Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

wtorek, 10 stycznia 2017

Wydrenowano łącznie 411,3 mld zł kapitału.


Kiedy rządził Tusk z Polski wydrenowano łącznie 411,3 mld zł kapitału. W 2016 r. (po 3 kwartałach) drenaż spadł do poziomu zaledwie... 4,3 mld zł!



Zgodnie z oficjalnym bilansem płatniczym naszego kraju w latach kiedy premierem był Donald Tusk (2008 - III kw. 2014) z Polski za granicę wyprowadzono łącznie 411,3 mld zł. Okazuje się, że nasz kraj był najobficiej drenowanym z kapitału państwem Europy! Średnio w ciągu roku znikało z Polski ponad 60 mld zł! Dla porównania - po trzech kwartałach 2016 roku drenaż kapitału spadł do poziomu zaledwie 4,3 mld zł.
                             
r e k l a m y

            
Oficjalne statystyki NBP na temat bilansu płatniczego Polski z okresu rządów PO-PSL są zatrważające. Skumulowany deficyt salda rachunku bieżącego Polski za ten okres wyniósł -106,8 mld euro, co stanowiło równowartość 427,7 mld zł! Aż tyle pieniędzy wytransferowano poza granice naszego kraju w formie dywidend, opłat, rachunków za usługi i sprowadzane towary czy odsetek za pożyczone pieniądze. Owoce polskiego wzrostu gospodarczego bezlitośnie były drenowane przez zagraniczne spółki i przedsiębiorstwa. Najgorszy pod tym względem były lata 2008, 2010 oraz 2011 kiedy wytransferowano z Polski równowartość - odpowiednio - 85,7 mld zł, 77,7 mld zł oraz 81,5 mld zł!
          
r e k l a m y

      
Poniżej oficjalne dane na temat bilansu płatniczego Polski tworzone przez NBP. Warto zwrócić uwagę na lata, kiedy w naszym kraju rządził Donald Tusk:

2005 r.: -25,8 mld zł
2006 r.: -42,7 mld zł
2007 r.: -75,1 mld zł
2008 r.: -85,7 mld zł
2009 r.: -54,2 mld zł
2010 r.: -77,7 mld zł
2011 r.: -81,5 mld zł
2012 r.: -60,5 mld zł
2013 r.: -21,0 mld zł
2014 r.: -35,6 mld zł
2015 r.: -11,2 mld zł
2016 r.: -4,3 mld zł*


* dane po 3 kwartałach 2016 r. 

Źródło: Bilans płatniczy NBP (NBP.pl)

wpis z dnia 9/01/2017


http://niewygodne.info.pl/artykul7/03524-Nikt-w-UE-nie-byl-tak-drenowany-jak-Polska.htm

 

Smog




Racjonalista.pl


"A'propos smogu... trwa obecnie wylewanie krokodylich łez w związku z jakością powietrza. Nie jest to winą węgla, samochodów czy palonych śmieci, które są tu od "zawsze". Pamiętam już dwadzieścia lat temu burzliwe dyskusje Prof. Sławomira Gzella i ŚP Prof. Stefana Kuryłowicza dotyczące zabudowywania w "klinach napowietrzających stolicy". Znamienne, że Ci najbardziej pro-ekologiczni i "nowocześni" są gotowi projektować wszędzie - wiadomo, inwestor-deweloper to jak BÓG. Pamiętam..."


System klinów napowietrzających, czyli odpowiedniej aerodynamiki miast, doprowadza do centrum miasta czyste powietrze. Bez niego życie w centrum byłoby niemożliwe. Mają one mniejsze znaczenie w zachodnich strefach silnie napowietrzonych, lecz są niezwykle istotne w projektowaniu miast w kraju tak położonym jak Polska: w Europie dominują wiatry zachodnie, w Polsce spotykają się one z masą powietrza znad Rosji i u nas to wszystko zostaje.
---------------
"Kliny nawietrzające to naturalne lub specjalnie projektowane obszary wolne od zabudowy, których zadaniem jest poprawienie przepływu powietrza przez miasto. Zapewnić mają napływ czystego powietrza z terenów podmiejskich oraz odprowadzenie zanieczyszczeń poza miasto. Są to więc swoiste "korytarze dla wiatrów". Koncepcja klinów pojawiła się już w 1916 roku."


"W Warszawie można wyróżnić 9 takich korytarzy, z czego tylko jeden nie został jeszcze przerwany przez wysokie budynki. I nie wynika to z troski urzędników o jakość powietrza, ale raczej z tego, że deweloperzy nie wymyślili jak dotąd sposobu na zabudowanie Wisły. W najgorszym stanie jest korytarz mokotowski, zablokowany przez osiedle Marina Mokotów. Korytarz Bemowski, ciągnący się od lotniska, przez cmentarz wojskowy i Powązki, został z kolei przerwany przez siedzibę ZUS przy ulicy Szamockiej. Gigantyczne biurowce całkowicie zlikwidowały zaś korytarz przy Alejach Jerozolimskich."


http://jagiellonski24.pl/…/jak-sprawic-zeby-w-miescie-dalo-…

W mediach szeroko kolportowana jest jako "mapa zanieczyszczeń powietrza" mapa stężenia jednego tylko czynnika zanieczyszczeń - benzo[a]pirenu, w którym Polska wygląda jako najbardziej zanieczyszczone państwo Europy. Tyle że benzopiren jest tylko jednym z 9 najważniejszych tego rodzaju czynników - tym, przez który w niełaskę unijną popadło tradycyjne wędzenie. Gdyby jednak przedstawić taką mapę oparta o inny czynnik: np. dla dwutlenku azotu http://goo.gl/jk9074 - najbardziej zanieczyszczone wypadają kraje Beneluksu oraz Włochy, zaś Polska w niewielkim stopniu, itd.
Kompleksową mapę jakości powietrza w Polsce można znaleźć tutaj: http://powietrze.gios.gov.pl/pjp/current

A poza tym w okresie panowania HGW Warszawa utraciła 43 tys. drzew...




niedziela, 8 stycznia 2017

Co jest nie tak z pozytywnymi ludźmi



Co jest nie tak z pozytywnymi ludźmi

Pewnie każdy z Was zna takiego ancymona, który z(a)raża wszystkich dookoła pozytywnym nastawieniem jak mucha tse-tse malarią. Możliwe, że i Ty, Czytelniku lub Czytelniczko, jesteś taką muchą i roznosisz zarazki nadmiernych ekscytacji w dobrej skądinąd wierze. Nie winię Cię za to. Dobre serce, tak jak zgagę, można jednak regulować dzięki odpowiedniej diecie.

„Myśl pozytywnie” – to jedna z tych koncepcji szczęśliwego życia, która pojemnością dorównuje nieskończonym połaciom przestrzeni gwiezdnej. Można sobie tam wystrzelić co się żywnie komu podoba zostając przy okazji szczęścionautą, czyli ekspertem od ludzkiej egzystencji. Czyż jest coś piękniejszego niż pozytywne myślenie i szczęście? Pewnie nie, chociaż kilka rzeczy przychodzi mi do głowy. Jednak nie o tym chciałem.

Oczy szeroko zamknięte

Przeciwieństwem negatywnego myślenia nie jest pozytywne myślenie. A przynajmniej funkcjonalnie. Negatywne myślenie to myślenie nieracjonalne, przesadzone. Czyli dokładnie takie samo jak pozytywne myślenie. Zatem przeciwieństwem negatywnego myślenia jest zrównoważone myślenie. Włóżcie między bajki te wszystkie historie o wpływaniu na swoją podświadomość mantrycznym powtarzaniem wyrazów „Kocham się, jestem zdrowy, fantastyczny. Świat jest piękny”. Okłamujecie siebie w sposób niekontrolowany, bezmyślny. W chwili nowego kryzysu nie będziecie wiedzieć, jak sobie z nim poradzić, bo cała Wasza życiowa filozofia opiera się na mechanicznym wmawianiu sobie czegoś, co nie istnieje.

Nie twierdzę, że świat nie jest piękny. Ale…

Negatywne myśli zawsze z czegoś wynikają. Jeśli masz dużą nadwagę, to wmawiając sobie, że nie masz nadwagi lub że nadwaga jest piękna (a poza tym liczy się tylko wnętrze) oszukujesz siebie. Nadwaga to przede wszystkim problemy ze stawami i sercem. Piękno nie ma tu nic do rzeczy, gdy trafiasz na SOR ze śmiertelnym nadciśnieniem lub pożerającymi Cię od środka wrzodami żołądka (to odnośnie pięknego wnętrza). Zapewne łatwiej jest wmawiać sobie coś czego nie ma, bo to zwalnia nas z odpowiedzialności za własne życie.

Druga sprawa to samo myślenie. Mimo wszystko myślenie nie jest fundamentem szczęśliwego życia w potocznym rozumieniu szczęścia. Nie bez powodu mawia się, że szczęście wśród ludzi inteligentnych (czyli myślących za dużo) jest niezwykle rzadkie, a nieświadomość to błogosławieństwo. Nie, nie namawiam do ignorancji. Zmierzam do tego, że sam proces myślenia w myśleniu pozytywnym może być główną przyczyną nieszczęścia. Nie zawsze i nie u każdego. Pewnie są tacy, którym wmawianie sobie szczęścia pomogło. Jednak wielu nie pomogło, a wręcz zaszkodziło, bo próbując usilnie wykreować sobie świat, którego nie ma, popadają w frustrację i beznadziejność.
Słowem wyjaśnienia: pozytywne myślenie nie oznacza beztroski. Jeśli ktoś się niczym w życiu nie przejmuje, to nie tyle stosuje w praktyce tzw. „pozytywne myślenie”, co jest zwyczajnym lekkoduchem, a to z kolei inna niekoniecznie dobra przypadłość.

Emocjonalna brzytwa Ockhama

Pozytywne myślenie to wysiłek. Osoba, której się nie powiodło w życiu, zgodnie z tym paradygmatem (sposobem patrzenia na rzeczywistość) powinna zatem odsuwać od siebie „złe” myśli, unikać nazywania niepowodzenia niepowodzeniem i szukać promyków słońca pośród gęstej zawiesiny nocy. O ile to ostatnie nie jest wcale takie głupie, o tyle całość ma tę wadę, że jest procesem wymuszanym. Stosując wybitną metaforykę Paulo Coelho, pozytywne myślenie jest jak próba powstrzymywania nadciągającej fali. Zamiast ją powstrzymywać, lepiej stanąć obok niej i poczekać aż przejdzie albo nauczyć się surfingu.

Dla wielu próba odwrócenia smutków w radość może się zakończyć konstatacją: „Dlaczego nie potrafię pozytywnie myśleć?”, „Dlaczego jestem taka beznadziejna? Grzesiakowi się udaje”. Otóż dlatego, że negatywne myśli nie są niczym złym, a walka z nimi to walka z wiatrakami. Nawet jak unieruchomisz wiatrak, to i tak nie masz gwarancji, że wichura ustanie. Zatem nie ma absolutnie żadnego powodu, aby dokładać sobie zmartwień i martwić się tym, że nie możesz przestać się martwić. A takie ryzyko niesie próba wmawiania sobie wyimaginowanych emocji.

Czy zatem nie byłoby lepiej pozwolić negatywnym myślom przepłynąć jak ta metaforyczna fala? Proces myślowy wynikający z takiego podejścia wobec przeciwności losu mógłby wyglądać tak:
– nie powiodło mi się i z tego powodu jestem smutny,
– nie oznacza to, że jestem beznadziejny,
– niepowodzenia to część życia, przecież nie myli się tylko ten, który nic nie robi,
– smutek jest naturalnym stanem emocjonalnym,
– gdy emocje opadną, określę, co poszło nie tak i spróbuję jeszcze raz.

Dla kontrastu, proces myślowy osoby „pozytywnej” w analogicznej sytuacji wyglądałby np. tak:
– nie powiodło mi się,
– nie wolno mi się smucić,
– muszę zająć czymś głowę, aby smutek się nie pogłębił,
– trzeba myśleć pozytywnie,
– nie wolno mi pokazywać, że jest mi źle,
– muszę o tym jak najszybciej zapomnieć,
– jestem fantastyczny a życie jest piękne.

Czyli w skrócie – w pierwszym wypadku akceptujemy stany, które nas nachodzą i umożliwiamy swobodny przepływ emocji, a w drugim usilnie zaprzeczamy rzeczywistości, aby nagle przeskoczyć do agresywnej afirmacji samego siebie. W pierwszym przypadku tworzymy przestrzeń dla wyciągnięcia wniosków z tego, co się przydarzyło, a w drugim – zamiatamy wszystko pod pięknie zdobiony dywan w imię pozornie dobrego samopoczucia.

Zrównoważone myślenie, w przeciwieństwie do pozytywnego myślenia, to proces niewymuszony i ograniczony do minimum, ponieważ nie wymaga tworzenia chwiejnych rusztowań z nieprawdziwych emocji. Jeśli jesteśmy smutni, to jesteśmy smutni. Nawet Robert Lewandowski czasem się smuci, tak?

Samozrozumienie

Inną bardzo niedobrą rzeczą, na którą cierpią „pozytywni” ludzie, to niezdolność przyjmowania konstruktywnej krytyki. Łatwo sobie wyobrazić osobę, która zrobi coś źle, a gdy zostanie jej to wykazane, zignoruje uwagę w ramach odpychania od siebie negatywnych myśli.

Pozytywne myślenie jest dobre, jeśli jest prawdziwe.
Nieudawane. Osiągnęliśmy sukces w pracy – powinno nam to sprawić radość. Jeśli nie sprawia, to mamy problem, tak samo, gdy udajemy radość wobec porażki. Co innego, gdy z niepowodzenia staramy się wyciągnąć coś konstruktywnego. Naukę lub przestrogę na przyszłość.
Smutek, jeśli spotyka się z naszym rozumieniem, może być potężnym motorem dla działania. Wypieranie go powoduje, że życie staje się jednowymiarowe, obce. Wypierając prawdziwe emocje pozbawiamy się przestrzeni do rozwoju, samozrozumienia i empatii. Bo czy możliwa jest zdrowa empatia, jeśli nie rozumiemy własnych emocji?
Także w 2017 roku życzę Wam, abyście zamiast przystrajać gówno w piórka, dali sobie przestrzeń do zrozumienia własnych stanów emocjonalnych.
Dla siebie. I dla bliskich.
 
 
 
http://czlowiek.info/co-jest-nie-tak-z-pozytywnymi-ludzmi/
 

Jak rozpoznawać fałszywe informacje w mediach




Jak rozpoznawać fałszywe informacje w mediach

Dziennikarstwo już dawno przestało polegać na informowaniu o wydarzeniach, ludziach i problemach. Zamiast tego kreuje fikcyjną rzeczywistość na potrzeby przyjętej linii światopoglądowej, ponieważ mniej więcej od połowy XX wieku panuje przekonanie, że nastroje, gusta i zainteresowania społeczeństw powinny być kreowane odgórnie, aby nie dopuścić do powtórki z lat 1939 – 1944.
A przynajmniej uważano tak zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej. Łatwo sobie wyobrazić, że początkowo reakcyjne pomysły mające na celu zduszenie autodestrukcyjnych zapędów ludzkości błyskawicznie przeistoczyły się w elitystyczny konformizm napędzany przyzwyczajeniem do luksusu. Kreowanie rzeczywistości w XX wieku stało się o tyle łatwe, że dzięki obowiązkowi szkolnemu wprowadzanemu stopniowo od XVIII wieku w Europie zlikwidowano niemal całkowicie analfabetyzm i przy okazji zrównano poziom wykształcenia społeczeństw do niewysokiej przeciętnej.
Czyli do poziomu, który pozwala na rozumienie nieskomplikowanych komunikatów i zaspokaja podstawowe potrzeby poznawcze ludzi. Innymi słowy – aby człowiek rozumiał, co się do niego pisze, ale niekoniecznie miał ochotę zadawać pytania.

Pierwsza pomoc wobec manipulacji

Próżno szukać dziś w mediach obiektywnych i rzetelnych informacji na jakikolwiek temat. Problem ten dotyczy wszystkich gazet i programów od lewa do prawa, dlatego zdolność odsiewania najbardziej skażonego materiału już na etapie nagłówka jest na wagę złota. Bo największa magia dzieje się właśnie w nagłówkach, które dla większości z nas stanowią główne źródło informacji o świecie. A najczęściej są po prostu fałszywe.
Przy odrobinie dobrej woli można jednak bardzo szybko nauczyć się dostrzegania manipulacji. Aby to zrobić, musisz najpierw pogodzić się z faktem, że nie trzeba się na wszystkim znać, a ludzką rzeczą jest błądzić. Wbrew pozorom jest to bardzo istotne, ponieważ wielu z nas powiela niepotwierdzone informacje, aby nadać sobie kurażu i estymy w oczach innych. W dobie social media jest to o tyle powszechne, że wrzucenie pierwszej lepszej bzdury na swoją tablicę to zaledwie jedno kliknięcie. A nic tak dobrze nie działa na nasze samopoczucie, jak duża ilość polubień pod własnym wpisem.
Po drugie zacznij kwestionować swój osąd. Jeśli czytasz nagłówek i Twoja pierwsza reakcja to zgoda z tezą lub jej natychmiastowe odrzucenie, to zadaj sobie pytanie, czy teza jest słuszna pomimo Twojego osobistego zdania na jej temat. Zapytaj siebie samego: „A może nie mam racji?”, „A co jeśli to kłamstwo?”. Dzięki temu skonfrontujesz swoje uprzedzenia z rzeczywistością. Dopiero gdy przyjmiemy do wiadomości, że jesteśmy uprzedzeni – a wszyscy jesteśmy bez wyjątku – możemy zacząć podnoszenie intelektualnych ciężarów.
Po trzecie naucz się oceniać źródło. Uważaj na ludzi określających się „ekspertami” – to słowo wydmuszka, które u nieobytych ludzi automatycznie usypia czujność. Dziś ekspertem może być bowiem każdy, a przy natłoku informacji i łatwości wpuszczania bzdur do obiegu mało komu zależy, aby płynąć pod prąd do źródła.
Po czwarte bądź świadomy. Manipulacja niemal zawsze zaczyna się od nagłówka, ponieważ ludzie czytać nie lubią i do końca tekstu dociera tylko niewielki procent odbiorców. Dziennikarze doskonale o tym wiedzą, dlatego aby obejść prawo, w nagłówku zawierają zmanipulowany komunikat, a dopiero w ostatnim zdaniu artykułu informują o tym, co naprawdę zaszło. Technicznie rzecz biorąc nie skłamali, ponieważ to nie ich wina, że ludzie czytają tylko nagłówki.
Po piąte zapoznaj się popularnymi technikami manipulowania informacją.

10 popularnych technik manipulowania informacją

1. Granie na emocjach.
Reguła jest prosta. Jeśli przeczytaliście nagłówek, który wzbudził w Was kaskadę negatywnych emocji – w tym złość i nienawiść – to na 99% zostaliście zmanipulowani. Zakres informacji, z których można zrobić sensację, jest praktycznie nieskończony. Dziecko z syndromem Downa nie zostało dopuszczone do castingu? Oburzające! A może po prostu dziecko nie spełniało kryteriów, tak jak dziesiątki zdrowych dzieci, które do castingu nie są dopuszczane?
2. Pytania.
Nagłówek: Czy Jan Kowalski zdradził Janinę?
Nie, Jan Kowalski nie zdradził Janiny, ale można napisać cały artykuł o hipotetycznej zdradzie oraz warunkach, jakie musiałyby nastąpić, aby do zdrady doszło. A jednak to wystarczy, aby w świadomości odbiorcy pojawiła się wątpliwość, czy Janowi K. można ufać.
Nagłówek: Czy Minister X chce wprowadzić nowy podatek?
W bardzo długim tekście wyjaśniamy, dlaczego wprowadzenie tytułowego podatku jest szkodliwe dla całej Galaktyki, a w ostatnim zdaniu, do którego nikt już nie dotrze, bo tekst jest cholernie nudny i trudny, redaktor doda wyjaśnienie: „Ministerstwo nie ma w planach wprowadzania podatku”.
Zgadniecie, co odbiorca zrozumie z tego tekstu?
3. Sondaże.
Nagłówek: 90% Polaków popiera Mariolę.
Przypis w tekście: Sondaż telefoniczny przeprowadzono na próbie 100 osób.
Komentarz zbędny.
4. Cytaty.
Nagłówek: „Jan Kowalski wiedział o korupcji w Ministerstwie”.
Faktycznie jest to opinia korespondenta zacytowana w nagłówku, która nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Większość ludzi w ogóle nie zauważy cudzysłowów i odbierze komunikat jako fakt. Dla odbiorców zatem Jan Kowalski będzie współwinny korupcji.
5. „W prasie zagranicznej piszą” i metoda „na korespondenta”.
W Polsce cytowanie „zagranicznych mediów” to bardzo popularna pożywka dla ludzi z kompleksem Polaka. Jeśli coś piszą o nas za granicą, to znaczy, że musimy się z tym liczyć. Nic bardziej mylnego. Sprawdzajcie też, czy czasem opinia z zagranicy nie była pisana przez korespondenta z Polski – jest to bardzo popularna i skuteczna forma wprowadzania ludzi w błąd. Działa to tak, że amerykańska gazeta dzwoni do współpracującego ze sobą Polaka mieszkającego w Polsce, pyta o opinię i publikuje tę opinię jako komentarz do wydarzenia. Następnie kolega po fachu tegoż korespondenta publikuje w polskiej gazecie tytuł „W zagranicznej gazecie piszą, że stało się X”. I oczywiście należy się tego wstydzić.
6. Wyrywanie z kontekstu.
Nagłówek: X powiedziała: „Nie wyobrażam sobie, aby moja córka urodziła niepełnosprawne dziecko”.
Pełna wypowiedź Pani X brzmiała: „Nie wyobrażam sobie, aby moja córka urodziła niepełnosprawne dziecko, które będzie umierać w męczarniach”.
Abstrahując od tego, co myślicie na temat aborcji, fragment wyrwany z reszty wypowiedzi niesie zupełnie inną myśl niż cała wypowiedź. Manipulacje tego typu były głównym orężem mediów od lewa do prawa w „debacie” na temat aborcji.
7. Zaburzanie perspektywy.
Nagłówek: Bójka pijanych mężczyzn pod sklepem. Poszukiwany jest ksiądz.
W tekście: Policja poszukuje księdza w charakterze świadka.
8. Capslock.
SZOK! NIEDOWIARZANIE! PILNE! SKANDAL!
Większość informacji rozpoczętych w taki sposób ma na celu tylko i wyłącznie sprowokowanie Was do kliknięcia w odsyłacz.
9. Przenoszenie odpowiedzialności.
Nagłówek: Rząd chce zakazać X.
Fakty: organizacja pozarządowa zajmująca się problematyką X spotkała się z własnej inicjatywy z przedstawicielem ministerstwa lub złożyła na ręce ministra projekt zakazania lub ograniczenia dostępu do X. Ministerstwo natomiast nie ma ani projektu ustawy, ani planów jej wprowadzenia.
10. Zwyczajne kłamstwa.
Najgorszą formą manipulacji jest zwyczajne wymyślenie dowolnego kłamstwa, puszczenie go w świat i pozwolenie na powtarzanie go przez wszystkie stacje telewizyjne, dziennikarzy, celebrytów, etc. Po 12 godzinach kłamstwo zostaje usunięte na żądanie osoby będącej celem ataku. Sprawa trafia do sądu, a proces trwa rok albo kilka lat. Po przegranym procesie autor kłamstwa publikuje sprostowanie małym drukiem (kłamstwo było drukowane jako temat dnia, czyli dużym drukiem) i wypłaca symboliczną kwotę zadośćuczynienia. Zgadniecie, co zapamiętają z tego ludzie?

Cel nie uświęca środków

Jeśli powielasz manipulacje i kłamstwa, ponieważ z czymś się nie zgadzasz lub kogoś nie lubisz, to pamiętaj, że ktoś inny może siać kłamstwa na Twój temat z dokładnie tego samego powodu.
Dlatego warto czasem sięgnąć do korzeni i iść przez życie zgodnie z zasadą: „Nie czyń bliźniemu, co Tobie nie miłe”.
Bo karma wraca.



Jak bronić się przed fałszem w mediach – część 2

Świat nie jest zły. Długo wydawało mi się, że jest. Jeśli cokolwiek złego dzieje się na świecie na globalną skalę, to z tej przyczyny raczej, że ludzie mają dobre intencje. Wystarczy jedna osoba, która ma złe intencje, aby wykorzystać dobre intencje całej reszty. Nie wystarczy jednak jedna osoba, aby przekonać wszystkich innych, że są wykorzystywani. Właśnie z powodu wiary ludzi, że inni mają dobre intencje.
Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.
17-latek przychodzi rano do domu po alkoholowych urodzinach kumpla. Na jego nieszczęścia mama stoi w drzwiach i na dzień dobry przeszywa biedaka badawczym spojrzeniem. Na pytanie, czy pił, syn dziarsko odpowiada: „Oczywiście, mamo!’. Mama pomyśli, że syn nie pił, bo przecież gdyby pił, to by zareagował inaczej.
Zaufanie i wiara w dobre intencje syna spowodowały, że mama dała się zmanipulować. A teraz wyobraźcie sobie, że to samo robią dorośli innym dorosłym, ale na większą skalę.

Budowanie negatywnych skojarzeń

W prasie (bardziej elektronicznej niż tradycyjnej) informacja z reguły opatrzona jest odpowiednim obrazkiem. Wynika to z prostego faktu: informację wizualną szybciej przetwarzamy (stąd np. znaki drogowe są symboliczne a nie tekstowe), a więc łatwiej przykuć naszą uwagę. Wynika również z tego inny fakt: informację wizualną, a szczególnie, gdy wzbudza emocje, zapamiętujemy na dłużej.
Jeśli chcemy wzmocnić przekaz nagłówka, wystarczy umieścić wymowny obrazek tuż obok niego. Nie ma znaczenia, czy obrazek jest autentyczny lub w ogóle w jakikolwiek sposób związany z wydarzeniem. Doskonałym przykładem takiego zabiegu jest zdjęcie poniżej, którym opatrzono nagłówek tekstu traktującego o nietolerancji: „[…] słyszą od Polaków ‘wracajcie do domu’…” Na zdjęciu, niewidocznym i drobnym drukiem, widnieje informacja „zdjęcie poglądowe”.
whitepower
Innym ciekawym zabiegiem jest wykorzystanie popularnego sloganu kojarzonego z konkretną osobą lub grupą ludzi w pejoratywnym (negatywnym) kontekście. Nie ważne, czy kontekst ma jakikolwiek związek z tymi ludźmi. Najważniejsze, aby odbiorca zapamiętał negatywne emocje z nim związane.
Przykłady z prasy:
Pani X poczuła dobrą zmianę, gdy […] dziewczyna […] krzyczała white power.
Pana X wyrzucono z mieszkania, ponieważ nie stać go na rachunki. Tak wygląda polska zielona wyspa.
„Dobra zmiana” kojarzona jest z rządem PiS, natomiast „zielona wyspa” z Donaldem Tuskiem. Oba slogany wystarczy skojarzyć z wydarzeniem, z którym ani rząd PiS, ani Donald Tusk nie mają żadnego związku. Następnym razem, gdy odbiorca usłyszy o „dobrej zmianie” lub „zielonej wyspie”, przypomni sobie młodą rasistkę lub biedaka wyrzuconego na bruk. Jeśli odbiorca jest już uprzedzony do jednej cz drugiej opcji, to bezkrytycznie powieli tę absurdalną informację święcąc moralny triumf nad przeciwnikami światopoglądowymi.

Język tworzy rzeczywistość

Ludwig Wittgenstein mawiał, całkiem słusznie zresztą, że granice [naszego] języka oznaczają granice [naszego] świata. Jeśli przyjmiemy założenie, że powstanie naszej świadomości jest nierozerwalnie związane z rozwojem języka, wówczas logicznym wydaje się założenie, że sposób, w jaki rozumiemy pojęcia, wpływa na to, jak postrzegamy rzeczywistość.
Mając to na uwadze, „wystarczy” doprowadzić do usunięcia interesujących nas pojęć ze sfery publicznej lub podmiany definicji kryjących się za kluczowymi pojęciami organizującymi życie społeczeństw. Do takich pojęć niewątpliwie należą: wolność, równość, sprawiedliwość, rodzina, naród, demokracja, którymi dziś, dla celów politycznych i finansowych, usta wycierają sobie bezwstydnie przeróżne środowiska.
Jednym z drastyczniejszych przykładów wojny pojęciowej jest aborcyjny spór o definicję człowieka. Kwestie naukowe czy logiczne traktowane są tu instrumentalnie, ponieważ obie (skrajne) strony konfliktu używają ich do uzasadnienia faworyzowanych stanowisk nie bacząc na aspekt etyczny (dot. źródła i zasadności „europejskiej” moralności) i historyczny problemu (np. okrucieństwa wojen światowych). Czyli z jednej strony mamy „usuwanie płodów”, a z drugiej „holokaust nienarodzonych”. W obu przypadkach mamy do czynienia z przerywaniem życia (proszę zwrócić uwagę, iż nawet bakterie nazywane są “życiem” przez naukowców), natomiast cała reszta to ekstremalne nadbudowy ideologiczne.
Dokładnie z tych samych powodów mieszkańcy III Rzeszy Adolfa Hitlera to naziści, a nie Niemcy (co najmniej jakby naziści wzięli się z Księżyca), a obozy koncentracyjne były polskie, a nie zbudowane na ziemiach polskich przez Niemców. Wszystko oczywiście sprowadza się do przenoszenia i zmniejszania odpowiedzialności za konkretne wydarzenia.
Na całym świecie można nie lubić Polaka, Amerykanina czy Rosjanina, ale nielubienie Żyda jest antysemityzmem i grozi sankcjami międzynarodowymi. Mimo że nie ma absolutnie żadnego racjonalnego powodu, dla którego antysemityzmowi nie powinna odpowiadać polonofobia, to jednak takiej równości pojęciowej nie ma. Ba!, dziś polonofobia to pojęcie przypisywane niemal wyłącznie antysemitom.
Na naszym własnym podwórku wojny pojęciowe ograniczają się niemal ekskluzywnie do podziału na linii prawo-lewo. Z obu stron tworzone są sztuczne chmury pojęć i skojarzeń, dzięki którym łatwiej manipulować nastrojami ludzi:
1. Z lewej: patriota, faszysta, rasista, nieudacznik, zaściankowiec, oszołom, człowiek nietolerancyjny.
2. Z prawej: postępowiec, liberał, lewak, pedał, komuch, ubek.
Dla osoby używającej powyższych chmur pojęciowych świat ma tylko dwa bieguny, a wyciągnięcie go z tego wymaga nie lada wysiłku i odwagi. Niestety media bardzo dziś dbają o to, aby chmury pojęciowe były mocno ugruntowane w naszej świadomości, dlatego patriotom nie mającym nic przeciwko „pedałom” czy postępowcom wierzącym w Boga jest niezwykle ciężko wyrażać własne zdanie bez wylądowania w jednym z worów pełnych ideologicznych pomyj.

Asymetria i niekonsekwencja

Z manipulacji pojęciami wynikają inne przypadłości – asymetria w relacjonowaniu podobnych wydarzeń i niekonsekwencja ekspresji poglądów. Najprostszym zatem sposobem na poznanie, czy medium jest rzetelne i bezstronne, to porównanie języka używanego do opisania takich samych wydarzeń. Weźmy na przykład trzy mocno eksploatowane w ostatnich latach przypadki:
1. Manifestacje – w zależności od tego kto manifestuje, możemy nazwać je wandalizmem, performansem, instalacją artystyczną, okupacją lub protestem. Każde z tych pojęć ma zupełnie innych wydźwięk, a przy odrobinie kreatywności można jeszcze je rozszerzyć o odpowiednie przymiotniki. Zatem w 2013 roku narodowcy „[bandyci] zakłócili wykład prof. Baumana” na UWr, natomiast w kwietniu 2016 roku w Kościele Św. Anny „odbył się protest przeciwko ustawie antyaborcyjnej” (słynne „wychodzenie wiernych” z kościoła). W obu przypadkach doszło do zakłócenia wydarzenia, ale tylko w jednym mamy do czynienia z protestem. Nie trzeba być narodowcem, aby różnica w relacji kuła w oczy.
2. Rasizm – temat jest o tyle ciekawy, że sam pewnego dnia dowiedziałem się, iż słowo „murzyn” jest rasistowskie, mimo że zawsze kojarzyło mi się bardzo pozytywnie z klasycznym „Murzynkiem Bambo” i nie powodowało we mnie dysonansu poznawczego a’la „prymitywny murzyn”. Dziś oczywiście nie wolno używać tego słowa nigdzie, jeśli nie chce się wyjść na rasistę. Innym doskonałym przykładem jest gęste informowanie o „polskiej ciężarówce [Scania], która wjechała w tłum ludzi w Berlinie” w porównaniu do ciężarówki bez narodowości, która wjechała w ludzi we Francji nieco wcześniej.
3. Korupcja – a) Partia A kradnie – skandal, trybunał stanu; b) Partia B kradnie – i co z tego, Partia A też kradnie.
Jeśli dziennikarz w jednym tekście twierdzi, że np. Kościół katolicki nie powinien mieszać się do polityki, a w innym przeprowadza wywiad z księdzem na temat bieżących spraw politycznych, to najprawdopodobniej mamy do czynienia z hipokryzją. Stosowanie podwójnych standardów, gdy jest nam to na rękę, to bardzo popularna metoda promowania swoich racji. W skrócie: autorytet jest dobry, gdy mówi to, co chcemy usłyszeć. W każdym innym wypadku trzeba go zdyskredytować.

Dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane

Niedawno media obiegła informacja, że wojska Baszszara al-Assada odbiły #Aleppo z rąk „rebeliantów” (ISIS i wchłonięte oddziały tzw. Rebeliantów z al-Nusry). Równocześnie pojawiły się niepotwierdzone informacje w mediach zachodnich, że wojska rządowe (Assada) dokonują egzekucji na cywilach, w tym dzieciach i kobietach. Te same wojska, które wyzwoliły miasto spod wieloletniej okupacji Państwa Islamskiego – zbrodni tego tworu nie muszę Wam chyba przybliżać. Te same wojska, do których według wszelkich potwierdzonych relacji uciekają… cywile.
W pewnej polskiej gazecie pojawił się artykuł zatytułowany:
Aleppo: ONZ alarmuje o egzekucjach cywili przez oddziały prorządowe.
Artykuł na swoim blogu udostępnił pewien popularny bloger.
Temat szybko podchwycili czytelnicy i jęli udostępniać wpis na FB wyrażając smutek z powodu cierpienia ludzi. I nie ma w tym nic złego, oprócz jednej drobnostki – informacja o masowych egzekucjach miała charakter spekulacji, o czym można się przekonać czytając źródła, na które powołuje się polska gazeta[1][2].
ONZ faktycznie alarmuje, że w Syrii dzieje się coś niedobrego, ale zaznaczają, że nie są to informacje potwierdzone i na tamtą chwilę nie mieli możliwości ich samodzielnej weryfikacji. Czyli de facto ktoś coś powiedział i na tej podstawie zbudowano całą konstrukcję manipulacji.
Polscy i światowi celebryci (w tym kilka szanownych osobistości polskiego showbizu) poruszeni losem biednych dzieci w Aleppo opublikowali na swoich profilach FB komunikaty wzywające do pomocy. Zatroskani fani jęli wpłacać pieniądze na kompletnie niezweryfikowane organizacje humanitarne (np. Białe Hełmy). Całe strumienie pieniędzy tym samym przepadły gdzieś bez wieści, a mieszkańcy Polski, Europy i USA mają spokojne sumienia, że „pomogli”. Tylko czy na pewno pomogli?
Dziś w telewizjach całego świata pokazuje się filmy, na których dzieci wracają do swoich rodzin[3], a syryjscy Chrześcijanie świętują Boże Narodzenie w Aleppo[4]. W tym samym Aleppo, w którym niedawno miało dochodzić do rzezi bezbronnych cywili. A co dzieje się dziś w Mosulu lub Jemenie? Polecam wyguglować w ramach demaskowania manipulacji.
Jeśli nie masz czasu, aby być doinformowanym, to najlepsze, co możesz zrobić, aby nie pogarszać sytuacji na świecie, to wstrzymać się od zabierania głosu. Wiem, to trudne. Wolimy zabierać głos, nawet jeśli nie mamy nic do powiedzenia, bo każe nam sumienie. Warto jednak nad tym popracować, bo sumienie uciszyć bardzo łatwo, ale świat naprawić nieco trudniej.
Nie bez powodu dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.
__
[1] http://www.bbc.com/news/world-middle-east-38301629
[2] http://europe.newsweek.com/un-chief-ban-ki-moon-warns-aleppo-atrocities-against-civilians-531246?rm=eu
[3] https://www.youtube.com/watch?v=G0M7Xm4nEBU
[4] https://www.youtube.com/watch?v=n-TH893YxF0
 
 
 
 
 



http://czlowiek.info/jak-rozpoznawac-falszywe-informacje-w-mediach/

 http://czlowiek.info/jak-bronic-sie-przed-falszem-w-mediach-czesc-2/


sobota, 7 stycznia 2017

Chrystus w paradnej Ruskiej haftowanej koszuli




Światowa sensacja, o której od wieku jest cicho!

Dziękuję moim przyjaciołom, którzy prowokują mnie (w dobrym tego słowa znaczeniu) do pisania artykułów, krótkich jak wystrzał z „Aurory”. Mam nadzieję, że ten artykuł taki właśnie będzie.

W 1920 roku na terytorium współczesnej Jordanii w starożytnym mieście Dżarasz (Geraza) wykopano coś, co powinno było według logiki stać się wielką międzynarodową sensacją. Ale tak się nie stało. Nie stało się tak z powodu wielu przyczyn. Wielkim tego świata po prostu nie na rękę było reklamowanie tego! Dlaczego?! Wkrótce zrozumiemy.
Mam nadzieję wszyscy słyszeli słowa głowy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyryla Gundiajewa: „A kim byli Słowianie? To byli barbarzyńcy, barbary, ludzie drugiego gatunku, prawie zwierzęta… I to do nich poszli oświeceni mężowie, przynosząc im światło prawdy chrystusowej…”
Powołam się na dziennikarza Michaiła Moisejewa, który dwukrotnie odwiedził to jordańskie miasto i napisał o nim entuzjastyczne recenzje.
„Zazwyczaj wraz ze słowami „ziemia Święta” ludzie mają skojarzenie tylko z jednym krajem – Izraelem. Ale Biblia opisuje również wydarzenia poza granicami Izraela spoza jego obecnych granicach. Chcę opowiedzieć o innej ziemi świętej, o której niestety ludzie na razie nie wiele wiedzą.
Poszczęściło mi się: odwiedziłem ziemię świętą! Drugi raz w życiu. Kiedy kilka lat temu byłem w Ziemi Świętej, co trwało półtora dnia, żadnych konkretnych spostrzeżeń nie miałem. Tym razem podróż zajęła mi prawie dwa tygodnie, i czasu wystarczyło na wiele godzin zwiedzania starożytnej świątyni, mogłem zobaczyć biblijne pejzaże, zapoznać się i spróbować zrozumieć tych ludzi, którzy teraz tu żyją. Ale – jedno niezbędne wyjaśnienie: nie odwiedziłem Izraela. Byłem w Jordanii!
Tak, właśnie Jordania była dla mnie odkryciem Ziemi Świętej. I niech wybaczy mi izraelskie ministerstwo turystyk, ale dzięki systematycznej pracy w masowej świadomości umocnił się stereotyp „Ziemi Świętej jako Izrael”, ale wcześniej czy później „marką” będzie musiał podzielić się z sąsiadami!
Co wie o Jordanii statystyczny Rosjanin? Podejrzewam, że niezbyt wiele. A co może powiedzieć o Jordanii prawosławny Rosjanin? Nic? Można i tak. Ale jeśli inaczej sformułować pytanie, odpowiedź będzie inna.
Na przykład, odpowiadając na pytania „co wiemy o proroku Eliaszu? , „Gdzie zmarł prorok Mojżesz?  lub „W jakich okolicznościach zginął Jan Chrzciciel?”, nasz wyimaginowany rozmówca tak czy inaczej opowie o Jordanii. Dlatego, że właśnie na terytorium tego kraju znajdują się miejsca pamięci związane z życiem wielkich sprawiedliwych: niedaleko od granicy z Izraelem, w dolinie rzeki Jordan jest tak zwane wzgórze Eliasza, Tel Mar Elias, skąd  został wzięty żywy do nieba na ognistym rydwanie; miejsce spoczynku proroka Mojżesza była góra Nebo nad Morzem Martwym pięćdziesiąt kilometrów od Ammanu, a w jordańskim Mukawir zachowały się ruiny zamku króla Heroda, gdzie zgodnie z legendą „największy z żonami” męczył się w więzieniu i gdzie został usieczony mieczem…
Źródło


Jordania graniczy od zachodu z Palestyną, na terytorium której od 1948 roku leży Izrael, na południu graniczy z Egiptem i Arabią Saudyjską, na północ z Syrią gdzie Rosja obecnie na prośbę prezydenta tego kraju prowadzi działania bojowe z międzynarodową organizacją terrorystyczną „ISIS”.
Ale gdzie w Jordanii znajduje się miasto Geraza, oznaczyłem je na mapie czerwonym punktem.
Jest to starożytne antyczne miasto, które przez ponad 1000 lat było ukryte pod ziemią przed światową historią i ludzkością. Zostało odkryte w 1806 roku przez niemieckiego uczonego Ulricha Zeettsena.
Pierwszą Gerazę zniszczyło trzęsienie ziemi o ogromnej sile, które miało miejsce w 749 roku naszej ery, następnie zalały i zakonserwowały ją na wieki potoki błota z okolicznych wzgórz.
W historycznych dokumentach III wieku miasto Geraza nazywało się „Colonia Aurelia Antoniniana” – miasto wchodziło w skład Imperium Rzymskiego. A w wiekach IV-V było ważnym centrum rozwoju chrześcijaństwa, wchodząc już w skład Bizancjum.
Po wojnie Rosyjsko-kaukaskiej, poczynając od 1878 roku, nad pogrzebanym miastem zaczęli osiedlać się Czerkiescy uchodźcy, którzy nie wiedzieli, że ich domy leżą na części starożytnego antycznego miasta.
Wykopaliska archeologiczne i prace konserwatorskie rozpoczęły się na terenie nowej Gerazy dopiero w 1925 roku, w dodatku w tej części gdzie nie było nowych budynków.


Pompejusz (106 r. pne. — 48 r. pne.) — starorzymski wódz i mąż stanu (w 81 roku n. e. ogłoszony imperatorem w armii), włączył Gerazę do grona miast Dekapolu – dziesięciu najważniejszych miast Imperium Rzymskiego (Dekapolu).


Teksty ewangeliczne  wspominają o okolicach Dekapolu jako miejscu kazań Jezusa Chrystusa.
„…I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. 24 A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. 25 I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.” Mt, 4, 23-25
Wyobrażacie sobie?! Sam Zbawiciel chodził w towarzystwie swoich uczniów-apostołów po ulicach starożytnej Gerazy!


A teraz najważniejsze. Obiecałem wirtualny wystrzał „Aurory”.
Trzymajcie się!
To już jest oczyszczona Geraza, ruiny wczesnochrześcijańskiej świątyni „Świętego Kosmasa i świętego Damiana” („Church of SS. Kosmas and Damian”).
05-ssok
Na tym miejscu w Gerazie wykopaliska archeologiczne rozpoczęły się dopiero w 1920 roku. Fotografia fragmentu mozaiki podłogowej była wykonana w trakcie wykopalisk przez amerykańskiego fotografa G. Erica. Oryginał czarno-białej fotografii można zobaczyć tu. https://www.loc.gov/resource/matpc.00212/
06-ssok
Sądząc po tym co wykopali, archeolodzy w tym momencie myśleli zapewne, że to tylko obraz człowieka i nie oczyścili dobrze z lewej strony napisu (z którego wystaje kilka liter), wyjaśniającego co obraz przedstawia, fotograf i archeolodzy nie mieli zielonego pojęcia co posiadają, że przed nimi jest wczesnochrześcijańskie mozaikowe przedstawianie samego Jezusa Chrystusa.
Dopiero kiedy cała mozaika została oczyszczona z ziemi okazało się, że jest to Chrystus!!! Wskazywał na to napis „ХРIСТЕ” wykonany po lewej stronie figury i sam fakt, że to jest świątynia wczesnochrześcijańska. Na tym kolorowym zdjęciu napis jest bardzo dobrze widoczny. Na górnym czarno-białym zdjęciu widać po lewej stronie od figury Jezusa tylko trzy ostatnie litery „СТЕ” od słowa”ХРIСТЕ”.
07-ssok
Najbardziej uderzającą rzeczą jest to, że słowo to i wszystkie pozostałe na mozaice zostały wykonane w  języku starosłowiańskim!!!
Alfabet języka starosłowiańskiego jest bardzo podobny do starogreckiego, i można było pomyśleć, że napisy na mozaice są w starogreckim, jednak w greckim alfabecie nie ma litery „S”, która jest w słowie „ХРIСТЕ”, w starosłowiańskim ona jest!
Oto litery ze starogreckiego, tak wygląda w alfabecie greckim analog słowiańskiej litery S (C) — SIGMA.
08-ssok
Wychodzi na to, że Słowianie posiadali pismo na długo przed twórcami „Słowiańskiej azbuki” Cyryla i Metodego. Kiedy oni się urodzili (Cyryl w 827 roku, Metody — w 815 roku), miasto Geraza (Dżarasz) było już prawie wiek po zniszczeniu przez trzęsienie ziemi w 749 roku! A jak widać napisy w starosłowiańskim języku już tam były!
Następną rzeczą, która rzuca się w tym odkryciu to, że Chrystus przedstawiony jest w paradnej Ruskiej haftowanej koszuli, na której tradycyjnie wyszywane były swastyki, dokładnie takie same jakie otaczają figurę Chrystusa na mozaice znalezionej w Gerazie:
09-ssok
Powiększony fragment mozaiki z Chrystusem i staroruska męska galowa koszula.
Skąd w Ruskiej tradycji swastyka, i co oznaczał ten symbol we wczesnym Chrześcijaństwie starałem się opowiedzieć wcześniej w dwóch artykułach:
1. „Dlaczego władza boi się pojawienia Ruskiej swastyki?!”
2. „Gra biblijnych Żydów przeciwko Ruskim: ” spróbujcie odebrać nam waszego Chrystusa i swastykę!”
Tak więc, co mamy?
Mamy jedno z najwcześniejszych przedstawienie Chrystusa znalezione w mieście, po którym kiedyś stąpał Zbawiciel ze swoimi uczniami!
Było ono skryte przed ludzkimi oczami przez ponad 1000 lat wskutek kataklizmu!
Chrystusa przedstawiono w narodowym słowiańskim ubiorze!
Napis na mozaice ХРIСТЕ wykonano używając starosłowiańskich liter, które powstały na długo przed stworzeniem przez Cyryla i Metodego „starosłowiańskiego alfabetu”!
Obraz Chrystusa otacza wiele aryjskich swastyk!
Teraz do wszystkich pytanie: czy to za mało, aby o takiej sensacji mówił cały Świat???
I jeszcze. Czy napis tam jest w języku słowiańskim czy greckim?
Patrzcie co Amerykanie piszą w rozdziale: „Ruiny Dżarasz (Geraza). Dżarasz mozaiki. Rozdział z greckim napisem”:
10-ssok
link
Oto starosłowiańska bukwica z literą „Jen”(„Ень”), której nie ma w języku greckim, ale ona jest (zakreślona na czerwono) na obrazie „greckiej” mozaiki.
11-ssok
Oto ta sama litera w alfabecie starosłowiańskim, którą czytało się już inaczej „jus-mały”:
12-ssok
01 grudnia 2016 Murmańsk. Anton Blagin
Komentarze:
Irina Cezar: Przywiozłam z Tajlandii chińskie kaftany, szale i tkaniny wyhaftowane swastykami. Hieroglif (swastyka obracająca ruchem zgodnym z ruchem wskazówek zegara)  o nazwie Iwan (Wan). Jest ona literą w alfabecie Tajskim, Chińskim, Japońskim, Koreańskim, i Wietnamskim.
Anton Blagin: Jest to jeszcze jedno potwierdzenie, że „aryjska swastyka” posiada bezpośrednie połączenie z iwanami, którzy nie pamiętają swojego pokrewieństwa. A teraz jeszcze i znaleziona w Gerazie wczesnochrześcijańska mozaika przedstawiająca Chrystusa okrążonego swastykami, przemawia na korzyść wersji o Słowiano-aryjskim pochodzeniu Zbawiciela!
źródło
DO POBRANIA:
DOCX
PDF


Odpowiedzi: 24 to “Światowa sensacja, o której od wieku jest cicho!”

  1. dymilustra Says:
    A teraz jeszcze i znaleziona w Gerazie wczesnochrześcijańska mozaika przedstawiająca Chrystusa okrążonego swastykami, przemawia na korzyść wersji o Słowiano-aryjskim pochodzeniu Zbawiciela!
    //raczej świadczy o słowiano -aryjskim pochodzeniu części jego wyznawców…
    pzdr.
  2. qrdeblade Says:
    Jak już autor artykułu, stawia pewną tezę, to rzecz jasna należałoby przetłumaczyć wszystkie napisy, a przynajmniej po obu stronach postaci oraz te przy krawędziach odsłoniętej mozaiki. Jak wiemy Xristos ( oznacza Światło ), co może mieć wiele, również tych przeciwstawnych znaczeń i wcale nie oznaczać biblijnego Jeszuy, ale np. Radomira według rosyjskiej wersji historii o Jezusie z 12 wieku według nowej chronologii Fomienki i Nosowskiego.
  3. Ktoś Says:
    Głagolica to TYLKO PRZERYSOWANY w inne wizualnie znaki SANSKRYT, znaczy UPROSZCZONY GRAFICZNIE ale nie fonicznie.
    ten oszołom mroziński to wie od 5 lat ale wiecie towarzysze filonaziolska cenzura obowiązuje więc facet pieprzy 3 po 3 wkręcając Słowian w filosemicka narrację…. jak ten jego banderofilski mentor na b.
    • Ktoś Says:
      A ponieważ Głagolica to Sanskryt to powstała na bazie tej pierwszej niedługo później Cyrylica (jaka jest brana obecnie za Głagolicę) jaka ten związek ZNISZCZYŁA…. co ostatecznie przypieczętowały późniejsze „reformy” rosyjskiego języka. I teraz wszelkie „głagolicowanie” czy „etruskowanie” to SPRAWA POLITYCZNA w zakresie promowania rosyjskiego imperializmu i panslawizmu po ich berłem (czyli berłem 3 rzymu) niż prawda historyczna.
  4. Andrzej Maraszkiewicz Says:
    proponuję zapoznanie się z dwoma filmami które rzucą światło na pochodzenie Słowian i zakłamywanie jej przez germańskich historyków… https://www.youtube.com/watch?v=9Itzv3HShSY&t=104s oraz https://vk.com/videos239029384?section=album_28&z=video239029384_456239717%2Fpl_239029384_28
  5. robsik Says:
    Dostrzegam kilka lub w ciągłości wywodu – może dlatego nie do końca pojmuję doniosłość tego odkrycia. Byłoby miło, gdyby padły jeszcze jakieś źródła czy odnośniki… Można byłoby wtedy douczyć się troszkę w danym temacie – a muszę przyznać, że temat mnie zaintrygował…
  6. ja Says:
    Może przytoczę cytat księgi Santi
    „16 (80). I poślą do nich Bogowie… Wielkiego Wędrowca,
    miłość niosącego, ale kapłani Złotego Tura
    poddadzą go śmierci męczeńskiej.
    I po śmierci jego, ogłoszą Bogiem go…
    i stworzą Wiarę nową, zbudowaną
    na kłamstwie, krwi i ucisku…
    I ogłoszą wszystkie narody niższymi i grzesznymi,
    i wezwą przed oblicze przez nich stworzonego Boga
    kajać się i prosić o wybaczenie za czyny
    dokonane i nie dokonane…”
    proszę o ustosunkowanie się do tego
  7. Emma Popik Says:
    Interesujący jest również ów przedmiot w ręku, trzymany za rączkę. Takie same mają „smoki” asyryjskie ze skrzydłami, oznaczającymi istoty, które przyleciały, ale nie na skrzydłach, będących symbolem lotu. Swastyka to uproszczony znak, przedstawiający obracające się koło, w którym jest żywa osoba. Od koła odchodziły cztery nogi, potem je uproszczono i rysowano jako strzałki; symbol przechodził dalsze ewolucje. Pisałam o tym obszernie w swojej książce „Genetyka bogów 2.0”.
  8. nana Says:
    Tak naprawdę odebrana została nam wszelka wiedza.
    To, co my robimy to zlepianie jakichś bardziej przypadkowych fragmentów w jakąś równie przypadkową całość. Robimy to na podstawie tego, co zostało nam wgrane w nasze systemy subtelne jako algorytmy. Myślenie polega na tym, że bioprądy łączą pewne sekwencje algorytmów, które nam wydają się pokrewne/podobne i tym sposobem „my” „wyciągamy wnioski”, czyli wydaje nam się, że „coś się nam zgadza”. Są to zwykłe operacje na bioprocesorze, który obsługuje ludzki mózg, czyli pracę komórek mózgowych „żywych” generujących dane frekwencje energii/fali/prądu. Na podstawie przyswojonych uprzednio „informacji”, czyli „wchłonięciu” energii/fali i zaakceptowaniu jej jako „prawdziwej” mózg tworzy kombinacje przy pomocy „myśli” a jest to klasyfikowane według jakiegoś wzorca. Niekoniecznie stworzonego samodzielnie i na własne potrzeby.
    Nie mamy pojęcia o Bogu, nie mamy nawet woli przyjąć do wiadomości, że On istnieje w sobie właściwej formie, lecz nasze ludzkie mózgi przykrawają ten „algorytm Boga” według własnych? „potrzeb”. Tak więc obraz Boga stworzony przez mózg jest z gruntu fałszywy, ponieważ mózg jest fizycznie ograniczony a Bóg bezgraniczny.
    Boga można pojąć intuicją ale wówczas nie możemy Go opisać słowami.
    Intuicyjne otwarcie na Boga to dostrojenie się człowieka – choćby fragmentaryczne – do całości, czyli taka ludzka próba zjednoczenia z Bogiem. I to działa, ale nie można wówczas porównać zjednoczenia z Bogiem jednego człowieka ze zjednoczeniem z Bogiem innego człowieka, ponieważ każdy jednoczy się z Bogiem tylko indywidualnie i unikalnie.
    Stąd te nieporozumienia i narzucanie własnej wersji jednoczenia się z Bogiem jako jedynej właściwej. Innymi słowy wyprawy krzyżowe zbiorowe czy też tylko jednostkowe.
    Co do Jezusa, to On jako Syn Boga, wybrany do wykonania pewnego zadania, „powstał” w wyniku specjalnego rodzaju misterium, niepodległego ocenie ludzkiej.
    To, co sobie ludzie na ten temat wyobrażają nie ma z rzeczywistością i tamtym misterium nic wspólnego. Może być tylko wiara, nieograniczona mózgiem. Reszta to spekulacje mniej lub bardziej dzikie, prowadzące do nikąd.
    Nawiązując do tekstu, to jest tam zastosowany odwrotny ciąg logiczny. To nie Jezus jest w słowiańskiej koszuli, to Słowianie nosili koszule takie, jaką miał na sobie Jezus.
    Poza tym to tekst super! Taki świąteczny przyczynek do tego, by zejść z fałszywej drogi i wyrazić swoją wolną wolę wejść na drogę właściwą.
    Wesołych Świąt !
    • Kuba Says:
      Genialne objaśnienie. Ładniej tego ubrać w słowa bym nie potrafił. Gratuluje wyskiego poziomu spostrzegawczości.
    • gnago Says:
      A mi kojarzy się z powszechna w owych czasach tuniką . Wykonanie proste z małą ilością szwów . A maszyn do szycia w owych czasach nie znano
  9. iwo Says:
    Czemu jest napisane że nie ma litery „S” w alfabecie greckim, i że ta litera znajduje się w wyrazie XPICTE, ? Chyba odwrotnie nie ma litery C i a taka znajduje się w tym wyraźnie.
  10. szczecho Says:
    tylko, że wydarzenia Biblijne nie działy się ani w obecnym Izraelu ani w Jordanii, to nie jest ziemia święta ani obiecana i wystarczy uważnie przeczytać Biblie żeby to dostrzec
  11. Michael Kapusta Says:
    Autor się natrudził ale tekst słaby merytorycznie i pisany na kolanie jeżeli chodzi o masz piękny jezyk. To Bóg w Biblii określa gdzie jest Ziemia Święta , to powinno być oczywiste :)
    • nana Says:
      Oczywiste powinno być dla ludzi, że to nie Bóg napisał biblię, ale napisali ją właśnie ludzie. Rzekomo w Imieniu Boga. Na ile Bóg ludzi do tego uprawnił, by ludzie mówili w Jego Imieniu nie wiemy – i to jest ta prawdziwa prawda. Biblia jest książką napisaną przez ludzi i „dla ludzi”, a raczej na użytek własny jej autorów.
      Co do świętej ziemi, to jest ona wszędzie, ponieważ wszystko co istnieje, istniało i będzie istnieć oraz to, co istnieje zawsze jest „cialem” Boga. Nie ma niczego, co by Bogiem nie było, bo On jest Absolutem wszystko obejmującym, wszystko w sobie zawierającym.
      To, co ludzie na temat Boga wymyślają ma z Bogiem o tyle coś wspólnego, że wszystko jest Nim. Ale subtelna wlaściwość ludzkich wymysłów ma inną „jakość” niż to, co Bóg stworzyl w formie początkowej, zanim zostało przez ludzi zaadoptowane i zmienione.
      Pochyl glowę w pokorze a zobaczysz, gdzie masz serce. To ci wskaże drogę.
    • gnago Says:
      Już Kirył Bułyczow przedstawił ten problem w postaci rozmowy współczesnego Rosjanina z Iwanem Groźnym ten pierwszy miał wytłumaczyć zasadę, technologię budowy lokomotywy i ostatecznie do budowy tejże.
      Wynik zerowy brak zrozumienia słów pojęć znanych dzisiaj wszystkim a w uszach groźnego bezsensowny bełkot.
      Tak i twórcy Biblii natchnieni przez Boga mieli ubogi i ograniczony aparat słowny do wyrażenia przekazu Boga
      Zrozumialej wyobraźmy sobie tłumaczenie działania telefonu komórkowego w latach 80-tych sobie samym. Komórka ówczesna miała jednoznaczne znaczenie techniczne pomieszczenia na opał i jakieś manele , rowery etc. i naukowe jako komórki danego organizmu. Jakie zatem byłoby nasze ówczesne zrozumienie
  12. darek Says:
    czytając rózne art. na forach dochodzę do wniosku ż e moja wiedza dużo mniejsza niz myślałem


 https://treborok.wordpress.com/swiatowa-sensacja-o-ktorej-od-wieku-jest-cicho/








piątek, 6 stycznia 2017

31 grudnia 1979 r. Ponad 22 miliardy dolarów zadłużenia

    Sobota, 31 grudnia 2016 (00:00)
    31 grudnia 1979 r. Ponad 22 miliardy dolarów zadłużenia
Na koniec 1979 roku zadłużenie szacowano na 22,3 miliardy dolarów. Próbą ratowania kryzysowej sytuacji miało być przystąpienie do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.


Jak przyznał później premier Piotr Jaroszewicz, w latach 70. peerelowskie władze zaciągnęły kredyty na zawrotną sumę 56 miliardów dolarów. Na żywność pożyczono 12 miliardów dolarów, na maszyny i urządzenia 17 miliardów dolarów, wreszcie na surowce 27 miliardów dolarów.
Będący w krytycznej sytuacji komuniści szukali wyjścia z coraz głębszego kryzysu gospodarczego. Ratunek miało przynieść przystąpienie do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jaroszewicz zapytał ówczesnego sowieckiego premiera Aleksieja Kosygina o zgodę i usłyszał odmowę.


Dlaczego Kreml nie zgodził się na przystąpienie Polski do MFW? Jak argumentowali Sowieci, w ten sposób Warszawa zbytnio otwarłaby się na "kapitalistyczny" Zachód. Co więcej, ludowa Polska jako członek MFW, musiałaby udostępnić Bankowi Światowemu informacje.
"[Dane] także tajne, dotyczące polskiej gospodarki i jej powiązań z ZSRR i krajami RWPG oraz dane na temat posiadanych rezerw strategicznych" - przekonywali Sowieci.
Najważniejszą informacją był jednak niewątpliwie fakt, że ludowa Polska Edwarda Gierka coraz mocniej tonęła w zagranicznych długach, a jednocześnie peerelowska gospodarka wcale się nie rozwijała.