Strony wciąż aktualne...

czwartek, 21 marca 2019

Lepsze miejsce

 

Myślałem, że w końcu zaprzestano wtrącania się do mojego prywatnego życia, niestety, ten najmądrzejszy, chętny w dawaniu rad, nie wytrzymał i znowu się odezwał. A już miałem nadzieję, że zmądrzał.

W sumie, to i tak już podjąłem decyzję.

Co do reszty... Świętoszek przestawił swoje graty na drugą stronę, szykując się do kolejnego skoku na łeb – stamtąd będzie miał bliżej, będzie bliższa okazja. Czy tylko ja to zauważyłem?
A może najpierw zaprzyjaźnić się z przyjaciółką, blisko coraz bliżej do wyznaczonego celu...


Tutaj decyzję również podjąłem i to dawno temu, jeszcze zanim się ujawnił w zeszłym roku.

Pisałem już o tych osobach. Nie zmieniłem zdania.

Ostatnio prosiak łaził za mną – niczym ten na lotnisku w Bergamo – wiążąc mi ręce. Kto na to zwrócił uwagę? Pewnie nikt, ale każdy ma coś do powiedzenia...

Dzisiaj z kolei druga osoba z tandemu ze Świętoszkiem, weszła w drogę, choć nie powiem, po niewczasie, ale jednak...
Przeszkodziłaby – czy to przypadek, że to była akurat ona?
Czy to lepsze miejsce?

Nie rozumiem, czemu ludzie biorą mnie za jakąś inną osobę i lepiej ode mnie wiedzą, czego chcę. To pokłosie tej trzeciej osoby?

Mam swoje wady, ale nie jestem aż taką osobą, za jaką mnie się uważa, to raczej zbitka tendencyjnych powierzchownych ocen, wg której kieruje się do mnie niewłaściwe komunikaty, często wprowadzające mnie w błąd.

Nie znacie mojego życia. Ani ja ani nikt inny nie potrzebuje waszych sądów na mój temat.


No i dochodzą do tego oczywiście – sprzeczne komunikaty, jak w piątek i poniedziałek...

Wszyscy wiemy, że jestem wyjątkową osobą, ale niewielu lub nikt zdaje sobie sprawę z tego, że ta wyjątkowość przekłada się na inne myślenie (lub odwrotnie – myślenie spowodowało wyjątkowość?), które nigdy nie będzie takie, jak u osób, które nie wyróżniają się w społeczeństwie tak znacznie jak ja.

Znajduję rozwiązania abstrakcyjnych problemów, ponieważ myślę wielowymiarowo, zaś przeciętni ludzie myślą dwuwymiarowo – żeby to zobrazować.

Dla mnie wszystko jest możliwe, dlatego jak powiesz coś wieloznacznego – to podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy. Każdy wg mnie jest możliwy – i jeden czy dwa na pewno są możliwe wg drugiej strony. Grunt to zacząć od właściwego.
A do tego dochodzi agentura, która niezwykle komplikuje każdą opcję razy dwa, albo razy pięć.

Masz więc 10 opcji. Albo 25.

Która jest właściwa?

Której myśli mam się uchwycić? Która myśl jest właściwa? Która myśl odpowiada za reakcję otoczenia? Ta pierwsza, ta druga, ta trzecia, czy ta co godzinę temu była? I tak nie ma to znaczenia, bo myśli nie można przewijać jak nagrania z taśmy i tak ich już nie pamiętam..

Z innej dziedziny - podam ci od razu 5 możliwych scenariuszy – w tym te, na które nikt by nie wpadł, a które są rozwiązaniem abstrakcyjnego problemu.

Albo masz ciastko, albo zjesz ciastko.
Masz wyjątkowość ze specyfiką, albo masz przeciętność.

To jest krzyż.

Nie, to nie jest krzyż. To piktogram wyrażający w uproszczeniu pewną skomplikowaną ideę. To coś zupełnie innego niż myślisz.

COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.

To jest swastyka, zwana swarzycą.

Jeden powie – symbol niemieckiego faszyzmu, drugi - tzw. rodzimowierca – że to symbol słońca, buddysta też dorzuci swoje – i wszyscy oni się mylą.

TO JEST COŚ ZUPEŁNIE INNEGO.

To wykracza poza twoje myślenie, ponieważ myślisz schematami. Siedzisz w jaskini platońskiej i kiedy ci mówię o gwiazdach na zewnątrz, pukasz się w głowę...

Jesteście świetni w myśleniu schematami, jesteście prawdziwymi specjalistami w tym zakresie, ja tak się nie znam, dla mnie każde rozwiązanie na tym poziomie jest prawdopodobne, a nie tylko jedno dwa.
Trzeba mnie pouczyć, jak mam myśleć.

No to wtedy będę taki jak wszyscy. Wtedy zniknie wartość dodana.
Albo będę wyjątkowy – albo albo.

Jak bym był taki jak wszyscy – to nie byłbym wyjątkowy. I cała ta sprawa nie miałaby miejsca, bo schematyczne myślenie inaczej by mnie poprowadziło, inną drogą... No i nie byłoby tej wartości dodanej, o którą tu przecież cały czas chodzi...

Po co się więc denerwować? Trzeba szukać rozwiązania, porozumienia.

Nie pojmuję, że ludzie nie potrafią tego zrozumieć. I przynajmniej nie wtrącać się. Nie zaburzać mojego spokoju i nie wprowadzać sprzecznych informacji.

Nigdy nie będę pracował dla jakiś służb, bo to się nie mieści w normach mojego postępowania.

O, gdybym był zwyczajnym orangutanem, to niewykluczone, że byłbym pospolitym ubekiem – ale raczej niepospolitym ubekiem. Ale nie jestem orangutanem tylko genialnym wolnomyślicielem - myślę wolno i nieskrępowanie, a światopogląd otoczenia obalam w piętnaście minut, bez znaczenia, kto ma jaki.

Wystarczy mi kilka map i kilka książek i w piętnaście minut robię miazgę z waszej umysłowości, w piętnaście minut udowadniam czarno na białym, że całe życie żyliście w błędzie.
Jak się prawda rozleje, to ludzie będą z wrażenia robić pod siebie – że tacy byli ślepi.

I to dopiero będzie.. co??    MA – SA - KRA.


Czy ja komuś ubliżam, że jest jaki jest? Czy ja kogoś pouczam?

Nie, nie robię tego, bo rozumiem proces i mechanizm jaki tym zarządza – i akceptuję was takim, jacy jesteście.
Tak po prostu.



Cały czas znoszę inwektywy, dobre rady, ponieważ chcę rozwiązania i muszę przeczekać, aż otoczenie da mi spokój (skończy się chaos) i dojdzie w końcu do zrozumienia, że ja stoję na tym stanowisku co trzeba, ale być może semantyka was bardziej zajmuje. To może mylić i prowadzić do niewłaściwego wniosku, że ja jednak jestem taką osobą, za jaką mnie niektórzy mają. Dlatego zamiast zwrotnej informacji dostaję kijem.

No i cały czas mam w głowie taką myśl, że na drugi dzień wszyscy wszystko wiedzą....

............................... ?


Taka prosta sprawa, ale jak 10 ludzi zaczyna komentować to i tamto, to wychodzi na to, że to jakaś skomplikowana sprawa.
Ilu ludzi, tyle recept. No, ale po co tyle gęgać...

Czyżby wszyscy zapomnieli, że ja sprawy stawiam jasno i wprost?

Przecież wiecie o tym – od początku – przecież wiecie o tym, na długo zanim powstał tzw. komitet, więc skąd skrajne iluzje o mnie w komitecie??

Więc o co chodzi? A jeśli nie wiecie - jak to możliwe, że nie wiecie, skoro wy wszystko podobno wiecie?

Ja nie twierdzę, że wszystko wiem - dlatego nie wkładam na wagę ludzi, bo nie znam ich życia.

Nawet wilków nie wkładam na wagę, bo jak wiadomo

Ja nie jestem osobą publiczną, a mój spokój jest nieustannie zakłócany - i nie życzę sobie tego.
Ja nikomu nie ubliżam, a na pewno nie specjalnie, jeśli ktoś uważa inaczej, z każdym rozmawiam grzecznie bez podtekstów i odnoszę się z szacunkiem, choć bez przesady, po prostu normalnie – i proszę mi odpowiadać tym samym.

Wielu to stosuje, niektórzy tylko jeszcze nie pojęli.

---

Czy zniszczenie niemieckich band jest możliwe?
Wielu powie, że to niemożliwe.

Ustalmy fakty - jak bardzo jest to niemożliwe?
Czy tak bardzo jak – dajmy na to – telepatia, albo nawet - telepatia przez telewizję?
Jeśli nastąpi precedens i jedna z tych rzeczy stanie się możliwa, to może druga też jest możliwa?

W sumie to precedens już nastąpił – setki lat temu ogół uważał, że Ziemia jest płaska. Za niemożliwe uważano pomysł, że Ziemia jest okrągła. Jak wiemy – mylono się w swoich rachubach.


Tak więc generalnie - niemożliwe jest możliwe.


Oczywiście możliwość zjawisk uzależniona jest od sposobu postępowania\ myślenia danych ludzi.

Jeśli ja twierdzę, że niemożliwe jest bym pracował dla służb – to tak jest. Bo to dotyczy bezpośrednio mojej osoby, a ja siebie znam.

Zależnie od sytuacji można powiedzieć, że niektóre możliwe rozwiązania spraw niemożliwych są nieakceptowane, i tyle.





myślę wolno i nieskrępowanie” - no, takie mam poczucie humoru i dystans do siebie, wiem, że nie rozumiecie tej figury, to tylko gra słów, pomiędzy waszą opinią, a rzeczywistością...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz