reblogged
13-letnia Niemka twierdzi, że była prześladowana. Czułam się jak w więzieniu. Byłam obserwowana i kontrolowana. Moje rzeczy były przeszukiwane. Rozmowy były podsłuchiwane. Byłam głodna - relacjonuje 13-latka.
Antonya
Schandorff, 13-letnia Niemka ukrywa się wspólnie z rodzicami w okolicach
Bytowa, bo za zachodnią granicą jest poszukiwana przez tamtejszy
Jugendamt. Dziewczynka 28 sierpnia uciekła z placówki w Visselhovede w
okolicach Bremen, bo jak mówi nie mogła już wytrzymać w miejscu, w
którym była traktowana jak przedmiot. Rodzinny dramat, to konsekwencja
tego, że dziewczynka często opuszczała zajęcia w szkole, ponieważ jej
ojciec z uwagi na ciągłe zmiany miejsca zatrudnienia, zmieniał też
miejsce zamieszkania. To miało się nie spodobać niemieckiej organizacji.
- Przez siedem miesięcy nie miałam
kontaktu z moimi rodzicami – mówi Antonya Schandorff. - Czułam się tam
jak w więzieniu, bo nie mogłam korzystać ani z telefonu, ani Internetu.
Byłam ciągle obserwowana i kontrolowana przez dyrekcję placówki.
Zawożono mnie do szkoły i odprowadzano bezpośrednio do klasy. Na koniec
zajęć byłam zaś odbierana. Drzwi do placówki były ciągle zamknięte, a
moje rzeczy włącznie z bielizną były systematycznie przeszukiwane. Nie
mogłam nawet sama wybierać numeru na telefonie, a każda rozmowa była
podsłuchiwana. Często byłam głodna, bo dyrekcja nie dawała mi bonów na
jedzenie – dodaje dziewczynka.
13-letnia Antonya,
jest córką Doroty i Axela Schandorff. Dziecko zostało zabrane do
przytułku także z innych powodów. Ojciec 13-latki twierdzi, że
przyrodnia siostra dziewczynki poinformowała służby o tym, że w domu
rodzinnym jakoby regularnie dochodzi do aktów przemocy. Fałszywymi
oskarżeniami obrzucony został ojciec Antonii, który wszystkiemu
zaprzecza tłumacząc, że działanie Anny – przyrodniej siostry Antonii,
podszyte jest zemstą.
- Nigdy w naszym domu
nie doszło do żadnego aktu przemocy – podkreśla Axel Schandorff, ojciec
Antonii. - Anna (przyrodnia siostra Antonii – dop. red.) się na mnie
mści, bo wyrzuciliśmy ją z domu właśnie za agresywne zachowanie. Poza
tym nie pracowała i nie chciała znaleźć żadnej pracy. Nie mogliśmy
dłużej tolerować takiego zachowania, dlatego podjęliśmy taką decyzję,
żeby opuściła nasze mieszkanie. Tak się stało, a po 3 latach od tego
wydarzenia pojawiło się doniesienie, po którym nasza córka Antonia
została dosłownie zamknięta w przytułku i ubezwłasnowolniona. Nie mogłem
się z tym pogodzić, bo ani ja, ani moja żona naprawdę nie zrobiliśmy
nic złego. Przynajmniej do tej pory byliśmy normalną rodziną. Ja
pracowałem, córka chodziła do szkoły, natomiast żona zajmowała się
domem. Teraz ukrywamy się tutaj i pomagają nam Polacy.
Obecność Axela
Schandorffa i jego rodziny na terenie powiatu bytowskiego nie jest
przypadkowa. Zdesperowany Niemiec, który potrzebował pomocy dotarł do Wojciecha Pomorskiego, mieszkańca Bytowa i prezesa „Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech"
- człowieka, który od 2003 roku walczy w austriackich, niemieckich i
polskich sądach o własne córki, którym zakazano posługiwać się językiem
polskim. Uzyskanie kontaktu z Pomorskim, który walczy z dyskryminacją
dzieci w Niemczech zbiegło się w czasie z pobytem 13-letniej Antonii w
niemieckim przytułku.
- Nie mogłem inaczej postąpić, bo sam walczę o swoje dzieci, dlatego wiem co czują ci ludzie – podkreśla Wojciech Pomorski.
- Z informacji, które udało mi się uzyskać wynika, że dziewczynka
zamieściła w internecie filmik, w którym opisuje jak jest traktowana i
że prosi o pomoc. Dotarła do niego jedna ze stacji telewizyjnych oraz
dyrekcja placówki, w której przetrzymywana była Antonya. Dziewczynka
podsłuchała rozmowę dyrekcji Jugendamtu właśnie na temat opublikowanego
filmiku i wtedy zdecydowała się uciec. Dotarła do Bremen, skąd uciekła
wspólnie z rodzicami. Pomogłem im, bo wiem co czują. Przewiozłem dziecko
i rodziców przez granicę i na razie wszyscy są w bezpiecznym miejscu.
Zobaczymy jak sprawa będzie się dalej rozwijała.
Rodzina ukrywa się na
terenie powiatu powiatu bytowskiego od niespełna dwóch tygodni. W
miejscu, gdzie nie ma nawet zasięgu w telefonie komórkowym rodzice z
córką czują się bezpieczni. Wiedzą, że w momencie, kiedy przekroczą
granicę, pierwsza kontrola policji zakończy się zatrzymaniem dziecka i
przewiezieniem do Jugendamtu. Ojciec dziewczynki zdecydował się na
wyjazd do Polski, bo wie, że żyją tu dobrzy ludzie.
- Mogliśmy wyjechać
jeszcze do Francji, Danii i właśnie do Polski – wyjaśnia Axel
Schandorff. - Zdecydowałem się na Polskę, bo wiem, że mieszkają tu
dobrzy ludzie, którzy nam pomogą. Nie myliłem, się. Najbardziej cieszę
się z tego, że jesteśmy tu bezpieczni. Córka zaczyna dochodzić do
siebie. Pierwszych kilka nocy nie spała i miała ataki nerwicowe. Wiem,
że w tym przytułku podawano jej w wodzie jakiś specyfik, który
powodował, że była otępiała. Najważniejsze jest dla mnie dobro mojej
rodziny – dodaje Axel, ojciec dziewczynki.
Ambasada Niemiecka w
Polsce nie odnosi się bezpośrednio do sprawy 13-letniej Antonii oraz jej
ucieczki z Jugendamtu. Lukas Wasielewski poinformował tylko, że żadne
szczegółowe informacje na temat dziewczynki nie zostaną udzielone.
Ambasador ograniczył się zaledwie do przesłania ogólnej informacji na
temat zaistniałej sytuacji.
- Osobie
niepełnoletniej nie grożą w Niemczech konsekwencje prawno-karne za
samowolne opuszczenie domu dziecka – pisze w komunikacie do naszej
redakcji Lukas Wasielewski, z Ambasady Niemieckiej w Warszawie. -
Dlatego osoba taka nie jest również poszukiwana listem gończym. Jeśli
zaś chodzi o procedury stosowane w przypadkach samowolnego opuszczenia
placówki przez osobę niepełnoletnią, nie można udzielić powszechnie
obowiązującej odpowiedzi, ponieważ każdy przypadek jest indywidualny i
należy go rozpatrywać odrębnie. Policja niemiecka i polska z zasady
współpracują ze sobą w ramach Interpolu, także przy poszukiwaniach osób
zaginionych.
Poseł mniejszości niemieckiej uważa, że jeśli Jugendamt zdecydował się zabrać dziecko rodzicom, to coś musiało być na rzeczy.
- To nie jest tak, że
przedstawiciele Jugendamtu wychodzą na ulicę i zabierają do placówki
pierwsze lepsze dziecko – podkreśla poseł Mniejszości Niemieckiej. -
Musiało być jakieś doniesienie o ewentualnych nieprawidłowościach w tej
rodzinie. Bardzo często wokół Jugendamtu pojawiają się jakieś
kontrowersje, ale przecież prawo niemieckie i prawo Unii Europejskiej
jest przyjazne dla obywatela, więc na pewno nic nie stało się bez
przyczyny i stosownej reakcji osób trzecich – tłumaczy poseł.
Mecenas Markus
Matuschczyk, który zajął się sprawą 13-letniej „uciekinierki” zamierza
odwołać się do niemieckiego wymiaru sprawiedliwości z wnioskiem o
przywrócenie praw rodzicielskich rodzicom.
- Dziewczynka decyzją
sądu została zatrzymana w placówce Jugendamtu z pogwałceniem wszelkich
praw – wyjaśnia mecenas Matuschczyk. - Sąd uznał, że ciągłe
przeprowadzki rodziców negatywnie wpływają na dobro dziecka. Wyliczono,
że Antonia przez pięć lat opuściła łącznie 200 dni w szkole. Prawami
rodzicielskimi do tej dziewczynki dysponuje Jugendamt, dlatego kiedy
tylko dziewczynka przekroczy granicę, zostanie natychmiast zatrzymana i
przewieziona do miejsca, skąd uciekła – dodaje prawnik.
Historia 13-letniej
dziewczynki i jej historia daje do myślenia. Pełnomocnik Niemców, którzy
ukrywają się w Polsce zapowiedział, że póki co rodzina nie zamierza
wrócić do kraju nad Renem. Prawnik najprawdopodobniej wystąpi do
polskiego sądu, o przywrócenie praw rodzicielskich rodzicom, którzy nie
wykluczają, że w obawie przed utratą dziecka zostaną w Polsce.
Źródło:
http://dyskryminacja.de.neon24.pl/post/108159,uciekli-z-niemiec-do-bytowa-na-pomorzu-przed-rodakami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz