Najstarsze polskie kroniki przytaczają list, który lechicka
królowa Wenda (Wanda) wysłała do Aleksandra Wielkiego. Dokument ten
zachował się wyłącznie w cytatach na stronicach tych kronik i stąd jest
podważany przez „naukową” historię. Jego lekceważenie – moim zdaniem –
służy temu samemu celowi, co zakładanie wieku kopca Wandy w Krakowie na 7
w. n.e. – chodzi o maksymalne skracanie wieku ojczystej historii w imię
ratowania własnej pozycji akademickiej budowanej na fałszywych
przesłankach. Jedną z takich fałszywych przesłanek uznanych za „pomnik
dziejowy” jest – moim zdaniem – „Dagome iudex”.
Ciekawe czym kieruje się polska historiografia współczesna uznając
list Wendy za falsyfikat, a słynny „Dagome iudex” traktując jako
wartościowe źródło. Przecież ten drugi dokument to też tylko odpis –
nikt nie widział oryginału i realnie nie wie kiedy i w jakich
okolicznościach powstał. Hołubiony przez współczesnych opisywaczy
dziejów „Dagome iudex” to – mówiąc „oficjalnie”: „Incipit
pochodzącego z końca X wieku regestu kopii dokumentu donacyjnego władcy
identyfikowanego z księciem Polski Mieszkiem I, darowującego państwo,
nazwane w dokumencie „państwem gnieźnieńskim”, w opiekę Stolicy
Apostolskiej. Dokument, na którym oparł się kopista sporządzony został
prawdopodobnie w kancelarii wystawcy w Gnieźnie (możliwe jest również,
że powstał w Quedlinburgu lub w Rzymie) około 991 roku”.
Tłumacząc na polski – „Dagome iudex” to pierwsze słowa
rzekomego dokumentu
nie wiadomo skąd, w którym
domyślny Mieszko I
miał rzekomo podarować
być może „państwo gnieźnieńskie” Papieżowi, którego skrót
nieokreślony
kopista w Rzymie wstawił do spisu watykańskiego. Przed żadnym
przyzwoitym sądem taki akt prawny nie uzyskałby uznania. Mało tego –
jakikolwiek uczciwy dziennikarz też miałby dziś problem z oparciem się
na tym „kwicie” – chyba, że pisze do prasy plotkarskiej. Jednak nasi
włodarze mózgów każą młodym Polakom uczyć się o tym świstku jak o
prawdzie objawionej. Z ćwiczeń historii Polski średniowiecznej,
dyplomatyki i paleografii łacińskiej pamiętam godziny ślęczenia i
później pisania sprawdzianu/kolokwium (– choć to powinna być rozmowa) z
tego dokumentu. Gwoli sprawiedliwości dodam, że podczas tych analiz –
już wiele lat temu – co bystrzejszy wykładowcy nie strofowali studentów
za zgłaszane liczne wątpliwości, np. że wystawca dokumentu to nie
Mieszko ale jakiś sędzia Dagome, a Schinesghe to żadne Gniezno tylko
Szczecin. Zresztą ta ostatnia kwestia była podnoszona też przez
„uznanych” akademików, m.in. prof. archeologii Przemysława Urbańczyka.
Do tego w nauce znana jest hipoteza o sporządzeniu tego pseudodokumetu
przez… czterech władców Sardynii. Zaiste, spiżowy to pomnik dziejów
ojczystych
Wanda pisze, kronikarze przepisują, ale… to bajki
Natomiast z kpinami zawodowych historyków spotykają się listy
przytoczone przez staropolskich kronikarzy, które otrzymał i pisał
Aleksander Macedoński w związku z kampanią lechicką w 4 w. p.n.e. Mimo,
że wydarzenia związane z tą korespondencją znajdują potwierdzenie
w innych źródłach.
Tak kronika Dzierzwy (tłumaczenie z wydania warszawskiego księży
pijarów z 1823 r.) przytacza list Wandy w odpowiedzi na żądanie
Aleksandra Macedońskiego w sprawie zapłacenia daniny przez Lechitów:
„Alexandrowi Królowi Królów, Polska samowładna Królowa!
Niedobrze ten nad innemi panuie, kto się nie nauczył władać sobą
samym! Niegodzien Imienia zwycięzcy, nad kim gwałt namiętności panuie!
Pragnienia Twoiego nic ochłodzić, nic uśmierzyć, a chciwości nic nasycić
nie może; Nędzne ubóstwo Twoje wszędzie żebrze! Lubo Świat cały
otchłani łaknienia Twoiego nasycić nie może, My iednak zasililiśmy
pragnienie Posłów Twoich. Wiedz że nie mamy miechów, przeto ubogie nasze
upominki, czyli podarunki w torebkach z naywiernieyszych sług Twoich
odsełamy. Wiedz że Polacy nie w Skarby ale w wyniosłość umysłu i siłę
Ciała są zamożni: niemaią czym zaspokoić tak wielkiego Króla (czyli
raczey zasycić obżarstwa tak srogiey bestyi). Obfitują także w rzetelne
Skarby, to jest liczną Młodzież, która chciwość Twoię nietylko uśmierzyć
ale zupełnie przytłumić zdoła.”
Z kolei tłumaczona przez Augusta Bielowskiego w 1850 r. kronika
Miorsza (z której korzystał m.in. późniejszy Dzierzwa) tak przedstawia
odpowiedź polskiej królowej na żądania Aleksandra Wielkiego:
„Królowi królów Aleksandrowi królewska władczyni polska. Źle innym
rozkazuje, kto sam sobie nie nauczył się rozkazywać; nie jest przecież
godzien zwycięskiej chwały ten, nad którym triumfują wybujałe żądze.
Zwłaszcza twoje pragnienie żadnego nie zna zaspokojenia, żadnego
umiarkowania; co więcej, ponieważ nigdzie nie widać miary twojej
chciwości, wszędzie żebrze niedostatek twego ubóstwa. Chociaż jednak
świat nie może nasycić otchłani twej nienasyconej żarłoczności,
zaspokoiliśmy jakoś głód przynajmniej twoich [ludzi]. I niech ci będzie
wiadome, że u nas nie ma trzosów, dlatego te oto podarki włożyliśmy w
kalety twoich najwierniejszych [sług]. Wiedz zaś, że Polaków ocenia się
podług dzielności ducha, hartu ciała, a nie podług bogactw. Nie mają
więc skąd zaspokoić gwałtownej żarłoczności tak wielkiego króla, by nie
powiedzieć tak wielkiego potwora. Nie wątp jednak, że prawdziwie
obfitują oni w skarby młodzieży, dzięki której można by nie tylko
zaspokoić, lecz całkiem zniszczyć twoją chciwość razem z tobą”.
Dla pełni obrazu przypomnę, że Wanda wysłała list do Aleksandra wraz
ze szczątkami jego posłów – najpierw obdartych ze skóry, które potem
wypchano zielskiem. Przypomnę też, że według Miorsza (za Bielowskim),
nie żaden Aleman, a
Langar król Agryanów
na prośbę Aleksandra Wielkiego w 336 roku p.n.e. napada na królestwo
Wandy/Adei. Langar po tej wyprawie rozstał się z życiem. Natomiast Wanda
żyła dalej (nie ma mowy o żadnym topieniu się w Wiśle) i musiała
sprostać gniewowi największego wodza Starożytności. Aleksander nie mógł
zlekceważyć takiej zniewagi i zorganizował wyprawę odwetową. Według
przywołanych kronik staropolskich, po obejrzeniu „daniny” i przeczytaniu
listu od Wandy zażądał natychmiastowego ukarania zuchwalców. Rozkazał
zgładzić ich co do jednego. Wysłał liczne wojska do Polski. Jednak jego
oddziały zostały wybite w boju lub wzięte w niewolę. Wódz postanowił
więc sam udać się do Lechii/Polski. Najpierw z różnych stron skierował
oddziały inwazyjne, a sam z główną siłą miał – prowadzony przez Pannonów
– wkroczyć na Morawy. Zajął dzisiejsze Małopolskę i Śląsk. Budowle
zrównał z ziemią, a zniszczone grody kazał posypać solą. Polacy rozbici
poukrywali się w lasach.
Wówczas jeden z lechickich złotników doradził, aby z drzewa i kory
wyrzeźbić zbroje i jedne pokrył żółcią, a inne pianą srebra. Wiele
takich manekinów polecił rozstawić na wierzchołku góry (według kronik
Wapowskiego i Bielskiego wydarzyło się to pod Łysą Górą, u stóp której
Aleksander założył swój główny obóz). Lśniące we wschodzącym słońcu
rzekome pancerze zwróciły uwagę Macedończyków. Szybko ruszyli w kierunku
pozycji nieprzyjaciela. Jednak zanim dobiegli tam, złotnik wrzucił
figury wojów do ognia i spalił je. Równocześnie przygotował zasadzkę
złożoną z najsilniejszych Lechitów – wybijali oni kolejno szukających
wroga Macedończyków. Następnie ubrali ich zbroje i udawali argyraspidów
(żołnierzy macedońskich w srebrnych zbrojach), ale jeśli jakiś
rzeczywisty się zbliżył to zabijali go szablami (nie mieczami!).
Przejęli znaki nieprzyjaciół i w ich strojach weszli do obozu
Aleksandra. Lechici rzucili się na witających ich Macedończyków.
Zaalarmowany Aleksander w pierwszej chwili myślał, że to bunt jego ludzi
i ze swoim hufcem zaczął pomagać przebranym wrogom. W sumie więcej
Macedończyków miało polegnąć od własnej broni niż od lechickiej. W końcu
wódz zorientował się w podstępie, ale nie mógł już odwrócić losów
potyczki i uciekł z najbliższymi towarzyszami. Podwójnie raniony wrócił
za Dunaj.
Pokłosiem tej nieudanej wyprawy Aleksandra stały się niepokoje i
spiski w Grecji i Macedonii, wywołane pogłoskami o jego śmierci. Według
naszych kronikarzy zostały też listy.
Wódz do filozofa
Nasi kronikarze, a także wielu historyków z całego świata potwierdza,
że Aleksander korespondował z pól bitewnych ze swoim nauczycielem –
wybitnym filozofem Arystotelesem. Po zdobyciu Krakowa miał do niego
napisać:
„Ażeby troskliwości Twoiey o powodzenie nasze nietrzymać zawieszoney
w niepewności, donosimy Ci iż nam się bardzo dobrze wiedzie przeciwko
Lechitom, Sławne Miasto ich blisko północney granicy Pannonii leżące
Caranthas to iest Kraków zwane (potężnieysze walecznością Rycerzów
niżeli zamożnością w bogactwa, warownieysze sztuką niż położeniem) i
inne przyległe zawoiowaliśmy szczęśliwie”.
Filozof odpisał królowi:
„Słychać żeś z Woyskiem Swoim Caranthas Lechitów zawojował: lecz
bodayby była sława takowego tryumfu nigdy do twoich zaszczytów nie
przybywała! Albowiem odtąd iak ochydna danina we wnętrzności Posłów
Twoich wsypaną została, i Lechitów przebranych za Puklerzników
doświadczyłeś, blask iasności Twoiey u wielu w mniemaniu przyćmiony
został, a nawet Korona na głowie Twoiey wstrzęsła się”.
Oczywiście „oficjalna” nauka historyczna uznaje tę korespondencję za
wymyśloną, bo oryginały około dwustu listów między wodzem a filozofem
zginęły na przestrzeni blisko dwóch i pół tysiąca lat. Za to rzekomy
watykański odpis dokumentu być może Mieszka sprzed tysiąca lat jest ich
zdaniem godny wiary.
Zamiast wniosków
„Bodajbyście wisieli na haku, złodzieje, Żeście, w wieczne swój
naród podając pośmiechy, Powyrzucali z kronik i Wendy (Wandale) i
Lachy…”
Adam Tadeusz Naruszewicz
NA ZDJĘCIU: rzymska mozaika z przedstawieniem Aleksandra
Wielkiego z Muzeum Narodowego w Neapolu, FOTO: Berthold
Werner/wikimedia.org
Jeśli masz ochotę – zapisz się na
ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na
naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: rudaweb.pl@gmail.com
http://rudaweb.pl/index.php/2017/01/03/listy-do-aleksandra-w-i-skrypt-sedziego-dagome/