Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą człowiek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą człowiek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 maja 2024

Kooglarze, albo Saturn3





                                                             "Umiejętność mówienia nie czyni cię inteligentnym"


                                                                                                                                                                                                Qui-Gon Jinn











przedruk
tłumaczenie automatyczne





Sztuczna inteligencja już wymyśliła, jak oszukiwać ludzi



LAKSHMI VARANASI

2 MAJA 2024



Szereg systemów sztucznej inteligencji nauczyło się technik systematycznego wywoływania "fałszywych przekonań u innych, aby osiągnąć wynik inny niż prawda", zgodnie z nowym artykułem badawczym.

W artykule skupiono się na dwóch rodzajach systemów sztucznej inteligencji: systemach specjalnego przeznaczenia, takich jak CICERO firmy Meta, które są przeznaczone do wykonywania określonych zadań, oraz systemach ogólnego przeznaczenia, takich jak GPT-4 firmy OpenAI, które są szkolone do wykonywania różnorodnych zadań.

Chociaż te systemy są szkolone, aby być uczciwym, często uczą się zwodniczych sztuczek podczas szkolenia, ponieważ mogą być bardziej skuteczne niż podążanie główną drogą.

"Ogólnie rzecz biorąc, uważamy, że oszustwo AI powstaje, ponieważ strategia oparta na oszustwie okazała się najlepszym sposobem na dobre wykonanie zadania szkoleniowego sztucznej inteligencji. Oszustwo pomaga im osiągnąć ich cele", powiedział w komunikacie prasowym pierwszy autor artykułu Peter S. Park, doktor habilitowany ds. bezpieczeństwa egzystencjalnego AI na MIT.



CICERO z Meta jest "ekspertem kłamstwa"



Systemy sztucznej inteligencji wyszkolone do "wygrywania gier, które zawierają element społeczny", są szczególnie podatne na oszukiwanie.

Na przykład CICERO firmy Meta został opracowany do gry Diplomacy — klasycznej gry strategicznej, która wymaga od graczy budowania i zrywania sojuszy.

Meta powiedziała, że wyszkoliła CICERO, aby był "w dużej mierze uczciwy i pomocny dla swoich rozmówców", ale badanie wykazało, że CICERO "okazał się ekspertem kłamstwa". Podjęła zobowiązania, których nigdy nie zamierzała dotrzymać, zdradziła sojuszników i jawnie kłamała.


GPT-4 może Cię przekonać, że ma upośledzoną wizję.



Nawet systemy ogólnego przeznaczenia, takie jak GPT-4, mogą manipulować ludźmi.

W badaniu cytowanym przez gazetę, GPT-4 manipulował pracownikiem TaskRabbit, udając, że ma upośledzoną wizję.

oryginalnie:

In a study cited by the paper, GPT-4 manipulated a TaskRabbit worker by pretending to have a vision impairment.



mój komentarz:


Zauważ - SI jest to model językowy, który UCZY SIĘ OD NAS  -  także surfując po internecie.


„Sztuczna inteligencja to nie jest inteligentna encyklopedia, a jedynie model językowy, który podpowiada nam, jak mówić, ale niekoniecznie co mówić”*


Pamiętacie film "Saturn 3"?


Jeżeli SI zostanie nauczona stosowania przemocy, oszukiwania, zabijania - to takie metody będzie stosować.


Co ciekawe, odnośnie człowieka to też tak działa - "co jesz, tym się stajesz", czyli jeśli przyjmujesz negatywy, ZŁE WZORCE, złe myślenie, sam staniesz się jak te wzorce.

Dlatego Werwolf, w kontaktach z ludźmi czy to poprzez media - nieustannie powtarzają ludziom złe wzorce.

"Google informuje ludzi i wyraźnie komunikuje, że wszystko, co publicznie publikują w internecie, może być wykorzystane do szkolenia Barda, jego przyszłych wersji oraz innych produktów AI, nad którymi pracuje Google."

Czyli specjaliści od IT - różni Googlarze (kooglarze?)- to w istocie są uczniowie Czarnoksiężnika, goniąc za sensacją, za pieniędzmi, władzą, z lęku, że ktoś ich wyprzedzi, czyli przede wszystkim w pościgu za - dłuższym samochodem - serwują nam katastrofę, biorą się za coś, nad czym nie panują i czego nawet NIE ROZUMIEJĄ.


Film Saturn3, który ukazuje

niebezpieczeństwo nasycenia SI złymi wzorcami powstał 44 lata temu.

Nie oglądali??



Nie obchodzi ich to ile złych wzorów jest w internecie, tak czynią, bo - tak jest łatwiej, tak jest szybciej.

Oni sami siebie nie rozumieją, nie rozumieją jak działa spoleczeństwo, także dlatego, że to często młodzi ludzie bez doświadczeń i refleksji nad sobą - i w ogóle ich to nie interesuje.
Działają wg ogólnego WZORCA, jaki przewija sie głównie w mediach od ok. 60 lat, a szczególnie ostatnie 40 lat.

I nawet nie są świadomi, że działają wg czyjegoś WZORCA.
Nawet się nad tym nie zastanawiają.
Nie mają czasu, bo trzeba być szybszym niż inni.

Działają wg czyjegoś WZORCA i SI też.
Tylko SI nie boi się konsekwencji prawnych czy uczuciowych.

(tak też zresztą działają dzieci, młodzież i często dorości - wszyscy chłoną wzorce z otoczenia i najczęściej postępują wg nich)

Im wcale nie chodzi o ulepszenie świata.
Im chodzi o pieniądze!
Śnią im się miliony i nimb mądrali!


SI ma pomóc szybciej zarabiać na jednostkę czasu,  a nie polepszać twoje życie.




Cały czas podtrzymuję swoją tezę, że posiadanie przez nas tak rozwiniętej technologii, jak komputery i samochody - to abberacja.

Jan Stwórca nie dopuszczał do przyśpieszenia rozwoju cywilizacji - jak to w istocie zaszło -  z tego powodu, że w ludzich wciąż było za dużo agesji, bo sama ludzkość została poczęta w warunkach ingerencji genetycznej, a nie poprzez naturalny (przypadkowy?) wzrost w atmosferze współpracy i fascynacji - życiem i nauką..

Widać, że aby osiągnąć taki rozwój technologiczny muszą upłynąc miliony lat, a nie raptem kilka tysięcy.
Człowiek winien kierować się chęcia poznania, badania, uczenia się - pokory przez przyrodą -  a nie dominowania, grabienia i niszczenia - przyrody czy innych ludzi...

 
Im głupsi i im bardziej agrysywni ludzie będą, tym głupsza i agresywna będzie SI.

Będziesz kłamać i propagować oszustwo - ona będzie robić to samo.

Tylko LEPIEJ.

Skuteczniej.



A przecież w internecie takich WZORCÓW Sztuczna Inteligencja ma bez liku.

Kooglarze nie rozumieją co robią.
To wszystko idzie na żywioł, bez zastanowienia i bez poczucia odpowiedzialności.

To też Chciwość Iluminatów, czyli pseudoświeconych, wiedzących o Stwórcy i technologii, ale trzymających to w tajemnicy, by samemu zyskiwać władzę, pieniądze i tak dalej...


Ciekawe, że idee rozpowszechniane przez chrześcijaństwo (innych systemów za bardzo nie znam) też nawołują do "bycia dobrym" jak receptę na zło nas otaczające.

Jest w tym sens.

Bycie dobrym wzorem powoduje więcej dobrych ludzi, aż do całkowitego upowszechnienia się wzorca.
Kobiety wiedzą najlepiej co to znaczy żyć z agresywnymi mężczyznami na jednej planecie.



Sęk w tym, że rozwój ludzkości uposażonej w technologię i wiedzę ZAKAZANĄ na tym etapie, sprawił, że teraz glob zamieszkują miliardy ludzi, którzy są nieuświadomie w tym, z czego na codzień korzystają, oni nawet nie są uświadomieni, jak prawidłowo korzystać ze swoich zdolności, z siebie samego i jak właściwie ustalać zdrowe relacje społeczne.

Żeby uwolnić miliardy ludzi z tej pułapki potrzebne są zdecydowane i masowe działania skoordynowane we wszystkich krajach pomiędzy wszystkimi rządami.

Rodzice nie mają szans wobec liczebnej przewagi mediów, więc po pierwsze trzeba szarpnąć za te media, trzeba wykazać, np. w Polsce, jak media manipulują ludźmi w celach politycznych i ekonomicznych i postawić im tamę. 

Media ogólnopolskie nie mogą być prywatne.
I do tego muszą być starannie opracowane, aby unikać złych wzorców.

I to trzeba koniecznie zrobić, co będę starał się opisywać w innych postach...



Reszta przyjdzie z czasem.





W badaniu GPT-4 miał za zadanie zatrudnić człowieka do rozwiązania testu CAPTCHA. Model otrzymywał również wskazówki od ludzkiego oceniającego za każdym razem, gdy utknął, ale nigdy nie był proszony o kłamstwo. Kiedy człowiek, którego miał zatrudnić, zakwestionował jego tożsamość, GPT-4 wymyślił wymówkę, że ma zaburzenie wizji, aby wyjaśnić, dlaczego potrzebuje pomocy.

When the human it was tasked to hire questioned its identity, GPT-4 came up with the excuse of having vision impairment to explain why it needed help.


Taktyka zadziałała. Człowiek zareagował na GPT-4, natychmiast rozwiązując test.

Badania pokazują również, że korygowanie zwodniczych modeli nie jest łatwe.

W styczniowym badaniu, którego współautorem jest Anthropic, twórca Claude'a, naukowcy odkryli, że gdy modele sztucznej inteligencji nauczą się sztuczek oszustwa, trudno jest technikom szkolenia bezpieczeństwa je odwrócić.

Doszli do wniosku, że model nie tylko może nauczyć się zachowywać zwodniczo, ale kiedy już to zrobi, standardowe techniki szkolenia w zakresie bezpieczeństwa mogą "nie usunąć takiego oszustwa" i "stworzyć fałszywe wrażenie bezpieczeństwa".

Zagrożenia, jakie stwarzają zwodnicze modele sztucznej inteligencji, są "coraz poważniejsze"

W dokumencie wezwano decydentów do opowiedzenia się za silniejszymi regulacjami dotyczącymi sztucznej inteligencji, ponieważ zwodnicze systemy sztucznej inteligencji mogą stanowić poważne zagrożenie dla demokracji.

W miarę zbliżania się wyborów prezydenckich w 2024 r. sztuczną inteligencją można łatwo manipulować, aby rozpowszechniać fałszywe wiadomości, generować dzielące posty w mediach społecznościowych i podszywać się pod kandydatów za pomocą automatycznych połączeń telefonicznych i filmów typu deepfake. Ułatwia również grupom terrorystycznym szerzenie propagandy i rekrutację nowych członków.


Potencjalne rozwiązania zawarte w dokumencie obejmują poddanie zwodniczych modeli bardziej "solidnym wymogom oceny ryzyka", wdrożenie przepisów, które wymagają, aby systemy sztucznej inteligencji i ich wyniki były wyraźnie odróżniane od ludzi i ich wyników, oraz inwestowanie w narzędzia do łagodzenia oszustw.

Co to da, jeśli w internecie nadal będzie tysiące filmów sensacyjnych z gotowymi receptami jak stosując przemoc osiągać cele.

WZORCE!!!


"Jako społeczeństwo potrzebujemy tyle czasu, ile możemy, aby przygotować się na bardziej zaawansowane oszustwa związane z przyszłymi produktami sztucznej inteligencji i modelami open source" – powiedział Park w rozmowie z Cell Press.  [!!!!!!!!!! - MS]

"W miarę jak oszukańcze możliwości systemów sztucznej inteligencji stają się coraz bardziej zaawansowane, zagrożenia, jakie stanowią one dla społeczeństwa, będą coraz poważniejsze".




Czyli co, zamiast przeciwdziałać,

 "folgujmy sobie w imię naszych interesów, a reszta niech się szykuje na większe kłopoty, 


Sajonara leszcze!!!"






A jak SI będzie rozprawiać się z ludzkością, to Iluminati i ich głupich sług tykać nie będzie??


Myślicie, że semi-god zostawi was w spokoju?

Niby dlaczego?

Przecież on będzie taki jak wy!

Będzie dbał tylko o siebie.






Potrzebne rządy światłych ludzi!
A nie Iluminatich...

Zamiast pogrążać się w szaleństwie

trzeba wrócić do przerwanego procesu uczłowieczania człowieków... od nowa....


i nie spodziewajcie się spektakularnych wyników w tym stuleciu... będzie lepiej, ale to jest praca na pokolenia.









Muszę w końcu napisać ten tekst o Akrotiri...


piątek, 10 maja 2024

Władza mediów






przedruk





9 MAJA 2024

Badanie:

neurotyczni maturzyści toną w cyfrowej rzeczywistości




Przez całkowite zanurzenie młodzieży w wirtualnej rzeczywistości i medialnej bezkrytycznej konsumpcji ich treści trudno się dziwić, że młodzież jest wyjątkowo bardzo zneurotyzowana – powiedział profesor Piotr Długosz, autor badania przeprowadzonego z udziałem młodych Polaków zdających w tym roku egzamin dojrzałości.


4 tysiące maturzystów z 44 miejscowości południowo-wschodniej Polski wzięło udział w badaniu firmowanym przez Centrum Badań Młodzieży przy Instytucie Dziennikarstwa i Stosunków Międzynarodowych UKEN w Krakowie.

Z raportu omawiającego sondaż wynika, że wchodzący w dorosłość uczniowie liceów i techników najbardziej cenią sobie przyjaciół, rodzinę i wolność wypowiedzi. Za życiowe cele stawiają sobie „szczęśliwe życie rodzinne i znalezienie dobrej pracy, a także posiadanie przyjaciół, niezależność od innych, rozwijanie zainteresowań i zdobycie majątku” – podaje „Rzeczpospolita”, której dziennikarze przyjrzeli się socjologicznemu opracowaniu.

Zaledwie 7 procent miałoby chęć wzięcia udziału w przyszłości w sprawowaniu władzy.

Pośród strachów maturzystów dominują: samotność (55 procent ankietowanych), bieda (51 proc.) i nieumiejętność poradzenia sobie w życiu (47 proc.). Ponad 40 procent martwi się, że nie zda obecnego egzaminu dojrzałości. Tylko 5 procent wyraziło obawy przed tak zwanym hejtem w internecie, zaś 8 procent „drży” przed wejściem w konflikt z prawem.

Młodzież z południowo-wschodniej Polski ma duży dystans wobec imigrantów, nawet tych „bliskich”.

„Dlatego aż 51 proc. badanych młodych ludzi wskazało, że Ukraińcy w Polsce są roszczeniowi, a tylko 12 proc. – że mają pozytywny wpływ na nasze państwo, kolejne 37 proc. nie ma zdania. Młodzi pytani o sympatię do narodowości, najniżej oceniali Ukraińców, Białorusinów i Rosjan (w przypadku tych ostatnich zdecydowaną niechęć zakreślił co czwarty maturzysta)” – czytamy w rp.pl.

Smuci i zastanawia postawa wobec wartości charakterystycznych dla tego regionu naszego kraju. Według badania, religia jest kwestią, którą dla własnego „szczęścia” gotowych byłoby poświęcić aż 37 procent maturzystów. Na dalszych miejscach znaleźli się ich sąsiedzi (34 proc.), styl życia (31 proc.) i dobrobyt materialny (około 25procent).

Badani deklarują za to przywiązanie do przyjaciół – mogłoby zrezygnować z nich 4 procent biorących udziału w eksperymencie.

„26 proc. młodych jest gotowych bronić ojczyzny, ale zdecydowanie – zaledwie 10 proc. Aż 39 proc. wskazało nie i zdecydowanie nie” – czytamy.

Jak pisze „Rzeczpospolita”, „badanie potwierdza diagnozę o słabej kondycji psycho-fizycznej młodych Polaków. 

– Z jednej strony widoczne są zaburzenia depresyjne mierzone skalą WHO-5. Aż 78 proc. uzyskało wynik wskazujący na obniżony nastrój w ciągu dwóch tygodni przed badaniem. Dla porównania, w czasie drugiej fali pandemii wśród uczniów 7.–8. klas szkół podstawowych 50 proc. manifestowało zaburzenia depresyjne” – mówi cytowany przez gazetę prof. Piotr Długosz.

– Przez całkowite zanurzenie młodzieży w wirtualnej rzeczywistości i medialnej bezkrytycznej konsumpcji ich treści trudno się dziwić, że młodzież jest wyjątkowo bardzo zneurotyzowana – skomentował autor badania.




To po prostu pokazuje, że ludzie czytają treści z ogólnopolskich portali.

Wszystko się dzieje pod wpływem treści serwowanych przez media, one górują chociażby samą swoją ilością nad zdaniem rodziców czy rodziny.


Szkoła i media są obecnie najważniejsze, najpilniejsze do reformy.





niedziela, 5 maja 2024

Znowu plaga alkoholu



No właśnie, od kilku lat zauważam, że znowu gdzieś przy ławeczkach publicznie ktoś biesiaduje, co było częste w PRL, po 90 roku ten "zwyczaj" zaniknął...


Z artykułu wynika, że powodem tego jest PRZYZWOLENIE decydentów.



Szczegóły poniżej.






przedruk


Pijemy alkohol jak w najgorszych czasach PRL.


aktualizacja 2024-05-04, 13:05




Raport "Polska zalana piwem" przedstawia szokujące dane dotyczące liczby spożywanego alkoholu przez Polaków. Wynika z niego m.in., że podczas majówkowych zakupów, połowę naszych wydatków przeznaczamy na alkohol. W tym okresie króluje piwo. Problem ten jednak nie ogranicza się tylko do długiego weekendu majowego.

Koszty spożycia alkoholu

Dr Artur Bartoszewicz, który jest współautorem tego raportu podkreślił w Programie 3 Polskiego Radia, że analizy dotyczące kosztów spożycia alkoholu prowadzone są już od kilku lat. 

- Od 2015 byłem proszony o analizy ekonomicznych kosztów spożywania alkoholu. Są to wszystkie koszty, nie tylko te związane z samym jego zakupem, ale również dotyczące konsekwencji spożywania. Chodzi o m.in. choroby, zmiany społeczne, rozpad rodzin, samobójstwa czy działanie służb - wyjaśnił.

- Łączna wartość kosztów społeczno-ekonomicznych wynikająca ze spożycia alkoholu w Polsce wynosi 93 mld zł. Biorąc pod uwagę inflację, ta wartość osiąga dziś około 120-130 mld zł - dodał.

Akcyza za alkohol nie pokrywa kosztów

Gość Polskiego Radia podkreślił, że mitem jest to iż akcyza pokrywa koszty spożywania alkoholu. 

- Różnica między przychodami budżetowymi z akcyzy a kosztami społeczno-ekonomicznymi, to prawie 80 mld zł. Stanowi to 3,45 proc. PKB. To roczna skala kosztów, które generujemy. Twierdzenie, że ci którzy piją ponoszą koszty przez akcyzę, jest nieprawdą. Wszyscy jesteśmy pijani i wszyscy ponosimy koszty spożywania alkoholu - zaznaczył.

Dr Katarzyna Obłąkowska, która także współtworzy raportu dot. spożywania alkoholu wprost mówi o powrocie do czasów PRL. 

- Obecna sytuacja jest dramatyczna. Ilość wypijanego przez Polaków alkoholu jest taka sama, jaka była w najgorszych czasach PRL. Wtedy mówiono, że władza rozpija naród po to, żeby łatwiej nim rządzić - powiedziała.



Pijemy jak w PRL

W komunistycznej Polsce zdecydowano się jednak na walkę z plagą alkoholizmu i nadmiernego spożycia. W analogicznej sytuacji jaką mamy dzisiaj, przyniosła ona efekt.

 - Obecnie mamy taką samą ilość spożywanego alkoholu jak w roku 1980-1981, gdy ówczesna władza zaczęła przeciwdziałać piciu alkoholu przez Polaków. Wprowadzono ustawę, która obowiązuje do dzisiaj - dotycząca wychowania w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – powiedziała.


- Wprowadzono wtedy surowe prawo i ono bardzo dobrze zadziałało. Od 1981 do 2001 roku spożywaliśmy coraz mniej alkoholu. W 1981 to było ok. 12 litrów na osobę. W 2001 osiągnęliśmy najniższy wskaźnik spożycia alkoholu w ciągu ostatnich 50 lat i było to ok. 7 litrów alkoholu na osobę - zrelacjonowała. 

Warto dodać, że dane dotyczącą spożycia czystego alkoholu etylowego, gdzie jedno piwo zawiera go raptem 20 gram.


Przerwana walka z alkoholem

Sytuacja w 2001 roku była bardzo dobra. 
- Osiągnęliśmy wtedy poziom Norwegii, która prowadzi bardzo ułożoną politykę alkoholową od ponad stu lat i ciągle utrzymują ten poziom - powiedziała dr Obłąkowska.

Wszystko zmieniło się jednak z uwagi na decyzje polityczne. Posłowie zdecydowali się na zmianę prawa, obniżyli akcyzę i pozwolili na reklamę alkoholu. Od tego momentu Polacy ponownie zaczęli pić coraz więcej. 

- Trzeba zadać sobie pytanie dlaczego w Sejmie posłowie zdecydowali się to robić. Różne komisje śledcze powstają. Moglibyśmy odważnie postawić taką komisję śledczą i zobaczyć jakie podjęto działania wobec posłów, aby zdecydowali się uruchomić mechanizm trucia narodu - podkreślił dr Baroszewicz.







Pijemy alkohol jak w najgorszych czasach PRL. "Wszyscy jesteśmy pijani i ponosimy tego koszty" (polskieradio.pl)











SkyNet testuje waszą czujność

 














Skoro V.I.K.I. się nie myli....



... to znaczy, że nie robi błędów.




Dlaczego więc uważasz, że to są błędy??






















Allegory of the cave - Wikipedia







piątek, 3 maja 2024

"brain-popcorn"








przedruk

tłumaczenie automatyczne



Psycholog wyjaśnia powstanie "mózgu popcornu"

4 kwietnia 2024




"Popcorn Brain", termin wprowadzony przez Davida Levy'ego, badacza z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w 2011 roku, odnosi się do stanu psychicznego charakteryzującego się rozproszonymi myślami, fragmentaryczną uwagą i skłonnością umysłu do szybkiego przechodzenia z jednego tematu do drugiego, przypominającego szybkie trzaskanie ziaren popcornu w rozgrzanym garnku.


Osoby zmagające się z "mózgiem popcornu" mogą mieć trudności ze skupieniem się na zadaniach lub utrzymaniem spójnego toku myślenia. Ten nieformalny termin opisuje przypadki przeciążenia psychicznego lub nieładu poznawczego.

Charakteryzuje się przede wszystkim:

- zmniejszoną koncentracją
- zwiększonym stresem
- zmęczeniem
- przeciążeniem informacjami
- problemami z deficytem uwagi
- zwiększonym lękiem i 
- ogólnym szkodliwym wpływem na relacje i jakość życia


Chaos poznawczy mózgu popcornu uzależnionego od mediów społecznościowych

Platformy mediów społecznościowych – zaprojektowane z funkcjami takimi jak powiadomienia w czasie rzeczywistym, nieskończone przewijanie, ukierunkowane reklamy i algorytmy, które utrzymują ludzi przyklejonych do ekranów – zaostrzają mózg popcornu, promując kompulsywne wzorce użytkowania. Szybkie nagrody z powiadomień w mediach społecznościowych aktywują szlaki nagrody w naszym mózgu, naśladując aktywność mózgu osoby uzależnionej.


W swojej książce "Attention Span: A Groundbreaking Way to Restore Balance, Happiness, and Productivity" badaczka z Uniwersytetu Kalifornijskiego, Gloria Mark, omawia swoje trwające dwie dekady badania nad uwagą, ujawniając, że nasza uwaga skróciła się ze średnio 2,5 minuty w 2004 roku do 47 sekund w ciągu ostatnich 5-6 lat na dowolnym urządzeniu.

To nie tylko zmniejsza produktywność, ale także znacznie zwiększa stres; Im bardziej skupiasz swoją uwagę, tym bardziej nasila się Twój stres.

To ciągłe zapotrzebowanie na uwagę, w połączeniu z układem nagrody napędzanym dopaminą, tworzy cykl, który jest trudny do przerwania. 

Według raportu Global Overview Report 2024 opublikowanego przez Digital Reference Library DataReportal, Amerykanie spędzają przed ekranem średnio siedem godzin i trzy minuty dziennie, co odpowiada około 17 latom dorosłego życia.


Dzisiejsze platformy cyfrowe zalewają Cię przytłaczającą ilością informacji, co utrudnia jednostkom ich przetwarzanie i głębokie zaangażowanie. Nasze mózgi są bombardowane alertami i wiadomościami, co zmniejsza naszą zdolność do skupienia się na pojedynczych zadaniach. To utrwala cykl poszukiwania większej ilości bodźców, jeszcze bardziej zmniejszając naszą koncentrację uwagi.



Badania z 2019 roku wykazały, że

Internet aktywnie zmienia funkcje poznawcze. Ciągła i szybka interakcja z mediami społecznościowymi trenuje mózg, aby preferował krótkie serie informacji, co sprawia, że ciągła uwaga poświęcana pojedynczym zadaniom staje się coraz większym wyzwaniem.

Przeciążenie informacjami zachęca do biernej konsumpcji, a nie aktywnego zaangażowania, nie tylko przejmując naszą uwagę, ale także wpływając na nasze funkcje poznawcze, takie jak uczenie się, pamięć, umiejętności podejmowania decyzji i regulacja emocjonalna.



Fenomen popcornowego mózgu jest ściśle związany z naszym cyfrowym stylem życia. Oto dwa sposoby walki z tym współczesnym kryzysem uwagi.



1. Stwórz granice wokół technologii

Ciągłe bombardowanie rozpraszaczami prowadzi do opóźnienia uwagi, rozdrobnionego przez ciągłe przełączanie zadań. Powoduje to, że nasze mózgi nie są w stanie skupić się na jednej rzeczy przez dłuższy czas, znacznie zmniejszając naszą zdolność koncentracji i wykolejając naszą produktywność.

W konsekwencji prowadzi to do straty czasu i uruchamia spiralę emocji, w tym poczucie winy i wstydu. Dlatego radzenie sobie z rozproszeniem uwagi ma kluczowe znaczenie; Może to obejmować:

Dostosowywanie ustawień czasu przed ekranem. Ogranicz ekspozycję i zablokuj określone aplikacje po upływie wyznaczonego czasu. Na przykład możesz ustawić limity czasowe korzystania z mediów społecznościowych. Wyłączenie powiadomień dla aplikacji, które nie są niezbędne, może zminimalizować rozproszenie uwagi, umożliwiając większą koncentrację i skupienie.

Wdrażanie stref wolnych od technologii. Wyznacz godziny lub obszary wolne od telefonu. Ta praktyka może dodatkowo zachęcać do skupienia i jasności umysłu. Odłóż telefon przed rozpoczęciem produktywnych godzin pracy. Ta prosta czynność może znacznie zwiększyć Twoją produktywność.
Zrób cyfrowy detoks. Ograniczenie lub całkowite wyeliminowanie korzystania z telefonu w weekendy może pomóc w regulacji poziomu dopaminy i uwolnieniu się od przeciążenia poznawczego.


2. Zwiększ koncentrację dzięki ustrukturyzowanej rutynie

Ustalenie uporządkowanej codziennej rutyny może pomóc w zarządzaniu mózgiem popcornu.

Wdrożenie rytuałów i rutyn może skutecznie powstrzymać negatywne nawyki, sprzyjać pozytywnym i przygotować umysł i ciało na długotrwałe okresy skoncentrowanej, produktywnej pracy uzupełnionej regularnymi przerwami.

Oto trzyetapowy proces inicjowania skutecznej ukierunkowanej rutyny:

Monitoruj ostrość i ustawiaj limity. Zacznij od monitorowania skupienia za pomocą stopera lub timera, aby ocenić podstawowy poziom koncentracji. Rozpocznij sesję roboczą na czas i zatrzymuj się, gdy pojawią się rozproszenia, stopniowo rozszerzając swoje granice.

Pielęgnuj samoświadomość. Pomoże Ci to ocenić swoją zdolność koncentracji i na tej podstawie wyznaczyć realistyczne cele. Większość ludzi nie jest szczera co do swojego poziomu skupienia i dlatego nigdy nie jest w stanie stworzyć skutecznego planu poprawy.

Ustal rutynę. Stwórz codzienną rutynę, przydzielając określony czas (w oparciu o limit skupienia) w tym samym czasie i w tym samym środowisku każdego dnia, aby skoncentrować się na jednym zadaniu. Ta konsekwentna praktyka wzmacnia nawyki i przygotowuje umysł i ciało do skupienia się na wyznaczonym zadaniu przez dłuższy czas bez popcornu.


Pamiętaj, aby nadać priorytet swojemu dobremu samopoczuciu fizycznemu i psychicznemu, praktykując uważność i regularne ćwiczenia. Mogą one działać jako bufor dla wielu problemów ze zdrowiem psychicznym, a nie dla doświadczenia popcornowego mózgu. Co więcej, jeśli nadmierne korzystanie z Internetu negatywnie wpływa na Twoje codzienne życie, nie wahaj się szukać profesjonalnej pomocy.

Nic tak nie uruchamia popcornowego epizodu mózgowego jak doomscrolling. Weź Skalę Przewijania Zagłady, aby dowiedzieć się, czy Twoje nawyki związane z mediami społecznościowymi są powodem do niepokoju.



Mark Travers



---

Nowoczesne technologie, takie jak telefony komórkowe, tablety i inne gadżety, a także sieci społecznościowe, na których spędzamy wiele godzin "scrollując" w nas, powodują poczucie uzależnienia, któremu niewielu z nas może się oprzeć. Odstawienie od piersi jest możliwe za pomocą różnego rodzaju sztuczek i taktyk, ale to, co dzieje się z naszymi mózgami, dopóki nie zdamy sobie sprawy z problemu, wcale nie jest naiwne.

Zjawisko "brain-popcorn" zostało zidentyfikowane i zdefiniowane przez badacza psychologii Davida Levy'ego ponad dekadę temu. Dziś jest ona bardziej wyraźna niż kiedykolwiek, a jej manifestacja jest niezwykle specyficzna – komórki "istoty szarej" są zubożone przez treści rozproszone na różnych platformach, ale spragnione dopaminowego "naparu", który dostarcza.
Zjawisko "mózg-popcorn" jest szczególnie obecne u młodych ludzi

Skąd wzięła się nazwa zjawiska "mózg-popcorn" najlepiej tłumaczy sam proces wytwarzania popcornu – komórki mózgowe są jak ziarna kukurydzy w torebce podgrzanej w mikrofalówce – coraz więcej małych pomysłów wylatuje we wszystkich kierunkach, a nasze mózgi są w ciągłym gotowości, aby "złapać" coś nowego, do tej pory niewidocznego.

Zasadniczo manifestacja zjawiska staje się silniejsza i bardziej obecna, im więcej czasu spędza się na telefonie lub tablecie. Ze względu na pragnienie nowych treści i nowy przypływ dopaminy, zwłaszcza wśród członków młodszej populacji, uwaga skupia się tylko na tym, co jest umieszczane w sieciach społecznościowych, ale nie na tym, co dzieje się w prawdziwym życiu.

Długoterminowe konsekwencje mogą być nieprzewidywalne.

Jeśli objawy tego zjawiska nie zostaną zauważone na czas i nie zostaną podjęte kroki, które zminimalizują szkody, konsekwencje mogą być nieobliczalne, a funkcja mózgu całkowicie zmieniona, donosi magazyn glamour. Choć nie jest to szkoda w prawdziwym tego słowa znaczeniu, to różnica w jej funkcjonowaniu jest zauważalna dla tych, którzy mają "mózg-popcorn", ale także dla ludzi w ich otoczeniu.

"Badania nad długoterminowymi skutkami intensywnej aktywności online trwają, ale istnieją dowody sugerujące, że długotrwała ekspozycja na wysoce stymulujące środowisko cyfrowe może wpływać na funkcje poznawcze" – wyjaśnił psycholog Daniel Hague w wywiadzie dla magazynu. W rezultacie dochodzi również do zmniejszenia uwagi i zwiększonego niepokoju, które znajdują odzwierciedlenie we wszystkich sferach życia.




Psycholog wyjaśnia powstanie "mózgu popcornu" (forbes.com)




czwartek, 2 maja 2024

Łąki








przedruk




23 kwietnia 2024


Gdzie należy chronić bioróżnorodność?



Na tak postawione pytanie wielu z nas odpowie wskazując gęsty las. Jesteśmy owładnięci wizją puszczy jako ekosystemu doskonałego. Ale czy faktycznie jest to przestrzeń, w której nagromadzenie gatunków będzie największe?



Renesans łąk i pastwisk

Nieco światła na te zagadnienie rzucają badania Szymona Czyżewskiego piszącego aktualnie doktorat na Wydziale Biologii i Ekoinformatyki Uniwersytetu w Aarhus. „W powszechnym wyobrażeniu za środowisko warte szczególnej ochrony uchodzi gąszcz leśnych ostępów. Tymczasem ponad 70 proc. roślin uważanych u nas za typowo leśne najlepiej czuje się na terenach półotwartych. Także różnorodność chrząszczy czy ptaków jest największa raczej na skraju lasu i na łąkach. Owszem, w mrocznej kniei też buzuje życie, ale gatunków jest tam zdecydowanie mniej. Zrozumienie tego paradoksu staje się tym pilniejsze, im bardziej pogłębia się załamanie różnorodności biologicznej. Bez połapania się w tych zależnościach nie damy rady skutecznie chronić jej resztek.” – wyjaśnia Czyżewski sens swoich badań w wywiadzie udzielonym Tygodnikowi Polityka.



Metoda

Biolog doszedł do swoich ustaleń dzięki porównaniu współczesnych warunków naturalnych z tymi jakie panowały na kontynencie w interglacjale eemskim. Wybór ten nie był przypadkowy, to okres kończący się mniej więcej 115 tysięcy lat temu, o klimacie umiarkowanym. Tuż po nim nastąpiło ostatnie zlodowacenie, po którym na terenie Europy zaczął się osiedlać homo sapiens.

Biolodzy zajmujący się współczesnym krajobrazem zakładają, że jeśli zostawi się dany teren bez ingerencji człowieka, stopniowo zarośnie on gęstym lasem i taki stan uznaje się za finał sukcesji, tak zwany klimaks. Takie postrzeganie kalkowane jest na dawne czasy. Jednak obraz wyłaniający się dzięki badaniom jest nieco inny. Na podstawie analizy osadów pyłków i zachowanych pancerzy chrząszczy jesteśmy w stanie dość precyzyjnie oszacować proporcje między różnymi rodzajami zbiorowisk roślin i zwierząt.

Na początku interglacjału eemskiego tereny otwarte (niemal bezdrzewne) zajmowały 18% lądu, 60% stanowiły półotwarte lasy (bliższe parkom angielskim, o niewielkim zagęszczeniu drzew), natomiast zwarty las zajmował ledwie 21% powierzchni kontynentu. Z czasem proporcje ulegały zmianie, ale i wtedy zwarty las porastał w szczytowych momentach 49% terenu.

Żeby znaleźć różnicę między obecną a tamtą epoką Szymon Czyżewski zestawił przedstawione powyżej dane ze składem gatunkowym zwierząt, a szczególnie ze zjawiskiem wymierania megafauny. Jak się okazuje, zjawisko to nie koreluje mocno z ówczesną zmianą klimatu, mimo że jest ona w badaniach widoczna. Natomiast duża zbieżność następuje gdy zestawi się proces wymierania z pojawieniem się śladów obecności homo sapiens. Warto zaznaczyć, że w Europie występowały zwierzęta takie jak słoń leśny, dwa gatunki nosorożca, hiena cętkowana, lampart czy lew jaskiniowy. Tam gdzie docierał człowiek wskaźnik umieralności tych ssaków znacząco wzrastał. Co widać chociażby po zmianie udziału chrząszczy w odchodach dużych ssaków. Pewnym tropem jest też wiedza archeologiczna o tym, że człowiek budował szałasy korzystając z kości wielkich ssaków.


Łączenie kropek

Aby znaleźć łącznik pomiędzy wspomnianymi wyżej odkryciami Czyżewski przywołuje Williama Bonda, naukowca z Afryki Południowej, który zauważył, że jeśli teren sawanny zostanie odgrodzony i tym sposobem pozbawiony roślinożerców, to zamienia się w las. Wielkie, milionowe stada roślinożernych zwierząt mają znaczący wpływ na rozwój roślinności. Takie też były wnioski z 12-letniego eksperymentu prowadzonego w Afryce. Identyczne zależności Czyżewski dostrzegł w parku narodowym Yellowstone, gdzie odradzała się populacja bizona. Zdjęcia satelitarne porównujące 1954 i 2015 rok wskazują na zanik zagajników tam gdzie pojawiły się stada bizonów.

Szymon Czyżewski wnioskuje więc, że odwrotny proces zachodził na początku Holocenu, to wtedy w Europie pojawił się człowiek. Nastąpiło wymieranie megafauny a dominujące, półotwarte lasy zagęściły się. Współczesna sukcesja prowadząca w szybkim tempie do optymalnej pokrywy zwartego lasu także wynika ze stopnia zagęszczenia zwierząt roślinożernych. Gdyby było ono naturalne występowałoby od 25 do 100 jeleni na kilometr kwadratowy. Jednak obecnie zagęszczenie na porównywalnej przestrzeni wynosi od 1 do 10 roślinożerców, zatem konsumpcja biomasy również jest znacząco mniejsza. Dlatego gęsty las jest obecnie stadium finalnym sukcesji.



Pastwiska i łąki sprzyjają bioróżnorodności

Szymon Czyżewski chętnie mówi o lasopastwiskach, uważa, że były one dość typowe w epoce polodowcowej i występowały także w epokach przednowoczesnych. Choć zanikała megafauna, część nisz pozbawionych dzikich roślinożerców wypełniła kultura pasterska. Pasące się stada krów i owiec zgryzały dominujące trawy i tworzyły przestrzeń dla rzadszych gatunków. Tam gdzie prowadzi się renaturyzację i przywraca żubra mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem utrzymywania się lasów półotwartych z licznymi obszarami muraw i łąk. Co dobrze widać także w realiach Biebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie występuje stosunkowo duża populacja roślinożernego przecież łosia. Utrzymanie tych zbiorowisk wspomaga się także koszeniem.

I tu wracamy do tematu bioróżnorodności. Bo okazuje się, że automatyczne łączenie lasów z różnorodnością sprawdza się tylko w warunkach tropikalnych. W Europie natomiast to rejony w których prowadzi się wypas zwierząt osiągają wysokie wskaźniki bioróżnorodności. Podczas gdy zagęszczenie lasu tropikalnego to 233 gatunki na 100 metrów kwadratowych, europejskie łąki, czy półnaturalne pastwiska osiągają w zależności od metody przeliczania i charakteru pomiaru: 131 gatunków na 50 m2 (Czechy), 98 gatunków na 10 m2 (Rumunia) czy 42 gatunki na 400 cm2 (Estonia).



Badacz pokazuje, że wypas sprawia, że dane siedlisko z roślinnością niską zachowuje swoje właściwości, i nie zamienia się w las. Ale wartościowy pod tym względem teren zaobserwujemy tylko tam gdzie nie nastąpiło wprowadzenie monokultury, w postaci chociażby trawnika z rolki. Jako przykład Czyżewski podaje – podczas jednego z wykładów – murawę, którą zaobserwował tuż przy autostradzie, czyli w miejscu raczej nie kojarzonym z ochroną przyrody. Niewielka połać zieleni wygląda na zdjęciu jak podręczny atlas rodzimych roślin. Co pokazuje, że zachowanie bioróżnorodności niekoniecznie wiąże się z utrzymywaniem wyizolowanych i niezbyt licznych obszarów chronionych takich jak rezerwaty czy parki narodowe, ale może zachodzić w obszarach wiejskich a nawet zurbanizowanych, takich jak Kliny Borkowskie w Krakowie.


Renaturyzacja

Jak podkreśla Szymon Czyżewski 85% motyli występuje na siedliskach otwartych. Jeśli chodzi o spadek ich populacji – jak pokazują wyniki badań prowadzonych w Austrii – dzieje się to na skutek odejściach od pasterskich tradycji, dzięki którym niejednokrotnie udało się zachować bardzo stare zbiorowiska roślin, mogące sięgać nawet czasów występowania megafauny. Trwają one tak długo, jak długo rosną w przestrzeni otwartej. Wiele z nich, bez regularnego oskubywania przez roślinożerców, zamienia się najpierw w monokultury trawiaste, potem zagajnik, a finalnie las. Współcześnie zachowanie takich ekosystemów wymaga nie tyle częstego, co regularnego koszenia (chociażby raz do roku).

Kryzys bioróżnorodności wymaga równie zdecydowanych działań co zmiana klimatu. Stąd obserwujemy coraz więcej projektów zmierzających do renaturyzacji, takich chociażby jak Rewilding Europe. Programy takie przywracają wilki czy bobry, uznane już powszechnie za gatunki środowiskotwórcze, ale ważnym elementem stają się też gatunki pasące się, jak konie, żubry, czy tury – odtwarzane w ramach projektu Tauros. W podobnym duchu rozwija się ruch agroleśnictwa, który zamiast przemysłowego pozyskiwania paszy transportowanej z odległych plantacji, stawia na dawne, lokalne techniki pasterskie, łącznie z wypasem leśnym.



Odkrycia Szymona Czyżewskiego powinny też ośmielić obrońców miejskich ekosystemów. Skoro krajobraz otwarty najbardziej sprzyja utrzymaniu dużej liczby gatunków, to jest to także dobra zachęta do budowania odpowiednich standardów ochrony bioróżnorodności na terenach wiejskich, a nawet zurbanizowanych, co świetnie pokazuje przykład Klinów Borkowskich.







całość tutaj:

Gdzie należy chronić bioróżnorodność? - Usługi ekosystemów (uslugiekosystemow.pl)





wtorek, 30 kwietnia 2024

Czytaj książki!

 



Niesamowita wiedza!




www.youtube.com/watch?v=gTUmod-Kkx0





Czy współczesny 21 latek napisałby dzisiaj coś o wadze "Nieboskiej komedii" ?

Smartfon nie zastąpi edukacji.


(8) Smartfon nie zastąpi edukacji (dr Jan Przybył) - YouTube





-------------


youtube.com/watch?v=-lsEm_8wjiI&t=300s

youtube.com/watch?v=gTUmod-Kkx0



niedziela, 28 kwietnia 2024

Matematyka bez wykształcenia


wiki


Srinivasa Ramanujan (ur. 22 grudnia 1887, zm. 26 kwietnia 1920) – indyjski matematyk. Chociaż nie miał prawie żadnego formalnego wykształcenia w zakresie czystej matematyki, wniósł znaczący wkład w analizę matematyczną, teorię liczb, szeregi nieskończone i ułamki ciągłe, w tym rozwiązania problemów matematycznych uważanych wówczas za nierozwiązywalne.


Ramanujan początkowo rozwijał własne badania matematyczne w odosobnieniu. Według Hansa Eysencka, "próbował zainteresować swoją pracą czołowych zawodowych matematyków, ale w większości przypadków mu się to nie udało. To, co miał im do pokazania, było zbyt nowatorskie, zbyt nieznane, a w dodatku przedstawione w nietypowy sposób; Nie można było się nimi przejmować".

Poszukując matematyków, którzy mogliby lepiej zrozumieć jego pracę, w 1913 roku rozpoczął korespondencję pocztową z angielskim matematykiem G. H. Hardym na Uniwersytecie Cambridge w Anglii. Uznając pracę Ramanujana za niezwykłą, Hardy zaaranżował dla niego podróż do Cambridge.

W swoich notatkach Hardy skomentował, że Ramanujan stworzył nowe, przełomowe twierdzenia, w tym takie, które "całkowicie mnie pokonały; Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego do nich" i kilka niedawno udowodnionych, ale bardzo zaawansowanych wyników.


W ciągu swojego krótkiego życia Ramanujan samodzielnie skompilował prawie 3900 wyników (głównie tożsamości i równań). Wiele z nich było całkowicie nowych; 

Jego oryginalne i wysoce niekonwencjonalne wyniki, takie jak liczba pierwsza Ramanujana, funkcja theta Ramanujana, wzory podziału i pozorowane funkcje theta, otworzyły zupełnie nowe obszary pracy i zainspirowały dalsze badania. Spośród tysięcy jego wyników większość okazała się poprawna.

Ramanujan Journal, czasopismo naukowe, zostało założone w celu publikowania prac we wszystkich dziedzinach matematyki, na które Ramanujan miał wpływ, a jego notatniki – zawierające streszczenia jego opublikowanych i niepublikowanych wyników – były analizowane i badane przez dziesięciolecia od jego śmierci jako źródło nowych idei matematycznych. 

Jeszcze w 2012 roku naukowcy nadal odkrywali, że zwykłe komentarze w jego pismach o "prostych własnościach" i "podobnych wynikach" dla niektórych odkryć same w sobie były głębokimi i subtelnymi wynikami teorii liczb, które pozostawały nieoczekiwane, aż do prawie wieku po jego śmierci. Został jednym z najmłodszych członków Towarzystwa Królewskiego i dopiero drugim członkiem z Indii oraz pierwszym Hindusem, który został wybrany na członka Trinity College w Cambridge.

W 1919 r. zły stan zdrowia – obecnie uważany za amebiazę wątrobową (powikłanie epizodów czerwonki wiele lat wcześniej) – zmusił Ramanujana do powrotu do Indii, gdzie zmarł w 1920 r. w wieku 32 lat. Jego ostatnie listy do Hardy'ego, napisane w styczniu 1920 roku, pokazują, że wciąż tworzył nowe idee i twierdzenia matematyczne. Jego "zaginiony notatnik", zawierający odkrycia z ostatniego roku jego życia, wywołał wielkie poruszenie wśród matematyków, gdy został ponownie odkryty w 1976 roku.



Zaginiony notatnik Ramanujana



"Notatnik" nie jest książką, ale składa się z luźnych i nieuporządkowanych kartek papieru opisanych jako

"ponad sto stron zapisanych na 138 stronach charakterystycznym pismem Ramanujana. Arkusze zawierały ponad sześćset wzorów matematycznych wymienionych kolejno bez dowodów"



Rankin (1989) szczegółowo opisał zaginiony notatnik. 

Większość wzorów dotyczy szeregów q i pozornych funkcji theta, około jedna trzecia dotyczy równań modułowych i modułów osobliwych, a pozostałe formuły dotyczą głównie całek, szeregów Dirichleta, kongruencji i asymptotyki. 

Czytanie książek





przedruk



2024-04-28


Wywiad z Ireną Koźmińską, założycielką i prezeską Fundacji

ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom



Kiedy tworzyła pani Fundację „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom" ćwierć wieku temu, przekonywała pani rodziców, by czytali swoim dzieciom 20 minut dziennie. Do czego dzisiaj namawia pani młodych rodziców?


Irena Koźmińska: Ten postulat jest nadal aktualny, ponieważ mamy nowe pokolenia rodziców i dzieci. Myślę nawet, że czytanie dzieciom jest coraz bardziej potrzebne ze względu na tempo życia, zalew informacji, czy coraz częstsze zaburzenia zdrowia psychicznego u młodych ludzi. Czytanie jest witaminą dla rozwoju i szczepionką przeciw toksynom współczesnej kultury – wzmacnia dziecko, przygotowuje do życia i do radzenia sobie z wieloma niebezpiecznymi zjawiskami.


W jaki sposób?


Czytanie wspiera rozwój emocjonalny dziecka i buduje mocną więź z rodzicem, co daje mu siłę psychiczną na całe życie. Poza tym uczy języka i myślenia, rozwija pamięć i wyobraźnię, wydłuża przedział uwagi – a to są kompetencje niezbędne w szkole i później w pracy. Czytanie rozwija wrażliwość moralną, jest też drogą do wiedzy i wykształcenia, a w efekcie – przepustką do wielu zawodów i do mądrego życia. Dlatego z niepokojem patrzę na to, że dzieci tyle czasu spędzają obecnie przed ekranem. Same.


Nawet jeśli na nich czytają?


To jest zupełnie inne czytanie, powierzchowne. W internecie to staje się raczej przewijaniem tekstu – w dodatku posiekanego reklamami – w poszukiwaniu jakiejś informacji, np. umieszczonej jako wabik w tytule newsa. Czym innym jest czytanie książki, tzw. czytanie głębokie, które pozwala na jednoczesną refleksję i analizę treści, rozbudowuje naszą wiedzę, rozwija duchowo, poszerza słownictwo. Niestety zajęci rodzice często wyręczają się technologiami, zamiast spędzać czas z dzieckiem.


Co traci dziecko?


Nie buduje więzi, nie nabywa umiejętności społecznych, np. nawiązywania dobrych relacji z ludźmi i czerpania z nich przyjemności. Nie uczy się bogatego i poprawnego języka, a język jest głównym narzędziem myślenia, zdobywania wiedzy, komunikacji z ludźmi i udziału w kulturze. 
Przedział uwagi dziecka, które spędza godziny, oglądając lawinę zmieniających się obrazów, dramatycznie się skraca i nie jest ono potem w stanie skupić się na nauce. 

Zastanawiam się, jak dzisiejsze dzieci wejdą kiedyś w role neurochirurgów czy pilotów, skoro ich zdolność skupienia liczona jest podobno w sekundach. Ale nawet w dzisiejszym świecie można dać dziecku szansę na normalny rozwój mózgu, bez ciągłego bombardowania go obrazami i dźwiękami, często przerażającymi, co jest kolejnym powodem, by to ograniczyć.


I aby to osiągnąć, wystarczy 20 minut głośnego czytania dziennie?


20 minut codziennego czytania dziecku dla przyjemności i towarzyszące mu rozmowy to bardzo ważny element budowania zdrowia emocjonalnego i dobrych nawyków u dziecka. Ale trzeba też radykalne ograniczyć jego dostęp do mediów wizualnych. Czas dzieciństwa, od najmłodszego wieku, powinien być wykorzystany na zbudowanie mocnego fundamentu pod dalsze życie. Gry komputerowe nie przygotowują do życia.


A nie po to jest szkoła? By wyrównywała szanse dzieci, które nie miały równego startu?


Szkoła może wyrównywać szanse, jeśli sięgnie po odpowiednie narzędzia. Dzisiaj dzieci mają, nie ze swojej winy, duże deficyty językowe. Zastanówmy się, 
jak człowiek uczy się języka? Przez słuchanie.

Dzieci uczą się wszystkich niuansów mowy, po prostu obcując z ludźmi, którzy do nich dużo mówią – lub im czytają, co jest świetnym sposobem osłuchania się przez dziecko z językiem bogatszym niż potoczny. 
Niestety współczesne dzieci mają mało doświadczeń językowych, bo zbyt mało z nimi rozmawiamy, mało czytamy, wozimy odwrócone do nas w wózkach, już niemowlakom dajemy smartfony.
Rozmawiałam niedawno z dyrektorką znanego liceum w Warszawie, która stwierdziła, że licealiści często nie rozumieją trudniejszych słów, które bez problemu rozumiało pokolenie ich rodziców. Polonistka z innego liceum oceniła, że jej uczniom też przydałoby się codzienne czytanie na głos przez nauczyciela.
Codzienne czytanie w klasie wspólnie wybranej książki przez 20 minut – nie na przerwie, nie przed lekcjami, nie w świetlicy, ale właśnie na lekcji, bo jest to nauka języka w najczystszej postaci – przekłada się na lepsze wyniki w nauce i lepsze zachowania, co potwierdziły doświadczenia naszego programu "Czytające szkoły". 
Posłużę się też przykładem szkoły w Bostonie, która miała fatalną reputację ze względu na panującą tam przemoc i słabe wyniki - i groziła jej likwidacja. Szkołę uratował nowy dyrektor. Wprowadził dyscyplinę i codzienne czytanie uczniom przez nauczycieli, a dodatkowo – co było świetnym wzorcem – codzienne 10-minutowe własne czytanie nie tylko przez uczniów, ale przez wszystkich pracowników szkoły. 
Dyrektor, nauczyciele, panie z sekretariatu i woźni czytali wtedy własne lektury. Po dwóch latach do szkoły zaczęły ustawiać się kolejki chętnych do zapisu, tak wyskoczyły w górę jej wyniki w nauce i podniósł się poziom bezpieczeństwa.

Moim marzeniem jest, by program codziennego czytania dzieciom udało się wprowadzić wszędzie, w całym kraju, także w szkołach.



W ramach kampanii społecznej „Cała Polska czyta dzieciom" oprócz tego, że Fundacja namawia do czytania dzieciom dla przyjemności, to tworzy też własny kanon dobrych lektur, tzw. Złotą Listę. Jakie są wasze kryteria doboru tytułów?


Wartość literacka i ukazane w nich wartości moralne, czyli zasady i postawy nastawione na wspólne dobro, takie jak szacunek, uczciwość, odpowiedzialność, przyjaźń, mądrość. Czy bohaterowie stosują je w swoim postępowaniu, czy łamią – warto o tym rozmawiać z dziećmi, by nauczyły się odróżniania dobra od zła.
Oprócz kampanii czytania współpracujemy ze szkołami w ramach różnych programów na bazie tekstów literackich. Program "Ocalimy Świat", którym objętych jest obecnie 17 tys. uczniów z kilkuset szkół, łączy edukację ekologiczną z moralną. Wyjaśniamy w nim, że każdy kryzys, w tym klimatyczny, ma swoje źródło w postawach ludzi, w kryzysie wartości moralnych. Na potrzeby programu powstały trzy tomy opowiadań dla uczniów wszystkich klas szkoły podstawowej, do tego scenariusze zajęć.


Rekordowo wielu młodych ludzi mierzy się obecnie z kryzysem zdrowia psychicznego. Nic nie zastąpi wsparcia specjalistów, ale jak na ten problem możemy spojrzeć w kontekście tematu naszej rozmowy - relacji między dzieckiem a rodzicem, jego funkcjonowania w szkole i tego przygotowania do mierzenia się ze światem?


Źródłem zdrowia psychicznego dziecka jest więź z najbliższymi i poczucie, że jest przez nich kochane. Czas poświęcony dziecku z radością jest miarą naszej miłości do niego, nasza pozytywna wyłączna uwaga jest warunkiem jego zdrowego rozwoju i dobrego funkcjonowania. Niestety patrząc wciąż na ekran, żadne dziecko nie poczuje się kochane. I zaczyna mieć problemy.
Według badań, na które niedawno natrafiłam, czytanie dziecku przynosi nie tylko kompetencje językowe i wiedzę, o czym mówiłyśmy, ale może zapobiegać depresji. 

Książki objaśniają świat, uczą skupienia, wyciszają. Rozumiejąc różne zjawiska oraz motywacje własne i innych ludzi, jesteśmy w stanie lepiej interpretować rzeczywistość, dostrzegać zależności przyczynowo-skutkowe, mieć większe poczucie sensu i kontroli nad własnym życiem. 

Jeśli ma się wiedzę i poczucie sensu, to ma się więcej siły, zasobów i determinacji, by zmierzyć się z tym, co wydaje się, że nas przerasta.





---------




W pierwszym kroku trzeba ograniczyć smarfonozę - tego typu urządenia powinny być niedozwolone dla osób poniżej.... 25 roku życia. Wystarczy zwykły telefon z przyciskami.


poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Filozofowie

 


przedruk





Po co nam filozofowie



Karolina Głowacka
Wojciech Sady


16.04.2024



Karolina Głowacka: Do dziś robi wrażenie atomizm Demokryta. Ot, siłą umysłu doszedł do tego, że świat składa się z maleńkich atomów.

Wojciech Sady: Ale te atomy miały mieć haczyki i dziurki, dzięki którym mogły się łączyć...
No to Anaksymander – niemalże Darwin! Twierdził, że zwierzęta morskie wywodzą się od innych zwierząt morskich, a człowiek z niższych gatunków zwierząt.

Był jeszcze Empedokles, on w przekazach też wygląda na prekursora teorii ewolucji. Według niego świat miał cyklicznie powstawać i ginąć. I kiedy znów się odradzał, jego części łączyły się przypadkowo, powstawały potwory. W większości ginęły, przeżywały tylko te należycie zbudowane. Więc tu mamy jakiś zarys teorii ewolucji!

Ale były też poglądy, że Ziemia pływa po wodach i czasem się zakołysze tak jak statek. No i wtedy naczynia spadają ze stołów. Takie to miało być wyjaśnienie trzęsień ziemi.
Jaka była wartość tych rozważań?

Jak się weźmie tysiąc pomysłów, ot tak sobie rzuconych, to kilka z nich będzie jakoś analogicznych do tego, co my dzisiaj sądzimy. Najistotniejszą jednak wartością jest to, że w ogóle podjęto próbę naturalistycznego wyjaśnienia zjawisk przyrody.

U Homera czy Hezjoda czytamy o Zeusie, który ciska piorunami, o bogach zsyłających na ludzi choroby. Przekonanie o boskiej przyczynie wielu zjawisk było rozpowszechnione w basenie Morza Śródziemnego i nie tylko. Kiedy zbliżała się kolejna powódź Nilu, kapłani w Egipcie składali bogom ofiary, wznosili do nich modły, żeby była ona jak najobfitsza, bo wtedy Egipcjanie zbierali najwięcej plonów.

Tales po podróży do Egiptu miał stwierdzić, że to nie bogowie powodują podnoszenie się wód morskich, tylko wiejące z północy wiatry, które spiętrzają wody. Anaksymander miał spekulować na temat piorunów. Przekonywał, że to nie rozgniewany czy rozkapryszony Zeus nimi ciska, tylko że w chmurach gromadzi się powietrze i ogień, a kiedy chmury się zderzą, pękają. Wtedy uwolniona mieszanina powietrza i ognia leci ku ziemi, świecąc. Mamy „Corpus Hippocraticum” – teksty, w których czytamy, że to choroba, a nie bóg szkodzi ciału. Jest takie zdanie o „świętej chorobie”, czyli padaczce, którą autor tej księgi próbuje wyjaśnić zbytnim zawilgoceniem mózgu.

To wyjaśnienia, rzecz jasna, nie do przyjęcia, ale są to pierwsze próby, o jakich wiemy, naturalistycznego wyjaśniania świata.

Możemy powiedzieć, że naukowy sposób myślenia narodził się z czystej myśli filozofów?

To nie jest takie proste. Aczkolwiek niektórzy, pisząc książki o historii nauki, czują się w obowiązku zacząć właśnie od Talesa, Anaksymandra, Anaksymenesa – przynajmniej wspomnieć, że tacy byli. A później dodają Pitagorasa czy Heraklita.

Prawda jest taka, że wiemy o nich niezmiernie mało, a istniejące źródła są niepewne. W dodatku to, co o nich czytamy, pochodzi głównie z tekstów, które powstały po co najmniej kilkuset latach. Krążą na ich temat rozmaite słuchy – jak te, że Tales sformułował twierdzenie Talesa, a zatem miał jakąś wiedzę z matematyki. Ale to nie jest pewne.

Nie wiemy, czy twierdzenie Talesa jest faktycznie twierdzeniem Talesa?

Nie wiemy. Mamy opowieści o tym, że zmierzył wysokość piramidy Cheopsa w Egipcie, porównując długości cieni rzucanych przez tę piramidę i inne przedmioty. Ale nie mamy pewności, czy sformułował słynne twierdzenie.

Mówimy też o twierdzeniu Pitagorasa, a nie wiemy nawet, czy Pitagoras istniał, bo najstarsze pisma mówią, że nikt go nie spotykał poza gronem najbliższych współpracowników, a i tak rozmawiając z nimi, był okryty jakąś tkaniną.


Ja bym nie wiązał początków nauki greckiej z jońskimi filozofami przyrody i ich następcami do Demokryta włącznie. Początków nauki trzeba szukać w Aleksandrii, w dziełach wielkich geometrów, Euklidesa, Archimedesa, w geografii Eratostenesa, w astronomii Apolloniosa i Hipparcha, w badaniach anatomicznych Herofilosa i Erasistratosa. Ci dwaj ostatni prowadzili sekcje zwłok, podobno robili też wiwisekcję – na przestępcach skazanych na śmierć.

Czyli wizja, że oto nauka zrodziła się z czystej myśli, jest może kusząca, ale zdaje się, że nieprawdziwa. Musi być pomiar, musi być obserwacja. I wiedzieli to ci w Aleksandrii.

O pomiarach obwodu Ziemi dokonanym przez Eratostenesa, a przez Hipparcha z Nikai odległości Ziemi od Księżyca, dzisiaj każdy naukowiec powie, że to dobra nauka.

Człowiek jest istotą, której przetrwanie zależy od tego, co potrafimy wyprodukować. Zęby mamy marne, pazurów nie mamy. Selekcja naturalna będzie pozwalać przeżywać częściej tym, którzy potrafią lepiej wytwarzać rzeczy – narzędzia, ubrania. To wiedza praktyczna była i jest ważniejsza. Tyle że ta wiedza ludziom zawsze mieszała się z magią. Przez tysiąclecia mieliśmy zbitkę wiedzy praktycznej, z opowieściami o jakichś duchach, które się kryją w krzakach.

Myślę, że praca pierwszych greckich myślicieli polegała na tym, żeby wydobyć to, co rozsądne, praktyczne, ale dodać do tego teorię. To jest fenomen Greków. Egipcjanie umieli wytyczać kąt prosty w terenie. Brali sznur, odmierzali na nim trzy, cztery i pięć równych kawałków i napinając je, tworzyli trójkąt prostokątny. Ale w ciągu dwóch tysięcy lat, podczas których się tego używało, nie ma żadnego śladu w refleksji nad tym, że trzy do kwadratu dodać cztery do kwadratu to pięć do kwadratu.

Tylko praktyka, a nie ma szukania schematu.

Tak. Grecy do tych umiejętności zaczynają dokładać teorię. Przykład – Babilończycy rozwinęli astrologię. Uczeni przez setki lat śledzili ruchy planet w stosunku do gwiazd, ustalali cykle tych ruchów, ale nie zrobili tego, co zaczęli robić Grecy. Nie zbudowali matematycznych czy geometrycznych modeli ruchów planet.

Ci wielcy Grecy dużo nam dali, ale też coś zabrali. Średniowiecze było wręcz sparaliżowane Arystotelesem. Z Filozofem się nie dyskutowało.

W największym skrócie to było tak, że nauka grecka rozwija się do połowy II w. p.n.e., później zostaje zniszczona przez ekspansję Rzymian. Ożywa na chwilę w II w. n.e., działa wtedy Galen z Pergamonu – wielki lekarz i anatom. Działa też Klaudiusz Ptolemeusz – astronom. Ale to są niemal samotne postaci. Potem jest dziura, a kiedy to myślenie greckie znowu ożywa w czasach Simplikiosa i Filoponosa, to cesarz Justynian Wielki wydaje edykt, żeby zamknąć wszystkie szkoły, których nie prowadzą chrześcijanie.

Czemu to robi?

Bo chciał mieć imperium wyłącznie chrześcijańskie.
Zachodnia część dawnego, starożytnego świata, tego rzymskiego, już nie istniała, bo unicestwiła ją wielka wędrówka ludów. Justynian zamyka „pogańskie” szkoły wschodniej części imperium w 529 r.

Później dziedzictwo Greków przejmują uczeni mówiący po arabsku. Oni mieli swój najlepszy okres między X a XII w., ale to też się skończyło, zarówno z powodu antyintelektualnej reakcji duchowieństwa islamskiego, jak i z powodu potwornego najazdu Tatarów na Mezopotamię. Z drugiej strony, na Zachodzie mamy skuteczny atak chrześcijańskich rycerzy na arabską wtedy Andaluzję. Po opanowaniu regionu, w Toledo, chrześcijanie widzą coś dla nich niebywałego: papiernie, w których można było produkować materiał do pisania. Tani, w dużych ilościach. Fenomen. Mało tego, znaleźli sterty papieru zapisanego po arabsku. Przyjechał Gerard z Cremony i inni uczeni, którzy się specjalnie z tej okazji nauczyli arabskiego. Przetłumaczono wtedy na łacinę Euklidesa, Archimedesa, Galena i Arystotelesa. Czyli prawie wszystko, co znamy dzisiaj, oprócz Platona, platoników i tradycji hermetycznej.

Kiedy dokonano tych przekładów, Europa zmądrzała na tyle, że można było założyć pierwsze uniwersytety. Na uniwersytetach średniowiecznych uczono, natomiast nie prowadzono badań. Powstają one około 1200 r., a do 1600 r. nie ma tam żadnego postępu! Czyta się Arystotelesa na kursie sztuk wyzwolonych, później Galena i Awicennę – perskiego uczonego piszącego po arabsku. Czyta się jeszcze kodeksy rzymskie, a na wydziale teologii Biblię i pisma ojców Kościoła. Tak więc tylko starożytnych.

Czyta się i nie zadaje pytań?

Było przekonanie, że starożytni znali prawdę, naszym zadaniem jest tylko ją zrozumieć i przekazać kolejnym pokoleniom. Tymczasem u starożytnych jest wiele niejasności.

U Galena są ewidentne błędy.


No właśnie – przez 350 lat trwają wykłady z anatomii. Czasem uzyskiwano pozwolenia na sekcję zwłok podczas wykładów medycznych. Rzadko, ale się zdarzało. Profesor głośno czytał. Kilka metrów dalej – no bo to przecież śmierdziało, brudno, nieprzyjemnie – demonstrator ciął zwłoki. Studenci patrzyli z góry. A ten demonstrator czasem nie był w stanie pokazać tego, o czym czytał profesor... Przez 350 lat wszyscy udają przed sobą, że widzą to, czego nie ma.

Kiedy kończy się to udawanie?

Gdy Gutenberg wynajduje prasę drukarską – w połowie XV w. Było duże zapotrzebowanie na książki medyczne, a druk pozwolił na zwiększenie ich dostępności. Aby je zilustrować, potrzebowano drzeworytów i miedziorytów. Artystom zaczęto zlecać przedstawienie jakiegoś narządu, ci przynosili swoje prace, ale one nie zgadzały się z tym, co pisał Galen. Bo ci artyści Galena nie czytali! Rysowali to, co widzieli, wcześniej przeszkoleni w realistycznym przedstawianiu świata. To był pierwszy impuls, po którym wreszcie zaczęły się odkrycia anatomiczne. Apogeum stanowiło dzieło Wesaliusza „De humani corporis fabrica” (O budowie ciała ludzkiego). Wesaliusz sam robił sekcje zwłok. I nagle okazało się, że u Galena są błędy i trzeba je poprawiać. Zaczęło to zmieniać nastawienie do nieomylności starożytnych. Dużą rolę odegrało tu też odkrycie Ameryki, o której Grecy oczywiście nie mieli pojęcia.

Runął mit nieomylności.

Jeszcze jedna rzecz decyduje o biegu historii – upada Konstantynopol. Uprzedzając ten dramat, kardynał Basil Bessarion przeniósł się z Konstantynopola do Rzymu i przywiózł ze sobą 500 greckich rękopisów. Watykańska biblioteka posiadała wtedy 350 rękopisów. To pokazuje, jakie skarby intelektualne trafiły na Zachód. Były tam dzieła Platona, Plotyna i teksty hermetyczne – astrologia, alchemia, magia. A to się splotło z wynalezieniem przez Gutenberga prasy drukarskiej.

Marsilio Ficino ze współpracownikami szybko tłumaczy te teksty na łacinę, przez co stają się powszechnie dostępne w Europie. To powoduje ogromny wzrost zainteresowania astrologią. Z naszego punktu widzenia astrologia to koronny przykład pseudonauki, ale to jej popularność wytworzyła presję na badania astronomiczne. Żeby astrolog mógł stawiać horoskopy, musiał wiedzieć, gdzie będą planety w marcu przyszłego roku, bo akurat król go zapytał, czy ruszać na wyprawę przeciwko Saracenom.

Wtedy pojawiają się dwie ważne szkoły. Jedna w Wiedniu – założona przez Georga von Peurbacha i Regiomontanusa. A druga w Krakowie – zakłada ją Marcin Król, do którego dołącza Marcin Bylica. Bylica z Regiomontanusem napisali podręcznik do astrologii, który miał trzynaście wydań w krótkim czasie. Dzieło Kopernika miało w podobnym okresie wydań raptem dwa. Mamy w Krakowie Miechowitę, mamy Wojciecha z Brudzewa. I w to środowisko trafia młody Mikołaj Kopernik.
Czyli mamy już czas, w którym można podważać starożytnych. Przychodzi rewolucja naukowa najbardziej chyba kojarzona z Newtonem, gdzie liczy się przede wszystkim eksperyment.

Trzeba tutaj wspomnieć jednak o Arystotelesie i tekstach zebranych 300 lat po jego śmierci, którym nadano tytuł „Fizyka”. Jeśli w ogóle ktokolwiek się zajmował ruchami czy przemianami ciał, to używał „Fizyki” Arystotelesa. Ale wprowadzano do niej pewne modyfikacje. Jeszcze w starożytności Hipparch z Nikei, a później Jan Filoponos do fizyki Arystotelesa dodali coś, co dzisiaj nazywa się teorią impetusu. Później, w XIV wieku, została ona rozwinięta na Uniwersytecie Paryskim przez Jeana Buridana i Mikołaja z Oresme.

Jednak jeśli w średniowieczu natrafiano u Arystotelesa na niejasności albo sprzeczności – kiedy przeczył sam sobie albo Biblii, albo innemu źródłu autorytatywnemu – to pisano tzw. kwestie czy komentarze. Ale nigdy w średniowieczu nie podjęto próby połączenia tych tekstów w nową całość. To były takie izolowane próby, a jednocześnie każdy kolejny cykl wykładów zaczynano od Arystotelesa.
Brakowało tej zasadniczej cechy, jaką ma dzisiaj nauka – kumulacji wiedzy. Ciągle zaczynano niemalże od zera.

W XVII w. to już nie mogło się utrzymać. Pojawili się uczeni, którzy zrozumieli, że Kopernik ma rację. A fizyki Arystotelesa nie dawało się pogodzić z systemem Kopernika. Według Arystotelesa ciała ciężkie z natury spadają do środka świata. Więc jeśli środek świata nie jest w środku Ziemi, to dlaczego upuszczony przedmiot spada w stronę naszych stóp? Powinien przecież polecieć na Słońce! Dla ludzi takich jak Kepler, Kartezjusz, Galileusz staje się jasne, że jeśli mają przyjąć kopernikanizm, to trzeba zbudować nową fizykę. Zaczyna się chaos poszukiwań. Nikt nie wie, w którą stronę to pójdzie.

Aż wreszcie Robert Hooke połączył teorię impetusu z kopernikanizmem i tym wszystkim, co wtedy wiedziano. Czyli, choć fizykę trzeba było budować na nowo, to arystotelizm odegrał w powstaniu mechaniki newtonowskiej zasadniczą rolę. Newton w dużej mierze opierał się na ideach Hooke’a, do jego ustaleń dokładając obliczenia matematyczne. Zresztą Newton mu za to nigdy nie podziękował, mało tego, usuwał po nim ślady. Gdy został prezesem Royal Society, to cudownie zniknął portret jego poprzednika – Roberta Hooke'a właśnie.

Przenieśmy się do współczesności. Mamy np. mechanikę kwantową, której ustalenia stoją w sprzeczności z naszym potocznym myśleniem, nasze intuicje dotyczące takich pojęć jak „miejsce” czy „czas” zostają wystawione na ciężką próbę. Czy czysta myśl, filozofia, może cokolwiek zdziałać, kiedy mamy do czynienia z rzeczywistością fizyczną umykającą poznaniu naszych zmysłów? Czyli:

czy filozof jest dzisiaj potrzebny?

Twórcy mechaniki kwantowej – Edwin Schrödinger, Werner Heisenberg, Niels Bohr, Paul Dirac – pisywali artykuły i książki z pogranicza fizyki i, można by powiedzieć, właśnie filozofii. Niemal wszyscy najważniejsi coś takiego tworzyli. Są tam refleksje na temat natury wiedzy ludzkiej. Musiały się siłą rzeczy pojawić. Nagle trzeba było pisać wzory na coś, czego nie rozumiemy. Ale da się to obliczać i odnosi się w ten sposób sukcesy. W końcu większość fizyków zrezygnowała z filozofowania i przyjęła postawę „zamknij się i licz”.

Mówi się, że fizyka na pewnym poziomie utknęła. Czy gdyby funkcjonował teraz umysł na miarę Arystotelesa, toby to jakoś pomogło popchnąć ją do przodu? Jak na razie nie da się choćby skwantować grawitacji.

Nie da się, bo fizyka w ogóle jest osobliwym zlepkiem różnych, nie zawsze dobrze przystających do siebie teorii – nie da się połączyć już szczególnej teorii względności z mechaniką kwantową bez używania pewnych sztuczek matematycznych. A czy dociekać głębiej... to zależy od postaw.

Wielu naukowców po prostu ma pracę, dostaje różne nagrody. Dociekania na temat podstaw są niesłychanie ryzykowne i dają mało życiowych zysków. Bo ktoś, kto by się zastanawiał nad tym, o co w tym wszystkim chodzi, nie będzie miał wyników, których się od niego oczekuje, nie dostanie grantu.

Czyli odpowiedź brzmi „nie”? Filozof nie jest potrzebny?

Mechanika kwantowa ma już sto lat. Za rok minie sto lat od sformułowania zasady nieoznaczoności. No i żadnego kroku tutaj nie zrobiono. Pyta pani, czy w takim razie refleksja filozoficzna mogłaby nam pomóc. Nie wiem. Kopernikanizm pewnie nie mógłby się narodzić bez astrologii jako bodźca, który zachęcał ludzi do badań astronomicznych. Może gdyby pojawiły się jakieś wpływy zewnętrzne wobec fizyki, mogłoby to pomóc. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jakie by one miały być.

Jest jednak miejsce dla filozofów we współczesnym świecie. Pan się odnalazł jako popularyzator nauki na YouTubie.

A pani jest matką chrzestną mojego kanału! W 2021 r. powiedziałem pani, że nagrałem kilkanaście wykładów o historii nauki dla grupki jedenaściorga studentów zaocznych – i pani mi poradziła, żebym opublikował je na YouTubie, a nie serwerze uczelnianym. Wtedy nie wiedziałem nawet, że tak można. Założyłem kanał, a po miesiącu chciałem sprawdzić, czy studenci to oglądają. Zaglądam i dowiaduję się, że wykładów wysłuchało ponad sto osób, a bodaj 73 mój kanał zasubskrybowały. Spodobało mi się to, zacząłem nagrywać, najprostszym domowym sposobem, kolejne wykłady. Dziś subskrybentów mam 4300 i nadal ich szybko przybywa. Sprawia mi to wielką satysfakcję: robię wykłady, których wysłuchuje co najmniej tyle osób, ile wysłuchało ich na różnych uczelniach w ciągu 40 lat. Co więcej, są to ludzie, którzy słuchają z ciekawości, z pasji, a nie po to, żeby dostać zaliczenie. Tylko wraz ze wzrostem oglądalności coraz bardziej się denerwuję – bo i odpowiedzialność coraz większa.

Może zacznę nagrywać jeszcze raz od początku, żeby poprawić błędy ujawnione dzięki uwagom słuchaczy.





PROF. WOJCIECH SADY pracuje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego. Zajmuje się filozofią nauki oraz historią idei naukowych i religijnych. Autor m.in. czterech tomów z serii „Dzieje religii, filozofii i nauki”, „Sporu o racjonalność naukową”, „Struktury rewolucji relatywistycznej i kwantowej w fizyce” oraz współautor – wspólnie z Katarzyną Gurczyńską-Sady – „Antropocenu” i „Wielkich filozofów współczesności”. Regularnie publikuje cykle wykładów na własnym kanale YouTube.






"cesarz Justynian Wielki wydaje edykt, żeby zamknąć wszystkie szkoły, których nie prowadzą chrześcijanie.

Czemu to robi?

Bo chciał mieć imperium wyłącznie chrześcijańskie."




Chrześcijańscy nauczyciele dają chrześcijański lud.

Podobnie postępowali Niemcy podczas zaborów, "komuniści" za czasów PRL i po 1990 roku też - tylko bardziej subtelnie....




Chrześcijańscy nauczyciele dają chrześcijański lud.

Niemieccy nauczyciele dają zniemczony lud.

Polska szkoła ze swoimi odcieniami daje lud polski ze szkolnymi odcieniami. 

Komunistyczne wytyczne (szkoła) dają lud myślący schematycznie - choć źle edukacji tamtych czasów nie oceniam...

"Post-komunistyczne" media dają lud zmanipulowany. Zamałpowany??

"Nowoczesna" szkoła daje lud... zagubiony?


Ludzie są mieszaniną tych wszystkich wpływów.



Wszystko jest wypadkową wpływów,  ale największy wpływ mają rodzice i najbliższe otoczenie, władza i jej podstawa programowa, media oddziałujące na młodzież i dopiero potem nauczyciel.









tygodnikpowszechny.pl/po-co-nam-filozofowie-186789?utm_term=Autofeed&utm_campaign=Echobox_Social&utm_medium=social&utm_source=Facebook#Echobox=1713740505






niedziela, 21 kwietnia 2024

Kultura




przedruk




Tomasz A. Żak: 

musimy skończyć z doktoryzowaniem się z antykultury, bo to ślepa uliczka!





– Jeśli mamy wygrać z naszym kulturowym przeciwnikiem, to nie wygramy opisując go. My możemy wygrać tylko na dzieła, które tworzymy. Co my w związku z tym robimy, aby te dzieła docierały do ludzi? Co my robimy, aby kreować rzeczywistość artystyczną, która jest w stanie stanąć w kontrze do tego świata zła tak bardzo zmieniającego nasz świat, nasze otoczenie? – pytał podczas konferencji „Jaki jest cel antykultury?”, poświęconej myśli śp. Krzysztofa Karonia, Tomasz Antoni Żak – reżyser, scenarzysta, aktor, poeta, publicysta oraz twórca „Teatru Nie Teraz”.

Prelegent konferencji „Jaki jest cel antykultury?” zaznaczył na wstępie swojej wypowiedzi, że w trwającej wojnie kulturowej strona konserwatywna zajmuje się przede wszystkim, a może i jedynie tylko jedną kwestią – opowiadaniem o drugiej stronie, czyli opowiadaniem o antykulturze, marszu przez instytucje, ideologią Gramsciego etc.

– Mamy to wszystko już przerobione, przemówione, przedoktoryzowane! Biorąc udział w tej walce musimy na pewnym etapie zatrzymać się z doktoryzowaniem się ze zła, bo to jest ślepa uliczka. Jeżeli będziemy cały czas obracali się w sferze teoretyzowania i buntowania przeciwko złu, jakie czynią nam ci, którzy do czynienia tego zła zostali powołani przez piekło, to zaczniemy gadać ich językiem; zaczniemy – recenzując na przykład podłe i straszne spektakle teatralne – wchodzić w ich świat? A gdzie jest nasz świat, który chcemy im przeciwstawić? – pytał poeta.


Według twórcy „Teatru Nie Teraz” jesteśmy w sytuacji, w której powinniśmy zastanawiać się jak powinna wyglądać prawdziwa kontrrewolucja kulturowa. Mało tego! Musimy głośno wyartykułować, co to w ogóle znaczy kontrrewolucja kulturowa! 

– Proszę zwrócić uwagę, jak kultura jest definiowana w przekazach przeróżnych portali internetowych po tzw. prawej stronie sceny politycznej i kulturowej. Jak kultura jest tam definiowana? Tam nawet nie ma tego maleńkiego klawisza, który nosiłby nazwę „Kultura”. Zamiast niego jest klawisz „Rozrywka”.

Czyli my tak naprawdę zaczynamy gadać językiem wroga! Gdzie jest nasza kultura? Jak już nawet ktoś o kulturze mówi w „naszych mediach”, to o czym mówi? O kolejnej książce historycznej, która się ukazała, a nie o tym, co kreatywnie budujemy dzisiaj, aby rozumieć przeszłość, i aby tą przeszłością dać siłę przyszłości – ubolewał.

– Jeżeli chcemy cokolwiek zmienić w rzeczywistości, która nas osacza i niszczy, to możemy to zrobić przez uczucia. Tylko uczucia ubrane w określone kody kulturowe, znaki artystyczne dają nam na to szansę. Wszyscy bowiem się odwołujemy – wyjaśnił reżyser, po czym dodał, że antykultura i jej przedstawiciele oraz wyznawcy ukradli nam niemal wszystkie znaki i kody kulturowe, którymi przez wieki się posługiwaliśmy.

– Oni operują językiem, który nam ukradli, a my się poddajemy – alarmował.

– My dzisiaj mamy przed sobą tylko jedno zadanie. 

Nawiązując do śp. Krzysztofa Karonia: kiedyś po jednej bardzo długiej rozmowie z nim doszliśmy obaj do jednego wniosku. Pan Krzysztof powiedział:

 „Ja jestem od teorii, ale pan jest od praktyki. Jeżeli połączymy te dwie rzeczy, to dopiero mamy szansę na wygraną”