Strony wciąż aktualne...

niedziela, 12 grudnia 2021

"Oświecony" o metodzie

 


Josepha Comte de Maistre, przestrzegał: 

„Do chwili obecnej narody zabijano w podbojach, czyli przez inwazje: ale tutaj nasuwa się ważne pytanie: czy naród nie może umierać na własnej ziemi, bez przesiedlania czy inwazji, a przez to, żeby szkodniki rozkładały samo sedno tych oryginalnych i ustanowionych zasad, które czyniły ten naród takim, jaki jest.”




Mirosław Kokoszkiewicz Kokos26

5 min

 

Uwaga! Nadchodzi IV Rzesza Niemiecka

W środę 24 listopada poznaliśmy w końcu treść umowy koalicyjnej nowego niemieckiego rządu tworzonego przez SPD, FDP i Zielonych. Choć niemieckie „wolne media” jak na komendę podpisaną umowę określiły jako „niezwykle ambitną” to my Polacy powinniśmy ją podsumować jednym krótkim zdaniem: Strach się bać! Po pierwsze Niemcy chcą przekształcić Unię Europejską w jedno federalne europejskie państwo z własną konstytucją. Jak pisze wpływowy tygodnik „Spiegel”: „Przyszły rząd federalny wzywa zatem do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy. Po drodze chce zmienić traktaty UE - co w Brukseli jest powszechnie uważane za niemożliwe - i wprowadzić europejską ordynację wyborczą z ponadnarodowymi listami i wiążącym systemem najlepszych kandydatów”. Jak należy się spodziewać miano „najlepszych kandydatów” otrzymają tylko ci europejscy politycy, którzy stojąc w postawie na baczność z podniesionym i wyprostowanym prawym ramieniem wykrzyczą donoście: Jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz!

Kiedy na przełomie maja i czerwca 2005 roku Francuzi i Holendrzy w referendach odrzucili „Traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy” miliony rozsądnie myślących ludzi odetchnęło z ulgą sądząc, że to już koniec lewackiej utopii, którą chcą nam zafundować zamordyści żywcem przeniesieni z powieści Orwella. Jednak już wtedy przestrzegano, że to nie koniec. Mówiono, szczególnie po podpisaniu traktatu lizbońskiego, że zapisy odrzuconej konstytucji europejskiej będą wprowadzane tylnymi drzwiami i bardzo szybko przekonaliśmy się, że ci, którzy bili na alarm mieli absolutną rację. Wygląda jednak na to, że na drodze do budowy IV Rzeszy Niemieckiej podjęta zostanie kolejna próba utworzenia z UE federalnego potworka, w którym państwa narodowe zepchnięte zostaną do roli landów, albo radzieckich republik.

Warto na chwilę powrócić do projektu konstytucji, który w 2005 roku został odrzucony. Otóż do opracowania jego treści powołano wtedy specjalny „Konwent w sprawie przyszłości Europ”y, któremu przewodził zmarły dwa lata temu były prezydent Francji, Valéry Giscard d’Estaing. Już wtedy pojawiały się głosy mówiące, że tak na prawdę nad projektem pracuje masoneria. Przypominano, że podczas prezydentury Giscarda d’Estainga jego najbliższym doradcą i przyjacielem był Jean-Pierre Prouteau – wielki mistrz Wielkiego Wschodu Francji. Z kolei nad zbrodniczą ustawą zezwalająca na aborcję na życzenie kobiety, która weszła w życie we Francji 17 stycznia 1975 roku pracowała minister zdrowia w rządzie Giscarda d’Estainga, polityk żydowskiego pochodzenia, Simone Veil, której osobistym doradcą był wielki mistrz Wielkiej Loży Francji, dr Pierre Simon.

Można przypuszczać, że nowy niemiecki rząd będzie próbował przepchnąć ten sam masoński projekt konstytucji, który prawie siedemnaście lat temu został odrzucony. Świadczą o tym choćby zawarte w umowie koalicyjnej nowego rządu Niemiec zapowiedzi zlikwidowania prawa weta, czyli wymogu jednomyślności w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa UE oraz powołanie „prawdziwego ministra spraw zagranicznych UE”. To są pomysły żywcem przepisane z odrzuconego w 2005 roku przez narody projektu, które Berlin chce teraz przeforsować jeszcze przed ustanowieniem „nowej” konstytucji. Dlatego nie ma cienia przesady w słowach europosła Jacka Saryusza-Wolskiego, który na Twitterze przestrzega: „W A Ż N E Potwierdzenie: „Nowa koalicja rządząca w Niemczech chce przekształcić UE w federalne państwo europejskie”. Strona 131 umowy koalicyjnej. To oznacza koniec suwerennych państw, koniec narodów”.

A jak tworząca się IV Rzesza Niemiecka chce łamać opór Polski i Węgier oraz państw, które podążą tym samym śladem walcząc o zachowanie swej narodowej i państwowej suwerenności? Choć nie padają nazwy krajów to bardzo łatwo między wierszami można odczytać, o kogo chodzi. W umowie koalicyjnej SDP, FDP i Zielonych znajduje się wezwanie Komisji Europejskiej do: „bardziej konsekwentnego i szybszego korzystania z istniejących instrumentów praworządności, w tym wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, przez stosowanie art. 260 i 279 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej”. Doskonale znamy już ten język oraz prawdziwe znaczenie tej zapowiedzi. Jest to opakowana w bardziej dyplomatyczny język ta sama groźba Niemki i wiceszefowej Parlamentu Europejskiego Katariny Barley, która stwierdziła, że: „Państwa, takie jak Polska i Węgry, trzeba finansowo zagłodzić”.

Śmiało możemy już dzisiaj powiedzieć, że po sześciu latach nieustannych ataków i grillowania Polski niemiecka wojna wydana naszemu państwu rządzonemu przez Zjednoczoną Prawicę przybierze na sile. Ona ustanie tylko w przypadku, gdy w 2023 roku wybory wygra totalna opozycja dowodzona przez nasłanego przez Berlin führera, Donalda Tuska. Tylko, że te przegrane wybory będą jednocześnie oznaczały koniec Polski, jako suwerennego państwa. Niestety wątpię czy większość polskiego społeczeństwa zdaje sobie sprawę z tego, o co tak naprawdę toczy się gra.

Szkoda, że w dzisiejszym składzie Parlamentu Europejskiego nie ma już francuskiego eurodeputowanego Jean-Luc Schaffhausena, który już w styczniu 2016 roku widząc nasilające się bezpardonowe ataki na Polskę mówił: „Atak na obecną Polskę, to atak systemu europejskiego przeciw demokracji i przeciw narodom, które wybrały suwerenność, wolność niezależność w solidarności. Narodom, które nadal wierzą w chrześcijańskie korzenie humanizmu, i w humanizm, który nie jest wytworem nowego porządku europejskiego, najwyższego nieporządku. Tak, Polska to naród oporny, któremu zawdzięczamy upadek muru. Tak, Polska i jej mieszkańcy opierają się, ponieważ jest konserwatywna, ma starożytne i prawdziwe wartości: rodzinę składającą się z ojca i matki, szacunek dla życia; wierzy w prawdę, prawo i sprawiedliwość. Pan Schulz mówił o zamachu stanu, albo o rzekomej „putinizacji” polskiej polityki. Owszem PiS jest popularną partią, atak na dzisiejszą Polskę, to atak na cały europejski system wartości. Permanentny zamach stanu, to właśnie system europejski! Proszę to zgromadzenie, aby odzyskało zdrowy rozsądek. Wierzcie mi, to jest dopiero początek. Bunt ludu się rozpoczął, zmiecie was i na to właśnie zasługujecie. Godzina nadchodzi”.

Od wypowiedzenia tamtych słów minie niedługo sześć lat. Niestety, ani „to zgromadzenie” nie nabrało rozsądku, ani nie wzrosła na tyle znacząco liczba oponentów Berlina i Brukseli, abyśmy mogli powiedzieć, że „bunt ludu się rozpoczął i godzina nadchodzi”. Ukrywający się cynicznie za brukselskim parawanem Berlin łamie wszelkie możliwe demokratyczne zasady, co oznacza, że coraz wyraźniej mamy do czynienia z dyktaturą, czyli rządami wąskiej grupy ludzi wykonujących niemieckie rozkazy i pozostających poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą europejskich społeczeństw. Treść umowy koalicyjnej nowego niemieckiego rządu zapowiada swoisty polityczny blitzkrieg prowadzony, co prawda bez użycia sił powietrznych, morskich i lądowych, ale urągający zasadom demokracji i praworządności, na które tak obłudnie powołują się niemieccy agresorzy. Niemcy nie wymyślili prochu, bo już żyjący na przełomie XVII i XIX w. nawrócony na chrześcijaństwo mason Josepha Comte de Maistre, przestrzegał: „Do chwili obecnej narody zabijano w podbojach, czyli przez inwazje: ale tutaj nasuwa się ważne pytanie: czy naród nie może umierać na własnej ziemi, bez przesiedlania czy inwazji, a przez to, żeby szkodniki rozkładały samo sedno tych oryginalnych i ustanowionych zasad, które czyniły ten naród takim, jaki jest.”

Jeżeli Niemcom uda się realizacja planu zawartego w umowie koalicyjnej ugrupowań tworzących nowy rząd to powstanie IV Rzesza Niemiecka, która będzie zakamuflowaną formą dyktatury wystrojonej w demokratyczne piórka. Co najgorsze w Polsce istnieje cała armia polityków, dziennikarzy, publicystów, autorytetów i celebrytów, którym marzy się bezwstydne paradowanie w tych niemieckich piórkach i plucie na wszystko, co polskie, narodowe i katolickie.

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”




źródło: fb




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz