Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nauka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nauka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 września 2023

Pułapka instagrama

 


przedruk

tłumaczenie automatyczne





Francesco Marino

Instagram vs rzeczywistość:

jak overtourism zamienia Włochy w tło selfie





"W Rasiglii Instagram i jedno lub dwa zdjęcia ad hoc sprowadziły lawiny turystów do bardzo małej wioski, która tak naprawdę ma trzy lub cztery trasy i która nie była znana nawet umbryjskim mieszkańcom pobliskich obszarów".



W zeszły weekend próbowałem na Instagramie zadać pytanie ludziom, którzy mnie obserwują: jak media społecznościowe zmieniły miejsce, które kochasz? Odpowiedzi otwierają dość szeroką przestrzeń do refleksji, która zaczyna się od overtourism i tego, jak media społecznościowe zmieniły relacje, jakie mamy z przestrzeniami, w których mieszkamy, aż po sposób, w jaki cyfryzacja zasadniczo zmieniła samo postrzeganie wolnego czasu.



To włoskie lato to nie tylko niebotyczne wpływy, coraz wyraźniejsze dowody zmian klimatycznych i nieuchwytny pojedynek między Elonem Muskiem a Markiem Zuckerbergiem. Było to również, a może przede wszystkim, lato, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że mamy do czynienia z overtourismem. Albo, mówiąc prościej, ten moment, w którym turystyka negatywnie wpływa na miejsce, w szczególności na postrzeganą jakość życia obywateli i jakość doświadczeń odwiedzających.

Kanapki podzielone na dwie, zatłoczone i coraz droższe plaże, ośrodki turystyczne odpowiednie dla zagranicznych turystów: geografia naszego kraju zmieniła się tak bardzo, że coraz więcej Włochów szuka wakacji gdzie indziej. To tak, jakby wielu w pewnym momencie przestało w pełni uznawać Apulię, Wybrzeże Amalfitańskie, Cinque Terre, jezioro Como, miasta sztuki, takie jak Rzym czy Wenecja. Coś się zmieniło.

Według analizy Banku Światowego przedstawionej przez Financial Times, od 1990 do 2019 roku liczba podróżujących w celach wypoczynkowych na całym świecie podwoiła się, osiągając 2,4 miliarda rocznie. To dość prosty proces. Średnie dochody na Zachodzie wzrosły niemal wszędzie, technologia skróciła odległości, a tanie loty obniżyły bariery wejścia. Podróżowanie stało się w ciągu ostatnich 15-20 lat definiującą czynnością, poprzez którą projektujemy naszą tożsamość, w odniesieniu do siebie i innych.


W drodze szukamy tego, co widzieliśmy w mediach społecznościowych

Chodzi o to, że w ciągu ostatnich dwóch dekad wzrosła nie tylko liczba podróżnych w wartościach bezwzględnych. Zmieniły się również sposoby, w jakie podejmujemy decyzje dotyczące podróży, trajektorie, przez które orientują się nasze pragnienia. Internet zawsze był potężnym narzędziem dostępnym dla każdego, kto chce zorganizować jakikolwiek ruch. Absurdem jest nawet wyobrażanie sobie, że jeszcze jakiś czas temu, aby zrobić bilet lotniczy, trzeba było fizycznie przenieść się z domu lub zadzwonić do centrali telefonicznej.

Jednak Internet nie tylko ułatwił rezerwacje. Stworzył również system informacyjny, w którym bardzo łatwo jest znaleźć informacje o podróży, sugestie tras, miejsca do odwiedzenia. Sieci społecznościowe sprawiły również, że turystyka stała się walutą społeczną, sposobem na zaprojektowanie naszej obecności w Internecie. Według jednego z najczęściej cytowanych badań naukowych na ten temat, platformy społecznościowe mogą stworzyć coś w rodzaju FOMO (Fear of Missing Out), strachu przed przegapieniem czegoś. Zasadniczo każdy może publikować zdjęcia z dowolnego miejsca na świecie, widzimy je i jesteśmy zmuszeni do szukania odrobiny tego piękna. I nie tylko to: szukamy również tych rzeczy, które widzieliśmy w sieciach społecznościowych.

Jednym z pierwszych artykułów, które przeczytałem na temat zjawiska overtourismu, jest artykuł dziennikarki Vox Rebeki Jennings. Jest to bardzo osobisty artykuł, niemal strona pamiętnika, w którym Jennings opowiada o niezbyt satysfakcjonującej podróży do Positano, które nazywa "instagramową stolicą świata".

"Problem polega na tym, że zbyt wiele osób chce mieć dokładnie takie same doświadczenia, ponieważ wszyscy weszli na te same strony internetowe i przeczytali wszystkie te same recenzje. Istnieje pomysł, że jeśli w ogóle nie pójdziesz do tej konkretnej restauracji lub nie odwiedzisz tej okolicy, wszystkie pieniądze i czas, które spędziłeś, zostały zmarnowane. Jakbyś zadowolił się czymś, co nie jest tak doskonałe, jak mogłoby być". Jennings nazywa to naszą "kulturową obsesją na punkcie wszystkiego, co najlepsze".


Szukamy oceny społecznej nawet na wakacjach. Czy to koniec wolnego czasu?

Jest to dyskurs, który ma związek z turystyką, ale bardziej ogólnie z relacją, jaką mamy z czasem wolnym. Być może dlatego, że wydaje się, że mamy mniej, ale potrzebujemy coraz więcej i lepiej organizować te przestrzenie rekreacyjne, które mamy dostępne. Aby je zaplanować, zaplanować je, szukać recenzji.

Jest to proces, który rozpoczął się kilka lat temu. W pięknej książce, która wydaje się mieć z tym niewiele wspólnego i która nosi tytuł Historia chodzenia, Rebecca Solnit dobrze opisuje czasy, kiedy technologie zbudowane z myślą o wydajności i, teoretycznie, aby uwolnić nasz czas, doprowadziły nas do myślenia, że wszystko musi być skwantyfikowane. "To, czego nie można zmierzyć, nie istnieje" – pisze Solnit.

W artykule opublikowanym na początku sierpnia Business Insider mówi o "śmierci hobby". Oznacza to, że kontekst, w którym technologia cyfrowa oferuje nam możliwość zarabiania na wszystkim, co robimy. Wszystko, co robimy, ma potencjalną wartość, społeczną, a nawet ekonomiczną budującą tożsamość. "Czas staje się zasobem ekonomicznym", pisze Jenny Odell w książce zatytułowanej How to Do Nothing.

Jeśli każda aktywność, nawet rekreacyjna, ma wartość, wszystko musi być zaplanowane. Chodzi o to, że konieczność planowania wszystkiego ma dwie zasadnicze konsekwencje. 

Po pierwsze, kiedy wszyscy informują się mniej więcej na tych samych kanałach, wszyscy będą chcieli zrobić to samo, trochę tak, jak napisała Rebecca Jennings. 

Drugi to poczucie frustracji, jeśli wszystko nie idzie zgodnie z planem. A więc jeśli pada deszcz, jeśli jest zbyt duża kolejka, jeśli schody do pokonania są niewygodne lub jeśli zachód słońca nie jest dokładnie tym, co chcieliśmy zobaczyć. 

Ponieważ czas, który poświęcamy sobie, poddawany ciągłej ocenie osobistej i społecznej, przestaje być czasem wolnym. Innymi słowy, przestaje być szansą na rozwój, na relację z otaczającą nas przestrzenią i z czasem, w którym żyjemy.


"Transformacja Wenecji? Straciłem teraz swoje serce, ponieważ zostało przekształcone z pięknej i ludzkiej wiejskiej tawerny w stołówkę, na której zawsze ustawia się kolejka turystów na zewnątrz.


"Pochodzę z Salento i latem moja ziemia staje się nie do poznania. Zachowuję dla siebie te farmy / trattorie, które jeszcze nie są społeczne"


Instagram vs rzeczywistość. Niektóre referencje z Włoch

"Transformacja estetyczna w Wenecji rozpoczęła się od Canaletta – mówi mi inny z użytkowników, którzy odpowiedzieli na moją ankietę – ale teraz tempo tej transformacji jest bardzo gwałtowne. Mówię miastu w mediach społecznościowych i, aby dać wam przykład, dzięki temu, że teraz powiem moje miejsce serca, straciłem je, ponieważ zostało przekształcone z wiejskiej karczmy, pięknej i ludzkiej, w stołówkę, na której zawsze ustawia się kolejka turystów".

Chodzi o to, że ten sposób relacji z przestrzenią i czasem zmienia miejsca, pozbawia je znaczenia. Tego lata brytyjski dziennikarz Tobias Jones powiedział Guardianowi o tym, jak overtourism zamienia wszystko w tło dla selfie. 

"Problem z masową turystyką polega na tym, że sprawia, że miejsca docelowe są przeciwieństwem tego, czym były kiedyś. Atrakcją Cinque Terre jest ich niezwykła prostota: nie mają wielkich zabytków jako takich, wielkich katedr ani zamków, tylko poczucie spokoju, ludzkiej pomysłowości i wielkości krajobrazu. Ale spokój i prostota miejsc nie wytrzymają milionów odwiedzających

"Jestem z Salento - wyjaśnia inny - i chociaż kocham moją ziemię, uważam ją za nierozpoznawalną latem, kiedy jest dosłownie atakowana przez turystów. Od dawna rozumiem, że wcześniej nieznane miejsca są łatwo usuwane, prosty geotag jest znacznie szybszy niż poczta pantoflowa. Te kilka plaż wciąż mało uczęszczanych i farmy / trattorie jeszcze nie towarzyskie trzymam dla siebie, mając nadzieję, że turyści (a więc chaos, brud, parkowanie i nielegalne parkowanie, nagłe bary i mało prawdopodobne budynki, kolejki, głośna muzyka) trzymają się z daleka tak długo, jak to możliwe ".

Na TikTok hashtag #InstagramVsReality, używany do pokazania różnic między mediami społecznościowymi a rzeczywistymi krajobrazami, ma ponad 2,6 miliarda wyświetleń. Jest wszystko: zatłoczona Fontanna di Trevi, Positano bez centymetra do przejścia, kolejki do vaporetti w Wenecji. To wyraz frustracji, o której mówiliśmy wcześniej, tej idei, że to, co zaplanowałem, nie poszło dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem.

To także moment odsłaniania koncepcji, którą powinniśmy już znać: media społecznościowe nie są neutralnymi narzędziami informacyjnymi, tak jak gazety, wobec których jednak mamy znacznie większy sceptycyzm. Aby to zadziałało, treść musi być zgodna z pewnymi zasadami, aby zadowolić algorytmy wybierające posty i zachęcić ludzi do dalszego oglądania. Rezultatem są doskonałe obrazy, zapierające dech w piersiach widoki: z ekranu znika całe tarcie.

Rzeczywistość nagina się do reguł algorytmicznych i właśnie tej rzeczywistości szukamy.


Rozwiązania wymyślone do tej pory przez administrację włoską i międzynarodową koncentrują się – słusznie – na potrzebie ochrony miejsc przed przeludnieniem. Wenecja idzie w tym kierunku, który zainauguruje w 2024 roku bilet wstępu w wysokości 5 euro, aby odwiedzić miasto. Inną możliwością jest ograniczona liczba, która już jest rzeczywistością w autonomicznej prowincji Bolzano.

Odpowiedź na to zjawisko jest jednak bardziej kulturowa. I ma to związek z turystyką, ale prawdopodobnie z dość szerokim zakresem aspektów związanych z zarządzaniem naszym czasem i przestrzeniami, w których żyjemy.

I zaczyna się od centralnej refleksji: nie wszystko może i musi być treścią; Nie każda chwila naszego czasu potrzebuje społecznego potwierdzenia, jakiegoś pomiaru. Zaakceptowanie tego oznacza przyzwyczajenie się do niego, jak pisze Sheila Liming w książce zatytułowanej Hanging Out, do "zatrzymania czasu, poświęcenia się tylko interakcji z innymi ludźmi lub z przestrzeniami wokół nas".










www.today.it/opinioni/social-turismo-overtourism.html






środa, 21 czerwca 2023

Ja tworzę to, co mówię







James Cameron has written & directed 3 of the top 4 highest-grossing movies of all time (Avatar, Avatar: The Way of Water, and Titanic).


Before he made movies, Cameron was a truck driver.


He didn't go to film school.


Instead, on the weekends, he would go to the library and..


"I'd pull any thesis that [University of Southern California] graduate students had written [on] anything that related to film technology," Cameron explained.


"And for the cost of xeroxing (photocopying), I [got] all these doctoral dissertations [and] build up these big binders on how everything was done."

"So I literally gave myself a full graduate course on film technology for about $120.

I didn’t have to enroll in school because it was all there in the library. I’d set it up to go in like I was on a tactical mission, find out what I needed to know, and take it all home."


Takeaway 1:
When asked what motivated him to read those big binders full of information on filmmaking, Cameron said he was just following what excited him.

"People seek out the information and knowledge they need," he said. "It's like a divining rod."
The mythologist Joseph Campbell similarly talked about how reading is like "a divining rod," a way to find what you are uniquely attracted to and meant to do.
"You’ve got to read," Campbell said. "Find [what] excites you. And if it doesn’t excite you…It’s not yours.”


Takeaway 2:

Of course, at some point, Cameron had to put the binders down and pick up a camera.
When he eventually attempted to make his first movie, Cameron said, “It was a bit like a doctor doing his first appendectomy after having only read about it."

The bestselling author and learning expert, Scott Young, has a great article with a great title, "Do The Real Thing."

"When you examine case studies of people who have had major accomplishments," Scott writes, "you expect there to be some trick or shortcut...More often, however, the strategy used is dead simple: doing the real thing."



Takeaway 3:

Leonardo da Vinci used to sign off his letters, “Leonardo da Vinci, disscepolo della sperientia” ("disciple of experience").
 
He used to believe that one learns best by solely "doing the real thing."
Over time, however, he evolved out of this belief and, biographer Walter Isaacson writes, "became a disciple of both experience and received wisdom."

When you examine case studies of people who have mastered their craft, you usually find they are "disciples of both experience and received wisdom."

Like Cameron, they read the library and they do the real thing.


- - -
“Those who are in love with practice without theoretical knowledge are like the sailor who goes onto a ship without rudder or compass and who never can be certain whither he is going.” — Leonardo da Vinci


Written by Billy Oppenheimer
Kindly follow my page
Thank you for reading


James Cameron napisał i wyreżyserował 3 z 4 najlepszych filmów wszech czasów (Avatar, Avatar: The Way of Water i Titanic).

Zanim nakręcił filmy, Cameron był kierowcą ciężarówki.

Nie chodził do szkoły filmowej.

Zamiast tego w weekendy chodził do biblioteki i..


"Wyciągnąłbym każdą tezę, którą studenci absolwenci [University of Southern California] napisali [na temat] wszystkiego, co związane z technologią film


"A za koszt kseroksowania (fotokopiowania) [dostałem] te wszystkie doktoranckie [i] zbudowałem te wielkie segregatory na temat tego, jak wszystko było zrobione. "


"Więc dosłownie dałem sobie pełny kurs dyplomowy z technologii filmowej za około 120 $.
Nie musiałam się zapisywać do szkoły, bo wszystko było w bibliotece. Ustawiłbym to tak, jakbym był na misji taktycznej, dowiedzieć się, co muszę wiedzieć i zabrać to wszystko do domu. "


Na wynos 1:

Na pytanie, co go zmotywowało do przeczytania tych wielkich segregatorów pełnych informacji na temat tworzenia filmów, Cameron odpowiedział, że podąża za tym, co
"Ludzie szukają informacji i wiedzy, której potrzebują", powiedział. "To jak wróżka. "

Mitolog Joseph Campbell podobnie mówił o tym, że czytanie jest jak „wróżbita”, sposób na znalezienie tego, co Cię wyjątkowo pociąga i co robić.

"Musisz czytać" - powiedział Campbell. "Znajdź [co] Cię ekscytuje. A jeśli to nie ekscytuje you...It nie jest Twoje.


 
Na wynos 2:
Oczywiście w pewnym momencie Cameron musiał odłożyć segregatory i podnieść aparat.
Kiedy w końcu próbował nakręcić swój pierwszy film, Cameron powiedział: „To było trochę tak, jakby lekarz robił swoją pierwszą wyrostek wyrostek po tym, jak dopiero o tym przeczytał. "
Autor bestsellerów i ekspert uczenia się Scott Young ma świetny artykuł o świetnym tytule "Do The Real Thing. "


"Kiedy badasz przypadki osób, które osiągnęły duże osiągnięcia", pisze Scott, "oczekujesz, że będzie jakiś trik albo skróty... Częściej jednak stosowana strategia jest śmiertelnie prosta: robienie czegoś prawdziwego. "



Na wynos 3:
Leonardo da Vinci podpisywał swoje listy „Leonardo da Vinci, disscepolo della sperientia” („uczelnia doświadczenia”).


Kiedyś wierzył, że człowiek uczy się najlepiej, wyłącznie „robiąc to, co prawdziwe. "
Z czasem jednak ewoluował z tego przekonania i, biograf Walter Isaacson pisze, „został uczniem obu doświadczeń i otrzymał mądrość. "

Kiedy badasz case study osób, które opanowały swoje rzemiosło, zazwyczaj okazuje się, że są „ucznikami zarówno doświadczenia, jak i otrzymanymi mądro "
Jak Cameron, czytają bibliotekę i robią coś prawdziwego.


- - -
„Ci, którzy kochają praktykę bez wiedzy teoretycznej, są jak marynarz, który wchodzi na statek bez steru i kompasu i nigdy nie ma pewności, dokąd zmierza. ” — Leonardo da Vinci




----





Professor X
4 dni ·

Vi siete mai chiesti cosa significa Abracadabra?
 
Da bambini avrete certamente sentito questa parola. Non tutti sanno sanno però che deriva dall’aramaico Avrah KaDabra: «io creo quello che dico». Che cosa significa? Che le parole creano la realtà. Non c’è pensiero senza parole. E senza pensieri non esistono pensieri critici. Pensate che cinquant’anni fa un ginnasiale conosceva in media 1600 parole; oggi non ne conosce più di 500. È una cosa grave, si domanderanno alcuni?
Ecco, ricordate le sirene del mito Ulisse? Con il loro canto seducono i marinai e li spingono a gettarsi in mare. Perché ci riescono? Perché le loro parole sono così persuasive che riescono ad ingannare gli uomini. O ricordate il latinorum di Don Abbondio, il linguaggio forbito dell’Azzeccagarbugli? Tutti questi personaggi hanno una cosa in comune: distraggono, sviano, ingannano. Ma riescono ad avere la meglio sugli altri perché sanno parlare.
Quando prendo in mano un giornale o leggo un libro pubblicato recentemente, mi prende proprio una gran rabbia. Perché questi libri e questi articoli sono scritti come se noi lettori avessimo cinque anni e fossimo tutti preda di un istupidimento collettivo! Ma l’importante è che siano facilmente comprensibili! Sbagliato! Perché oggi, non mi stancherò mai di ripeterlo, i ragazzi hanno bisogno di conoscere più parole, perché non puoi esprimere ciò che hai dentro, non puoi avere un pensiero critico, non puoi dare voce al tuo dissenso se non hai le parole per farlo. E non soltanto i ragazzi ne hanno bisogno.
E a coloro che sostengono la necessità di semplificare il linguaggio e di abolire la punteggiatura, voglio rispondere con questa frase del poeta Julio Cortàzar: «Se l’uomo sapesse realmente il valore che ha, la donna andrebbe continuamente alla sua ricerca.» Però se adesso sposto la virgola dopo la parola donna, una semplice virgola che molti reputano inutile come lo studio della grammatica e della letteratura, guardate come cambia la frase: «Se l’uomo sapesse realmente il valore che ha la donna, andrebbe continuamente alla sua ricerca.»
G.Middei, anche se voi mi conoscete come Professor X (Cari amici, con un senso di commozione vi comunico che il mio romanzo Clodio è alla sua ultima ristampa. Se vi piacciono la storia e la filosofia, vi lascio il link per leggerne un estratto gratuito: https://www.amazon.it/Clodio-G-Middei/dp/8832055848
#istruzione #cultura #scuola #letteratura #linguaitaliana


Zastanawialiście się kiedyś, co oznacza abrakadabra?


Jako dziecko z pewnością słyszeliście to słowo. Nie każdy wie, jednak pochodzi to z aramejskiego Avrah KaDabra: «Ja tworzę to, co mówię». Co to znaczy? Te słowa tworzą rzeczywistość. Nie ma myśli bez słów. I bez myślenia nie ma krytycznej myśli. Pomyśl, że pięćdziesiąt lat temu licealista znał średnio 1600 słów; dziś nie zna więcej niż 500. Czy to poważna sprawa, ktoś się zastanawia?
Tutaj, pamiętacie syrenki z Ulyssesa? Swoją piosenką uwodzą marynarzy i pchają do morza. Dlaczego oni to robią? Bo ich słowa są tak przekonujące, że potrafią oszukać ludzi. Pamiętacie latinorum Don Abbondio, zakazany język Azzeccagarbugli? Wszystkie te postacie łączy jedno: rozpraszają, błądzą, oszukują. Ale udaje im się zdobyć to, co najlepsze z innych, bo potrafią mówić.


Kiedy łapię gazetę lub czytam niedawno wydaną książkę, bardzo się wkurzam. Dlaczego te książki i artykuły są pisane jakbyśmy my czytelnicy mieli pięć lat i wszyscy jesteśmy ofiarą zbiorowej głupoty! Ale ważne jest to, że łatwo je zrozumieć! Źle! Bo dzisiaj nigdy nie znudzi mi się powtarzanie tego, chłopaki muszą znać więcej słów, bo nie da się wyrazić tego, co masz w środku, nie można mieć krytycznej myśli, nie można wyrazić swojego sprzeciwu, jeśli nie masz słów, żeby to zrobić. I nie tylko dzieci tego potrzebują.


A tym, którzy popierają potrzebę uproszczenia języka i zniesienia interpunkcji, odpowiem takim cytatem poety Julio Cort àzara: "Gdyby mężczyźni naprawdę wiedzieli, ile są warci, kobiety ciągle by ich szukały. » Ale jeśli teraz przesunę przecinek po słowie kobieta, prosty przecinek, który wielu uważa za bezużyteczny jako studium gramatyki i literatury, spójrzcie jak zmienia się zdanie: „Gdyby mężczyzna naprawdę znał wartość kobiety, to ciągle by jej szukał. "


G. Middei, nawet jeśli znacie mnie jako Profesora X (Drodzy przyjaciele, z poczuciem szoku informuję, że moja powieść Clodio jest w ostatnim dodruku. Jeśli podoba Ci się historia i filozofia, oto link do przeczytania darmowego fragmentu:



czwartek, 25 maja 2023

Odwrócony świat



Ludzie żyją w odwróconym świecie i bez uszkodzenia mózgu.

Wystarczy, że ten co nimi zawiaduje ma uszkodzony mózg...





przedruk





Po postrzale w głowę jego mózg zaczął działać w niezwykły sposób. 
Historia Pacjenta M




JOANNA ROKICKA

21.05.2023




Neuronauka wiele zawdzięcza mózgom osób, które zostały ranne w wyniku makabrycznych wypadków. Uszkodzenia tego organu umożliwiają lekarzom badanie funkcjonowania umysłu w warunkach, których nie dałoby się, przez wzgląd na etykę, odtworzyć w laboratorium. Jednym z takich przypadków jest Pacjent M, który zaczął doświadczać świata w inny sposób po tym, jak został postrzelony w głowę podczas hiszpańskiej wojny domowej.




Kula w mózgu hiszpańskiego żołnierza spowodowała, że zaczął widzieć świat pod innym kątem
Postrzelony w głowę 25-latek zauważał mężczyzn pracujących "do góry nogami" na rusztowaniu. Jego zmysły "przestawiły się" po urazie czaszki

Lekarz Justo Gonzalo Rodríguez-Leal obserwował Pacjenta M przez kolejne 50 lat, dostrzegając u niego szereg nietypowych objawów

Oprócz widzenia wszystkiego pomnożonego przez trzy, mężczyzna postrzegał również kolory "odklejone" od przedmiotów i "do góry nogami"

Pomimo ran wojennych i swojej nietypowości mężczyzna żył w zdrowiu wiele lat i przyzwyczaił się do innego obrazu świata



Pacjent M miał dwie dziury w czaszce: tam, gdzie kula weszła i wyszła

Hiszpańska wojna domowa była brutalnym konfliktem, który toczył się w tym kraju od 1936 do 1939 r. i zakończył zwycięstwem nacjonalistów nad republikanami. To doprowadziło do ustanowienia dyktatury pod rządami Francisco Franco.

Walczący po stronie republikanów żołnierz, nazwany później Pacjentem M, miał 25 lat, kiedy został postrzelony w głowę na polu bitwy w Levante w Walencji w maju 1938 r. Po wybudzeniu ze śpiączki dwa tygodnie później żołnierz nie widział na lewe oko i dostrzegał jedynie słabe błyski w prawym.


Pacjent M miał dwie dziury w czaszce, w miejscach, gdzie kula weszła i wyszła, ale ku zaskoczeniu lekarzy, odzyskał zdrowie bez konieczności przeprowadzenia operacji. Jednak jego obrażenia miały duże znaczenie dla rozwoju nauki związanej z funkcjonowaniem mózgu.
Uraz żołnierza był przełomem. Zmienił naukę o mózgu

Do czasu urazu Pacjenta M neurolodzy uważali, że mózg składa się z odrębnych obszarów, oddzielonych wyraźnymi granicami, które się nie nakładają. Jednak zniekształcone zmysły rannego żołnierza podważyły tę hipotezę. W efekcie lekarz o nazwisku Justo Gonzalo Rodríguez-Leal opracował nową teorię dynamiki mózgu.

Rodríguez-Leal obserwował Pacjenta M przez kolejne 50 lat, dostrzegając u niego szereg nietypowych objawów (które opisał). Oprócz widzenia wszystkiego pomnożonego przez trzy, mężczyzna postrzegał również kolory "odklejone" od przedmiotów. Mógł czytać litery i cyfry wydrukowane zarówno normalnie, jak i od tyłu do przodu, a jego mózg nie był w stanie dostrzec żadnej różnicy między nimi. Pacjent M był również w stanie odczytać czas na zegarku pod dowolnym kątem.

Jednak najciekawsze i najbardziej niezwykłe było to, że żołnierz widział wszystko tak, jakby zostało odwrócone. W książce opisującej jego przypadek pt. "Dynamika mózgowa" lekarz ujawnił, że weteran wojenny na przykład widział mężczyzn pracujących do góry nogami na rusztowaniu. Zmiany w działaniu jego zmysłów — wzroku, ale też słuchu i dotyku, zostały przetworzone przez jego mózg tak, jakby pochodziły z przeciwnej strony ciała.

Lekarz wyjaśnił, że kula trafiła prawdopodobnie w lewy obszar ciemieniowo-potyliczny mózgu żołnierza. Obserwując konsekwencje tego urazu, Rodríguez-Leal uznał, że mózg może nie być podzielony na odrębne obszary. Funkcje neurologiczne mogą być zorganizowane w gradienty, które rozciągają się na całą korę mózgową, z różnymi regionami oddzielonymi stopniowymi przejściami.
Pacjent M żył długo i cieszył się zdrowiem

Najbardziej nieoczekiwane było to, że pomimo tak poważnego urazu, mężczyzna był w stanie iść przez życie bez większych problemów.

Córka lek. Rodrígueza-Leala, Isabel Gonzalo, powiedziała w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "El Pais", że Pacjent M, którego tożsamości nigdy nie ujawniono — żył długo i zdrowo — zmarł dopiero pod koniec lat 90.

Były żołnierz przeżył 60 lat w swoim odwróconym świecie, ale nie przejmował się tym. Rodríguez-Leal uważał, że to efekt nieświadomej strategii radzenia sobie. Miałaby ona polegać m.in. na wybiórczej uwadze kierowanej na intensywne bodźce.



Po postrzale w głowę jego mózg zaczął działać w niezwykły sposób. Historia Pacjenta M (medonet.pl)

środa, 24 maja 2023

Polska - i świat - holistycznie.



"Polska musi być gotowa na każdy scenariusz"






przedruk



Akademia Kopernikańska jest nowym wymiarem współpracy najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki na najwyższym poziomie - powiedział w środę minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. 

Dodał, że jej misją jest tworzenie elit naukowych dla Polski, Europy i świata.


Czarnek wziął w środę udział w otwarciu Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika w Warszawie.

Minister edukacji i nauki podkreślił, że Akademia Kopernikańska nie zastępuje żadnego uniwersytetu ani żadnej innej instytucji w Polsce.

"Akademia Kopernikańska jest nowym wymiarem i płaszczyzną współpracy na najwyższym poziomie najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki z całego świata, w tym tych pochodzenia polskiego w obszarach kopernikańskich. Ma tworzyć elity dla Polski, Europy i świata w najbliższych 20 latach, a mam nadzieję, że zdecydowanie dłużej" - powiedział.


Przypomniał, że utworzenie Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania SGMK było inicjatywą prezydenta Andrzeja Dudy. "Pomysłodawcą - i to trzeba zawsze podkreślać - jest sekretarz generalny Akademii Kopernikańskiej prof. Krzysztof Górski, który zainspirował mnie swoją wizją współpracy na polu międzynarodowym naukowców z całego świata - i tych pochodzenia polskiego i tych, którzy z Polską są w jakiś sposób związani, choćby więzami przyjaźni" - wyjaśnił.

Czarnek podkreślił, że otwierane kolegium jest pierwszym z pięciu kolegiów. "Ruszamy w tę przygodę, co najmniej dwudziestoletnią, wielkiego programu rozwoju nauki, nie tylko tu, w Polsce, ale i na świecie" - zastrzegł.

Zaznaczył, że we wtorek odwiedził obserwatorium Instytutu Astrofizyki w Rzymie, gdzie znajduje się również Muzeum Kopernikańskie. "Łączność między tamtym miejscem, które nazywam dachem, kolebką naszej cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej, a tym miejscem, siedzibą Akademii Kopernikańskiej w Warszawie, między Toruniem - miejscem urodzenia Kopernika i Fromborkiem - miejscem jego wieloletniej działalności, jest bardzo silna" - mówił.

Według Czarnka "to, co było teorią jeszcze w zeszłym roku, stało się faktem 19 lutego 2023 r., w 550. urodziny Mikołaja Kopernika".

"Teraz nabiera treści praktycznej i wymiaru naukowego. Dzisiaj inauguracja pierwszego z pięciu kolegiów, Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania, daje nam nadzieję na najbliższą przyszłość, nadzieję rozwoju nauki w tych specjalnościach kopernikańskich" - dodał.


Czarnek podziękował prezesowi Adamowi Glapińskiemu i Narodowemu Bankowi Polskiemu za "wielką współpracę i życzliwość przy tworzeniu tego Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania".

"Bez tej współpracy i życzliwości byłoby jeszcze trudniej niż tak, jak było do tej pory. A przy tej współpracy jesteśmy przekonani, że to kolegium będzie jednym z wiodących na świecie" - ocenił minister.


Czarnek zachęcił wszystkich do współpracy w ramach Akademii Kopernikańskiej. Jak podkreślił, Akademia Kopernikańska jest uzupełnieniem i daje możliwość współpracy "wszystkich ze wszystkich uczelni i instytucji, które do tej pory w Polsce zostały powołane, funkcjonują i rozwijają naukę".

"Gratuluję tego, co dzisiaj (się wydarzyło-PAP). Życzę powodzenia w następnych przedsięwzięciach tu na ręce pana sekretarza generalnego prof. Krzysztofa Górskiego, pana rektora Leszka Markuszewskiego i pana dziekana Zbigniewa Krysiaka" - powiedział Czarnek.

Jak podano, w czwartek nastąpi otwarcie Kolegium Filozofii i Teologii w Krakowie. W szkole mają jeszcze funkcjonować: Kolegium Astronomii i Nauk Przyrodniczych w Toruniu, Kolegium Nauk Medycznych w Olsztynie, Kolegium Nauk Prawnych w Lublinie.







Wnioski z wojny na Ukrainie.

"Polska musi być gotowa na każdy scenariusz"



24.05.2023

Polscy generałowie są zgodni, że rozwój polskich sił zbrojnych musi postępować, a Polska musi być gotowa na każdy scenariusz. Generałowie wzięli udział w dyskusji o wnioskach, jakie dla polskiej armii płyną z wojny na Ukrainie, która odbyła się podczas "Defence 24 Day" w Warszawie.




Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, generał Wiesław Kukuła podkreślił, że Polska ze względu na swoje położenie musi inwestować w rozwój obronności. - Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nie ma odwrotu. My nie mamy dylematu, czy to robić, tylko w jaki sposób to zrobić - powiedział generał Wiesław Kukuła.

Różnice w geografii Polski i Ukrainy Polską a Ukrainą

Generał broni Jarosław Gromadziński zwrócił uwagę na to, że Wojsko Polskie nie może rozwijać się na podstawie wniosków płynących z wojny na Ukrainie. Polska i Ukraina to zupełnie różne państwa pod względem geograficznym, dlatego ewentualna wojna nad Wisłą będzie wyglądała inaczej niż wojna obronna nad Dnieprem - przekonywał.

- Chciałbym zwrócić uwagę na głębokość. Ukraina jest dużym krajem - powiedział generał. - Jeżeli teraz popatrzymy na nasz kraj, od granicy do linii Wisły, to my nie mamy głębokości. Musimy być szybsi, musimy szybciej reagować, musimy się do tego przygotować - powiedział generał Jarosław Gromadziński.
Potrzeba wykształconych medyków. "Najlepszą bronią jest człowiek"

Generał podkreślił także, że trwająca wojna przypomina wojnę pozycyjną, a przez to głównym zagrożeniem jest artyleria. Ze względu na to koniecznie jest przeszkolenie i przygotowanie dużej liczby medyków pola walki, którzy będą mogli działać na linii frontu i ratować rannych żołnierzy.

- Razem z Ukraińcami doszliśmy do wniosku, że trzeba zwiększyć liczbę ratowników medycznych - powiedział generał. - Były organizowane szkolenia, aby wyszkolić takiego ratownika, wyposażyć i wysłać na front. Wszystko po to, by zachować człowieka. Dzisiaj najnowocześniejszą i najlepszą bronią jest człowiek - powiedział generał Gromadziński.



Podczas debaty generałowie podkreślali także, że obok zakupów nowoczesnego sprzętu należy równocześnie rozbudowywać logistykę i odpowiednio planować zaopatrzenie.

Wojna na Ukrainie, a szczególnie bitwa o Kijów, pokazała, że źle zorganizowana logistyka może doprowadzić do porażki, pomimo przewagi w ludziach i sprzęcie - przekonywali polscy wojskowi.





----

Inwestycje w marynarkę wojenną. 

Generał Kukuła: Morze Bałtyckie jest dla nas wyjątkowo ważne


Generalny Dowódca Rodzajów Sił Zbrojnych, generał Wiesław Kukuła, w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową podkreślił znaczenie rozwoju floty w strategii obronnej Polski. Zdaniem generała, na Bałtyku znajduje się krytyczna infrastruktura, której Polska w przypadku ewentualnego konfliktu będzie zmuszona bronić.

Generał Kukuła mówiąc o rozwoju polskiej floty podkreślił, że pomimo małej powierzchni i głębokości Morze Bałtyckie jest dla nas i dla naszej energetyki wyjątkowo ważne.

- Z punktu widzenia wojskowego patrzymy na Bałtyk w sposób holistyczny i poszukujemy rozwiązań, które umożliwią nam prowadzenie asymetrycznej walki w czasie wojny. Chodzi też o zabezpieczenie naszej krytycznej infrastruktury po to, żeby nie osłabić bezpieczeństwa Polski i nie doprowadzić do warunków korzystnych do wybuchu wojny - powiedział generał.


---




Współtwórca ChatGPT do Polaków: Nie wiem, jak to robicie





Szef OpenAI - Sam Altman, Wojciech Zaręba – współzałożyciel firmy Open AI oraz Szymon Sidor – naukowiec wybrali się w podróż po świecie, by – jak sami zrelacjonowali – porozmawiać z użytkownikami, programistami i przedstawicielami instytucji rządowych o możliwościach i zagrożeniach wynikających z rozwoju sztucznej inteligencji (SI). Stworzone przez nich narzędzie – ChatGPT4 zyskało ogromną popularność na całym świecie i stało się przedmiotem poważnych debat

Wtorkowe spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim obyło się w ramach inicjatywy IDEAS NCBiR. Prowadząca spotkanie dziennikarka zapytała, czy twórcy ChatGPT nie żałują, że udostępnili narzędzie szerokiemu gronu odbiorców zbyt szybko, jeszcze przed wprowadzeniem jakichkolwiek regulacji szykowanych np. przez Unię Europejską.


Częściej spotykaliśmy się z zarzutem, że działamy zbyt wolno; że zbyt długo – bo aż 8 miesięcy trzymamy ChatGPT w laboratorium. Oddanie ChatGPT4 na wczesnym etapie w ręce społeczeństwa ma sens, bo pomaga zauważyć błędy, zanim urosną w siłę i staną się niebezpieczne. Również instytucje nadzorujące bezpieczeństwo mają w ten sposób czas na stworzenie ram prawnych. Ten proces uczenia się musi odbywać się w ścisłej współpracy ze społeczeństwem – powiedział szef OpenAI Sam Altman.

Podkreślił też, że „jak każda znacząca dla rozwoju ludzkości technologia, SI też może być wykorzystana w zły sposób”. Jako przykład podał energię atomową.


Na całym świecie musimy pochylić się nad szukaniem rozwiązań, żeby się zabezpieczyć. Może SI nie będzie aż tak niebezpieczna jak energia atomowa, która wpadnie w niepowołane ręce, ale dopóki nie poznamy jej bliżej, powinniśmy się zachowywać tak, jakby była podobnie niebezpieczna – przestrzegał Altman.

Zapytany czy nie boi się, że stworzone przez firmę OpenAI rozwiązanie oparte na sztucznej inteligencji może zagrażać demokracji przez szerzenie dezinformacji podczas kampanii wyborczych w różnych krajach, przytaknął.


Obawiamy się. Jedną z rzeczy, którą staramy się robić podczas naszej podróży po świecie, są rozmowy z ludźmi, którzy tworzą regulacje prawne. Potrzebny jest system monitorowania firm takich jak nasza, by użytkownicy wiedzieli, że rozmawia z nimi sztuczna inteligencja, a nie człowiek
- zaznaczył.


Dodał, że jednocześnie część pracy zawsze będzie w tzw. otwartym dostępie (open access) i „tego nie da się zatrzymać”, więc „trzeba pomyśleć o adaptacji społeczeństw do tego stanu rzeczy”.



Na pytanie publiczności: „skąd czerpiecie wiedzę na temat – co jest etyczne w obszarze sztucznej inteligencji?” – Altman, Zaręba i Sidor nie potrafili odpowiedzieć żadnym konkretem.




Chcemy, żeby jakość życia ludzi na świecie zmieniała się na lepsze. Robimy też wszystko, by rozwiązywać problemy związane z bezpieczeństwem, dlatego rozmawiamy z wieloma instytucjami
– powiedział Altman.


Altman wypowiedział się także na temat polskich inżynierów.


Nie wiem, jak to robicie w Polsce, że szkolicie tak znakomitych inżynierów i badaczy. 
Mają oni niezwykły rygor, co przekłada się na ogromne sukcesy OpenAI. 
To dość niesamowite, jak duży wpływ ma na nas [ich kultura pracy] – podsumował CEO.






-----





Zdecydowana większość Polaków uważa, że w Polsce żyje się bezpiecznie. 

Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń


- 88 proc. badanych uważa, że Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie. 96 proc. sądzi też, że ich najbliższa okolica jest bezpieczna i spokojna. 83 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat nie padło ofiarą żadnego przestępstwa - wynika z sondażu CBOS.


W corocznym badaniu CBOS zapytało ankietowanych o poczucie bezpieczeństwa i zagrożenia przestępczością w Polsce. Obecnie 88 proc. badanych uważa, że Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie. Przeciwnego zdania jest 9 proc., a opinii na ten temat nie ma 3 proc.

Poczucie bezpieczeństwa Polaków wzrosło

"W stosunku do ubiegłego roku obserwujemy istotny wzrost poczucia bezpieczeństwa Polaków - o 5 punktów procentowych zwiększył się odsetek uważających Polskę za kraj bezpieczny, a o 4 punkty zmalał udział będących przeciwnego zdania w tej sprawie" - podało Centrum Badania Opinii Społecznej.

Ponadto 96 proc. respondentów sądzi, że bezpieczna i spokojna jest ich najbliższa okolica (dzielnica, osiedle, wieś). To tyle samo, co w ubiegłym roku. Przeciwne zdanie o swoim miejscu zamieszkania ma 3 proc., czyli o jeden punkt procentowy mniej niż rok temu.

Względem poprzedniego badania zmniejszyło się poczucie zagrożenia przestępczością. Według CBOS obawy, że padnie się ofiarą przestępstwa, ma 36 proc. badanych, czyli o 4 punkty procentowe mniej niż rok temu. 61 proc., czyli o 3 punkty procentowe więcej, takich obaw nie ma.
Ponad 80 proc. badanych nie padło ofiarą przestępstwa

CBOS zapytał też o osobiste doświadczenia respondentów. Jak się okazało, 83 proc. z nich w ciągu ostatnich pięciu lat nie padło ofiarą żadnego przestępstwa.

"Wśród pozostałych najwięcej doświadczyło kradzieży (12 proc., tyle samo co w 2022 roku). Odsetek badanych, którym włamano się do domu, mieszkania lub jakiegokolwiek innego pomieszczenia, sięga 5 proc. i nie zmienił się od 2020 roku. Umyślnego zranienia lub pobicia doświadczyło w ciągu ostatnich pięciu lat 2 proc. respondentów (bez zmian od 2020 roku)" - wyjaśniło CBOS.








W porównaniu z ubiegłym rokiem zwiększył się z 1 proc. do 2 proc. odsetek ankietowanych, którzy zostali napadnięci i obrabowani.

"O jeden punkt procentowy zmalał zaś udział osób, które padły ofiarą innych niż wymienione w pytaniu przestępstw, np. mobbingu, oszustwa, wycieku danych czy wyłudzenia (4 proc.)" - podało CBOS.




Badanie zostało zrealizowano w dniach 11-20 kwietnia br. na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL, liczącej 1081 osób. Przeprowadzono je w ramach procedury mixed-mode, więc każdy respondent wybierał samodzielnie, czy wywiad będzie bezpośredni (CAPI), telefoniczny (CATI), czy internetowy (CAWI). Każda ankieta miała ten sam zestaw pytań i strukturę. Metodę CAPI wybrało 56,9 proc., metodę CATI 24 proc., a metodę CAWI 19,1 proc.










Wnioski z wojny na Ukrainie. "Polska musi być gotowa na każdy scenariusz" - Wiadomości - polskieradio24.pl


Inwestycje w marynarkę wojenną. Generał Kukuła: Morze Bałtyckie jest dla nas wyjątkowo ważne - Wiadomości - polskieradio24.pl


"Powinniśmy pochylić się nad kwestią reparacji dla Polski". Wiceszef MSZ cytuje niemieckiego polityka - Wiadomości - polskieradio24.pl


Otwarcie kolegium Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika. Czarnek: celem stworzenie elit dla Polski, Europy i świata - Wiadomości - polskieradio24.pl


Mularczyk: Niemcy tchórzliwie chowają się za immunitetem jurysdykcyjnym | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Debata o transporcie kolejowym. "W momentach kryzysowych staje się niezawodnym środkiem komunikacji" - Gospodarka - polskieradio24.pl


Dowódca Generalny RSZ: wojna jest wielką zmienną. Przewidujemy bardzo silny udział sił powietrznych | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Min.Czarnek: misją Akademii Kopernikańskiej jest tworzenie elit naukowych dla Polski, Europy i świata  | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Zdecydowana większość Polaków uważa, że w Polsce żyje się bezpiecznie. Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń - Wiadomości - polskieradio24.pl


Współtwórca ChatGPT do Polaków: Nie wiem, jak to robicie - wGospodarce.pl


poniedziałek, 22 maja 2023

Prof. Glapiński o zastosowaniu SI


przedruk


NBP 

22.05.2023, 13:39




Uważam, że w tej fazie rozwoju sztucznej inteligencji rozpoznawać musimy zarówno szanse, jak i zagrożenia płynące z zastosowania tej technologii, a bynajmniej nie lekceważyć zagrożeń, co dobitnie podkreślają sami jej twórcy. Powszechnie zakłada się, że zastosowanie sztucznej inteligencji w życiu człowieka i jego pracy przyniesie olbrzymią rewolucję i zmiany, być może większe niż te, które wywołały komputery, potem internet, a wcześniej produkcja przemysłowa – wskazuje prof. Adam Glapiński, prezes NBP w komentarzu nt. zastosowań sztucznej inteligencji.

„Bank centralny nie może lekceważyć tego zjawiska – chcemy być jego częścią, poznawać i uczyć się, wraz z rozwojem sztucznej inteligencji, by działać efektywniej, ale też przewidywać zmiany i przygotowywać się na zagrożenia.


Od kilkunastu miesięcy analizujemy wywiady z twórcami rozwiązań tego typu, którzy też obawiają się potencjalnych zagrożeń. Z tego też powodu uważam, że na ich liczne apele o współpracę w zakresie rozwoju sztucznej inteligencji na szczeblu ogólnoświatowym, powinno spotkać się z natychmiastową reakcją. Urzędnicy zajmujący się »zieloną transformacją« mogliby przenieść swoją energię na ten obszar – być może zastosowanie sztucznej inteligencji pomoże im zrealizować własne wizje szybciej niż tysiące kolejnych nakazów i »zielonych« regulacji.


W NBP od kilkunastu miesięcy testujemy najnowsze narzędzia z elementami sztucznej inteligencji z obszaru cyberbezpieczeństwa, informatyki, komunikacji, edukacji i multimediów. Z elementów sztucznej inteligencji korzystamy w zakresie narzędzi cyberbezpieczeństwa czy też bezpieczeństwa teleinformatycznego i aktualizujemy te rozwiązania na bieżąco. Co więcej, w części zadań informatycznych korzystamy z niektórych narzędzi wspomagających np. pracę programistów. Sztuczna inteligencja daje dużo szybsze i większe możliwości w zakresie korelacji danych, które są ogólnie dostępne i teoretycznie zanonimizowane. W dużych zbiorach informacji przetwarzanych przez bank, sztuczna inteligencja jest w stanie szybciej ustalić poprawne odpowiedzi na analityczne pytania.


Niedawno w banku brałem udział w ciekawym teście „inteligentnego” serwisu internetowego na wielu urządzeniach jednocześnie. Oczywiście, sam serwis czeka na aktualizację, by chociażby możliwe było dopytanie o kwestie agresji Rosji na Ukrainie, na niektórych jego modyfikacjach jest też wyczuwalna różnego rodzaju cenzura światopoglądowa itp. Niemniej jednak zaskoczenie, jakie obecnie przynosi używanie sztucznej inteligencji, jest olbrzymie.

Niedawno opublikowaliśmy w mediach społecznościowych banku całą serię informacji wygenerowanych przez sztuczną inteligencję, np. w zakresie popularyzacji Centrum Pieniądza NBP. Powstał też pierwszy materiał wideo, w którym tekst, dźwięk lektorski i wideo zostały zrealizowane w całości przez sztuczną inteligencję.


Jest jeszcze za wcześnie, by formułować jednoznaczne opinie na temat wpływu zastosowania sztucznej inteligencji na banki centralne, czy gospodarkę danego kraju. Niemniej jednak, jako wieloletni wykładowca akademicki, widzę ewidentny wpływ tej technologii chociażby na edukację ludzi. Zakładam potrzebę natychmiastowej reformy kilku obszarów naszego życia, które absolutnie nie są przygotowane na tak szybki i niekontrolowany postęp cyfrowy.


Po pierwsze, prawo autorskie i wszelkie kwestie własności intelektualnej w kontekście sztucznej inteligencji – to jest temat rzeka i wypada go ożywić w Polsce natychmiast. Druga kwestia to możliwe oszustwa, bezpieczeństwo, nie tylko naszych danych, ale też w kwestiach edukacji, chociażby możliwości kreacji olbrzymich opracowań, których autor nie może zostać zidentyfikowany. W końcu jedne serwisy ze sztuczną inteligencją pozwalają tworzyć zaawansowane teksty, inne parafrazować je w taki sposób, by niemożliwe było wykrycie zastosowania technologii zamiast wiedzy ucznia czy studenta podpisującego się jako autor pracy.

Pojawia się więc pytanie, jaki sens ma testowanie na uczelniach wiedzy za pomocą prac pisemnych.

Ale są i dobre strony zastosowania tej technologii w edukacji. Np. nad stworzeniem audiobooka pracowano nawet i kilka miesięcy – dziś sztuczna inteligencja umożliwia to w kilka dni. Zaskakujące jest nie tylko to, że „inteligentny” lektor potrafi odpowiednio intonować tekst, ale coraz częściej może odczytać różne skróty myślowe.

Sztuczna inteligencja jest używana do walki politycznej, do manipulacji na światową skalę, o tym niestety nie mówi się jeszcze publicznie. Wszystko to może przerażać, ale też nie widzę odwrotu. W Narodowym Banku Polskim staramy się być pionierami zastosowania sztucznej inteligencji w pracach banku.

Narodowy Bank Polski zawsze należał do najbardziej zaawansowanych technologicznie banków centralnych. Potwierdza to również niedawna nagroda dla NBP ze strony międzynarodowego, eksperckiego gremium Central Banking Awards. Działania, które realizowaliśmy we współpracy z Centralnym Bankiem Ukrainy, wykorzystywały najnowocześniejszą technologię dostępną na rynku, co zresztą umożliwiło nam zarówno natychmiastową reakcję, ale i szybką adaptację”.




Mam tylko nadzieję, że tego tekstu nie wygenerował czatbot...




Sztuczna inteligencja. Prezes NBP prof. Adam Glapiński o zastosowaniu AI - tvp.info





Polska potrzebuje śmiałych pomysłów




Kolejna porcja wspaniałych słów...





przedruk




22.05.2023 11:32


Konwent Morski w Gdańsku. 



Prezydent, premier, prezes PiS zabrali głos. „Polska potrzebuje śmiałych pomysłów”

"Niepodobna wyobrazić sobie trwałego i dynamicznego wzrostu rodzimej gospodarki bez odbudowy przemysłu okrętowego, bez rewitalizacji stoczni, bez rozwoju portów, bez podźwignięcia rybołówstwa oraz bez restytucji naszej bandery" - brzmi fragment listu, jaki prezes PiS skierował do uczestników odbywającego się dziś Konwentu Morskiego w Gdańsku.



Dziś w Gdańsku obraduje Konwent Morski, czyli powołany w 2016 r. przez Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zespół ekspertów z branży gospodarki morskiej.

Podczas wydarzenia głos zabrało wiele znamienitych, pełniących w Polsce ważne funkcje, osób. Ci, którzy nie mogli pojawić się dziś w pomorskiej stolicy osobiście, wystosowali do uczestników wydarzenia specjalne listy.


Tak stało się w przypadku prezydenta RP - Andrzeja Duda. W liście, głowa państwa polskiego podziękowała za kontynuację cennej inicjatywy, jaką jest Konwent Morski i przypomniała, że dotychczasowe obrady na tym forum przyniosły wiele interesujących analiz, diagnoz i wniosków dotyczących pełnego uwolnienia olbrzymiego potencjału, jaki daje szeroki dostęp Polski do Bałtyku.

"Ufam, że również dzisiejsze spotkanie przyczyni się do zdynamizowania i odpowiedniego ukierunkowania polityki morskiej Rzeczypospolitej"

– napisał prezydent.



Duda wskazał, że od 24 lutego 2022 roku państwa bałtyckie i wszystkie kraje Europy Środkowo–Wschodniej, w tym Polska, znajdują się w radykalnie nowej sytuacji. Podkreślił, że "imperialne dążenia Rosji do zmiany architektury bezpieczeństwa w Europie, na czele ze zbrodniczą inwazją na Ukrainę, spowodowały tragiczną w skutkach wojnę". Jak zauważył, jednocześnie agresja ta wbrew oczekiwaniom reżimu moskiewskiego przyczyniła się do wzmocnienia więzi łączących państwa NATO oraz do rozszerzenia Sojuszu o Finlandię, wkrótce - wyraził nadzieję - także o Szwecję.


"Nową, niezwykle ważną okolicznością jest zainteresowanie ukraińskich władz i przedsiębiorców intensyfikacją współpracy z Polską w zakresie transportu, w tym ruchu towarowego przez port w Gdańsku. Wszystko to rodzi konieczność zrewidowania i odpowiedniego przystosowania działań naszego państwa w dziedzinie obronności morskiej, infrastruktury krytycznej nadbrzeżnej i morskiej oraz innych zagadnień dotyczących żeglugi i eksploatacji zasobów Morza Bałtyckiego" - napisał prezydent.

– brzmi dalszy fragment listu prezydenta Dudy.



"Robimy wszystko, co w naszej mocy"



Również lider PiS w liście do zgromadzonych, ocenił, iż Konwent Morski jest "intelektualnym filarem polityki przywracania należnej gospodarce morskiej pozycji".

"Stanowi niewyczerpalne źródło wspaniałych idei, pomysłów, koncepcji i projektów, służących wzmocnieniu naszej obecności nad Bałtykiem"

– napisał szef PiS.




Jak dodał - Polska potrzebuje takiej debaty oraz niezależnych, twórczych, śmiałych i "niebojących się iść pod prąd umysłów".


"Bo niepodobna wyobrazić sobie trwałego i dynamicznego wzrostu rodzimej gospodarki bez odbudowy przemysłu okrętowego, bez rewitalizacji stoczni, bez rozwoju portów, bez podźwignięcia rybołówstwa oraz bez restytucji naszej bandery"

– przyznał Kaczyński.



Podkreślił, że "myśmy to wyzwanie wzorem tych co budowali II Rzeczpospolitą podjęli. Robimy wszystko co w naszej mocy, by nadrobić to, co Polska straciła w skutek - mówiąc najdelikatniej - zaniedbań i zaniechań poprzednich ekip rządzących".


Lider PiS dziękował jednocześnie uczestnikom Konwentu za ich wysiłki i starania na tym polu.

"Za państwa ogromny wkład w odbudowę Polski morskiej, pragnę w tym miejscu państwu z całego serca podziękować. Ale chciałbym również prosić państwa o więcej, bo wciąż mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia"

– zaznaczył Kaczyński.



"Perła w koronie polskiej ekonomii"

Premier Morawiecki, który przemawiał podczas Konwentu Morskiego osobiście, wskazał, że "rozwój gospodarczy najlepiej widać na tle innych krajów".

"Ostatnich kilka lat to potężne zawirowania gospodarcze" - stwierdził Mateusz Morawiecki. Premier porównał wzrost gospodarczy Polski do innych państw Unii Europejskiej - IV kwartał 2019 r., tj. ostatni kwartał przed pandemią, do I kwartału 2023 roku. "Widać, że Polska bije na głowę wszystkie porównywalne gospodarki" - zaznaczył.

Morawiecki podkreślił, że tak się dzieje m.in. dlatego, że "odbudowujemy wartość gospodarki morskiej i jej wagę dla całej polskiej gospodarki". Podkreślił, że "polski przemysł morski staje się coraz bardziej kołem zamachowym i perłą w koronie polskiej ekonomii".

Dodał, że jest to dla niego "wielka inspiracja i zarazem zobowiązanie do działania na wielu polach".


"Przede wszystkim na polu takim, aby to wspaniałe polskie okno na świat, to okno, które przez 20 lat przykryte było żaluzjami bierności, pasywności, zapomnienia, żeby to okno zostało na powrót otwarte, żeby Polska dokonała symbolicznych, kolejnych zaślubin z morzem, zaślubin, które już na zawsze będą świadczyły o polskiej sile, o zdolności do wykorzystania tego wielkiego skarbu Rzeczypospolitej, jakim jest dostęp do morza"

– powiedział szef polskiego rządu.



Premier poruszył również temat tego, że "w ciągu ostatnich lat udało się zrealizować wiele inwestycji w gospodarce morskiej".
 
"Te wszystkie potężne inwestycje służą po to, aby Polska pięła się po drabinie wartości dodanej jak najszybciej ku górze"

– powiedział premier.


Podkreślił, że w ciągu ostatnich kilku lat udało się przeprowadzić na wybrzeżu takie inwestycje jak rozbudowa portów w Gdańsku i w Gdyni, Droga Czerwona, pogłębienie toru wodnego do Szczecina do 12,5 m, czy rozpoczęcie prac przy porcie kontenerowym w Świnoujściu. Premier przypomniał też budowę Baltic Pipe i bliską zakończenia budowę tunelu pod Świną, który ma połączyć wyspę Wolin z wyspą Uznam.

Zaznaczył jednocześnie, że cały czas musimy nadrabiać zapóźnienia infrastrukturalne, które powstały w ciągu pierwszych 20-25 lat po 1989 roku, kiedy - jak ocenił - szanse rozwoju gospodarki morskiej były marnowane.





Narodowy Marsz Papieski. Prof. Jan Żaryn: policzmy się jeszcze raz jak w 1979 roku - Polskie Radio 24 - polskieradio24.pl


Narodowy Marsz Papieski. 

Prof. Jan Żaryn: policzmy się jeszcze raz jak w 1979 roku

- Na Placu Zwycięstwa w Warszawie i podczas kolejnych etapów pierwszej pielgrzymki do Polski papież nas zjednoczył i doprowadził do niepodległości. Dziś także potrzebna jest niepodległość ducha narodowego. Niewątpliwie będziemy się też modlić do świętego Jana Pawła II, by nas wspierał u Pana Boga, bo czasy są nadzwyczajne. Zostaliśmy bardzo mocno rozłupani. Chcemy, aby na Narodowy Marsz Papieski przybyli wszyscy i uznali Jana Pawła II za fundament narodowej tożsamości - mówił w Polskim Radiu 24 prof. Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.




Konwent Morski w Gdańsku. Prezydent, premier, prezes PiS zabrali głos. „Polska potrzebuje śmiałych pomysłów” | Niezalezna.pl


Przemysł 4.0 to za mało. Będziemy mieć przemysł 5.0 (wnp.pl)

Cezary Kaźmierczak wskazuje polskie interesy na Ukrainie (dorzeczy.pl)



Andrzej Duda: nasi wyborcy chcą, byśmy zapewnili bezpieczeństwo i byli wizjonerami - Wiadomości - polskieradio24.pl


Premier Morawiecki: Perła w koronie polskiej ekonomii (dorzeczy.pl)


niedziela, 21 maja 2023

Choroba Alzheimera










przedruk




Rozmowa z Corlnelią Stolze, autorką książki „Zapomnij o Alzheimerze. Prawda o chorobie, która nie jest chorobą”



Z Cornelią Stolze rozmawia Tomasz Gabiś (czerwiec 2013)

Cornelia Stolze jest dziennikarką medyczną, autorką książki Zapomnij o Alzheimerze! Prawda o chorobie, która nie jest chorobą (Vergiss Alzheimer! Die Wahrheit über die Krankheit, die keine ist).



Jak i dlaczego zainteresowała się Pani problematyką choroby Alzheimera?

Na temat natrafiłam przypadkowo. Kiedy przed kilkoma laty zbierałam materiały do artykułu „Handel próbkami tkanek pacjentów i testerów“, dowiedziałam się o skandalu w USA, w który zamieszany był niemiecki naukowiec, specjalista od „choroby Alzheimera” – profesor psychiatrii Harald Hampel, pracujący wówczas w klinice uniwersyteckiej w Monachium (Uniwersytet im. Ludwika Maksymiliana). Okazało się wtedy, że pan Hampel pracował nad stworzeniem testu wczesnego wykrywania „choroby Alzheimera” i propagował te testy publicznie. A przecież uważano, że tego schorzenia nie da się udowodnić za życia. Podręcznikowa wiedza mówiła, że to, czy człowiek choruje tę chorobę czy też nie, można stwierdzić z całą pewnością dopiero na podstawie mikroskopowego badania tkanki mózgowej po jego śmierci. Kiedy zapytałam pana Hampela, czy weryfikuje skuteczność i niezawodność swoich testów także poprzez te patologiczne badania, odpowiedział, że nie. Utrzymywał, że nie jest to konieczne. Byłam wtedy zdumiona, jak naukowiec może tak de facto nienaukowo pracować – bez obawy, że zostanie zdemaskowany. Ponieważ z początku nie byłam pewna, czy czasami nie brak mi jakichś informacji potrzebnych dla zrozumienia tych prac, zasięgnęłam opinii innych ekspertów. Im bardziej wgryzałam się w temat, tym większe bagno, odkrywałam.



W czym, Pani zdaniem, tkwi fundamentalny problem z obowiązująca definicją „choroby Alzheimera”?

Zasadniczy problem polega na tym, że do dzisiaj nikt nie wie, czym dokładnie jest „choroba Alzheimera”. Nie istnieje de facto żadna jej jasna definicja. Nikt nie zna jej przyczyn. Czołowi eksperci wyznają tutaj najrozmaitsze teorie i nie tylko wzajemnie sobie zaprzeczają, ale częściowo przeczą nawet temu, co sami publicznie głoszą. Faktem jest, że nie istnieją żadne jasne kryteria, pozwalające odróżnić tę rzekomą chorobę od innych form demencji. Zarazem istnieją liczne, różnorodne przyczyny powstawania demencji. W praktyce często wrzuca się wszystko do jednego worka i po prostu opatruje etykietą „Alzheimer“ – chociaż nikt nie wie, na co pacjent naprawdę cierpi. Najbardziej fatalne jest to , że z tego powodu wielu pacjentów nie jest poddawanych właściwej terapii, choć wielu z nich, po właściwej diagnozie, można by pomóc w odzyskaniu poprzedniej normalnej sprawności mózgu.



Jakie siły, organizacje, środowiska, lobbies stały za wypromowaniem „choroby Alzheimera”? Kto na niej najbardziej korzysta?

Istnieje wiele grup, które odnoszą finansową korzyść z „choroby Alzheimera”. Jedni bezpośrednio, jak na przykład naukowcy, firmy farmaceutyczne, lekarze. Inni pośrednio – ponieważ etykieta „Alzheimer“ maskuje prawdziwe przyczyny wielu zachorowań na demencję. Niech Pan weźmie na przykład producentów alkoholu. Oni są żywotnie zainteresowani w tym, aby skutki nadużywania alkoholu, które się jakże często zdarzają, zatuszować. A przecież wiemy od dawna, że powtarzające się alkoholowe ekscesy, co znamy na przykładzie aktora Haralda Juhnke, (1929-2005) szkodzą nie tylko wątrobie, ale i mózgowi. Jedną z możliwych późnych konsekwencji picia alkoholu jest tzw. syndrom Korsakowa, któremu towarzyszą dokładnie takie same symptomy, jakie przypisuje się „chorobie Alzheimera“. Kiedy to schorzenie się pojawi, to dla wszystkich naokoło wygodniej jest, traktowanie dotkniętej nim osoby jako ofiary , na którą los zesłał chorobę – zamiast przyznać, że prawdziwe przyczyny tkwią w nadużywaniu alkoholu. Beneficjenci są tutaj bardzo liczni: producenci piwa, wina i wódki, branża reklamowa, media (np. stacje telewizyjne sponsorowane przez przemysł alkoholowy), bliscy chorych , którzy latami odwracali wzrok, bo woleli nie wiedzieć, jakie są prawdziwe przyczyny ich stanu zdrowia, wreszcie sam dotknięty chorobą, ponieważ w ten sposób zwalnia się z własnej za nią odpowiedzialności itd.



W swojej książce stawia Pani tezę, że ta masowo dziś diagnozowana choroba jest w dużej mierze po prostu medycznym błędem. Na ile pojęcie choroby Alzheimera jest produktem tego, co się w publicystyce nazywa „bad science” czyli nauki nierzetelnej, manipulującej danymi i wynikami badań itp. ?

Zjawisko jest konsekwencją „bad science” w tym sensie, że badania, które doprowadziły do dopuszczenia znajdujących się na rynku medykamentów przeciwko „chorobie Alzheimera“, cierpią na zasadniczą wadę: jak chce się przetestować działanie leku, jeśli choroby, którą mają uleczyć, nie można wiarygodnie zdiagnozować ani też nie można zmierzyć efektów terapii? Obie te rzeczy są de facto niemożliwe. Przyznają to nawet czołowi eksperci od „Alzheimera” w Niemczech, np. w tzw. wytycznych S3 „Demencje“, sporządzonych przez Niemieckie Towarzystwo Neurologiczne oraz Niemieckie Towarzystwo Psychiatrii, Psychoterapii i Neurologii.



Zaletą Pani książki są obserwacje dotyczące działania całego systemu medycyny i służby zdrowia wobec ludzi starych. Jakie problemy dostrzega Pani w tym zakresie?

Zdezorientowani, niepewni starzy ludzie są dla kompleksu medycznego niemal idealną grupą docelową. Często są słabi, samotni i nie potrafią – z powodu swojej dezorientacji – ani skorzystać z niezależnych źródeł informacji, ani skutecznie się bronić. Właśnie dla psychiatrów, czujących się kompetentnymi w kwestii „Alzheimera“, otwiera się tutaj ogromne pole do działania, bowiem prawie wszystkie diagnozy w tej dziedzinie medycyny są mętne a definicje, które stosuje psychiatria można dowolnie rozciągać. Raz postawioną diagnozę trudno zakwestionować, i bardzo rzadko się ją rewiduje.



Co jakiś czas słyszymy o kolejnych przełomowych odkryciach i postępach w leczeniu „choroby Alzheimera”. Jednak Pani pisze w swojej książce, że postępy te są złudzeniem. Dlaczego, pomimo wielomiliardowych nakładów na badania i leczeniem medycyna pozostaje bezsilna wobec „choroby Alzheimera”?

Moje badania wykazują, że medycyna dlatego jest bezsilna, że w bardzo dużym stopniu uprawia się w tym przypadku niechlujne, nie poddane surowym rygorom naukowym, badania. Wielu z tych, którzy działają na tym polu, w rzeczywistości nie postępuje zgodnie z naukowymi procedurami (zob. wyżej moje wyjaśnienia na temat testów wczesnego wykrywania). Zainteresowani badacze nie kwestionują własnych hipotez – nawet wówczas, kiedy wyniki badań za każdym razem trafiają w próżnię. Wychodzą od modelu choroby, który już dawno okazał się błędny – i badają dalej w tym samym kierunku, zamiast przyznać, że najprawdopodobniej to sam kierunek jest fałszywy. W każdym razie jedno jest pewne: o „przełomach“ nie może być mowy. Nawet jeśli tak często się o nich opowiada. Od powtarzania nie przybywa prawdy.



Z jakim przyjęciem spotkała się Pani książka?

Od chwili ukazania się Zapomnij o Alzheimerze! coś się ruszyło. Liczne gazety, czasopisma, redakcje telewizyjne i radiowe informowały o wykrytych w książce nadużyciach i błędach w diagnostyce i terapii demencji. Wielu bliskich dotkniętych demencją osób, pracownicy socjalni, psychologowie, pielęgniarze, opiekunowie i lekarze, którzy na co dzień mają z nimi do czynienia, rozpoznają w tym swoje własne doświadczenia. Dowodzą tego liczne listy i maile od czytelników, które nadeszły w ostatnich miesiącach. Na przykład Thomas Zimmermann z kliniki uniwersyteckiej Hamburg-Eppendorf napisał : „Wreszcie wiele wyjaśniająca książka na temat Alzheimera, która doskonale koresponduje z moimi doświadczeniami jako badacza w «sieci kompetencji» (Kompetenznetz) odpowiedzialnej za degeneratywne demencje. Życzyłbym sobie, żeby otworzyła oczy wielu ludziom“.

Nacisk na czynniki decyzyjne, aby ukrócić nadużycia wzrósł – i odnosi skutek. Niektórzy z wymienionych w książce badaczy i lekarzy nie pełnią już swoich funkcji. Dotyczy to m.in. wzmiankowanego wyżej lekarza Haralda Hampela. Przez lata ten psychiatra uchodził za gwiazdę badań nad „Alzheimerem”. Uniwersytet we Frankfurcie, na którym od początku 2010 roku Hampel pracował jako kierownik kliniki psychiatrii, psychoterapii i psychosomatyki, chwalił się jego „pionierskimi badaniami“ i jego „międzynarodową rangą“. Jednak 22 marca 2012 roku został zwolniony w trybie natychmiastowym. Kierownictwo kliniki położyło tą decyzją kres kryzysowi, który od miesięcy nabrzmiewał w placówce kierowanej przez Hampela. Wielu byłych pracowników zarzuciło psychiatrze mobbing. Miał m.in. pozbawiać ich pomieszczeń i sprzętu oraz grozić, ze nie przedłuży umowy. Systematycznie miał szykanować niemiłych mu kolegów. Zwalniając 47-letniego wówczas psychiatrę kierownictwo kliniki usunęło w jego osobie lekarza, który dzięki bliskim kontaktom z przemysłem wysforował się na czoło badaczy nad „Alzheimerem”, choć jego naukowa działalność jest bardzo podejrzana.

Również w Niemieckim Towarzystwie Neurologicznym rośnie świadomość problemu. Świadczy o tym niedawno powołana do życia inicjatywa o nazwie „Neurology-First“. Kilkuset członków Towarzystwa wezwało swoją organizację do przeprowadzenia zasadniczych reform. Postulują m.in., aby wzmocnić „zawodową autonomię“ lekarzy poprzez oddzielenie programów dokształcających Towarzystwa od przemysłu farmaceutycznego. Ponadto należy wewnątrz Towarzystwa dokonać „podziału władz pomiędzy lekarzami współpracującymi z przemysłem a tymi, którzy tworzą wytyczne“. Innymi słowy: kto znajduje się w sytuacji konfliktu interesów nie może być autorem wytycznych Towarzystwa . Idzie wszak o to, aby „chronić naszych pacjentów przed błędnymi terapiami i z góry zapobiec powstawaniu podejrzeń, ze zalecenia mogą być motywowane finansowym interesem“.

Interesująca jest także inna sprawa: do dziś żaden z wymienionych w Zapomnij o Alzheimerze! badaczy, lekarzy i producentów leków nie zakwestionował zarzutów o wprowadzanie w błąd, fałszywe obietnice czy stosowanie geszefciarskich trików w dziedzinie „Alzheimera”. Nikt nie podjął kroków prawnych przeciwko treściom zawartym w mojej książce. Kryjąca się za tym strategia jest jasna: byle tylko nie robić szumu! Jednakże jest też faktem, że czołowi eksperci odmawiają wypowiedzi na temat książki i grożą adwokatem, jeśli redakcje będą o niej informować o niej i o zawartych w niej ustaleniach. Znamienne jest też to, iż odmawiają uczestnictwa w dyskusjach publicznych z moim udziałem.

Dziękuję za rozmowę.



Rozmawiał i przełożył rozmowę na język polski Tomasz Gabiś, czerwiec 2013

Pierwodruk: Nowa Debata, lipiec 2013





Osoba na krótko  "opuszczona" przez Operatora wykazuje splątanie i problemy z pamięcią.

Symptomy te określiłbym jako - początki choroby Alzheimera.

Dlatego opętują na zmianę, by do tego nie dopuszczać 

tj. nie zostawiać ciała z pierwotnym właścicielem.

Braki kadrowe sugerują relatywnie niewielką grupę zaangażowanych osób.

Ale.... 




niedziela, 14 maja 2023

SI - "Pan Bóg z komputera"




Izraelski filozof Harari: 


sztuczna inteligencja zhakowała system operacyjny ludzkiej cywilizacji





To oczywiście dzieje się od tysiącleci i jest określane mitem Wieży Babel, mitem "pomieszania języków"...


Skąd Wałęsa wiedział ?
Jak myślicie?






przedruk






Nabycie przez sztuczną inteligencję umiejętności posługiwania się językiem, na którym jest zbudowana niemal cala ludzka kultura, potencjalnie oznacza koniec historii zdominowanej przez człowieka - pisze w brytyjskim tygodniku "The Economist" izraelski historyk i filozof Yuval Noah Harari.


"Lęki przed sztuczną inteligencją (AI) prześladują ludzkość od samego początku ery komputerów. 

Ale w ciągu ostatnich kilku lat pojawiły się nowe narzędzia AI, które zagrażają przetrwaniu ludzkiej cywilizacji z nieoczekiwanego kierunku. AI zyskała pewne niezwykłe zdolności do manipulowania i generowania języka, czy to za pomocą słów, dźwięków czy obrazów. AI zhakowała w ten sposób system operacyjny naszej cywilizacji" - pisze Harari.

Zwraca uwagę, że język jest materiałem, z którego zbudowana jest niemal cała ludzka kultura, i stawia pytanie, co się stanie, gdy nie-ludzka inteligencja stanie się lepsza od przeciętnego człowieka w opowiadaniu historii, komponowaniu melodii, rysowaniu obrazów oraz pisaniu praw i świętych ksiąg.

"Kiedy ludzie myślą o ChatGPT i innych nowych narzędziach AI, często zwracają uwagę na takie przykłady, jak dzieci w szkole używające AI do pisania wypracowań. Co stanie się z systemem szkolnym, gdy dzieci będą to robić? Ale tego rodzaju pytanie pomija większy obraz. Zapomnijmy o szkolnych esejach. Pomyślmy o kolejnym amerykańskim wyścigu prezydenckim w 2024 roku i spróbujmy wyobrazić sobie wpływ narzędzi AI, które mogą zostać stworzone do masowej produkcji treści politycznych, fake-newsów i pism świętych dla nowych kultów" - wskazuje.

Przywołując amerykański kult QAnon, gdzie boty tylko rozpowszechniały treści stworzone przez ludzi, zauważa, że niedługo możemy zobaczyć pierwsze kulty, których święte teksty zostały napisane przez nie-ludzką inteligencję, albo znaleźć się w sytuacji, gdy będziemy prowadzić dyskusje online na temat aborcji, zmian klimatycznych lub rosyjskiej inwazji na Ukrainę, myśląc, że rozmawiamy z ludźmi, a w rzeczywistości rozmawiając ze sztuczną inteligencją.

"Problem w tym, że nie ma sensu, byśmy spędzali czas próbując zmienić deklarowane przez bota AI opinie, podczas gdy AI może tak precyzyjnie dopasować komunikaty, że ma duże szanse na wywarcie na nas wpływu" - zauważa Harari. Jak dodaje, dzięki opanowaniu języka, AI mogłaby nawet nawiązywać intymne relacje z ludźmi i wykorzystywać je do zmiany naszych przekonań i światopoglądu, a w politycznej walce o umysły i serca intymność jest najskuteczniejszą bronią.

Ale zwraca uwagę, że nawet bez tego nowe narzędzia AI miałyby ogromny wpływ na nasze opinie i światopogląd, bo ludzie mogą zacząć używać AI jako jedynej, wszechwiedzącej wyroczni. "Po co zawracać sobie głowę szukaniem, skoro mogę po prostu zapytać wyrocznię? Branża informacyjna i reklamowa również powinny być przerażone. Po co czytać gazetę, skoro mogę po prostu poprosić wyrocznię, aby powiedziała mi najnowsze wiadomości? I jaki jest cel reklam, skoro mogę po prostu poprosić wyrocznię, aby powiedziała mi, co kupić?" - wskazuje.

"I nawet te scenariusze nie ujmują tak naprawdę pełnego obrazu. To, o czym mówimy, to potencjalnie koniec ludzkiej historii. Nie koniec historii, tylko koniec jej zdominowanej przez człowieka części. Historia to interakcja między biologią a kulturą; między naszymi biologicznymi potrzebami i pragnieniami, takimi jak jedzenie i seks, a naszymi wytworami kultury, jak religie i prawa. Historia to proces, w którym prawa i religie kształtują jedzenie i seks. Co stanie się z biegiem historii, gdy AI przejmie kulturę i zacznie produkować opowieści, melodie, prawa i religie?" - pyta Harari.

Zauważa, że wcześniejsze narzędzia, takie jak prasa drukarska i radio, pomagały w rozpowszechnianiu ludzkich idei kulturowych, ale nigdy nie stworzyły własnych, podczas gdy AI jest zasadniczo inna, bo może tworzyć zupełnie nowe idee, zupełnie nową kulturę.

Izraelski filozof zaznacza, że AI może być wykorzystywana w dobrych celach, ale aby się upewnić, iż tak się stanie, trzeba najpierw zrozumieć jej możliwości. Przywołuje przykład broni jądrowej.

"Od 1945 roku wiemy, że technologia jądrowa może generować tanią energię dla dobra ludzi - ale może też fizycznie zniszczyć ludzką cywilizację. Dlatego zmieniliśmy cały porządek międzynarodowy, aby chronić ludzkość i zapewnić, że technologia jądrowa będzie wykorzystywana przede wszystkim dla dobra. Teraz musimy zmierzyć się z nową bronią masowego rażenia, która może unicestwić nasz świat umysłowy i społeczny. Nadal możemy regulować nowe narzędzia AI, ale musimy działać szybko. Podczas gdy atomówki nie mogą wymyślić potężniejszych atomówek, AI może stworzyć wykładniczo potężniejszą AI" - pisze Harari.

Jak podkreśla, trzeba natychmiast powstrzymać nieodpowiedzialne wdrażanie narzędzi AI w sferze publicznej i uregulować AI, zanim ona ureguluje nas, a pierwszą regulacją powinno być wprowadzenie obowiązku ujawniania przez sztuczną inteligencję, że ona nią jest. "Jeśli prowadzę z kimś rozmowę i nie mogę stwierdzić, czy jest to człowiek, czy AI - to koniec demokracji" - podkreśla.

Bartłomiej Niedziński







Zapytany „jak świat powinien zapamiętać Lecha Wałęsę” oznajmił, że świat powinien go „zapomnieć”. – Był, minął, koniec. Są nowe czasy – dodał.


Na pytanie komu ufa przyznał, że nikomu, po chwili dodał, że Panu Bogu. – Ale to Pan Bóg z komputera, najwyższa klasa mądrości – stwierdził.


niedziela, 7 maja 2023

Zarządzanie odgrywa ważną rolę w zrównoważonym rozwoju.




przedruk
tłumaczenie automatyczne






Idea "zaginionego miasta" może wydawać się starożytną legendą lub fabułą filmu, ale niektóre z opuszczonych miast na świecie tętniły życiem nie tak dawno temu. 

We Francji miasto Oradour-Sur-Glane jest w większości nietknięte od 1944 roku, kiedy oddział wojskowy organizacji SS partii nazistowskiej zabił większość ludności. Populacja włoskiego miasta Craco zmniejszyła się po osunięciach ziemi w 1960 roku i została całkowicie opuszczona po trzęsieniu ziemi w 1980 roku.

 Krajobraz zachodnich Stanów Zjednoczonych jest pełen boomu i popiersia miast, które pojawiły się w 19 wieku.



Miasto Monte Albán - Meksyk


Oczywiste jest, że miasta powstają i upadają, ale często nie ma jasnych zapisów, dlaczego - zwłaszcza gdy bada się obszary miejskie sprzed tysięcy lat. Archeolodzy stają przed wyzwaniem ułożenia układanki z pozostałości dawno minionych miast, aby stworzyć teorie, dlaczego niektóre miejsca zachowały swoje znaczenie dłużej niż inne.


badaniu opublikowanym 3 marca w czasopiśmie Frontiers in Ecology and Evolution przeanalizowano pozostałości 24 starożytnych miast w dzisiejszym Meksyku i stwierdzono, że kolektywne zarządzanie, inwestycje w infrastrukturę i współpraca między gospodarstwami domowymi były spójne w miastach, które trwały najdłużej.

"Przez lata moi koledzy i ja badaliśmy, dlaczego i jak niektóre miasta utrzymują swoje znaczenie lub upadają" - powiedział współautor badania Gary Feinman, kurator antropologii MacArthur w Muzeum Terenowym w Chicago.

Wcześniej zespół badał szeroki zakres miast Mezoameryki na przestrzeni tysięcy lat. Znaleźli szeroki wzorzec społeczeństw ze strukturami rządowymi, które promowały dobrobyt swoich obywateli, który trwał dłużej niż te z dużymi różnicami majątkowymi i autokratycznymi przywódcami.

Ich nowe badanie koncentruje się bardziej na miastach w mniejszej skali czasowej i geograficznej. 24 miasta w zachodniej części Mezoameryki i zostały założone między 1000 a 300 pne, wieki przed hiszpańską kolonizacją dramatycznie zmienił region w 16 wieku.

Wskazówki znaleziono w pozostałościach budynków, planach terenu, pomnikach i placach. "Przyjrzeliśmy się architekturze publicznej, przyjrzeliśmy się naturze gospodarki i temu, co podtrzymuje miasta. Przyjrzeliśmy się oznakom władzy, niezależnie od tego, czy wydają się być mocno spersonalizowane, czy nie" - powiedział Feinman.

Jeśli pozostałości zawierają sztukę i architekturę, która celebruje wielkich władców, jest to znak, że społeczeństwo było bardziej autokratyczne lub despotyczne. Natomiast wizerunki przywódców w grupach, często noszących maski, bardziej wskazują na wspólne zarządzanie.

Spośród 24 starożytnych miast objętych badaniem, miasta, które miały bardziej kolektywne formy zarządzania, miały tendencję do pozostawania u władzy dłużej, czasami o tysiące lat więcej niż te bardziej autokratyczne.

Jednak nawet wśród miast, które prawdopodobnie były dobrze zarządzane, niektóre miasta nadal były odstające. Aby zrozumieć dlaczego, przyjrzeli się infrastrukturze i współzależności gospodarstw domowych.

"Szukaliśmy dowodów na zależność od ścieżki, co zasadniczo oznacza działania lub inwestycje, które ludzie podejmują, a które później ograniczają lub wspierają sposób, w jaki reagują na kolejne zagrożenia lub wyzwania" - powiedział Feinman.


Okazało się, że wysiłki na rzecz budowy gęstych i połączonych ze sobą domów oraz dużych, centralnych otwartych placów były dwoma czynnikami, które przyczyniły się do zrównoważonego rozwoju i regionalnego znaczenia tych miast.

Jako sposób pomiaru zrównoważonego rozwoju w przeszłości, większość badań szuka korelacji między zdarzeniami środowiskowymi lub klimatycznymi, takimi jak huragany i trzęsienia ziemi, a reakcją człowieka na nie. Trudno jednak stwierdzić, czy czas jest wiarygodny, a badania te zazwyczaj podkreślają korelację między kryzysem środowiskowym a upadkiem, nie biorąc pod uwagę, w jaki sposób niektóre miasta z powodzeniem poradziły sobie z tymi głównymi wyzwaniami.

W tym badaniu zespół przyjął inne podejście. Mieszkańcy tych miast stanęli w obliczu wszystkiego, od suszy i trzęsień ziemi po okresowe huragany i ulewne deszcze, a także wyzwania ze strony konkurujących miast i grup. Wykorzystali tę soczewkę do zbadania historii czasu trwania 24 ośrodków i czynników, które promowały ich trwałość. Zespół odkrył, że to zarządzanie odgrywa ważną rolę w zrównoważonym rozwoju. Według współautorki badania, Lindy Nicholas, pokazuje to, że "reakcje na kryzysy i katastrofy są do pewnego stopnia polityczne". Nicholas jest adiunktem w Field Museum.

Podczas gdy te miasta i ich mieszkańcy zniknęli od tysięcy lat, lekcje wyciągnięte z ich szczytów i upadków są dziś niezwykle istotne.

"Nie można oceniać reakcji na katastrofy, takie jak trzęsienia ziemi, lub zagrożenia, takie jak zmiany klimatyczne, bez uwzględnienia zarządzania" - powiedział Feinman. "Przeszłość jest niesamowitym zasobem, aby zrozumieć, jak rozwiązywać współczesne problemy".



Dlaczego niektóre starożytne miasta przetrwały inne | Popularno-Naukowe (popsci.com)





sobota, 29 kwietnia 2023

Biologiczna geneza zła



Zło u ludzi może występować np. na skutek uszkodzenia mózgu - gdzie ja miałem ten artykuł... muszę go poszukać..


Tymczasem naukowcy biorą się za chomiki....









przedruk
tłumaczenie automatyczne




Edycja genów poszła nie tak: 

naukowcy przypadkowo tworzą wściekłe chomiki



Peter Rogers
27 czerwca 2022 r.



Chomiki mają organizację społeczną i reakcję na stres, która jest bardziej ludzka niż jakikolwiek inny gryzoń. Tak więc naukowcy behawioralni polegali na chomikach, aby zrozumieć siły rządzące zachowaniem. Jednak według ostatnich badań siły te są mniej zrozumiałe niż wcześniej sądzono. Naukowcy wykorzystali technologię edycji genów, aby usunąć receptor, który prawdopodobnie powoduje agresję u chomików. Jednak zamiast stać się bardziej przytulanymi, chomiki stały się złośliwe.
Gen, który reguluje agresję

W 1984 roku grupa naukowców postanowiła zbadać rytm dobowy, wstrzykując niewielkie ilości hormonów do mózgów chomików. Jeden z hormonów, wazopresyna argininy (AVP), miał natychmiastowy i zaskakujący efekt. Nie zmieniło to cyklu snu chomików, ale wywołało dramatyczną zmianę zachowania. Chomiki zaczęły moczyć biodra (gdzie znajdują się gruczoły zapachowe) śliną i energicznie ocierać się o ścianę klatki, zachowanie wskazujące na agresywne domaganie się ich terytorium.


Kolejne badania farmakologiczne dokładnie zbadały funkcję receptora AVP, zwanego Avpr1a. Według badań, Avpr1a wydawał się mieć efekty zależne od płci. Kiedy samce chomików otrzymywały zastrzyki aktywatorów Avpr1a (takich jak AVP), stawały się bardziej agresywne, podczas gdy samice chomików stały się mniej agresywne. Alternatywnie, gdy chomiki otrzymywały zastrzyki inhibitorów Avpr1a, samce stały się mniej agresywne, a samice stały się bardziej agresywne. Prawie cztery dekady badań wykazały, że Avpr1a bezpośrednio regulował agresję i zachowania podobne do lęku.

Jedno z badań stworzyło jednak atmosferę tajemniczości wokół Avpr1a. W 2007 roku zespół naukowców z University of Buffalo wyeliminował gen Avpr1a u samców myszy, spodziewając się, że myszy będą wykazywać zmniejszoną agresję z powodu braku sygnalizacji AVP. Jednak myszy pozbawione Avpr1a nie były ani bardziej, ani mniej agresywne niż normalne myszy. Przez ponad dekadę ta rozbieżność była wyjaśniana jako wynikająca z kompensacji rozwojowej – to znaczy, że zarodek kompensował brak Avpr1a poprzez modulowanie innych szlaków behawioralnych.
Wściekłe chomiki

Zespół naukowców z Georgia State University kierowany przez Elliotta Albersa i Kima Huhmana nie zgodził się jednak. Głównym problemem, jaki mieli z badaniem z 2007 roku, było to, że Avpr1a został znokautowany u myszy, a nie chomików. Takie różnice mają znaczenie. Naukowcy wykorzystali technologię edycji genów CRISPR-Cas9 do mutacji genu receptora Avpr1a (tak, że nie był już funkcjonalny) u chomików płci męskiej i żeńskiej.


Naukowcy uważali, że usuwając zdolność chomika do wytwarzania Avpr1a, chomiki staną się mniej agresywne. Ich hipoteza była błędna. Wręcz przeciwnie, wszystkie chomiki pozbawione Avpr1a, niezależnie od płci, wykazywały znacznie bardziej agresywne zachowanie, wykonując dwa razy więcej oznaczeń bocznych, a także goniąc i przypinając inne chomiki tej samej płci.

Autorzy nie spodziewali się wściekłych chomików. "To sugeruje zaskakujący wniosek" - powiedział Albers. "Chociaż wiemy, że [AVP] zwiększa zachowania społeczne, działając w wielu regionach mózgu, możliwe jest, że bardziej globalne efekty receptora Avpr1a są hamujące. Nie rozumiemy tego systemu tak dobrze, jak nam się wydawało. Sprzeczne z intuicją odkrycia mówią nam, że musimy zacząć myśleć o działaniach tych receptorów w całych obwodach mózgu, a nie tylko w określonych regionach mózgu. "



A tu: