Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą budowle. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą budowle. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 października 2024

Dom w Budzie Ruskiej.



Bardzo ładny nowy dom drewniany.



przedruk





Dom w Budzie Ruskiej. 
Nowa chata dla trzech rodzin w nostalgicznym poszukiwaniu lokalnej tradycji


oprac. Julia Jankowska

2024-10-1211:42


Dom na wakacje na Suwalszczyźnie





Dom stoi we wsi Buda Ruska, na Suwalszczyźnie, nad Czarną Hańczą. Zaprojektowaliśmy go zupełnie od nowa jako całoroczną wakacyjną rezydencję umożliwiającą wspólne spędzanie czasu przez trzy rodziny bez wchodzenia sobie na głowę. 


Zamiarem od początku było zaprojektowanie domu w taki sposób, żeby pasował do lokalnego krajobrazu, co oznaczało dla nas bezpośrednie odniesienie do lokalnej tradycji domów drewnianych.

Dwuspadowy dach z widocznymi czołami płatwi,
przeszklone ganki,
trójdzielna elewacja pokryta wielowątkową szalówką,
kamienna podmurówka
i drewniane detale to główne rozwiązania, które pozwoliły sprawić, że sylweta domu pasuje do innych zabudowań we wsi.

Jednocześnie projekt ma szereg indywidualnych cech, które nadają mu swoisty charakterek: kąt dachu mniejszy niż typowy dla tej okolicy, wole oczka na poddaszu, szerokie okapy, łańcuchy zamiast rur spustowych. - opowiadają architekci.








W jakich technologiach wykonano współczesny tradycyjny dom?

Ściany zewnętrzne wykonano we współczesnej technologii zrębowej z litych bali świerkowych frezowanych w podwójne własne pióro, łączonych klasycznymi metodami uzupełnionymi o nowoczesne ulepszenia - samowiercące wkręty ciesielskie. Bale prostokątne o przekroju 18 x 23 cm pozyskano z drewna zakupionego lokalnie z zasobów Wigierskiego Parku Narodowego i wysezonowanego przez rok poprzedzający budowę. Elewację ocieplono warstwą 16 cm wełny celulozowej wdmuchiwanej za szalówkę wykonaną z profilowanego drewna modrzewiowego pokrytego szarą lazurą.


Tradycyjny wygląd a nowe materiały

Rysunki profili desek szalunkowych poprzedziły studia nad tradycyjnymi przekrojami. Konstrukcja drewniana otacza centralny żelbetowy trzon mieszczący spiralną klatkę schodową i dwa kominy. Ze względu na osiadanie żelbet należało oddzielić konstrukcyjnie od drewnianych ścian. Więźbę spoczywającą częściowo na trzonie żelbetowym oparliśmy na gwintowanych łożyskach, które można było kompensacyjnie opuszczać w miarę kurczenia się pod własnym ciężarem wysychającego powoli domu. Od momentu zwieńczenia więźby dachowej kalenica osiadła przez rok o około 12 cm i od tej pory dom pozostał już stabilny wymiarowo. Dopiero po upływie tego roku można było wykończyć elewację.







Ambicją projektanta była - jak mówi - jak najdalej idąca eliminacja tworzyw sztucznych z budynku. Zamiar ten powiódł się w znacznej części, choć w wielu miejscach okazał się być trudny lub zbyt kosztowny do przeprowadzenia. Przykładem niestandardowych rozwiązań są zastosowane materiały izolacyjne: pod ziemią szkło piankowe, nad ziemią wełna celulozowa. Udało się prawie zupełnie uniknąć piany poliuretanowej - okna zamocowano na kliny i wąsy stalowe a szczeliny wypełniono wełną – takie rozwiązanie sprzyja kompensacji osiadania drewna. Instalację wodną wykonano z rur miedzianych zaciskanych a rolę wiatroizolacji spełniają płyty drewnopochodne - dzięki uniknięciu plastikowej membrany dom pozostaje otwarty dyfuzyjnie.



W przygotowaniu do projektowania budynku i jego wykończenia badałem i podziwiałem dokonania starszych kolegów. Wizyty w Jacznie w domach stworzonych przez Filipa Millera zachwyciły mnie i ustanowiły punkt odniesienia dla tego projektu. Inspirował mnie też dom w Pasiekach, doskonale wpisany w Podlaską wieś przez Mikołaja Nowotniaka. - pisze Jan Strumiłło.










Know-how i wykonanie lokalnych cieśli i majstrów

Bezcenną wiedzę techniczną podzielii się z nim, jak opowiada, lokalni cieśle pod wodzą Tomasza Czyżyńskiego i majster stanu surowego, robót kamieniarskich i ziemnych Ryszard Bondzio. Budowę prowadzono w przeważającej większości siłami lokalnych rzemieślników i z wykorzystaniem materiałów produkowanych w nieodległych zakładach.



Okna i drzwi wyprodukowały firmy z Szypliszek i Olecka, łóżka i zabudowy meblowe wykonali stolarze z Suwałk. Kafle do obłożenia kominka i pieca wypalono w manufakturze białostockiej, a połączył je skutecznie zdun z sąsiedniego Pogorzelca - snuje opowieść Strumiłło. Blacha na dach pochodzi z Niemiec, ale firma dekarska położyła ją rodzima. Klamki do drzwi odlano w Łomiankach na wzór produktu przedwojennej firmy Braci Lubert z Warki – model nr 128 - poznajemy szczegóły.







Podstawowe dane projektu

Drewniany całoroczny dom wakacyjny na przesmyku suwalskim

Projekt architektury: 2022

Zespół projektowy: Jan Strumiłło, Jan Dybowski, asysta na etapie koncepcji Julia Jankowska, współpraca na etapie wykonawczym Anna Libera, Jan Libera

Współpraca: Tomasz Czyżański, Ryszard Bondzio.

Powierzchnia użytkowa: 220 m²


Oprac. Julia Jankowska, w oparciu o tekst architekta, Jana Strumiłło.

























Galeria zdjęć w linkach.



architektura.muratorplus.pl/technika/dom-w-budzie-ruskiej-nowa-chata-dla-trzech-rodzin-w-nostalgicznym-poszukiwaniu-lokalnej-tradycji-aa-J8G3-ccpM-WqEz.html


janstrumillo.pl/buda-ruska/


Klamka, Fabryka Okuć Budowlanych i Odlewni Metali Bracia Lubert S.A. Warszawa, lata 30. XX w., fot. L. Żurek, wł. Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków - Audycje Kulturalne

Fabryka Okuć Budowlanych Bracia Lubert - Baza wiedzy (muzeumpulaski.pl)




czwartek, 2 maja 2024

Potrzebny Renesans

 




przedruk
tłumaczenie automatyczne






Monumentalne Błędy




Monumental Labs: Zakłócanie tego, jak my Budowa – robotyka, sztuczna inteligencja i zautomatyzowane rzeźbienie w kamieniu



Kiedy ktoś mówi ci publicznie, kim dokładnie jest... Uwierz im. Tech przedsiębiorca Micah Springut jest w przygotowaniu, a także jego rozmówca (i mój własny), Ruben Hanssen, który entuzjastycznie daje o sobie znać wszystkich, którzy będą słuchać, gdzie leżą jego własne sympatie. 

Uwaga, spoiler, to nie z rzemieślników takich jak ja. Tak, wszczynam walkę; taki, którego nie spodziewam się wygrać. Mój argumentacja będzie rozsądna; Walka nie leży jednak w sferze rozsądku Nie jest też nawet przeciwko ludziom. Wyżej wymienieni panowie nie są moimi prawdziwi przeciwnicy, tylko ich mięsiste rzeczniki. Ten esej to niewiele więcej niż wkrótce zapomniana potyczka w wojnie o ludzkość przeciwko Maszyny. Nic ich nie powstrzyma. Podobnie, nie będzie żadnego ratunku dla nas.



Monumental Labs

O co więc tyle zamieszania? Kim jest Monumental Labs? Cóż, krótki Odpowiedź jest taka, że tak naprawdę nie są nikim wyjątkowym. Tylko jeden z tysięcy publiczne i prywatne finansowane start-upy, które ciężko pracują nad dekonstrukcją i zmontować każdą potencjalnie ludzką działalność produkcyjną w coś, co może odbywać się za pomocą robota pod kierunkiem sztucznej inteligencji. Ze względu na to, że Praca, którą kierują, pokrywa się z moją, a ponieważ ich dyrektor generalny był Wywiad przeprowadzony w ciągu kilku miesięcy przez tego samego podcastera co ja, są okazja do mojej krytyki rozwijającej się katastrofy A.I.; Są one jednak nie jest jego przyczyną. Myślałem o nich i coraz częściej się z nimi mierzyłem problemy przez jakiś czas.


Teraz, aby być uczciwym, poniżej i bez skrótów jest to, za kogo się podają - ich własna strona domowa na dzień 28.12.23:

"Monumental Labs buduje zrobotyzowane fabryki rzeźbienia w kamieniu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Z nimi stworzymy miasta z przepychem Florencji, Paryża czy Beaux-Arts w Nowym Jorku, za ułamek ceny.

Unleashing a Renaissance Monumental Labs opracowuje infrastrukturę do budowy bogato zdobionych klasycznych budowli na masową skalę oraz do tworzenia nowych, nietuzinkowych form architektonicznych.


Technologia spotyka się z rzemiosłem

Opracowujemy nową generację kamienia roboty rzeźbiarskie. Dzięki czujnikom i sztucznej inteligencji zrealizują zlecenia w ciągu kilku godzin, które wcześniej trwało miesiące; i bezbłędnie wykonuj najdrobniejsze szczegóły. Poprzez udzielanie Ludzkie rzemiosło do maszyn i obniżenie kosztów produkcji 3D, poszerzyć możliwości twórcze artystów i architektów na całym świecie".



Cóż, wygląda na to, że ten renesans nie będzie podobny do poprzedniego. Przede wszystkim zapowiada się tanio. Co ważniejsze, rzemieślnicy mają odgrywać w nim ograniczoną rolę, a mianowicie "oddawać się maszynie", aby artyści i architekci mogli wreszcie swobodnie poszerzać te twórcze możliwości. Przynajmniej do czasu, gdy sztuczna inteligencja dogoni ich od strony projektowej. O tak, oni też o tym dyskutują, chodząc po cienkiej linie zabiegając o nich jako klientów, obiecując, że algorytmiczna pomoc ma im tylko pomóc, uwolnić ich od znoju samodzielnego rozgryzania wszystkiego. Na razie.

Szczerze mówiąc, sztuczna inteligencja nie jest niczym nowym. Żyjemy w warunkach kodyfikacji algorytmicznej od dłuższego czasu, a właściwie od wieków, nawet dłużej niż maszyny przemysłowe, które charakteryzowały masową produkcję, czy komputery cyfrowe, które obecnie obliczają, nadzorują i rejestrują całą ludzką aktywność. To, co nazywamy sztuczną inteligencją, to po prostu najnowsza fala tego samego tsunami, która sieje spustoszenie ekologiczne, kulturowe, a nawet ekonomiczne. Chociaż jest już za późno, dla potomności nadszedł czas, aby podsumować niektóre z błędnych obietnic i błędnych uzasadnień, które specjalnie zmiażdżyły rzemieślnika, aby zrobić miejsce dla maszyn i ich finansowych władców.


Uważaj na mężczyznę z taśmą mierniczą

Rękodzieło kosztuje zbyt dużo. Ponieważ ubarwia to wszystkie inne przeprosiny za technologię, równie dobrze możemy zmierzyć się z uzasadnieniem numer jeden dla zastąpienia rzemieślników maszynami (a coraz częściej projektantów oprogramowaniem AI). To był punkt wielokrotnie powtarzany w tym konkretnym podcaście, odzwierciedlający ogólne nastawienie do ludzi: jesteśmy po prostu za drodzy. Ale co dokładnie jest mierzone?

Czy rękodzieło kosztuje nas społecznie?

Czy rękodzieło kosztuje nas kulturowo?

Czy rękodzieło kosztuje nas ekologicznie?

Czy rękodzieło kosztuje nas zdrowie fizyczne i dobre samopoczucie psychiczne?

Oczywiście wiemy, że rzemiosło nie kosztuje, a raczej przyczynia się do wszystkich tych rzeczy, ale powyższe rozważania są celowo wyjęte z wszelkich kalkulacji, poświęcone na ołtarzu uproszczonego, krótkowzrocznego spojrzenia na ekonomię. Jedyną dopuszczalną definicją "kosztu" jest natychmiastowy wydatek w dolarach, euro lub funtach. Od czasów tzw. Oświecenia pieniądz w kontekście krótkoterminowego zwrotu z inwestycji stał się jedyną wartością, do której wszystko musi być zredukowane i mierzone. Jest to szczególnie widoczne w przypadku istot ludzkich, które są postrzegane jako w przeciwieństwie do maszyn i technologii, które są zawsze przedstawiane jako inwestycja. 

Krótko mówiąc, obnażamy się ze wszystkich namacalnych przyjemności, jakie życie może zaoferować w imię hipotetycznego dobrobytu. Jak po trzech wiekach taki utylitarny światopogląd sprawdza się w naszym przypadku?


Potrzebujemy maszyn, nikt już tego nie robi!

Trzeba przyznać, że "nikt" może być tylko zwrotem, odrobiną hiperboli. Jasne, możesz znaleźć przebiegłą, dziwną kaczkę, która wciąż się kręci. Chodzi o to, że nie ma już wystarczającej liczby wykwalifikowanych rzemieślników, aby cokolwiek zrobić praktycznie. Jest w tym trochę prawdy, ponieważ obecnie jest znacznie mniej wykwalifikowanych rzemieślników niż w jakimkolwiek innym okresie w historii; Wynika z tego jednak, że jest to rezultat postępu, a więc zarówno nieunikniony, nieodwracalny, jak i być może nawet pożądany stan rzeczy. Sama myśl o promowaniu rzemiosła dla współczesnego człowieka jest w najlepszym razie nostalgiczna, w najgorszym niebezpiecznie wsteczna. Tak więc, rezygnując z argumentu, że nie ma dziś wystarczającej liczby wykwalifikowanych rzemieślników, w naszym wyjątkowym momencie historii, pojawiają się pytania: "Dlaczego ich nie ma? Dlaczego nie możemy budować tak, jak kiedyś?"




Cóż, zacznijmy od tego, że wcale nie jesteśmy tym samym typem ludzi, co poprzednie pokolenia, ponieważ nie myślimy tak jak oni. I jest ku temu powód. Wszystko zaczyna się od edukacji. Dawniej tradycyjna edukacja rzemieślnicza była prowadzona przez członków rodziny, sąsiadów w społeczności wiejskiej lub poprzez system cechowy w większych miastach targowych. Kluczowe było to, aby dzieci od najmłodszych lat uczyły się praktycznych umiejętności, pracy rękami i dbania o siebie. Zaczęło się to zmieniać w połowie XIX wieku, kiedy edukacja publiczna stała się obowiązkowa, zorientowana na państwo i zinstytucjonalizowana. Od samego początku edukacja publiczna wyśmiewała skuteczność, zdolność do robienia lub tworzenia, na rzecz ogólnej, uniwersalnej umiejętności czytania, pisania i liczenia, które służyły biurokratycznym potrzebom państwa i technicznym potrzebom masowego przemysłu, ignorując zainteresowania lub możliwości dzieci. Fakt, że uczyniło to całe nowe pokolenie biernym i zależnym od scentralizowanej władzy, był z pewnością postrzegany jako dodatkowa korzyść.




Minęło 200 lat, a rzemiosło zostało niemal całkowicie wyeliminowane z programów nauczania w szkołach publicznych. Obecnie w większości krajów przyuczanie do zawodu, czyli zatrudnianie nieletnich w tradycyjnym rzemiośle w optymalnym wieku ich rozwoju, jest nielegalne. Wszystko nauczane w szkole publicznej to jedynie przygotowanie do 4 do 7+ lat dalsze kształcenie na uniwersytecie. Każda inna ścieżka jest wyśmiewana jako nieinteligentna i społecznie gorsza. Państwo tego nie sfinansuje, podobnie jak przemysł. Praca własnymi rękami jest postrzegana jako poniżająca, głupia i wyraźna oznaka niskiego statusu społecznego, który ma przed sobą ciężkie życie. Nic w obowiązkowej edukacji publicznej nie przygotowało cię na to. Przeciętny młody dorosły rozpoczynający karierę w rzemiośle po ukończeniu studiów zaczyna z co najmniej dziesięcioletnim opóźnieniem, a jego szanse na znalezienie mistrza, który go nauczy, są prawie tak ponure, jak znalezienie partnera małżeńskiego, który przywiązałby się do kogoś, kto ogólnie postrzegany przez społeczeństwo jako przegrany.

Nie, nie "potrzebujemy" maszyn, bo brakuje nam ludzi. Na planecie Ziemia jest więcej ludzi niż kiedykolwiek wcześniej, wielu z nich jest bezrobotnych, zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin lub zatrudnionych głupio. Postrzegana potrzeba ma podłoże psychologiczne, a raczej socjologiczne, ściśle związane z niechęcią do porzucenia bardzo wąsko zdefiniowanego postępu, postępu technologicznego, który wspiera i kontroluje nasze masowe społeczeństwo.





Sztuczna inteligencja i roboty to tylko narzędzia

Nie różni się niczym od cyrkla i linijki czy młotka i dłuta, co? Tak czy inaczej, pojawia się argument, że tak naprawdę wszystkie te rzeczy mieszczą się w tej samej super prostej kategorii, tylko przedmioty, które są przedłużeniem ludzkiej władzy. Nowe narzędzia biją na głowę stare. Więcej mocy, więcej lepiej.

Osobiście mogę zrobić prawie wszystko, co jest do zrobienia w tradycyjnym designie za pomocą kompasu i linijki i ożywić to za pomocą kilku młotków i kilku dłut. Mogę zabrać te narzędzia ze sobą, gdziekolwiek się udaję. Nie kosztują dużo pod żadnym względem, aby chcieć zdefiniować to słowo. Dla mnie narzędzia ręczne reprezentują całkowitą wolność, nawet jeśli jednocześnie nie wykonają pracy za mnie, a raczej zobowiązują mnie do samodyscypliny, do opanowania moich środków, metod i materiałów.

Ale w przypadku sztucznej inteligencji i robotów, kto jest mistrzem, a kto narzędziem? Wymagają one ogromnych nakładów kapitałowych, standaryzacji procesów i systemów, które od początku są prawnie chronione jako własność intelektualna. Eliminują rzemieślników i sprawiają, że artyści i architekci stają się całkowicie bierni i zależni od niezrównoważonych technologii, które są dla nich w zasadzie czarną skrzynką. Ludzka kreatywność sprowadza się zasadniczo do ograniczonych możliwości, ograniczeń maszyny. Jeśli ktoś nigdy nie ciężko zapracował, cierpliwie nie rozwijał własnej kreatywności, to taką kulę można uznać za wielki postęp. Jednak dla artysty, poety czy kogokolwiek, kto chce być uczciwy w swojej twórczości, taki faustowski układ jest obrzydliwą degradacją ich człowieczeństwa.



Kamień jest zrównoważony, świetny dla ekologii!

Otóż tak, powinno być. W końcu żyjemy na brudnej, gigantycznej skale porośniętej odrobiną flory i fauny, więc budowanie z kamienia, gipsu i drewna jest potencjalnie tak zrównoważone, jak to tylko możliwe. Jednak w tych szczegółach są diabły. Przekształcenie skały w ziemi w kamień na budynku wymaga kilku podstawowych rzeczy: projektu, wydobycia, transportu, produkcji i instalacji. Jak zrównoważony rozwój w tradycyjny sposób ma się do wpływu najnowocześniejszych technologii na środowisko?

Porównaliśmy już nieco proste narzędzia do projektowania i wytwarzania tradycyjnego rzemiosła z robotami, komputerami, sztuczną inteligencją, fabrykami niezbędnymi dla przemysłu. To nie jest wielkie porównanie. Narzędzia rzemieślnika praktycznie nie mają wpływu na środowisko i mogą służyć przez całe życie, jeśli nie kilka. Rzemieślnicy, jak my wszyscy, są biologicznie zwierzętami. Cała energia, której naprawdę potrzebujemy do pracy, to około 4 do 5 tysięcy kalorii dziennie. Po prostu musimy być nakarmieni. Oczywiście komputery i roboty nie zużywają kalorii, potrzebują paliwa i to w dużych ilościach. Micah wielokrotnie opisuje "ekosystem" maszyn tak, jakby były żywe. Nie są. Są raczej wykonane z wysoko rafinowanych minerałów, pożeraczy energii, trucicieli, przeciwieństw życia. Dlaczego każda nieszkodliwa ludzka działalność musi być filtrowana przez maszynę tylko po to, by przemienić się w niszczycielską zarazę?

Kamień jest ciężki. Potrzeba dużo czasu, aby go przenieść. Dlatego kamień do niedawna był w przeważającej mierze używany tylko tam, gdzie był dostępny lokalnie lub być może w dół rzeki. Stanowi to tak wiele z pięknej różnorodności materiałów oraz towarzyszących im środków i metod dostosowanych do ich obróbki. Jednak deklarowanym celem Monumental Labs jest przeniesienie produkcji do jednego kamieniołomu ze stałym kamieniem, tego, który oczywiście jest możliwy do wyrzeźbienia przez maszyny, "gigafabryki" kamienia, centralnego węzła, z którego wszystko może być wywożone ciężarówkami, co zdobywa rynek całego kontynentu. Obiecuje się, że uzyskana wydajność pozwoli im wkrótce obniżyć koszty, być może nawet o 80%. Może, może nie. Niemniej jednak zawsze dobrze jest pamiętać, że napędzana przez inwestorów, wysoko skapitalizowana branża zawsze działa w taki sposób, aby maksymalizować zyski. To nie jest gildia, to nie jest sprawa osobista, to tylko biznes.

Można by powiedzieć więcej. Można by odpowiedzieć na urojone twierdzenie, że te technologie "zapoczątkują renesans", zaludniając piękno wszędzie, uwalniając ludzką kreatywność, pozostawiając rzemieślnikom więcej czasu na pracę nad najbardziej wymyślnymi rzeczami, których maszyny jeszcze nie opanowały. 

Słyszeliśmy to wszystko już wcześniej, od zarania rewolucji przemysłowej. Piły mechaniczne, frezarki, szlifierki, maszyny CNC, lasery, strumienie wody itd. następowały po sobie w swoim ponurym mechanicznym marszu przez prawie dwa stulecia. Czy doprowadziło to do większego piękna, wykształciło bardziej wykwalifikowanego rzemieślnika, który ma cały czas na świecie, aby skupić się na fantazyjnych rzeczach bez konieczności bycia przytłoczonym harówką uczenia się podstaw?

Wręcz przeciwnie. Masowy przemysł doprowadził nas do kryzysu społecznego, upadku kulturowego, zbliżającej się katastrofy ekologicznej. 

Rutynowa odpowiedź jest taka, że nie ma odwrotu; Jedynym możliwym rozwiązaniem problemów technologicznych jest dalsze zaangażowanie i inwestycje w jeszcze wyższe technologie. Jeśli chodzi o mnie osobiście, wywodzę się z rodowodu Arts & Crafts, którego wiodącą zasadą etyczną jest "Nie szkodzić". Pokornie wyznaję swoje ograniczenia; Jestem bardzo mały, pęd ogarniający świat jego destrukcyjnym kursem jest wielki. 

Jeśli ten esej przetrwa dla potomności, mam nadzieję, że będzie świadectwem, że moje pokolenie było w pełni świadome tego, co robi, sprzedając waszą przyszłość za naszą teraźniejszość, trwoniąc zasoby w krótkim czasie, które mogłyby służyć wam i waszym potomkom przez tysiąclecia, eksploatując i zanieczyszczając do tego stopnia, że zostawiliśmy wam pustkowie, które otrzymaliśmy jako prawdziwy raj... Pomnik Szaleństwa.




Napisane przez: Patrick Webb










Po prostu - zysk


Człowiek zamienia się w maszynę do coraz szybszego, bardziej efektywnego zarabiania pieniędzy.


Stacja telewizyjna podgłaśnia sygnał wtedy, gdy emituje reklamy - ludzi traktuje się jak sposób na pozyskanie zawrotnych kwot (albo urobienie na małpę... 👀), a nie jak ludzi.

Budować prościej, więcej szkła, betonu, stali i plastiku - w mózgu, bo "nowe technologie wchodzą", a tak naprawdę: "kupujcie, bo chcemy być szybko milionery!"


Króluje antykultura, pochwała cwaniactwa - a przynajmniej - żeby nie wyjść na frajera.




Trzeba nam się zatrzymać i zastanowić nad tym wszystkim.





Potrzebny jest nowy Renesans.














Metafizyczny rzemieślnik:

środa, 13 grudnia 2023

Architektura, a zdrowie psychiczne





Nowy Urbanizm




Jest to ruch w architekturze i urbanistyce, który narodził się w latach 70. ubiegłego wieku, w odpowiedzi na błędy modernistycznej urbanistyki. Głównym postulatem był powrót do tego to co moderniści tak ostro zwalczali, do wzorca tradycyjnego europejskiego miasta.

Tradycyjne miasto/osiedle o ludzkiej skali to bowiem miejsce gdzie wszystko jest na miejscu, infrastruktura, praca, szkoły, lekarz, sklepy, atrakcyjna architektura, relaks, zieleń. Nie trzeba z niego wyjeżdżać, uciekać, ba, nawet nie trzeba używać samochodu, wystarczy rower. Takie miasto buduje wspólnotę bo każdy może być w nim szczęśliwy i każdy za to szczęście jest odpowiedzialny.



Architektura tradycyjna

Choć tradycyjna architektura nie jest koniecznym warunkiem nowego urbanizmu to właśnie ona jest najczęściej z nim łączona. Architektura tradycyjna odwołuje się do sprawdzonych oraz weryfikowalnych rozwiązań i jest przez społeczeństwo po prostu lubiana. Potwierdzają to kolejne badania opinii publicznej, ankiety. Skąd wynika przewaga architektury tradycyjnej – odpowiadają nam naukowcy, którzy zajmują się oddziaływaniem architektury na ludzki umysł. Według ich badań, tzw. ”nowoczesna” architektura, współczesny minimalistyczny modernizm wywiera negatywny wpływ na nasz umysł i samopoczucie. 

Tradycyjna architektura bogata w detal i posługująca się naturalnym dla nas systemem skal ma z kolei sprawiać, że jesteśmy szczęśliwsi. Pobudza umysł, redukuje stres a nawet pomaga walczyć z psychicznym zmęczeniem. Sprawia, że chcemy się zatrzymać i odpocząć, gdy w tym samym czasie nagie ściany nowoczesnych budynków odpowiadają za podświadomy brak poczucia bezpieczeństwa oraz ucieczkę. Dodatkowo wartym podkreślenia jest też fakt, że deweloperom jest jak najbardziej po drodze z popularnym wśród architektów minimalizmem zawierającym się w haśle ”less is more”. Dzięki temu każda inwestycja pozbawiona detalu i nawiązania do otoczenia nie tylko jest dla nich łatwiejsza, ale może być też reklamowana jako ”nowoczesna” i ”odważna”.






- Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny - mówi nam Robert Jacek Moritz, prezes spółki Alta.





przedruk




Detroit jest przestrogą dla Polski. Popełniamy te same błędy




Skąd pomysł, by zaangażować się w taką inicjatywę, czyli budowanie nowoczesnych, przyjaznych ludziom miast?

- Na pewno ciekawość świata. Poza tym zarówno moja mama, jak i mój ojczym byli ekonomistami i zajmowali się mieszkalnictwem. U nas w domu ciągle rozmawiało się o problemie mieszkaniowym w Polsce i kiedy czytam programy polityczne dotyczące tego zagadnienia, mam déjà vu.
Najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy

Dlaczego?

- Dyskusja na ten temat toczy się od lat 60. Na przykład Ściana Zachodnia w Warszawie jest nieustannie dyskutowana i – jak widać – bardzo trudno jest znaleźć na nią pomysł.

To zawsze bardzo mnie interesowało.

Do tego mój bunt przez całe życie budził widok placu budowy, po którym jeżdżą wielkie ciężarówki zakopane w błocie. Panował tam nieprawdopodobny brud i bałagan. Niestety, w dużej części jest tak do dzisiaj.

Ten brud jest przenoszony poza place budów.

- Oczywiście. Pamiętam, kiedy w Warszawie budowano Centrum LIM (Marriott) i szok, jaki wywołał gość, który mył opony ciężarówek, by nie rozwoziły błota po mieście. Proszę sobie wyobrazić lata 70., głównym tematem przy obiedzie nie jest brak zaopatrzenia, tylko to, że ktoś myje koła ciężarówkom.

Potem, mając lat 14, pojechałem do Stanów Zjednoczonych do ojca i przekonałem się, że najpierw można budować ulice, infrastrukturę, dopiero potem domy i że teorie, że tak się nie da, są nieprawdziwe.

W końcu 30 lat temu dzięki Maciejowi Mycielskiemu, właścicielowi Mycielski Architecture and Urbanism, poznałem innych urbanistów, architektów, działaczy, teoretyków miejskich, charyzmatycznych myślicieli jak np. Elżbietę Plater-Zyberk z Miami i jej męża Andresa Duany'ego, którzy założyli Kongres Nowego Urbanizmu i zaczęli projektować takie fragmenty miast, które były ukierunkowane przede wszystkim na ludzi, na to, by im się dobrze mieszkało.

Były to miasta przełomu XX i XXI wieku. To miasta, w których zachowuje się równowagę pomiędzy pieszymi i samochodami, wygodą, gęstością zabudowy, liczbą sklepów.

Dla dobra zdrowia psychicznego ważne jest, by krajobraz, który nas otacza na co dzień, nie wywoływał w nas agresji, tylko był przynajmniej neutralny.
Nowy urbanizm: na tym też można zarobić

Co pana szczególnie zainteresowało w filozofii new urbanism?

- Bardzo ciekawa historia wiąże się z pierwszym projektem nowego urbanizmu, czyli zaprojektowanym przez Andresa Duany’ego i Elizabeth Plater-Zyberk Seaside nad Zatoką Meksykańską. Okazało się, że wbrew sceptykom był on niebywale zyskowny.

Dowiedzieliśmy się, że także w Ameryce ludzie chcą mieszkać blisko siebie, na małych działkach, przy wąskich ulicach. Chcą, by architektura była skoordynowana, by były wspólne przestrzenie, czego wcześniej nie obserwowano.

Okazało się, że Amerykanie wolą mieszkać w takich miejscach - i są w stanie zapłacić za nie cztery razy więcej - niż kilka mil dalej w typowym osiedlu amerykańskim.

Dla mnie jako prowadzącego firmę komercyjną było to fascynujące, bo okazuje się, że tworzenie w ten sposób projektów miejskich jest bardziej dochodowe niż w sposób uproszczony, jaki króluje do dzisiaj.

Proszę podać przykład z Polski.

- Na początku mojego zarządzania spółką Alta kupiliśmy kilkuhektarową działkę w centrum Poznania, na Jeżycach. To było miejsce, gdzie można było z sukcesem próbować społecznego, transparentnego projektowania z uczestnictwem wielu stron. I działo się to nie na drodze wymieniania pism, chodzenia po sądach, tylko rozmowy, wspólnego myślenia.



Detroit dla naszych ośrodków miejskich może być przestrogą

Wracając do Stanów Zjednoczonych - pana zdaniem miasta amerykańskie mogą być punktem odniesienia dla polskich miast? Czy bardziej Skandynawia, Europa Zachodnia?

- Można oczywiście patrzeć na Skandynawię, Europę Zachodnią, ale bardzo dużo polskich miast podlegało intensywnej rozbudowie, przede wszystkim w latach 70., w stylu amerykańskim, modernistycznym. Mam na myśli bardzo szerokie ulice, dość rzadką zabudowę, co było podporządkowane transportowi samochodowemu, pojawił się przecież mały fiat.

Nie zapominajmy też o ośrodkach przemysłowych budowanych w miastach. O ile zachód i południe Europy były już uprzemysłowione, Polska uprzemysławiała się przede wszystkim w okresie 1952-79. To jest okres, w którym miasta naszej części Europy zaczęły przypominać miasta amerykańskie.

Jeżeli mówimy o odniesieniach, to negatywnym będzie Detroit. To miasto dla naszych ośrodków może być przestrogą przed kontynuowaniem takiego myślenia.

Jakiego? Co tam jest niedobrego?

- To miasto, w którym moja rodzina mieszkała przez wiele pokoleń.

Pierwsza rewitalizacja tego miasta miała miejsce w latach 70. Powstało Renaissance Center, czyli grupa wieżowców, zbudowano kolejkę do transportu ludzi, co jest rzadkością w Ameryce, stadion hokejowy.

Powstało tam dużo wieżowców, betonu, płaskich przestrzeni, poszerzono autostrady, wiadukty. Żadna z tych rzeczy nie była miastotwórcza. To wszystko było imponujące, monumentalne, tylko... nie było tam miasta.
Chcemy mieszkać jak w Barcelonie, Wiedniu, Paryż, a nie na betonowej pustyni w cieniu biurowców

Widzi pan analogię z polskimi miastami?

- Otóż to. Widzimy, że polskie miasta 50 lat później niż Detroit idą w tym samym kierunku. Tworzą skupiska wieżowców, poszerzają ulice etc. Co z tego, że przy poszerzonej ulicy jest ścieżka rowerowa, kiedy dalej nie jest to miasto.

Detroit jest cieniem dawnej metropolii i to powinno być przestrogą. Jego centrum jest straszne, jeszcze niedawno można było tam kupić sto domów za 100 tys. dolarów. W zasadzie resztek domów.

Dzisiaj urbaniści, aktywiści miejscy, duża część architektów przyznaje, że nie tędy droga, ale w naszych miastach wciąż widzimy nowe inwestycje idące w tym samym kierunku.

Powiedział pan o kardynalnych błędach dzisiejszych planistów, czyli skupiskach wieżowców czy poszerzaniu ulic. Co jeszcze pana razi?

- Przede wszystkim nie tworzymy miast z ciasnymi ulicami, restauracjami, sklepami, lokalami rzemieślniczymi, gdzie jest bezpiecznie.

Dla mnie kierunek jest oczywisty. Chcemy mieszkać w miastach jak Barcelona, Paryż czy Wiedeń, a nie wśród 40-piętrowych wieżowców otoczonych pustymi, betonowymi placami.

Dla zdrowia miasta i naszego ważne jest, by istniały w nim rzemiosło, usługi, kawiarnie, restauracje. By one wszystkie działały, musi być odpowiednia gęstość ludzi i to przez 24 godziny. Bo w biurowcach komercyjnych mamy gastronomię, tylko ona żyje do godz. 17, na kolację już nikt tam nie przyjdzie.

Na Times Square Jan Gehl przeprowadził słynny eksperyment - zamknięto tam ruch samochodowy. Właściciele lokalnych sklepów byli przerażeni potencjalnym spadkiem obrotów. Okazało się jednak, że obroty wzrosły im czterokrotnie. Bo ludzie, którzy przemieszczają się pieszo, wchodzą częściej do sklepów i wydają tym samym więcej pieniędzy.

W innym ciekawym badaniu sprawdzano, jak człowiek reaguje, idąc wzdłuż szklanej ściany wieżowca. Ludziom, którzy chodzili po mieście, zakładano czujniki i badano reakcje psychofizyczne: tętno, ciśnienie, pocenie się. Wszystkie te parametry im mocno reagowały. Powodem jest niepewność, badani nie wiedzieli, co jest po drugiej stronie szkła.

Z polskich przykładów który jest interesujący?

- Przykładem, który jest bardzo dobry i zły jednocześnie, jest Miasteczko Wilanów. Z jednej strony jest to jedno z najfajniejszych miejsc w Polsce, ale popełniono tam dużo błędów, na przykład zbudowano szerokie ulice przedzielone płotem pośrodku, z przejściami dla pieszych co 100-200 m. W takiej sytuacji sklepik z jednej strony ulicy obsługuje tylko klientów z jednej. Gdyby ulica była o połowę węższa, obsługiwałby klientów z obu stron.

Dlatego podkreślam, że gęstość zamieszkania jest tak bardzo potrzebna, podobnie jak potrzebne są zielone obszary, na których nie będzie domu co 50 metrów.

Teoria nowego urbanizmu mówi m.in. o tym, że najważniejsza jest przestrzeń pomiędzy budynkami, bo to ona kształtuje zachowania społeczne. Jeżeli są one pozytywne, ludzie chcą tam mieszkać. A to z kolei powoduje, że są gotowi zapłacić nieco więcej za mieszkania w takim miejscu i trochę bardziej się starają. W ciasnych miastach jest też lepsze zaopatrzenie, czego efektem jest większa liczba biznesów.
W Siewierzu powstaje miasteczko. Na początku nie było łatwo przekonać deweloperów

Alta rozwija inwestycję Miasteczko Siewierz Jeziorna. Ile osób mieszka tam w tym momencie?

- W tej chwili mamy tam zagospodarowanych 520 mieszkań i domów, co daje 1,5 tys. osób. W budowie jest kolejne 245 mieszkań i domów. Docelowo w 4,5 tys. jednostek ma tam mieszkać 15 tys. osób.

Do tego około 100 tys. metrów kwadratowych powierzchni komercyjnej, czyli parku technologicznego i handlowego. Przewidujemy, że powstanie tam co najmniej 500-600 miejsc pracy, a jeżeli zlokalizowana będzie produkcja, w Miasteczku Siewierz Jeziorna może być ulokowanych do 4 tys. miejsc pracy.

Do kogo skierowana jest ta oferta?

- By unikać stratyfikacji, oferujemy tam bardzo różny produkt, dla różnych grup docelowych.

Co to znaczy tanie mieszkanie w Siewierzu Jeziornej?

- Tanie są w tej chwili w cenie poniżej 8 tys. zł, drogie - około 11 tys. zł. Najtańsze domy, szeregówki, można jeszcze kupić za 650-700 tys., najdroższe - za blisko milion złotych.

Co mówią mieszkańcy o zaletach i wadach życia w Siewierzu Jeziornej?

- Robimy badania społeczne, powstają prace naukowe. Ludzie wymieniają w nich bardzo różne zalety, jak również bardzo różne potrzeby, które nie są zaspokojone.

Nie ma jednego, konkretnego zbioru zalet, który odpowiada wszystkim. Cały pomysł nowego urbanizmu polega na stworzeniu matrycy potrzeb, a także grup docelowych, do których adresujemy produkt. Jednym odpowiadają psie parki, innym udogodnienia dla niepełnosprawnych, jeszcze innym duża liczba dzieci, które mogą bawić się razem.

Jest jednak jeden ogólny temat, który przebija pozostałe. Większość mieszkańców mówi, że kiedy wraca z pracy do domu, czuje się bezpiecznie, są u siebie.

Jak wygląda finansowanie tego przedsięwzięcia?

- Póki co finansujemy inwestycję kapitałem własnym.

Nie ma żadnych rozmów z zewnętrznymi inwestorami?

- Nasz model biznesowy polega na tym, że sprzedajemy działki deweloperom. Kontrolujemy urbanistykę, w pewnym zakresie nadzorujemy architekturę, nasz kod architektoniczny dotyczy przede wszystkim kolorów i wymiarów budynków, amerykański architekt Duane Philips akceptuje koncepcje naszych deweloperów.

W tej chwili w Siewierzu Jeziornej buduje dwóch dużych deweloperów, czyli Murapol i Millenium Inwestycje oraz czterech mniejszych, którzy stawiają głównie domy jednorodzinne i wille miejskie.
Miasto jak galeria handlowa: pokaż produkt, wskażemy lokalizację

Jak deweloperzy zareagowali na koncept w Siewierzu Jeziornej? Ta koncepcja była dla nich nowością?

- Oczywiście! Na początku nie było ich łatwo przekonać, by zamiast kupić działkę i wcisnąć tam, ile się da, mocno z nami współpracowali.

Kiedy pojawia się deweloper, pierwszym pytaniem, jakie mu zadaję, jest: „co chcesz zbudować, jakiego rodzaju produkt masz?”. Dopiero potem zastanawiamy się, gdzie to postawić, jak to ma wyglądać. Zarządzamy trochę tak, jak zarządza centrum handlowe. Każdy sklep w zależności od branży musi mieć swoją lokalizację.

Odwróciliśmy sytuację: najpierw produkt, potem działka. Są jednak zalety takiego rozwiązania. Powoduje ono, że proces inwestycyjny jest bardzo łatwy i szybki. My zarządzamy uzbrojeniem, ulicami, plan miejscowy jest uchwalony przez gminę zgodnie z naszą koncepcją.

Dla deweloperów to jest bardzo bezpieczny i sprawny proces.

Wiemy, że prowadzicie rozmowy w sprawie kolejnych lokalizacji.

- Tak, w sprawie dwóch. Też w metropolii katowickiej. Jesteśmy na etapach rozmów. By zrealizować taki projekt, musimy mieć co najmniej 20 ha. Będziemy to chcieli zrobić z jednym lub dwoma partnerami.

Śląskie miasta się wyludniają, jednym z powodów jest brak dobrych miejsc do mieszkania. Przez lata mało które władze miejskie myślały o tym, jak wygląda codzienne życie ich mieszkańców. Odpowiadały na potrzeby jednorazowe. Potrzebny basen, budujemy basen. Ale nikt już nie pomyślał na przykład, jak tam się dostać. To są proste rzeczy, ale trzeba je planować.

W Siewierzu Jeziornej wyzwaniem jest samowystarczalność energetyczna.

- Zgadza się. W ogóle energetyka jest wyzwaniem. Na szczęście planowaliśmy to miasto od początku i dostawcy energii odpowiedzieli na nasze planowanie. Mamy doprowadzony gaz ziemny, a lokalny dystrybutor energii, czyli Tauron, prowadzi do nas kolejne dwie sieci średniego napięcia. To jest bardzo ważne, bo można produkować energię lokalnie, ale bez podłączenia do sieci krajowej nic się nie wskóra.

Razem z EON przygotowaliśmy masterplan energetyczny, który pokazuje sposoby, które pozwolą zaspokoić lokalne potrzeby w ponad 70 proc.


To także olbrzymia szansa przede wszystkim dla mieszkańców, którzy będą mogli uczestniczyć w społecznościach energetycznych.

W miasteczku obecny jest temat systemu wymiany ciepła na zimno i zimna na ciepło.

- Tak, jest on niezwykle ciekawy. W naszym przypadku to wyjątkowo korzystne rozwiązanie, bo komercyjne budynki będziemy mieli blisko mieszkaniowych. Komercyjne głównie potrzebują zimna, oddają ciepło. Mieszkaniówka głównie potrzebuje ciepła. To kierunek, w którym idą teraz wszystkie miasta na zachodzie i północy Europy.

Nasze ogrzewanie dla kamienic wielomieszkaniowych jest organizowane przez małe lokalne kotłownie gazowe, które potem mogą być połączone ze sobą i podłączone do centralnego systemu wymiany ciepła na zimno. W tym przypadku jednak dużo zależy od wsparcia rządu dla tego systemu.
Ukraina może odbudować się w mądry sposób. To szansa także dla polskich deweloperów

Jak pan widzi temat odbudowy Ukrainy?


– W wyniku tej strasznej wojny i zniszczeń Ukraina ma wyjątkową szansę, by zamiast odbudowywać blokowiska, odbudować się w mądry sposób.

Kluczową sprawą jest teraz zaplanowanie, przygotowanie się do momentu, kiedy tam będzie można inwestować. Bardzo możliwe, że tamtejsze samorządy zostaną zalane pieniędzmi i będą musiały w bardzo krótkim czasie podejmować decyzje, co i jak budować.

Będzie dużo pokus, by budować wręcz fawele dla uchodźców, które potem mogą trwać 50 lat.

Dla mnie bardzo dziwne jest to, że wśród polskich deweloperów nie ma gotowości, by wydać relatywnie niewielkie pieniądze na współpracę ze stroną ukraińską. Moim zdaniem najważniejszym kierunkiem dla nas jest wsparcie Ukraińców planowaniem. W organicznym interesie Polski jest to, by w tym kraju tworzyły się dobre społeczności, a takie tworzą się w dobrych miastach.








całość tutaj:


www.wnp.pl/budownictwo/detroit-jest-przestroga-dla-polski-popelniamy-te-same-bledy,776581.html



Nowy Urbanizm jako alternatywa dla patodeweloperki. 28 przykładów nowych miast/osiedli z Europy – Rekonstrukcje i Odbudowy













piątek, 7 stycznia 2022

Ramy Notre-Dame

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne



Ramy Notre-Dame: 

zatrzymaj z góry przyjęte pomysły!


18.06.2019 

Frédéric Epaud


Po pożarze, który spustoszył Notre-Dame 15 kwietnia, Frédéric Épaud, specjalista od średniowiecznych budowli, podsumował krążące nieprawdy. Wpis tego badacza jest częścią TOP 5 najczęściej czytanych treści na naszej stronie w 2019 roku.


Emocje wywołane pożarem Notre-Dame opadły, krążyło wiele sprzecznych komentarzy na temat znikłej ramy, drewna, które trzeba było suszyć przez kilka lat, aby użyć i całych lasów, które trzeba było zrównać z ziemią. to. Jest zatem użyteczne do stanu wiedzy na temat konstrukcji i użytego drewna Notre Dame XIII XX wieku oraz możliwości odbudować ramę drewnianą za pomocą technik obowiązujących w średniowieczu.

Studia na zrębach gotyckich

Na szczęście architekci Rémi Fromont i Cédric Trentesaux przeprowadzili w 2015 r. precyzyjne badania architektoniczne średniowiecznych budowli, których krótkie podsumowanie opublikowano w 2016 r. w czasopiśmie Monumental 1 , oprócz tych wykonanych przez architekta w 1915 r. Henri Deneux oraz teza DEA sporządzona w 1995 przez V. Chevrier 2 na temat dendrochronologii . Dodatkowo skaner szkieletu został wykonany w 2014 roku przez firmę Art Graphique et Patrimoine (150 skanów).




W związku z tym przeprowadzono pełny i precyzyjny przegląd ramy. Zniknięcie tych ram nadal stanowi ogromną stratę dla naukowego zrozumienia budownictwa drewnianego z XIII -tego  wieku dla swojej analizy archeologicznej i dendrologiczny traceological pozostał. Wiele dodatkowych badań zasługiwałoby na przeprowadzenie, aby zrozumieć funkcjonowanie konstrukcji, procedury instalacji i podnoszenia, rodzaje montażu, fazy budowy i przeróbek, organizację placu budowy i jego przebieg.


Datowania dendrochronologiczne przeprowadzone w 1995 r. pozostają nieprecyzyjne i musiały zostać doprecyzowane, aby datować różne kampanie tego miejsca i odbudowy na rok. Badanie Dendrologiczny zasłużył również być prowadzone znać pochodzenie drewna, profil ściętych dębów (morfologia, wiek, wzrost ...), a więc stanu lasów eksploatowanych w XIII th wieku.

Badanie to należy zatem przeprowadzić w oparciu o istniejące dokumenty i zwęglone szczątki. Strata ta jest tym większa, że ​​zniknęła nie gotycka rama, ale trzy: ta zbudowana na chórze około 1220 roku, ta należąca do pierwszej ramy z lat 1160-1170, której drewno zostało ponownie wykorzystane i nawy (1230-1240?), która była znacznie bardziej wyrafinowana niż chór.

Te dwa ramiona transeptu, bomu oraz nawy boczne nawy otaczającej strzałkę przestarzałych dzieła Lassus i Viollet-le-Duc w połowie XIX th wieku.

 

Drewno i las eksploatowane w XIII th  wieku

Dokumenty, które mamy do dyspozycji i badania innych dużych struktur XIII th  century stosowanych odpowiedzieć na kilka pytań. Drewno używane w średniowiecznym stolarstwie nigdy nie było suszone przez lata przed użyciem, ale przycinano je na zielono i umieszczano na miejscu wkrótce po ścięciu. Były to dęby z najbliższych lasów, prawdopodobnie należące do biskupstwa. Każda belka to kwadratowy dąb (pień przecięty w prostokątny przekrój) z siekierą, utrzymującą serce drewna na środku pokoju. Piła nie użyto XIII XX  wieku do wielkości wiązki. Powalone dęby dokładnie odpowiadały odcinkom poszukiwanym przez cieśli, a ich kwadraturowanie odbywało się na minimalnym poziomie.jak najbliżej powierzchni pnia z niewielką stratą drewna. Drewno cięte w ten sposób nie ulegało deformacji, w przeciwieństwie do tarcicy. Naturalne krzywe tułowia zostały więc zachowane w wielkości, które w żaden sposób nie utrudnienie dla stolarzy w XIII -tego  wieku.



Młode dęby, cienkie i smukłe

Szacuje się, że budowa gotyckiego szkieletu nawy, chóru i transeptu Notre-Dame pochłonęła około 1000 dębów. Około 97% z nich zostało przyciętych z pni drzew o średnicy 25-30 centymetrów i długości do 12 metrów. Reszta, tylko 3%, odpowiadała beczkom o średnicy 50 centymetrów i maksymalnie 15 metrów na ćwieki. Te proporcje są podobne do tych, które mierzy się w ramach XIII th  kościołów wieku Lisieux, Rouen, Bourges, Bayeux. Oprócz małej średnicy większość tych dębów była młoda, w wieku średnio 60 lat, z szybkim wzrostem, jak wynika z badań dendrochronologicznych przeprowadzonych na większości XIII- wiecznych ram. wieku Basenu Paryskiego. Jesteśmy więc bardzo dalecy od wyobrażenia Épinal o ogromnych dębach o grubym pniu i kilkusetletnich.


Te młode, cienkie i smukłe drzewa pochodziły z wysokich lasów, gdzie gęstość drzewostanu była maksymalna i gdzie silna konkurencja między dębami zmuszała je do bardzo szybkiego wzrostu w kierunku światła na wysokość, a nie na grubość. Te średniowieczne lasy wysokie, zarządzane zgodnie ze specyficzną hodowlą, która opierała się na regeneracji przez zręby zupełne i odgałęzienie oraz na braku trzebieży w celu zachowania hipergęstości drzewostanu, masowo i szybko produkowały dęby doskonale nadające się do konstrukcji drewnianych i technik ścinania siekierą. .


Z tych powodów obszary leśne wykorzystywane przez te duże projekty obejmowały tylko kilka hektarów: zaledwie 3 hektary na 1200 dębów w ramach katedry w Bourges 3 . Jesteśmy więc jeszcze daleko od legendarnej polany całych lasów pod budowę gotyckich katedr…

Struktura ramy

Na początku XIII th  wieku, stolarzy mistrzowskie były w obliczu bezprecedensowych wyzwań związanych z gigantyzmu gotyckich katedr, a zwłaszcza trudności w dostosowaniu struktury cienkich ściankach z dużymi oknami i silnego oddziaływania wiatru na dachach coraz bardziej wysokie i opadający. Wyzwanie to było tym trudniejsze, że tak zwane „kratownice w jodełkę” w tamtych czasach generowały znaczne boczne naciski na ściany, a użyte drewno było cienkie, a zatem elastyczne.


Mistrz cieśli z Notre-Dame doskonale wiedział, jak podjąć to wyzwanie, projektując złożoną, ale wyważoną konstrukcję, stabilną dla siebie i dla ścian, z licznymi urządzeniami usztywniającymi w kratownicach, wzmocnieniami wiązań, podwojoną triangulacją, systemami form w celu odciążenia ciężkiego drewna, krótkich rozpiętości w celu ograniczenia napór bocznych wiązarów, przenoszenia obciążeń z wiązarów drugorzędnych na główne za pomocą belek bocznych i osiowych, stromego zbocza i innych technik zapewniających nieodkształcalność konstrukcji i równomierne rozłożenie obciążeń na ściany. Nie zawahał się załadować konstrukcji wszystkimi niezbędnymi urządzeniami setkami części wtórnych,

Kierownik projektu był w stanie dokonać doskonałej syntezy wszystkich eksperymentów przeprowadzonych na największych budowach swoich czasów. Był z pewnością jednym z największych i najodważniejszych mistrzów stolarskich swoich czasów. Rama XIII th  wieku Notre Dame był jednym z największych arcydzieł francuskiego gotyku stolarki przez jego złożoności technicznej i wyjątkowym stanie zachowania.


Czas potrzebny na wykonanie kratownicy w jodełkę jest znany i nie jest tak długi, jak można by sobie wyobrazić. Budowa ramach XIII -go  wieku katedrze Bourges twierdzili tylko dziewiętnaście miesięcy pracy dla zespołu stolarzy 15-20, czyniąc 925 gospodarstw podnoszenia dąb.

A co ze szczątkami?

Obecnie grupa badaczy zrzeszająca specjalistów z zakresu ram, antrakologów , dendrologów, ekologów, klimatologów, biogeochemików postanowiła rozpocząć projekt badawczy mający na celu zebranie i zbadanie zwęglonych szczątków ramy w dniu, w którym będą one dostępne. Już w świadomości wszystkich, wydziałów dziedzictwa, architektów, wybranych urzędników i badaczy, pozostałości konstrukcji zostaną zachowane po badaniach dla celów konserwatorskich.


Jakie lasy odbudować  ?

Jeśli chodzi o niezbędną tarcicę. Jak wspomniano powyżej, drewniany używany w XIII p  wieku Notre Dame 97% przy niewielkiej średnicy (25-30 cm) i 12 maksymalnie długi m, co odpowiada „małych” dębów, łatwe do znalezienia. Wycinka 1000 dębów nie jest wadą, gdyż kraj ten ma największy w Europie las z 17 milionami hektarów (ha) lasów, w tym 6 milionów w dąbrówkach, stale powiększających się od lat. Zbiorów nie dokonuje się przez wycinkę zupełną, jak to często się powtarza, ponieważ obecne lasy różnią się od tych z XIII wieku. wieku i że te „małe” dęby są porozrzucane w obecnych drzewostanach. Ich usuwanie odbywałoby się zatem poprzez ukierunkowane pojedyncze wycięcia w lasach wysokich (snooping), ograniczając w ten sposób wpływ ekologiczny na ekosystemy leśne. Są to zasadniczo drzewa zdegradowane, bez wartości dla leśników, ponieważ są zbyt małe dla wysokich lasów, które są dziś zarządzane do produkcji dużego drewna. Należy pamiętać, że do produkcji łodzi L'Hermione w ten sposób zajęło się 2000 dębów, czyli dwa razy więcej niż w przypadku Notre-Dame, nie budząc przy tym najmniejszych obaw o środowisko.


Rekonstrukcja ramy dębowej umożliwiłaby promocję francuskiego sektora leśnego, który przeżywa obecnie trudności z powodu niedostatecznej eksploatacji lasów wysokich i masowego eksportu surowego drewna, zwłaszcza do Chin. Dzisiaj użycie biomateriału, wykonanego według tradycyjnych technik, byłoby silnym znakiem naszych czasów w wyborze rozsądnego i ekologicznego gospodarowania naszymi zasobami naturalnymi oraz zielonej gospodarki zorientowanej na wiedzę. .


Którą ramę przywrócić? 

W przeszłości, przebudowę struktur spalone na katedr często powielana dokładnie oryginalnego XIII th  century pomnik szacunku jako katedrach Meaux w 1498 w Rouen w 1529 roku, a następnie w 1683 roku w Lisieux 1559 lub w XIX XX  wieku wielu chronionych budynków. Oczywiście jest tyle samo ram, które zostały odnowione bez uwzględnienia oryginału, o prostych, pragmatycznych i bardziej ekonomicznych konstrukcjach.


Betonowe ramy katedry w Reims, wykonane w 1919 r. lub metalowe w Chartres w 1836 r., zostały wykonane zgodnie z tą zasadą z powodu braku wysokiej jakości drewna, braku lasów w pobliżu, a nie wyraźnej chęci innowacji technologicznej. Wyjątkowe darowizny zebrane dla Notre-Dame i obecny potencjał leśny nie powinny już zmuszać decydentów do podejmowania takich ekonomicznych wyborów. Ponadto, zastosowanie współczesnych materiałów nie gwarantuje trwałości konstrukcji w bardzo długim okresie, o czym dowiódł dąb na przestrzeni ośmiu wieków, ani przekazu tradycyjnego know-how od „budowniczych” katedr. 


Co więcej, fakt wprowadzenia innowacji i pozostawienia piętna naszych czasów na Notre-Dame nie jest już tak uzasadniony jak w przeszłości ze względu na klasyfikację budynku, która poddaje wszelkie restytucje Karcie Weneckiej. Jego artykuł 9stanowi, że zniszczona część musi być zwrócona wiernie z poszanowaniem starej substancji, o ile jest to udokumentowane precyzyjnymi oświadczeniami. Jednak pełny przegląd ramy istnieje, nawet jeśli kolejne dodatki nie zostały jeszcze zdefiniowane, aby przywrócić jej pierwotny wygląd. Konstrukcja iglicy znana jest również z modelu czeladnika stolarza. Restytucja gotyckiego „lasu” jest więc możliwa, ale przede wszystkim narzucona przez przepisy dotyczące zabytków.

Oprócz materiału i formy debata musi przede wszystkim brać pod uwagę stosowane techniki.

Jakie techniki wdrożyć dzisiaj?

  Jeśli kształty ramek stale ewoluował przez wieki, ręcznie przycinanie technik z siekierą, „tradycyjnych”, pozostał identyczny dla swoich średniowiecza do początku XX e stulecie. Wbrew powszechnemu przekonaniu techniki te nie są już dziś rzadko stosowane w dużych firmach stolarskich ze względu na ich niezbędną modernizację i doskonalenie cyfrowych narzędzi do obróbki oraz obrabiarek elektrycznych. Firmy zajmujące się pomnikami historii, a nawet czeladnicy stolarze nie okrajali już drewna siekierą i zaopatrywali się bezpośrednio w tartak. Pojawia się zatem kwestia przetrwania tego know-how, ponieważ znika ono w ten sam sposób we wszystkich krajach europejskich. Tylko kilka rzadkich firm rzemieślniczych nadal praktykuje przycinanie doloire, dążąc do zachowania przekazu wielowiekowego know-how i istoty ich zawodu poprzez opanowanie całego łańcucha operacyjnego: od selekcji drzew po las, jego ręczne przycinanie, gdy jest zainstalowane. Te tradycyjne techniki są jednak ekonomicznie opłacalne i opłacalne dla tych małych przedsiębiorstw.



Różnica między dziełem wykonanym zgodnie z tradycją a techniką przemysłową jest jednak jednoznaczna, ponieważ drewno obrobione siekierą jest mocniejsze i lepiej trzyma niż cięte, nie odkształca się podczas suszenia, można stosować drewno gięte, tarcica jest tańsza, ponieważ jest dostosowany do przekroju, ubytki są minimalne, praca piękniejsza z poszanowaniem naturalnych form pnia, a przede wszystkim stolarze odnajdują tam zamiłowanie do swojego fachu. To wyjaśnia sukces tradycyjnych witryn, takich jak Guédelonczy te z „  stolarzy bez granic Które skupiają do 60 profesjonalnych stolarzy z całego świata, aby odnowić konstrukcję. Ostatnio kuratorzy zabytków i architekci wzywają do obróbki drewna przy użyciu tradycyjnych technik doloire do renowacji starych konstrukcji, takich jak Aître Saint-Maclou w Rouen, ale niewiele firm może jeszcze odpowiedzieć. Potrzebują szkolenia, aby ponownie nauczyć się tych umiejętności, co dokładnie proponuje rządowy projekt ustawy o przywróceniu Notre-Dame.


Placówka tego typu szkoły na dziedzińcu katedry Notre-Dame, z dziesiątkami stolarzy ustawiających kłody siekierami i ręcznie przycinających lasy zgodnie z pradawnymi zasadami rzemiosła, pozwoliłaby firmom ponownie połączyć się z tym know-how. stary, w duchu i ciągłości miejsc katedralnych. Taki projekt byłby niewątpliwie spektakularny i bardzo poruszający publiczność, ponieważ świadczyłby o szacunku naszych czasów dla dziedzictwa gestyczno-technicznego, które we Francji musi być zachowane jako część naszej tożsamości kulturowej, a tym bardziej dla najbardziej cenione zabytki narodu.

Prawdziwym wyzwaniem technologicznym reprezentowanym przez rekonstrukcję konstrukcji Notre-Dame nie jest wykonanie konstrukcji high-tech we współczesnym materiale, co bardzo dobrze wiemy, jak to zrobić na dworcach czy lotniskach, ale aby nadal móc dzisiaj” stworzyć dębową ramę z poszanowaniem tradycyjnego know-how.

Wybór ten byłby zaskakująco nowoczesny, ponieważ pozwoliłby profesjonalnemu organowi na ponowne przyswojenie technik szanujących pomnik, ludzi i drewno, poprzez wykorzystanie materiału pochodzenia biologicznego, pozyskiwanego przez wycenianie naszych zasobów leśnych zgodnie z etyką, ekologią i pracą ręcznie prawie zero dwutlenku węgla, zgodnie dotyczy Wszakże głęboko zakorzenione w XXI p  wieku. 



 
Poglądy, opinie i analizy publikowane w tym dziale są poglądami ich autora. Nie mogą stanowić żadnego stanowiska CNRS.



https://lejournal.cnrs.fr/billets/charpente-de-notre-dame-stop-aux-idees-recues?fbclid=IwAR0bPsx9g9Otkb0UL3p8c8f9v57FOKsUrxl-gogeiabFgjNuY7MpBc2TKhc







czwartek, 28 października 2021

rakentajamaalaukset - obrazy budowniczych

 


przedruki

tłumaczenie automatyczne z fińskiego


Malowidła ścienne Rakentajamaalaukset (przetłumaczone jako „malarstwo robotników budowlanych”) pojawiło się w XV i na początku XVI wieku w Finlandii. 

Historycy sztuki tradycyjnie krytykowali je jako „prymitywne” i „popularne”, często postrzegali ten przedmiot jako anomalie wykraczające poza chrześcijańską ikonografię i poza kanon zachodniej sztuki średniowiecznej. Badacze zignorowali ich kontekst religijny, łącząc temat z „popularną” kulturą i wierzeniami, takimi jak średniowieczne praktyki magiczne, pogaństwo i folklor, oraz postrzegając obrazy jako dziecięce imitacje konstruowane przez niewprawną miejscową rękę.










27.06.2013 

W średniowiecznych kościołach kamiennych można dostrzec pierwotnie narysowane malowidła, które różnią się od wyobrażeń kościelnych. Obrazy te są tak zwanymi obrazami budowniczymi.

– Nie są dziełem profesjonalnych malarzy, ale są dziełem budowniczych kościołów – mówi Katja Fält , badaczka historii sztuki .

W Finlandii istnieje ponad sto średniowiecznych kamiennych kościołów lub części kościołów. Podobne mylące obrazy można zobaczyć w około 30 kościołach.

- Mogą być inne, ale są pomalowane w ukryciu. Obrazy były kiedyś uważane za nieodpowiednie dla kościoła, mówi Fält.

W kościele Mariackim w Turku znajduje się wiele obrazów budowniczych.


------




blog studenta III roku historii kultury na Uniwersytecie w Turku 
zapisy z lat 2015 - 2016 r.


Kościół Mariacki: Diabły i święci

Pierwszy cel mojego bloga, Kościół Mariacki, znajduje się niecałe cztery kilometry od centrum Turku. Uważa się, że kościół został zbudowany w połowie XV wieku i był poprzedzony drewnianym kościołem zbudowanym około XIII wieku na tym samym miejscu. Czas budowy nie jest jednak do końca pewny i różne metody pomiaru czasu przyniosły też różne liczby, ale coś musi być zadowalające.




Kościół Mariacki jest szczególnie znany z obfitych malowideł ściennych i sufitów, dlatego też trafił na ten blog. Dla mnie ten kościół jest ważnym budynkiem, ponieważ to stamtąd moja własna inspiracja dla tematu kawalerskiego, czyli średniowiecznej sztuki kościelnej, a przez to również zakręty do tego bloga. Więc trudniej jest zacząć bloga.


Zacznijmy jednak teraz...

  


Uważa się, że ten obraz jest jakimś diabłem lub diabłem. Przynajmniej można to z całą pewnością określić jako „złe”, ponieważ w prawej ręce trzyma bicz, w lewej torebkę, a penis jest wyeksponowany. W sztuce średniowiecznej używa się wielu powtarzających się znaków, aby wiedzieć, czy przedstawiona postać jest dobra czy zła. Na tym zdjęciu taki jest penis, bicz i portfel. Łączenie sakiewki ze złem może być zaskakujące, ale w średniowieczu gotówka, jej posiadanie i używanie były uważane za rzeczy grzeszne.



Ta urocza postać to prawdopodobnie mnich dominikański. Mieli społeczność w Turku od 1249 roku do reformacji, a kiedy zrobiono to zdjęcie, podobno mieli swój własny kamienny kościół w dzisiejszym centrum Turku, ale niestety został on zburzony i odbudowany.



Ten „świecowy hipster” na zdjęciu jest może o dekadę młodszy od poprzednich zdjęć. Nie wiem, kogo reprezentuje, ale być może budowniczego, bo „świecą” może być wiadro do moździerza.



Ten zabawny mężulek to prawdopodobnie św. Wawrzyniec, rozpoznany przez stryczek, którego z dobrą wolą można rozpoznać również na tym zdjęciu. Najwyraźniej został spalony żywcem na jednym. Obrazy węzłów po lewej stronie Laurentiusa prawdopodobnie mają chronić kongregację przed złymi duchami, ponieważ wierzono, że istoty duchowe nie są w stanie przejść przez węzły.



Statki to bardzo popularne przedmioty w średniowiecznych kościołach. Myślę, że rysując je, podjęto próby uzyskania magicznej lub boskiej ochrony dla statków. W tym samym czasie i przez długi czas zwyczajowo darowano tzw statki macierzyste, czyli modele własnego statku w zmniejszonej skali, aby podróż mogła przebiegać bezpiecznie. Takie statki wciąż można zobaczyć w kościołach na wybrzeżu i na archipelagu. Z tego obrazu warto również zwrócić uwagę na młot i harfę nad statkiem, które prawdopodobnie są symbolami budowniczych kościołów i szufladami tych obrazów.

Jest jeszcze kilka zdjęć kościoła w kościele, które przychodzą tutaj:







Wszystkie opisane statki to najwyraźniej kogle, które w tamtym czasie były używane na Morzu Bałtyckim jako statki handlowe.






Drzewo życia. Temat jest interesujący, ponieważ w erze chrześcijańskiej można by pomyśleć, że zostało to już porzucone. Jednak chrześcijanie esmes ścięli święte drzewa pogan.

Następnie umieszczam różne symbole, które są dla mnie niejasne.
 
























Na ostatnim zdjęciu znajduje się „jatulintarha” ("ogród przeciwpożarowy" - co za dziwne tłumaczenie Googla na labirynt... Fińskie tarha do sad albo ogród lub gospodarstwo rolne, nazwa więc znaczy dosłownie: "ogród Jatulina "- z pewnością chodzi tu o Janusa, czyli Stwórcę i Labirynt - ogród rajski czyli Koło w Polsce... - MS) Ten sam symbol został wykonany z kamieni ułożonych na ziemi w epoce żelaza przed nastaniem chrześcijaństwa, ale najwyraźniej nie stracił on na znaczeniu nawet po nastaniu chrześcijaństwa. W moim rozumieniu nie wiadomo, dlaczego tak się stało.

Fińska nazwa „jatulintarha” pochodzi z regionu Kemi . Jatuli oznacza gigantów, o których wierzono, że mieszkali na północy przed przybyciem Samów. W folklorze ogrody zamkowe były nazywane wieloma innymi nazwami, takimi jak pierścień Leniwego Jakuba, sztuka Piotra i Jerozolima. 



Jest albo królem Erikiem albo Olavim. Powinien być utożsamiany z tym liściem palmy w jego dłoni, ale był to dość popularny symbol wśród królów, ponieważ można go przyrównać do Jezusa.




Na tym zdjęciu lis złapał rybę ogonem. Na ścianach Kościoła Mariackiego znajduje się kilka lisów, których znaczenie jest nieco niejasne. Jednak lisy są często opisywane w średniowiecznej literaturze jako alegorie diabła, ponieważ uważa się je za bestie, które udają martwe, dopóki nie jest za późno. Przypuszczam, że ten obraz jest również związany z tą zwodniczą reputacją lisów.





Te, które tam są, to przypuszczalnie strusie. W sztuce średniowiecznej struś przedstawia ideał oddania świata, ponieważ w średniowiecznych opowieściach strusie zapominają o własnych jajach, co jest przykładem tego, jak człowiek powinien zapomnieć o tym świecie. Strusie można spotkać jeszcze więcej w Kościele Mariackim, ale to jest z nich najwyraźniejszy.

Nie wszystkie obrazy znalezione w Kościele Mariackim są tutaj, więc warto sobie zawracać głowę. Na tym etapie musiało być jasne, że poziom techniczny obrazów nie jest zbyt wysoki. Dzieje się tak dlatego, że obrazy nie są wykonywane przez profesjonalnych malarzy, ale przez budowniczych. Prawdopodobnie miały one pozostać jako obrazy tymczasowe, dopóki nie pojawi się zagraniczny malarz zawodowy. Jednak nigdy nie powstały żadne nowe obrazy.

Niestety te ponadczasowe arcydzieła nie zawsze były doceniane, ale w mrocznych czasach XVIII wieku wszystkie były pokryte wapnem. Na początku XX wieku wielu z nich zostało ponownie wychowanych, ale diabeł, którego przedstawiłem na początku aktualizacji, został ponownie zamaskowany z powodu niemoralności. Teraz jednak i to zostało ponownie podniesione.

Niski poziom techniczny obrazów niekoniecznie przeszkadzał mi w średniowieczu, ponieważ obrazy nie miały na celu wyglądać naturalnie. Wystarczy, że widzowie obrazów wiedzą, co przedstawiają, aby wiadomość, którą mogą zawierać, dotarła do celu. W średniowieczu nie zwracano uwagi na próżności, takie jak naturalne proporcje czy perspektywa.

Jeśli chcesz sam odwiedzić ten kościół, to niestety nie jest to łatwe. Kościół jest zwykle otwarty tylko podczas imprez, czyli głównie w niedzielne poranki. W lecie jest trochę bardziej otwarty, ale wciąż dość kiepski. Jeśli poważnie myślisz o odwiedzeniu kościoła, możesz spróbować zadzwonić do kościoła. Tak zrobiłem sam.

Dziękuję Ci! :)

-Pyry von Bagh

----------------------------------

Koncesja: Więc nie jestem wcale pewien, czy ptaki, o których twierdziłem, że mają strusie w przeszłości, to strusie. Właściwie cały pomysł wziął się z tego, że od mojego kumpla wyglądają jak strusie i to potem przyczepiało się do potylicy. W fińskich warunkach mogły to być prawdopodobnie bociany lub ogórki. Możliwe też, że nie reprezentują żadnego konkretnego gatunku ptaków. Przeczytałem, że takie ptaki mogą być skopiowane z ilustracji w Objawieniu, w którym to przypadku mogą, ale nie muszą, odnosić się do Objawienia. W każdym razie jednak badanie mistrzowskich malowideł średniowiecznych kościołów jest tak trudne i otwarte na interpretację, że niewiele można powiedzieć z całą pewnością o którymkolwiek z tych obrazów.

8.10.2015

O wiele więcej na blogu jw.

Z wikipedii:

Jatulintarha on kivien reunustama polku, labyrintti, joka johtaa kuvion ulkoreunalta sen keskelle. Tyypillinen jatulintarha on halkaisijaltaan noin 10 metriä. Jatulintarhoja löytyy eri puolilta Pohjois-Eurooppaa, ja suurin osa niistä löytyy Suomesta.

Vanhimpia jatulintarhoja on arveltu jopa pronssikautisiksi. Useimmat niistä ovat kuitenkin historiallisella ajalla tehtyjä, tuoreimmat mahdollisesti vasta 1900-luvulta.


A ogród to wyłożona kamieniami ścieżka, labirynt, który prowadzi od zewnętrznej krawędzi wzoru do jego środka. Typowy ogród przeciwpożarowy ma około 10 metrów średnicy. Jatulintarhdas można znaleźć w całej Europie Północnej , a większość z nich można znaleźć w Finlandii.

Najstarsze ogrody i latarnie morskie spekulowano nawet w epoce brązu . Jednak większość z nich powstała w czasie historycznym, najnowsza może dopiero z XX wieku .


Fińska nazwa „jatulintarha” pochodzi z regionu Kemi . Jatuli oznacza gigantów, o których wierzono, że mieszkali na północy przed przybyciem Samów. W folklorze ogrody zamkowe były nazywane wieloma innymi nazwami, takimi jak pierścień Leniwego Jakuba, sztuka Piotra i Jerozolima. 

Funkcje 

Większość fajerwerków (labiryntów) ma średnicę od 8 do 11 metrów, ale ich średnice mogą wahać się od kilku do ponad 20 metrów. 

I są trzy modele fajerwerków. Wokół krzyża zbudowany jest wzór ogrodu krzyżowo-ogniskowego. Ogród w kształcie nerki i fajerwerków ma dwie trasy od wylotu labiryntu do centrum. Ogród w kształcie spirali i ognia to prosta spirala . Podobno najmłodsze tego typu są ogrody spiralne i wulkaniczne. 

Historia 

Większość ogrodów powstała dopiero w czasach historycznych, choć niektóre z nich podejrzewano nawet o epokę brązu . Najnowsze fajerwerki powstały prawdopodobnie dopiero w XX wieku. 

Dla Finów fajerwerki były ważne od średniowiecza , a ich obrazy malowano na ścianach kamiennych kościołów w XV wieku, między innymi symbolami ochronnymi, prawdopodobnie w celu walki ze złem. 

A fajerwerki mogły powstać z wielu powodów. Żeglarze i rybacy mogli je zbudować z biegiem czasu lub aby zapewnić sprzyjającą pogodę. Uważa się również, że Jatulintardia jest związana z rytuałami płodności lub zgłaszana własność obszaru. Place zabaw były również wykorzystywane w różnych grach: na przykład na szwedzkojęzycznych obszarach w Finlandii zgłoszono sztukę, w której młodzi mężczyźni z wioski próbowali wydobyć z boiska służącą stojącą pośrodku labiryntu.

Zamki znajdują się w całej Europie: Skandynawia , Półwysep Kolski , Morze Białe , Estonia , Niemcy , Anglia i Islandia , ale najwięcej jest w Finlandii .  Z około dwustu sadów w Finlandii prawie wszystkie znajdują się na wybrzeżu, wiele na wybrzeżu Zatoki Botnickiej, ale także na archipelagu Turku i na Wyspach Alandzkich 


http://saagojajatikku-ukkoja.blogspot.com/2015/10/maarian-kirkko-piruja-ja-pyhimyksia.html

https://fi.wikipedia.org/wiki/Jatulintarha




Prymitywne frustracje a prace „prawdziwych artystów” w malarstwie średniowiecznym


15 stycznia 2016

Malowidła ścienne średniowiecznych kościołów znalezione w Finlandii można podzielić na dwie główne grupy. Różnica między tymi dwiema grupami jest zauważalna bez żadnej wiedzy przez każdą osobę. Poniżej są dwa obrazowania z XV wieku przedstawiające nieco podobne tematy, ale reprezentujące różne gatunki. Czy zauważasz różnicę?


Obraz pochodzi z kościoła Mariackiego i został namalowany około 1430-1450.


Obraz pochodzi z kościoła Kalann i został namalowany latem 1471 roku.


Pierwszym z tych obrazów jest tzw. obraz budowniczych, prawdopodobnie autorstwa jednego z budowniczych, którzy budowali kościół. Malarz prawdopodobnie pochodził z dzisiejszych Niemiec, podobnie jak większość innych fińskich ekspertów od budowy kościołów. Dzieło znajduje się w kościele Mariackim i mogło zostać namalowane w latach czterdziestych XIV wieku. W przypadku sztuki „prymitywnej” zazwyczaj składa się z linii wykonanych wyłącznie na czerwono, bez kolorowych powierzchni lub innych kolorów. . Rozmiary i proporcje jego postaci są nierealne i grzmiące. Statek jest również bardzo typowym tematem dla budowniczych w południowo-zachodniej Finlandii. Mogło to mieć na celu poszukiwanie ochrony sił wyższych dla prawdziwych statków. Z drugiej strony istnieją inne wyjaśnienia dotyczące statków i oczywiście nie ma jednoznacznych informacji.


Ten drugi obraz jest namalowany w kościele Kalantiprawdopodobnie latem 1471 r. przez grupę malarzy zwaną szwedzką „Grupą Taivassalo”. Różnica w stosunku do pierwszego obrazu jest naprawdę oczywista. Użyto więcej kolorów. Praca ma jednolite kolorystyczne powierzchnie zamiast samych linii. Proporcje postaci są nieco bardziej naturalne i zwrócono większą uwagę na ogólny poziom techniczny obrazu. Oczywiście współczesny widz może to również uznać za dość szczątkowe, ponieważ w pracy nie ma żadnej perspektywy, postacie są różnej wielkości w zależności od ich znaczenia, nie ma żadnych cieni, a obraz jest ogólnie nadal dość prosty. Istotne w sensie badawczym w tych pracach „prawdziwych” malarzy jest to, że znacznie łatwiej je osadzić w ich historycznym kontekście. Wiemy, że obraz ten został wykonany przez grupę szwedzkich malarzy w 1471 roku, a jeden z nich nazywał się Petrus Henriksson. Wiadomo również, że przedstawia św. Olafa lub (bardziej prawdopodobny) Erika St. i jego pierwszą krucjatę do Finlandii. Dlatego o wiele łatwiej jest zinterpretować pracę.


Sztuka „prymitywna”



Figura o nieznanym znaczeniu w sklepieniu dachu kościoła Mariackiego. Malowane 1440 –1450.


"Prymitywny” czyli sztuka wykonana przez budowniczych kościołów w Finlandii pochodzi z pierwszej połowy XV wieku. Zgodnie z panującą teorią jest to model działalności wniesiony przez niemieckich mistrzów budownictwa, w którym budowniczy kościoła otrzymuje zarówno kościół, jak i dekorację w jednym pakiecie zlecenia w tym samym czasie i przez te same osoby. Jednak teoria nie wyjaśnia wszystkiego, gdyż poszczególne malowidła budynków można jeszcze znaleźć w drugiej połowie XVI wieku, kiedy Kościół Finlandii był w zasadzie już luterański. Wiadomo też, że np. przynajmniej jeden fiński mistrz budowlany i jego pomocnicy również brał udział w budowie katedry w Turku, mógł więc brać udział w malowaniu obrazów budowniczego kościoła, co już by zrobił fiński malarz jak w XIV wieku.

 

Malowidło na dachu kościoła w Korpo. Malowany ok. 1430 –1450.

Charakterystyczne dla malarstwa średniowiecznego i innej sztuki jest to, że jego przedmioty są zawsze skądś kopiowane. Na przykład na powyższym obrazie po prawej stronie znajduje się Archanioł Michał lub św. Jerzy zabijający smoka. Podobna martwa natura od bohatera stojącego na czubku smoka do włóczni, a czasem z mieczem powtarza się kilkakrotnie w fińskich dziełach sztuki średniowiecznej. Na lewo od bohatera jest jakiś ptak jedzący ryby. Jego znaczenie jest znacznie trudniejsze do zinterpretowania, ponieważ nie wiadomo, skąd się wziął jako model. Spekulowano, że byłaby to alegoryczna postać ptaka w literaturze objawieniowej typowa dla średniowiecza, być może coś symbolizująca. Wtedy nie wiadomo co. Takie kopiowanie tematów z innych miejsc wymagało od autorów rozległej wiedzy na temat ówczesnej sztuki i jej znaczeń.



Obraz przedstawiający katedrę w Turku, na którym Jezus przedstawia swoje rany. Prawdopodobnie pod koniec XIV wieku.


Obrazy budowniczych wyglądają na bezradne i słabe technicznie, ale jak były traktowane w średniowieczu? Pytanie jest trudne, ale nie ma bezpośrednich dowodów na to, że słabość techniczna tych obrazów koniecznie niepokoiła ludzi średniowiecza. Na przykład powyższy obraz pochodzi z katedry w Turku, która jest budynkiem o najwyższym możliwym statusie w średniowiecznej Finlandii. W katedrze malowano również profesjonalne obrazy, ale mimo to ten wizerunek Jezusa wykonany czerwoną farbą ziemistą był tolerowany na ścianie kościoła. Współczesne badania sugerują, że malowidła na budynkach byłyby wstępnymi dekoracjami, które później zostałyby zastąpione dziełami o wyższej jakości. Rzeczywiście, istnieją oznaki, że w niektórych kościołach obrazy budowniczych zostały pokryte różnymi malowidłami. Niemniej jednak nie popieram tej teorii. Jednak malowidła budowniczych były tolerowane w bardzo prestiżowych kościołach, takich jak katedra w Turku czy np. kościół Nousiainen, gdzie pochowany jest św. Henryk. Z drugiej strony, na przykład w kościele Rymättylä, można znaleźć obrazy statków autorstwa malarzy amatorów, które powstały po bardziej profesjonalnych obrazach. To znaczy, być może wysokiej jakości obrazom profesjonalistów brakowało czegoś, za czym tęsknili ludzie w swoim kościele.


Malowidła kościoła Porvoo z połowy XV wieku

W malarstwie architektonicznym jest jeden temat ilustracyjny, bardzo rzadko spotykany w pracach profesjonalnych malarzy - magiczne symbole. Średniowieczne obrazy „prymitywne” zawierały liczne symbole, których znaczenia możemy się dziś tylko domyślać. Oczywiście są wśród nich znajome postacie, takie jak serca i znajome postacie, których znaczenie w średniowieczu jest tylko niejasne, takie jak swastyki i ogrody ogniowe. Jednym z przykładów może być widok z góry zaczerpnięty ze sklepienia dachu kościoła Porvoo. Znaczenie symboli jest w zasadzie nieznane, ale większość z nich ma być związana albo z cyklem roku, albo z ochroną przed złymi duchami. Mianowicie te same symbole można znaleźć w dużych ilościach na średniowiecznych kijach kalendarzowych, a na przykład węzły są znane we współczesnej kulturze ludowej, aby zapobiegać przenikaniu duchów.

   







Obrazy profesjonalnych malarzy



Od biskupa Erazma trzewia są wyciągane podczas jego gotowania. Praca pochodzi z 1471 roku.

Dzieła profesjonalnych malarzy odróżnia od twórczości budowniczych obfite wykorzystanie barw i sposób wykonania przedstawień kilku postaci. Konstruktorzy zwykle nie tworzą konfiguracji z wieloma postaciami. Z drugiej strony, oprócz poszczególnych świętych, zawodowi malarze malują przedstawienia kilku postaci przedstawiających śmierć męczenników, narodziny Jezusa czy jego historię cierpienia. Tematy, które wyróżniają się w obrazach budowniczych pod ich nieobecność.



Diabły ciągną grzeszników na zatracenie. Obraz pochodzi z początku XVI wieku i znajduje się w kościele Rymättylä.

W kościołach dekorowanych przez profesjonalnych malarzy obrazy są też ze sobą znacznie wyraźniej powiązane. Obrazy często tworzą mniej lub bardziej spójne byty, o których mówi się jako o programach teologicznych. Nawet w dziełach budowniczych czasami istnieje wyraźna spójność w tym samym kościele, ale nie są one tak wyraźne. Jako przykład mógłbym użyć Rymättylä Church, gdzie znajdziesz bardzo zaplanowany program teologiczny. Program ten można scharakteryzować w trzech seriach prac, które są serią opisów męczeństwa i świętych, historii cierpienia Jezusa oraz serii obrazów przedstawiających grzech i stratę. Podobne motywy są bardzo typowe w średniowiecznych kościołach w Finlandii. Pomieszczenia z bronią mają powracający motyw przedstawiania ludzi w ich codziennych obowiązkach i diabłów wokół nich, ściany głównego pokoju lub holu kościoła są zazwyczaj pomalowane historią cierpienia Jezusa i prawdopodobnie ewangelią Bożego Narodzenia i sklepieniami z bardziej abstrakcyjna dekoracja i indywidualne wizerunki świętych. W okresie średniowiecza w Finlandii istniało kilka grup malarskich, których prace różnią się od siebie, ale wspomniana seria obrazów była naprawdę typowa dla kościołów,
 

Koniec ołtarza kościoła Rymättylä. Powyżej znajduje się Sąd Ostateczny, a poniżej wszystkich 12 Apostołów.




Było to szybkie i być może nieco powierzchowne badanie największej linii podziału w średniowiecznych malowidłach kościelnych w Finlandii. Oczywiście jeszcze bardziej subtelne linie podziału można odróżnić od zachowanego malarstwa, na przykład według różnych grup malarzy lub różnych epok. Z obrazów budowniczych można również odróżnić różne style z różnych dziedzin. Na przykład w Uusimaa nie widziałem w ogóle żadnych obrazów statków, podczas gdy w południowo-zachodniej Finlandii nie znalazłem ani jednego kościoła z obrazami budowniczych, ale żadnych statków. Daje to jednak podstawowe wyobrażenie, dlaczego poziom techniczny średniowiecznych malowideł kościelnych jest tak zmienny.



Zdjęcia profilowe o nieznanym znaczeniu w sklepieniu dachowym kościoła Hollola. Malowany w latach 90. XIV wieku.


Zagadnienie związku między twórczością profesjonalnych malarzy a sztuką "prymitywną" jest centralnym punktem mojej własnej pracy licencjackiej. Fascynuje mnie właśnie absurdalny wygląd obrazów budowniczego w porównaniu do tego, do czego jestem przyzwyczajony jako osoba współczesna, a nawet w porównaniu z inną sztuką średniowieczną, do której te obrazy oczywiście należy porównywać. Fakt, że te dwa rodzaje obrazów żyły przynajmniej pozornie harmonijnie w średniowiecznej Finlandii, a nawet w tych samych budynkach, świadczy moim zdaniem o odmiennym stosunku ludzi średniowiecznych do obrazów. Ten związek prawdopodobnie różnił się od współczesnego człowieka. Ponieważ ludzie średniowiecza nie wydają się niepokoić czasem bardzo niskim poziomem malarstwa, przypuszczalnie nie był to główny powód, dla którego malowali. Oczywiście obrazy były również ozdobami, ale nie tylko. 

Dużo się o tym mówi że obrazy służyłyby jako „najbiedniejsze Biblie”*, co nie jest całkowicie fałszywym twierdzeniem, ale wciąż tylko bardzo małą częścią prawdy. Zamiast tego obecność sztuki „prymitywnej” w kościołach mówi odbiorcom o praktycznej funkcji obrazów. Na przykład uważam, że bardzo typowe obrazy statków miały na celu ochronę istniejących statków, a obrazy świętych starały się komunikować w kierunku opisywanego świętego. Malarstwo zatem jest nie tylko ozdobą czy przesłaniem dla śmiertelnej publiczności, ale także przesłaniem do wyższych mocy. 


- Pyry von Bagh



*Biblia dla ubogich - powszechnie spotykane jest stosowanie określenia Biblia pauperum w odniesieniu do innych średniowiecznych ksiąg ilustrowanych, lub innych dzieł sztuk obrazowych z okresu średniowiecza (malowideł ściennych, tablicowych, rzeźb kościelnych), którym przypisuje się funkcje dydaktyczne, albo też do całości sztuki średniowiecznej, której podstawowym zadaniem miałoby być przekazywanie treści religijnych ludziom nieznającym pisma. Takie pojmowanie słów Biblia pauperum wiąże się jednak z przestarzałymi poglądami na rolę ksiąg w średniowieczu, na dydaktyczne funkcje sztuki średniowiecznej, oraz na średniowieczne metody nauki religii.





https://www.ts.fi/teemat/502670/Terveiset+keskiajan+raksamiehilta

https://medievalwallpaintings.wordpress.com/tag/rakentajamaalaukset/

http://tahiti.fi/02-2015/vaitokset/keskiajan-arvoituksellinen-kuvamaailma-avautuu-%E2%80%93-suomen-kivikirkkojen-rakentajamaalaukset-perusteellisen-ja-korkealaatuisen-tutkimuksen-valossa/

https://ojs.st-andrews.ac.uk/index.php/nsr/article/view/258/267

https://ojs.st-andrews.ac.uk/index.php/nsr/issue/view/43

https://pl.wikipedia.org/wiki/Biblia_Pauperum

http://saagojajatikku-ukkoja.blogspot.com/2016/01/primitiiviset-toherrykset-vs-oikeiden.html