zrzut widoku ekranu z telefonu
Widzisz.
CO NAPRAWDĘ WYDARZYŁO SIĘ POD GRUNWALDEM ??
NAPRAWDĘ TO NAPRZECIW SIEBIE BYŁY SIŁY KRÓLESTWA POLSKIEGO I WLK KS LITEWSKIEGO.
"Nie było żadnych krzyżaków!!!
Naprawdę!!!"
Maciej Piotr Synak
Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.
zrzut widoku ekranu z telefonu
Widzisz.
CO NAPRAWDĘ WYDARZYŁO SIĘ POD GRUNWALDEM ??
NAPRAWDĘ TO NAPRZECIW SIEBIE BYŁY SIŁY KRÓLESTWA POLSKIEGO I WLK KS LITEWSKIEGO.
"Nie było żadnych krzyżaków!!!
Naprawdę!!!"
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10225
http://www.racjonalista.pl/index.php/s,38/t,40373
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10265
https://www.dw.com/pl/niemieckie-autostrady-z-limitem-pr%C4%99dko%C5%9Bci-nowa-debata/a-61505898
https://www.adac.de/verkehr/standpunkte-studien/positionen/tempolimit-autobahn-deutschland/
rozbiór logiczny zajął mi jakieś 2 godziny
zdjęcie dla podniesienia uwagi
przeruk
„W prezencie urodzinowym od ukochanego dostałam... zdradę. Bez żadnych skrupułów wpakował się do łóżka mojej przyjaciółki”
ALEKSANDRA, 35 LAT / 08.07.2022 18:30
Z Zośką przyjaźnię się już piętnaście lat. Los nas zetknął na lekcji wf-u. Silnie rzucona przez kogoś piłka trafiła mnie w głowę. Uderzenie było tak mocne, że zamroczyło mnie i osunęłam się na podłogę.
Następnym, co pamiętam, to wianuszek pochylonych nade mną głów i zatroskana mina nauczycielki. Ułożono mnie na gimnastycznym materacu, zawołano szkolną pielęgniarkę, która zaleciła, abym odpoczęła, a potem poszła do domu.
Jako moją eskortę wuefistka wyznaczyła właśnie Zosię. Wybór nie był przypadkowy – Zośka, córka miejscowego lekarza i bibliotekarki, cieszyła się opinią wzorowej i odpowiedzialnej uczennicy.
Była „kimś” w naszej klasowej społeczności, a o jej przyjaźń zabiegały wszystkie dziewczynki. Osobiście uważałam, że zadziera nosa, więc jej unikałam. Jednak podczas tej drogi do domu dała mi się poznać z innej strony. Była troskliwa, podtrzymywała mnie ramieniem i uparła się, abym pozwoliła jej nieść moją torbę.
Zarobiłam guza i nową przyjaciółkę
– Jest ktoś u ciebie w domu? – zagadnęła, gdy w żółwim tempie pokonywałyśmy ulice miasteczka.
– Nie ma. Rodzice są w pracy. Ale mam klucz.
– To kicha… – zasępiła się. – Nie zostawię cię samej. Ktoś musi cię pilnować. Mogło dojść do wstrząśnienia mózgu, a wtedy szkoda gadać – wymądrzała się.
Nie czułam się już źle, głowa prawie przestała mnie boleć i jedynie rosnący guz dawał mi się we znaki. Byłam jednak ciekawa, jak Zośka mieszka, więc dałam się zaprowadzić spokojną uliczkę do tonącego w kwiatach domku, jakże różnego od bloku, w którym mieszkałam. Drzwi otworzyła gosposia, która na nasz widok zrobiła zdziwioną minę.
– A co Zosia tu robi? – spytała. – Czemu nie w szkole
– Nie widzi pani, że pacjentkę prowadzę?
– Nie widzę.
Zośka zrobiła urażoną minę, ale najwidoczniej gosposia miała w tym domu mocną pozycję, bo „panienka” szerzej wytłumaczyła sytuację.
– Ola oberwała piłką w głowę i nauczycielka kazała mi się nią zająć. U niej nikogo nie ma, więc zabrałam ją do nas, bo jak zemdleje czy coś, będę mieć ją na sumieniu.
– A skoro tak, to dobrze Zosia zrobiła. Wejdźcie, dziewczynki, naszykuję wam herbatki, a jak pan doktor wróci, obejrzy głowę tej panienki – zadecydowała.
Tego dnia spędziłam u Zosi całe popołudnie. Jej tata po zbadaniu mnie stwierdził, że raczej nic mi się nie stało, ale dla pewności kazał mi się oszczędzać przez najbliższe dni i jeszcze odwiózł mnie do domu.
Mimo różnic dobrze się rozumiałyśmy
Kiedy się kurowałam, Zosia wpadała do mnie po lekcjach, zdawała relację z tego, co się działo w szkole, a potem przechodziłyśmy do pogawędek na różne tematy, na przykład książek, bo okazało się, że obie uwielbiamy czytać. Po powrocie do szkoły miałam już przyjaciółkę i za zgodą nauczycielki usiadłyśmy w jednej ławce.
Odtąd Zosia była obecna w moim życiu. Razem spędzałyśmy wolny czas, zwierzałyśmy się sobie i choć życie każdej z nas wyglądało zupełnie inaczej, dobrze się rozumiałyśmy. Mimo pewnej wzajemnej zazdrości. Ja jej zazdrościłam zamożnego domu, a ona mnie swobody wynikającej z częstej nieobecności moich zapracowanych rodziców.
– Fajnie masz – mówiła. – Mnie pilnują na każdym kroku jak przedszkolaka. Pani Hanka codziennie wszystko sprawdza, a potem zdaje relację mamie. Nie daj Boże, gdy coś zrobię nie tak, zaraz robią mi wykłady. Nie masz pojęcia, jakie to wkurzające i nużące…
– A ty nie masz pojęcia, jak to jest, gdy wszystko musisz robić sama i sama o siebie dbać – ripostowałam. – Nikt nie podaje mi śniadania pod nos, nawet niespecjalnie się interesuje, czy je zjadłam.
Na takich rozmowach, prowadzonych raz u mnie, raz u niej, upływały nam całe godziny. Kiedy nadeszły wakacje, Zosia wyjechała z rodzicami na wczasy, ja zostałam odesłana na wieś do wujostwa, gdzie „zażywałam świeżego powietrza”.
Nie było mi tam źle, ale tęskniłam za Zosią
Przesyłałyśmy sobie wiadomości i odliczałyśmy czas do sierpnia, kiedy miałyśmy razem pojechać na obóz. Podczas długich wieczorów ze znalezionej u ciotki włóczki wydziergałam dla Zosi sweterek.
Gdy się wreszcie spotkałyśmy, nie mogłyśmy się nagadać. Ona opowiadała o tym, co zwiedziła, ja o urokach wiejskiego życia. Dałam jej sweterek, który zaraz włożyła i powiedziała, że chyba będzie w nim spać, bo tak jej się podoba. Ona przywiozła mi śliczny komplecik biżuterii zrobionej z muszelek, który kupiła nad Adriatykiem.
Dopiero studia rozluźniły naszą bliską i codzienną relację. Studiowałyśmy wprawdzie w tym samym mieście, ale na różnych uczelniach. Ja wybrałam kierunek nauczycielski, ona zgodnie z rodzinną tradycją medycynę. Pochłonięte nauką i studenckim życiem miałyśmy mniej czasu dla siebie i choć nadal się spotykałyśmy, to już nie tak często.
Na otrzęsinach mojego roku poznałam Daniela. Trafił na naszą imprezę jako gitarzysta zespołu, który przygrywał do tańca. Podczas przerwy w graniu przysiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
Kończył studia na akademii muzycznej, ale dodatkowo studiował marketing i zarządzanie, bo z muzyki może nie wyżyć. Spodobał mi się, że przystojny, artysta, z marzeniami, a zarazem praktyczny i realistycznie myślący o przyszłości. Wydawał się też autentycznie mną oczarowany i zanim zabawa się skończyła, umówiliśmy się na randkę.
Imponował mi. Poważnym podejściem do życia i ambicjami, które kazały mu studiować dwa kierunki. Moje serce topniało pod wpływem drobnych gestów, którymi okazywał mi szacunek i troskę.
Nic dziwnego, zakochałam się po uszy
Wreszcie uznałam, że pora przedstawić go Zosi. Okazji dostarczyły moje urodziny. Zarobiłam trochę pieniędzy na korepetycjach i dzierganiu sweterków oraz czapek dla koleżanek, więc postanowiłam zaprosić Zosię i Daniela do knajpki. Zawczasu zamówiłam stolik i pół godziny przed czasem siedziałam przy nim, czekając na moich najważniejszych i jedynych gości.
Wystrojona w najlepszą sukienkę wpatrywałam się w drzwi, zastanawiając się, które z nich pierwsze się zjawi. Obstawiałam Zośkę, której napomknęłam, że czeka ją niespodzianka. Wpadła zarumieniona, oczy błyszczały jej ciekawością.
– No to gadaj, gdzie ta niespodzianka! – zawołała, wycałowawszy mnie urodzinowo. – Coś czuję, że czeka mnie szok – mrugnęła porozumiewawczo. – A to dla ciebie – podała mi paczuszkę. Usiadła tyłem do wejścia i wpatrywała się we mnie.
Rozpakowałam prezent i uśmiechnęłam się radośnie na widok drogiej jedwabnej apaszki.
– Dziękuję! Od dawna o takiej marzyłam. A niespodzianka… – zerknęłam na zegarek – zaraz powinna nadejść.
W tym momencie w drzwiach pojawił się Daniel z bukietem w ręku. Zrobiło mi się jakoś tak miękko w sercu, jakbym się rozpuszczała od środka. Daniel przez chwilę się rozglądał, po czym dostrzegł mnie i ruszył w kierunku naszego stolika.
– A oto i on. Moja niespodzianka! – zaanonsowałam Zosi, gdy stanął przy nas.
Czułam się zdradzona i oszukana
Podniosła głowę, a ja podekscytowana radosną chwilą nie zwróciłam wtedy uwagi na długie spojrzenie, jakie ta dwójka między sobą wymieniła.
– To Daniel, mój chłopak – po raz pierwszy publicznie go tak nazwałam. – A to Zośka, moja najlepsza przyjaciółka – dokończyłam prezentacji. – Czego się napijecie?
Resztę imprezy pamiętam jak przez mgłę. Z każdą upływającą minutą czułam się gorzej. Daniel, wręczywszy mi kwiaty i złożywszy życzenia, jakby zapomniał o moim istnieniu. Rozmawiał prawie wyłącznie z Zosią. Wypytywał ją o wszystko, a słuchając odpowiedzi, błądził wzrokiem po jej twarzy i dekolcie.
Zośce zaś w ogóle to nie przeszkadzało. Niby starała się wciągać mnie do rozmowy, jednak nawet ślepy zauważyłby, że nie pozostaje obojętna na urok Daniela, a jego zainteresowanie sprawia jej przyjemność.
Flirtowali. Na moich oczach! Tego nie dało się usprawiedliwić uprzejmością – że niby mój facet i moja przyjaciółka chcieli być w dobrych stosunkach ze względu na mnie. Sorry, ale nie!
Kiedy już zjedliśmy kolację i wypiliśmy butelkę wina, Daniel zaczął się niespokojnie kręcić.
No, jak mogła mi to zrobić!?
– Wybacz, Oluś, ale muszę się jeszcze dzisiaj pouczyć – powiedział, uśmiechając się przepraszająco. – Jutro mam ważne kolokwium, którego nie mogę zawalić. Wezwę taksówkę i odwiozę was do domu – zaproponował. – Wypiłem, więc nie mogę prowadzić. Najpierw odwieziemy Oleńkę, potem ciebie – zwrócił się do Zosi.
Zośka nie zaoponowała. Ja miałam zbyt ściśnięte gardło, by cokolwiek powiedzieć. Dopiero kiedy wróciłam do akademika, pozwoliłam łzom i żalom popłynąć. Nie tak wyobrażałam sobie swoje urodziny.
– To podłe! – łkałam w poduszkę. – Jak oni tak mogli?
Czułam się podwójnie zdradzona, upokorzona i zlekceważona. Nie bardzo wiedziałam, które z nich obarczam większą winą, ale większy żal czułam do Zośki. Daniela znałam raptem parę tygodni, a ją… ją…
Przez kolejne dni gorycz we mnie narastała. Najchętniej zaszyłabym się w łóżku i nie wychodziła nigdzie, jednak na zajęciach musiałam się pojawiać.
Czasem wydawało mi się, że gdzieś w tłumie widzę ich oboje, objętych, zakochanych. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego, ale też… żadne z nich się nie odezwało, żadne nie wyjaśniło, nie przeprosiło, nawet telefonicznie… Dranie.
Olałaś mnie, zdradziłaś, odbiłaś mi chłopaka
W końcu przestałam liczyć godziny, dni, noce, tygodnie mijające od zerwania z miłością i – co gorsza – przyjaźnią. I wtedy, któregoś wieczoru, kiedy kułam do egzaminu, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
– Proszę!
Ponowne pukanie.
– Jezu… Kto tam znowu…
Niechętnie oderwałam się od książki i poszłam otworzyć. Na progu stała Zośka.
– Naprawdę mogę wejść? – zapytała niepewnie.
Bez słowa odsunęłam się, robiąc jej przejście.
– Wiem, że to moja wina – zaczęła bez wstępów, siadając sztywno na brzeżku jedynego w pokoju fotela. – Masz prawo mnie nienawidzić. Nie zdziwię się też, gdy nigdy mi nie wybaczyć, ale i tak przyszłam przeprosić…
– Nie spieszyło ci się – burknęłam, zaplatając ręce na piersi. – Teraz już mnie to nie obchodzi.
– Ale mnie obchodzi. Bardzo – oblała się rumieńcem. – Tęsknię za tobą. Strasznie za tobą tęsknię. Dlatego przyszłam, choć wstyd mi tak, że legenda, ale muszę choć spróbować ci wyjaśnić…
– A to da się w ogóle wyjaśnić? – zakpiłam. – Mniejsza o niego, ale ty? Olałaś mnie, zdradziłaś, odbiłaś mi chłopaka. Czyli co? Nigdy tak naprawdę się dla ciebie nie liczyłam?
– To nie tak! – zawołała. – Ola, błagam cię… To nie tak!
– A jak? Okej, zakochałaś w tym samym facecie co ja. Przykre, ale bywa. Mogłaś mi powiedzieć. Pokłóciłybyśmy się, pożarły, walczyły o niego, ale ty… ty go po prostu ukradłaś!
– Wcale nie! Wcale go nie chciałam. To on się przyczepił!
– Aha. Czyli to wszystko jego wina, ty jesteś bez grzechu, jak świeżo ochrzczone niemowlę…
– Ola, nie o to mi chodzi. Proszę, daj mi powiedzieć!
Wzięłam się w garść.
A to drań, nawet się nie wypierał…
– Dobra, mów, ale streszczaj się. Muszę się uczyć.
– Pięć minut wystarczy, tylko nie przerywaj – poprosiła. Kiwnęłam głową, a ona wzięła głęboki oddech.
– Wtedy na twoich urodzinach Daniel rzeczywiście mnie podrywał, a ja… tak, mój błąd, ja mu na to pozwalałam. Z głupiej, babskiej próżności. Bo ci go pozazdrościłam. Bo zawsze ci zazdrościłam urody i powodzenia. Nie rób takiej miny. Mogłaś się domyślić… Nie, no pewnie, jesteś ponad to.
– Przepraszam, nie chciałam, by zabrzmiało, jakbym cię obwiniła. Liczy się, że gdy poprosił mnie o spotkanie, zgodziłam się, choć czułam, że nie powinnam. Wmawiałam sobie, że to tylko spotkanie, żadna randka, że sprawdzam jego wierność, jak na dobrą przyjaciółkę przystało.– wybuchłam śmiechem, dawno nie słyszałam takiej ściemy.
– Taaa… Zwykłe chrzanienie, wiem. Jednak kiedy zaczął mówić, że na taką dziewczynę jak ja czekał całe życie, zapaliła mi się w głowie czerwona lampka.
Zaczęłam wypytywać o ciebie i usłyszałam, że to nic poważnego, że po prostu chciał być miły… – Miły? Chryste… Miły?! Więdły mi uszy.
– Powiedz szczerze, poszłaś z nim do łóżka?
– Nie chcę cię okłamywać, dość już podłych rzeczy z mojej strony, ale tak, poszłam, uwiódł mnie, nie dałam rady się mu oprzeć.
– Świetnie, masz mi coś jeszcze do powiedzenia, czy może dasz mi w końcu spokój?
– Mam kolegów tu i tam, więc o niego podpytałam. Podobno specjalizuje się w dziewczynach z zamożnych domów i dociera do nich poprzez ich kuzynki, znajomych, przyjaciółki… Trudno powiedzieć, czy poluje na żonę, pieniądze, układy, znajomości, które pomogą mu się ustawić w życiu. Dziewczyny się tym nie chwalą, no bo nie ma czym. Dały się złapać, wykorzystać, zastraszyć. Ja też. Gdy go wprost zapytałam, nawet się nie wypierał, gnojek jeden. I zaraz mi zagroził, że jak zrobię z tego halo, to ty też poznasz prawdę. Że wycelował we mnie, a ty byłaś jedynie środkiem do celu. Przyjemnym, nie musiał się zmuszać, ale… – urwała, bo uniosłam dłoń. – Okej, oszczędźmy sobie szczegółów.
– Czemu wcześniej ci nie powiedziałam? A uwierzyłabyś mi?
Wzruszyłam ramionami. Czemu teraz byłam skłonna uwierzyć, a wtedy pewnie znienawidziłabym ją jeszcze bardziej? Może musiało minąć trochę czasu?
– Poza tym wstydziłam się I bałam się,
– Bo nie
– Wiem, teraz już to wiem,
- może być inaczej, jeśli dasz szansę, możemy zbudować coś … Nie musisz od razu…
Nie musiałam . Kazałam jej odejść i wróciłam do nauki. Taki rodzaj wyparcia. Ale gdzieś z tyłu głowy, w tle, żarna mieliły informacje i po egzaminie zadzwoniłam do niej, by powiedzieć:
– Okej, spróbujmy.
trochę zajęło, ale polega na . Ode mnie zależało, czy uznam
nie jest już taka dziecięca i młodzieńcza, naiwna i radosna. Dojrzała, wyzbyła się złudzeń, Przetrwała, a minęło już blisko dwadzieścia lat.
Wypowiedź pochodzącego z Kanady Constantine Passarisa - profesora ekonomii na Uniwersytecie Nowego Brunszwiku
przedruk
tłumaczenie automatyczne
Należę do pokolenia, z którego wielu (być może większość) zawdzięcza życie ustawodawstwu antyaborcyjnemu. Dekrety - tak się nazywamy - były boomem demograficznym Rumunii, „pokolenia z kluczem na szyi”, podniesionym na ulicach iw komunistycznych dzielnicach. Mimo trudności tamtego okresu my, dekrety, przeżyliśmy cudowne dzieciństwo. Mieliśmy całą wolność na świecie, wygnaliśmy wszystkie zakątki miast, od rana do wieczora, bez nikogo, kto by się z nami łączył. W dzieciństwie bawiliśmy się, kiedy wieczorem po powrocie do domu zasypialiśmy. A bezpieczeństwo, jakie wtedy miałem, nie wiem, czy kiedykolwiek zostanie ponownie osiągnięte. Czy ktoś dziś wyobraża sobie, że może zostawić zbiornik na cały rok na ulicy na kilka lat, z kluczem? Czy dzisiejsze dzieci nadal wiedzą, jak to jest podgrzewać własne jedzenie i myć naczynia po obiedzie? Że w warunkach, w których do czwartej czy piątej po południu w okolicy nie było krzyczących dorosłych? Cóż, są wspomnienia, ale nie o tym jest ten artykuł.
Jak można się domyślić, będę mówić o historycznej decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych w sprawie aż nazbyt znanej sprawy „Row v. Wade”. Przede wszystkim można powiedzieć, że to oszałamiający cios byłego prezydenta Donalda Trumpa, który w ten sposób dotrzymuje słowa, dotrzymując obietnicy z kampanii wyborczej. Od czasu debaty z dewiantką Hillary Clinton obiecała przywrócić aberrację, która od 1973 roku wywróciła cały świat do góry nogami.
Najwyraźniej orzeczenie Sądu Najwyższego niewiele mówi. Chodzi o to, że jeśli chodzi o prawo aborcyjne, każdy stan w USA ma prawo zrobić to tak, jak uważa za stosowne. Chociaż najwyraźniej nie jest to wielka sprawa, jest to kluczowa decyzja, ponieważ ponad połowa stanów USA przygotowała pakiety legislacyjne, które drastycznie ograniczają aborcję.
Niektórzy twierdzą, że od czasu tej historycznej decyzji ruch feministyczny został pokonany. Ten ruch, który pozornie bronił kobiety, ale który zmienił ją w nierozpoznawalną formę, w środek produkcji w rękach korporacji. O ile do czasu rozpowszechnienia się feministycznych idei o tzw. równości tylko mężczyźni zawierali pakt zatrudniając własną siłę roboczą, to po narzuceniu feministycznej „równości” kobiety były zmuszone do podjęcia pracy poza gospodarstwem domowym. Czy coś z tego dostałeś? Jeśli wcześniej rodziny żyły szczęśliwie, z domem pełnym dzieci i z kobietą, której troską było ściśle wewnętrzne dobro rodziny, to teraz rodziny tak naprawdę nie istnieją. Kobiety bardziej troszczą się o swoją karierę niż o swój naturalny cel, pojawiające się nieprawidłowe zjawiska, w których ludzie pracują dużo ciężej niż wcześniej, aby uzyskać znacznie mniejsze wyniki. Pomimo tego, że oboje małżonkowie/partnerzy pracują, pieniądze wniesione do domu nie wystarczą, ponieważ każda „korzyść” wiązała się z wydatkami.
Dzieci - jeśli w ogóle - nie można pominąć, dlatego umieszcza się je w przedszkolach lub świetlicach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami. aby trafiały do przedszkoli lub po szkołach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami. aby trafiały do przedszkoli lub po szkołach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami.
Ludzie wracają do domu wyczerpani problemami w pracy, a ich dom nie jest już królestwem spokoju, ale miejscem konfrontacji. Rodzice są obciążeni problemami w pracy, stają się w złym humorze, nie mają żadnej siły poza siedzeniem przed telewizorem, by dostać swoją dawkę propagandy i masowych bzdur. Dzieci są również zmęczone i niechętne, zamieniając własny dom w surowe miejsce do spania. Logiczne jest intuicja, że taka atmosfera, utrwalana z dnia na dzień, kończy się atomizacją jednostek, które nie są już ze sobą powiązane, ale wszystko zamieniają w walkę o siebie. Drugi, zamiast być twoim lustrem, staje się „wampirem energetycznym”, którego musisz znosić i który niszczy twój spokój. Nic dziwnego, że logiczną konsekwencją takiego skoku jest w rzeczywistości rozpad. Rodziny, w większości zawodzi, zamieniając się w prawdziwe niepowodzenia. Jest to powszechny rozkład, a frustracja wynikająca z tego stanu rzeczy tonie w alkoholu, narkotykach, seksie i innych „przygodach” obracających się wokół tych, o których mowa. Oto rezultat feminizmu w całej jego nagości.
Czy orzeczenie Sądu Najwyższego rozwiąże opisane fakty? Oczywiście nie. Wielu twierdzi, że decyzja to koniec feminizmu, a ja mówię im, że się mylą. Kiedy już wprowadzisz wirusa do społeczeństwa, trudno się go pozbyć. Z biegiem czasu choroba staje się przewlekła i nie można jej już wyleczyć. Tak jest z feminizmem. Bez wątpienia nie zmieni to żadnej ze spektakularnych „mutacji” dokonanych przez feminizm. Złudzeniem jest wiara, że odtąd kobiety zrezygnują z iluzorycznej kariery, by poświęcić swoje życie swoim dzieciom, a mężczyźni powrócą do obowiązków, które wcześniej sami wzięli na siebie. Niemożliwe jest, aby zwykła decyzja sądu sprawiła, że rodziny stały się tym, czym były. Nie, nic z tego się nie stanie! Ludzie będą się zachowywać w ten sam sposób, ponieważ społeczeństwo mówi im, że „to normalne”. Tym, co zostanie osiągnięte, będzie jednak świadomość kobiet w niektórych stanach, że jeśli zdarzy im się zajść w ciążę, muszą ją dopełnić. Spójrzmy prawdzie w oczy: nikt nie zabrania nikomu ochrony. Ale jest to pewna odpowiedzialność, którą każdy musi mieć.
Pakiety legislacyjne zakazujące aborcji będą miały tylko niewielką rolę, a mianowicie leczenie skutków. Trzeba jednak zrozumieć, że od pierwszej chwili, gdy kobieta zachodzi w ciążę, mówisz nie tylko o jednej, ale także o drugiej, która tam dorasta. Nie chodzi już tylko o twoje ciało, chodzi o ciało bezbronnych. Aborcja to przestępstwo. Jest to raczej to, czego kobiety muszą być świadome i, nie mogąc zmienić swojego stylu życia, przynajmniej podjąć niezbędne środki, aby uniknąć popadnięcia w taką sytuację. To proste, nie jest niemożliwe. I nikt nikogo nie prosi o zmianę stylu życia.
Ale jest oszałamiający cios, o którym niewiele się mówi, ale dlatego protesty przeciwko decyzji Sądu Najwyższego są tak gwałtowne. Nigdzie nie jest powiedziane, że istnieje przemysł, który odzyskuje abortowane płody, aby je przekształcić i odsprzedać. Ale do czego można ich użyć? Dla normalnej osoby takie pytanie jest jak najbardziej uzasadnione, zwłaszcza że większość ludzi uważa, że po operacji wszystko jest spalone. Nonsens, istnieje inna wirtualnie okultystyczna trajektoria. To czarny przemysł, działający niemal pod przykrywką, aby rozwijać kontrowersyjne technologie.
Większość komórek pobranych z abortowanych płodów trafia do przemysłu farmaceutycznego, gdzie w większości przypadków poddawane są różnym eksperymentom. Absolutnie wszystkie szczepionki przeciw COVID zostały przetestowane na takich komórkach. Jako przykład podam konkretne i już znacjonalizowane zastosowanie tych komórek, a mianowicie poprawę wchłaniania adenowirusów przez komórki ludzkie. Gdzie jest potrzeba „poprawy rozprzestrzeniania się”? Oczywiście w szczepionkach. A która szczepionka opiera się na tym sposobie rozprzestrzeniania się? AstraZeneca. Czy wiedziałeś?
Jednak najstraszniejsze zastosowanie znajduje się w przemyśle spożywczym. Jest stosowany na tak dużą skalę, że człowiek, który spożywa produkty przetworzone, staje się prawie niemożliwe, aby przynajmniej raz nie połknąć komórki z abortowanego płodu. Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego w niektórych restauracjach – o których wszyscy wiemy, że są niezdrowe – ludzie stoją w kolejce, podczas gdy w innych, gdzie podaje się odpowiednie jedzenie, wieje wiatr? Dlaczego wielu woli zabierać swoją „kawę” z pewnych sieci ze szkodą dla tych, którzy nie tylko oferują lepszą kawę, ale także mają możliwość śledzenia wszystkich użytych składników? Prawdopodobnie myślisz, że marketing jest tym, co robi różnicę. Zgadza się, to po prostu coś innego: wiele „popularnych łańcuchów” używa dodatków pochodzących z abortowanych ludzkich komórek płodowych. Wiem, to co mówię jest obrzydliwe, zwłaszcza, że przenosi nas z powrotem do okresu kanibalizmu. Wielu jest gotowych powiedzieć, że dałem to ponownie w teorii spiskowej. Ale miej trochę cierpliwości.
Jeśli to teoria spiskowa, dlaczego w 2012 roku w Oklahomie podjęto inicjatywę zakazującą produkcji i sprzedaży żywności wykorzystującej komórki pobrane z abortowanych płodów ludzkich? Tam też prawdopodobnie cierpieli z powodu "scenopisarstwa", prawda? Cóż, nie.
Wiele osób zna Senomyx, kalifornijską firmę biotechnologiczną, która specjalizuje się w opracowywaniu aromatów. Firma posiadała patent na wzmocnienie smaku na podstawie komórek HEK-293 pobranych z wątroby abortowanego płodu. Tak więc przetworzona żywność, do której dodaje się odpowiedni smak, wydaje się przyjemniejsza, a także daje pewną zależność. Dopiero teraz pojawia się wątpliwa część: dodatek opracowany przez Senomyx musiał być dodawany w proporcji tylko jednej części na milion, aby firmy, które go używają, nie musiały deklarować tego na etykiecie. Pamiętaj więc, że nie znajdziesz go na etykiecie żadnych napojów bezalkoholowych, kawy, steków itp.
W 2016 roku wybuchł skandal związany ze współpracą Pepsi i Senomyx, który ostatecznie doprowadził do upadku notowań firmy, ponieważ formalnie Pepsi zrezygnowałaby ze stosowania tych dodatków. Aby uniknąć bankructwa, Senomyx został sprzedany Firmenich, szwajcarskiej firmie specjalizującej się w aromatach i perfumach, która prawdopodobnie zaopatruje przemysł spożywczy wraz z przemysłem kosmetycznym. Dlatego oprócz prawdopodobieństwa zjedzenia komórki z abortowanego płodu, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo przedostania się jej przez zapach. Czy słyszałeś o marketingu opartym na zapachach? Czy wiesz, dlaczego w pewnej sieci fast foodów wszędzie pachnie tak samo? To perfumy produkowane tak samo sztucznie, które ogłupiają zmysły. Czy używa tego samego „magicznego ekstraktu”? Nie wiem, ale to nie jest wykluczone.
Jeśli poszukasz tego, co ci tutaj napisałem, weryfikatory faktów zwrócą wiele fałszywych decyzji opartych na kiepskiej retoryce. Mówią, że komórki używane przez podobne firmy Senomyx nie mogą pochodzić z abortowanych płodów, ponieważ komórki te są hodowane w laboratorium i że zostały pierwotnie zebrane ponad 40 lat temu. To znaczy, jeśli pobrałeś komórkę, którą następnie sztucznie rozmnożyłeś, czy ta komórka nie pochodzi z abortowanego płodu? Bądźmy poważni!
Na koniec, wracając do tematu, powiem wam, że rzeczywiście, decyzja Sądu Najwyższego USA jest decyzją historyczną, mającą spowodować powrót do normalności. Czy tak się stanie? Ciężko uwierzyć. Po przejściu krzywym krokiem kręta ścieżka wydaje się najprostsza.
Autor: Dan Diaconu
Źródło: https://trenduri.blogspot.com/
Człowiek rozsądny dostosowuje się do świata; człowiek nierozsądny z uporem próbuje dostosować świat do siebie. Dlatego wszelki postęp zależy od ludzi nierozsądnych. - George Bernard Shaw
Nie powinno się odwracać plecami i uciekać przed grożącym niebezpieczeństwem. Jeśli to zrobisz, to podwoisz jego siłę. Jeśli natomiast wyjdziesz do niego szybko i bez wzdrygnięcia, zmniejszysz jego natężenie o połowę. Nigdy przed niczym nie uciekaj. Nigdy! - Winston Churchill
Śmiałym los sprzyja i bojaźliwych odtrąca. - Horacy
Jeśli nie jesteś skłonny zaryzykować czegoś niezwykłego, zadowolisz się przeciętnością. - Jim Rohn
Kto nie umie daleko spoglądać, ten blisko ma kłopoty. - Konfucjusz
Szlachetny człowiek wymaga od siebie, prostak od innych. - Konfucjusz
Każdy powinien codziennie zrobić przynajmniej dwie rzeczy, których nie cierpi robić - tylko po to, żeby się sprawdzić. - William James
Tępym umysłom natura wydaje się szara. Umysł oświecony postrzega ognie i iskry świateł świata. - Ralph Waldo Emerson
Jeśli możesz coś zrobić lub marzysz, że mógłbyś to zrobić, zabierz się za to. Odwaga ma w sobie moc geniuszu. - Johann Wolfgang Goethe
Istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić
swoich marzeń. Najczęściej po prostu uważają je za nierealne.
A
czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie
marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej
spodziewają.
Wtedy jednak budzi się w nich strach przed
wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed
życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze
tego, do czego przywykli. - Paulo Coelho
Aby zmienić sytuację, trzeba najpierw zmienić wzorzec myślowy. Kiedy trzymamy się dawnego wzorca, nie będziemy szukać nowych rozwiązań.
Kiedy John powie: : „ tego się nie da zrobić’, nie oznacza to rzecz jasna, że faktycznie nie da się tego wykonać, tylko że John nie ma pomysłu na to w jako sposób mógłby zmienić sytuację. Trudno w oparciu o stary przepis, stworzyć nowy model rzeczywistości. Jeśli komuś trudno zejść z ubitego szlaku ścieżek myślowych, które udeptuje codziennie , może spróbować wyobrazić sobie , że jakaś inna jego wersja żyje w innej, poszerzonej rzeczywistości.