Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

piątek, 17 października 2014

Cesarskie cięcie - co oznacza dla dziecka?



Wojna psychologiczna


Za onetem przytaczam wywiad z psychologiem klinicznym Sarą Zięborak.


Zwracam uwagę, na nienormalną ilość negatywnych i AGRESYWNYCH komentarzy pod artykułem (mowa o stanie z dnia 16 września), większość wyraźnie napisana JEDNYM STYLEM typowym dla konfabulacji agentury.

Negatywne komentarze zajmują 3 podstrony, dopiero starsze zaczynają być wymieszane z pozytywnymi. Widać wyraźnie, że taka masa negatywnych opinii powstała jako reakcja na dość pozytywne przyjęcie Czytelników.
Przedruk ze "Zwierciadła"ukazał się w sieci, być może właśnie po to, aby podsunąć odpowiednią negatywną opinię szerokiemu gronu odbiorców - czytelnikom popularnego Onetu.

Takie zainteresowanie agentury tym tematem potwierdza, że tezy pani Zięborak mają odniesienie w rzeczywistości, że jednak coś w tym jest.

W pełni pokrywa się to z moimi obserwacjami dotyczącymi metod postępowania werwolfu - czy szerzej - światowej agentury sterowanej z jednego miejsca, które można nazwać OJCEM KŁAMSTWA.

Wojna jaką prowadzi z nami agentura ma charakter psychologiczny - chodzi o ciągłe niezmienne podsuwanie nam negatywnego myślenia, a także obniżanie poziomu naszego życia nawet tylko w minimalny sposób, ale stopniowy i permanentny.

Ktoś niedawno zaproponował mi zapoznanie się z książkę pt.: "Szaman miejski" na temat zjawiska zwanego huną.

Rzeczywiście, można ją nazwać encyklopedią agentury.

Wszystkie sposoby komunikacji wewnętrznej człowieka z samym sobą - i z innymi ludźmi, są wykorzystywane przez ośrodek władzy nazwany przeze mnie OJCEM KŁAMSTWA do powolnego niszczenia ludzi.

Huna - wiedza, system filozoficzny, sposób życia? Wiedza i sposób postępowania z nią?


"W ramach Huny istnieje rodzaj systemu opisowej psychologii człowieka, który przypomina psychoanalizę. Zgodnie z jego założeniami człowiek składa się z ku (serce, ciało, podświadomość), lono (umysł lub świadomość) i kane (duch lub Nadświadomość), a Huna uczy człowieka jak zachować harmonię między nimi."


Agentura wykorzystuje metody opisane przez kahunów.
Agresję kieruje głównie do podświadomości i nadświadomości.

Huna sprowadza się do stwierdzenia - "jesteś tym, co jesz", czyli jaki pokarm duchowy przyjmujesz, takim się stajesz.


""Huna" w języku hawajskim znaczy "tajemnica". Zgodnie z opinią niektórych antropologów, specjalistów od kultury hawajskiej słowo to nie było przez samych etnicznych Hawajczyków używane jako nazwa ich religii. Wywodzi się ono prawdopodobnie od słowa "kahuna", którym Hawajczycy określali osoby posiadające znajomość jakiejś ważnej "tajemnicy". Słowo kahuna oznaczało strażnika tajemnicy ("ka" – strażnik, "huna" – tajemnica)"

Tajemnica, ponieważ można hunę wykorzystać do niszczenia ludzi, całych społeczeństw, państw.



Siedem zasad Huny

1. Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. Nie ma żadnych ograniczeń
3. Energia podąża za uwagą
4. Moment mocy jest teraz
5. Miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. Cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. Skuteczność jest miarą prawdy.


Poniżej artykuł ze Zwierciadła i jedna strona komentarzy - pierwsza na jaką trafia Czytelnik.

Ponad jedna trzecia dzieci w Polsce przychodzi na świat przez cesarskie cięcie. Co to oznacza dla dziecka?

Trud­no uwie­rzyć, jak duży wpływ na styl bycia, sa­mo­po­czu­cie i ży­cio­wy suk­ces na­szych dzie­ci mają oko­licz­no­ści ich przyj­ścia na świat. Two­rzą­ca się wtedy neu­ro­lo­gicz­na ma­try­ca de­ter­mi­nu­je tak wiele, że warto się jej przyj­rzeć, zro­zu­mieć ją, a w razie po­trze­by –pró­bo­wać ją mo­dy­fi­ko­wać – mówi psy­cho­log kli­nicz­ny dziec­ka Sara Zię­bo­rak.
Wychodzisz z brzucha mamy na świat i co zastajesz? Jarzeniowe lampy i zimno, bo najwyżej 23 st. C. A przed chwilą dryfowałeś w 36-stopniowym piekarniczku, dokąd odgłosy otoczenia dochodziły leniwie zza wód płodowych. Światło tylko delikatnie tam przebijało. Teraz mrużysz oczy. Słyszysz hałas szpitala, czujesz pośpiech postaci w białych kitlach. Nie masz czasu się z tym oswoić, bo odcinają ci pępowinę z łożyskiem, w którym pozostaje dwie trzecie twojej krwi. Krztusisz się, bo przecież dotąd przez pępowinę oddychałeś. Musisz użyć płuc natychmiast, nie możesz przestawiać się na nie powoli, więc ten pierwszy oddech piecze i boli. Płaczesz! Zimne ręce zabierają cię od mamy. Rozciągają ci nóżki, mierzą, jakby twoje przeżycie zależało od tego, czy właśnie teraz to zrobią. A na koniec dostajesz szczepionkę z trzech zjadliwych wirusów, z którymi musisz zacząć natychmiast walczyć. Witaj. Wylądowałeś na planecie Ziemia.
A mogłoby być zupełnie inaczej…
Mogłoby. Jednak w takich okolicznościach przychodziła na świat większość obecnych 50-, 40- czy nawet dwudziestokilkulatków. To dlatego dla wielu z nas życie okazuje się zagrożeniem, walką. Nastawiamy się czasem do świata, jakby działał przeciw nam, chciał nas skrzywdzić. Brak nam w życiu ciepła, bezpieczeństwa, powolności, smaku. A byłoby go więcej, gdyby pozwolono nam urodzić się spokojnie i dano czas, by oswoić się z rzeczywistością poza brzuchem mamy.
Lawinowo rośnie liczba cesarskich cięć. Ponad jedna trzecia Polaków przychodzi w ten sposób na świat…
Poważny zabieg. Blizny i cięcia. Myślenie, że to prosta, szybka i cywilizowana alternatywa dla normalnego porodu, jest pułapką. Dziecko nie staje przed wyzwaniem współpracy z mamą i nie przechodzi przez kanał porodowy. Nie zdąża tego zrobić. Dryfuje spokojnie w wodach płodowych i nagle gwałtownie jest z nich wyciągnięte, nie wiedząc, dlaczego tak się dzieje. Tymczasem poród naturalny poprzedzony jest długotrwałymi, subtelnymi przygotowaniami. Do dziś toczy się debata, czy to organizm mamy zaczyna poród, czy dziecka…
Nie wiadomo?
Medycyna nie wie. Psychologowie podejrzewają, że pierwszy impuls pochodzi z ustroju matki i jest przekazywany dziecku poprzez hormony. Ono też odpowiada mamie hormonalnie. Spokojnie krok po kroku zaczyna się akcja porodowa. Cesarskie cięcie zaburza naturalny rytm, zabiera dziecku istotne doświadczenie i odbija się na jego rozwoju. Może mieć trudność z rozpoczynaniem różnych rzeczy. Kłopot, by odebrać sygnał, że coś trzeba zrobić i na niego zareagować. Takie dziecko będzie czekać do ostatniej chwili z odrobieniem lekcji, spodziewając się, że ktoś zrobi to za nie. W dorosłym życiu to samo może być np. z projektami w pracy. Będzie myśleć: "Ktoś silny niech zacznie, przecież nie ja". Może panikować z powodu nawet niewielkich przeszkód i źle znosić skomplikowane sytuacje. Może łatwo dekoncentrować się i odchodzić od zaplanowanych zadań w dygresje. Warto więc zastanowić się, zanim zapiszemy się na planowaną cesarkę. Chyba że jest konieczna.
Czy matrycę porodową takiego dziecka można modyfikować?
Ustępować mu, jeśli to możliwe, i uznawać to, że miało rację. Po to, by wzmocnić w nim poczucie, że ma prawo do prawomocnych decyzji. Nie wchodzić z nim w rywalizację. Akcentować jego siłę w relacji. Pozwalać mu działać na skróty i znajdywać własne, choć czasem dziwaczne rozwiązania. Być elastycznym i po rozproszeniu uwagi pomagać mu wrócić na starą ścieżkę myślenia.
Czasem cesarskie jest konieczne, a dzidziuś musi trafić do inkubatora…
Kontakt z mamą jest przerwany, co niesie w przyszłości dodatkowe trudności. Nasila lęki separacyjne dziecka. Boi się ono rozstań i opuszczenia, broni się przed nimi wszelkimi sposobami. Będąc kilkulatkiem, trzyma się kurczowo twojej nogawki, a gdy dorasta, panicznie boi się opuszczenia przez partnera. Od najmłodszych lat trzeba bardzo delikatnie z nim postępować. Przygotowywać je do przerw w kontakcie i zapewniać je, że się wróci, że się kocha. Dlatego im spokojniejszy poród i w im większym kontakcie z mamą, tym lepiej.
Rodzącej często trudno zachować spokój…
Dużo pracy wkładałam w emocjonalne przygotowanie matek do porodu. Dotyczy to m.in. odreagowania okoliczności ich własnego przyjścia na świat. To ważne. Bo kiedy rodzimy dziecko, uruchamiają się automatycznie wspomnienia naszych własnych doświadczeń okołoporodowych i związane z nimi uczucia. Jeżeli nie przetworzymy własnych traum, powrócą, gdy nasze dziecko wysunie na świat czubek główki. Maluch wyczuje nasze przykre emocje.

Wspomnienia uruchomią się automatycznie?
Tak, za sprawą kodowania i pamięci. Tzw. bodźce spustowe powodują uruchomienie zakodowanej matrycy. Widzisz poród, białe kitle, czujesz zapach szpitala, w mózgu uruchamia się dawno zarejestrowany i nieotwierany np. przez 30 lat plik. A w pliku? Czasem coś fajnego, czasem nie. Twój stan wpływa na atmosferę porodu, jego przebieg i na dziecko. Nawet wtedy, gdy nie rodzisz, a jesteś mężem, ciotką, położną. Dlatego warto uważnie dobierać osoby obecne przy narodzinach naszego malca. Pamiętam, że byłam przy porodzie rodzinnym, w takcie którego tatuś w odpowiedzi na długie, przeplatane przerwami parcie partnerki, wpadł w histerię wykrzykując: "Ona przeze mnie umiera!". Gdy pracowałam z nim potem, okazało się, że jego własny poród był powikłany, a życie jego matki – zagrożone.
Dlaczego zajęłaś się psychoterapią doświadczeń okołoporodowych?
Mam troje dzieci. Pierwsze wydałam na świat jako 17-latka w głębokiej komunie w 1984 roku. Brak wiedzy sprawił, że nie zadbałam o wiele rzeczy i rodziłam fatalnie. Dostałam oksytocynę na przyspieszenie porodu, bo lekarz chciał zejść z dyżuru. Córka przyszła na świat w pośpiechu, zimnie, ostrym świetle i hałasie. Wtedy nabrałam przekonania, że musi być inaczej. Zagłębiłam się w literaturze na temat porodów i zaczęłam współpracę z Fundacją "Rodzić po Ludzku". Wkrótce potem pracowałam z doświadczeniami okołoporodowymi pacjentów, pomagając im pozytywnie je przetworzyć, odreagować emocje z nimi związane.
Ja rodzić szczęśliwe dzieci?
Najlepiej w domu. Poród jest czymś naturalnym. Jeśli nie jest zagrożony, nie wymaga szpitala. W domu mama jest we własnym środowisku. A na porodówce nie dość, że przechodzi intensywny proces fizyczny i emocjonalny, to między obcymi ludźmi. Stres przechodzi z matki na dziecko. Poród to jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu kobiety, doświadczenie na pograniczu życia i śmierci. Inicjacja na poziomie fizycznym, emocjonalnym i głęboko duchowym. W naszym świecie kobietom nie daje się na nią przestrzeni. Poród stał się fizjologiczno-medycznym wydarzeniem. Nie da się też ukryć, że w sensie biologicznym szpital nie jest najbezpieczniejszym miejscem. Pełno tu zarazków i wirusów. Tymczasem bakterie domowe są dziecku znane, bo przenikają jego mamę i łożysko przez dziewięć miesięcy.
Nie zawsze można przewidzieć, czy poród przebiegnie bez komplikacji.
Na­tu­ral­ny poród trwa nie kró­cej niż 12 go­dzin, więc jeśli w trak­cie coś nie­do­bre­go się dzie­je, za­wsze jest czas, żeby po­je­chać do szpi­ta­la. Po­ro­dy do­mo­we wy­ma­ga­ją planu B. Jest pod­sta­wio­ne auto, wia­do­mo, do któ­re­go szpi­ta­la je­chać. A po­łoż­na, która rodzi z tobą, jest na tyle wy­kształ­co­na, by po­wie­dzieć, gdy sy­tu­acja staje się trud­na.
Gra warta świecz­ki?
Warta. Gdy mama uro­dzi w domu, może po­ło­żyć się do wła­sne­go łóżka, umyć się we wła­snej ła­zien­ce. Dzi­dziuś nie jest za­bie­ra­ny do in­ne­go po­ko­ju, szar­pa­ny, mie­rzo­ny, wa­żo­ny… W domu można przy­ciem­nić świa­tło i za­pew­nić ciszę, za­miast krzy­czeć: "O! Jest! Tak! Wy­ła­zi! Przyj!". Można od­two­rzyć ma­lu­cho­wi śro­do­wi­sko, w jakim prze­by­wa­ło przez dzie­więć mie­się­cy. Po­zwo­lić mu wyjść spo­koj­nie i np. do wody. Ła­god­nie się je potem do­ty­ka, po­wo­li kła­dzie na brzu­chu mamy w na­tu­ral­nej cie­plut­kiej mazi. W szpi­ta­lu od razu łapie się je za nóżki, ob­ra­ca do góry no­ga­mi i wy­cie­ra z niej. A ona oprócz tego, że uła­twia przej­ście przez kanał rodny, jest ochron­nym płasz­czem dziec­ka.
Czym wy­róż­nia­ją się dzie­ci uro­dzo­ne w domu?
To przy­kład mo­je­go trze­cie­go dziec­ka. Syn ma sześć lat i we­wnętrz­ny spo­kój, jest pewny sie­bie, śmia­ły, chęt­ny, by do­świad­czać. Wcho­dzi w re­la­cję z za­ufa­niem i nie prze­ży­wa roz­stań tak, jak np. moja star­sza córka. Do dziś zmaga się z do­świad­cze­niem z 1984 roku. Wtedy dziec­ko za­bie­ra­no od matki na wiele go­dzin. Strasz­ne dla oboj­ga. Bo dzię­ki pierw­sze­mu wza­jem­ne­mu spoj­rze­niu do­peł­nia się poród. Wy­twa­rza się do­dat­ko­wy hor­mon w dziec­ku i mamie za­pew­nia­ją­cy im głę­bo­ką więź. Jej brak to czyn­nik ry­zy­ka de­pre­sji po­po­ro­do­wej u mamy i sil­ne­go lęku przed opusz­cze­niem u dziec­ka.
Jak pra­co­wać z ma­lu­cha­mi, któ­rych poród sztucz­nie przy­spie­szo­no?
Wy­obraź­my sobie, że idzie po­wo­li i gład­ko, dziec­ko i mama przy­go­to­wu­ją się i nagle jakaś siła z ze­wnątrz – np. po­da­na w za­strzy­ku oksy­to­cy­na – de­cy­du­je, że malec ma się uro­dzić szyb­ciej i wy­mu­sza to na nim oraz matce. Jeśli ktoś pró­bu­je coś potem od ta­kie­go dziec­ka wy­eg­ze­kwo­wać, opie­ra się. To siła ma­try­cy po­ro­do­wej. Można ją za­ob­ser­wo­wać np. przy bu­dze­niu do szko­ły. Ze­wnętrz­na siła pró­bu­je wyjąć malca z cie­płe­go łó­żecz­ka. Nie chce wsta­wać. Pro­te­stu­je. Ma w sobie złość, że nie po­zwa­la mu się robić rze­czy na wła­sną rękę. I nie­świa­do­mie roz­gry­wa to uczu­cie w re­la­cjach z in­ny­mi. Nie po­dej­mu­je ini­cja­ty­wy, nie po­tra­fi samo za­cząć, bo mu tego nie dano, w związ­ku z czym czeka, prze­cią­ga. A jak pró­bu­jesz je do cze­goś na­kło­nić, włą­cza opór.
Klincz…
We­wnętrz­ny pa­ra­graf 22. Na "oksy­to­cy­no­we dziec­ko" nie można na­ci­skać. Przy tym trze­ba tak umie­jęt­nie je wes­przeć, by na­uczyć je roz­po­czy­na­nia. Prze­kła­da­jąc to na sy­tu­ację po­ran­ną, można kilka razy spo­koj­nie uprze­dzić, że "już za pół go­dzin­ki bę­dzie­my wsta­wać", "już za dzie­sięć minut". Trze­ba de­li­kat­nie od­twa­rzać to "coś", co się nie­gdyś pod­czas po­ro­du na­tu­ral­nie nie wy­da­rzy­ło. Wie­lo­krot­ne wspie­ra­nie dziec­ka i da­wa­nie mu po­czu­cia, że de­cy­du­je, stop­nio­wo mo­dy­fi­ku­je jego neu­ro­lo­gię. Takie ma­lu­chy mają nie­zwy­kłą sa­tys­fak­cję, gdy coś wresz­cie uda im się za­cząć sa­mo­dziel­nie.
Przypomina mi się poród z filmu "I kto to mówi". Zaczął się zdecydowanie, więc bohaterka starała się go ze wszystkich sił powstrzymać w taksówce.
Tak się zda­rza. Ko­bie­ty, jadąc do szpi­ta­la, za­ci­ska­ją nogi, za­trzy­mu­ją od­dech. Cza­sem dla­te­go, że cze­ka­ją na wolne łóżko w szpi­ta­lu. To tzw. poród wstrzy­my­wa­ny. Tak ro­dzo­ne dzie­ci by­wa­ją szyb­ciej niż inne go­to­we na różne rze­czy i mogą czuć, że świat je po­wstrzy­mu­je. By­wa­ją wście­kłe. W końcu, gdy już nie mają siły na­ci­skać, od­pusz­cza­ją. A gdy oto­cze­nie sy­gna­li­zu­je im, że mogą wresz­cie zro­bić, co chcia­ły, czują się smut­ne i zde­mo­ty­wo­wa­ne. Z ta­ki­mi ma­lu­cha­mi od naj­młod­szych lat trze­ba ade­kwat­nie po­stę­po­wać. Być to­le­ran­cyj­nym, uczyć ła­god­nie od­ra­cza­nia dzia­łań w cza­sie i po­ka­zy­wać, że po­wrót do roz­po­czę­tej nie­gdyś czyn­no­ści nie musi być wcale bo­le­sny. Roz­bu­do­wa­ne i do­kład­ne in­struk­cje tego, jak po­stę­po­wać z dzieć­mi z roz­ma­itych po­ro­dów, daje książ­ka "Na­ro­dzić się…"Robyn Fer­nan­ce.
Czy można zro­bić coś od razu po po­ro­dzie, żeby potem nie prze­cho­dzić tru­dów wy­cho­wa­nia?
Można. Tzw. po­zy­tyw­ne prze­ra­mo­wa­nie ma­try­cy nie­mow­la­ka wy­ma­ga świa­do­mo­ści ro­dzi­ców, ob­ser­wa­cji i in­tu­icji. Po­ka­zu­ję chęt­nym film z pew­ne­go po­ro­du do­mo­we­go w Au­stra­lii. Ko­bie­ta po czter­dzie­st­ce rodzi tam bliź­nię­ta, w tym jedno uło­żo­ne po­ślad­ko­wo. Każdy le­karz biłby na alarm, ale ona de­cy­du­je się ro­dzić lo­to­so­wo, czyli wraz z ło­ży­skiem. Także po ter­mi­nie, wy­cho­dząc z za­ło­że­nia, że skoro dzie­ci wolą do­grzać się w pie­kar­nicz­ku, zna­czy, że tego po­trze­bu­ją. Synek rodzi się głów­ką, potem dziew­czyn­ka – po­ślad­ko­wo. Pły­wa­ją w wo­dzie, gdy nagle dziew­czyn­ka za­czy­na lekko po­ję­ki­wać, widać na­pię­cie w jej ciele, pró­bu­je się od­wra­cać. Matka za­uwa­ża to i mówi: "O! zo­bacz­cie, ma­lut­ka prze­ra­bia swój po­ślad­ko­wy poród”. De­li­kat­nie bie­rze ją za rącz­kę, dając jej prze­strzeń, by uło­ży­ła się tak, jak chce. Wspie­ra ją de­li­kat­nie: "Tak do­brze, moja ko­cha­na, super to ro­bisz, tak, tędy droga". Po pię­ciu mi­nu­tach ma­leń­stwo koń­czy okrę­ca­nie się i… od­dy­cha z ulgą. Ma­try­ca od­wró­co­na.
A gdyby mała nie od­wró­ci­ła się wtedy w wo­dzie?
Być może chcia­ła­by robić różne rze­czy ina­czej. Na od­wrót. Inni wcho­dzi­li­by drzwia­mi, a ona tyłem albo od za­ple­cza. Mo­gła­by być prze­kor­na, ze­złosz­czo­na. Sporo pracy z takim dziec­kiem.
Poród w domu w wielu ko­bie­tach budzi lęk.
Wtedy le­piej, by ro­dzi­ły w szpi­ta­lu i były spo­koj­ne. Jeśli zda­rzy się poród nie­ty­po­wy, warto sku­pić się na tym, jaka pły­nie z tego do­świad­cze­nia lek­cja i jak pra­co­wać z ma­leń­stwem, by uła­twić mu roz­wój, za­miast po­grą­żać się w po­czu­ciu winy. Jest tyle moż­li­wo­ści pracy z dziec­kiem, a zdro­wa rów­no­wa­ga kre­atyw­no­ści i in­te­lek­tu matki po­zwa­la sub­tel­nie, ale sku­tecz­nie wpły­wać na jego cha­rak­ter.



Komentarze(1 651)

 
~matka : W moim przypadku 2 cesarskie cięcia zaburzyły znacząco rytm i pomysł natury, Dzieci nigdy by się nie urodziły, pierwsze było zrośnięte z macicą, a ja bym nie przeżyła porodu, wiec drugiego tez by nie było. Fakt silna ingerencja w siły natury Ale bez niej nie byłoby na tym świecie 3 osób. To ... rozwiń całość
15 wrz 22:29 | ocena: 98% | odpowiedzi: 4
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~zadr : Jesteś w 36oC jest fajnie nagle coś zaczyna ci miażdżyć głowę i pcha cię w ciasny korytarz. Próbujesz się opierać, ale coś od tyłu miarowo popycha cię dalej.
Miażdży ci głowę. Coś miarowym ruchem wpycha cię dalej. Głowa boli. Dwie części czaszki nie mieszczą się w "korytarzu" nachodzą na siebie. ... rozwiń całość
16 wrz 02:53 | ocena: 91% | odpowiedzi: 10
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~lemik : totalna bzdura pani psycholog - jestem ojcem czwórki dzieci 30, 25 i bliżniaki 12 letnie dziewczyna i chłopak,
wszyscy rodzeni przez cc, Pierwszy poród przez cc, bo po 24 godzinach skurczy płód zaczął obumierać, więc decyzja lekarza, następne świadome decyzje mojej żony mimo namów środowiska i ... rozwiń całość
16 wrz 09:25 | ocena: 93% | odpowiedzi: 8
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~Cesarskie cięcie : "Może mieć trudność z rozpoczynaniem różnych rzeczy. Takie dziecko będzie czekać do ostatniej chwili z odrobieniem lekcji, spodziewając się, że ktoś zrobi to za nie. W dorosłym życiu to samo może być np. z projektami w pracy. Będzie myśleć: "Ktoś silny niech zacznie, przecież nie ja"." Ha. ha..... rozwiń całość
16 wrz 08:14 | ocena: 96% | odpowiedzi: 2
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~Lech : Od kiedy pani psycholog kliniczny dziecka Sara Zięborak jest ekspertem w dziedzinie neurologii i neurobiologii. Studia psychologicznie nie dają żadnej wiedzy w tej dziedzinie .Nie ma też zielonego pojęcia o fizjologii i patologii pamięci .To co pisze o tworzeniu się pamięci porodu w ś... rozwiń całość
15 wrz 22:30 | ocena: 95% | odpowiedzi: 3
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~bibi : ...a jeszcze sobie tak wspominam wrażenia ze szpitala i powiem szczerze, że czułam się tam po porodzie jak zwierzę. Na polu były pierwsze przymrozki w salach było zimno tak, że przykrywałam się czym się dało. Najgorszy był prysznic. W tym całym bólu szło się do łazienki gdzie były otwarte okna ... rozwiń całość
15 wrz 23:15 | ocena: 97% | odpowiedzi: 1
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~Laura : Bełkot!!! No cóż, gdyby poród mojego dziecka odbył się po cesarsku to przez już ponad cztery lata nie musielibyśmy dziecka rehabilitować. Dziecko było za duże, ja za mała i cóż...nikt nie wziął odpowiedzialności. Rehabilitacja kosztuje nas około 500-600 złotych tygodniowo...Jeśli zdecydujemy ... rozwiń całość
15 wrz 23:18 | ocena: 96% | odpowiedzi: 1
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~kobieta po dwóch cc : bardziej bzdurnego art dawno nie czytałam... może napiszecie o naturalnych porodach zakończonych kalectwem dzieci - fizycznym i psychicznym, o traumie rodzących, o licznych komplikacjach okołoporodowych spowodowanych tzw. porodem naturalnym.
Jaki odsetek matek może rodzic w domu? 5% ?
Moja ... rozwiń całość
16 wrz 10:26 | ocena: 97%
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~gosik#####a : bzdura, mój syn urodził się naturalnie i jest nieśmiały, ostrożny nawet czasem niepewny, córki urodzone już poprzez cesarskie cięcie są pewne siebie, zwariowane, bardzo zaradne...nie znajduję w tym artykule nic co by się tyczyło mojej rzeczywistości. To proces wychowania i socjalizacji zapeł... rozwiń całość
16 wrz 10:48 | ocena: 97%
odpowiedz oceń: -1 +1
 
~pracujesz w służbie zdrowia czy tylko jesteś zadufana w sobie pacjentką? do ~ada: A ty co, lekarz, czy może w rodzinie masz lekarza, ze tak w zaparte idziesz i nie rozumiesz co czytasz i o czym sie pisze, tu nikt na lekarzy nie nadaje tylko stwierdza fakty, że każda kobieta może mieć inaczej, trafić inaczej, być w zupełnie innej sytuacji, i inaczej przechodzić ciąże i poród.... rozwiń całość
15 wrz 22:20 | ocena: 81% | odpowiedzi: 20

Szaman miejski - Serge Kahili King
http://pl.wikipedia.org/wiki/Huna

http://kobieta.onet.pl/dziecko/ciaza-i-porod/rosnie-liczba-cesarskich-ciec-co-to-oznacza-dla-dziecka/lp0l3




  • Polityka ludobójstwa na Narodzie Polskim .
  • Bardzo ważny artykuł
    Możnaby debatować na temat efektów psychologicznych na dzieciach, bo trudno byłoby je zbadać naukowo.
    Najwyższy czas jednak skończyć z procedurami, gdzie ciąża jest traktowana jak choroba, ciężarna kobieta i kobieta w połogu jak chora psychicznie, a poród jest przepotwarzany w operację chirurgiczną.
    Co więcej, zasłona okrywająca ponad 30-letni spisek szczepionkowy została odkryta i teraz już wiadomo z oficjalnych dokumentów rządu brytyjskiego, że szczepiionki zaburzają rozwój układu odpornościowego, na dodatek zatruwania środkami konserwującymi zawierającymi rtęć, które często powodują zaburzenia neurologiczne. Stąd zwielokrotniona częstotliwość występowania chorób autoimmunologicznych (np. cukrzyca dziecięca, alergie) i układu nerwowego (np. autyzm).

Niemcy to analfabeci


Po co pisać i czytać, skoro wystarczy słuchać...poleceń

 

W 1906 roku w niemczech było 450 tysięcy czytelni publicznych, a w Królestwie Polskim (pod zaborem) zaledwie 150. 150 czytelni.

Niemcy to analfabeci. Szokująca prawda

02.03.2011 12:52

 

infografika: 2012


Fot. sxc.hu
Jest ich dwa razy więcej niż sądzono.
Niemcy są zszokowani. Z najnowszych badań przeprowadzo­nych przez Uniwersytet w Hamburgu wynika, że 14 proc. dorosłych w wieku produkcyjnycm, pomiędzy 18. a 64. rokiem życia, to analfabeci- informuje thelocal.de.

Federalna minister edukacji Annette Schavan - po opublikowaniu badań z których wynika, że co 7 Niemiec nie radzi sobie z alfabetem - przyznała, że jest zszokowana wynikami.

Okazuje się, że analfabetyzm w Niemczech nie jest problemem niszowym, wymaga naszego ogromnego zaintereso­wa­nia i wysiłku - stwierdziła.
Z badań wynika, że ok. 300 tys. Niemców w ogóle nie potrafi czytać i pisać, 2 miliony są w stanie przeczytać i napisać zaledwie kilka słów. Ponad 5,2 mln Niemców jest w stanie przeczytać zaledwie kilka prostych zdań, ale nie jest w stanie zrozumieć czytanego tekstu.




Czy teraz już jasne skąd pomysł, aby nosić odblaski nocą za miastem?
Nie trzeba myśleć, wystarczy stosować się do przepisów.



W Europie dorasta pokolenie analfabetów

Młodzi nie potrafią pisać ani czytać.
Co piąty 15-latek w UE ma kłopoty z pisaniem i czytaniem - wynika z danych Komisji Europejskiej.
Jednak w Polsce odsetek uczniów zagrożonych wtórnym analfabetyzmemspadł z 25 proc. w 2000 r. do 15 proc. w 2009 r. i należy do najniższych w Europie - zauważa "Rzeczpospolta".
UE chce do 2020 r. obniżyć odsetek uczniów mających problemy z czytaniem, matematyką i naukami przyrodniczymi do 15 proc.
Teraz w Bułgarii i Rumunii takich uczniów jest ponad 40 proc.
Nawet w takich krajach jak Austria, Czechy, Grecja, Włochy, Litwa, Luksemburg, Słowacja i Słowenia odsetek przekracza 20 proc. - dodaje dziennik.
UE chce eliminowaćprzyczyny wtórnego analfabetyzmu przez walkę z ubóstwem, małymi szansami na zatrudnienie i niezdrowym trybem życia.


http://www.sfora.pl/swiat/Niemcy-to-analfabeci-Szokujaca-prawda-a29731
http://www.sfora.pl/swiat/W-Europie-dorasta-pokolenie-analfabetow-a28796

Niemcy będą szukać zrabowanych dzieł sztuki



Chyba "szukać".



Niemiecki rząd zgodził się na utworzenie centralnej placówki poszukującej dzieł sztuki zrabowanych w czasie wojny przez władze III Rzeszy. Zlokalizowany w Magdeburgu (Saksonia-Anhalt) ośrodek ma rozpocząć pracę przed końcem roku.

Ten projekt jest "kolejnym dowodem na to, że Niemcy uznają swoją szczególną odpowiedzialnością za rozliczenie się ze skutków dokonanego przez nazistów rabunku dzieł sztuki" - powiedziała po posiedzeniu gabinetu w Berlinie zastępczyni rzecznika rządu Christiane Wirtz.

Jak zastrzegła, ostateczną decyzję podejmą ministrowie kultury 16 niemieckich krajów związkowych w najbliższy piątek na spotkaniu w Essen. Sprawy kultury znajdują się w Niemczech w gestii landów, a nie rządu centralnego.
Powołanie Niemieckiego Centrum Strat Dóbr Kultury zaproponowała sekretarz stanu ds. kultury i mediów Monika Gruetters. Jak podkreśliła w jednym z wcześniejszych wywiadów, 60 proc. niemieckich muzeów nie przeprowadziło dotychczas analizy swoich zbiorów pod kątem obecności dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów w czasie wojny.
Planowane Centrum przejmie dotychczasowe instytucje zajmujące się w znacznie mniejszym zakresie zaginionymi dziełami sztuki - Lost Art w Magdeburgu i podobną instytucję badającą pochodzenie obrazów, działającą w Berlinie. Liczba pracowników ma zostać zwiększona z 14 do 20, a roczny budżet wyniesie blisko 5 mln euro.
Impulsem do powołania Centrum był skandal na skalę międzynarodową związany z odkryciem w domu prywatnego kolekcjonera z Monachium, Corneliusa Gurlitta cennej kolekcji 1280 obrazów, wśród których znajdowały się płótna kupione za bezcen lub odebrane prawowitym właścicielom, głównie niemieckim Żydom pozbawionym praw po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Wartość kolekcji szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro. Jak okazało się w czasie śledztwa, właściciel odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Hitlera Hildebrandzie Gurlitcie.

Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją na terenie Niemiec zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.

Z Berlina Jacek Lepiarz


Niemcy bardzo pewni są wchłonięcia Polski, stąd zaczną stopniowo "odnajdywać" różne dzieła sztuki ukradzione w czasie wojny - tylko po to, aby móc nimi się legalnie cieszyć, a właściwie - ostentacyjnie obnosić.
Przecież niemiecka mniejszość rządząca Polską nie upomni się o polskie zabytki, tylko powie - my i wy już razem na zawsze chcemy być...
A może się mylę...


 Tymczasem...

Rosjanie rozpoczęli publiczną zbiórkę pieniędzy na pomnik "Zamęczonych w polskich obozach śmierci", o czym poinformowało radio RMF FM. Pomnik miałby stanąć w Krakowie na cmentarzu Rakowickim. Działaniami Rosjan są zdziwione władze miasta, które zapowiadają, że najeźdźcom pomników się nie wystawia.
 
Według informacji RMF FM, pieniądze zbiera Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne założone dwa lata temu dekretem Władimira Putina. Kieruje nim Władimir Medinskij, który jest też rosyjskim ministrem kultury.
Rosjanie chcą pomnika upamiętniającego jeńców zamęczonych w "polskich obozach śmierci", gdzie miało zginąć 60 tys. bolszewickich jeńców pojmanych w trakcie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Rosjanie uparcie powtarzają kłamstwo w tej sprawie, bowiem polsko-rosyjska komisja historyczna oszacowała liczbę zmarłych na 18 tys.
Rosjanie domagają się pomnika na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie ma być pochowanych 1300 bolszewików. W tej sprawie mieli kontaktować się z władzami Krakowa w lecie. Władze miasta oficjalnie zaprzeczają doniesieniom Rosjan i mówią, że żadnego pomnika nie będzie.

- W tej sprawie nie otrzymaliśmy żadnego pisma, podobnie jak wojewoda małopolski. Z naszych informacji wynika, że ambasada rosyjska wysłała pismo w tej sprawie do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ale nie w lecie, tylko dwa tygodnie temu. Sprawa jest więc świeża – mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa.
Sam Jacek Majchrowski mówi dobitnie o całej sytuacji. - Mamy do czynienia z najeźdźcami. Nie widzimy powodów do stawiania im pomników. Podobnie, jak nie czcimy pomnikami najeźdźców z Wehrmachtu, tak samo nie będziemy czcić pomnikami najeźdźców bolszewickich. Szacunek dla zmarłych wymaga np. pojawienia się krzyża prawosławnego na mogiłach, ale nie pomnika – mówi włodarz Krakowa.
Co więcej, władze miasta zweryfikowały doniesienia strony rosyjskiej, m.in. w sprawie liczby pochowanych bolszewików na Rakowicach.  Okazuje się, że w kwaterach z okresu wojny polsko-bolszewickiej na ok. 1300 pochowanych w księgach zmarłych przy 174 osobach jest adnotacja, że to bolszewik lub jeniec bolszewicki. Poza tym są tam pochowani ludzie różnych narodowości.
Majchrowski podkreśla jeszcze jedną rzecz. - Na cmentarzu Rakowickim nie są pochowani ci, którzy zginęli na polu walki, ale którzy zmarli z powodu epidemii czerwonki, która wtedy panowała w Krakowie – dodaje.
Przedstawiciele władz krakowskich zaznaczają, że miasto nie powinno być stroną w całej sprawie, która powinna być załatwiona raczej na poziomie międzypaństwowym, a z ramienia Polski powinien się tym zająć MSZ.

Majchrowski najwyraźniej nie wie, że w całej Polsce różni "pasjonaci historii" tudzież "pasjonaci regionu" wynajdują resztki poniemieckich pomników, aby następnie medialnie "lobbować" nad ich przywróceniem.
Co dziwne, przynosi to efekty.

I tak, odtwarza się stare słupki graniczne, na nieistniejących granicach przedwojennej Polski z niemcami i WMG.
Albo "przywraca do świetności" pomniki poświęcone żołnierzom niemieckim poległym w czasie I WŚ.
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/kto-i-po-co-odtwarza-stare-supki.html

Są pomysły, aby odbudować mauzoleum poświęcone Hindemburgowi.

http://forum.gazeta.pl/forum/w,64,80502033,,Odbudowac_mauzoleum_Hindenburga_w_Olsztynku_.html?v=2
Pielęgnuje się i odtwarza kamienie postawione dla uczczenia niemczyzny, Bismarka i władców pruskich.
http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?t=415
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/679777,bytom-fragmenty-pomnika-bismarcka-wykopane-w-parku,id,t.html?cookie=1
http://musashi.phorum.pl/viewtopic.php?p=2637
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/03/gniew-wg-wiki.html

Podnosi się tumult odnośnie tzw. schodów hańby w Gdańsku, schodów terenowych zbudowanych ze starych płyt nagrobnych z poniemieckich cmentarzy.
http://www.pomorska.tv/informacje/trwa-rozbiorka-schodow-hanby-sprawdzilismy-postep-prac

Nazwa "schody hańby" odnosi się do faktu użycia płyt nagrobnych, niestety, autorka reportażu nie wnika w to, czym zasłużyli sobie niemcy, na to, aby z ich nagrobnych płyt ułożyć schody. Czym owi niemcy się pohańbili, że Polacy stracili dla ich zmarłych szacunek? Czym owi zmarli się pohańbili?
Jakoś zapomnieli Polacy, jak to owi niemcy (wcale nie żołnierze, ale cywile selbszulcu) w czasie ostatniej wojny żywcem palili dzieci, kobiety i starców.
Dziś już nikt nie czyta Raportu Komisji Pomorskiej z roku 1920. Nie kojarzą dwulicowaości, złodziejstwa i nienawiści niemców do Polaków.
http://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/wiedza-zapomniana.html

Zapomnieli?
A może ktoś zapobiegliwie usunął im sprzed oczu tę prawdę?

http://maciejsynak.blogspot.com/2014/03/zakamywacze-historii.html



http://fakty.interia.pl/raport-restytucja/aktualnosci/news-niemcy-beda-szukac-zrabowanych-dziel-sztuki,nId,1532661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/rosjanie-chca-pomnika-w-krakowie-najezdzcom-pomnikow-sie-nie-stawia/9x764

sobota, 11 października 2014

CIA naciska media by promowały III wojnę światową

 

Opublikowano Październik 10, 2014 Przez a303 W Dziennikarstwo śledcze

Naczelny FAZ potwierdza: masmedia są kontrolowane

Udo Ulfkotte, poniżej, były naczelny Frankfurter Allgemeine Zeitung (jednego z największych i najbardziej szanowanych niemieckich dzienników) potwierdził, że on i jego koledzy-dziennikarze są przekupieni i kontrolowani przez agencje wywiadu.

a
Wiemy o tym, że agencje takie jak CIA, BND, MI-6 i Mosad są częścią żydowskiego masońsko-iluminackiego kartelu bankowego. Utflotte mówi, że upublicznia to, gdyż iluminaci przygotowują się do wojny z Rosją.


film/wywiad – transkrypcja (Eric Zeusse) z jego komentarzem
http://rinf.com/alt-news/editorials/leading-german-journalist-admits-cia-bribed-leaders-western-press/


Skrót: henrymakow.com 

Byłem dziennikarzem przez około 25 lat, i nauczonym kłamać, zdradzać, a nie mówić prawdy … Niemieckie i amerykańskie media starają się doprowadzić europejskie kraje do wojny, wywołać wojnę z Rosją. Tego nie da się odwrócić, i zamierzam wstać i powiedzieć … nie jest dobre to co robiłem w przeszłości, manipulowałem ludźmi, głosiłem propagandę przeciwko Rosji, a nie jest dobre to co moi koledzy robią, i robili w przeszłości, bo są przekupieni by zdradzać ludzi nie tylko w Niemczech, w całej Europie. …

 Bardzo boję się nowej wojny w Europie, i nie chciałbym by sytuacja się powtórzyła, gdyż wojna nigdy nie przychodzi sama, zawsze są ludzie którzy popychają do wojny, i to nie tylko politycy, ale dziennikarze też. … Zdradziliśmy naszych czytelników, po to by pchać do wojny. … Nie chcę już tego robić, mam dość tej propagandy. Żyjemy w republice bananowej, a nie w państwie demokratycznym, gdzie mamy wolność prasy. …

Niemieckie media, zwłaszcza, moi koledzy …, codziennie piszą przeciwko Rosjanom, [ci dziennikarze], są w organizacjach transatlantyckich, i są wpierani przez Stany Zjednoczone (CIA) by to robić. …

Jestem ‚honorowym obywatelem stanu Oklahoma’… Dlaczego? Bo piszę pro-amerykańskie artykuły. Miałem wsparcie od CIA. Dlaczego? Bo jestem pro-amerykański. Mam tego dosyć, nie chcę już tego robić, i dlatego napisałem książkę, nie po to by zarobić, nie, ona przysporzy mi kłopotów. [Napisałem ją] by pokazać ludziom w tym kraju, w Niemczech, w Europie i na całym świecie… to co się dzieje za zamkniętymi drzwiami…

[4:40 video] Liczni dziennikarze których widzisz zagranicą… europejscy albo amerykańscy…, jak ja w przeszłości, są tzw. nieoficjalnymi przykrywkami… Co oznacza nieoficjalny? Pracujesz dla agencji wywiadu… ale… kiedy oni [opinia publiczna] dowiedzą się że nie jesteś tylko dziennikarzem a także szpiegiem, oni [CIA] nigdy nie powiedzą iż to był jeden z naszych… Więc pomogłem im w kilku sytuacjach, i za to się wstydzę… Wstydzę się że ja… zostałem przekupiony przez miliarderów, przez Amerykanów, nie po to by pisać całą prawdę… Kiedy jechałem autem na ten wywiad, wyobrażałem sobie, próbowałem tylko wyobrazić sobie w myślach co stałoby się gdybym napisał prorosyjski artykuł w FAZ. Cóż… wszystkich nas nauczono być proeuropejskimi, proamerykańskimi, ale nie prorosyjskimi… Ale nie tak rozumiem demokrację, wolność prasy, przykro mi z tego powodu…

[6:30] Niemcy są nadal rodzajem amerykańskiej kolonii, to widać w różnych sprawach, jak np. to, że większość Niemców nie chce mieć w naszym kraju nuków, ale dalej mamy nuki amerykańskie, dlatego nadal jesteśmy rodzajem amerykańskiej kolonii, a jako kolonia bardzo łatwo jest zdobyć młodych dziennikarzy poprzez (i co jest tu bardzo ważne) organizacje transatlantyckie. Wszyscy dziennikarze z szanowanych niemieckich dzienników, czasopism, stacji radiowych, wszyscy są członkami lub gośćmi tych wielkich organizacji transatlantyckich, i w nich jesteś proszony by stać się proamerykańskim, i… one zapraszają cię na zwiedzanie Ameryki, płacą za to, ponoszą wszelkie koszty i płacą za wszystko. Zostajesz przekupiony, stajesz się coraz bardziej skorumpowany, bo oni nawiązują z tobą dobry kontakt… Więc zaprzyjaźniasz się, myślisz że oni są twoimi przyjaciółmi i współpracujesz z nimi. Proszą cię ‚zrób mi przysługę’, ‚zrób mi przysługę’, i twój mózg staje się coraz bardziej wyprany, przez tych facetów…

Czy to dotyczy tylko niemieckich dziennikarzy? Nie, uważam, że tak jest szczególnie z brytyjskimi dziennikarzami, bo oni mają dużo bliższe relacje. Szczególnie jest tak z izraelskimi dziennikarzami. Oczywiście z francuskimi… Tak jest z australijskimi, [z] dziennikarzami z Nowej Zelandii, Tajwanu, cóż, to dotyczy wielu krajów… jak Jordania na przykład…

[9:17] Czasem agencje wywiadu przychodzą do twojego biura i chcą byś napisał artykuł… Pamiętam [np.] że niemiecka agencja wywiadu zagranicznego Bundesnachrichtendienst – siostrzana organizacja CIA, zorganizowana przez amerykańską agencję wywiadu – … przyszli do mojego biura, i chcieli żebym napisał artykuł o Libii i płk. Muammarze Kadafim… Dali mi wszystkie tajne informacje, i chcieli bym artykuł podpisał moim nazwiskiem. Zrobiłem to. Opublikował go FAZ, … był o tym że próbował potajemnie zbudować fabrykę gazu trującego, … był to artykuł który po kilku dniach opublikowano na całym świecie, ale nie wiedziałem o tym [że napisała to CIA].

[11:25] Bardzo dobry przykład [co stanie się] kiedy [CIA] powiesz nie… więc [odnośnie pewnego pracownika który powiedział nie], co się stało – stracił pracę.

[12:40] Sześć razy przeszukano mój dom… miałem 3 ataki na dom, [ale] nie mam dzieci, więc… to najgorsza prawda [dla innych dziennikarzy, których rodzinom grożono, nie tylko im].

Eric Zeusse: Ulfkotte stał się zdrajcą. Wcześniej był konserwatywnym niemieckim chrześcijaninem, który był przeciwny obecności muzułmanów w Niemczech. Później miał tak straszne poczucie winy jako Niemiec – kiedy odkrył rolę czołowej firmy niemieckiej w udzieleniu pomocy Saddamowi Husejnowi w gazowaniu Kurdów [korzystał z niemieckiego gazu trującego], ale jego dziennik nigdy o tym nie napisał – że na krótko przeszedł na islam. Może w ten sposób radził sobie ze wstydem jaki czuł o nie sprzeciwieniu się kierownictwu dziennika poprzez zignorowanie ich i ujawnienie opinii publicznej swoich informacji, pozwolił je ukryć.

Ale później był współzałożycielem chrześcijańskiego ruchu pokojowego przeciwko pojawiającemu się w Niemczech muzułmańskiemu ekstremizmowi. Teraz wydał książkę, w której twierdzi, że Ameryka jest faktycznie największym ze wszystkich zagrożeń dla pokoju. Książkę można nabyć tylko po niemiecku, jej tytuł „Kupieni dziennikarze” – Gekaufte Journalisten.

Teraz, kiedy porzucił nie tylko antyislamskie, ale i antyrosyjskie elementy tradycyjnej kultury niemieckiej, już nie jest mile widziany wśród konserwatywnych Niemców, którzy przez dziesiątki lat pomagali mu zrobić karierę „dziennikarza”, a co teraz nazywa „propagandysty”.
Ponadto, niemieckie badanie opinii publicznej w listopadzie 2013 wykazało rosnący brak zaufania do amerykańskiego rządu. Ponieważ Niemcy są główne w zachodnim sojuszu – a zwłaszcza dla kontroli przez amerykańską arystokrację UE, MFW, Banku Światowego i NATO – taki obrót przeciwko amerykańskiemu rządowi zagraża dominacji amerykańskich arystokratów (którzy kontrolują nasz rząd). Rozłam w ‚sojuszu’ z Ameryką może mieć miejsce, jeśli Niemcy będą sprzeciwiać się temu, że są tylko najbogatszą „republiką bananową” Ameryki.




 https://www.youtube.com/watch?v=yp-Wh77wt1o




– więcej: http://henrymakow.com/2014/10/German-Editor-Confirms-Media-is-controlled.html#sthash.NLq9PFz9.dpuf
German Editor Confirms Mass Media is Controlled


Źródło: http://henrymakow.com/2014/10/German-Editor-Confirms-Media-is-controlled.html


8.10.2014, tłum. Ola Gordon.

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/naczelny-faz-potwierdza-masmedia-sa-kontrolowane-2014-10


Jeszcze o hunie


Rzeczywiście, można ją nazwać encyklopedią agentury.

Wszystkie sposoby komunikacji wewnętrznej człowieka z samym sobą - i z innymi ludźmi, są wykorzystywane przez ośrodek władzy zwany OJCEM KŁAMSTWA do powolnego niszczenia ludzi.

Huna - wiedza, system filozoficzny, sposób życia? Wiedza i sposób postępowania z nią?


"W ramach Huny istnieje rodzaj systemu opisowej psychologii człowieka, który przypomina psychoanalizę. Zgodnie z jego założeniami człowiek składa się z ku (serce, ciało, podświadomość), lono (umysł lub świadomość) i kane (duch lub Nadświadomość), a Huna uczy człowieka jak zachować harmonię między nimi."


Agentura wykorzystuje metody opisane przez kahunów.
Agresję kieruje głównie do podświadomości i nadświadomości.

""Huna" w języku hawajskim znaczy "tajemnica". Zgodnie z opinią niektórych antropologów, specjalistów od kultury hawajskiej słowo to nie było przez samych etnicznych Hawajczyków używane jako nazwa ich religii. Wywodzi się ono prawdopodobnie od słowa "kahuna", którym Hawajczycy określali osoby posiadające znajomość jakiejś ważnej "tajemnicy". Słowo kahuna oznaczało strażnika tajemnicy ("ka" – strażnik, "huna" – tajemnica)"

 Tajemnica, ponieważ można hunę wykorzystać do niszczenia ludzi, całych społeczeństw, państw.




Siedem zasad Huny

1. Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.

Pierwsza zasada mówi nam o wielkiej subiektywności świata. Wyobraź sobie, że świat dla każdego jest całkiem inny. Możemy patrzeć na to samo, a dostrzegać dwie zupełnie różne rzeczy. Możemy być w tym samym miejscu, a odczucia mogą być zupełnie inne. Żyjemy w innych światach zbudowanych na subiektywnych wyobrażeniach. Budujemy swój obraz świata na własnej iluzji (mayi).


Nasze światy mogą być podobne, a to dlatego, że nasze wyobrażenia są podobne. To podobieństwo bierze się z podobnych procesów wychowawczych. Ludzie z tej samej kultury mają podobną mentalność, ich świat wygląda podobnie. Ludzie z innej kultury mogą mieć zupełnie inne światy. Dociekliwi mogą się dopatrzyć w tym przyczyn różnic miedzy krajami.

Nic nie jest stałe. Wszystko zależy od tego, jak myślisz o danej rzeczy.

Ktoś powie: No jak to, przecież matematyka jest stała. Prawda. Tylko, że matematyka jest pewnym schematem opisu rzeczywistości wymyślonym przez człowieka. Nie jest to rzeczywistość. Człowiek stworzył coś, co względnie pasuje do oglądanej rzeczywistości materialnej, ale nią nie jest. Matematyka staje się również nieużyteczna, gdzie do akcji wkracza czynnik świadomej wolnej woli.

Wszystko na świecie przypomina iluzję. Rzeczywistość przejawiona, jest jakby snem, który trwa w naszym umyśle. Śniąc bardzo realistyczny sen, wydaje się on rzeczywistością. I tak naprawdę jest. To jest rzeczywistość, tylko na subtelniejszym poziomie. Budząc się myślimy „jak to dobrze/ szkoda, że to tylko sen”. Sen, czyli iluzja. Teraz spójrzmy z inne strony-> świat materialny jest również iluzją, tylko na innym poziomie. Sen ten zależy od naszego poglądu, czyli tylko od nas.

Cały nasz świat jest zależny od naszych myśli.

Na podstawie tego, można stwierdzić, że to właśnie my jesteśmy kreatorami. I to jest prawda. Tak jak i tworzymy naszą rzeczywistość w śnie, tak i tworzymy rzeczywistość w materii. Jedyna różnica to taka, że materia jest gęstsza. Zmieńmy swoje myśli, a zmieni się nasz świat. Wystarczy się przebudzić i to dostrzec.

Wychodząc ponad myśli, można przekroczyć sen o świecie.

2. Nie ma żadnych ograniczeń

Wszechświat sam w sobie jest polem o nieograniczonych możliwościach. Naprawdę, żyjemy w nieograniczonym wszechświecie. Ktoś stwierdzi, że fizyka ogranicza wszechświat. Tylko prawa fizyki jakoś dziwnie się naginają, jeśli dochodzimy do rzeczy tak abstrakcyjnych jak np. czarne dziury, czy materia przy prędkości światła. Poza tym fizyka, podobnie jak matematyka, opisuje nasz system wyobrażeń o wszechświecie.

Wszechświat jest nieograniczony. Więc dlaczego My, będąc cząstką wszechświata jesteśmy ograniczeni? I czym jesteśmy ograniczeni?

Po pierwsze, aby doświadczyć czegoś w nieskończoności, trzeba to ograniczyć. Aby zaistniało doświadczenie, potrzeba granic. W tym wypadku są to granice naszej percepcji, czyli postrzegania. Dzięki nim możemy doświadczać, a co za tym idzie rozwijać się. Dzięki nim możemy właściwie istnieć. Mając ograniczone pole postrzegania, mamy również ograniczoną w pewien sposób świadomość. W miarę poszerzania świadomości, czyli rozwoju, granice się zacierają. Staje się jasne, że nie ma granic, nie ma oddzielenia, nie ma końca. Wszystko jest nieskończonym przejawem boskiego procesy, w którym my również mamy udział. Jesteśmy jego częścią.

Ograniczenia wynikają tylko z naszych ograniczonych poglądów. Jeśli nie wierzymy w cuda, one nie pojawią się w naszym życiu. To jest jasne, ponieważ sami ograniczamy naszą rzeczywistość. Sami swoimi myślami ograniczamy wszechświat. Zupełnie niepotrzebnie.

Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy w taką możliwość.

Tu ocieramy się o mistykę. W niektórych kręgach cudowne uzdrawianie jest na porządku dziennym. Niektórzy są świadkami niesamowitych materializacji, czy nawet teleportacji. Z kolei inni traktują to jako wielkie bajki i oszustwa. I właśnie ci tego nigdy nie doświadczą, nigdy nie znajdą się w pobliżu takiego cudu, ponieważ ich umysł nie dopuszcza takiej możliwości. W ich rzeczywistości nie ma na to miejsca.

Teraz sobie pomyśl, co by się stało, gdybyś uwierzył w coś cudownego. Wtedy prędzej czy później pojawiłoby się to w Twoim życiu. Zaczęłyby się dziać realne cuda, ponieważ wszechświat nie ma ograniczeń, a Ty z tej cechy możesz dowolnie korzystać. Nie wiem czy wiesz, ale żyjesz naprawdę w magicznej i wspaniałej rzeczywistości.
Jeśli uświadomisz sobie sen o rzeczywistości, wyjdziesz ponad jej ograniczenia.


3. Energia podąża za uwagą

Świat jest zbudowany z energii. Wszystko jest energią, a różni się „gęstością”, czy też jakością (wibracjami). Jednak to ta sama energia pod innymi postaciami. Bardzo ważną cechą energii jest to, że potrafi się skupiać i organizować. Człowiek jest skupiskiem najróżniejszych energii, dlatego przejawia się na bardzo szerokim paśmie rzeczywistości.

Ciało człowieka jest zbudowane z atomów, a te z kolei nie są niczym innym jak energią, tyle że niskowibracyjną. Subtelniejszym ciałem człowieka jest ciało eteryczne, przewodzące subtelniejszą energię niezbędną do życia. Jeszcze subtelniejszym ciałem energetycznym jest ciało astralne. To w nim mieści się energia uczuć. Jeszcze wyżej jest ciało mentalne, wypełnione delikatną energią myśli. Najsubtelniejszym ciałem otaczającym człowieka, jest ciało przyczynowe. Na tym poziomie wszyscy jesteśmy jednością. Na tym poziomie, wszyscy „nachodzimy” na siebie i tworzymy jedną całość.

Człowiek jest po prostu pewnym skupiskiem (zagęszczeniem energii), jednak najsubtelniejsze przenikają się wzajemnie. Dlatego nie ma oddzielenia. Nie jesteśmy oddzieleni od Boga, od wszechświata, od samych siebie. Wszyscy jesteśmy tym światem. Takie podejście potrafi wzbudzić nieograniczoną miłość do istnienia. Warto nad tym pomedytować.

Energia podąża za uwagą. Mamy wolną wolę i tą wolą potrafimy kierować energią. Możemy ja posłać gdziekolwiek chcemy i zrobić z nią cokolwiek chcemy. Jest to podobne do przemieszczania się świadomości. Ogniskując świadomość na jakiejś rzeczy powodujemy ruch energii, a ruch powoduje wzrost (doenergetyzowanie), lub utratę energii.

Czyli to na czym się skupiamy, to w nas się rozwija. Z kolei to czym się nie zajmujemy, zanika.
Tworząc myślokształt, dajemy mu energię.

 Taka myśl trwa przy nas i oddziałuje na nasze ciała wyższe. Jest tak silna jak energia, z której powstała. Możemy tą myśl wzmacniać, posyłając jej więcej energii, czyli świadomie o niej myśleć. Wtedy uwaga skupiona jest na myśli i energia tam podąża. Można też osłabić dany myślokształt. Aby to zrobić warto sobie uświadomić jego nieprzydatność i absurdalność. Wtedy podświadomość przestaje kierować do niego energię. Można go także zastąpić jakąś inną myślą, na której trzeba się skupić, aby stała się mocniejsza od starej.

Tak właśnie działają afirmacje.

 Dostarczamy tyle energii nowej myśli, aby zastąpić starą. Im więcej energii ma stara myśl, tym więcej należy dostarczyć nowej myśli, aby nastąpiło całkowite wyparcie. Dlatego niektóre tematy tak trudno się afirmuje i jest to czasochłonne. Ponieważ stare myślokształty są ugruntowane i posiadają spory potencjał energetyczny.

To czym się zajmujemy rozwija się w poszczególnych ciałach energetycznych. Dlatego warto dbać o czystość własnych energii. Nie tylko czystość ciała, ale także czystość pożywienia, czystość uczuć i myśli.

Własną świadomością możemy kierować energią. To zjawisko wykorzystuje się w rozwoju duchowym. To na czym się skupia umysł staje się rzeczywistością. Nie ma od tej zasady wyjątków. Nie bez powodu człowiek jest nazwany wielkim kreatorem. Nie bez powodu jesteśmy boskimi dziećmi. Mamy wolną wolę i moc kreacji, dlatego możemy bawić się w nieograniczonym wszechświecie.

W miarę rozwoju, dochodzi się do punktu, kiedy kreacja staje się niepotrzebna. Wyraźnie widać, że wszystkie rzeczy zależą od umysłu i od poglądu na rzeczywistość. Wtedy przychodzi czas wyjścia ponad tą zabawę z materią, do świadomości boskiej.


4. Moment mocy jest teraz

Wielkie zdziwienie wywołuje czasem stwierdzenie typu: „Czas nie istnieje”. Dla nas, jako ludzi nauki, czas jest podstawowym kryterium działania. Wszystko opiera się na czasie. Cały świat jest zsynchronizowany godzinami. Wszystko odbywa się w jakimś czasie. Dlatego taki popłoch sieje stwierdzenie o braku czasu. Ludzie nie chcą nawet słyszeć, że tak naprawdę czas nie istnieje.

Tu trzeba zauważyć, że czas jest tylko miarą ruchu. To co nazywamy dniem, jest spowodowane ruchem naszej planety względem słońca. Można nad tym pomedytować i zauważyć iż faktycznie czas nie istnieje. Czas jest tylko mentalnym tworem, który nas ogranicza (umiejscawia w punkcie).

Łącząc to z pierwszą zasadą traktującą o względności postrzegania, można stwierdzić, że czas płynie inaczej dla każdej istoty. Jeśli ktoś się śpieszy, ma mało czasu. Jeśli ktoś jest spokojny i wie, że zdąży, ma faktycznie wystarczająco dużo czasu. Kto chce „mieć czas” ten go ma. Ta różnica wynika tylko z wyobrażenia o czasie.

Czasem zdarzają się chwile, gdy się wydaje, że czas zatrzymał się w miejscu. Np. w medytacji lub w śnie można takiego uczucia doznać. Właściwie wtedy czas faktycznie zatrzymuje się w miejscu, dla doświadczającego. Dla obserwatorów z zewnątrz, mogło minąć 15 minut. Tym samym dla medytującego (czy śniącego) mogło minąć w jego ocenie pół dnia. Lub odwrotnie. Wszystko jest względne.

Kolejną rzeczą, która wynika z fenomenu braku czasu, jest brak przeszłości i przyszłości. Przeszłość nie istnieje. Jedyne co istnieje, to nasze wyobrażenie o niej. To co pamiętamy, to poprzednie stany świadomości, które wpływają na nasze aktualne życie, czyli na teraźniejszość. Wszystkie poprzednie doświadczenia zbudowały to, co zwiemy teraźniejszością. Dokładniej zbudowały pogląd na rzeczywistość.
Wszystkie karmiczne obciążenia czy zasługi, przejawiają się w teraźniejszości dzięki aktualnym stanom energii człowieka.
 Jeśli przez cały czas gromadziliśmy negatywną karmę, czyli rozwijaliśmy negatywne tendencje i cechy, to nasze pole jest pełne niekorzystnych energii. Otacza nas niekorzystna rzeczywistość. Jeśli natomiast rozwijaliśmy pozytywne cechy, zbieraliśmy zasługę karmiczną, wtedy nasz umysł pełen pozytywów, kreuje cudowną rzeczywistość. Jesteśmy otoczeni wysokowibracyjną energią.

Na uwagę zasługuje fakt, że karma się ciągle zmienia. Ponieważ jesteśmy w stanie zmieniać swoje myśli, przyzwyczajenia, dlatego potrafimy zmieniać naszą teraźniejszość. To naprawdę jest bardzo proste. Poprzez rozwijanie pozytywnych cech, szczęścia, miłości i harmonii, zmieniamy negatywną karmę na pozytywną. Zmieniamy nasze życie.

Uwalniając się całkowicie od programów i wyobrażeń, ogniskujemy świadomość na chwili teraźniejszej. Tylko w teraźniejszości jest istnienie. Nic nie istnieje poza teraźniejszością.

 Dlatego moment mocy jest teraz.

 Błądząc myślami poza teraźniejszość jesteśmy rozproszeni i słabi energetycznie. Każda praktyka duchowa koncentruje się na teraźniejszości. Tak samo dla kahuny ważny jest tylko teraźniejszy moment, w którym może działać.

5. Miłość jest po to, by przynosiła szczęście

Aloha znaczy po hawajsku miłość. Ale nie miłość w sensie seksu, nie miłość w sensie pożądania, nie miłość do czynności… W naszej społeczności wiele mówi się o miłości w takim czy innym znaczeniu, często zatracając w tym samo to uczucie.

W hawajskim tłumaczeniu Aloha oznacza: „Być z kimś tu i teraz i być szczęśliwym”. To bardzo proste, a zarazem piękne. Być tu i teraz i być szczęśliwym. To jest esencja miłości. Czuć po prostu szczęście z możliwości bycia tu i teraz z kimś lub czymś. Nie ma tu żadnego bólu, strachu, niespełnienia, żalu… jest po prostu miłość.

Wszystkie negatywne wyobrażenia ograniczają miłość. 

 Wszystkie awersje sprawiają, że nie czujemy szczęścia z przebywania z jakąś osobą, bądź rzeczą. W naszych umysłach kryją się różnego rodzaju fałszywe i nieczyste poglądy dotyczące ludzi. Oceny umysłu i iluzje ograniczają czysty pogląd rzeczywistości. Umysł ocenia ludzi jako złych, brzydkich itp.. taki pogląd może nas tylko odciąć od szczęścia, czyli miłości.

Wyobraź sobie, że nie oceniasz i niczego nie oczekujesz od drugiego człowieka. Siedzicie naprzeciwko siebie i niczego od siebie nie oczekujecie. Akceptujesz w pełni jego wolność, a on akceptuje Twoją. Nic was nie łączy oprócz siedzenia razem. Nie ma żadnego lęku, czy pożądania. Jest całkowita czystość i przyjemność. Co się wtedy stanie? Ogarnie Was całkowite uczucie szczęścia i radości. W waszych sercach będzie wibrowała delikatnie miłość. Będziecie otoczeni błogością i pięknem. Łagodny uśmiech zagości na waszych twarzach. Będzie miłość do drugiego człowieka i do siebie. Będziecie z tą osobą przeżywali „Tu i teraz”, tak po prostu. To wzbudza prawdziwą miłość istnienia. Miłość tylko dlatego, że jesteście.

Idąc dalej, miłość może płynąć nawet kiedy siedzi się w samotności. Miłość istnienia. Jest to naturalny stan istoty ludzkiej.
To wszystko jest dla ciebie możliwe. Wystarczy pozbyć się awersji i lęku. Zauważyć, że ponad umysłem wszyscy stanowimy jedność. Wtedy lęk i nienawiść same opadają, ponieważ nie ma nikogo, kto by zagrażał. Kiedy nic nie przeszkadza miłości, zaczyna ona płynąć sama. Natura człowieka jest pierwotnie dobra. Człowiek jest istotą miłości, z miłości i dla miłości. Człowiek jest boskim stworzeniem.

6. Cała moc pochodzi z naszego wnętrza

Jedynym źródłem mocy dla nas samych, jesteśmy my sami. Czasem zdarza się, że ludzie szukają mocy poza sobą. Właściwie taka jest najczęstsza koncepcja Najwyższej mocy – czyli Boga. Większość ludzi szuka Boga na zewnątrz. Szukają miłości poza sobą. Szukają mocy, pomocy, pocieszenia, siły, wsparcia… poza sobą. Czasem nawet znajdują i to działa. Jest to tylko iluzja, ponieważ wszystko czego się doświadcza, doświadcza się w swoim polu. Swoje pole można zmienić tylko samemu. Każda zmiana pochodzi z wnętrza.

Największa moc jaką możemy użyć, jest w nas samych. Jest to jedyna moc, jedyna energia nad jaką mamy świadomą kontrolę. Źródło jest w naszym wnętrzu. Można to przyrównać do generatora mocy. Takim generatorem mocy jest ludzka istota. Czy prądnica szuka prądu w drzewach czy w ziemi? Nie szuka.

Człowiek szuka mocy w talizmanach i w innych ludziach. Jakby zupełnie nie wiedział, że sam jest źródłem największej dla siebie energii.

Warto zauważyć, że energia powstaje w nas sama. Jest to boski proces, który utrzymuje nas przy życiu. Jest to moc „podarowana” nam przez rzeczywistość. Możemy z nią robić co chcemy i wykorzystywać do każdego celu, jaki zdołamy wymyślić. Można też po prostu nieskończenie radować się z samego faktu istnienia, „darmowego życia”. Taki pogląd może całkowicie zmienić stosunek do życia w tej rzeczywistości.
Najważniejszym przejawem mocy człowieka, jest jego wola. Czasem mówi się, że ktoś ma silną wolę, tym samym posiada wielką moc. To jest prawda. Człowiek mający skoncentrowany umysł na teraźniejszości potrafi kierować własną energią. Potrafi nawet dzięki swojej woli wpływać na inne osoby (tylko na podatnych ludzi, czyli chcących podlegać „silniejszemu”). Często podziwiamy takich ludzi, zapominając, że jesteśmy tak samo boskimi istotami. Także mamy dostęp do źródła mocy, które jest w nas.

Właściwie wszystko we wszechświecie ma moc. Wszystko jest pewnym rodzajem energii. Człowiek potrafi się dostrajać do różnych poziomów energetycznych i tym samym generować odpowiednią energię. Jeśli wdychamy czyste powietrze stajemy się generatorami czystej energii. Tak samo ma się sprawa, kiedy wizualizujemy czystość i świetlistość energetyczną.

Z kolei oglądając dramat, ludzie utożsamiają się z aktorami i przeżywają silne emocje. To nic innego jak dostrajanie się do pewnych wibracji. W tym wypadku do wibracji niekorzystnych. Tworzymy z boskiej energii życia energie dramatu i cierpienia. Często to, czym karmią nas media ma niekorzystny wpływ na człowieka. Warto być świadomym, do czego się dostrajamy i jakie energie nosimy w sobie.

Jak wiadomo, nikt inny nie tworzy naszego świata. Dzięki wewnętrznej mocy pole ciała zmienia się, rzeczywistość się zmienia. Dysponujemy naprawdę wielką mocą kreacji. Nasze myśli i słowa mają moc. Jeśli wypowiadamy coś świadomie, korzystamy z naturalnego prawa kreacji. Świadome i pełne przekonania słowa wpływają na rzeczywistość organizując nasze pole. Skupiony umysł i silna wola potrafią doskonale kierować energią. Ta moc nie pochodzi z zewnątrz, pochodzi z naszego wnętrza.

7. Skuteczność jest miarą prawdy
Dla kahunów ważne było to, co działało. Jeśli coś działa, to znaczy, że skuteczne i warto to robić. Jeśli dana czynność nie działa (nie przynosi zamierzonych efektów), to nie ma sensu się tym bawić. To jest bardzo zdrowe i praktyczne podejście.

Jeśli chcemy osiągnąć jakiś cel trzeba używać środków prowadzących do tego celu. Jeśli chcemy coś narysować, nie będziemy walić głową w kartkę. Przez takie działanie nic nie narysujemy, a jeszcze rozboli głowa.:) Wydaje się logiczne. Więc dlaczego wielu ludzi cierpi w teraźniejszości mając nadzieję na raj po śmierci? Przykładów „skutecznych” działań jest wiele.

Skuteczność jest miarą prawdy. Patrząc na to z innej strony, wszystko jest skuteczne. Tylko kwestia, do czego się dąży. Jeśli dążymy do upadku, praktykujmy rzeczy negatywne. Jeśli dążymy do szczęścia, róbmy rzeczy pozytywne. Każde działanie przyniesie skutek, warto być świadomym skutków swoich działań. Kahuni doskonale wiedzieli, czego chcą i doskonale wiedzieli jak to osiągnąć. Byli, więc bardzo praktyczni.
Jeśli coś nie wychodzi tak jak powinno, znaczy to, że użyliśmy niewłaściwych środków. Lub nie korzystaliśmy z tych środków właściwie. Ponieważ rzeczywistość jest prosta, „co posiejesz to i zbierać będziesz”. Tu nie ma niedomówień. To nie cel uświęca środki, tylko środki prowadzą (albo nie prowadzą) do celu. Tak działa rzeczywistość.
Korzystne działania prowadzą do korzystnych skutków i odwrotnie. To z jakimi wibracjami działasz określa jakie wibracje będzie miał skutek. Jakie nasiona, takie owoce.


 Podsumowanie siedmiu zasad huny:
1. IKE – świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA – nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA – Energia podąża za uwagą
4. MANAWA – moment mocy jest teraz
5. ALOHA – miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA – cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO – Skuteczność jest miarą prawdy.

Tekst autorstwa AnandaNa pochodzi ze strony :
  http://www.rozwojduchowy.net/artykuly/48_huna_10_siedem_zasad_huny.html


http://pl.wikipedia.org/wiki/Huna

http://kobieta.onet.pl/dziecko/ciaza-i-porod/rosnie-liczba-cesarskich-ciec-co-to-oznacza-dla-dziecka/lp0l3