Strony wciąż aktualne...

poniedziałek, 13 maja 2024

Obserwacja

 




przedruk


23.04.2024



Czy można tak po prostu gapić się na przechodniów?





Siedzę i patrzę. Jestem zafascynowany tym, że siedzę i patrzę. Że mam chwilę, aby spokojnie usiąść i oddać się obserwacji. To niedługa chwila, ale wystarczy, żeby nasycić oczy i jeszcze jakiś inny zmysł, który także jest głodny.





Mężczyzna siedzi i pali. O prawą nogę oparł niewielki pękaty plecak. Ubrany jest w spłowiałą kurtkę z licznymi kieszeniami. Jego papieros jest krótki, więc to zapewne pet znaleziony w koszu lub na chodniku. Trzyma go w zwiniętej dłoni, tak by przyjemność trwała jak najdłużej. Kiedy papieros się kończy, sięga do kieszeni na piersi i wyciąga kilka niedopałków. Przez chwilę je ogląda, wybiera jednego i znów zapala.


Alejką nadchodzi młoda para z pieskiem. Oboje nienaturalnie wyprostowani, on w białej koszulce polo, ona w kremowej bluzce i kurteczce w panterkę. Dziewczyna chce ominąć palącego, ale pies podbiega do niego, macha ogonem, rozpoznaje. „Spacerek”, odzywa się mężczyzna tak, że nie wiadomo, czy to pytanie, czy stwierdzenie faktu. „Twoja pani pozwala ci ze mną rozmawiać?”. Przez moment myślę, że zwraca się do psa, ale odpowiada chłopak: „Pozwala, pozwala, nic się nie martw”. Dziewczyna jednak nie chce się zatrzymywać przy siedzącym, krzywi się i pociąga za smycz. Psu nie przeszkadza zapach mężczyzny, obwąchuje jego plecak, opiera przednie łapy o udo i szczeka przyjaźnie. Mężczyzna nie odważa się go pogłaskać, ale przygląda mu się z uśmiechem. Potem podnosi wzrok na chłopaka, jakby chciał powiedzieć: „Każdy ma swoją smycz”.


Nadchodzą dwie dziewczyny w glanach i czarnych skórach, szczupłe, z turkusowymi powiekami i kolczykami w ustach. Obie mają nastroszone włosy, a w rękach identyczne zapiekanki z sosem czosnkowym i szczypiorkiem. Idą szybko i równo, każda w swoim rytmie. Wyższa garbi się i napina, jakby musiała pokonywać jakiś opór gdzieś wewnątrz ciała. Niższa stawia długie kroki, od czasu do czasu zahaczając kolanem o kolano. Jest niedziela, idą w stronę dworca, zapewne wracają do swojego miasta po weekendowej imprezie. Niższa niespodziewanie odwraca się w moją stronę i widząc, że wszystko rejestruję, uśmiecha się ustami pełnymi szczypiorku.


Mężczyzna z wózkiem i dzieckiem, dziecko z łukiem. Chłopczyk ma gęste loki, wygląda trochę jak amorek z kreskówek, czyhający ze strzałą na napotkane pary. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek widziałem łuk w rękach małej dziewczynki. Mężczyzna jest przystojnym, wysportowanym blondynem, popycha wózek jedną ręką, a drugą trzyma w pogotowiu, na wypadek, gdyby chłopiec stracił równowagę. Malec celuje w drzewo, strzała odbija się od pnia i spada na ziemię tuż obok siedzącego na ławce, który właśnie skończył palić. Młody mężczyzna schyla się po nią i przez chwilę oczy obu spotykają się.


Świat jest na krawędzi i takie zwykłe patrzenie może się wydać czynnością niemoralną. Cóż wielkiego wynika z patrzenia? Nikomu nie pomagam, nie interweniuję, zajmuję się niczym. Może nawet trochę przeszkadzam, zajmuję miejsce, gapiąc się – zawstydzam. Staram się być dyskretny, ale wiadomo – nie sposób nie zauważyć, że ktoś bez zajęcia gapi się na przechodzących. Człowiek bezczynny jest jakoś bezczelny, nawet jeśli to niedzielne popołudnie, czas, kiedy ludzie mają prawo się nie spieszyć, nie robić niczego konkretnego.


Odpoczywam. Jestem zbędny. Ale świat nabiera we mnie konturów, intensywności. Siedzę i patrzę. Nikomu nie zagrażam. Niczego nie niszczę. Jestem spojrzeniem.






Wojciech Bonowicz








tygodnikpowszechny.pl/czy-mozna-tak-po-prostu-gapic-sie-na-przechodniow-186860?utm_term=Autofeed&utm_campaign=Echobox_Social&utm_medium=social&utm_source=Facebook#Echobox=1715587120








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz