Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą człowieczeństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą człowieczeństwo. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 grudnia 2023

od 10-ego do 10-ego...





przedruk



19.12.2023




Żadnych oszczędności nie posiada 21,8 procenta ankietowanych – wynika z badania Krajowego Rejestru Długów „Barometr oszczędności 2023”. Ponad 24 procent ma je w kwocie do 5 tysięcy złotych, a niemal taki sam odsetek zgromadził ponad 20 tysięcy złotych.

Z kolei oszczędności między 5 a 20 tysięcy złotych ma 17,4 procenta respondentów – wskazano w badaniu.

Ponad jedna trzecia ankietowanych zadeklarowała, że w ciągu ostatniego roku ich oszczędności wzrosły. Taka sama część respondentów stwierdziła, że ich oszczędności spadły. 43 procent Polaków z tej grupy wykorzystało je na pokrycie bieżących wydatków. Jedna trzecia musiała sfinansować nagłe potrzeby, jak leczenie czy naprawa samochodu. Natomiast 29 procent wydało pieniądze na remont mieszkania, a co dziewiąty badany przeznaczył je na przyjemności – np. podróże czy zakup drogich ubrań. Tyle samo zdecydowało się przeznaczyć oszczędności na spłatę zadłużenia.

W badaniu 35 procent respondentów oceniło, że ich oszczędności, w razie utraty pracy bądź innego źródła dochodu, wystarczyłyby im tylko na miesiąc. 40 procent badanych oceniło, że byłoby w stanie utrzymać się przez pół roku.

W ocenie prezesa Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, Adama Łąckiego, „obecne warunki gospodarcze z jednej strony nie sprzyjają gromadzeniu oszczędności z powodu wysokich kosztów życia, a z drugiej właśnie skłaniają do odkładania pieniędzy”.


„Zmaterializował się pesymistyczny scenariusz, który jeszcze rok, dwa lata temu wydawał się nierealny. Bieżące wydatki pochłaniają lwią część dochodów, siła nabywcza konsumentów znacznie zmalała, więc wiele osób zderzyło się z trudną rzeczywistością ekonomiczną” – ocenił Adam Łącki.

„Dążenie do redukcji zadłużenia świadczy o odpowiedzialnym podejściu do zarządzania domowym budżetem. Nie można realizować marzeń o posiadaniu nowego sprzętu elektronicznego czy kosztownych wycieczkach, jeśli ma się niezapłacone rachunki za telefon czy zaległe raty za telewizor. Przeznaczanie oszczędności na spłatę długów to dobry krok do wyjścia z finansowego dołka. Niestety taką postawę dłużnicy w rozmowach z naszymi negocjatorami prezentują rzadko” – stwierdził z kolei prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkssso, Jakub Kostecki.

Według danych KRD najbardziej zadłużeni są mieszkańcy województwa mazowieckiego, którzy mają do spłaty 6,5 miliardów złotych. Drugie miejsce zajmują mieszkańcy śląskiego, gdzie uzbierało się blisko 6 miliardów złotych nieuregulowanych zobowiązań. Trzecią pozycję zajmują dłużnicy z Dolnego Śląska z sumą 4,3 miliardów złotych. Gros zaległości obciąża mężczyzn, którzy muszą oddać 33 miliardów złotych; kobiety mają do spłaty 11,8 miliardów złotych.

Najmocniej obarczoną zaległościami finansowymi grupą są osoby w wieku 46-55 lat, które nie zapłaciły 14 miliardów złotych, a także te z przedziału 36-45 lat z długami w kwocie prawie 13 miliardów złotych – poinformował KRD.

Badanie „Barometr oszczędności 2023” zostało przeprowadzone przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów w listopadzie 2023 r. metodą CAWI na reprezentatywnej próbie 1007 osób w wieku 18-74 lata.




KRD: prawie 22 proc. ankietowanych nie ma żadnych oszczędności – RadioMaryja.pl




środa, 13 grudnia 2023

Architektura, a zdrowie psychiczne





Nowy Urbanizm




Jest to ruch w architekturze i urbanistyce, który narodził się w latach 70. ubiegłego wieku, w odpowiedzi na błędy modernistycznej urbanistyki. Głównym postulatem był powrót do tego to co moderniści tak ostro zwalczali, do wzorca tradycyjnego europejskiego miasta.

Tradycyjne miasto/osiedle o ludzkiej skali to bowiem miejsce gdzie wszystko jest na miejscu, infrastruktura, praca, szkoły, lekarz, sklepy, atrakcyjna architektura, relaks, zieleń. Nie trzeba z niego wyjeżdżać, uciekać, ba, nawet nie trzeba używać samochodu, wystarczy rower. Takie miasto buduje wspólnotę bo każdy może być w nim szczęśliwy i każdy za to szczęście jest odpowiedzialny.



Architektura tradycyjna

Choć tradycyjna architektura nie jest koniecznym warunkiem nowego urbanizmu to właśnie ona jest najczęściej z nim łączona. Architektura tradycyjna odwołuje się do sprawdzonych oraz weryfikowalnych rozwiązań i jest przez społeczeństwo po prostu lubiana. Potwierdzają to kolejne badania opinii publicznej, ankiety. Skąd wynika przewaga architektury tradycyjnej – odpowiadają nam naukowcy, którzy zajmują się oddziaływaniem architektury na ludzki umysł. Według ich badań, tzw. ”nowoczesna” architektura, współczesny minimalistyczny modernizm wywiera negatywny wpływ na nasz umysł i samopoczucie. 

Tradycyjna architektura bogata w detal i posługująca się naturalnym dla nas systemem skal ma z kolei sprawiać, że jesteśmy szczęśliwsi. Pobudza umysł, redukuje stres a nawet pomaga walczyć z psychicznym zmęczeniem. Sprawia, że chcemy się zatrzymać i odpocząć, gdy w tym samym czasie nagie ściany nowoczesnych budynków odpowiadają za podświadomy brak poczucia bezpieczeństwa oraz ucieczkę. Dodatkowo wartym podkreślenia jest też fakt, że deweloperom jest jak najbardziej po drodze z popularnym wśród architektów minimalizmem zawierającym się w haśle ”less is more”. Dzięki temu każda inwestycja pozbawiona detalu i nawiązania do otoczenia nie tylko jest dla nich łatwiejsza, ale może być też reklamowana jako ”nowoczesna” i ”odważna”.






- Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny - mówi nam Robert Jacek Moritz, prezes spółki Alta.





przedruk




Detroit jest przestrogą dla Polski. Popełniamy te same błędy




Skąd pomysł, by zaangażować się w taką inicjatywę, czyli budowanie nowoczesnych, przyjaznych ludziom miast?

- Na pewno ciekawość świata. Poza tym zarówno moja mama, jak i mój ojczym byli ekonomistami i zajmowali się mieszkalnictwem. U nas w domu ciągle rozmawiało się o problemie mieszkaniowym w Polsce i kiedy czytam programy polityczne dotyczące tego zagadnienia, mam déjà vu.
Najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy

Dlaczego?

- Dyskusja na ten temat toczy się od lat 60. Na przykład Ściana Zachodnia w Warszawie jest nieustannie dyskutowana i – jak widać – bardzo trudno jest znaleźć na nią pomysł.

To zawsze bardzo mnie interesowało.

Do tego mój bunt przez całe życie budził widok placu budowy, po którym jeżdżą wielkie ciężarówki zakopane w błocie. Panował tam nieprawdopodobny brud i bałagan. Niestety, w dużej części jest tak do dzisiaj.

Ten brud jest przenoszony poza place budów.

- Oczywiście. Pamiętam, kiedy w Warszawie budowano Centrum LIM (Marriott) i szok, jaki wywołał gość, który mył opony ciężarówek, by nie rozwoziły błota po mieście. Proszę sobie wyobrazić lata 70., głównym tematem przy obiedzie nie jest brak zaopatrzenia, tylko to, że ktoś myje koła ciężarówkom.

Potem, mając lat 14, pojechałem do Stanów Zjednoczonych do ojca i przekonałem się, że najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy i że teorie, że tak się nie da, są nieprawdziwe.

W końcu 30 lat temu dzięki Maciejowi Mycielskiemu, właścicielowi Mycielski Architecture and Urbanism, poznałem innych urbanistów, architektów, działaczy, teoretyków miejskich, charyzmatycznych myślicieli jak np. Elżbietę Plater-Zyberk z Miami i jej męża Andresa Duany'ego, którzy założyli Kongres Nowego Urbanizmu i zaczęli projektować takie fragmenty miast, które były ukierunkowane przede wszystkim na ludzi, na to, by im się dobrze mieszkało.

Były to miasta przełomu XX i XXI wieku. To miasta, w których zachowuje się równowagę pomiędzy pieszymi i samochodami, wygodą, gęstością zabudowy, liczbą sklepów.

Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny.
Nowy urbanizm: na tym też można zarobić

Co pana szczególnie zainteresowało w filozofii new urbanism?

- Bardzo ciekawa historia wiąże się z pierwszym projektem nowego urbanizmu, czyli zaprojektowanym przez Andresa Duany’ego i Elizabeth Plater-Zyberk Seaside nad Zatoką Meksykańską. Okazało się, że wbrew sceptykom był on niebywale zyskowny.

Dowiedzieliśmy się, że także w Ameryce ludzie chcą mieszkać blisko siebie, na małych działkach, przy wąskich ulicach. Chcą, by architektura była skoordynowana, by były wspólne przestrzenie, czego wcześniej nie obserwowano.

Okazało się, że Amerykanie wolą mieszkać w takich miejscach - i są w stanie zapłacić za nie cztery razy więcej - niż kilka mil dalej w typowym osiedlu amerykańskim.

Dla mnie jako prowadzącego firmę komercyjną było to fascynujące, bo okazuje się, że tworzenie w ten sposób projektów miejskich jest bardziej dochodowe niż w sposób uproszczony, jaki króluje do dzisiaj.

Proszę podać przykład z Polski.

- Na początku mojego zarządzania spółką Alta kupiliśmy kilkuhektarową działkę w centrum Poznania, na Jeżycach. To było miejsce, gdzie można było z sukcesem próbować społecznego, transparentnego projektowania z uczestnictwem wielu stron. I działo się to nie na drodze wymieniania pism, chodzenia po sądach, tylko rozmowy, wspólnego myślenia.



Detroit dla naszych ośrodków miejskich może być przestrogą

Wracając do Stanów Zjednoczonych - pana zdaniem miasta amerykańskie mogą być punktem odniesienia dla polskich miast? Czy bardziej Skandynawia, Europa Zachodnia?

- Można oczywiście patrzeć na Skandynawię, Europę Zachodnią, ale bardzo dużo polskich miast podlegało intensywnej rozbudowie, przede wszystkim w latach 70., w stylu amerykańskim, modernistycznym. Mam na myśli bardzo szerokie ulice, dość rzadką zabudowę, co było podporządkowane transportowi samochodowemu, pojawił się przecież mały fiat.

Nie zapominajmy też o ośrodkach przemysłowych budowanych w miastach. O ile zachód i południe Europy były już uprzemysłowione, Polska uprzemysławiała się przede wszystkim w okresie 1952-79. To jest okres, w którym miasta naszej części Europy zaczęły przypominać miasta amerykańskie.

Jeżeli mówimy o odniesieniach, to negatywnym będzie Detroit. To miasto dla naszych ośrodków może być przestrogą przed kontynuowaniem takiego myślenia.

Jakiego? Co tam jest niedobrego?

- To miasto, w którym moja rodzina mieszkała przez wiele pokoleń.

Pierwsza rewitalizacja tego miasta miała miejsce w latach 70. Powstało Renaissance Center, czyli grupa wieżowców, zbudowano kolejkę do transportu ludzi, co jest rzadkością w Ameryce, stadion hokejowy.

Powstało tam dużo wieżowców, betonu, płaskich przestrzeni, poszerzono autostrady, wiadukty. Żadna z tych rzeczy nie była miastotwórcza. To wszystko było imponujące, monumentalne, tylko... nie było tam miasta.
Chcemy mieszkać jak w Barcelonie, Wiedniu, Paryż, a nie na betonowej pustyni w cieniu biurowców

Widzi pan analogię z polskimi miastami?

- Otóż to. Widzimy, że polskie miasta 50 lat później niż Detroit idą w tym samym kierunku. Tworzą skupiska wieżowców, poszerzają ulice etc. Co z tego, że przy poszerzonej ulicy jest ścieżka rowerowa, kiedy dalej nie jest to miasto.

Detroit jest cieniem dawnej metropolii i to powinno być przestrogą. Jego centrum jest straszne, jeszcze niedawno można było tam kupić sto domów za 100 tys. dolarów. W zasadzie resztek domów.

Dzisiaj urbaniści, aktywiści miejscy, duża część architektów przyznaje, że nie tędy droga, ale w naszych miastach wciąż widzimy nowe inwestycje idące w tym samym kierunku.

Powiedział pan o kardynalnych błędach dzisiejszych planistów, czyli skupiskach wieżowców czy poszerzaniu ulic. Co jeszcze pana razi?

- Przede wszystkim nie tworzymy miast z ciasnymi ulicami, restauracjami, sklepami, lokalami rzemieślniczymi, gdzie jest bezpiecznie.

Dla mnie kierunek jest oczywisty. Chcemy mieszkać w miastach jak Barcelona, Paryż czy Wiedeń, a nie wśród 40-piętrowych wieżowców otoczonych pustymi, betonowymi placami.

Dla zdrowia miasta i naszego ważne jest, by istniały w nim rzemiosło, usługi, kawiarnie, restauracje. By one wszystkie działały, musi być odpowiednia gęstość ludzi i to przez 24 godziny. Bo w biurowcach komercyjnych mamy gastronomię, tylko ona żyje do godz. 17, na kolację już nikt tam nie przyjdzie.

Na Times Square Jan Gehl przeprowadził słynny eksperyment - zamknięto tam ruch samochodowy. Właściciele lokalnych sklepów byli przerażeni potencjalnym spadkiem obrotów. Okazało się jednak, że obroty wzrosły im czterokrotnie. Bo ludzie, którzy przemieszczają się pieszo, wchodzą częściej do sklepów i wydają tym samym więcej pieniędzy.

W innym ciekawym badaniu sprawdzano, jak człowiek reaguje, idąc wzdłuż szklanej ściany wieżowca. Ludziom, którzy chodzili po mieście, zakładano czujniki i badano reakcje psychofizyczne: tętno, ciśnienie, pocenie się. Wszystkie te parametry im mocno reagowały. Powodem jest niepewność, badani nie wiedzieli, co jest po drugiej stronie szkła.

Z polskich przykładów który jest interesujący?

- Przykładem, który jest bardzo dobry i zły jednocześnie, jest Miasteczko Wilanów. Z jednej strony jest to jedno z najfajniejszych miejsc w Polsce, ale popełniono tam dużo błędów, na przykład zbudowano szerokie ulice przedzielone płotem pośrodku, z przejściami dla pieszych co 100-200 m. W takiej sytuacji sklepik z jednej strony ulicy obsługuje tylko klientów z jednej. Gdyby ulica była o połowę węższa, obsługiwałby klientów z obu stron.

Dlatego podkreślam, że gęstość zamieszkania jest tak bardzo potrzebna, podobnie jak potrzebne są zielone obszary, na których nie będzie domu co 50 metrów.

Teoria nowego urbanizmu mówi m.in. o tym, że najważniejsza jest przestrzeń pomiędzy budynkami, bo to ona kształtuje zachowania społeczne. Jeżeli są one pozytywne, ludzie chcą tam mieszkać. A to z kolei powoduje, że są gotowi zapłacić nieco więcej za mieszkania w takim miejscu i trochę bardziej się starają. W ciasnych miastach jest też lepsze zaopatrzenie, czego efektem jest większa liczba biznesów.
W Siewierzu powstaje miasteczko. Na początku nie było łatwo przekonać deweloperów

Alta rozwija inwestycję Miasteczko Siewierz Jeziorna. Ile osób mieszka tam w tym momencie?

- W tej chwili mamy tam zagospodarowanych 520 mieszkań i domów, co daje 1,5 tys. osób. W budowie jest kolejne 245 mieszkań i domów. Docelowo w 4,5 tys. jednostek ma tam mieszkać 15 tys. osób.

Do tego około 100 tys. metrów kwadratowych powierzchni komercyjnej, czyli parku technologicznego i handlowego. Przewidujemy, że powstanie tam co najmniej 500-600 miejsc pracy, a jeżeli zlokalizowana będzie produkcja, w Miasteczku Siewierz Jeziorna może być ulokowanych do 4 tys. miejsc pracy.

Do kogo skierowana jest ta oferta?

- By unikać stratyfikacji, oferujemy tam bardzo różny produkt, dla różnych grup docelowych.

Co to znaczy tanie mieszkanie w Siewierzu Jeziornej?

- Tanie są w tej chwili w cenie poniżej 8 tys. zł, drogie - około 11 tys. zł. Najtańsze domy, szeregówki, można jeszcze kupić za 650-700 tys., najdroższe - za blisko milion złotych.

Co mówią mieszkańcy o zaletach i wadach życia w Siewierzu Jeziornej?

- Robimy badania społeczne, powstają prace naukowe. Ludzie wymieniają w nich bardzo różne zalety, jak również bardzo różne potrzeby, które nie są zaspokojone.

Nie ma jednego, konkretnego zbioru zalet, który odpowiada wszystkim. Cały pomysł nowego urbanizmu polega na stworzeniu matrycy potrzeb, a także grup docelowych, do których adresujemy produkt. Jednym odpowiadają psie parki, innym udogodnienia dla niepełnosprawnych, jeszcze innym duża liczba dzieci, które mogą bawić się razem.

Jest jednak jeden ogólny temat, który przebija pozostałe. Większość mieszkańców mówi, że kiedy wraca z pracy do domu, czuje się bezpiecznie, są u siebie.

Jak wygląda finansowanie tego przedsięwzięcia?

- Póki co finansujemy inwestycję kapitałem własnym.

Nie ma żadnych rozmów z zewnętrznymi inwestorami?

- Nasz model biznesowy polega na tym, że sprzedajemy działki deweloperom. Kontrolujemy urbanistykę, w pewnym zakresie nadzorujemy architekturę, nasz kod architektoniczny dotyczy przede wszystkim kolorów i wymiarów budynków, amerykański architekt Duane Philips akceptuje koncepcje naszych deweloperów.

W tej chwili w Siewierzu Jeziornej buduje dwóch dużych deweloperów, czyli Murapol i Millenium Inwestycje oraz czterech mniejszych, którzy stawiają głównie domy jednorodzinne i wille miejskie.
Miasto jak galeria handlowa: pokaż produkt, wskażemy lokalizację

Jak deweloperzy zareagowali na koncept w Siewierzu Jeziornej? Ta koncepcja była dla nich nowością?

- Oczywiście! Na początku nie było ich łatwo przekonać, by zamiast kupić działkę i wcisnąć tam, ile się da, mocno z nami współpracowali.

Kiedy pojawia się deweloper, pierwszym pytaniem, jakie mu zadaję, jest: „co chcesz zbudować, jakiego rodzaju produkt masz?”. Dopiero potem zastanawiamy się, gdzie to postawić, jak to ma wyglądać. Zarządzamy trochę tak, jak zarządza centrum handlowe. Każdy sklep w zależności od branży musi mieć swoją lokalizację.

Odwróciliśmy sytuację: najpierw produkt, potem działka. Są jednak zalety takiego rozwiązania. Powoduje ono, że proces inwestycyjny jest bardzo łatwy i szybki. My zarządzamy uzbrojeniem, ulicami, plan miejscowy jest uchwalony przez gminę zgodnie z naszą koncepcją.

Dla deweloperów to jest bardzo bezpieczny i sprawny proces.

Wiemy, że prowadzicie rozmowy w sprawie kolejnych lokalizacji.

- Tak, w sprawie dwóch. Też w metropolii katowickiej. Jesteśmy na etapach rozmów. By zrealizować taki projekt, musimy mieć co najmniej 20 ha. Będziemy to chcieli zrobić z jednym lub dwoma partnerami.

Śląskie miasta się wyludniają, jednym z powodów jest brak dobrych miejsc do mieszkania. Przez lata mało które władze miejskie myślały o tym, jak wygląda codzienne życie ich mieszkańców. Odpowiadały na potrzeby jednorazowe. Potrzebny basen, budujemy basen. Ale nikt już nie pomyślał na przykład, jak tam się dostać. To są proste rzeczy, ale trzeba je planować.

W Siewierzu Jeziornej wyzwaniem jest samowystarczalność energetyczna.

- Zgadza się. W ogóle energetyka jest wyzwaniem. Na szczęście planowaliśmy to miasto od początku i dostawcy energii odpowiedzieli na nasze planowanie. Mamy doprowadzony gaz ziemny, a lokalny dystrybutor energii, czyli Tauron, prowadzi do nas kolejne dwie sieci średniego napięcia. To jest bardzo ważne, bo można produkować energię lokalnie, ale bez podłączenia do sieci krajowej nic się nie wskóra.

Razem z EON przygotowaliśmy masterplan energetyczny, który pokazuje sposoby, które pozwolą zaspokoić lokalne potrzeby w ponad 70 proc.


To także olbrzymia szansa przede wszystkim dla mieszkańców, którzy będą mogli uczestniczyć w społecznościach energetycznych.

W miasteczku obecny jest temat systemu wymiany ciepła na zimno i zimna na ciepło.

- Tak, jest on niezwykle ciekawy. W naszym przypadku to wyjątkowo korzystne rozwiązanie, bo komercyjne budynki będziemy mieli blisko mieszkaniowych. Komercyjne głównie potrzebują zimna, oddają ciepło. Mieszkaniówka głównie potrzebuje ciepła. To kierunek, w którym idą teraz wszystkie miasta na zachodzie i północy Europy.

Nasze ogrzewanie dla kamienic wielomieszkaniowych jest organizowane przez małe lokalne kotłownie gazowe, które potem mogą być połączone ze sobą i podłączone do centralnego systemu wymiany ciepła na zimno. W tym przypadku jednak dużo zależy od wsparcia rządu dla tego systemu.
Ukraina może odbudować się w mądry sposób. To szansa także dla polskich deweloperów

Jak pan widzi temat odbudowy Ukrainy?


– W wyniku tej strasznej wojny i zniszczeń Ukraina ma wyjątkową szansę, by zamiast odbudowywać blokowiska, odbudować się w mądry sposób.

Kluczową sprawą jest teraz zaplanowanie, przygotowanie się do momentu, kiedy tam będzie można inwestować. Bardzo możliwe, że tamtejsze samorządy zostaną zalane pieniędzmi i będą musiały w bardzo krótkim czasie podejmować decyzje, co i jak budować.

Będzie dużo pokus, by budować wręcz fawele dla uchodźców, które potem mogą trwać 50 lat.

Dla mnie bardzo dziwne jest to, że wśród polskich deweloperów nie ma gotowości, by wydać relatywnie niewielkie pieniądze na współpracę ze stroną ukraińską. Moim zdaniem najważniejszym kierunkiem dla nas jest wsparcie Ukraińców planowaniem. W organicznym interesie Polski jest to, by w tym kraju tworzyły się dobre społeczności, a takie tworzą się w dobrych miastach.








całość tutaj:


www.wnp.pl/budownictwo/detroit-jest-przestroga-dla-polski-popelniamy-te-same-bledy,776581.html



Nowy Urbanizm jako alternatywa dla patodeweloperki. 28 przykładów nowych miast/osiedli z Europy – Rekonstrukcje i Odbudowy













piątek, 24 listopada 2023

Lepszość





"Jedynym sposobem, w jaki społeczeństwo może żyć przez dowolny czas bez przemocy, jest ustanowienie sprawiedliwości społecznej, a sprawiedliwość społeczna wydaje się każdemu człowiekowi niesprawiedliwością, jeśli jest przekonany, że jest lepszy od swoich sąsiadów."


Bertrand Russell




młoda kobieta:

"jeśli prawdą jest to, co napisałeś w Werwolfie - to znaczy, że my wszyscy jesteśmy głupi!!"


Czyż to nie wspaniała wiadomość ??!!

już nie musisz się bać, że ktoś pewnego dnia przyłapie cię na byciu głupim - bo to już się stało!


JUŻ NIE MUSISZ SIĘ BAĆ!!

Czy świat się skończył?
Czy ziemia zadrżała w posadach?
Tsunami zmiotło całe życie na planecie?

Każdy okazał się być głupim....


[tu potrzeba rozszerzyć opis - ale ciągle nie mam na to weny...]


ale każdy jest inny, co nie znaczy gorszy

inny to inny



tak więc

nikt z was nie jest lepszy jeden od drugiego

i to jest podstawa do zbudowania zdrowych relacji w społeczeństwach

i między społecznościami - sąsiednimi narodami,  a potem - na całym świecie








Pełna cytacja

tłumaczenie automatyczne

━━


„Jeśli chcesz zostać filozofem, musisz starać się, jak najdalej, pozbyć się przekonań, które zależą wyłącznie od miejsca i czasu Twojej edukacji oraz od tego, co powiedzieli Ci rodzice i mistrzowie szkoły. Nikt nie może tego zrobić całkowicie i nikt nie może być doskonałym filozofem, ale do pewnego momentu wszyscy możemy to osiągnąć, jeśli tego chcemy. „Ale dlaczego mielibyśmy tego chcieć? ” możesz zapytać.

Jest kilka powodów.

Jedną z nich jest to, że irracjonalne opinie mają wiele wspólnego z wojną i innymi formami przemocy.

Jedynym sposobem, w jaki społeczeństwo może żyć przez dowolny czas bez przemocy, jest ustanowienie sprawiedliwości społecznej, a sprawiedliwość społeczna wydaje się każdemu człowiekowi niesprawiedliwość, jeśli jest przekonany, że jest lepszy od swoich sąsiadów.

Sprawiedliwość między klasami jest trudna tam, gdzie jest klasa, która uważa, że ma prawo do czegoś więcej niż proporcjonalnego udziału władzy czy bogactwa. Sprawiedliwość między narodami jest możliwa tylko dzięki mocy neutrali, ponieważ każdy naród wierzy w swoją wyższą doskonałość.

Sprawiedliwość między wyznaniami jest jeszcze trudniejsza, ponieważ każde wyznanie jest przekonane, że ma monopol na prawdę najważniejszych ze wszystkich tematów. Coraz łatwiej byłoby układać spory po przyjacielsku i sprawiedliwie, gdyby filozoficzne poglądy były szeroko rozłożone. „



— Bertrand Russell The Art of Philosophising: And Other Essays (1968), Essay I: The Art of Rational Conjecture (1942), s. 9
━━
Eseje znalezione w tej książce zostały napisane przez Bertranda Russella podczas II wojny światowej. W tamtych latach autor wykładał filozofię na uniwersytetach amerykańskich, wywierając coraz większy wpływ na amerykańską populację studentów.



tekst oryginalny



“The only way in which a society can live for any length of time without violent strife is by establishing social justice, and social justice appears to each man to be injustice if he is persuaded that he is superior to his neighbors.“


Bertrand Russell


Full citation
━━
“If you wish to become a philosopher, you must try, as far as you can, to get rid of beliefs which depend solely upon the place and time of your education, and upon what your parents and school- masters told you. No one can do this completely, and no one can be a perfect philosopher, but up to a point we can all achieve it if we wish to. “But why should we wish to?” you may ask. There are several reasons.
One of them is that irrational opinions have a great deal to do with war and other forms of violent strife. The only way in which a society can live for any length of time without violent strife is by establishing social justice, and social justice appears to each man to be injustice if he is persuaded that he is superior to his neighbors.
Justice between classes is difficult where there is a class that believes itself to have a right to more than a proportionate share of power or wealth. Justice between nations is only possible through the power of neutrals, because each nation believes in its own superior excellence. Justice between creeds is even more difficult, since each creed is convinced that it has a monopoly of the truth of the most important of all subjects. It would be increasingly easier than it is to arrange disputes amicably and justly if the philosophic outlook were more wide-spread.“
Bertrand Russell, The Art of Philosophizing: And Other Essays (1968), Essay I: The Art of Rational Conjecture (1942), p. 9
━━
The essays found in this book were written by Bertrand Russell during the Second World War. In those years the author was teaching philosophy at US universities, exercising a growing influence on America’s student population.








poniedziałek, 16 października 2023

Drobny szkic





przedruk
tłumaczenie automatyczne



paź 04, 2023 11:57 PM





Joe Bonamassa wyjaśnił, dlaczego przestał się rozgrzewać przed występami na żywo, argumentując, że ogranicza to jego zdolność do wymyślania kreatywnych zagrywek podczas samego występu.

Rozgrzewka, podobnie jak codzienna praktyka, jest czymś, na co wielu wirtuozów przysięga, częściowo dlatego, że rozluźnia palce i podobno pomaga wejść "w strefę" przed nadchodzącym występem. Jednak, jak wszystkie zasady, ta jest przeznaczona do łamania, a Joe Bonamassa niedawno ujawnił Dineshowi Lekhrajowi z Gibson Guitar Guide podczas niedawnej rozmowy, jak często je ostatnio łamie.

Zamiast grać w kółko szybkie przebiegi skali, JoBo mówi, że teraz wykonuje tylko numer lub dwa, dopóki wszystko nie wydaje się być na swoim miejscu, zanim rozpocznie sam program (via MusicRadar):

"Próbowałem nowego podejścia na pokazach. Nagrywamy ścieżkę dźwiękową przed każdym koncertem i może nagraliśmy jedną lub dwie piosenki... jak tylko dostanę kciuk w górę z przodu, jesteśmy dobrzy. Zostawiam to na pokaz.

"Kiedyś rozgrzewałem się przy kilku bzdurach, tylko po to, by rozruszać ręce" – wyjaśnia Joe. Przestałem to robić. Zrobię próbę dźwięku i zagram piosenkę, która ma przyzwoitą solówkę, zagłębię się trochę, a potem po prostu wyłączę się do czasu koncertu. Odkryłem, że moje liryczne podejście do solówek jest lepsze, niż gdybym spędził pół godziny [grając szybkie gamy], ponieważ w pewnym sensie programujesz się tak, że jest to twoje domyślne".


Rozgrzewka była właściwie częścią większego obrazu – zmieniło się całe podejście Joego do improwizowanych solówek na żywo. Było to zakorzenione w pewnym zwątpieniu w siebie.


"Jeśli wchodzę w to trochę na zimno, jestem o wiele bardziej liryczny jako solista – opowiadam historię. Zauważyłem, że więcej mówię z gitarą i dokonuję lepszych wyborów nut. Granie rzeczy, których normalnie nie gram – bez rozgrzewki. I wiem, że to zupełnie odwrotne i diametralnie odmienne od tego, co ludzie mówią, żeby robić, ale w zeszłym roku złapałem się na tym, że kiedy jestem na scenie, mówię sobie: "Jesteś do bani, jesteś okropny" – to jest wewnętrzna rozmowa.

Wyjaśniając, jak w końcu odnalazł się na nowo, dodał:

"Po prostu trochę się wycofałem i przyjąłem inne podejście. Uspokoiłem się z pomocą kilku moich bliskich przyjaciół i powiedziałem: "Muszę zmienić sposób, w jaki na to patrzę, ponieważ widzę to w zbyt linearny sposób i widzę zbyt wiele pudełek. Za dużo o tym myślę, myśląc: "Muszę zrobić to i tamto, muszę dojść do tego... "To muzyczne ADD, które dzieje się wewnętrznie. Musisz po prostu zwolnić i cieszyć się chwilą. Nie rozpamiętuj przeszłości i nie martw się o przyszłość. Odkryłem, że takie podejście, a nie rozgrzewka, poprawiło moje frazowanie i podejście do instrumentu, ponieważ podchodzę do tego w znacznie mniej wpływowy i [bardziej] jasny sposób".

Joe podsumował:

Wiem, że to brzmi dziwnie – i znowu, to moja opinia i moje podejście – ale jeśli kiedykolwiek utkniesz w rutynie, zawsze mówię, przestań grać. Nie wyłączaj się z tego, ponieważ sfrustrujesz siebie i wszystkie demony, które leżą w twojej głowie i zaczniesz wkradać się do rzeczywistości".



--

Warming up, like daily practice, is something many virtuosos swear by, partly because it limbers the fingers and supposedly helps one get "in the zone" for the upcoming performance. Like all rules, however, this one is meant to be broken, and Joe Bonamassa recently revealed to Dinesh Lekhraj of Gibson Guitar Guide during a recent chat how he's been breaking it a lot lately.

Instead of playing fast scale runs over and over, JoBo says he now only performs a number or two until everything seems to be in its place, before launching into the show itself (via MusicRadar):

"I've tried a new approach at the shows. We soundtrack [before] every show and maybe do one or two songs… as soon as I get the thumbs up from out the front, we're good. I save it for the show.

"It used to be where I used to warm up with a bunch of nonsense, just to get the hands moving. I stopped doing that. I'll soundcheck and I'll [play] a song that has a decent solo and I'll dig in a little bit and then I'll just shut down until the show. I found that my lyrical approach to soloing is better than if I spent a half hour [playing fast scales] because you're kind of programming yourself that it's your default."

Speaking about the background behind his newfound approach, Joe said:

"If I go in kind of cold, I'm much more lyrical as a soloist – I tell a story. I find I'm speaking more with the guitar and making better note choices. Playing some stuff I don't normally play – without warming up. And I know that's a completely converse and diametrically opposed to what people say to do, but I found myself last year just saying [to myself] when I'm up there on stage, 'You suck, you're terrible' –this is the internal conversation."

Explaining how he eventually found his footing once again, he added:

"I just kind of zend out, and I took a different approach. I calmed myself with the help of a couple of my close friends, and I said, 'I need to reapproach the way I look at this thing because I'm seeing it in too much of a linear way and I'm seeing too many boxes. I'm also overthinking it, going, 'I've got to do this and I've got to do that, I've got to get to that… ' this musical ADD thing that's happening internally. You've got just slow down and enjoy the moment. Don't dwell on the past and fret about the future. I found that approach, and not warming up, has improved my phrasing and my approach to the instrument because I'm coming in a much less affected and [more] clear-minded way."

Joe concluded:

"And I know it sounds weird – and again, it's my opinion and my approach – but if you're ever stuck in a rut I always say, stop playing. Don't power out of it because you're gonna frustrate yourself and all the demons that lie in your head and gonna start creeping up into reality."



-------------




Według Joe Bonamassy nie ma absolutnie żadnego powodu, aby rezygnować z marzenia o osiągnięciu sukcesu jako muzyk, jeśli osiągnąłeś wiek powyżej 30 lat.

Oczywiście nie ma powodu, aby przestać tworzyć muzykę lub pracować nad swoją sztuką, jeśli nie wyprzedajesz ogromnych sal koncertowych podczas światowych tras koncertowych. Jasne, to trudny biznes i prawdopodobnie nie jest najlepszym pomysłem rezygnacja z "planu B". Jednak, jak wyjaśnił Joe w niedawnym wywiadzie dla Tone Talk, nigdy nie miał swojego planu B i po prostu poszedł prosto po swoje najlepsze okazje. Jak wyjaśnił (transkrypcja Ultimate Guitar):

"Myślę, że to właśnie tutaj muzycy są najbardziej niebezpieczni i dobrzy. Kiedy jesteś przyparty do muru, nie masz innego wyjścia, jak tylko iść do przodu. Więc zawsze mówię to ludziom – kiedy miałem 17 lat, zrobiłem karierę, robię to od 35 lat.


Przechodziłem od bycia w zespole, który był w wytwórni, do bycia artystą solowym. Musiałem zacząć od zera. Mieszkałem z rodzicami i powoli, ale pewnie, po prostu wyszedłem z tego".
"Gdybym to zrobił, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy"

Jak przyznaje Joe, gdyby zdecydował się wyciągnąć wtyczkę, ponieważ nie osiągnął sukcesu w wieku 30 lat, nie byłby tu, gdzie jest teraz. Mówił dalej:

"Gdybym zrobił jedną z tych staromodnych rzeczy – jeśli moja kariera nie nabierze rozpędu przed 30 rokiem życia, wstąpię do FBI lub czegokolwiek innego... Gdybym to zrobił, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy. Znam niektórych ludzi, niektóre poglądy z tamtych czasów – świetnie, powinni byli odejść już dawno temu.

"Mój wielki przełom nastąpił cztery dni przed moimi 32. urodzinami. Nigdy nie wiadomo. Jeśli nie jesteś w grze lub robisz to na boku, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy nie osiągniesz tego, co chcesz osiągnąć. Nie znam nikogo, kto zrobiłby to po stronie, kto kiedykolwiek dotarł do miejsca, w którym chciałby być w swojej karierze muzycznej. Musisz iść na całość, bez planu B i po prostu zacząć działać".


Ciężka praca

W tym momencie może się to wydawać dziwne, ale jak dodał Joe, szanse nie były na jego korzyść:

"A kiedy w końcu osiągniesz to, co sobie zaplanowałeś, wtedy przygotowujesz się do naprawdę ciężkiej pracy. Dotarcie tam nie jest ciężką pracą. Najtrudniej jest tam pozostać. Nie pracowałem tak ciężko w życiu od 2009 roku do chwili obecnej. Nawet te wszystkie lata, kiedy nie mogłam odpocząć. Nikt nie dzwonił. Nikt niczego ode mnie nie chciał. Kazali mi odejść. Branża muzyczna chciała mojej śmierci".

"I mam listę ludzi, których znam, którzy widzą, gdzie teraz jesteśmy... I posłuchaj – wiem, że każdy jest sceptykiem, każdy ma radę, każdy ma coś do powiedzenia, kiedy się zbliżasz. – Cóż, może to nie dla ciebie. A oni się wyginają, i robią to w stosunku do młodych muzyków, a to niszczy twoją pewność siebie i takie tam..."
"Złośliwość jest świetnym motywatorem"

Wydaje się jednak, że Bonamassa śmieje się ostatni:

"Cóż, mogę ci powiedzieć, że kiedy wejdziesz na szczyt góry, zatkniesz flagę i spojrzysz z góry na tych ludzi – są szanse, że nie są już w tym biznesie. Nie ma lepszego uczucia na świecie. Tak więc przekora jest świetnym motywatorem".

"Jeśli masz 17 lat, nie powinno być ani krzty myśli o robieniu tego na boku. Tak, może nie mieszkanie w piwnicy rodziców w wieku 45 lat to dobra rzecz. Okej, to dobry cel, który warto sobie wyznaczyć. Ale są ludzie, którzy ciężko pracują w wieku 45 lat, którzy są pasjonatami tego, co robią, i może nie zarobili dużo pieniędzy, ale nadal są w grze. Szanuję więc tę pracę. I nie ma znaczenia, gdzie skończysz w wieku 45 lat. To ważne, czy nadal jesteś pasjonatem tego, co robisz, a nie zgorzkniałym, zblazowanym i tak dalej".









piątek, 13 października 2023

Maria Konopnicka

 

Na podstawie artykułu:




Kontrowersyjna Maria Konopnicka



z ciekawostkihistoryczne.pl


fragmenty:


Iwona Kienzler w książce "Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica" pisze:


Pozornie była wspaniałą matką, ucieleśnieniem przysłowiowej Matki Polki samotnie wychowującej gromadkę dzieci, ale kiedy tylko choć trochę się usamodzielniły, czym prędzej czmychnęła z Warszawy, by przez bez mała dwadzieścia lat wieść życie nomadki i podróżować po całej Europie. Z dziećmi utrzymywała kontakt, a nawet wspomagała je materialnie i zajmowała się ich sprawami, ale czyniła to bardziej z poczucia obowiązku niż z potrzeby serca. (…) Co gorsza, dzieliła swoje dzieci na lepsze i gorsze, od chorej psychicznie córki zupełnie się odwróciła, a wnuki prawie zupełnie ją nie interesowały.



tu zmienię kolejność wpisów....



W korespondencji ze starszą Zofią nazywała Heleną „tą potworą”. Mówiła o niej „wyrodek”, „okropna istota”. Namawiała też ojca dziewczyny, by podpisał oświadczenie, iż „rodzina wyrzeka się wszelkiej solidarności z H. i nic z nią wspólnego nie ma”. Tymczasem cierpiąca na kleptomanię i histerię córka nieustannie zabiegała o miłość matki. Choć trzeba przyznać – robiła to w napastliwy sposób. Reakcja Konopnickiej? Wyprowadzka z Warszawy, by raz na zawsze odciąć się od wyrodnego dziecka…



... gdy przedostatnia w kolejności urodzeń Helena zapadła na chorobę psychiczną, Konopnica publicznie się od niej odcięła. 

Po nieudanej próbie samobójczej córki w liście do męża wyraziła niezadowolenie z faktu, że… dziewczyna naprawdę nie odebrała sobie życia. „(…) zrobić niesłychany skandal dla całej rodziny (…) i przy tem wszystkiem nie narazić ani na włos swego cennego zdrowia. Gdyby była choć trzy zapałki zeskrobała i połknęła – ale nic. Byłoby to śmieszne, prawda, w takim razie, ale tak – jest do ostateczności podłe”.




Z pierwszych wersów wynika co następuje:

Konopnicka do tego stopnia dopiekła komuś, że ten ktoś opętał jej dziecko - stąd opinia typu „tą potworą” i „okropna istota” - i dokuczał jej "w napastliwy sposób"

stąd jak sądzę, odsunęła się od reszty dzieci, żeby nie zostały też opętane, jako osoby stale będące blisko niej, co się opisuje jako: "czmychnęła z Warszawy"


Z tego wynika, w kolejnych wersach, dlaczego symulowanie "nieudanego" samobójstwa Helenki przez opętańca - czyli zastraszanie? matki  - ona kpiąco - bezuczuciowo - opisuje, że "to śmieszne"





Gdyby przestawić te wersy i pozostawić je w takiej formie, jak ukazano w artykule, możemy faktycznie odnieść wrażenie, że była złą osobą:











Moim zdaniem Konopnicka była mądrą osobą i w przypadku opętania dziecka postąpiła właściwie, nie poddając się presji.







Pogrzeb Konopnickiej odbył się 11 października 1910 roku i, jak się można było spodziewać, stał się wielką manifestacją patriotyczną. 

Na ten dzień przerwano pracę i naukę w lwowskich szkołach, a na ulicę wyległ wielotysięczny tłum.












Kontrowersyjna Maria Konopnicka | CiekawostkiHistoryczne.pl






W nierzeczywistości

 




"Nie znaczy to jednak, że osoby, które cieszą się bogatym życiem towarzyskim, nie reagowały na fikcję. Jak mówi Wagner, w przypadku najbardziej lubianych bohaterów w mózgach wszystkich biorących udział w badaniu zacierały się granice między osobami realnymi a postaciami fikcyjnymi. Mówiąc inaczej, jeśli bardzo polubimy bohatera, to jest on dla nas bardzo realny."




Czyli prawdziwe osoby są równie realne, co te zmyślone?
Czyli tak, jakby nikogo nie było.










przedruk


Naukowcy odkryli, że w mózgach samotnych osób zaciera się granica między prawdziwymi ludźmi a postaciami fikcyjnymi



7 października 2023






Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Stanowym Ohio wykazało, że u osób samotnych granica między prawdziwymi przyjaciółmi a ulubionymi postaciami fikcyjnymi zaciera się w tej części mózgu, która jest aktywna, gdy myślimy o drugich. Do przeprowadzenia testów zaangażowano wielbicieli „Gry o tron”.

Jak twierdzi Dylan Wagner, współautor badania i profesor psychologii na Uniwersytecie Stanowym Ohio, serial na podstawie powieściowej sagi George’a R.R. Martina stanowił doskonały materiał do badania, ponieważ pojawiały się w nim różnorodne postacie, do których odbiorcy mogli się przywiązać.

Do eksperymentu zaproszono dziewiętnaście osób, które identyfikowały się jako fani serialu. Materiał zebrano w 2017 roku podczas emisji siódmego sezonu „Gry o tron”. Mózgi uczestników badania zostały poddane skanowaniu, podczas gdy myśleli o sobie, dziewięciu swoich przyjaciołach i dziewięciu postaciach z produkcji HBO (chodziło o Bronna, Catelyn Stark, Cersei Lannister, Davosa Seawortha, Jaimego Lannistera, Jona Snowa, Petyra Baelisha, Sandora Clegane’a i Ygritte). Wcześniej każdy miał wskazać, kogo w serialu lubi najbardziej i kto jest mu najbliższy. Musiał również wypełnić test mierzący poziom samotności.

Naukowcy szczególnie byli zainteresowani tym, co dzieje się w części przyśrodkowej kory przedczołowej, która wykazuje zwiększoną aktywność wtedy, gdy ludzie myślą o sobie i innych. Do tego celu wykorzystano aparat do rezonansu magnetycznego, pozwalający obrazować aktywność w różnych częściach mózgu na podstawie niewielkich zmian w przepływie krwi.

Uczestnikom eksperymentu znajdującym się w aparacie do skanowania pokazywano szereg imion – czasem ich samych, czasem jednego z przyjaciół, a innym razem jednej z postaci z serialu „Gra o tron”. Każde imię pojawiało się nad jakąś cechą (na przykład: smutny, godny zaufania, mądry). Uczestnicy mieli ocenić, czy dana cecha dokładnie opisuję wymienioną osobę, odpowiadając krótko „tak” lub „nie”. W tym czasie badacze mierzyli aktywność mózgu w części przyśrodkowej kory przedczołowej.

Kiedy przeanalizowano wyniki, okazało się, że istniały znaczące różnice w reakcjach mózgu w zależności od poziomu samotności badanego. U najmniej samotnych osób istniała wyraźna granica pomiędzy tym, gdzie w mózgu następowała reakcja na prawdziwych ludzi, a gdzie na fikcyjne postaci. Natomiast u najbardziej samotnych uczestników eksperymentu granica ta prawie nie istniała.

Zdaniem Dylana Wagnera odkrycie sugeruje, że samotni ludzie mogą zwracać się ku fikcyjnym postaciom w poszukiwaniu poczucia przynależności, którego brakuje im w prawdziwym życiu. Efekty tego możemy zobaczyć w reakcjach mózgu. „Neuralna reprezentacja fikcyjnych postaci zaczyna przypominać reprezentację prawdziwych przyjaciół” – stwierdził.

Nie znaczy to jednak, że osoby, które cieszą się bogatym życiem towarzyskim, nie reagowały na fikcję. Jak mówi Wagner, w przypadku najbardziej lubianych bohaterów w mózgach wszystkich biorących udział w badaniu zacierały się granice między osobami realnymi a postaciami fikcyjnymi. Mówiąc inaczej, jeśli bardzo polubimy bohatera, to jest on dla nas bardzo realny.

Wyniki badania, które Dylan Wagner przeprowadził wspólnie z doktorantem Timothym Broomem, opublikowano niedawno w czasopiśmie naukowym „Cerebral Cortex”.

[am]





Naukowcy odkryli, że w mózgach samotnych osób zaciera się granica między prawdziwymi ludźmi a postaciami fikcyjnymi - Booklips.pl






sobota, 30 września 2023

Pułapka instagrama

 


przedruk

tłumaczenie automatyczne





Francesco Marino

Instagram vs rzeczywistość:

jak overtourism zamienia Włochy w tło selfie





"W Rasiglii Instagram i jedno lub dwa zdjęcia ad hoc sprowadziły lawiny turystów do bardzo małej wioski, która tak naprawdę ma trzy lub cztery trasy i która nie była znana nawet umbryjskim mieszkańcom pobliskich obszarów".



W zeszły weekend próbowałem na Instagramie zadać pytanie ludziom, którzy mnie obserwują: jak media społecznościowe zmieniły miejsce, które kochasz? Odpowiedzi otwierają dość szeroką przestrzeń do refleksji, która zaczyna się od overtourism i tego, jak media społecznościowe zmieniły relacje, jakie mamy z przestrzeniami, w których mieszkamy, aż po sposób, w jaki cyfryzacja zasadniczo zmieniła samo postrzeganie wolnego czasu.



To włoskie lato to nie tylko niebotyczne wpływy, coraz wyraźniejsze dowody zmian klimatycznych i nieuchwytny pojedynek między Elonem Muskiem a Markiem Zuckerbergiem. Było to również, a może przede wszystkim, lato, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że mamy do czynienia z overtourismem. Albo, mówiąc prościej, ten moment, w którym turystyka negatywnie wpływa na miejsce, w szczególności na postrzeganą jakość życia obywateli i jakość doświadczeń odwiedzających.

Kanapki podzielone na dwie, zatłoczone i coraz droższe plaże, ośrodki turystyczne odpowiednie dla zagranicznych turystów: geografia naszego kraju zmieniła się tak bardzo, że coraz więcej Włochów szuka wakacji gdzie indziej. To tak, jakby wielu w pewnym momencie przestało w pełni uznawać Apulię, Wybrzeże Amalfitańskie, Cinque Terre, jezioro Como, miasta sztuki, takie jak Rzym czy Wenecja. Coś się zmieniło.

Według analizy Banku Światowego przedstawionej przez Financial Times, od 1990 do 2019 roku liczba podróżujących w celach wypoczynkowych na całym świecie podwoiła się, osiągając 2,4 miliarda rocznie. To dość prosty proces. Średnie dochody na Zachodzie wzrosły niemal wszędzie, technologia skróciła odległości, a tanie loty obniżyły bariery wejścia. Podróżowanie stało się w ciągu ostatnich 15-20 lat definiującą czynnością, poprzez którą projektujemy naszą tożsamość, w odniesieniu do siebie i innych.


W drodze szukamy tego, co widzieliśmy w mediach społecznościowych

Chodzi o to, że w ciągu ostatnich dwóch dekad wzrosła nie tylko liczba podróżnych w wartościach bezwzględnych. Zmieniły się również sposoby, w jakie podejmujemy decyzje dotyczące podróży, trajektorie, przez które orientują się nasze pragnienia. Internet zawsze był potężnym narzędziem dostępnym dla każdego, kto chce zorganizować jakikolwiek ruch. Absurdem jest nawet wyobrażanie sobie, że jeszcze jakiś czas temu, aby zrobić bilet lotniczy, trzeba było fizycznie przenieść się z domu lub zadzwonić do centrali telefonicznej.

Jednak Internet nie tylko ułatwił rezerwacje. Stworzył również system informacyjny, w którym bardzo łatwo jest znaleźć informacje o podróży, sugestie tras, miejsca do odwiedzenia. Sieci społecznościowe sprawiły również, że turystyka stała się walutą społeczną, sposobem na zaprojektowanie naszej obecności w Internecie. Według jednego z najczęściej cytowanych badań naukowych na ten temat, platformy społecznościowe mogą stworzyć coś w rodzaju FOMO (Fear of Missing Out), strachu przed przegapieniem czegoś. Zasadniczo każdy może publikować zdjęcia z dowolnego miejsca na świecie, widzimy je i jesteśmy zmuszeni do szukania odrobiny tego piękna. I nie tylko to: szukamy również tych rzeczy, które widzieliśmy w sieciach społecznościowych.

Jednym z pierwszych artykułów, które przeczytałem na temat zjawiska overtourismu, jest artykuł dziennikarki Vox Rebeki Jennings. Jest to bardzo osobisty artykuł, niemal strona pamiętnika, w którym Jennings opowiada o niezbyt satysfakcjonującej podróży do Positano, które nazywa "instagramową stolicą świata".

"Problem polega na tym, że zbyt wiele osób chce mieć dokładnie takie same doświadczenia, ponieważ wszyscy weszli na te same strony internetowe i przeczytali wszystkie te same recenzje. Istnieje pomysł, że jeśli w ogóle nie pójdziesz do tej konkretnej restauracji lub nie odwiedzisz tej okolicy, wszystkie pieniądze i czas, które spędziłeś, zostały zmarnowane. Jakbyś zadowolił się czymś, co nie jest tak doskonałe, jak mogłoby być". Jennings nazywa to naszą "kulturową obsesją na punkcie wszystkiego, co najlepsze".


Szukamy oceny społecznej nawet na wakacjach. Czy to koniec wolnego czasu?

Jest to dyskurs, który ma związek z turystyką, ale bardziej ogólnie z relacją, jaką mamy z czasem wolnym. Być może dlatego, że wydaje się, że mamy mniej, ale potrzebujemy coraz więcej i lepiej organizować te przestrzenie rekreacyjne, które mamy dostępne. Aby je zaplanować, zaplanować je, szukać recenzji.

Jest to proces, który rozpoczął się kilka lat temu. W pięknej książce, która wydaje się mieć z tym niewiele wspólnego i która nosi tytuł Historia chodzenia, Rebecca Solnit dobrze opisuje czasy, kiedy technologie zbudowane z myślą o wydajności i, teoretycznie, aby uwolnić nasz czas, doprowadziły nas do myślenia, że wszystko musi być skwantyfikowane. "To, czego nie można zmierzyć, nie istnieje" – pisze Solnit.

W artykule opublikowanym na początku sierpnia Business Insider mówi o "śmierci hobby". Oznacza to, że kontekst, w którym technologia cyfrowa oferuje nam możliwość zarabiania na wszystkim, co robimy. Wszystko, co robimy, ma potencjalną wartość, społeczną, a nawet ekonomiczną budującą tożsamość. "Czas staje się zasobem ekonomicznym", pisze Jenny Odell w książce zatytułowanej How to Do Nothing.

Jeśli każda aktywność, nawet rekreacyjna, ma wartość, wszystko musi być zaplanowane. Chodzi o to, że konieczność planowania wszystkiego ma dwie zasadnicze konsekwencje. 

Po pierwsze, kiedy wszyscy informują się mniej więcej na tych samych kanałach, wszyscy będą chcieli zrobić to samo, trochę tak, jak napisała Rebecca Jennings. 

Drugi to poczucie frustracji, jeśli wszystko nie idzie zgodnie z planem. A więc jeśli pada deszcz, jeśli jest zbyt duża kolejka, jeśli schody do pokonania są niewygodne lub jeśli zachód słońca nie jest dokładnie tym, co chcieliśmy zobaczyć. 

Ponieważ czas, który poświęcamy sobie, poddawany ciągłej ocenie osobistej i społecznej, przestaje być czasem wolnym. Innymi słowy, przestaje być szansą na rozwój, na relację z otaczającą nas przestrzenią i z czasem, w którym żyjemy.


"Transformacja Wenecji? Straciłem teraz swoje serce, ponieważ zostało przekształcone z pięknej i ludzkiej wiejskiej tawerny w stołówkę, na której zawsze ustawia się kolejka turystów na zewnątrz.


"Pochodzę z Salento i latem moja ziemia staje się nie do poznania. Zachowuję dla siebie te farmy / trattorie, które jeszcze nie są społeczne"


Instagram vs rzeczywistość. Niektóre referencje z Włoch

"Transformacja estetyczna w Wenecji rozpoczęła się od Canaletta – mówi mi inny z użytkowników, którzy odpowiedzieli na moją ankietę – ale teraz tempo tej transformacji jest bardzo gwałtowne. Mówię miastu w mediach społecznościowych i, aby dać wam przykład, dzięki temu, że teraz powiem moje miejsce serca, straciłem je, ponieważ zostało przekształcone z wiejskiej karczmy, pięknej i ludzkiej, w stołówkę, na której zawsze ustawia się kolejka turystów".

Chodzi o to, że ten sposób relacji z przestrzenią i czasem zmienia miejsca, pozbawia je znaczenia. Tego lata brytyjski dziennikarz Tobias Jones powiedział Guardianowi o tym, jak overtourism zamienia wszystko w tło dla selfie. 

"Problem z masową turystyką polega na tym, że sprawia, że miejsca docelowe są przeciwieństwem tego, czym były kiedyś. Atrakcją Cinque Terre jest ich niezwykła prostota: nie mają wielkich zabytków jako takich, wielkich katedr ani zamków, tylko poczucie spokoju, ludzkiej pomysłowości i wielkości krajobrazu. Ale spokój i prostota miejsc nie wytrzymają milionów odwiedzających

"Jestem z Salento - wyjaśnia inny - i chociaż kocham moją ziemię, uważam ją za nierozpoznawalną latem, kiedy jest dosłownie atakowana przez turystów. Od dawna rozumiem, że wcześniej nieznane miejsca są łatwo usuwane, prosty geotag jest znacznie szybszy niż poczta pantoflowa. Te kilka plaż wciąż mało uczęszczanych i farmy / trattorie jeszcze nie towarzyskie trzymam dla siebie, mając nadzieję, że turyści (a więc chaos, brud, parkowanie i nielegalne parkowanie, nagłe bary i mało prawdopodobne budynki, kolejki, głośna muzyka) trzymają się z daleka tak długo, jak to możliwe ".

Na TikTok hashtag #InstagramVsReality, używany do pokazania różnic między mediami społecznościowymi a rzeczywistymi krajobrazami, ma ponad 2,6 miliarda wyświetleń. Jest wszystko: zatłoczona Fontanna di Trevi, Positano bez centymetra do przejścia, kolejki do vaporetti w Wenecji. To wyraz frustracji, o której mówiliśmy wcześniej, tej idei, że to, co zaplanowałem, nie poszło dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem.

To także moment odsłaniania koncepcji, którą powinniśmy już znać: media społecznościowe nie są neutralnymi narzędziami informacyjnymi, tak jak gazety, wobec których jednak mamy znacznie większy sceptycyzm. Aby to zadziałało, treść musi być zgodna z pewnymi zasadami, aby zadowolić algorytmy wybierające posty i zachęcić ludzi do dalszego oglądania. Rezultatem są doskonałe obrazy, zapierające dech w piersiach widoki: z ekranu znika całe tarcie.

Rzeczywistość nagina się do reguł algorytmicznych i właśnie tej rzeczywistości szukamy.


Rozwiązania wymyślone do tej pory przez administrację włoską i międzynarodową koncentrują się – słusznie – na potrzebie ochrony miejsc przed przeludnieniem. Wenecja idzie w tym kierunku, który zainauguruje w 2024 roku bilet wstępu w wysokości 5 euro, aby odwiedzić miasto. Inną możliwością jest ograniczona liczba, która już jest rzeczywistością w autonomicznej prowincji Bolzano.

Odpowiedź na to zjawisko jest jednak bardziej kulturowa. I ma to związek z turystyką, ale prawdopodobnie z dość szerokim zakresem aspektów związanych z zarządzaniem naszym czasem i przestrzeniami, w których żyjemy.

I zaczyna się od centralnej refleksji: nie wszystko może i musi być treścią; Nie każda chwila naszego czasu potrzebuje społecznego potwierdzenia, jakiegoś pomiaru. Zaakceptowanie tego oznacza przyzwyczajenie się do niego, jak pisze Sheila Liming w książce zatytułowanej Hanging Out, do "zatrzymania czasu, poświęcenia się tylko interakcji z innymi ludźmi lub z przestrzeniami wokół nas".










www.today.it/opinioni/social-turismo-overtourism.html






poniedziałek, 22 maja 2023

Poparcie Niemców dla II Wojny Światowej




przedruk




Niemiecki historyk:

Niemcy w zdecydowanej większości do końca popierali wojnę




Niemcy nawet jeśli nie w pełni popierali narodowy socjalizm czy Hitlera, do końca w zdecydowanej większości popierali wojnę – mówi prof. Thomas Weber, niemiecki historyk wykładający na Uniwersytecie w Aberdeen.


Wyjaśnia, że bardzo trudno jest mierzyć poziom niemieckiego poparcia, bo trzeba to rozdzielić na trzy elementy – poparcie dla narodowego socjalizmu, dla Hitlera i dla prowadzenia wojny – które często były zbieżne, ale nie zawsze.


– Było wielu Niemców, którzy uważali, że narodowy socjalizm jest trochę dziwaczny, ale Hitler jest wspaniały. Inni mówili: nie jesteśmy całym sercem za narodowym socjalizmem ani za Hitlerem, ale wciąż popieramy wojnę – mówi Weber.

Jego zdaniem, z tych trzech elementów poparcie dla wojny było najwyższe, szczególnie pod koniec II wojny światowej.


– Jeśli spojrzymy na drugą połowę wojny, jak wytłumaczymy ciągłe zaangażowanie tak wielu Niemców w wojnę? Można wprawdzie wskazać na dyscyplinę i surowość represji, ale nie sądzę, żeby to było wyjaśnieniem. Jak wytłumaczyć, że ostatni rok wojny był najkrwawszy? W ostatnim roku w walkach zginęło tyle samo ludzi, co przez wszystkie poprzednie lata na europejskim teatrze działań wojennych. Gdyby Niemcy prowadzili wojnę niechętnie, z pewnością w tym momencie po prostu by się poddali, zamiast dalej umierać – wskazuje historyk.

Ale zwraca uwagę, że powszechne poparcie dla wojny narodziło się dopiero w jej trakcie.

Wyjaśnił, że w odróżnieniu od 1914 r., gdy w Niemczech istniało silne przekonanie, iż wojna będzie dobra dla kraju, przed II wojną światową nie było pragnienia wojny; Hitler był postrzegany jako ktoś, kto poprawił sytuację Niemiec, zerwał z postanowieniami traktatu wersalskiego, ale uczynił to bez wojny.

– Kiedy pierwsze kampanie wojenne przebiegały dobrze z niemieckiej perspektywy, ludzie zaczęli popierać ten wysiłek wojenny, a naziści zaczęli „sprzedawać” wojnę na dwa sposoby. Swoim zakorzenionym zwolennikom – jako narodowo-socjalistyczną wojnę, jako niemal europejską wojnę przeciw zagrożeniu ze strony międzynarodowego żydostwa, w eschatologiczno-apokaliptyczny sposób, że tylko jeśli ta wojna zostanie wygrana, Europa może zostać ocalona, a może nastąpić odkupienie – mówił historyk.

– Tym, którzy nie byli ideologicznie zwolennikami Trzeciej Rzeszy, przedstawiali ją, szczególnie gdy wojna już nie szła tak dobrze, w tradycyjny sposób, jako narodową wojnę w celu przetrwania. Mimo że w oczywisty sposób to Niemcy były agresorem, zdołali to przedstawić jako wojnę defensywną, gdzie Niemcy musiały po prostu dokonać wyprzedzającego ataku – wskazał.

Jeśli chodzi o stopień poparcia dla narodowego socjalizmu, Weber zwraca uwagę, że stosunkowo łatwo to mierzyć do 1933 r. – liczbą głosów oddawanych w wyborach na NSDAP, ale w kolejnych latach staje się to coraz trudniejsze.

– Problem w tym, że większość twierdzeń o powszechnym poparciu dla Hitlera opiera się na dowodach, które naziści sami stworzyli – wyborach, w których można było głosować tylko tak lub nie czy wielotysięcznych wiecach – mówił.

– Myślę, że wszyscy zgadzają się co do tego, że poparcie w 1938 r. było wyższe niż w 1933 r., ale czy było wyższe o 50, 80 czy 100 proc., trudno powiedzieć – ocenił.

Jak dodaje, jeszcze trudniejsza ta ocena staje się po wybuchu wojny, bo dochodzi wspomniany przed chwilą czynnik poparcia dla wojny.


Weber wskazuje, że mierzenie poparcia dla nazistów liczbą członków NSDAP jest niewłaściwe, bo to pomija okoliczności w danym momencie. Jak wyjaśnia, do 1933 r. do partii nazistowskiej mógł wstąpić praktycznie każdy, ale po przejęciu władzy, w obawie przed napływem oportunistów, przyjmowanie nowych członków zostało praktycznie wstrzymane na kilka lat.

Później były fale, gdy partia otwierała lub zamykała swoje szeregi. Z kolei pod koniec wojny NSDAP wręcz zachęcała, by wstępować, co miało podbudowywać morale wobec pogarszającej się dla Niemców sytuacji na froncie.


Historyk przyznał, że biorąc pod uwagę powszechność poparcia Niemców dla narodowego socjalizmu czy wojny, słowa takie jak wypowiedziane przez kanclerza Olafa Scholza w rocznicę zakończenia II wojny światowej to tym, że „8 maja 1945 r. Niemcy i świat zostały wyzwolone od nazizmu”, mogą brzmieć dziwnie, choć niekoniecznie oznacza to sugerowanie, iż niemal wszyscy Niemcy przeciwstawiali się nazistom.

Zwrócił uwagę, że do lat 80. w Niemczech o końcu wojny mówiono jako o porażce, a zaczęło się to zmieniać od przemówienia prezydenta Richarda von Weizsaeckera w 1985 r., który powiedział, że było to zarazem wyzwolenie się Niemiec od dyktatury.

Weber dodał, że w Niemczech wyraźnie brakuje prób spojrzenia na wojnę z polskiej perspektywy.


– Myślę, że jednym z problemów jest to, że Niemcy nigdy tak naprawdę nie zastanawiali się wystarczająco nad tym jak wojna wpłynęła na Polskę ani jak wpływa na dzisiejsze pokolenia Polaków. Cały czas padają słowa, że musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości, upewnić się, że to się nigdy nie powtórzy, i dlatego nigdy nie możemy występować przeciwko Rosji i tak dalej. Ale podobnego myślenia nie ma w stosunku do Polski czy Ukrainy – podkreślił.




Olaf Scholz o wyzwoleniu Niemiec. Historyk: Niemcy w większości popierali wojnę - tvp.info


Niemiecki historyk: Niemcy w zdecydowanej większości do końca popierali wojnę. Słowa kanclerza Scholza o wyzwoleniu brzmią dziwnie | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)







czwartek, 11 maja 2023

Co jest ważne, co jest dobre ?

 

" pojawiły się propozycje serbskiego prezydenta Aleksandara Vučicia i minister zdrowia Daniki Grujicić, aby znieść TikTok i YouTube lub "przynajmniej na miesiąc" zamknąć wszystkie sieci społecznościowe w kraju."


Nie miesiąc, a 6 miesięcy.



Media w zasadzie wszystkie należałoby wyłączyć co najmniej na 6 miesięcy - żeby ludzie dorośli mieli czas na refleksję nad tym wszystkim co nas otacza, bez ciągłego zakłócania tej refleksji nachalnymi  "informacjami", bez poruszania się w ciągłym strumieniu informacji i dezinformacji.

Ale to dla dorosłych.

Dla dzieci?

Zakaz smartfonów do 18 roku życia, wyplenienie patologii min. poprzez poważne ograniczenia nałożone na streamerów, programy rozrywkowe i wiele innych, ale przede wszystkim:


tworzenie programów pokazujących pożądane wzorce, aż do całkowitego wypełnienia nimi czasów antenowych. 


To zajmie lata i potem kolejne lata, kiedy młodzież nasiąknięta wartościami zacznie sama produkować i wnosić takie rzeczy do społeczeństwa.


Potrzebna tu dogłębna analiza np. obecnych programów, wychwytywanie co jest w nich złe i odwrotne zastosowanie . Ale żeby wychwycić metody trzeba to uważnie monitorować, bo oni są w tym bardzo subtelni.

Najczęściej metoda objawia się poprzez brak logiki, niekonsekwencję i sprzeczności.


Z mediów mówią wam ("kadzą"), że "Polacy to indywidualiści". Indywidualista to ktoś o wyjątkowej osobowości, na pewno nie dziecko. Ale wieczorem Baba o 20tej zwraca się do widzów jak do małych dzieci, więc.... kiedy mówią wam, że jesteście "indywidualiści" to tylko usypiają was..... usypiają waszą czujność.... a wieczorem manipulują.



Cały czas skupiona uwaga na to, by ktoś nie siał chwastów w społeczeństwie.





Na tym tle dodatkowa refleksja.




Wczoraj pod pomnikiem ku czci poległych w II Wojnie Światowej, który często mijam, zauważyłem kwiaty złożone 8 maja.

Ten pomnik z reguły stoi pusty niemal cały rok.

Na tle plag cmentarnych warto, by szkoły, które mają w swym pobliżu jakiś pomnik drugowojenny cały rok dbały o jego otoczenie. 

Miasto albo urząd gminy mogłyby ufundować np. jakieś trwałe kwietniki o których wypełnienie  dbałaby młodzież szkolna lub okoliczni mieszkańcy. To niewielki koszt, a może przynieść wiele dobrego. 


Chodzi o zastosowanie wzorca, który mówi:

 "dbam o własny kraj i bezinteresownie dbam o naszych poległych, walczących o kraj dla nas, o naszą bezpieczną przyszłość, upubliczniam tę swoją troskę o bezpieczeństwo kraju, bo bezpieczny chroniony kraj to w efekcie mój bezpieczny zaciszny i ciepły dom."


Wzorzec ma się powielać pomiędzy ludźmi.

I ma procentować - rozszerzać się na inne obszary.



Szczególnie zwracam na to uwagę paniom.

Kobiety są bardzo wyczulone na kwestie bezpieczeństwa i to co mężczyzna często lekceważy, leży na sercu płci słabszej, bo kobiety są bardziej narażone na przemoc niż silni mężczyźni i stąd one bardziej zwracają na to uwagę.


Zadbanie o otoczenie pomników sygnalizuje dbałość o siebie nawzajem, wzorzec ma upowszechniać (i skłaniać do naśladowania) działania skutkujące zwiększeniem sympatii między ludźmi,  ma prowadzić do lepszej współpracy pomiędzy ludźmi, zawiązywania "sojuszy" osiedlowych, wiejskich na rzecz pomnika, potem trawnika, chodnika i innych spraw lokalnych - integracji po prostu - we wspólnych celach, co w efekcie przekłada się na zmniejszenie agresji, czyli zwiększenie bezpieczeństwa... 
To zaś ma oddziaływać i się przekładać na działania samorządowców w powiecie, a potem emanować na stopień wojewódzki i w końcu - ogólnopaństwowy.

Widzę zresztą w ostatnich tygodniach, że politycy związani z rządem jakby realizują taki postulat i komunikują go społeczeństwu... 



"dbam o własny kraj" - to jest wzorzec, który można powielać na wiele sposobów.



Jakie młodzieży chowanie, takie będą Rzeczpospolite.




Trzeba jednak zauważyć jeszcze coś.



PiS w swoich "pszczelich" deklaracjach w ogóle nie dotyka mediów.


A media - przepływ informacji i jej jakość  - są najważniejsze z punktu widzenia społeczeństwa.



Co z tego, że pobudowali jakieś muzeum, jeśli nikt nie będzie o nim wiedział - z mediów??

Jeśli media nie będą promować polskiej kultury, a nie antykultury, to co z tego, że zakupiliśmy więcej obrazów do naszych muzeów??

Rozpad społeczny będzie postępować bez zmian - jak dotychczas. Może nieco wolniej ze względu na wielkie słowa jakie ostatnio głoszą politycy...

Mimo wszystko brawa za te ostatnie słowa wyszczególnione na końcu posta, ale i czujna uwaga - dlaczego poza słowami nie pójdą zmiany w mediach??

Te zmiany są konieczne.

Być może oni sami nie dostrzegają dostatecznie pokrętnego podprogowego przekazu jaki się stamtąd sączy...



Media są obecnie najważniejsze.

Kurski niczym się tam nie zajmował, bo to na pewno zastrzeżona domena, w której mogą mieszać tylko "specjaliści" czyli "służby" specjalne...


Czy to jest odpowiedź na moje pytanie?




Pod przedrukiem zestaw dobrych wiadomości z mojego fb.





przedruk
tłumaczenie automatyczne




Influencerzy i dzieci w Serbii: 

Co kryje się w chaosie strumieni, sal i prenkivanje


10. Maj 2023
Anastasija Jezdić




Treści internetowe, które docierają do najmłodszych mogą być edukacyjne, nobilitujące i kreatywne, ale także agresywne, mroczne i bardzo szkodliwe, a osobowości, które pośrednio uczą dzieci w Serbii tego, co jest ważne, co jest dobre, a do czego należy dążyć w życiu rodziców są najczęściej nieznane


Kim są Simi, Muja, Barbiafrica, Serious Topics, Elena Stojičevski, Dax Rock i Mario Vrećo i dlaczego dla nas wszystkich ważne jest, co myślą i robią?

W ogromnym chaosie różnorodnych i słabo kontrolowanych spersonalizowanych treści w mediach społecznościowych rodzicom coraz trudniej jest nadążyć i być informowanym o tym, jak (i z kim) ich dzieci spędzają czas w Internecie.

Dzieci w Serbii spędzają znaczną część swojego wolnego czasu (średnio trzy godziny dziennie, jak pokazuje badanie "Children of Europe on the Internet") oglądając tak zwane Dzieci Europy online. Twórcy treści, influencerzy, tiktokerzy i YouTuberzy, o których ich rodzice prawie nic nie wiedzą, przyjmując ich mowę, pantomim, postawy i systemy wartości.


W morzu popularnych "strumieni", "prenksów", tańców, "selera", makijażu, "tutoriali" i "sal", dzieci z wpływowymi osobami myślą i kształtują postawy na tematy tożsamości, relacji międzyludzkich, polityki, edukacji, samobójstwa, religii, zaburzeń odżywiania, pieniędzy, radzenia sobie ze stratami i traumami, miłości i przyjaźni oraz wszystkich innych wyzwań życiowych.

Kim zatem są (dla rodziców) obcy, którzy pośrednio uczą dzieci w Serbii, co jest ważne, co jest dobre, a do czego należy dążyć w życiu?

Dzieci często otrzymują bezpośrednie myśli i postawy rówieśników lub nieco starszych internetowych wzorców do naśladowania bez żadnego krytycznego filtra, a szczególnym problemem jest to, że rodzice (którzy w większości są mało zorientowani w życiu swoich dzieci w Internecie) do treści, które bawią ich maluchy przez wiele godzin każdego dnia, nie mogą nawet dotrzeć.

Algorytmy działają poprzez "wyrzucanie" i "rekomendowanie" tego, co ich zdaniem Ci się spodoba, lub co użytkownicy tej samej płci, w podobnym wieku, lokalizacji, zainteresowaniach i poczuciu humoru...


Oznacza to, że jeśli w wolnym czasie nie oglądasz filmów takich jak "Spędzam 24 godziny w toalecie", "I prenkova moja *she went mad's*" lub "Kupuję nieznaną dziewczynę BMW", "RODZICE I PRZYJACIELE REAGUJĄ NA MOJE MIESZKANIE 1 000 000 E *Tata wypluwa", "Daję dziewczynkom pieniądze na zdjęcie makijażu *a jak wyglądają...*", "ODWIEDZIŁEM McDonald's 100 razy", prawdopodobnie nie spędzisz czasu w tej samej przestrzeni internetowej, co większość dzieci w Serbii.

Chociaż fakt, że treści w sieciach społecznościowych są spersonalizowane, oznacza, że doświadczenie internetowe każdego dziecka jest wyjątkowe i "dostosowane do jego potrzeb", serbska scena YouTube i TikTok od lat wyróżnia się profilami, które skupiają miliony dzieci, które regularnie śledzą swoje ulubione osobowości internetowe.

Na przykład YouTuber Dax Rock, który jest często wskazywany przez dzieci jako ulubiony, ma prawie dwa miliony obserwujących w sieci społecznościowej, a jego indywidualne nagrania mają ponad cztery miliony wyświetleń. Rejestruje, jak gra w gry i wykonuje różne "wyzwania", takie jak "Kto pierwszy łamie sejf, dostaje 1000 euro" lub "Jem tylko TikTok jedzenie 24 godziny na dobę".


Duża liczba dzieci twierdzi, że lubi oglądać "skecze i śmieszne filmy", a dziewczęta często twierdzą, że dziewczyny wychodzą na TikTok, które tańczą, nakładają makijaż i pokazują, co kupiły (tak zwane sale).

Na serbskiej scenie "TikTok" szczególnie popularny jest Lazar Filipovic, który wyrobił sobie markę, udzielając porad na temat kosmetyków i pielęgnacji skóry, ale który tworzy filmy o różnych treściach, od porad dotyczących związków i zdrowia psychicznego po życie w dużej rodzinie i dzieciństwo w Kosowie i Metohija.Jednym z najbardziej utytułowanych YouTuberów na Bałkanach jest Muđa, który ma ponad dwa miliony obserwujących i najczęściej nagrywa grając w różne popularne gry, nagrywając wyzwania lub vlogi ze swoją koleżanką i dziewczyną Janą Dačović. Dzieci często cytują Simi, którego popularne filmy to na przykład "Poszedłem na rynek i wydałem 1000 euro" i "Cały dzień w Serbii z dwoma euro".



To, że dzieci w Serbii są zainteresowane nie tylko graniem w gry i wydawaniem pieniędzy, pokazuje popularność profilu Poważne tematy dotyczące historii, polityki i geografii.


Jego filmy "Dlaczego flagi Serbii i Rosji przypominają?", "Dlaczego są dwie Irlandie", "I wojna światowa, jak i dlaczego naprawdę się zaczęła?", filmy dokumentalne o wojnach bałkańskich i ważnych serbskich bitwach mają setki tysięcy wyświetleń.

Ukrywając swoją tożsamość za pomocą czapki i okularów, zachęca dzieci do poświęcenia się edukacji i opowiada się za ignorowaniem "thrashowych treści".

Jeśli chodzi o treści o tematyce sportowej, młodzi ludzie w Serbii uwielbiają oglądać YouTuber Gagę.

Na TikTok jest obecnie bardzo popularna Elena Stojichevsky, która ma prawie 800 000 obserwujących. Jej filmy to najczęściej TikTok wyzwania, popularne "przygotuj się ze mną", w którym nakłada makijaż i sukienki przed pójściem na konkretne wydarzenie, oraz filmy takie jak "Spakuj się ze mną na morze", "Posprzątaj mój pokój ze mną" i filmy na temat relacji damsko-męskich


W dziecięcym świecie sieci społecznościowych popularność jest łatwo zdobywana i bardzo łatwo tracona, więc dla kogoś, kto zaledwie kilka miesięcy temu miał miliony obserwujących i wyświetleń, zostaniesz obojętnie poinformowany, że "nikt go już nie obserwuje".






Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Serbii zaapelowało do rodziców o zwracanie uwagi na zachowanie dzieci podczas korzystania z Internetu, ze szczególnym uwzględnieniem profili w mediach społecznościowych.


"Drodzy obywatele, w świetle wszystkich niefortunnych wydarzeń, bardziej niż kiedykolwiek, konieczne jest zachowanie rozsądku i stabilności, zwłaszcza wobec naszych dzieci, które śledzą informacje z różnych źródeł i mediów" - czytamy w oświadczeniu MSW.

Kiedy twoje dziecko następnym razem, pozornie znikąd, cię, ile kosztuje twoja torba, szczegółowo opowiada o bitwie pod Kolubarą, udziela porad małżeńskich lub słyszysz, jak wypowiada pewne słowa z nieznanym akcentem, klucz do tajemnicy znajduje się prawdopodobnie w sekcji "trendy" na YouTube lub na pierwszej stronie TikTok, gdzie pojawiają się filmy, które algorytm rozpoznaje jako potencjalnie najbardziej interesujące dla użytkownika.

--------






RT Balkan bada przemoc TikTok:

Czy można znieść sieci społecznościowe w Serbii?


10 Maj 2023

Sanja Ilić






Zaledwie 48 godzin po krwawym wydarzeniu w szkole podstawowej im. Władysława Ribnikara w Belgradzie ponad 45 000 osób w Internecie wyraziło poparcie dla K.K. (13), który 3 maja zabił ośmiu rówieśników i ochroniarzy.



Od czasu dwóch masowych strzelanin w Serbii w zeszłym tygodniu, w których zginęło 17 osób, głównie młodych ludzi, trend gróźb, gloryfikacji przestępstw i mowy nienawiści w sieciach społecznościowych rozprzestrzenił się jak pożar.

Wkrótce pojawiły się propozycje serbskiego prezydenta Aleksandara Vučicia i minister zdrowia Daniki Grujicić, aby znieść TikTok i YouTube lub "przynajmniej na miesiąc" zamknąć wszystkie sieci społecznościowe w kraju.


Mianowicie, zaledwie 48 godzin po krwawym wydarzeniu w belgradzkiej szkole podstawowej im. Vladislava Ribnikara, ponad 45 000 osób w Internecie wyraziło poparcie dla K.K. (13), który przeprowadził atak 3 maja, Vucic ujawnił na konferencji prasowej i ogłosił, że profile te zostaną sprawdzone.


"To znacznie większa plaga, co przyniesie nam przyszłość w mediach społecznościowych i widzę, że kraje w Niemczech i Francji zaczynają się tym zajmować. Będziemy musieli coś zrobić, aby chronić nasze dzieci. Śledzą media społecznościowe, grają w dziwne gry wideo, są różne dziwne rzeczy na TikTok i YouTube, także w mediach społecznościowych "- wyjaśnił prezydent, dodając, że jest gotów wysłuchać wszystkich rad i sugestii, aby znaleźć "szybkie, ale długoterminowe rozwiązanie w celu ochrony naszych dzieci".

"Ale nie zgodzę się na żadną formę cenzury" - podkreślił prezydent, podkreślając, że oczekuje również wsparcia sędziów i prokuratorów, ponieważ nie jest logiczne długie czekanie na nakaz przeszukania mieszkania, ze względu na powołanie się na przepisy prawne.

Następnie minister Grujicic zauważył, że przydałby nam się miesiąc restartu.


"Może trzeba zatrzymać wszystko na miesiąc: Facebook, Instagram i TikTok, który jest w oczach opinii publicznej, i Twitter, który nie jest lepszy. Miesiąc restartów, niech wrócą do normalnych działań. Są ludzie, którzy są sfrustrowani, którzy zamiast iść do psychologa i mieć miłą rozmowę, wyładowują to w sieci. Oto wezwanie do młodych ludzi, aby wybrali psychologię kliniczną, pomóżmy krajowi" - powiedział minister zdrowia w wywiadzie dla Pink TV.

Pojawiły się również inicjatywy różnych ekspertów, którzy domagają się surowszych sankcji za przestępstwa w Internecie.
Prokurator: wyroki do 12 lat

Prokurator Branko Stamenkovic powiedział belgradzkim mediom, że liczba zarzutów karnych wniesionych za zagrażanie bezpieczeństwu w sieciach społecznościowych wzrosła i że są ich dziesiątki.

Dodał, że wydaje się, że jest wśród nich mniej nieletnich niż dorosłych, a władze będą zwalczać te formy przestępczości "natychmiast i zdecydowanie".

"Każde zdarzenie będzie badane i ścigane zgodnie z kodeksem karnym. Jeśli sąd udowodni, że popełnili przestępstwo spowodowania ogólnego zagrożenia, osobom, które opublikowały wiadomości z pogróżkami, grożą lata więzienia. Grożą bardzo poważne sankcje, w podstawowej formie od sześciu miesięcy do pięciu lat więzienia, podczas gdy surowsze formy egzekucji zagrożone są karą od dwóch do dziesięciu lat. W przypadku najpoważniejszych form, które są sankcjonowane jako poważne czyny przeciwko ogólnemu bezpieczeństwu, kara wynosi od dwóch do dwunastu lat więzienia" - powiedział szef Prokuratury Specjalnej ds. Przestępczości Zaawansowanych Technologii.

Podkreślił, że nie przyjmie wyjaśnień ani obrony, że ktoś nie wie, co robi i tym podobne.
Zakaz mediów społecznościowych możliwy, ale (nie)skuteczny

Adel Abusara, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem w tworzeniu polityki, powiedział RT Balkan, że przykład Chin pokazuje, że zniesienie sieci społecznościowych nie jest niemożliwe.


"Technicznie można to zrobić, Chiny zniosły media społecznościowe wraz z istnieniem chińskiej zapory ogniowej, ale zainwestowały w to ogromne zasoby. Pytanie brzmi, czy ta metoda jest skuteczna. Myślę, że lepiej jest edukować dzieci, szkolić je i zapobiegać, jak korzystać z Internetu i sieci społecznościowych, brakuje nam tego i jest to bardzo ważne. Ministerstwo Nauki, Rozwoju Technologicznego i Innowacji wprowadziło linie SOS i opracowało stronę pomocy, ale to nie wystarczy", podsumowuje Abusara dla naszego portalu.
Gdzie zaczyna się mowa nienawiści, a kończy wolność słowa?

Prawnik i ekspert krajowy Rady Europy i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na rzecz Wolności Słowa Vladimir Marinkov powiedział RT Balkan, że nie jest zwolennikiem surowszych przepisów, "ponieważ kiedy wchodzisz w stosowanie surowszych środków, dochodzisz do odmowy praw człowieka, a raz nabytych praw człowieka nie można im odebrać".


"Nie jestem zwolennikiem zniesienia i zakazania mediów społecznościowych, myślę, że była to wypowiedź populistyczna, ponieważ jest realistyczna w sferze prawnie niemożliwej. Potwierdza to orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Turcji za naruszenie Konwencji Europejskiej. Zagwarantowana jest wolność słowa, zarówno osobiście, jak i w sieciach, a także nasze prawo do otrzymywania i wymiany opinii" – wyjaśnia prawnik.

Stwierdza on, że mowa nienawiści, podżeganie do przemocy, zabójstwo lub popełnienie przestępstwa, gwałtowna zmiana systemu politycznego itp. są sankcjonowane na poziomie krajowym i ponadnarodowym.


"Istnienie regulacji nie jest problemem, ale stosowanie prawa i niemożność kontrolowania wszystkiego, co jest w Internecie i sieciach. Istnieją również różne filtry do usuwania mowy nienawiści, ale dla angielskiego i innych języków, a nie dla serbskiego" – zauważa.

Przy ustalaniu wagi przestępstwa, jak podkreśla, należy zwrócić uwagę na to, czy się powtarza, czy jest złośliwe, chore, dzieci itp.

"Wybitni psychologowie i psychiatrzy przedstawili dobre analizy, że nieletni mają różne mechanizmy walki ze stresem, które są nieodpowiednie dla nas, "dorosłych". Więc to również powinno być brane pod uwagę", mówi Marinkov.







Dobre informacje - przeklejone z mojego fb:




Artykuł po brzegi wypełniony wspaniałymi słowy...
😱


"za kilka lat już nie będziemy mówili o biegunach wzrostu Polsce, ..., bo to cała Polska będzie jednym wielkim światowym biegunem wzrostu - podsumował wiceminister."









"W swoich wpisach użytkownicy kładą nacisk na cywilizację, spokój i brak przemocy, czym – ich zdaniem – polskie metro wyróżnią się na tle innych."



"Proszę państwa, za najważniejszą zmianę, która daje nadzieje na przyszłość, uważam to, ze Polacy pozbyli się kompleksów. To jest piękne i to jest naprawdę ważne. Hasło: „Warto być Polakiem” jest jak najbardziej na czasie. Wydaje m się, że Polacy są narodem nadzwyczajnym. Z jednej strony są indywidualistami, a z drugiej strony, gdy trzeba, jednoczą się i walczą o wszystko. Długi czas mówiono nam, że jesteśmy wschodnioeuropejscy, coś gorszego wobec Francuzów, Niemców, a po prostu uważam, że Polska jest krajem absolutnie wyjątkowym, co zresztą widać teraz, kiedy omija wszystkie pułapki. Może mamy instynkt wspólnotowy powodujący, że w ważnych sprawach nagle się okazuje, ze cała masa ludzi jest gotowa stanąć po właściwej stronie"


„Polacy pozbyli się kompleksów”. Joanna Duda-Gwiazda na Forum Klubów „GP” w Gdyni: To najważniejsza zmiana | Niezalezna.pl




"Innymi słowy, by czuło i postępowało tak, jak Państwo."


...no wiecie co...
Nikt publicznie tak nie mówił przez ostatnie 20 lat!
Czyli dotychczas nigdy...

Jarosław Kaczyński do Klubowiczów „Gazety Polskiej”: Polska zawsze mogła i może na Państwa liczyć | Niezalezna.pl


Bezpartyjni Samorządowcy - Polacy chcą normalnej Polski (portalsamorzadowy.pl)






" Niemcy najpierw stworzyli mit bezpaństwowych 'nazistów', teraz zaś idą dalej i zaczynają przedstawiać Niemcy jako ofiarę nazizmu"



"Państwo będzie wspierało przemysł hutniczy. Wszyscy razem ręce na pokład!
Polska będzie dominującym w Europie Środkowej krajem, który będzie budować nowoczesny przemysł stalowy.
Deklaruję absolutne partnerstwo ze wszystkimi stronami w branży.
Kryzys minie: zła polityka energetyczna Europy, wojna w Ukrainie, pandemia. Za chwilę będziemy w lepszych czasach - oznajmił wiceminister."






No i to jest słuszna koncepcja...


- lustracja i rugowanie filmów, książek dla dzieci pod kątem aluzji seksualnych i surowe kary za przemycanie takich treści - ale także - lustracja treści dla dorosłych, które przecież dzieci mogą widzieć np. reklama owoców i zawarty w obrazie podtekst
- smartfony od 18 roku życia (nie telefony)