przedruk
Jak podała w czwartek (10.03) agencja Reutera, Meta Platforms pozwoli użytkownikom Facebooka i Instagrama w niektórych krajach nawoływać do przemocy wobec Rosjan i rosyjskich żołnierzy, w kontekście inwazji na Ukrainę. Według wewnętrznych e-maili, do których dotarli pracownicy agencji, Meta tymczasowo zmieni politykę firmy dotyczącą tzw. „mowy nienawiści”. Moderatorzy mają także tymczasowo zezwalać na publikowanie postów wzywających do śmierci prezydenta Rosji Władimira Putina lub prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki.
Co ciekawe owa „zmiana polityki firmy” nie dotyczy całego świata a jedynie krajów takich jak Armenia, Azerbejdżan, Estonia, Gruzja, Węgry, Łotwa, Litwa, Polska, Rumunia, Rosja, Słowacja i Ukraina. Nie trzeba być wybitnym znawcą geografii by natychmiast skojarzyć, że nie jest to przypadkowa lista. Wymienione kraje łączy to, że znajdują się w bliskim bądź bezpośrednim sąsiedztwie Rosji. Jest więc oczywistym, że komuś bardzo zalżny by eskalować w konkretnym obszarze geograficznym nienawiść wobec Rosji i Rosjan. Czy ma to wspomóc wysiłek wojenny Ukraińców? Szczerze wątpię. Raczej ma to przygotować mieszkańców Europy środkowowschodniej na potencjalną konfrontację militarną bloku anglosaskiego z Rosją na tym terenie bądź w jego bezpośredniej bliskości. A to już dla nas bardzo niebezpieczny pomysł.
Media społecznościowe są potężną bronią. Swoją skuteczność oddziaływania pokazały kilka lat temu, podczas „arabskiej wiosny”, gdy posłużyły za instrument do wzmacniania cyklu rewolt. Od tego czasu narzędzi były stale udoskonalane.
W 2020 roku „Wall Street Journal” przeprowadził śledztwo, które ujawniło, że Facebook celowo podsuwa nam kontrowersyjne i bulwersujące treści, bo liczy, że zwiększy to nasze zaangażowanie . Badania polaryzacji użytkowników na platformie wykazały, że mechanizm rekomendacji Facebooka antagonizuje użytkowników i nakręca ekstremistów.
Nie wolno nam lekceważyć tych informacji, tym bardziej, że pochodzą one ze zweryfikowanego źródła.
Nie da się zniwelować wpływu mediów społecznościowych na masowe postrzeganie zjawisk bez przejęcia kontroli nad tymiż mediami lub opcjonalnej ich blokady. W polskich warunkach obie te opcje są awykonalne. W rękach rządzących pozostają co prawda istotne instrumenty wpływu na opinię publiczną, przede wszystkim publiczne środki masowego przekazu, wątpię jednak by miały one zostać użyte do deeskalacji napięcia. Akurat, palących się „na bolszewika”, domorosłych generałów w krótkich portkach, mamy u steru władzy aż nadto.
Jedyne zatem co możemy w tej sytuacji robić to studzić nastroje. Zarówno we własnym otoczeniu jak i w mediach społecznościowych. Przynajmniej dopóki cwane algorytmy nie orzekną, że zniechęcając do nienawiści siejemy mowę nienawiści.
Jedyne zatem co możemy w tej sytuacji robić to studzić nastroje. Zarówno we własnym otoczeniu jak i w mediach społecznościowych. Przynajmniej dopóki cwane algorytmy nie orzekną, że zniechęcając do nienawiści siejemy mowę nienawiści.
Przemysław Piasta
Uwaga!
Powyższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".
Strona ta jest nielegalnie blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał.
https://myslpolska.info/2022/03/13/macie-nienawidzic/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz