przedruk
Uznany za zmarłego Amerykanin ocknął się, gdy chciano pobrać jego narządy do przeszczepu
Grzegorz Kuczyński
19 października 2024, 13:46
Mężczyzna, u którego doszło do zatrzymania akcji serca i stwierdzono śmierć mózgu… obudził się w samą porę. Chirurdzy byli już w trakcie pobierania jego narządów do przeszczepu. Do tej szokującej historii doszło w amerykańskim stanie Kentucky.
Wszystko wydarzyło się trzy lata temu, ale niektóre szczegóły stały się znane dopiero teraz, po tym jak sprawę w mediach nagłośniła siostra niedoszłego dawcy, do której list napisała jedna z osób obecnych przy próbie pobrania narządów mieszkańca Kentucky. W sprawie wciąż toczy się dochodzenie.
Stwierdzili śmierć mózgu
36-letni Anthony Thomas „TJ” Hoover II został zabrany do szpitala Baptist Health w Richmond w stanie Kentucky w październiku 2021 roku z powodu przedawkowania narkotyków. Lekarze próbowali reanimować mężczyznę, ale bez skutku. Zdiagnozowano śmierć mózgu i natychmiast zaczęto badać jego narządy wewnętrzne pod kątem wykorzystania Hoovera jako dawcy. Personel szpitala poinformował rodzinę, że wcześniej Hoover wyraził zgodę na oddanie swoich narządów w przypadku śmierci.
Dziś jego siostra Donna Rhorer opowiada, że podczas przewożenia Hoovera na salę operacyjną zauważyła, jak oczy brata otwierają się. - Powiedziano nam, że to tylko odruchy, po prostu normalna rzecz. Kim jesteśmy, by kwestionować system medyczny? – wspomina kobieta. Ale godzinę później z sali, gdzie miano pobrać narządy Hoovera, wyszedł lekarz i powiedział rodzinie, że mężczyzna „nie był gotowy”. Co takiego wydarzyło się na sali operacyjnej?
Nagle obudził się
Natasha Miller, pielęgniarka, która była jedną z osób odpowiedzialnych za zachowanie narządów, wspomina, że była zdezorientowana faktem, iż Hoover wyglądał na żywego, gdy został przywieziony na salę operacyjną. - Poruszał się - mówi pielęgniarka. - I wtedy zobaczyliśmy, że płyną mu łzy. Wyraźnie płakał. Nietypowe zachowanie pacjenta, który właśnie został uznany za zmarłego, przeraziło personel medyczny. Dwóch lekarzy odmówiło nawet udziału w operacji pobrania narządów. Postanowiono skonsultować się z szefem amerykańskiego programu dawców KODA, który był nieugięty: „Mózg jest martwy, więc pacjent nie żyje. Poszukaj innych chirurgów, którzy nie stchórzą”.
Asystująca przy wszystkim pracownica KODA, Nicoletta Martin, wspomina zaskoczenie, gdy podczas przygotowań do usunięcia serca pacjenta, ten nagle obudził się i zaczął miotać się na stole operacyjnym. Nie było już żadnych wątpliwości, że Hoover żyje.
Kto zawinił?
Mężczyzna przeżył, jednak według siostry Hoovera, po szokującym incydencie w szpitalu jej brat ma problemy z pamięcią i mową, a także zaburzoną koordynację ruchów. Urzędnicy KODA zaprzeczają, że którykolwiek z pracowników programu dawców instruował lekarzy, aby przystąpili do operacji pobrania narządów od żywego pacjenta. Dochodzenie w sprawie incydentu wciąż trwa i znajduje się pod kontrolą prokuratora generalnego stanu Kentucky.
źr. The Guardian, Ney York Post
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz