Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka wojny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka wojny. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 września 2024

Doktryna Gierasimowa, czyli wojna kognitywna

 


Tak zwana doktryna Gierasimowa, czy też wojna hybrydowa, wojna informacyjna albo ostatni termin - wojna kognitywna, to jest wszystko to samo - i to jest to, co ja opisuję od lat na blogu i w opracowaniu Werwolf.



To, co opracowują/ studiują wojskowi specjaliści i służby specjalne, to ja to sam zauważyłem i samodzielnie opisałem.

Napisałem to wszystko na podstawie obserwacji i ogólnodostępnych źródeł.



Co oznacza, że KAŻDY ma dostęp do tych informacji i KAŻDY mógłby to opisać.


Dlaczego więc ja - zebrałem tak obszerne kompedium na ten temat, a inni nie?


Ponieważ najwyraźniej inni nie dość interesują się sprawami państwa, nie dość interesują się swoim krajem.

Nie są nauczeni tego robić, nie mają zwyczaju, za to mają zwyczaj iść na łatwiznę i zamiast samemu analizować sprawy  - sięgają po gotowe cudze formuły - często fałszywe i specjalnie kolportowane celem dezinformacji.


I to trzeba zmienić.


Potrzebne jest wychowanie patriotyczne i zaangażowanie obywateli, głównie mężczyzn, w budowanie permanentnej odporności państwa na atak hybrydowy, na wojnę kognitywną, na wojnę w ogóle.


Treść artykułu potwierdza to co zapisałem na blogu - wojna kognitywna właśnie teraz trwa.


Trwa zresztą od 1944 roku, a więc od 80 lat - czas się obudzić i wziąść za to!


Wojna tradycyjna nie odeszła do lamusa, ale wojna jako taka zmieniła się i tradycyjne postrzeganie wojny nie ma już zastosowania.


Teraz polityka jest kontynuacją wojny - ale też mass media, 5 kolumna, a środkiem wojny staje się szeroko rozumiana "potoczność" przekonań.



opis wojny jako "kontynuacji polityki, ale innymi środkami" nie ma już zastosowania w "doktrynie Gierasimowa", ponieważ nie traktuje wojny jako kontynuacji polityki, ale politykę jako kontynuację wojny, podkreślając, że skuteczne prowadzenie polityki może obejmować szerszy arsenał środków i metod niemilitarnych


Chciałem jeszcze zauważyć, że Gierasimow opublikował swój artykuł w marcu 2013 roku, czyli niemal dwa lata po mnie, bo tekst Werwolf opublikowałem 28 sierpnia 2011 roku.


"Doktryna Gierasimowa" to tylko termin umowny i na wyrost, mowa jest o artykule, w którym rosyjski generał nakreślił pewne problemy współczesnej wojny.



poniżej fragmenty z angielskiej wikipedii
tłumaczenie automatyczne




Doktryna Gierasimowa, nazwana tak na cześć szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojych FR generała Walerija Gierasimowa, jest pseudomilitarną doktryną stworzoną przez zachodnie media i niektórych rosyjskich analityków. 

Opiera się na poglądach Gierasimowa na temat współczesnej wojny USA, stawiając konflikty międzypaństwowe i działania wojenne na równi z działaniami politycznymi, gospodarczymi, informacyjnymi, humanitarnymi i innymi działaniami niemilitarnymi.

Stało się o nim głośno po tym, jak Mark Galeotti ukuł ten termin na swoim blogu "In Moscow Shadows" oraz po inwazji i aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. Niektórzy zachodni analitycy byli przekonani, że działania Rosji odzwierciedlają "doktrynę Gierasimowa", przyczyniając się do rozpowszechnienia tego terminu i czyniąc go modnym hasłem.

Idea istnienia "doktryny Gierasimowa" jest kwestionowana przez wielu badaczy i specjalistów od rosyjskiej myśli i doktryny wojskowej. Według nich kluczowe elementy doktryny Gierasimowa leżą u podstaw koncepcji Wojny Nowej Generacji. Wielu twierdzi również, że Gierasimow nigdy nie chciał przedstawiać doktryny, a raczej prosił naukowców z Rosyjskiej Akademii Nauk Wojskowych o przeprowadzenie badań, które pomogłyby mu zrozumieć nowe sposoby prowadzenia wojny na Zachodzie.


Artykuł Gierasimowa był transkrypcją jego dorocznego przemówienia i prezentacji w Rosyjskiej Akademii Nauk Wojskowych w marcu 2013 roku, kiedy próbował wyjaśnić sposób, w jaki Zachód angażuje się w działania wojenne i rosnące znaczenie instrumentów pozawojskowych dla osiągania celów wojskowych. 

Innymi słowy, były to poglądy Gierasimowa na temat współczesnych amerykańskich metod prowadzenia wojny.  Artykuł ten został przedrukowany w anglojęzycznym czasopiśmie Military Review, a następnie wielokrotnie cytowany w prasie zachodniej.




Poglądy Gierasimowa na temat przyszłych działań wojennych


Doktryna zakłada stosunek działań niewojskowych do wojskowych w stosunku 4:1. 

Gierasimow podkreśla "znaczenie kontrolowania przestrzeni informacyjnej i koordynacji w czasie rzeczywistym wszystkich aspektów kampanii, a także stosowania ukierunkowanych uderzeń głęboko na terytorium wroga i niszczenia krytycznej infrastruktury cywilnej i wojskowej". 

Proponuje również maskowanie regularnych jednostek wojskowych "w przebraniu sił pokojowych lub sił zarządzania kryzysowego". 


Działania zbrojne


Wojskowe środki odstraszania strategicznego
Strategiczne wdrożenie
Warfare (działania wojenne)
Operacje pokojowe
Etapy i procesy wojny hybrydowej



Działania niemilitarne

Tworzenie koalicji i sojuszy
Naciski polityczne i dyplomatyczne
Sankcje gospodarcze
Blokada gospodarcza
Zerwanie stosunków dyplomatycznych
Formowanie się opozycji politycznej
Działania sił opozycyjnych
Konwersja gospodarki kraju konfrontującego się z Rosją na tory wojskowe[potrzebne wyjaśnienie]
Znalezienie sposobów rozwiązania konfliktu
Zmiana przywództwa politycznego kraju wobec Rosji
Wdrożenie zestawu działań mających na celu zmniejszenie napięć w relacjach po zmianie przywództwa politycznego

szczególnie ta dwa ostatnie punkty są istotne odnośnie wojny na Ukrainie - MS


Ponadto doktryna zakłada "konfrontację informacyjną", nie precyzując, czy działania te mają charakter militarny, czy niemilitarny.






wikipedia dla Polaków



Wykład i publikacja


9 listopada 2012 r. Gierasimow został mianowany szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. 25 stycznia 2013 r. zaproszono go jako prelegenta na konferencję Akademii Nauk Wojskowych w Moskwie, podczas której wygłosił wykład o wojnach przyszłości i zreferował koncepcję wojny nowej generacji.

Kluczowe tezy z wykładu Gierasimow zawarł w artykule „Wartość nauki w przewidywaniu. Nowe wyzwania wymagają ponownego przemyślenia form i metod prowadzenia wojny”. Tekst został opublikowany 27 lutego 2013 r. w gazecie „Kurier Wojskowo-Przemysłowy” (ros. „Военно-промышленный курьер”), następnie w serwisie internetowym gazety (vpk-news.ru)



Streszczenie artykułu


Główne tezy Gierasimowa:

Wydarzenia Arabskiej wiosny pokazują, że prawidłowo funkcjonujące państwo może w krótkim czasie, nawet kilku dni, pogrążyć się w chaosie, stać areną walki, obcej interwencji, wojny domowej i katastrofy humanitarnej [prawie moje słowa! - MS]


Wojna nowej generacji różni się od tradycyjnych konfliktów zbrojnych.

Metody pozamilitarne (ekonomiczne, polityczne, informacyjne) mogą być równie dobre, a być może nawet skuteczniejsze od tradycyjnego ataku. 

Można wykorzystać również potencjał protestującej ludności, walkę informacyjną, działania służb specjalnych, a sił wojskowych używać pod pozorem utrzymania pokoju i opanowania kryzysu w zdestabilizowanym regionie.

[kryzys związany z aktywnością Werwolfa [demokracja walcząca?] mógłby być wykorzystany np. przez USA, które obecne jest teraz w Polsce - pamiętamy przestrogi Machiavelliego - MS]

Przewagę przeciwnika można zniwelować dzięki wewnętrznej opozycji, sterowanej przez służby specjalne, która utworzy przyjazny front na terenie wrogiego państwa.

Jedną z form wykorzystania sił zbrojnych za granicą może być operacja pozornie pokojowa, a faktycznie militarna (prowadzona jako: humanitarna, ratunkowa, kordon sanitarny, ewakuacja itp.).


Gierasimow przywołał radzieckiego stratega Aleksandra Swieczina, który stał na stanowisku, że każda wojna wymaga indywidualnej analizy oraz osobnej metodologii i zgodził się z jego opinią. 

Ponadto przytoczył książkę „Nowe formy walki” autorstwa radzieckiego teoretyka wojskowości, naczelnika sztabu 7 Armii i wykładowcę Akademii Wojennej Sztabu Generalnego pułkownika Gieorgija Samojłowicza Issiersona, która została wydana w 1940 roku.

Gierasimow chwalił autora za spostrzeżenia dotyczące nowego sposobu prowadzenia wojen bez ich wypowiedzenia, które nie spotkały się z aprobatą ówczesnych dowódców. Nazwał Issiersona „prorokiem”, niezrozumianym w swojej ojczyźnie.



Koncepcja wojny nowej generacji

Podstawowa różnica między tradycyjną wojną i wojną nowej generacji, opisaną przez Gierasimowa, polega na uwzględnieniu ważnej roli, jaką w konflikcie zajmują działania takie jak: dezinformacja, chaos, destabilizacja regionu. Określił je mianem strategii działań pośrednich i użyciem środków pozamilitarnych, dosłownie „niewojskowych”.







Nazwa doktryny sugeruje, że Gierasimow jest autorem i pomysłodawcą wszystkich rozwiązań. Faktycznie wymienione przez niego pozamilitarne sposoby wspierania lub wywoływania wojen są znane i stosowane od czasów starożytnych. 

Gierasimow podczas wykładu w Akademii Nauk Wojskowych powołał się na Sztukę wojenną Sun Zi, spisaną w VI wieku p.n.e. i zawartą w niej koncepcję wygrywania wojny bez działań bojowych. 

Z kolei w artykule przywołał książkę Issiersona z 1940 r. w kontekście prowadzenia wojny bez jej wypowiedzenia, co również nie było nowym zjawiskiem z perspektywy Issiersona, gdyż w taki sposób III Rzesza Niemiecka oraz Związek Radziecki zaatakował Polskę rok przed wydaniem jego publikacji.

[to by trzeba sprawdzić, czy to się zgadza z treścią książki - MS]


W XX wieku rosyjscy wojskowi opisali koncepcję „małej wojny” (badania nad nią prowadził Boris Smysłowski) oraz „wojny buntowniczej” (opisaną przez Jewgienija Messnera).

Analizowano również zagadnienie „asymetrycznych odpowiedzi” wojennych. Powyższe koncepcje zawierają wiele elementów wspólnych z wojną nowej generacji opisaną przez Gierasimowa, np.: brak formalnego wypowiedzenia wojny, chaos w formacjach zbrojnych, niemożność przypisania formacji do konkretnego państwa, chaos na linii frontu lub jej zupełny brak, działania militarne prowadzone wewnątrz państwa lub z dala od granic, zatarcie różnic między okresem wojny i pokoju.

W maju 2013 r., jeszcze przed opublikowaniem artykułu Gierasimowa, podobną wizję przedstawił Igor Girkin, który stał na stanowisku, że: „Podstawą sukcesu w wojnach nowego typu są prewencyjne operacje specjalne, a nie operacje wojskowe na dużą skalę”.

[w maju, w marcu ? - wydaje się, że autor wpisu ma problemy z kalendarzem - MS]


Płk Mirosław Banasik zakładał, że Gierasimow nie jest autorem koncepcji, ponieważ przedstawił ją po zaledwie trzech miesiącach pełnienia stanowiska i nie zajmował się wcześniej analizą taktyki wojennej, zaś faktycznym pomysłodawcą mógł być Nikołaj Makarow, poprzedni szef Sztabu Generalnego.

Michael Kofman (Wilson Center, dyrektor Studiów Rosyjskich w NCA) stał na stanowisku, że Gierasimow specjalizuje się w wojnie pancernej, a opracowanie taktyki wojskowej wymaga skoordynowanej pracy sztabu ludzi. Dlatego zakładał, że Gierasimow zreferował dyskutowane w kręgach wojskowych, powszechnie znane założenia, przywołując myśli różnych analityków i autorów, przy czym część postulatów ma charakter tak ogólny, że można je zastosować praktycznie do każdego konfliktu.





Temat obszerny, polecam uwadze i własnym studiom.





Georgii Samoilovich Isserson (1898–1976) był płodnym pisarzem zajmującym się taktyką i operacjami wojskowymi. Do jego najważniejszych prac na temat sztuki operacyjnej należały: The Evolution of Operational Art (1932 i 1937) oraz Fundamentals of the Deep Operation (1933). Ta ostatnia praca pozostaje utajniona do dziś. [16]

Isserson skoncentrował się na głębi i roli, jaką odgrywała ona w operacjach i strategii. Jego zdaniem, strategia odeszła od czasów napoleońskich i strategii jednego punktu (decydującej bitwy) oraz od epoki Moltkego strategii linearnej. Ciągły front, który rozwinął się podczas I wojny światowej, nie pozwolił na ruchy oskrzydlające w okresie przed 1914 rokiem. Isserson argumentował, że front stał się pozbawiony otwartych flanek, a sztuka wojskowa stanęła przed wyzwaniem opracowania nowych metod przełamywania głęboko rozwiniętej obrony. W tym celu pisał, że "stoimy u progu nowej epoki w sztuce wojennej i musimy przejść od strategii linearnej do strategii głębokiej". 


Po wojnie domowej ukończył Akademię Wojskową Armii Czerwonej (w 1924 r.) i pracował jako szef wydziału wywiadowczego sztabu frontu zachodniego, szef wydziału operacyjnego sztabu Leningradzkiego Okręgu Wojskowego i 1. wydziału Zarządu Operacyjnego Dowództwa Armii Czerwonej. W 1926 r. przebywał w podróży służbowej do Niemiec. W latach 1927-1930 był szefem sztabu 10 Korpusu Strzeleckiego. W latach 1930-1931 był adiunktem Akademii Wojskowej im. M.V. Frunzego. Od czerwca 1931 r. był nauczycielem, a w latach 1932-1933 kierownikiem wydziału operacyjnego tejże uczelni. W grudniu 1933 r. został mianowany dowódcą i komisarzem 4 Dywizji Strzelców. Od lutego 1936 r. pracował jako zastępca szefa I Oddziału Sztabu Generalnego Armii Czerwonej. W maju 1936 r. został mianowany szefem Wydziału Operacji Wojskowych nowo utworzonej Akademii Sztabu Generalnego. Pośrednio dotknęły go represje wobec elity Armii Czerwonej – od września 1937 r. był do dyspozycji Zarządu Sztabu Dowódczego. Od maja 1938 r. pracował jako kierownik Wydziału Sztuki Operacyjnej Akademii Sztabu Generalnego. W 1939 roku, na początku wojny między ZSRR a Finlandią, został wysłany na front wraz z grupą nauczycieli Akademii, gdzie wkrótce został mianowany szefem sztabu 7 Armii. Po zdymisjonowaniu ze stanowiska i obniżeniu stopnia wojskowego, G.S. Isserson został mianowany dowódcą pułku kadrowego na froncie. Po zakończeniu działań wojennych Gieorgij Samojłowicz złożył petycję o przywrócenie go do pracy dydaktycznej w akademii.

Dowódca dywizji (1939), zdegradowany do stopnia pułkownika (1940).


Poniżej fragment opracowania Issersona.
Trudno ocenić ile w tym propagandy, a ile rzetelnej analizy.

Ale - czy wojskowy, oficer, strateg  i nauczyciel może pozwalać sobie na emocjonalność w swoich pismach? Ten emocjonalny język może świadczyć o tym, że Isserson wiedział o agenturze w polskim dowództwie, o zdradzie. Tym pogardliwym językiem stara się wzmocnić wersję o nieudolności polskiej generalicji - a było inaczej...

Pamiętajmy uwagi Seweryna Osińskiego z książki "5 kolumna na Pomorzu Gdańskim" o tym, że najwyższe władze (Józef Beck - min. na stronie 187) bagatelizowały alarmujące donosy z Pomorza, co może potwierdzać te domysły, że w dowództwie znajdowała się niemiecka agentura, albo po prostu - opętańcy.

A jak jest dzisiaj?


Słowa Issersona zdają się potwierdzać istnienie wpływów... a w 2009 pokazała się taka informacja: 

Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) Rosji uznała ministra spraw zagranicznych przedwojennej Polski Józefa Becka za agenta niemieckiego wywiadu.


Z całej książki Osińskiego wynika, że:

wojna była pewna





Seweryn Osiński - "5 kolumna na Pomorzu Gdańskim" strona 266







Isserson:

Nie podjęto też żadnej poważnej próby wzniesienia fortyfikacji polowych w dniach poprzedzających wybuch działań wojennych. Polski Sztab Generalny beztrosko oświadczył, że nie ma takiej potrzeby: wojna będzie prowadzona jako wojna mobilna.

W ten sposób wojsko polskie maszerowało w kierunku huraganu, który przygotowywał się do zmamienia go z powierzchni ziemi.
 



w jaki sposób udało się skoncentrować prawie półtoramilionową armię potajemnie i niepostrzeżenie na polskim pograniczu i rozmieścić ją do inwazji na całym froncie.

W rzeczywistości nie było w tym nic szczególnie ukrytego. Koncentracja sił niemieckich zwiększała się z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień. Aby ustalić datę jej rozpoczęcia, musimy cofnąć się do 1938 roku, do okresu po przyłączeniu Czech i Moraw do Niemiec. Gdy siły kumulują się tak stopniowo, najpierw w jednej, potem w drugiej, a potem w trzeciej, proces koncentracji nie otrzymuje żadnego niezależnego wyrazu w czasie i zostaje wchłonięty przez szereg innych zdarzeń, które mu towarzyszą. [metoda małych kroków - MS]

Zanurzając palec na przemian w naczyniu z zimną, a następnie gorącą wodą, możesz natychmiast określić różnicę temperatur. Ale jeśli zanurzysz palec w naczyniu z wodą stopniowo podgrzewaną na małym ogniu, bardzo trudno jest ustalić stopniową zmianę temperatury.

W ten sam sposób koncentracja, skompresowana w krótkim czasie i tworząca wyjątkowe napięcie w pracy transportu, staje się zjawiskiem dominującym w danym okresie i może być łatwo wykryta.

Jednak koncentracja, która odbywa się stopniowo i konsekwentnie oraz wydłuża się w czasie, jest bardzo trudna do policzenia, a raczej rozprasza i przytępia obserwację. I taki charakter miała koncentracja wojsk niemieckich.

Koncentracja ta nie była już jedną, pojedynczą w czasie akcją, która zaczynała się i kończyła o określonych, z góry określonych godzinach, a czas trwania mógł być z grubsza obliczony przez wroga.

Koncentracja nabrała głębokiego charakteru. Nikt nie jest w stanie w ogóle zapisać jego początków. Jej kontynuacja zawsze pozostawia wątpliwość, czy szykuje się do prawdziwego zbrojnego powstania, czy też jest ono jedynie wzmocnieniem zagrożenia dyplomatycznego. Jej koniec ujawnia jedynie sam fakt działania zbrojnego.

Tak więc współczesna wojna zaczyna się przed walką zbrojną.



Wojna polsko-niemiecka

3. Błędy polskiego dowództwa

Polskie dowództwo popełniło również strategiczne błędy i błędne kalkulacje, które nie mogą być bezpośrednio zależne wyłącznie od wewnętrznej zgnilizny politycznej byłego państwa polskiego. Są one zakorzenione w uderzającym braku zrozumienia nowych warunków, w których może nastąpić przystąpienie do nowoczesnej wojny.

Pod tym względem wojnę przegrał przede wszystkim polski Sztab Generalny. co było przykładem potwornego niezrozumienia sytuacji strategicznej i jej fundamentalnie błędnej oceny. Ogromny błąd w ocenie sytuacji strategicznej popełnił francuski Sztab Generalny, przystępując do wojny 1870 roku. Polscy stratedzy znacznie przewyższyli jednak smutne lekcje historii, które okazali ich nauczyciele. Pomyłki polskiego dowództwa można sprowadzić do trzech głównych.

1. Po stronie polskiej uważano, że główne siły Niemiec zostaną związane na zachodzie przez działania Francji i Anglii i nie będą w stanie skoncentrować się na wschodzie. Zakładano, że około 20 dywizji zostanie pozostawionych przeciwko Polsce, a wszystkie inne siły zostaną rzucone na zachód przeciwko inwazji angielsko-francuskiej. Tak wielka była wiara w siłę i szybkość ofensywy aliantów. Tak więc plan strategicznego rozmieszczenia Niemiec na wypadek wojny na dwa fronty był całkowicie błędny. Oceniano również możliwości Niemiec w powietrzu. Wreszcie mocno liczyli na bezpośrednią i skuteczną pomoc Anglii ze strony sił powietrznych i morskich. Bez śladu przeszły lekcje historyczne z przeszłości, które wielokrotnie pokazały prawdziwą cenę obiecanej pomocy dla Anglii, która zawsze potrafiła walczyć tylko z obcymi żołnierzami.

Z tych wszystkich fałszywych wyliczeń wyciąga się jeszcze więcej fałszywych wniosków. Uważają, że można sobie poradzić z prawie jedną armią w czasie pokoju. Dlatego nie spieszą się z mobilizacją dywizji drugiej linii. Jest to jednak szeroko ogłaszane, zapowiadające mobilizację dwumilionowej armii. Uważano, że taka dezinformacja ma przestraszyć wroga. Efekt był jednak zupełnie odwrotny, gdyż w odpowiedzi dowództwo niemieckie skoncentrowało przeciwko Polsce jeszcze większe siły. [ok. 1,8 mln - MS]

2. Po stronie polskiej uważano, że jeśli chodzi o aktywne działania ze strony Niemiec, to może chodzić tylko o Gdańsk, a nie nawet o cały Korytarz Gdański i Poznań, oderwany od Niemiec na mocy traktatu wersalskiego. Tym samym w ogóle nie rozumieli prawdziwych celów i intencji wroga, sprowadzając całą kwestię dawno spóźnionego konfliktu wyłącznie do Gdańska.

W związku z tym bardzo mało uwagi poświęcono kierunkowi śląskiemu, skąd faktycznie pochodziło główne uderzenie wojsk niemieckich.

3. Po stronie polskiej uważano, że Niemcy nie będą w stanie od razu przerzucić wszystkich sił przeznaczonych przeciwko Polsce, gdyż wymagałoby to ich mobilizacji i koncentracji. Tak więc przed nami jeszcze początkowy okres, który umożliwi Zerom zajęcie Gdańska, a w międzyczasie nawet Prus Wschodnich.

Tym samym gotowość mobilizacyjna Niemiec i ich przystąpienie do wojny wszystkimi przeznaczonymi do tego w tym celu siłami pozostają jednocześnie nieświadome polskiego Sztabu Generalnego.

Polacy nie rozumieli sytuacji strategicznej, a to już była przegrana przynajmniej pierwszego etapu wojny, jeśli nie całej wojny.

Pod tym względem wojna była dla Polski przegrana jeszcze przed jej rozpoczęciem.






Niemieckie plany budowy dróg z 1935 roku.



O złożoności operacji wojsk polskich przeciwko Niemcom decydował również fakt, że dawna Polska przez cały okres swego godnego ubolewania istnienia przygotowywała się do wojny nie na Zachodzie, lecz na wschodzie, przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Jej zachodni pas graniczny nie był traktowany jako baza operacyjna. Była to raczej baza tylna, zupełnie nie przeznaczona do roli teatru działań wojennych. Nie posiadał on żadnych fortyfikacji, ale był obficie nasycony tylnymi bazami i magazynami. Ponadto [33] na zachodzie dawnej Polski znajdowały się wszystkie obiekty wojskowo-gospodarcze oraz centrum polskiego przemysłu. Na Górnym Śląsku znajdowały się: 95% polskiego górnictwa węglowego, 10 zakładów i ołowiu, dostarczających 100% i ołowiu (108 tys. ton rocznie) oraz zakłady azotowe, zapewniające 50% całej polskiej produkcji azotu. W ogóle cała baza gospodarcza dawnej Polski znajdowała się na zachodzie. Wszystkie szlaki komunikacyjne i handlowe z Europą Zachodnią przechodziły przez regiony zachodnie.

W ten sposób, rozmieszczając się na zachód przeciwko Niemcom, Polacy zaakceptowali wojnę swoimi tyłami, a nie frontem.



Polska miała około 3 mln wyszkolonych żołnierzy, z których ponad połowa została przeszkolona po 1920 roku. Jednak ogromna część tego wyszkolonego stado była całkowicie nieużywana. W efekcie we wrześniu 1939 r. nawet 50% zdolnych do służby wojskowej pozostawało poza wojskiem.




Stutthof cz. 4 (Autostrada czy wojna?):



W Święto Pracy 1 maja 1935 r. opublikowano mapę z siecią podstawową rządu Rzeszy o długości 6900 km z maja 1934 r. oraz nawierzchnią dróg, która miała zostać ukończona w 1935 r. [7][8] 

Odcinki Berlin–Szczecin i Elbing–Königsberg oznaczono jako w budowie, z czego odcinek Bernau–Angermünde i odcinek pod Królewcem miały być przejezdne w 1935 roku. Przez Pomorze zarejestrowano stosunkowo schematyczną i prostą trasę przez Labes, Polzin, Bublitz i Bütow, a za wyrwą w korytarzu w rejonie Gdańska do Elbląga.

To wszystko pokazuje, że wojna była pewna na 100% i na pewno była planowana już od 1920 roku, a okupacja Polski była uwzględniona w planach z 1926 r.

A czy władze polskie szykowały się do wojny? 
Polecam książkę Seweryna Osińskiego - V kolumna na Pomorzu Gdańskim - link na końcu artykułu.

Rewizjonistyczna polityka Republiki Weimarskiej z lat 20. XX wieku dążyła do aneksji Pomorza polskiego w trybie arbitrażu międzynarodowego. Rząd niemiecki proponował też nieoficjalnie Polsce dostęp do morza kosztem Litwy (przez port w Połądze).

Ultymatywne żądanie Adolfa Hitlera z października 1938 co do wyrażenia przez Polskę zgody na aneksję Gdańska przez III Rzeszę, mimo iż Gdańsk nie był w ówczesnych granicach Polski i na eksterytorialną autostradę oraz linię kolejową, przechodzące w poprzek Pomorza polskiego, w zamian Polska miała otrzymać przedłużenie paktu o nieagresji na 25 lat. 

w zamian Polska miała otrzymać przedłużenie paktu o nieagresji na 25 lat - ich celem była i jest eksterminacja Polaków



Dla Niemiec bez podporządkowania sobie Polski - nie ma przyszłości.

Agresja Niemiec jest nieunikniona




co zresztą opisuję na tym blogu już 14 lat





Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.

















------------




29 stycznia 2020

Józef Beck agentem niemieckim






Moje zdanie o agenturalności Becka wynika min. z lektury książki S. Osińskiego "5 kolumna na Pomorzu Gdańskim" (brak reakcji Becka na doniesienia z regionu), ponadto przemyślenia ogólne o polityce piłsudczyków, dochodzi do tego moje ostatnie doświadczenia z wypchnięciem, czyli być może nie było już Becka, była tylko jego zewnętrzna skorupa... a teraz tutaj: 



"A Józef Beck, polski minister spraw zagranicznych, został kupiony przez Goeringa. Opublikowaliśmy o tym dokumenty. Co więcej, wynika to z protokołu przesłuchania generała porucznika Alfreda Gerstenberga, wojskowego attaché w Bukareszcie. 

Był wcześniej w Warszawie, a następnie w Bukareszcie. Nie zadawano mu pytań, po prostu powiedział, że Goering podczas polowania spotkał się z Józefem Beckiem i zaprosił go, by tak rzec, do pracy dla Niemiec.

Zapłata była czekiem na 300 tysięcy marek Rzeszy. Nawiasem mówiąc, potwierdzają to dokumenty z zagranicznego wywiadu, które kilka lat temu napisała również, że Józef Beck w rzeczywistości postawił Polskę pod niemieckim toporem. "


" А Юзеф Бек, министр иностранных дел Польши, был куплен Герингом. Мы об этом публиковали документы. Причём это из протокола допроса генерал-лейтенанта Альфреда Герстенберга, военного атташе в Бухаресте. Он был до этого в Варшаве, а потом в Бухаресте. Ему не задавали вопросы, он просто рассказывал, что Геринг во время своей охоты встретился с Юзефом Беком и предложил ему, так сказать, работать на Германию.
Платой был чек на 300 тысяч рейхсмарок. И это подтверждается, кстати, и документами службы внешней разведки, она несколько лет назад тоже писала о том, что и Юзеф Бек, по сути дела, положил Польшу под германский топор. "

2009 rok:






en.wikipedia.org/wiki/Deep_operation

ru.openlist.wiki/Иссерсон_Георгий_Самойлович

https://archive.ph/20120802040038/http://www.innenministerium.bayern.de/bauen/strassenbau/baukultur/08090/






chomikuj.pl/fotopomnik/Dokumenty/Skany





piątek, 14 czerwca 2024

Doktryna Gierasimowa

 

Ciekawe jak sformułowane są teorie Gierasimowa, czy on opisuje dywersję Zachodu wobec Zachodu, co de facto ma miejsce, czy....



przedruk




13.06.2024 23:58


Litość jako broń psychologiczna do zniszczenia Zachodu.
Tak rosyjski generał opisał użycie imigrantów




Wschodnia granica Unii Europejskiej musi być bezwzględnie broniona. Użycie przez Rosję cywilów z państw trzecich jest elementem wojny hybrydowej, która toczy się od trzech lat przeciwko Polsce i Zachodowi. Nie możemy być bezbronni wobec zagrożenia.

Choć część ekspertów powołuje się na Walerego Gierasimowa jako autora nowoczesnej rosyjskiej doktryny wojskowej, wykorzystanie migrantów do destabilizacji wroga opisał szczegółowo gen. Aleksandr Władimirow w monografii „Podstawy ogólnej teorii wojny” wydanej w 2012 r. Sam Gierasimow dopiero rok później wygłosił serię teorii dotyczących koncepcji wojny nowej generacji. Zgodnie z nimi metody pozamilitarne są równie skuteczne do destabilizacji wrogich państw jak przeprowadzane tradycyjne działania wojenne. Dlatego Rosja tak chętnie używa nacisków ekonomicznych, szantażu politycznego, korupcji czy dezinformacji.

 
Doktryna Władimirowa

Gierasimow twierdzi, że agresję rozpoczyna się w trakcie pokoju, nie wypowiadając wojny, natomiast agresywne działania maskuje się pod pretekstem misji pokojowych, humanitarnych i ewakuacyjnych.

Główny cel ataku kieruje się na infrastrukturę krytyczną, natomiast działania prowadzone są zarówno przez cywilów, jak i służby specjalne. Zastosowanie tej strategii widzimy od dekady na Ukrainie. Władimirow szczegółowo opisał wykorzystanie migracji do uderzenia w stabilność systemów społecznych i gospodarczych. Wojskowy zauważył, że polityka muliti-kulti zawiodła na Zachodzie, bowiem przybysze nie chcą się integrować, ponadto generują poważne problemy społeczne, głównie związane z przestępczością. Migranci, głównie ekonomiczni, powodują coraz więcej społecznych napięć. Natomiast skuteczna manipulacja opinią publiczną może jeszcze je zaognić. W ten sposób przeprowadzane są dezintegracja poszczególnych państw, niszczenie ich tkanki społecznej i wprowadzenie chaosu. Dlatego skutecznym narzędziem walki jest inżynieria przymusowej migracji, którą Rosjanie i Białorusini wdrożyli na użytek operacji „Śluza” prowadzonej przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie od 2021 r.

W ten sposób stworzono komercyjny sposób przerzucania migrantów z Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji na przyczółek białoruski. Tam szkoli się ich i uposaża, tak aby sami współtworzyli proces dyslokacji. Wśród części migrantów umieszcza się groźnych terrorystów czy byłych wojskowych, aby dokonywali aktów przemocy wobec mundurowych strzegących granic. Jako główne instrumenty psychologiczne tego rodzaju wojny asymetrycznej Władimirow określił wzbudzanie postaw odwołujących się do „człowieczeństwa”, „litości wobec słabszych” czy niechęci wobec użycia siły. Postawę tę można określić jako humanitarną, natomiast jej wspieranie jest elementem geopolitycznej wojny informacyjnej. Warto też podkreślić, że nie jest to pierwszy raz, gdy Rosjanie stosują migrację jako broń. Najbardziej znany przypadek to kontrolowany exodus Kubańczyków na wybrzeża Miami w latach 80. ubiegłego stulecia.
Migrodywersanci

Bardzo ciekawy termin, podczas jednej z ostatniej debat poświęconych bezpieczeństwu narodowemu w Polsacie, zaproponował Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz i ekspert ds. wojskowości. Zauważył on, że szturmujący naszą granicę z Białorusią nie są żadnymi uchodźcami – co jeszcze niedawno próbowali Polakom wmawiać politycy Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi – uciekającymi przed przemocą czy wojną, ale są migrantami ekonomicznymi lub wprost osobami wykonującymi określone zadania dywersyjne. Świadczą o tym celowe ataki na naszych strażników granicznych, a w szczególności zamordowanie jednego z nich.

Zgromadzeni w studiu na tej interesującej debacie byli w zasadzie zgodni, że Polska powinna odejść natychmiast od biernej, uległej postawy, którą wyartykułował marszałek Sejmu Szymon Hołownia: żołnierze nie używają broni, aby przypadkowo nie zranić odpowiedników białoruskich, co mogłoby wywołać eskalację. Zachowawczą postawę naszego kraju potwierdził też wiceszef MON Paweł Zalewski, według którego poluzowanie zasad użycia broni palnej spowodowałoby, że migranci zabijani byliby po naszej stronie granicy i dochodziłoby do częstych wymian ognia z białoruskimi KGB-istami. Nic bardziej mylnego! Na tę chwilę konieczne jest podejmowanie działań ofensywnych. Co to oznacza? Gen. Leon Komornicki w omawianej debacie zwrócił uwagę, że problem trzeba zdusić w zarodku. Zarówno używając nacisków wewnątrz NATO, np. na Turcję, z której przylatują migrodywersanci, jak i wysyłając na miejsce swoich agentów, którzy nakłoniliby migrantów do działań na tyłach wroga.

Jedna kwestia nie pozostawia żadnych wątpliwości. Polska jest w stanie hybrydowej wojny z Rosją i Białorusią. Z tym że Rosja i Białoruś atakują, a my jesteśmy w zasadzie bierni, rozzuchwalając wroga. Agresor rozumie tylko język siły. Bierność uznaje za słabość. Dlatego będzie eskalował, ponieważ mu się na to pozwala. Zupełnie inną postawę zaprezentowała Hiszpania, gdy w 2022 r. agresywny tłum Afrykańczyków szturmował granicę między Marokiem a hiszpańską enklawą w Melilli – wówczas siły bezpieczeństwa i żołnierze otworzyli ogień. Zginęło blisko 30 napastników – początkowo sądzono, że byli tam także funkcjonariusze służb marokańskich. 140 Hiszpanów zostało rannych, wielu również po stronie szturmujących. Agresorzy używali noży, pałek, żrących substancji. Forsując ogrodzenie, spadali z dużej wysokości i tracili życie.
Błędy rządzących

Niestety kwestia naszego bezpieczeństwa na ten moment wygląda fatalnie. Za poprzedniej władzy zbudowaliśmy mur i sprawnie odparliśmy pierwszą falę ataków, łącznie z zaangażowaniem Grupy Wagnera. Słabo wyglądała jednak nasza obrona przeciwlotnicza. Obecnie jest coraz gorzej. Brakuje rozwiązań na poziomach strategicznym, taktycznym i prawnym. Funkcjonariusze służący na granicy czują się opuszczeni i zaszczuwani przez dowódców. W sieci można znaleźć zdjęcia prowizorycznych baraków przypominających slumsy, skleconych z byle czego, które mają chronić żołnierzy przed zimnem i chłodem. W porównaniu z profesjonalną infrastrukturą budowaną na froncie na Ukrainie jest to żenujące.

Nie brakuje także relacji żołnierzy, którzy wysyłani są z gołymi rękami na migradywersantów. Brakuje im broni i środków komunikacji. W dodatku nadzorujące ich służby tylko czekają na pretekst, aby im dopiec. W efekcie jest coraz mniej chętnych do takiej służby. W Straży Granicznej jest ponad 2 tys. wakatów. W Wojsku Polskim wielokrotnie więcej. Zresztą wysyłanie armii na granicę jest nieporozumieniem. Wiąże to wojskowych na granicy i ogranicza konieczne szkolenia w armii do celów prowadzenia wojny.

Pojawiły się także głosy, aby uformować Korpus Ochrony Pogranicza, formację, która chroniła nasze Kresy po wojnie z bolszewikami. KOP chronił terytorium II RP przed przerzucaniem agentów, terrorystów i dywersantów przez granicę. Jego zakres działań obejmował tereny od granicy z Rumunią po województwo wileńskie. Jednak współcześnie nie ma potrzeby formowania dodatkowej formacji. Wydaje się, że tego typu rozeznanie lokalnych terenów i społeczności jest w gestii istniejących już Wojsk Obrony Terytorialnej, które mogłyby wspomagać Straż Graniczną w ochronie pasa nadgranicznego. Angażowanie w te zadania wojska i policji jest marnotrawieniem zasobów.

Żołnierze jak tlenu potrzebują teraz odrodzenia morale i wsparcia dowódców. Miejmy nadzieję, że generałowie zdobędą się na odwagę i staną murem za polskim mundurem. Tego oczekiwałoby się od głównodowodzących, w których rękach jest kierowanie bezpieczeństwem narodowym.








niezalezna.pl/media/gazeta-polska-codziennie/litosc-jako-bron-psychologiczna-do-zniszczenia-zachodu-tak-rosyjski-general-opisal-uzycie-imigrantow/520093




























środa, 27 marca 2024

Wspólnota - Ale co możemy zrobić?


Nieskończony tekst z 17 marca 2024 roku, temat oczywiście obszerny i zaledwie wypunktowałem tematy do rozwinięcia....

Tekst inspirowany na gorąco artykułami jak poniżej.



👀




przedruk
tłumaczenie automatyczne


Dlaczego naród rdzennych Amerykanów rzuca wyzwanie Stanom Zjednoczonym? 

Traktat z 1794 r.

Grace Ashford
piątek, 15 marca 2024 r




Cztery czy pięć lat temu młody syn Sidneya Hilla przyszedł do niego z pytaniem, na które Hill nie wiedział, jak odpowiedzieć.

Chłopiec dowiedział się tego dnia o milionach akrów ziemi, które jego lud, Onondaga, nazywał kiedyś domem, i o tym, w jaki sposób ich ojczyzna była przejmowana działka po działce przez stan Nowy Jork, aż pozostało tylko jedenaście mil kwadratowych na południe od Syrakuz.

"Straciliśmy całą tę ziemię" – Hill przypomniał sobie słowa swojego syna. — Jak to możliwe?



Pod wieloma względami Hill był najlepszą osobą, która mogła odpowiedzieć na to pytanie. Jako Tadodaho, duchowy przywódca narodu Onondaga, był odpowiedzialny za ochronę jego dziedzictwa i prowadzenie go w przyszłość. Był jednym z niewielu starszych, którzy przez dziesięciolecia pracowali nad prawną i dyplomatyczną strategią walki z historycznymi krzywdami, które jego syn starał się teraz zrozumieć.

Mimo to wytrąciło go to z równowagi.

Powiedział, że młodsze pokolenie musi wiedzieć. – Ale to nie ma dla nich większego sensu.

Hill próbował uspokoić syna, że cała ta niesprawiedliwość należy do przeszłości.


Wiedział jednak, jak trudno jest zaakceptować dawne krzywdy, zwłaszcza gdy ich konsekwencje tak wpłynęły na teraźniejszość. To dlatego tak długo naciskał – najpierw na starszyznę z plemienia Onondaga, potem na amerykański wymiar sprawiedliwości, a w końcu na międzynarodową komisję praw człowieka – na sprostowanie tej historii.

Onondaga twierdzą, że Stany Zjednoczone naruszyły traktat z 1794 roku, podpisany przez Jerzego Waszyngtona, który gwarantował im 2,5 miliona akrów w centrum Nowego Jorku. Sprawa, wniesiona w 2014 r., jest drugą wniesioną przez naród Indian amerykańskich przeciwko Stanom Zjednoczonym w międzynarodowym organie praw człowieka; Orzeczenie spodziewane jest już w tym roku.

Nawet jeśli Onondaga odniosą sukces, wynik będzie w większości symboliczny. Podmiot ten, Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka, nie ma uprawnień do egzekwowania ustaleń lub ugody, a Stany Zjednoczone oświadczyły, że nie uważają zaleceń komisji za wiążące.

"Możemy z nimi wygrać, ale to nie znaczy, że muszą się czegokolwiek przestrzegać" – powiedział Hill w wywiadzie.

2,5 miliona akrów zostało już dawno przekształconych przez autostrady i linie energetyczne, centra handlowe, uniwersytety, lotniska i tory wrotkarskie.

Terytorium obejmuje miasta Binghamton i Syrakuzy, a także ponad 30 lasów państwowych, dziesiątki jezior oraz niezliczone strumienie i dopływy. Jest również domem dla 24 lokalizacji Superfund, środowiskowego pozostałości potężnej gospodarki, która pomogła centralnemu Nowemu Jorkowi rozkwitnąć na początku i w połowie XX wieku.

Najbardziej znanym z nich jest jezioro Onondaga, które kiedyś nosiło wątpliwy tytuł najbardziej zanieczyszczonego jeziora Ameryki.

Odpady przemysłowe odcisnęły swoje piętno na terytorium Onondaga, uniemożliwiając krajowi łowienie ryb ze strumieni i rzek. Historia degradacji środowiska jest częścią tego, co motywuje Onondaga, którzy uważają za swój święty obowiązek ochronę swojej ziemi.

Jednym z głównych celów przy składaniu petycji jest miejsce przy stole w sprawie decyzji środowiskowych na całym pierwotnym terytorium. Drugim jest przyznanie, że Nowy Jork, nawet jeśli tylko w zasadzie, jest im winien 2,5 miliona akrów.

W całym kraju urzędnicy państwowi zmagają się z pojęciem reparacji, aby zaradzić historycznym niesprawiedliwościom. W 2022 roku urzędnicy w Evanston w stanie Illinois rozpoczęli dystrybucję 25 000 dolarów dla czarnoskórych potomków zniewolonych ludzi jako odszkodowania za dyskryminację mieszkaniową.

W Nowym Jorku ludzie, którzy kiedyś byli więzieni za przestępstwa związane z marihuaną, mieli pierwszeństwo w uzyskaniu licencji na sprzedaż marihuany; Gubernator Kathy Hochul w zeszłym roku utworzyła również ogólnostanową grupę zadaniową, która ma zbadać, czy można dokonać reparacji w celu zajęcia się dziedzictwem niesprawiedliwości rasowej.

Niektóre rdzenne narody były skłonne zrezygnować z roszczeń do ziemi w zamian za licencje na prowadzenie kasyn. Ale Onondaga mówią, że nie są zainteresowani gotówką. Nie są też zainteresowani licencjami na sprzedaż marihuany lub prowadzenie kasyna – co uważają za społecznie nieodpowiedzialne i zagrażające ich suwerenności plemiennej.

Jest tylko jedna rzecz, o której Hill mówi, że byłaby akceptowalną formą zapłaty: ziemia.

Onondaga upierają się, że nie chcą nikogo wysiedlić. Zamiast tego mają nadzieję, że państwo przekaże narodowi obszar dziewiczej ziemi, na który będzie mógł polować, łowić ryby, chronić lub rozwijać się według własnego uznania. Jedna z takich prób repatriacji jest w toku: zwrot 1000 akrów w ramach ugody federalnej z Honeywell International za skażenie jeziora Onondaga.

Stany Zjednoczone nie zakwestionowały relacji Onondagi o tym, jak naród stracił swoją ziemię. Rzeczywiście, prawnicy reprezentujący Stany Zjednoczone w sprawie Onondaga skoncentrowali swoją argumentację na precedensie prawnym, zauważając, że sądy na każdym szczeblu – w tym Sąd Najwyższy USA – odrzuciły roszczenia Onondaga jako zbyt stare, a większość środków zaradczych zbyt uciążliwych dla obecnych mieszkańców regionu.

Dla Onondagi logika wymagana do zmierzenia się z tymi twierdzeniami wydaje się niesprawiedliwa. Dlaczego Stany Zjednoczone miałyby mieć prawo kraść ich ziemię i nie być zobowiązane do oddawania jej w zamian?

Joe Heath, prawnik reprezentujący Onondaga, powiedział, że odmowa uznania przeszłości stoi na drodze do uzdrowienia przyszłości.

"Jeśli nie przyznamy, że te rzeczy się wydarzyły, to jak możemy iść naprzód razem?" – powiedział. Heath rozumiał jednak, że takie przyznanie się do winy miałoby poważne konsekwencje prawne i praktyczne.

"Problem polega na tym, że cała ziemia w Nowym Jorku, w Stanach Zjednoczonych, jest skradzioną ziemią indiańską" – powiedział. "Co to oznacza w kontekście amerykańskiego prawa własności?"

"Cały nasz kraj za drobiazgi"

Był czas, kiedy Stany Zjednoczone współpracowały z Haudenosaunee, konfederacją, która obejmowała narody Onondaga, Cayuga, Oneida, Tuscarora, Mohawk i Seneca, gdy raczkujący rząd starał się załagodzić konflikty po wojnie o niepodległość.

Rząd federalny zawarł trzy traktaty, które potwierdziły suwerenność i własność konfederacji nad większością północnej części stanu Nowy Jork. Co najważniejsze, traktaty te gwarantowały, że nikt poza rządem federalnym nie będzie miał uprawnień do zajmowania się Haudenosaunee.

Ale już w 1788 roku stan Nowy Jork zaczął ograniczać ziemię i suwerenność Haudenosaunee. W ciągu następnych 34 lat państwo przejęło kontrolę nad prawie całą ziemią Onondaga – a także większością ziemi należącej do innych narodów Haudenosaunee – z powodu serii transakcji, które według Onondaga były nielegalne.

"Mieszkańcy Nowego Jorku wzięli prawie cały nasz kraj i to za bardzo drobne rzeczy, za drobiazgi" – powiedzieli wodzowie plemienia Onondaga urzędnikom federalnym w 1794 roku, zgodnie z dokumentami amerykańskiego komisarza ds. Indian Timothy'ego Pickeringa.

Przez następne dwa stulecia Onondaga bezowocnie forsowali swoje racje podczas licznych spotkań twarzą w twarz z prezydentami, członkami Kongresu i gubernatorami Nowego Jorku.

Możliwości prawne były ograniczone: na przykład w Nowym Jorku rdzenni mieszkańcy nie mieli legitymacji procesowej do pozywania we własnym imieniu aż do 1987 roku.

Kiedy narody indyjskie weszły na salę sądową, wiele roszczeń zostało odrzuconych.

Decyzja Onondagi o pójściu do sądu była przygotowywana przez dziesięciolecia, a pierwsze rozmowy rozpoczęły się ponad 40 lat temu. Przez następne 20 lat rada obradowała w długim domu – długiej, niskiej konstrukcji zbudowanej z całych bali, używanej do uroczystych wydarzeń i zgromadzeń Haudenosaunee.

Hill jest jednym z 14 wodzów w tej radzie, z których każdy reprezentuje inny klan. W tradycji Onondaga ci wodzowie są płci męskiej, ale są mianowani przez matki klanów.

Wodzowie początkowo nie przyjęli pomysłu pozwu, widząc w nim kolejne miejsce na złamane obietnice.

"Nasi starsi zawsze bali się iść do sądu" – powiedział Hill. Wielu obawiało się, że przegrana w sądzie może doprowadzić ich do utraty resztek ziemi, która im pozostała.

"W końcu powiedzieliśmy: musimy coś zrobić" – powiedział Hill.

W 2005 roku Onondaga złożyła w Sądzie Okręgowym w Północnym Dystrykcie Nowego Jorku wersję swojego obecnego pozwu, wskazując jako pozwanych stan Nowy Jork, jego gubernatora, hrabstwo Onondaga, miasto Syrakuzy i kilka firm odpowiedzialnych za degradację środowiska w ciągu ostatnich stuleci. Podobna sprawa wniesiona przez Oneida Nation toczyła się w tym czasie przed Sądem Najwyższym.

Jednak zaledwie 18 dni po tym, jak Onondaga złożyli petycję, Sąd Najwyższy odrzucił pozew Oneidów.

Decyzja odnosiła się do teorii prawnej z epoki kolonialnej, znanej jako Doktryna Odkryć, która utrzymuje, że roszczenia rdzennych mieszkańców zostały unieważnione przez "odkrycie" tej ziemi przez chrześcijan.

"Długi upływ czasu" i "towarzyszące mu dramatyczne zmiany w charakterze" wykluczyły naród Oneida z "destrukcyjnego remedium", którego szukali, napisała sędzia Ruth Bader Ginsburg w decyzji większości.

[The “long lapse of time” and “the attendant dramatic changes in the character” precluded the Oneida nation from the “disruptive remedy” it sought, Justice Ruth Bader Ginsburg wrote in the majority decision.]

remedy - lekarstwo, naprawa, remedium


Orzeczenie to zdawało się przekreślać szanse jakiegokolwiek rdzennego narodu na dochodzenie odszkodowania na drodze sądowej. Historia wydawała się przesądzona.

– Dla kogo destrukcyjne?

Spośród ponad 1600 słów w orzeczeniu Sądu Najwyższego, jedno zwróciło uwagę Hilla: "destrukcyjny".

"Kiedy to usłyszałem, powiedziałem: 'No dobrze, przeszkadza komu?'" – wspomina. "To już było destrukcyjne dla nas, jako rdzennych mieszkańców".

Niektórzy mogliby na tym poprzestać: przyznanie, że rdzenni mieszkańcy nigdy nie zostaną uzdrowieni za wyrządzone im głębokie krzywdy.

Zamiast tego prawnicy Onondaga wykorzystali odrzucenie jako przesłankę do nowego argumentu. Twierdzili, że odmowa amerykańskiego systemu sądowego rozstrzygnięcia sprawy na ich korzyść dowodzi, że nie mogą znaleźć sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych.

Petycja złożona przed międzynarodową komisją jest najbardziej bezpośrednim wyzwaniem dla traktowania rdzennej ludności przez Stany Zjednoczone w kategoriach praw człowieka – i pierwszą, która zastosowała soczewkę kolonializmu.

"To, co robi teraz spór sądowy w sprawie Onondaga, to wymuszenie dialogu politycznego z kolonialnym okupantem" – powiedział Andrew Reid, prawnik reprezentujący Onondaga, dodając, że korzystne rozstrzygnięcie może wywołać polityczną dyskusję na temat traktowania rdzennych mieszkańców przez Stany Zjednoczone na arenie międzynarodowej.

Przedstawiciele Departamentu Stanu odmówili udzielenia wywiadu i nie odpowiedzieli na prośby o komentarz. Jednak w dokumentach prawnych Stany Zjednoczone twierdziły, że główne roszczenia Onondaga zostały odrzucone we wcześniejszych sprawach; że mieli "obfitą sposobność" do rozpatrzenia ich sprawy; i że są po prostu niezadowoleni z wyniku. Twierdził również, że komisja nie ma jurysdykcji, biorąc pod uwagę, że większość strat narodu miała miejsce dwa wieki przed jej utworzeniem.

"Proces sądowy funkcjonował w tej sprawie tak, jak powinien" – napisały Stany Zjednoczone w dokumentach prawnych.

Decyzja komisji może zapaść w każdej chwili, ale Hill stara się na niej nie skupiać.

Przez większość dni cieszy się, że spróbował.

"Nie jesteśmy pewni, jak to się potoczy" – mówi. "Ale przynajmniej nie będzie tam wisiał dla następnego pokolenia".

c.2024 

New York Times











Maków (ukr. Маків) – wieś, dawniej małe miasteczko na Ukrainie w rejonie dunajowieckim obwodu chmielnickiego. 

W 2020 roku liczba mieszkańców wynosi 3186 osób.

Z czasów koncentracji wojsk dla celów wojny rosyjsko-tureckiej roku 1829-30 pochodzi przysłowie Po Szatawie jak po Warszawie, po Makowie, jak po Krakowie.

Dwór, pałac stary piętrowy dwór, budynek główny kryty dachem dwuspadowym, od frontu parterowy ganek, po bokach skrzydła kryte dachem czterospadowym ustawione prostokątnie do budynku głównego, obok spichlerz z wnęką od frontu (skierowanego do prawego boku dworu) z dwiema kolumnami po bokach. Front zwieńczony tympanonem

dwukondygnacyjny pałac, oficyna oraz inne obiekty wybudowane w XIX w. w stylu klasycystycznym przez Raciborowskich na miejscu starego dworu. Od frontu portyk z kolumnami przedzielonymi na piętrze balkonem. Pałac znany m.in. z rysunków Napoleona Ordy, obok park, kuźnia wybudowana w stylu neogotyckim, karczma Cap. Pałac spalony 30.11.1917 r.


ukr wiki

We wsi szeroko rozpowszechniony jest dialekt Podola Zachodniego i dialekt Podola Południowego, które należą do dialektu poddolskiego, który należy do dialektu południowo-zachodniego.

Rozmieszczenie ludności według języka ojczystego według spisu powszechnego z 2001 r.:

JęzykProcent
Ukraiński98,22 %
Rosyjski1,42 %
mołdawski0,09 %
Białoruski0,06 %








Ludzie są łapani jak psy na ulicy


Siobhán O' Grady i Anastacia Galouchka
Dziennik "Washington Post",

16 marca 2024 14:02



MAKIW, Ukraina – W tej wiosce w południowo-zachodniej Ukrainie pozostało niewielu mężczyzn w wieku poborowym, a ci, którzy pozostali, obawiają się, że w każdej chwili zostaną powołani do wojska.

Ich sąsiedzi są już setki mil na wschód w okopach na linii frontu. Niektórzy zostali zabici lub ranni. Kilku z nich zaginęło. Inni z tego wiejskiego obszaru, około 45 mil od granic Rumunii i Mołdawii, uciekli za granicę lub znaleźli sposoby na uniknięcie wojny, czy to z uzasadnionymi wyjątkami, czy też ukrywając się.

"To po prostu fakt" – powiedziała Larysa Bodna, zastępca dyrektora miejscowej szkoły, która prowadzi bazę danych uczniów, których rodzice są oddelegowani. – Większość z nich zniknęła.


Ukraina desperacko potrzebuje więcej żołnierzy, a jej siły są uszczuplone przez ofiary śmiertelne, rany i wyczerpanie. Pomimo ogromnych strat poniesionych przez Rosję, najeźdźcy nadal znacznie przewyższają liczebnie ukraińskich obrońców, co pomaga Moskwie posuwać się naprzód na polu bitwy. Ukraiński parlament debatuje nad ustawą o rozszerzeniu puli poborowych, częściowo poprzez obniżenie wieku uprawniającego do głosowania z 27 do 25 lat, ale w Kijowie zapada niewiele decyzji, które szybko odpowiedzą na pilne potrzeby armii.

Tutejsi cywile mówią, że oznacza to, że rekruterzy wojskowi łapią każdego, kogo mogą. Na zachodzie mobilizacja stale siała panikę i niechęć w małych rolniczych miasteczkach i wioskach, w tym w Makiwie, gdzie mieszkańcy mówili, że żołnierze pracujący w biurach poborowych wędrują po prawie pustych ulicach w poszukiwaniu pozostałych mężczyzn. Taka taktyka doprowadziła niektórych do przekonania, że ich ludzie są celem ataków w nieproporcjonalnie większym stopniu niż w innych regionach lub większych miastach, w tym w Kijowie, gdzie łatwiej jest się ukryć.

Miejscowi używają kanałów Telegram, aby ostrzegać przed obserwacjami żołnierzy i udostępniać filmy, na których żołnierze zmuszają mężczyzn do wejścia do swoich pojazdów – podsycając pogłoski o porwaniach. Niektórzy mężczyźni odsiadują teraz wyroki w więzieniu za odmowę zapisania się do wojska.

"Ludzie są łapani jak psy na ulicy" – powiedziała 35-letnia Olha Kametyuk, której mąż, 36-letni Walentin, został powołany do wojska w czerwcu przez żołnierzy, którzy podeszli do niego i poprosili o dokumenty po tym, jak zatrzymał się na kawę na głównej drodze pod Makiwem. Pomimo zdiagnozowania osteochondrozy, choroby stawów, zdał egzamin lekarski w ciągu 10 minut i został wysłany na front, gdzie został ranny.

"W ten sposób zabrano całą wioskę" – powiedziała matka Walentyna, 61-letnia Natalia Koshparenko.

"Prawie wszyscy nasi mężczyźni zostali zeskrobani" – powiedział 47-letni Serhij, żołnierz piechoty z Makowski, który został powołany do wojska w marcu 2022 r. i służy w ukraińskiej 115. brygadzie.

Serhij, który w tym miesiącu po raz pierwszy od roku wrócił do domu na krótką przerwę, powiedział, że został już zatrzymany i przesłuchany. Podobnie jak jego syn, który ma dopiero 22 lata i nie kwalifikuje się jeszcze do powołania do wojska. "Washington Post" identyfikuje Serhija tylko po imieniu ze względu na ryzyko reperkusji.

Kiedy żołnierze zdali sobie sprawę, że już służy, zapytali, co myśli o ludziach, "którzy nie widzieli ani jednego dnia wojny" – co, jak powiedział, uważał za wymuszony, pusty pokaz koleżeństwa. Serhij powiedział, że odpowiedział, że to ich, a nie jego współwieśniaków, najbardziej oburza się.

"Ty jesteś wojskowym, a ja cywilem, ale ja walczę, a ty nie" – powiedział. Rozmowa, jak zauważył, "zakończyła się natychmiast".

30-letni Ołeksij naprawiał swój samochód w zeszłym roku, kiedy podeszli do niego żołnierze i wręczyli mu rozkaz poboru. Były Walentynki i wiadomość o tym rozeszła jego dziewczyna, Elvira, która pracuje w małym sklepiku w Makiowie i przez kilka tygodni prawie nic nie jadła. Ołeksij pogodził się ze swoim losem, ale jego doświadczenie posłużyło jako ostrzeżenie dla innych przed realiami na froncie.

Po trzech wstrząśnieniach mózgu i ranach odłamkowych Ołeksij niedawno wrócił do domu. Przeglądając telefon, pokazał swoje zdjęcie z kilkunastoma kolegami z oddziału. Tylko dwie osoby wciąż żyją.


W tym miesiącu mieszkańcy wsi w Makiowie pochowali kolejnego swojego - Ihora Dozorca, żołnierza kontraktowego, który został ranny tak ciężko, że jego syn, również żołnierz, rozpoznał go tylko po bliźnie na dłoni. "Chciał wrócić do domu" – powiedziała przez łzy siostra Ithora, 43-letnia Inna Melnyk. "Był tym wszystkim zmęczony. Ale co możemy zrobić?"

70-letni Wasyl Hrebeniuk powiedział, że nawet w jego wieku - 10 lat powyżej limitu poboru - żołnierze regularnie zatrzymywali go i przesłuchiwali w Makiwie.

Sześć tygodni temu obserwował, jak żołnierze dobijają się do drzwi sąsiada, skarżąc się, że mężczyzna, który tam mieszkał, poprosił o pożegnanie się z żoną i matką, a potem zniknął. Jeden z żołnierzy powiedział, że "powinni go natychmiast zabrać, wsadzić do autobusu i odjechać" – wspomina Hrebeniuk.

Takie scenariusze sprawiły, że 16-letnia Polina jest zaniepokojona tym, jak długo jeszcze będzie mogła spędzić czas z ojcem - jednym z niewielu mężczyzn kwalifikujących się do poboru do wojska, którzy pozostali w wiosce.

Zeszłego lata Polina i jej przyjaciółka Olha odpoczywały przy stoliku przed wiejskim sklepem, kiedy zadzwonił tata Olhy i poprosił ją, aby kupiła mu coś tam. Odrzuciła jego prośbę, mówiąc, że jest zajęta przyjaciółmi. Zamiast tego sam poszedł do sklepu, a nastolatki patrzyły z przerażeniem, jak żołnierze otaczają go i wręczają mu wezwanie po drodze.

Od tamtej pory służy - a jego córka obwinia siebie. – Olha myślała, że to jej wina – powiedziała Polina.




W chłodne popołudnie w tym miesiącu 4-letnia Eleanora Voropanova pedałowała na swoim trójkołowym rowerze w tę i z powrotem po cichej drodze przed swoim domem. Zapytana, czy rodzice są w domu, zamilkła. – Mama jest w domu – odpowiedziała. – Tata jest na wojnie.

Jej matka, 42-letnia Tanya, otworzyła bramę. W środku jej siostrzeniec, 25-letni Bohdan i jego przyjaciel Artem, również 25-letni, przedzierali się przez podwórze, rąbiąc drewno na opał.

Minęło 16 miesięcy, odkąd Tanya po raz ostatni słyszała od swojego męża, Serhija, który wstąpił do armii w marcu 2022 roku i zniknął podczas walk w listopadzie. Zadzwonił wtedy kolega żołnierz i powiedział, że ma dwie aktualizacje. "Po pierwsze, nie ma go wśród umarłych" – przypomniała sobie, jak mówił. — Po drugie, nie ma go wśród żywych.

Od tamtej pory żyje w tym zawieszeniu - samotnie wychowuje dwie córki, obecnie 4 i 8 lat.










Społeczeństwo musi stanowić wspólnotę, której poszczególne części - administracja, siły policyjne, siły zbrojne, obrona cywilina i ludność cywilna - dbają wzajemnie o jej dobrobyt i stoją na straży bezpieczeństwa.

Nie może być tak, że policja rzuca brukiem w ludzi, by sprowokować do zamieszek.


Trzeba tu przynajmniej po części wrócić do źródeł.
Jak to było przy zasiedlaniu ziemi, gdy ludzkość wychodziła z Raju, z Koleby, możemy przynajmniej zrobić pewne założenia, jak to wtedy wyglądało, relacje pomiędzy ludźmi...




Rozpoznać tych, którzy określają siebie jako - wrogowie Polaków, odesparować ich, 

naprawiać państwo, w dalszym etapie najważniejsza będzie zapewnienie wieloletniej stabilności państwa, jego przewidywalność i przewidywalność prawa (które też powinno być nieskomplikowane)

posyłać własne dzieci na służbę - do wojska, w opcji - służbę odbywać w policji, ale raczej

rozdzielić obecną policję na wąską specjalistyczną policję i milicję




rozumianą jako milicję, nie tę PRLowską, tylko milicję prawdziwą, prawdziwie obywatelską, podobną do Ochotniczej Straży Pożarnej lub przedwojennych Sokołów albo - harcerstwa.

rozwinąć temat

jak to jest u Szwajcarów?
Szwajcaria nie ma armii, Szwajcaria jest armią.


harcerstwo jako obowiązek dla mężczyzn - jako wstęp do dlaszej służby


w szkole:
- zajęcia z PO
- harcerstwo, potem

do wyboru:

- OSP --- WOT --- Milicja   (w istocie WOT to milicja)

- Siły Zbrojne

- policja



szczególnie na wsi, wszyscy się znają

łatwiej więc tam powinno byc o wspólnotowość

poszczególne dzielnice miasta potraktować jak społeczeństwa wsi

niech spotykaja się i działają w swoim rejonie
łatwiej będzie im zrozumieć polityke charakterystyke sluzby obecnej policji


po pierwsze - koniecznym będzie zastosowanie 4 dniowego tygodnia pracy
aby 1 dzień tygodniowo każdy mężczyzna mógł poświęcić na działalność wspólnotową

milicja/ WOT

opieka nad osobami niepelnosprawnymi, jako forma temperowania agresji - spotkania 3 razy w roku np. org transportu, ewakacji osób
ewakuacja dóbr kultury ćwiczenia
organizacja przepisów ruchu drogowego i bezpieczenstwa na drodze - egzekwowanie
organizacja i ochranianie imprez masowych 
organizowanie np. strajków przejazdów rolników na ich "zamówienie"
reprezentacja do policji, jako organ sprawdzający (?)
ćwiczenia ze strzelectwa
w ramach WOT - ćwiczenia na wypadekw
wnioskowanie do policji sprawdzania podejrzeń
niedopuszczanie do samowoli w policji
minowanie, rozminowywanie - ćwiczenia
budowa okopów, barykad, schronów
działalność społeczna jak:
sadzenie lasu, zakładanie parków i ogrodów
opieka nad pomnikami i cmentarzami


podręcznik PO




policja
to co wymaga wyspecjalizowanych umiejętności
sprawy kryminalne 
podsłuchy




teraz wypunktować wady i zalety - zagrożenia takiego systemu, 



armia
powodzie, klęski żywiołowe




bostonglobe.com/2024/03/16/world/this-ukrainian-village-almost-no-men-are-left/


washingtonpost.com/world/2024/03/15/ukraine-village-mobilized-men-war/



Maków (Ukraina) – Wikipedia, wolna encyklopedia

Maki – Wikipedia, wolna encyklopedia

gwara podolska – Wikipedia, wolna encyklopedia

Szwajcaria nie ma armii, Szwajcaria jest armią | Bellum.com.pl - blog o wojskowości



poniedziałek, 15 stycznia 2024

Wojna z Niemcami


Uwaga!

Moderatorzy z różnorakich mediów znowu podżegają do wojny!


wp.pl alarmuje:


"W październiku 2024 roku Rosja przeniesie do Kaliningradu wojska i rakiety średniego zasięgu w celu zaatakowania korytarza suwalskiego, łączącego obwód kaliningradzki z Białorusią przez terytorium Litwy" - wynika ze scenariusza, do którego dotarł "Bild"


zauważcie jak to jest napisane


z tekstu wynika, że


korytarz łączy obwód kaliningradzki z Białorusią przez terytorium Litwy


to wg nich Litwa będzie atakowana, czy Suwałki??
A może obecne terytorium Litwy, to tak naprawdę terytorium Polski?
No też nie, bo akurat w tym miejscu granica szła w zasadzie tak samo...











Nie, to i Litwa i Polska - ale po co im Polska????? 
Przecież wystarczy Litwę wziąść!


To o co tu chodzi??

Nie dowiesz się, bo to kupa kłamstw jest i nic więcej.









WarNews.PL




Bundeswehra przygotowuje się na atak Putina już w Lutym 2024.
W scenariuszu Bundeswehry Rosja rozpoczyna przygotowania do wojny z NATO w ciągu zaledwie kilku tygodni.
Czy rosyjski dyktator Władimir Putin (71) odważy się przeprowadzić hybrydowy atak na NATO już tej zimy?
Szwecja, która nie jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, już otwarcie ostrzega przed wojną z Rosją.
Zagrożenie ze strony Moskwy jest najwyraźniej traktowane poważnie także w Bundeswehrze.
Podczas gdy wojska rosyjskie nadal próbują nadrobić zaległości we wschodniej Ukrainie, Bundeswehra przygotowuje się na dramatyczny scenariusz według badań BILD - hybrydowy rosyjski atak na wschodnią flankę NATO!
W tajnym dokumencie ("Classified - For Official Use Only") niemieckie Ministerstwo Obrony szczegółowo nakreśla możliwą "ścieżkę konfliktu" między agresorem Rosją a zachodnim sojuszem obronnym NATO..


Scenariusz: eskalacja już w lutym 2024 :

Miesiąc po miesiącu i z dokładną lokalizacją opisywane są działania Rosji i Zachodu, których kulminacją jest rozmieszczenie setek tysięcy żołnierzy NATO i rychły wybuch wojny latem 2025 roku.
BILD przedstawia ten scenariusz, ale ze względów bezpieczeństwa nie wszystkie informacje na temat liczby żołnierzy i ruchów NATO są reprodukowane.
▶︎ Tajny scenariusz Bundeswehry "Obrona Sojuszu 2025" rozpoczyna się w lutym 2024 r. Rosja rozpoczyna kolejną falę mobilizacji i powołuje do armii dodatkowe 200 000 żołnierzy.
▶︎ Następnie Kreml rozpoczyna wiosenną ofensywę - wzmocnioną słabnącym wsparciem Zachodu w kierunku Kijowa - która osiąga znaczące sukcesy do czerwca 2024 r. i stopniowo odsuwa ukraińską armię.
Zgodnie ze scenariuszem, początkowo skryty, a następnie coraz bardziej jawny atak Rosji na Zachód rozpoczyna się w lipcu.
▶︎ Ciężkie cyberataki i inne formy wojny hybrydowej, głównie w regionie bałtyckim, prowadzą do coraz to nowych kryzysów. Rosja zaczyna podburzać mniejszości etniczne w Estonii, na Łotwie i Litwie. 
▶︎ Wybuchają starcia, które zgodnie ze scenariuszem Rosja wykorzystuje jako pretekst do rozpoczęcia od września zakrojonych na szeroką skalę manewrów "Zapad 2024" z udziałem 50 000 żołnierzy w zachodniej Rosji i na Białorusi.
Jednak, podobnie jak w 2021 roku, Rosja nadużywa rzekomych manewrów na Białorusi do masowego rozmieszczenia wojsk - na granicy z Polską i Litwą.
▶︎ Według tajnego dokumentu Bundeswehry może to doprowadzić do eskalacji: W październiku Rosja przerzuca wojska i rakiety średniego zasięgu do Kaliningradu i dalej zbroi swoją eksklawę propagandowym kłamstwem o zbliżającym się ataku NATO. Tajny cel Kremla: zdobycie Suwałk - wąskiego polsko-litewskiego korytarza między Białorusią a Kaliningradem.
▶︎ Zgodnie ze scenariuszem, od grudnia 2024 r. w rejonie Suwałk miałoby dojść do sztucznie wywołanego "konfliktu granicznego" i "zamieszek z licznymi ofiarami śmiertelnymi".

W momencie, gdy USA mogą być mniej lub bardziej pozbawione przywództwa przez kilka tygodni po możliwym usunięciu Joe Bidena z urzędu, Rosja powtarza inwazję na wschodnią Ukrainę w 2014 roku na terytorium NATO w scenariuszu ćwiczeń Bundeswehry!
Wkrótce potem odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym Rosja oskarży Zachód o przygotowywanie ataku na brutalne imperium Putina.
Zgodnie ze scenariuszem ćwiczeń, w styczniu 2025 r. odbyłoby się specjalne posiedzenie Rady NATO, na którym Polska i kraje bałtyckie zgłosiłyby rosnące zagrożenie ze strony Rosji.
Rosja ponownie propagandowo odwróciłaby rzeczywistą sytuację zagrożenia i rozmieściła dodatkowe wojska w krajach bałtyckich i na Białorusi w marcu 2025 roku.
Rozmieszczonych zostanie 30 000 żołnierzy Bundeswehry
W samej tylko marionetkowej Białorusi Kreml rozmieściłby dwie dywizje pancerne, dywizję piechoty zmechanizowanej i dowództwo dywizji - łącznie ponad 70 000 żołnierzy.


▶︎ W maju 2025 r., zgodnie ze scenariuszem Bundeswehry, NATO podejmuje decyzję o "środkach wiarygodnego odstraszania", aby zapobiec rosyjskiemu atakowi na Suwałki z kierunku Białorusi i Kaliningradu.
▶︎ W "Dniu X", zgodnie z tajnym dokumentem Bundeswehry, głównodowodzący NATO nakazuje rozmieszczenie 300 000 żołnierzy na wschodniej flance, w tym 30 000 żołnierzy Bundeswehry.
Scenariusz kończy się 30 dni po Dniu X.

Do tego czasu ponad pół miliona uzbrojonych po zęby żołnierzy zachodnich i rosyjskich stanie naprzeciwko siebie w okolicach Suwałk. To, czy Rosja zostanie powstrzymana przez rozmieszczenie sił NATO, pozostaje otwartą kwestią w scenariuszu ćwiczeń ...

BILD zapytał Federalne Ministerstwo Obrony, jak prawdopodobna jest eskalacja konfliktu. W końcu zaledwie kilka tygodni temu minister Boris Pistorius (63 lata, SPD) mówił o pięciu do ośmiu latach, które Niemcy muszą przygotować na ewentualną wojnę z Rosją.

Rzecznik prasowy nie chciał komentować konkretnego scenariusza obrony Sojuszu, ale wyjaśnił: "Zasadniczo mogę powiedzieć, że rozważanie różnych scenariuszy, nawet jeśli są one bardzo mało prawdopodobne, jest częścią codziennej działalności wojskowej, zwłaszcza podczas szkoleń".


/ zrodlo  BILD
/Thomas Woloszyn





Tzw. przesmyk suwalski to nic innego, jak:

lasy, jeziora i bagna.

Brak tam większych dróg.


Tyle o okolicach Suwałk, mieście powiatowym liczącym 68 839 mieszkańców.










Otóż Litwa jest to kraj blisko 5 razy mniejszy od Polski.

Jest to kraj, który zamieszkuje 2,8 miliona osób - to mniej więcej tyle, co w województwie dolnośląskim, albo zachodniopomorskim.

W Polsce zamieszkuje obecnie ok. 37 mln ludzi, tj. ok. 13 razy więcej niż na Litwie.




Województwa - ludność
dane GUS za 2015 r.

1 województwo mazowieckie                   5 349 114
2 województwo śląskie                             4 570 849
3 województwo wielkopolskie                  3 475 323
4 województwo małopolskie                     3 372 618
5 województwo dolnośląskie                     2 904 207
6 województwo łódzkie                             2 493 603
7 województwo pomorskie                        2 307 710
8 województwo lubelskie                           2 139 726
9 województwo podkarpackie                    2 127 657
10 województwo kujawsko-pomorskie      2 086 210
11 województwo zachodniopomorskie      1 710 482
12 województwo warmińsko-mazurskie   1 439 675
13 województwo świętokrzyskie               1 257 179
14 województwo podlaskie                        1 188 800
15 województwo lubuskie                          1 018 075
16 województwo opolskie                             996 011



Siły zbrojne Litwy to ok. 15 000 ludzi.



"Zgodnie z zatwierdzonym planem liczba żołnierzy zawodowych pozostających w służbie ma w ciągu kolejnej dekady wzrosnąć z 10 900 do 14 500. Liczba ochotników służących w ochotniczych siłach obronnych ma wzrosnąć z 5400 do 6300, planowane jest też coraz częstsze powoływanie na ćwiczenia żołnierzy rezerwy. W roku 2019 powołania tego rodzaju dostanie 1400 osób, natomiast w 2028 ma zostać czasowo powołanych 3900 rezerwistów."

No, pewnie nie więcej jak 20 000.



Polskie siły zbrojne to blisko 10 razy więcej żołnierzy - ok. 160 000 ludzi, ale w rezerwie - ok. 1,7 miliona.

Polska armia zaliczana jest do pierwszej 20-tki największych armii świata, i tak jesteśmy słabą armią,  słabszą od ukraińskiej, a Litwy nie znajdziesz nawet w ogonie tej listy.



Podobno na Ukrainie walczy w tej chwili ok. 350 000 żołnierzy rosyjskich. 

W 2013 roku Rosja posiadała ok. 850 000 żołnierzy - teraz pewnie więcej. 
W rezerwie - nawet 28 milionów ludzi. Nie wspominajac o rezerwach przemysłowych i licznych zasobach sprzętowych, najnowocześniejszych na świecie. O rakietach atomowych nie wspominam wcale.

Rosja, pomimo sankcji, zarabia i rozwija swój przemysł zbrojeniowy, pomimo tego, że całe NATO zasiliło swoim sprzętem Ukraińców - posiada przewagę na froncie, nadal zajmuje Krym oraz wschodnie dzielnice ukraińskie, stojąc i odpierając ataki na linii Dniepru.



Po co Rosja miałaby wszczynać wojnę z Polską o jakiś pasek ziemi koło Suwałk, skoro o wiele prościej i szybciej byłoby jej zająć całą Litwę?


Po co??







Nie jesteśmy w latach 30-tych XX wieku, nikomu nie są potrzebne korytarze do Gdańska, a Cyrkony z Królewca do Warszawy lecą nie dłużej niż 1,5 minuty.

To, że rosyjska Operacja Specjalna na Ukrainie trwa dwa lata nie oznacza, że jesteśmy w realiach IIWŚ - to oznacza, że Rosja obrała tam taktykę precyzyjnych uderzeń, a nie niszczenia wszystkiego jak leci.


Jak widać - medialni moderatorzy od 2015 roku nieustannie odgrzewają kłamstwo przesmysko-suwalskie tylko w jednym celu - żeby podżegać do samobójczej wojny z Rosją?

Jak to się stało, że przed tą datą nikt o tym nie mówił???


Wymyślił to amerykański generał nazwiskiem Hodges.

Najwyraźniej to złośliwość, a może test na inteligencje, a może inny test - na uległość, test na skuteczność działań mediów w urabianiu i kierowniu polityką całego kraju, a może też to po prostu bylecorzucone, by miec powód...


Co ciekawe, w niektórych komunikatach używa się sformulowania "odciąć kraje bałtyckie od sojuszu zajmując przesmyk suwalski" - to znaczy co?

Będą się tłoczyć ze swoimi czołgami i samolotami w pasie pomiędzy Suwałkami, a granicą z Litwą  utrzymując "odcięcie" bałtów od sojuszu???

Oooooooo..... kto był tak głupi, żeby takie coś wymyśleć??


Jak pilot SU za mocno pociśnie manetkę z gazem, to nawet nie będzie wiedział kiedy wleci na terytorium Niemiec - i on ma się niby trzymać powiatu suwalskiego? Kpiny...


Zauważcie - oni cały czas skupiają waszą uwagę na czymś małym, jak np. "moja mala ojczyzna".

Że niby mała, bo podzielona okrojona??

To technologia, o której trzeba powiedzieć - "uważaj co mówisz, żeby ci się czasem to nie spełniło".


Już przed laty pisałem, gdyby Rosja chciała podbijać Europę, najprościej byłoby zacząć od Łotwy, gdzie funkcjonuje potężna mniejszość rosyjska.

A mimo to - Rosja nic z tym nie robi,  a ktoś wręcz mógłby zarzucić Straszliwemu Putinowi, że sabotuje interesy Rosji skoro w tym rejonie - nie organizuje tych społecznosci przeciwko Łotwie, Estoni...

A przecież jest w niemieckim planie napisane, że dopiero teraz:

Rosja zaczyna podburzać mniejszości etniczne w Estonii, na Łotwie i Litwie. 


To są dyrdymały napisane na kolanie ad hoc!



Na Litwie udział mniejszości polskiej i rosyjskiej wynosi ok. 6% każda.

To niewiele.


Od czasu rozpadu ZSRR minęło ponad 30 lat... było dość czasu, by zbudować w tych krajach silne wpływy - i teraz zacznie "podburzać"?



Na tym tle... 

W poprzednim poście pokazałem zrzut ekranu...
Ministerstwo Klimatu i Środowiska zamieściło taką mapę, jak kometuje Gazeta Polska:

"przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska ogłosili wygaszenie gospodarki leśnej na 10 obszarach państwa polskiego.


Nie sposób nie zauważyć, że główne zmiany dotkną Polski Wschodniej, w tym dwóch największych obszarów Puszczy Augustowskiej i Puszczy Knyszyńskiej. Jeżeli w tych obszarach wstrzymana zostanie gospodarka leśna, będzie to oznaczało zamknięcie 10 nadleśnictw, które tam gospodarują."



Ministerstwa Klimatu i Środowiska 


Nawet nie wiecie, jak cieszy ta sprawczość, gdy można zrobić coś dobrego. Coś, o co tak długo walczyło się »po drugiej stronie«. Dziś rozpoczęliśmy etap pierwszy ograniczania wycinek w najcenniejszych polskich lasach. Wstrzymujemy i ograniczamy wycinki w pierwszych 10 lokalizacjach. Już teraz stanowi to 1,3 proc. polskich lasów! Czas, aby zacząć realnie chronić najważniejsze lasy – te o funkcji społecznej, uzdrowiskowej czy te cenne przyrodniczo. Dziękuję wszystkim ekspertom, przyrodnikom, lokalnym społecznościom – to dzięki ich pracy udało się stworzyć dokładne mapy i wybrać te fragmenty lasów, na których wycinka zostaje wstrzymana lub ograniczona. A to wszystko w taki sposób, by nie zaburzyć pracy leśników, wykonawców i zabezpieczyć surowiec dla przemysłu” – ogłosił Mikołaj Dorożała na swoim Facebooku.



"przesmyk suwalski" jest to piramidalna bzdura, która funkcjonuje wyłącznie jako tzw. fakt medialny.

I co teraz dodatkowo promuje Bild na swoich kłamliwych stronach, a ......


Jest to po prostu element wojny Niemiec z Polską, bo II Wojna Światowa nadal nie jest zakończona, do dzisiaj Niemcy nie podpisały z nami traktatu pokojowego i nadal prowadzą przeciwko nam działania wojenne, tyle, że głęboko utajone.


Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.




Ranking województw - ludność (gminy.pl)

Litewskie Siły Zbrojne – Wikipedia, wolna encyklopedia

Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej – Wikipedia, wolna encyklopedia

WarNews.PL - Bundeswehra przygotowuje się na atak Putina już w... | Facebook

Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej – Wikipedia, wolna encyklopedia

Wojna NATO z Rosją? Media dotarły do dokumentu Bundeswehry - WP Wiadomości



Prawym Okiem: Widać z kosmosu (maciejsynak.blogspot.com)



P.S. 


Pamiętam, że niedawno użyłem na blogu frazy "Nie dla wojny", teraz chciałem ją poprawić, uszczegółowić na "Nie dla wojny z Rosją" - i  nie mogę jej znaleźć...



Nie dla wojny z Rosją

Wygrajmy wojnę z Niemcami.




P.S. 2


Wiedziałem, że to "X" w tekście jest mi jakoś znajome...


"▶︎ W "Dniu X", zgodnie z tajnym dokumentem Bundeswehry, głównodowodzący NATO nakazuje rozmieszczenie 300 000 żołnierzy na wschodniej flance, w tym 30 000 żołnierzy Bundeswehry.
Scenariusz kończy się 30 dni po Dniu X."





"Haldenwang ostrzegł, że w jego kraju może ponownie dojść do próby zamachu stanu, odnosząc się do konspiracji ekstremistycznego środowiska Obywateli Rzeszy, którego działania udaremniły niemieckie służby w grudniu 2022 r. Planowali oni opanować siedzibę Bundestagu oraz dokonać sabotażu sieci energetycznych, co miało doprowadzić do chaosu, w wyniku którego powstałyby warunki do przejęcia władzy w Niemczech.

- Wiemy o ludziach, którzy ponownie mówią o "Dniu X", kiedy pewne rzeczy mają się wydarzyć.


Monitorujemy takie działania bardzo intensywnie, bardzo uważnie i jestem pewien, że wraz z innymi służbami bezpieczeństwa będziemy w stanie w porę zainterweniować - ujawnił Haldenwang."