Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą państwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą państwo. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 lipca 2022

Demokracja, czyli oligarchia

 




przedruk

tłumaczenie automatyczne




Starożytni Grecy nie uznaliby naszej „demokracji” – zobaczyliby „oligarchię”
3 czerwca 2016 r.




Perykles - rzymska kopia greckiej rzeźby z 430 r. p.n.e.




Starożytnym Grekom zawdzięczamy wiele, jeśli nie większość naszego obecnego politycznego słownika . Od anarchii i demokracji po samą politykę. Ale ich polityka i nasza to bardzo różne bestie. Dla starożytnego greckiego demokraty (wszelkiego rodzaju) wszystkie nasze nowoczesne systemy demokratyczne byłyby uważane za „oligarchię”. Mam tu na myśli rządy i rządy – jeśli niekoniecznie lub wyraźnie dla – nielicznych, w przeciwieństwie do władzy lub kontroli ludu lub wielu ( demokratia ).

Dzieje się tak, nawet jeśli – a nawet dlatego – że niewielu jest wybranych do służby przez (wszystkich) ludzi. W starożytnej Grecji wybory uważano bowiem za same w sobie oligarchiczne. Systematycznie faworyzowali nielicznych, a w szczególności nielicznych niezwykle bogatych obywateli – lub „oligarchów”, jak ich teraz potocznie nazywamy, dzięki Borysowi Bierieżowskiemu i jemu podobnych , którzy są również znani jako „plutokraci” lub po prostu „grube koty”.

Z drugiej strony istnieją pewne znaczące podobieństwa między starożytnymi, a współczesnymi sposobami myślenia politycznego. Na przykład, zarówno dla starożytnych, jak i współczesnych demokratów, wolność i równość są najważniejsze – są to podstawowe wartości polityczne. Jednak wolność dla starożytnego greckiego demokraty oznaczała nie tylko wolność uczestniczenia w procesie politycznym, ale także wolność od niewoli prawnej, od bycia rzeczywistą niewolniczą rzeczą.

A wolność uczestnictwa oznaczała nie tylko rodzaj okazjonalnych saturnaliów , które dla większości z nas uważamy za kluczowy sposób demokracji – chwilową zamianę ról politycznych władców i niewolników w czasie wyborów powszechnych lub lokalnych (lub referendum). Ale raczej wolność dzielenia się władzą polityczną, rządzenia niemal na co dzień.

W IV wieku p.n.e.(E) ateńskie demokratyczne zgromadzenie liczące ponad 6000 dorosłych mężczyzn spotykało się średnio co dziewięć dni. Był to rząd poprzez masowe spotkanie, ale także odpowiednik organizowania co dwa tygodnie referendum w ważnych sprawach.



Równość wtedy i teraz

Równość jest dziś w najlepszym razie tylko mrzonką, przynajmniej w kategoriach społeczno-ekonomicznych, kiedy najbogatszy 1% ludności świata posiada tyle samo, co pozostałe 99% razem wziętych . Znacznie lepiej radzili sobie z tymi sprawami w starożytnej Grecji, a zwłaszcza w starożytnej demokracji ateńskiej.

Brakuje danych statystycznych – starożytni notorycznie byli niebiurokratyczni i uważali bezpośrednie opodatkowanie osób fizycznych za zniewagę obywatelską. Ale można przekonująco argumentować, że „klasyczna” (V-IV wiek pne) Grecja, a zwłaszcza klasyczne Ateny , były bardziej zaludnionymi i zurbanizowanymi społeczeństwami , z wyższym odsetkiem ludności żyjącym powyżej poziomu egzystencji – i z bardziej równym rozkładem własności – jak miało to miejsce w Grecji od tamtej pory, a właściwie niż w jakimkolwiek innym przednowoczesnym społeczeństwie.

Nie oznacza to, że starożytna Grecja może dostarczyć nam bezpośrednio dającego się przekazać przykładu naśladowania demokracji – mamy tendencję do formalnej wiary w absolutną równość wszystkich obywateli w każdym razie jako dorośli wyborcy, niezależnie od płci, i nie wierzymy w słuszność lub użyteczność prawnego zniewolenia ludzi jako rzeczy ruchomych.

Istnieje jednak wiele starożytnych pojęć i technik demokratycznych, które wydają się bardzo atrakcyjne: na przykład stosowanie sortition – losowej metody głosowania w drodze loterii, której celem było uzyskanie reprezentatywnej próby wybranych urzędników. Albo praktyka ostracyzmu – która pozwalała ludności na nominowanie kandydata, który musiał udać się na emigrację na 10 lat, kończąc tym samym swoją karierę polityczną.

A porównanie, a raczej kontrast, naszych demokracji z demokracjami starożytnej Grecji służy podkreśleniu tego, co nazwano pełzającą kryptooligarchią w naszych własnych, bardzo odmiennych (reprezentatywnych, nie bezpośrednich) systemach demokratycznych.



Najgorszy ze wszystkich możliwych systemów

Wszyscy jesteśmy teraz demokratami, prawda? Czy jesteśmy? Nie, jeśli weźmiemy pod uwagę pięć poniższych wad różnie osadzonych we wszystkich współczesnych systemach.


W tej chwili najbardziej słuszne było to, że USA i Wielka Brytania mogły rozpocząć wojnę w Iraku w 2003 r., mimo że ani prezydent USA George W Bush, ani premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair, w żadnym momencie nie otrzymali poparcia dla tego decyzji większości własnych obywateli

Obywatele naszych „demokracji” spędzają do jednej piątej swojego życia rządząc partią lub kandydatem innym niż partia lub kandydat, na którego większość z nich głosowała w ostatnich wyborach . Co więcej, wybory nie są w rzeczywistości „wolne i uczciwe”: prawie zawsze wygrywa strona, która wydaje najwięcej pieniędzy , a przez to jest mniej lub bardziej skorumpowana.

Jeśli chodzi o wygranie wyborów, żadna partia nie doszła do władzy bez (rażącego własnego interesu) korporacyjnego wsparcia w takim czy innym kształcie. I, być może najbardziej potępiające ze wszystkich, zdecydowana większość ludzi jest systematycznie wykluczana z publicznego podejmowania decyzji – dzięki przekrzywieniu głosów, finansowaniu kampanii i prawu wybranych przedstawicieli do po prostu bezkarnego ignorowania wszystkiego, co dzieje się pomiędzy (lokalne lub ogólne). ) wybory.

Krótko mówiąc, demokracja zmieniła swoje znaczenie z czegoś w rodzaju „ludowej władzy” starożytnej Grecji i pozornie straciła swój cel jako refleksja, nie mówiąc już o realizacji woli ludu.

Widać dobrze, dlaczego Winston Churchill poruszony, opisał demokrację jako najgorszy ze wszystkich systemów rządowych – poza całą resztą. To nie powinno być jednak powodem, byśmy nadal ignorowali powszechnie uznawany deficyt demokracji. Wróćmy do przyszłości – z demokratami starożytnej Grecji.




Paul Cartledge

A.G. Leventis Senior Research Fellow, Clare College, University of Cambridge




mój komentarz do cytatu:

"Jednak wolność dla starożytnego greckiego demokraty oznaczała nie tylko wolność uczestniczenia w procesie politycznym, ale także wolność od niewoli prawnej, od bycia rzeczywistą niewolniczą rzeczą."


patrz: np. mandaty za nadmierną prędkość na pustej drodze - porównaj z: filmiki, na których policja długo jedzie za kierowcą i filmuje jak ten łamie różne przepisy, zamiast natychmiast go zatrzymać po pierwszym wykroczeniu. I nikt w tym telewizorze się temu nie dziwi!

Nie o bezpieczeństwo tu chodzi, tylko o przyuczenie ludzi do posłuszeństwa wobec władzy - o przyzwyczajenie ludzi do nowej definicji - czym i od czego jest policja drogowa, a potem policja jako taka. Poprzez takie zabiegi ugruntuje się w ludziach przekonanie, że policja nie jest od zapewnienia bezpieczeństwa, tylko jest od ścigania, karania i podporządkowywania sobie ludzi.

Jeśli nie będzie reakcji ze strony społeczeństwa, to będzie stawianie stopy na głowie - jak w USA. 

Policja obligatoryjnie wszystkich kierowców, a z czasem pozostałych obywateli, będzie traktować jak potencjalnych przestępców, jak ludzi drugiej kategorii - jako gorszych od ludzi w mundurach, bo przecież, skoro policjant ma prawo bez powodu kazać ci położyć się na asfalcie, to znaczy, że on ma większe prawa niż ty. 

Czas oczekiwania - mając na uwadze dodatkowe pranie mózgu poprzez filmy - jakieś 30 lat. 

A zaczyna się jak zwykle od drobiazgów - od tego, że bez powodu - brak innych użytkowników drogi - nakłada się na ciebie mandat za "zbyt szybką" jazdę po pustej drodze.

Dlaczego w Niemczech na wielu odcinkach autostrad nie ma ograniczeń prędkości? Przecież autostrada nie jest pusta.


Niemcy są jedynym krajem w Europie i jednym z nielicznych na świecie, w którym na wielu odcinkach autostrad nie ma ograniczeń prędkości. Szacuje się, że limit prędkości nie obowiązuje na 9 tysiącach z 13 tysięcy kilometrów niemieckich autostrad. Jest tam jedynie zalecana maksymalna prędkość wynosząca 130 km/h.



W skądinąd zbiurokratyzowanym, nadmiernie uregulowanym i mającym obsesję na punkcie zasad społeczeństwie, autostrady bez ograniczeń prędkości stały się symbolem ostatnich resztek wolności.

Przynajmniej taką rolę pełnią dla około połowy Niemców. 

To demograficzne wypaczenie mężczyzn i konserwatywno-libertariańskich. Politycznie jest reprezentowana przez centroprawicę, w tym Wolnych Demokratów, jednego z młodszych partnerów w obecnym rządzie Niemiec. Swobodę jazdy na autostradzie uczynili warunkiem przystąpienia do koalicji.

Druga połowa kraju uważa wyścigi na autostradach za pobłażliwe, niebezpieczne i szalone. A jednak zaskakująco trudno jest argumentować, że brak ograniczeń prędkości zabija więcej osób. Niemcy mają stosunkowo niewiele ofiar śmiertelnych wypadków drogowych w porównaniu z innymi krajami, a ofiary śmiertelne, które się zdarzają, mają miejsce głównie na drogach wiejskich z ograniczeniami prędkości.




Przypominam, że jesteśmy krajem o niskiej przestępczości.


















Statystyki - przemoc wobec kobiet w Europie, 2019 r.







https://theconversation.com/ancient-greeks-would-not-recognise-our-democracy-theyd-see-an-oligarchy-60277



http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10225

http://www.racjonalista.pl/index.php/s,38/t,40373

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10265

https://www.google.com/search?q=niska+przest%C4%99pczo%C5%9B%C4%87+europa&tbm=isch&ved=2ahUKEwjyhZbEnPr4AhVtk4sKHRkZAEEQ2-cCegQIABAA&oq=niska+przest%C4%99pczo%C5%9B%C4%87+europa&gs_lcp=CgNpbWcQA1AAWP0GYIsJaABwAHgAgAFOiAHCA5IBATaYAQCgAQGqAQtnd3Mtd2l6LWltZ8ABAQ&sclient=img&ei=SwPRYrK0Ge2mrgSZsoCIBA&bih=631&biw=1280#imgrc=6I9VbvvOXykYBM&imgdii=tvIxhzlrPMqD1M


https://www.dw.com/pl/niemieckie-autostrady-z-limitem-pr%C4%99dko%C5%9Bci-nowa-debata/a-61505898

https://www.bloomberg.com/opinion/articles/2022-07-03/germany-s-cult-of-autobahn-speed-comes-up-against-the-need-to-fight-putin

https://www.adac.de/verkehr/standpunkte-studien/positionen/tempolimit-autobahn-deutschland/

piątek, 10 czerwca 2022

Mińsk







10 czerwca, Mińsk /Michaił Matiewski - BELTA/. Władze państwowe i organizacje publiczne muszą widzieć inicjatywy obywateli, wtedy nie pojawią się stronnicze organizacje non-profit. O tym powiedział prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko na republikańskim seminarium „Aktualizacja metod i form pracy z ludnością na szczeblu lokalnym”, dowiedział się BiełTA.

„Być może my, menedżerowie, czasami nie dostrzegamy inicjatyw ludności, nie wiemy, jak włączyć je w proces budowania państwa, nie dajemy ludziom możliwości odczucia ich zaangażowania, bycia użytecznym. Ale tam jest żądaniem” – powiedział Aleksander Łukaszenko.

Prezydent przyznał, że władze, a także stowarzyszenia społeczne (Belaja Ruś, Białoruski Republikański Związek Młodzieży, Białoruski Związek Kobiet) w pewnym momencie przeoczyły tę prośbę ludności. Na tym polu kwitły różne pozarządowe organizacje marginalne.



10 czerwca, Mińsk / Corr. BELTA/. W regionach jest wystarczająco dużo zdolnych, patriotycznych, profesjonalnie wyszkolonych ludzi - powiedział dziennikarzom szef Administracji Prezydenta Igor Siergiejenko podczas seminarium-spotkania "Aktualizacja metod i form pracy z ludnością na szczeblu lokalnym" - dowiedział się BiełTA.

Według niego komunikacja z ludnością w regionach jest m.in. okazją do poszukiwania kadr, gdyż tam skoncentrowany jest silny potencjał kadrowy.

"Są takie przykłady. A my wybieramy ludzi, m.in. do pracy w Administracji Prezydenta" - powiedział Igor Sergeenko. "Wymaganiem głowy państwa jest znalezienie w regionach zdolnych, kreatywnych, patriotycznych, profesjonalnie przygotowanych ludzi i zaproszenie ich do pracy, tworzenia warunków. Czasem ci ludzie to prawdziwi profesjonaliści, ciężko pracujący są skromni i wielu z nich nie zauważamy”.


Szef administracji podkreślił, że są różne formy. – Nie tylko szukanie, przygotowywanie, tworzenie rezerwy, sprawdzanie człowieka w akcji w jednej, drugiej, trzeciej sekcji. I powiem, że coś się układa. Ale jest też sporo niedociągnięć – dodał.



https://www.belta.by/society/view/sergeenko-v-regionah-dostatochno-sposobnyh-patriotichnyh-professionalno-podgotovlennyh-ljudej-507040-2022/

https://www.belta.by/president/view/lukashenko-mestnoj-vlasti-nado-videt-initsiativy-grazhdan-togda-i-ne-budut-pojavljatsja-507046-2022/





wtorek, 15 marca 2022

O trenowaniu - gotowość na różne scenariusze



Wywiad z rosyjskim trenerem białoruskich biatlonistów.

Na kanwie gotowości państwa, obywateli, dziennikarstwa i służb wszelakich wobec zagrożeń - jawnych i niejawnych, prawdziwych i urojonych.... 




obszerny przedruk
tłumaczenie automatyczne



14 marca 2022, 12:21

Elena Wajcechowskaja

Sportowiec wysokiej klasy zobowiązany jest do wypracowania podczas treningu wszystkich możliwych scenariuszy. Opinię tę wyraził w rozmowie z RT trener białoruskiej drużyny biathlonowej Andrei Padin. Według niego pozwoli to na bardzo szybkie podejmowanie właściwych decyzji w stresującej sytuacji. Specjalista wyjaśnił również, dlaczego obciążenie należy porównać z możliwościami sportowca, nie zgodził się, że alkohol jest przydatny nawet w minimalnych dawkach, i odmówił odpowiedzi na temat powrotu do Rosji.




- Czy podczas obecnego Pucharu Rosji wyznaczyłeś swoim sportowcom jakieś konkretne zadania?

- Na pewno. Jak możesz pracować bez celu? To jest droga donikąd. Przychodzenie na zawody, popisywanie się i powrót do domu to nie sport, a raczej showbiznes. Dlatego nasz zespół miał jedno podstawowe zadanie: konkurować z czołowymi rosyjskimi sportowcami, przetestować własną gotowość. W tym samym celu planujemy przyjazd na Mistrzostwa Rosji w Tiumeniu pod koniec marca.

W Rosji między innymi dobry śnieg. W marcu to duży luksus. Wiele pozytywnych emocji można uzyskać nie tylko z zawodów, ale także z treningów. Nie wspominając już o tym, że występy sportowe pozwalają przynajmniej na krótki czas wyrzucić z głowy wszelkie myśli o polityce.

- Czy czujesz urazę w białoruskiej drużynie, że sportowcy i trenerzy zostali pozbawieni międzynarodowych zawodów?

Staramy się unikać tego tematu. Zwłaszcza, że ​​nie mamy wpływu na sytuację. Możemy się tylko do tego przystosować.

- Ale musiało być trudniej znaleźć motywację?

— Nie powiedziałbym, że Białorusini mają problemy z motywacją. Ważna jest tu jeszcze jedna rzecz: trzeba dołożyć wszelkich starań, aby zachować się jako sportowiec. Pewnego dnia zawieszenie się skończy (miejmy nadzieję, że nie będzie trwało zbyt długo) i wszyscy musimy być przygotowani na powrót do dobrej kondycji, zamiast zaczynać od zera, kiedy musimy zacząć.


- W sezonie olimpijskim Anton Smolsky błyszczał w białoruskiej drużynie, teraz podjeżdża do niego Dmitrij Łazowski, aw Ufie oprócz nich strzelał też Nikita Łobastow. W związku z tym pytanie brzmi: czy biathlon to opowieść o talencie, czy o systematycznej pracy?

- Idealną opcją jest minimalna odległość między talentem a dobrze zbudowanym systemem pracy. Jeśli system zawiedzie, żaden talent nie zostanie ujawniony. Ale jeśli możliwości danej osoby są poważnie ograniczone przez czynniki wrodzone, nie trzeba również mówić o wyniku, widzisz. Żadne szkolenie systemowe nie pomoże. Pozwolę sobie podać prosty fakt: większość czołowych sił biathlonu przestrzega banalnej, niepisanej zasady: jeśli celność sportowca podczas strzelania jest poniżej 85%, nie ma sensu startować w Pucharze Świata.

- Czy jest sens zadzierać się z takim sportowcem? W końcu kolejna niepisana prawda biathlonowa mówi, że jeśli dana osoba nie jest z natury strzelcem, nigdy nie będzie strzelać.

- To niejednoznaczny temat. Kiedy sportowiec nie strzela, pierwszą rzeczą do zrobienia byłaby decyzja: można go trenować, trudno go trenować lub w zasadzie nie można go trenować. I na tej podstawie podejmij decyzję. Czasami człowiek szybko się uczy, czasami trzeba uzbroić się w cierpliwość.

- W grudniu w Hochfilzen wspominałeś o zaletach, jakie daje brak ostrej konkurencji. Co uważasz za bardziej racjonalne: stworzyć drużynę narodową w oparciu o wyniki corocznej selekcji, czy dać trenerowi możliwość samodzielnego wyboru sportowców i pracy na tej podstawie przez całe cztery lata olimpijskie, jak pracowałeś z Białoruski zespół?

- Na Białorusi odbywa się również coroczna selekcja, tylko na mniejszą skalę niż w Rosji. Jeśli zawodnik pod względem gotowości funkcjonalnej nie nadaje się do rozwiązywania problemów na poziomie kadry narodowej, nigdy do niej nie wejdzie. Konkurencja w biathlonie białoruskim jest naprawdę niższa, więc kraj może sobie pozwolić na prowadzenie ukierunkowanego szkolenia liderów przez trzy do czterech lat. W Rosji ta opcja nie jest możliwa. Choć jeśli spojrzymy na liderów drużyny, to właściwie nie wypadają oni z bazy przez cały cykl olimpijski. Zmieniają tylko tych, którzy całkowicie pozostają w tyle.

Jak oceniasz obecny stan swojego zespołu jako całości?

— Jest dość konkurencyjna, chociaż są luki.

- Jaki plan?

- Mamy bardzo ograniczoną pulę sportowców, nawet jeśli chodzi o udział w klasycznych sztafetach. Na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie wszyscy widzieli to bardzo dobrze: z czterech osób jedna okazała się być wyraźnym outsiderem, nie wytrzymała presji, a sztafeta się zepsuła. Kiedy pracowałem z drużyną rosyjską, sytuacja była zasadniczo inna i nawet teraz tak jest: zawsze jest kilku stosunkowo równych kandydatów na trzecie i czwarte miejsce, a głównym zadaniem trenera jest nie pomylić się przy dokonywaniu wybór.

- Twój rosyjski kolega Jurij Kaminski powiedział niedawno, oceniając sezon olimpijski, że może być sensowne, aby wspólne występy biathlonistów i narciarzy były bardziej regularne. Czy białoruski zespół praktykuje takie interakcje?

- Kalendarz sezonowy jest zwykle opracowywany w taki sposób, aby biathlon i narciarstwo biegowe nie przecinały się zbytnio. Oznacza to, że możliwość wzięcia udziału w zawodach narciarskich dla tych, którzy startują w biathlonie, jest minimalna. Ale ogólnie muszę powiedzieć, że w czasach sowieckich biathloniści zawsze brali udział w zawodach narciarskich, jeśli nadano taką możliwość. Wszystko, co nowe w tym zakresie, jest dobrze zapomniane.

- Powiedziałeś kiedyś, że dla biathlonisty lepiej jest niedopracować niż przesadzić z obciążeniem. Ale ten sam Kaminsky, odpowiadając na pytanie o zwiększoną szybkość sportowców swojej grupy, zauważył, że praca, którą wykonali sportowcy przed dołączeniem do zespołu, była niewystarczająca. Gdzie jest granica, poza którą nie jest pożądane wstawiennictwo?


- Pewnie pamiętasz, jak przez te wszystkie lata, kiedy pracowałem w reprezentacji Rosji, wyrzucali mi: mówią, daję sportowcom potworne obciążenia. Jednak głównie sportowcy zarzucali. Zawsze wychodziłem z tego, że pracę należy dozować. Aby było to podane nie ze względu na sam ładunek, ale aby jak najefektywniej wpłynąć na mechanizm adaptacji. Jeśli dawkowanie nie powoduje żadnych zmian w organizmie sportowca, to jest bezużyteczne. Jest też nadmiar, który może zaszkodzić. Innymi słowy, bardzo ważne jest, aby obciążenie odpowiadało zdolności osoby do postrzegania go.

- Od razu przypominam sobie medyczną prawdę sformułowaną przez Paracelsusa: wszystko jest trucizną i wszystko jest lekarstwem. Problem z dawkowaniem.

- Dokładnie tak. Jaki dokładnie ten lub inny ładunek powinien być dla konkretnego sportowca, można teraz dość łatwo określić: w drużynach narodowych wszystkich krajów, czy to Rosji, Francji czy Norwegii, istnieje potrójna kontrola tego wyniku: medyczna, biochemiczna, pedagogiczna. I mogę powiedzieć, że osobiście w mojej karierze nigdy nie zdarzyło się, żeby któryś ze sportowców popadł w fazę przeciążenia i że to w jakiś sposób wpłynęło na zdrowie człowieka.

— Czy miałeś do czynienia z sytuacjami, w których naprawdę nie rozumiesz, co zrobić z tym lub innym sportowcem?

- To bardzo powszechna historia coachingowa, pojawia się na każdym kroku. Nie możesz wiedzieć absolutnie wszystkiego. Zwłaszcza jeśli chodzi o zachowanie. Prosty przykład: obciążenie zostało wybrane prawidłowo, wszystkie testy kontrolne wykazują dobrą regenerację i dobry stan funkcjonalny, a sportowiec nie biega. Zaczynasz to rozumieć i widzisz na przykład: w przeddzień startu sportowiec zjadł pół ciasta na obiad. Cóż, mężczyzna chciał coś słodkiego, więc poszedł do sklepu, kupił i nie zdążył się zatrzymać na czas. W efekcie przewód pokarmowy pracował całą noc w trybie przeciążenia, sen był zaburzony, a sam sportowiec może nawet nie zdawać sobie z tego sprawy, a rano nawet o cieście nie będzie pamiętał. Ale nie ma rezultatu. Każdy ma standardowe wytłumaczenie: nie trenowałeś mnie w ten sposób, dałeś mi niewłaściwy ładunek, więc nie biegałem.

Takich historii są tysiące. Na wynik mogą wpłynąć wszelkie drobiazgi: pomyłka ze snem, odżywianiem, piciem alkoholu, o czym trener może w ogóle nie wiedzieć…

- Wśród sportowców panuje dość powszechny pogląd, że kieliszek wina do obiadu zdecydowanie nie może zaszkodzić zdrowemu człowiekowi. Ale słyszałem inną wersję, a mianowicie: nawet niewielka dawka napojów alkoholowych może zniweczyć tygodniową pracę treningową.

- Naprawdę jest. Raczej nie warto tutaj podawać żadnych ogólnych zaleceń, nikogo nie wykluczam, lampka wina naprawdę nie zaszkodzi, ale jeśli przeanalizować sam proces z punktu widzenia fizjologii, alkohol powoduje intensywną pracę nerek, odwodnienie ciało zaczyna, do krwi, w wyniku czego dostarczane jest mniej wody. A woda jest budowniczym komórek mięśniowych, przy jej braku komórki zaczynają się zapadać. Więc zdecyduj, co tu jest więcej, korzyść lub szkoda.

- Zadając pytanie o nieprzewidywalność pewnych sytuacji, miałem na myśli bardzo konkretny przypadek: sztafetę olimpijską mężczyzn na Igrzyskach w Pekinie i nieudane strzelanie Eduarda Łatypowa na ostatniej granicy. Czy można to jakoś obliczyć z góry, czy takie kłopoty zawsze przychodzą nagle?

- Obliczenia z reguły są niemożliwe. Przecież mieliśmy też podobną sytuację w tej samej sztafecie olimpijskiej, kiedy Maxim Vorobey na trzecim etapie wyjechał na dwie pętle karne, jak Łatypow.


Czy uważasz, że można to porównać? W końcu w tej sztafecie nie walczyłeś o złoto i nie miałeś 40-sekundowej przewagi na jedno okrążenie przed metą.

- To oczywiście prawda, ale w pewnych okolicznościach nasi chłopcy byli w stanie utrzymać się na brązowym medalu. Aby to zrobić, trzeba było strzelić na trzecim etapie trybuny bez pętli karnych i wykorzystać około sześciu do siedmiu dodatkowych rund w sztafecie. Dlatego mówię, że sytuacja jest podobna. Nie osądzam, co się stało z Łatypowem. Moim zdaniem powinien był wybrać inną taktykę strzelecką. Nie trać czasu na czekanie na impulsy.

- Kiedyś czterokrotny mistrz olimpijski Aleksander Tichonow opowiedział, jak biegnąc w Oberhofie w gęstej mgle, po dojściu do linii szybko wystrzelił pięć pocisków donikąd i równie szybko przebiegł pięć pętli karnych, podczas gdy rywale boleśnie wycelowali każdy strzał. I to się usprawiedliwiało.

— W końcu Johannes Boe zrobił mniej więcej to samo na starcie olimpijskim: przy niesamowicie silnym wietrze na czwartej linii strzelił bardzo szybko, nie tracąc czasu na celowanie, dwukrotnie chybił i wpadł w pętle karne. I w końcu skończył jako pierwszy. Moim zdaniem sportowiec wysokiej klasy jest po prostu zobligowany do wypracowania takich opcji na treningu. Jest to konieczne, aby nauczyć osobę bardzo szybkiego podejmowania właściwych decyzji w stresującej sytuacji. Większość ludzi po prostu nie wie, jak to zrobić. Czyli ludzie myślą w sposób standardowy, zgodnie z zaleceniem: nie spiesz się, przeczekaj wiatr, wyceluj… Jednym słowem rób wszystko, co możliwe, aby nie wpaść w pętlę karną. Ale każda sytuacja jest inna. Dlatego jedną z najważniejszych cech biathlonisty jest mózg szachowy, który pozwala szybko liczyć

Czy ta jakość jest wrodzona, czy można ją rozwinąć?

- Można zarobić, choć nie powiem, że jest to łatwe. Trzeba być bardzo oddanym swojej pracy, tylko w tym przypadku człowiek zaczyna odczuwać, że nie ma dla niego przeszkód na drodze do celu. Wystarczy wyjść i trenować - w każdą pogodę i w każdych warunkach. Mówiąc prościej, jeśli nie wykonujesz pewnych ćwiczeń na treningu, nie ćwicz ich, nigdy nie będziesz w stanie wykonać żadnych czynności na zawodach, bez względu na to, jak bardzo wymaga tego sytuacja.

- Zgadzać się. Ale pamiętam odległe etapy Pucharu Świata w Oberhofie, gdzie przyszła czterokrotna mistrzyni olimpijska Dasha Domracheva pomyliła pozycję leżącą z trybuną, strzeliła do kogoś innego, jednym słowem, popełniła kilka skandalicznych w ich absurdalność. Czy to psychologia, fizjologia czy po prostu brak doświadczenia?

Powiedziałbym, że utrata kontroli. W tym roku podobna sytuacja miała miejsce na etapie Pucharu Świata w Ruhpolding w męskiej sztafecie, kiedy Szwedzi strzelali do jednej z linii instalacji norweskiej drużyny.

Czy cele tak łatwo pomylić?

- Dzieje się tak, gdy kontrola jest wyłączona i dodany jest ładunek konkurencyjny. W sytuacjach, gdy układ nerwowy nie ma wystarczającej ilości tlenu, może pracować w trybie hamowania i przedstawiać niespodzianki, powiedzmy tak. Czasami dzieje się coś innego: powiedzmy, że zawodnik pudłuje trzy lub cztery razy i przegrywa liczenie w pętlach karnych.

„Szczerze mówiąc, naprawdę nie rozumiem, jak możesz się tutaj pomylić.

- W zawodach sportowiec z reguły działa na maszynie. Oznacza to, że robi wszystko, co zostało zdobyte podczas treningu. Teraz wyobraź sobie, że strzela bez pudła, czyli w ogóle nie wchodzi na pętle karne. A sytuacja, kiedy strzelanie nagle się nie udaje i trzeba przebiec trzy lub cztery okrążenia, staje się kolosalnym stresem i to pod każdym względem. W mojej głowie jest tylko jedna myśl: jak najszybciej pokonać dystans. W rzeczywistości w biathlonie jest sporo takich błędów. Po prostu wszystko pamiętają.





Chiny - o cierpliwości i ciężkiej pracy




Abstrahując od podążania za marksizmem i komunizmem - uwagi Prezydenta Xi warto rozważać i stosować.

Chiny są już największą potęgą światową - dobrze brać od nich to, co najlepsze i stosować także u nas - uwzględniając polską specyfikę oczywiście.




przedruk
trochę słabe tłumaczenie automatyczne


2022-03-01




PEKIN, 1 marca (Xinhua) – Prezydent Xi Jinping we wtorek wezwał młodych urzędników do umacniania swoich ideałów i przekonań, rozwijania i stosowania w praktyce właściwej perspektywy ich wyników oraz ciężkiej pracy na rzecz partii i narodu.


SILNA WIARA W MARKSIZM

Xi powiedział, że dla młodych urzędników ważne jest kontynuowanie silnej wiary w marksizm i dążenie do ideałów komunizmu i socjalizmu z chińskimi cechami.

„To trwające całe życie przedsięwzięcie, a nie chwilowa próba utrwalenia własnych ideałów i przekonań” – powiedział.

Wezwał ich do rygorystycznego przestrzegania dyscypliny partyjnej i prawa oraz do ochrony ich integralności przed korupcją w każdym szczególe ich życia i pracy.

Urzędnikom partyjnym powiedziano, aby zajęli trzeźwe i stanowcze stanowisko w głównych kwestiach dotyczących zasad, zwłaszcza politycznych, i wykonywali swoją władzę sprawiedliwie, zgodnie z prawem, uczciwie i dla dobra ludzi. Powinni mieć „czysty krąg” interakcji społecznych i przyjaciół, prowadzić zdrowe i proste życie oraz dyscyplinować swoich bliskich.

DLA DOBREGO SAMOPOCZUCIA LUDZI

„Komuniści muszą pamiętać, że praca dla dobra ludzi jest ich największym osiągnięciem politycznym” – podkreślił Xi.

Powiedział, że przy opracowywaniu i realizacji planów muszą pozostać oddani fundamentalnemu celowi Partii, jakim jest gorliwa służba ludziom, oraz zasada, że ​​rozwój jest dla ludzi, zależny od ludzi i że jego owoce są wspólne dla ludzi. .

„Czym są konkretne usługi ku zadowoleniu ludzi, powinny być określane przez potrzeby ludzi” – kontynuował Xi. „To, czy urzędnicy wykonują dobrą robotę, zależy od tego, jak ludzie się czują i są przez nich oceniane”.

Xi powiedział, że dostarczając ludziom realne, znaczące korzyści, urzędnicy powinni unikać zajmowania się tylko najpilniejszymi obawami ludzi, ale także zapewniać, że nie zostaną stworzone żadne inne niepożądane konsekwencje. (uważać na sabotaż? - MS)

Xi powiedział, że urzędnicy partyjni muszą solidnie pracować i powstrzymywać się od mówienia wielkich rzeczy i wyznaczania ambitnych celów, jednocześnie podejmując niewiele działań, aby je osiągnąć.

Xi powiedział, że w osiąganiu celów długoterminowych urzędnicy muszą zachować strategiczne postanowienie i być cierpliwi.


Wezwał młodych funkcjonariuszy Partii do zintensyfikowania studiów teoretycznych, połączenia teorii z praktyką oraz poszukiwania prawdy poprzez praktykę.

ODWAŻ SIĘ WALCZYĆ

Xi zauważył, że wielkie odrodzenie narodu chińskiego można osiągnąć tylko wtedy, gdy wszyscy członkowie partii wezmą na siebie odpowiedzialność i utrzymają ducha walki.

Xi wezwał funkcjonariuszy partyjnych, zwłaszcza tych na kierowniczych stanowiskach, aby przejęli inicjatywę zamiast wahać się przed skorzystaniem z okazji oraz stawiać czoła trudnościom i zagrożeniom zamiast uchylać się od odpowiedzialności.

Zauważając, że wszelkie prace muszą być budowane na decyzjach i planach KC KPCh, Xi podkreślił, że interesy cząstkowe i lokalne nie powinny być realizowane kosztem interesów ogólnych, a krótkoterminowej przewagi nie należy stawiać ponad interesami podstawowymi lub długofalowymi. .

„Tylko dzięki odwadze i zdolności do walki możemy zdobyć szacunek i przejąć inicjatywę oraz skutecznie chronić narodową suwerenność i bezpieczeństwo Chin, a także (Chin) interesy rozwojowe” – podkreślił Xi.

Xi powiedział, że praca związana z masami musi być ulepszana w miarę upływu czasu, wzywając urzędników do aktywnego reagowania w szczególności na obawy internautów.


P.S.




PEKIN, 15 marca (Xinhua) – Słowo „ścieżka” ma podobne znaczenie symboliczne w Chinach i wielu innych kulturach. Może być sugestywną metaforą ważnego wyboru, który determinuje przyszłość.

Socjalizm o chińskich cechach to droga, którą Chiny muszą obrać, aby zrealizować odmłodzenie narodowe, powiedział prezydent Chin Xi Jinping, również sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i przewodniczący Centralnej Komisji Wojskowej, powiedział podczas niedawno zakończonej dorocznej sesji Najwyższe ciało ustawodawcze Chin.

Jest to część zrozumienia, które KPCh pogłębiła, dokonując przeglądu Partii i wysiłków ludu w nowej erze.

Historia i praktyka dostatecznie dowiodły, że tylko socjalizm może uratować i rozwinąć Chiny i że tylko wtedy, gdy socjalizm o cechach chińskich jest przestrzegany i rozwijany, może nastąpić odmłodzenie narodowe.

Podążając ścieżką socjalizmu z chińskimi cechami, Chiny w ciągu ostatnich dziesięcioleci dokonały niezwykłych osiągnięć. Kraj pokonał absolutną biedę, plagę problemów społecznych, z jaką od tysięcy lat boryka się cała ludzkość, na swoim ogromnym terytorium; Chiny osiągnęły szybki wzrost gospodarczy, zachowując przy tym długotrwałą stabilność społeczną, chwaloną przez wielu jako cuda.

Warto podkreślić, że droga ta nigdy nie była sztywna i zamknięta, ale dynamicznie podąża za duchem czasu, generując polityki skierowane na zmieniające się realia i podejmujące nowe wyzwania wynikające z rozwoju.

Z korzeniami w chińskiej ziemi, ścieżka tego kraju okazała się odpowiednia dla chińskiej kultury i warunków, ponieważ przyniosła Chińczykom spokojne i spełnione życie, a chińskiemu narodowi trwały dobrobyt. Docelowo doprowadzi to do urzeczywistnienia wspólnego dla wszystkich Chińczyków dążenia – odmłodzenia narodowego.

Dla świata, który przechodzi poważne zmiany, których nie widziano od stulecia, pokojowe Chiny służą jako kotwica światowej stabilności. Dobrze prosperujące Chiny, utrzymujące właściwy kurs, wnoszą wielki wkład w globalne programy, w tym w ograniczanie ubóstwa, łagodzenie zmian klimatycznych i zrównoważony rozwój.

Dla ogromnej liczby krajów rozwijających się sukces Chin w odkrywaniu odpowiedniej drogi opartej na ich narodowych realiach był inspirujący i zachęcał je do poszukiwania własnych odpowiednich ścieżek rozwoju.

Osiągnięte przez Chiny wyczyny wymownie uzasadniły słuszność ścieżki. Tak długo, jak obierana i podążana jest właściwa droga, wysiłki będą skierowane na wspólny cel, a cel ten będzie na horyzoncie. 





PEKIN, 18 marca (Xinhua) – „Bądźcie czujni w czasie pokoju”. W wielu swoich przemówieniach chiński prezydent Xi Jinping cytował to przysłowie, aby przypomnieć kadrom partyjnym i urzędnikom państwowym, aby nie gubili się w wygodzie.


Przysłowie to pojawiło się ponad 2000 lat temu w starożytnej chińskiej klasyce Zuozhuan. Zainspirował pokolenia Chińczyków, aby nigdy nie były zaskoczone spokojem lub osiągnięciami i zawsze były przygotowane na przeciwności.

Powołując się na przysłowie podczas VI sesji plenarnej Komitetu Centralnego XIX Komunistycznej Partii Chin (KPCh) pod koniec zeszłego roku, Xi, także sekretarz generalny KC KPCh i przewodniczący Centralnej Komisji Wojskowej, przypomniał członkom partii, by nie dawali się strzec na dół. Wezwał całą partię do kontynuowania samoreformy i dopilnowania, aby zawsze służyła jako silny rdzeń przywódczy w trakcie podtrzymywania i rozwijania socjalizmu z chińskimi cechami w nowej erze.

Rok 2021 był dla Chin rokiem wyjątkowo niezwykłym. KPCh obchodziła stulecie istnienia. Pod jego przywództwem Chiny z powodzeniem wyeliminowały absolutną biedę i zrealizowały pierwszy setny cel budowy umiarkowanie zamożnego społeczeństwa pod każdym względem.

Chiny odnotowały wzrost gospodarczy o 8,1 procent w 2021 roku, co jest niezwykłą liczbą w obliczu sporadycznych nawrotów epidemii i skomplikowanego otoczenia zewnętrznego.

Jednak przy wszystkich wspomnianych osiągnięciach największa partia rządząca na świecie pozostaje rozsądna. Zamiast spocząć przytulnie na laurach, jest gotowy do stawiania czoła nowym sytuacjom i rozwiązywania nowych problemów.

Patrząc wstecz na rok 2021 w swoim przemówieniu noworocznym z 2022 r., Xi ponownie zacytował przysłowie, aby podkreślić, że uświadomienie sobie narodowego odmłodzenia Chin nie będzie tak łatwym zadaniem jak spacer po parku.


Mówiąc słowami Xi, aby to sobie uświadomić, cały naród „musi zawsze zachowywać długoterminową perspektywę, być świadomym potencjalnych zagrożeń, zachowywać strategiczne ukierunkowanie i determinację oraz 'osiągać szerokie i wielkie, jednocześnie zajmując się delikatnością i drobiazgami'”.








https://english.news.cn/20220301/e00f64d06290422a9bfe8f3337351e77/c.html


https://english.news.cn/20220315/a14ba326601342bea10f040822113f36/c.html


https://english.news.cn/20220318/5e05b33fc90a47e9a995669cde53ca65/c.html



czwartek, 3 marca 2022

O nieustannym wysiłku obywateli

 


Na całym świecie w każdym kraju są ludzie, którzy dostrzegają niebezpieczeństwo związane z przewagami złych wzorców - także tych podsuwanych przez sabotażystów.

Tu wątek z Tadżykistanu - kraju o bardzo starożytnym rodowodzie i kulturze.


Cała treść jest istotna, podkreśliłem tylko te części, które uważam za szczególnie celne i ważne.

Widać, że tekst poparty jest wcześniejszą uważną obserwacją i analizą. 

Bardzo pozytywny przekaz.




niestety dość słabe tłumaczenie automatyczne




DUSHANBE, 18.02.2022 / NIAT "Chowar"/.

Jak informowano na portalach społecznościowych, kilka dni temu dziennikarz i jeden z działaczy społeczeństwa obywatelskiego Republiki Tadżykistanu Abduqodir Talbakov został werbalnie zaatakowany przez młodego mężczyznę. Incydent ten zaostrzył problem ekstremizmu niektórych młodych ludzi w kraju. Ten incydent jest sygnałem alarmowym dla nietolerancji i ekstremistycznego światopoglądu dzisiejszej młodzieży. Korespondent NIAT „Khovar” rozmawiał z ekspertami, aby znaleźć sposoby zapobiegania i rozwiązywania tych i innych problemów, które pojawiają się w dzisiejszym społeczeństwie.

14 lutego Abduqodir Talbakov, dziennikarz i aktywista społeczności kulturalnej Tadżykistanu, zamieścił na swojej stronie na Facebooku zdjęcie, w którym stwierdził, że nieznajomy podszedł do niego, obraził go i groził, że go zabije. Godzinę później służba prasowa MSW poinformowała, że ​​zatrzymano Ismoilov Tugyon Farrukhovich (ur. 14 stycznia 1997 r. we wsi Dehqonobod, Ghairat Jamoat, dystrykt Farkhor) i jest tymczasowo przetrzymywany w dystrykcie Sino w Duszanbe.

Według Abduqodira, spacerował z wnukami w rejonie Zarafshon w Duszanbe, kiedy podszedł do niego młody mężczyzna z zakrytą twarzą. 
„Przemawiał w imieniu grupy. Powiedział: „Odpowiesz przed nami za obrażanie Domullo, brody Domullo”. Kiedy skończył, położył rękę na ramieniu. Pomyślałem, że albo wyjmie nóż, albo broń.

Krzyknąłem, że chce zabić! Ludzie zwrócili uwagę i uciekł ”- napisał Abduqodir Talbakov.

Incydent ten wywołał spore zamieszanie w społeczeństwie kraju. Wielu aktywistów i użytkowników sieci społecznościowych wyraziło zaniepokojenie, że nie należy bać się talibów, ale należy bać się „talibańskiej” mentalności dzisiejszej młodzieży

Użytkownicy wyrażają obawy, że warstwa inteligencka jest neutralna w tej kwestii. I jak najszybciej należy przeprowadzić przez inteligencję kraju pracę wyjaśniającą i propagandową wśród młodzieży i aktywnych segmentów społeczeństwa, aby zapobiec ekstremizmowi i przesądom idei dzisiejszego i przyszłego pokolenia.




W następstwie incydentu analityk polityczny Abdullah Rahnamo powiedział, że nie powinniśmy dać się zwieść przekonaniu, że talibowie obiecali nie przychodzić. 
Tak, mogą nie przybyć jako grupa, ale oni i ich tadżycka wersja byli bardzo blisko jako myślenie i ideologia oraz jako narzędzia i będą próbowali przyjść ”.

Według niego sukces ekstremistycznych talibów w Afganistanie i pierwsze kroki we wdrażaniu reżimu talibów w upadających regionach kraju po raz kolejny pokazały głęboko zakorzenioną konfrontację wartości, ideologii i cywilizacji, jaka toczy się w regionie od dekady. 
Wprawdzie to zagrożenie dla regionu, a w szczególności dla społeczeństwa Tadżykistanu, nigdy nie zniknęło, ale z powodu jego długiej nieobecności stało się bardziej legendą i mitem dla większości naszego społeczeństwa. Na szczęście w dzisiejszym Tadżykistanie panuje pokój i stabilizacja, a w działalność zawodową zaangażowani są naukowcy i osobistości kultury.

Jednak analizy sytuacji pokazują, że ten spokój i dobrobyt w pewnym stopniu prowadzi do intelektualnego dystansu tej warstwy (inteligencji) od krajowych i regionalnych procesów społeczno-politycznych, spowolnienie czujności politycznej, a czasem nieznajomość ich narodowej i społecznej roli w tych procesach. Dlatego bardzo ważne jest wskazanie istoty nowych zagrożeń i konieczności zajęcia się przez inteligencję tadżycką swoją misją.”

Abdullo Rahnamo uważa, że ​​najważniejszym punktem, który nasza inteligencja powinna dziś zrozumieć w tym kierunku, jest to, że teraz istota i krajobraz walki i konfrontacji uległy całkowitej zmianie, a zagrożenia te są skierowane wyłącznie przeciwko przywództwu, instytucjom państwowym lub rządowi Tadżykistanu.
Stanowią zagrożenie dla wartości narodowych i świeckich, kultury i cywilizacji narodowej, struktury państwa, wolnego sposobu życia obywateli, interesów i wolności wszystkich ludzi, jednostki i własności ludności, życia ludzkiego oraz, ostatecznie istnienie Tadżykistanu jako niepodległego narodu.

„Jeśli chodzi o interesy narodowe czy fundamentalną konfrontację wartości i światopoglądów, żaden prawdziwy intelektualista nie może stać poza nim i nie może zajmować neutralnego stanowiska.
Innymi słowy, inteligencja może być „neutralna” w debacie między dwoma grupami władzy lub dwoma partiami politycznymi w ramach systemu polityczno-wartościowego państwa, ale neutralność inteligencji w obliczu zagrożeń dla interesów narodowych, stabilności i bezpieczeństwa, państwowość i fundamentalne wartości są niemożliwe i niewyobrażalne. 

Ponieważ to w tym momencie i w tej kwestii inteligencja staje się jasna. To w tym momencie może nastąpić, świadomie lub nieświadomie, zdrada wartości przez inteligencję. Historia i historycy mogą wtedy nazwać to zdradą polityczną lub narodową. Tak jak dzisiaj, Fitrat i jego towarzysze są wymieniani w takich kanałach z takimi tytułami ”- powiedział ekspert. 

Należy zauważyć, że wydarzenia w Kazachstanie pokazały, że ruchy ekstremistyczne i terrorystyczne mogą zakorzenić się nie tylko w krajach zacofanych gospodarczo, ale także w krajach bardziej rozwiniętych. Ekstremiści i terroryści coraz częściej atakują słabsze grupy (młodzież, kobiety, bezrobotni, migranci) i rozpowszechniają wśród nich swoje nauki.




Według Zubaidullo Davlatova, szefa Departamentu Wsparcia Informacyjnego Centrum Studiów Strategicznych przy prezydencie Republiki Tadżykistanu, od przełomu wieków minęło 21 lat i czujemy powszechną stabilność i bezpieczeństwo. Jednak jego negatywne konsekwencje, takie jak kryzysy gospodarcze, atak jednej kultury na inną, niestabilność oraz rozprzestrzenianie się ekstremizmu i terroryzmu przyćmiły życie wszystkich ludzi w regionie.

„Dlatego prace wyjaśniające muszą przeprowadzić Komisja ds. Młodzieży i Sportu przy rządzie Republiki Tadżykistanu, Komisja ds. Kobiet i Rodziny, Ministerstwo Pracy i Zatrudnienia oraz inne odpowiednie agencje rządowe.

Zubaidullo Davlatov uważa, że ​​strony internetowe i media są pełne ukierunkowanych pism tadżyckich ekstremistów. Ekstremiści ci mają okazję wyjść na ulice ze stron internetowych, sieci i mediów. Jeśli tak się stanie, zmienią się nie tylko ludzie, ale także wartości ludzkie i duchowe. Zagrożenia dla niepodległości Tadżykistanu są nie tylko wirtualne, ale realne. Zaniedbanie lub obojętność lub obawa przed szansą, neutralność w takich sytuacjach jest równie szkodliwa jak tragedia narodowa.

"Czas, aby pisarze, intelektualiści szkolni i uniwersyteccy, przedstawiciele różnych segmentów społeczeństwa obywatelskiego, młodzież, kobiety, doświadczeni weterani zamieszczali w Internecie swoje cenne materiały i filmy patriotyczne, czyli tworzyli „pozytywne treści” w przestrzeni wirtualnej.

Przestrzeń wirtualna Republiki Tadżykistanu powinna zostać przekształcona w atmosferę pokoju, stabilności, jedności i przyjaźni narodów i narodów. 

Nuran byłby jaśniejszy, gdyby w Internecie i przestrzeni informacyjnej pojawiły się bardziej fundamentalne idee niż idee ekstremistyczne. Jest to dziedzina analiz, artykułów, stanowisk, notatek i komentarzy, wytycznych, wywiadów, porównań, odpowiedzi, rzecznictwa i cennych materiałów, materiałów audiowizualnych i wymaga nieustannego wysiłku patriotycznych obywateli. My, obywatele Republiki Tadżykistanu, musimy się mocno okopać w cyberprzestrzeni i bronić naszej ukochanej ojczyzny”.

Zdaniem eksperta Abdullaha Rahnamo, w tak złożonej sytuacji zagrożeń politycznych, geopolitycznych, ideologicznych, bezpieczeństwa, wartościowych i cywilizacyjnych inteligencja, oprócz swojej odpowiedzialności zawodowej, powinna także poważnie zwrócić uwagę na wielką misję narodu i państwowości. .

„Dziś, jeśli nasi intelektualiści nie zrozumieją istoty zagrożeń nowej epoki i zostawią państwo narodowe i jego rząd same w tej trudnej sytuacji, jeśli zwycięży fanatyzm i ekstremizm, system wartości załamuje się i państwo narodowe jest uszkodzony, wszyscy będziemy odpowiedzialni za historię i naród. Ten problem nie wchodzi w rachubę ”- powiedział Rahnamo.




Shahlo Sadriddin,
NIAT „Khovar”





https://khovar.tj/2022/02/va-ti-on-ast-ki-a-li-alam-dar-fazoi-ma-oz-kontenti-musbat-ofarand-va-yo-a-onbinii-ifrot-pajdo-kardani-avoni-imr-zaro-peshgir-meboyad/



https://maciejsynak.blogspot.com/2016/01/symulakra.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2016/12/obiektywizm.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/zarzadziem-najpierw-szkolenie-15-tys.html

https://maciejsynak.blogspot.com/search?q=redaktor&updated-max=2015-05-27T19:53:00%2B02:00&max-results=20&start=2&by-date=false








Musztarda po obiedzie...



Już lata temu zwracałem uwagę na pewną śmieszność polskiej polityki.

Coś się wydarzy, jakiś dziennikarz coś ujawni - i wtedy wszystkie osoby publiczne zajmują stanowisko w tej sprawie, robią konferencje prasowe i tak dalej i mówią do kamer, że należy zrobić to i tamto.

To każdy wie, co należy zrobić - TERAZ - tylko dlaczego myśmy tego wcześniej nie zrobili ?


Mijają lata i to się ciągle powtarza. 

Interwencja jest nie zawczasu, tylko dopiero jak potrzeba.



"Musimy rozmawiać o szczegółach, natomiast sytuacja na Ukrainie pokazuje, że kwestia obrony cywilnej, czyli kwestia obrony kraju nie tylko za pomocą wojska, jest szczególnie istotna."



Na tym polega sabotaż niemiecki, że zamiast atakować otwarcie - po prostu nic się nie robi.



Robota sabotażysty polega na tym, że on przede wszystkim zajmuje fotel - w Sejmie, w Sejmiku, w urzędzie jakimśinnym, w komisariacie, w studio radiowym albo telewizyjnym   itd...

Nie gospodarzy.

On administruje, tylko żeby się nie zawaliło z dnia na dzień i by państwo wpadło w bezwolny dryf. Może też jątrzyć.

Sabotaż to niedopuszczanie ludzi, którzy mogą lub chcą coś robić dla kraju i zastępowanie ich swoimi ludźmi - 5 kolumną, która nie robi nic celem poprawienia warunków funkcjonowania państwa.

Czynią to jednak na tyle powściągliwie i sprytnie, by za bardzo nie "podpaść" i tak tkwić latami na tym fotelu tłumacząc się na różne sposoby (najczęściej głupotą własną lub cudzą) ze swej stagnacji.

Najgorzej, jeśli ludzie nawet tego nie dostrzegają - bo poddają się wzorcom.

Więc równie ważne dla nich jest to, by dawać ludziom zły przykład - poprzez nieformalny wzorzec.

Dlatego dla nas ważne jest chociażby poznawanie obcych języków, czytanie oglądanie zagranicznych serwisów (przeglądarka Chrome np. automatycznie tłumaczy zagraniczne treści), w tym (tych dla co niektórych "egzotycznych" jak:) chińskich czy brazylijskich, no i najbliższych, a szczególnie słowiańskich - rosyjskich, białoruskich, słowackich, ukraińskich, bułgarskich itd. by samemu wyrabiać sobie opinie o świecie, samemu oceniać, a nie opierać się na wzorcach. 


Gdybym nie czytał rosyjskiego internetu, to pewnie bym nie wiedział, że tam straszy się Rosjan polską napaścią. Albo bym nie wiedział, jak nastawia się Ukraińców przeciwko nam i jak ruguje się polszczyznę z Ukrainy, jak się tam nas szkaluje (mowa o rosyjskim portalu dla Ukraińców z rozszerzeniem  .ru).


Od jakiegoś czasu dostaję smsy, że w mojej okolicy będzie wiał wiatr. 

Wiatr zawsze wiał i będzie wiać i jakoś się nawet ten wiatr smsów nie wystrasza i wieje nadal, jak wiał od wieków... i od wieków, i ludzie od wieków dają sobie z tym wiatrem radę... wielkie mi halo, że wieje. Niedługo będą smsy rozsyłać, że na zewnątrz jest 10 stopni poniżej zera i trzeba szalik założyć...Wypadki były, są i będą i jak ktoś będzie musiał wyjść, to wyjdzie na ten wiatr, a jak nie będzie chciał chodzić po wietrze, bo mu wieje, to nie wyjdzie...

Nigdy jednak nie dostałem smsa, który by mnie ostrzegał, że w ruskim internecie ktoś mną straszy Rosjan, chcąc nas pokłócić.. dążąc do zderzenia, a może nawet do wojny. Takich smsów nie dostaję, a chyba jednak one byłyby ważniejsze, niż te o wietrze, nie?



Bo jakie są wzorce podawane w polskojęzycznych  mediach, to już zwracałem uwagę...

Są już nawet wzorce, jak odróżnić fakenews od prawdy...


To moje pytanie jest takie:

- czy mamy plan ewakuacji dzieł sztuki, gdyby była potrzeba?

- czy jest on co roku aktualizowany?

- na ile lat takie działa są zabezpieczone na np. pobyt za granicą?

- jakie prawne aspekty.... itd. itd.

- jakie mamy możliwości rozdania broni obywatelom celem obrony?

- w jakich punktach  można odebrać broń i kto będzie to nadzorować?

- czy leśnicy wiedzą, co mają czynić na wypadek...

- czy są scenariusze na wypadek: ---- i tu dziesiątki, wręcz setki rzeczy można wypisać...


Ktoś to robi?

Nie dopraszam się bardzo szczegółów, bo to są oczywiście w części sprawy tajne..

Ale czy ktoś to robi??

Pewnie tak, ale na pewno nie na to, co wypisałem...


Nie żebym był tym mądralą, jak wyżej opisałem, jak znajdę ten fragment, gdzie o tym pisałem, to go tu wkleję...to znaczy na pewno nie wkleję, bo to było jedno czy dwa zdania, a postów jest ponad 1300.... więc tego pewnie nie znajdę...








 




Rzecznik rządu: Łatwiejszy dostęp do broni? Powinniśmy to rozważyć


Powinniśmy poważnie rozważyć kwestię obrony cywilnej – mówił rzecznik rządu komentując pomysł łatwiejszego dostępu do broni.


Realizacja apelu Pawła Kukiza o łatwiejszym dostępie do broni jest możliwa. Powstał projekt ustawy.
Obrona cywilna a dostęp do broni

Pomysł skomentował rzecznik rządu Piotr Müller. – Musimy rozmawiać o szczegółach, natomiast sytuacja na Ukrainie pokazuje, że kwestia obrony cywilnej, czyli kwestia obrony kraju nie tylko za pomocą wojska, jest szczególnie istotna. Kierunkowo wydaje mi się, że powinniśmy to bardzo poważnie rozważyć – podkreślił. Jednak zdaniem rzecznika, sprawa dostępu do broni nie jest pilna, ale może być procedowana w najbliższym czasie.




Niemcy nie mają Google Street View


...bo każdy patrzy po sobie - oni po prostu wszystkich inwigilują i organizują różnej maści inwazje, stąd bardzo dbają o to, by im nikt kuku nie zrobił...

https://maciejsynak.blogspot.com/2019/09/niemcy-nie-maja-google-street-view.html













https://dorzeczy.pl/opinie/270628/mueller-latwiejszy-dostep-do-broni-powinnismy-to-rozwazyc.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed&fbclid=IwAR1-PHnDsb0LVngQ6SEw4Z18YBXaADhRUQszLqau4UbkAj3aBqgYBP05jPQ



sobota, 4 września 2021

Pajdokracja

 


                                                                                                                                 Obyczaj idzie za językiem



1. Język jest najważniejszy.

2. Za językiem idzie obyczaj.

3. Za obyczajem idzie środowisko.



język młodzieżowy skutkuje przeniesieniem zachowań młodzieżowych

zachowania młodzieżowe u władzy skutkują brakiem rzetelności i kompetencji - korupcja

młodzież dostrzega swoje środowisko u władzy (bo słyszy swój język)

młodzież zaczyna mieć roszczenia do swojego środowiska u władzy

władza robi to, co chce młodzież

pajdokracja - rządy młodzieży

zniszczenie państwa

państwo kolonią obcego państwa

wyzysk ekonomiczny przez obce państwo

niewolnictwo 



                                                                                             Język jest najważniejszy












wtorek, 13 lipca 2021

Wysoki koszt rozpadu rodzin i małżeństw

 

przedruk



Dr Furman:

Koszt rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce jest bardzo wysoki


– W 2019 roku koszt rozpadu rodziny w Polsce w wyniósł niemal 5,7 mld złotych. Sama ta kwota stanowi wydatek niebagatelny z perspektywy budżetu naszego kraju. Jednak, co istotne, wskazana przez nas kwota jest kwotą minimalną. W rzeczywistości koszt jest z pewnością wielokrotnie większy – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Filip Furman, ekspert Instytutu Ordo Iuris.

Jakie wnioski wynikają z raportu pt. „Koszty rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce”?

Dr Filip Furman: Pierwszym i, z punktu widzenia systemowego, najważniejszym wnioskiem jest informacja, że procesy i instytucje społeczne, zwłaszcza tak kompleksowe instytucje jak rodzina, mają olbrzymią wartość nie tylko z perspektywy aksjologicznej, ale także dającą się mierzyć i obliczać wartość ekonomiczną. Dla polityków, zwłaszcza odpowiedzialnych za politykę rodzinną, finansową i rozwojową, jest to informacja nie do przecenienia. Podobnie dla inwestorów i innych podmiotów gospodarczych planujących rozwój w perspektywie dłuższej niż kilka najbliższych lat. Jako taka, rodzinna powinna stać w centrum zainteresowania podczas projektowania działań opiekuńczych, a także wszelkiej infrastruktury państwowej – od fizycznej infrastruktury, tego jak wyglądają nasze ulice czy budynki użyteczności publicznej, po infrastrukturę prawną, podatkową czy związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej.

Drugie najważniejsze ustalenie naszej pracy badawczej jest takie, że koszt rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce jest bardzo wysoki – co, biorąc pod uwagę pierwszy wskazany wniosek, jest zjawiskiem negatywnym z perspektywy rozwoju gospodarczego, społecznego i demograficznego Polski. W 2019 roku koszt rozpadu rodziny w Polsce w wyniósł niemal 5,7mld złotych! Sama ta kwota stanowi wydatek niebagatelny z perspektywy budżetu naszego kraju. Jednak, co istotne, wskazana przez nas kwota jest kwotą minimalną. W rzeczywistości koszt jest z pewnością wielokrotnie większy. Dlaczego? Otóż w przeprowadzonych przez nas wyliczeniach skoncentrowaliśmy się na wydatkach ponoszonych z budżetu państwa bezpośrednio na obsługę świadczeń związanych z rozpadem rodziny.


Zidentyfikowane przez nas kategorie wydatków to:

wydatki na rodziny zastępcze (1,498 mld zł), wydatki na placówki opiekuńczo-wychowawcze (1,437 mld zł), świadczenia wypłacone z Funduszu Alimentacyjnego (1,136 mld zł), wysokość wypłaconych dodatków do zasiłku rodzinnego z tytułu samotnego wychowywania dziecka (203,7 mln zł), wydatki na wspieranie rodziny (165,6 mln zł), wydatki na świadczenia dla osób usamodzielnianych (96,7 mln zł), koszty działań podejmowanych wobec dłużników alimentacyjnych (40,1 mln zł), wydatki na ośrodki adopcyjne (38,3 mln zł), obsługa wypłaty świadczeń Funduszu Alimentacyjnego (35,1 mln zł), skutek opodatkowania w sposób preferencyjny jako osoba samotna wychowująca dzieci (702 mln zł), potencjalny koszt wynikający z ponadprzeciętnie częstego korzystania przez osoby rozwiedzione z usług ochrony zdrowia w zakresie kosztów leczenia psychiatrycznego, uzależnień, szpitalnego oraz podstawowej opieki zdrowotnej (203,3 mln zł), utrzymanie infrastruktury sądów okręgowych w części przypadającej na prowadzenie postępowań rozwodowych (65,1 mln zł), koszty postępowań rodzinnych toczących się po rozwodzie (59,5 mln zł), koszty spraw rozwodowych netto (18 mln zł). Warto w tym miejscu podkreślić, że – choć fałszywie przedstawia to narracja skrajnej lewicy – nie omawialiśmy kosztów rozwodów, a znacznie szerszego, społecznego zjawiska, którego rozwody są jedynie częścią. Co więcej, były to koszty bezpośrednie.

Wiemy jednak, że kosztów pośrednich jest jeszcze więcej. Bowiem rodzina pełni bardzo wiele funkcji w różnych dziedzinach. Rodzina to ważny podmiot gospodarujący, wytwarzający realne dobra i usługi, zarazem obdarzony potencjałem tworzenia kapitału ludzkiego i społecznego. Ponadto rozpad rodziny to uderzenie m.in. w fundament cywilizacyjnego istnienia państwa – rozwój demograficzny; liczebność społeczeństwa w dużej mierze stanowi bowiem o możliwościach gospodarczych kraju. Rodzina to naturalne i najlepsze środowisko dla rodzenia i wychowania dzieci, zapewnia stabilność społeczną i ekonomiczną, sprzyja także wyższej dzietności – rozpad rodziny nieuchronnie więc wiąże się ze spadkiem dzietności.

W klasycznej wizji państwa, gdzie rodzina, a nie jednostka, stanowi podstawową komórkę społeczną, to właśnie ona jest źródłem bezpieczeństwa i stabilności, również w sensie ekonomicznym. W sytuacji, gdy tego naturalnego otoczenia i wsparcia brakuje, jednostka zostaje pozostawiona sama sobie i ostatecznie znacznie częściej potrzebuje pomocy państwa. Nie chodzi więc oczywiście o to, by zmniejszać tę pomoc, ale o to, by skoncentrować wysiłki na przeciwdziałaniu sytuacjom, które w konsekwencji prowadzą do konieczności udzielania tej pomocy.

O tych kosztach niewiele się mówi w dyskusji publicznej. Dlaczego?

Wydaje się, że do tej pory po prostu nikt nie próbował „ugryźć” tematu od tej strony. Rozpoczynając badania w gronie interdyscyplinarnym – w zespole składającym się z ekonomistów, socjologa, demografa, kulturoznawcy – takie ujęcie wydało nam się wręcz narzucać. A było tak z jednego prostego powodu: chcieliśmy posłużyć się językiem uniwersalnym, zrozumiałym dla każdej strony dyskursu publicznego. Rozpad rodziny dla ludzie podzielających naszą aksjologię jest w sposób oczywisty czymś negatywnym sam w sobie, nie wymaga to dalszych uzasadnień. Choć można nad tym ubolewać, nie dla wszystkich jednak jest to tak oczywiste. Język ekonomiczny, jak nam się wydaje, stwarza szersze możliwości dyskusji. Co więcej, nasza praca jest nowatorska. Do tej pory podobne, systemowe opracowania ukazały się jedynie w USA, Wielkiej Brytanii i Australii. Spodziewam się jednak kolejnych edycji oraz przeprowadzania analogicznych badań w innych krajach. Należy też zrozumieć, że zjawisko ma charakter dynamiczny, a dynamikę tę można opisać, stosując porównanie fizyczne, jako generalnie ruch jednostajnie przyspieszony. Osiągnęliśmy po prostu etap, na którym efekty tego ruchu zaczęły być widoczne.

Dla wielu uczestników dyskursu publicznego, zwłaszcza ze strony skrajnej lewicy, temat jest także po prostu „niewygodny”. Kłóci się bowiem z ich fałszywą wizją świata, w której ideałem jest „wyzwolona” jednostka. W istocie bowiem osoba pozbawiona rodziny nie jest jedynie wyzwolona od odpowiedzialności, która wiąże się z budowaniem trwałej relacji, ale także pozbawiona szans i opieki, którą taka relacja daje. Szczególnie widać to na przykładzie sytuacji, w jakiej po rozpadzie rodziny znajduje się wiele kobiet. W literaturze przedmiotu ukuto wręcz termin „feminizacji biedy” – w sytuacji rozpadu rodziny ubóstwo znacznie częściej bowiem dotyka kobiet, które po rozwodzie lub rozstaniu kohabitującej pary w większości przypadków przejmują opiekę nad dziećmi i związane z nią obciążenia i obowiązki.

Ponadto kultura popularna usiłuje promować styl życia, który opisałbym takim anglicyzmem jak „singlizm”. Można domniemywać, że wielkie, światowe korporacje mogą korzystać z takiego zjawiska – osoba samotna, ale już dojrzała, aspirująca do statusu materialnego i stylu życia „gwiazd” jest bardziej podatna na wpadnięcie w ostentacyjną konsumpcję niż osoba ustatkowana i odpowiedzialna za rodziną, a w związku z tym zyski ze sprzedaży produktów takiej osobie mogą być wyższe. Jest to jednak strategia bardzo krótkoterminowa. W dłuższym okresie rodzina nie tylko jest większym producentem dóbr, ale i większym konsumentem – wydatki związane z utrzymaniem i codziennym życiem ponoszone przez rodziny są po prostu wyższe, choć być może nie tak widoczne. Tak więc rozpad rodziny i zmniejszona dynamika zawiązywania trwałych związków to nie tylko zmniejszenie potencjału ekonomicznego kraju, ale także spadek jego atrakcyjności inwestycyjnej.

Jak ocenia Pan obecne rozwiązania prawne pod kątem sprzyjania trwałości małżeństw i rodzin? Co powinno się zmienić?

Trudno mi wyobrazić sobie, by rozwiązania prawne jako takie, bezpośrednio korespondowały z trwałością rodzin. Wielokrotnie fałszywie przypisywano nam postulat zakazu rozwodów. To oczywiście pomysł, który należy uznać za niepoważny. Choć jednocześnie nie można rozwodu rozpatrywać w innych kategoriach niż osobistej tragedii. Jordan Peterson, kanadyjski psycholog kliniczny, z wielkim doświadczeniem, obecnie chyba jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów cywilizacji zachodniej, w jednym z wywiadów przytaczał kiedyś wniosek ze swojej praktyki, jakim była myśl, że jeśli w związku są dziesiątki tysięcy nierozwiązanych konfliktów może rozwód jest najlepszym rozwiązaniem – co nie oznacza, że był najlepszym rozwiązaniem od samego początku. Dlatego można zastanawiać się np. czy rola posiedzenia pojednawczego nie jest w obecnej sytuacji za bardzo niedoceniona. Nie wydaje mi się jednak, że rozwiązania prawne to metoda, którą można zapewnić trwałość instytucji społecznej. Rozwiązaniami prawnymi można jednak zbudować otoczenie, które rodzinom ułatwi funkcjonowanie. Tu wymienić można chociażby system podatkowy uczciwie rozpoznający wkład rodzin w gospodarkę i społeczeństwo, traktujący rodziny, zwłaszcza rodzin wielodzietne w sposób sprawiedliwy. Zastanowić się można nad dystrybucją środków i sposobem ich dystrybucji – czy wsparcie powinno być udzielane poprzez instytucje, czy środki na wsparcie trafiać powinny bezpośrednio do rodzin? Ja opowiadałbym się za tą drugą możliwością. Odpowiednia polityka rodzinna to temat na osobną rozmowę, z tego miejsca mogę odesłać bardziej zainteresowanych czytelników do naszego raportu sprzed kilku lat „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?”.

Jakie zagrożenia dostrzega Pan w realizacji tych celów?

Głównym zagrożeniem jest brak zrozumienia wagi problemu lub odkładanie go na plan dalszy, na rzecz problemów, które wydają się bardziej bieżące. Odwrócenie negatywnych trendów społecznych, zwłaszcza trendów demograficznych, to nie jest zadania na kilka, a na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Z tego punktu widzenia horyzont czasowy ogłoszonej niedawno przez rząd Strategii Demograficznej 2040 jest rozsądny. Kluczowe będzie jednak szybkie rozpoczęcie działań i konsekwentne ich kontynuowanie w całym okresie, a także poza nim. Ewentualny brak takiej konsekwencji, ciągłości rozpoczętej obecnie polityki prorodzinnej również jest zagrożeniem. Kolejne zagrożenie to idea, o której fałszywości już teraz przekonują się kraje zachodu Europy, mówiąca, że braki ludnościowe uzupełnić można poprzez imigrację. Wiemy, że strategia taka jest nie tylko nieskuteczna, ale też stwarza zagrożenia dla kulturowej tożsamości państwa. Ostatnim, choć być może najważniejszym, zagrożeniem może być niedocenienie ekonomicznej funkcji rodziny, a co za tym idzie nie stworzenie przyjaznych rodzinie rozwiązań finansowych, podatkowych, kredytowych itd. Jeśli chodzi o to ostatnie zagrożenie, to mam nadzieję, że raport „Koszty rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce” będzie takim, chociażby niewielkim, wkładem w oddalenie tego zagrożenia.





https://dorzeczy.pl/opinie/190965/dr-furman-koszt-rozpadu-rodzin-w-polsce-jest-bardzo-wysoki.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed








wtorek, 26 listopada 2013

8x4






Państwo ma nam zapewnić CZAS i warunki do osobistego rozwoju realizacji, zgodne z naszą intencją.

Czas na religię, pracę, zdobywanie pieniędzy, rozrywkę, przyjemności, rozwijanie pasji, turystykę, kształcenie się i rozwijanie w dowolnym kierunku, jaki nam odpowiada.

Od tego są pieniądze i system monetarny finansowy, aby nie ciągnąć wołu i garnków na wymianę co tydzień na targ - ten czas można lepiej spożytkować.

Na podobnej zasadzie państwo ma nam ułatwić życie, zorganizować je optymalnie.


Czy system 8 godzinnego dnia pracy 5 – 6 dni w tygodniu jest optymalny?


8 godzin dziennie to jest maksymalny czas pracy, przy którym człowiek funkcjonuje normalnie. Jeśli pracuje więcej to zaczyna się fizycznie i psychicznie NADMIERNIE eksploatować, co może prowadzić w długim okresie czasie do wypalenia zawodowego.
Jak to przyszło, że pracujemy 8 godzin dziennie?

Ktoś do tego doszedł metodą analizy, metodą prób i błędów. Analizując samopoczucie człowieka wiemy, że po godzinie 15-tej efektywność pracy spada logarytmicznie.

Też optymalne wykorzystanie dnia – bardziej się opłaca pracować 8g dziennie 5 dni niż 6g dziennie 6 dni.

Zaraz, zaraz... czy aby na pewno tak jest??
Na pewno pod względem produkcyjnym.... ale czy to dobrze dla człowieka?



A 8 godzin przez 4 dni w tygodniu?


Część ludzi pracuje 12, a nawet 16 godzin dziennie – zarabiają różnie zależnie od pracy. Pracownik najemny czasami pracuje za 1600 zł na rękę – i wszystko wydaje na życie w ciągu miesiąca – 37 % polskiego społeczeństwa nie ma żadnych oszczędności!
Właściciel firmy nie rzadko pracuje co dzień 16 godzin, ale zarabia o wiele, wiele więcej.


Pracujemy i płacimy podatki, a dziura budżetowa się powiększa. Pracujemy coraz więcej, pracujemy chyba najwięcej na świecie, a tzw. dziura budżetowa jest jeszcze większa - na oko widać, że coś tu jest nie tak.

Ponadto – praca jest opodatkowana dwa razy. Składka emerytalna pochodzi z naszej pensji, z tej składki w przyszłości wypłacana jest emerytura – po potrąceniu podatku... a więc dwa razy.

Jeśli traktować ten system jako poprawny i normalny, to oznacza, że wkrótce, co da się wyliczyć kiedy, będziemy pracować za darmo, aby zaspokoić roszczenia finansowe państwa – a właściwie złodziei stojących za państwem, co pokazuje nam np. ostatnie śledztwo CBA.

Żyjemy, jak widać, w systemie kolonialnym, powinniśmy zarabiać 3-4 razy tyle ile obecnie.

Wydaje się, że ludzie tego nie rozpoznają. Nie widzą tego - bo żyją w ściśle kontrolowanym świecie wirtualnym, specjalnie spreparowanym systemie, w którym główną rolę odgrywają media i szkoła. Czyli system informacji.


Widzimy więc, że podatki to sprawa ustalana ad hoc - nie chodzi o zaspokojenie, zapewnienie niezbędnych działań państwa   -  chodzi o zarabianie kasy na pracy niewolników.

A więc może tak samo jest z systemem 8x5??





Proponuję pewne ćwiczenie.

Aby zmienić swoje myślenie, a więc ROZPOZNAĆ i zwalczyć matrix wokół siebie, trzeba zakwestionować coś, co jest oczywiste – np. system pracy 8x5.

Chodzi mi o samo zakwestionowanie czegoś co jest przyjmowane a priori, „bo tak zawsze było”, aby sprawdzić swoją reakcję i rozwinąć ją w coś więcej (ale mimo wszystko to dobry przykład...)


Gdyby cały świat pracował 8x4 to co by się stało? Czy to w ogóle możliwe?

KTO WYMUSZA obecny system?

Pracujemy tak, aby nie tracić czasu, czyli optymalizujemy, ale po co?
Jesteśmy trybikami w czym? W fabryce?
Pracujemy dla samej pracy, dla siebie, czy dla kogoś?
Kto najbardziej korzysta z tego systemu?
Gdyby cały świat pracował 8x4 to co by się stało?
Kto by na tym najwięcej stracił?


Pracownik, pracodawca?

W takim układzie przedsiębiorca miałby mniej towaru do sprzedania, a więc mniej by zyskał.

Nie chodzi o to, aby zarobić, ale o to, by zarobić możliwie najwięcej w danej jednostce czasu, np. w miesiącu.


Szybciej się zarabia przy 8x5, ale czy więcej?




W Polsce roszczenia finansowe państwa sięgają 83%, jak to wyliczył Centrum im. A. Smitha.
Są to kwoty różnych parapodatków – składka emerytalna, rentowa, zdrowotna, chorobowa, akcyza, którą za nas odprowadza np. pracownik stacji paliw, a którą przecież opłacamy przy zakupie paliwa, cło i inne oraz oczywiście podatki: dochodowy, VAT i inne.
Ponadto osobno płacimy za służbę zdrowia – za określone usługi i inne.


I to jest właśnie te owe 83%.
Jak ktoś zarabia brutto 5 tysięcy złotych, to po otrzymaniu pensji i wydatkach na życie (chodzi o kwoty podatków, które są w cenie np. mleka, chleba, paliwa itd.), na koniec miesiąca zostaje mu z tej pensji – 850 zł. Z tej kwoty oczywiście musi kupić jedzenie, zrobić opłaty itd.

A więc, nieco upraszczając, pracownik przez 3 tygodnie w miesiącu pracuje, aby zaspokoić roszczenia państwa, a 1 tydzień pracuje dla siebie.

To się nazywa niewolnictwo.






Odwrócone zasady.
  
Te 83% przypomina mi zasadę Pareto.
Zasada Pareto mówi, że:

80% wyników wypływa tylko z 20% przyczyn, inaczej mówiąc skromniejszymi środkami i mniejszym wysiłkiem można osiągnąć większe efekty. Schemat leżący u podstaw tej zasady został odkryty w roku 1897 przez włoskiego ekonomistę Vilfreda Pareto.
Więcej:


Nie wiem, czy to wszędzie się sprawdza, bo np. 1% amerykanów trzyma w swoim ręku 90% bogactwa tego kraju, ale załóżmy, że tak jest.

To może oznaczać, że ktoś planując oszwabienie nas z kasy, znając tę zasadę, założył sobie pułap 80% - założył, (+ -) że jest to pułap osiągalny, tj. da się tyle z ludzi wycisnąć, bez obawy, że się zbuntują lub umrą z głodu.
Jakby działa...

Stosując tę zasadę, można wysnuć wniosek, że minimalne (potrzebne do zaspokojenia wszystkich potrzeb państwa) całościowe obciążenie podatnika - to 20%.

A więc zarabiając brutto 5 tyś, na koniec miesiąca zostaje ci 4000 zł, a nie 850.

Zwracam uwagę – z tej kwoty musisz kupić jedzenie, zrobić opłaty itd. Ubezpieczenie i składka emerytalna powinna zawierać się w tych 20%.

Niestety nie umiem się do tego odnieść.
Cały czas rozważamy opcje opierając się na obecnym „przymusowym” systemie ubezpieczeń.





Koszta działania przedsiębiorstwa?

Ktoś może zauważyć, że zasady podaży popytu, obciążenia fiskalne państwa nie pozwolą na wdrożenie systemu 8x4, bo firma nie wytrzyma tego finansowo.

Może, tego nie wiemy, ale przecież wiemy, że ktoś nas okrada, więc roszczenia podatkowe państwa w normalnym zdrowym systemie powinny być (o wiele) mniejsze.

Z czego wynika tak duża opresyjność fiskalna państwa? Z tego, że poprzez skorumpowanych urzędników i oficjeli jesteśmy okradani.
Podatek taki owaki – to tylko PRETEKST do tego, by sięgnąć do naszych portfeli wobec niewydolności państwa w ściganiu przestępców.

Zwracam uwagę, że podobny system funkcjonuje na zachodzie, z tym, że tam ludzie są mniej okradani więc w miarę normalnie zarabiają.

W Polsce mamy typowy system kolonialny – my pracujemy po to, aby zachodnie firmy mogły upychać u nas swój towar, często drugiej kategorii.




Kto ma jaki zysk?
Pracownik, pracodawca, państwo, …... a bank?
Banki trzymają świat za gardło od XVIII - XIX w., więc może jednak to oni stoją za takim systemem?



Poseł Orion z PiS w wywiadzie dla TV Trwam powiedział, że polskie złoża gazu łupkowego są warte 100 mld, a zostały sprzedane amerykanom za 40 mln.

Krótko mówiąc, Grupa Trzymająca Władzę (mityczna razwiedka??), sprzedała naszym „przyjaciołom” łupki za 70 mld, np. w transzach przez 20 lat, amerykanie na starcie zarobili na czysto ok. 30 mld, a państwo polskie dostało pro forma– 40 mln.

Ze „zwykłej” działalności – w ciągu ostatnich 10 lat wytransferowano z Polski 500 mld.

To się nazywa robić biznes.

Konkludujemy, że za państwem stoi ktoś, kto traktuje to państwo jak maszynkę do zarabiania pieniędzy – stąd tak wysokie opodatkowanie, jednak wyliczone tak, aby niewolnik nie padł z głodu i przemęczenia. A przynajmniej nie od razu.

Można więc powiedzieć, że z punktu widzenia GTW najwięcej (bo najszybciej w danej jednostce czasu) zarabia się, kiedy niewolnik pracuje jak najwięcej.

Podobnie z punktu widzenia banków – im więcej pieniędzy w banku tym większe obroty i zysk.


System 8x5  formą kradzieży?


Jeżeli coś tu jest ukradzione, to z całą pewnością CZAS i siły poszczególnych ludzi.
CZAS to pieniądz.
Straconego czasu nie odkupią żadne pieniądze.


8x4 jest mało wydajny, bo niewolnik ma „niepotrzebnie” 1 dodatkowy dzień wolny, który mógłby spożytkować na wyprodukowanie większej ilości produktów, które zapewniają szybszy przychód.

Zauważ, pensja minimalna jest tak skalkulowana, uwzględniając zysk GTW, że pracownik żyje od 10-ego do 10-ego i niewiele odkłada, jeśli coś odkłada. Zastanów się, też nad tzw. podatkiem Belki – który zjada, po uwzględnieniu inflacji, zysk z oszczędności. Oni wszystko mają skrupulatnie wyliczone.

Im więcej się zrobi w jednostce czasu, tym więcej się zarobi. Zarobi przedsiębiorca, który min. tworzy dzięki temu nowe stanowiska pracy. Zysk, a właściwie nadmiar gotówki napędza gospodarkę, bo ludzie więcej kupują, na więcej ich stać.




Czy 8x4 drastycznie różniłby się od 8x5?

Teoretycznie wszyscyzarabialiby ok. 1/5 mniej, wszystko uległoby spowolnieniu, ale – teoretycznie - proporcje w zarobkach nie uległy by zmianie.

Może więc fluktuacje gospodarki będą mniejsze, krzywa bardziej spłaszczona? Zmiany będą postępować łagodniej, a więc będzie stabilniej – bezpieczniej??



Czy wszędzie?

Są dziedziny, gdzie 8x5 jest lepsze – np. szkolnictwo, administracja rządowa czy służba zdrowia. Ponadto takie działy gospodarki jak turystyka, gastronomia, niektóre rodzaje przemysłu wymagają 8x5.

  
Ale od czego jest praca zmianowa?
  
Nawet w 8x4 jedna grupa może pracować od poniedziałku do czwartku, a druga od wtorku do piątku.
Oczywiście właściciel firmy nie musi stosować się do 8x4, mówimy o pracownikach najemnych.



Gdzieś kiedyś czytałem, że w średniowieczu praca czeladnika trwała od świtu do nocy.
No, tak, ale oni kościoły budowali po 20 – 40 lat, a czasami dłużej. Po prostu nie mieli nowoczesnych narzędzi, maszyn rolniczych, dźwigów i koparek. Postęp sprawia, że praca jest łatwiejsza, bardziej wydajna i szybciej wykonana. Inna sprawa, że się w tej pracy specjalnie nie forsowali – życie w tamtych czasach można było łatwiej stracić, choćby przez „głupie” przeziębienie...

Generalnie, już podsumowując, każdy powinien móc pracować tyle ile chce, ile mu pozwala zdrowie i chęci – byleby zarabiał godnie i nie musiał się martwić o przyszłość swojej rodziny.


Państwo jest dla mnie, a nie ja dla państwa.
Państwo to umowa.

Państwo, czyli jego urzędy i służby.



Notka powstała na kanwie przemyśleń o taniej robotyzacji - automatyzacji pracy – w dalekiej przyszłości. Co wtedy stanie się z człowiekiem, jak będzie funkcjonować rynek pracy?
Jedynym rozwiązaniem wydaje się wprowadzić zmianowość pracy – 8x4, a może nawet 8x3?
A może człowiek... nie będzie już potrzebny, samowystarczalnym bogatym elytom??


W ten scenariusz, w takie elity nie wierzę...





P.S. Notkę napisałem o 3 w nocy, więc może się trochę powtarza....








KOMENTARZE

  • Twoje zdanie "...Chodzi mi o samo zakwestionowanie czegoś co jest przyjmowane a priori, „bo tak zawsze było”, aby sprawdzić
    swoją reakcję i rozwinąć ją w coś więcej ..."jest kluczem do wszelkich zmian,odkryć,wynalzaków...

    Zawsze zastanawia mnie fakt , że działacze związkowi twierdzą , że pracownicy walczą o pracę i głównym wrogiem jest bezrobocie...
    Gdy spojrzałem od strony pracownika, bo takim też kiedyś byłem,
    i rozmawiałem z innymi pracownikami , to celem nie była praca ,
    ale płaca, czyli dochód...
    Dlatego ludzie szukają dochodu bez pracy... Wygrana w totolotka, kasyna, walka o stanowiska , synekury, miejsca poselskie, spekulacje giełdowe, walutowe , korumpowanie dysponentów budżetu państwa...
    Minimum pracy maksimum płacy...
    Na całym świecie... i w Polsce...

    Napisałeś także, że "...państwo ma nam ułatwić życie, zorganizować je optymalnie..."
    Pozwolisz, że zgodnie z Twoją propozycją kwestionowania rzeczy oczywistych , dokonam takiego "zamachu stanu".
    Pojęcie "państwo"w wyniku bardzo częstego używania zaczęło funkcjonować jak samodzielny byt ( podobne zjawisko można zaobserwować przy odkrywaniu co to jest za byt Polska Racja Stanu!)...
    Zwykła konwencja terminologiczna , skrót pojęciowy zaczyna działać jako samoistny mechanizm od którego oczekuje się "cudów"...

    Ale nie te "cuda" są moim zamachem stanu , lecz przypomnienie ( co w poprzednich postach w pewnym stopniu Ty też robiłeś ) , że państwo to ludzie...Nazwijmy ich ludzie P....
    Teraz przyjrzyjmy się zdaniu , w którym słowo państwo zamienimy na pojęcie ludzie P...

    "......ludzie P mają nam ułatwić życie, zorganizować je optymalnie..."
    A pierwsze pytanie , które można zadać , dlaczego ludziom P ma zależeć na pracy ułatwiającej nam życie...itd...
    Ludzie P też są ludźmi i nie zależy im na pracy tylko na dochodach ...
    Resztę sobie każdy dośpiewa przyglądając się pustym ławom poselskim, zetetyzowanym działaczom związkowym , ozłoconym kapłanom życia miłości bliźniego...
    Nie oczekujmy od ludzi P , że będą coś robili , co zwiększy ich nakłady pracy...
  • @Autor
    Dobry tekst na *5 i oczywiście poruszony problem wart dalszego pogłębienia.

    Pozdrawiam.
  • @zbigniew1108 19:14:34
    "Pojęcie "państwo"w wyniku bardzo częstego używania zaczęło funkcjonować jak samodzielny byt ....Zwykła konwencja terminologiczna , skrót pojęciowy zaczyna działać jako samoistny mechanizm od którego oczekuje się "cudów"..."

    Oczywiście, do tego nawiązuję!!
  • Bajka....
  • Michalkiewicz nazywa to "kapitalizmem kompradorskim".
    W tym systemie jest mnóstwo podsystemów.Np.pracodawcy pozostawia się małą furtkę dzięki,której może robić ogromne przewały,odliczenia,koszty itp.Natomiast pracownik takich możliwości już nie ma, to zwykły współczesny galernik.Pozdrawiam.