Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prusy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prusy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 sierpnia 2025

"Ratunek" 1939 r., a rusyfikacja Białorusi po 1933 r





Zaś co do języka białoruskiego – w latach dwudziestych była to gwara i dopiero potem ktoś zdecydował o „podniesieniu gwary białoruskiej do statusu języka”.

Przypuszczalnie w Średniowieczu Polacy mówili nieco różnie w różnych okolicach, ale te różnice nie tworzyły dialektów obejmujących większe zwarte obszary. 

Sytuacja była podobna do tej, jaka panowała na przykład w Słowacji jeszcze w XIX w., a na Białorusi jeszcze około 1920 r., zanim tam i tu zdecydowano się podnieść jeden dialekt do rangi języka ogólnonarodowego. 

Jerzy Krasuski - "Językowe podłoże podziału Europy."

PRZEGLĄD ZACHODNI 1995, nr 1  

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/06/o-waznosci-jezyka.html







Wg stanowiska białoruskich oficjeli, 17 września był dniem wyzwolenia Białorusi spod jarzma Polski, która podobno tępiła przejawy języka białoruskiego.


A jaki jest status języka białoruskiego na Białorusi obecnie?

W jakim języku przemawia do narodu prezydent Białorusi?

W jakim języku prowadzone są programy telewizyjne?

W jakim języku są publikowane pańskie teksty?

Gdzie na sb.by jest zakładka wyboru języka rus/ bel?

belta.by taką zakładkę ma, ale sb.by już nie.


Naprawdę, wszystko jest po białorusku?


Może słoń na ucho mi nadepnął, ale moim zdaniem mówi się głównie po rosyjsku.


Białorusini nie zostali wyzwoleni w 1939 roku, tylko tak to określono w propagandzie.

Białorusini przez cały okres ZSRR byli poddawani zruszczeniu i jak widać proces ten nadal się nie zakończył i nadal jest kontynuowany.


I pisma pana Dzermanta są tego jaskrawym przykładem.




Warto się sobie przyjrzeć.






przedruk




Edukacja na Białorusi Radzieckiej w latach 1918–1941: polski wśród innych języków państwowych


[...]


W 1926 r. w Mińsku Inbelkult zorganizował Konferencję naukową na temat reformy pisowni ialfabetu białoruskiego. I choć wstępna ocena konfe-rencji w kręgach partyjnych była dość pozytywna, wszystko wkrótce się zmieniło. W 1928 r. na bazie Inbelkultu utworzono Białoruską Akade-mię Nauk, w której skład wchodził Instytut Lingwistyki, ale już w 1930 r. jego działalność została sparaliżowana aresztowaniami. 

Rezultatem długotrwałych represji, ukierunkowanych zarówno na eliminację dysydentów, jak i wypracowanie poprawnego, z punktu widzenia bolszewików, podejścia do reformowania języka, było przyjęcie 26 sierpnia 1933 r. dekretu Rady Komisarzy Ludowych BSRR O zmianach i uproszczeniu pisowni białoruskiej.

Od tego momentu w pisowni białoruskiej konfrontują się ze sobą dwa systemy: przyjęta na podstawie tego dekretu narkamauka (wersja oficjalna, która z pewnymi zmianami nadal obowiązuje) i taraszkiewi-ca (pisownia zaproponowana przez Bronisława Taraszkiewicza, której przestrzega przynajmniej część opozycji, najczęściej zamieszkałej poza granicami kraju). 

Przyjęcie nowej ortografii miało charakter ideologiczny i w znacznym stopniu rusyfikatorski.

Wymieńmy np. eliminację oznaczenia asymilacyjnej miękkości spółgłosek (свет, насеннеzamiast сьвет, насеньне), co doprowadziło do stwardnienia białoruskiej wymowy. Taką wymowę słychać dzisiaj, kiedy większość Białorusinów uczy się języka z podręczników szkolnych.

Polityka korienizacji wpływała na białorutenizację oświaty. Już w styczniu 1921 r. na zjeździe pedagogów w Mińsku podjęto uchwałę o utworzeniu (w miarę możliwości) szkół białoruskich z białoruskim językiem wykładowym (Głogowska, 1996, 123), a w 1925 r. Rada Komi-sarzy Ludowych BSRR podjęła decyzję o wprowadzeniu języka białoruskiego jako wykładowego do wszystkich szkół podstawowych, w których uczyły się dzieci narodowości białoruskiej, oraz jako przedmiotu we wszystkich pozostałych szkołach. Dla uczelni wyższych przejście na język białoruski uznano za rekomendację (Głogowska, 1996, 134).

Choć w latach 20. na nowo powstających uniwersytetach zaczęto wprowadzać język białoruski, nie zawsze przebiegało to konsekwentnie, ponieważ brakowało specjalistów, było: 42 profesorów, 54 docentów, 48 pracowników naukowych, ponad 100 asystentów (Шчарбакоў, 1931, 35–36). 

W związku z tym do Republiki na zaproszenie przybywali naukowcy z całego Związku Radzieckiego, którzy w większości nie znali języka białoruskiego.

W latach 30. „Republika obrała kurs na ograniczenie białorutenizacji w oświacie. Ludność łatwo zrezygnowała z języka białoruskie-go” (Сергейко, 2010, 161). Dlaczego tak się działo? 

Przyczynę można znaleźć, rozpatrując sytuację Polesia Wschodniego (współczesny rejon mozyrski obwodu homelskiego) (Старовойтов, 2003, 21–25), którą w dużej mierze można ekstrapolować na sytuację w całej republice. Do najważniejszych powodów trzeba zaliczyć wysoki odsetek chłopstwa (84,9%, które miało praktyczne podejście do życia i nie widziało w białorutenizacji żadnych korzyści ekonomicznych; skład narodowy klasy robotniczej w miastach, gdzie było 60% osób narodowości żydowskiej, na kolei zaś pracował duży odsetek Rosjan i Ukraińców, co nie sprzyjało używaniu języka białoruskiego. 

Społeczeństwo nie było nastawione do białorutenizacji wrogo, ale obojętne. 

Młodzi ludzie natomiast często postrzegali naukę języka białoruskiego jako utrudnienie w nauce języka rosyjskiego, czyli jako przeszkodę we wstępowaniu na uniwersytety w innych częściach ZSRR.

A zatem, rząd radziecki, prowadząc po rewolucji dość ostrą białorutenizację, później rozpoczął z nią walkę, która zakończyła się tak wielkim zwycięstwem, że język białoruski do dziś nie może się odrodzić.


3. Rosyjski językiem „starszego brata”

Pomimo państwowej polityki językowej Cesarstwa Rosyjskiego, która zakładała rusyfikację zamieszkujących je ludów, spis ludności z 1897 r. , podczas którego ustalano tożsamość etniczną na podstawie przynależności językowej, wykazał, że na ziemiach białoruskich „ludność biało-ruskojęzyczna liczyła 73,3%. Na drugim miejscu znalazł się język żydowski – 14%. Ludność rosyjskojęzyczna stanowiła 4,3%, polska – 2,4%”

Edukacja na Białorusi Radzieckiej w latach 1918–1941...87(Латышева, 2009, 134). Mimo to w okresie międzywojennym w każdej szkole obowiązkowa była nauka języka rosyjskiego, zgodnie z reformą pisowni, przeprowadzoną w latach 1917–1918, której najbardziej zauważalnym elementem było usunięcie kilku liter z alfabetu.

Początkowo szkół rosyjskich nie było zbyt wiele. Według spisu z 1926 r. czteroletnie szkoły rosyjskojęzyczne stanowiły zaledwie 2,3% ogółu szkół, a siedmioletnie 3,1% – natomiast szkoły z białoruskim językiem wykładowym stanowiły odpowiednio 84,5% i 57,1%.

Inaczej sytuacja wyglądała w szkolnictwie wyższym, ponieważ w latach 1926–1927 Białoruski Uniwersytet Państwowy uległ białorutenizacji tylko w 31% (Нарысы, 1995, 123).

Jak wspomniano wyżej, na początku lat 30. białorutenizacja zaczęła wygasać, co doprowadziło do odrodzenia polityki rusyfikacji. Jednak w oświacie rusyfikacja nie przebiegała w zbyt szybkim tempie. Dopiero od 1934 r. zaczęto zastępować, zwłaszcza w miastach oraz we wschodniej części BSRR, białoruski język wykładowy niektórych szkół językiem rosyjskim (Пушкiн, 2010, 72).



Największym zagrożeniem była nie polityka państwowa, lecz genetyczne podobieństwo języków białoruskiego i rosyjskiego. 
Rusyfikacja rozpoczęła się od systemowych zmian w języku białoruskim, nie od stosunków społecznych. Proces ten zainicjowała reforma pisowni białoruszczyzny w 1933 r. , o której była już mowa. Reformatorzy niemal całkowicie koncentrowali się, świadomie lub półświadomie, na przekształcaniu białoruskiego według wzorów rosyjskich. Rusyfikację konsekwentnie kontynuowano po drugiej wojnie światowej, w rezultacie absolutna większość ludności Białorusi ledwo włada białoruskim językiem literackim i praktycznie nie potrafi nim pisać – większość szkół i uczelni wyższych prowadzi naukę w języku rosyjskim


----

uwagi co do języka polskiego


W szkole szczególną rolę odgrywała edukacja ateistyczna. Na przykład, polska szkoła siedmioletnia im. Kasprzaka w Homlu w październi-ku 1928 r. zakupiła kilka ateistycznych druków: czasopismo „Bezbożnik przy obrabiarce”(Безбожникустанка), gazetę „Bezbożnik”(Безбожник), czasopismo o tej samej nazwie i czasopismo „Osoba antyreligijna”(Ан-тирелигиозник) (Лебедев, 2013, 77). Wszystko to w języku rosyjskim – mimo prowadzenia zajęć po polsku.


Flirt władz z polską mniejszością narodową na Białorusi Radzieckiej zakończył się w 1934 r. , w momencie podpisania paktu o nieagresji między Polską a Niemcami. 
W nowych realiach politycznych ludność polska, która pierwotnie miała zostać wykorzystana do szerzenia ideologii komunistycznej na Zachodzie, stała się zagrożeniem dla państwa komunistycznego.
Budowanie komunistycznej wersji narodu polskiego zastąpiły represje (Пушкін, 2018, 254). W 1937 r. polski rejon został zlikwidowany. Międzywojenne losy Polaków w ZSRR są w historii ludzkości bezprecedensowym przykładem zagłady narodu w imię ideologii.


5.2. Edukacja szkolna

Przed tymi tragicznymi wydarzeniami proces polonizacji postępował i nie ograniczał się do jednego małego rejonu. Ponieważ o „polskości” ludności ziem białoruskich w wielu przypadkach decydowała religia, a nie umiejętność mówienia i pisania po polsku, do 1926 r. prawie 50% ludności polskiej było analfabetami, przynajmniej w zakresie języka polskiego (Kawecka, 1981, 54). 


Rządzący zaczęli wówczas tworzyć szkoły polskie wszędzie tam, gdzie było co najmniej 25 polskich dzieci w wieku szkolnym. To dawało władzy radzieckiej w oczach Polaków pewne bonusy: Było to zjawisko unikatowe na skalę światową. Nigdy (ani przed tymi wydarzeniami, ani po nich) poza granicami państwa polskiego polska szkoła nie rozwijała się tak prężnie i na taką skalę, jak w ramach tworzenia polskiej autonomii socjalistycznej... 
Komuniści sowieccy i ich polscy towarzysze postanowili odradzać polską szkołę na wyjątkowo szeroką skalę nie po to, aby krzewić tradycyjną polskość, ale po to, aby tworzyć nową polskość o obliczu totalitarno-sowieckim (Iwanow, 2017,74–75). [patrz: pruska szkoła banderyzmu na Ukrainie - MS] Jednocześnie liczba szkół polskojęzycznych stale się zwiększała, do roku 1934 było ich 218, czyli 3,6% ze wszystkich szkół w BSRR, co dawało drugie miejsce po szkołach białoruskich. Kiedy w 1939 r. Białoruś Zachodnia została przyłączona do Białorusi Sowieckiej, liczba szkół zwiększyła się jeszcze bardziej – we wrześniu 1940 r. w zachodnich


Ai w przeglądarce wg mnie - robi za cenzurę:








poniżej opinie o szkolnictwie opartym na systemie pruskim:

/galeriasluza.pl/online/jak-robic-szkole/pruski-system-edukacji:

Pruski system edukacji

Pruski model edukacji powstał w XVIII wieku. Był odpowiedzią na ówczesne potrzeby cywilizacyjne. 
Miał stworzyć oddanego państwu prostego obywatela, który zrozumie pisemne instrukcje i komunikaty. Mógł on potem zostać dobrze wypełniającym swe obowiązki żołnierzem, robotnikiem czy urzędnikiem.

W pruskiej szkole wszystko miało przyzwyczajać dzieci do samodzielnej i powtarzalnej pracy. Bardzo ważna była nauka posłuszeństwa i poszanowania hierarchii. Pod tym kątem zaprojektowano zarówno układ szkolnych klas, jak i sposób prowadzenia zajęć.

W zaborze pruskim system edukacji był powszechny i dobrze ugruntowany. Z tego powodu stał się punktem odniesienia dla powstających później systemów szkolnych. Jego duchy dają o sobie znać również we współczesnej szkole.


Fryderyk Wilhelm III, by konkurować z innymi mocarstwami musiał przedsięwziąć odpowiednie kroki. Zrozumiał, że należy podnieść jakość wszystkiego – ale jednocześnie nie można przesadzić. Potrzebował lepszych żołnierzy i urzędników, ale mieli być oddani, posłuszni i łatwi do zastąpienia. Czyli potrzebny był efekt skali.

Nadrzędnym celem było dla niego wykształcenie obywatela pożytecznego dla administracji lub powtarzalnej pracy (np. w fabryce z bronią). Aby utrzymać posłuszeństwo w wielkim, zorganizowanym procesie używano np. dzwonków, które dzisiaj ciągle pozostają w szkołach. Lud miał posiadać podstawową wiedzę w zakresie czytania prostych instrukcji, tworzenia krótkich pism lub notatek i wykonywania nieskomplikowanych czynności rzemieślniczych.

Jako naukę rozumiano jako przekazywanie konkretnej wiedzy i prostych schematów. Czyli chodziło o ulepszanie machiny państwa, a nie wsparcie jednostki. Dzisiejszą edukację dalej opieramy o ten model, a uczniowi wmawia się, że wszystko jest dla jego dobra! W skrócie: kształcimy osoby bierne, pozbawione kreatywności, oddane systemowi i posłuszne “przywódcy”.

Przez 12 lat narzucane są pewne wzorce, które należy naśladować. Na uczniów spada masa obowiązków, presja najlepszych ocen, świadectwa z paskiem i presja bycia najlepszym. Do tego jeszcze presja nieodstawania od reszty społeczeństwa…

Ludzie, którzy przebrnęli przez edukację z Modelu Pruskim po prostu:

są pozbawieni kreatywności,
boją się sami podejmować decyzje i muszą być prowadzeni za rękę,
nie potrafią sami wyznaczać celów,
nie przepadają za ludźmi, którzy wyznaczają inne ścieżki,
boją się nowości
boją się tego, co nie jest dla “wszystkich”, tego co nie jest uniwersalne
dają się łatwo manipulować,
są ślepo posłuszni,


mateuszstasica.pl/model-pruski-w-szkolnictwie/



obwodach republiki działało 946 szkół polskich (Раткевич, 2006, 64–65). Wydawać by się mogło, że liczba ta świadczy o rozwoju polskiej oświaty, jednak należy wziąć pod uwagę, że bezpośrednio przed przyłączeniem liczba szkół na terenach będących wcześniej w składzie Polski wynosiła 5932 (Пушкін, 2018, 242), to znaczy, że wraz z przymusową kolektywizacją i likwidacją struktur organizacyjnych Kościoła katolickiego nastąpiła także redukcja polskiego szkolnictwa (Kruczkowski, 2021, 176). 


Po II wojnie światowej rozpoczęła się likwidacja pozostałych szkół polskich. W 1947 r. na terenie BSRR istniały jeszcze 22 szkoły polskie, lecz kierownictwo republiki meldowało Moskwie, że polscy nauczyciele, „zdobywszy wykształcenie i wychowanie w instytucjach Rzeczypospolitej Polskiej, z reguły związani z duchowieństwem katolickim, w niektórych przypadkach z podziemiem nacjonalistycznym, nie chcą i nie potrafią kształcić uczniów w duchu sowieckim” (Вялікі, 2001, 294).

Wszystkie polskie szkoły przestały istnieć pod koniec lat 40. XX w. (Раткевич, 2006, 64–65).



5.4. Próba reformy ortografii

Badania naukowe prowadzone były w sektorze polskim, utworzonym w 1922 r. w Instytucie Kultury Białoruskiej (Inbelkult) (Захаркевiч, 2009, 248). Szczególnie ważna ze względów oświatowych była kodyfikacja języka, a przede wszystkim polskiej ortografii.

[...]

Na łamach polskiej gazety „Młot”, wydawanej w Związku Radzieckim w połowie lat 20. XX w. , rozpoczęła się dyskusja na temat zmiany pisowni. Oficjalnie uproszczenie pisma miało się przyczynić do eliminacji analfabetyzmu wśród Polaków, ale ukrytym celem tej zmiany był zamiar rozluźnienia więzi między społeczeństwem a Kościołem i w ogóle Rzecząpospolitą, gdyż zmiany w piśmie utrudniłyby nie tylko czytanie ksiąg religijnych (Iwanow, 2016, 133), lecz także tekstów polskiej kultury, odradzającej się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. 

Główne punkty tej dyskusji zostały nawet zaprezentowane na łamach czasopisma „Język polski” (z pod-pisem niejakiego H. Tura). Skomentował je Kazimierz Nitsch (Nitsch, 1925, 85–87). Propozycje reformatorów ortografii były proste: zastąpienie rz znakiem ż, ó znakiem u, dwuznaków sz i cz znakami jednoliterowymi, np. š i č, usunięcie nosówek ą i ę i wprowadzenie zamiast nich om i em lub on i en (w zależności od pozycji w słowie), proponowano też zamianę ch na h.

Reformatorzy, niebędący językoznawcami, nie myśleli ani o zachowaniu jedności słowa, ani o dziedzictwie historycznym. Dążyli jedynie, jak twierdzili, do zrewolucjonizowania i uludowienia ortografii. To ostatnie oznaczało przyjęcie fonetycznej zasady pisowni, która notabene również nie była konsekwentnie realizowana. Przy tej okazji Nitsch, polemizując z jednym z reformatorów, Czesławem Dombroskim, sarkastycznie stwierdzał (mając na uwadze zasady odzwierciedlania w piśmie spółgłosek bezdźwięcznych):


skoro „nie należy poprzestać na tchórzliwej reformie, lecz posunąć ją do ostatecznych granic” – to trzeba by też pisać bup i wius obok bobu i wiozła, czego jakoś p. Dąbrowski nie żąda. Nie żąda zaś z bardzo prostej przyczyny: skoro rosyjska reforma zostawiła боб i без, nie zamieniając je na боп i бес, to panu D. nie przyszło to na myśl (Nitsch, 1925, 86).

[...]

Konstytucja z 1937 r. wspomina jeszcze o możliwości posługiwania się przez władzę ustawodawczą wszystkimi czterema językami – art. 25 o posługiwaniu się nimi w szkole – art. 96 o ich używaniu na godle państwowym. Jednak już pod koniec lipca 1938 r. język polski i jidysz zostały usunięte z godła Republiki, a co za tym idzie, z komunikacji we wszystkich instytucjach publicznych.Wszelkie demokratyczne zamierzenia zostały stłumione. Nastąpiła ponowna rusyfikacja wszystkich dziedzin życia, w tym sfery oświatowej, przy wsparciu niestety nie tylko władz, ale także ludności miejscowej, która widziała w rosyjskim możliwość awansu społecznego. 

Dla wszystkich innych języków w BSRR nadeszły czasy walki o przetrwanie. Zniknęła możliwość nie tylko edukacji w języku polskim, ale także nauki samego języka – w połowie lat 80. XX w. istniały jedynie kursy językowe w organizacjach turystycznych „Intourist” i „Sputnik”, które kształciły przewodników-tłumaczy, a trafiali tam oni po przejściu ścisłej kontroli KGB. Na białoruskich uczelniach nie było kierunku filologia polska – jedynie semestralny kurs języka polskiego na Wydziale Filologicznym Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego.Wydawało się, że rozpoczęta w latach 90. XX w. pieriestrojka przywróciła językowi polskiemu utracone możliwości, choć nie w pełnym zakresie – powstało kilka polskich szkół, kierunek filologia polska na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym oraz Państwowym Uniwersytecie im. Janki Kupały w Grodnie, a także duża liczba kursów językowych. 

Lecz w ostatnim czasie można zaobserwować powtarzające się próby walki władz z językiem polskim. Polskie szkoły są zamykane, nauczyciele i wykładowcy zwalniani. W ostatnich dniach 2023 r. i na początku 2024 r. organy ścigania aresztowały kierownictwo kilku kursów języka polskiego. Wyższe uczelnie natomiast otrzymały oficjalne pisma z wymogiem sporządzania wykazu studentów, którzy studiowali język polski.Nadeszły ciemne czasy dla polskiej oświaty w Republice Białorusi. Możemy tylko mieć nadzieję, że przyjdą lepsze i nauczanie języka polskiego rozkwitnie na nowo. Trzeba wierzyć, że zawsze znajdą się ludzie, którzy będą chcieli uczyć się polskiego – i to nie tylko jako języka swojej narodowości, ale także wielkiej europejskiej kultury.






całość tutaj:



Spojrzenie na szkolnictwo na Białorusi w okresie międzywojennym: język polski jako jeden z języków urzędowych | Poznańskie Studia Sławistyczne


pressto.amu.edu.pl/index.php/pss/issue/view/3027


Prawym Okiem: Zjednoczenie zachodniej Białorusi z BSRR



















czwartek, 15 sierpnia 2024

Cierpliwością łamię

 




Wybrane fragmenty z książki


 "Zygmunt August" 


autorstwa Stanisława Cynarskiego

wydana przez: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1997








1.
o cierpliwości...















2.
tymczasem fatalny przypadek - a może jednak intryga?

ja obstawiam, że to jedna z metod - zgodna zresztą z ubecką zasadą, że

jak się kogoś traktuje jak głupka, to on się da oszukać jak głupek - mam bardzo silne wrażenie co do tego, że ludzie po prostu widząc imbecyla, który próbuje ich oszukać, tak bardzo odczuwają smutek i litość dla tego indywiduum, że po prostu nie reagują jak należy i zamiast obić głupka kijem - ignorują lub wręcz pozwalają mu myśleć, że osiągnął sukces.

Stąd zapewne - plus różne techniki - faktyczny nieustający marsz imbecyli na ludzkość.

Tutaj ewidentnie intryga, manipulacja - na pewno nie przypadek

w polityce nie ma przypadków













3.

z wizytą u Albrechta w Królewcu

wygląda jak próba zamachu, albo zastraszenia (?) - ale nie wiem, czy było im to opłacalne













4.

metody

"synowie dzielą państwo, a córki je pomnażają"


Habsburgowie z metryką od Trojan?

To na pewno źle świadczy o Tro.... nie nie nie.... to po prostu kłamstwa - nie ma sensu dywagować o historycznych postaciach i mieszkańcach Troi w oparciu o bajki Homera.


Postać Eneasza to mix prawdy i Zła... skoro więc Habsburgowie twierdzą, że pochodzą od niego... ja im wierzę. Bez wątpienia są pochodną Wędrującej Cywilizacji Śmierci.

A więc kolejny potwierdzony, osobiście przez nich samych, trop.


Chodzi o metodę podboju opartą o wżenianie się w struktury podbijanego państwa, przytaczane też na tym blogu.
W Italii w społeczności Etrusków i Sabinów wżeniali się ponoć ci co uciekli z Troi - potem wykorzystali Etrusków do zbudowania państwa, a następnie ich wytępili.

"Polska będzie Niemcami Europy" - ponoć tak powiedział premier Węgier Orban  - i ja wskazuję od lat na taki scenariusz, z tym, że to nie Polacy by rządzili wtedy w Polsce...
















osobną jakby sprawą jest to, że Werwolf stosuje tę metodę

niby to się wie, ale...


dopisać




5.

dziwne te śmierci, ale może w tamtych czasach całkiem zwykłe??

nierozstrzygnięte jest dla mnie, czy opłacało się im utrzymać Zygmunta bezdzietnym
czy lepiej byłoby dla nich, gdyby Habsburżanka urodziła mu dzieci 






Po śmierci Katarzyny ożenił się z jej siostrą, która również miała problemy z epilepsją...



dłonie











czyżby celowo coś nie tak było z tym pożyciem?





6.

Autor dywaguje, że śmierć Bony to zemsta Austriaków. 

Habsburgowie mogli to zrobić także jako część światowej sitwy...  nie tylko z powodów osobistych.


Rebus wskazujący na starożytną sitwę jest bardzo jednoznaczny - przy innej okazji będę o tym pisał.

Niewykluczone jednak, że sytuacja w kaplicy wcale tak nie wyglądała, zaś poniższa opowieść jest tylko dorobiona by móc wskazać na siebie - w celu zawoalowanego "poinformowania" swoich i obcych, kto wydał polecenie...


 





Podobny motyw w "Sekrecie milionera" na końcu doczytałem.




7.

nie ująłem tu chyba tego, ale w książce przewija się wątek, jak władcom zachodnim zależy na Pomorzu.











Król bardziej ufał Turkom niż Niemcom











8.

wypadki w Prusach - Królewiec i Gdańsk














9.


podsumowania















ciekawa strona


www.facebook.com/KrolowaBonaSforza




13 maja 2022 r.







wtorek, 23 stycznia 2024

Zły komentarz

 








"które przed I WŚ należały do Prus lub Austrii, ale w dwudziestoleciu międzywojennym należały do Polski, są najmłodsze" 


po co taki komentarz?? 



Nie wystarczy napisać Pomorze Gdańskie i Wielkopolska??

Trzeba akcentować, że tam kiedyś Prusy były?? Po co? 

To brzmi jak sugestia, że dawne władztwo Prus ma znaczenie na dzietność w Wielkopolsce.







Zachodnia część Ziem Odzyskanych i Warmia Mazury też kiedyś należały do Prus i co z tego? Dzietność nie jest tam wysoka, więc co? O co chodzi?
Najwyraźniej "widać zabory" w tym wypadku nie działa.






drugi przykład





A może to pokłosie "ten Polak"?
Już się w regionalnej prasie "nauczyli"?



trzeci przykład z ostatnich dni..








niezmiennie w tej polityce - "prymitywni"

i do tego jeszcze: "jakim cudem"!!



"prymitywni", bo lepianki, bo coś tam....

Ale skąd wiadomo, czy te lepianki to nie byli jacyś uciekinierzy?

Jacyś wygnańcy??



Jak ktoś się interesuje budownictwem, historią to na pewno słyszał coś takiego:

"panie, tam ze 20 lat temu to jeszcze stała taka chata, wie pan, ona miała ze 150 lat - i teraz śladu po niej niema!"




Słowianie przede wszystkim budowali z drewna - wiemy z różnych źródeł, że budownictwo drewniane potrafiło być bardzo wyrafinowane - a nie lepianki...

Nie znajdziecie żadnego przykładu na wyrafinowaną sztukę budowalną Słowian sprzed 5000 lat - bo te ich drewniane dwory dawno ze starości się rozpadły !

A potem w to miejsce przyszło średniowieczne budownictwo kamienno - ceglane i razem z podpiwniczeniem całkowicie zniszczyło wszystko cokolwiek zostało w ziemi.

Miasta były drewniane, potem drewniano-ceglane z kamienną podmurówką, aż w końcu głównie ceglane.

I dlatego archeolodzy w centum miasta pod płytą rynku znajdują głównie średniowieczne relikty!


Jak Polacy przejęli od krzyżaków zamek w Malborku, to:

Gdy w 1510 r. utworzono ekonomię malborską Zamek Średni stał się siedzibą podskarbiego ziem pruskich. Jeden z nich, Jan Kostka, nie chcąc mieszkać w zimnych murach skrzydła wschodniego polecił wybudować sobie drewniany dworek na dziedzińcu zamkowym.


 "panie, w tych murach to tylko wilka można dostać!"



Tak było!



Mówienie o starożytnych Słowianach "prymitywni" jest całkowicie nieuprawnione.











Dom z bali w USA








Portland, Oregon, 1938. 

piątek, 10 listopada 2023

Pruskie "porządki"

 

 Zakon Krzyżacki to Deutscher Orden [Niemiecki Porządek (też - Reguła)]



"żeśmy musieli nadstawiać nasze głowy za nie prawość mistrza i Krzyżaków, którzy nigdy szczerze z nami się nie znosili, a zamknąwszy się sami w warownych twierdzach, woleli raczej widzami być naszych klęsk niżeli obrońcami. 

Wśród wielu zaś i tak wielkich nieszczęść, jeżeli kiedy brakło nieprzyjaciela zewnątrz, większy za to wewnątrz kraju występował. Komturowie i posiadacze zamków nie wstydzili się, bez przeprowadzenia sprawy, bez złożenia sądu, zabierać nam dobra i majątki, żony w oczach mężów i córki wobec rodziców porywać, na pastwę swoich lubieżnych chuci. A tym, którzy się na takie krzywdy uskarżali, miasto wymierzenia sprawiedliwości, ścinano głowy albo wydzierano mienie."



można rzec - dywersja - stara niemiecka reguła

kpią z was w biały dzień, napuszczają na siebie, prowadzą do zguby, plują na was, a wy mówicie, że to deszcz pada


nie miejcie złudzeń







Prusy Królewskie i Malbork 1454-1772
17 godz. ·



9 listopada 1459 r. zmarł Jan Bażyński (Johannes von Baysen). Urodził się około 1390 r. i wywodził z rodu rycerskiego podległego Zakonowi Krzyżackiemu. W młodości przebywał w Portugalii na dworze króla Henryka Żeglarza, gdzie zdobył sławę rycerską. Był jednym z założycieli Związku Pruskiego, powstałego na zjeździe założycielskim 14 marca 1440 r. w Kwidzynie, który był konfederacją miast i rycerstwa pruskiego. Celem jego utworzenia była obrona interesów, praw i przywilejów stanów pruskich przed bezprawiem zakonu krzyżackiego.
 
4 lutego 1454 r. Związek Pruski wypowiedział posłuszeństwo zakonowi krzyżackiemu, a cztery dni później wielkie poselstwo pruskie na czele z Janem Bażyńskim wyruszyło do Krakowa. Celem poselstwa związkowego było poddanie Prus polskiemu monarsze na warunkach, które zapewniłyby stanom pruskim realny wpływ na zarząd kraju. Bażyński, jako stojący na czele poselstwa reprezentant stanów pruskich, przemawiał przed królem Kazimierzem Jagiellończykiem, wymieniając krzywdy, jakich doświadczyli mieszkańcy Prus z winy Zakonu:

„W ciągu zaś tyloletnich, z królestwem twoim prowadzonych wojen, ile potraciliśmy krewnych, dzieci, przyjaciół, ile nam popalono miast znakomitych, poniszczono włości, pogwałcono żon naszych i córek, porozrywano majątków, ślady świeże i skargi uciśnionych głośno poświadczają. 

Ale nad te wszystkie klęski więcej nas jeszcze to dotykało, żeśmy byli zmuszeni do łamania sojuszów i prowadzenia wojen, tym przykrzejszych dla nas, że tak niesprawiedliwych; żeśmy musieli nadstawiać nasze głowy za nie prawość mistrza i Krzyżaków, którzy nigdy szczerze z nami się nie znosili, a zamknąwszy się sami w warownych twierdzach, woleli raczej widzami być naszych klęsk niżeli obrońcami. Wśród wielu zaś i tak wielkich nieszczęść, jeżeli kiedy brakło nieprzyjaciela zewnątrz, większy za to wewnątrz kraju występował. 

Komturowie i posiadacze zamków nie wstydzili się, bez przeprowadzenia sprawy, bez złożenia sądu, zabierać nam dobra i majątki, żony w oczach mężów i córki wobec rodziców porywać, na pastwę swoich lubieżnych chuci. A tym, którzy się na takie krzywdy uskarżali, miasto wymierzenia sprawiedliwości, ścinano głowy albo wydzierano mienie. Przyciśnieni tak wielką niedolą, uczyniliśmy wszyscy między sobą związek […]”.


9 marca król mianował Bażyńskiego swoim przedstawicielem (gubernatorem) w inkorporowanych Prusach, nadając mu też wkrótce starostwa sztumskie i tolkmickie. Podczas oblężenia zamku malborskiego w latach 1457-1460 najpierw wraz z bratem Ściborem przebywał w Elblągu, zaś w 1458 r. brał czynny udział w dowodzeniu obroną stolicy Prus. Ponownie przebywał tutaj od wiosny 1459 r., sprawując dowództwo nad załogą zamkową w zastępstwie nieobecnego polskiego starosty. Tutaj też najprawdopodobniej po krótkiej chorobie zmarł. Dzięki jego wysiłkom zamek malborski nie dostał się ponownie w krzyżackie ręce.




Ilustracja: wizerunek herbu Bażyńskich z dzieła „Stemmata genealogica praecipuarum in Prussia Familiarum Nobilium”.








zakon, ‘reguła’; o ‘mnichach’, wedle ich reguły (»zakon dominikański«); zakonny, ‘regularis’, zakonnik, zakonniczyzakon tłumaczy i ‘Testament’ (starozakonny, o księgach i ludziach); 

już w prasłowiańskiem ze znaczeniem ‘prawa’, t. j. tego, co za konu (t. j. ‘początku’), bywa, p. koniec;

rozeszło się oddawna na Bałkanie i śród Litwy, a doszło nawet Chazarów i Pieczeniegów. 

Zakon i pokon stoją obok siebie, jak zacząćzaczątek, i począćpoczątekpokonnik tyle co ‘naczęlnik’ (naczelnik) w prastarem tłumaczeniu Apostoła; wszystko od kon, ‘początek’ (i ‘koniec’).





engl. wiki:


Nazwa Zakonu Braci Niemieckiego Domu Najświętszej Marii Panny w Jerozolimie brzmi po niemiecku: Orden der Brüder vom Deutschen Haus der Heiligen Maria in Jerusalem i po łacinie Ordo domus Sanctae Mariae Theutonicorum Hierosolymitanorum. 

Tak więc termin "krzyżacki" nawiązuje do niemieckiego pochodzenia zakonu (Theutonicorum) w jego łacińskiej nazwie. 
Niemieckojęzyczni powszechnie odnoszą się do Deutscher Orden (oficjalna skrócona nazwa, dosłownie "Niemiecki Order"), historycznie również jako Deutscher Ritterorden ("Niemiecki Order Rycerski"), Deutschherrenorden ("Order Niemieckich Panów"), Deutschritterorden ("Order Niemieckich Rycerzy"), Marienritter ("Rycerze Maryi"), Die Herren im weißen Mantel ("Panowie w białych pelerynach") itp.

Krzyżacy znani są jako Zakon Krzyżacki w języku polskim ("Order Krzyża") oraz jako ordynariusze Kryžiuočių w języku litewskim, Vācu Ordenis w języku łotewskim, Saksa Ordu lub po prostu Ordu ("Zakon") w języku estońskim, a także różne nazwy w innych językach.

Rękopis Karola Marksa scharakteryzował kiedyś siły Zakonu jako Reitershunde – co oznacza coś w rodzaju "stada rycerzy". 

Rosyjscy czytelnicy Marksa przetłumaczyli to wyrażenie zbyt dosłownie jako "psi rycerze" (Псы-рыцари), co stało się powszechnym, pejoratywnym określeniem Zakonu w języku rosyjskim – zwłaszcza po premierze w 1938 roku filmu Siergieja Eisensteina Aleksandr Newskij, który fabularyzował klęskę Rycerzy w bitwie na lodzie w 1242 roku.



coś tam jednak jest z tymi psiogłowcami...




za: fb












czwartek, 30 marca 2023

Krytyka Hołdu Pruskiego

 

Hołd pruski faktycznie był błędem politycznym, za który Rzeczpospolita srogo zapłaciła... trzeba było zlikwidować krzyżacką zarazę i włączyć Prusy do Korony - na zawsze...



Stanisław Hozjusz w wierszu o hołdzie nazwał Zygmunta Starego szalonym:



Powiedz, ktokolwiek przeczytasz te sprawy,
Czyli nie nazwiesz monarchę szalonym,
Co mogąc łatwo skończyć z zwyciężonym,
Wzrok mu swój wolał pokazać łaskawy?


To się kiedyś często zdarzało - Polacy chętnie oddawali życie w zamian za piękne słowa i puste gesty. 

Wystarczy!





przedruk



Zwycięstwo Małkowskiego: Olsztyn rezygnuje z kontrowersyjnego pomnika hołdu pruskiego


Olga Wolińśka
30 marca 2023

Pomysł budowy pomnika hołdu pruskiego w Olsztynie spotkał się z krytyką i ostatecznie został odrzucony przez radnych miasta. Były prezydent Olsztyna, Czesław Małkowski, przekonał radnych do odrzucenia projektu uchwały, argumentując, że hołd pruski stał się przyczyną nieszczęść i nie powinien być gloryfikowany.

Olsztyńscy radni zdecydowali się odrzucić plan budowy pomnika hołdu pruskiego w mieście, po tym jak były prezydent Olsztyna, Czesław Małkowski, przekonał ich do jego kontrowersyjnego charakteru. Pomnik miał przypominać o potędze Rzeczpospolitej w czasach, gdy pokonała Krzyżaków, jednak spotkał się z krytyką lokalnych działaczy i turystów.

Wśród popierających pomysł znaleźli się prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, marszałek województwa Gustaw Marek Brzezin i metropolia warmiński Józef Górzyński. Niektórzy członkowie komitetu jednak wycofali swoje poparcie, twierdząc, że pomysł jest nieporozumieniem. Marian Jurak, przewodnik turystyczny, wyraził wątpliwości co do celowości budowy pomnika, zastanawiając się, czy hołd pruski był faktycznie wielkim sukcesem dyplomatycznym.

Mimo wcześniejszych kontrowersji wokół lokalizacji pomnika, uchwała dotycząca zgody na tę inicjatywę znalazła się w programie obrad rady miasta. W trakcie obrad radni mieli okazję zobaczyć makietę pomnika.

Czesław Małkowski, radny i były prezydent Olsztyna, zaprezentował jednak swoje przemyślenia na temat hołdu pruskiego, argumentując, że przyczynił się on do nieszczęść i nie powinien być gloryfikowany. Jego analiza na temat powiązań między hołdem pruskim, a pierwszym rozbiorze Polski wpłynęła na decyzję radnych.

Małkowski przypomniał również radnym, że hołd pruski umożliwił powstanie pierwszego państwa wyznaniowego, które stanowiło ogromne zagrożenie dla Polski. Wskazał również na postać Stańczyka, który na obrazie Jana Matejki patrzy z troską na “triumf” dyplomacji króla.

Jego przemówienie przekonało radnych, również z PiS, do odrzucenia pomysłu pomnika hołdu pruskiego (zamiast tego proponując pomnik króla Kazimierza Jagiellończyka). W rezultacie, uchwała została zdjęta z porządku obrad, a według radnych, pomysł raczej nie zostanie szybko podjęty ponownie, a najprawdopodobniej zostanie całkowicie zarzucony.


Debata na temat pomnika hołdu pruskiego w Olsztynie pokazuje, jak ważne jest przemyślenie i dyskusja na temat wartości historycznych przedstawianych w przestrzeni publicznej. To również dowód na siłę argumentów i przekonań w kształtowaniu przestrzeni i wydarzeń historycznych w mieście.






No, ciekawe, ciekawe... czekam na krytykę konstytucji 3 maja, gloryfikacji Piłsudskiego i innych niektórych polityków, odbudowa saskiego i WIELE innych mitów...

Jeśli nie zdobędziemy się na odwagę, by poprawić te kłamstwa i mity w naszej historii, tym samym będziemy dokładać cegłę do fikcji, w jakiej będą żyć przyszłe pokolenia.







Zwycięstwo Małkowskiego: Olsztyn rezygnuje z kontrowersyjnego pomnika hołdu pruskiego (ukiel.info)


https://pl.wikipedia.org/wiki/Ho%C5%82d_pruski_1525



piątek, 16 kwietnia 2021

Gdańsk - to separatyzm?

 


Czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć?


Mapa zatytułowana:

"Główne ruchy separatystyczne i nacjonalistyczne w Europie"



Flagi:

czerwona z herbem Gdańska - flaga Wolnego Miasta Gdańska !

czarno-biała (nad flagą Gdańska) - to flaga nieistniejących Prus

czarno-żółta - kaszubska

żółto-niebieska - flaga nawiązująca do Górnego Śląska




na Ukrainie:

niebieska flaga ze złotym symbolem - Tatarzy krymscy

niebiesko-biało-czerwona - Republika Krymu


Flaga miasta Gdańska:




i flaga WMG:






https://pl.wikipedia.org/wiki/Flaga_Gda%C5%84ska

https://pl.wikipedia.org/wiki/Prorosyjski_separatyzm_na_Ukrainie




poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Słowiańska dusza Prusaka



Słowiańska dusza Prusaka

10 kw 2017
Pozostali Niemcy bardzo często pogardzali Prusakami, jednak to ci ostatni doprowadzili do zjednoczenia kraju w 1871 r. Pruski Berlin podniesiony został do rangi ogólno-niemieckiej stolicy. Można to uznać za swego rodzaju paradoks, gdyż zjednoczenia dokonał kraj, w którym przeważała ludność pochodzenia słowiańskiego. Wtedy, jak i później, często to negowano, trudno też było znaleźć przekonywujące argumenty w tym sporze. Dzisiaj dostarczają je najnowsze badania genetyczne.
Dla zrozumienia fenomenu Prus, istotna jest znajomość losów zachodniosłowiańskich plemion, przede wszystkim Słowian Połabskich i Pomorzan. Władcom Polski nigdy nie udało się na trwałe ich podporządkować, a to właśnie ich ziemie stały się – obok Prus Wschodnich – rdzeniem późniejszego państwa pruskiego. Jego zalążka należy szukać w księstwie plemiennym Stodoran ze stolica w Brennej, położone nad dolną Hawelą i Łabą. Tak jak inne księstwa Słowian Połabskich zachowało ono niezależność od państwa polskiego, ale wkrótce musiało uznać dominującą pozycję sąsiednich Niemiec. Ostatni władca Stodoran Przybysław, sam bezpotomny, zmuszony został do wyznaczenia swego następcy. Został nim niemiecki margrabia Albrecht Niedźwiedź, który przejął władzę w księstwie w 1150 r. i uznał zwierzchnictwo Rzeszy. W ten sposób powstała Marchia Brandenburska, gdyż wkrótce – pod wpływem języka niemieckiego – nazwa Brenna zmieniła się na Brennaburg, a później Brandenburg. Jej władcy prowadzili politykę ekspansji terytorialnej w kierunku wschodnim i północnym, przyłączając do marchii kolejne ziemie zamieszkane przez Słowian. W zdobytym Księstwie Kopanickim (plemię Sprewian) założono miasto Berlin, do którego w 1417 została przeniesiona stolica Brandenburgii. Około 1250 r., w wyniku ekspansji na wschód, granice Marchii zaczęły przekraczać Odrę, gdzie powstała Nowa Marchia (okolice Gorzowa Wielkopolskiego).
Inne obszary Słowiańszczyzny Połabskiej także weszły w skład Rzeszy Niemieckiej, choć w nieco innych okolicznościach, i w ramach innych władztw terytorialnych. W niektórych udało się przetrwać rodzimym dynastiom. W orbitę wpływów niemieckich weszły również pierwotne Prusy (miedzy Wisłą a Niemnem) oraz Śląsk. W tych pierwszych powstało państwo Zakonu Krzyżackiego, które wkrótce opanowało także Pomorze Gdańskie. Ten drugi – związany początkowo z Polską – uznał wolą swych książąt z dynastii Piastów zwierzchnictwo królów czeskich, którzy sami byli lennikami Rzeszy.
Germania slavica
W niemieckiej literaturze historycznej obszar Słowiańszczyzny Zachodniej podporządkowany Rzeszy nosi nazwę Germania Slavica (czyli Słowiańskie Niemcy). O jej politycznym i kulturowym charakterze, prócz dominacji ludności słowiańskiej i przynależności do Rzeszy, zdecydował również napływ kolonistów niemieckich: rycerstwa, duchowieństwa, mieszczan i chłopów. Nigdzie nie zdobyli oni liczebnej przewagi, ale przyspieszali proces germanizacji ludności rodzimej. Ziemie te zachowały jednak wiele cech różniących je od właściwych Niemiec a upodobniających do sąsiednich krajów słowiańskich: Polski i Czech. Należały do nich dominująca pozycja stanu szlacheckiego (tzw. junkrów), poddaństwo chłopów (pańszczyzna), słabość mieszczaństwa i długotrwała dominacja rolnictwa w gospodarce. Zachowany został również dawny system osadniczy (z charakterystyczną zabudową typu owalnicy na wsi), słowiańskie nazwy miejscowe (powierzchownie tylko zgermanizowane: Rostock – Roztoka, Dresden – Drezdno, Stettin – Szczecin, itd.), słowiańskie nazwiska dużej części mieszkańców (również lekko tylko zgermanizowane: Sydow, Janke, Miarke, Kulke, itd.), oraz około 3000 słowiańskich pożyczek słownikowych w powstałych na wschodzie dialektach niemieckich. O słowiańskości tych ziem świadczyły również pozostałości niezgermanizowanej ludności słowiańskiej, nazwanej Wendami (Wenden) lub rozwodnionymi Polakami (Wasserpolen). Po rozbiorach Rzeczpospolitej do ziem poddanych wzmożonemu oddziaływaniu kultury niemieckiej dołączyła także Wielkopolska, ze znacznym udziałem (30%) ludności niemieckojęzycznej. Uformowany w ramach Królestwa Polskiego i Rzeczpospolitej naród polski stał się jednak skuteczną zaporą przed dalszą germanizacją.
czytaj też: Genetycy na tropie Piastów
Można zaryzykować tezę, że Słowianie Zachodni, zwani niekiedy Lechickimi, obrali dwie alternatywne drogi rozwojowe. Część zachodnia weszła w skład Rzeszy Niemieckiej, i zachowując liczne odrębności, zaczęła być utożsamiana z Niemcami. Część wschodnia zachowała niezależność w stosunku do Rzeszy, formując własne państwo (Polskę), naród i zachowując swój odrębny język. Zróżnicowanie to wzmocnione zostało różnicami wyznaniowymi. O ile germanizujący się Słowianie przyjęli w trakcie reformacji w zdecydowanej większości protestantyzm, to Polacy pozostali wierni Kościołowi katolickiemu.
Lechici zachodni, choć zniemczeni, również uzyskali możliwość uformowania własnego, odrębnego od Niemiec bytu politycznego. Władcy Brandenburgii ze stulecia na stulecie wzmacniali swoją pozycję w Rzeszy i na arenie europejskiej. Wykorzystując duży w porównaniu do innych władztw niemieckich potencjał terytorialny i ludnościowy swego państwa, dorobek cywilizacji niemieckiej, oraz władzę nie skrępowaną przywilejami stanowymi, mogli z powodzeniem wprowadzać reformy administracji, gospodarki i wojska. Wzrost potęgi szedł w parze ze ekspansją terytorialną. Do władztwa elektorów brandenburskich włączono Prusy Książęce (1618 r.), Księstwo Pomorskie (1637 r.), Śląsk (1742 r.). A więc większość obszarów Niemieckiej Słowiańszczyzny.
Istotnym krokiem na drodze politycznej emancypacji władców Brandenburgii było uzyskanie suwerenności w Prusach Książęcych (1657 r.), dające w dalszej perspektywie koronowania się i przybrania tytułu króla pruskiego (1701 r.). Stopniowo całe państwo zaczęto nazywać Prusami a ich mieszkańców Prusakami. Niektórzy niemieccy historycy uważają, że państwo pruskie ukształtowało się pomiędzy Niemcami a Polską, wykorzystując osłabienie władzy centralnej w obu państwach. Symbolicznym podkreśleniem nieniemieckich tradycji może być nazwa państwa i społeczeństwa nawiązująca zarówno do podbitego przez Krzyżaków bałtyckiego plemienia Prusów, jak również do nazwy prowincji Królestwa Polskiego z lat 1466-1772.
Dopiero na Kongresie Wiedeńskim (1815 r.) Prusy uzyskały znaczące nabytki terytorialne w rdzennej części Niemiec: Nadrenię i Westfalię. Ich katoliccy mieszkańcy, nigdy jednak nie utożsamili się w pełni z tradycją pruską, podejrzliwie patrząc na przybywających ze wschodu urzędników i oficerów o dziwnych nazwiskach. Z pruskim panowaniem nie chcieli się również pogodzić mieszkańcy Królestwa Hanoweru i Hesji, które w wyniku podboju włączono w skład monarchii w 1866 r. Za prawdziwe Prusy uważano jedynie prowincje położone na wschód od Łaby. W wyniku postanowień Kongresu Wiedeńskiego ta część państwa uległ znacznemu powiększeniu. Do Prus włączono wówczas północną część Saksonii oraz ziemie odebrane Polsce: Prusy Królewskie (nazwane Zachodnimi) i zachodnią Wielkopolskę (Wielkie Księstwo Poznańskie). Pod względem politycznym kraj znajdował się częściowo w ramach Związku Niemieckiego (Brandenburgia, Saksonia, Śląsk, Pomorze), częściowo jednak poza jego strukturami (Poznańskie, Prusy Wschodnie i Zachodnie).

Mapa. Królestwo Prus w okresie apogeum rozkwitu
Bardzo często słowiańskość Prus, była i jest podważana. Potwierdziły ją jednak najnowsze badania genetyczne. Analiza ok. 400 próbek DNA (baza danych portalu Family Tree DNA) pobrany od potomków dawnych mieszkańców Królestwa Prus, wyraźnie wskazują, że niemieckojęzyczni Prusacy byli w większości słowiańskiego pochodzenia. Świadczy o tym struktura genetyczna męskiej populacji na zgermanizowanych obszarach, w której dominuje haplogrup y-dna R1a, charakterystyczna dla ludów słowiańskich. Przewaga nosicieli haplogrupy R1a była w Prusach niższa niż w Polsce, ale podobna do tej obserwowanej w Czechach. Gdyby uwzględnić jeszcze polską cześć Prus (Poznańskie, Prusy Zachodnie, Górny Śląsk), w które zniemczona ludność także stanowiła znaczny odsetek, udział haplogrupy R1a w całym kraju sięgnąłby prawdopodobnie 40%. Ten dominujący udział widać we wszystkich prowincjach położonych na wschód od Łaby: od Brandenburgii po Prusy Wschodnie. Jedynie w prowincji Saksonia dominowała „germańska” haplogrupa R1b. Należy jednak pamiętać, że znaczna część tej prowincji (dziś land Saksonia-Anhalt) znajdowała się po zachodniej, a więc pierwotnie niemieckiej stronie Łaby. W Prusach Wschodnich dochodziła dodatkowo domieszka bałtycka (prusko-litewska), z charakterystyczna dla niej dużym udziałem haplogrupy N, wskazującym, że około 50% mieszkańców tej prowincji było tego właśnie pochodzenia. Słowiańskość Prus (na wschód od Łaby) i całej Niemieckiej Słowiańszczyzny widać na tle całych Niemiec (R1a tylko 16%), Niemiec Zachodnich (R1a 10%), a jeszcze bardziej na tle tych społeczności zachodniogermańskich (Holandia, Szwajcaria), które rozwijały się w izolacji od Słowian (R1b ok. 50%, R1a tylko 5%).
Tab. Struktura genetyczna Prus na tle sąsiadów
haplogrupa y-dna Polska Czechy Zniemczone Prusy Dzisiejsze Niemcy Holandia/ Szwajcaria
R1a 57,5 34,0 35,8 16,0 3,8
R1b 12,5 22,0 22,6 44,5 50,0
I1 8,5 11,0 13,3 16,0 18,3
I2 7,5 13,0 4,9 6,0 10,0
N 4,0 0,5 5,3 1,0 0,5
inna 10,0 19,5 18,0 16,5 17,5
Tab. Struktura genetyczna zniemczonych prowincji Prus
haplogrupa y-dna Prusy Wschodnie Pomorze Dolny Śląsk Brandenburgia Saksonia
R1a 39,1 45,8 42,6 38,9 16,3
R1b 13,0 24,0 20,4 22,2 32,6
I1 14,1 15,6 9,3 13,3 16,3
I2 4,3 5,2 1,9 6,7 7,0
N 20,7 0,0 1,9 4,4 1,2
inna 8,7 9,4 24,1 14,4 26,7
Ktoś mógłby powiedzieć, iż ludność pochodzenia słowiańskiego dominowała liczebnie, ale elity pruskie, czy szerzej wschodnioniemieckie, były pochodzenia germańskiego. Do dziś jednak istnieje ród słowiańskich władców Meklemburgii, którzy panowali tam do 1918 r. (głową rody jest obecnie książę Borowin zu Mecklemburg). Pomorzem Szczecińskim do 1637 r. władali słowiańscy Gryfici. Elity szlacheckie Niemieckiej Słowiańszczyzny, od władców, przez arystokracje, po zwykłe ziemiaństwo, były bowiem w dużym stopniu rodzimego pochodzenia. To z tej warstwy wywodzili się politycy i dowódcy wojskowi będący podporą kolejnych władców i rządów.
Słowiańskie korzenie
Bohaterem pruskim z czasów wojen napoleońskich stał się feldmarszałek Ludwik Yorck von Wartenburg (1759-1830), którego przodkowie wywodzący się spod Łeby, używali nazwiska Jark-Gostkowski. Kolejnym przykładem może być słynny ród von Moltke (nazwisko wywodzone jest od słowa „moltek”, czyli młotek), pochodzący z Meklemburgii, lecz osiadły w Prusach, gdzie wydał na świat wielu znanych wojskowych i polityków, w tym feldmarszałka Helmuta von Moltke (1800-1891). Z bliższych nam czasów wspomnieć można o naczelnym dowódcy niemieckich wojsk lądowych z lat 1938-1942, feldmarszałku Walterze von Brauchitsch (1881-1948), którego pierwszym znanym przodkiem (XIII w.) był dolnośląski rycerz Wielisław z Chróstnika. Eryk von Manstein (1887-1973), uznawany za najwybitniejszego dowódcę niemieckiego czasów II wojny światowej, w rzeczywistości nazywał się von Lewinski, i wywodził się z polsko-kaszubskiego rodu Royk-Lewińskich herbu Brochwicz, którego gniazdem rodzinnym była wieś Lewino, położona w powiecie wejherowskim. Słowiańskie korzenie miał też Heinz Guderian (1888-1954), uważany za twórcę pancernej potęgi III Rzeszy. Niektórzy genealodzy wywodzą jego ród z pierwotnie słowiańskiej wschodniej Brandenburgii (Nowa Marchia), lecz już co najmniej od XVII stulecia (a także i dziś) występuje on przede wszystkim Wielkopolsce i na Kujawach, gdzie wielu jego przedstawicieli używało (używa) nazwiska Guderski/Gudarski. Wśród niemieckich dowódców o słowiańskim rodowodzie najbardziej znany w Polsce jest chyba generał SS Eryk von Zelewski (1899-1972), dowódca sił likwidujących Powstanie Warszawskie, którego ród podobnie jak Yorcków i von Lewinskich wywodził się ze szlachty polsko-kaszubskiej.
Nie ma dowodów by wspomniane osoby były nosicielami haplogrupy R1a, choć jej brak nie przekreśla oczywiście słowiańskiego pochodzenia. Nawet u współczesnych Polaków, jej odsetek sięga „jedynie” 50-60%. Ostatnio potwierdzono jednak, że nosicielami tej haplogrupy są przedstawiciele rodu von Amsberg, do którego należy również obecny król Holandii Wilhelm-Aleksander (ur. 1967 r.). Ten przykład może wydawać się nie na miejscu, ale tylko pozornie. Ród ten wywodzi się bowiem z tej części Pomorza Przedniego (Vorpommern), które od 1815 r. wchodziło w skład państwa pruskiego.
Nie trzeba jednak sięgać daleko w czasie i przestrzeni by udowodnić zaznaczającą się rolę potomków zgermanizowanych Słowian w dziejach Prus czy Niemiec. Znane są polskie korzenie Angeli Mekel, której ojciec urodził się jeszcze jako Horst Kaźmierczak, bo później rodzina zmieniła nazwisko na Kasner. W wywiadzie dla „Die Zeit” A. Merkel powiedziała: Mam polskie korzenie poprzez dziadka. Gdy jestem w melancholijnym nastroju, myślę sobie, że odzywa się we mnie słowiańska dusza. To jednak tylko cześć prawdy, gdyż słowiańskie korzenie odnaleźć można także u matki pani kanclerz. Dziadek z tej strony, Wilhelm Jentzsch, pochodził z części Saksonii wcielonej do Prus, gdzie szczególna koncentracja nazwiska Jentzsch występuje na słowiańskich Łużycach. Babcia zaś, Gertrud Drange, choć urodzona w Elblągu (to oczywiście również Niemiecka Słowiańszczyzna), wywodzi się z rodu od pokoleń związanego z wielkopolską Kargową.













Opisane przypadki pozwalają zrozumieć, dlaczego mieszkańcy Niemiec zachodnich i południowych nie uważali Prusaków za stuprocentowych Niemców. W tym przekonaniu, prócz pochodzenia i innych cechy wyróżniających pruskich Niemców, utwierdzała także obecność reliktów ludności słowiańskiej (Pomorze, Prusy Wschodnie, Śląsk, Łużyce) oraz dominacja ludności polskiej w nowych nabytkach na wschodzie. W Prusach na wschód od Łaby Polacy stanowili 20% ogółu mieszkańców. Nawet Bismarck uważał Prusy za kraj niemiecko-słowiański. W tym kontekście może się wydać paradoksem, iż to właśnie Prusy pod przywództwem Bismarcka doprowadziły do zjednoczenia Niemiec w 1871 r. Niejeden mógłby w tym fakcie dopatrzeć się swego rodzaju triumf Słowiańszczyzny (Lechitów) nad ludami germańskimi, którzy niegdyś podporządkowani i zmuszeni do przyjęcia kultury niemieckiej, teraz podporządkowali sobie resztę Niemiec i utworzyli nowoczesne państwo niemieckie. Nie można jednak nie dostrzec, że potencjał zgermanizowanych Słowian posłużył budowani potęgi imperialnych Niemiec, dla których przeciwnikiem stały się m.in. narody słowiańskie. To nie przypadek, że właśnie po powstaniu II Rzeszy nasiliła się polityka germanizacyjna wobec Polaków, Serbów Łużyckich i Litwinów Pruskich. Dlatego bardziej niż o spruszczeniu Niemiec, powinno się chyba mówić o zniemczeniu Prus. Zjednoczenie, choć dokonane rękami państwa najmniej osadzonego staroniemieckich tradycjach, było urzeczywistnieniem marzeń niemieckich nacjonalistów. Nie tylko w kontekście zjednoczenia kraju, ale także ekspansji w kierunku wschodnim. Triumf Prusaków okazał się więc początkiem końca ich odrębności, jako kraju między Niemcami a Polską. Końcem szans na uformowanie odrębnego narodu o rodowodzie słowiańskim, zniemczonego, ale posiadającego własne państwo i kulturę (analogicznie do zanglicyzowanych Irlandczyków lub Szkotów).
Ostateczny kres Prus przyniosły dwudziestowieczne kataklizmy polityczne. Najpierw w wyniku I wojny światowej utraciły one swe polskie prowincje. W 1933 r. narodowi socjaliści zlikwidowali polityczną odrębność wszystkich krajów związkowych, w tym Prus. Klęska III Rzeszy przyniosła kolejne ciosy. Impet zwycięskiej Armii Czerwonej uderzył przede wszystkim w rdzeniowy obszar Prus: od Prus Wschodnich, przez Pomorze i Śląsk po Brandenburgię. Następnie przyłączono do Polski większą część dawnych ziem pruskich, a ich zniemczonych mieszkańców wysiedlono na zachód. Zdominowani liczebnie przez ludność Niemiec Zachodnich zatracili swoje odrębne cechy. Dodatkowo alianci odtwarzając związkowy charakter państwa niemieckiego, nie dopuścili do utworzenia landu Prusy.
Triumf słowiańszczyzny
Długotrwałe zmagania polsko-pruskie o dominację nad Zachodnią Słowiańszczyzną zakończyły się niespodziewanym sukcesem Polski. Przesunięta wolą Stalina na zachód, w dużym stopniu zajęła w  przestrzeni politycznej Europy miejsce dawnych Prus, dziedzicząc po nich część ludności: Pomorzan (w tym Kaszubów), Poznaniaków, Ślązaków. Wysiedloną ludność niemiecką zastąpiła zaś pokrewna jej pod względem genetycznym ludność polską.
Reliktem Słowiańskich Niemiec stały się wschodnie regiony powojennych Niemiec, które na kilka dziesięcioleci uczyniono podstawą terytorialną rządzonej przez komunistów Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Była to ostatnia, jak dotąd, próba podtrzymania odrębności politycznej ziem zamieszkanych przez zniemczonych Słowian. Nie miała jednak szans powodzenia, gdyż podjęta została wbrew woli miejscowej ludności i mogła trwać jedynie tak, jak długo Związek Sowiecki zachowywał status mocarstwa. Ponowne zjednoczenie Niemiec, tym razem pod dyktando ich zachodniej części, przekreśliło możliwość utrwalenia wschodnioniemieckiej państwowości. Z drugiej jednak strony, samo zjednoczenie umożliwiło ponowne ujawnienie się różnic pomiędzy Niemcami z zachodu (Wessie), a mieszkańcami zgermanizowanego wschodu (Ossie). Tłumaczy się je najczęściej pięćdziesięcioletnim okresem życia w osobny państwach i systemach. Zapomina się, że i wcześniej społeczeństwo Niemiec nie było monolitem, lecz dzieliło się na mieszczański i rdzennie germański zachód, oraz szlachecko-chłopski, pierwotnie słowiański wschód. Istnienie dwóch państw niemieckich jedynie utrwaliło te różnice. Przeciętny Niemiec nie utożsamia ich jednak ze słowiańskim dziedzictwem wschodu. Przez wiele dziesięcioleci, czy nawet stuleci, Słowiańszczyzna była bowiem postrzegana jako coś mało atrakcyjnego, zapóźnionego w stosunku do Niemiec, do czego nie warto było się przyznawać. Nie można jednak wykluczyć, że nadejdą czasy, gdy pochodzenie słowiańskie stanie się powodem do dumy. Wtedy być może mieszkańcy Brandenburgii, Meklemburgii i Saksonii, a może i potomkowie słowiańskich emigrantów mieszkający w innych regionach Niemiec przypomną sobie o swych słowiańskich korzeniach. Kto wie, czy sukcesy Prus – choć początkowo wykorzystany przez Niemcy – nie były właśnie pierwszymi przejawami wzrastania znaczenia Słowiańszczyzny w na arenie międzynarodowej.
Mariusz Kowalski
 
 
 
 http://czashistorii.pl/index.php/2017/04/10/slowianska-dusza-prusaka/