Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WMG. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WMG. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 lipca 2015

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?



CIĄG DALSZY NOTKI:

Skarb Hitlera, skarb Forstera...

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb.html





Warto przyjrzeć się notatce na temat niemieckiego bandyty Alberta Forstera w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:



Honorowy obywatel miasta:




Czy Forster nadal  jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu?
No bo przecież, nie jest napisane do kiedy był....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html



Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html



 Treść oświadczenia:




OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku
w sprawie honorowego obywatelstwa
Na podstawie art. 18 ust. 1 ustawy z dnia 08 marca 1990 roku o samorządzie gminnym (jednolity tekst z 2001 r. Dz. U. Nr 142 poz. 1591 z późn. zm.) oraz §15 ust. 1 pkt 2 Regulaminu Rady Miasta Gdańska - załącznik Nr 4 do Statutu Miasta Gdańska stanowiącego załącznik do uchwały Nr XL/1226/02001 Rady Miasta Gdańska z dnia 25 października 2001 roku w sprawie uchwalenia Statutu Miata Gdańska (Dz.U. Woj. Pom Nr 101, poz 1928, zmieniony z 2002 DZ. U. Woj. Pom Nr 61, poz 1404)
Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".


Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.


Z kolei w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Przewodniczący Rady Miasta Gdańska
Bogdan Oleszek

 Uwaga! Komunikat wyjaśniający

Informujemy, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego. Dekret ten, w art. 3, mówi: "Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa jako sprzeczne z ustrojem demokratycznego Państwa Polskiego. Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo polskie obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego".

Dokument ten udowadnia, iż nie jest potrzebne podejmowanie uchwały o pozbawianie tytułu honorowego obywatela nazistom z okresu II wojny światowej, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność


Również w uchwale nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r. w sprawie wykazu aktów prawa miejscowego wydanych przez Miejską Radę Narodową w Gdańsku i jej Prezydium oraz Prezydenta Miasta Gdańska przed dniem 27 maja 1990 r. i nadal obowiązujących - nie zamieszczono uchwał w sprawie nadania honorowych obywatelstw miasta Gdańska, jako uchwał nadal obowiązujących na obszarze gminy.

Honorowi obywatele Gdańska – Uchwała Rady Miasta Gdańska Nr LVII / 456 / 93 z dnia 6 kwietnia 1993 r. (843.03 KB)


Tekst Uchwały Rady Miasta z 1993 roku (jak wyżej) niczego nie wnosi do sprawy.
Chociaż wpis ją poprzedzający może sugerować czytelnikom, że zawiera listę Honorowych obywateli Gdańska.

A tak nie jest.

Przeciętny zjadacz chleba nie kliknie w odnośnik, nie poczyta i nie sprawdzi, że jest to Uchwała:

"w sprawie zatwierdzania regulaminu nadawania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska."





Czyli dotyczy regulaminu NADAWANIA nowych honorowych obywatelstw i nie zawiera listy honorowych obywateli.





Jeżeli chodzi o uchwałę:   nr XV/76/90 Rady Miasta Gdańska z dnia 18 grudnia 1990 r.

nie można treści znaleźć w internecie, również tutaj jej brak:
 http://www.gdansk.pl/bip/prawo-lokalne






Nazwisko Forstera nadal ujęte jest na liście Honorowych obywateli Gdańska, z tym, że lista została podzielona na okresy i tak, Forster widnieje pod tekstem:

Okres nazistowski 1933 - 1945

Powyżej wyszczególniono:

Okres Wolnego Miasta Gdańska 1918 - 1933






Tak więc, co to tak naprawdę znaczy - te dopiski z datami? NIC. To nic nie znaczy, to tylko taki wytrych - dla przeciętnego czytelnika - a on nadal jest Honorowym obywatelem Gdańska. Po prostu. 

Ktoś, kto szuka informacji o HOG nie będzie wnikał w ustawy:

- jest na liście ? 
- jest


 
Cytując klasyka...Po co te zakręty.? 


Dlaczego po prostu nie usunięto Forstera, Hitlera, Goeringa i innych z listy, tylko opatrzono wytrychami - okres taki, a owaki.


CZY  RADA  GDAŃSKA  NIE  CHCE  USUNĄĆ  ICH  Z  LISTY  ?  ?


Nie ważne co tam sobie Rada Gdańska wypisuje na swojej stronie, jakie stosuje wygibasy - stoi jak byk - SĄ honorowymi obywatelami  Gdańska.



No i czegoś tu nie rozumiem.



Po co na stronie miasta Gdańska, zaraz po oświadczeniu (które nie jest uchwałą, a więc nie jest czymś zobowiązującym urząd miasta) "komunikat wyjaśniający"?

Różnica w treści prawie żadna...


Ale co innego jest treść Oświadczenia Rady Miasta podpisana przez Przewodniczącego RM, a co innego - komunikat wyjaśniający nie podpisany przez nikogo.















O co tu chodzi? Po co to tak jest zrobione?


Tak mnie to zastanawia...
W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania 

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"


Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??

Skoro użyto trybu w czasie teraźniejszym.. najwyraźniej tak.

Mogłoby tak być, jeśli istnieje jeszcze jakiś inny dokument, pochodzący jakby z wyższej instancji, który dajmy na to, stwierdza, że WM Gdańsk staje się Polską na okres taki, a taki. Po tym okresie powraca do funkcjonowania.


Słyszałem takie niepotwierdzone wieści, już nie pamiętam od kogo, że jakoby takie były ustalenia pojałtańskie - i że są na to dokumenty. Ponoć z tego powodu zlikwidowano wojsko w Gdańsku, przeniesiono do Gdyni.

Czyżby Oświadczenie wydał jeden organ władzy, a "komunikat wyjaśniający" - drugi organ władzy? 
Z tym, że oba zarządzają Gdańskiem, z czego może jeden zarządza też - ale nie czynnie - resztą terenu zwaną kiedyś WM Gdańsk?





Rada Miasta Gdańska
oświadcza co następuje:
Wobec cyklicznie pojawiających się informacji o rzekomym honorowym obywatelstwie współczesnego Gdańska przywódców nazistowskich i komunistycznych, Rada Miasta Gdańska oświadcza, że do honorowych obywatelstw nadanych przed 1945 rokiem odnosi się dekret Krajowej Rady Narodowej z 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego.

To tylko sucha informacja. Rada Miasta coś oświadcza, ale nie zajmuje stanowiska w tej sprawie.




Notatka w trakcie....







 Treść dekretu  z 1945 r. tutaj:



Dekret z dnia 30 marca 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego

Na podstawie ustawy z dnia 3 stycznia 1945 r. O trybie wydawania dekretów z mocą ustawy (Dz. U. R. P. Nr 1, poz. 1) – Rada Ministrów postanawia, a Prezydium Krajowej Rady Narodowej zatwierdza, co następuje:

Art. 1. Tworzy się województwo gdańskie.

Art. 2. W skład województwa gdańskiego wchodzi w całości terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska oraz powiaty: gdyńsko-grodzki, kartuzki, morski, starogardzki, kościerski i tczewski, które to powiaty wyłącza się jednocześnie z województwa pomorskiego.

Art.3. Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska z dniem wejścia w życie niniejszego dekretu tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa, jako sprzeczne z ustrojem Demokratycznego Państwa Polskiego.
Równocześnie na obszar ten rozciąga się ustawodawstwo obowiązujące na pozostałej części województwa gdańskiego.

Art. 4. Wykonanie niniejszego dekretu porucza się: Prezesowi Rady Ministrów, Ministrowi Administracji Publicznej, Ministrowi Sprawiedliwości i innym interesowanym Ministrom, każdemu w zakresie jego działania.

Art.5. Dekret niniejszy wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Prezydent Krajowej Rady Narodowej:
Bolesław Bierut

Prezes Rady Ministrów:
Edward Osóbka – Morawski

w/z Minister Administracji Publicznej:
Edward Ochab

w/z Minister Sprawiedliwości:
Leon Chajn





Zwracam jeszcze raz uwagę:

OŚWIADCZENIE
Rady Miasta Gdańska
z dnia 27 listopada 2008 roku


[...]

Dokument ten w sposób jednoznaczny określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska, i w tych okolicznościach nie jest potrzebne podejmowanie osobnej uchwały o pozbawieniu honorowego obywatelstwa przywódców nazistowskich, gdyż uchwały te z mocy prawa już utraciły ważność. Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.





Co tak naprawdę oznaczają te słowa?

Nie ma ciągłości prawno-ustrojowej między Wolnym Miastem Gdańsk i III Rzeszą a Polską po 1945 roku.



co to znaczy?

że Polska nie przejęła WMG od III Rzeszy??








https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057



Skarb Hitlera, skarb Forstera . . .



Czy ludzie nie mają już za grosz wyobraźni?

To, że zachodnie polskojęzyczne media ogólnopolskie używają sformułowań typu: "skarb nazistów", albo "skarb Hitlera" - to jest jakby zrozumiałe - ich celem jest trywializacja zbrodni niemieckich  i legenderyzacja Hitlera.

Ale żeby to naprawdę przekładało się na ludzi??








"Niestety nagła śmierć..."

Czemu niestety? Jakaś może rodzina?



To nie jest żaden skarb Hitlera, ani Forstera, ani nazistów - to są ukradzione przez niemców dobra - pieniądze, złoto, antyki, dzieła sztuki i inne precjoza, które wcześniej były własnością innych ludzi.


To jest majątek ukradziony Polakom - często pomordowanym - a nie żadne skarby.


Albert Forster to nie był żaden gaulaiter, tylko: MORDERCA i ZŁODZIEJ.


Forster jest odpowiedzialny za dziesiątki tysięcy pomordowanych Polaków: w Stuthof, Piaśnicy, Szpęgawsku, Mniszku i wielu wielu innych miejscach na Pomorzu.


W listopadzie 1939 roku Forster powiedział: Kto należy do narodu polskiego, musi zniknąć. Najzaszczytniejszym dla nas zadaniem jest uczynienie wszystkiego, aby każdy przejaw polskości zginął bez reszty[2].

----------------------------------------------------------



Warto przyjrzeć się notatce na jego temat w niemieckiej polskojęzycznej wikipedii:

"Po II wojnie

W 1945 uciekł do Niemiec na pokładzie motorówki obawiając się zemsty Polaków oraz Armii Czerwonej. [...]

Autor wpisu pomija milczeniem fakt, że Forster uciekał przed sądem, a nie przed zemstą.



"uciekał przed zemstą"

 - zemsta - jest to odwet za doznaną krzywdę -  takie sformułowanie poniekąd wyklucza sąd, czyli osąd i skazanie za łamanie prawa - a w przypadku Forstera chodziło o SĄD. 

Odwet zawsze kojarzy się z chęcią odegrania się za krzywdy , niekoniecznie za pomocą sądu, a często właśnie kojarzymy go z brakiem sądu, czyli  odwet jest - s a m o s ą d e m.

Zemsta to często samosąd. 

Samosąd oznacza, że tego, który skrzywdził, nie koniecznie można postawić przed sądem.



A więc powyższy wpis o zemście może sugerować, że na Forstera nie było dowodów.

Jak wiadomo, dowody były, ale wikipedysta pisze, co mu zadano - a zadano mu: wybielaj niemców jak się da.





Jego nazwisko znalazło się na alianckiej liście zbrodniarzy wojennych.


Autor unika nazywania go zbrodniarzem - zdanie powyżej nie przesądza, czy był zbrodniarzem, czy nie - nawet nie on, ale tylko jego nazwisko znalazło się  na liście, zwanej: "listą zbrodniarzy".

Czyli - o niemieckich zbrodniach ani słowa, za wszelką cenę unikać negatywów na temat niemców - za to o Polakach pisać najwięcej negatywów - to najbardziej prawdopodobna recepta, jakiej trzymają się tzw. wikipedziści.


Zatrzymany przez Anglików w Niemczech, w sierpniu 1946 wydany został Polsce. Osądzony przez Najwyższy Trybunał Narodowy w Gdańsku od 5 do 29 kwietnia 1948, skazany został za popełnione zbrodnie wojenne na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 lutego 1952 w więzieniu na Mokotowie w Warszawie[3].


Do dzisiaj istnieje w Gdańsku niewielki dom jednorodzinny, w którym mieszkał wraz z rodziną do 1939 roku (przy ulicy Generała Bora-Komorowskiego 95).

Po wybuchu wojny Forster przeniósł się do komfortowej willi z ogrodem przy ul. Dębinki 1, w której w latach 1936-1939 siedzibę miało prywatne gimnazjum żydowskie prowadzone przez Ruth Rosenbaum (tzw. Gimnazjum Rosenbaumów). Obecnie w budynku znajduje się siedziba Katedry Chirurgii Stomatologicznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.[4]

Zachowała się także jego rezydencja na gdańskiej Wyspie Sobieszewskiej, tzw. "Forsterówka"[5].


W literaturze popularnej pojawia się wersja, bazująca na pracy Levine'a, że Forster nie został stracony, lecz żył w areszcie domowym do naturalnej śmierci. Teza ta nie została jednak potwierdzona w jakichkolwiek poważnych źródłach.


Honorowy obywatel miasta:

Jak widać - ta historia nie skończyła się źle. 
Autor notatki nie zachowuje  c h r o n o l o g i i   i na koniec opisuje nam same przyjemne rzeczy, tak, aby Forster nie kojarzył nam się źle, a może nawet zapamiętamy go dobrze - albowiem taka jest psychika człowieka, że to, co człowiek usłyszy lub przeczyta na końcu - to najbardziej utkwi mu w pamięci.

Temat o zbrodniach wojennych i sądach został zakończony, następują przyjemne wręcz sielankowe wpisy: do dzisiaj istnieje jego dom, niewielki jednorodzinny, z rodziną, komfortowa willa z ogrodem, rezydencja Forsterówka.

Na koniec uwaga o tym, że wg pewnych źródeł nie został stracony, ale żył sobie w  domu do naturalnej śmierci.

Na tym blogu już poruszałem ten temat - Forster był też odpowiedzialny za stworzenie werwolfu na Pomorzu, czyli w pierwszym etapie -  polskojęzycznego gestapo.


http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_1.html


„Od lat badamy genezę tego paktu narodzonego w Wolnym Mieście Gdańsku w Oliwie w domu przy obecnej ulicy Piastowskiej nr 20. Dom należał wtedy do rodziny Modrowów (z Bolesławowa koło Skarszew – nazwa tej miejscowości powstała na cześć B. Bieruta – przyp. M.P.S.)
Pakt zawiązany konspiracyjnie na przełomie 1935 i 1936 r. (nazwę Ribbentrop-Mołotow otrzymał dopiero w 1939 r.) Doszło już do formalnego spotkania wysokiej rangi wysłanników Hitlera i Stalina. Hitlera reprezentował Waldemar Nicolai – płk SS, doradca Hessa (zastępcy Hitlera) oraz Albert Forster – gauleiter tzw. Prowincji Gdańsk Prusy Zachodnie; Stalina natomiast – najbliższy swego czasu współpracownik Lenina – Karol Radek (prawdziwe nazwisko: Sobelson, polski Żyd z Tarnowa) oraz płk NKWD, a zarazem agent Gestapo Bolesław Bierut. „



Jeśli Bierut był agentem Forstera, to oczywiście mógł uratować swego byłego szefa od śmierci - a nawet od więzienia.

Informacja na wikipedii o tym, że Forster resztę życia żył sobie gdzieś w jakimś domu jest bardzo prawdopodobna.



W dodatku Forster jest honorowym obywatelem miasta Gdańska i Sopotu.
 No bo przecież, nie jest napisane do kiedy....



No cóż, popatrzmy....

http://forum-gdansk.mojeosiedle.pl/viewtopic.php?t=16505
http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,538.html

 Tu jeszcze jest.



http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Siedmiu-uniewaznionych-honorowych-obywateli-Gdanska-n30523.html

Tu zaraz będzie decyzja czy jest, czy ma go nie być - rok 2008.



http://www.gdansk.pl/bip/rada-miasta,721,12636.html





                                   Na zdjęciu powyżej - niemiecki bandyta Albert Forster





CIĄG DALSZY W NASTĘPNEJ NOTCE:

http://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb-forstera.html

Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?






Tekst na początku był o słowach, a skończył się czymś innym - ale tak bywa.



Dokańczając temat...
Inne przykłady "skarbów":














[2]. Piotr Bejrowski "Tajna Organizacja Wojskowa "Gryf Kaszubski"", Pomorskie. Magazyn samorządu województwa pomorskiego nr 1 (97) styczeń-luty 2013, str. 22-23



https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Forster

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19450110057















sobota, 7 lutego 2015

Germanizacja tylnymi drzwiami - atak na Pałac Młodzieży w Gdańsku

Germanizacja tylnymi drzwiami



Germanizacja w pierwszym stadium, czyli odpolaczanie

Jak na OGROMNĄ falę protestów, wybitnie lakoniczny komunikat.
W głównej kwaterze werwolfa rozpoczęła się likwidacja polskiej oświaty.



Likwidacja szkół w Gdańsku. Apel uczniów

Sobota, 24 stycznia (19:06)
W Gdańsku dochodzi do łączenia lub likwidacji szkół. O polityce oszczędności, niezrozumiałej dla osób, które kształcą się w zagrożonych likwidacją placówkach, pisze w liście do redakcji Rafał, uczeń Zespołu Szkół Energetycznych nr 13.
"Oświatowe plany władz Gdańska wywołują ogromną falę protestów" - czytamy w artykule Eweliny Oleksy, opublikowanym na łamach "Dziennika Bałtyckiego".
Największe zamieszanie jest wokół Pałacu Młodzieży, któremu miasto chce odebrać status placówki oświatowej. Również Gdański Ośrodek Kultury Fizycznej jest zagrożony. Według wiceprezydenta Gdańska ds. polityki społecznej Piotra Kowalczuka, którego cytuje "Dziennik Bałtycki", nie chodzi jednak o likwidację, ale o włączenie go do struktur Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.


W oświatowym sporze chodzi również o los Zespołu Szkół Energetycznych nr 13, który ma być przeniesiony do Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1.
Publikujemy list przysłany do redakcji przez jednego z uczniów ZSE w Gdańsku:
"Droga redakcjo,
Piszę w sprawie likwidacji oraz łączenia szkół w Gdańsku. Jestem jednym z ponad siedmiuset uczniów Zespołu Szkół Energetycznych nr 13 w Gdańsku. Sprawa dotyczy wielu szkół, ale piszę w imieniu swojej.
Wspaniałomyślni urzędnicy postanowili 'dla oszczędności' podporządkować moją szkołę innej, nie pytając nikogo o zdanie na ten temat.
W budynku, który miałby pozostać po ZSE, mieścić miałby się ośrodek dla dzieci autystycznych. Budynek jest w 100 proc. wykorzystywany przez nas, ale zupełnie nie nadaje się do użytku takiej placówki - nie ma wind, klatki , korytarze są za wąskie, a basen za głęboki.
Urzędnicy nie patrzą na nasze zdanie, bo nikt nas o nie nie pytał. Myślę, że sami nie wiedzą, czym się kierują. Zapisywaliśmy się do tej szkoły, bo chcemy być jej absolwentami.
W środę 28 stycznia 2015 roku odbędzie się protest przy Urzędzie Miasta przeciwko likwidacji i łączeniu szkół w Gdańsku. Im więcej nas będzie, tym lepiej.
Rafał"


Gwizdy, krzyki i brak porozumienia. W środę w Urzędzie Miasta odbyło się spotkanie urzędników z przedstawicielami Pałacu Młodzieży w Gdańsku i szkół, które mają ulec reorganizacji zgodnie z planami nowych zmian w oświacie. Miał być panel dyskusyjny, a wywiązała się prawdziwa kłótnia i protest.

Wiceprezydent Gdańska, Piotr Kowalczuk zapewniał, że nie chce zamknąć Pałacu Młodzieży.

- Zwiększamy jakość dostępności usługi edukacyjnej w Gdańsku i ofertę zajęć pozaszkolnych - informuje Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki społecznej.

Rodzice dzieci uczęszczających na zajęcia do Pałacu, nie wyobrażają sobie jakichkolwiek zmian, a emocje towarzyszyły najmłodszym uczestnikom dyskusji.

- My jesteśmy tylko dziećmi ale też mamy swoje uczucia, dlaczego miasto chce z nami walczyć, zabrać to co jest dla nas ważne, dlaczego chcą nas zniszczyć, nasze marzenia. - mówiła zapłakana podopieczna Pałacu Młodzieży Paulina Mierzejewska.

Swojej placówki bronili również uczniowie Zespołu Szkół Energetycznych, która ma być włączona do innej szkoły.

- Sprzeciwiamy się temu, nasza szkoła jest większa od tej, do której chcą nas przenieść, co prawda są tam wyremontowane sale ale nie są one przystosowane do naszych zawodów. - mówi Alicja Łasocha, przewodnicząca Samorzadu Uczniowskiego w Gdańsku.

Formę i treść rozmowy skrytykował radny Prawa i Sprawiedliwości.

- Prezydent próbuje się z tym zmierzyć szukając oszczędności niesłusznie w oświacie. Jeżeli długi miasta są aż takie, należy oszczędności poszukać tam gdzie jest prestiż, reklama. - komentuje Kazimierz Karolewski, radny PiS w Gdańsku.

Narazie nici porozumienia między stronami brak, a dyskusja co chwilę wymykała się spod kontroli moderatora spotkania.

Pracownicy boją się zwolnień. Zamiast 18-stu godzin na etacie nauczycielskim, mieliby pracować 40. A ich zdaniem to godzi w Kartę Nauczyciela.

- Trzeba będzie pewnie szukać tej pracy gdzie indziej, jesteśmy nauczycielami z pasji więc każdy chciałby pracować w zawodzie. - mówi Wioleta Duchowska, wicedyrektor Pałacu Młodzieży w Gdańsku.

Rozmowy na temat zmian w gdańskiej oświacie będą prowadzone cyklicznie od lutego. Ostateczne decyzje mają zapaść w czerwcu.

To znaczy decyzje już zapadły, tylko przewiduje się, że protesty będa trwać do końca roku szkolnego, a potem wszystko "rozejdzie się po kościach".

Oby nie.
Oby nie zamknięto Pałacu Młodzieży.






http://fakty.interia.pl/tylko-u-nas/news-likwidacja-szkol-w-gdansku-apel-uczniow,nId,1595760
 http://www.pomorska.tv/informacje/materialy/nauka-i-szkolnictwo/brak-porozumienia-w-sprawie-palacu-mlodziezy-protest-w-urzedzie

KOMENTARZE




http://argo.neon24.pl/post/118427,germanizacja-tylnymi-drzwiami




wtorek, 6 stycznia 2015

To było do przewidzenia... niemcy porównują Gdańsk do Krymu

To było do przewidzenia...


Lub inaczej: A nie mówiłem ?!

Niemcy porównują Gdańsk do Krymu

Jeden z polityków niemieckiej SPD - Egon Bahr - zaapelował, aby naród niemiecki zaczął myśleć o złagodzeniu swojego stanowiska wobec Rosji i zaczął respektować zajęcie przez Rosję Krymu. Agresja ta nie została jednak nazwana po imieniu, ani tym bardziej oceniona negatywnie. Dominował ton spokojny, a w dyskusji pojawiał się nieustannie wątek "odzyskania swoich historycznych regionów".
 
20.12.2014, 21:45

W mediach społecznościowych dyskusja ta bardzo szybko przekształciła się w pytania czy Niemcy również nie mają prawa do odzyskania swoich historycznych regionów. W sposób naturalny zaczęto również mówić o "niemieckim Gdańsku" i "niemieckim Pomorzu Wschodnim", jak również o "Prusach Wschodnich". Jak widać w bardzo krótkim czasie ujawniły się niemieckie sentymenty. Ruch nacjonalistyczny rośnie za naszą granicą bardzo szybko, napędzany również zamieszkami wywołanymi przez społeczności muzułmańskie, z którymi jednak Polska absolutnie nie ma nic wspólnego.

W najbliższym czasie możemy niestety spodziewać się intensyfikacji takiej retoryki. Szczególne znaczenie będzie tutaj miało zachowanie się Donalda Tuska w takich okolicznościach. Być może będzie nam dane zweryfikować, kim naprawdę czuje się były premier, który wielokrotnie przyznawał, że w domu śpiewa po niemiecku, modli się po niemiecku i myśli po niemiecku.

- Jarosław Narymunt Rożyński,
www.prezydent.org.pl

http://www.mpolska24.pl/post/7526/niemcy-porownuja-gdansk-do-krymu

Naziści jak zielone ludziki

Dodano: 21.12.2014 [14:43]
Naziści jak zielone ludziki - niezalezna.pl
foto: Tomasz Adamowicz
 
Polityka historyczna Republiki Federalnej Niemiec jest gruntownie przemyślana. Już w 1985 roku ówczesny prezydent Niemiec, Richard von Weizsäcker, powiedział, że „z końcem Wojny Światowej, 8 maja 1945 roku Niemcy zostały również wyzwolone”. To pokazuje tok niemieckiego myślenia historycznego, ukierunkowany na odcinanie się od nazistów, tworzenie z nich jakiejś odrębnej nacji, nie mającej nic wspólnego z Niemcami. Działania niemieckie są tutaj bardzo skuteczne. Co najgorsze, że po stronie polskiej nie brak „pożytecznych idiotów”, którzy nie tylko akceptują ten sposób myślenia, ale wręcz go wzmacniają – stwierdza mecenas Stefan Hambura w rozmowie z Magdaleną Michalską.  

Polacy chcą odszkodowań za utracone dobra, ale jakby absurdalnie to nie zabrzmiało – okazuje się, że to Niemcy mogą nas pozywać za II wojnę światową... Rodzina generała Reinera Stahela zapowiada, że pozwie Muzeum Powstania Warszawskiego za to, że  określono go mianem zbrodniarza wojennego. Czy potomkowie hitlerowskiego generała mieliby jakiekolwiek szanse na wygraną w sądzie?

Co do tego, czy taki proces można wygrać, to zawsze mówię, że „w sądzie i na morzu wszystko w rękach Boga”. Pytanie też, gdzie sprawa będzie się toczyć – przed sądem w Polsce czy w Niemczech. Niezależnie od tego byłoby jednak dobrze, by Instytut Pamięci Narodowej w Polsce wszczął w tej sprawie śledztwo i zbadał dokumenty dotyczące danego generała. Wówczas strona polska będzie przygotowana, jeżeli z tym pozwem faktycznie ktoś wystąpi. Mówię o tym dlatego, że z moich doświadczeń wynika, że strona niemiecka zazwyczaj jest w takich sprawach przygotowana bardzo dobrze pod względem merytorycznym, tymczasem przedstawiciele Polski często przyjeżdżają bez dokumentacji, ad hoc, uzbrojeni jedynie w wolę walki. Często się okazuje, że to zbyt mało.

Ale jeżeli ta rodzina wygra? Czy nie pojawią się zaraz bliscy kolejnych generałów z podobnymi pozwami?
To nie jest sprawa jedynie tego jednego generała. Trzeba zastanowić się, skąd biorą się pomysły, by straszyć takimi pozwami. Przede wszystkim w Niemczech mamy brak wiedzy na temat tego, jak prowadzono walki podczas II Wojny Światowej i jakie metody stosowali Niemcy w okupowanych krajach, zwłaszcza w Polsce. Ja sam, a także grupa wspierających mnie osób, od dłuższego czasu walczymy o to, aby w Berlinie powstał Dom Spotkań, będący swego rodzaju pomnikiem martyrologii Narodu Polskiego. Do zbiorowej świadomości Niemieckiej przebiły się zbrodnie Nazistów w Lidicach w Czechach i w Oradour-sur-Glane we Francji, ale nie zdają sobie sprawy, że podobnych Lidic i Oradour było w Polsce ok. 800.

Polska nie dba o to, by Niemcy wiedzieli, jak ta wojna wyglądała naprawdę?
I to właśnie jest największy problem rządzących Polską polityków, ale także historyków. Oni zajmowali się, owszem, walką z Eriką Steinbach, ale nie zadbali o to, by w Niemczech powstało miejsce pamięci polskich ofiar, ani nie troszczą się o poszerzenie świadomości historycznej zwykłych Niemców. Pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów ds. dialogu międzynarodowego, sekretarz stanu Władysław Bartoszewski, owszem często przyjeżdża do Berlina, ale wymiernych skutków jego wizyt nie widać.

Wspomniał Pan o Erice Steinbach. Osobiście odnoszę wrażenie, że niemiecka polityka historyczna ma cechy pewnej schizofrenii. Z jednej strony Niemcy potępiają III Rzeszę, odcinają się od nazistów. Z drugiej – budują Centrum Przeciwko Wypędzeniom w Berlinie. Jak to interpretować?  
To wbrew pozorom nie jest żadna schizofrenia. Polityka historyczna Niemiec jest gruntownie przemyślana. Już w 1985 roku ówczesny prezydent Niemiec, Richard von Weizsäcker powiedział, że z końcem Wojny Światowej, 8 maja 1945 roku Niemcy zostały również wyzwolone. To pokazuje tok niemieckiego myślenia historycznego, ukierunkowany na odcinanie się od nazistów, tworzenie z nich jakiejś odrębnej nacji, nie mającej nic wspólnego z Niemcami. Teraz mamy „zielone ludziki”, a wtedy byli naziści. I działania niemieckie są tutaj bardzo skuteczne. Co najgorsze, że po stronie polskiej nie brak „pożytecznych idiotów”, którzy nie tylko akceptują ten sposób myślenia, ale wręcz go wzmacniają.
Zaś wśród Niemców, którzy nieco wiedzą, pojawia się dziwna tendencja do zadawania zaskakujących nieco pytań. Młoda Niemka, z którą rozmawiałem, zapytała mnie, dlaczego Polacy mieszkający na terenach w pobliżu Oświęcimia nie pomogli przetrzymywanym tam Żydom. Takie pytania świadczą o zupełnej nieznajomości realiów.

Jaka jest w tym wszystkim rola Eriki Steinbach?
Pani Steinbach odwaliła kawał dobrej roboty na rzecz utrwalania takiego właśnie myślenia. Chociaż wszyscy ją zwalczali, to spokojnie doprowadziła swoje działania do celu.

Cały wywiad z mec. Stefanem Hamburą ukazał się w grudniowym numerze miesięcznika „Nowe Państwo” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych. 

http://niezalezna.pl/62580-nazisci-jak-zielone-ludziki


Media milczą, władza trwa, sprawy leżą…

Opublikowano: 22.12.2014
 

 

Media milczą. O próbie dokonania zmian w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, która miała miejsce w Sejmie w nocy 18.12.2014 najważniejsze polskie (?) media milczały (i milczą nadal!!!) jak głazy. Temat ten był utajniony bardziej niż sprawa domniemanego amerykańskiego więzienia wykorzystywanego przez CIA w Starych Kiejkutach! Jednak okazuje się, że Konstytucja Rzeczpospolitej interesuje obywateli.

Nieliczne artykuły (Nocna próba zmiany Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. PO, PSL, SLD i TR – głosowały „za”; Pod osłoną nocy próbowano otworzyć drogę do prywatyzacji Lasów Państwowych), które pojawiły się na ten temat w zaledwie kilku portalach, niewielkich i o bardzo ograniczonych możliwościach, są wręcz rozchwytywane przez internautów, powielane, komentowane. Milczą tylko TVP, TVN, Polsat, Gazeta Wyborcza i Rzeczpospolita. Widać, „zapis na ten temat” działa w miarę skutecznie.
Władza, jak widać z powyższego, zupełnie nie przywiązuje wagi do informowania społeczeństwa na tak ważne tematy. Rozumiem, że władza teraz zastanawia się, jak szybko i skutecznie jednak przeforsować swój pomysł na trwanie. Bo władza trwa. I aby przetrwać, musi parę rzeczy zrobić. Czy już wie, co zrobić chce i czy to zrobić potrafi? Sądząc z ustawy budżetowej na nowy, 2015 rok, rok wyborczy, pewnie wie i potrafi. Ja powiem tylko, że mimo zmiany granicy wieku upoważniającej do przejścia na emeryturę, mimo zmian w ustawie o OFE, do ponad biliona długu, jaki wisi nad nami niczym miecz Damoklesa, dołożono jeszcze 46 miliardów złotych. W końcu kiełbasę, nawet wyborczą, za coś kupić trzeba. Następne pokolenia zapłacą. I następne. I następne, i jeszcze wiele następnych.
Jak więc napisałem, media milczą (np. o przesłuchaniu w charakterze świadka pana Prezydenta Rzeczpospolitej. Widać nie było to interesujące. Zupełnie tak samo jak trzecie czytanie Sprawozdania Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa o poselskim projekcie ustawy o zmianie Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej), władza trwa, a sprawy leżą. Jakie sprawy?

Wspomnę tylko najbardziej znane, medialnie rozdmuchane. Czy ktoś z władz chciałby może przedstawić stan zaawansowania sprawy (jak kwiecień)? Facet groził gigantycznym zamachem terrorystycznym na konstytucyjne władze Rzeczpospolitej, dwa lata temu został zatrzymany i co?

Jeśli temat Brunona K. (jak kwiecień) jest zbyt trudny, to może ktoś z władz zechce poinformować o stopniu zaawansowania sprawy sławnych „taśm” nagranych w restauracji Sowa i Przyjaciele. O tym, że jedynym przestępstwem w całej tej sprawie był fakt nielegalnego podsłuchiwania i utrwalania rozmów znanych polityków władza mówiła już w chwili wybuchu afery.

A co jest na taśmach, których „Wprost” nie zdążył (z jakichś powodów nie mógł) opublikować? Czy już postawiono zarzuty dziennikarzom, którzy utrudniali, a nawet uniemożliwiali wykonywanie czynności służbowych przedstawicielom (oficerom???) ABW? Przecież o takich zarzutach też władza mówiła. O tym, że rozmowy Ministra Spraw Wewnętrznych z prezesem NBP na temat pomocy państwowego banku dla sprawy utrzymania politycznego status quo ani Ministra Spraw Zagranicznych z Ministrem Finansów – obie prowadzone za publiczne pieniądze – nie wymagają żadnych wyjaśnień, pisać nie trzeba.

Póki co – sprawa leży. Żeby dać wyraz swojej złośliwości, wspomnę jeszcze tylko kilka, za to raczej bulwersujących spraw. Pierwsza z brzegu: . Ostatnio nagłaśniana, rozwiązanie tuż, tuż. I co? Sprawa leży. O gospodarce, szkolnictwie, służbie zdrowia – nawet wspominać nie warto. Te wszystkie sprawy leżą. Po prostu leżą. A media milczą, a władza trwa.


http://gazetabaltycka.pl/promowane/media-milcza-wladza-trwa-sprawy-leza


czwartek, 13 marca 2014

Zakłamywacze historii





Gdański Desant.

Myślałby kto, że fach przewodnika turystycznego to odpowiedzialna praca.
Oto jak zabawiają się przewodnicy po Gdańsku - >> przewodnicy z długim stażem i tzw. “nazwiskami” <<.


Taka inicjatywa, jak poniżej, może wpłynąć na postrzeganie Werwolfu, jako niegroźnej zabawowej inicjatywy.

Hasło: „fałszowanie historii” może ulec trywializacji.

Jeżeli przewodnicy uważają (ja zresztą też), że dopuszczenie do zawodu ludzi bez papierów jest naganne, grozi obniżeniem standardów, a wręcz może służyć fałszowaniu historii – to należy poważnie to potraktować, a nie zabawowo – poniekąd przyłączając się do zakłamywania historii.


Nazwa inicjatywy jest tak dobrana, że jeżeli ktoś w rozmowie w towarzystwie – a tak się przecież ludzie między sobą najczęściej komunikują - podniesie temat fałszowania historii przez tajną organizację, inna osoba może stwierdzić, że na pewno nie chodzi o żaden Werwolf, tylko o inicjatywę gdańskich przewodników - „nie ma się czym przejmować, to tylko takie żarty były..”


Pod tekstem ze strony 
http://czaykowska.wordpress.com/2014/02/27/zaklamywacze-historii/

mój żartobliwy komentarz....


Zakłamywacze Historii.

Ewa Jaroszyńska wpadła na genialny pomysł.
Oto co napisała do nas (czyli do Gdańskiego Desantu: Danki Lietke, Arka Zygmunta,  Agi Syroki (i mnie. )
“primo: 1. kwietnia zbliża się wielkimi krokami. Gdańszczanie obchodzili Prima Aprilis bardzo dowcipnie.
secundo: brać przewodnicka łapie się za głowę, słysząc samozwańczych oprowadzaczy nazywających np. Ratusz Głównomiejski Kościołem Mariackim czy opowiadających historie o usypywaniu Biskupiej Górki, itp., itd.
Zróbmy primaaprilisowy spacer z przewodnikami, opowiadającymi wymyślone, absolutnie nieprawdziwe historie, z nadaniem tytułu bajarza roku, co wy na to?”
Oczywiście byliśmy natychmiast na tak!
Zresztą nam akurat niewiele potrzeba, by się skrzyknąć (czy do wyjazdu w Polskę na szkolenie, czy na wyprawę całkiem niedaleko, czy na spotkanie ot, dla przyjemności)…  Jak  w popularnym powiedzeniu: “mówisz, masz”.
Natychmiast też Ewa utworzyła na niezawodnym facebook-u wydarzenie:
Tuesday, April 1, 2014       godz. 17:00
Start: Wielka Zbrojownia (od ul. Piwnej)
Całkowicie nieodpowiedzialnie i zupełnie bez troski o fakty grupa założona ad hoc „Zakłamywacze Historii” zaprasza na primaaprilisowy spacer z przewodnikiem i partaczem po Głównym Mieście
Postanowiliśmy, że nie zachowamy tego wariactwa dla siebie tylko, ale rozpropagujemy. Poprzez Facebook-a, maile, i sms-y zaprosiliśmy do udziału nasze Rodziny, Znajomych bliskich i dalszych, także nasze ulubioneKoło PTTK w Elblągu .. Ewa dokooptowała także paru innych przewodników.
Odzew był niemal natychmiastowy. Zrobiła nam się pokaźna grupka zaciekawionych i chętnych posłuchania. I także współopowiadania.
I tylko jedna osoba zapytała mnie mailowo dlaczego – czemu ma to służyć… Czemu my akurat – przewodnicy z długim stażem i tzw. “nazwiskami” chcemy robić z siebie “pośmiewisko”.
Już wyjaśniam:
Otóż, czas jakiś temu pewien kolejny minister zderegulował zawody. (N.B. sam był wybitnym przykładem na to, że NIE powinno się zatrudniać na odpowiedzialnym stanowisku człowieka absolutnie nie przygotowanego do tak ważnej funkcji…)
W tym amoku deregulacji wszystkiego, ówże zderegulował też zawód przewodnika. Turystycznego przewodnika.  Teraz, aby oprowadzać, nie trzeba licencji, wiedzy, lat nauki, szkoleń, kursów, nie trzeba wydawać ciężkiej kasy na książki, czy kolejne kursy dokształcające… Nie trzeba też ogłady ani żadnej metodyki… Teraz wystarczy “pasja” (jak bardzo się zdeprecjonowało to słowo dzięki indolencji urzędniczej).
W związku z tym – na ulicach wszystkich miast Polski można obecnie usłyszeć, co tacy samoistni oprowadzacze plotą. A często plotą jak przysłowiowy Piekarski na mękach.
Owszem, ktoś powie, że słynny Chrisoph Mauher  też był partaczem.
Ale – Maucherów ci u nas niewielu, oj niewielu :D za to partaczy z krwi i kości (w najgorszym tego słowa znaczeniu) – wprost przeciwnie.
Jednego wszakże nie wziął ów deregulator pod uwagę.
Ci z tzw. nazwiskami są sprawdzeni, mają markę. Można im zaufać, że nie powiedzą np. w Muzeum Stuthoff, że tu zagazowano miliony (wskazując przy tym na Krematorium) – podając pierwszy przykład, jaki podsłuchałam. Można im też powierzyć kasę imprezy, wiedząc, że będą wiedzieli jak się z tego rozliczyć, można zaufać ich zawodowej uczciwości, że turysta dowie się prawdy, a nie usłyszy “Bajki z Mchu i Paproci”… Można im powierzyć tzw. trudną grupę, z którą sobie poradzą, bo mają lata praktyki.
No i niebagatelna sprawa, na licencjonowanego przewodnika można złożyć skargę w razie rażących uchybień (tak, jak to można zrobić w wypadku nieuczciwych  biur podróży). A na takiego bez licencji – już nie, bo nie figuruje w żadnej ewidencji (podatkowej także ;) ). No, chyba, że ktoś lubi robić interesy z przysłowiową firmą “Krzak” ;)
Mogłabym wymieniać całą listę – ale nie czas i miejsce po temu.
I znowu od razu zaznaczam, że i wśród licencjonowanych przewodników trafiają się czarne owce, które niestety przekłamują obraz prawdziwego przewodnictwa. Jak wszędzie, w każdym zawodzie. Jeśli napiszę że nauczyciele to dno, 5 m mułu i szuwarki, czy że każdy lekarz to konował, lub że każdy ksiądz to klecha… to natychmiast dostanę stos maili z pretensjami. I słusznymi. Ale niestety widzi się przeważnie to, co złe, bo bardziej się rzuca w oczy.
A więc – 1 kwietnia chcemy pokazać CZYM grozi deregulacja. I jakie ma skutki. To, co będziemy opowiadali, będzie kompilacją rewelacji, jakie podsłuchaliśmy w biegu, po drodze, natknąwszy się na takich właśnie samozwańczych deregulacyjnych oprowadzaczy.
Zdziwicie się Państwo, CO potrafi taki ktoś przekazywać grupie, która przecież przyjeżdża zwiedzić, i niekoniecznie zna historię tak miejsca jak i obiektu.
W imieniu Ewy Jaroszyńskiej, Danki Lietke, Agi Syroki, Ewy Heliosz, Arka Zygmunta, Koleżanek i Kolegów Przewodników Licencjonowanych, a także swoim:
ZAPRASZAM na niezapomnianą wyprawę po Gdańsku.
:D





Jak zacząć, żeby zneutralizować krytykę?
Genialność ma to do siebie, że nie należy jej krytykować, bo się można wygłupić.

"Ewa Jaroszyńska wpadła na genialny pomysł.”



Trzeba sobie postawić pytanie, na które będziemy musieli odpowiedzieć: po co to robimy?
 „Gdańszczanie obchodzili Prima Aprilis bardzo dowcipnie.”

Słaby powód, każdy prima aprilis ma to do siebie, że jest dowcipny – WSZĘDZIE.


A teraz jakaś bzdura.
„ Ratusz Głównomiejski Kościołem Mariackim”

Nie wierzę, że są aż tacy głupi ludzie.



Absurd można połączyć z prawdą, tak aby ją ukryć. Łączenie zysków, dwie pieczenie na jednym ogniu.
„czy opowiadających historie o usypywaniu Biskupiej Górki, itp., itd.”

Ojej, to znaczy, że to prawda????



Do meritum.
„Zróbmy primaaprilisowy spacer z przewodnikami, opowiadającymi wymyślone, absolutnie nieprawdziwe historie, z nadaniem tytułu bajarza roku, co wy na to?”

Ale czemu ma to służyć? Ludzi kultury to nie zachwyci, po co komu włóczyć się po mieście i zamiast słuchać o historii – słuchać głupot wyssanych z palca?
Ludzie zainteresowani kulturą, architekturą i historią nie gustują w takiej szkolnej rozrywce.
Więc dla kogo ta „akcja”?



Teraz dorzucam emocje.

„Oczywiście byliśmy natychmiast na tak!
Zresztą nam akurat niewiele potrzeba, by się skrzyknąć (czy do wyjazdu w Polskę na szkolenie, czy na wyprawę całkiem niedaleko, czy na spotkanie ot, dla przyjemności)…  Jak  w popularnym powiedzeniu: “mówisz, masz”.”
  

Oczywiście.
Oczywiście natychmiast.
Zaraz potem tłumaczenie się, poparte wieloma argumentami.
Po co się tak tłumaczyć?




Podgrzewam emocje, dzieciaki lubią facebooka.
„ na niezawodnym facebook-u”


Euforyczne przysłonięcie.
Euforia mi się udziela, euforia przysłania mi widok, nie wiem o co chodzi, co tu się dzieje, jaka akcja, po co, czy to ma sens, no nie ważne, bo facebook nas nie zawiedzie...jestem w euforii, grunt to emocje...



A teraz wprost...
„Całkowicie nieodpowiedzialnie i zupełnie bez troski o fakty grupa założona ad hoc „Zakłamywacze Historii” zaprasza na primaaprilisowy spacer z przewodnikiem i partaczem po Głównym Mieście”

Zupełnie wprost, czarno na białym.



To wariactwo, nikt w to nie uwierzy, przecież to bzdura jest, coraz głupsze te pomysły.... Nie jeśli się napisze, że to wąskie grono, tak czasami jest, że ktoś wymyśli coś głupiego przy piwie i wszyscy się śmieją, a potem – zróbmy z tego aferę, ale będą jaja itd.
Dobra, to pisz...niech będzie tak....

„Postanowiliśmy, że nie zachowamy tego wariactwa dla siebie tylko, ale rozpropagujemy. Poprzez Facebook-a, maile, i sms-y zaprosiliśmy do udziału nasze Rodziny, Znajomych bliskich i dalszych, także nasze ulubione Koło PTTK w Elblągu… Ewa dokooptowała także paru innych przewodników.”
Odzew był niemal natychmiastowy. Zrobiła nam się pokaźna grupka zaciekawionych i chętnych posłuchania. I także współopowiadania.


https://www.facebook.com/events/1416249358623954/?ref=22

Stan zaciekawionych na 12 marca, facebook: 96 zaproszonych, 29 przyjdzie, 18 niezdecydowanych.
Facebook - stan nieobowiązkowy.
Maile i sms-y: stan nieznany



A jak Synak się wmiesza? Znowu będzie pytał: A czemu to ma służyć....

„I tylko jedna osoba zapytała mnie mailowo dlaczego – czemu ma to służyć… Czemu my akurat – przewodnicy z długim stażem i tzw. “nazwiskami” chcemy robić z siebie “pośmiewisko”.

No, właśnie, czemu robicie z siebie „pośmiewisko”?



Zaznacz wyraźnie.
„Już wyjaśniam:
 … W tym amoku deregulacji wszystkiego, ówże zderegulował też zawód przewodnika. Turystycznego przewodnika.  Teraz, aby oprowadzać, nie trzeba licencji, wiedzy, lat nauki, szkoleń, kursów, nie trzeba wydawać ciężkiej kasy na książki, czy kolejne kursy dokształcające… Nie trzeba też ogłady ani żadnej metodyki… Teraz wystarczy “pasja” (jak bardzo się zdeprecjonowało to słowo dzięki indolencji urzędniczej).
W związku z tym – na ulicach wszystkich miast Polski można obecnie usłyszeć, co tacy samoistni oprowadzacze plotą. A często plotą jak przysłowiowy Piekarski na mękach....

A więc jakiś minister pozwolił na to, że jacyś samoistni oprowadzacze mogą fałszować historię?
Hmmm. Jak to wytłumaczyć????

  
„Ci z tzw. nazwiskami są sprawdzeni, mają markę. Można im zaufać, że nie powiedzą np. w Muzeum Stuthoff, że tu zagazowano miliony (wskazując przy tym na Krematorium) – podając pierwszy przykład, jaki podsłuchałam. Można im też powierzyć kasę imprezy, wiedząc, że będą wiedzieli jak się z tego rozliczyć, można zaufać ich zawodowej uczciwości, że turysta dowie się prawdy, a nie usłyszy “Bajki z Mchu i Paproci”… Można im powierzyć tzw. trudną grupę, z którą sobie poradzą, bo mają lata praktyki.”

Naprawdę takie głupoty opowiadają?
To jak nic będę słuchał wyłącznie licencjonowanych przewodników.

„Można im powierzyć tzw. trudną grupę, z którą sobie poradzą, bo mają lata praktyki.”
Trudna grupa. To pewnie o mnie.

W Malborku na przykład nikt mnie nie poinformował, że te i tamte freski na ścianach to rekonstrukcja (czytaj: fantazja) Steinbrechta, sam to musiałem z nich wyciągać.
Niezbyt chętnie udzielali takich informacji.

A na przykład kierownik schroniska (co prawda to nie przewodnik) na zamku Chojnik w Sudetach twierdziła, że „Niemcy tu byli od zawsze, to zawsze było ich. I oni już tu nie będą wracać”, choć na tablicy przed zamkiem napisane jest jak byk: zamek zbudował książę piastowski Bolko....

No, chyba że Bolko był niemcem, może szefowa na zamku wie lepiej, kto wie..?



Ale niektórzy wiedzą, na przykład Synak, że i przewodnik z papierami potrafi lawirować.
Okej...
Tylko nie napisz, że kłamią o historii.
Napisz że przekłamują, przekłamują.... obraz prawdziwego przewodnictwa, większość nie zakapuje o co chodzi, ja sam nie wiem co to znaczy...

„I znowu od razu zaznaczam, że i wśród licencjonowanych przewodników trafiają się czarne owce, które niestety przekłamują obraz prawdziwego przewodnictwa.”

A widzisz...czyli jednak.


Jeszcze o dezinformacji, kumulacja zysków, pamiętaj.
„A więc – 1 kwietnia chcemy pokazać CZYM grozi deregulacja. I jakie ma skutki. To, co będziemy opowiadali, będzie kompilacją rewelacji, jakie podsłuchaliśmy w biegu, po drodze, natknąwszy się na takich właśnie samozwańczych deregulacyjnych oprowadzaczy.
Zdziwicie się Państwo, CO potrafi taki ktoś przekazywać grupie, która przecież przyjeżdża zwiedzić, i niekoniecznie zna historię tak miejsca jak i obiektu.”

Tak to właśnie funkcjonuje.... Ludzie nie uważnie słuchają, połowę pozapominają i potem cuda na kiju wiedzą o historii Skarszew, Malborka, Gdańska, Gniewa czy Chełmna.
Odsyłam do mojego bloga i tekstów nt. jakoby niemieckiej genezy polskich miast, nt. manipulacji w wikipedii.


Jeszcze tytuł.
Wiadomo. Musi być wprost.

Zakłamywacze Historii



Jak zneutralizować teksty Synaka?


-------------------------------------------------

Na koniec tradycyjnie polecam





Na pierwszym planie Bazylika Mariacka.
Wieża ratusza z prawej strony zdjęcia.


 P.S.

Bym zapomniał o sympatycznym przerywniku, który ma was do mnie pozytywnie nastroić.


 :D     ;)    ;)     :D



 No i robota skończona.







piątek, 31 stycznia 2014

Kto i po co odtwarza stare słupki graniczne?






Kto mieszka w naszym kraju?


Wychodzi na to, że obok nas, w naszym kraju mieszkają jacyś wielbiciele przedwojennych nieporządków.




POLACY, TRZEBA NAM SIĘ SAMOORGANIZOWAĆ I AKTYWNIE RUGOWAĆ TAKIE RZECZY Z NASZEJ RZECZYWISTOŚCI!!!




Proszę o promowanie treści:
http://werwolfcompl.blogspot.com/

http://bezlidera.blogspot.com/



 



















Zdjęcia z okolic Dębek (koło Żarnowca).




Oto, czym się chwali gdański zdiz na swoich stronach.
Zdjęcia z Gdańska, rondo przy ul. Kartuskiej
Niby nic.









Została wolna jedna ścianka - ciekawe, kiedy i jaka tablica chyłkiem? tam zawiśnie.


Lokalizacja: Gdańsk-Siedlce, ul. Kartuska, skrzyżowanie z ul. Łostowicką

Pomnik historyczny w formie obelisku upamiętniający poległych w I wojnie światowej mieszkańców gminy Emaus (Kriegerdenkmal). Ufundowany przez miejscowe Stowarzyszenie Kombatantów w 1923 r.
Czas powstania: 1923 rok.
Potwierdzenie, że jest to obiekt upamiętniajacy śmierć żołnierzy poległych w I Wojnie Światowej znaleziono podczas przenoszenia monumentu w trakcie przebudowy skrzyżowania ul. Kartuska/Łostowicka (2012). W fundamencie znaleziono metalową rurę z gazetą "Berliner Illustrierte Zeitung" z 1 lipca 1923 roku oraz dokumenty związane z fundacją pomnika i garść monet.
Na przełomie października i listopada 2012 roku Polskie Pracownie Konserwacji Zabytków O/Gdańsk na zlecenie Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańskuwykonały prace konserwatorsko-remontowe obelisku.

Opis obiektu po konserwacji:

Na prostokątnym cokole ustawiony jest ostrosłup zakończony u góry spłaszczoną piramidą. Przejście pomiędzy szerszym cokołem a węższym ostrosłupem jest z sześciu profilowanych stopni. Na trzech bokach obelisku znajdują się tablice wykonane z białego marmuru z czarnymi napisami w języku polskim i niemieckim.
Dwie boczne tablice mają taki sam tekst o następującej treści "POMNIK POLEGŁYCH ŻOŁNIERZY - MIESZKAŃCÓW EMAUS I OKOLICY - WZNIESIONY Z INICJATYWY MIEJSCOWEGO STOWARZYSZENIA KOMBATANTÓW W 1923 ROKU".
Jedna tablica dotyczy konserwacji: "WZNIESIONO 1923, RENOV.: A.D. 2012".





Logo zdiz



Zobacz też:

Dokumenty zachowały się w dość dobrym stanie. Choć lekko zawilgocone, pozostały czytelne. W gazecie "Berliner Illustrirte Zeitung" z 1 lipca 1923 roku widać nawet, jak ktoś zapisał sobie hasła pomocne do rozwiązania krzyżówki. W dokumentach jest też spisana odręcznie lista 111 nazwisk, z których każde opatrzone jest datą, począwszy od 1905 do 1923 roku. Większość jest niemieckich, ale wiele z nich ma też polskie brzmienie: są tu Kołakowski Joseph czy Kamiński Artur.Jest także kilkustronicowy dokument opatrzony pieczęcią z napisem "Emaus" i podpisami. To jednak nie wszystko.
- W papierowym zawiniątku znajdowało się 17 monet. Co ciekawe, wszystkie były pruskie, a nie z Wolnego Miasta Gdańska. Są to głównie aluminiowe fenigi i marki - wyjaśnia Marcin Tymiński z biura Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, do którego trafiło znalezisko.

Po wstępnej analizie dokumentów można ustalić, że jest to lista nazwisk weteranów wojennych z Emausu, którzy ufundowali obelisk poświęcony pochodzącym z tej gminy ofiarom I wojny światowej. - Z dokumentu zapewne precyzyjnie dowiemy się, dlaczego go ustawiono i poznamy historię okolicy - dodaje Tymiński.

Po przetłumaczeniu dokumentów, zostaną one przekazane do któregoś z gdańskich muzeów - konserwator jeszcze nie zdecydował, do którego.

- Najważniejsze, że znalezisko nie zgubiło się przy pracach budowlanych. To w ogóle cud, że ten obelisk przetrwał przy tak ruchliwej ulicy - cieszy się Tymiński.

Takich obelisków, jak ten z Emaus, w Gdańsku i okolicach było sporo. Zaliczano je do tzw. Kriegerdenkmal, czyli pomników, które stawiano poległym uczestnikom różnych wojen w ich rodzinnych gminach. Ten z ul. Kartuskiej, choć zdewastowany i tuż po II wojnie światowej pozbawiony przez Rosjan tablicy pamiątkowej, figuruje w wykazie gdańskich pomników pod pozycją nr 37.


http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Historyczny-obelisk-z-Emaus-odkryl-swoja-tajemnice-n47334.html?strona=4

Zmienia się w Gdańsku nastawienie do niemieckiej przeszłości miasta i pamiątek sprzed 1945 roku. Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu odnawianie pomnika poświęconego żołnierzom Wilhelma II, którzy polegli na frontach Wielkiej Wojny wzbudziłoby kontrowersje. Dziś taka inwestycja przeszła niemal niezauważona. Ot, remont jak remont.
[...]
Podobne pomniki wojenne, tzw. Kriegerdenkmal, stawiano w całym Wolnym Mieście, ale nie wszędzie dotrwały do naszych czasów. Niekiedy można powiedzieć: szkoda, bo bywało, że projektowali je znakomici artyści czy architekci. Przykładem jest pomnik poświęcony 17. Pułkowi Artylerii Pieszej, który ustawiono w Brzeźnie. Wybór miejsca nie był przypadkowy. Jak przypomina Jan Daniluk, historyk zajmujący się gdańską wojskowością, monument ulokowano w miejscu, gdzie do 1919 r. istniała bateria artylerii nadbrzeżnej. Pomnik miał formę 15-metrowej kolumny, zwieńczonej złotą kulą o średnicy 1,3 m.

Umieszczono na niej napisy "1914-1918. Ku wiecznej pamięci dzielnych, poległych żołnierzy z 17. Pułku Artylerii Pieszej (2. Zachodniopruskiego) i jego wojennych formacji" oraz "Wierni aż do śmierci! W wykonywaniu świętego obowiązku wobec Ojczyznypoległo 60 oficerów i 762 podoficerów oraz szeregowców".

[wara podnieść rękę na świętość??? - MPS]

Projektantem pomnika był Adolf Bielefeldt, którego zalicza się do najciekawszych miejscowych architektów. Dzieło w Brzeźnie to tylko odprysk w jego twórczości. Bielefeldt jest bowiem znany przede wszystkim jako projektant sopockich willi czy siedziby Kasy Chorych przy ul. Wałowej w Gdańsku.

Odsłonięcie monumentu nastąpiło 2 września 1928 r. W uroczystości wziął udział ostatni przedwojenny dowódca brzeźnieńskich artylerzystów, gen. Hans Gravenstein.

Pomnik przetrwał wojnę, ale został zniszczony na początku lat 60. XX w. Ciekawostką jest, że jego wizerunek znalazł się na znaczku poczty Wolnego Miasta, który wyemitowano z okazji 125. rocznicy istnienia kąpieliska Brzeźno.

Szczęścia zabrakło też pomnikowi w parku Uphagena we Wrzeszczu, który odsłonięto 17 lipca 1927 r. Daleko mu było do monumentu upamiętniającego artylerzystów. Miał on kształt kamiennej bryły, którą ozdobiono wizerunkami wieńca laurowego, miecza i żołnierskiego hełmu. Do tego, pomiędzy postaciami umierającego żołnierza a młodą kobietą umieszczono napis: "Bohaterom 1914-1918". Pomnik ten postawiono przede wszystkim z myślą o poległych w czasie wojny mieszkańcach Wrzeszcza. Dzisiaj nie ma już po nim śladu.

Tylko na starych zdjęciach możemy również zobaczyć pomnik, który znajdował się na bastionie św. Elżbiety. Była to 17-metrowej wysokości kolumna zwieńczona orłem. Usunięto ją krótko po II wojnie światowej.
[powodów się nie domyślamy??? - MPS]
Nieco dłużej przetrwał pomnik na placu Wałowym. Był on dedykowany żołnierzom z 5. Pułku Grenadierów, jednostki, która związana była z Gdańskiem od początków XIX w. Znaczna część rekrutów wywodziła się z okolic miasta, przy czym byli wśród nich polscy działacze niepodległościowi. Chociażby Edmund Jonas, który odegrał ważną rolę w przełomowych latach 1918-1920. Należał do kierownictwa Organizacji Wojskowej Pomorza, pracował w Wydziale Politycznym Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku.

Grenadierski monument na placu Wałowym miał kształt ośmiokątnej kolumny i przypominał o poległych w czasie wojny francusko-pruskiej 1870-1871. Wykuto na nim nazwy pól bitewnych wraz z nazwiskami żołnierzy. Całość dopełniały ustawione przed pomnikiem moździerze wraz kulami. Wszystko to zostało bezpardonowo zniszczone pod koniec lat 60. XX w. Gdańskich grenadierów upamiętniał jeszcze jeden pomnik, w formie wodotrysku, u zbiegu ulic Świętej Trójcy i Okopowej. Wprawdzie stoi on tam nadal, ale jest pozbawiony tablic z napisami, a przez to anonimowy. Tylko uważne oko dostrzeże inskrypcję, która w polskim tłumaczeniu brzmi: Fontannę ufundowała Karolina von Manstein z domu Puttkamer. Pomnik zbudowano dla upamiętnienia piątego regimentu grenadierów króla Fryderyka IV. 13. 8.1933. Data wykonania monumentu wskazuje na czas rządów hitlerowskich, ale lokalna legenda mówi, że za jego ufundowaniem kryły się raczej uczucia pani Manstein.
[szok, po prostu szok jakie bzdury potrafią niektórzy wymyśleć - MPS]
Po wojnie, przejściowo, obiekt wykorzystywano do reklamowania wystaw w pobliskim Muzeum Narodowym.

Morskie ślady


W Gdańsku jako mieście morskim pamiętano oczywiście o marynarzach. Im poświęcono kamień, który zachował się na pl. bp. O'Rourke we Wrzeszczu. Jego przeznaczenie było do niedawna zagadką, ale Jan Daniluk i Jarosław Wasielewski podali odpowiedź w książce "Dolny Wrzeszcz i Zaspa". Stwierdzają oni, że początkowo pomnik był poświęcony wszystkim marynarzom niemieckim poległym i zaginionym w czasie I wojny światowej, ale de facto chodziło tu marynarzy związanych z Gdańskiem. Odsłonięto go uroczyście 25 czerwca 1939 r. podczas Gdańskich Dni Morza, zaś dwa miesiące później kwiaty złożył tu kapitan Gustav Kleikamp, dowódca pancernika Schleswig-Holstein podczas "kurtuazyjnej" wizyty w Gdańsku. Przypomnijmy, że oficjalnie pretekstem do odwiedzin miasta była 25. rocznica zatopienia krążownika SMS Magdeburg. Marynarze z tej jednostki spoczywają na cmentarzu Garnizonowym, tam też można zobaczyć poświęcony im przedwojenny pomnik.

Luiza u stóp Pachołka


W Gdańsku można znaleźć jeszcze kilka poniemieckich pomników i to niekoniecznie związanych z ofiarami I wojny światowej. Wśród nich na uwagę zasługuje ten, który poświęcono pruskiej królowej Luizie. Znajduje się on u stóp wzgórza Pachołek, a jest dzisiaj znany jako pomnik bitwy pod Oliwą. Owego "spolszczenia" dokonano w latach 70. XX w., co jednak nie uchroniło go przed dewastacją. Na szczęście, pojawiła się perspektywa remontu.


Prace nad projektem naprawy i konserwacji mają się zakończyć w grudniu tego roku. Na jego podstawie zostanie określona wysokość środków finansowych niezbędnych do wykonania renowacji i wówczas zapadnie decyzja, kiedy zostanie ona przeprowadzona.

Zdaniem Tomasza Struga, przewodniczącego Rady Osiedla Oliwa, która finansuje opracowanie projektu, prace powinny zostać przeprowadzone w taki sposób, aby czytelne było zarówno pierwotne, jak i obecne przeznaczenie pomnika.


http://gdansk.naszemiasto.pl/artykul/galeria/burzliwe-losy-niemieckich-pomnikow-wojennych-w-gdansku,1620761,t,id.html

http://www.zdiz.gda.pl/zdizgdansk/chapter_76117.asp




Po drugiej stronie ulicy, tuż za skrzyżowaniem, oczy kierowców wjeżdżających do miasta przykuwa niewielki pomnik stojący pośrodku chodnika. To pomnik fizylierów czyli żołnierzy piechoty. Ustawili go prusacy, by upamiętnić żołnierzy poległych za Gdańsk w XIX wieku. Obelisk nie gdyś ozdobiony był pruskim orłem i marmurowymi tablicami, których resztki do dziś tkwią na postumencie. W pobliskich krzakach można odnaleźć ostatnie ślady po ogrodzeniu pomnika. Podobnych postumentów w mieście stało kilkanaście, m.in. przy placu Wałowym i obok obecnego Muzeum Narodowego.

http://www.spacery.gdansk.pl/spacery/gdansk/sladami-potoku-z-przewodnikiem-piotrem-mazurkiem-zapraszamy-na-spacer-po-ulicy-kartuskiej/



I PO TO NASI OJCOWIE I DZIADOWIE PRZELEWALI KREW?