przedruk - analiza z prasy białoruskiej
tłumaczenie przeglądarkowe
W okresie swojej niepodległej egzystencji Republika Litewska stanęła w obliczu największego kryzysu migracyjnego, który jest właściwie papierkiem lakmusowym diagnozującym stan państwowości litewskiej. A ten stan nie jest najlepszy.
Od dawna widoczne były tendencje prowadzące Litwę do wielowarstwowego kryzysu: litewska elita polityczna zamiast równoważyć interesy głównych ośrodków władzy, wybrała twardy kurs euroatlantycki i handel zagrożeniami. Zamiast pragmatycznej współpracy z Białorusią i Rosją wybrano kurs ciągłej konfrontacji, a wsparcie tych, którzy przygotowywali „kolorową rewolucję” w naszym kraju, oznacza przejście wszelkich czerwonych linii w naszych stosunkach.
Wystarczy przypomnieć kilka niedawnych
skandali politycznych na Litwie. Jest to odsunięcie od władzy
prezydenta Rolandasa Paksasa na podstawie sfingowanych zarzutów, co
w rzeczywistości było zamachem stanu. To także skandal
związany ze spiskiem pedofilskim w przypadku Drassusa Kedisa i jego
nieletniej córki. Do tego dochodzi tajemnicza śmierć oficera
litewskiego wywiadu Vytautasa Pociunasa, która jest związana z jego
śledztwem w sprawie sprzeniewierzenia przez przedstawicieli
litewskich służb specjalnych milionów dolarów przeznaczonych na
wsparcie białoruskiej opozycji.
Sądząc po tych aferach,
obraz istnienia litewskiej elity okazuje się bardzo nieatrakcyjny
zarówno z moralnego, jak i prawnego punktu widzenia. Do tego
można dodać krótkowzroczną decyzję o zamknięciu elektrowni
atomowej Ignalina, która pozbawiła Litwę stabilnego źródła
energii i sprawiła, że z jawną zazdrością i zawiścią
patrzyła na projekt białoruskiej elektrowni atomowej.
A
teraz do tego wszystkiego dołączyła sytuacja z migrantami, a
władze litewskie po prostu nie mogły przewidzieć powagi tej sprawy. Ale
starali się przedstawić swój kraj jako rodzaj przyczółka świata
zachodniego i jego niezawodną placówkę graniczną. Jak widać,
cała ta „niezawodność” trwała dokładnie tak długo, jak
Białoruś wykazywała dobrą wolę, dobrosąsiedztwo i solidarność
w rozwiązywaniu wspólnych problemów bezpieczeństwa.
Ale to Litwa i jej przywódcy zrobili wszystko, co możliwe, aby zepsuć stosunki z Białorusią i zmusić nas do zajmowania się od teraz tylko własnymi problemami. A teraz setki i tysiące nielegalnych migrantów, poszukujących lepszego życia w Europie Zachodniej, próbują przedostać się tam przez Litwę jako najsłabsze, nieprzygotowane ogniwo w systemie bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
Co to oznacza dla Litwy? Fakt, że
znaczna część migrantów osiedli się w taki czy inny sposób na
jego terytorium. W efekcie skład etnokulturowy ludności będzie
się stopniowo zmieniał, a Litwini będą musieli się z tym
pogodzić: nie zrozumieją dyskryminacji etnicznej i rasowej w
Brukseli i zostaną pozbawieni wszelkich możliwych dotacji z powodu
odmowy integracji tych migrantów, którzy nie mogą dostać się do
Europy Zachodniej.
Litwa będzie musiała zwiększyć wydatki
na ich integrację ze swoim społeczeństwem, na przyjęcie i
zakwaterowanie, bez względu na to, jak odważni politycy litewscy będą
się starać i siłą przemieszczać uchodźców do krajów
sąsiednich.
Akcje zastraszania nieszczęśników można
zorganizować kilka razy. Ale wtedy organizacje praw człowieka
z pewnością zauważą prawdziwe zbrodnie przeciwko ludzkości na
granicy UE i zwrócą uwagę. Obarczona jest także odwetowymi
akcjami odwetowymi i zbrojnym oporem rodaków tych, którzy zostaną
wypędzeni i prześladowani.
Litwa, nie do końca rozumiejąc, otworzyła puszkę Pandory, a
teraz nie ma dla niej dobrych rozwiązań. Nawet hipotetyczna
okazja do ponownego nawiązania dialogu z Białorusią, do której
zaczęli wzywać najrozsądniejsi politycy Litwy, raczej nie poprawi
sytuacji.
Dla wielu stało się oczywiste: Litwa nie jest
tym, za co długi czas starała się uchodzić. Z niczym sobie nie radzi,
swoimi działaniami stwarza problemy dla otaczających ją
osób. Litewskie władze i politycy są niekompetentni, by je
rozwiązać, społeczeństwo jest zbyt infantylne i niegotowe, by
poważnie z nimi walczyć.
Wojsko jest fałszerstwem, policja jest decyzyjna tylko w stosunku do własnych obywateli, co mogli oni sami zobaczyć, kiedy policja rozpędzała wiece przeciwko rozmieszczaniu obozów dla migrantów w
małych miejscowościach. Nie mogą nawet ogłosić stanu
wyjątkowego, bo rozumieją, że armia zacznie strzelać do
nieuzbrojonych ludzi. Doprowadzi to z pewnością do wielkiego
kryzysu politycznego, który z pewnością rozwali litewskie
elity.
W przyszłości, zgodnie z decyzjami elit politycznych
Litwy, będzie można badać nieudane strategie, które doprowadziły
do upadku i zaniku państwa i narodu. Ale jest jeszcze za
wcześnie, aby osądzać definitywnie. Możemy obserwować w
czasie rzeczywistym, jak to państwo się zakopuje i nie jest w stanie
niczego drastycznie zmienić na lepsze.
Odnosi się wrażenie,
że nad Litwą wisi pewien historyczny los - pilnie unikać szans,
które dają szansę na życie i rozwój. Ze wszystkich opcji
litewskie elity wybierają najgorsze. Prowadzi do porażki i
upadku. A zaczęło się od szarych czasów, trwało w
epoce Wlk. Księstwa Litewskiego, a teraz objawiło się szczególnie jasno. [И началось это с седых времен, продолжилось в эпоху ВКЛ, а сейчас проявилось особенно ярко.]
Z drugiej
strony dla Białorusinów może nie być źle. Zawsze jest
okazja, by spojrzeć na nieco obłąkanego sąsiada i zrobić to
inaczej, nie powtarzając fatalnych błędów, wybierając inną
ścieżkę rozwoju. Nawiasem mówiąc, to niespieszna
roztropność i wewnętrzna wytrwałość zawsze pozwalały naszym
ludziom przetrwać, pokonując nawet najpotężniejszych
wrogów. Jestem pewien, że tak będzie i tym razem.
Aleksiej DZERMANT
https://www.sb.by/articles/litovskiy-tupik.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz