Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą herb. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą herb. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 maja 2025

Wywiad na Dzień Flagi




Wywiad z Przemysławem Rey - kuratorem Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie




przedruk




Wywiad na Dzień Flagi. 

Przemysław Rey: Biel nie oznacza czystości, a czerwień nie jest krwią przelaną za ojczyznę

Anita Czupryn




2 maja 2025, 6:31


Barwy narodowe mają konkretne pochodzenie heraldyczne: biały od Orła Białego, czerwony od tarczy. O tym, dlaczego symbole narodowe powinny łączyć, a nie dzielić, dlaczego flaga z godłem nie jest ozdobą balkonową oraz jakim człowiekiem był Józef Wybicki - mówi Przemysław Rey, kurator Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie.




2 maja wywieszamy flagę – ale co właściwie kryje się za barwami narodowymi, za bielą i czerwienią?

To dobre pytanie, zwłaszcza że nawet w podręcznikach szkolnych powtarzane są mity, które mocno zaciemniają prawdziwe znaczenie naszych symboli narodowych. 

Po pierwsze, w polskiej heraldyce nie przypisywano kolorom znaczeń – to zwyczaj znany z heraldyki zachodnioeuropejskiej. Jeśli zaś chodzi o barwy narodowe, mamy bardzo konkretne źródło, które wyjaśnia ich pochodzenie. Dyskusja na ten temat odbyła się 7 lutego 1831 roku w Sejmie Królestwa Polskiego, w czasie powstania listopadowego. Sejm obradował wtedy nad barwami kokardy narodowej, która wówczas była ważnym symbolem rozpoznawczym – również dla narodów. Zgłoszono wówczas projekt Walentego Zwierkowskiego, który jednoznacznie wskazywał, że biel pochodzi od Orła Białego, a czerwień – od koloru tarczy. Zresztą większość współczesnych flag pasowych przedstawia barwy pochodzące z herbów narodowych – tak jest na przykład w Niemczech, na Ukrainie i w wielu innych państwach. To bardzo prosty system: przełożenie barw herbowych, pierwotnie obecnych na kokardzie, która po rozwinięciu przybrała formę flagi. To przejrzysty układ, bez drugiego dna, a jednocześnie niosący istotne znaczenie – chociażby pokazujące, dlaczego biały jest na górze, a nie odwrotnie. Bo znak heraldyczny, w tym wypadku Orzeł Biały, jest ważniejszy niż tarcza, która stanowi jego tło.



Skąd więc wzięła się czerwień na tarczach?

Tu musimy sięgnąć do średniowiecza. Pierwsze znaki heraldyczne były jak współczesne logotypy – chodziło o to, by były dobrze widoczne i łatwe do rozpoznania z daleka. Dlatego stosowano kolory i symbole o dużym kontraście, takie jak biel i czerwień. Ale, co ciekawe, nasza biel w heraldyce wcale nie jest bielą, podobnie jak żółć – nie jest żółcią. Obie barwy symbolizują metale: biały to srebro, żółty to złoto. Tak naprawdę nasz Orzeł Biały jest srebrny – i to też znajduje odzwierciedlenie w ustawie o symbolach narodowych. Tam barwa biała na fladze nie jest opisana jako śnieżnobiała, tylko jako srebrno-biała.


Dzień Flagi liczy niespełna 20 lat. Dlaczego potrzebowaliśmy osobnego dnia dla flagi i dlaczego tak długo na nie czekaliśmy?


Mam pewien problem z tym świętem – chodzi o to, że istnieje zasada, wedle której wszystkie symbole narodowe są równe. Nie rozumiem, dlaczego ustanowiono święto wyłącznie flagi, a nie wszystkich symboli narodowych. Zwłaszcza że tego dnia i tak prezentuje się wszystkie symbole. Moim zdaniem rozsądniej byłoby przemianować Święto Flagi na Święto Symboli Narodowych – wtedy wszystko byłoby jasne. Sama flaga jest w pewnym sensie pochodną herbu czy godła państwowego – zresztą jest między nimi pewna różnica.


Czym różni się godło od herbu?


Te słowa nie są tożsame, choć bardzo bliskie. Godło oznacza znak. Godłem państwowym jest symbol, który ustawowo został uznany za symbol państwa – w naszym przypadku to herb o nazwie Orzeł Biały. W przedwojennej ustawie o symbolach narodowych był zapis, że mamy dwa godła: herb państwowy oraz pieczęć państwową z orłem. To znaczy, że godłem mogą być różne rzeczy. Herb składa się z wielu elementów, ale są dwa główne: znak heraldyczny, czyli tzw. godło heraldyczne, oraz tarcza. Godłem heraldycznym jest sam wizerunek orła. Do tego dochodzi czerwona tarcza – razem tworzą herb Orzeł Biały, pisany wielką literą, bo to nazwa własna. Generalnie, godłem jest herb. Więc jeśli ktoś mówi, że mamy herb – ma rację. Jeśli mówi, że mamy godło – również ma rację. Ale jeśli ktoś twierdzi, że mamy godło, a nie mamy herbu – to już się myli.


Skąd się wziął Orzeł Biały na naszym herbie?

I tu bardzo ładnie nawiązujemy do obchodzonej w tym roku rocznicy Tysiąclecia koronacji Chrobrego. Według Długosza, podczas zjazdu gnieźnieńskiego – oprócz tego, o czym uczymy się w szkołach, czyli wymiany darów i podatków – Otton III nałożył koronę na głowę Chrobrego, przekazał mu włócznię świętego Maurycego, a także, zgodnie z relacją Długosza, herb Chrobrego został uhonorowany prawem do posługiwania się symbolem srebrnego orła. Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego nawiązywało do tradycji starożytnego cesarstwa rzymskiego. Złotego orła używał cesarz rzymski, natomiast srebrny był symbolem rzymskiego patrycjatu. Według Długosza, nadanie Chrobremu tego znaku było uznaniem jego wyjątkowej pozycji w obrębie Cesarstwa – bo patrycjusze również byli elitą władzy. Było to więc wyniesienie Chrobrego do rangi władcy europejskiego – nie tylko przez przekazanie diademu cesarskiego, ale także przez przyznanie prawa do srebrnego orła. 

Oczywiście, Długosz żył 400 lat później, więc mógł nieco ubarwić fakty, ale od tego momentu symbol orła pojawia się u Piastów. Co prawda, słynna moneta z ptakiem przypominającym bohatera „Świnki Peppy”, według współczesnych numizmatyków przedstawia raczej gołębia albo pawia, a nie orła. Ta moneta – drukowana obecnie na złotówce – jest jednak ważna z innego powodu: po raz pierwszy pojawiła się na niej nazwa „Polska”. Od tamtego czasu Piastowie zaczęli używać orła jako osobistego znaku, herbu rodowego, a od 1295 roku Przemysł II rozciągnął ten symbol na całe państwo – odtąd Orzeł stał się godłem Polski. To właśnie sprawia, że jest on najstarszym polskim symbolem narodowym. Barwy narodowe są pochodną herbu Orzeł Biały, choć jednocześnie stanowią równorzędny symbol państwowy.




W okresie PRL orzeł nie miał korony.


Owszem. Uznano, że korona symbolizuje społeczeństwo klasowe i nie przystaje do tradycji socjalistycznej. Ciekawostką jest natomiast, że czasach królów elekcyjnych na piersi orła pojawiała się tarcza sercowa z herbem rodu, z którego pochodził dany monarcha. Ponieważ nie było wówczas dynastycznej ciągłości, rodziny królewskie nie używały Orła Białego jako swojego herbu w pełni – dlatego należało wskazać, kto aktualnie sprawuje władzę, ale jednocześnie nie odbierać państwowego herbu na stałe. To właśnie po tarczy sercowej umieszczonej na piersi orła można rozpoznać okres królów elekcyjnych. Herb się zmieniał, ale w sposób zrozumiały dla ówczesnych mieszkańców Polski. Wokół korony toczy się zresztą do dziś sporo dyskusji – niektórzy twierdzą, że zamknięta korona symbolizuje państwo niepodległe, a otwarta – nie. To nieprawda. Zamknięcie korony wynikało raczej z praktyki – każdy kolejny władca starał się ją przyozdobić, więc trzeba było ją usztywnić. To był po prostu zabieg techniczny, bez ideologicznego znaczenia.



Co Orzeł Biały ma wspólnego z bielikiem – który, jak wiemy, orłem właściwie nie jest?

W herbie Orzeł Biały przedstawia pierwotnie bielika, czyli największego ptaka drapieżnego północnej Europy. Fascynował on właśnie ze względu na swoją potęgę. Zresztą fascynacja ptakami drapieżnymi sięga starożytności – uważano, że są one posłańcami bogów. W Rzymie orzeł stał się symbolem Cesarstwa, a kraje chcące nawiązywać do tej tradycji – jak Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego – przejęły ten znak. Poprzez Chrobrego symbol ten trafił do Polski. Bielik – jako największy drapieżnik kontynentu (większy jest tylko orłosęp, ale z racji swojego wyglądu, mniej „reprezentacyjny”) – potocznie nazywany jest orłem, ale według ornitologów to orłan, prawdopodobnie z rodziny jastrzębiowatych. 



Robią też wrażenie majestatem.


Tak, ale do heraldyki został przeniesiony w sposób bardzo uproszczony. W wersji herbu, którą mamy obecnie, bielik ma na przykład złote pazury, choć w rzeczywistości ptaki te mają nieopierzone skoki– te części powinny być w herbie złote. To widać choćby w wersji orła stosowanej przez ministerstwa – tam nogi są całe złote. Jest wiele takich drobnych rozbieżności, które pokazują, że z jednej strony to rzeczywiście bielik, a z drugiej – że narysowany niekoniecznie zgodnie z realiami. Toczą się dyskusje o kształcie orła, o tym, czy korona powinna być otwarta czy zamknięta. Niektórzy chcieliby powrotu do orła z 1919 roku – tego, który został przyjęty w trybie awaryjnym tuż po odzyskaniu niepodległości.

Wówczas, po ponad stu latach zaborów, każda część kraju miała inną tradycję – i każdy chciał „swojego” orła. Ostatecznie zdecydowano się na wersję najbardziej zbliżoną do tej z zaboru rosyjskiego. Już wtedy mówiono, że to orzeł tymczasowy – że docelowo powstanie nowy, lepszy wzór. Warto dodać, że przyjęto wtedy tarczę wielopolową, która pierwotnie pochodzi z heraldyki francuskiej, ale trafiła do Polski przez Rosję, gdzie była powszechnie stosowana. Polska heraldyka była znacznie prostsza – nie używała tarcz wielopolowych, albo czyniła to bardzo rzadko. Najczęściej mieliśmy jedno godło heraldyczne, czasem tarczę dzielono, ale herby wielopolowe pojawiało się rzadko. W rezultacie dziś używamy tarczy, która nawiązuje do systemu heraldycznego rosyjskiego – naszego dawnego zaborcy. I jakoś nikt na to nie zwraca uwagi. Przy całym tym sporze o znaki wolności i niepodległości, to akurat tarcza, która tutaj najbardziej nawiązuje w sposób bardzo czytelny do zaborów – pozostała.




Ewolucja projektu Orła Polskiego od XII wieku do roku 1927, rysunek opublikowany w czasopiśmie "Światowid", 1935




Od ponad dwóch wieków towarzyszy Polakom Mazurek Dąbrowskiego. Dlaczego akurat ta pieśń, napisana zresztą daleko od Polski, została hymnem?


Wersja mityczna mówi, że była najwspanialszą pieśnią i wszyscy ją kochali – dlatego została hymnem. Ale to nie do końca prawda. Żeby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego „Jeszcze Polska nie zginęła” została hymnem, trzeba zrobić małą powtórkę z historii. W maju 1926 roku Piłsudski dokonał zamachu stanu. Społeczeństwo było wtedy w Polsce jeszcze bardziej podzielone niż dziś. Te podziały były naprawdę głębokie. Gdy zapadła decyzja, by ustanowić hymn państwowy, rozpoczęła się dyskusja. Pojawiło się wiele propozycji, za którymi stały konkretne siły polityczne. Oczywiście Piłsudski chciał, żeby hymnem została „Pierwsza Brygada”, pieśń jego legionów. Ale wiedział, że jeśli tak się stanie, cała opozycja tego nie zaakceptuje, a połowa kraju nie uzna jej za hymn. Tymczasem hymn powinien łączyć, a nie dzielić. Z drugiej strony, endecja forsowała „Rotę” Konopnickiej. Piłsudski nie mógł jednak oddać symbolu narodowego przeciwnikom politycznym – nie mogło być tak, że hymn śpiewa tylko jedna strona. 

Kręgi kościelne chciały, by hymnem została pieśń „Boże, coś Polskę”, ale pamiętano, że utwór ten został pierwotnie napisany na rocznicę powstania Królestwa Polskiego i wychwalał cara – miał więc słabą kartę do ubiegania się o status hymnu. Brano też pod uwagę „Warszawiankę” z czasów powstania listopadowego oraz „Chorał” Ujejskiego, który był bardzo ciężki emocjonalnie i powolny – napisał go po rabacji, więc zawierał cały dramatyzm tamtego czasu. Fragment: „Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej, do Ciebie, Panie, bije ten głos...” – no, trudno przy takim tekście o entuzjazm. Natomiast „Jeszcze Polska nie zginęła”, bo tak najczęściej pieśń nazywano, miała wiele zalet. Przede wszystkim była popularna i rzeczywiście śpiewana, z całą swoją historią sięgającą czasów Legionów i Księstwa Warszawskiego.

Śpiewano ją również w kolejnych powstaniach, w najtrudniejszych momentach. Podczas bitwy o Olszynkę Grochowską oddziały ruszały do walki na bagnety właśnie z tą pieśnią. Jej przekaz był prosty, zrozumiały, niosący nadzieję, ale też wzywający do działania. Zakazana przez zaborców, stawała się jeszcze bardziej wartościowa – bo to, co zakazane, od razu wydaje się lepsze. Najważniejsze jednak było to, że pieśń nawiązywała do wydarzeń sprzed ponad 100 lat, więc nie wiązała się z aktualną polityką. Nie można było przypisać jej żadnej ze stron; nikt nie mógł powiedzieć: „To nasza pieśń”. Dzięki temu była najmniej kontrowersyjna, najbardziej łącząca – a to najważniejsze cechy hymnu. Miała też dobrą melodię. I dlatego właśnie została ustanowiona hymnem.


Jakim człowiekiem był autor hymnu – Józef Wybicki?

Był postacią niesamowitą. Dziś zapewne zdiagnozowano by u niego ADHD. Od samego początku, gdy tylko zaczął działać politycznie, angażował się we wszystko, co możliwe – najpierw w naprawę Rzeczypospolitej, później w walkę o jej odzyskanie. To właśnie on, jako pierwszy i jedyny, odważył się zabrać głos w czasie Sejmu repninowskiego – nazywanego tak od nazwiska ambasadora rosyjskiego, który zwołał Sejm i porwał czterech przywódców opozycji, by zastraszyć posłów i wymusić głosowania zgodne z wolą Moskwy. Dwudziestoletni wówczas Wybicki wygłosił protestację, otwarcie mówiąc o przemocy moskiewskiej. I choć miał zaledwie dwadzieścia lat, jego słowa były mocne i do dziś brzmią aktualnie. Nikt inny nie miał odwagi tego zrobić. Można powiedzieć, że był młody i narwany, nie przewidywał konsekwencji – ale dwa dni później zawiązano konfederację barską, która uznała protestację Wybickiego za swoje pierwsze działanie. Zresztą sam Wybicki do niej dołączył. Starał się pozyskiwać przychylność dworów zagranicznych. 

Działał w insurekcji kościuszkowskiej, uczestniczył w tworzeniu Legionów, później Księstwa Warszawskiego. Napisał jedną z pierwszych prac o wprowadzeniu papierowego pieniądza w Polsce. Był wizytatorem szkół wileńskich z ramienia Komisji Edukacji Narodowej. Co ciekawe, wysłano go tam, bo szkoły te podlegały potężnemu biskupowi wileńskiemu, a Komisja zazwyczaj wysyłała duchownych. Tym razem uznano, że potrzeba kogoś z zewnątrz – i Wybicki nie miał oporów, by dokonać kontroli i częściowej reformy. Uznawany jest za jednego z ojców polskiej geografii – to on wprowadził do języka polskiego słowo „geologia”. Zajmował się reformami gospodarczymi i politycznymi, pisał wiersze, sztuki dramatyczne, opery, komedie. Czasem sam je reżyserował i w nich występował. To człowiek, który wszędzie zostawiał swój ślad. Jego przekleństwem jest jednak to, że najbardziej znany jest z jednej pieśni – i to nie dlatego, że się wzruszył, jak głosi popularny mit, tylko dlatego, że potrzebna była konkretna instrukcja.



To nie była pieśń wzruszenia?

Nie. To była bardzo jasna instrukcja dla legionistów, kogo mają słuchać. Wówczas w polskiej emigracji panował głęboki podział. Dąbrowski pisał do Wybickiego, że więcej czasu traci na odpisywanie na donosy Polaków do Francuzów, niż na organizację wojska. Trzeba było więc wzmocnić jego pozycję, wskazać żołnierzom drogę, pokazać, na kim mają się wzorować, przypomnieć, że w domu czekają na nich żony i dziewczyny. Wszystko to można było zawrzeć w odezwie, ale część żołnierzy była niepiśmienna. Dlatego łatwiej było stworzyć pieśń. Wybicki zastosował zabieg, który do dziś stosują sieci handlowe – do znanej melodii dołożył tekst. To działa. Dziś też wystarczy usłyszeć melodię, by wiedzieć, do którego iść sklepu. Wybicki zrobił to już 200 lat temu. Człowiek niesamowicie ciekawy. I choć pieśń, którą napisał, zrobiła oszałamiającą karierę, to przykryła całą jego inną działalność. A przecież on nie napisał hymnu – napisał pieśń, która dopiero po wielu latach została hymnem.


Jak to jest z symbolami narodowymi – flagą, hymnem, godłem? Czy one dziś łączą Polaków, czy raczej dzielą?

I tak, i nie. Na pewno łączą – Polacy bardzo kochają swoje symbole. Ale jednocześnie wiedzą o nich bardzo mało. To dość częste u nas: potrafimy głośno krzyczeć, ale nie zadajemy sobie trudu, żeby zrozumieć, skąd coś się wzięło. Z drugiej strony, pojawiają się tendencje do dzielenia – na zasadzie: kto ma prawo używać danego symbolu, a kto nie. Są próby zawłaszczania, a to bardzo groźne. Bo fundamentem symbolu narodowego jest to, że symbolizuje cały naród – i każdy ma do niego takie samo prawo. Nie można tworzyć sytuacji, w której jedna osoba może korzystać z symbolu, a inna już nie. To często wynika z nieznajomości zasad. 

Mnie osobiście ogromnie irytuje – i to w każdym środowisku – powszechne używanie flagi z godłem. Tak, to jest flaga ustawowa, ale bardzo jasno określono, dla kogo jest przeznaczona. Jest to flaga dla instytucji, których status prawny w ramach prawa międzynarodowego jest niejednoznaczny – czyli dla miejsc, które formalnie są terytorium Rzeczypospolitej, ale de facto już nie do końca. Przykład? Polska ambasada w Berlinie – teoretycznie, zgodnie z prawem międzynarodowym, to teren Polski, ale w praktyce jest to terytorium Niemiec. Podobnie pokład samolotu czy statku – prawo międzynarodowe traktuje je jako terytorium Polski, ale w praktyce to umowne. Kapitanaty portów lotniczych, strefy wolnocłowe – to także przestrzenie, gdzie władztwo państwowe jest ograniczone. Więc gdy ktoś wywiesza w domu flagę z godłem, to jakby mówił, że mieszka na statku, w ambasadzie albo w miejscu, gdzie władztwo Rzeczypospolitej jest niepełne. To pokazuje całkowite niezrozumienie symboliki narodowej.



Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie to pierwsze takie miejsce na świecie...

…i przez długi czas było jedynym w całej galaktyce! Później powstało na krótko Muzeum Marsylianki, ale zostało zamknięte i od lat jest nieczynne. Tak że spokojnie możemy mówić, że jesteśmy jedynym muzeum hymnu w galaktyce.


Kto odwiedza muzeum? Czy zdarza się Panu widzieć wzruszenie u odwiedzających? Które eksponaty budzą największe emocje?

Odwiedzają nas przede wszystkim grupy szkolne. Wychodzimy z założenia, że jeśli ktoś młody usłyszy i zrozumie, skąd się biorą symbole narodowe, to zapamięta to na całe życie – na przykład, że biel i czerwień to nie krew i czystość, tylko barwy tarczy herbowej. Staramy się walczyć ze stereotypem, że muzeum hymnu to coś nudnego, gdzie trzeba będzie ziewać na baczność. Nie chcemy nadmiernego patosu – bo patriotyzm nie musi być XIX-wieczny, ciężki, jak u Kaczmarskiego: „Taką stoi Polska racją/ Na pohybel innym nacjom!”. Można być dumnym z osiągnięć i dążyć do kolejnych – dlatego nasza oferta jest skierowana przede wszystkim do młodzieży, ale nie tylko. Około 80 procent naszych odwiedzających to uczniowie, ale przyjeżdżają też seniorzy, osoby indywidualne, ludzie w każdym wieku. Jedyna grupa, której się nie spodziewaliśmy, to obcokrajowcy. Uznaliśmy, że nasze symbole są na tyle hermetyczne, że nie ma sensu wprowadzać opisów dwujęzycznych. 

Ale oczywiście, jeśli pojawia się grupa anglojęzyczna, jesteśmy w stanie oprowadzić i opowiedzieć – choć zakotwiczenie w polskiej historii jest tak głębokie, że osobie nieznającej naszej przeszłości trudno będzie zrozumieć zawiłości zaborów czy powstań. A żeby pokazać, jak ważne jest nasze muzeum – naszym najważniejszym pracownikiem jest… pies Draka. Rolą Draki jest spuszczanie powietrza z nadmiernie napompowanych emocji. Bo jeśli dzieci poczują, że wszystko wokół jest zbyt poważne, to zaczyna być trudno, nudno. Kiedy nagle przychodzi pies, wita się z nimi – i to miejsce staje się przyjazne, przyjemne. A jeśli pyta Pani o wzruszenie – tak, zdarza się. Mamy eksponaty, które robią wrażenie. Choćby orzeł wykonany z blachy z poszycia niemieckiego Sztukasa, jedynego zestrzelonego podczas Powstania Warszawskiego. To naprawdę porusza. Raczej jednak staramy się pokazywać, że historia nie zawsze jest prosta – i skłaniać do myślenia.



Dzień Flagi to dobry moment, żeby zapytać, czym dziś jest patriotyzm?


To nie jest łatwe pytanie, bo nie ma jednej odpowiedzi. Patriotyzm może przyjmować bardzo różne formy – od tych drobnych, codziennych, jak dbanie o własne otoczenie, po te najbardziej wymagające, jak służba w armii i gotowość do poświęcenia życia. To przede wszystkim postawa – w każdej dziedzinie życia. I niekoniecznie polegająca na tym, że mamy uważać się za najlepszych. Raczej chodzi o rozumienie własnej historii – także tej trudnej. Ważne jest, byśmy wiedzieli, jakie błędy popełniliśmy, dlaczego je popełniliśmy, do czego doprowadziły – i byśmy potrafili ich unikać w przyszłości. To właśnie powinna nam dawać historia – nie poczucie wyższości, nie wygrażanie innym, ale świadomość i przygotowanie. Bo jeśli przyjdzie moment, gdy trzeba będzie zareagować – trzeba to zrobić rozsądnie i skutecznie. Nie chodzi o samozadowolenie, ale o codzienne, racjonalne działanie. Tak to widzę. Choć pewnie opinii na temat współczesnego patriotyzmu jest tyle, ilu Polaków – i mam tego pełną świadomość.









Wywiad na Dzień Flagi. Przemysław Rey: Biel nie oznacza czystości, a czerwień nie jest krwią przelaną za ojczyznę | Portal i.pl

Plik:Ewolucja projektu Orła Polskiego od XII wieku do roku 1927, rysunek opublikowany w czasopiśmie "Światowid", 1935 Rysunek ze "Światowida" (1935 r.) Orzeł Biały Godło Polski Herb Polski Brak znanych praw autorskich A.jpg - Wikimedia Commons



poniedziałek, 27 stycznia 2025

Biały krzyż - czarny krzyż

 



przedruk


Operacja "biały trójkąt" - w taki sposób część ukraińskich mediów określa ofensywę Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie kurskim. Co oznacza tajemniczy symbol, który pojawił się na pojazdach wojskowych wjeżdżających w głąb Federacji Rosyjskiej? Jego obecność nie jest przypadkowa. Jak podkreślają analitycy, operacja w obszarze przygranicznym to "wiele ważnych lekcji" na przyszłość.



Ukraiński pojazd wojskowy w rejonie granicy rosyjsko-ukraińskiej
Ukraiński pojazd wojskowy w rejonie granicy rosyjsko-ukraińskiej /ROMAN PILIPEY/AFP



Już na pierwszych materiałach wideo i zdjęciach, które pojawiły się w mediach społecznościowych po ataku ukraińskiej armii na obwód kurski, na pojazdach widoczny był symbol trójkąta.


Tego typu element umieszczany na sprzęcie wojskowym to oznaczenie służące do szybkiej identyfikacji "swój-obcy". W związku z tym, że ukraińska i rosyjska armia używają bardzo podobnego, a czasem nawet identycznego sprzętu, minimalizuje się w ten sposób ryzyko ostrzału własnych oddziałów. 


Atak Ukrainy na Rosję. "Tajemnicze" symbole na pojazdach

Jak podkreślają analitycy wojny w Ukrainie biały trójką to znak używany przez ukraińskie oddziały od czerwca 2024 roku. Malowany był na maszynach należących do jednostek stacjonujących w pobliżu granicy z Białorusią. To właśnie tamtejsze oddziały były użyte do działań ofensywnych w obwodzie kurskim.

Innym symbolem, który zobaczyć można było na sprzęcie należącym do Sił Zbrojnych Ukrainy były np. białe krzyże równoboczne. 


Symbol malowany był na pojazdach, które brały udział w ofensywie charkowskiej we wrześniu 2022 roku. Wówczas, jak wyjaśniali ukraińscy wojskowi, było to związane z elementami, które pojawiały się na sztandarach bojowych Kozaków m.in. na fladze hetmana Bohdana Chmielnickiego, a także na pieczęciach kozackich.




-------------

przedruk


Przez Łukasz Męczykowski
6 lutego 2023




Pojawiające się w mediach społecznościowych fotografie ukraińskich pojazdów oznaczonych „krzyżami belkowymi” wywołały falę oskarżeń o kultywowanie ideologii neonazistowskiej w szeregach ZSU. Mało kto jednak zadał sobie trud, by zbadać historię tego symbolu. A jest w czym grzebać.


Komentujący rzucili się w wir dyskusji, nie tracąc czasu na zadanie jednego zasadniczego pytania: dlaczego Ukraińcy zaczęli malować krzyże na swych pojazdach?

Mam nadzieję, że poniższy materiał rzuci trochę światła na tę – wcale nie taką prostą – sprawę.



Małe wprowadzenie do tematu

Jednym z określeń najczęściej wykorzystywanych przez rosyjską propagandę są „ukronaziści”, skupieni rzekomo w jednostce „Azow”, ale występujący także w innych miejscach i instytucjach państwa ukraińskiego. Dzięki temu Kreml nawiązuje do tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej, czyniąc z putinowskiej Rosji „tych dobrych”, a z Ukraińców „tych złych”. Kiedy w sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia ukraińskich pojazdów oznaczonych tzw. krzyżami belkowymi, rosyjska propaganda natychmiast powiązała ten fakt z malowaniem podobnych symboli na niemieckich pojazdach podczas II wojny światowej.

Narrację tę rozpowszechniła po sieci masa botów, trolli i pożytecznych idiotów. Dzięki przeciwdziałaniu internautów i internautek sympatyzujących z Ukrainą udało się zepchnąć ich do defensywy, niemniej sam problem pozostał, a zdjęcia nadal pojawiają się w różnych częściach Internetu.

[...]


Krzyże i Kozacy – związek dłuższy, niż się wydaje

Krzyż – w różnej formie i postaci – związany jest immanentnie z historią Ukrainy. Początki wykorzystania tego symbolu mają sięgać czasów Dymitra Wiśniowieckiego, XVI-wiecznego kniazia o dosyć barwnym życiorysie, postrzeganego jako twórca Siczy Zaporoskiej. Wiśniowiecki używał herbu Korybut, na którym widnieją trzy krzyże, skąd miały one przeniknąć do kozackiej symboliki.


T-84U z 3. „Żelaznej” Brygady Pancernej ZSU (fot. Mil.gov.ua, CC BY 4.0)


Jakkolwiek podchodzić do tej opowieści, różnobarwne krzyże równoramienne możemy bezsprzecznie zauważyć na oryginalnych sztandarach kozackich zachowanych w zbiorach szwedzkiego Muzeum Armii. Pierwotnie zdobyte w 1651 roku przez Janusza Radziwiłła, trafiły następnie do Szwecji, co zapewne uchroniło je przed zniszczeniem. Jest to więc bezsprzeczny dowód na wykorzystywanie tego symbolu na terenie dzisiejszej Ukrainy już w XVII wieku. Dla utrzymania właściwej perspektywy warto zauważyć, że polskie biało-czerwone barwy zostały oficjalnie przyjęte jako narodowe dopiero w 1831 roku.


Późniejsze losy ziem ukraińskich nie sprzyjały wykształceniu własnej państwowości i związanej z nią otoczki różnorakich symboli. Trzeba jednak odnotować pojawienie się w 1917 roku Ukraińskiej Republiki Ludowej i jej jedynego odznaczenia bojowego – Żelaznego Krzyża przyznawanego uczestnikom tak zwanego pierwszego pochodu zimowego. Jego nazwa jest jasnym nawiązaniem do ustanowionego w 1813 roku pruskiego „Eisernes Kreuz”, jednak ukraińskie odznaczenie miało nieco inną formę. Prusacy wykorzystali wzór krzyża kawalerskiego, Ukraińcy zaś sięgnęli po znany im bardzo dobrze krzyż grecki, decydując się jednak na jego modyfikację poprzez dodanie czterech złotych obwódek. W ten sposób na krzyżu greckim znalazła się dodatkowo gammadia.


Czy Ukraińcy, projektując swój medal, nawiązywali do „balkenkreuz”, krzyża belkowego? Niemieckie siły powietrzne, Luftstreitkräfte, przyjęły do użytku podobny symbol na przełomie marca i kwietnia 1918 roku jako standardowy sposób oznaczania swych samolotów. Czy mamy tu do czynienia z zapożyczeniem, czy też ze zbieżnością formy? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Niezależnie jednak od tego, taka forma weszła na stałe do grona symboli wykorzystywanych przez ukraińskie siły zbrojne, obecnie zaś jest symbolem 28 Brygady Zmechanizowanej.


Ukraiński żołnierz nanoszący krzyże na zdobyczny czołg (fot. Kostiantyn Pestushko, Mil.gov.ua, CC BY 4.0)




Przejdźmy więc do 2022/2023 roku

I tak, wyczerpawszy już prawie cały limit znaków hojnie przydzielany autorom przez Hrabiego Tytusa, możemy w końcu poruszyć zasadniczy problem będący powodem powstania niniejszego artykułu.

Białe krzyże, w różnej formie, zaobserwowano po raz pierwszy na ukraińskich pojazdach mniej więcej w momencie rozpoczęcia udanej kontrofensywy na kierunku charkowskim. Jeśli symbol ten jest tak związany z ukraińską kulturą, to czemu wcześniej nie oznaczano nim masowo pojazdów należących do Sił Zbrojnych Ukrainy?

Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta, jeśli tylko ma się cierpliwość i chęć uświadomienia sobie, czym posługują się obie walczące strony. Na początku tej fazy wojny (trwającej od 2014), ukraińskie i rosyjskie pojazdy można było dosyć łatwo rozróżniać, patrząc choćby na ich kamuflaż czy pewne ich cechy charakterystyczne. Kiedy jednak armia rosyjska poniosła pierwsze poważne klęski, w ręce Ukraińców trafiły poważne ilości sprzętu. Posiłkując się tu słynną stroną Oryxa, można powiedzieć, że do chwili obecnej Ukraińcy zdobyli przynajmniej 546 czołgów, nie licząc innych pojazdów opancerzonych i nieopancerzonych.

W rezultacie wprowadzenia do służby dużej ilości zdobycznego sprzętu Ukraińcy stanęli przed poważnym problemem. Skoro i my i oni używamy takich samych pojazdów, to jak rozpoznać, kto jest kim? Prawidłowe rozpoznanie przeciwnika to kwestia życia i śmierci na polu bitwy. Potrzebny był więc jasny i czytelny symbol, łatwy do naniesienia w warunkach polowych.





"Dosyć egzotycznie oznaczony T-84:" chodzi o krzyże na wieży - podobne stosowali Niemcy w czasie II Wojny Światowej


Sięgnięto po krzyże greckie, zarówno w ich klasycznej formie, jak i tej znanej ze wspomnianego orderu. Prosty „+” jest nie do pomylenia z literą „Z”, obecnie najczęściej wykorzystywaną przez Rosjan do oznaczania swoich pojazdów biorących udział w „specjalnej operacji wojskowej”, czyli rosyjskiej inwazji. Używając krzyża, rozwiązano bardzo istotny problem wojskowy, jednocześnie sięgając do ukraińskich tradycji narodowych.



Dlaczego jednak czasem stosuje się formę „klasyczną”, a w innym wypadku gammadię? Na to pytanie nie znajduję odpowiedzi, tak samo, jak nie potrafię wyjaśnić jedynego (na razie) udokumentowanego wypadku oznaczenia ukraińskiego czołgu aż 3 wariantami krzyży. Tylko twórcy tych oznaczeń potrafią wyjaśnić motywy stojące za dokonaniem takiego czy innego wyboru. Warto jednak przy tym zauważyć, że w znaczącej większości wypadków na pojazdach ukraińskich widzimy „pełny” krzyż grecki. Zdjęcia dostępne w mediach społecznościowych wskazują także na to, że symbol ten stał się standardowym sposobem oznaczania pojazdów wykorzystywanych przez armię ukraińską, i jest nanoszony m.in. na pojazdy dostarczone z zachodu.



Podsumowanie

Patrząc na całą sprawę z pewnego dystansu, łatwo dostrzec perfidię rosyjskiej propagandy. Symbol występujący w historii świata od stuleci usiłowali nazwać „nazistowskim”, odmawiając równocześnie Ukraińcom prawa do czerpania z własnej bogatej kultury. Obecnie Rosjanie walczą nie z jakimiś „ukronazistami”, tylko z obywatelami i obywatelkami Ukrainy, bijącymi się o wolność swojego państwa bestialsko napadniętego przez silniejszego sąsiada. Wystarczy zresztą przypomnieć, w jaki sposób działają Rosjanie, by bez pudła wskazać, która z walczących stron zasłużyła na zestawienie jej razem z nazistami.




-------------












Cmentarz wojskowy w Gdańsku,
przy ul. Generała Henryka Dąbrowskiego 2:


groby polskiego ruchu oporu









to naprawdę fatalnie, że krzyże zastosowane na grobach wojskowych w Gdańsku przypominają herb niemieckiego zakonu krzyżackiego

to wygląda jak takie oznaczenie:

"tego to my załatwiliśmy.."
"tego też my załatwiliśmy"
"tego też my..."
"tego też..."



foto z mojego posta: Strach (Malbork)






Różne cmentarze wojskowe i groby żołnierskie:


Stary Cmentarz w Wejherowie:





Powstańcy Warszawscy:





Mełno:





Powązki i inne:











































Wszędzie jest tarcza na krzyżu, tylko w Gdańsku jest krzyż na tarczy.


Logo, a może logo?


Specyficzne opracowanie graficzne danego tematu.

Specyficzne graficzne opracowanie danego tematu.






Białe krzyże w herbie wielkim Gdańska:




Logo gdańskiego ZDiZ w 2012 roku z niedomówionymi, "pustymi" w środku krzyżami





- logo obecnie jest zmienione, podobnie jak nazwa: z ZDiZ na GZDiZ

wydaje mi się, że tu krzyże niezachowują proporcji względem tarczy, wyglądają jak znaki plus... są bardzo małe podobnie jak i korona 






















a co to??
Wolne Forum Gdańsk nie działa????
ostatni raz zaglądałem tam w lipcu 2024...








herb Oliwy







"W latach 1999-2017 Gdański Zarząd Dróg i Zieleni funkcjonował pod nazwą Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku"





ZKM gdański teraz nazywa się ZTM i logo na stronie jest bliźniacze do loga GZDiZ

nie działa również strona ZKM:    http://www.zkm.pl/patroni 

teraz patroni tramwajów są tu:            www.gdansk.pl/patroni


honorowi obywatele Gdańska razem z Hitlerem i Forsterem - tu: 

gdansk.pl/rada-miasta-gdanska/honorowi-obywatele-gdanska,a,538

trzeba kliknąć odpowiedni odnośnik...





Mój tekst z 2012 roku:







Historyczny tramwaj gdański w barwach Wolnego Miasta Gdańska z niemieckimi napisami w 2013 roku:




za: gdańsk.pl

DWF Tw245 „Bergmann” z 1927 roku

Tramwaj wyprodukowany został przez Gdańską Fabrykę Wagonów (obecnie teren Stoczni Remontowej) w 1927 roku. Łącznie zamówione zostały wówczas 24 takie tramwaje, o numerach 245-268.

Ta seria tramwajów zgodnie z ówczesnymi gdańskimi standardami posiadała oznaczenie Tw245, jako połączenie słowa „Triebwagen (Tw)” (wagon silnikowy) oraz numeru pierwszego wagonu z serii.Tramwaje Bergmann pracowały do 1973 roku


Tramwaje Bergmann, jako seria dość liczna, przetrwały II wojnę światową i służyły w ruchu liniowym do 1973 roku, przechodząc w międzyczasie wiele modernizacji z użyciem elementów z nowszych wagonów generacji N.

Jedyny zachowany egzemplarz typu Tw245, o numerze 266, kilkanaście lat po wycofaniu z ruchu doczekał się odświeżenia pod koniec lat 80. XX w. kiedy to przywrócono mu wygląd zbliżony do historycznego. Od tego czasu zasila historyczną flotę pojazdów Gdańskich Autobusów i Tramwajów.

- Nasz Bergmann nigdy wcześniej nie przeszedł gruntownego remontu. Wszelkie prowadzone dotąd naprawy miały charakter bieżący i charakteryzowały się niewielkim zakresem prac. Wiele elementów wyposażenia pochodziło z tramwajów generacji N, jako efekt unowocześnień jeszcze z czasów jego eksploatacji liniowej - mówi prezes GAiT, Maciej Lisicki. - Remont kapitalny był niezbędny, by ten blisko stuletni unikatowy pojazd mógł cieszyć gdańszczan swoją obecnością przez kolejne dekady.

Niezmiernie pracochłonnym i skomplikowanym procesem było opracowanie wytycznych i dokumentacji niezbędnej do podjęcia remontu. 

Głównymi osobami odpowiedzialnymi za opracowanie dokumentacji historycznej byli śp. Mariusz Uziębło - niekwestionowany znawca historii gdańskiej komunikacji tramwajowej oraz Cezary Kamiński motorniczy GAiT i prezes, zaangażowanego w projekt, Stowarzyszenia Grupa Tramwajowo-Autobusowa WPK GG.

- Informacji źródłowych szukaliśmy w wydawnictwach tematycznych sprzed lat, w zbiorach fotografii, w rozmaitych fotogaleriach internetowych, czy porównując tramwaje z podobnej epoki w innych miastach. Niezbędne było przygotowanie nowych rysunków technicznych, spisanie wszystkiego w punktach, a potem nadzór nad realizowanymi pracami. Ten skomplikowany i wyjątkowy w swojej skali projekt wymagał nieustannych konsultacji także na etapie realizacji - mówi Cezary Kamiński.




2020 rok - kolejne gdańskie tramwaje w barwach WMG:









2025 r.





Lwy z herbu WMG na tym tramwaju z daleka wyglądają jak dwa rogate diabły, które właśnie wynoszą (kradną) gdański herb...... czyż nie?

Już zupełnie tak na marginesie warto zauważyć, że obecnie miasta przechodzą z historycznych herbów na proste, nijakie i często nieładne "loga" - jak np. w Poznaniu (udało się zablokować) i w Gdańsku, ale nie tylko,

tutaj jednak widzimy, że historyczne herby i historyczność w ogóle są "w cenie"... 

ale logo GZDiZ też nie jest "historyczne".... bo to logo dla WSPÓŁCZESNEGO Gdańska??



Bardzo duża uwaga poświęcona została także detalom, które mają ogromne znaczenie dla wartości historycznej zabytku. Odtworzone od zera zostały takie elementy wyposażenia, jak m.in. kinkiety lamp, kierunkowskazy, wycieraczki, tabliczki znamionowe i opisowe, oświetlenie ekspozytorów liniowych, gniazda prądu do wagonu doczepnego, czy odbierak prądu, na podobieństwo tych oryginalnych.

- Zakres prac był bardzo szeroki. Ponadto musimy zdawać sobie sprawę, że tramwaj ten to blisko stuletni pojazd historyczny. Nie ma już na rynku części zamiennych do takich tramwajów – zaznacza Maciej Lisicki. - Prace przy nim, w tym tworzenie poszczególnych części wyposażenia miały charakter rękodzieła i rzemiosła. Wszystkie detale dorabiane były ręcznie.







O taką Polskę walczyliśmy?
































-----------

wydarzenia.interia.pl/ukraina-rosja/news-tajemniczy-znak-na-ukrainskich-pojazdach-to-nie-przypadek,nId,7756602#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

hrabiatytus.pl/2023/02/06/krzyz-propaganda-i-ukrainskie-czolgi/

credo.pro/pl/2022/09/329315

grób inki i zagończyka - Szukaj w Google

groby wojskowe na cmentarzu - Szukaj w Google



Argo ✅ Przełożyłem kartę w kalendarzu... ⭐ NEon24

Prawym Okiem: Przykrywka dla WMG

Prawym Okiem: von Winter tramwaje gdańskie

Prawym Okiem: Antypolak patronem szkoły?

Prawym Okiem: Czy Wolne Miasto Gdańsk istnieje?

Prawym Okiem: To było do przewidzenia... niemcy porównują Gdańsk do Krymu

gdansk.pl/wiadomosci/Historyczne-piekno-na-torach-Tramwaj-Bergmann-po-remoncie,a,279205

phototrans.pl/14,630940,0,Bergmann_266.html

trojmiasto.pl/wiadomosci/Poznaj-historyczne-tramwaje-w-Gdansku-n129360.html

commons.wikimedia.org/wiki/File:Insignia_Germany_Order_Teutonic.svg





polecam otagowanie: Gdańsk


Prawym Okiem: Strach (Malbork)

Prawym Okiem: Niemcy w 2019 r

Prawym Okiem: Logo Poznania - małe kroki

Prawym Okiem: Plaga cmentarna

Prawym Okiem: Gdańsk - to separatyzm?

Prawym Okiem: Zamiast Wolnego Miasta Gdańska żądamy używania rozumu

Prawym Okiem

Prawym Okiem: Czy Gdańsk oderwie się od Polski? „To projekt antypaństwowy”

Prawym Okiem: Oktoberfest w Polsce? Od kiedy?

Prawym Okiem: Czym są Prusy Zachodnie?

Prawym Okiem: Germanizacja tylnymi drzwiami - atak na Pałac Młodzieży w Gdańsku

Prawym Okiem: Nasz "Danzing"ich Gdańsk?

Prawym Okiem: Słup z granicy RP i WMG stoi już przy szkole w Gdańsku Kokoszkach

Prawym Okiem: Zygzaki - czerwone z białym

Prawym Okiem: Kto i po co odtwarza stare słupki graniczne?

Prawym Okiem: Słup z granicy RP i WMG stoi już przy szkole w Gdańsku Kokoszkach

Prawym Okiem: Logo, a może logo?

Prawym Okiem: Wyniki wyszukiwania: gdańsk





- ktoś usunął zdjęcia z postów

Prawym Okiem: A więc wojna. Zdublowanie administracji. 

Prawym Okiem: Burmistrz Działdowa uhonorował niemieckich zbrodniarzy

Prawym Okiem: Czy ktoś mi może wyjaśnić...