Czy społeczeństwo już się obudziło? Chyba nie...
Rosyjskiradar z czasów zimnej wojny znów nadaje - charakterystycznysygnałprzypominający stukanie dzięcioła można usłyszeć na częstotliwości 15 MHz. Nasłuch prowadzony jest w Podziemnym Mieście w Świnoujściu. Wyłączony 20 lat temu radar Duga miał za zadanie wykrywanie nadlatujących nadterenówczesnego ZSRR pocisków balistycznych.
Gazowy gigant nie wyjaśnił, czym spowodowane są te ograniczenia.
Reuters przypomina jednak, że już kilka dni temu Gazprom oświadczył, że
ilość tłoczonego gazu zależy od posiadanych obecnie zasobów na eksport
oraz trwającego zapełniania podziemnych magazynów na terytorium
Federacji Rosyjskiej.
Polska, podobnie jak Słowacja i Węgry, uczestniczy w tzw. dostawach rewersowych gazu na Ukrainę, która od czerwca nie otrzymuje surowca z Rosji z powodu utrzymującego się sporu z Gazpromem o cenę surowca i zaległe płatności po stronie Kijowa.
UE opublikowała w piątek nową listę sankcji przeciw Rosji za destabilizowanie Ukrainy. Restrykcjami wizowymi i finansowymi objęto kolejne 24 osoby, w tym członków parlamentu. UE ograniczyła też dostęp do kapitału dużym rosyjskim firmom naftowym i zbrojeniowym.
RMF24: Rezerwiści do broni. W Słupsku!
Piątek, 12 września (21:49)
"Wzmocnienie 14" - pod
takim hasłem ruszą w sobotę w Słupsku pierwsze w powojennej historii
Polski ćwiczenia dla rezerwistów, którzy od WKU dostali przydział
mobilizacyjny do policji. Potrwają dwa dni. Podobne ćwiczenia mają się
odbywać w całym kraju.
W programie ćwiczeń zaczynających
się w sobotę w Szkole Policji w Słupsku można znaleźć między innymi
takie punkty jak "musztra i ceremoniał policyjny", czy "stosowanie siły
fizycznej i środków technicznych w interwencjach policyjnych".
Są jednak także zajęcia i pokazy
dotyczące broni palnej, a także punkt poświęcony działaniom policji "w
warunkach zagrożenia bezpieczeństwa państwa i w czasie wojny oraz roli
policji w osiąganiu wyższych stanów gotowości obronnej państwa." W
Słupsku zapewniają, że ćwiczenia nie mają nic wspólnego z obecną
sytuacją za naszą wschodnią granicą. -Ćwiczenie pod kryptonimem
"Wzmocnienie 14" planowaliśmy od 3 lat. Tak się niefortunnie złożyło, że
sytuacja na Ukrainie jest teraz dosyć mocno zaogniona i pojawiają się
pytania o to, czy ma to związek. Odpowiadam krótko: nie. Było to
planowane o wiele wcześniej, kiedy sytuacja w tamtym rejonie Europy była
jeszcze bardzo spokojna - mówi Piotr Kozłowski, rzecznik Szkoły Policji
w Słupsku.
Cały Słupsk ćwiczy
W ćwiczeniach ma uczestniczyć
około 100-150 mieszkańców Słupska i okolic. To osoby, którym Wojskowy
Komendant Uzupełnień nadał przydziały mobilizacyjne do jednostek
policji. -Tworzą oni rezerwę kadrową, która może wzmocnić
policyjne siły w przypadku bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa
państwa. Taki przydział mobilizacyjny otrzymuje każda osoba, która ma
kategorię zdrowia A i jest przeznaczona do służby wojskowej. Nie wszyscy
jednak wiedzą, co mają wpisane w przydziale mobilizacyjnym, dlatego
niektórzy są zaskoczeni, że pukają do nich policjanci i informują, że
zostali powołani na ćwiczenia - dodaje rzecznik.
Jak podkreśla, oprócz Wojska
Polskiego czy policji, taki przydział mobilizacyjny można dostać także
do innych formacji mundurowych. W ćwiczeniach, które są organizowane w
Słupsku, mają uczestniczyć osoby w bardzo różnym wieku: od 18 do 65 lat.
Co ważne, udział jest dla nich obowiązkowy.
Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony każde powołanie na ćwiczenia musi być wypełnione. - Osoba, która dostanie takie powołanie musi się na nie stawić. Jeśli się nie stawi i nie będzie w stanie w żaden sposób sensownie usprawiedliwić swojej nieobecności, będą na nią nakładane sankcje karne - wyjaśnia rzecznik Szkoły Policji w Słupsku. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony może być to grzywna lub do 30 dni aresztu.
W Słupsku zaznaczają, że ćwiczenia obserwować mają przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz Komendy Głównej Policji. Na wzór słupskich ćwiczeń organizowane mają być podobne działania w jednostkach policji w całym kraju.
Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony każde powołanie na ćwiczenia musi być wypełnione. - Osoba, która dostanie takie powołanie musi się na nie stawić. Jeśli się nie stawi i nie będzie w stanie w żaden sposób sensownie usprawiedliwić swojej nieobecności, będą na nią nakładane sankcje karne - wyjaśnia rzecznik Szkoły Policji w Słupsku. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony może być to grzywna lub do 30 dni aresztu.
W Słupsku zaznaczają, że ćwiczenia obserwować mają przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz Komendy Głównej Policji. Na wzór słupskich ćwiczeń organizowane mają być podobne działania w jednostkach policji w całym kraju.
Po 20 latach Rosjanie włączyli radar Duga. Sygnał odebrano w Świnoujściu
TVN24/x-news | dodane 2014-09-15 (18:52)Rosyjskiradar z czasów zimnej wojny znów nadaje - charakterystycznysygnałprzypominający stukanie dzięcioła można usłyszeć na częstotliwości 15 MHz. Nasłuch prowadzony jest w Podziemnym Mieście w Świnoujściu. Wyłączony 20 lat temu radar Duga miał za zadanie wykrywanie nadlatujących nadterenówczesnego ZSRR pocisków balistycznych.
Rosja gotowa do III wojny światowej. Zaatakuje z Krymu i obwodu kaliningradzkiego
Przygotowując się do wojny światowej, Rosja tworzy dwa miejsca dla przyszłychoperacji ofensywnych
swojej armii: na południu – na Krymie i na zachodzie – w obwodzie
kaliningradzkim – stwierdza znany rosyjski historyk, współautor słynnej
książki „Wysadzić Rosję”, dr hab. Jurij Felsztyński.
– Wojna światowa jest nieunikniona. Już trwa wojna między Rosją a Ukrainą. Zaś dla reszty świata ten okres jest okresem przedwojennym. Oczywiście, możliwość zapobieżenia wojnie istnieje. Taka możliwość jest zawsze. I zapewne dotychczas udało się powstrzymać sporo wielkich wojen. Dlatego my o nich nie wiemy i o nich nie studiujemy. Ale te kroki, które obecnie podejmuje Rosja, mogą doprowadzić do wielkiej wojny. Chodzi nie tylko o Krym czy Donbas – Ługańsk. Chodzi nie tylko o Ukrainę, lecz o całą Europę. Ćwiczenia wojskowe Rosja przeprowadza we wszystkich rejonach przygranicznych. Od Wysp Kurylskich do obwodu kaliningradzkiego. Od Morza Czarnego do Morza Bałtyckiego.Rosja anuluje jednostronnie bilateralne umowy wojskowe, na co nawet nikt nie zwraca uwagi. Na przykład 5 maja 2014 r., kiedy wszyscy byli zajęci wydarzeniami we wschodniej Ukrainie, rosyjski rząd jednostronnie zerwał podpisane w 2001 r. z Litwą dwustronną umowę o wymianie informacji na temat sił zbrojnych.Ten dokument zobowiązywał Rosję dokonywania wspólnie ze stroną litewską inspekcji rosyjskich wojsk w obwodzie kaliningradzkim. Litwa wypełniała wszelkie zobowiązania wynikające z porozumienia i nie dawała pretekstu do zerwania dokumentu. „Takie posunięcie pokazuje niechęć Rosji do zapewnienia wzajemnego zaufania i może zostać uznane za kolejne działanie zmierzające do zniszczenia wzajemnego zaufania i systemu bezpieczeństwa w Europie” – głosiło oświadczenie Ministerstwa Obrony Litwy w tej sprawie.
– Proszę zwrócić uwagę, że mówimy o Kaliningradzie. Czyli najdalej na zachód wysuniętymterenieRosji. Teraz połączmy to z przemówieniem 14 sierpnia Putina na Krymie o utworzeniu dużej bazy wypadowej na półwyspie. Wówczas zobaczą państwo, żechodzi o utworzenie dwóch takich miejsc dla przyszłych operacji ofensywnych armii rosyjskiej: na południu (na Krymie) i na zachodzie (w obwodzie kaliningradzkim). Do tego dodajmy koncentrację rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą, wspólne ćwiczenia z Białorusią, pobór rezerwistów do letnich ćwiczeń wojskowych, zmiana ustawy o terminach i częstotliwości poborów tych rezerwistów, skierowanie czołowego rosyjskiego nazisty Dmitrija Rogozina do nadzoru nad kompleksem wojskowo-przemysłowymoraz ciągle zwiększający się budżet na zakup broni, chamską retorykę bliskiego Kremlowi i Putinowi błazna – Władimira Żyrinowskiego – i zrozumieją państwo, że wszystko wskazuje na to, że Rosja przygotowuje się do wojny światowej.
– Również odpowiedź Kremla na sankcje UE i USA (zakaz wwozu określonych produktów rolno-spożywczych – przyp. red.) świadczy o tym, że Rosja przygotowuje się do wojny i izolacji.Rosja wie, że po rozpoczęciu działań wojskowych na szeroką skalę, znajdzie się w pełnej izolacji, i do tej izolacji oraz zerwania stosunków ze światem cywilizowanym ona aktywnie oraz otwarcie się przygotowuje.Moskwa już nie dostarcza gazu na kredyt. Zawczasu zabroniono wwozu zagranicznych towarów, aby Rosja powoli przeorganizowała się i zaczęła karmić siebie sama, aby w kraju nagle nie powstał głód towarowy.Jakieś bliskie Kremlowi struktury, w rodzaju Łukoila, zaczynają sprzedawać zachodnie aktywa.Już nie mówię o bliskich Kremlowi „osobach prywatnych”. Oni dawno się do tej wojny przygotowują. Na przykład oligarcha Giennadij Timczenko, którego przyjaźń z Putinem sięga czasów służby w KGB naterenieNRD. On sprzedał swoje aktywa w jednej z największych na świecie firm handlujących ropą Gunvor dzień przed wprowadzeniem przeciwko niemu sankcji USA. Wszystko to, powtórzę, na tle tego, że rosyjskie bombowce znów zaczęły naruszać przestrzeń graniczną krajów NATO i gonić natowskie samoloty.Czegoś takiego nie było od czasów przywódcy ZSRS Leonida Breżniewa(1964-1982 r.r. – przyp. red.). Są to przygotowania do wojny nie tylko z Ukrainą, ale i z całym światem. Ukraina okazała się być pierwszym frontem tej wojny.
* Jest to fragment wywiadu Jurija Felsztyńskiego udzielonego ukraińskiemu tygodnikowi „Krajina”. Cały tekst ukazał się na portalu kasparov.ru.
– Wojna światowa jest nieunikniona. Już trwa wojna między Rosją a Ukrainą. Zaś dla reszty świata ten okres jest okresem przedwojennym. Oczywiście, możliwość zapobieżenia wojnie istnieje. Taka możliwość jest zawsze. I zapewne dotychczas udało się powstrzymać sporo wielkich wojen. Dlatego my o nich nie wiemy i o nich nie studiujemy. Ale te kroki, które obecnie podejmuje Rosja, mogą doprowadzić do wielkiej wojny. Chodzi nie tylko o Krym czy Donbas – Ługańsk. Chodzi nie tylko o Ukrainę, lecz o całą Europę. Ćwiczenia wojskowe Rosja przeprowadza we wszystkich rejonach przygranicznych. Od Wysp Kurylskich do obwodu kaliningradzkiego. Od Morza Czarnego do Morza Bałtyckiego.Rosja anuluje jednostronnie bilateralne umowy wojskowe, na co nawet nikt nie zwraca uwagi. Na przykład 5 maja 2014 r., kiedy wszyscy byli zajęci wydarzeniami we wschodniej Ukrainie, rosyjski rząd jednostronnie zerwał podpisane w 2001 r. z Litwą dwustronną umowę o wymianie informacji na temat sił zbrojnych.Ten dokument zobowiązywał Rosję dokonywania wspólnie ze stroną litewską inspekcji rosyjskich wojsk w obwodzie kaliningradzkim. Litwa wypełniała wszelkie zobowiązania wynikające z porozumienia i nie dawała pretekstu do zerwania dokumentu. „Takie posunięcie pokazuje niechęć Rosji do zapewnienia wzajemnego zaufania i może zostać uznane za kolejne działanie zmierzające do zniszczenia wzajemnego zaufania i systemu bezpieczeństwa w Europie” – głosiło oświadczenie Ministerstwa Obrony Litwy w tej sprawie.
– Proszę zwrócić uwagę, że mówimy o Kaliningradzie. Czyli najdalej na zachód wysuniętymterenieRosji. Teraz połączmy to z przemówieniem 14 sierpnia Putina na Krymie o utworzeniu dużej bazy wypadowej na półwyspie. Wówczas zobaczą państwo, żechodzi o utworzenie dwóch takich miejsc dla przyszłych operacji ofensywnych armii rosyjskiej: na południu (na Krymie) i na zachodzie (w obwodzie kaliningradzkim). Do tego dodajmy koncentrację rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą, wspólne ćwiczenia z Białorusią, pobór rezerwistów do letnich ćwiczeń wojskowych, zmiana ustawy o terminach i częstotliwości poborów tych rezerwistów, skierowanie czołowego rosyjskiego nazisty Dmitrija Rogozina do nadzoru nad kompleksem wojskowo-przemysłowymoraz ciągle zwiększający się budżet na zakup broni, chamską retorykę bliskiego Kremlowi i Putinowi błazna – Władimira Żyrinowskiego – i zrozumieją państwo, że wszystko wskazuje na to, że Rosja przygotowuje się do wojny światowej.
– Również odpowiedź Kremla na sankcje UE i USA (zakaz wwozu określonych produktów rolno-spożywczych – przyp. red.) świadczy o tym, że Rosja przygotowuje się do wojny i izolacji.Rosja wie, że po rozpoczęciu działań wojskowych na szeroką skalę, znajdzie się w pełnej izolacji, i do tej izolacji oraz zerwania stosunków ze światem cywilizowanym ona aktywnie oraz otwarcie się przygotowuje.Moskwa już nie dostarcza gazu na kredyt. Zawczasu zabroniono wwozu zagranicznych towarów, aby Rosja powoli przeorganizowała się i zaczęła karmić siebie sama, aby w kraju nagle nie powstał głód towarowy.Jakieś bliskie Kremlowi struktury, w rodzaju Łukoila, zaczynają sprzedawać zachodnie aktywa.Już nie mówię o bliskich Kremlowi „osobach prywatnych”. Oni dawno się do tej wojny przygotowują. Na przykład oligarcha Giennadij Timczenko, którego przyjaźń z Putinem sięga czasów służby w KGB naterenieNRD. On sprzedał swoje aktywa w jednej z największych na świecie firm handlujących ropą Gunvor dzień przed wprowadzeniem przeciwko niemu sankcji USA. Wszystko to, powtórzę, na tle tego, że rosyjskie bombowce znów zaczęły naruszać przestrzeń graniczną krajów NATO i gonić natowskie samoloty.Czegoś takiego nie było od czasów przywódcy ZSRS Leonida Breżniewa(1964-1982 r.r. – przyp. red.). Są to przygotowania do wojny nie tylko z Ukrainą, ale i z całym światem. Ukraina okazała się być pierwszym frontem tej wojny.
* Jest to fragment wywiadu Jurija Felsztyńskiego udzielonego ukraińskiemu tygodnikowi „Krajina”. Cały tekst ukazał się na portalu kasparov.ru.
Gazprom: nie możemy spełnić wszystkich próśb Polski ws. dostaw gazu
Rosyjski koncern Gazprom oświadczył, że jest w stanie
eksportować do Polski gaz jedynie na poziomie minimalnym
przewidzianym w kontraktach, a nie w ilości, o jaką prosi
Warszawa. Uzasadnienia nie podano.
- Oni (Polska - red.) proszą o przesył maksymalnego wolumenugazu, ale jesteśmy w stanie dostarczać jedynie dzienne minimum - powiedział agencji Reutera rzecznik Gazpromu.
Jak podają rosyjskie media, kontrakty
Gazpromu z partnerami w Europie są sformułowane w taki sposób, że
zmniejszenie dostaw koncern może zrekompensować ich zwiększeniem w innym
terminie. Kontrakty określają minimalne ilości gazu, które Gazprom
dostarczyć musi i maksymalne, które dostarczyć może.
Zdaniem polskich analityków branży energetycznej Rosja może celowo
ograniczać przesył błękitnego paliwa na Zachód, by zniechęcić Unię
Europejską do wdrożenia nowej rundy sankcji za rolę Moskwy w kryzysie
ukraińskim.
SPP,
importer gazu na Słowacji, przez którą do UE płynie większość
rosyjskiego surowca, poinformował, że w sobotę, czwarty dzień z rzędu, dostawy były mniejsze o 10 proc.
Z kolei minister energetyki Rumunii Razvan Nicolescu przekazał
również w sobotę, że Gazprom postanowił nie zmniejszać dostaw do tego
kraju o 9 proc. w sobotę i o 5 proc. w niedzielę, jak to planował
jeszcze dzień wcześniej.Polska, podobnie jak Słowacja i Węgry, uczestniczy w tzw. dostawach rewersowych gazu na Ukrainę, która od czerwca nie otrzymuje surowca z Rosji z powodu utrzymującego się sporu z Gazpromem o cenę surowca i zaległe płatności po stronie Kijowa.
UE opublikowała w piątek nową listę sankcji przeciw Rosji za destabilizowanie Ukrainy. Restrykcjami wizowymi i finansowymi objęto kolejne 24 osoby, w tym członków parlamentu. UE ograniczyła też dostęp do kapitału dużym rosyjskim firmom naftowym i zbrojeniowym.
"Dziennik Zbrojny" odpowiada Putinowi: w 48 godzin polskie wojska mogą być pod Kaliningradem
DziennikZbrojny.pl, WP.PL | dodane (12:24)
Władimir Putin miał niedawno straszyć, że może zająćWarszawę w
ciągu dwóch dni. Jednak według analizy portalu "Dziennik Zbrojny" dużo
bardziej wiarygodne od pogróżek rosyjskiego prezydenta byłoby
stwierdzenie, że to polskie wojska mogą w 48 godzin dotrzeć pod
Kaliningrad.
Jak donosiła przed kilkoma dniami niemiecka prasa, Putin w rozmowie z ukraińskim prezydentem Petro Poroszenką rzekomo powiedział, że gdyby chciał, to w ciągu dwóch dni rosyjskie wojska mogłyby się znaleźć nie tylko w Kijowie, ale też w Rydze, Wilnie, Tallinie, Warszawie czy Bukareszcie.
"Rosyjską głowę państwa faktycznie poniosły emocje, szczególnie, że w jego twierdzeniu więcej jest krzyków 'chłopca z podwórka' niż realnej oceny możliwości. Gdyby nasz Prezydent prowadził rozmowy z partnerami zagranicznymi na poziomie prezydenta Putina, mógłby powiedzieć: w 48 godzin możemy być pod Kaliningradem. I byłaby to wypowiedź dużo bardziej wiarygodna" - pisze Mariusz Cielma, redaktor prowadzącyportalu"Dziennik Zbrojny", w szczegółowej analizie na ten temat. Jak zauważa, polska armia posiada na Warmii i Mazurach stosunkowo duży potencjał, co związane jest z koniecznością militarnego izolowania obwodu kaliningradzkiego czy scenariuszami wsparcia nadbałtyckich sojuszników. W efekcie w relatywnie krótkim czasie nasze dowództwo może stworzyć w tym rejonie cztery-pięć odpowiednio uzbrojonych batalionowych zgrupowań taktycznych.
Tymczasemrosyjskiewojska w obwodzie kaliningradzkim nie są wcale tak rozbudowane - czytamy na stronie "Dziennika Zbrojnego". Portal argumentuje, że mają one "charakter niewielkich relatywnie sił gotowych do w miarę szybkiego rozwinięcia i baz sprzętu, w których stoją wozy bojowe i artyleria, czekających na obsadzenie żołnierzami przerzuconymi z głębi kraju". A w warunkach konfliktu przerzut rezerwistów z Rosji nie byłby taki prosty.
Należy pamiętać, że Kaliningrad leży zaledwie 40 kilometrów od polskiej granicy. Według Mariusza Cielmy większość rosyjskich sił skupiłaby się na obronie samego miasta, będącego ważną bazą morską i ośrodkiem administracyjnym, więc droga na jego rubieże w ogromnej mierze stanęłaby przed polskimi wojskami otworem.
Dlatego, choć analiza jest pewnym uproszczeniem, na co wskazuje sam autor, gdyby polski prezydent powiedział, że w "dwa dni możemy być pod Kaliningradem", nie byłyby to - jak pisze "Dziennik Zbrojny" - puste słowa.
Jak donosiła przed kilkoma dniami niemiecka prasa, Putin w rozmowie z ukraińskim prezydentem Petro Poroszenką rzekomo powiedział, że gdyby chciał, to w ciągu dwóch dni rosyjskie wojska mogłyby się znaleźć nie tylko w Kijowie, ale też w Rydze, Wilnie, Tallinie, Warszawie czy Bukareszcie.
"Rosyjską głowę państwa faktycznie poniosły emocje, szczególnie, że w jego twierdzeniu więcej jest krzyków 'chłopca z podwórka' niż realnej oceny możliwości. Gdyby nasz Prezydent prowadził rozmowy z partnerami zagranicznymi na poziomie prezydenta Putina, mógłby powiedzieć: w 48 godzin możemy być pod Kaliningradem. I byłaby to wypowiedź dużo bardziej wiarygodna" - pisze Mariusz Cielma, redaktor prowadzącyportalu"Dziennik Zbrojny", w szczegółowej analizie na ten temat. Jak zauważa, polska armia posiada na Warmii i Mazurach stosunkowo duży potencjał, co związane jest z koniecznością militarnego izolowania obwodu kaliningradzkiego czy scenariuszami wsparcia nadbałtyckich sojuszników. W efekcie w relatywnie krótkim czasie nasze dowództwo może stworzyć w tym rejonie cztery-pięć odpowiednio uzbrojonych batalionowych zgrupowań taktycznych.
Tymczasemrosyjskiewojska w obwodzie kaliningradzkim nie są wcale tak rozbudowane - czytamy na stronie "Dziennika Zbrojnego". Portal argumentuje, że mają one "charakter niewielkich relatywnie sił gotowych do w miarę szybkiego rozwinięcia i baz sprzętu, w których stoją wozy bojowe i artyleria, czekających na obsadzenie żołnierzami przerzuconymi z głębi kraju". A w warunkach konfliktu przerzut rezerwistów z Rosji nie byłby taki prosty.
Należy pamiętać, że Kaliningrad leży zaledwie 40 kilometrów od polskiej granicy. Według Mariusza Cielmy większość rosyjskich sił skupiłaby się na obronie samego miasta, będącego ważną bazą morską i ośrodkiem administracyjnym, więc droga na jego rubieże w ogromnej mierze stanęłaby przed polskimi wojskami otworem.
Dlatego, choć analiza jest pewnym uproszczeniem, na co wskazuje sam autor, gdyby polski prezydent powiedział, że w "dwa dni możemy być pod Kaliningradem", nie byłyby to - jak pisze "Dziennik Zbrojny" - puste słowa.
KOMENTARZE
-
--------Felsztyński - coś jakby Felsztain i jeszcze ZEW KRWI Kasparov-- WOJNY atomowej / nuklearnej -NIE BĘDZIE --SIŁY WYŻSZE -CZUWAJĄ !!