Bardzo ważny tekst pomagający zrozumieć procesy sterujące światem.
Zabrakło tylko uszczegółowienia, kto steruje procesem...
Generator losu..
Świetny artykuł opisujący syntetycznie to, do czego sam doszedłem, ale zabrakło mi filozoficznego obycia, by tak profesjonalnie to opisać...
Autor tekstu: Mateusz Chról
Zagadnienia ludzkiej tożsamości, indywidualności
i niezależności są niewątpliwie jednymi z najbardziej nurtujących
ludzkość zagadnień. Zasięgiem badawczym obejmują zarówno socjologię,
filozofię i psychologię, stanowią również znaczną część tematyki poezji
i prozy beletrystycznej.
Umberto
Eco w swoim eseju „Apokaliptycy i dostosowani" wprowadza pojęcie
zewnątrzsterowności. W najprostszej eksplikacji „człowiek
zewnątrzsterowny" to konsument kultury globalnej, mieszkaniec
technologicznie rozwiniętej aglomeracji, który niejako importuje
z przestrzeni medialno-społecznej projekt własnego życia, naśladując
pewien schemat behawioralny, który będzie tworzył jego przyszłość. W ten
sposób wyzbywa się własnej odpowiedzialności, staje się jedynie
manekinem ubieranym przez wielkie koncerny, można by rzec, że
przysłowiowo zaprzedaje duszę diabłu.
Eco rzecz jasna w swoim dyskursie powołuje się na
tego, który już w temacie „projektu egzystencji" powiedział niezwykle
wiele i niezwykle dosadnie, mianowicie na Sartre’a. Więc w zasadzie cała
polemika z owym zagadnieniem zewnątrzsterowności, będzie polemiką
z Sartrem, nie z Eco.
Egzystencjalizm był niewątpliwie górnolotną ideą
odurzającą głowy młodych francuskich intelektualistów, którzy paląc
papierosy w ciemnych kawiarniach czytali namiętnie „Byt i nicość".
Krótko wyjaśniając, egzystencjalizm zakładał, że człowiek rodzi się,
a dopiero później definiuje, przy tym to zdefiniowanie jest rezultatem
działania wolnej woli i świadomej decyzji. Człowiek, który zdaje sobie
sprawę z brzemienia wolności i idącą za nią odpowiedzialności zrzuca
odpowiedzialność na pewne instytucje, takie jak na przykład kościół
i podporządkowuje się im. Sartre postuluje, że egzystencja wyraża się
w swojej pełni, gdy jest niepodległa czynnikom zewnętrznym, w swojej
strukturze całkowicie indywidualna.
Postulaty są w równym stopniu piękne, co naiwne
i autor tego tekstu z nimi zgodzić się nie może. „Człowiek jest
najbardziej uzależniony od swojego odbicia w oczach drugiego człowieka" —
skonstatował ponuro Gombrowicz (Ferdydurke), co wcześniej również udało
się zauważyć Freudowi, że „projekt ludzkiej egzystencji" jest
w znacznej mierze podległy kulturze, społeczeństwu oraz szeregowi
czynników zewnętrznych.
Życie człowieka przyjmuje pewien kształt, w zależności
od tego w jakim miejscu, czasie i okolicznościach się urodził, a także
od jego wrodzonych modalności organizmu. W procesie dorastania
przyswajamy język, pewne normy, obyczaje, interioryzujemy także
wartości, czyli spojrzenie na ta to co jest dobre a co złe. Regułom
społecznym są podporządkowane różnorakie rytuały kulturowe, sposób
zdobywania pożywienia, przebywania w przestrzeni, a nawet tak prozaiczne
czynności jak procesy higieniczne, czy noszenie odzieży.
Projekt naszego życia jest co prawda w pewnym stopniu
zależny od nas, ale nigdy nie jest nasz, ponieważ to co wybraliśmy
zostało już wcześniej przez kogoś wymyślone. Decydując o konkretnym
biegu wydarzeń, wybierając dany obiekt czy fenomen, zapożyczamy już
z sieci znaczeń wszczepionych w nas kulturowo, nie definiujemy ich. Ich
interpretacja jest zależna od społecznie zaaplikowanych struktur
semantycznych.
Czy należy odrzucić zewnątrzsterowność? Po dłuższej
refleksji nasuwa się konstatacja, że wprowadzanie w życie postulatu
o odrzuceniu zewnątrzsterowności, jest aktem zewnątrzsterowności.
Oczywistym również zdaje się fakt, że każdy człowiek jest istotą
zewnątrzsterowną i nie jest to nic negatywnego. Eco napisał, że
zewnątrzsterowność dotyczy tylko czasów współczesnych i tylko
mieszkańców postindustrialnych metropolii — nie jest to prawdą. Ludzie
od zawsze byli projektowani i poprzez otoczenie, zmieniają się jedynie
transfery (transmitujące treści mające charakter ducha epoki), z których
inkorporwali znaczenia. Wcześniej były to chociażby kościół, rodzina,
literatura czy filozofia, teraz telewizja, internet, film czy reklama
(chociaż wpływ poprzednich nadal istnieje, lecz w mniejszej
intensywności).
Najciekawszym jest jednak fakt, że autor eseju
„Apokaliptycy i dostosowani" nie zauważa, że cała narracja
wolnorynkowych państw kapitalistycznych i kampanii reklamowych nie jest
oparta na propagowaniu konkretnego stylu życia, lecz na promocji
indywidualizmu, niezależności i odrzuceniu zewnątrzsterowności. Media
nie mówią nam co mamy robić, działają w sposób bardziej przebiegły
mówiąc „jesteś kowalem własnego losu", „bądź sobą", „rób co chcesz". Eco
zdaje się być skażony tego typu narracją i jakoby nie zdaje sobie
sprawy, że fraza w stylu „wszyscy dookoła to marionetki systemu, bądź
niezależny" jest frazą, będącą emisją mającą swoje źródło w samym
systemie. Krytyka kultury masowej stała się nieodłącznym elementem
kultury masowej. Nobilitowanie „indywidualizmu" i „nonkonformizmu" służy
przekształcaniu tych konstrukcji werbalnych w produkty. Produkty, które
mogą być nabywane co prawda nie bezpośrednio ale za pomocą pewnych
fizycznych obiektów (dostępnych w licznych ofertach handlowych) które
poprzez utożsamianie je z pewnymi właściwościami wychodzącymi daleko
poza ich właściwości materialne, zyskują status pewnych atrybutów,
o pozytywnych konotacjach w kulturowych aparatach znaczeniowych.
Jakie są konsekwencje tego typu liberalnych narracji
i szeroko promowanej akcji o odrzuceniu zewnątrzsterowności? Jeżeli
człowiek jest całkowicie wolny i to on ma siebie i ma być niepodległy
temu co mówią inni rodzi się w nim pytanie o własną tożsamość, o to kim
właściwie jest i o to czego pragnie. Bauman w swoim utworze „Dwa szkice
o moralności ponowoczesnej" pisze w ten sposób:
„Pytanie o tożsamość wyrasta z odczucia chybotliwości
istnienia, jego "manipulowalności", „niedookreślenia", niepewności
i nieostateczności wszelkich form, jakie przybrało. Wynika ono także
z doznania, że w tych warunkach wybór jest koniecznością, a wolność jest
losem człowieka. Tożsamości nie dostaje się ani w prezencie, ani
z wyroku bezapelacyjnego; jest ona czymś, co się k o n s t r u u j e ,
i co można (przynajmniej w zasadzie) konstruować na różne sposoby, i co
nie zaistnieje w ogóle, jeśli się jej na któryś ze sposobów nie
skonstruuje. Tożsamość jest zatem zadaniem do wykonania, i zadaniem
przed jakim nie ma ucieczki." (Zygmunt Bauman, Dwa szkice moralności
ponowoczesnej)
Wraz z rozwojem gospodarki kapitalistycznej oraz woluntarystycznych
koncepcji takich jak egzystencjalizm zaczęto kłaść nacisk na
niezależność i indywidualność podmiotu. Ludzie uświadamiając sobie, że
życie nie ma żadnego przeznaczenia przypisanego z góry, stąd też nie
istnieje żadna ścieżka życiowa, jeżeli oni samie sobie takiej nie
wyznaczą. Odebranie kościołowi monopolu na kierowanie ludzkim życiem,
użyczyło wraz z rozwojem cywilizacji tego przywileju innym instytucjom,
takim jak media czy władza. Jednakże koncepcja człowieka jako „pana
swojego losu" dalej pozostała w świadomości zbiorowej i doprowadziła do
zjawiska, które można nazwać kryzysem tożsamości. To jednak temat na
oddzielny esej.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz