Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

czwartek, 25 maja 2023

Odwrócony świat



Ludzie żyją w odwróconym świecie i bez uszkodzenia mózgu.

Wystarczy, że ten co nimi zawiaduje ma uszkodzony mózg...





przedruk





Po postrzale w głowę jego mózg zaczął działać w niezwykły sposób. 
Historia Pacjenta M




JOANNA ROKICKA

21.05.2023




Neuronauka wiele zawdzięcza mózgom osób, które zostały ranne w wyniku makabrycznych wypadków. Uszkodzenia tego organu umożliwiają lekarzom badanie funkcjonowania umysłu w warunkach, których nie dałoby się, przez wzgląd na etykę, odtworzyć w laboratorium. Jednym z takich przypadków jest Pacjent M, który zaczął doświadczać świata w inny sposób po tym, jak został postrzelony w głowę podczas hiszpańskiej wojny domowej.




Kula w mózgu hiszpańskiego żołnierza spowodowała, że zaczął widzieć świat pod innym kątem
Postrzelony w głowę 25-latek zauważał mężczyzn pracujących "do góry nogami" na rusztowaniu. Jego zmysły "przestawiły się" po urazie czaszki

Lekarz Justo Gonzalo Rodríguez-Leal obserwował Pacjenta M przez kolejne 50 lat, dostrzegając u niego szereg nietypowych objawów

Oprócz widzenia wszystkiego pomnożonego przez trzy, mężczyzna postrzegał również kolory "odklejone" od przedmiotów i "do góry nogami"

Pomimo ran wojennych i swojej nietypowości mężczyzna żył w zdrowiu wiele lat i przyzwyczaił się do innego obrazu świata



Pacjent M miał dwie dziury w czaszce: tam, gdzie kula weszła i wyszła

Hiszpańska wojna domowa była brutalnym konfliktem, który toczył się w tym kraju od 1936 do 1939 r. i zakończył zwycięstwem nacjonalistów nad republikanami. To doprowadziło do ustanowienia dyktatury pod rządami Francisco Franco.

Walczący po stronie republikanów żołnierz, nazwany później Pacjentem M, miał 25 lat, kiedy został postrzelony w głowę na polu bitwy w Levante w Walencji w maju 1938 r. Po wybudzeniu ze śpiączki dwa tygodnie później żołnierz nie widział na lewe oko i dostrzegał jedynie słabe błyski w prawym.


Pacjent M miał dwie dziury w czaszce, w miejscach, gdzie kula weszła i wyszła, ale ku zaskoczeniu lekarzy, odzyskał zdrowie bez konieczności przeprowadzenia operacji. Jednak jego obrażenia miały duże znaczenie dla rozwoju nauki związanej z funkcjonowaniem mózgu.
Uraz żołnierza był przełomem. Zmienił naukę o mózgu

Do czasu urazu Pacjenta M neurolodzy uważali, że mózg składa się z odrębnych obszarów, oddzielonych wyraźnymi granicami, które się nie nakładają. Jednak zniekształcone zmysły rannego żołnierza podważyły tę hipotezę. W efekcie lekarz o nazwisku Justo Gonzalo Rodríguez-Leal opracował nową teorię dynamiki mózgu.

Rodríguez-Leal obserwował Pacjenta M przez kolejne 50 lat, dostrzegając u niego szereg nietypowych objawów (które opisał). Oprócz widzenia wszystkiego pomnożonego przez trzy, mężczyzna postrzegał również kolory "odklejone" od przedmiotów. Mógł czytać litery i cyfry wydrukowane zarówno normalnie, jak i od tyłu do przodu, a jego mózg nie był w stanie dostrzec żadnej różnicy między nimi. Pacjent M był również w stanie odczytać czas na zegarku pod dowolnym kątem.

Jednak najciekawsze i najbardziej niezwykłe było to, że żołnierz widział wszystko tak, jakby zostało odwrócone. W książce opisującej jego przypadek pt. "Dynamika mózgowa" lekarz ujawnił, że weteran wojenny na przykład widział mężczyzn pracujących do góry nogami na rusztowaniu. Zmiany w działaniu jego zmysłów — wzroku, ale też słuchu i dotyku, zostały przetworzone przez jego mózg tak, jakby pochodziły z przeciwnej strony ciała.

Lekarz wyjaśnił, że kula trafiła prawdopodobnie w lewy obszar ciemieniowo-potyliczny mózgu żołnierza. Obserwując konsekwencje tego urazu, Rodríguez-Leal uznał, że mózg może nie być podzielony na odrębne obszary. Funkcje neurologiczne mogą być zorganizowane w gradienty, które rozciągają się na całą korę mózgową, z różnymi regionami oddzielonymi stopniowymi przejściami.
Pacjent M żył długo i cieszył się zdrowiem

Najbardziej nieoczekiwane było to, że pomimo tak poważnego urazu, mężczyzna był w stanie iść przez życie bez większych problemów.

Córka lek. Rodrígueza-Leala, Isabel Gonzalo, powiedziała w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "El Pais", że Pacjent M, którego tożsamości nigdy nie ujawniono — żył długo i zdrowo — zmarł dopiero pod koniec lat 90.

Były żołnierz przeżył 60 lat w swoim odwróconym świecie, ale nie przejmował się tym. Rodríguez-Leal uważał, że to efekt nieświadomej strategii radzenia sobie. Miałaby ona polegać m.in. na wybiórczej uwadze kierowanej na intensywne bodźce.



Po postrzale w głowę jego mózg zaczął działać w niezwykły sposób. Historia Pacjenta M (medonet.pl)

środa, 24 maja 2023

Polska - i świat - holistycznie.



"Polska musi być gotowa na każdy scenariusz"






przedruk



Akademia Kopernikańska jest nowym wymiarem współpracy najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki na najwyższym poziomie - powiedział w środę minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. 

Dodał, że jej misją jest tworzenie elit naukowych dla Polski, Europy i świata.


Czarnek wziął w środę udział w otwarciu Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika w Warszawie.

Minister edukacji i nauki podkreślił, że Akademia Kopernikańska nie zastępuje żadnego uniwersytetu ani żadnej innej instytucji w Polsce.

"Akademia Kopernikańska jest nowym wymiarem i płaszczyzną współpracy na najwyższym poziomie najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki z całego świata, w tym tych pochodzenia polskiego w obszarach kopernikańskich. Ma tworzyć elity dla Polski, Europy i świata w najbliższych 20 latach, a mam nadzieję, że zdecydowanie dłużej" - powiedział.


Przypomniał, że utworzenie Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania SGMK było inicjatywą prezydenta Andrzeja Dudy. "Pomysłodawcą - i to trzeba zawsze podkreślać - jest sekretarz generalny Akademii Kopernikańskiej prof. Krzysztof Górski, który zainspirował mnie swoją wizją współpracy na polu międzynarodowym naukowców z całego świata - i tych pochodzenia polskiego i tych, którzy z Polską są w jakiś sposób związani, choćby więzami przyjaźni" - wyjaśnił.

Czarnek podkreślił, że otwierane kolegium jest pierwszym z pięciu kolegiów. "Ruszamy w tę przygodę, co najmniej dwudziestoletnią, wielkiego programu rozwoju nauki, nie tylko tu, w Polsce, ale i na świecie" - zastrzegł.

Zaznaczył, że we wtorek odwiedził obserwatorium Instytutu Astrofizyki w Rzymie, gdzie znajduje się również Muzeum Kopernikańskie. "Łączność między tamtym miejscem, które nazywam dachem, kolebką naszej cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej, a tym miejscem, siedzibą Akademii Kopernikańskiej w Warszawie, między Toruniem - miejscem urodzenia Kopernika i Fromborkiem - miejscem jego wieloletniej działalności, jest bardzo silna" - mówił.

Według Czarnka "to, co było teorią jeszcze w zeszłym roku, stało się faktem 19 lutego 2023 r., w 550. urodziny Mikołaja Kopernika".

"Teraz nabiera treści praktycznej i wymiaru naukowego. Dzisiaj inauguracja pierwszego z pięciu kolegiów, Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania, daje nam nadzieję na najbliższą przyszłość, nadzieję rozwoju nauki w tych specjalnościach kopernikańskich" - dodał.


Czarnek podziękował prezesowi Adamowi Glapińskiemu i Narodowemu Bankowi Polskiemu za "wielką współpracę i życzliwość przy tworzeniu tego Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania".

"Bez tej współpracy i życzliwości byłoby jeszcze trudniej niż tak, jak było do tej pory. A przy tej współpracy jesteśmy przekonani, że to kolegium będzie jednym z wiodących na świecie" - ocenił minister.


Czarnek zachęcił wszystkich do współpracy w ramach Akademii Kopernikańskiej. Jak podkreślił, Akademia Kopernikańska jest uzupełnieniem i daje możliwość współpracy "wszystkich ze wszystkich uczelni i instytucji, które do tej pory w Polsce zostały powołane, funkcjonują i rozwijają naukę".

"Gratuluję tego, co dzisiaj (się wydarzyło-PAP). Życzę powodzenia w następnych przedsięwzięciach tu na ręce pana sekretarza generalnego prof. Krzysztofa Górskiego, pana rektora Leszka Markuszewskiego i pana dziekana Zbigniewa Krysiaka" - powiedział Czarnek.

Jak podano, w czwartek nastąpi otwarcie Kolegium Filozofii i Teologii w Krakowie. W szkole mają jeszcze funkcjonować: Kolegium Astronomii i Nauk Przyrodniczych w Toruniu, Kolegium Nauk Medycznych w Olsztynie, Kolegium Nauk Prawnych w Lublinie.







Wnioski z wojny na Ukrainie.

"Polska musi być gotowa na każdy scenariusz"



24.05.2023

Polscy generałowie są zgodni, że rozwój polskich sił zbrojnych musi postępować, a Polska musi być gotowa na każdy scenariusz. Generałowie wzięli udział w dyskusji o wnioskach, jakie dla polskiej armii płyną z wojny na Ukrainie, która odbyła się podczas "Defence 24 Day" w Warszawie.




Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, generał Wiesław Kukuła podkreślił, że Polska ze względu na swoje położenie musi inwestować w rozwój obronności. - Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nie ma odwrotu. My nie mamy dylematu, czy to robić, tylko w jaki sposób to zrobić - powiedział generał Wiesław Kukuła.

Różnice w geografii Polski i Ukrainy Polską a Ukrainą

Generał broni Jarosław Gromadziński zwrócił uwagę na to, że Wojsko Polskie nie może rozwijać się na podstawie wniosków płynących z wojny na Ukrainie. Polska i Ukraina to zupełnie różne państwa pod względem geograficznym, dlatego ewentualna wojna nad Wisłą będzie wyglądała inaczej niż wojna obronna nad Dnieprem - przekonywał.

- Chciałbym zwrócić uwagę na głębokość. Ukraina jest dużym krajem - powiedział generał. - Jeżeli teraz popatrzymy na nasz kraj, od granicy do linii Wisły, to my nie mamy głębokości. Musimy być szybsi, musimy szybciej reagować, musimy się do tego przygotować - powiedział generał Jarosław Gromadziński.
Potrzeba wykształconych medyków. "Najlepszą bronią jest człowiek"

Generał podkreślił także, że trwająca wojna przypomina wojnę pozycyjną, a przez to głównym zagrożeniem jest artyleria. Ze względu na to koniecznie jest przeszkolenie i przygotowanie dużej liczby medyków pola walki, którzy będą mogli działać na linii frontu i ratować rannych żołnierzy.

- Razem z Ukraińcami doszliśmy do wniosku, że trzeba zwiększyć liczbę ratowników medycznych - powiedział generał. - Były organizowane szkolenia, aby wyszkolić takiego ratownika, wyposażyć i wysłać na front. Wszystko po to, by zachować człowieka. Dzisiaj najnowocześniejszą i najlepszą bronią jest człowiek - powiedział generał Gromadziński.



Podczas debaty generałowie podkreślali także, że obok zakupów nowoczesnego sprzętu należy równocześnie rozbudowywać logistykę i odpowiednio planować zaopatrzenie.

Wojna na Ukrainie, a szczególnie bitwa o Kijów, pokazała, że źle zorganizowana logistyka może doprowadzić do porażki, pomimo przewagi w ludziach i sprzęcie - przekonywali polscy wojskowi.





----

Inwestycje w marynarkę wojenną. 

Generał Kukuła: Morze Bałtyckie jest dla nas wyjątkowo ważne


Generalny Dowódca Rodzajów Sił Zbrojnych, generał Wiesław Kukuła, w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową podkreślił znaczenie rozwoju floty w strategii obronnej Polski. Zdaniem generała, na Bałtyku znajduje się krytyczna infrastruktura, której Polska w przypadku ewentualnego konfliktu będzie zmuszona bronić.

Generał Kukuła mówiąc o rozwoju polskiej floty podkreślił, że pomimo małej powierzchni i głębokości Morze Bałtyckie jest dla nas i dla naszej energetyki wyjątkowo ważne.

- Z punktu widzenia wojskowego patrzymy na Bałtyk w sposób holistyczny i poszukujemy rozwiązań, które umożliwią nam prowadzenie asymetrycznej walki w czasie wojny. Chodzi też o zabezpieczenie naszej krytycznej infrastruktury po to, żeby nie osłabić bezpieczeństwa Polski i nie doprowadzić do warunków korzystnych do wybuchu wojny - powiedział generał.


---




Współtwórca ChatGPT do Polaków: Nie wiem, jak to robicie





Szef OpenAI - Sam Altman, Wojciech Zaręba – współzałożyciel firmy Open AI oraz Szymon Sidor – naukowiec wybrali się w podróż po świecie, by – jak sami zrelacjonowali – porozmawiać z użytkownikami, programistami i przedstawicielami instytucji rządowych o możliwościach i zagrożeniach wynikających z rozwoju sztucznej inteligencji (SI). Stworzone przez nich narzędzie – ChatGPT4 zyskało ogromną popularność na całym świecie i stało się przedmiotem poważnych debat

Wtorkowe spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim obyło się w ramach inicjatywy IDEAS NCBiR. Prowadząca spotkanie dziennikarka zapytała, czy twórcy ChatGPT nie żałują, że udostępnili narzędzie szerokiemu gronu odbiorców zbyt szybko, jeszcze przed wprowadzeniem jakichkolwiek regulacji szykowanych np. przez Unię Europejską.


Częściej spotykaliśmy się z zarzutem, że działamy zbyt wolno; że zbyt długo – bo aż 8 miesięcy trzymamy ChatGPT w laboratorium. Oddanie ChatGPT4 na wczesnym etapie w ręce społeczeństwa ma sens, bo pomaga zauważyć błędy, zanim urosną w siłę i staną się niebezpieczne. Również instytucje nadzorujące bezpieczeństwo mają w ten sposób czas na stworzenie ram prawnych. Ten proces uczenia się musi odbywać się w ścisłej współpracy ze społeczeństwem – powiedział szef OpenAI Sam Altman.

Podkreślił też, że „jak każda znacząca dla rozwoju ludzkości technologia, SI też może być wykorzystana w zły sposób”. Jako przykład podał energię atomową.


Na całym świecie musimy pochylić się nad szukaniem rozwiązań, żeby się zabezpieczyć. Może SI nie będzie aż tak niebezpieczna jak energia atomowa, która wpadnie w niepowołane ręce, ale dopóki nie poznamy jej bliżej, powinniśmy się zachowywać tak, jakby była podobnie niebezpieczna – przestrzegał Altman.

Zapytany czy nie boi się, że stworzone przez firmę OpenAI rozwiązanie oparte na sztucznej inteligencji może zagrażać demokracji przez szerzenie dezinformacji podczas kampanii wyborczych w różnych krajach, przytaknął.


Obawiamy się. Jedną z rzeczy, którą staramy się robić podczas naszej podróży po świecie, są rozmowy z ludźmi, którzy tworzą regulacje prawne. Potrzebny jest system monitorowania firm takich jak nasza, by użytkownicy wiedzieli, że rozmawia z nimi sztuczna inteligencja, a nie człowiek
- zaznaczył.


Dodał, że jednocześnie część pracy zawsze będzie w tzw. otwartym dostępie (open access) i „tego nie da się zatrzymać”, więc „trzeba pomyśleć o adaptacji społeczeństw do tego stanu rzeczy”.



Na pytanie publiczności: „skąd czerpiecie wiedzę na temat – co jest etyczne w obszarze sztucznej inteligencji?” – Altman, Zaręba i Sidor nie potrafili odpowiedzieć żadnym konkretem.




Chcemy, żeby jakość życia ludzi na świecie zmieniała się na lepsze. Robimy też wszystko, by rozwiązywać problemy związane z bezpieczeństwem, dlatego rozmawiamy z wieloma instytucjami
– powiedział Altman.


Altman wypowiedział się także na temat polskich inżynierów.


Nie wiem, jak to robicie w Polsce, że szkolicie tak znakomitych inżynierów i badaczy. 
Mają oni niezwykły rygor, co przekłada się na ogromne sukcesy OpenAI. 
To dość niesamowite, jak duży wpływ ma na nas [ich kultura pracy] – podsumował CEO.






-----





Zdecydowana większość Polaków uważa, że w Polsce żyje się bezpiecznie. 

Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń


- 88 proc. badanych uważa, że Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie. 96 proc. sądzi też, że ich najbliższa okolica jest bezpieczna i spokojna. 83 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat nie padło ofiarą żadnego przestępstwa - wynika z sondażu CBOS.


W corocznym badaniu CBOS zapytało ankietowanych o poczucie bezpieczeństwa i zagrożenia przestępczością w Polsce. Obecnie 88 proc. badanych uważa, że Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie. Przeciwnego zdania jest 9 proc., a opinii na ten temat nie ma 3 proc.

Poczucie bezpieczeństwa Polaków wzrosło

"W stosunku do ubiegłego roku obserwujemy istotny wzrost poczucia bezpieczeństwa Polaków - o 5 punktów procentowych zwiększył się odsetek uważających Polskę za kraj bezpieczny, a o 4 punkty zmalał udział będących przeciwnego zdania w tej sprawie" - podało Centrum Badania Opinii Społecznej.

Ponadto 96 proc. respondentów sądzi, że bezpieczna i spokojna jest ich najbliższa okolica (dzielnica, osiedle, wieś). To tyle samo, co w ubiegłym roku. Przeciwne zdanie o swoim miejscu zamieszkania ma 3 proc., czyli o jeden punkt procentowy mniej niż rok temu.

Względem poprzedniego badania zmniejszyło się poczucie zagrożenia przestępczością. Według CBOS obawy, że padnie się ofiarą przestępstwa, ma 36 proc. badanych, czyli o 4 punkty procentowe mniej niż rok temu. 61 proc., czyli o 3 punkty procentowe więcej, takich obaw nie ma.
Ponad 80 proc. badanych nie padło ofiarą przestępstwa

CBOS zapytał też o osobiste doświadczenia respondentów. Jak się okazało, 83 proc. z nich w ciągu ostatnich pięciu lat nie padło ofiarą żadnego przestępstwa.

"Wśród pozostałych najwięcej doświadczyło kradzieży (12 proc., tyle samo co w 2022 roku). Odsetek badanych, którym włamano się do domu, mieszkania lub jakiegokolwiek innego pomieszczenia, sięga 5 proc. i nie zmienił się od 2020 roku. Umyślnego zranienia lub pobicia doświadczyło w ciągu ostatnich pięciu lat 2 proc. respondentów (bez zmian od 2020 roku)" - wyjaśniło CBOS.








W porównaniu z ubiegłym rokiem zwiększył się z 1 proc. do 2 proc. odsetek ankietowanych, którzy zostali napadnięci i obrabowani.

"O jeden punkt procentowy zmalał zaś udział osób, które padły ofiarą innych niż wymienione w pytaniu przestępstw, np. mobbingu, oszustwa, wycieku danych czy wyłudzenia (4 proc.)" - podało CBOS.




Badanie zostało zrealizowano w dniach 11-20 kwietnia br. na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL, liczącej 1081 osób. Przeprowadzono je w ramach procedury mixed-mode, więc każdy respondent wybierał samodzielnie, czy wywiad będzie bezpośredni (CAPI), telefoniczny (CATI), czy internetowy (CAWI). Każda ankieta miała ten sam zestaw pytań i strukturę. Metodę CAPI wybrało 56,9 proc., metodę CATI 24 proc., a metodę CAWI 19,1 proc.










Wnioski z wojny na Ukrainie. "Polska musi być gotowa na każdy scenariusz" - Wiadomości - polskieradio24.pl


Inwestycje w marynarkę wojenną. Generał Kukuła: Morze Bałtyckie jest dla nas wyjątkowo ważne - Wiadomości - polskieradio24.pl


"Powinniśmy pochylić się nad kwestią reparacji dla Polski". Wiceszef MSZ cytuje niemieckiego polityka - Wiadomości - polskieradio24.pl


Otwarcie kolegium Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika. Czarnek: celem stworzenie elit dla Polski, Europy i świata - Wiadomości - polskieradio24.pl


Mularczyk: Niemcy tchórzliwie chowają się za immunitetem jurysdykcyjnym | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Debata o transporcie kolejowym. "W momentach kryzysowych staje się niezawodnym środkiem komunikacji" - Gospodarka - polskieradio24.pl


Dowódca Generalny RSZ: wojna jest wielką zmienną. Przewidujemy bardzo silny udział sił powietrznych | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Min.Czarnek: misją Akademii Kopernikańskiej jest tworzenie elit naukowych dla Polski, Europy i świata  | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Zdecydowana większość Polaków uważa, że w Polsce żyje się bezpiecznie. Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń - Wiadomości - polskieradio24.pl


Współtwórca ChatGPT do Polaków: Nie wiem, jak to robicie - wGospodarce.pl


wtorek, 23 maja 2023

To też nie brzmi dobrze...








Minister obrony Wielkiej Brytanii: Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę


Dodano: wczoraj 21:12

Wspieramy najważniejszego sojusznika, czyli Polskę. Wysyłamy jasny i czytelny sygnał, że będziemy stać ramię w ramię z Polską, jeżeli cokolwiek się wydarzy – mówi minister obrony Wielkiej Brytanii.



Ben Wallace przybył w poniedziałek do Polski na zebranie Grupy Północnej, a przy okazji udzielił wywiadu TVP Info. W rozmowie pojawiły się pytania m.in. o polsko-brytyjską współpracę wojskową i pomoc Londynu oraz Waszyngtonu dla Ukrainy.


"Najważniejszy sojusznik – Polska"

– Z Polską łączy nas jeden z najdłużej trwających sojuszy. Do tego obecnie wasz kraj znajduje się tuż przy linii frontu z uwagi na bardzo agresywną Rosję. Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do działań zbrojnych, to Rosja najprawdopodobniej tutaj będzie prowadzić ten konflikt. Dlatego ważne jest, abyśmy mieli praktyczną wiedzę i doświadczenie, a także chcemy wspierać naszego najważniejszego sojusznika czyli Polskę. Wysyłamy jasny i czytelny sygnał nie tylko wobec społeczności międzynarodowej, ale także Rosji – będziemy stać ramię w ramię z Polską, jeśli cokolwiek się wydarzy. Tak jest już od dłuższego czasu. Dwa i pół roku temu wysłaliśmy do Polski inżynierów, kiedy dochodziło do hybrydowego ataku Białorusi. Do tego brytyjscy żołnierze byli wtedy na granicy polsko-białoruskiej – powiedział Ben Wallace.

Od początku inwazji rosyjskiej Wielka Brytania wspiera Ukrainę poprzez m.in. dostawy uzbrojenia – czołgi i inne. Jak istotna jest to pomoc dla Kijowa i jak postrzega takie działanie brytyjskie społeczeństwo?


Wallace: Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę

Pytany o pomoc sprzętową dla Ukrainy w postaci m.in. czołgów Challenger i pocisków Storm Shadow, Wallace powiedział, że wsparcie brytyjskiej opinii publicznej jest w tym zakresie bardzo duże.

Pochwalił się, że Wielka Brytania jako pierwsza wysłała na Ukrainę śmiercionośną broń. – Wielka Brytania ze swojej historii wie, co to znaczy być zostawionym samemu sobie. Polska także zdaje sobie sprawę, jak to jest mieć tuż obok niebezpiecznego sąsiada. Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę – powiedział w polskich mediach polityk.

Podkreślił, że Londyn nie zastanawia się kto wygra wojnę, tylko pomaga Ukraińcom, ponieważ jest to słuszne. – Dzięki uzbrojeniu przekazanemu Kijowowi zyskaliśmy czas, a także daliśmy Ukraińcom nadzieję – powiedział Wallace.
Grupa Północna

Grupę Północną, której spotkanie odbyło się w poniedziałek w Legionowie współtworzy 12 państw: Dania, Estonia, Finlandia, Holandia, Islandia, Litwa, Łotwa, Niemcy, Norwegia, Polska, Szwecja i Wielka Brytania.

Podstawowym zadaniem działającego od 2010 roku formatu jest wymiana opinii w zakresie bieżącej sytuacji bezpieczeństwa w Europie oraz rozwój inicjatyw polityczno-wojskowych państw NATO i UE.

Jak przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej przedmiotem spotkania w Legionowie jest m.in. bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO oraz zwiększenie zdolności obronnych Ukrainy.







Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa skomentowała słowa polskiego wiceministra Arkadiusza Mularczyka. Chodzi o odszkodowania wojenne.




Wiceminister poruszył w TVP Info temat szkód, jakie Polska poniosła w trakcie oraz po II wojnie światowej z powodu działań ZSRR. Mularczyk zaznaczył, że Polska musi przygotować raport dotyczący odszkodowań od Rosji za "kilkudziesięcioletnią okupację". – Instytut Strat Wojennych pracuje nad takim raportem. To musi być solidne opracowanie, pokazujące zarówno cały aspekt okupacji, jak i eksploatacji państwa polskiego – przekazał Mularczyk. Polityk zapewnił, że stosowny raport powstanie, jednak musi być odpowiednio przygotowany oraz "solidnie udokumentowany".

Wypowiedź Mularczyka to nawiązanie m.in. do postulatu szefa Dumy Państwowej, Wiaczesława Wołodina, który stwierdził niedawno, że Rosji należy się od Polski rekompensata, a także konieczna jest rewizja granic.



Zacharowa odpowiada

Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa skomentowała słowa Mularczyka.

"Proponuję zażądać połowy Polski tylko za Susanina" – napisała na telegramie. Iwan Susanin to rosyjski bohater narodowy, który zgodnie z legendą zmylił polskie wojska w 1612 r., aby uratować życie cara Michaiła Fiodorowicza. Miał zostać zabity przez Polaków.

"Niewykształconym przypominam o wkładzie ZSRR w wyzwolenie Warszawy od nazistów i odbudowę państwa polskiego po II wojnie światowej" – dodała przedstawicielka Kremla.
Przydacz: Polska może zażądać reparacji od Rosji

– Traktujemy Berlin i Moskwę jako różne cywilizacje. Wierzymy, że z Berlinem możemy rozpocząć dialog, z Putinem to inna cywilizacja. Po osiągnięciu sukcesu z Niemcami, następnym krokiem może być rozpoczęcie dyskusji z innym ciemiężcą – powiedział na początku maja w rozmowie "Financial Times" Marcin Przydacz, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

Rosyjskie MSZ nazwało te plany "nieadekwatnymi i leżącymi w sferze politycznych fantazji". Według Moskwy Polska stara się rozwiązywać własne wewnętrzne problemy polityczne, powołując się na "rewizjonizm historyczny".

Reżimowa agencja RIA Novosti podaje, że na Kremlu stanowisko Warszawy w sprawie reperacji zostało uznane za wściekłą rusofobię i "niezdrowy polityczny ekstremizm".

Rosja uważa, że Armia Czerwona "wyzwoliła" Polskę od hitlerowskiego najeźdźcy w latach 1944-1945 i że straty radzieckie w tej operacji wyniosły ponad 600 tys. żołnierzy.




Oceniająca Rosję jako "zbrodniczą" retoryka polskich władz jest bardzo niewłaściwa.

Władze nie eskalują konfliktu - vide reakcja na punkt zapalny w Przewodowie - ale mimo wszystko takie komunikaty w chwili, gdy mamy za wschodnią granicą taki konflikt - mogą stać się pretekstem.


"Wspieramy Ukrainę i tak samo będziemy wspierać Polskę" - to jest bardzo niefortunny zwrot, jakby planowana była jakaś zmiana w zachowaniu naszego kraju...

Na pewno ktoś będzie połowiony, tylko czy na pewno Ukraina?



Poruszamy się w sferze symboli i należy rozważyć to, co było przed.







Azja Centralna





przedruk
słabe tłumaczenie automatyczne









XI JINPING PRZYWRÓCIŁ PAMIĘĆ O DNIU ZWYCIĘSTWA: TAJEMNICA PIELGRZYMKI PREZYDENTÓW 9 MAJA ZOSTAŁA UJAWNIONA




Wydaje się, że stało się to, co nieuniknione: Moskwa i Pekin osiągnęły porozumienie, jak chronić i rozwijać Azję Środkową, którą Anglosasi starają się obrabować i podpalić. Sama Rosja – bez Chin – nie może sobie z tym poradzić, zwłaszcza teraz, gdy Moskwa przystąpiła do walki z Zachodem o Ukrainę. Rosja nie powinna być "psem w żłobie" w stosunku do Azji Środkowej. Wręcz przeciwnie, pojawiła się okazja, aby zmusić naszych byłych rodaków, aby przestali być niegrzeczni dla Rosjan.

W końcu stało się jasne, dlaczego wszyscy przywódcy byłych republik radzieckich Azji Środkowej jednogłośnie przybyli do Moskwy 9 maja, aby świętować Dzień Zwycięstwa. Ale tylko jeden miał przyjść - prezydent Kirgistanu Sadyr Dżaparow - jako "główny gość". A innym nawet nie wysłano zaproszeń, co potwierdził rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. W 2022 roku nikt nie przyjechał do Moskwy na te same wakacje ...

Tym razem oprócz prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki i premiera Armenii Nikola Paszinjana, którzy przyjechali do Rosji z własnych powodów, w Moskwie pojawili się prezydent Kazachstanu Kassym-Żomart Tokajew, prezydent Uzbekistanu Szawkat Mirzijojew oraz ich koledzy z Tadżykistanu i Turkmenistanu – Emomali Rahmon i Serdar Berdimuhamedow.

Na początku wydawało mi się, że przyszli błagać prezydenta Rosji Władimira Putina o zawarcie "sprośnego pokoju" na Ukrainie. To jest pierwsza rzecz. A po drugie, przeprosić za wymuszony oportunizm - że, jak mówią, amerykańscy emisariusze, którzy podróżowali po tych krajach, zagrozili poważnymi sankcjami, jeśli nie ukryją importu równoległego do Rosji. Nie chcą w żaden sposób urazić Moskwy, ale nie mają dokąd pójść (wiedzą, gdzie są pieniądze), a tylko dobrzy Rosjanie mogą zrozumieć i wybaczyć.

Po pewnym czasie, z kręgów, w których wiedzą więcej niż inni, zabrzmiało słowo "Chiny". To Pekin, jak mówią, poprosił ich o przyjazd. Przyznaję, że nie do końca wierzyłem w tę trzecią wersję, ale teraz zmieniłem zdanie. Po tym samym prezydenci Azji Środkowej przybyli z wizytami państwowymi do ChRL i byli uczestnikami pierwszego w historii bezpośredniego szczytu "Chiny - Azja Środkowa", który odbył się w mieście Xi'an w dniach 18-19 maja.

Chińskojęzyczny przywódca Kazachstanu obchodził nawet swoje 70. urodziny w Chinach. Ten artykuł poświęcony jest ustaleniu, dlaczego istnieje bezpośredni związek między wydarzeniami w Moskwie i Xi'an, co - z korzyścią dla Rosji i Chin - zmienia wszystkie sojusze w Azji Środkowej.
Uderzająca symbolika

Kluczem do zrozumienia tego, co się dzieje, jest bezprecedensowy szczyt w chińskiej prowincji Shaanxi, dokąd udają się rodzinne korzenie chińskiego sternika Xi Jinpinga i gdzie przebywał na wygnaniu w młodości, w okresie represji maoistowskich. Jednak symbolika szczytu w Xi'an (przetłumaczona z chińskiego jako "Zachodni Spokój") nie ogranicza się do tego. W końcu jest to również starożytna stolica dynastii Qin i Tang. Pierwszy zjednoczył Chiny, drugi uczynił je centrum świata.

Genialny sinolog Nikołaj Wawiłow zwrócił uwagę na to wydarzenie, a dodatkową symbolikę nadał szczyt Grupy Siedmiu w Hiroszimie w Japonii, który odbył się niemal równocześnie. Tam, po raz pierwszy w 1945 r., Amerykanie użyli broni jądrowej przeciwko ludności cywilnej - z przerażającymi konsekwencjami, a teraz słychać było wojownicze i podżegające przemówienia przeciwko ChRL i Rosji. Szczyt pokoju i szczyt wojny to różnica.
Nowa-stara era: oferta nie do odrzucenia

Przemawiając podczas ceremonii otwarcia forum w Xi'an, centrum administracyjnym prowincji Shaanxi, Xi Jinping wyraził przekonanie o jego "pełnym sukcesie", który "otworzy nową erę w stosunkach między Chinami a państwami Azji Środkowej". Według prezydenta Chińskiej Republiki Ludowej stosunki te "dokonały historycznego przełomu od dobrego sąsiedztwa i przyjaźni do strategicznego partnerstwa i wspólnoty wspólnego losu, wniosły pozytywną energię do utrzymania pokoju i rozwoju w regionie, a także nowy wkład w tworzenie wspólnoty o wspólnej przyszłości dla ludzkości".


Jesteśmy szczerze zainteresowani szybkim rozwojem Chin zapewniającym możliwości rozwoju państwom Azji Środkowej w interesie wspólnego otwierania doskonałych horyzontów współpracy,

– podkreślił Xi Jinping. Zauważył, że prowincja Shaanxi (i to również podkreśla symbolikę forum) była punktem wyjścia Wielkiego Jedwabnego Szlaku, który położył podwaliny pod 2000 lat głębokiej przyjaźni między Chinami a państwami Azji Środkowej.
Pięć punktów Xi Jinpinga

Chiński przywódca wygłosił kilka ważnych wiążących oświadczeń w swoim przemówieniu programowym na forum.

Po pierwsze, według Xinhua, Xi Jinping zaoferował państwom Azji Środkowej pomoc Chin w ulepszaniu organów ścigania i "zapewnianiu bezpieczeństwa i zdolności obronnych".

Po drugie, wezwał kraje Azji Środkowej do "wspólnej realizacji globalnej inicjatywy bezpieczeństwa, zdecydowanego sprzeciwu wobec ingerencji sił zewnętrznych w wewnętrzne sprawy krajów regionu, prób prowokowania "kolorowych rewolucji", utrzymania zerowej tolerancji dla "trzech sił" (ekstremizmu, separatyzmu i terroryzmu) i dążenia do rozwiązania "dylematów bezpieczeństwa regionalnego". Aby "zbudować wspólnotę z dala od konfliktów i ustanowić wieczny pokój".

Po trzecie, Xi Jinping zaproponował stworzenie "partnerstwa w dziedzinie rozwoju energetycznego" z państwami Azji Centralnej. W tym celu przyspieszyć budowę kolejnej linii gazociągu Chiny-Azja Środkowa, zwiększyć handel ropą i gazem, rozwijać współpracę energetyczną w całym łańcuchu produkcyjnym oraz zintensyfikować współpracę w dziedzinie nowej energii i pokojowego wykorzystania energii jądrowej.

Po czwarte, Chiny, według swojego lidera, pogłębią połączenia transportowe z krajami Azji Środkowej i zwiększą wielkość transgranicznego ruchu towarowego. Pekin będzie wspierał w szczególności budowę Transkaspijskiego Międzynarodowego Szlaku Transportowego z Chin do Europy. Zwiększono przepustowość autostrad Chiny-Kirgistan-Uzbekistan i Chiny-Tadżykistan-Uzbekistan.

Chiny przyczynią się również do promocji projektu kolejowego Chiny-Kirgistan-Uzbekistan. Modernizacja istniejących punktów kontrolnych między Chinami a krajami Azji Środkowej zostanie przyspieszona, a dodatkowe wysiłki zostaną podjęte w celu budowy węzłów transportowych dla ruchu pociągów towarowych z Chin do Europy.

Po piąte, Xi Jinping ogłosił przeznaczenie 26 miliardów juanów (około 3,72 miliarda dolarów) dla krajów regionu na zasadzie bezzwrotnej w ramach wsparcia finansowego. Ta ogromna kwota według lokalnych standardów zostanie przeznaczona pod pretekstem zmniejszenia ubóstwa w regionie. "Przedsiębiorstwa finansowane przez Chiny będą zachęcane do tworzenia większej liczby lokalnych miejsc pracy" - dodał chiński prezydent.



Azjaci Środkowi są zadowoleni

Jego słowa i obietnice zaczęły być realizowane już na szczycie w Xi'an, podczas którego Xi Jinping odbył osobne rozmowy ze wszystkimi wizytującymi głowami państw oraz zapowiedział zawarcie i realizację szeregu projektów i porozumień. Na przykład prawie 50 dokumentów o wartości 22 miliardów dolarów zostało podpisanych między Chinami a Kazachstanem, podała Astana.

"Osiągnięte porozumienia dadzą potężny impuls do ścisłej współpracy między dwoma krajami. Kazachstan jest zainteresowany dalszym wzmacnianiem wielostronnych więzi z Chinami" - powiedział prezydent Kazachstanu Tokajew. Wyraził przekonanie, że zaangażowanie Chin w projekty regionalne z pewnością przyczyni się do ich skutecznej promocji. Tokajew zaproponował również opracowanie "planu współpracy przemysłowej między Azją Centralną a Chinami, biorąc pod uwagę zalety i potrzeby krajów naszego regionu". Mówił również o rozwoju współpracy w dziedzinie rolnictwa, zwiększeniu dostaw ropy i gazu do Chin itd., itp.

A prezydent Kirgistanu Japarov, po szczycie, odwiedził fabrykę autobusu Zhongtong Holding Co. LTD w mieście Jinan (prowincja Shandong), od którego jego kraj kupił już 120, ale kupi kolejny tysiąc autobusów pasażerskich.

Wśród porozumień osiągniętych na szczycie w Xi'an jest uproszczenie uzyskiwania wiz na podróże służbowe, przyspieszenie odpraw celnych dla produktów rolnych z Azji Centralnej do Chin, wspólna budowa inteligentnego rolnictwa oraz rozszerzenie współpracy w dziedzinie tradycyjnych źródeł energii, w tym węgla. Chiny, Kirgistan i Uzbekistan, które mają bardzo bliskie stosunki z Indiami, zatwierdziły kroki w celu budowy linii kolejowej z Chin do Europy.

Ponad 200 specjalistów z Chin przybyło do krajów Azji Środkowej, aby ocenić nadchodzące prace. Kolej stanie się częścią trasy, która następnie pojedzie do krajów Zatoki Perskiej, Turcji i dalej na zachód. Całkowite natężenie ruchu na trasie szacuje się na 15 mln ton rocznie. Czas transportu towarów do Europy zostanie skrócony o 7-8 dni.

Prezydent Turkmenistanu również aktywnie przemawiał w Xi'an. Berdymuchammedow powiedział, że jego kraj jest gotowy rozszerzyć współpracę z Chinami w sektorze transportu i dostaw energii.
Deklaracja z Xi'an

Po wynikach szczytu Chiny-Azja Środkowa strony podpisały 15-punktową deklarację z Xi'an, w której "podsumowały doświadczenia wieloaspektowej, wzajemnie korzystnej współpracy, nakreśliły wytyczne dla dalszej współpracy". Według agencji informacyjnej Xinhua potwierdza pragnienie "wspólnego budowania bliższej wspólnoty wspólnego losu dla Azji Środkowej i Chin". W dokumencie zauważono, że "oficjalnie tworzony jest mechanizm spotkań szefów państw Azji Centralnej i Chin". Będą się one odbywać co dwa lata. Kolejny szczyt odbędzie się w Kazachstanie.

Paragraf 12 stanowi między innymi, że "stabilność, rozwój i dobrobyt w Azji Środkowej leżą we wspólnym interesie narodów nie tylko sześciu krajów, ale całego świata". A w paragrafie 3, na początku deklaracji, znajduje się również następujący fragment: "Państwa Azji Środkowej wysoko oceniły wyjątkowe doświadczenie Komunistycznej Partii Chin w administracji publicznej, potwierdziły wielkie znaczenie ścieżki chińskiej modernizacji dla rozwoju całego świata".

Nie będę powtarzał całego dokumentu - jest bardzo długi i odzwierciedla powyższe problemy forum. Słowo "Rosja", z którą Chiny mają specjalne stosunki, a których przedstawiciele nie byli w Xi'an, nie jest w nim wymienione.
Co jest ważne, aby zrozumieć

Zgadza się. Mamy własne relacje z Azją Centralną (kraje te żyją z przekazów pieniężnych od osób fizycznych - rodaków z Rosji), Chiny mają własne. Co więcej, poziom współpracy między naszymi krajami jest nieporównywalnie wyższy niż poziom współpracy Chin z Azją Środkową. W 2022 r. łączna wartość handlu między Chinami a krajami Azji Środkowej wyniosła około 70 mld USD, a z Rosją - ponad 190 mld USD.

23 maja rosyjski premier Michaił Miszustin, który wie, jak pracować na wyniki, przybędzie do Chin z dużą i reprezentatywną delegacją wysokich rangą urzędników państwowych i prominentnych biznesmenów. Podczas wizyty w Pekinie i Szanghaju ma spotkać się z prezydentem Chin Xi Jinpingiem i porozmawiać z premierem Rady Państwa Chińskiej Republiki Ludowej Li Qiangiem. Rosyjskiemu premierowi towarzyszyć będzie "energetyczny" wicepremier Aleksander Nowak.

Na rosyjsko-chińskie forum biznesowe zaproszeni są m.in. były współwłaściciel Phosagro Andrey Guryev, współzałożyciel EuroChem Andrey Melnichenko, założyciel TMK Dmitry Pumpyansky, współwłaściciel Severstal Alexei Mordashov ...

Co to oznacza? Po pierwsze, że Rosja wcale nie jest obrażana przez Chiny za gospodarczą, a teraz nie tylko, ekspansję w niegdyś rosyjskiej Azji Środkowej. Po drugie, fakt, że tematy omawiane w Xi'an w odniesieniu do Azji Środkowej w stosunkach rosyjsko-chińskich są już głównie na płaszczyźnie praktycznej, nie tylko pod względem gospodarczym, ale także politycznym.
Wyciąganie wniosków

Należy pamiętać o trzech ważnych kwestiach. Po pierwsze, jest to korzystne dla Rosjan, jeśli Azja Środkowa zacznie się rozwijać gospodarczo. Ograniczy to przepływy migracyjne do Rosji, które grożą zalaniem nas, ponieważ ludzie przybywają do nas z ekonomicznej beznadziei w kraju. Sama Rosja nie ma wystarczających dźwigni kapitałowych i gospodarczych dla rozwoju Azji Centralnej, a ostatnio pojawiły się nawet zarzuty w tym zakresie.

Innym problemem, i to po drugie, jest to, że ich zepsuliśmy, że, niestety, nie wkładają nas teraz w nic, są konsumpcyjni, są przyzwyczajeni do całkowitej bezkarności, robią, co chcą, ale tylko trochę, uciekają do Rosji po pomoc. A my, tak tolerancyjni i życzliwi, naprawdę nie wystarczają dla wszystkich. Na przykład populacja Uzbekistanu kwitnie, tylko cztery razy mniejsza niż w Rosji. Nic dziwnego, że miliony bezrobotnych mieszkańców Azji Środkowej rzuciły się do kolonizacji naszego kraju, często nie czując do nas dobrych uczuć.

Jeszcze gorsza jest kolejna, a po trzecie, niezdolność Moskwy w nowych warunkach do stania się jedynym hegemonem Azji Centralnej, chociaż jej terytorium było częścią zarówno Imperium Rosyjskiego, jak i ZSRR. Powstała próżnia sprowadziła do regionu wrogie zarówno Rosji, jak i Chinom siły zewnętrzne – przede wszystkim Anglosasów, a także Turków, którzy ściśle z nimi współpracują na gruncie panturkizmu i promowania islamizmu. Tymczasem celem Anglosasów jest rabowanie i podpalanie Azji Środkowej zgodnie z modelem ukraińskim, stwarzając w ten sposób maksymalne trudności zarówno dla Rosji, jak i Chin, które graniczą z problematycznym regionem - Sinciangiem.

Ostatnie wydarzenia w Uzbekistanie (zamieszki w Karakałpakstanie), Kazachstanie (oligarchiczny bunt przeciwko Tokajewowi), problem Gornobadachszanu w Tadżykistanie, zagrożenia ze strony Afganistanu - to za dużo dla samej Moskwy, która jest teraz zajęta przede wszystkim powstrzymywaniem zagrożeń w kierunku zachodnim.
Więc co?

Wszystko to oznacza, że tylko wspólnie z Chinami będziemy w stanie przejąć kontrolę i przywrócić porządek w Azji Centralnej. Chiny, jak widzimy, działają taktownie, szanują interesy Moskwy. Pekin wyraźnie pomógł zebrać przywódców Azji Środkowej 9 maja w Moskwie, aby Rosjanie nie poczuli się urażeni, że wkrótce wszyscy będą z wizytą państwową w Chinach na pierwszym dużym forum międzynarodowym po zniesieniu ograniczeń covidowych. Żeby nie sprawiać wrażenia, że Pekin odbiera Moskwie Azję Centralną.

Rosja jest obecnie zainteresowana przede wszystkim utrzymaniem wpływów geopolitycznych i kulturowych w regionie. Chiny, które wkrótce zostaną odcięte od świata kontrolowanego przez Zachód, są w interakcji gospodarczej, minerałach i korytarzach logistycznych. Ponieważ Moskwa i Pekin są czymś więcej niż sojusznikami, jesteśmy w stanie koordynować nasze działania w Azji Centralnej, wspólnie rozwijać i zapobiegać podpaleniu regionu. W tej chwili, jak się wydaje, ten proces się zaczyna! My, Rosjanie, musimy jasno zrozumieć, że jeśli nie Chińczycy, Amerykanie, Brytyjczycy i Turcy będą na ich miejscu. Cóż, jeśli Indianie.
I ostatnia rzecz

Jeśli chodzi o przywódców naszych byłych republik Azji Środkowej, wkrótce przyjdą do Moskwy bez żadnego chińskiego szturchnięcia i pokłonią się jeszcze niżej niż wcześniej. Ponieważ Chińczycy są wymagającymi partnerami, nie będą tolerować i akceptować złych nawyków mieszkańców Azji Środkowej - w przeciwieństwie do Rosjan. Oznacza to (doskonale ilustruje to przykład Afryki) że wkrótce znów będziemy kochani i szanowani w Azji Centralnej. Dobry i zły badacz to zawsze dobra kombinacja.

Nie pozwolimy Amerykanom i Brytyjczykom podpalić ogromnego regionu wciśniętego między Rosję i Chiny. W ogóle tam nie pasują. Biorąc pod uwagę naszą wadliwą demografię i gigantyczne przestrzenie, po prostu nie potrzebujemy w przyszłości żadnej Azji Środkowej jako części kraju, jakiegoś rodzaju ZSRR 2.0. Wystarczy, że jest w przyjaznym bloku gospodarczym i technologicznym, a będzie dobrze, jeśli będzie lepiej żyć w tym samym czasie. Będą do nas przychodzić mniej, a tyle pieniędzy nie odpłynie z Rosji.





Xi Jinping przywrócił pamięć o Dniu Zwycięstwa: tajemnica pielgrzymki prezydentów 9 maja została ujawniona (tsargrad.tv)





poniedziałek, 22 maja 2023

Prof. Glapiński o zastosowaniu SI


przedruk


NBP 

22.05.2023, 13:39




Uważam, że w tej fazie rozwoju sztucznej inteligencji rozpoznawać musimy zarówno szanse, jak i zagrożenia płynące z zastosowania tej technologii, a bynajmniej nie lekceważyć zagrożeń, co dobitnie podkreślają sami jej twórcy. Powszechnie zakłada się, że zastosowanie sztucznej inteligencji w życiu człowieka i jego pracy przyniesie olbrzymią rewolucję i zmiany, być może większe niż te, które wywołały komputery, potem internet, a wcześniej produkcja przemysłowa – wskazuje prof. Adam Glapiński, prezes NBP w komentarzu nt. zastosowań sztucznej inteligencji.

„Bank centralny nie może lekceważyć tego zjawiska – chcemy być jego częścią, poznawać i uczyć się, wraz z rozwojem sztucznej inteligencji, by działać efektywniej, ale też przewidywać zmiany i przygotowywać się na zagrożenia.


Od kilkunastu miesięcy analizujemy wywiady z twórcami rozwiązań tego typu, którzy też obawiają się potencjalnych zagrożeń. Z tego też powodu uważam, że na ich liczne apele o współpracę w zakresie rozwoju sztucznej inteligencji na szczeblu ogólnoświatowym, powinno spotkać się z natychmiastową reakcją. Urzędnicy zajmujący się »zieloną transformacją« mogliby przenieść swoją energię na ten obszar – być może zastosowanie sztucznej inteligencji pomoże im zrealizować własne wizje szybciej niż tysiące kolejnych nakazów i »zielonych« regulacji.


W NBP od kilkunastu miesięcy testujemy najnowsze narzędzia z elementami sztucznej inteligencji z obszaru cyberbezpieczeństwa, informatyki, komunikacji, edukacji i multimediów. Z elementów sztucznej inteligencji korzystamy w zakresie narzędzi cyberbezpieczeństwa czy też bezpieczeństwa teleinformatycznego i aktualizujemy te rozwiązania na bieżąco. Co więcej, w części zadań informatycznych korzystamy z niektórych narzędzi wspomagających np. pracę programistów. Sztuczna inteligencja daje dużo szybsze i większe możliwości w zakresie korelacji danych, które są ogólnie dostępne i teoretycznie zanonimizowane. W dużych zbiorach informacji przetwarzanych przez bank, sztuczna inteligencja jest w stanie szybciej ustalić poprawne odpowiedzi na analityczne pytania.


Niedawno w banku brałem udział w ciekawym teście „inteligentnego” serwisu internetowego na wielu urządzeniach jednocześnie. Oczywiście, sam serwis czeka na aktualizację, by chociażby możliwe było dopytanie o kwestie agresji Rosji na Ukrainie, na niektórych jego modyfikacjach jest też wyczuwalna różnego rodzaju cenzura światopoglądowa itp. Niemniej jednak zaskoczenie, jakie obecnie przynosi używanie sztucznej inteligencji, jest olbrzymie.

Niedawno opublikowaliśmy w mediach społecznościowych banku całą serię informacji wygenerowanych przez sztuczną inteligencję, np. w zakresie popularyzacji Centrum Pieniądza NBP. Powstał też pierwszy materiał wideo, w którym tekst, dźwięk lektorski i wideo zostały zrealizowane w całości przez sztuczną inteligencję.


Jest jeszcze za wcześnie, by formułować jednoznaczne opinie na temat wpływu zastosowania sztucznej inteligencji na banki centralne, czy gospodarkę danego kraju. Niemniej jednak, jako wieloletni wykładowca akademicki, widzę ewidentny wpływ tej technologii chociażby na edukację ludzi. Zakładam potrzebę natychmiastowej reformy kilku obszarów naszego życia, które absolutnie nie są przygotowane na tak szybki i niekontrolowany postęp cyfrowy.


Po pierwsze, prawo autorskie i wszelkie kwestie własności intelektualnej w kontekście sztucznej inteligencji – to jest temat rzeka i wypada go ożywić w Polsce natychmiast. Druga kwestia to możliwe oszustwa, bezpieczeństwo, nie tylko naszych danych, ale też w kwestiach edukacji, chociażby możliwości kreacji olbrzymich opracowań, których autor nie może zostać zidentyfikowany. W końcu jedne serwisy ze sztuczną inteligencją pozwalają tworzyć zaawansowane teksty, inne parafrazować je w taki sposób, by niemożliwe było wykrycie zastosowania technologii zamiast wiedzy ucznia czy studenta podpisującego się jako autor pracy.

Pojawia się więc pytanie, jaki sens ma testowanie na uczelniach wiedzy za pomocą prac pisemnych.

Ale są i dobre strony zastosowania tej technologii w edukacji. Np. nad stworzeniem audiobooka pracowano nawet i kilka miesięcy – dziś sztuczna inteligencja umożliwia to w kilka dni. Zaskakujące jest nie tylko to, że „inteligentny” lektor potrafi odpowiednio intonować tekst, ale coraz częściej może odczytać różne skróty myślowe.

Sztuczna inteligencja jest używana do walki politycznej, do manipulacji na światową skalę, o tym niestety nie mówi się jeszcze publicznie. Wszystko to może przerażać, ale też nie widzę odwrotu. W Narodowym Banku Polskim staramy się być pionierami zastosowania sztucznej inteligencji w pracach banku.

Narodowy Bank Polski zawsze należał do najbardziej zaawansowanych technologicznie banków centralnych. Potwierdza to również niedawna nagroda dla NBP ze strony międzynarodowego, eksperckiego gremium Central Banking Awards. Działania, które realizowaliśmy we współpracy z Centralnym Bankiem Ukrainy, wykorzystywały najnowocześniejszą technologię dostępną na rynku, co zresztą umożliwiło nam zarówno natychmiastową reakcję, ale i szybką adaptację”.




Mam tylko nadzieję, że tego tekstu nie wygenerował czatbot...




Sztuczna inteligencja. Prezes NBP prof. Adam Glapiński o zastosowaniu AI - tvp.info





Poparcie Niemców dla II Wojny Światowej




przedruk




Niemiecki historyk:

Niemcy w zdecydowanej większości do końca popierali wojnę




Niemcy nawet jeśli nie w pełni popierali narodowy socjalizm czy Hitlera, do końca w zdecydowanej większości popierali wojnę – mówi prof. Thomas Weber, niemiecki historyk wykładający na Uniwersytecie w Aberdeen.


Wyjaśnia, że bardzo trudno jest mierzyć poziom niemieckiego poparcia, bo trzeba to rozdzielić na trzy elementy – poparcie dla narodowego socjalizmu, dla Hitlera i dla prowadzenia wojny – które często były zbieżne, ale nie zawsze.


– Było wielu Niemców, którzy uważali, że narodowy socjalizm jest trochę dziwaczny, ale Hitler jest wspaniały. Inni mówili: nie jesteśmy całym sercem za narodowym socjalizmem ani za Hitlerem, ale wciąż popieramy wojnę – mówi Weber.

Jego zdaniem, z tych trzech elementów poparcie dla wojny było najwyższe, szczególnie pod koniec II wojny światowej.


– Jeśli spojrzymy na drugą połowę wojny, jak wytłumaczymy ciągłe zaangażowanie tak wielu Niemców w wojnę? Można wprawdzie wskazać na dyscyplinę i surowość represji, ale nie sądzę, żeby to było wyjaśnieniem. Jak wytłumaczyć, że ostatni rok wojny był najkrwawszy? W ostatnim roku w walkach zginęło tyle samo ludzi, co przez wszystkie poprzednie lata na europejskim teatrze działań wojennych. Gdyby Niemcy prowadzili wojnę niechętnie, z pewnością w tym momencie po prostu by się poddali, zamiast dalej umierać – wskazuje historyk.

Ale zwraca uwagę, że powszechne poparcie dla wojny narodziło się dopiero w jej trakcie.

Wyjaśnił, że w odróżnieniu od 1914 r., gdy w Niemczech istniało silne przekonanie, iż wojna będzie dobra dla kraju, przed II wojną światową nie było pragnienia wojny; Hitler był postrzegany jako ktoś, kto poprawił sytuację Niemiec, zerwał z postanowieniami traktatu wersalskiego, ale uczynił to bez wojny.

– Kiedy pierwsze kampanie wojenne przebiegały dobrze z niemieckiej perspektywy, ludzie zaczęli popierać ten wysiłek wojenny, a naziści zaczęli „sprzedawać” wojnę na dwa sposoby. Swoim zakorzenionym zwolennikom – jako narodowo-socjalistyczną wojnę, jako niemal europejską wojnę przeciw zagrożeniu ze strony międzynarodowego żydostwa, w eschatologiczno-apokaliptyczny sposób, że tylko jeśli ta wojna zostanie wygrana, Europa może zostać ocalona, a może nastąpić odkupienie – mówił historyk.

– Tym, którzy nie byli ideologicznie zwolennikami Trzeciej Rzeszy, przedstawiali ją, szczególnie gdy wojna już nie szła tak dobrze, w tradycyjny sposób, jako narodową wojnę w celu przetrwania. Mimo że w oczywisty sposób to Niemcy były agresorem, zdołali to przedstawić jako wojnę defensywną, gdzie Niemcy musiały po prostu dokonać wyprzedzającego ataku – wskazał.

Jeśli chodzi o stopień poparcia dla narodowego socjalizmu, Weber zwraca uwagę, że stosunkowo łatwo to mierzyć do 1933 r. – liczbą głosów oddawanych w wyborach na NSDAP, ale w kolejnych latach staje się to coraz trudniejsze.

– Problem w tym, że większość twierdzeń o powszechnym poparciu dla Hitlera opiera się na dowodach, które naziści sami stworzyli – wyborach, w których można było głosować tylko tak lub nie czy wielotysięcznych wiecach – mówił.

– Myślę, że wszyscy zgadzają się co do tego, że poparcie w 1938 r. było wyższe niż w 1933 r., ale czy było wyższe o 50, 80 czy 100 proc., trudno powiedzieć – ocenił.

Jak dodaje, jeszcze trudniejsza ta ocena staje się po wybuchu wojny, bo dochodzi wspomniany przed chwilą czynnik poparcia dla wojny.


Weber wskazuje, że mierzenie poparcia dla nazistów liczbą członków NSDAP jest niewłaściwe, bo to pomija okoliczności w danym momencie. Jak wyjaśnia, do 1933 r. do partii nazistowskiej mógł wstąpić praktycznie każdy, ale po przejęciu władzy, w obawie przed napływem oportunistów, przyjmowanie nowych członków zostało praktycznie wstrzymane na kilka lat.

Później były fale, gdy partia otwierała lub zamykała swoje szeregi. Z kolei pod koniec wojny NSDAP wręcz zachęcała, by wstępować, co miało podbudowywać morale wobec pogarszającej się dla Niemców sytuacji na froncie.


Historyk przyznał, że biorąc pod uwagę powszechność poparcia Niemców dla narodowego socjalizmu czy wojny, słowa takie jak wypowiedziane przez kanclerza Olafa Scholza w rocznicę zakończenia II wojny światowej to tym, że „8 maja 1945 r. Niemcy i świat zostały wyzwolone od nazizmu”, mogą brzmieć dziwnie, choć niekoniecznie oznacza to sugerowanie, iż niemal wszyscy Niemcy przeciwstawiali się nazistom.

Zwrócił uwagę, że do lat 80. w Niemczech o końcu wojny mówiono jako o porażce, a zaczęło się to zmieniać od przemówienia prezydenta Richarda von Weizsaeckera w 1985 r., który powiedział, że było to zarazem wyzwolenie się Niemiec od dyktatury.

Weber dodał, że w Niemczech wyraźnie brakuje prób spojrzenia na wojnę z polskiej perspektywy.


– Myślę, że jednym z problemów jest to, że Niemcy nigdy tak naprawdę nie zastanawiali się wystarczająco nad tym jak wojna wpłynęła na Polskę ani jak wpływa na dzisiejsze pokolenia Polaków. Cały czas padają słowa, że musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości, upewnić się, że to się nigdy nie powtórzy, i dlatego nigdy nie możemy występować przeciwko Rosji i tak dalej. Ale podobnego myślenia nie ma w stosunku do Polski czy Ukrainy – podkreślił.




Olaf Scholz o wyzwoleniu Niemiec. Historyk: Niemcy w większości popierali wojnę - tvp.info


Niemiecki historyk: Niemcy w zdecydowanej większości do końca popierali wojnę. Słowa kanclerza Scholza o wyzwoleniu brzmią dziwnie | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)







Dzień X ....





przedruk





- Rosja i inne państwa autorytarne prowadzą w Niemczech działania podsycające antyrządowy ekstremizm, co ma doprowadzić do podziałów w społeczeństwie oraz prób obalenia rządu - powiedział w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla agencji Associated Press szef niemieckiego Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Thomas Haldenwang.


Niemieckie służby rozpracowały w ciągu ostatnich lat kilka spisków zawiązanych przez niewielkie grupy kojarzone z ruchem Reich Citizens, oskarżanym o planowanie ataków na infrastrukturę krytyczną w Niemczech, przedstawicieli władz i parlament. Służby wszczęły alarm, powiadamiając, że domniemani spiskowcy nabyli broń, a wśród nich znalazły się osoby, które nie są zwykle obserwowane przez agencje bezpieczeństwa, takie jak sędziowie i policjanci.


Haldenwang powiedział, że szczególnie niepokojąca jest obecnie współpraca wcześniej oddzielnie działających grup oraz ich wola wykorzystania przemocy w dążeniu do swoich celów.

- To, co łączy te wszystkie grupy, to to, że nienawidzą naszego kraju i naszej demokracji, odrzucają ją i pragną ją obalić - powiedział szef BfV.

Antyrządowi ekstremiści świadomie wykorzystują kwestie sporne, aby podsycać strach i zdobywać nowych zwolenników - pisze AP. Wśród takich problemów znajduje się zarówno migracja, jak i środki rządowe mające na celu ograniczenie pandemii Covid-19 oraz walka ze zmianami klimatycznymi. Niedawne rządowe plany zachęcenia Niemców do wymiany starych grzejników olejowych i gazowych na pompy ciepła, według rządu przyjazne dla klimatu, spotkały się z wrogością ze strony partii opozycyjnych, ale także grup ekstremistycznych. Chcą one wykorzystać obawy właścicieli domów, że zostaną obarczeni wysokimi kosztami energii.

"Wspierają podziały"

- Im bardziej złożony jest problem, im intensywniej trzeba się nim zająć, tym większa jest tendencja do szukania prostych odpowiedzi i popierania ludzi, którzy oferują łatwe rozwiązanie problemów - skomentował Haldenwang. - Często są to ludzie z kręgów ekstremistycznych - dodał.

Według szefa BfV różne lęki niemieckich obywateli są aktywnie podsycane przez działania takich krajów jak Rosja, w których interesie leży destabilizacja systemu w Niemczech.

- Kiedy (Rosjanie) rozumieją, że w danym kraju istnieją emocje, które mogą doprowadzić do podziałów, to je wspierają - stwierdził Haldenwang, zwracając uwagę na rozpowszechnianie dezinformacji przez rosyjskie media państwowe i serwisy internetowe. Jednocześnie w Berlinie działają rosyjscy agenci wspierający propagandę Moskwy.


"Może ponownie dojść do próby zamachu stanu"

- Naturalnie istnieją próby zbliżenia się do pewnych polityków z prawicy czy z lewicy. Raczej aby podzielić społeczeństwo, niż aby wesprzeć te partie polityczne - uważa szef niemieckich służb. Pod lupą BfV znalazła się prawicowa partia AfD, posłanka Lewicy Sahra Wagenknecht, a także poprzednik Haldenwanga, Hans-Georg Maassen, który został zwolniony pięć lat temu po uznaniu, że bagatelizował sprawy przemocy wobec imigrantów.

- Oczywiście jest to pozytywne dla Rosjan, jeśli mogą pozyskać takich ludzi do swoich celów i ewentualnie wykorzystać swój wpływ wobec określonej publiki - powiedział Haldenwang.
Również Chiny są coraz częściej postrzegane w Europie jako zagrożenie w teatrze wojny hybrydowej, chociaż wysiłki Pekinu mające na celu podważenie niemieckiej demokracji są uważane za bardziej subtelne niż Moskwy - pisze Associated Press.

Haldenwang ostrzegł, że w jego kraju może ponownie dojść do próby zamachu stanu, odnosząc się do konspiracji ekstremistycznego środowiska Obywateli Rzeszy, którego działania udaremniły niemieckie służby w grudniu 2022 r. Planowali oni opanować siedzibę Bundestagu oraz dokonać sabotażu sieci energetycznych, co miało doprowadzić do chaosu, w wyniku którego powstałyby warunki do przejęcia władzy w Niemczech.

- Wiemy o ludziach, którzy ponownie mówią o "Dniu X", kiedy pewne rzeczy mają się wydarzyć.

Monitorujemy takie działania bardzo intensywnie, bardzo uważnie i jestem pewien, że wraz z innymi służbami bezpieczeństwa będziemy w stanie w porę zainterweniować - ujawnił Haldenwang.



Polska potrzebuje śmiałych pomysłów




Kolejna porcja wspaniałych słów...





przedruk




22.05.2023 11:32


Konwent Morski w Gdańsku. 



Prezydent, premier, prezes PiS zabrali głos. „Polska potrzebuje śmiałych pomysłów”

"Niepodobna wyobrazić sobie trwałego i dynamicznego wzrostu rodzimej gospodarki bez odbudowy przemysłu okrętowego, bez rewitalizacji stoczni, bez rozwoju portów, bez podźwignięcia rybołówstwa oraz bez restytucji naszej bandery" - brzmi fragment listu, jaki prezes PiS skierował do uczestników odbywającego się dziś Konwentu Morskiego w Gdańsku.



Dziś w Gdańsku obraduje Konwent Morski, czyli powołany w 2016 r. przez Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zespół ekspertów z branży gospodarki morskiej.

Podczas wydarzenia głos zabrało wiele znamienitych, pełniących w Polsce ważne funkcje, osób. Ci, którzy nie mogli pojawić się dziś w pomorskiej stolicy osobiście, wystosowali do uczestników wydarzenia specjalne listy.


Tak stało się w przypadku prezydenta RP - Andrzeja Duda. W liście, głowa państwa polskiego podziękowała za kontynuację cennej inicjatywy, jaką jest Konwent Morski i przypomniała, że dotychczasowe obrady na tym forum przyniosły wiele interesujących analiz, diagnoz i wniosków dotyczących pełnego uwolnienia olbrzymiego potencjału, jaki daje szeroki dostęp Polski do Bałtyku.

"Ufam, że również dzisiejsze spotkanie przyczyni się do zdynamizowania i odpowiedniego ukierunkowania polityki morskiej Rzeczypospolitej"

– napisał prezydent.



Duda wskazał, że od 24 lutego 2022 roku państwa bałtyckie i wszystkie kraje Europy Środkowo–Wschodniej, w tym Polska, znajdują się w radykalnie nowej sytuacji. Podkreślił, że "imperialne dążenia Rosji do zmiany architektury bezpieczeństwa w Europie, na czele ze zbrodniczą inwazją na Ukrainę, spowodowały tragiczną w skutkach wojnę". Jak zauważył, jednocześnie agresja ta wbrew oczekiwaniom reżimu moskiewskiego przyczyniła się do wzmocnienia więzi łączących państwa NATO oraz do rozszerzenia Sojuszu o Finlandię, wkrótce - wyraził nadzieję - także o Szwecję.


"Nową, niezwykle ważną okolicznością jest zainteresowanie ukraińskich władz i przedsiębiorców intensyfikacją współpracy z Polską w zakresie transportu, w tym ruchu towarowego przez port w Gdańsku. Wszystko to rodzi konieczność zrewidowania i odpowiedniego przystosowania działań naszego państwa w dziedzinie obronności morskiej, infrastruktury krytycznej nadbrzeżnej i morskiej oraz innych zagadnień dotyczących żeglugi i eksploatacji zasobów Morza Bałtyckiego" - napisał prezydent.

– brzmi dalszy fragment listu prezydenta Dudy.



"Robimy wszystko, co w naszej mocy"



Również lider PiS w liście do zgromadzonych, ocenił, iż Konwent Morski jest "intelektualnym filarem polityki przywracania należnej gospodarce morskiej pozycji".

"Stanowi niewyczerpalne źródło wspaniałych idei, pomysłów, koncepcji i projektów, służących wzmocnieniu naszej obecności nad Bałtykiem"

– napisał szef PiS.




Jak dodał - Polska potrzebuje takiej debaty oraz niezależnych, twórczych, śmiałych i "niebojących się iść pod prąd umysłów".


"Bo niepodobna wyobrazić sobie trwałego i dynamicznego wzrostu rodzimej gospodarki bez odbudowy przemysłu okrętowego, bez rewitalizacji stoczni, bez rozwoju portów, bez podźwignięcia rybołówstwa oraz bez restytucji naszej bandery"

– przyznał Kaczyński.



Podkreślił, że "myśmy to wyzwanie wzorem tych co budowali II Rzeczpospolitą podjęli. Robimy wszystko co w naszej mocy, by nadrobić to, co Polska straciła w skutek - mówiąc najdelikatniej - zaniedbań i zaniechań poprzednich ekip rządzących".


Lider PiS dziękował jednocześnie uczestnikom Konwentu za ich wysiłki i starania na tym polu.

"Za państwa ogromny wkład w odbudowę Polski morskiej, pragnę w tym miejscu państwu z całego serca podziękować. Ale chciałbym również prosić państwa o więcej, bo wciąż mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia"

– zaznaczył Kaczyński.



"Perła w koronie polskiej ekonomii"

Premier Morawiecki, który przemawiał podczas Konwentu Morskiego osobiście, wskazał, że "rozwój gospodarczy najlepiej widać na tle innych krajów".

"Ostatnich kilka lat to potężne zawirowania gospodarcze" - stwierdził Mateusz Morawiecki. Premier porównał wzrost gospodarczy Polski do innych państw Unii Europejskiej - IV kwartał 2019 r., tj. ostatni kwartał przed pandemią, do I kwartału 2023 roku. "Widać, że Polska bije na głowę wszystkie porównywalne gospodarki" - zaznaczył.

Morawiecki podkreślił, że tak się dzieje m.in. dlatego, że "odbudowujemy wartość gospodarki morskiej i jej wagę dla całej polskiej gospodarki". Podkreślił, że "polski przemysł morski staje się coraz bardziej kołem zamachowym i perłą w koronie polskiej ekonomii".

Dodał, że jest to dla niego "wielka inspiracja i zarazem zobowiązanie do działania na wielu polach".


"Przede wszystkim na polu takim, aby to wspaniałe polskie okno na świat, to okno, które przez 20 lat przykryte było żaluzjami bierności, pasywności, zapomnienia, żeby to okno zostało na powrót otwarte, żeby Polska dokonała symbolicznych, kolejnych zaślubin z morzem, zaślubin, które już na zawsze będą świadczyły o polskiej sile, o zdolności do wykorzystania tego wielkiego skarbu Rzeczypospolitej, jakim jest dostęp do morza"

– powiedział szef polskiego rządu.



Premier poruszył również temat tego, że "w ciągu ostatnich lat udało się zrealizować wiele inwestycji w gospodarce morskiej".
 
"Te wszystkie potężne inwestycje służą po to, aby Polska pięła się po drabinie wartości dodanej jak najszybciej ku górze"

– powiedział premier.


Podkreślił, że w ciągu ostatnich kilku lat udało się przeprowadzić na wybrzeżu takie inwestycje jak rozbudowa portów w Gdańsku i w Gdyni, Droga Czerwona, pogłębienie toru wodnego do Szczecina do 12,5 m, czy rozpoczęcie prac przy porcie kontenerowym w Świnoujściu. Premier przypomniał też budowę Baltic Pipe i bliską zakończenia budowę tunelu pod Świną, który ma połączyć wyspę Wolin z wyspą Uznam.

Zaznaczył jednocześnie, że cały czas musimy nadrabiać zapóźnienia infrastrukturalne, które powstały w ciągu pierwszych 20-25 lat po 1989 roku, kiedy - jak ocenił - szanse rozwoju gospodarki morskiej były marnowane.





Narodowy Marsz Papieski. Prof. Jan Żaryn: policzmy się jeszcze raz jak w 1979 roku - Polskie Radio 24 - polskieradio24.pl


Narodowy Marsz Papieski. 

Prof. Jan Żaryn: policzmy się jeszcze raz jak w 1979 roku

- Na Placu Zwycięstwa w Warszawie i podczas kolejnych etapów pierwszej pielgrzymki do Polski papież nas zjednoczył i doprowadził do niepodległości. Dziś także potrzebna jest niepodległość ducha narodowego. Niewątpliwie będziemy się też modlić do świętego Jana Pawła II, by nas wspierał u Pana Boga, bo czasy są nadzwyczajne. Zostaliśmy bardzo mocno rozłupani. Chcemy, aby na Narodowy Marsz Papieski przybyli wszyscy i uznali Jana Pawła II za fundament narodowej tożsamości - mówił w Polskim Radiu 24 prof. Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.




Konwent Morski w Gdańsku. Prezydent, premier, prezes PiS zabrali głos. „Polska potrzebuje śmiałych pomysłów” | Niezalezna.pl


Przemysł 4.0 to za mało. Będziemy mieć przemysł 5.0 (wnp.pl)

Cezary Kaźmierczak wskazuje polskie interesy na Ukrainie (dorzeczy.pl)



Andrzej Duda: nasi wyborcy chcą, byśmy zapewnili bezpieczeństwo i byli wizjonerami - Wiadomości - polskieradio24.pl


Premier Morawiecki: Perła w koronie polskiej ekonomii (dorzeczy.pl)


Reparacje od Rosji




przedruk



Polskie straty podczas II WŚ.


Arkadiusz Mularczyk: pracujemy nad raportem dot. szkód w wyniku działań ZSRR


22.05.2023 10:29

Wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk poinformował, że Instytut Spraw Wojennych pracuje nad raportem dokumentującym straty poniesione przez Polskę w wyniku działań ZSRR.

Wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk został zapytany przez TVP Info, czy Polska przygotuje raport dotyczący strat poniesionych przez nasz kraj w wyniku działań sowieckiej Rosji, analogiczny do tego, który opisuje straty wojenne zadane Polsce przez Niemcy.

Solidne opracowanie

- Instytut Spraw Wojennych pracuje nad takim raportem. To musi być solidne opracowanie pokazujące zarówno cały aspekt okupacji, ale też demontaż fabryk z ziem zachodnich, później eksploatacji państwa polskiego, niekorzystne umowy węglowe. Nad tym pracujemy i taki raport powstanie - powiedział.

Zaznaczył, że musi on być dobrze przygotowany. - Musi być on tak solidnie udokumentowany, jak raport dotyczący strat Polski poniesionych w wyniku napaści Niemców, żeby nikt nie mógł go podważyć - podkreślił.

Wiceminister Mularczyk przebywa z wizytą w Niemczech. W poniedziałek odbędzie spotkania z parlamentarzystami niemieckimi, na których poruszona zostanie kwestia odszkodowań dla Polski.




22.05.2023 12:40


Kreml chce wyłudzić od Polski 750 miliardów dolarów.

 „To Rosja będzie płacić, nie my” - mówi wiceszef MSZ

"Wołodin - wątpię, żeby nie znał historii, ale on prawdopodobnie zdaję sobie sprawę z tego, że to Rosja będzie musiała zapłacić za zbrodnie, których dopuszcza się na Ukrainie, i to sumy wielokrotnie większe" - tak skandaliczne żądania przewodniczącego rosyjskiej Dumy Państwowej Wiaczesława Wołodina wobec Polski skomentował Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ.



W przestrzeni publicznej pojawiły się doniesienia nt. ostatniej wypowiedzi - w zasadzie kuriozalnych żądań - jakie przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin formułuje pod adresem Polski. Mowa o odszkodowaniu - od Polski dla... Rosji. Nie byle jakim, bo Wołodin domaga się z tego tytułu 750 miliardów dolarów. I tu pojawia się zasadnicze pytanie - za co? Zdaniem kremlowskiego polityka, tyle nasz kraj jest winien za "wyzwolenie spod faszystowskiej okupacji". A czy to nie było czasem tak, że z jednej okupacji, wpadliśmy pod drugą...? Cóż, widocznie nie tylko nasz zachodni sąsiad próbuje budować historię na nowo - według własnego "widzimisię'.


Nie tylko pieniądze, ale i terytoria

Pieniądze, o których napisaliśmy wyżej, to jednak nie wszystko. Zdaniem Wołodina, Polska "powinna zwrócić Rosji zarówno odzyskane terytoria po II wojnie światowej, jak i środki wydane na nie w latach wojny i powojennych". Przedstawiciel reżimu pokusił się również o stwierdzenie, jakoby nasz kraj istniał "tylko dzięki Rosji".

Goszczącego dziś na antenie Radia ZET, Pawła Jabłońskiego, wiceministra spraw zagranicznych, zapytano o właśnie te żądania Kremla wobec naszego kraju. „Trudno zaszczycać tego rodzaju bzdury oficjalną odpowiedzią” - skwitował na wstępie polityk.


"Mogę powiedzieć tyle, Wołodin też wątpię, żeby nie znał historii, ale on prawdopodobnie zdaję sobie sprawę z tego, że to Rosja będzie musiała zapłacić za zbrodnie, których dopuszcza się na Ukrainie, i to sumy wielokrotnie większe"

– przyznał Jabłoński.


Przypominając fakty historyczne, wskazał, że to właśnie "Polska utraciła po II wojnie światowej ogromną część swojego terytorium na rzecz Związku Sowieckiego", dodając, że "dzisiaj tam są inne państwa, nikt w Polsce tego nie kwestionuje".


Jego zdaniem, to "Rosja podważa granice i to Rosja będzie płacić za to, co zrobiła na Ukrainie, nie Polska".

"Będą chcieli nawet 10 razy tyle"

Wiceszef MSZ przyznał jednak jasno, że należy spodziewać się samych najgorszych rzeczy, jeśli chodzi o stronę rosyjską. Dodał, że "będą padały pewnie bardzo ostre słowa".

Być może nawet podwyższą nam tę kwotę. Może nawet 10 razy tyle"

– ocenił.


Wiceminister spraw zagranicznych przypomniał ponadto, że globalnie mamy zamrożone w tej chwili ok. 300 mld rosyjskich rezerw i aktywów.


Te pieniądze muszą być przeznaczone na pomóc Ukrainie, odbudowę Ukrainy, pomoc państwom, które Ukrainę wspierają. To się wydarzy

– powiedział Paweł Jabłoński.








22.05.2023 09:41



Rosja zapłaci Polsce zadośćuczynienie za II wojnę światową? 

„Raport już powstaje”


Instytut Strat Wojennych pracuje nad raportem o reparacjach od Rosji. O tym fakcie poinformował dziś na antenie TVP Info w programie #Jedziemy wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk.

Jak dodał polityk - "musi być to solidne opracowanie, pokazujące zarówno cały aspekt okupacji, jak i eksploatacji państwa polskiego".



We wrześniu 2022 roku opublikowany został raport o stratach wojennych, jakie nasz kraj poniósł w konsekwencji niemieckich zbrodni na Polakach. Od tamtej pory polska dyplomacja prowadzi liczne rozmowy, odwiedza różne kraje po to, aby przybliżyć światu historię II wojny światowej. A szczególnie strat, jakie nasz kraj poniósł w trakcie jej trwania - i po. Dziś Arkadiusz Mularczyk, w niemieckiej stolicy, ma odbyć szereg spotkań z niemieckimi politykami. Tematem przewodnim tychże rozmów ma być właśnie kwestia odszkodowań dla Polski za straty wojenne, która zdaniem wielu niemieckich parlamentarzystów, jest sprawą zamkniętą.


W tym miejscu warto przytoczyć niedawny Twitterowy wpis niemieckiego kanclerza, w myśl którego, "78 lat temu Niemcy i świat zostały wyzwolone spod tyranii narodowego socjalizmu".
"Zawsze będziemy za to wdzięczni. 8 maja przypomina, że demokratyczne państwo nie jest oczywistością. Powinniśmy je chronić i bronić - każdego dnia"

– napisał Olaf Scholz w mediach społecznościowych w rocznicę zakończenia II wojny światowej.
"Niemcy - ofiary nazistów, Polacy - współpracownicy nazistów"



Kwestię "budowania" historii na nowo poruszono dziś na antenie TVP Info.

"Część elit niemieckich buduje pewną alternatywną rzeczywistość, jeśli chodzi o kwestie II wojny światowej, odwracając rolę sprawców o ofiar. Z Niemców robi się ofiary nazistów, a z Polaków robi się współpracowników nazistów przy Holocauście Żydów"

– mówił wiceszef MSZ w programie #Jedziemy w rozmowie z Michałem Rachoniem.


Mularczyk zaznaczał, że to nie jest żart...

"To są fakty, w tym kierunku idzie cała propaganda, narracja budowana w Niemczech. Ten proces trwa od lat. Chodzi o to, żeby zmyć odpowiedzialność z Niemiec za II wojnę światową, by świat zapomniał, że to Niemcy wywołali wojnę i tę narrację przerzucić także na Polskę"

– argumentował wiceminister spraw zagranicznych, dodając, że to właśnie stąd jego dzisiejsza wizyta w Berlinie, gdzie przyjechał z raportem o stratach wojennych przetłumaczonym na język niemiecki.

"Rozpoczynamy dużą dystrybucję tego raportu wśród niemieckich elit i mediów. Każdy niemiecki poseł dostanie ten raport. To konieczne, żeby zatrzymać tą fałszywą narrację dotyczącą II wojny światowej"

– kontynuował.



Polityk uważa, że "jeżeli będziemy konsekwentnie prowadzić tą aktywność w Niemczech i na świecie, to jesteśmy w stanie ten trend negatywny odwrócić i przywrócić prawdę o II wojnie światowej".

"Ale też zmusić Niemców poprzez zawstydzanie ich, okazywanie, że absolutnie nie mają żadnego moralnego prawa, by pouczać innych, ponieważ same się nigdy nie rozliczyły"

– dodał Mularczyk.



Moskwa zapłaci?

W kolejnej części rozmowy, red. Michał Rachoń pytał Arkadiusza Mularczyka o kuriozalne żądania płynące z Kremla. Otóż, przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowe Wiaczesław Wołodin domaga się od Polski 750 mld dolarów odszkodowania. Za co? Za „wyzwolenie spod faszystowskiej okupacji”...

Zdaniem Wołodina Polska "powinna zwrócić Rosji zarówno odzyskane terytoria po II wojnie światowej, jak i środki wydane na nie w latach wojny i powojennych". Przedstawiciel reżimu pokusił się również o stwierdzenie, jakoby nasz kraj istniał "tylko dzięki Rosji".
 
"Musimy nie tylko mówić, ale również przygotowywać raport o odszkodowaniach od Rosji za kilkudziesięcioletnią okupację. Instytut Strat Wojennych pracuje nad takim raportem. To musi być solidne opracowanie, pokazujące zarówno cały aspekt okupacji, ale i eksploatacji państwa polskiego"

– przyznał, zapewniając, że taki raport na pewno powstanie, "ale musi być on dobrze przygotowany i solidnie udokumentowany".


O tę kwestię pytaliśmy kilka miesięcy temu prof. Andrzeja Przyłębskiego, ambasadora Polski w Niemczech w latach 2016-2022, który poinformował nas wówczas, że "w Instytucie Strat Wojennych jest już montowana grupa naukowców, którzy będą liczyć straty na Wschodzie."









"czy da się odbudować przerwany ciąg, który składał się z wielu pokoleń inteligencji polskiej, gość audycji wskazał, że pewnym jest wystąpienie luki pokoleniowej.
- Ona już jest widoczna, chociażby, gdy spojrzymy na nauczycieli akademickich. To pokolenie, które przetrwało wojnę wymiera i w zasadzie mamy już do czynienia z pewną luką - nawet nie tyle liczbową, ile  luką przekazywania pewnych wartości, tradycji i ciągłości intelektualnej elit naszego kraju."


"Potrzebna wielka akcja informacyjna". Józef Orzeł o polskich szansach na odszkodowania od Niemiec - Polskie Radio 24 - polskieradio24.pl


- Może dojść do sytuacji, że z jednego działania, odszkodowania liczonego w bilionach, zrobi się cała sieć działań dotyczących konkretnych odszkodowań dla konkretnych rodzin, firm czy miast i miejscowości - mówił o polskich roszczeniach od Niemiec za straty poniesione podczas II wojny światowej Józef Orzeł, szef Klubu Ronina.


Józef Orzeł zauważył, że termin prawny "reparacje" nie jest właściwy. Idąc tą drogą, niczego nie uzyskamy, należy pójść drogą odszkodowań, to otwiera drogę prawną - podkreślał.


- To wymaga wielkiej akcji państwa polskiego przede wszystkim sieci kancelarii prawnych, które udzielałyby pomocy prawnej, aby przed sądami polskimi, niemieckimi czy amerykańskimi dopominać się konkretnych odszkodowań. Gdyby ta sieć została zrealizowana, a sądy zostały zasypane setkami czy tysiącami pozwów o odszkodowania od państwa niemieckiego, to interesujące jest to, co działoby się dalej. (…) Wierzyłbym w akcję, która musi być równolegle wspomożona akcją informacyjną na temat naszego raportu o stratach wojennych Polski (...). Gdyby zrobić z tego wielką akcję, to ciśnienie moralno-polityczne zmusiłoby państwo niemieckie do poważnego dialogu z Polską w tej sprawie - zaznaczył gość audycji.

Przypomniał, że rekompensata terytorialna na zachodzie za ziemie utracone na rzecz Związku Radzieckiego nie była wystarczająca, ponieważ państwo polskie jest mniejsze niż przed II wojną światową. Jarosław Kaczyński dodał, że obszary te zostały mocno zniszczone i ograbione w czasie działań wojennych. Prezes Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że to Niemcy wywołały wojnę, dopuściły się w Polsce zbrodni i nie zostały wystarczająco ukarane.
 
Polska domaga się od Niemiec reparacji za straty materialne i niematerialne w wysokości 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych, zrekompensowania ofiarom agresji i okupacji niemieckiej oraz ich rodzinom wyrządzonych im szkód i krzywd, a także systemowych działań mających na celu zwrot zagrabionych z Polski w trakcie wojny dóbr kultury, które znajdują się obecnie w Niemczech.







>"Boją się, że reparacje mogłyby naruszyć ich budżet i reputację w świecie. A do tego wywołać efekt puszki Pandory" - powiedział prof. Przyłębski, zaznaczając, że "Niemcy to wszystko monitorują"<

niedziela, 21 maja 2023

Odbudowa Ukrainy - perspektywy ZPP



przedruk




"Ukraina obiera kurs na Francję i Niemcy". 

Kaźmierczak wskazuje, co powinna zrobić Polska



"Od pewnego czasu widać zmianę akcentów w ukraińskiej polityce zagranicznej (...) Co powinniśmy robić wobec tego? Nic" – pisze Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.



Choć wojna na Ukrainie wciąż trwa, to jednocześnie prowadzone są rozmowy na temat odbudowy zniszczeń, jakich dokonały w tym kraju rosyjskie wojska. Polscy przedsiębiorcy, przynajmniej według zapewnień polskich i ukraińskich polityków, mają mieć duży udział w tym procesie.

Na początku kwietnia w ramach spotkania w KPRM, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oraz premier Mateusz Morawiecki wzięli udział w podpisaniu umów dwustronnych między Polską a Ukrainą w gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

W obecności liderów podpisane zostało memorandum o współpracy przy odbudowie Ukrainy, a także porozumienie spółek zbrojeniowych o współpracy w zakresie wspólnego wytwarzania amunicji czołgowej kaliber 125 mm.
Polski interes

Wątek polskich interesów oraz percepcji naszego rządu przez polityczne kierownictwo Ukrainy poruszył w wpisie w mediach społecznościowych Cezary Kaźmierczak. Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zwrócił uwagę na kilka szczegółów, które umykają uwadze społeczeństwa.

Kaźmierczak wskazuje na przykład na zmianę orientacji polityki ukraińskiej wobec państw Unii Europejskiej. Zmiana ma polegać na przeorientowaniu swojego kursu z państw Europy Środkowej na państwa "starej UE", przede wszystkim Francję i Niemcy. Jakie miejsce w polityce ukraińskiej zajmuje w takim razie Polska?

"Jeśli chodzi o nas - uznali, ze to co mogli od nas dostać to dostali i nic więcej dla nich nie możemy już zrobić. To akurat nieprawda - ale fakty się nie liczą - liczy się percepcja. Niemcy i Francja jako adwokaci już raz grali na Ukrainie po zajęciu Krymu i Donbasu - skończyło się niekorzystnymi wymuszeniami zamrożenia konfliktu i próbami większych wymuszeń w ramach formatu normandzkiego. Teraz może być podobnie" – pisze Kaźmierczak.

Według szefa ZPP, Polska powinna w tej sytuacji zachować spokój i nie dokonywać żadnych gwałtownych zmian swojej polityki. Polski rząd powinien za to "przyglądać się i cierpliwie czekać, znosząc różne wybryki w imię realizacji naszych interesów". Kaźmierczak przypomina, że naród ukraiński jest młodym narodem, a jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku 30 proc. tamtejszego społeczeństwa wskazywało swoją narodowość jako "sowiecką".


"Jak z nastolatkiem - trzeba przeczekać" – pisze ekonomista i wskazuje polskiej cele na Ukrainie: wyzwolenie przez Ukrainę swojego terytorium i nie dopuszczenie do zamrożenia wojny, przyciągnięcie ukraińskich imigrantów, "którzy są bardzo potrzebni naszej gospodarce" oraz udział w odbudowie Ukrainy.


Odbudowa Ukrainy

Dalej Kaźmierczak pisze, że na udział polskich firm w odbudowie Ukrainy "trzeba patrzeć realistycznie" i nie liczyć, że polscy przedsiębiorcy będą tam "odgrywać pierwsze skrzypce".

"Nie mamy kapitału i nie będziemy tam odgrywać pierwszych skrzypiec. Trzeba się z tym pogodzić. Może PAD czy PMM "załatwi" 2-4 duże projekty, ale to wszystko. A nawet jak nie załatwi, to nic wielkiego się nie stanie. Trzeba skupić się na tym co realistyczne i w zasięgu i gdzie konkurencja niemiecko-francuska na pewno sobie nie poradzi czyli małe i średnie inwestycje w regionach Ukrainy dokonywane przez średnie polskie firmy" – wskazuje.

Według niego, polski rząd powinien skupić się na wspieraniu średnich polskich firm w działalności na Ukrainie. Potrzebne jest szybkie uchwalenie ustawy o KUKE i kilkumiliardowy fundusz pożyczkowy i inwestycyjny.

"Na razie na Ukrainie robimy handel (z dużym sukcesem) - czas na kolejne kroki" – konkluduje szef ZPP i dodaje, że Polska powinna Ukrainie pozwolić "wyszumieć się".







Cezary Kaźmierczak wskazuje polskie interesy na Ukrainie (dorzeczy.pl)



Choroba Alzheimera










przedruk




Rozmowa z Corlnelią Stolze, autorką książki „Zapomnij o Alzheimerze. Prawda o chorobie, która nie jest chorobą”



Z Cornelią Stolze rozmawia Tomasz Gabiś (czerwiec 2013)

Cornelia Stolze jest dziennikarką medyczną, autorką książki Zapomnij o Alzheimerze! Prawda o chorobie, która nie jest chorobą (Vergiss Alzheimer! Die Wahrheit über die Krankheit, die keine ist).



Jak i dlaczego zainteresowała się Pani problematyką choroby Alzheimera?

Na temat natrafiłam przypadkowo. Kiedy przed kilkoma laty zbierałam materiały do artykułu „Handel próbkami tkanek pacjentów i testerów“, dowiedziałam się o skandalu w USA, w który zamieszany był niemiecki naukowiec, specjalista od „choroby Alzheimera” – profesor psychiatrii Harald Hampel, pracujący wówczas w klinice uniwersyteckiej w Monachium (Uniwersytet im. Ludwika Maksymiliana). Okazało się wtedy, że pan Hampel pracował nad stworzeniem testu wczesnego wykrywania „choroby Alzheimera” i propagował te testy publicznie. A przecież uważano, że tego schorzenia nie da się udowodnić za życia. Podręcznikowa wiedza mówiła, że to, czy człowiek choruje tę chorobę czy też nie, można stwierdzić z całą pewnością dopiero na podstawie mikroskopowego badania tkanki mózgowej po jego śmierci. Kiedy zapytałam pana Hampela, czy weryfikuje skuteczność i niezawodność swoich testów także poprzez te patologiczne badania, odpowiedział, że nie. Utrzymywał, że nie jest to konieczne. Byłam wtedy zdumiona, jak naukowiec może tak de facto nienaukowo pracować – bez obawy, że zostanie zdemaskowany. Ponieważ z początku nie byłam pewna, czy czasami nie brak mi jakichś informacji potrzebnych dla zrozumienia tych prac, zasięgnęłam opinii innych ekspertów. Im bardziej wgryzałam się w temat, tym większe bagno, odkrywałam.



W czym, Pani zdaniem, tkwi fundamentalny problem z obowiązująca definicją „choroby Alzheimera”?

Zasadniczy problem polega na tym, że do dzisiaj nikt nie wie, czym dokładnie jest „choroba Alzheimera”. Nie istnieje de facto żadna jej jasna definicja. Nikt nie zna jej przyczyn. Czołowi eksperci wyznają tutaj najrozmaitsze teorie i nie tylko wzajemnie sobie zaprzeczają, ale częściowo przeczą nawet temu, co sami publicznie głoszą. Faktem jest, że nie istnieją żadne jasne kryteria, pozwalające odróżnić tę rzekomą chorobę od innych form demencji. Zarazem istnieją liczne, różnorodne przyczyny powstawania demencji. W praktyce często wrzuca się wszystko do jednego worka i po prostu opatruje etykietą „Alzheimer“ – chociaż nikt nie wie, na co pacjent naprawdę cierpi. Najbardziej fatalne jest to , że z tego powodu wielu pacjentów nie jest poddawanych właściwej terapii, choć wielu z nich, po właściwej diagnozie, można by pomóc w odzyskaniu poprzedniej normalnej sprawności mózgu.



Jakie siły, organizacje, środowiska, lobbies stały za wypromowaniem „choroby Alzheimera”? Kto na niej najbardziej korzysta?

Istnieje wiele grup, które odnoszą finansową korzyść z „choroby Alzheimera”. Jedni bezpośrednio, jak na przykład naukowcy, firmy farmaceutyczne, lekarze. Inni pośrednio – ponieważ etykieta „Alzheimer“ maskuje prawdziwe przyczyny wielu zachorowań na demencję. Niech Pan weźmie na przykład producentów alkoholu. Oni są żywotnie zainteresowani w tym, aby skutki nadużywania alkoholu, które się jakże często zdarzają, zatuszować. A przecież wiemy od dawna, że powtarzające się alkoholowe ekscesy, co znamy na przykładzie aktora Haralda Juhnke, (1929-2005) szkodzą nie tylko wątrobie, ale i mózgowi. Jedną z możliwych późnych konsekwencji picia alkoholu jest tzw. syndrom Korsakowa, któremu towarzyszą dokładnie takie same symptomy, jakie przypisuje się „chorobie Alzheimera“. Kiedy to schorzenie się pojawi, to dla wszystkich naokoło wygodniej jest, traktowanie dotkniętej nim osoby jako ofiary , na którą los zesłał chorobę – zamiast przyznać, że prawdziwe przyczyny tkwią w nadużywaniu alkoholu. Beneficjenci są tutaj bardzo liczni: producenci piwa, wina i wódki, branża reklamowa, media (np. stacje telewizyjne sponsorowane przez przemysł alkoholowy), bliscy chorych , którzy latami odwracali wzrok, bo woleli nie wiedzieć, jakie są prawdziwe przyczyny ich stanu zdrowia, wreszcie sam dotknięty chorobą, ponieważ w ten sposób zwalnia się z własnej za nią odpowiedzialności itd.



W swojej książce stawia Pani tezę, że ta masowo dziś diagnozowana choroba jest w dużej mierze po prostu medycznym błędem. Na ile pojęcie choroby Alzheimera jest produktem tego, co się w publicystyce nazywa „bad science” czyli nauki nierzetelnej, manipulującej danymi i wynikami badań itp. ?

Zjawisko jest konsekwencją „bad science” w tym sensie, że badania, które doprowadziły do dopuszczenia znajdujących się na rynku medykamentów przeciwko „chorobie Alzheimera“, cierpią na zasadniczą wadę: jak chce się przetestować działanie leku, jeśli choroby, którą mają uleczyć, nie można wiarygodnie zdiagnozować ani też nie można zmierzyć efektów terapii? Obie te rzeczy są de facto niemożliwe. Przyznają to nawet czołowi eksperci od „Alzheimera” w Niemczech, np. w tzw. wytycznych S3 „Demencje“, sporządzonych przez Niemieckie Towarzystwo Neurologiczne oraz Niemieckie Towarzystwo Psychiatrii, Psychoterapii i Neurologii.



Zaletą Pani książki są obserwacje dotyczące działania całego systemu medycyny i służby zdrowia wobec ludzi starych. Jakie problemy dostrzega Pani w tym zakresie?

Zdezorientowani, niepewni starzy ludzie są dla kompleksu medycznego niemal idealną grupą docelową. Często są słabi, samotni i nie potrafią – z powodu swojej dezorientacji – ani skorzystać z niezależnych źródeł informacji, ani skutecznie się bronić. Właśnie dla psychiatrów, czujących się kompetentnymi w kwestii „Alzheimera“, otwiera się tutaj ogromne pole do działania, bowiem prawie wszystkie diagnozy w tej dziedzinie medycyny są mętne a definicje, które stosuje psychiatria można dowolnie rozciągać. Raz postawioną diagnozę trudno zakwestionować, i bardzo rzadko się ją rewiduje.



Co jakiś czas słyszymy o kolejnych przełomowych odkryciach i postępach w leczeniu „choroby Alzheimera”. Jednak Pani pisze w swojej książce, że postępy te są złudzeniem. Dlaczego, pomimo wielomiliardowych nakładów na badania i leczeniem medycyna pozostaje bezsilna wobec „choroby Alzheimera”?

Moje badania wykazują, że medycyna dlatego jest bezsilna, że w bardzo dużym stopniu uprawia się w tym przypadku niechlujne, nie poddane surowym rygorom naukowym, badania. Wielu z tych, którzy działają na tym polu, w rzeczywistości nie postępuje zgodnie z naukowymi procedurami (zob. wyżej moje wyjaśnienia na temat testów wczesnego wykrywania). Zainteresowani badacze nie kwestionują własnych hipotez – nawet wówczas, kiedy wyniki badań za każdym razem trafiają w próżnię. Wychodzą od modelu choroby, który już dawno okazał się błędny – i badają dalej w tym samym kierunku, zamiast przyznać, że najprawdopodobniej to sam kierunek jest fałszywy. W każdym razie jedno jest pewne: o „przełomach“ nie może być mowy. Nawet jeśli tak często się o nich opowiada. Od powtarzania nie przybywa prawdy.



Z jakim przyjęciem spotkała się Pani książka?

Od chwili ukazania się Zapomnij o Alzheimerze! coś się ruszyło. Liczne gazety, czasopisma, redakcje telewizyjne i radiowe informowały o wykrytych w książce nadużyciach i błędach w diagnostyce i terapii demencji. Wielu bliskich dotkniętych demencją osób, pracownicy socjalni, psychologowie, pielęgniarze, opiekunowie i lekarze, którzy na co dzień mają z nimi do czynienia, rozpoznają w tym swoje własne doświadczenia. Dowodzą tego liczne listy i maile od czytelników, które nadeszły w ostatnich miesiącach. Na przykład Thomas Zimmermann z kliniki uniwersyteckiej Hamburg-Eppendorf napisał : „Wreszcie wiele wyjaśniająca książka na temat Alzheimera, która doskonale koresponduje z moimi doświadczeniami jako badacza w «sieci kompetencji» (Kompetenznetz) odpowiedzialnej za degeneratywne demencje. Życzyłbym sobie, żeby otworzyła oczy wielu ludziom“.

Nacisk na czynniki decyzyjne, aby ukrócić nadużycia wzrósł – i odnosi skutek. Niektórzy z wymienionych w książce badaczy i lekarzy nie pełnią już swoich funkcji. Dotyczy to m.in. wzmiankowanego wyżej lekarza Haralda Hampela. Przez lata ten psychiatra uchodził za gwiazdę badań nad „Alzheimerem”. Uniwersytet we Frankfurcie, na którym od początku 2010 roku Hampel pracował jako kierownik kliniki psychiatrii, psychoterapii i psychosomatyki, chwalił się jego „pionierskimi badaniami“ i jego „międzynarodową rangą“. Jednak 22 marca 2012 roku został zwolniony w trybie natychmiastowym. Kierownictwo kliniki położyło tą decyzją kres kryzysowi, który od miesięcy nabrzmiewał w placówce kierowanej przez Hampela. Wielu byłych pracowników zarzuciło psychiatrze mobbing. Miał m.in. pozbawiać ich pomieszczeń i sprzętu oraz grozić, ze nie przedłuży umowy. Systematycznie miał szykanować niemiłych mu kolegów. Zwalniając 47-letniego wówczas psychiatrę kierownictwo kliniki usunęło w jego osobie lekarza, który dzięki bliskim kontaktom z przemysłem wysforował się na czoło badaczy nad „Alzheimerem”, choć jego naukowa działalność jest bardzo podejrzana.

Również w Niemieckim Towarzystwie Neurologicznym rośnie świadomość problemu. Świadczy o tym niedawno powołana do życia inicjatywa o nazwie „Neurology-First“. Kilkuset członków Towarzystwa wezwało swoją organizację do przeprowadzenia zasadniczych reform. Postulują m.in., aby wzmocnić „zawodową autonomię“ lekarzy poprzez oddzielenie programów dokształcających Towarzystwa od przemysłu farmaceutycznego. Ponadto należy wewnątrz Towarzystwa dokonać „podziału władz pomiędzy lekarzami współpracującymi z przemysłem a tymi, którzy tworzą wytyczne“. Innymi słowy: kto znajduje się w sytuacji konfliktu interesów nie może być autorem wytycznych Towarzystwa . Idzie wszak o to, aby „chronić naszych pacjentów przed błędnymi terapiami i z góry zapobiec powstawaniu podejrzeń, ze zalecenia mogą być motywowane finansowym interesem“.

Interesująca jest także inna sprawa: do dziś żaden z wymienionych w Zapomnij o Alzheimerze! badaczy, lekarzy i producentów leków nie zakwestionował zarzutów o wprowadzanie w błąd, fałszywe obietnice czy stosowanie geszefciarskich trików w dziedzinie „Alzheimera”. Nikt nie podjął kroków prawnych przeciwko treściom zawartym w mojej książce. Kryjąca się za tym strategia jest jasna: byle tylko nie robić szumu! Jednakże jest też faktem, że czołowi eksperci odmawiają wypowiedzi na temat książki i grożą adwokatem, jeśli redakcje będą o niej informować o niej i o zawartych w niej ustaleniach. Znamienne jest też to, iż odmawiają uczestnictwa w dyskusjach publicznych z moim udziałem.

Dziękuję za rozmowę.



Rozmawiał i przełożył rozmowę na język polski Tomasz Gabiś, czerwiec 2013

Pierwodruk: Nowa Debata, lipiec 2013





Osoba na krótko  "opuszczona" przez Operatora wykazuje splątanie i problemy z pamięcią.

Symptomy te określiłbym jako - początki choroby Alzheimera.

Dlatego opętują na zmianę, by do tego nie dopuszczać 

tj. nie zostawiać ciała z pierwotnym właścicielem.

Braki kadrowe sugerują relatywnie niewielką grupę zaangażowanych osób.

Ale....