Wojna psychologiczna
Za onetem przytaczam wywiad z psychologiem klinicznym Sarą Zięborak.
Zwracam uwagę, na nienormalną ilość negatywnych i AGRESYWNYCH komentarzy pod artykułem (mowa o stanie z dnia 16 września), większość wyraźnie napisana JEDNYM STYLEM typowym dla konfabulacji agentury.
Negatywne komentarze zajmują 3 podstrony, dopiero starsze zaczynają być wymieszane z pozytywnymi. Widać wyraźnie, że taka masa negatywnych opinii powstała jako reakcja na dość pozytywne przyjęcie Czytelników.
Przedruk ze "Zwierciadła"ukazał się w sieci, być może właśnie po to, aby podsunąć odpowiednią negatywną opinię szerokiemu gronu odbiorców - czytelnikom popularnego Onetu.
Takie zainteresowanie agentury tym tematem potwierdza, że tezy pani Zięborak mają odniesienie w rzeczywistości, że jednak coś w tym jest.
W pełni pokrywa się to z moimi obserwacjami dotyczącymi metod postępowania werwolfu - czy szerzej - światowej agentury sterowanej z jednego miejsca, które można nazwać OJCEM KŁAMSTWA.
Wojna jaką prowadzi z nami agentura ma charakter psychologiczny - chodzi o ciągłe niezmienne podsuwanie nam negatywnego myślenia, a także obniżanie poziomu naszego życia nawet tylko w minimalny sposób, ale stopniowy i permanentny.
Ktoś niedawno zaproponował mi zapoznanie się z książkę pt.: "Szaman miejski" na temat zjawiska zwanego huną.
Rzeczywiście, można ją nazwać encyklopedią agentury.
Wszystkie sposoby komunikacji wewnętrznej człowieka z samym sobą - i z innymi ludźmi, są wykorzystywane przez ośrodek władzy nazwany przeze mnie OJCEM KŁAMSTWA do powolnego niszczenia ludzi.
Huna - wiedza, system filozoficzny, sposób życia? Wiedza i sposób postępowania z nią?
"W ramach Huny istnieje rodzaj systemu opisowej psychologii człowieka, który przypomina psychoanalizę. Zgodnie z jego założeniami człowiek składa się z ku (serce, ciało, podświadomość), lono (umysł lub świadomość) i kane (duch lub Nadświadomość), a Huna uczy człowieka jak zachować harmonię między nimi."
Agentura wykorzystuje metody opisane przez kahunów.
Agresję kieruje głównie do podświadomości i nadświadomości.
Huna sprowadza się do stwierdzenia - "jesteś tym, co jesz", czyli jaki pokarm duchowy przyjmujesz, takim się stajesz.
""Huna" w języku hawajskim znaczy "tajemnica". Zgodnie z opinią niektórych antropologów, specjalistów od kultury hawajskiej słowo to nie było przez samych etnicznych Hawajczyków używane jako nazwa ich religii. Wywodzi się ono prawdopodobnie od słowa "kahuna", którym Hawajczycy określali osoby posiadające znajomość jakiejś ważnej "tajemnicy". Słowo kahuna oznaczało strażnika tajemnicy ("ka" – strażnik, "huna" – tajemnica)"
Tajemnica, ponieważ można hunę wykorzystać do niszczenia ludzi, całych społeczeństw, państw.
Siedem zasad Huny
1. Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. Nie ma żadnych ograniczeń
3. Energia podąża za uwagą
4. Moment mocy jest teraz
5. Miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. Cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. Skuteczność jest miarą prawdy.
Poniżej artykuł ze Zwierciadła i jedna strona komentarzy - pierwsza na jaką trafia Czytelnik.
Ponad jedna trzecia dzieci w Polsce przychodzi na świat przez cesarskie cięcie. Co to oznacza dla dziecka?
Trudno uwierzyć, jak duży wpływ na styl bycia,
samopoczucie i życiowy sukces naszych dzieci mają
okoliczności ich przyjścia na świat. Tworząca się wtedy
neurologiczna matryca determinuje tak wiele, że warto się jej
przyjrzeć, zrozumieć ją, a w razie potrzeby –próbować ją
modyfikować – mówi psycholog kliniczny dziecka Sara Zięborak.
Wychodzisz z brzucha mamy na świat i co
zastajesz? Jarzeniowe lampy i zimno, bo najwyżej 23 st. C. A przed
chwilą dryfowałeś w 36-stopniowym piekarniczku, dokąd odgłosy otoczenia
dochodziły leniwie zza wód płodowych. Światło tylko delikatnie
tam przebijało. Teraz mrużysz oczy. Słyszysz hałas szpitala, czujesz
pośpiech postaci w białych kitlach. Nie masz czasu się z tym oswoić, bo
odcinają ci pępowinę z łożyskiem, w którym pozostaje dwie trzecie twojej
krwi. Krztusisz się, bo przecież dotąd przez pępowinę oddychałeś.
Musisz użyć płuc natychmiast, nie możesz przestawiać się na nie powoli,
więc ten pierwszy oddech piecze i boli. Płaczesz! Zimne ręce zabierają
cię od mamy. Rozciągają ci nóżki, mierzą, jakby twoje przeżycie zależało
od tego, czy właśnie teraz to zrobią. A na koniec dostajesz szczepionkę
z trzech zjadliwych wirusów, z którymi musisz zacząć natychmiast
walczyć. Witaj. Wylądowałeś na planecie Ziemia.
A mogłoby być zupełnie inaczej…
Mogłoby. Jednak w takich okolicznościach
przychodziła na świat większość obecnych 50-, 40- czy nawet
dwudziestokilkulatków. To dlatego dla wielu z nas życie okazuje się
zagrożeniem, walką. Nastawiamy się czasem do świata, jakby działał
przeciw nam, chciał nas skrzywdzić. Brak nam w życiu ciepła,
bezpieczeństwa, powolności, smaku. A byłoby go więcej, gdyby pozwolono
nam urodzić się spokojnie i dano czas, by oswoić się z rzeczywistością
poza brzuchem mamy.
Lawinowo rośnie liczba cesarskich cięć. Ponad jedna trzecia Polaków przychodzi w ten sposób na świat…
Poważny zabieg. Blizny i cięcia. Myślenie, że to prosta, szybka i cywilizowana alternatywa dla normalnego porodu, jest pułapką. Dziecko
nie staje przed wyzwaniem współpracy z mamą i nie przechodzi przez
kanał porodowy. Nie zdąża tego zrobić. Dryfuje spokojnie w wodach
płodowych i nagle gwałtownie jest z nich wyciągnięte, nie wiedząc,
dlaczego tak się dzieje. Tymczasem poród naturalny poprzedzony jest
długotrwałymi, subtelnymi przygotowaniami. Do dziś toczy się debata, czy
to organizm mamy zaczyna poród, czy dziecka…
Nie wiadomo?
Medycyna nie wie. Psychologowie
podejrzewają, że pierwszy impuls pochodzi z ustroju matki i jest
przekazywany dziecku poprzez hormony. Ono też odpowiada mamie
hormonalnie. Spokojnie krok po kroku zaczyna się akcja porodowa.
Cesarskie cięcie zaburza naturalny
rytm, zabiera dziecku istotne doświadczenie i odbija się na jego
rozwoju. Może mieć trudność z rozpoczynaniem różnych rzeczy. Kłopot, by
odebrać sygnał, że coś trzeba zrobić i na niego zareagować. Takie
dziecko będzie czekać do ostatniej chwili z odrobieniem lekcji,
spodziewając się, że ktoś zrobi to za nie. W dorosłym życiu to samo może
być np. z projektami w pracy. Będzie myśleć: "Ktoś silny niech zacznie,
przecież nie ja". Może panikować z powodu nawet niewielkich przeszkód i
źle znosić skomplikowane sytuacje. Może łatwo dekoncentrować się i
odchodzić od zaplanowanych zadań w dygresje. Warto więc zastanowić się,
zanim zapiszemy się na planowaną cesarkę. Chyba że jest konieczna.
Czy matrycę porodową takiego dziecka można modyfikować?
Ustępować mu, jeśli to możliwe, i uznawać
to, że miało rację. Po to, by wzmocnić w nim poczucie, że ma prawo do
prawomocnych decyzji. Nie wchodzić z nim w rywalizację. Akcentować jego
siłę w relacji. Pozwalać mu działać na skróty i znajdywać własne, choć
czasem dziwaczne rozwiązania. Być elastycznym i po rozproszeniu uwagi
pomagać mu wrócić na starą ścieżkę myślenia.
Czasem cesarskie jest konieczne, a dzidziuś musi trafić do inkubatora…
Kontakt z mamą jest przerwany, co niesie w
przyszłości dodatkowe trudności. Nasila lęki separacyjne dziecka. Boi
się ono rozstań i opuszczenia, broni się przed nimi wszelkimi sposobami.
Będąc kilkulatkiem, trzyma się kurczowo twojej nogawki, a gdy dorasta,
panicznie boi się opuszczenia przez partnera. Od najmłodszych lat trzeba
bardzo delikatnie z nim postępować. Przygotowywać je do przerw w kontakcie i zapewniać je, że się wróci, że się kocha. Dlatego im spokojniejszy poród i w im większym kontakcie z mamą, tym lepiej.
Rodzącej często trudno zachować spokój…
Dużo pracy wkładałam w emocjonalne
przygotowanie matek do porodu. Dotyczy to m.in. odreagowania
okoliczności ich własnego przyjścia na świat. To ważne. Bo kiedy rodzimy
dziecko, uruchamiają się automatycznie wspomnienia naszych własnych
doświadczeń okołoporodowych i związane z nimi uczucia. Jeżeli nie
przetworzymy własnych traum, powrócą, gdy nasze dziecko wysunie na świat
czubek główki. Maluch wyczuje nasze przykre emocje.
Wspomnienia uruchomią się automatycznie?
Tak, za sprawą kodowania i pamięci. Tzw.
bodźce spustowe powodują uruchomienie zakodowanej matrycy. Widzisz
poród, białe kitle, czujesz zapach szpitala, w mózgu uruchamia się dawno
zarejestrowany i nieotwierany np. przez 30 lat plik. A w pliku? Czasem
coś fajnego, czasem nie. Twój stan wpływa na atmosferę porodu, jego
przebieg i na dziecko. Nawet wtedy, gdy nie rodzisz, a jesteś mężem,
ciotką, położną. Dlatego warto uważnie dobierać osoby obecne przy
narodzinach naszego malca. Pamiętam, że byłam przy porodzie rodzinnym, w
takcie którego tatuś w odpowiedzi na długie, przeplatane przerwami
parcie partnerki, wpadł w histerię wykrzykując: "Ona przeze mnie
umiera!". Gdy pracowałam z nim potem, okazało się, że jego własny poród
był powikłany, a życie jego matki – zagrożone.
Dlaczego zajęłaś się psychoterapią doświadczeń okołoporodowych?
Mam troje dzieci. Pierwsze wydałam na
świat jako 17-latka w głębokiej komunie w 1984 roku. Brak wiedzy
sprawił, że nie zadbałam o wiele rzeczy i rodziłam fatalnie. Dostałam
oksytocynę na przyspieszenie porodu,
bo lekarz chciał zejść z dyżuru. Córka przyszła na świat w pośpiechu,
zimnie, ostrym świetle i hałasie. Wtedy nabrałam przekonania, że musi
być inaczej. Zagłębiłam się w literaturze na temat porodów i zaczęłam
współpracę z Fundacją "Rodzić po Ludzku". Wkrótce potem pracowałam z
doświadczeniami okołoporodowymi pacjentów, pomagając im pozytywnie je
przetworzyć, odreagować emocje z nimi związane.
Ja rodzić szczęśliwe dzieci?
Najlepiej w domu. Poród
jest czymś naturalnym. Jeśli nie jest zagrożony, nie wymaga szpitala. W
domu mama jest we własnym środowisku. A na porodówce nie dość, że
przechodzi intensywny proces fizyczny i emocjonalny, to między obcymi
ludźmi. Stres przechodzi z matki na dziecko. Poród to jedno z
ważniejszych wydarzeń w życiu kobiety, doświadczenie na pograniczu życia
i śmierci. Inicjacja na poziomie fizycznym, emocjonalnym i głęboko
duchowym. W naszym świecie kobietom nie daje się na nią przestrzeni.
Poród stał się fizjologiczno-medycznym wydarzeniem. Nie da się też
ukryć, że w sensie biologicznym szpital nie jest najbezpieczniejszym
miejscem. Pełno tu zarazków i wirusów. Tymczasem bakterie domowe są
dziecku znane, bo przenikają jego mamę i łożysko przez dziewięć
miesięcy.
Nie zawsze można przewidzieć, czy poród przebiegnie bez komplikacji.
Naturalny poród
trwa nie krócej niż 12 godzin, więc jeśli w trakcie coś
niedobrego się dzieje, zawsze jest czas, żeby pojechać do
szpitala. Porody domowe
wymagają planu B. Jest podstawione auto, wiadomo, do którego
szpitala jechać. A położna, która rodzi z tobą, jest na tyle
wykształcona, by powiedzieć, gdy sytuacja staje się trudna.
Gra warta świeczki?
Warta. Gdy mama urodzi w domu, może
położyć się do własnego łóżka, umyć się we własnej łazience.
Dzidziuś nie jest zabierany do innego pokoju, szarpany,
mierzony, ważony… W domu można przyciemnić światło i zapewnić
ciszę, zamiast krzyczeć: "O! Jest! Tak! Wyłazi! Przyj!". Można
odtworzyć maluchowi środowisko, w jakim przebywało przez
dziewięć miesięcy. Pozwolić mu wyjść spokojnie i np. do wody.
Łagodnie się je potem dotyka, powoli kładzie na brzuchu mamy w naturalnej
cieplutkiej mazi. W szpitalu od razu łapie się je za nóżki,
obraca do góry nogami i wyciera z niej. A ona oprócz tego, że
ułatwia przejście przez kanał rodny, jest ochronnym płaszczem dziecka.
Czym wyróżniają się dzieci urodzone w domu?
To przykład mojego trzeciego
dziecka. Syn ma sześć lat i wewnętrzny spokój, jest pewny siebie,
śmiały, chętny, by doświadczać. Wchodzi w relację
z zaufaniem i nie przeżywa rozstań tak, jak np. moja starsza
córka. Do dziś zmaga się z doświadczeniem z 1984 roku. Wtedy dziecko
zabierano od matki na wiele godzin. Straszne dla obojga. Bo
dzięki pierwszemu wzajemnemu spojrzeniu dopełnia się poród.
Wytwarza się dodatkowy hormon w dziecku i mamie zapewniający
im głęboką więź. Jej brak to czynnik ryzyka depresji
poporodowej u mamy i silnego lęku przed opuszczeniem u dziecka.
Jak pracować z maluchami, których poród sztucznie przyspieszono?
Wyobraźmy sobie, że idzie powoli i
gładko, dziecko i mama przygotowują się i nagle jakaś siła z
zewnątrz – np. podana w zastrzyku oksytocyna – decyduje, że
malec ma się urodzić szybciej i wymusza to na nim oraz matce. Jeśli
ktoś próbuje coś potem od takiego dziecka wyegzekwować, opiera
się. To siła matrycy porodowej. Można ją zaobserwować np. przy
budzeniu do szkoły. Zewnętrzna siła próbuje wyjąć malca z
ciepłego łóżeczka. Nie chce wstawać. Protestuje. Ma w sobie
złość, że nie pozwala mu się robić rzeczy na własną rękę. I
nieświadomie rozgrywa to uczucie w relacjach z innymi. Nie
podejmuje inicjatywy, nie potrafi samo zacząć, bo mu tego nie
dano, w związku z czym czeka, przeciąga. A jak próbujesz je do
czegoś nakłonić, włącza opór.
Klincz…
Wewnętrzny paragraf 22. Na
"oksytocynowe dziecko" nie można naciskać. Przy tym trzeba tak
umiejętnie je wesprzeć, by nauczyć je rozpoczynania.
Przekładając to na sytuację poranną, można kilka razy spokojnie
uprzedzić, że "już za pół godzinki będziemy wstawać", "już za
dziesięć minut". Trzeba delikatnie odtwarzać to "coś", co się
niegdyś podczas porodu
naturalnie nie wydarzyło. Wielokrotne wspieranie dziecka i
dawanie mu poczucia, że decyduje, stopniowo modyfikuje jego
neurologię. Takie maluchy mają niezwykłą satysfakcję, gdy coś
wreszcie uda im się zacząć samodzielnie.
Przypomina mi się poród z filmu
"I kto to mówi". Zaczął się zdecydowanie, więc bohaterka starała się go
ze wszystkich sił powstrzymać w taksówce.
Tak się zdarza. Kobiety,
jadąc do szpitala, zaciskają nogi, zatrzymują oddech. Czasem
dlatego, że czekają na wolne łóżko w szpitalu. To tzw. poród
wstrzymywany. Tak rodzone dzieci bywają szybciej niż inne
gotowe na różne rzeczy i mogą czuć, że świat je powstrzymuje.
Bywają wściekłe. W końcu, gdy już nie mają siły naciskać,
odpuszczają. A gdy otoczenie sygnalizuje im, że mogą wreszcie
zrobić, co chciały, czują się smutne i zdemotywowane. Z takimi
maluchami od najmłodszych lat trzeba adekwatnie postępować.
Być tolerancyjnym, uczyć łagodnie odraczania działań w czasie
i pokazywać, że powrót do rozpoczętej niegdyś czynności nie
musi być wcale bolesny. Rozbudowane i dokładne instrukcje
tego, jak postępować z dziećmi z rozmaitych porodów, daje
książka "Narodzić się…"Robyn Fernance.
Czy można zrobić coś od razu po porodzie, żeby potem nie przechodzić trudów wychowania?
Można. Tzw. pozytywne
przeramowanie matrycy niemowlaka wymaga świadomości
rodziców, obserwacji i intuicji. Pokazuję chętnym film z
pewnego porodu domowego w Australii. Kobieta po
czterdziestce rodzi tam bliźnięta, w tym jedno ułożone
pośladkowo. Każdy lekarz biłby na alarm, ale ona decyduje się
rodzić lotosowo, czyli wraz z łożyskiem. Także po terminie,
wychodząc z założenia, że skoro dzieci
wolą dogrzać się w piekarniczku, znaczy, że tego potrzebują.
Synek rodzi się główką, potem dziewczynka – pośladkowo. Pływają w
wodzie, gdy nagle dziewczynka zaczyna lekko pojękiwać, widać
napięcie w jej ciele, próbuje się odwracać. Matka zauważa to i
mówi: "O! zobaczcie, malutka przerabia swój pośladkowy poród”.
Delikatnie bierze ją za rączkę, dając jej przestrzeń, by ułożyła
się tak, jak chce. Wspiera ją delikatnie: "Tak dobrze, moja
kochana, super to robisz, tak, tędy droga". Po pięciu minutach
maleństwo kończy okręcanie się i… oddycha z ulgą. Matryca
odwrócona.
A gdyby mała nie odwróciła się wtedy w wodzie?
Być może chciałaby robić różne rzeczy
inaczej. Na odwrót. Inni wchodziliby drzwiami, a ona tyłem albo od
zaplecza. Mogłaby być przekorna, zezłoszczona. Sporo pracy z
takim dzieckiem.
Poród w domu w wielu kobietach budzi lęk.
Wtedy lepiej, by rodziły w szpitalu i
były spokojne. Jeśli zdarzy się poród nietypowy, warto skupić
się na tym, jaka płynie z tego doświadczenia lekcja i jak
pracować z maleństwem, by ułatwić mu rozwój, zamiast pogrążać
się w poczuciu winy. Jest tyle możliwości pracy z dzieckiem, a zdrowa równowaga kreatywności i intelektu matki pozwala subtelnie, ale skutecznie wpływać na jego charakter.
Komentarze(1 651)
W
moim przypadku 2 cesarskie cięcia zaburzyły znacząco rytm i pomysł
natury, Dzieci nigdy by się nie urodziły, pierwsze było zrośnięte z
macicą, a ja bym nie przeżyła porodu, wiec drugiego tez by nie było.
Fakt silna ingerencja w siły natury Ale bez niej nie byłoby na tym
świecie 3 osób. To ... rozwiń całość
Jesteś
w 36oC jest fajnie nagle coś zaczyna ci miażdżyć głowę i pcha cię w
ciasny korytarz. Próbujesz się opierać, ale coś od tyłu miarowo popycha
cię dalej.
Miażdży ci głowę. Coś miarowym ruchem wpycha cię dalej. Głowa boli. Dwie części czaszki nie mieszczą się w "korytarzu" nachodzą na siebie. ... rozwiń całość
Miażdży ci głowę. Coś miarowym ruchem wpycha cię dalej. Głowa boli. Dwie części czaszki nie mieszczą się w "korytarzu" nachodzą na siebie. ... rozwiń całość
totalna bzdura pani psycholog - jestem ojcem czwórki dzieci 30, 25 i bliżniaki 12 letnie dziewczyna i chłopak,
wszyscy rodzeni przez cc, Pierwszy poród przez cc, bo po 24 godzinach skurczy płód zaczął obumierać, więc decyzja lekarza, następne świadome decyzje mojej żony mimo namów środowiska i ... rozwiń całość
wszyscy rodzeni przez cc, Pierwszy poród przez cc, bo po 24 godzinach skurczy płód zaczął obumierać, więc decyzja lekarza, następne świadome decyzje mojej żony mimo namów środowiska i ... rozwiń całość
"Może
mieć trudność z rozpoczynaniem różnych rzeczy. Takie dziecko będzie
czekać do ostatniej chwili z odrobieniem lekcji, spodziewając się, że
ktoś zrobi to za nie. W dorosłym życiu to samo może być np. z projektami
w pracy. Będzie myśleć: "Ktoś silny niech zacznie, przecież nie ja"."
Ha. ha..... rozwiń całość
Od
kiedy pani psycholog kliniczny dziecka Sara Zięborak jest ekspertem w
dziedzinie neurologii i neurobiologii. Studia psychologicznie nie dają
żadnej wiedzy w tej dziedzinie .Nie ma też zielonego pojęcia o
fizjologii i patologii pamięci .To co pisze o tworzeniu się pamięci
porodu w ś... rozwiń całość
...a
jeszcze sobie tak wspominam wrażenia ze szpitala i powiem szczerze, że
czułam się tam po porodzie jak zwierzę. Na polu były pierwsze przymrozki
w salach było zimno tak, że przykrywałam się czym się dało. Najgorszy
był prysznic. W tym całym bólu szło się do łazienki gdzie były otwarte
okna ... rozwiń całość
Bełkot!!!
No cóż, gdyby poród mojego dziecka odbył się po cesarsku to przez już
ponad cztery lata nie musielibyśmy dziecka rehabilitować. Dziecko było
za duże, ja za mała i cóż...nikt nie wziął odpowiedzialności.
Rehabilitacja kosztuje nas około 500-600 złotych tygodniowo...Jeśli
zdecydujemy ... rozwiń całość
bardziej
bzdurnego art dawno nie czytałam... może napiszecie o naturalnych
porodach zakończonych kalectwem dzieci - fizycznym i psychicznym, o
traumie rodzących, o licznych komplikacjach okołoporodowych
spowodowanych tzw. porodem naturalnym.
Jaki odsetek matek może rodzic w domu? 5% ?
Moja ... rozwiń całość
Jaki odsetek matek może rodzic w domu? 5% ?
Moja ... rozwiń całość
bzdura,
mój syn urodził się naturalnie i jest nieśmiały, ostrożny nawet czasem
niepewny, córki urodzone już poprzez cesarskie cięcie są pewne siebie,
zwariowane, bardzo zaradne...nie znajduję w tym artykule nic co by się
tyczyło mojej rzeczywistości. To proces wychowania i socjalizacji zapeł... rozwiń całość
~ada: A
ty co, lekarz, czy może w rodzinie masz lekarza, ze tak w zaparte
idziesz i nie rozumiesz co czytasz i o czym sie pisze, tu nikt na
lekarzy nie nadaje tylko stwierdza fakty, że każda kobieta może mieć
inaczej, trafić inaczej, być w zupełnie innej sytuacji, i inaczej
przechodzić ciąże i poród.... rozwiń całość
do Szaman miejski - Serge Kahili King
http://kobieta.onet.pl/dziecko/ciaza-i-porod/rosnie-liczba-cesarskich-ciec-co-to-oznacza-dla-dziecka/lp0l3
Najwyższy czas jednak skończyć z procedurami, gdzie ciąża jest traktowana jak choroba, ciężarna kobieta i kobieta w połogu jak chora psychicznie, a poród jest przepotwarzany w operację chirurgiczną.
Co więcej, zasłona okrywająca ponad 30-letni spisek szczepionkowy została odkryta i teraz już wiadomo z oficjalnych dokumentów rządu brytyjskiego, że szczepiionki zaburzają rozwój układu odpornościowego, na dodatek zatruwania środkami konserwującymi zawierającymi rtęć, które często powodują zaburzenia neurologiczne. Stąd zwielokrotniona częstotliwość występowania chorób autoimmunologicznych (np. cukrzyca dziecięca, alergie) i układu nerwowego (np. autyzm).