Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 15 maja 2020

wot ??





Pijany uciekał przed policją autem bez opon. Miał być na kwarantannie

"ZSRR okupował połowę Europy" - szokujące wieści dla Rosjan

tłumaczenie przeglądarkowe 



russian.rt:


Ukraińskim uczniom powiedziano, jak ZSRR „okupował” połowę Europy

Оригинал новости ИноТВ:
https://russian.rt.com/inotv/2020-05-14/STRANA-ukrainskim-shkolnikam-rasskazali-kak

14 maja 2020 r



Szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Anton Drobowicz przeprowadził lekcję online, w której opowiedział uczniom o historii II wojny światowej. Jednak, jak pisze „strana.ua”, było to trochę jak lekcja: wojna pod Drobowiczem okazała się wyłącznie wytworem agresji Niemiec i Związku Radzieckiego, który ostatecznie „zajął” połowę Europy.



12 maja ukraińscy uczniowie klas 8-11 przeprowadzili lekcję online na temat historii II wojny światowej, którą przeczytał Anton Drobovich, dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej. Jednak, jak pisze „KRAJ”, było to trochę jak lekcja: wideo raczej przypominało zbiór ideologów przyprawionych indywidualnymi wydarzeniami historycznymi, a częściej ich tendencyjnymi interpretacjami. 
Wojna pod Drobowiczem okazała się wyłącznie produktem agresji dwóch reżimów totalitarnych - Niemiec i Związku Radzieckiego, które po wojnie „ okupowały ” nawet połowę Europy. 
Lekcja „II wojna światowa: wymiar ukraiński” rozpoczęła się od zdjęcia podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow z wyraźną wskazówką, kto rozpoczął światową masakrę. Ale najpierw Drobowicz zaczął omawiać pierwszą wojnę światową i jej niewykształcone lekcje, które doprowadziły do ​​drugiej wojny światowej. 
Drobowicz powiedział, że wyniki pierwszej wojny były niezadowolone z wielu krajów - w tym z Niemiec. Nauczyciel opisał cierpienia Niemców po pokoju wersalskim, zgodnie z którymi na kraj nałożono duże odszkodowania. Jednak autor materialnych notatek Drobovich nie mówi o zadośćuczynieniu: cierpi na Niemców jakby samotnie, a Niemcy nie mają w tym winy. 
To właśnie to niezadowolenie narodowe, zdaniem dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej, spowodowało, że Hitler przybył. Drobowicz podkreśla, że ​​mniej więcej w tym samym czasie Stalin rządził w ZSRR, a pomiędzy krajami rozpoczęły się „ dość specyficzne stosunki ”. 
„ To znaczy na początku kierownik Instytutu Pamięci Narodowej zaczyna jednoczyć nazistów i komunistów. Chociaż stosunki Hitlera rozwijały się do 1939 r., Znacznie lepiej jest z państwami Europy Zachodniej, a także ze Stanami Zjednoczonymi. Ale Związek Radziecki i ogólnie komuniści byli uważani przez nazistów za ich głównych wrogów ”, zauważa autor artykułu.
Drobowicz wyjaśnił, w jaki sposób Hitler zaczął „ nagle ” odbudowywać siły zbrojne, unikając w każdy możliwy sposób tematu, dlaczego zachodni sojusznicy z Ententy dali nazistom armię - chociaż mogli z łatwością powstrzymać ten proces w zarodku. 
Ale kiedy temat zbliżał się do aneksji Austrii i zajęcia Czechosłowacji, konieczne było wyjaśnienie neutralności Zachodu. Wyjaśnienie było dość interesujące. 
„ Nie chcą interweniować i rozpocząć wojny. Wspomnienia z I wojny światowej wciąż były dla nich świeże ”- powiedział Drobovich. 
Wyjaśnił także porozumienie monachijskie z 1938 r., W wyniku którego Niemcy i ich przyjazne kraje rozerwały Czechosłowację: został uwięziony w celu uspokojenia Hitlera.
Ponadto Anton Drobovich nigdy nie wspominał, na czym polegała ideologia nazistów. Powiedział tylko, jak obiecali Niemcom, że Niemcy znów będą wielkie i ożywić je.
„ Ale Adolf Hitler przed dojściem do władzy jasno przedstawił swoje wytyczne polityki zagranicznej: zajęcie przestrzeni życiowej na Wschodzie. Przedstawił także swoją teorię rasową. Oznacza to, że „pacyfikator” Zachodu był nie tylko poszukiwaczem zemsty, ale prawdziwym, otwartym rasistą, który miał obsesję na punkcie wyższości i wojny - co więcej, wojnę ze Słowianami, których uważał za podludzi, a nie z wrogą Europą. Zasadniczo mogłoby to idealnie pasować zarówno do Anglii, jak i Francji, ponieważ ich relacji z ZSRR nie można nazwać bezchmurnymi ”- pisze autor artykułu.
Następnie Drobowicz osiągnął pakt Ribbentrop-Mołotow, który nazwał „ zmową totalitaryzmu ”. 
„ Ten spisek między reżimami totalitarnymi był kamieniem milowym na początku wojny światowej ”, Anton Drobovich analizuje pakt Ribbentrop-Mołotow, z którym Niemcy i ZSRR podzieliły Polskę.
„ Związek Radziecki wkracza do wojny po stronie nazistowskich Niemiec ” - podsumowuje nauczyciel. 
Według Drobowicza łamie to „ koncepcję Wielkiej Wojny Ojczyźnianej ” - to znaczy ZSRR jest przedstawiany jako agresor. Jednocześnie sam nauczyciel mówi, że wojska radzieckie wkroczyły do ​​Polski zaledwie 17 dni po inwazji niemieckiej. To prawda, że ​​nie wspomina, że ​​w tym momencie wojsko polskie zostało pokonane, a rząd kraju uciekł, a państwo polskie jako takie zniknęło. 
Po krytyce Moskwy iw okresie 1939 r. Anton Drobovich przypomina, że ​​Niemcy miały rasową politykę i Holokaust. W tym samym czasie po minucie ponownie przypomina sobie ZSRR i powiedział, że podobne rzeczy się tam wydarzyły. 
Następnie uczniom powiedziano, że „ stosunki między ZSRR a Niemcami pogarszają się ”, a ten drugi atakuje Związek Radziecki. Ale zamiast piętnować agresora, Drobowicz atakuje ZSRR i mówi, że termin „Wielka Wojna Ojczyźniana” nie ma zastosowania do tych wydarzeń. 
„ Bardziej słuszne jest nazywanie go wojną niemiecko-sowiecką. I dwa reżimy totalitarne zaczynają ze sobą walczyć - powiedział Drobovich. 
„ Nie jest jasne, skąd ta nowa wojna w naukach historycznych. W rzeczywistości do tego czasu stał się już mocno światem. Formalnie z początkiem tej wojny ZSRR stał się sojusznikiem tej samej Wielkiej Brytanii i narodziła się koalicja antyhitlerowska. Ze słów szefa Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że ​​dwa bardzo złe kraje rozpętały wojnę, podczas gdy reszta pogardliwie patrzyła na nie z boku i prowadziła spokojne życie demokratyczne ”- skomentował artykuł Drobowicza.
Pod koniec swojego przemówienia Drobowicz z oburzeniem zauważył, że po wypędzeniu Niemców z terytorium ZSRR Armia Czerwona nie zawróciła, lecz kontynuowała, zdobywając terytoria innych krajów. 
„ Tak więc po wyzwoleniu Europy okupował ją Związek Radziecki ” , podsumowuje lekcję szef Narodowego Instytutu Pamięci. 









Оригинал новости ИноТВ:
https://russian.rt.com/inotv/2020-05-14/STRANA-ukrainskim-shkolnikam-rasskazali-kak


czwartek, 30 kwietnia 2020

Dzikie dziecko





Victor – jedno z najsłynniejszych dzikich dzieci. Znaleziony we Francji niedaleko miasteczka Saint-Sernin-sur-Rance w departamencie Aveyron w dniu 8 stycznia 1800 roku. Wcześniej był dwukrotnie schwytany w sąsiednim departamencie Tarn, ale za każdym razem uciekał. Szacowano, że w 1800 miał około 12 lat. Przebywał w lesie i był prawdopodobnie wychowywany przez zwierzęta. Na jego ciele naliczono ok. 40 blizn. Chłopiec nie umiał mówić i zachowywał się jak dzikie zwierzę.
Na rozkaz ministra spraw wewnętrznych Lucjana Bonaparte został przywieziony do Paryża, gdzie zajmował się nim przez wiele lat Jean Marc Gaspard Itard, francuski lekarz specjalizujący się w leczeniu głuchoniemych. Opisy sukcesów i porażek wychowawczych, które odnotował Itard miały wpływ na teorie i praktykę wychowania oraz wniosły nowe dane do dyskusji nad dylematem „natura czy wychowanie”.
Victor nigdy nie nauczył się mówić. Znał jedynie kilka słów, na przykład lait (fr. mleko), mon dieu (fr. mój boże). Początkowo robił duże postępy w życiu społecznym i uczył się wypełniać polecenia. Po pięciu latach rozwój uległ zatrzymaniu. Zmarł w roku 1828.
W 1970 François Truffaut zrealizował film Dzikie dziecko (L'Enfant sauvage), opowiadający historię Victora i Itarda[1].






Genie (ur. 18 kwietnia 1957ArcadiaKalifornia) – kobieta, która do trzynastego roku życia była więziona w swoim pokoju bez kontaktu z otoczeniem. Została odkryta przez władze Los Angeles 4 listopada 1970. Jest jednym z najsłynniejszych dzikich dzieci, jej przypadek posłużył do weryfikacji hipotezy okresu krytycznego. „Genie” to pseudonim nadany dziewczynie przez opiekujących się nią lekarzy i terapeutów.
Historia Genie została ukazana w dokumencie The Secret of the Wild Child z 1994 roku[1] oraz w filmie fabularnym Ptaszek w klatce z 2001.

Życiorys

Wczesne dzieciństwo

Pierwsze dziecko rodziców Genie zmarło na zapalenie płuc w wieku dwóch i pół miesiąca, drugie dwa dni po urodzeniu. Trzecie dziecko, starszego brata Genie, wzięła pod opiekę babka dziewczynki. Wkrótce po narodzinach Genie, czwartego i ostatniego dziecka, babka zginęła potrącona przez ciężarówkę, a chłopiec wrócił do rodziców[2].
Od kiedy Genie skończyła 20 miesięcy, była zmuszana przez swego ojca do życia w niemal całkowitej izolacji. Całe dnie spędzała w ciemnym pokoju, przywiązana do toalety dla dzieci przypominającej krzesło, mogąc poruszać tylko dłońmi i stopami. Nocami była ubierana w rodzaj kaftanu bezpieczeństwa i umieszczana w łóżeczku zabezpieczonym metalową siatką. Ojciec nie rozmawiał z dziewczynką, natomiast szczekał, warczał w jej obecności i bił ją, jeśli wydała jakikolwiek dźwięk. Ponieważ bardzo słaby wzrok matki uniemożliwiał jej opiekę nad Genie, zajmował się tym starszy brat instruowany przez ojca[2].

Odnalezienie

4 listopada 1970, kiedy Genie miała trzynaście i pół roku, matka uciekła wraz z nią z domu i zgłosiła się do pomocy społecznej. Gdy okazało się, w jak złym stanie jest dziewczynka, została wezwana policja. Genie ważyła tylko 26 kilogramów, nie mogła wyprostować rąk i nóg, nie potrafiła przeżuwać i była niemal całkowicie niema. Obojgu rodzicom zostały postawione zarzuty nadużycia władzy rodzicielskiej. Ojciec Genie popełnił samobójstwo w dniu, w którym miał po raz pierwszy stawić się w sądzie. Przed śmiercią zostawił notatkę o treści „Świat nigdy nie zrozumie”[2].

Terapia

Po pobycie w szpitalu pierwszym opiekunem Genie została Jean Butler, jej nauczycielka. Genie miała trafić do niej tylko na krótki czas, jednak pobyt przedłużał się. Butler opiekowała się Genie dość zaborczo, ograniczając jej kontakty z pozostałymi członkami zespołu terapeutów – Susan Curtiss i Jamesem Kentem. Kiedy Butler wystąpiła z wnioskiem o przyznanie prawnej opieki nad dzieckiem, otrzymała odpowiedź odmowną[1].
Genie wróciła do szpitala, po czym trafiła pod opiekę terapeuty Davida Riglera. Nową nauczycielką Genie została jego żona Marylin. Genie mieszkała z rodziną Riglerów przez cztery lata. Nauczyła się między innymi języka migowego oraz uśmiechu. W tym czasie była zdolna do rozmowy o swoim dzieciństwie. Jeśli nie potrafiła wyrazić czegoś słowami, próbowała komunikować się poprzez rysunki[1].









Pomimo postępów National Institute of Mental Health w 1974 roku przerwał finansowanie projektu badania rozwoju Genie. Powodem było to, że nie był on przeprowadzany wystarczająco profesjonalnie i nie doprowadził do powstania naukowych danych. W tym samym roku Riglerowie zrezygnowali z opieki nad Genie[1].

Późniejsze życie

W 1975 Genie powróciła do matki. Opieka nad dzieckiem okazała się jednak dla niej zbyt trudna, więc Genie była umieszczana w kolejnych rodzinach zastępczych, co najmniej sześciu od czasu zakończenia projektu. W niektórych z nich była fizycznie dręczona i jej rozwój gwałtownie się cofnął. Jedna z rodzin zastępczych dotkliwie karała ją za wymiotowanie, dlatego Genie nabawiła się lęku przed otwarciem ust, nawet w celu rozmowy czy jedzenia[1].
W 2008 telewizja ABC News poinformowała, że Genie znajduje się w prywatnym ośrodku dla opóźnionych umysłowo dorosłych w Południowej Kalifornii. Posługuje się tylko kilkoma słowami, ale pamięta język migowy, którego nauczyła się w czasie stosunkowo krótkiej terapii[3].








Blanche Monnier (ur. 1 marca 1849, zm. 13 października 1913 w Paryżu) znana we Francji jako la Séquestrée de Poitiers (uwięziona z Poitiers) – kobieta z miejscowości Poitiers we Francji, która przez 25 lat potajemnie była przetrzymywana w małym pokoju przez swoją matkę. Blanche przez cały okres niewoli nie widziała światła słonecznego[1][2][3].

Życiorys[edytuj | edytuj kod]

W wieku 25 lat Blanche Monnier zapragnęła poślubić prawnika, który nie przypadł do gustu jej matce, Louise Monnier. Chcąc uniemożliwić córce małżeństwo, matka zamknęła ją w niewielkim pokoju, gdzie przetrzymywała ją w zamknięciu przez 25 lat. W 1885 r. prawnik zmarł. 23 maja 1901 roku prokurator generalny w Paryżu otrzymał anonimowy list, w którym informowano o uwięzieniu Blanche Monnier. Policja ocaliła kobietę, która w momencie przybycia funkcjonariuszy na miejsce ważyła zaledwie 25 kilogramów i poważnie chorowała na serce[4].
Louise Monnier została aresztowana, nie doczekała procesu sądowego, bo zmarła nagle 15 dni po aresztowaniu[4]. Jej brat, Marcel Monnier, pojawił się w sądzie i początkowo został skazany, lecz później został uniewinniony w postępowaniu odwoławczym. Marcel Monnier był umysłowo upośledzony i sędziowie pomimo krytyki jego czynów nie mogli go skazać, ponieważ w tamtym czasie w kodeksie karnym nie istniał „obowiązek udzielenia pomocy”[5].
Po uwolnieniu przez policję, Blanche Monnier wciąż cierpiała na problemy psychiczne, które wkrótce doprowadziły do umieszczenia jej w szpitalu psychiatrycznym, w którym zmarła w 1913 roku[4].


maj 2021:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2021/05/15/dzikie-dzieci-wsrod-malp-czyli-historie-prawdziwych-tarzanow/?fbclid=IwAR2D78kpnFfU7H9VRbORvt2MXGSV5p6U-QYW0Fk7KZE3NWePNpzLhzM8jGY








środa, 29 kwietnia 2020

Technologia "deep fake" w Onet



Oto ściana...



Postęp w mediach niszczy wszystko....

Informację, wiarygodność, zaufanie....


Chyba jednak wrócimy do drukowanych gazet, a programy newsowe w internecie będą zakazane.






Kiedy to prawda, a kiedy „deep fake”? Dylemat odbiorcy mediów RASP





Prawnicy RASP zastosowali innowacyjną metodę konfrontacji z trudną dla ich klienta rzeczywistością. W odpowiedzi na pozew byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka przeciwko szefowi Onetu, Bartoszowi Węglarczykowi – chcą przekonać sąd, że słowa, które wypowiedział w programie na żywo… nie są słowami Węglarczyka, a jego twarz widoczna na materiale została „nałożona metodą deep fake”. Powstaje bardzo ważne dla odbiorców mediów RASP pytanie: Kiedy oglądają i czytają treści zgodne z prawdą, a kiedy rezultat technicznej manipulacji?


Zaskakujący zwrot akcji w sprawie, którą Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości wytoczył Bartoszowi Węglarczykowi, szefowi Onetu, za to, że w jednym z wywiadów w portalu stwierdził, że Piebiak miał kierować ordynarne wyzwiska w stronę I Prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf. Dokumentacja z procesu, do jakiej dotarł portal wPolityce.pl – szokuje. Cytat z pisma kancelarii prawnej reprezentującej Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o.:

„Bartosz Węglarczyk nie brał udziału w nagraniu spornego materiału filmowego. Jego wizerunek został nałożony, właśnie dzięki zastosowaniu »deep fake«, na inną osobę, która w tym czasie znajdowała się w studiu nagrań. Tym samym to nie Bartosz Węglarczyk dopuścił się rzekomego naruszenia dóbr osobistych powoda. (…) Wątpliwa jest legitymacja bierna pozwanego Węglarczyka – z uwagi na powszechnie używaną w przekazie audiowiuzualnym technologię »deep fake«, jak również jej użycie w spornym materiale audiowizualnym. Powód (Łukasz Piebiak – red.) nie przedstawił żadnych dowodów na to, że to pozwany Bartosz Węglarczyk osobiście brał udział w rozmowie z Jackiem Ozdobą, podczas gdy dzięki technologii »deep fake« jego wizerunek mógł zostać nałożony na zupełnie inną osobę, a on sam nie brał udziały w realizacji tego spornego materiału audiowizualnym”.



Co to faktycznie oznacza? Dochodzimy do być może historycznego momentu, bo jeśli nie będzie zdecydowanej reakcji całego środowiska dziennikarskiego na tego rodzaju praktyki, staną się one funkcjonującą normą, która jeszcze bardziej obniży poziom zaufania obywateli do mediów. Skoro w tej jednej sprawie RASP może twierdzić, że ich pracownik nie powiedział tego, co wszyscy na żywo widzieli (program był nadawany live w Internecie, na stronie Onetu oraz kanałach społecznościowych serwisu), tzn. że odbiorcy mediów tego koncernu nigdy nie mogą być pewni, czy to, co oglądają, słuchają i czytają to prawda, czy „deep fake”.




29 kwietnia


sprawa nabiera rumieńców....

Rozumiem, że skoro media cytują RASP, który twierdzi, że zastosowano deep fake, to znaczy, że media wiedzą, że: Węglarczyk - lub jego hologram - był w studio sam i rozmawiał z wiceministrem zdalnie i po prostu już tego nam nie mówią...

a tymczasem ze zdjęcia wynika, że oni dyskutowali ze sobą razem w studio... 
tak to jest pobieżnie czytać wiadomości i nie wnikać w zagadnienie :) !


W  tej sytuacji to faktycznie absurd.... no chyba, że to jakiś rebus.
 




Jak piszą dalej prawnicy cytowani przez portal wPolityce.pl, Piebiak nie udowodnił, że „Węglarczyk osobiście brał udział w rozmowie z Jackiem Ozdobą, podczas gdy dzięki technologii ‘deep fake’ jego wizerunek mógł zostać nałożony na zupełnie inną osobę, a on sam nie brał udziału w realizacji tego spornego materiału audiowizualnym”.

„Pozwani mają świadomość, że deep fake narzuca przede wszystkim myśli o skrajnej dezinformacji, fałszywych newsach prowadzących do absurdu poprzez utratę zaufania odbiorców do jakichkolwiek publikowanych w nowych mediach materiałów. Jednakże, co wyrażone jest m.in. na blogach specjalistycznych, posługiwanie się technologią deepfake jest zapowiedzią fundamentalnych zmian, m.in. wprowadzających kulturę deepfake oraz sferę publiczną deepfake” – napisali dziennikarze.



O sprawę zapytaliśmy Jacka Ozdobę, z którym Węglarczyk przeprowadzał wspomniany wywiad. Wiceminister zdecydowanie zaprzecza, by w studiu rozmawiał z nim ktoś inny niż szef Onetu.

– To jest absurd, nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, gdzie byłem w telewizji i żeby ktokolwiek nie był na miejscu fizycznie i udawano, że jest inaczej i stosowano jakieś hologramy – mówi Ozdoba w rozmowie z portalem tvp.info. – Bartosz Węglarczyk był na miejscu fizycznie obecny i przeprowadzał ze mną wywiad – dodaje.

Dopytywany o rzekome stosowanie technologii deep fake i nałożenie hologramu Węglarczyka na kogoś innego, Ozdoba odpowiada: „Wszyscy widzieliśmy, że w studiu był Bartosz Węglarczyk. Technologia nie jest taka doskonała, żeby to nie było do wyłapania”.









Naczelny Onetu fizycznie siedział przede mną. Podał mi rękę, rozmawialiśmy. Był to Bartosz Węglarczyk – zapewnia Jacek Ozdoba. – Ja nie rozmawiam z TVP, nic pan ode mnie nie wyciągnie – mówi nam z kolei Węglarczyk. Chodzi o linię obrony, którą mieli przyjąć prawnicy dziennikarza z grupy RASP. – Jestem w szoku. To jedna z najbardziej absurdalnych – komentuje wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.


Media obiegła informacja portalu wPolityce.pl, że prawnicy redaktora naczelnego Onetu w odpowiedzi na pozew byłego wiceministra sprawiedliwości odpierają zarzuty, pisząc o technologii deep fake i hologramie dziennikarza. Pojawiają się pytania o celowość takich zabiegów.

Czy redaktor prowadzący program fizycznie przebywał na nagraniu? Czy machał rękami i kłócił się ze swoim gościem Jackiem Ozdobą? Czy oskarżył wiceministra Łukasza Piebiaka o wulgarne słowa względem Małgorzaty Gersdorf, sam zresztą je cytując na wizji?

Pod względem prawnym – nie wiadomo. Pod względem faktycznym – w rozmowie z portalem tvp.info uczestnik tej pamiętnej rozmowy Jacek Ozdoba mówi, że Węglarczyk był na miejscu. – Fizycznie siedział przede mną, podał mi rękę, rozmawialiśmy. Był to Bartosz Węglarczyk – wskazuje Ozdoba i dodaje, że w redakcji było kilku świadków tej rozmowy.


O to samo spytaliśmy Bartosza Węglarczyka. Szef Onetu oznajmił, że nie rozmawia z TVP.

– Ja nie rozmawiam z TVP, nic pan ode mnie nie wyciągnie – powiedział. Dodał, że jak następny raz „ktoś o panu coś napisze, co jest głupie i nieprawdziwe, a potem dopiero będzie do pana dzwonił, to będzie pan wiedział, dlaczego ja się teraz rozłączyłem” – mówił i faktycznie się rozłączył.

– Jako prawnik mogę powiedzieć, że tego typu odpowiedź na pozew jest kompromitująca nie tylko samego klienta, ale i pełnomocnika pana redaktora. Stosowanie takich narracji, że to nie była osoba, tylko hologram ,jest łatwe do obalenia – komentuje Ozdoba.

Dodaje, że on sam fizycznie odpowiedzi na pozew nie widział i bazuje na informacjach portalu wpolityce.pl.

– Oceniam to w ten sposób, że na podstawie informacji portalu wygląda to na celowe działanie na szkodę klienta Węglarczyka. To przecież kompromituje Onet i samego dziennikarza, stawiając ich w takiej sytuacji, że przecież mogą oszukiwać widzów – dodał.


Na koniec wskazał, że świadków nagrania było kilku. – Są kamery, to kompletne szaleństwo. Nie chce mi się wierzyć, że to było celowe, ale nie chcę wchodzić w rolę adwokata pana Węglarczyka – wskazał Ozdoba.

O ocenę działań prawników zapytaliśmy wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę.

– Jestem w szoku, że Onet oszukał cały świat. Jak wyrafinowaną techniką dysponuje, potrafi sklonować dziennikarza do prowadzenia rozmów z politykami – ironizował. – To jedna z najbardziej absurdalnych linii obrony w procesie o ochronę praw. Obraża inteligencję czytelników – powiedział Kaleta.

Portal wPolityce.pl informował, że dotarł do dokumentacji z procesu, jaki były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak wytoczył szefowi Onetu Bartoszowi Węglarczykowi.


Chodzi o wywiad sprzed kilku miesięcy – 7 października – który prowadzić „miał” Węglarczyk. Jego rozmówcą był Jacek Ozdoba, obecnie wiceminister klimatu. Rozmowa była dość burzliwa. Dyskutowano o rzekomej aferze hejterskiej w resorcie sprawiedliwości.

– Pan porównuje wiceministra sprawiedliwości, sędziego, który hejtuje, nie było dymisji żadnej, nie, nie, nie było, pan wiceminister (Łukasz Piebiak – red.) odszedł sobie i dalej jest sędzią. W pana partii uważa się, że facet, który pisze do pierwszej prezes Sądu Najwyższego, bardzo państwa przepraszam, ale cytuję tylko wiceministra sprawiedliwości i pana sędziego, „spier***aj”, mówi do pierwszej prezes Sądu Najwyższego – mówił wtedy Węglarczyk do Ozdoby.

Po tych słowach Piebiak pozwał Węglarczyka. Jak się jednak okazuje – o czym informował portal wPolityce.pl – prawnicy dziennikarza Onetu w odpowiedzi na pisma procesowe twierdzili, że wywiad przeprowadzał ktoś inny, a Węglarczyk, którego widać na nagraniu, jest hologramem nałożonym za pomocą technologii deep fake.


„Bartosz Węglarczyk nie brał udziału w nagraniu spornego materiału filmowego. Jego wizerunek został nałożony, właśnie dzięki zastosowaniu deep fake, na inną osobę, która w tym czasie znajdowała się w studiu nagrań. Tym samym to nie Bartosz Węglarczyk dopuścił się rzekomego naruszenia dóbr osobistych powoda” – czytamy w uzasadnieniu prawników, które opublikował portal.

Dalej prawnicy mieli napisać, że Piebiak nie udowodnił, iż „Węglarczyk osobiście brał udział w rozmowie z Jackiem Ozdobą, podczas gdy dzięki technologii deep fake jego wizerunek mógł zostać nałożony na zupełnie inną osobę, a on sam nie brał udziału w realizacji tego spornego materiału audiowizualnym”.






Najważniejsze jest jednak to, że mówi się o czymś takim jak deep fake, w tym uwzględniając słowa: 


" z uwagi na powszechnie używaną w przekazie audiowiuzualnym technologię »deep fake«"


co może oznaczać, że media manipulują ludzkością już od dawna.


a więc...
https://maciejsynak.blogspot.com/2020/04/legion.html





https://www.tvp.info/47801550/kiedy-to-prawda-a-kiedy-deep-fake-dylemat-odbiorcy-mediow-rasp


https://www.tvp.info/47800765/prawnicy-weglarczyka-twierdza-ze-wywiad-robil-hologram-to-absurd

https://www.tvp.info/47819044/czy-weglarczyk-prowadzil-program-weglarczyka-rasp-wydal-oswiadczenie

https://www.tvp.info/47815920/wybieramy-prawde-ozdoba-zapewnia-weglarczyk-podal-mi-reke