Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 sierpnia 2025

Historia doktora Ratajczaka



W kwietniu był Smoleńsk


Dariusz Zdzisław Ratajczak (ur. 28 listopada 1962 w Opolu, zm. przed 11 czerwca 2010 tamże) – polski historyk i publicysta.




przedruk


Historia doktora Ratajczaka


W Opolu trwa ostatnia dyskusja z doktorem Dariuszem Ratajczakiem w roli głównej. Czyją ofiarą jest zmarły historyk? Uczelni, „Gazety Wyborczej”, własnych poglądów, ostracyzmu czy nałogu?



Aktualizacja: 03.07.2010 16:24 Publikacja: 02.07.2010 04:14



Agnieszka Rybak



Nekrologów nie było. W kondukcie za trumną podążało zaledwie kilkanaście osób. Najbliższa rodzina i garstka znajomych. Następnego dnia w lokalnej gazecie ukazało się ogłoszenie. Rodzina z głębokim żalem zawiadamiała, że 22 czerwca został pochowany tragicznie zmarły Dariusz Ratajczak, lat 47. Składała podziękowania wszystkim tym, „którzy przez lata byli życzliwi Dariuszowi”.

Jedenaście dni wcześniej pod Centrum Handlowym Karolinka na obrzeżach Opola w samochodzie Renault Kangoo ochrona znalazła zwłoki mężczyzny. Dokumenty wskazywały, że zmarłym może być doktor historii Dariusz Ratajczak, o którym 11 lat wcześniej usłyszała cała Polska, kiedy oskarżono go o rozpowszechnianie tzw. kłamstwa oświęcimskiego.


W Internecie zawrzało. Ofiara intrygi, nagonki, zaszczuty – to najczęściej pojawiające się opinie. Część internautów z oburzeniem relacjonowała, że w wydaniu online „Gazety Wyborczej” w tytule pierwszej informacji na temat śmierci Ratajczaka użyto sformułowania o znalezieniu „ciała kłamcy oświęcimskiego” (potem tytuł zmieniono). „Nasz Dziennik” winą obarczył właśnie „Gazetę Wyborczą” i podał, że Ratajczak prawdopodobnie popełnił samobójstwo.

„Nasz Dziennik” przytoczył również opinię, że historyk „padł ofiarą intrygi na Uniwersytecie Opolskim”. Ktoś w sieci zamieścił nazwiska i telefony kilku pracowników uczelni. Z sugestią, by dzwonić i pytać: Jaka byłaby dziś decyzja? Czy zgadzają się z powszechnym odczuciem, że wyrzucenie z pracy było przyczyną dzisiejszej tragedii?

Jak zwykle pojawiły się też teorie spiskowe: „Jaki związek ma zatrzymanie agenta Mossadu ze śmiercią dr. Ratajczaka?”, „Kto zamordował?”, oraz patetyczny apel o powołanie Komitetu Wolności Słowa, którego podstawowym celem miałoby być niesienie pomocy osobom w podobnej sytuacji jak tragicznie zmarły. Jedno jest pewne: śmierć Dariusza Ratajczaka nikogo w Opolu nie pozostawiła obojętnym.



Był błyskotliwy, inteligentny. A jednocześnie bardzo przystępny, kumpelski. Za to kochali go studenci – opowiada kolega.

– Barwna postać, kolorowy ptak. Oceniałem, że dla takich powinno być miejsce na uczelni – mówi prof. Stanisław Nicieja, promotor jego pracy doktorskiej.

– Jest oczywiste, że nie mógł pasować do środowiska Uniwersytetu Opolskiego – nie ma z kolei wątpliwości Wiesław Ukleja, legenda opolskiej opozycji, znajomy Ratajczaka.

Wielu zazdrościło Ratajczakowi znanej rodziny i kariery. Przodek, Franciszek Ratajczak, poległ w powstaniu wielkopolskim. Ojciec, Cyryl, znany w Opolu adwokat, bronił w sprawach politycznych. Prowadził między innymi słynną sprawę braci Kowalczyków, którzy w proteście przeciw wydarzeniom Grudnia ’70 wysadzili aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu w przeddzień milicyjnej akademii. WSP nazywano wtedy czerwoną Sorboną. Tu po dyplomy przyjeżdżali partyjni dygnitarze i funkcjonariusze SB. Prawdopodobnie dlatego na studia historyczne mecenas Ratajczak wysłał syna do Poznania.


Po powrocie Dariusz Ratajczak etat znalazł jednak właśnie w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Do Instytutu Historii przyjmował go prof. Stanisław Nicieja. – Zwykle uczelnia zatrudnia swoich absolwentów. O tym, że zaprosiłem go na rozmowę, zdecydowała pozycja jego ojca. Pan Dariusz sprawił na mnie dobre wrażenie, znał świetnie język angielski. Zdecydowałem się go przyjąć – opowiada profesor.

Od tej pory Nicieja stał się promotorem jego kariery. Profesor, który należał do PZPR, był wyznawcą „nurtu pozytywistycznego”, nie miał jednak oporów, by zostawiać na uczelni zdolnych studentów związanych z opozycją.


Wiesław Ukleja wspomina, że z Ratajczakiem zetknął się po raz pierwszy w 1988 r. na konspiracyjnym spotkaniu Młodzieżowej Grupy Niepodległościowej Pokolenie 1980 – 1988. Chodziło o posklejanie różnych nurtów działającej wtedy opozycji. – Ze spotkania tego zapamiętałem Darka jako pasjonata historii obdarzonego błyskotliwym i samodzielnym sposobem wnioskowania, podbudowanym solidną erudycją. Był z przekonań narodowcem. Ja zwolennikiem piłsudczykowskiej myśli politycznej. To, co niewątpliwie nas łączyło, to antykomunizm – opowiada Ukleja. Dariusz Ratajczak nie krył endeckich poglądów. Na początku lat 90. sympatyzował ze Stronnictwem Narodowym. – ZChN było dla niego stanowczo za łagodne – mówi kolega historyk.

Profesor Nicieja uczynił Ratajczaka swoim asystentem. Po latach wspomina, że jego współpracownik miał skomplikowaną osobowość. Żywił do ludzi miłość lub nienawiść. Miał kolegów, z którymi się przyjaźnił, a potem z nimi nie rozmawiał. Ale studenci bardzo go lubili. – Prowadził ćwiczenia i na zaliczenie wszystkim stawiał piątki. To utrudniało mi egzamin, bo przecież przez kilkanaście minut trudno się zorientować, z jakim studentem mam do czynienia. Zwracałem mu uwagę: Pomagaj mi. A on odpowiadał: „oni są dobrzy wszyscy”.

Ratajczak był popularny. Łatwo się spoufalał. Przechodził z młodzieżą na „ty”. Chodził na piwo. Uwielbiał dyskusje, a rozmówcą był błyskotliwym. Pracę doktorską – o sprawach sądowych: politycznych i kryminalnych w czasach stalinizmu – przygotowywał pod patronatem prof. Niciei. – Był moim uczniem – opowiada profesor. – Starałem się mu pomóc. Przyspieszaliśmy termin obrony, bo pracownik uczelni musi się doktoryzować w ciągu ośmiu lat.

W 1997 r. Ratajczak obronił pracę doktorską. Do 1999 r. miał już na swoim koncie publikacje: „Polacy na Wileńszczyźnie 1939 – 1944”, „Świadectwa ks. Wojczaka”, „Krajowa Armia Podziemna”.

Zbigniew Górniak, dziennikarz Polskiego Radia Opole i „Nowej Trybuny Opolskiej”, wspomina: – Z kolegą napisaliśmy żartobliwy tekst: dziesięć najbardziej obiecujących karier. W tej dziesiątce umieściliśmy Ratajczaka. Typowaliśmy, że przed Darkiem jest długa, ciekawa kariera. Wkrótce potem zamiast kariery wybuchła afera.




Tak naprawdę do dzisiaj nie wiadomo, do czego potrzebna mu była publikacja „Tematów niebezpiecznych”. Małą książeczkę, która – jak się potem okazało – miała siłę rażenia bomby atomowej, wydał w 1999 roku za własne pieniądze w nakładzie 350 egzemplarzy. Zaznacza w niej: „Mnóstwo tu ocen ostrych, prowokacyjnych, mogących wywołać środowiskowe protesty. Wszystko zależy od mocnych nerwów i poczucia humoru”. A potem pisze, że cyklon B stosowany był w obozach koncentracyjnych do dezynfekcji, nie do mordowania. „Wniosek ostateczny nasuwa się sam: w obozach ludzie umierali głównie na skutek chorób wynikających z niedożywienia, złych warunków higienicznych, morderczej pracy, a ciała palono w krematoriach, aby zapobiec epidemii”. Streszcza opinie zachodnich rewizjonistów, miesza je z własnymi. – Książka była nieszczęśliwa nie tylko z tego powodu – uważa jeden z pracowników Instytutu Historii. Można w niej znaleźć publicystyczny język, passusy o czerwonej profesurze, anonimowe epitety, które pracownicy uczelni odczuli jako skierowane pod ich adresem. Książeczkę można było kupić w uczelnianym kiosku. Autor rozdawał ją kolegom z dedykacją.

Publikacja przeszłaby jednak bez echa, gdyby nie zainteresował się nią dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau. Rok wcześniej weszła w życie ustawa o IPN, a niej przepis o karach za kłamstwo oświęcimskie. Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”.

W Opolu pojawiły się media – ogólnopolskie i światowe rozgłośnie i stacje telewizyjne. – Był taki czas, kiedy w gabinecie miałem wszystkie stacje radiowe z całego świata. Ratajczak, a przy nim Uniwersytet Opolski, stał się wiadomością numer jeden – wspomina prof. Nicieja. W sprawie wypowiadały się autorytety. – Dostawałem listy doktorów honoris causa uczelni, że oddadzą tytuły w proteście – mówi dziś prof. Nicieja. Uczelnia, utworzona z połączenia Wyższej Szkoły Pedagogicznej i filii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, działała zaledwie od pięciu lat. Nikt nie pragnął takiego rozgłosu.

Jeden z pracowników Instytutu Historii: – To wywołało panikę. Pytania, co z tego wyniknie? I reakcję stadną.

– Odnosiłem wrażenie, że Ratajczak do końca nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Czuł, że popularność go niesie, nie widział, w jakim kierunku – mówi jeden z pracowników Instytutu Historii. Profesor Nicieja: – Nikogo nie słuchał. Uważał, że zaistnieje, gdy będą o nim mówić po nazwisku. W mediach zaatakował uczelnię. Pomyślałem, że może reakcja byłaby inna, gdyby spotkał się z nami i podjął dialog? Zadzwoniłem do niego. I zapytałem: „Panie Darku, czy pan naprawdę tak myśli?”. Odpowiedział: „Tak, tyle mam do powiedzenia”. I rzucił słuchawkę. Bardzo to przeżyłem.




– Nikt z pracowników Instytutu Historii nie wystąpił przeciw niemu – opowiada pracownik uczelni. Pojawił się wprawdzie pomysł, by w imieniu instytutu napisać list odcinający się od Ratajczaka. Zaprotestował jednak prof. Krzysztof Tarka. Argumentował, że dr Ratajczak jest osobą dorosłą i sam odpowiada za swoje słowa. List nie powstał.

Uczelniana komisja dyscyplinarna zaczęła grać na przeczekanie z prokuraturą. Jedni od drugich oczekiwali stwierdzenia winy. Ostatecznie w 2000 r. uniwersytet zakazał Ratajczakowi wykonywać zawód nauczyciela przez trzy lata. Prokuratura postawiła zarzut – art. 55 ustawy o IPN, czyli kłamstwo oświęcimskie.


Ewa Kosakowska, była dziennikarka „Nowej Trybuny Opolskiej”: – Poznałam go, gdy pisałam o procesie. Zaskoczyło mnie, że był tak otwarty dla mediów. Witał się z nami i żegnał, chętnie rozmawiał i nie obrażał na żadne gazety. Wyróżniał się inteligencją, elokwencją. Miał wiedzę w wielu dziedzinach.

Kolega historyk opowiada: – Odwiedziłem go wtedy w domu. Pamiętam sterty książek, głównie anglojęzycznych. Szukał w nich argumentów.




Ratajczak bronił się sam. Tłumaczył, że cytował poglądy zachodnich rewizjonistów, nie zawsze je zaznaczając. Ojciec adwokat na procesie się nie pojawiał. Mogli wcześniej przygotowywać linię obrony. Mogło być też tak, że starszy pan się nie zgadzał z synem i nie chciał być świadkiem katastrofy.

Na sali sądowej zaczął się pojawiać wtedy Leszek Bubel, wydawca znany z antysemickich poglądów. Ratajczak witał go z zadowoleniem. W tym czasie znajduje też wsparcie w Radiu Maryja. Bronią go prof. Ryszard Bender i Peter Raina. Sąd rejonowy umorzył postępowanie z powodu znikomej szkodliwości czynu. Od wyroku odwołała się prokuratura. Ostatecznie sąd uznał winę, lecz sprawa została umorzona ze względu na znikomą szkodliwość społeczną.

Jak wynika z relacji, którą do dzisiaj można znaleźć na stronie internetowej Muzeum Auschwitz-Birkenau, sąd uzasadnił takie rozstrzygnięcie niskim nakładem książki Ratajczaka oraz tym, że w drugim jej wydaniu autor odciął się od poglądów tzw. Holocaust-deniers (osób zaprzeczających faktowi Holokaustu), stwierdzając: „Nie mogę się zgodzić z poglądem, że w obozach koncentracyjnych na ziemiach polskich nie istniały komory gazowe. W końcu są świadkowie. Natomiast uważam, że liczba 6 mln Żydów zgładzonych w wyniku niemieckiego bestialstwa [...] jest mocno, bardzo mocno przesadzona”.

Ratajczak zatrudnił się jako stróż w hurtowni alkoholi. Ponoć właściciel się skarżył: „Ratajczak zamiast pilnować albo pisze, albo czyta”. Demonstracyjne podejmowanie prac poniżej kwalifikacji niektórzy odbierali jako manifestację. Droczenie się z rzeczywistością. Rodzaj komunikatu: Wolę pracować w hurtowni alkoholi, niż mówić to, z czym się nie zgadzam. Poprawność polityczna mnie nie złamie.

Zbigniew Górniak: – Prokurator wojewódzki Franciszek Lewandowski w stanie wojennym odmówił oskarżania opozycji. Odszedł z prokuratury i zatrudnił się w zakładzie oczyszczania miasta. Tam poprosił o to, by dostać rewir pod siedzibą prokuratury. Gdy jego koledzy wchodzili lub wychodzili z budynku, natykali się na Lewandowskiego z miotłą. To był rodzaj demonstracji.




Jeden z pracowników Instytutu Historii: – Wilczy bilet ciągnął się za nim. Próbował się zatrudnić w szkołach czy instytutach, ale gdy się okazywało, że to ten Ratajczak, odmawiano mu. Każdy boi się pytania: Dlaczego zatrudnia pan antysemitę? Jak z tego wyjść obronną ręką?

W 2007 r. „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł „Kłamca nie ma już siły”. Ratajczak opowiada w nim, co się stało po wyrzuceniu z uczelni. O postępującej degradacji. Mówi o tym, do kogo zwracał się o pomoc, gdzie mu odmówiono. Jako jedyny powód podaje ostracyzm.

„Nie chcę nic innego robić. Jestem historykiem” – mówił. Drukował teksty w „Najwyższym Czasie” i „Opcji na Prawo”. Założył blog. Wpisy kończą się na styczniu 2009 roku. Wtedy zamieszcza ostatni: „Bądźmy po proletariacku szczerzy: Karol Marks, ojciec komunizmu, w młodości był satanistą”. Jednak dyskutantów brak. Jest za to kilka komentarzy. Pierwszy: „cieszę się, że po latach znów pan publikuje”. Drugi: „O kurczę… ten czop jeszcze żyje?!? Psia mać, może świńska grypa da radę”.

Dziś osoby, które go znały, obarczają się nawzajem winą i odpowiedzialnością. Jednak Dariusz Ratajczak był inteligentnym, dobrze wykształconym człowiekiem. Miał znajomych wśród londyńskiej i amerykańskiej Polonii. Dlaczego nie wyjechał? Nie zaczął nowego życia w innym mieście – na przykład we Wrocławiu? Dlaczego nie wykorzystał znakomitej znajomości języka angielskiego, by żyć choćby z tłumaczeń? Koledzy z instytutu zauważają, że miał niezłe pióro. Wykorzystywał to zresztą, pisując do niszowych prawicowych gazet. Dlaczego nie pisał pod pseudonimem?

[srodtytul]Nałóg[/srodtytul]

Problem zaczął się wcześniej. Jeszcze przed wybuchem afery. Pracownik Instytutu Historii przyznaje: – Zdarzało mu się przychodzić na zajęcia ze studentami po kieliszku. Nie był pijany, ale widać było, że jest pod wpływem.

Prawicowy polityk: – Starliśmy się ostro podczas dyskusji na uniwersytecie. Krakowski IPN wydał książkę „Dramat roku 1947”, która stała się kanwą sporu. Darek wtedy ostro dyskutował. Widać było, że jest nietrzeźwy.

Prof. Nicieja: – Podpisaliśmy umowę o współpracy z Uniwersytetem Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po formalnościach jako rektor zaprosiłem do gabinetu wszystkich gości na lampkę koniaku. Sekretarka napełniła kieliszki, pijemy i… konsternacja. Bo zamiast alkoholu była herbata. Przeprosiłem, rozlaliśmy szampana. Po wyjściu delegacji poprosiłem Ratajczaka na rozmowę. „Co pan zrobił? – krzyczę. – Przepraszam, miałem ciąg. Myślałem, że zdążę ten alkohol uzupełnić” – tłumaczył.

To, że nie wyleciał z uczelni, zawdzięczał matce. Była już ciężko chora, przyszła do Niciei i prosiła: Niech go pan nie wyrzuca, on się uspokoi. – Chroniłem go, chociaż powinienem wtedy usunąć – opowiada profesor. Uległem, a on się uspokoił. Chyba jedyną osobą, która miała na niego wpływ, była matka.

Jeden z pracowników Instytutu Historii: – Sposób, w jaki odszedł z uczelni, to, że nie mógł znaleźć pracy, że odeszła od niego żona – pogłębiało tylko problem, który wcześniej miał. Sytuacja, w jakiej się znalazł, sprzyjała sięganiu po kieliszek.

Arkadiusz Karbowiak, wiceprezydent Opola, próbował Ratajczakowi pomóc. Umówił go na rozmowę z pełnomocnikiem tworzącej się w Opolu nowej katolickiej szkoły wyższej. Ratajczak na obiad z przedstawicielem szkoły przyszedł pod wpływem alkoholu.

Dwa lata temu Karbowiak podjął jeszcze jedną próbę. Polecił go prowadzącemu nabór we wrocławskim oddziale IPN. Ratajczak w „Gazecie Wyborczej” tak to relacjonował: „Byłem na rozmowie i dali mi do zrozumienia, że poszło mi świetnie. Ale potem przysłali pismo, że mnie nie zatrudnią”. Zupełnie inne wrażenie odniósł prowadzący rozmowę. Karbowiakowi powiedział z wyrzutem, że Ratajczak przyszedł ubrany niechlujnie i po alkoholu.

Żona z dwojgiem dzieci odeszła od Ratajczaka siedem lat po jego wyrzuceniu z uczelni. Nie chce rozmawiać o przyczynach decyzji. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” zaprzeczyła jedynie podanej przez Ratajczaka wersji, że jej odejście miało związek z poglądami męża.

Cicha ulica na Chabrowie, jednym z opolskich osiedli. Klockowe czteropiętrowe bloki dobudowano tu do stylowych poniemieckich kamienic z pięknymi ogródkami. Ratajczak w jednym z tych domów klocków mieszkał od dzieciństwa.

Zbigniew Górniak opowiada, że ostatni raz spotkał Ratajczaka na ulicy pod szkołą ogólnokształcącą, w której uczył się jego syn. Na konwencjonalne „co słychać”, Górniak odpowiedział, że wrócił akurat z Norwegii. Wtedy Ratajczak się ożywił. – Opowiadał, że urządził się właśnie pod Oslo. I że jak jeszcze raz będę w Norwegii, mam się koniecznie odezwać. Podniosło mnie to na duchu. Pomyślałem wtedy, że jak się ma olej w głowie, to wszędzie można sobie życie ułożyć – mówi Górniak. W tym sielankowym obrazku nie zgadzał się tylko jeden szczegół. Kiedy Ratajczak uśmiechnął się promiennie, rzucał się w oczy brak przedniego zęba.

Znajomy, który spotkał go na ulicy półtora miesiąca temu, zauważył, że bardzo wychudł. Z ustaleń policji wynika, że w ostatnim czasie często wyjeżdżał za granicę. Anglia, Holandia, Norwegia. Pracował tam fizycznie – na zmywaku, przy ogrodnictwie. W Polsce po eksmisji pomieszkiwał u ojca lub w samochodzie. Nie wiadomo, co się właściwie stało pod Centrum Handlowym Karolinka. Jak długo stał tam jego samochód? Policja zabrała kasety z monitoringu parkingu. Ogląda kadr po kadrze, bo jeden z pracowników ochrony utrzymywał, że samochód zaparkowano tego samego dnia, w którym znaleziono zwłoki. – Z dotychczasowych ustaleń wynika, że stał tam co najmniej kilka dni – mówi jednak prokurator rejonowy Artur Jończyk.

Na razie trwa ustalanie, co było przyczyną śmierci. Biegły na podstawie oględzin wykluczył działanie osób trzecich. Trwają badania toksykologiczne, wszystko wskazuje jednak na to, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych.

Sąsiadka z bloku opowiada: – Mam w oczach jego dwa obrazy. Pierwszy – pracownika na Uniwersytecie Opolskim, miłego, estetycznego mężczyzny. Ojca dwojga udanych dzieci. I drugi – niechlujnego alkoholika, którego się baliśmy. Czuliśmy strach, że kiedyś zapomni wyłączyć kuchenkę i wylecimy w powietrze. I zachodzę w głowę, jak to się stało? Dzień po dniu na oczach wszystkich rozgrywał się dramat człowieka.

Mieszkańcy bloków byli świadkami niemocy żony i szalejącego nałogu. Pił w piwnicy, znajdowano go nieprzytomnego z upicia. – Sam się nad sobą znęcał. Zastanawialiśmy się, co robić. Wielokrotnie interweniował ojciec – opowiada jeden z sąsiadów. Jednak perswazje Ratajczaka seniora nie dawały rezultatu. Myśleli, by zgłosić problem do ośrodka pomocy rodzinie. I wtedy przyszła eksmisja. Sąsiad się wyprowadził. A raczej – wyprowadził go komornik. Mieszkanie zostało zlicytowane za długi.

Ewa Kosowska: – To smutna historia człowieka, który miał bardzo duży potencjał.

Marek Kawa, znajomy Ratajczaka, doktor polonistyki, polityk, były pracownik uniwersytetu, mówi: – Ocieraliśmy się o niego i nie byliśmy w stanie podać mu ręki. Oczekiwałem większej refleksji w związku z jego śmiercią.




rp.pl/plus-minus/art15121221-historia-doktora-ratajczaka







sobota, 13 lipca 2024

Zza grobu...

 


przedruk






Jerzy Stuhr nie żyje. Szokujący nekrolog w krakowskiej prasie


13.07.2024 16:40



W wieku 77 lat we wtorek zmarł aktor filmowy i teatralny, polonista, profesor sztuk teatralnych Jerzy Stuhr. W krakowskiej prasie pojawił się zaskakujący nekrolog.






Znany dziennikarz i publicysta Wojciech Mucha opublikował na Twitterze [X] nekrolog z krakowskiej prasy, który miała zamówić rodzina aktora.


Nie wiem, co jest w tym jakoś bardziej zabawne(?): Czy że rodzina przypomina, że Zmarły był inteligentem? Czy że uważa za istotne wskazać, że był on "synem mitteleuropy" (być może Zmarły sam miał się za takiego - nie wiemy, są przesłanki)

- napisał Mucha.


Dalej dziennikarz przypomniał:


Mitteleuropa

"W 1915 r. niemiecki publicysta Friedrich Naumann w pracy zatytułowanej Mitteleuropa (niem. – Europa Środkowa) przedstawił koncepcję stworzenia wielkiego państwa obejmującego terytoria Rzeszy, Austro‑Węgier oraz Europy Środkowej i Wschodniej aż po Kaukaz. Miał to być rejon autarkiczny (samowystarczalny gospodarczo) dzięki własnym zasobom naturalnym i źródłom energii, zdominowany kulturowo przez Niemcy. Jedną z metod urzeczywistnienia tej idei było gospodarcze uzależnienie od nich krajów Europy Środkowo‑Wschodniej. Klęska Niemiec w I wojnie światowej nie spowodowała upadku koncepcji Mitteleuropy. Nawiązywali do niej naziści, głoszący hasło zdobywania potrzebnej Niemcom przestrzeni życiowej (niem. Lebensraum)".







tysol.pl/a124753-jerzy-stuhr-nie-zyje-szokujacy-nekrolog-w-krakowskiej-prasie


niedziela, 23 lutego 2020

Romulus


Romulus zabija brata, jaki i Kain - a także Set (Ozyrysa).
Coś podobnego występuje też w produkcjach z cyklu SW.

Romulus zostaje rozdarty na kawałki w jednej wersji.

Mieszają się tu różne wersje tego samego wątku.




Po raz pierwszy od 2600 lat możemy oglądać sarkofag poświęcony założycielowi Rzymu, Romulusowi. O zidentyfikowaniu hipogeum (przeznaczonego na grób podziemnego pomieszczenia na planie koła) donosiliśmy przed trzema dniami. Naukowcy zdobyli wówczas nowe dane, na podstawie których stwierdzili, że to prawdopodobnie część heroonu (grobu herosa) Romulusa.
Zabytek pochodzi z VI wieku i znajduje się niedaleko Lapis Niger, Czarnego Kamienia, świątyni postawionej w miejscu śmierci/wniebowzięcia Romulusa. Odkrycia dokonano podczas prac wykopaliskowych na Forum Romanum, stanowiącym serce starożytnego Rzymu i państwa Rzymian. Jako, że od dawna krążyła hipoteza, że pierwszy władca Rzymu został tam pochowany, odkrywcy postanowili ją sprawdzić
Parco Colosseo
Analiza wykazała, że zarówno sarkofag jak i ołtarz odpowiadają zarówno opisom starożytnych uczonych jak i ludowym przekazom. Co prawda na miejscu nie znaleziono żadnych inskrypcji ani ludzkich szczątków, ale część specjalistów uważa, że podobieństwo do historycznych opisów jest na tyle duże, iż mamy do czynienia ze świątynią Romulusa.

Sarkofag i towarzyszący mu okrągły ołtarz odkryto pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Archeolodzy natrafili wówczas na długie głębokie wyżłobienie oznaczone wielkimi głazami i uznali, że jest to skiba, którą Romulus oznaczył granice przyszłego miasta. Romulus założył je po zabiciu swojego brata Remusa.

Teraz naukowcy sądzą, że odkryta wówczas struktura to heroon zbudowany przez Rzymian w miejscu, o którym sądzili, że został pochowany Romulus. Legenda mówi, że w 37. roku swoich rządów Romulus został porwany przez wir podczas przeglądu wojsk na Polu Marsowym. Historyk Liwiusz uważał, że albo został on zamordowany przez senatorów, albo też został wniebowzięty przez Marsa.






niedziela, 14 grudnia 2014

Tajemnicze zgony zachodnich bankierów


Wyskakują z okna lub pędzącego pociągu, albo ulegają rozmaitym wypadkom komunikacyjnym. Niektórzy piszą wcześniej list pożegnalny.

Pięć dni temu pisały "Deutsche Wirtschafts Nachrichten" (DWN): Zwłoki bankiera ING-Group Geerta Tacka zostały odnalezione w środę 03 grudnia na wybrzeżu w Ostendzie - mieście portowym w Belgii. Przyczyna śmierci jest niejasna. 52-letni wysokiej rangi urzędnik bankowy wyszedł 05 listopada br. ze swej willi do pracy, jednakże tam nie dotarł. 15 listopada został oficjalnie uznany za zaginionego. Geert Tack był odpowiedzialny w banku za obsługę zamożnych prywatnych klientów.


Das Sterben hochrangiger internationaler Banker und Investoren setzt sich fort. (Foto: dpa)


Po dwóch dniach DWN informują: Brytyjski inwestor Scot Young nie żyje. W poniedziałek, 09 grudnia, wyskoczył z okna swego domu w Londynie. Young był doradcą nieżyjącego już oligarchy Borysa Bierezowskiego. W ubiegłym roku rozwiódł się ze swą żoną.


Jest to już od 08 marca 2014 roku 52. śmierć wysokiego urzędnika bankowego w krajach zachodnich. Trzech pierwszych umierało w odstępach około dwumiesięcznych:

---  08 marca 2013 - David Rossi wyskoczył z okna;
---  27 kwietnia 2013 - David William Waygood wyskoczył z jadącego pociągu;
---  23 czerwca 2013 - Rob Evans uległ wypadkowi podczas triathlonu we Francji.


Przyspieszenie tych dziwnych i tajemniczych zgonów nastąpiło w lipcu ub.r. Bankierzy, z których 12 pracowało w JP Morgan, wyskakiwali nadal z okna lub pędzącego pociągu, albo ulegali rozmaitym wypadkom komunikacyjnym. Niektórzy napisali wcześniej list pożegnalny.


Pełną listę samobójstw i nieszczęśliwych zdarzeń można przeczytać w języku niemieckim w artykule, link:  http://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/2014/12/11/london-britischer-top-investor-faellt-aus-fenster-und-stirbt/



 http://zygumntbialas.neon24.pl/post/116568,tajemnicze-zgony-zachodnich-bankierow



piątek, 17 października 2014

Kolejna śmierć. Śmierć?

Tajemnicza śmierć mężczyzny w Łódzkiem

Środa, 15 października (20:24)
Tajemnicza śmierć 41-latka w Żychlinie koło Kutna w Łódzkiem. Ciało mężczyzny zostało znalezione we wtorek niedaleko placu budowy jednego z marketów. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka - mężczyzna miał ranę głowy. Informację radio RMF FM dostało na Gorącą Linię.





Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że 41-latek był pracownikiem budowy i spadł z wysokości. Zgodnie z nim, koledzy z pracy musieli go przenieść poza plac budowy.
Policjanci przesłuchują teraz robotników. Ciało mężczyzny zostanie poddane sekcji zwłok, żeby ustalić skąd wzięła się rana na głowie i określić dokładną przyczynę śmierci.
Sprawę wyjaśniają policja i prokuratura. 




http://fakty.interia.pl/lodzkie/news-tajemnicza-smierc-mezczyzny-w-lodzkiem,nId,1536207#iwa_item=10&iwa_img=0&iwa_hash=57346&iwa_block=facts_news_small


czwartek, 24 kwietnia 2014

Czy służby likwidują blogerów?




Wysyp "tajemniczych" zgonów


Od kilku miesięcy obserwuję wysyp informacji o "tajemniczych" zgonach, "tajemniczych" zaginięciach tudzież zwłokach.

Od stycznia obserwuję, że np. zbigniew1108 nie odzywa się w ogóle.

Jeśli się teraz odezwie, to wcale nie będę miał pewności, czy to on czy może matrioszka na jego blogu.
Dawno temu alarmowałem, że Circ uległa przemianie, od dawna nadaje w iluminackich kolorach ("Gdzie jest Circ?").
Spadła ilość aktywnych blogerów, szczególnie po ostatniej demolce na stronie - w zamian mamy wysyp postów ze strony cGregora lub np. Wolny Czyn, Kodiaka.

Jakby zapełniali pustkę...

Swoją drogą - dlaczego artykuły niektórych blogerów mają na SG obrazek awatara, a inne nie?
Zdecydowanie spadła aktywność na stronie.

Czy tajemnicze samobójstwa mają związek z wycinaniem konkretnych osób z blogosfery?

Samobójstwa w państwie zarządzanym przez niemcy to nic dziwnego, dziwne jest to, że jak to przekazują media - są to "tajemnicze" zgony - zwłoki - samobójstwa - mordy.

Czy tajemniczość ma wytłumaczyć ilość niezrozumiałych samobójstw?

Niemieckie służby specjalne, ustami swego rzecznika na Polskę, oznajmiły, że w roku 2014 osiągnęły swoje cele, wygrały I wojnę światową.

W roku 1945, po ustaleniu się, umocowaniu władzy sowieckiej, niemiecka 5 kolumna - polskojęzyczni agenci gestapo - weszła w skład nowo tworzonych służb - MO i UB - i rozpoczęła wyłapywanie, torturowanie i mordowanie patriotów polskich.

Czy to nie aby taka sama sytuacja?




KOMENTARZE

  • Autor
    KIlku blogerow "obrazilo sie" ( trybeus, jazgdyni, chyba takze "iza" ), kilku faktycznie zmarlo,lecz chyba byly to, ze tak powiem "smierci naturalne" , chociaz brutalne i w raczej "mlodym" wieku, jezeli mlodym jest sie po 50siatce( to dla mlodych , gniewnych) wzwyz. Wiadomo, nerwy, stres, zawaly, raki, wylewy, nagle zgony...Ja osobiscie takze zamilklam, kiedy po moim tekscie NIKT nie zareagowal! To i irytujace i nieprzyjemne. Pomimo iz stare koterie ( kolka rozancowe) wykruszyly sie naturalnie ( dyletanci), powstaja nowe, juz na innych, bardziej "politycznych" zasadach( rusofile i rusofobi jak np Astra). Chyba zmniejszyla sie poczytnosc ...Nie wiem , lecz taki stan nie mobilizuje do pisanie "do lustra" lub dla kilku ( niechetnych) czytelnikow. Mozemy wiec raczej mowic o smierci , czyli zamieraniu portalu?
  • -------------no ! nie wiem
    -- z barku czasu !! pisuję tylko na -neonie --wczoraj dostałam od GOOGLE na pocztę informację ,że !!--ktoś chciał się włamać do mojego komputera / sprawdziliśmy- z Hiszpanii / GOOGLE zablokowały dostęp -kazano zmienić mi hasło ---/ nie jestem biegła w tej materii / --za pomocą dzieci ! zmieniłam hasło -- ale ??????????!!!!!!!!!.............
  • @
    "Mozemy wiec raczej mowic o smierci , czyli zamieraniu portalu?"

    To właśnie jest właściwe określenie. Żadna "V kolumna" ani "obcy agenci wpływu" lecz zwykła monotonność i szarzyzna przedstawianych tematów
    zabija ten portal. Ludzie nie chcą słuchać biadolenia oraz narzekań lecz
    rzeczywistości i dynamiki działania, działania nawet w treści pisanej.
    Zwykły Polak tyle razy przez wszystkie strony został oszukany iż nie chce słuchać "patriotycznej wyrwanej z realiów życia bazgraniny". Gdy wyczyta
    o "prawdziwych Polakach" zmienia natychmiast internetowa stronę.
    Chce w końcu sam zacząć żyć a nie o tym czytać. To jest prawdziwy powód.
  • autor
    jest kilka kwestii.
    Pierwsza: dla kogo piszemy?
    Jeśli celem jest promocja własnej osoby - to deprymującym jest brak reakcji. Czy zaś jest ważne, że kilka osób przeczyta i skomentuje? Może, ale trzeba mieć świadomość, że w pierwszej kolejności - czytającymi są "kontrolerzy netu". A ich reakcje są świadomie destrukcyjne dla osób niepowiązanych z ich środowiskiem.

    Jeśli mamy do przekazania swoje doświadczenia, idee, czy choćby opis literacki - to będziemy pisali nawet bez reakcji. Po czasie - zależnie od wartości tekstu - znajdzie się zainteresowanie.



    Obecnie mamy do czynienia z zanikiem aktywności blogerskiej. Może to wynikać z braku reakcji na przedstawiane sugestie. Część już zmieniłaby świat, a Polskę to ze 3 razy - a tu brak reakcji. No ile można tak pisać - a inni nic.
    Może też piszą a nic nie robią?

    A tak w ogóle. Ile można pisać o Ukrainie? Rosjanie wejdą, czy nie wejdą? Albo - czy Putin jest przystojny?
    Ja tam teraz, wiosną, zajmuję się kwiatkami, roślinami, sadzonkami itd. A do kompa podchodzę, jak mam wolną chwilę.
  • @autor
    Ja ostatni raz miałem głuche telefony w czasie publikacji postu o najeździe Knessetu na Polskę.
    Jeśli chodzi o ten temat to post ten był najbardziej polecanym i kopiowanym wpisem na ten temat po wypowiedziach Michalkiewicza i Brauna. Trafiał i na strony prasy polonijnej. Było tam jednak nawiązanie i do tego że Delegacja została zamordowana w Polscr. Delegacja z 10. 04.
    W ten sposób trafiło to i do tych co o tym nie mieli pojęcia
    .
    Ostatnie zaś dziwne wizyty odnotowałem w zimie ub roku i na jej przedłużeniu nietypowym do Wielkanocy.
  • @Autor
    Przynajmniej jeden zgon ostatni śp. Bohdana Poręby jest zastanawiający.
    Jeśli zaś chodzi o innych, to rzeczywiście dziwne jest ich gwałtowne zniknięcie z sieci?
    Czyżby wykonali swoją misję i teraz działają na innym froncie pod inną tożsamością?
    Proszę jednocześnie zwrócić uwagę, że pojawili się nowi....

    Pozdrawiam.
  • @AdNovum 10:35:29
    Byc moze maly procent osob pisze w sieci dla zysku oraz w okreslonym ( propagandowym) celu, mysle , ze chyba jednak wiekszosc blogerow to zwykli zjadacze chleba, ktorzy dziela sie przemysleniami nic w zamian nie majac oprocz satysfakcji. Fakt, ze nalezy sie miec na bacznosci , szczegolnie w tak niepewnych czasach. Pamietam u mnie w "demokracji" takie zdarzenie. Siedzialam na przystanku autobusowym, kiedy samochod jadacy zbyt szybko na przejsciu dla pieszych potracil kobiete. Uslyszalam huk i zobaczylam wylatujace w powietrze cialo, ktore spoczelo na jezdni jak worek.Potracona kobieta zyla, lecz dla jej bezpieczenstwa (ewentualny uraz plecow) zostawiono ja na jezdni. Natychmiast otoczylo ja kilka osob, kiedy nagle pojawil sie samochod, z ktorego wyskoczylo dwoch mezczyzn. Wyciagneli cos z reki , warkneli " police" i rozgonili ciekawskich. Samochod nie mial oznakowan, faceci byli ubrani "po cywilnemu", lecz zjawili sie szybciej niz zdazono wezwac pomoc medyczna!
    Jezeli w "demokracjach" mozna liczyc na taka obserwacje, to co dopiero w "mniej wolnych krajach" !!!
    Teorie spiskowe swoja droga, zas ostroznosc , swoja - takze w necie !
  • @babaraba 13:15:36
    Ten mały procent piszących w sieci dla zysku oraz w określonym celu jest bardzo aktywny. Tak więc mimo, że ich jest niewielka liczba aktywna postawa powoduje, że robią wszędzie zamieszanie. Jednocześnie ich aktywność jest ściśle ukierunkowana na niektóre tematy, treści i autorów.
    Tak to jest właśnie ustawione.

    Poza tym wiadomym jest, że poprzez sieć jest prowadzona systematycznie inwigilacja czego dowodem może być np. znana sprawa niedoszłego zamachowca Brunona K. który został właśnie namierzony przez służby w necie, w sieciach społecznościowych.

    Pozdrawiam.
  • @AdNovum 13:37:03
    Tu " u mnie " namierza sie ostatnio mlodych na portalach propagujacych walczacy islam i stara sie ich wylapac zanim wyjada na "swieta wojne" do Syrii! Co gorsze w zwiazku z prawem ziemi, ci wszyscy mlodzi muzulmanie z racji urodzenia sa juz Francuzami, co znacznie utrudnia ukaranie ich. Zeby bylo szybko i dobrze oskarza sie ich o terroryzm, co pozwala sadzic w trybie natychmiastowym .. Co zas do "namierzania" to juz dawniej napisalam o licznych kamerach na ulicach oraz w metrze itp, ktore sluza takze do inwigilacji . Mnie , na poczatku pisania na Neonie "wysadzalo" linie az zmienilam livebox, czyli skrzynke na nowoczesniejsza .
    Pozdrawiam.
  • @AdNovum 10:35:29
    Pociagnij ten watek, tylko bedziesz musial sie zastanowic czy chcesz mowic o zablokowanych blogerach, wazne sa fakty.

    Jako jeden z najbardziej pomyslowych w ustalaniu faktow z braku faktow zrob cos i sprawdz. Teraz nie ma otwartej konwersacji z administratorem, jak onegdaj z Pluszakiem, czy Pirx.

    Anders pytal Stalina gdzie sa polscy jency, Stalin powiedzial, ze uciekli do Mandzurii. Pytanie jest faktem.
  • bloger Nawalny, Rosja
    Znany rosyjski bloger Aleksy Nawalny zostal zmuszony porzucic platforme blogerska LiveJournal, ktora w ogole przyczynial sie do jego popularnosci w Rosji. Z powodu narzuconej przez rzad rosyjski cenzury i bezskutecznych prob unikania teej cenzury, zespol Nawalnego publikuje teraz wolny blog navalny(dot)com. Jednak Nawalny jest nadal w areszcie domowym, wiec technicznie blog prowadzi jego zona. W zapowiedzi na pierwszym blogu jego strony internetowej, jest proba stworzenia czystego kawalka wobec zarzadzen rosyjskich zarzadcow internetu, ktorzy twierdza, ze stary blog Nawalnego zawiera wezwania do bezprawnych demonstracji.



    Tak wiec obecnie konto Nawalnego na portalu LiveJournal jest wstrzymane i nie ma nic nowego - po prostu sa tylko odsylacze do nowych blogow na navalny(dot)com


  • @Jack 04:09:57
    Broń Panie Boże od tych wszystkich Nawalnych i t.d.


  • @fretka 06:46:05 , Klub Gogola w Moskwie, Nawalny
    Navalny was hosting a debate between "We" movement leader, and, at the time, Duma candidate Maria Gaidar and the writer, whom I mentioned here before, Eduard Bagirov, at "Gogol" club in Moscow.

    It seems a group of about a dozen young men were drinking beer and vodka and shouting obscenities and were otherwise disruptive during the debate. Among them, apparently, was 23 year old Timur Teziev, originally from Chukotka, student at Moscow Border Institute, and, supposedly, the son of Ruslan Teziev, the commander of Russia's Border Troops Forces. But this last part has never been confirmed.

    In any case, at one point, one of the young men actually leaped onto the stage and swore loudly at the debaters and then apparently shouted pro-United Russia slogans. Some tried to prevent audience members from participating by tearing microphones out of people's hands... It has been said the young men were all members of the Putinist Nashi youth movement and were sent there on purpose to engage in provocations and disrupt the opposition debate. That would make much sense to me. Nashi do act like that, they do take the worst of trash into that fine organisation.

    According to witnesses, the entire discussion proceeded praticipants having to raise their voices over drunk shouting and swearing from that side of the auditorium. At some point in time, one of the audience who was, understandably, tired of this behaviour, poured a glass off beer on the most active disrupter. In return, the young man threw his bottle of vodka at him, but missed and instead it hit in the head "Young Russia" activist Ilya Androsov. He was escorted by security to the exit and taken away in a amblance; while a brawl was now developing in the auditorium. Finally, after a club security guard was also injured, the drunk provocators were forced out of the club.

    Navalny, it seems, followed them outside, more hard words were exchanged and there was another fight, mostly between Navalny and Teziev. Navalny had taken out of his pocket a "traumatic" rubber bullet pistol and fired several (2 or 3) times at Teziev, but apparently that did not have enough effect on him to stop him from launching several boxing punches at Navalny.

    In the end, it was all broken up by police, with both men left bloodied.


    http://img-fotki.yandex.ru/get/8/ljournal.2/0_4309_3df84294_orig

    Nawalny


    Диспут с мордобоем и стрельбой



    http://www.ng.ru/events/2007-11-01/7_disput.html
  • @detektywmjarzynski 04:33:23
    To może niech idzie na emeryturę
  • @babaraba 00:06:00
    ".Ja osobiscie takze zamilklam, kiedy po moim tekscie NIKT nie zareagowal! To i irytujace i nieprzyjemne"

    I to jest wytłumaczenie "zniknięć" blogerów.
    Brak odzewu jest dla blogera niczym onanizm na pustyni dla ekshibicjonisty. Tragedia.
    pozdrawiam

czwartek, 7 lipca 2011

Tajemnicza śmierć oficera kontrwywiadu

. Jakieś 3 lata temu przez media przetoczyła się informacja, że jacyś oficerowie SKW pochwalili się fotkami z Afganistanu na naszejklasie. To pokazuje, jaki jest poziom wiedzy przeciętnego obywatela co do rzeczywistej władzy w Polsce. 

W zeszłym miesiącu jeden z oficerów SKW powiesił się. Może w końcu zrozumiał, że tak naprawdę cały czas żył w matrixie wytworzonym przez media? 

W latach siedemdziesiątych werwolf przechwycił władzę w tutejszych służbach specjalnych i odtąd konsekwentnie prowadzi politykę ruinowania państwa polskiego. 

I oto OFICER nowych służb nie ma o tym pojęcia...wychowany przez media na poważnego...... dorosłego człowieka....to musiało być szokiem.... Co więcej, najwyraźniej nie dostrzegł możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Świadomość masy dywersantów oraz ogromu zniszczenia musiały go powalić. No, ale ja na szczęście jestem optymistą.... 



 http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Oficer-polskiego-kontrwywiadu-powiesil-sie,wid,13577195,wiadomosc.html http://www.specops.pl/forum/topics17/kontrwywiad-zdekonspirowany-na-naszej-klasie-vt3497.htm