Marcin Kamiński
- 21 grudnia 2006
- recenzja kinowa Apocalypto (2006)
Rok 2004 należał do Mela Gibsona. Jego zrealizowana za niewielkie pieniądze i do tego w martwym języku aramejskim "Pasja" okazała się jedną z najczęściej dyskutowanych i najlepiej zarabiających produkcji roku - w samej Polsce przyciągnęła do kin prawie 3,5 miliona widzów, więcej niż "Shrek 2".
Finansowy sukces "Pasji" pozwolił Gibsonowi na realizację "Apocalypto" - brutalnego, wypełnionego akcją obrazu przygodowego rozgrywającego się w podupadającym imperium Majów tuż przed przybyciem do niego konkwistadorów. Zdjęcia do filmu realizowane były w tajemnicy, niewiele wiadomo było o scenariuszu, a w rolach głównych reżyser obsadził nieznanych aktorów każąc im wypowiadać swoje kwestie w języku Yucatec - dziś już prawie nieużywanym dialekcie Majów.
Nic więc dziwnego, że zainteresowanie "Apocalypto" było i jest ogromne. Niestety, jak na razie nie przełożyło się ono na wyniki finansowe. Choć film zadebiutował w amerykańskich kinach na pierwszym miejscu box office, to zajął je z niskim wynikiem 14,2 miliona dolarów, co, nawet jak na produkcję z kategorią wiekową "R", nie jest specjalnym osiągnięciem. W moim przekonaniu "Apocalypto" to produkcja nie do końca wykorzystanych możliwości. Był potencjał na wielkie dzieło, a powstały - jak napisał na naszym forum "depostre", którego cytuję w tytule recenzji - przygody indiańskiego Rambo w lasach Jukatanu.
Młody wojownik Łapa Jaguara wiedzie spokojne życie w wiosce położonej w jukatańskiej dżungli. Ma udanego synka, a niebawem jego rodzina ma się jeszcze powiększyć. Sielankę przerywa pojawienie się okrutnych obcych przybyszów. Wioska zostaje spalona, a jej mieszkańcy uprowadzeni. Łapie Jaguara udaje się ukryć swoją rodzinę przed napastnikami, ale sam dostaje się do niewoli. Wraz z innymi jeńcami wyrusza w podróż do legendarnego kamiennego miasta...
Mel Gibson ma na swoim reżyserskim koncie zaledwie cztery filmy fabularne, ale każdy z nich zasługuje na uwagę i każdy jest dowodem na to, że autor "Braveheart" swobodnie porusza się w filmowej materii, równie dużą wagę przywiązując zarówno do fabuły, jak i strony wizualnej swoich produkcji. "Apocalypto" jest pod tym względem najbardziej dopracowanym obrazem w jego karierze.
Film otwiera scena pościgu myśliwych za tapirem. Brawurowo sfilmowana przez Deana Semlera, operatora miedzy innymi "Mad Maxa 2", jest zapowiedzią tego, co czekać nas będzie przez prawie 140 minut projekcji. "Apocalypto" to bowiem rasowe, pełnokrwiste kino akcji trzymające w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty.
Mimo egzotycznej scenografii i dialogów toczonych w zapomnianym języku obraz Gibsona nie wnosi wiele nowego do światowej kinematografii. Fabuła jest prosta, przewidywalna i niewolna od schematów. Ciężarna żona Łapy Jaguara w kulminacyjnym momencie filmu zaczyna oczywiście rodzić, a kiedy uciekający wojownik zapowiada swoim prześladowcom, że w jego lesie nie mają z nim szans, mamy pewność, że do gry powróci pułapka na tapira, której działanie mogliśmy zobaczyć w scenie otwierającej film.
Reżyser miał ambicję znalezienia analogii pomiędzy cywilizacją Majów i naszą, pokazania, że historia zatacza koło, a nasz świat niebezpiecznie przypomina zaginione imperium, co oznacza, że również i jemu grozi zagłada. Nie ukrywał, że "Apocalypto" może zostać odczytane także jako kino polityczne. We wrześniu 2006 roku, podczas festiwalu filmowego w Teksasie, mówił na spotkaniu z widzami, że wysyłanie amerykańskich żołnierzy do Iraku ma taki sam sens jak składanie przez bohaterów jego filmu ofiar z ludzi. Problem w tym, że to przesłanie gdzieś w "Apocalypto" ginie. Gibson nie poświęca w swoim filmie zbyt wiele czasu samej cywilizacji sugerując jedynie, że do jej upadku przyczyniły się między innymi susza i choroby, pomijając na przykład czynione przez Indian nieprawdopodobne inwestycje w sferę sakralną kosztem wzrostu gospodarczego.
Gibson prześlizguje się po temacie kultury Majów w wielu miejscach drastycznie rozmijając się z rzeczywistością. Majowie nie byli tak krwiożerczy jak Aztekowie. Do jednych z najświętszych ich obrzędów należała ceremonia, podczas której władca upuszczał kilka kropel krwi ze swojego napletka na papier, który następnie palono. Niezwykle rzadko składali ofiary z ludzi, a nigdy tak liczne jak hekatomby pokazane w "Apocalypto". Przedstawione w filmie miasto Majów składa się z elementów występujących w różnych kulturach i różnych czasach. Przykładowo - świątynie przypominają te, które zobaczyć możemy w Tikal, ale ozdobione są w znacznie starszym i pojawiającym się jedynie na północy Jukatanu stylu Puuc.
Nie należy zatem traktować "Apocalypto" jako etnograficznego dokumentu czy wnikliwego zastanowienia się nad zaginioną cywilizacją. Mimo szumnych zapowiedzi i sporego potencjału tkwiącego w pomyśle Gibson zrealizował bardzo dobre, doskonałe od strony technicznej kino rozrywkowe zapewniające ponad 2 godziny trzymającej w napięciu akcji.
http://www.filmweb.pl/reviews/Przygody+india%C5%84skiego+Rambo+w+lasach+Jukatanu-3740
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz