Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 marca 2017

SUKCES CHRZEŚCIJAŃSTWA W RZYMIE BYŁ STOPNIOWY




SUKCES CHRZEŚCIJAŃSTWA W RZYMIE BYŁ STOPNIOWY

Chrześcijaństwo w Imperium Rzymskim rozprzestrzeniało się w spokojnym, stałym tempie. Na początku II wieku n.e. nie można było jeszcze mówić nawet o 1% chrześcijan; sto lat później liczba ta wzrosła do 5%, by w połowie III wieku n.e. wynieść 20% całej populacji Cesarstwa.

Skąd taki nagły przyrost w przeciągu 50 lat? Trzeci wiek n.e. był to czas poważnego kryzysu państwa rzymskiego, które było zdestabilizowane ekonomicznie, politycznie oraz musiało odpierać liczne ataki barbarzyńców na granicach. W obliczu wojen, mordów, głodu ludzie słabsi, którzy nie mogli liczyć na pomoc państwa, szukali oparcia w nowej wierze. Pokojowe hasła przekazywane przez Ewangelistów dawały im niezbędne mentalne bezpieczeństwo. Na początku IV wieku n.e., kiedy to panował Konstantyn I, w Cesarstwie było już ponad 60% wyznawców Jezusa z Nazaretu.

Co warte odnotowania, najszybciej konwersji ulegali mieszkańcy większych miast, które były dobrze skomunikowane z resztą państwa. Największe skupiska chrześcijan znajdowały się w obszarze Morza Śródziemnego, zwłaszcza w miastach znajdujących się bliżej Judei. Były to m.in. Aleksandria, Antiochia, Cyrenajka, Efez, Kartagina czy sam Rzym. Wpływ na szybkie rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa mieli nie tylko apostołowie i uczniowie Chrystusa, ale przede wszystkim fakt, iż Cesarstwo było bardzo dobre powiązane siecią dróg. Co ciekawe, wiejskie mieściny nie uznawały nowej wiary z racji na swoją wrogość na wszelkie nowości oraz odległość od cywilizacji. Nie bez powodu słowo „poganin” wywodzi się od łacińskiego słowa pagani czyli „wieśniak”.

Duży wpływ na rozrost liczebności wyznawców Jezusa miał fakt, iż w III wieku n.e. władza rzymska zaczęła prowadzić agresywną politykę wobec wszelkich kultów nieuznających boskości cesarza – w tym chrześcijan. Decyzja ta, jednak niezamierzenie, spowodowała, że prześladowania oraz utrapienie scementowały wiarę chrześcijan i ich przeświadczenie o wyjątkowości Mesjasza.

Ostatecznie roku 392 n.e. Teodozjusz I zakazał jakichkolwiek kultów, poza chrześcijaństwem. Naturalnie na tamten czas wielu ludzi wciąż wyznawało pogańskich bogów, jednak głównie w miejscach pozostających w większej odległości od cywilizacji.

środa, 23 listopada 2016

Mud Men of Waghi Valley








Reakcje pogańskie :
http://slowianin.wordpress.com/2012/08/05/niklot-slowianski-ksiaze-dzielny-wielce/#comment-254

Biskupi przeciw zakazowi religii niechrześcijańskich


„To absurdalne i szokujące”. Takimi słowami prawny zakaz kultu dla religii niechrześcijańskich, zaproponowany przez parlament Papui-Nowej Gwinei, skomentował tamtejszy episkopat. Władze tego wyspiarskiego kraju Oceanii zatwierdziły właśnie wniosek o rozpoczęciu konsultacji społecznych w tej sprawie.


„Samo dyskutowanie w XXI wieku nad zakazem innych religii przekreśla całe dekady osiągnięć i postępów w dziedzinie praw człowieka i wolności obywatelskich – napisali biskupi Papui-Nowej Gwinei i Wysp Salomona w oficjalnej nocie przesłanej do agencji Fides. – Taki zakaz narusza oenzetowską Deklarację Praw Człowieka z 1948 r. Poza tym dyskryminuje obywateli w tym, co nigdy nie może być powodem do dyskryminacji, a mianowicie w ich osobistej wierze. Chrześcijaństwo można określać jako rodzaj kulturowej tożsamości współczesnej Papui-Nowej Gwinei z jej 850 plemionami, ale nie można zapominać, że wiara znacznie wykracza poza prawne regulacje i nikt nie powinien być pozbawiony możliwości jej swobodnego wyznawania”.
Za: Radio Watykańskie

Mud Men of Waghi Valley


From the forest emerge several grotesque figures with wide distorted faces fashioned from mud now hardened; their long pointed fingers made of wood click and clack as their palms open and close. Taking wide strides and stances their mud-caked bodies appear ever closer, the mud is a reminder of decay, death and the spirit world.
Award winning National Geographic photographer, Chris Rainier caught this ceremony while traveling throughout the Waghi Valley, in the Highlands of Papua New Guinea. This is just one incredible experience that makes up the beautiful and captivating body of Rainier’s work Where Masks Still Dance on view through June 6, 2010.



https://rodzimowierca.wordpress.com/category/slowianie/page/2/

 

niedziela, 11 września 2016

Chrześcijaństwo Mieszka - dlaczego?


Negatywne skutki chrztu Polski


Czy decyzja Mieszka I o przyjęciu chrześcijaństwa miała wyłącznie pozytywne dla niego samego i polskiego państwa następstwa? Zarówno naukowa jak i pozanaukowa dyskusja skupia się na skutkach pozytywnych (szczególnie przy okazji obchodzonej rocznicy). Te negatywne są zwykle marginalizowane albo pomijane. Tymczasem można odnotować przynajmniej kilka konkretnych i jednoznacznie niekorzystnych tendencji a naukowa rzetelność wymaga, by były rozpatrywane na równi z korzyściami.

Konwersja przede wszystkim wyraźnie osłabiała wewnętrznie młode państwo. Podkopanie władzy księcia w pogańskim społeczeństwie, wymykanie się z jego rąk części prerogatyw, nowa linia konfliktów były nie do uniknięcia i musiały w tym czasie być dotkliwie odczuwane. Do tego należy dołożyć rosnące obciążenia fiskalne. Jeśli zapoczątkowanie chrystianizacji przez Mieszka I było napoczęciem beczki miodu, to znalazła się w niej niejedna łyżka dziegciu.
Efekty przejścia na łono Kościoła są słabo widoczne w czasach Mieszka I. Wybudowane obiekty sakralne, pojedyncze i skromne rozmiarami, nie mogły służyć nikomu więcej niż samemu księciu i jego najbliższemu otoczeniu. Brak pochówków w obrządku chrześcijańskim zdaje się świadczyć o nikłym przenikaniu nowej wiary do społeczeństwa. Sytuacja wygląda więc tak, jakby Mieszko raczej starał się ograniczać niż eskalować zakres konwersji. Podejście co najmniej dziwne biorąc pod uwagę podtrzymywane dzisiaj szeroko przekonanie o niebagatelnych korzyściach, jakie miała mu przynosić.


Osłabienie władzy wewnętrznej
Może więc paleta zalet jest przynajmniej częściowo jedynie ułudą? Problem taki dotyczy z pewnością umocowania władzy księcia w społeczeństwie. Mediewiści rozpisują się o teologii chrześcijańskiej, zgodnie z którą władza pochodzi od Boga. Książę miał więc dzięki nawróceniu zyskiwać sakralne umocowanie, jakiego nie dawało mu pogaństwo.
Jednakże mediewiści owi powinni wyjaśnić, na jakiej to podstawie budują swoje wyobrażenie o religijnych fundamentach władzy książęcej wśród pogańskich „Polan”. Zachowane źródła nie podają na ten temat szczegółów a jeśli zastosować kryterium porównawcze to w społeczeństwach pogańskich widoczne są elementy sakralizacji władcy a nawet jego ubóstwienia. Jeśli poganie traktowali księcia lub króla jako boga (ofertę uznania za boga złożył Henrykowi Lwu książę obodrzycki Niklot; takąż propozycję złożyli Pomorzanie św. Wojciechowi; według Vita Anskarii ubóstwionym mógł być król Szwecji Eryk) to trudno przyjmować, by chrześcijaństwo konkurowało w tym względzie lepszą ofertą.
Jeszcze poważniejszym problemem z zastosowaniem teologicznych zalet jest ich oparcie w społeczeństwie chrześcijańskim. Jeśli poddani Mieszka nie byli chrześcijanami to nie mógł liczyć na znalezienie wśród nich zrozumienia. Proces nawracania ludności skazany był na długotrwałe rozłożenie w czasie, szczególnie jeśli wymagało się od niej nie tylko biernego poddania się polaniu wodą, ale również orientacji w teologicznych niuansach. Trwało to znacznie dłużej niż życie Mieszka, z tego punktu widzenia nie miało więc dla niego samego żadnych zalet.
Tutaj dotykamy pierwszego znaczącego kłopotu, z którym władca musiał się borykać. Zmieniając religię, a w szczególności na wrogą wobec tradycyjnych kultów, alienował się od reszty społeczeństwa. Nie mógł liczyć na zrozumienie i akceptację. Sytuacji tej nie mogło poprawić zastosowanie siły, a przynajmniej nie bez kosztów ubocznych. Najpierw Mieszko musiał przekonać swoją drużynę i warstwę możnych, co raczej nie przebiegało łatwo i szybko (kniaź ruski Światosław nie chciał przyjąć chrześcijaństwa bojąc się ośmieszenia w oczach drużyny).


Zagrożenia dla suwerenności
Zrozumienie i wsparcie mógł książę uzyskać w zagranicznych ostojach chrześcijaństwa – w Cesarstwie i u papiestwa. Odtąd jednak pewne sprawy wymykały się z rąk panującego i to nie przejściowo a na trwałe. Część decyzji dotyczących Polski zapadała poza nią na zasadzie religijnej legitymizacji, umniejszając w ten sposób suwerenność kraju.
Obce wpływy były widoczne również na co dzień wewnątrz państwa. Ponieważ Polska nie dysponowała własnym duchowieństwem w całości pochodziło ono z innych krajów. Od najniższego szczebla po biskupa rekrutowało się ono z zagranicy, głównie z Niemiec. Duchowni pełnili również funkcje urzędnicze a więc samo funkcjonowanie państwa zostało uzależnione od obcokrajowców. Skutki obserwować możemy jeszcze długo po pojawieniu się pierwszych Polaków w stanie kapłańskim. Jednym z bardziej jaskrawych przykładów jest walka arcybiskupa Jakuba Świnki o utrzymanie polskiego języka i jedności polskiego kościoła z reprezentującym odmienne interesy na naszych ziemiach duchowieństwem niemieckim i czeskim.

Zarówno obce pochodzenie kleru jak i wprowadzanie i faworyzowanie nowej religii tworzyły zupełnie nową linię konfliktu. Dla kleru rodzima kultura, religia, język były niezrozumiałe i barbarzyńskie. Miejscowa ludność nigdy dotąd nie stanęła w obliczu podobnej bariery porozumienia. Dotychczasowe podboje nie wiązały się z narzucaniem tak drastycznie odmiennej kultury i faworyzowaniem administracji wykazującej barierę komunikacyjną. Z jednej strony nowa religia związana z dworem panującego a z drugiej – wciąż działający system oparty na starych wartościach. Religia stała się odtąd polem konfliktu społecznego. Jak pokazała reakcja pogańska z lat 1031-32, konflikt ten okazał się dla polskiego państwa dramatyczny w skutkach, a przykłady sąsiednich państw, jak Czechy, Węgry, Ruś, Szwecja, Wieleci dowodzą, że podobne wybuchy niezadowolenia społecznego były naturalnym odruchem, nieraz niemożliwym do ujarzmienia, z którym każdy władca musiał się liczyć.


Problemy finansów i kultury
Sprowadzenie i utrzymanie duchowieństwa oraz budowa kościołów wiązały się z podjęciem kolejnego trudu, tym razem finansowego. Monumentalna architektura sakralna była kosztowna, podobnie jak utrzymanie na stałe przedstawicieli Kościoła. Wprowadzenie nowego podatku, dziesięciny, miało znaczący wpływ na dotychczasowy bilans finansowy. Niezależnie od tego, czy dziesięcina była dołożonym kolejnym obciążeniem dla podatnika, czy też uszczuplała ona dotychczasowy dochód księcia.
W perspektywie długofalowej należy rozważać skutki chrystianizacji dla kultury. Negatywne nastawienie obcego kleru nie kończyło się na sprawach religii, ale sięgało znacznie szerzej. Dotykało np. spraw historii, co zauważamy, gdy mnich Anonim tzw. Gall odmawia omawiania dziejów pogańskich poprzedników Mieszka I „których skaziły błędy bałwochwalstwa”. Tkwi w tym pewien paradoks, że z jednej strony zawdzięczamy autorom chrześcijańskim najstarsze wzmianki o religii Słowian, z drugiej – są one nadzwyczaj skąpe, pejoratywne, wymuszone. Pochodzą od osób, które tę religię wykorzeniły i na zawsze zniechęciły do jej reliktów. Trzeba przyznać, że bez pisarzy kościelnych nie mielibyśmy tych najstarszych informacji, ale nie można zapomnieć, że gdyby nie oni rodzima religia i kultura by nie zginęły i nie potrzeba byłoby walczyć o zachowanie w pamięci ich resztek. Nie wytworzyła by się atmosfera pogardy wobec własnego dziedzictwa.


Pewne przytaczane często plusy chrystianizacji należy uznać za fałszywe (nie chodzi tylko o rzekome umocnienie wewnętrzne władzy księcia). Wymienić tu należy zabezpieczenie się przed najazdami ze strony chrześcijańskich sąsiadów. Zauważmy, że pogański Mieszko I nie toczył wojen z chrześcijańskimi Czechami, kiedy był mężem czeskiej Dąbrówki. Choć po jej śmierci on i jego następcy byli chrześcijanami to Czesi stali się jednym z głównych wrogów. Ważniejszą rolę w utrzymaniu pokoju odgrywały koligacje dynastyczne niż wspólnota religijna. Bolesław Chrobry toczył długotrwałą (16 lat z przerwami) i wyniszczającą wojnę ze Świętym Cesarstwem Rzymskim (sprzymierzonym z pogańskimi Lucicami) reprezentującym uniwersalną monarchię chrześcijańskiej Europy. Ostateczny cios upadającemu pierwszemu państwu Piastów zadał przecież nie kto inny, ale chrześcijanin Brzetysław. Spokój zewnętrzny okupiony przyjęciem chrztu w praktyce jak widać był fikcją.


Dlaczego więc postępy chrystianizacji w kraju Mieszka prezentują się tak mizernie? Możemy przypuszczać, że książę bał się wymuszania szybkiej chrystianizacji ludności, gdyż groziło to rozsadzeniem państwa. Chrystianizacja niosła za sobą nie tylko plusy, ale również poważne zagrożenia, które wymieniono wyżej. Władca przyjmował chrzest nie tylko dla państwowych korzyści, ale pomimo oczekiwanych szkód. Optymistycznie odmalowany ogrom korzyści, jakie Polska zyskała u zarania swej państwowości dzięki chrystianizacji skalą rozdmuchania przypomina raczej bańką finansową na amerykańskim rynku nieruchomości przed kryzysem w 2009 r. Mieszko I, Bolesław Chrobry, Bezprym wybierając między chrześcijaństwem a pogaństwem podejmowali wybór trudny, bo brzemienny w skutki nie tylko jednoznacznie pozytywne.


Zobacz również:




Autor tekstu: Grzegorz Antosik


http://mediewalia.pl/publicystyka/negatywne-skutki-chrztu-polski/

 



czwartek, 19 czerwca 2014

Zapomniane źródło do dziejów pogaństwa zachodnich Słowian

Za: Słowianolubia




Opowiadanie Quomodo zabulus in scemate regio seipsum ydalatris ostendebat, wchodzące w skład Herberti turrium sardiniae archiepiscopi De miraculis libri tres (Księgi cudów mnicha Herberta) opublikowała jako pierwsza S. M. Szacherska w 1968 roku.[1]  Pomimo, iż jest on unikalny oraz zawiera liczne szczegóły życia religijnego zachodnich Słowian w średniowieczu, których darmo szukać w całej literaturze źródłowej poświęconej Słowiańszczyźnie, Tekst ten nie wszedł do szerszego obiegu naukowego.[2]

Korpus źródeł do historii pogańskiej religii Słowian powiększył się w ostatnich lalach o kilka tekstów, dość nieoczekiwanie „odkrytych” dla slawistyki, a zawierających nieznane wcześniej informacje.[3] Okazuje się, że listę tę uzupełnia nieznany dotąd szerzej fragment Księgi cudów mnicha Herberta, któremu poświęcony jest ten krótki przyczynek.
Herberti turrium sardiniae archiepiscopi De miraculis libri tres, wydane w wydawnictwie „Patrologiae Latinae”, powstało w opactwie Clairvaux w latach 1178-1180, a jego autorem jest Herbert, cysters i jeden z uczniów św. Bernarda z Clairvaux. Wymienione dzieło w swojej pierwotnej redakcji nie zawierało omawiane tu tekstu,[4] który znany jest jedynie z rękopisu z Alderspach, przechowywanego w monachijskiej Bibliotece Państwowej.

Quomodo zabulus dotyczy akcji chrystianizacyjnej na terenach zachodnio-słowiańskich, w czasie której zakonnicy mieli okazję zetknąć się bezpośrednio z ludnością słowiańską. Zdaniem S. M. Szacherskiej należy je umiejscowić na Rugii, będącej w omawianym okresie terenem szczególnie intensywnych działań misji duńskich. Opisane w tekście realia obrzędowe - biesiady kultowe w oznaczone dni, libacje, elementy teatralizacji w ówczesnym oficjalnym kulcie (spektakularne „objawienia” bóstwa), stanowią o niewątpliwej wartości poznawczej tego tekstu.

Opowiadanie dzieli się na trzy części. Rozpoczyna je wskazanie informatora - zakonnika z Clairvaux. Henryka, kończy natomiast komentarz o treści teologicznej. Centralne miejsce stanowi relacja jednego z zakonników (przytaczana za Henrykiem) o jego podróży „interim paganorum”, która za pośrednictwem środowiska duńskich cystersów trafiła do Księgi cudów. Tutaj zwrócę uwagę jedynie na te fragmenty, które zawierają informacje o teologii i organizacji kultu średniowiecznych Słowian, porównując je z innymi tekstami źródłowymi, dotyczącymi tego obszaru geograficznego.

Należy przede wszystkim podkreślić wyraźnie literacki charakter opowiadania, gatunkowo najbliższego exemplum, którego celem jest w pierwszym rzędzie ideologiczna propaganda, mniej zaś dokumentacja realiów historycznych (dla średniowiecznego redaktora o tyle istotnych, o ile służyły dydaktyce). Przede wszystkim opowiadanie dostarcza informacji o urządzeniach kultowych u Słowian, takich jak: świątynia (łac. phana), posąg (podobizna - łac. symulacrum), a także organizacji kultu, w tym o corocznie odbywanych świętach (łac. sacrifìcio) z udziałem licznych grup ludności. Podczas tych świąt - jak dowiadujemy się z tekstu - miały miejsce obrzędowe biesiady, gdzie dla bóstwa ustawiano osobny stół zastawiony potrawami i trunkami. Nienazwane z imienia bóstw o zostaje określone jako duch (łac. spiritus), bóstwo (łac. numen) i demon (łac. demon). Następnie poznajemy rytuał, zgodnie z którym bóstwo - udekorowane „królewskimi ozdobami”, jak czytamy w źródle - ukazuje się na „tronie” i prowadzi dialog z zebranymi. Obrzęd kończy się zniknięciem boga i rozejściem się zgromadzenia.

Interesujące informacje zawiera analizowany tekst zwłaszcza w odniesieniu do warstwy wierzeniowej kultu. Bóstwo zostaje opisane jako przystrojone w strój królewski (łac. imperialibus ornamentis fantastice redimitus) oraz umiejscowione na tronie (łac. throno). Jego kompetencje zostają scharakteryzowane następująco:
Siquidem interdum visibiliter seipsum ostendens, quasi tyrannus aliquis vultu et voce terribilis apparebat atque miserrimos homines illos minis ac verberibus illatis ad suam reverenciam imperiose cogebat. Preterea morbos, clades, sterilitates atque similia ex divina permissione inducens frequenter, terrorem suum super infidelibus populis incuciebat. Si quando vero ab huiusmodi malignacionibus cessare aut micius agere videbatur, magni benefìcii largitor tenebatur”.[5]

Wynika stąd zarówno jego władza nad życiem i urodzajem (mógł ściągać choroby, plagi), jak i ambiwalentne nastawienie do ludzi: jest jasno powiedziane, że mógł „objawiać się” jako surowy tyran lub dobroczyńca. Dowiadujemy się także, że bóstwo to zabiegało o cześć dla siebie, w razie jej braku grożąc konsekwencjami.

Cała relacja skupia się na uczestnictwie młodego chrześcijanina-dyplomaty w pogańskich obrządkach, z czym wiąże się przemowa „bóstwa” do zgromadzonych, wśród których skrył się chrześcijanin: „Eia, perfide Christiane, decito mihi, quid est, quod in abscondito machinans?” itd. Nieco enigmatycznie brzmi dalsza część tej tyrady: „Ex quo venisti ad terram meam, ego inde exivi ac fugiendo crucem tuam usque nunc in pelago latitavi et nunc tandem sero reversus, ne pateris mc a facie crucis tue saltem in delubris meis habere refugium?”. Rozbiór logiczny tego fragmentu nastręcza pewne trudności. Jedno wydaje się jednak wyraźne: mowa w nim o jakimś innym ośrodku kultu, z którego bóstwo zostało wcześniej wyparte przez akcję chrystianizacyjną. oraz o obecnym - jako drugim, w którym znalazło ono „schronienie” po powrocie. Nie wiadomo przy tym, czy chodzi o jedno i to samo, czy też dwa różne miejsca. Między początkowym i końcowym etapem tej „wędrówki”, czyli ziemią, z której bóstwo wcześniej uciekło, oraz tą, do której powróciło, można by postawić znak równości, gdyby tekst wyrażał się o nich precyzyjniej. Wiele wskazuje zatem, że chodzi może o translację kultu do nowego ośrodka, o którym jednak brak bliższych informacji. Dalszy fragment: „Nunc enim saturatus epulis meis armatus es contra me signaculis tuis iterumque me de statione mea tanquam proditor impius violenter expellis”, można interpretować jako aluzję do wcześniejszej biesiady kultowej, w której chrześcijanin wziął udział, oraz bezpośrednie nawiązanie do jego wrogich zamiarów wykorzenienia kultu przemawiającego bóstwa. Godny uwagi jest tu również fakt, że bóstwo określa pokarmy jako własne (łac. saturatus epulis meis...), pozostające w jego gestii, to znaczy wiążące się z jego kompetencją jako m.in. bóstwa zbiorów.
Zakładając, że rola elementu fantastycznego (wszechwidzące bóstwo przemawiające do chrześcijanina) jest zrozumiała i uzasadniona przez narrację, nieco uwagi należy poświęcić krytyce zwłaszcza tego fragmentu dialogu, który obejmuje zwrot bóstwa do chrześcijanina-dyplomaty, jako że wykazuje on semantyczną niespójność, która powoduje, że tekst staje się częściowo niezrozumiały oraz zdradza, być może, ślady pracy redakcyjnej:

Przede wszystkim zwraca uwagę nieadekwatność określeń: „przed krzyżem twoim/wizerunkiem twego krzyża”, „na nowo (wypędzać)”, „także mnie (wyrzucić)”, które nijak nie mają się do aktora tej sceny - chrześcijanina, duńskiego dyplomaty z misją negocjacyjną do Słowian. Utożsamienie młodzieńca z właściwym sprawcą chrystianizacji i wrogiem ideologicznym wydaje się nielogiczne także z tego powodu, że - co wyraźnie zostaje w tekście powiedziane - czyni on w ukryciu znak krzyża ze strachu, nie zaś z intencją konfrontacji. Widoczna zatem staje się niewspółmierność werbalnej reakcji bóstwa w stosunku do postawy obronnej Duńczyka-dyplomaty. Mając na względzie zarówno elementy fantastyczne (cud polegający na objawieniu się bóstwa, wszechwiedza bóstwa), jak i realistyczne (rytualny antychrześcijański komunikat w języku obcym) tej narracji, można skłaniać się do tezy, że zabiegi redakcyjne wykorzystały autentyczną relację, modyfikując ją na potrzeby morału całego opowiadania, m.in. zawężając wirtualnego odbiorcę dialogu do indywidualnego wiernego, podczas gdy w hipotetycznym oryginale (o ile taki istniał) odbiorca był zbiorowy (np. chrześcijaństwo jako wróg, duńska misja itp.). co czyniłoby tekst bardziej spójnym. Wyjaśniałoby to aluzje do faktów historycznych (w tym do działań zbrojnych), w kontekście wydarzeń z XII wieku jak najbardziej zrozumiałe w tego rodzaju rytualnym „orędziu”.

Quomodo zabulus in scemate regio seipsum ydalatris ostendebat nie zawiera informacji o czasie i miejscu opisywanych wydarzeń, oraz imienia wspomnianego bóstwa. Porównanie z innymi opowiadaniami cyklu, a także m.in. z łacińskimi biografiami św. Ottona z Bambergu. pozwala częściowo tę lukę uzupełnić.


Cykl powstał w latach 1178-1180, a z kontekstu wynika, że opisywane wydarzenia rozgrywały się przed 1160 rokiem. Rzeczony młody chrześcijanin udał się po powrocie do ojczyzny (Danii) do założonego w 1158 roku opactwa Vitae Schola (Vittskøl) cystersa Henryka z Clairvaux, co świadczy, że jego misja dyplomatyczna „do ziemi pogan” przypaść musiała na koniec lat pięćdziesiątych XII wieku. Tak więc w chwili pisania dzieła przez Herberta miał on około 50 lat (przyjmując, że sformułowanie ,.w wieku młodzieńczym” oznacza wiek około 20 lat).

Termin „terra paganorum” trudno, opierając się jedynie na tekście Księgi, odnieść jednoznacznie do konkretnego terytorium, choć występuje on - obok „regione Sclavoniae” - kilkakrotnie.[6] Identyfikacja z Rugią, zaproponowana przez S. M. Szacherską, nie opiera się na przekonujących podstawach.

Informacje Księgi cudów mnicha Herberta korespondują częściowo z Żywotami św. Ottona,[7] dzięki czemu to drugie źródło może okazać się tu przydatne. Przede wszystkim zarówno w Quomodo zabulus, jak i Herbordi Dialogus de vita S. Ottonis (1159)[8] znajduje się wzmianka o objawieniu boga, który wygłasza groźby i żąda kultu dla siebie; w drugim ze źródeł pada jego łacińskie imię: Gerovit, Herovith. W świetle informacji Żywotów , ośrodkami kultu staropołabskiego *Jarovita // *Jerovita były: Wołogoszcz (łac. Hologosta) i Hobolin (Hawelberg, łac. Habelbergen). Badacze w relacji o kulcie tego bóstwa w Wołogoszczy dopatrują się reminiscencji istnienia świątyni z jego wyobrażeniem (wzmianka o ubranym w szaty kapłanie wyobrażającym boga), natomiast wyraźne jest świadectwo istnienia świątyni (łac. fanum) ze złotą tarczą bóstwa i obrzędów ku jego czci z wykorzystaniem chorągwi (łac. vexilla) w Hobolinie; brak tu z kolei wyraźnej wzmianki o posągu. Czy opis mnicha Herberta odnosił się do którejś z tych lokalizacji? Najbardziej realnie jako arena opisanych w Quomodo zabulus wydarzeń przedstawia się Wołogoszcz (jako miasto nadmorskie) lub jego okolice. Ponadto zarówno w Quomodo zabullus, jak i Herbordi Dialogas de vita S. Ottonis  mowa o zabiegach dyplomatycznych, związanych z początkową fazą chrystianizacji, co popierałoby taką tezę - tyle że wydarzenia w nich opisane oddziela znaczny odstęp czasu (misje św. Ottona - lata dwudzieste XII w., rzekome pertraktacje - lata pięćdziesiąte XII w.).

Być może odpowiedzi na to pytanie udziela samo omawiane źródło, w którym czytamy m.in. o ucieczce bóstwa przed krzyżem, ukrywaniu się w morzu czy wreszcie o późnym powrocie i ponownej próbie wypędzenia boga z jego świątynnego schronienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż jest to aluzja do akcji Ottona, zakończonej w 1128 roku chrztem Wołogoszczy. Ponadto nic bez znaczenia jest tu sąsiedztwo morza, co znajduje swój wyraz również w narracji bóstwa, którego usiłowano tu zidentyfikować z *Jarovitem. Prawdopodobna wydaje się zatem teza. iż „późny powrót” połabskiego bóstwa to w istocie aluzja do bliżej nieznanej reakcji pogańskiej, która dokonała się w Wołogoszczy pomiędzy trzydziestymi a pięćdziesiątymi latami XII wieku.

Czy jednak istnieją fakty historyczne potwierdzające w jakiś sposób ten domysł? Pozornie nie: wszak w 1128 roku druga misja chrystianizacyjna Ottona zakończyła się chrztem miast: Uznam. Choćków oraz Wołogoszcz, a w latach 1140-1176 okręg wołogoski należał do biskupstwa Św. Wojciecha z siedzibą w Szczecinie. Wołogoszcz była zatem formalnie chrześcijańska w momencie, gdy dyplomata wymieniany przez Herborda udaje się na negocjacje „do ziemi pogan”. O tym. że Pomorze było wówczas areną burzliwych wydarzeń politycznych świadczy zainicjowana w 1147 roku przez papieża Eugeniusza 111 oraz Bernarda z Clairvaux krucjata przeciwko Słowianom bałtyckim, której przebieg (oblężenie Dubina i Dymina, wyprawa na Szczecin) Opisują Roczniki praskie Wincentego i Kronika Słowian Helmonda . Pomorze uchodziło zatem nadal za pogańskie, dzięki czemu możliwe były wyprawy wojenne organizowane pod pretekstem chrystianizacji.

Kwestia ta niewątpliwie budzi jednak wątpliwości. Przede wszystkim, „terra paganorum”, o której dwukrotnie wspomina Herbord jako o jednej okolicy, jawi się jako niejednolita pod względem kulturowym: w opowiadaniu Cacodaemon simulacri siti cofracti et combusti injuriam ulcisci conatur określenie to oznacza kraj. w którym praktyki pogańskie kultywowane są w ukryciu, natomiast w Quomodo zabulus - ziemię faktycznie pogańską, w której chrześcijanin boi się uczynić jawnie znak krzyża. Na jednym i tym samym terytorium można więc mówić o zróżnicowaniu ideologicznym.
Te względy, a także chronologia skłoniły S. M. Szacherską do przyjęcia, iż opisywaną przez Herberta krainą była Rugia - to tam wciąż toczyły się walki, podczas gdy Pomorze było już oficjalnie chrześcijańskie. Czy jednak jest to rozumowanie słusznie? Właściwie identyfikacja z Rugią ma za sobą jeden argument: jest nim daleka analogia z opisem pogaństwa rugijskiego Saxo Grammatyka w jego Gesta Danorum.[9] Podobieństwo to jest jednakże na tyle ogólne (posąg w świątyni, wyrocznie, biesiady rytualne), a różnice na tyle znaczne, iż próba identyfikacji „ziemi pogan” z Rugią nie przekonuje. Natomiast za jej łączeniem z którymś z miast okręgu wołogoskiego przemawiają względy filologiczne (semantyczna tożsamość bóstwa opisanego przez hagiografów św. Ottona i przez informatora Herberta) i historyczne. Dodatkową przesłanką pozwalającą łączyć opisy Herberta raczej z Pomorzem przednim (jego częścią lądową) niż z Rugią, jest wzmianka o cudzie w bitwie pod Dyminem (1164), który to toponim pojawia się również w kontekście misji św. Ottona w hagiografiach (łac. Timina, Timinensis civ.), oraz w związku z wyprawą krzyżową na Słowian bałtyckich w Kronice Słowian Helmonda (oblężenie Dymina).[10]

Tego typu zbieżność może być przytaczana jako przesłanka za bliskim związkiem tych tekstów z dziełem Herborda (przede wszystkim jeśli chodzi o zasięg terytorialny opisywanych wydarzeń). W ten sposób opis cudu zamieszczony w Quomodo zabulus, mieściłby się w kręgu literatury o św. Ottonie zarówno przez pamięć o jego czynach, jak i przez pozostawanie ciągle w tym samym, ograniczonym continuum przestrzennym. Do którejkolwiek jednak skłaniać się interpretacji w tym względzie, nie sposób twierdzić, że źródło to nie wnosi niczego nowego ani też istotnego do zagadnienia. To tekst, który znacząco uzupełnia nasze wiadomości m.in. na temat strony wierzeniowej ówczesnej religii plemion połabskich.

* * *
Tekst, który tu prezentuję, został skolacjonowany przez S. M. Szacherską[11] i przez nią pierwotnie opublikowany. Przekładu dokonała mgr Małgorzata Kruszelnicka, której w tym miejscu składam podziękowania.
Księga cudów mnicha Herberta
W jaki sposób diabeł w szacie królewskiej ukazywał się sam bałwochwalcom
Czcigodny mąż Henryk, niegdyś zakonnik Claraevallis, który teraz już przez wiele lat jest opatem na terenie Danii, to nam oznajmił szlachetnym braciom zakonnym swego opactwa.
Wspomniany zatem brat, podczas gdy wciąż jeszcze nosi odzienie święte, w wieku młodzieńczym udał się w sprawie negocjacji do wymienionej wyżej ziemi pogan.
Znajduje się natomiast na łych terenach bożyszcze nieczyste, w którym bóstwo najstraszniejsze mieszkając i wiele odpowiedzi wydając ze względu na strach jedynie przez owych mieszkańców jest czczone.
Jeśli nawet niekiedy czyniąc się sam widzialnym ukazywał się jakby jakiś tyran o przerażającym obliczu i głosie i zmuszał surowo groźbami i biciem najnieszczęśliwszych owych ludzi do czci dla siebie.
Oprócz tego zsyłając często z nakazu boskiego choroby, klęski, nieurodzaje i inne tego rodzaju plagi wzbudza! strach w niewiernych ludziach.
Jeśli w istocie kiedykolwiek wydawało się. że odstępuje od tego rodzaju zbrodniczych czynów lub postępuje łagodniej, uważany był za szafarza wielkich dobrodziejstw.
W ustanowione w roku dni mieli zwyczaj przybywać uroczyście zewsząd do świątyni jego zhańbiwszy lwięta uczestnictwem, razem biesiadować.
Ustawiali osobno inny stół zastawiony obficie doskonalszymi potrawami i wszystko to naturalnie ów duch szczególnie nienasycony w żarłoczności pochłaniał w sposób niewidzialny.
I gdy zobaczyli, że wszystko zostało zjedzone, wtedy i sami radośnie jedli, ponieważ już bezpiecznie oczekiwali łaski podpitego bóstwa.
Pewnego dnia, gdy schodzili się w jedno miejsce, zdarzyło się, że był tam także ów wspomniany już młody chrześcijanin.
I oto nagle ukazał się tam ów duch znany, przyozdobiony fantastycznie królewskimi ozdobami, który siedząc na swoim tronie w pysze i pogardzie przemawiał do nich.
Natomiast ci godni litości ludzie wydrwiwani tak wielką bezwstydnością bóstwa na widok jego stawali struchlali i przeklętemu zjawisku oddawali cześć boską.
Młody chrześcijanin natomiast, gdy spostrzegł to wszystko, rozumiejąc, że jest to diabeł przemieniony w anioła światła, odczuł strach przed obliczem szatana i wzywając imię Chrystusa, przyciągniętą do swej piersi ręką uczynił potajemnie znak krzyża.
Nie ośmielił się bowiem ze względu na wielką liczbę ludzi uczynić znaku na czole.
Dzikie jednak bóstwo widząc to, co uczynił w ukryciu, przemówiło do niego, mówiąc w języku ojczystym młodzieńca:
„Hejże, podstępny chrześcijaninie, powiedzże mi, cóż to jest, co w ukryciu knujesz? Skoro teraz na swej piersi, zasłaniając się płaszczem, ów krzyż nienawistny naznaczyłeś. Czy starasz się także wyrzucić mnie z mojej świątyni?
Skąd ty przybyłeś do mojej ziemi, to ja stamtąd wyszedłem i, uciekając przed krzyżem twoim, teraz w morzu ukryłem się, i gdy teraz wreszcie późno powróciłem, ty nie pozwalasz nawet, żebym znalazł w moich świątyniach schronienie przed wizerunkiem twego krzyża?
Teraz bowiem napełniony pokarmem moim uzbroiłeś się przeciw mnie swoimi znakami i na nowo wypędzasz mnie, bez mej woli, z mojej siedziby tak jak bezbożny zdrajca.”
Gdy zatem poganie usłyszeli ten głos demona, a prawie nie rozumieli rozmowy i wielce się dziwili, co mówi i z kim rozmawia.
W istocie natomiast młodzieniec zatrwożony, który słyszał i rozumiał, krył się w tłumie, ponieważ do tego stopnia słaby i młody w wierze obawiał się, że zostanie przez niewiernych zatrzymany i ukarany śmiercią.
Gdy natomiast demon znikł, zgromadzenie rozeszło się, młodzieniec oddalił się w wielkim zdumieniu, a z tego, co zobaczył i co usłyszał wiele przydało mu się w pogłębieniu wiary chrześcijańskiej.
Wkrótce potem, gdy powrócił do swej rodzimej ojczyzny, skierował się do wspomnianego wyżej opactwa, gdzie starał się służyć Panu w religijnym obcowaniu, a to, co mu się zdarzyło, zdradził opatowi i braciom dla duchowego wzmocnienia wielu.
Cóż do tego dopowiemy: jeśli tak wielka jest siła i chwała krucyfiksu, że chrześcijanin małej wiary naznaczył potajemnie i bojaźliwie znak krzyża, i tak uciekli władcy ciemności, jak sądzimy, co dzieje się, jeśli mężowie cnót i silni w wierze misjonarze przybywają z mieczem ducha, to czym jest słowo Boga
Jak wiele stosów trupów uczynili, jak wielkie tłumy pogan w krótkim czasie pozyskali, poznali w istocie szybko ze słowa prawdy, które czytane jest w Psalmie: Upada tysiąc u twego boku. a u twej prawicy dziesięć tysięcy.
A w Księdze kapłańskiej: Pięciu z was będzie ścigało stu innych, a stu z was - dziesięć tysięcy.
Dla zbiorów tego rodzaju zatem pożądany jest Pan, aby wysłał robotników na żniwo swoje.
Zbiór bowiem jest wielki, a robotnicy nieliczni.
W istocie jednak ci nieliczni, aby dokładniej prawdę powiedzieć - bardzo nieliczni, którzy zewsząd na żniwach w owych stronach się znajdują; przy tak wielkiej obfitości chwały i błogosławieństwa zbierają sierpami dla Pana plony dusz, tak że ogromne tysiące pogan w krótkim czasie, dopiero co ochrzczone, codziennie bardziej i bardziej powiększają się i do tego stopnia, że biskupi i metropolici w wielu miastach teraz na nowo są powoływani i winorośl Pana zastępów jest dzisiaj krzewiona daleko i szeroko wśród ludów barbarzyńskich, które nazwę wina może słyszały, wina jednak nie piły.

Michał Łuczyński
"Almanach Historyczny"
T.11/2009
Kielce, 2009





materiał zamieszczony pro publico bono – w celach poznawczych i edukacyjnych






[1] S. M. Szacherska. Rola klasztorów duńskich w ekspansji Danii na Pomorzu Zachodnim u schyłku XII w. Wrocław 1968, s.88-90.
[1] Jedynie Henryk Łowmiański wspomina o nim na marginesie jako o niewnoszącym niczego istot­nego do zagadnienia, tenże, Religia Słowian i jej upadek. Warszawa 1979. s. 200, przyp. 524. O tekście tym nie wspominają, natomiast młodsze syntezy, np. J. Strzelczyk. Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian. Poznań 1998; A. Gieysztor. Mitologia Słowian, wyd. III. Warszawa 2006.
[1] O Kronice Williama z Malmesbury i tekście starobułgarskim ze wzmiankami o pogaństwie Słowian zob. L. P. Słupecki. R. Zaroff, Wiliam of Malmesbury on Pagun Slavic Oracles: New Sour­ces for Slavic Paganism and its two Interpretations. „Studia Mylhologica Slavica”. II. 1999, s. 9-20. L. P. Słupecki. Wlliam z Mulmesbury o wyroczniach słowiańskich. Acta Universitam Wratislaviensis”. No 2675, Historia clxx, Wrocław 2004, s. 251-258; Nikos Čausidis, The Slavic Pantheons in a Visual Medium – Svarog, „Studia Mythologica Slavica”, I. I998. p. 82.
[1] Herberti turrium sardiniae archiepiscopi De miraculis libri tres w: J.-P.Migne Patrologiae cursus completus, Patrologiae latinae tomus CLXXXV, Paris 1860 (dalej: Herberti De miraculis).  
[1] S. M. Szacherska. Rola klasztorów, s. 88.
[1] Herberti De miraculis s. 1382.
[1] Ottonis Episcopi Babenbergensis Vita Prieflingensis, MPH, series nova tomus VII fasc. 1. wyd. Jan Wikarjak, Warszawa 1966; Ebonis Vita S. Ottonis episcopi babenbergensis, MPH. series nova - tomus VII fasc. 2. wyd. Jan Wikarjak. Warszawa 1969; Herbordi Dialogus de vita S Ottonis Episcopi babenbergensis. MPH. series nova - tomus VII fasc. 3. wyd. Jan Wikarjak. Warszawa 1974.
[1]Ego sum deus tuus; ego sum qui vestio et graminibus campos et frontibus nemora; fructus agrorum et lignorum, fetus pecorum, et omnia quaecumque usibus hominum serviunt, in mea sunt potestate. Haec dare soleo cultoribus meis, et his qui me contempnunt auferre. Dic ergo eis qui sunt in civitate Hologostensi. ne suscipiant deum elienum, qui eis prodesse non posit; mone etiam, ut alterius religionis nun­cios, quos ad eos ventures praedico. vivere non patiantur.” (Herbordi Dialogus de vita s. Ottonis, III. 4.).
[1] S. M. Szacherska, Rola klasztorów, s. 84.
[1] Urbanonim Dymin (często w związku z Wołogoszczą, Uznamem, Choćkowem i Szczecinem) wymieniają: Ebonis Vita S. Ottoni. III 5, s. 102; Herbordi Diaiogus de vita S. Ottonis, II 39, s. 139; III 1, s. 148; III 2, s. 151; III 12, s. 171; Vita Prieflingensis, III 4, s. 61.
[1] S. M. Szacherska, Rola klasztorów, s. 88-90.




http://slowianolubia.blogspot.com/2014/04/zapomniane-zrodo-do-dziejow-poganstwa.html


 

środa, 22 stycznia 2014

Paweł Bryliński





XIX wieczny rzeźbiarz ludowy

Paweł Bryliński (ur. 21 czerwca 1814 w Wieruszowie, zm. 18 kwietnia 1890 w Masanowie k. Ostrowa[1]) – wielkopolski rzeźbiarz ludowy.

  
Pejzaż Wielkopolski kojarzy się raczej z zasobnymi wsiami i zagospodarowanymi polami, niż z zarezerwowanym w powszechnej świadomości dla Podkarpacia czy Podlasia widokiem urokliwych świątków, krzyży i kapliczek zdobiących pola, rozstaje dróg lub mostki. Tymczasem można tu spotkać, zwłaszcza w południowej części regionu rzeźby o wysokich walorach artystycznych.

Wyjątkowym zjawiskiem są powszechne w trójkącie pomiędzy miastami Krotoszyn, Kalisz, Ostrzeszów wysokie, przekraczające nawet dziesięć metrów, krzyże i słupy przydrożne zdobione kilkoma, a nieraz kilkunastoma płaskorzeźbami lub rzeźbami. Taka forma krzyży znana tu była już w XVIII wieku. Nawiązali do niej i rozwinęli, każdy w swoim niepowtarzalnym stylu, dwaj dziewiętnastowieczni rzeźbiarze ludowi – Paweł Bryliński i Franciszek Nowak.



Paweł Bryliński urodził się w leżącym na pograniczu Małopolski, Śląska i Wielkopolski Wieruszowie w rodzinie rzemieślniczej. Jako rzeźbiarz, był najprawdopodobniej samoukiem, chociaż istnieje prawdopodobieństwo, że rozwijał swój talent pod okiem wuja, wieruszowskiego snycerza. W 1835 roku Brylińscy przeprowadzili się do Wielowsi Klasztornej, a później do niedalekiego Masanowa.
W promieniu do kilkudziesięciu kilometrów od tej miejscowości Paweł Bryliński pozostawił po sobie kilkadziesiąt charakterystycznych słupów i krzyży.

 

 
Wiódł życie wędrownego rzeźbiarza. Z nastaniem wiosny opuszczał dom z wózkiem wypełnionym narzędziami. Podczas wykonywania pracy mieszkał najczęściej u fundatora krzyża lub słupa. Jako materiału używał głównie grubych belek dębowych, rzadziej sosnowych, dostarczanych również przez fundatora. Pionowe drzewce wielometrowego słupa lub krzyża zdobił rzeźbami. Najczęściej figury były rzeźbione oddzielnie i przytwierdzane dużymi gwoździami do belki. Rzadziej rzeźbiarz wycinał rzeźby bezpośrednio w drzewcu krzyża.

Najczęstszym motywem ikonograficznym była tematyka Wielkiego Tygodnia. Piętrowo ustawione, dochodzące do półtora metra wysokości, rzeźby świętej Marii Magdaleny, Matki Boskiej, świętego Jana Ewangelisty, czasem jeszcze inne, adorowały umieszczonego nad nimi Chrystusa, nad którym często znajdował się jeszcze pelikan karmiący krwią małe.





Tego typu słupy i krzyże nazywane są popularnie „bożą męką”. Po bokach słupa rzeźbiarz umieszczał świętych, patronów fundatora i jego rodziny. Szczególnie imponujące są słupy i krzyże zawierające po kilkanaście rzeźb, na przykład w Kani koło Grabowa nad Prosną. Nie wszystkie były tak okazałe, co zależało prawdopodobnie od zasobności chłopskich mecenasów Brylińskiego. Swoje prace rzeźbiarz upiększał polichromią, stosując żywe kolory. Malował nie tylko szaty postaci, ale również podkreślał barwą rysy twarzy.


Dzieła Pawła Brylińskiego oprócz monumentalnego wyglądu odznaczają się wysokim kunsztem artystycznym. W toku kilkudziesięcioletniej działalności rzeźbiarz wypracował własny styl, pozwalający łatwo odróżnić prace, które wyszły spod jego ręki. Charakteryzują się one dużym realizmem przedstawionych postaci, obfitą dekoracją, starannością wykonania detali.

Rzeźbiarz cieszył się w południowej Wielkopolsce dużą sławą, stąd dzieło jego dłuta dodawało wsi splendoru. W okolicach Odolanowa i Ołoboku niemal w każdej wsi znajdował się krzyż lub słup autorstwa Brylińskiego. Swą trwającą czterdzieści pięć lat wędrówkę artystyczną (data 1840 wyryta jest na najstarszym znanym słupie pochodzącym z Ołoboku, a 1885 na krzyżu z Masanowa) rzeźbiarz zaznaczył ponad pięćdziesięcioma dziełami.
Zmarł w 1890 roku. W ostatnich pięciu latach życia nie miał już sił zmagać się z potężnymi dębowymi klocami. Zajmował się struganiem zabawek, drobnych sprzętów, skrzypiec i fujarek. Został pochowany na cmentarzu przy dawnym kościele parafialnym pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela w Ołoboku.


Artysta umieszczał często, najpewniej na życzenie fundatorów, inskrypcje zawierające ich nazwiska i daty powstania rzeźb. Nie sygnował natomiast dzieł własnym imieniem. Pamięć o twórcy zanikała, pozostały jednak jego dzieła.

W czasie II wojny światowej wiele z nich zniszczyli okupanci niemieccy, którzy programowo niszczyli krzyże i kapliczki przydrożne w Polsce.



Część poddała się warunkom atmosferycznym i upływowi czasu. Postać Pawła Brylińskiego wydobył z zapomnienia wielkopolski etnograf Stanisław Błaszczyk. Jeszcze w latach trzydziestych XX wieku podczas badań terenowych zauważył on specyficzny styl części wielofigurowych krzyży i słupów. Uznając je za dzieło jednego artysty, odnalazł w Masanowie potomków Brylińskiego i odtworzył z ich opowieści sylwetkę twórcy.

Do dziś zachowało się in situ niewiele ponad dziesięć krzyży i słupów Brylińskiego. Kilka niekompletnych znajduje się w kościołach Odolanowa, Sokolnik i Ołoboku oraz w zbiorach Muzeum Etnograficznego w Poznaniu.



Wielofigurowy krzyż Pawła Brylińskiego w Kowalewie

Kowalew, gmina Pleszew, powiat pleszewski.

 W tej podpleszewskiej wsi znajduje się jeden z wielofigurowych drewnianych krzyży autorstwa Pawła Brylińskiego. Jest on najdalej na północ położonym dziełem "bożego snycerza" z Masanowa, zdobiącego głównie teren dzisiejszego powiatu ostrowskiego. Krzyż datuje się na rok 1860[1][2][3][uwaga 1]. Stoi w części wsi nazywanej Baranów (kiedyś samodzielna wieś o tej nazwie), po południowej stronie skrzyżowania ulic Baranów, Bolesława Chrobrego i 24 stycznia.

Na wysokim na 13 m pionowym ramieniu[2] artysta rozmieścił na 4 piętrach 6 polichromowanych drewnianych postaci stylistycznie reprezentujących barok ludowy. Wystroju rzeźbiarskiego dopełnia charakterystyczna dla krzyży Brylińskiego rzeźba pelikana na szczycie, titulus (INRI) oraz płaskorzeźbiony kielich.

 Wysokość krzyża
 Figury są rozmieszczone w dużych odstępach, co ma związek ze znaczną wysokością krzyża. Prawdopodobnie pierwotnie liczył on 6-7 m, jak podobne krzyże artysty (np. w Kurochu), a rzeźby prawie stykały się ze sobą, jak np. w Mikstacie. Niejasne są datowania zmiany wysokości krzyża. Karty ewidencyjne podają kolejno wysokości: 1972 - ok. 12 m, 1987 - ok. 11 m, 2011 ok. 7-8 m[3]. Te naukowe czy może jednak bardziej urzędnicze ustalenia przeczą rzeczywistości. Krzyż "rośnie, nie maleje", a według tej samej ewidencji Urzędu Ochrony Zabytków ostatnia wymiana drzewca i konserwacja rzeźb miała miejsce w 1984 roku (karta zabytku z 2011), co wyklucza zmianę wysokości pomiędzy 1987 a 2011 rokiem. Również Stanisław Małyszko w Wielofigurowy krzyż przydrożny w Kowalewie podaje, że obecnie istniejący krzyż pochodzi z około 1984 r. i jest nieco wyższy niż poprzedni[2].

 Wiadomo o jeszcze jednym rozmontowaniu krzyża. Podczas II wojny światowej mieszkańcy wsi w obawie przed zniszczeniem go przez Niemców, co było wręcz planowym działaniem okupantów w Wielkopolsce, przewrócili krzyż i zdjęli figury. Przechowane na strychu domu państwa Żuchowskich[3], zostały po wojnie umieszczone na starym drzewcu. Według hipotezy Stanisława Małyszki znaczna zmiana drzewca na wyższy mogła nastąpić przy okazji budowy nowego domu, właśnie Żuchowskich, w latach 20. lub 30. XX w. Nowy, murowany dom "przytłoczył" Bożą Mękę i postanowiono ją podwyższyć[2]. Bardzo możliwe, że taka okazja przyczyniła się do i tak koniecznej wymiany.

Rzeźby
 Przez ok. 45 lat Bryliński stworzył kilkadziesiąt wielofigurowych krzyży[uwaga 2]. Pracował według dwóch schematów ikonograficznych. Oczywiście zawsze główną postacią kompozycji była rozpięta na skrzyżowaniu belek figura Chrystusa. W zależności jednak od przeznaczenia i fundatorów krzyża przedstawiał historię ukrzyżowania, upadku i odkupienia, wypełniając poszczególne piętra rzeźbami związanymi z Męką Pańską i symbolami męki albo w drugim schemacie, rzeźby towarzyszące były w większości przedstawieniami patronów - imienników poszczególnych członków rodzin fundatorów. W tym programie mniej było również przedstawień symboli Męki[4]. Krzyż z Kowalewa (Baranowa) należy do drugiej grupy Bożych Mąk Brylińskiego.

Chrystus
Rozpięta na skrzyżowaniu ramion krzyża figura Chrystusa wysokości 125 cm[2] jest głównym elementem układu kompozycyjnego. Ukrzyżowany pochyla głowę w koronie cierniowej do prawego ramienia. Na wypukłej klatce piersiowej rysują się żebra. Muskularne nogi przebija w skrzyżowanych stopach gwoźdź. Biodra Chrystusa osłania białe perizonium na żółtym sznurze. Nad głową Ukrzyżowanego znajduje się pionowa tabliczka z napisem INRI (Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum - Jezus Nazarejczyk Król Żydowski). Wyżej znajduje się barokowej proweniencji daszek o wolutowym wykroju. W zwieńczeniu krzyża Bryliński umieścił swoim zwyczajem rzeźbę pelikana, który karmi troje piskląt własną krwią z otwartego boku. Pelikan symbolizuje najwyższe poświęcenie i jest znakiem ofiary Chrystusa. Symbol ten nawiązuje też bezpośrednio do krwi Ukrzyżowanego, Eucharystii. Umieszczony pod stopami figury płaskorzeźbiony kielich podkreśla zbawienne znaczenie Eucharystii i Męki Pańskiej.

Święci
Niżej znajduje się ubrana w jasnozieloną szatę sięgającą palców bosych stóp św. Weronika. Święta trzyma przed sobą białą chustę z odbitą na niej twarzą Chrystusa Cierniem Ukoronowanego. Niższe piętro zajmują trzy figury świętych. Na froncie belki znajduje się św. Walenty w stroju kapłańskim ze stułą i otwartą księgą w lewej ręce. Prawą (uszkodzona, fot. 2004) uzdrawia klęczącego, nieproporcjonalnie małego, mężczyznę. Niezrozumiałe jest, że uzdrawiany ma sumiaste wąsy. Jednym z atrybutów św. Walentego jest dziecko, któremu święty przywraca wzrok. Paweł Bryliński, rzeźbiąc kilka lat wcześniej św. Walentego do kapliczki w Sławinie, przedstawił go prawie identycznie i zgodnie z kanonem - z dzieckiem. Hipotezę dotyczącą wąsów stawia Stanisław Małyszko, według którego z dokumentacji prac konserwatorskich z lat 1980-1982 wynika, że Walentego nie rozpoznano i pomylono go ze św. Stanisławem ze Szczepanowa[2], a tym samym klęczącą u jego stóp figurkę zidentyfikowano jako wskrzeszonego Piotrowina, przedstawianego z zarostem. W zapale konserwatorskim widocznie uznano, że nastąpił ubytek, który uzupełniono.

Na tym samym poziomie na bocznych ściankach pionowej belki krzyża stoją dwaj święci. Po prawej ręce św. Walentego znajduje się rzeźba św. Jana Ewangelisty[uwaga 3]. Najmłodszy Apostoł, towarzyszący Maryi pod krzyżem na Golgocie, przedstawiony jest jako młody mężczyzna w czerwonej sukni i zielonym płaszczu, przyciskający lewą dłoń do piersi. Z lewej strony św. Walentego stoi szczególnie upodobany przez Wielkopolan jako patron kapliczek św. Wawrzyniec. Ukazany jest zgodnie z kanonem jako diakon w stroju liturgicznym - czerwonej dalmatyce założonej na albę. Jego przedstawienie uzupełniają przynależne mu atrybuty: zielona palma męczeństwa trzymana w lewej ręce i ruszt (krata), na którym miał przypiekany ponieść męczeńską śmierć, z opartą na niej prawą dłonią świętego.

Wszystkie rzeźby świętych ukazane są frontalnie w pozycji stojącej, wyrażając szacunek i cześć. Są o ok. 1/3 niższe od figury Chrystusa. Ustawione są na wtórnych prostych konsolach.

Matka Boska Bolesna
Kompozycji dopełnia stojąca najniżej rzeźba Matki Boskiej Bolesnej, mierząca 119 cm[2]. Maryja ukazana jest w pozycji stojącej, z pochyloną do przodu głową i splecionymi dłońmi uniesionymi do piersi. Ubrana jest w fałdzistą białą szatę, sięgającą do prostych ("chłopskich") czarnych butów, na ramiona, głowę i plecy ma narzucony niebieski płaszcz.


pdf:





czwartek, 22 sierpnia 2013

Poświęcanie...



...czy/li pożeranie?



ROZ-POZNAJ SIEBIE.
Ostatnia linia kłamstwa.




Nie wierzę w przepowiednie. Uważam je za swego rodzaju plan realizowany poprzez lata.






Wiara w przepowiednie sprawia, że część społeczeństwa wierzy w cudowne ocalenie ojczyzny przez jakiegoś rycerza na białym koniu. I tak czas leci, obce służby robią swoje, a rycerza jak nie ma, tak nie ma...


Służby już dzisiaj produkują kłamstwa, na które będą się powoływać za 20-50-100 lat.


Swego czasu rozgoniłem agenturalne towarzystwo skupione wokół niejakiego Arteuzy na forum gazety prawnej. Arteuza vel Atraktor vel K.Frzysiak? przeniosło się ze swoimi bajeczkami na nowe, specjalnie ku temu celu stworzone, forum:
http://koniecswiata.info/forum/topic/232/wiek-xxi-wizje-i-przepowiednie-wolna-dyskusja-i-dociekania/page/96/

Tam gromada „wielbicieli” bezkrytycznie hołubi każde słowo „proroka” Atraktora.
Za krytyczne uwagi, wcale nie wulgarne, zostałem tam zbanowany – a regulaminu forum przecież nie złamałem.
Arteuza, aby przydać sobie wiarygodności powoływał się na jakieś bliżej nieznane centurie Nostradamusa – zagadkowe, że towarzystwo na tym forum, wybitnie antyNWO wytykające pochodzenie różnym ludziom – zupełnie za nic ma pochodzenie Nostradamusa. Kompletnie im to nie przeszkadza – taka to schizofrenia...

Namawiam wszystkich do logowania się na tym forum i krytycznego dobrze z-argumentowanego komentowania bajeczek tam prezentowanych.

Nie łudźmy się – oni nigdy nie zrezygnują z prób okupowania naszego kraju – ta wojna nigdy się nie skończy i zawsze musimy być w pogotowiu.

Na tym polega oczywiście rola służb, aby namierzać takich ludzi i eliminować ich z internetu.
Służb nie ma, więc to my musimy być taką służbą.

Chodzi oto, że dzisiaj są to dla nas śmieszne bajki, za 20 – 30 lat nikt z nas nie będzie o tym pamiętał – ale służby właśnie na Arteuzę będą się powoływać tworząc niestworzone historie – ułudę – dla naszych potomków w przyszłości.
Będzie to historia nieweryfikowalna – powoływać się będą wyłącznie na fakt istnienia takiego gościa i jego „przepowiednie”. Prawie na pewno tak było w czasach Nostradamusa – większość uważała go za szarlatana i oszusta – dziś tysiące się nim podniecają, a przemysł kłamstwa nie ustaje w podtrzymywaniu jego mitu.
Czyż słowo centurie nie zostało specjalnie ukute po to, aby nadać „przepowiedniom” profesjonalny styl ??

Służby dzisiaj produkują kłamstwa na które będą się powoływać za 20-50-100 lat.

To jest właśnie myślenie polityczne – na 100 lat do przodu.


Bardzo podejrzliwie przyglądam się wszelkiego rodzaju objawieniom maryjnym.
To chyba trochę nienormalne, żeby Bóg, prawie że po kryjomu, spiskował z ludźmi dobrej woli w celu ochrony ich przed złymi ludźmi?
Bóg nie może być ograniczony – bo inaczej nie byłby Bogiem.
Jeśli Bóg spotyka się z Mojżeszem w Namiocie Spotkań – to znaczy, że jest ograniczony. A więc nie może być Bogiem. Czym jest?
To wyjaśnić mogliby najwięksi anglo-sascy macherzy od stuleci zdobywający przewagę nad światem.
Wydaje mi się, że temat został wyczerpany tutaj:
http://argo.nowyekran.net/post/96781,pytanie-zasadnicze

Niektórzy uważają te objawienia za przejaw działalności demona, który wprowadza ludzi w błąd.

Medżugorie – wystarczył mi film z takiego objawienia, gdzie trójka wybrańców jak na komendę pada na kolana – i każde wlepia oczy w inne miejsce w przestrzeni.
Tu za oszustwem stoją ludzie, a widzenia żadnego nie ma.


Fatima jest niezmiernie frapująca.

Postać, która pokazała się dzieciom (dlaczego to są zawsze dzieci, albo ubodzy na umyśle? Żeby nie połapali się w mistyfikacji?) prosiła o poświęcenie Rosji jej niepokalanemu Sercu.
Na początku ukazywała się tylko 13 dnia miesiąca – od razu mam pytanie: dlaczego Bóg jest uzależniony od kalendarza?

Wiele zresztą zdarzeń na świecie dzieje się właśnie 13-ego.
Na przykład wyłapanie średniowiecznych banksterów – czcicieli słowiańskiego Welesa – odbyło się 13 października 1307 roku. Od tamtego czasu ukuto termin - 13 w piątek - jako dzień pechowy.

”Przyszłam z Raju, Ja przyszłam poprosić was, abyście przychodzili tu każdego 13-ego dnia miesiąca, przez 6 miesięcy, o tej samej porze. Potem wam powiem kim jestem i czego oczekuję. Potem przyjdę siódmy raz”.
“Czy wy wszyscy ofiarujecie siebie Bogu i przyjmiecie cierpienie, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy i nawrócenie grzeszników?” W dziecięcej i heroicznej prostocie dzieci odpowiedziały: “My chcemy tego”.

Prośba „Maryi” o poświęcenie Rosji pojawiła się tuż przed rewolucją w Rosji 1917 roku, po prawie roku widzeń (od 1916 roku anioł - trzy razy)

I jej nie zapobiegła. Postać z widzenia prosiła o zachowanie tej prośby w tajemnicy. Łucja wyjawiła światu ten fakt dopiero w 1941 roku.

"Wy widzieliście piekło, miejsce dokąd idą dusze biednych grzeszników. W celu uratowania ich, Bóg chce, aby nabożeństwo do Mojego Niepokalanego Serca rozszerzało się na całym świecie i wzrastało. Jeśli ludzie zrobią to, co ja ci powiem, wiele ludzi będzie uratowanych i tutaj będzie pokój, wojna się zakończy jeśli ludzie szczerze przestaną bluźnić Bogu. Jeśli nie przestaną podczas pontyfikatu Piusa XI, to wybuchnie jeszcze gorsza wojna. Jeśli ty nagle zobaczysz jasne nieznane światło w nocy, wiedz, że to jest znak od Boga, że On oznajmia tobie, że zamierza ukarać świat za grzechy. Uczyni to poprzez wojnę, głód, prześladowanie Kościoła i Papieża. W celu zapobieżenia temu, Ja  proszę, aby Rosja była poświęcona Mojemu Niepokalanemu Sercu.I, żebyś ty przyjmowała Komunię Świętą w każdą pierwszą sobotę miesiąca jako wynagrodzenie. Jeśli ludzie zrobią, tak jak proszę i rzeczywiście uważać będą na moje słowa, Rosja się nawróci i tu będzie pokój. Jeśli to się nie zdarzy, Rosja będzie rozprzestrzeniać błędne nauki po świecie, wojna i prześladowania Kościoła są nieuniknione.


Bóg prosi ludzi, aby ci go prosili o to, by swą wolą zmienił bieg wydarzeń – czyż to nie dziwne?
Mówi się, że demon, aby miał dostęp do człowieka – musi uzyskać na to jego zgodę.


Poświęcić Rosję. Jej sercu.

Wcześniej Aztekowie poświęcali swoich niewolników i jeńców bogowi deszczu.
Zabijali ich w ofierze na szczycie piramidy, zjadali wycięte z ich piersi serca.

Taka myśl przychodzi mi do głowy.
Może poświęcenie Rosji było przyzwoleniem na jej zniszczenie?

Dziś już wiemy, że myśl i słowo stwarzają świat.
Zresztą, czyż w Bibli nie ma : ”A na początku było słowo". "A słowo ciałem się stało”.

Od dawien dawna wiedzą o tym i banksterzy i ludy zachodu.
Od setek już lat niemcy uprawiają antypolską propagandę – aż Polacy zaczęli sami wierzyć w te kłamstwa o sobie. Im bardziej pozwalali 5 kolumnie rozrosnąć się na organizmie państwa – tym większe uzyskiwali potwierdzenie, że te kłamstwa to prawda.

Poświęcić.

Jedno słowo, a tyle znaczeń.


Obecnie rewolucję pod auspicjami średniowiecznych banksterów mamy w Syrii.


Terrorysta nasłany przez anglo-saskich banksterów zjada ludzkie serce.
Znak?








http://www.marypages.com/FatimaPolski.htm



  • ..
    no to już po ptokach
  • Rewolucja w 1917
    Rewolucja w Rosji zaczęła się w 1917 roku.
    Mnie dziwi brak konkretnych fotografii z cudu słońca. Jest kilka fotografii tłumu który patrzy się w stronę nieba , ale nie ma zarejestrowanych żadnych anomalii słonecznych
  • Czemu Bóg nie objawia się wszystkim ludziom?
    Masz ciekawe spostrzeżenia - też mnie dziwi proszenie Boga ludzi o to żeby oni jego prosili. Ale to może być po prostu szacunek wolnej woli człowieka - Bóg chce żeby człowiek sam z siebie poprosił - nic na siłę.
    Natomiast Ja cały czas się dziwię właśnie dlaczego Bóg wszelkich objawień dokonuje skrycie ????? Zawsze jednej lub kilku osobom , tak że inni muszą już wierzyć lub nie relacji człowieka ??
    Dlaczego Bóg nie może objawić się na całym świecie , na niebie i powiedzieć tak : " Jestem Bogiem , daję życie wieczne duszy. Jeśli będziecie zachowywać miłość w sercu i prawdę , nie unikniecie śmierci i cierpień, ale po śmierci wasza dusza - czyli Wy sami ale bez ciała , będziecie żyć w szczęśliwości wiecznie ". I tyle jasno i zwięźle. A tak to ludzie muszą się czegoś domyślać , interepretować . Przecież jeśli coś mówicie dzieciom żeby czegoś nie robiły bądź robiły to mówicie jasno i bezpośrednio: Nie rób tego , bo stanie się to , a to.
  • Rosja i przed bolszewikami była chorym krajem
    A co do Twojej opinii że Rosja została poświęcona właśnie przez oddanie jej bolszewikom - to nie do końca bo przecież wcześniej Rosja nie była święta..
    A w zasadzie jej ustrój niewiele był lepszy od komunistycznego - np 20 lat obowiązkowej służby w wojsku - czy to jest normalne??
  • @LeAN 00:21:54
    Fakt, dzięki, nie jestem znawcą Pisma.
  • @. . 23:42:37
    No faktycznie, 13 października będzie rocznica 706 lat od wyłapania czcicieli słowiańskiego Welesa - czyli Templariuszy.


    Protoplastów anglo-saskich banksterów.

    Już po ptokach.
  • @prometeusz
    chwilka-(za św.Pawłem) - nie jesteśmy już dziećmi, które Bóg kiedyś prowadził "za rączkę"- z nowym Przymierzem staliśmy się dorośli i są większe wymagania Ojca- przede wszystkim Odpowiedzialność za swoje wybory i Świadomość swojej woli i konsekwencji uczynków
    Skoro Rosja grzeszy/błądzi od wieków i rozsiewa to po Azji, Europie i dalej i nie może sama się podźwignąć z bagna..my jako bardziej świadomi i odpowiedzialni jej bracia winniśmy coś zrobić w tej sprawie ...ale samodzielnie
  • |Nie wierzę w przepowiednie. Uważam je za swego rodzaju plan realizowany poprzez lata."
    Dokładnie do tego samego doszedłem.
    Cwaniaki napisały bajeczki dla goim i potem im wszystko wolno bo "są narodem wybranym"
  • @piano 11:54:08
    "Skoro Rosja grzeszy/błądzi od wieków i rozsiewa to po Azji, Europie i dalej i nie może sama się podźwignąć z bagna..my jako bardziej świadomi i odpowiedzialni jej bracia winniśmy coś zrobić w tej sprawie ...ale samodzielnie"

    Od wieków?

    A skąd wiesz, że błądzi? My patrzymy na Rosję poprzez pryzmat naszych niemiłych doświadczeń.

    Inne narody, np. Serbowie, Syryjczycy, Kolumbia, Ekwador cenią Rosjan. A krytykują amerykanów - jak się dobrze rozejrzeć - to kto największe burdy wyczynia po świecie?

    A przede wszystkim - okradają nas - ba - cały świat - poprzez dolara.
  • Maciej Piotr Synak
    tak sobie myślę -trudno to określić jednym słowem , ale to coś o czym wciąż wspominał np.Ossendowski- ten demon przeklęty Rosji, niezmieniony po upadku caratu,cala spuścizna mongolskiego mrocznego okrucieństwa, kompletna degeneracja człowieczeństwa - to było tam wcześniej niż bolszewizm, bolszewizm tylko to utrwalil i...rozlał na Azję, itd...
  • ----------- oto przykład-- żyjący już własnym życiem
    --- poniższy filmik przedstawia Panię / DZIAŁAJĄ już w 3 / bizneswomen ! biznes padł / DOSKONALE WYSZKOLONA w zepter garnki - LATA PRACY !!
    --znalazła nowe jak się zdaje ZNAKOMITE zródło dochodu