poniedziałek, 18 lipca 2016
Turbolechickie zidiocenie, czyli dojenie frajerów (cz. 2)
W drugiej części zajmę się źródłami „wiedzy” Bieszka i jemu podobnych.
Oczywiście nie źródłami do cywilizacji kosmicznych, Ujgurów sprzed 60
tysięcy lat i kultury Gobi, bo tu mam kilka hipotez co do źródła:
choroba psychiczna, nadmiar alkoholu, nadmiar trawki lub innego tego
typu świństwa, ewentualnie żądza pieniądza skłaniająca do wymyślania
sprzedawalnych bzdetów. W każdym razie, to jest sprawa dla psychiatry,
psychologa lub toksykologa.
Jeszcze taka uwaga – turbolechici nie mają zielonego pojęcia o krytyce
źródeł historycznych. Każdą „starą książkę” (jak to nazywa Bieszk)
uważają za wiarygodną. Tak, dla Bieszków nawet książka z XIX wieku jest
wiarygodnym źródłem informacji o wydarzeniach z wieku IX, bo jest
stara... Uznałbym ją raczej za przestarzałą, a nie starą w tym
kontekście.
Turbolechitom nieznane jest też takie pojęcie jak „postęp badań
naukowych”. Nie ogarniają, że np. za Naruszewicza (XVIII wiek)
historiografia polska dopiero raczkowała. Może łatwiej turbolechici
zrozumieliby, co to jest „postęp badań naukowych”, gdyby próbowali zęby
wyleczyć metodami XVIII-wiecznymi... Brak znieczulenia, kowal, obcęgi i
tym podobne rozkosze. Także dla nauk humanistycznych dwieście czy sto
lat, to przepaść.
Na początek rocznik Awentyna (później kronika Prokosza, jasnogórski poczet królów polskich i marginalnie owa „starożytna” mapa, o której pisałem w poprzednim poście).
Johannes Aventinus, ilustracja z XIX wieku |
Co do rocznika (czy też kroniki) Awentyna, Bieszk sugeruje, że polscy
historycy ukrywają jego istnienie przed ludem (wszyscy historycy, co do
jednego), nawet nie ma tłumaczenia tego źródła, więc musiał to dać do
przekładu na własny koszt. Oczywiście Bieszk nie umie wyjaśnić, dlaczego
„oficjalni historycy” ukrywają biednego Awentyna.
Cóż na zarzut o spisku historyków i ukrywaniu Awentyna można rzec?
Po 1. Historykom tłumaczenie nie jest potrzebne, bo z zasady pracują na tekstach oryginalnych.
Po 2. Rocznik Awentyna jako źródło późne, mało wartościowe i dalekie od Polski raczej na przekład nie zasługuje.
Po 3. Tu niespodzianka panie Bieszk. To, że pan nie wiesz o istnieniu
czegoś, nie oznacza, że tego nie ma. Oznacza tylko, że jesteś pan
ignorant. Akurat ten fragment rocznika Awentyna został na język
polski przełożony i to dawno temu. Tłumaczenie jest zamieszczone w
książce Aleksandra Nawrockiego, Szamanizm i Węgrzy, Warszawa 1988, str. 96.
Cóż takiego napisał Awentyn, że tak podniecił turbolechitów? Zacytuję (objaśnienia w nawiasach kwadratowych moje):
Arnulf [władca Niemiec] z początkiem wiosny (892 r.) przybył z
Bawarii nad granicę austriacką, gdzie obok Hengstfeld zwołał w maju
zjazd władców. Ponieważ zabrakło na nim Świętopełka [władcy Wielkich Moraw], policzono go między wrogów. Na zjeździe obecni byli: książę Polan Wrocisław
oraz posłowie węgierskiego księcia Kursana (...) Oni to zaofiarowali
się z wszechstronną pomocą przeciw księciu Świętopełkowi, jeśli w zamian
za żołd otrzymają ziemię, którą zdobędą. Ta propozycja była Arnulfowi
na rękę, przychylił się więc do niej i zadecydował, że Morawianie
zostaną zaatakowani z trzech stron. Kursanowi wyznaczył Dację, Wrocisławowi kazał nastąpić z północy.
Tu Bieszki mają „dowód” na istnienie Polski przed X wiekiem, ba – Polski
niby potężnej, bo sam władca Niemiec do sojuszu ją zaprasza.
Problem polega na tym, że rocznik Awentyna pochodzi z początków wieku
XVI, czyli od opisywanych wydarzeń oddalony jest o ponad 600 lat. Co
prawda Awentyn czerpał z nieistniejących dziś źródeł, ale... korzystanie
z kroniki Awenitnusa wymaga każdorazowo weryfikowania jego informacji z
innymi, możliwie współczesnymi opisywanym zdarzeniom źródłami.
Kronikarz bawarski bowiem wszędzie tam, gdzie nie był pewien posiadanych wiadomości, uwspółcześnił je do znanych sobie realiów.
(cytat z: Idzi Panic, Ostatnie lata Wielkich Moraw, Katowice 2000, str. 131, przypis 38; wydarzeniom tym I. Panic poświęcił odrębny artykuł, zob. I. Panic, Lata
891-892. Ostatnia próba podporządkowania Państwa. Wielkomorawskiego
przez Wschodnich Franków u schyłku panowania Świętopełka, [w:] Średniowiecze Polskie i Powszechne, t. 1, 1999, str. 22-32).
Akurat zjazd w Bawarii i ustalony tam najazd na Wielką Morawę są dość
dobrze naświetlone źródłami współczesnymi lub niewiele późniejszymi od
opisywanych zdarzeń, nie ma potrzeby sięgania do późnego Awentyna.
Awentyn słusznie napisał, że był to sojusz „trojga”, słusznie jako
sprzymierzeńców wskazuje Arnulfa i Kursana. Natomiast w przypadku
trzeciego alianta w starszych źródłach występuje nie Wrocisław polański,
lecz Bracław (czy też Bracisław) panoński (książę odłamu Chorwatów
żyjącego w Panonii)! I nie ma wątpliwości, że Bracław był tym trzecim
sojusznikiem, a na czwartego miejsca brak – nawet Awentyn wskazuje, że
był to trójsojusz.
Jak doszło do pomyłki Awentyna?
Po 1. imiona Wrocisław/Wratysław/Warcisław i Bracław/Bracisław są bardzo
podobne, a zamiana „b” na „w” i odwrotnie to częste zjawisko w dawnych
źródłach.
Po 2. w czasach Awentyna bardzo popularnym imieniem książąt pomorskich
było właśnie Warcisław (Warcisław X zmarł w 1477 roku, a Warcisław XI w
1474). Książęta pomorscy byli książętami Rzeszy, więc bez wątpienia
Awentyn o nich słyszał. Zupełnie możliwe zatem, że nieznane sobie imię
Bracław uznał za pomyłkę i „poprawił” na sobie znane.
Po 3. W czasach Awentyna żadnych książąt słowiańskich w Panonii już nie
było, bo od kilkuset lat były to Węgry. Zatem uwspółcześnił przekaz do
znanych sobie realiów i księcia nieistniejących Słowian panońskich
przerobił na księcia istniejącej Polonii.
Oczywiście Bieszk i jemu podobni zaraz wyciągną inne „stare książki”, w
których występuje potomek Popiela o tymże imieniu. Akurat jest to bez
związku z Wrocisławem Awentyna. Dlaczego? Otóż piszący w końcu XIII lub
XIV wieku kronikarz wielkopolski dorobił Popielowi liczną familię,
kilkunastu jej przedstawicielom wymyślając imiona. Wśród nich miał być
Wrocisław. Problem jest taki, że ów Wrocisław kronikarza wielkopolskiego
nie panował w Polsce, lecz na wyspie Rugii.
Natomiast wymyślając imiona Popielidom – a, jeszcze raz, było ich
kilkanaście – kronikarz obficie czerpał z imiennictwa współczesnych
sobie rodów panujących. Akurat w jego czasach kilku Warcisławów na
Pomorzu panowało (w XIV w. np. Warcisław V Ojcze Nasz czy Warcisław VI
Jednooki).
Czyli kronikarz wielkopolski i Awentyn niezależnie od siebie Wrocisława
wymyślili. I nie jest to ten sam Wrocisław, bo jeden miał panować w
Polsce, drugi na Rugii.
W każdym razie, źródła wiarygodne, w wydarzeniach 892 roku żadnego
Wrocisława polańskiego nie dostrzegają i nawet miejsca do jego istnienia
nie zostawiają. To znacznie późniejsza bujda.
Pytanie, dlaczego Bieszka nie zastanowiło, że Awentyn wymienia
Wrocisława polańskiego, a pomija rzeczywiście będącego na zjeździe
Bracława panońskiego? To już pytanie do samego Bieszka, choć mam
wrażenie, że jego w ogóle mało co zastanawia...
11 komentarzy:
- OZM5 sierpnia 2016 21:29Rzuciło mi się to dzieło w oczy w księgarni! Strasznie mnie zdziwiło, że Bellona to wydała, bo wydawało mi się, że to jednak poważniejsze wydawnictwo. Bardzo ciekawy post, poprzednia część też.Odpowiedz
- Dzięki za oba artykuły. A wyjaśnisz kiedyś, co z ta mapą?Odpowiedz
- Mam tę książkę, kupiłem z ciekawości i mogę potwierdzić, że ilość bzdur w niej nagromadzonych przekracza wszelkie normy.Odpowiedz
- "Zupełnie możliwe zatem, że nieznane sobie imię Bracław uznał za pomyłkę i „poprawił” na sobie znane.OdpowiedzUsuń
Po 3. W czasach Awentyna żadnych książąt słowiańskich w Panonii już nie było, bo od kilkuset lat były to Węgry. Zatem uwspółcześnił przekaz do znanych sobie realiów i księcia nieistniejących Słowian panońskich przerobił na księcia istniejącej Polonii."
Zupełnie możliwe, że Pan, albo kto podobny do Pana, nie znając żadnego księcia Polan o imieniu Wrocisław, uznał go za pomyłkę Awentyna i sobie "poprawił" na takiego, którego znał.
Tym bardziej, że " W czasach Awentyna żadnych książąt słowiańskich w Panonii już nie było", a pewnikiem nie było i 600 lat wcześniej.
Dlatego "uwspółcześnił" Pan(?) przekaz do znanych sobie "realiów" i nieznanego sobie księcia Polan przerobił na księcia nieistniejących Słowian panońskich.
Tak to idzie?
Patrząc na pańskie epitety, jakimi Pan uraczył nieznanych sobie ludzi ("choroba psychiczna, nadmiar alkoholu, nadmiar trawki lub innego tego typu świństwa, ewentualnie żądza pieniądza skłaniająca do wymyślania sprzedawalnych bzdetów. W każdym razie, to jest sprawa dla psychiatry, psychologa lub toksykologa.") pozwolę sobie zasugerować:
KULTURY niech się Pan nauczy.
Ponadto, abstrahując od turbosłowian, z którymi w wielu kwestiach się nie zgadzam, proponuję włączyć MYŚLENIE. No, chyba, że ktoś Panu płaci za znieważanie ludzi i wypisywanie bzdetów?
Płaci ktoś Panu?
MYŚLENIE i tak się przyda. - Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.Odpowiedzhttps://seczytam.blogspot.com/2016/07/turbolechickie-zidiocenie-czyli-dojenie_18.html?showComment=1472141847576#c9131285407815616440