Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lechia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lechia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 czerwca 2022

Inny Mitra

 



Mozaika  ze starożytnej Edessy - obecnie Urfa  lub Sanlıurfa w Turcji - z 194 roku n.e.



Orfeusz, syn Apolla, grającego na lirze w celu oswojenia zwierząt







https://www.jpost.com/archaeology/article-707570?fbclid=IwAR1bcgGvpGCvyl0F_4eBiKcjd-BuGECtSzviGpOPuOPWSS2nbu2_MagX0ns













wtorek, 7 czerwca 2022

Prof. Krawczuk ukończył 100 lat.




przedruk




Panie profesorze, jest Pan wybitnym znawcą historii starożytnej. Proszę powiedzieć skąd wzięło się to zainteresowanie, pasja właściwie, bo przecież historii starożytnej poświęcił Pan prawie całe swoje życie. Kiedy Pan się zainteresował historią?

Proszę Pani, to z natchnienia Bogów Olimpijskich (śmiech). A Bogowie zadziałali poprzez łacinę, bo musi Pani wiedzieć, że w moich czasach gimnazjalnych i licealnych, przed wojną, łacina i historia to były najważniejsze przedmioty. A więc podsumowując, umiłowanie łaciny a poprzez umiłowanie tego języka, także świata i ludzi którzy się nim posługiwali. Otóż tam właśnie, w gimnazjum i liceum, pokochałem łacinę, która jest cudownym językiem, a obecnie u schyłku swoich dni, jestem świadkiem że łacina umiera, zniesiono ją nawet jako przedmiot fakultatywny, maturalny. Trudno tą jedna rozmową ogarnąć całe stulecie wspomnień, przemyśleń i refleksji. Obserwuję z przykrością wielką dekadencję naszych czasów i to w bardzo wielu dziedzinach życia społecznego, świadome przekreślanie wielowiekowego postępu myśli ludzkiej, szlachetnych działań wielu jednostek, patriotycznych dążeń do wolności. I umiera też historia, historii można już na maturze nie zdawać, nie jest już przedmiotem maturalnym. To jest zupełna zmiana świata, nauczania, obyczajów, patrzenia na świat w ogóle.







Ale zacznijmy od początku. Kraków to Pana rodzinne miasto.

Ja jestem arcyrodowitym krakowianinem! Urodziłem się tu w roku 1922! 7 czerwca, w środę, w dniu Merkurego.

Właśnie w czerwcu w roku 2022 skończy Pan 100 lat! Życzymy 200 lat Panie Profesorze! Proszę przyjąć najszczersze gratulacje od wszystkich krakowian i nie tylko!

Dziękuję! Jak mówiłem, urodziłem się 100 lat temu w Krakowie, w kamienicy przy Rynku Głównym 15, tam, gdzie teraz jest Wierzynek, to znaczy restauracja. Trzecie Pietro. To było mieszkanie moich rodziców, a przedtem moich dziadków. I muszę Pani powiedzieć jako ciekawostkę, moim dalekim powinowatym był Stanisław Wyspiański.

No, proszę!

To bardzo zwyczajna rzecz. Otóż moi dziadkowie mieszkali najpierw przy Placu Dominikańskim 3. Ale około roku 1890 przejęli mieszkanie po swojej powinowatej, pani Parwi. To właśnie mieszkanie Rynek Główny 15, trzecie piętro. Otóż pani Parwi, wdowa po cukierniku, ich powinowata, była rodzoną ciotką Stanisława Wyspiańskiego, który tam bywał codziennie, bo tam są ogromne pokoje i on tam pracował i malował. I ja się urodziłem w mieszkaniu właśnie tym, w którym gościem stałym, niemal mieszkańcem, był Wyspiański. Powinowactwo nie było wtedy czymś niezwykłym. Kraków był w tamtym czasie małym miastem, wszyscy się znali i byli ze sobą spokrewnieni, spowinowaceni, a akurat to była ta sama warstwa społeczna zamożnych rzemieślników i inteligencji. Więc to było zupełnie normalne.

A kim byli Pana rodzice, jaki to był dom?

Mój ojciec był drukarzem, kierownikiem drukarni związkowej, która wydawała pismo socjalistyczne „Naprzód”. Był nawet prezesem Związku Zawodowego Drukarzy. Był bliskim współpracownikiem Ignacego Daszyńskiego, tego, który kierował ruchem socjalistycznym. A moja matka była nauczycielką polonistką. Więc tam się urodziłem, w Rynku. To było wspaniale, ogromne mieszkanie, a pokoje tam, to są wręcz komnaty, z cudownym widokiem na Rynek. I tam spędziłem pierwszych dziesięć lat życia. Od roku 1932 mieszkam nieprzerwanie tutaj, lat już dziewięćdziesiąt. Czyli ja przez cale życie pilnuję Krakowa. Najpierw na Rynku Głównym, a teraz tu, w Podgórzu, u stóp Kopca Krakusa (śmiech).

A jak pamięta Pan ten dom rodzinny z czasów dziecinnych?

Przede wszystkim był piękny. Piękne, ogromne pokoje, piękne stare meble, niektóre z tych mebli jeszcze tu u mnie egzystują. Dom był dość zamożny. Moja babka prowadziła tam wielką pracownię krawiecką, gdzie bywały znakomite osoby, znani ludzie, między innymi panie Pareńskie, te opisane w „Weselu”. Ale choć to dom zamożny, takie były czasy, że ludzie jednak prymitywnie mieszkali jeśli chodzi o urządzenia. Na przykład była tylko jedna wygódka na całe piętro, chodziło się gankiem. Nie było łazienki. Moi rodzice dopiero wprowadzili elektryczność, przedtem był tylko gaz i lampy naftowe. Ale to mieszkanie miało nieodparty urok i ciągle tkwi w mojej psychice. To były cudowne dziecinne lata.

A jeśli chodzi o szkołę? Jaki to był czas dla Pana?

Najpierw Czwarta Miejska Szkoła Powszechna imienia św. Jana Kantego, która mieściła się na ulicy Smoleńsk. Teraz chyba Traugutta się nazywa, bo zmieniono nazwę szkoły, nie wiem czemu. A moje pierwsze zabawy, to na Plantach oczywiście, te Planty zwłaszcza na odcinku od Wiślnej do Wawelu. Zaś szkoła średnia to już tu w Podgórzu, gimnazjum na ulicy Zamojskiego, a obecnie bliżej Telewizji na Krzemionkach, czyli Tadeusza Kościuszki. Łacina to był wtedy jeden z najważniejszych przedmiotów. Ważne były wtedy polski, historia, łacina, i oczywiście matematyka.

Typowo humanistyczne wykształcenie.

Tak. A moi nauczyciele gimnazjalni byli jeszcze z czasów galicyjskich, wielcy patrioci, choć jak tak patrzę teraz w tył, to wszyscy mieli nazwiska, niemieckie, węgierskie, czeskie, a dyrektor gimnazjum nazywał się Tiurschmidt, cóż, typowo „polskie” nazwisko (śmiech). Ale faktycznie wszyscy byli wielkimi patriotami co sprawdziło się w czasie okupacji. Jestem więc wierny Krakowowi ale też wierny temu miejscu, a to ważna zasada: nie zmieniać lekkomyślnie miejsca swojego pobytu ani adresu zamieszkania. Ja tu, w tym miejscu spałem w dniu 1 września 1939 roku. Zbudziło mnie gwałtowne tłuczenie do tego właśnie okna, jeden z sąsiadów tłukł się i krzyczał: wojna, wojna wybuchła! Bombardują! Myśmy nie byli na to przygotowani, nikt nie wierzył, że tak się może stać Miałem wtedy 17 lat, ukończyłem pierwszą klasę licealną. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to będzie coś aż tak strasznego. Myśmy jeszcze do południowych godzin nie wierzyli, że to naprawdę wojna. Niektórzy wręcz twierdzili, ależ nie, to tylko takie próby, próbne bombardowania, sami Polacy to zrobili, żeby bomby sobie wypróbować.

Jak Pan przeżył wojnę?

Cudem. Cudem… Natychmiast po rozpoczęciu wojny uciekaliśmy wraz z młodszym bratem Włodzimierzem z Karkowa na Wschód z całą rzeszą ludzi, byle dalej od Niemców 17 września zastał nas w Kowlu, skąd musieliśmy wracać, bo tam weszli Rosjanie. A w Krakowie nieustanny głód i strach Czasem spotyka się takie stwierdzenia, że była pierwsza okupacja, a potem była ta druga, narzucona przez nowy ustrój. Ale proszę mi wierzyć, ci co tak mówią, nie wiedza o czym mówią. Tego porównać się nie da. Dla mnie, młodego chłopaka, też było straszne, że nagle straciłem możliwość kształcenia. W czasie wojny Polak nie mógł się kształcić, mógł być tylko parobkiem, siłą roboczą. Oczywiście było tajne nauczanie, ja maturę robiłem na tak zwanych tajnych kompletach, ale z duszą na ramieniu. Kiedyś jakaś dziennikarka zapytała Irenę Sendlerową, czy się nie bała, bo ratowanie Żydów było bardzo niebezpieczne, a ona na to, że niebezpieczne to było wtedy nawet wyjście na ulicę. Tu, proszę pani, wielu moich sąsiadów rozstrzelano, jednych za to, że przechowywali Żydów, a innych zupełnie przypadkowo, ale tych przypadków było mnóstwo. Ja we wrześniu 44 roku przechodziłem koło Bramy Floriańskiej, złapał mnie pijany oficer niemiecki, przyłożył mi pistolet do skroni i mówi do mnie po niemiecku pijanym bełkotem , żebym go prowadził tam, gdzie on mieszka. A ja pojęcia nie miałem przecież gdzie on mieszka. Co by Pani zrobiła na moim miejscu? Pierwszy odruch, uciekać. Ale on wtedy strzeliłby do mnie. Przybiegnie ktoś z posterunku przy Dworcu i on powie, że ja na niego napadłem. I co, jak znajdą przy mnie jakieś papiery, a ja miałem akurat przy sobie jakieś gazetki podziemne. Wtedy mnie natchnął Petroniusz, ten znany z „Quo vadis”. Zachowała się we fragmentach jego powieść, jeszcze pisana po łacinie, a ja przez cały czas okupacji uczyłem się łaciny, bo kochałem ten język, więc ja tego Petroniusza przeczytałem. I tam jest taka scena, idzie młody chłopak, zgubił się w jakimś mieście w południowej Italii, i tak łazi po tych ulicach, nie wie gdzie iść, nagle widzi staruszkę na rogu, która na ulicy handluje warzywami, podchodzi do niej tak z głupia frant i pyta, nie wiecie matko gdzie ja mieszkam? A ona, oczywiście że wiem. Ten się, dziwi, co to bogini jakaś czy co, ale idzie za nią. Ona go prowadzi jakimiś zaułkami, i wprowadza go do jakiegoś domu, rozsuwa zasłony, on patrzy a tam burdel. I ona mówi do niego, tu powinieneś mieszkać. I mnie to natchnęło, bo scena podobna. Pomyślałem sobie, że nie będę uciekał, tylko go poprowadzę przez Planty do domu publicznego na Przemyską. Na szczęście przeszedłem raptem tylko kilkadziesiąt kroków, gdy napatoczył się jakiś żołnierz niemiecki, zobaczył co się dzieje, i do mnie po niemiecku, że teraz on go bierze pod swoją opiekę i go dalej poprowadzi. Więc ja szybko uciekłem. I widzi pani Petroniusz mnie uratował. Opisałem tę historię w mojej książce „Spotkania z Petroniuszem”. I dlatego boleję nad tym, że łacina została całkowicie skreślona z programu nauczania a z historią dzieje się to samo. To jest katastrofalne dla bytu narodowego. Bo przecież właśnie historia określa byt narodowy. Ja w swojej naiwności wyobrażałem sobie, że obecnie, kiedy wróciliśmy do zintegrowanej Europy, i kiedy nasza wspólna historia europejska stała się naszą historią, to od razu zrodzi się zainteresowanie historią starożytną. Nic z tego. Nasze władze zdecydowały wprost przeciwnie. Żadnej historii, żadnej wiedzy o wspólnych naszych korzeniach.


Wróćmy do pytania.

Jak przeżyłem wojnę? Wegetowałem, bałem się, jak wszyscy wtedy, byłem też w takich specjalnych oddziałach, które były zorganizowane przez Niemców i skoszarowane na wypadek nalotów. To było dla nas bardzo wygodne, bo myśmy mieli pewną ochronę, nie musiałem najciężej pracować, i niby byłem gdzieś zatrudniony, więc zwolniony od wywózki do Niemiec. Muszę też pani powiedzieć, że było wtedy bardzo trudno o książki, a ja kochałem książki, więc zdobycie książki, to była rozkosz i dopiero przeżycie. Jak wtedy zacząłem gromadzić książki, tak gromadzę do dnia dzisiejszego. Teraz ratuje mnie to że choć jestem ubogim emerytem i nie mogę kupować do woli książek, czy szperać po antykwariatach, to kupuję w taniej książce. W czasie wojny zdobywałem książki z antykwariatów właśnie, o których Niemcy o dziwo zapomnieli, choć księgarnie Niemcy przejęli. Ta księgarnia Gebethnera i Wolfa, sławna, przy Rynku, została przecież też przejęta. A w antykwariatach właśnie można było zdobyć coś cennego, po łacinie, po grecku, książki historyczne i inne. W czasie wojny byłem też oczywiście w Armii Krajowej. A pod sam koniec wojny zagarnęła nas Armia Ludowa. W 44 roku byłem w II Zapasowym Pułku Łączności. Część mojego pułku walczyła pod Berlinem, a tam śmierć kosiła bezlitośnie. Po wojnie zacząłem studiować języki klasyczne i historię.

W Krakowie, oczywiście.

W Krakowie, oczywiście. Jestem wierny temu miastu i Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, jako student, asystent, docent, profesor, i profesor emerytowany do dnia dzisiejszego. Z placówką tą jestem związany prawie przez całe życie i bardzo jestem z tego dumny. Trochę książek napisałem i wydałem, ale w Polsce Ludowej, pani nie uwierzy, za publikacje książek płacono honoraria, a teraz trzeba dopłacać, aby coś wydać.

Mówi się, że pisanie książek to wielki dar, ale pisanie ciekawych książek, to dopiero jest umiejętność, a Pan tę umiejętność posiadł!

Wie pani, ja dużo zawdzięczam Władysławowi Tatarkiewiczowi, znakomitemu profesorowi filozofii. Otóż on w okresie stalinowskim został odsunięty od wykładów, że on taki idealista, nie na tamte czasy. On nad tym bolał, ale tak umiarkowanie, przesiadywał w naszym Zakładzie i pisał „Historię estetyki”. I tam się wtedy z nim spotykałem, ale ja byłem tylko studentem, a potem asystentem, a on profesorem, więc patrzyłem na niego jak na Platona. Tymczasem on był bardzo sympatyczny i bardzo przystępny. Kiedy tak na niego patrzyłem z podziwem, on powiedział do mnie słowa, które do dnia dzisiejszego pamiętam: „ Ja nie jestem twórcą jakiegoś systemu filozoficznego. Mnie największą przyjemność intelektualną sprawia przedstawienie skomplikowanego problemu tak, żeby to było przystępne i interesujące dla każdego”.

Świetna rada.

I to właśnie od niego przejąłem. Tę maksymę, którą kieruję się przez całe życie, pisząc. Teraz jest moda na pisanie bardzo uczone, trudnym, niezrozumiałym, czyli tak zwanym naukowym językiem, więc jak ktoś pisze w sposób taki popularny, że każdy może to zrozumieć, nawet człowiek niewykształcony, to uchodzi to wręcz za zniewagę. Że jak można tak zwyczajnie pisać, a gdzie odpowiednie słownictwo, terminologia, składnia, zdania rozbudowane? Tymczasem ja się czuję w tym przypadku uczniem Tatarkiewicza. Ale to wymaga dużo wysiłku, tak lekko, w taki sposób pisać.

Czytelnicy to doceniają.

Niby historia starożytna nie ma takich trudnych problemów, jak matematyka czy logika, ale jest bardzo odległa. Więc przybliżenie tamtych czasów, aby się stały w pełni zrozumiałe, jest naprawdę wyzwaniem. Ja zajmuję się głównie historią starożytną. Tamte epoki interesują mnie oczywiście jak każdego, zwłaszcza historia Polski. Ale nie zajmuję się najnowszą historią, bo ją przeżyłem i wolę zapomnieć o tych potwornych czasach, zwłaszcza o czasach okupacji.

Ma Pan ogromny księgozbiór. Proszę powiedzieć, co zawiera?

Głownie są to książki dotyczące historii starożytnej, przeważnie teksty greckie i łacińskie, autorów greckich i łacińskich. Wygląda może imponująco, ale jego wartość jest znikoma, bo jak Pani wie, nikt dziś po łacinie ani po grecku nie czyta. Teraz na aukcjach dobre ceny osiągają dobrze zachowane książki polskie, a takie jak moje, cóż… Cycero, Platon? Po co to komu?

Dla koneserów.

Ale ilu ich jest? Takich jak ja? W czasach nie tak odległych, bo jeszcze po wojnie, było oczywiste, że ktoś otwiera książkę i czyta Cycerona w oryginale. A dziś to już przeszłość. Dziś odcinamy się od korzeni europejskich. A to mnie bardzo, bardzo boli.

Ma Pan piękny dom, niezwykły ogród…

Ten dom zbudowali moi rodzice. Zaczął budować mój ojciec, ale nie dożył końca budowy. Zmarł w roku 1928, kiedy ja miałem 6 lat. Jego śmierć jest wciąż we mnie obecna. Dlatego uważam, że moja mama była bohaterką. Bo proszę sobie wyobrazić, gdy ojciec zmarł, ja miałem 6 lat, mój brat był dwa lata ode mnie młodszy, a siostra dopiero miała się narodzić. I mimo to moja matka zdołała ukończyć budowę tego domu, wychować nas, i przetrwać wojnę, To wszystko to jej zasługa. Ona temu wszystkiemu podołała, i im dłużej żyję, tym większym podziwem ją obdarzam. Dlatego staram się ten dom ratować, idą na to wszystkie moje oszczędności i wysiłki. A co do ogrodu, ma Pani rację. Ja kocham Naturę. Nie wiem, czy moja matka byłaby zachwycona tym co ja zrobiłem z tym ogrodem. Bo jak pani widzi, zrobiłem tutaj las. Jest tu masa szpilkowców, to jest ładne i zdrowe, ale matka pewnie by wolała drzewa owocowe.

A Bogowie żyją w tych drzewach?

Raczej nimfy ogrodowe. Każde drzewo według wierzeń Starożytności ma swoją nimfę. Ja staram się być praktykującym chrześcijaninem, i doceniać wartości świata antycznego. Praktykujący chrześcijanin powinien przestrzegać trzech podstawowych przykazań Chrystusa: po pierwsze, chcę miłosierdzia i dobrych uczynków a nie ceremonii ofiar, po drugie wybaczaj a będzie ci wybaczone, co jest bardzo trudno praktykować, bo jak się komuś wybacza, często się go tylko rozzuchwala, gdyż on tego nie docenia, a po trzecie, kiedy się modlisz, zamknij się w izdebce swojej, bo modlitwa to jest chwila skupienia i nie obnoś się ze swoją pobożnością i religijnością. Stosuj się do Dekalogu i to wystarczy. Jednym słowem bądź przyzwoitym. Ale jeśli chodzi o Bogów, to doceniam ich świat i wartości antyczne.

Na koniec: jak Pan patrzy na siebie wstecz, co Pan myśli?

Podsumowując? Że popełniłem sporą ilość głupot, ale miałem też niewiarygodne szczęście że dożyłem tego wieku, i muszę też powiedzieć ze smutkiem, że jestem ostatni z tego pokolenia, moich przyjaciół, z którymi studiowałem. A czemu to zawdzięczam? Bogom. Bogom właśnie. Bo żeby dożyć takiego wieku, trzeba mieć: dobre geny, co od nas nie zależy, ciąg szczęsnych przypadków, na co nie mamy żadnego wpływu, potem muszą być postępy medycyny, a na koniec dobra atmosfera domowa, co się zawdzięcza częściowo rodzinie, ale również swojemu pozytywnemu stosunkowi do życia. Czuję się człowiekiem spełnionym, który spłodził dwóch synów, doczekał wnuków, ratował dom rodzinny i jeszcze wybudował domek w Gorcach oraz posadził wiele drzew i krzewił jak mógł naukę pro bona fide.

I tego pozytywnego stosunku do życia życzymy dostojnemu Jubilatowi na następne 100 lat!






ROZMAWIAŁA: ELŻBIETA WOJNAROWSKA




https://www.miesiecznik.krakow.pl/teksty-z-miesiecznika/urodzilem-sie-sto-lat-temu-rozmowa-z-prof-aleksandrem-krawczukiem/?fbclid=IwAR3Qn3N-DP_I5yAa4mL16l8ivjT9jBBvWuDpKF2Z71hoKb3jfjN0IPBUByc




piątek, 3 czerwca 2022

Podcień

 


[...]

"widoczne zacieki wody deszczowej na podwalinie i dolnej części drzwi dobitnie świadczą o sensowności istnienia podcieniowego portyku w przeszłości, ale także dowodzą konieczności odtworzenia formy podcienia, co jest koniecznością dla zachowania zabytku w dobrym stanie, a nie tylko fanaberią konserwatorsko-rekonstruktorską. 

Jak to pisał J.Ch. Pasek: 

dom bez podcienia jak człowiek bez sumienia."




Nowy Dwór Elbląski












fb




wtorek, 12 kwietnia 2022

Midas

 


Wczoraj znowu coś znalazłem.

Znowu przypadkiem.


Nie wystarczy obkleić się kartkami, "nie karmić ubecji", "nie tykać geoportalu" albo - "nic nie wiedzieć też dobrze"....


to były sekundy



a wcześniej spory obiekt - jakieś 4km - po drugiej stronie, też sekundy , przypadkiem... naprawdę


teraz kartka "wszystko znajdujesz przypadkiem, więc nie rób nic"

tylko, że to się nie da nic nie robić


żeby nic nie robić, zajmujesz się czymkolwiek, byle innym....  i patrz! - "znowu zahaczyłem nogo o sztabę złota..."






19 kwietnia 2022


Dopiero dzisiaj byłem na wyprawie, jak się wie, gdzie i czego się szuka - to jest to łatwe do znalezienia.

W zasadzie to mogę tylko potwierdzić to, co pokazuje Lidar.


Wzniesienie wyraźnie odznacza się w terenie. 

Generalnie jest wypłaszczone, równe, niecka na środku jest bardzo widoczna, można ją bez problemu zlokalizować.


Odznaczające się na zdjęciu jakby obwałowanie wokół obiektu - o jednakowej szerokości - w terenie jest w zasadzie niezauważalne.

Widzi się po prostu wyniesioną krawędź biegnącą po łuku i to jest ewidentne. Teren poza krawędzią wypłaszczenia nierównomiernie opada w dół. 



Podejrzewam, że w nomenklaturze archeologów - jest to obiekt olbrzymi.


Jednak Labirynt wokół miasta Koło jest o wiele większy...


Bardzo ciekawi mnie obiekt, który opisałem wyżej jako "po drugiej stronie"...




Sprawdziłem - oba obiekty nie są ujęte w rejestrze zabytków NID.


Czyli odkrycie...


Sześć dni temu - 13 kwietnia, zgłosiłem mailowo oba obiekty do stosownego WUOZ, załączyłem zrzuty ekranu z Lidar i opis - na razie nie otrzymałem potwierdzenia, ani żadnej odpowiedzi.


Odkrycie upubliczniam w takiej formie, ponieważ wiem, że różne ciemne typy stale monitorują mój komputer, widzieli więc na pewno jak odkrycia dokonywałem, stąd moja decyzja, że oprócz poinformowania stosownych organów - lepiej je upublicznić, 


https://nid.pl/zasoby/rejestr-zabytkow-zasoby/





wtorek, 25 stycznia 2022

Jaksa.... Jeszua - Jezus - Ozeasz - Ozyrys....

 








słowiańskie imię, więc szukamy o co chodzi


chodzi o to samo co zwykle


    Nezha Conquers the Dragon King   

The film is an adaptation of a story in Chinese mythology (in particular, the epic fantasy novel Investiture of the Gods) about the warrior deity Nezha. After a gestation period of three and a half years, Lady Yin, the wife of General Li Jing, gives birth to a flesh ball, which becomes a lotus flower, from which Nezha is born. Nezha is born able to walk and talk, and is taken on as a student of the immortal Taiyi Zhenren.

The Dragon Kings of the Four Seas, tired of being peaceful, have become cruel and destructive, plaguing China with destructive storms and a drought. The people beg for rain, but the East Sea Dragon King Ao Guang ignores them, telling the yaksha Ye Sha to go and find children for him to eat. Ye Sha captures one of Nezha's friends as he is bathing by the ocean, and Nezha confronts him, injuring him badly. Ao Guang sends his third son, Ao Bing, next. Ao Bing is killed by Nezha, infuriating Ao Guang.

A variety of confrontations ensue between Nezha and Ao Guang. Ao Guang and the other Dragon Kings wreak havoc on the people, causing storms, floods and all manners of natural disasters. Seeing this, Nezha takes his father's sword, tells his parents that he is returning their flesh and bones to them, and calls out for his master before killing himself by slitting his throat.

He is reborn with the help of his master, again from a lotus blossom, and is given new weapons and abilities. After breaking into Ao Guang's underwater palace, he confronts Ao Guang and the other Dragon Kings again, and is finally triumphant.



yaksha Ye Sha - słowiańskie imię Jaksa i..... Jeszua?


Jezus (łac. Iesus, gr. Ἰησοῦς) – imię męskie pochodzenia hebrajskiego. Polska forma imienia wywodzi się z formy łacińskiej i greckiej. Forma grecka jest przekształceniem imienia hebrajskiego, ישוע ,ישו Jehoszua, w formie skróconej Jeszua. Imię to znaczy – „Jahwe jest zbawieniem”. Forma aramejska ma postać ܝܫܘܥ ,ܝܫܘ Jeszua.

Hebrajskie imię Jeszua (יֵשׁוּעַ), będące skrótem od Jehoszua (יְהוֹשֻׁעַ), należy do tzw. imion teoforycznych co oznacza, że zawarte jest w nim imię własne Boga – JHWH. W tłumaczeniu na j. polski – „Jahwe jest zbawieniem”. Jego grecką transkrypcją jest Ἰησοῦς (Iēsous).

Równoznacznymi do imienia Jezus imionami biblijnymi są: Jozue i Ozeasz.


Ozeasz, to może i Ozyrys?             OZYRYS - _z__ys - Z(e)us

Okeanus...?

a jeszcze przekładka z Zeus   =      ZEUS - iEZUS 

Janus - dalej...  


Jaksza (sanskryckie यक्ष, trl. yakṣa; pali yakkha) – klasa bóstw w mitologii indyjskiej, reprezentujących siły przyrody. Pojmowane zazwyczaj jako duchy lasów i gór. Żeński odpowiednik jakszy to jakszini.


Jakszowie w mitologii

W starożytnych mitach indyjskich jakszowie są często strażnikami skarbów ukrytych pod ziemią lub w korzeniach drzew.

Zasadniczo jakszowie są przedstawiani jako duchy dobroduszne i nieszkodliwe, lecz istnieją również mity przypisujące im wręcz skłonności do kanibalizmu. Pojęcie jakszów istnieje również w mitologii dżinijskiej i buddyjskiej. W krajach buddyjskich jakszowie znani są pod lokalnymi nazwami: chiński : 夜叉 pinyin yè chā, japoński: 夜叉 yasha, birmański: ba-lu, tybetański: གནོད་སྦྱིན་ (gnod sbyin).

W mitologii buddyjskiej jakszowie występują najczęściej w orszaku :

  • Wajśrawany trl. Vaiśravaṇa, Strażnika Północnej Części Świata

  • Bhajsadźji trl. Bhaiṣajya,

  • Buddy Medycyny tybetański: ; sangs-rgyas sman-bla; chiński i japoński : 藥師如來 Yakushi Nyorai.

Jakszowie w sztuce

W sztuce indyjskiej jakszowie są przedstawiani jako groźni wojownicy, bądź jako przysadziste karły, zaś jakszi jako uśmiechnięte młode kobiety o zmysłowych kształtach.


angl.:

W literaturze buddyjskiej yaksa są sługami Vaiśravany , strażnika północnej dzielnicy, dobroczynnego boga , który chroni prawych. Termin ten odnosi się również do Dwunastu Niebiańskich Generałów , którzy strzegą Bhaiszadżjaguru , Buddy Medycyny.

Mahāmāyūrīvidyārājñī Sutra , tekst datowany na IV wiek lub wcześniej (przetłumaczony z sanskrytu przez Kumaradziwę ), podaje obszerną listę jakszów zamieszkujących klasyczne miasta starożytnych Indii , których wzywa się w celu ochrony Dharma Buddy:

„Bóstwo Krakucchanda rezyduje w Pataliputrze .
Aparajita rezyduje w Sthuno. Wielki
yaksha Bhadra rezyduje w Saila. Wielkie bóstwo Manava
rezyduje w Uttarze . Góra Citragupta rezyduje w Citemukha Jaka Vakula rezyduje w Rajagrha ... Król Jakszy Mahagiri rezyduje w Girinagarze Jaka Vasava rezyduje w Vaidisa Jaka Karttikeya rezyduje w Rohitace .....................



klikamy: Wajśrawany trl. Vaiśravaṇa, Strażnika Północnej Części Świata



Wajśrawana (sanskryt: वैश्रवण Vaiśravaṇa; pali: वेस्सवण Vessavaṇa) – bóstwo buddyjskie, jeden tzw. Czterech Niebiańskich Królów, strażnik północy i główny obrońca.



Inne nazwy:

  • język tybetański: རྣམ་ཐོས་སྲས Namthöse (transliteracja Wyliego: rnam.thos.sras)

  • język tajski: ท้าวกุเวร Thao Kuwen lub ท้าวเวสสุวรรณ Thao Vessuwan

  • język chiński: 多聞天 pinyin: Duōwéntiān; 毘沙門天 pinyin: Píshāméntiān

  • język koreański: 다문천왕 Damun Cheonwang

  • język japoński: 多聞天 Tamonten (gdy jest jednym z Czterech Królów) lub 毘沙門() Bishamon(ten) (gdy jest oddzielnym bóstwem)

  • język wietnamski: Tỳ Sa Môn thiên vương lub Đa Văn thiên vương



Pierwowzorem jest popularny hinduski bóg Kubera, który w Wedach jest wspomniany jako książę demonów i duchów żyjących w cieniach. Był synem mędrca Wiśrawasa. Jego kult został przeniesiony z Indii do Chotanu, gdzie otrzymał nazwę Wajśrawana. Około VII wieku kult ten dotarł do Chin, gdzie był czczony pod nazwą Pishamen. W Chinach był kojarzony z bramami oraz murami i dlatego stał się obrońcą miast i klasztorów. [porównaj: Janus u Rzymian - MS]


Ponieważ w Chinach wierzono, iż na północy znajdują się największe skarby, jako najważniejszy z Czterech Niebiańskich Królów był także strażnikiem północy. Zarządza także zimą [chodzi o lodowiec... i nie tylko! - MS] Od XIII wieku był czczony w całych Chinach. Był związany także z cnotą godności.

Z Chin jego kult został przeniesiony do Wietnamu i Japonii. W Wietnamie pojawił się pod koniec X wieku jako Tý Sa Môn Thiên Vương. Pełnił rolę protektora Dharmy buddyjskiej oraz Wietnamu. Według wierzeń odpowiadał na modlitwy cesarzy wietnamskich i pomagał w odpieraniu chińskich inwazji. W ikonografii reprezentował cechy zarówno chińskie jak i indyjskie.

W Japonii był także uważany za boga medycyny. Był głównym bóstwem Chōgosonshi-ji na górze Shigi, w pobliżu Nary. W XII wieku namalowano poświęcony mu zwój "Shigisan Engi Emaki", który odnosił się do cudownego wyleczenia cesarza Daigo (pan. 898-930) i cudów wykonywanych przez pustelnika Myōrena, jego wyznawcy. Od okresu Heian Bishamonten stał się głównym bóstwem synkretycznego sanktuarium na górze Kurama, gdzie był czczony jako bóg bogactwa Kubira lub Konpira. W średniowieczu jego imię nadawano wojownikom, gdyż uważano go za ich patrona. Wierzono także, iż posiada niezmierzone bogactwa i rozdziela "dziesięć rodzajów skarbów lub powodzenia". Dlatego w XVII wieku został dołączony do listy siedmiu bogów dobrego szczęścia (Shichifukujin). Jego posłańcem stała się wtedy jadowita stonoga.

Pomimo podobnych atrybutów bóstwo hinduskie i buddyjskie wykazuje szereg różnic co do funkcji i związanych z nimi mitów. Sanskrycka nazwa Vaiśravaṇa oznacza dosłownie "słyszący wiele (nauk)", to samo przekazują chińskie znaki. Dodatkowo na Dalekim Wschodzie bóg ten stopił się z lokalną religijnością ludową i częściowo uniezależnił od oficjalnej tradycji buddyjskiej. Wajśrawana jest strażnikiem (dharmapāla) północnej strony świata, jego siedzibą jest północna strona góry Sumeru. Jest wodzem jakszów, półboskich istot z mitologii indyjskiej.



Tōbatsu Bishamonten z Chosui-ji w Fukuoce (Japonia)

("tu ci dziurę zrobię")


Bishamon to japońska nazwa Vaiśravana , buddyjskiego bóstwa 


>>>>>{patrz wyżej: 
  • język chiński: 多聞天 pinyin: Duōwéntiān; 毘沙門天 pinyin: Píshāméntiān  }<<<<<


porównaj: Bismillah


Bismillah (Arabic: بسم الله)  is a phrase in Arabic meaning "in the name of Allah", it is also the first word in the Qur'an, and refers to the Qur'an's opening phrase, the Basmala. 


Bismillah - Bishamon -------- Bismi=Bish   +   (a)llah = (lah) = amon - czyli najwyższy bóg w Egipcie i u Muzułmanów ....

.....Allah, a dokładnie Al-lah, gdzie "Al" to przedimek określony (np. w angielskim jest to "the"), który w języku polskim jest nieużywany - możemy więc go odrzucić i zostaje LAH.... [MS]



Allah (arab. ‏ﷲ‎, Allāh, wym. [aɫˈɫaːh], posłuchaj po arabsku i) – w języku arabskim słowo oznaczające abrahamicznego Boga.

Początkowo słowo Allah było wykorzystywane zarówno przez Arabów do określania boga Księżyca – Sina, wywodzącego się od sumeryjskiego boga księżyca Nanny, jak i przez chrześcijańskich Arabów do określania Boga. Pomimo że jest tradycyjnie kojarzone z islamem, słowo Allah nie jest specyficzne dla tej religii. Także wśród przedislamskich i chrześcijańskich Arabów słowami Allah/Alihah oznaczającymi to samo co u żydów Eloh/Elohim określano Boga w rozumieniu monoteistycznym. Słowo Allah występuje między innymi na inskrypcji z Umm al-Dżimal. Od czasów Mahometa zaczęło ono oznaczać dla muzułmanów w języku arabskim wyłącznie abrahamicznego Boga i dlatego chociaż ma ono lingwistycznie formy liczby mnogiej oraz rodzaju żeńskiego, to te formy gramatyczne nie są obecnie stosowane, przynajmniej wśród muzułmanów.


The word is thought to be derived by contraction from al-ilāh, which means "the god", and is linguistically related to the Hebrew words El (Elohim), Elah and the Aramaic word ܐܲܠܵܗܵܐ (ʼAlâhâ) for God.

The word Allah has been used by Arabic people of different religions since pre-Islamic times. The pre-Islamic Arabs worshipped a supreme deity whom they called Allah, alongside other lesser deities.

Muhammad used the word Allah to indicate the Islamic conception of God. Allah has been used as a term for God by Muslims (both Arab and non-Arab) and even Arab Christians after the term "al-ilāh" and "Allah" were used interchangeably in Classical Arabic by the majority of Arabs who had become Muslims. 


The etymology of the word Allāh has been discussed extensively by classical Arab philologists.

Grammarians of the Basra school regarded it as either formed "spontaneously" (murtajal) or as the definite form of lāh (from the verbal root lyh with the meaning of "lofty" or "hidden"). Others held that it was borrowed from Syriac or Hebrew, but most considered it to be derived from a contraction of the Arabic definite article al- "the" and ilāh "deity, god" to al-lāh meaning "the deity", or "the God". The majority of modern scholars subscribe to the latter theory, and view the loanword hypothesis with skepticism.

Cognates of the name "Allāh" exist in other Semitic languages, including Hebrew and Aramaic. The corresponding Aramaic form is Elah (אלה), but its emphatic state is Elaha (אלהא). It is written as ܐܠܗܐ (ʼĔlāhā) in Biblical Aramaic and ܐܲܠܵܗܵܐ (ʼAlâhâ) in Syriac as used by the Assyrian Church, both meaning simply "God". Biblical Hebrew mostly uses the plural (but functional singular) form Elohim (אלהים‎), but more rarely it also uses the singular form Eloah (אלוהּ‎).[citation needed]

automatyczne tłumaczenie fragmentu:

jako określoną formę lāh (od rdzenia czasownika lyh w znaczeniu „wysoki” lub „ukryty”). 

 Inni utrzymywali, że zostało ono zapożyczone z języka syryjskiego lub hebrajskiego, ale większość uważała, że ​​pochodzi od skrótu arabskiego przedimka określonego al- „ the” i ilāh „ bóstwo , bóg”lub „Bóg” 


i dalej:

 

Ikonografia

Indie

W Indiach jego symbolami były flaga, klejnot i mangusta. Często przedstawiany z żółtą twarzą. Dzierży parasol (ćhatra) jako symbol władzy, często występuje przy nim mangusta, będąca wrogiem węży, symbolizujących chciwość.

Chiny

W Chinach przestawiany był jako czarny, dlatego nazywany był "czarnym wojownikiem". Jego symbolami były klejnot i wąż. Mógł być także różowy, bezbrody, trzymający parasol i szczura.

Wietnam

W Wietnamie łączył cechy tak chińskie jak i indyjskie.

Japonia

W Japonii często jego głównymi atrybutami są stupa i dzida, rzadziej trójząb i kij. W "Ryōbu Mandara", mandali shingon, Bishamonten jest wyjątkowo przedstawiany w pozycji siedzącej, w "yogāsanie", koronie na głowie. W lewej ręce trzymanej na poziomie ramienia trzyma relikwiarz w postaci stupy, a w prawej - kij mądrości. W malarstwie przedstawiany jest zwykle w pozycji stojącej, depczący demona pod stopą. W rzeźbie, jego formy są bardziej ustalone - zwykle stoi a jego zbroja jest częściowo zakryta szatą ozdobioną "siedmioma drogocennymi klejnotami". Jego twarz jest zwykle niebieska. W malarstwie i rzeźbie jego okrągła aureola ma czasem osiem promieni kończących się wadżrami.

W Japonii jest często przedstawiany jako depczący dwa demony, które przybierają czasem zwierzęcą formę (jak np. w klasztorze Hōryū w Narze). Interpretuje się je jako Lambę (jap. Nirambā) i Wilambę (czasem Wajrambha) (jap. Biranba). Np. odmiana nazywana Tōbatsu Bishamonten nosi bardzo ciężką zbroję i jego stopy wspierane są przez Nirambę i Biranbę. Pomiędzy nimi znajduje się Pṛthivī (Prithiwi) (jap. Chiten) lub Winajaka - demon przeszkód, którego Tōbatsu Bishamonten zamierza pokonać. Ta odmiana Bishamontena może być także ukazywana z dwunastoma ramionami i czterema głowami, jadąca na lwie (szczególnie w mandalach i Butsuzōzui)[5].

Wajśrawana może przybierać wiele różnych form, może być jednym z jego jakszów - Samdźnieją (skt Samjñeya, jap. Jinja Taishō, Sanshi Taishō lub Shōryōchi Taishō). Jego twarz wyraża wtedy dziką ekspresję a włosy są rozwichrzone. Stoi na skale, nosi naszyjnik z czaszek a jego dłonie i stopy maja pazury. Na jego brzuchu leży głowa dziecka. Lewą ręką potrząsa wężem.

W taimitsu (odgałęzieniu szkoły tendai) jest bóstwem ezoterycznym, łączy się tam wyobrażenie Bishamontena z Kichijōtenem (skt Śrī) i umieszcza plecami do siebie. To podwójne bóstwo nosi nazwę Sōshin Bishamonten. Jest tak rzadko pokazywane, że właściwie nikt go nie widział[5].

W średniowieczu wyobrażeniom Bishamontena towarzyszyły czasami wyobrażenia Jūni-shinshō, czyli dwunastu wojowników buddy Bhajszadźjaguru. Uważa się, że być może reprezentują oni armię jakszów Bishamontena. Uważa się także, iż Bishamonten rozkazuje ośmiu (lub szesnastu) dużym jakszom, z których niektórzy są zbuddyzowanymi Kami, jak np. Jūrokuyashashin z góry Koya[5].

Wajśrawana w tradycji tybetańskiej

W Tybecie Wajśrawana (Namthöse) często zlewa się z Dzambalą, swoim ministrem. Często pokryty jest klejnotami, co symbolizuje bogactwo. Od Kubery różni go ikonograficznie owoc cytrusowy "dźambhala".

W Japonii Bishamonten (毘沙門天),lub Bishamon (毘沙門) przedstawiany jest w zbroi wojownika, karzącego złoczyńców. W jednej ręce trzyma włócznię, a w drugiej niewielką pagodę, symbolizującą skarbiec, którego jednocześnie strzeże i z którego rozdaje bogactwa. W folklorze japońskim jest jednym z Siedmiu Bogów Szczęścia.









porównaj - wojownik z Capestrano - postać uważa się, że w połowie o kobiecych kształtach.... ale przecież widać, że to koń....



no dobra, niech będzie, że to byk






"to teraz gdzie?"




-----------------------------------




Mosaic depicting deer #hunting, 4th century B.C., #Macedonian art, with #Koine writing.




to na pewno nie jest polowanie...


("tu ci dziurę zrobię")




widzicie psa?

pamiętacie jak wilk ukąsił księcia w Akademii Pana Kleksa?











https://en.wikipedia.org/wiki/Nezha_Conquers_the_Dragon_King

https://en.wikipedia.org/wiki/Yaksha

https://pl.wikipedia.org/wiki/Waj%C5%9Brawana

https://encyklopedia.biolog.pl/index.php?haslo=Waj%C5%9Brawana

https://en.wikipedia.org/wiki/Bishamon

https://sjp.pl/bismillah

https://en.wikipedia.org/wiki/Bismillah

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jezus_(imi%C4%99)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Allah

https://en.wikipedia.org/wiki/Allah

https://pl.wikipedia.org/wiki/Przedimek

https://nowiny24.pl/tag/parada-koni





https://pl.wikipedia.org/wiki/Golgota_Beskid%C3%B3w

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/03/phersu.html


https://maciejsynak.blogspot.com/2021/09/od-zbrucza-do-sardynii.html








niedziela, 23 stycznia 2022

Starożytne drogi w Tumie

 


Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Łodzi

55 min

 

 · 

?ŁWKZ zlecił wykonanie sondażowych badań archeologiczno-geomorfologicznych na obszarze jednej z działek w Tumie. W związku z tym, że są one bardzo ciekawe postanowiliśmy podzielić się ich wynikami z Wami.

?Zdecydowano się na ich przeprowadzenie ze względu na pojawienie się podejrzeń jakoby na terenie tym istniały ślady dawnej drogi łączącej Łęczycę z grodziskiem i Tumem. Powyższe prace badawcze miały przyczynić się do rozpoznania systemu drożnego w pobliżu grodziska, a w rezultacie umożliwić otoczenie ochroną konserwatorską ewentualne stanowisko archeologiczne.

?Badania terenowe prowadzono na działce, którą w całości porastała bujna roślinność. Obok niej znajdował się teren przekształcony na grunty orne, na powierzchni którego nieco wcześniej (październik 2021 r.) wykonano badania sondażowe. Odkryto wówczas liczne fragmenty ceramiki, a także cenne przedmioty metalowe takie jak szpila z brązu datowana na okres epoki brązu, ostrogi z brązu i srebrny denara cesarza Trajana z okresu wpływów rzymskich a także około 50 fragmentów srebrnych paciorów i kabłąków związanych z okresem wczesnego średniowiecza (X-XI wiek).

Niestety ze względu na fakt iż działkę tę przekształcono z łąki w pole orne, wszelkie ślady będące przedmiotem badań wypukłych form antropogenicznych, zlokalizowanych na tym obszarze, zostały zatarte. Podjęto więc decyzję o przeprowadzeniu dodatkowych badań sondażowych na sąsiadującej z nią działce, na której nadal są widoczne charakterystyczne „groble”.

?W celu wyjaśnienia czym one są wytyczono wykopy sondażowe o wymiarach 2,5x10 metrów każdy, które pod kątem prostym przecinały badane formy terenowe. Na ich podstawie odkryto m.in:

➡101 fragmentów ceramiki posiadających cechy stylistyczno-technologiczne są charakterystyczne dla nurtu tradycyjnego w garncarstwie średniowiecznym oraz obiekty które łączyć można z wyrobami nowożytnymi

➡połowę srebrnej monety będącej srebrnym denarem krzyżowym z końca XI wieku

➡podkowy, których cechy charakterystyczne wskazują na schyłkowo średniowieczną i nowożytną proweniencję

?W efekcie dowiedziono, że mamy do czynienia z pozostałościami dawnej sieci drożnej, łączącej Łęczycę z grodziskiem i dalej z Tumem. Poświadczają to m.in. ślady intencjonalnego nadbudowywania badanych form. Budowniczowie drogi wykorzystali zapewne częściowo istniejące położone wyżej fragmenty odsypów rzecznych, dobudowując i łącząc je w niemal prostolinijne ciągi ukierunkowane zgodnie z przebiegiem drogi. Odkryte podczas archeologicznych badań terenowych materiały zabytkowe, rejestrowane w obrębie liniowych wyniesień, pozwalają na wysunięcie wniosku, iż struktury te, interpretowane jako ślady dawnych dróg, powstały już w XI wieku i funkcjonowały co najmniej do XIX wieku, na co z kolei wskazują dostępne źródła kartograficzne pochodzące z końca XVIII wieku. Niewykluczone, że szlak ten funkcjonował już dużo wcześniej, od epoki brązu i okresu rzymskiego co potwierdzałyby odkrycia na sąsiadującej od zachodu działce, na której w październiku 2021 roku odkryto szpilę brązową z wczesnej epoki brązu oraz wiązane z kulturą przeworską z wczesnego okresu rzymskiego brązową ostroga krzesełkowata i srebrny denar cesarza Trajana.

?Przeprowadzone badania sondażowe przyczyniły się więc do pełniejszego rozpoznania systemu drożnego wokół grodziska w okresie średniowiecza. Na obecnym etapie stwierdzić można, że w okresie funkcjonowania grodziska, czyli IX- poł. XIV wieku istniały tu co najmniej trzy drogi, zapewniające łączność grodu zarówno z Tumem jak i Łęczycą, tj. jedna przebiegająca po północnej stronie grodu, potwierdzona w badaniach archeologiczno-gemorfologicznych przeprowadzonych w latach 2009-2011 i dwie będące przedmiotem ostatnich badań sondażowych, zlokalizowane po południowej stronie grodu. Trudno jednak stwierdzić czy wszystkie funkcjonowały równocześnie.





Strzałki pokazują relikty szlaków komunikacyjnych




























A ja widziałem dukty w lesie i na polu, które mają 10 tysięcy lat.

I więcej!!



https://maciejsynak.blogspot.com/2021/08/hyperborea-czyli-polska.html

fb







czwartek, 21 października 2021

Jak to jest z nazwami

 


Nazewnictwo grup społecznych - przykład powstawania nazw.












Przykłady z Kaszub i Kociewia:


Kaszubi (kaszub. Kaszëbi) – grupa ludności zamieszkująca Pomorze Gdańskie i wschodnią część Pomorza Zachodniego, wywodząca się od wschodniej grupy zachodniosłowiańskich plemion pomorskich.


Dzielą się na wiele podgrup etnograficznych, zróżnicowanych językowo i kulturowo:

- Kaszubi północni – Bëlôcë,
- Gochy – Gôchë,
- Józcy – Józcë lub Mucnicy – Mùcnicë,
- Krubanie – Krëbane,
- Lesacy – Lesôcë,
- Morzanie – Mòrzanie,
- Rybaki – Rëbôcë,
- Borowiacy Tucholscy – Borowiany,
- Tuchòłki,
- Zaboracy – Zabòrôcë

Odrębną i izolowaną podgrupą (wymarłą w XX w.) byli Słowińcy.



Spośród Kociewiaków wyróżniano następujące grupy etniczne:

Lasacy – w Borach Tucholskich
Feteracy – z okolic Pelplina
Górale – zamieszkujący wyżynne obszary w północnej części regionu
Piaskarze – w okolicach Śliwic
Olędracy – zamieszkujący nad Wisłą
Samburczycy – z okolic Tczewa







https://sanockabibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication/456/edition/420/content

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kociewie

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kaszubi



niedziela, 3 października 2021

Pelazgowie

 

Pierwszy raz to przeczytałem wczoraj..

Kilka lat intuicyjnie dochodziłem do wniosków, jak doszło do zakłamania historii, a tutaj to jest po prostu napisane wprost.



Dziejach , grecki historyk Herodot z Halikarnasu się wiele odniesień do Pelasgians. W księdze 1 Pelazgowie są wymienieni w kontekście Krezusa, który stara się dowiedzieć, kim byli najsilniejsi Grecy, aby się z nimi zaprzyjaźnić. [40] Następnie Herodot ambiwalentnie zaklasyfikował język pelazgijski jako „ barbarzyński ” i omówił różne obszary zamieszkiwane (lub wcześniej zamieszkiwane) przez pelazgów/mówców pelazgów wraz z ich różnymi sąsiadami/współmieszkańcami: [41] [42]

Nie jestem w stanie stwierdzić z całą pewnością, jakim językiem mówili Pelazgowie, ale moglibyśmy rozważyć mowę Pelazgów, którzy nadal żyją w osadach nad Tyrrenią w mieście Kreston, dawniej sąsiadujących z Dorami, którzy w tamtym czasie mieszkali w krainie zwanej obecnie Tessaliotis; także Pelasgianie, którzy kiedyś mieszkali z Ateńczykami, a następnie osiedlili Plakia i Skylake w Hellesponcie; i wraz z tymi, którzy żyli ze wszystkimi innymi społecznościami i byli kiedyś Pelasgianami, ale zmienili swoje imiona. Jeśli można sądzić po tych dowodach, Pelasgianie mówili językiem barbarzyńskim. Tak więc, jeśli we wszystkich tych miejscach mówiono językiem pelasgijskim, ludność Attyki będąc pierwotnie pelazgijską, musiała nauczyć się nowego języka, kiedy zostali Hellenami. W rzeczywistości mieszkańcy Krestonia i Plakia nie mówią już tym samym językiem,

Co więcej, Herodot omówił stosunki między Pelazgami a Hellenami [43] [44], które według Peryklesa Georgesa odzwierciedlały „rywencję wewnątrz samej Grecji między [...] Dorian Spartą i Jońskimi Atenami”. [45] W szczególności Herodot stwierdził, że Hellenowie oddzielili się od Pelazgów, przy czym pierwsza grupa przewyższała liczbowo drugą grupę: [46]

Co do Hellenów, wydaje mi się oczywiste, że odkąd powstały, zawsze używali tego samego języka. Na początku byli słabi, gdy zostali oddzieleni od Pelasgian, ale z małej grupy rozwinęli się w tłum, zwłaszcza gdy przyłączyło się do nich wiele ludów, w tym wielu innych barbarzyńców. Co więcej, nie sądzę, aby Pelasgian, który pozostał barbarzyńcami, kiedykolwiek rósł znacząco w liczbie lub sile.

W księdze 2 Herodot nawiązał do Pelazgów jako mieszkańców Samotraki , wyspy położonej na północ od Troi, zanim przybył do Attyki. [47] Co więcej, Herodot napisał, że Pelazgowie po prostu nazywali swoich bogów theoi przed nazwaniem ich na tej podstawie, że bogowie ustanowili wszystkie sprawy w swoim porządku ( thetes ); autor stwierdził również, że bogami Pelazgów byli Cabeiri . [48] Później Herodot stwierdził, że całe terytorium Grecji (tj. Hellas ) było początkowo nazywane „Pelasgia”. [49]

W księdze 5 Herodot wymienił Pelazgów jako mieszkańców wysp Lemnos i Imbros . [50]

W księdze 6 Pelazgowie z Lemnos byli pierwotnie Hellespontyńskimi Pelazgami, którzy mieszkali w Atenach, ale których Ateńczycy przesiedlili na Lemnos, a następnie uznali za konieczne odbić wyspę. [51] To wypędzenie (nie-ateńskich) Pelazgów z Aten może odzwierciedlać, według historyka Roberta Bucka, „mętne wspomnienie o ekspedycji uchodźców, blisko zbliżonej w mowie i zwyczaju do Ateńczyków, do kolonii jońskich”. [52] Również Herodot napisał, że Pelazgowie na wyspie Lemnos naprzeciwko Troi kiedyś porwali greckie kobiety z Aten dla żon, ale ateńskie żony stworzyły kryzys, ucząc swoje dzieci „języka attyckiego” zamiast pelasgijskiego. [53]


Wątek podobny do Porwania Sabinek i Pieśni o buncie wójta Krakowa Alberta !!  


W księdze 7 Herodot wspomniał o „ pelasgijskim mieście Antandrus ” [54] i napisał o jońskich mieszkańcach „ziemi zwanej obecnie Achają” (tj. północno-zachodnim Peloponezem) „zwanych, według greckiego przekazu, Aegialean Pelasgi lub Pelasgi wybrzeża morskiego”; później nazywano ich Ionianami . [55] Co więcej, Herodot wspomniał, że wyspiarze z Morza Egejskiego „byli rasą Pelasgian, która w późniejszych czasach przybrała nazwę Ionians” i że Eolowie , według Hellenów, byli znani w starożytności jako „Pelasgians”. [56]

W księdze 8 Herodot wspomniał, że Pelazgowie z Aten byli wcześniej nazywani Cranai . [57]



"sami" sobie nadali nowe miano

jak już mieli mózgi przeryte metodami opisanymi na blogu...











Historii wojny peloponeskiej grecki historyk Tukidydes pisał o Pelazgonach, stwierdzając, że: [58]

Przed czasem Hellena , syna Deucaliona [...] kraj nosił nazwy różnych plemion, w szczególności Pelasgijczyków. Dopiero gdy Hellen i jego synowie stali się silni w Fthiotis i zostali zaproszeni jako sojusznicy do innych miast, jeden po drugim stopniowo uzyskali od połączenia imię Hellenów ; chociaż upłynęło dużo czasu, zanim to imię mogło przylgnąć do wszystkich.

Autor uważa, że ​​Ateńczycy żyli w rozproszonych niezależnych osadach w Attyce ; ale w jakiś czas po Tezeuszu zmienili miejsce zamieszkania na Ateny , które były już zaludnione. Działka pod Akropolem została nazwana „Pelasgian” i została uznana za przeklętą, ale Ateńczycy i tak osiedlili się tam. [59]

W związku z kampanią przeciwko Amfipolis Tukidydes wspomina, że ​​kilka osad na cyplu Aktē było domem dla: [60]

[...] mieszane rasy barbarzyńców mówiące dwoma językami. Jest też mały pierwiastek chalcydyjski ; ale większa liczba to Tyrreno-Pelazgowie, niegdyś osiedleni na Lemnos i Atenach, oraz Bisaltowie, Krestończycy i Eoniowie; wszystkie miasta są małe.


W jego opis Grecji , Pauzaniasz wspomina Arkadyjczycy którzy stwierdzają, że pelazgos (wraz z jego naśladowców) był pierwszym mieszkańcem ich ziemi. [66] Po zostaniu królem, Pelasgus wynalazł chaty , kożuchy i dietę składającą się z żołędzi , zarządzając ziemią nazwaną jego imieniem „Pelasgia”. [67] Kiedy Arcas został królem, Pelasgia została przemianowana na " Arkadia ", a jej mieszkańcy (Pelasgians) zostali przemianowani na "Arkadianie". [68] Pauzaniasz wspomina również Pelazgów jako odpowiedzialnych za stworzenie drewnianego wizerunku Orfeuszaw sanktuarium Demeter w Therae [69], a także wypędzenie Minyjczyków i Lacedemończyków z Lemnos.


o, jaka metoda na podmienianie nazw!


to jest po prostu ewidentne


Strabon dedykuje część swojej geografii Pelazgonom, odnosząc się zarówno do własnych opinii, jak i opinii wcześniejszych pisarzy. O swoich opiniach mówi: [29]

Co się tyczy Pelasgich, prawie wszyscy zgadzają się przede wszystkim, że jakieś starożytne plemię o tej nazwie rozprzestrzeniło się po całej Grecji, a zwłaszcza wśród Eolów z Tesalii.

Definiuje Pelasgian Argos jako „pomiędzy ujściami rzeki Peneus i Termopilami aż do górzystego kraju Pindus ” i stwierdza, że ​​wziął swoją nazwę od panowania Pelasgian. Zalicza także plemiona Epiru jako Pelazgów (w oparciu o opinie „wielu”). Lesbos nazywa się Pelasgian. Caere zostało zasiedlone przez Pelasgians z Tesalii, którzy nazwali je dawną nazwą „Agylla”. Pelasgianie osiedlili się również wokół ujścia Tybru we Włoszech w Pyrgi i kilku innych osadach pod wodzą króla Maleosa.

 






zwracam uwagę:

"jakieś starożytne plemię" (ogólniki)

" w oparciu o opinię „wielu”" (ogólniki)



Grecy nazywali swoich sąsiadów Sąsiadami (pelazgas), a nie po ich imieniu - dajmy na to - Skolibami (to tylko przykład!) - tak samo ktoś jak o Polakach z krańca kraju - Ukraińcami!!

A w polskojęzycznym internecie od lat o rodakach pisze się "ten Polak" - jak o kimś obcym. 

Ale zasada jest ta sama.

Także - pani redaktor mówi o przeszłości - "w czasach Słowiańskich" tak jakby czasów słowiańskich nie było teraz.







https://en.wikipedia.org/wiki/Pelasgians


foto:   https://zeus10.wordpress.com/2009/01/21/the-pelasgians-our-neighbor/