Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieje. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 7 października 2019

Tajemnica czarnowodzkich łąk



Poniżej trzeci tekst z cyklu „Niemieckie tajemnice w Polsce”.




Fragment z książki Dzieje wsi powiatu starogardzkiego” Józefa Milewskiego z 1968 roku.



























W XIX w. Anglicy, Francuzi i inne nacje – też Niemcy - posiadały swoje kolonie w Afryce, Indiach i innych zamorskich krajach, które eksploatowali ekonomicznie, często wykorzystując niewolniczo miejscową ludność („tubylców” – jak to często wspomina agent Michałkowicz).

Niemcy największą swoją kolonię posiadały w zasadzie w granicach swojego kraju – i była to Polska „pod zaborami”.

Zabory polegały głównie na ekonomicznej eksploatacji Polaków, o czym mało się mówi na lekcjach historii, jeśli w ogóle się mówi.

Generalnie Polska była już kolonią za czasów piastowskich i krzyżackich – stąd „osadzanie kolonistów” - ten termin już ze szkoły chyba każdy zna, nie do końca kojarząc co oznacza – osadnicy nie przyjeżdżali tu do wód leczyć się z podagry, ani na wczasy na dwa tygodnie – tylko na stałe...Termin kolonista oznacza – kolonializm...

Oczywiście podkreśla się, że kolonializm przyniósł do Polski postęp – lepsze jakoby rolnictwo, organizację pracy itp. sprawy – czy tak w istocie było?

Nie wolno było łowić ryb w rzece ani polować na zwierzynę w lesie – chyba, że zapłacisz haracz, nie wolno było mówić po słowiańsku wendyjsku – bo inaczej nigdy nie dostałeś pozwolenia na połów ryb z opcją haraczu oczywiście itd. itd.


SEKOWANIE tubylców było programowe, ja też go i dzisiaj doświadczam, kiedy jestem nękany i nie mogę spokojnie przejść ulicą bez towarzystwa ubeków, którzy zakłócają moją prywatność od szeregu lat...


Zobaczmy co tam kłamliwa wiki....

>>Kolonializm – polityka państw rozwiniętych gospodarczo polegająca na utrzymywaniu w zależności politycznej i ekonomicznej krajów słabo rozwiniętych oraz wykorzystywaniu ich zasobów ludzkich i surowcowych. Zgodnie z zachodnią tradycją kolonializm datowany jest od epoki wielkich odkryć geograficznych, chociaż znany był już w czasach starożytności.

W rezultacie kolonizacji na początku XX w. rozległe terytoria Afryki, Azji, Ameryki prawie w całości zostały podzielone i podporządkowane kilku państwom europejskim. Utworzono ogromne imperia kolonialne zajmujące ponad 73 mln km², tj. około 55% powierzchni globu. Mieszkało w nich około 35% ogółu ówczesnej ludności Ziemi. Status tych terytoriów był formalnie zróżnicowany, stosowano w odniesieniu do nich nazwy: kolonia, protektorat, kondominium, a następnie kamuflując ich faktyczny status, określano je jako prowincje zamorskie, terytoria zamorskie, wreszcie terytoria powiernicze lub obszary nie rządzące się samodzielnie. <<


Wiki oczywiście pomija milczeniem zabór Polski – bo zabór to kolonializm, tyle, że nie zamorski.

I oto w kraju, w którym dokonuje się wyzysku ekonomicznego na tubylcach, gdzie, żeby zaoszczędzić na kosztach, zamki, klasztory i kościoły zamienia się w więzienia, albo spichrze i stajnie, a na koszary pozyskuje się cegły ze średniowiecznych murów i zamków, zaborca dokonuje aktu filantropii – wybudujemy wam łąki, żeby wasze krowy miały co jeść.



A więc, było tak...


Na piaszczystych ziemiach pod Wdą – obecnie Czarna Woda - zaborca zakłada jedyny w Europie – a więc pewnie na świecie – zespół sztucznych łąk.

Rząd pruski wykupuje i znosi młyny i tartaki na rzece – za sumę „ogromną” - a także wypłaca odszkodowania kilkuset gospodarstwom.

Z pobliskich okolic ściąga – 10 tysięcy robotników (!!??) To tyle, ile mieszkańców posiada obecnie pobliski Czersk – razem z kobietami, staruszkami i oseskami i oczywiście tymi, którzy obsługują ludzi w sklepie, urzędzie na poczcie i nie mogą w tym czasie machać łopatą w lesie...


I co najciekawsze – ludzi tych jak niewolników strzegą żandarmi – od razu przypomina mi się, jak zbrojni strzegli wozów z drewnem na budowę kościoła w Skarszewach.

Bilon na wypłatę przyciągnęły woły z samego Berlina – 370 kilometrów wołami?? 
Bank w Gdańsku nie miał drobnych? Drobnymi groszakami zapłacili ludziom za miesiąc roboty????


Woły i bilon sugeruje znaczny ciężar, jaki miano przewieść na wozach.

Skoro żandarmi i wóz i woły, to może raczej chodziło o to, że w drogę powrotną potrzebne były woły, bo znaczny ciężar zamierzano na wozach do Berlina zawieść w ochronie zbrojnych... tak samo jak ze Skarszew do Gdańska.


Strzegą robotników, ale tylko do pierwszej wypłaty – czyli w ciągu miesiąca wykopali to coś, co mieli wykopać, co było - znowu jak w Skarszewach – bardzo ciężkie - a potem żandarmi odjechali z tym do Berlina...

Czy to leżało na trasie dzisiejszego kanału, czy na terenie poddanym melioracji – trudno dociec...
W każdym razie podjęto się wielkiego i drogiego przedsięwzięcia, tylko po to, by ukryć fakt znalezienia i wydobycia... tego czegoś...


A potem to już sobie kopcie, róbcie te swoje łąki na zdrowie...


Budowa trwała 6 lat - od 1840 roku do 1846 - i kosztowała ponad milion marek.

W 1842 roku przystąpiono także do prac koncepcyjnych nad budową kolei z Berlina do Królewca przez min. Krzyż, Piłę, Chojnice, Starogard i Tczew.

Piszę o tym, bo w 1871 roku łąki przecięła linia kolejowa z Chojnic do Starogardu.

U Majewskiego:

>>W roku 1871 oddano do użytku linię kolejową Chojnice-Starogard. Biegnie ona niemal przez środek łąk na całej ich długości. Prace związane z budową linii kolejowej wymagały budowy kilku przepustów i przemieszczenia dużej ilości ziemi przy formowaniu nasypu kolejowego, co spowodowało znaczne straty w zbiorach przez kilka kolejnych lat. <<

Zmarnowano jakieś pieniądze i pracę wielu ludzi – brak planowania? U Niemców – że tak zapytam sarkastycznie???

Wybudowano kanał od jeziora Wdzydze, niemal równolegle do rzeki Wdy, o długości 23 km i szerokości 6 metrów, wykarczowano lasy i zniwelowano teren, wybudowano jazy, przepusty, mosty – no i melioracje łąk...do 1848 roku, a pierwsze efekty przyszły dopiero w 1852 roku – po 4 latach.

I to bardzo słabe.

Sprowadzono setki sztuk bydła i tysiące owiec, by nasrały na łąki odpowiednią ilość nawozu, zakupiono dla nich paszę...


10 lat później zredukowano łąki niemal o połowę - o 300 ha – z ok. 800 ha do 462 ha, bo jezioro Wdzydze dawało za mało wody.


Niemiecki inżynier strzelił babola w rachunkach??


Dopiero po 26 latach (1870) przyszły efekty i poprawiła się wydajność z łąk.


W 1955 roku – a więc po blisko 100 latach (!) - po zastosowaniu nowoczesnego nawożenia wydajność wzrosła na poziom określany jako: bardzo dobra.

A więc XIX wieczni niemieccy inżynierowie wcale nie zakładali wysokiej wydajności?


Dla kogo założono pastwiska w lesie - tak ogromnym, wydaje mi się, kosztem – dla tamtych ludzi, czy dla tych co będą żyli za 100 lat??




W czwartym odcinku z cyklu „Niemieckie tajemnice w Polsce” poruszę takie tematy jak:

  • czy to możliwe, żeby słowiańscy Wandalowie byli tak dziecinni, że wzięli swą nazwę od  imienia jakiejś królewny??
  • czego niemcy szukali w rzece?
  • czym różni się Wanda od wandy?
  • czy wanda to wadźra?


i inne rzeczy w czwartej odsłonie cyklu pod tytułem:


„Tajemnica morderstwa Ewy Tylman”











Źródła:

Dzieje wsi powiatu starogardzkiego” Józef Milewski

Wydawca: Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 1968

https://maciejsynak.blogspot.com/2018/08/tajemnica-koscioa-w-skarszewach.html






http://maciejsynak.blogspot.com/2018/08/tajemnica-malborskiego-relikwiarza.html







czwartek, 2 marca 2017

SUKCES CHRZEŚCIJAŃSTWA W RZYMIE BYŁ STOPNIOWY




SUKCES CHRZEŚCIJAŃSTWA W RZYMIE BYŁ STOPNIOWY

Chrześcijaństwo w Imperium Rzymskim rozprzestrzeniało się w spokojnym, stałym tempie. Na początku II wieku n.e. nie można było jeszcze mówić nawet o 1% chrześcijan; sto lat później liczba ta wzrosła do 5%, by w połowie III wieku n.e. wynieść 20% całej populacji Cesarstwa.

Skąd taki nagły przyrost w przeciągu 50 lat? Trzeci wiek n.e. był to czas poważnego kryzysu państwa rzymskiego, które było zdestabilizowane ekonomicznie, politycznie oraz musiało odpierać liczne ataki barbarzyńców na granicach. W obliczu wojen, mordów, głodu ludzie słabsi, którzy nie mogli liczyć na pomoc państwa, szukali oparcia w nowej wierze. Pokojowe hasła przekazywane przez Ewangelistów dawały im niezbędne mentalne bezpieczeństwo. Na początku IV wieku n.e., kiedy to panował Konstantyn I, w Cesarstwie było już ponad 60% wyznawców Jezusa z Nazaretu.

Co warte odnotowania, najszybciej konwersji ulegali mieszkańcy większych miast, które były dobrze skomunikowane z resztą państwa. Największe skupiska chrześcijan znajdowały się w obszarze Morza Śródziemnego, zwłaszcza w miastach znajdujących się bliżej Judei. Były to m.in. Aleksandria, Antiochia, Cyrenajka, Efez, Kartagina czy sam Rzym. Wpływ na szybkie rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa mieli nie tylko apostołowie i uczniowie Chrystusa, ale przede wszystkim fakt, iż Cesarstwo było bardzo dobre powiązane siecią dróg. Co ciekawe, wiejskie mieściny nie uznawały nowej wiary z racji na swoją wrogość na wszelkie nowości oraz odległość od cywilizacji. Nie bez powodu słowo „poganin” wywodzi się od łacińskiego słowa pagani czyli „wieśniak”.

Duży wpływ na rozrost liczebności wyznawców Jezusa miał fakt, iż w III wieku n.e. władza rzymska zaczęła prowadzić agresywną politykę wobec wszelkich kultów nieuznających boskości cesarza – w tym chrześcijan. Decyzja ta, jednak niezamierzenie, spowodowała, że prześladowania oraz utrapienie scementowały wiarę chrześcijan i ich przeświadczenie o wyjątkowości Mesjasza.

Ostatecznie roku 392 n.e. Teodozjusz I zakazał jakichkolwiek kultów, poza chrześcijaństwem. Naturalnie na tamten czas wielu ludzi wciąż wyznawało pogańskich bogów, jednak głównie w miejscach pozostających w większej odległości od cywilizacji.

wtorek, 9 grudnia 2014

Krępowanie niemieckich badań naukowych?

Historycy niemieccy przeciwko określeniu "polskie obozy koncentracyjne" 

 

Email Drukuj PDF
Niemieccy historycy wystosowali oświadczenie, w którym sprzeciwiają się używaniu słów "polskie obozy koncentracyjne" określając je jako niedopuszczalne (Unwörter). Jednocześnie jednak historycy zauważają, że odrzucanie błędnych pojęć i interpretacji jest zadaniem przede wszystkim krytycznej opinii publicznej.

Apelują także do opinii publicznej i "historyczno-dydaktycznych multiplikatorów" (środowisk nauczycielskich i dziennikarskich) o przeciwstawienie się używaniu "błędnych sformułowań".




Autorzy oświadczenia powołują się na tzw. "Apel z Blois", w którym autorytety z dziedziny historii wyraziły zaniepokojenie wykorzystywaniem historii do walki politycznej ("historia niewolnikiem polityki") oraz osiąganiu celów polityczno-ideologicznych. Chociaż w Polsce mamy do czynienia z takim zjawiskiem, to jak raz w odniesieniu do określenia "polskie obozy koncentracyjne" Apel nie może mieć zastosowania, nie mamy bowiem do czynienia z wykorzystywaniem historii do celów politycznych, ale z ordynarnym, niebywałym, niespotykanym kłamstwem służącym przerzucaniu winy za największą katastrofę w dziejach świata, jaką była wywołana przez Niemców II wojna światowa. Zafałszowywanie prawdy historycznej o ludobójstwie podczas II wojny światowej w żadnym razie nie jest zamiarem państwa polskiego, które odpiera jedynie bezpodstawne oskarżenia, wiele natomiast wskazuje na to, że jest świadomym działaniem określonych agend państwa niemieckiego.

Niemieckie obozy koncentracyjne w Niemczech i okupowanej Europie. GroBe Konzentrationslager - duży obóz koncentracyjny. Kleine Konzentrationslager - mały obóz koncentracyjny.


Komentatorzy zwracają uwagę, że oświadczenie niemieckich historyków ukazało sie w chwili, kiedy Sejm Rzeczypospolitej rozpoczął pracę nad ustawą o ściganiu przez prawo autorów określenia "polskie obozy koncentracyjne", podobnie jak to się dzieje w przypadku "kłamstwa oświęcimskiego", czyli zaprzeczaniu istnienia komór gazowych. Oznacza to, ze już sama perspektywa wprowadzenia tego prawa, zmusiła czynniki niemieckie do reakcji. W komentarzach podkreśla się także, ze tego typu działania państwo polskie powinno prowadzić w dalszym ciągu i konsekwentnie.

Portal Koszalin7.pl wielokrotnie publikował apele i protesty związane z obrażaniem polskiej pamięci narodowej, historii powszechnej i ludzkiej przyzwoitości. Byliśmy jedynym środowiskiem i medium na Pomorzu Środkowym, a prawdopodobnie też na całym Pomorzu Zachodnim, które zdecydowanie przeciwstawiło się antypolskiej tendencji, publikując serię artykułów

Hmmm.. ja mieszkam na Pomorzu Gdańskim... [ms]

 (Niemcy nie chcą mieć nic wspólnego z hitlerowcami, Podpisujmy petycję przeciwko "polskim obozom koncentracyjnym", Sukces akcji przeciwko kłamstwom prasy amerykańskiej, Petycja do Parlamentu w sprawie uznania sformułowania "polskie obozy koncentracyjne" za "kłamstwo oświęcimskie").


Maciej Świrski z Reduty Dobrego Imienia - Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom, zamieszcza na swym blogu stanowisko tej organizacji. Odnosząc się pozytywnie do samego oświadczenia, zauważa jednak, że przyszło ono po "wielokrotnych i z rosnącym natężeniem powtarzających się oszczerstwach w niemieckiej prasie i mediach". Dlaczego niemieccy historycy zareagowali dopiero teraz?

Wydaje się pewne, że oświadczenie to jest bezpośrednio wywołane faktem wejścia pod obrady Sejmu Rzeczypospolitej projektu ustawy penalizującej użycie sformułowania "polskie obozy koncentracyjne". Zastanawiające jest, że historycy niemieccy w swoim oświadczeniu protestują przeciwko temu projektowi powołując się na wolność badań naukowych, podczas gdy oszczercze sformułowanie nie ma nic wspólnego z badaniami naukowymi, a za to wszystko z "kłamstwem oświęcimskim", czyli przestępstwem karanym także w niemieckim prawodawstwie.

Maciej Świrski odpiera jednocześnie sugestie niemieckie, żeby zaniechać penalizacji czynu polegającego na użyciu określenia "polskie obozy koncentracyjne".

Ten, kto używa tego sformułowania nie ogłasza przecież wyników badań naukowych lecz wykracza przeciwko prawdzie materialnej, także na gruncie prawa międzynarodowego. Zbrodnicze rządy III Rzeszy Niemieckiej zostały osądzone w Norymberdze. Niemiecka wina za zorganizowanie i prowadzenie obozów koncentracyjnych została udowodniona bez wątpliwości. W Norymberdze jasno stwierdzono, że Niemcy są winni spisku przeciw pokojowi i zbrodni ludobójstwa. Jakie zatem prace badawcze planują niemieccy historycy protestując przeciwko „krępowaniu badań naukowych”, które rzekomo wprowadziłaby polska ustawa?





Poniżej treść oświadczenia Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec w języku polskim i niemieckim.
Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec odrzuca określenie "polskie obozy koncentracyjne" jako fałszywe.

Sformułowania jak "polskie obozy koncentracyjne" są słowami niedopuszczalnymi (Unwörter) i sugerują fałszywe wyobrażenia o odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie. Jednocześnie, w nawiązaniu do "Apelu z Blois", Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec sceptycznie ocenia rozważane w Polsce prawno-karne ściganie określonych pojęć. Błędnym określeniom niemieckich zbrodni z okresu II wojny światowej w Polsce należy przeciwstawiać się na forum krytycznej opinii publicznej. (Frankfurt, 19.01.2014)

"W wolnym kraju nie jest rzeczą jakiejkolwiek władzy politycznej definiowanie prawdy historycznej ani ograniczanie swobód historyków za pomocą sankcji karnych". Tego domagali się w 2008 r. znani kulturoznawcy i historycy w "apelu z Blois". Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec podziela wyrażoną wtedy troskę, że zinstytucjonalizowane przez ustawę prawdy państwowe "mogą poważnie ograniczyć wolność historyków i wolność intelektualną".

Dyskutowane obecnie w Polsce nowelizacje ustaw, które przewidują daleko idące prawnokarne sankcje za używanie określonych pojęć i twierdzeń, należy w świetle oświadczenia z Blois ocenić ze sceptycyzmem. Odrzucanie błędnych pojęć i interpretacji jest zadaniem przede wszystkim krytycznej opinii publicznej.

W tym kontekście Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec apeluje do niemieckiej opinii publicznej, a szczególnie do historyczno-dydaktycznych multiplikatorów o przeciwstawienie się powtarzającym się błędnym sformułowaniom na temat niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej w Polsce. Przewodniczący Zrzeszenia, prof. dr Martin Schulze Wessel, stwierdza: "Zwłaszcza sformułowanie 'polskie obozy koncentracyjne' – w większości przypadków wynikające z bezmyślności - należy traktować jako słowo niedopuszczalne (Unwort). Sugeruje ono całkowicie fałszywe wyobrażenie o odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie". Przede wszystkim w dydaktyce historycznej należy konsekwentnie występować przeciwko błędnym pojęciom przy określaniu zbrodni nazistowskich na okupowanych ziemiach.

Kontakt:
Dr. Nora Hilgert (Zarząd)
Verband der Historiker und Historikerinnen Deutschlands e.V.
Goethe-Universität Frankfurt, Grüneburgplatz 1, 60323 Frankfurt, Tel.: 0049 69 79832571, E-Mail: hilgert@historikerverband.de

Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec jest przedstawicielstwem interesów dyscypliny historycznej wobec organizacji społecznych i urzędów państwowych, wspiera międzynarodowe usieciowienie nauk historycznych, wspiera finansowo młodych naukowców i organizuje raz na dwa lata Zjazd Historyków Niemieckich. Zrzeszenie liczy obecnie 2800 członków.

Osoby upoważnione do kontaktów z mediami: prof. dr Martin Schulze Wessel (przewodniczący) / prof. dr Johannes Paulmann (sekretarz)


http://koszalin7.pl/obywatel/polska-niemcy/749-historycy-niemieccy-przeciwko-okreleniu-qpolskie-obozy-koncentracyjneq.html