Albo – kto otruł Popiela?
Kiedy zmarł Jan Paweł II to wielu młodych ludzi przeżyło rodzaj załamania, który najczęściej określany był słowami: „ on zawsze był”.
Otóż to – on był „od zawsze”, bo był już
na świecie, funkcjonował jako papież w chwili ich narodzenia,
dzieciństwa, życia dorosłego.
Oto skaza postrzegania.
„Wydaje się”, że był zawsze.
Młodzi ludzie nie znają już świata bez komputerów i telefonów komórkowych.
Czy można prawidłowo oceniać rzeczywistość bez świadomości o przeszłości, o historii??
Opiszę tutaj mechanizm tzw. przepowiedni,
które są niczym innym jak starym zastanym kłamstwem, z którym nowe
pokolenie nie może sobie dać rady.
Kłamstwo jest stare jak świat.
Przypomnijmy sobie legendę o Popielu, którego podobno pożarły myszy.
Popiel, a może król Pompiliusz (wg Kroniki
Lechitów i Polaków z XIII w.), za namową swojej teutońskiej żony
zaprosił na ucztę swoich dwudziestu stryjów – czyli wszystkich książąt
(wojewodów?) wandalskich (polskich) - i otruł ich. Trupy zaś kazał
porzucić bez pochówku, aby pognębić ich nawet po śmierci (niepochowani
nie mieli dostępu do WyRaju).
Ze zwłok wylęgły się myszy, które pożarły złego Popiela, jego żonę i synów.
Ładna bajka.
Oczywiście było inaczej.
Po co Pompiliuszowi mordować swoich wojewodów, skoro był ich królem?
Polscy książęta nie byli głupi i zapewne
bardzo pilnowali, aby na uczcie pić te same trunki co gospodarz, z tej
samej beczki czy dzbana.
Siłą rzeczy, jeśli żona Pompiliusza chciała ich wytruć, musiała również otruć swego męża.
I tak się stało – pytanie tylko, czy za
otruciem stała tylko jego żona, czy czasem nie był to jakiś teutoński
szpicel, który dokonał mordu bez jej wiedzy, a więc i ona uległa
otruciu.
Czy przeżyła ucztę, czy została później zabita mieczem przez rodziny otrutych – to nie ma znaczenia.
Popiel był ofiarą otrucia, a nie zdrajcą i mordercą swoich wojewodów.
Porzucenie zwłok bez pochówku, aby upokorzyć Lechitów, to też złośliwość w stylu niemieckim.
No, chyba że na zamku otruci zostali prawie wszyscy możni, co może tłumaczyć zaleganie zwłok bez pogrzebu.
Ważne było, żeby ukryć prawdziwych wykonawców mordu.
Stąd min. takie białe plamy w polskiej historii - "nie wnikajcie, bo za dużo sztuczek rozpoznacie.."
Do tego posłużyła też legenda o królu Popielu....
Oczywiście w tamtych czasach zdawano sobie
sprawę, że to nie Popiel zabił polskich wojewodów, ale już wtedy też
zaczęto rozgłaszać legendy jakie znamy dzisiaj.
To był plan obliczony na wiele dziesięcioleci, a mówiąc precyzyjnie – pokoleń.
Aktywna propaganda,
wojny, kolejne morderstwa, a w końcu zniszczenie za Piastów kronik pism
lechickich sprawiły, że pamięć o tym wydarzeniu uległa zatarciu.
Na tron wprowadzono Piasta – ponoć chłopa – którego „cudownie zwiastowało dwóch nieznanych mężów – zapewne Aniołów”....
Nowy władca z
nadania swych teutońskich „aniołów stróżów” pozbył się niewygodnych
świadków, zniszczył wszelkie zapisy pod hasłem walki z pogaństwem.
Cyrylo – metodianizm zastąpił łacińskim (niemieckim) chrześcijaństwem –
po co?
Ponieważ to oznaczało przychody w żywej gotówce do skarbca w Passau, ponieważ oznaczało to zwierzchnictwo niemiec nad Polakami.
>>Hierarchia niemiecka twierdziła, że Karol Wielki zostawił jej Wschód, w którym miała ustanowić swoje władztwo. Tymczasem bracia lozańscy wydarli im obszary na Morawach.
Charakterystyczne, że okładając batogiem Metodego na synodzie biskupów niemieckich w r.870, Hermanrich biskup Passau,nie oskarżył go o herezje, ale pozbawienie hierarchii niemieckiej dochodów, jakie dawały im obszary słowiańskie.<<
„Bogomilcy w Polsce”, Frank Kmietowicz
Klasyczna podmianka władzy – czy ktoś kojarzy Mierosławiec? A Smoleńsk??
Kto był winien – pilot? A może Lech Kaczyński??
Zamach????? Pan jesteś niepoważny, to są teorie spiskowe, albo bajki, idź się pan leczyć...
Tak, to bardzo interesująca historia, godna innej opowieści.
W każdym razie –wszystko już było, tylko my o tym nie pamiętamy.
Metody są te same, zmieniają się tylko okoliczności.
Jednak legendę o myszach podtrzymano – czyż nie dlatego, że to była idealna opowiastka dla dzieci – czyli dla nowego pokolenia?
Mówiąc o werwolfie używamy terminu – wielkie bezczelne kłamstwo. To nie ja jestem autorem tego sformułowania, ukuto je dawno temu, kiedy jeszcze o werwolfie nie myślałem.
Wielkie bezczelne
pogardliwe kłamstwo – to była legenda o myszach, która stała się
samopowtarzalną atrakcyjną klechdą, wieczorową porą małym dzieciom
opowiadaną...
Mord strywializowano i zamieniono w bajeczkę.
Tak wychowano nowe pokolenia.
W każdej przepowiedni tkwi element magiczny.
Magia – cokolwiek to
znaczy (jeszcze nikt mi nie potrafił wytłumaczyć co oznacza ten termin) –
dodaje smaczku, niesamowitości – cudowności do danej opowieści.
Przyciąga uwagę.
A jednocześnie sprawia, że nie ma z czym polemizować – no bo jak walczyć na argumenty z opowieścią o Aniołach, czy myszach??
Nie da się.
Wszystko staje się wytłumaczalne - bo cudowne źródełko, albo złote jabłko załatwiło sprawę...
Trzeba sprawę zbadać od podszewki, domyśleć się, po co ktoś wymyślił historyjkę.
Mamy taką okazję.
Każda przepowiednia ma pewną cechę immanentną – odnosi się do jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości.
Jeżeli zaszczepić w
ludziach wiarę, że jakieś anioły z przyszłości, albo rycerz na białym
koniu ocali nas z opresji, to najczęściej sprowadza się to do czekania.
No bo po co się
angażować w walkę, skoro to jakiś Generał nas ocali, po co coś robić,
skoro to nie ja jestem tym Generałem, i tak wszystko będzie dobrze –
tylko nie wiadomo dokładnie kiedy.
My czekamy,
więc nie angażujemy się w życie swojego kraju, a w międzyczasie w naszej
obecności, inni, krok po kroku rozwalają i okradają nasz dom –
ojczyznę.
Legendy ukrywały fakty z przeszłości, a przepowiednie mają pracować na teraźniejszość i przyszłość.
Służby już dzisiaj przygotowują sobie grunt pod przyszłą rozgrywkę.
Na stronie www.gazetaprawna.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=55795&start=50
pracowicie snuje swoje opowiastki niejaki Arteuza vel Atraktor vel K. Frzysiak.
No, cóż – każdemu
wolno pisać w internecie różne historyjki, każdemu wolno udawać w
internecie kogoś innego, każdy może myśleć, że naprawdę jest nowym
Nostradamusem – taki ma po prostu sposób na nudę, albo zapewnienie sobie
przyjaciół. Wolno mu, to nie jest karalne.
Na podstawie tego przypadku omówię hipotetyczną próbę wprowadzenia do obiegu nowych „przepowiedni”.
Otóż mamy nieznane w
Polsce przepowiednie Nostradamusa, które autor jakoby zakupił we Francji
w jakimś antykwariacie. Tajemnicza książeczka, przywieziona z dalekiego
kraju, nikomu (tylko w Polsce) nieznana... historyjka jak z filmu...
Nota bene – często gęsto na takich forach potępia się żydów za różne niecne pomysły, np. z NWO.
A jednak ci sami
ludzie bezrefleksyjnie ekscytują się „przepowiedniami” Nostradamusa,
który przecież sam był żydem... Tu jakoś nie dostrzegają kłamstw – taka
jest siła „cudownych” magicznych historyjek...
Autor sam tłumaczy teksty na polski, od czasu do czasu ogłaszając swoje nowe odkrycie, skojarzenia w nowych czterowierszach.
W pewnym sensie staje się powiernikiem tajemniczej wiedzy zawartej w „przepowiedniach, w dodatku – w „nieznanych”.
Jest pośrednikiem,
pomiędzy książeczką, a nami – tylko on ma dostęp do książeczki, tylko on
ma dostęp do wiedzy. A więc jest ważny, może nawet arcyważny. Bez niego
pobłądzimy w meandrach nostradamusowych wywodów.
Ma wokół siebie kilka
osób, które dzielnie sekundują mu w tych odkryciach. Szczególnie osoba o
ps. „dmox” traktuje go niemal jak wyrocznię, zadając mu w kółko różne
pytania. Trochę jak czteroletnie dziecko pyta się mamy: a co jest??
Pytania sformułowane na zasadzie interakcji uczeń – nauczyciel.
Mamy więc tu mitologizowanie Arte-traktora.
Co chwilę zasypuje nas nowinami, które jednak się nie sprawdzają - bez żenady kontynuuje bełkot.
Jego główne przepowiednie dla świata i III wojny światowej mają się ziścić za około 12 lat.
Wg ekonomistów, jak
Pani prof Ancyparowicz, gospodarka polska może się skończyć w roku 2019 –
2020, czyli za 5-6 lat. Jeśli nic się nie zmieni w polskiej gospodarce,
może nastąpić krach i zostaniemy wykupieni tudzież wchłonięci przez
właścicieli naszych długów – czyli niemców i amerykanów, bo inne nacje
pozbędą się takich czy innych aktywów drogą wymiany.
Nie ważne więc będą przepowiednie Arte-traktora – chodzi o nic nie robienie.
Oczywiście nie każdy czyta to forum, ale trzeba myśleć perspektywicznie.
Osoba Generała – może
jest gdzieś tam w strukturach przygotowany taki Generał, który ze swoim
zapleczem przejmie władzę za kilka lat w Polsce? Jak się pojawi, to
będzie jasne, że "przepowienia" mówiła prawdę...
Atraktor straszy nas, że Generał ma żonę mahometankę i wprowadzi w Polsce islam – będą burzyć kościoły itd. itd.
A może plan jest taki, że w ostatnim momencie Generała zastąpi jakiś inny Generał, który ocali nas od bliskiej islamizacji?
Może ten nowy Generał będzie miał jeden feler - Polacy może z chęcią zostaną niemcami, zamiast mahometanami??
Kto wie co za
plany ma dla nas agentura, której nie chce się jeździć na zachód, aby
obić mordę jakiemuś pismakowi od tzw. polskich obozów.... Kto wie....
Twórczość Arte-traktora da się wykorzystać także po śmierci autora.
Media za 20 - 30 lat
wynajdą pasjonatów internetowego „wieszcza” i wylansują zapomniany
temat, precyzyjnie selekcjonując „przepowiednie”.
Przepowiednie wieszcza stopniowo będą ewoluować i zawierać elementy planu jaki mają dla nas anglosasi.
Jeśli bez problemów będą go realizować, nic dziwnego, że wieszcz będzie stawał się coraz bardziej wiarygodny.
Kto dzisiaj jest w
stanie udowodnić, że przepowiednia z Tęgoborzy czy Nostardamusa –
wybitnie dwuznaczny bełkot - ma osadzenie w rzeczywistości? Nikt.
I tego się trzymajmy – nie ma żadnych przepowiedni, jest tylko polityka i inżynieria społeczna.
Proszę o rozpowszechnianie strony
http://werwolfcompl.blogspot.com/
http://kruszwicka.blogspot.com/2013/04/popiel-ii-zapomniany-wadca-sowianskiego.html
http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/prof-ancyparowicz-ofe-to-wielkie-oszustwo,8783240208
==Magia – cokolwiek to znaczy (jeszcze nikt mi nie potrafił wytłumaczyć co oznacza ten termin==
Wbrew pozorom pojęcie magii da się precyzyjnie określić.
Wystarczy przyjrzeć się różnym pierwotnym ludom.
Miały one świadomość istnienia różnych bytów duchowych; dobrych i złych. I ludy te próbując uzyskać pożądane reakcje tych duchów starały się albo przebłagać te złe, albo skłonić do przychylności te dobre.
Niektórzy starali się wpłynąć na współpracę tych złych, aby np. komuś zaszkodzić.
Stąd określenia;
- czarna magia, gdy się chce osiągnąć złe, szkodzące skutki,
- biała magia, gdy chce się osiągnąć dobrą pomoc.
Okazuje się, że w obu rodzajach magii stosuje się podobne działania;
- wypowiadanie tajemnych tekstów, regułek, zaklęć,
- noszenie amuletów zabezpieczających przed złem, albo sprzyjających dobru, powodzeniu,
- wykonywanie gestów rękami, nogami, rytuałów, znaków, tańców,
- posługiwanie się galanterią magiczną w celu ułatwienia uzyskania celu; koraliki, różdżki, spalanie określonych substancji w określony sposób, posługiwanie się wodą, produktami spożywczymi, pisanie kredą na drzwiach, tatuaże,
- odwiedzanie szczególnych miejsc sprzyjających uzyskania efektu; "święte" góry i wzgórza, gaje, jaskinie, groty, zaaranżowane dekoracje z głazów, kamieni,
- posługiwanie się wyrobami rzemiosła; obrazy, kukły, totemy, malowane klocki drewniane, posągi z naturalnego kamienia i ceramiki.
W tym przypadku albo takie totemy są w miejscach stałego zamieszkania, albo koczownicy przemieszczają je do nowych miejsc zamieszkania, albo są na wyposażeniu pojedynczych rodzin, czy pozornie szczególnych miejsc kultowych.
Bywają takie przedmioty używane w trakcje spacerów, obrzędów kultowych w miejscu zamieszkania, albo jako wyposażenie wędrownych grup kultowych na dłuższych wycieczkach.
Niektóre z tych wyrobów przyciągają rzesze wycieczkowiczów liczących na uzyskanie oczekiwanego wpływu poprzez zbliżenie się do kultowego obiektu.
Na podstawie powyższych opisów możemy spróbować określić, zdefiniować: czym jest magia.
Widzimy, że magią jest wypowiadanie tekstów, wykonywanie gestów, posługiwanie się różnymi przedmiotami, odnoszenie się do różnych przedmiotów, odwiedzanie szczególnych miejsc, wykonywanie szczególnych rytuałów, posiadanie różnych przedmiotów z nadzieją, z wiarą, że te powyższe czynności same w sobie posiadają praktyczną zdolność, możliwość, wywołania pożądanego skutku, osiągnięcia oczekiwanego celu.
Niewątpliwie nasuwa się pytanie; a jak odnieść się do rzeczywistych efektów uzyskiwanych przy okazji magii?
W końcu po pewnej analizie możemy stwierdzić, że w wielu przypadkach mamy do czynienia z różnymi relacjami opisującymi nawet nadnaturalne wydarzenia mające miejsce w związku ze stosowaniem magicznych zabiegów.
Dla przeciętnego chrześcijanina obeznanego z Pismem Świętym wiadomym jest, że są dwa zasadnicze źródła nadnaturalnego działania.
Pierwszym jest Bóg, czy współpracujące z Bogiem duchy – aniołowie.
Drugim są złe duchy, szatan i jego demony, zbuntowane anioły.
W sytuacji gdy Boże Słowo zakazuje magii, guseł, czarów, to wszelkie dążenia do uzyskania skutków za pomocą magii są złe.
Pozostaje pytanie o sposoby weryfikacji; czy dana nadnaturalność jest z Boga, czy z diabła.
Jeżeli zwracamy się do Boga w sposób określony przez Boga i jest oczekiwany przez nas skutek, to możemy wierzyć, że to Bóg współdziała ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują na zasadzie ojca, który czy da kamień, gdy go dziecko prosi o chleb?
Natomiast w przypadku, gdy wykonujemy jakieś działania, czy wypowiadamy teksty sprzeczne z wolą Boga objawioną w Bożym Słowie, gdy działamy na zasadzie magii, a pojawia się nadnaturalne, to wniosek jest prosty: za tym działaniem nie stoi Bóg. Za magią stoją złe duchy.
A biała magia? Gdy biała magia czyni dobro, gdy np. uzdrawia?
Magia jest grzechem i prowadzi do piekła. Musimy pamiętać, że najważniejszym i priorytetowym celem złych duchów jest doprowadzenie człowieka do wiecznego potępienia. I jeżeli na krótko przed piekłam człowiekowi zły duch popuści trochę w chorobie, w cierpieniu, i gdy zamiast Bogu dany zwiedziony będzie wdzięczny kultowemu miejscu, dekoracji kultowej, galanterii religijnej, ceremonii religijnej, duchowi zmarłej osoby, to złe duchu przez krótkotrwałe poluźnienie w cierpieniu uzyskały wieczne cierpienie. A więc osiągnęły swój cel.
Gdy natomiast człowiek w potrzebie zwraca się o pomoc bezpośrednio do Boga, stroniąc jednocześnie od wszelkich magicznych czynności, to pomoc będzie od Boga. No i jest szansa, że coraz bardziej ufający Bogu człowiek w końcu odbierze od Boga także zbawienie.
Innym zagadnieniem byłaby próba sklasyfikowania tych wielu czynności Polaków, którzy - najczęściej nieświadomie, uprawiają magię. A co gorsza w wielu przypadkach postrzegają swoją magię jako pobożność.