gilowska, Osiatyński itd., itp. w jakimkolwiek momencie reprezentowali polski interes narodowy i państwowy, czy interes żydowskiego okupanta z USA?
http://www.tradingeconomics.com/charts/greece-government-bond-yield.png?s=gggb10yr&d1=20040101&d2=20151231
Grecy od roku 1998 płacili za swój dług przeciętnie 7.81% rocznie, w obligacjach 10-letnich. Od 2002 roku płacili w twardej walucie..
Za Trading Economics:
"The Greece Government Bond 10Y averaged 7.81 from 1998 until 2015, reaching an all time high of 48.60 in March of 2012 and a record low of 3.21 in June of 2005".
Można ten procent przyjąć za przybliżenie kosztów obsługi greckiego długu.
Ten dług kształtował się następująco:
http://www.tradingeconomics.com/charts/greece-government-debt.png?s=greecegovdeb&d1=20050101&d2=20151231
Jak widać, dług poszybował w górę wtedy, kiedy zamiast drachmą, której kurs podlegał wahaniom związanym z koniunkturą, Grecy zaczęli swój dług regulować w euro.
Dług średnio wynosił około 300 mld $, strona TE podaje dokładnie 289 mld od 2005 roku.
Teraz policzmy - 7.81% z 289 mld daje 22.6 mld $ rocznie. Zatem od 2002 roku Grecy oddali lichwiarzom już 293 mld $.
Wysokość odsetek zrównała się więc z kapitałem długu.
Jak widać, początkowo dług narastał o wysokość rocznych odsetek.
Jasne, że zarabiają banki Rotszyldów i innych tego typu instytucji.
Ale tutaj chodzi o ochronę euro, które międzynarodowej lichwie do niczego nie jest potrzebne, a nawet szkodzi.
Gdyby Polska miała euro, Goldmany i Sachsy nie zarobiłyby paru wagonów USD na rozgrywaniu naszej waluty.
Niemniej jednak, jak widać na przykładzie Grecji, i tak nam się opłaca trzymać rodzimą walutę.
Gdyby nie euro, niemieckie samochody, odkurzacze i proszki do prania nie sprzedawałyby się tak świetnie w Europie - tak jak za "dawnej dobrej" dojczmarki, przeciętnych Europejczyków nie byłoby stać na "niemiecką jakość".
Popatrzmy, jak euro posłużyło się Niemcom.
Bezrobocie:
http://www.tradingeconomics.com/charts/germany-unemployment-rate.png?s=gruepr&d1=19950101&d2=20151231
PKB:
http://www.tradingeconomics.com/charts/germany-gdp.png?s=wgdpgerm&d1=19950101&d2=20151231
Niemcy powiększyli dwukrotnie swoją gospodarkę od roku 2002, choć jak wynika z tabelki, wcale wcześniej tak różowo u nich nie było i między rokiem 1996, a 2002 ich gospodarka skurczyła się aż o 30%.
Jednak "dziwnym zbiegiem okoliczności", od wprowadzenia euro ich gospodarka rośnie jak na drożdżach i jej podwojeniu nie przeszkodziły nawet chude lata po 2008 roku.
Widać jasno, że projekt pn. euro, który Grecję położył na łopatki, przede wszystkim służy Niemcom, a nie żydowskim lichwiarzom z USA, do czego tak usilnie przekonuje nas tutaj Herr Koshiur.
Co to jest wysupłać na Grecję jakieś marne kilka miliardów $, jeśli chodzi o ratowanie projektu, który za niewiele ponad dekadę przyniósł Niemcom okrągłe 2 biliony?
http://www.defence24.pl/239019,polskie-leopardy-pod-niemieckim-dowodztwem#
OLo z Londynu ,
ostra jazda analityczna po bandzie miejscowych .Kopanie Dario gagarina Kosiura w anus w angolskim stylu . Z flegma .
- Brakuje zbanowanego Lorda_Conqueror'a -mistrza swiata w te klocki .Pewnie prowadzi wlasna firme gdzies w londynskim City .Pracowal dla szwaböw ale angole lepiej placa .
MI 5.
Sprawdzilby Waszmoscia .
Jeszcze kilka dialogöw i bedzie jak z mesje Stasiem Balcerkiem :
- Wycinaj , synek , wycinaj .
8-))
Muzyczka dla przypomnienia watpiacym w mozliwosci miejscowych ( sic! )
8-))
https://www.youtube.com/watch?v=WEHeWd7GSO0
Tutaj nie miałem wiele do roboty, wystarczyło podać kawę na ławę.
A że ktoś od tego może mieć przez jakiś czas kłopot z siadaniem..
.. to się nazywa fachowo po angielsku:
Collateral Damage.
OLo z Londynu ,
- Ja nie moge odpuscic .
Jak mnie nie zbanuja jade dalej po miejscowej bandzie .
Tu nawet nie chodzi o prywate , ambicje istnienia w formie stylistycznej czy
Das Geld .
8-)
Idzie o Polske
OLo
P O L S K E
Rafal Blechacz w skröcie filmowym z konkursu Chopina w Warszawie .
https://www.youtube.com/watch?v=OWLQGv6TdmY
- Möwilem Waszmosci , ze kasuja chuje röwno informacje dotyczace wszystkiego co polskie . Nawet zyciorys Heinza Guderiana przerobili ze wzgledu na obecnosc kapitana Wladka Raginisa wiec nie podwazaj nigdy wiecej moich slöw .
A co do informacji o czolgach dla Synka to
TUTAj jest idealny material - jak Media Markt .
- Watpie by Synek skumal baze i wydrukowal cokolwiek po obejrzeniu filmu .Kolezka nie ma instrukcji..
8-))))
- Kiedys zastanawialismy sie z Lordem jaki karabinek snajperski bylby najlepszy by odstrzelic funkcje kotka Leopardka 2A7+
https://www.youtube.com/watch?v=FJmmzHVvwCM
Wersja Francuzöw pod Waterloo w polskim wydaniu :
- GÖWNO !
A jak myslisz OLo z Londynu ( sic ! ) demonstranci na filmie to : Wlosi
, Grecy a moze Rumuni ?
- Pytanie retoryczne , maly fiacik 126p wskazuje jednoznacznie , ze to Rosjanie przebrani za Chinczyköw .
8-))))))))
Coś przy tym Niemcy majstrowali ze Skubiszewskim, ale chyba furtka do odszkodowań dla nas została.
- Dobrze kombinujesz Waszmosc , tez sie nad tym zastanawialem ale samemu to moge sie wypalowac w bialej analizie tym bardziej , ze sprawa jest POWAZNA .
Liczy sie w takiej sytuacji wirtualna praca zespolowa - blogerska .
- A tutaj NIKT o tym nawet nie piarnie .
Krzysio Zagozda o zydach ,
zawodowiec 5-latek Zygmus aka Zygmunt Bialas walczy na froncie wschodnim w jakies lokalnej wojence zamiast prowadzic Sekcje niemiecka , Synek duka cos o dlugach Greköw etc .
Pierre d'Olenie o Chopinie jak Szopen juz w piachu .
- Ohhhhhh co za burdel !
Ted BOSS Mazowiecki und Co. jest kluczem do nieba bram wiedzy jak parchy wydymaly Polaköw w ukladzie szwabsko-polskim .
- Ja wiem co möwie .
100%
Teraz to mnie wkurzyli do białości.
Niech sobie szwabskie mordy (cytat z "Ziemi Obiecanej", proszę nie usuwać) zniszczą swój shit, np. VW Passat B6 2.0 TDI.
Jak zniszczyć to szwabskie guano, które wciskają całemu światu, pomimo że prochu toto nigdy jeszcze nie wąchało?
Zapytaj kolesi z US Army, którzy po testach stwierdzili, że czołg ten ma słabe punkty, wynikające z konstrukcji, które nie są do usunięcia w wyniku modernizacji. Dlatego wybrali M1A1, a że L2 miał być również produkowany w Stanach, inne względy niż jakość nie wchodziły w grę.
Wiesz co jest najśmieszniejsze?
Była kiedyś monografia po polsku i miałem ją tu wkleić, ale dziwnym trafem dziś nie da się jej namierzyć. Setki bzdur, jakieś durne fora, ale to profesjonalne opracowanie zniknęło.
Niech mi nikt nie mówi, że przypadkiem.
Szwedzi chcieli kiedyś kupić licencję na czołg, ale Yankees odmówili im sprzedaży M1A1 z pancerzem ze zubożonego uranu, bez którego ten tank staje się sprzętem ze średniej półki.
To kupili toto, ale wybebeszyli do zera, poprawili od podstaw i zaczęli produkować jako Strv 122. Sami twierdzą, że to wszystko, co mogli zrobić, aby upodobnić go do M1.
Grecy kupili 170 nowych tanków w wersji A6 i około drugie tyle zmontowali u siebie. Dziwne, ale z netu zniknęły informacje o koszcie programu, oraz o wadach tej Wunderwaffe, takich jak pękanie kadłubów.
Jak tu nie wierzyć, że ich brygady sieciowe działają pracowicie..
Jeżeli sztuka wyszła im tyle ile Hiszpanom, czyli 17 baniek eurosów od sztuki, to koszt tego programu wyniósł circa 5 miliardów tychże.
Czyli 2% ich długu to sam koszt tanków.
Miałem kumpla, szweja w Żaganiu. Mówił, że do byle naprawy tanka, z rajchu przyjeżdża VW Transporter ze szwabskimi serwisantami.
Więc do tych 2% dochodzi co roku parę promili.
Grekom tanki w tej ilości są potrzebne jak umarłemu kadzidło. Na wszystkich granicach mają góry, gdzie te 70 ton złomu będzie świetnym celem dla piechura z PPK.
Najlepszym zakupem dla obrony greckich granic jest więc to:
https://pl.wikipedia.org/wiki/BM-30_Smiercz
Po trudach wymiany handlowej z rajchem w kwestii zakupu nowoczesnych u-bootów, całe byłe Ministerstwo Obrony Grecji obecnie odpoczywa w ateńskim zakładzie karnym:
http://www.defence24.pl/news_korupcja-przy-zakupie-niemieckich-okretow-podwodnych-greckie-sledztwo-nabiera-tempa
(Nie lubię tego portalu, bo to cyngle do wynajęcia, ale czasem coś ciekawego napiszą).
Niemiaszkom, którzy korumpowali, nawet nie spadł włos z głowy.
Tak właśnie działa "niemiecka jakość".
Byłem na Krecie jakiś czas temu. Lidl na Lidlu, jak u nas.
Ale najgłośniej drą mordy, jak to Grecy ich okradają.
Ech, doigrają się po raz kolejny. Taki będzie finał.
Bylebyśmy jakoś z tego wyszli bez kolejnej utraty pokolenia.
OLo ,
Ja myslalem , ze z fiacikiem 126p to przypadek a tu ZONK . Poczatek filmu :
https://www.youtube.com/watch?v=s1NYxbIqDYc
byly jeszcze inne klipy ale sie rozplynely ..
O Greköw nie masz co sie az tak martwic . Polki moga bo maja pieklo w zwiazkach polsko -greckich .
- Pytanie za 100 punktöw . Produkujesz czolg Leo 2X7+ ktöry wymysliles i stworzyles . W fabryce pracuja tylko sami
-swoi , sprawdzeni , zaprzysiezeni - wszyscy z jednej nacji bez gastarbajteröw etc.
Zadnych obcych .
- Czy sprzedasz go w oryginalnej wersji okupantowi amerykanskiemu ?
Istnieje kilka wersji tego samego czolgu .
?
I riposta ruskich :
https://www.youtube.com/watch?v=5S0tC8HCUvE
Można do czołgu wsadzić gorszą elektronikę, słabszy silnik, gorszą stabilizację wieży i armaty, archaiczny SKO, albo zastosować słabszy pancerz modułowy, bądź zasadniczy.
Tak jak to robią USA-mani, sprzedając Abramsa Arabom.
Ale konstrukcyjnie jest to wciąż ten sam czołg.
Amerykanom nie spodobała się konstrukcja wieży, jarzmo armaty i parę innych szczegółów w konstrukcji kadłuba. Tego nie da się opracować na nowo dla wersji eksportowej, więc należy się spodziewać, że jest to wada wrodzona kociaka.
Szwedzki Bofors dla Strv122 całkowicie przekonstruował wieżę, przede wszystkim wzmocnił jej strop i dopracował pancerz zasadniczy, eliminując osłabienie, spowodowane wycięciem na przyrząd obserwacyjny dowódcy. Mimo tego ponoć do końca zadowoleni nie byli.
A "nasz" poniemiecki złom?
Wersja A4 to zabytek, nadający się do huty. Chcą toto modernizować, ale chciałbym zobaczyć w jakim stanie są: spawy kadłuba, silniki i przekładnie, instalacja elektryczna, oraz zamki i lufy armat.
Wiadomo, że trzeba tam będzie wymienić system stabilizacji z hydraulicznego na elektryczny i dołożyć parę ton pancerza modułowego.
Więc w grę wchodzi całkowite wybebeszenie wszystkiego, remonty kapitalne i wymiana gratów na nowe do ostatniej śrubki.
Czyli zbudowanie czołgów od nowa. Plus demontaż starych.
Oczywiście zrobią to Niemcy, bo nasi ponoć nie umieją. Jaki sens?
Z kolei te "nowe", za którymi Niemiec ponoć płakał i gonił eszelony do granicy, to rezerwa pozostała z selekcji, jaką niemiaszki przeprowadziły w 2004 roku. Wybrali wtedy najlepsze egzemplarze i przerobili je na wersję A6. Cóż, na defiladzie prezentują się nieźle, podobne do A7.
Ale te koty nawet nie mają czym strzelać, mamy do nich tylko stare pociski pk z sabotem odrzucanym typu DM-33, które mogą dziurawić co najwyżej stare wersje T-72. Coś tam Pionki podobno opracowały, ale nie chwalą się zbytnio.
Nawet gdybyśmy mieli pociski podkalibrowe DM-53, które ponoć radzą sobie nieźle z pancerzem Kontakt-5 z zaprezentowanej przez Ciebie ruskiej riposty, to odpowiednią prędkość początkową nadaje im dopiero lufa L55. "Nasze" A4 i A5 mają lufy L44. Amerykanie strzelają z uranu, więc im taka lufa wystarcza w pełni. Ale Ty nie kupisz tych pestek..
Nasz Anders miał strzelać z Ruag CTG 120 mm NATO, nadającego pociskowi identyczną prędkość początkową jak L55 - 1720 m/s.
Załoga siedzi pod wieżą, w chronionej przez kilka warstw pancerza kabinie i w razie czego może dać dyla przez tylny właz.
Idealny mały tank do robienia zasadzek i na koty i na riposty, w dodatku bez wyłącznika STOP na pilota, który leży koło telewizora Merkel. Pewnie z powodu braku tego urządzenia został skasowany.
Pisałeś o idealnej snajperce na koty. Oto ona:
Po jego użyciu załoga tanka pojawia się na pancerzu, o tak:
https://www.youtube.com/watch?v=uMayU-dk_0w
10 km zasięgu jest dobre, ale lepsze jest 90.
https://www.youtube.com/watch?v=VtFCsWeO1Lc
Po jego użyciu załogi tanków zostają w środku.
https://www.youtube.com/watch?v=Gm2wVPqp2ic
Tyle to warte, Max.
Miliard euro te psie syny dały za to, żeby nasza młodzież miała w razie "W" w czym się smażyć.
Nabijanie na pal to naprawdę byłoby okazanie miłosierdzia tej bandzie sprzedajnych gnoi.
- http://wiadomosci.onet.pl/forum/schaeuble-grecja-poddaje-pod-referendum-propozycje,0,1647922,168587567,czytaj.html
dlatego NIE WOLNO aby wyszła, a co jeszcze gorzej, była w stanie coś spłacić. Z długiem to nie ma nic wspólnego, chodzi o to, dla jakiej funkcji została już wśwczas zbankrutowana Grecja włączona do strefy euro.