Na Białorusi myślą o zabezpieczeniu państwa na wypadek sabotażu politycznego.
Pięknie, tak trzymać - w Polsce nam tego brakuje, stąd można publicznie kłamać, wprowadzać w błąd społeczeństwo, szkalować i nie ma za to obligatoryjnych kar, jak np. wykluczenie z życia politycznego czy zakaz publikacji, zakaz prezentacji w mediach.
W polskiej konstytucji z 1952 roku był np. zapis o dywersji:
Artykuł 77
2. Osoby, które dopuszczą się sabotażu, dywersji,
szkodnictwa lub innych zamachów na własność społeczną, karane
są z całą surowością prawa.
zniesiony po 1976 roku.
Abstrahując od obcych agentur, moim zdaniem zło w polskiej polityce obficie rozlewa się w skutek dyktatu mediów i dopuszczeniu do głosu awanturników politycznych, którzy politykę traktują jako sposób na reklamę siebie i miejsce dorabiania się, a nie dbałości o dobro społeczeństwa.
Dyktat mediów ma tu wielki wpływ.
Degradacja środowiska politycznego - umedialnienie - sprawia, że ludzie niczym szkolna młodzież biją się i licytują przed kamerami, by zdobyć popularność i tym sposobem dostać się do Sejmu czy na stanowiska - powstaje stan bliski pajdokracji.
To sprawia, że osoby biorące udział w polityce można podzielić z grubsza na dwie grupy - na tych, co rozrabiają by utrzymać swą medialność i resztę, która stara się coś zrobić, ale staje się zakładnikiem przekazu medialnego w ten sposób czasami upodobniając się do pierwszej grupy...
To samo dotyczy samych mediów.
Często dziennikarze zajmują stanowisko polityczne z rozmowie przed kamerami, stając się jedną ze stron.
Istnieje umowny podział, że TVN są za liberałami z platformy, TVP Info za rządem, a pozostali to różnie, ale nie za rządem.
Sam widziałem, jak redaktor Cholewiński (niegdyś pracownik TVN) w TVP Info, czytał stanowisko swojej nowej stacji nt. stronniczości TVN-u.
Jako ilustracja pokazywany był fragment audycji TVNu z redaktorem Cholewińskim uprawiającym tę wspomnianą stronniczość...
Ja jednak chciałem wtrącić słowo o tatarze.
Wszyscy redaktorzy lubią tatara.
Wszyscy się nad nim rozpływają - jaki to smakołyk. Kawał zmielonego surowego mięsa ze świeżą siekaną cebulką ociapany surowym jajkiem. Po prostu delicje.
Przysmak każdego redaktora jak cała Polska długa i szeroka.
Jak to jest możliwe, żeby każdy miał taki sam gust?
A jak to jest możliwe, że każdy uważa rządy Łukaszenki na Białorusi za sfałszowane?
Dlaczego każdy jest przeciw? Nie ma nikogo, kto nie ma zdania, albo ma zdanie przeciwne?
Otóż redaktorzy nie mają zdania - zdanie ma prowadzący ich, albo właściciele stacji.
I to oni swoim podwładnym każą mówić to, co oni mówią.
Mamy tu sytuację, gdy zarówno strefy rządowe jak i medialne - nawet te przeciwne polskiemu rządowi - nie są tak naprawdę za opozycją białoruską, albo przeciw Łukaszence - oni są za rozwaleniem państwowości białoruskiej.
Czy to tylko efekt 30 lat prania mózgu przez polskojęzyczne media?
Jaki będzie efekt wiadomo - jak na Ukrainie, Rumunii albo w Polsce w latach 90tych - rządy niemieckich ubeków i zagranicznych podmiotów, które się obłowią na majątku Białorusinów.
Teraz TVN idzie ręka w rękę z rządem, który na co dzień krytykuje i atakuje.
A może to rząd idzie ręka w rękę z TVNem??
Dziennikarze, publicyści w swoich relacjach, albo w rozmowie przed kamerami zajmują stanowisko społeczne - czyli polityczne, bo do spraw społecznych sprowadza się polityka - i stają się jedną ze stron.
Pan obywatel, jak chce się wypowiedzieć politycznie do społeczeństwa, to z reguły ma dostęp do kamer, gdy zostanie posłem. A pan dziennikarz zawsze ma ten dostęp.
Sytuacja jest taka, że dziennikarze "bezkarnie" całymi latami uprawiają politykę, tylko dlatego, że pracują w mediach, a pan poseł, jak się będzie słabo starał, to może następnym razem już nie będzie posłem i nie będzie go w telewizji. Poseł to taki przechodzień - jest, a za chwilę go nie ma. A dziennikarz jest zawsze.
I nie jeden dziennikarz traktuje posła, albo ministra z góry - podnosi na niego głos, jest napastliwy, przerywa mu niegrzecznie, macha tymi łapami - zupełnie jakby wszystko było na odwrót, jakby to poseł, który ma mandat od społeczeństwa, przyszedł do pana dziennikarza przeprosić za swe istnienie.
To pan dziennikarz jest personą, a pan poseł - nikim?
Jak to jest możliwe, że istnieje coś takiego jak "dziennikarskie śledztwo"?
No, ja wiem, przecież sam coś takiego jakby uprawiam...
Tylko, że gdyby były polskie służby, a nie niemieckie, to nigdy by tego "śledztwa" nie było - bo nie byłoby potrzeby.
Jak to jest, że dziennikarze coś tam wykrywają - taki na przykład redaktor Latkowski - a policja, czy służby bezpieczeństwa - nie?
Wygląda na to, że pewnymi tematami nikt się nie zajmuje - bo to nie jest określone w prawie.
Tak jak ten w SKW, co mi powiedział, że to co opowiadam, to nie są sprawy wojskowe, więc to nie jest sprawa dla nich. Tak sobie myślę, że nawet ja sam tak na dobrą sprawę nie wiem, czy to jest niemiecki wywiad wojskowy czy cywilny, a pan z SKW od razu wiedział.
Nic nie sprawdził, żadnego śledztwa nie podjął, od razu powiedział, że to "nie jego brocha".
Jasnowidz, czy co?
Otóż potworzyli sobie prawa i teraz tak:
ta służba odpowiada za przestępstwa zaczynające się na literę G i Ó, tamta za W, tamta za N, a jeszcze insza, za O.
A za inne sprawy, jak to leci w alfabecie - nikt nie odpowiada.
I każdy jest czysty.
Bo każdy jest kryty przepisami i to mu wystarcza.
Tylko kto te przepisy wymyślił?
I gdzie są dziennikarze ze swoimi śledztwami?
Oni też mają swoje paragrafy....
Wszystko jest starannie ustawione.
KODEKS KARNY
ROZDZIAŁ XVII
Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej
Art. 127.
§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
" w porozumieniu z innymi osobami " - słowa klucze - bo jak ktoś samodzielnie do tego dąży, to karze nie podlega.
Prawda?
Można bezkarnie podważać istnienie państwa polskiego i żadne służby ani nawet nie mrugną, że coś tu nie tak.
Ale niech tylko jakiś Synak usiądzie do komputera.... od razu wiedzą co robić.
Moim zdaniem, zarówno w polityce, administracji jak i w mediach potrzebne jest odgórne rozgraniczenie - oparte o wiek.
Osoby do 40 roku życia nie powinny mieć prawa ubiegania się o piastowanie stanowisk politycznych.
Jeśli chcą się spełniać w polityce winy mieć taką możliwość - ja wiem, jako doradcy, personel biura poselskiego czy coś takiego?
Oczywiście ludzi niedojrzałych spotyka się i po 40tce, ale zawsze to jakiś hamulec.
Czy ktoś się z tym zgadza, czy nie, częściej błędne decyzje podejmuje się w młodszym wieku, choć jak wiadomo, to nie zasada...
To taki pomysł na czasy poubeckie...
przedruk
tłumaczenie automatyczne
W każdym państwie polityk wzywający
do sankcji wobec własnego kraju kładzie kres swojej politycznej
karierze, ponieważ życzy swojemu krajowi polityczny i gospodarczy
upadek. Tę opinię politologa Wadima Borowika publikuje gazeta SB
Białoruś Siegodnia, informuje BiełTA.
„Te prace są w
toku. Odbyło się już pierwsze spotkanie w ramach Okrągłego Stołu
Sił Demokratycznych, wzięli w nim udział parlamentarzyści,
przedstawiciele różnych komitetów organizacyjnych, prawnicy i
politycy.
Pracujemy nad decyzją (o odpowiedzialności - ok.
BelTA) w dwóch formach.
Albo jest to ustawa o zmianie Kodeksu
karnego i Kodeksu administracyjnego, albo dekret prezydencki.
Badamy
obie opcje, zostaną przedłożone do rozpatrzenia przez głowę
państwa.
Oprócz odpowiedzialności karnej i
administracyjnej istnieje inna sugestia: ograniczenie w prawach
politycznych.
Oznacza to, że osoby domagające się sankcji powinny być pozbawione prawa do kandydowania przez określony czas, uczestniczenia w działalności politycznej i wypowiadania się w kwestiach społeczno-politycznych.
Zależy nam na wypracowaniu
jak najbardziej sprawiedliwego mechanizmu pobierania takich
kosztów.
Na przykład, żeby członkowie rodziny nie ucierpieli:
równie dobrze może się okazać, że matka i ojciec osoby
destrukcyjnej wzywającej do takich działań w ogóle nie podzielają
jego poglądów – zauważył ekspert.
Uważa również, że
konieczne jest rozróżniać surowość przestępstwa.
"To
jedno - trochę ograniczony obywatel dał lajka.
A to zupełnie
inna sprawa, gdy polityk biega po europejskich przyjęciach i błaga
o sankcje wobec swojego kraju. Taka osoba musi ponosić najcięższą
odpowiedzialność i na zawsze zapomnieć o działalności
politycznej jako zdrajcy interesów narodowych.
Należy rozumieć, że nawet sam pomysł omówienia sankcji, nie mówiąc już o ich wprowadzeniu, pogarsza klimat inwestycyjny w kraju, podważa zaufanie inwestorów i podważa wizerunek kraju na arenie międzynarodowej. Oznacza to, że krzywda została już wyrządzona nawet przez mówienie o sankcjach - podkreślił Vadim Borovik. - Dlatego nie chodzi tylko i nie tyle o chęć ukarania kogoś. Chodzi o potrzebę edukowania społeczeństwa do odpowiedzialności przed własnym krajem i własnymi ludźmi.
Tak
więc, mimo wszelkich politycznych batalii, nieporozumień z takim
czy innym punktem widzenia, nie ma nawet myśli o wezwaniu do sankcji
w stosunku do własnego kraju!
Analityk uważa, że na
arenie międzynarodowej sankcje i inne naciski zewnętrzne są po
prostu manipulowane przez zainteresowane osoby.
„Celem jest
zdobywanie rynków i budowanie wpływów geopolitycznych.
Wiele
stanów używa zbiegłych polityków - marionetek, które są
całkowicie zależne od swoich zachodnich sponsorów - jako
rzeczników opinii ludu. W międzyczasie przejmują rynki i lobbują
swoje interesy na arenie międzynarodowej.
Nie bądź naiwny:
świat to niezwykle ostra konkurencja, a wszystkie kroki są
dokładnie przemyślane. Gdy tylko ktoś opuści rynek lub zmniejszy
na nim swoją obecność, konkurenci natychmiast przejmują tę
niszę. Dlatego różowe okulary o „walce o prawa człowieka”
poprzez sankcje powinny zostać usunięte. Wszyscy walczą o własne,
przede wszystkim ekonomiczne, interesy – podsumował Vadim Borovik.
http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/kpol/1952a.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz