Ma być to początek wspólnego, niemiecko-polskiego administrowania wyspami Uznam i Wolin, realizowanego pod patronatem Unii Europejskiej.
Czy nadeszło to, czego można było się spodziewać już od dawna? Z dwóch różnych źródeł dotarła do mnie informacja o pojawieniu się w przestrzeni politycznej Świnoujścia pogłosek o zgodzie polskiego rządu na ulokowanie w tym mieście kilku agend niemieckich instytucji państwowych. Ma być to początek wspólnego, niemiecko-polskiego administrowania wyspami Uznam i Wolin, realizowanego pod patronatem Unii Europejskiej.
Czy to
zwykła, bezpodstawna plotka? A może sondowanie reakcji polskiej opinii
publicznej i ewentualnego zachowania się Polaków wobec nieuchronnie
zbliżających się nowych, niemieckich porządków w obrębie tzw. Ziem
Odzyskanych? Czy już podczas najbliższych wyborów samorządowych będzie
można oddawać głosy na „listę niemiecką”? Czy wybór Kołobrzegu na
tegoroczny zjazd Sozialdemokratische Partei Deutschlands był zwykłym
kaprysem berlińskich emerytów? Odpowiedzi na te pytania mamy poznać
zapewne niebawem. Na tę chwilę faktem jest, że Niemcy szturmują
świnoujskie biura nieruchomości, a dostęp do tego miasta z terenu Polski
zależy już wyłącznie od niemieckiego widzimisię.
Aby nie
stanąć przed faktem dokonanym już dziś musimy przepytać na powyższe
okoliczności władze w Warszawie, a niezależnie od uzyskanych odpowiedzi,
ROBIĆ SWOJE.
Uwaga na Świnoujście!
Przy wieloletnim milczeniu politycznego i medialnego establishmentu III RP, Niemcy odkrajają północno-zachodnie rubieże Polski.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na swoim blogu p. Krzysztof Zagozda napisał:
"Niemcy sondują projekt Wolnego Miasta Świnoujścia?
Ma być to początek wspólnego, niemiecko-polskiego administrowania wyspami Uznam i Wolin, realizowanego pod patronatem Unii Europejskiej.
Czy nadeszło to, czego można było się spodziewać już od dawna? Z dwóch różnych źródeł dotarła do mnie informacja o pojawieniu się w przestrzeni politycznej Świnoujścia pogłosek o zgodzie polskiego rządu na ulokowanie w tym mieście kilku agend niemieckich instytucji państwowych. Ma być to początek wspólnego, niemiecko-polskiego administrowania wyspami Uznam i Wolin, realizowanego pod patronatem Unii Europejskiej.
Już przy ogłaszaniu wstępnego zarysu nowego planu
zagospodarowania przestrzennego Zatoki Pomorskiej, strona polska liczy
się z niemieckim sprzeciwem. To, co 23 listopada polskie media określiły
mianem „rozbieżności stanowisk” strony polskiej i niemieckiej w sprawie
tzw. Planu Pilotażowego, dotyczącego Morskiego Planu Zagospodarowania
Przestrzennego Zatoki Pomorskiej – w tym redy w Świnoujściu i toru
wodnego prowadzącego do portów w Świnoujściu i Szczecinie – w ciągu
najbliższych lat (między innymi powstania elektrowni wiatrowych, rozwoju
portów czy uprawiania rybołówstwa), oznacza w rzeczywistości niemieckie
roszczenia do polskich wód terytorialnych. Zresztą nie tylko
roszczenia, ale i praktyczne działania w kierunku przejęcia nad nimi
kontroli i naruszenia polskiej granicy morskiej.
Sprawę komentuje się, jakby była nic nie znaczącym, lokalnym konfliktem pomiędzy polską a niemiecką lokalna administracją, dotyczącym zagospodarowania wód Bałtyku o długości kilometrów w rejonie Świnoujścia. Tymczasem mamy do czynienia z trwającym de facto od trzech dekad negowaniem polskiej granicy morskiej przez Niemcy, i to niezależnie od tego, czy była to znajdująca się w „bratnim sojuszu” NRD, czy zjednoczona RFN, będąca przecież „najważniejszym partnerem” Polski w UE. Sprawa naszej granicy morskiej z punktu widzenia regulacji prawnej pozostaje otwarta.
Do roku 1982 tor wodny do portu w Świnoujściu i Szczecinie oraz przyległe do niego kotwicowisko nr 3 na redzie, pogłębione i wytyczone dużym nakładem pracy polskich służb hydrograficznych, nie kolidowała z granica morską między PRL a NRD, a strona niemiecka nie prowadziła na tym terenie żadnej działalności. Dopiero po Konwencji Praw Morza, przyjętej na XXV sesji plenarnej ONZ, władze NRD jednostronnie zakreśliły nowe granice swoich wód terytorialnych i morskiej strefy ekonomicznej, zawłaszczając tor wodny i kotwicowisko, wprowadzając rygory meldunkowe dla polskich okrętów pod groźbą użycia swojej marynarki wojennej.
Na ten niespotykany dotychczas od czasów wojny zamach na prawo i nienaruszalność granic, polska strona – po jałowych negocjacjach na szczeblu lokalnym i centralnym (z udziałem MSZ) – zareagowała nie tylko bojkotem poleceń niemieckich, ale i, w końcu, demonstracją zbrojną przy użyciu wielu okrętów Marynarki Wojennej (ten mało znany fakt z najnowszej historii oznaczał nie mniej ni więcej, tylko faktyczne stanie na krawędzi konfliktu zbrojnego pod koniec lat 80-tych).
Po interwencji najwyższych władz państwowych obydwu stron, podpisano 22 maja 1989 dwustronna umowę pomiędzy PRL a NRD w sprawie rozgraniczenia obszarów morskich Zatoki Pomorskiej. Najważniejszym jej stwierdzeniem było, że sporne obszary nie stanowią ani szelfu kontynentalnego, ani strefy rybołówstwa i ewentualnej wyłącznej strefy ekonomicznej NRD, oraz że cały tor wodny do portu Świnoujście wraz z kotwicowiskami znajduje się albo wewnątrz wód terytorialnych PRL, albo – dotyczyło to północnej jego części – na morzu otwartym.
Oznaczało to prawne uznanie pozostawienia dostępu z morza do portów w Świnoujściu i Szczecinie pod polską kontrolą. Ponieważ następcą prawnym NRD jest RFN, a PRL – RP, postanowienia umowy nie mogą być przez stronę niemiecką negowane.
Wbrew tej umowie, a także wbrew traktatowi potwierdzającym granice, zawartym pomiędzy RP a RFN w listopadzie 1990 (potwierdzającym podział Zatoki Pomorskiej) i oświadczeniu niemieckiego MSZ z maja 1994, że Niemcy nie roszczą sobie praw zwierzchnich do toru wodnego i kotwicowiska, RFN w listopadzie 1994 jednostronnie włączyła część toru wodnego do polskich portów wraz z kotwicowiskiem do swojej wyłącznej strefy ekonomicznej. Dokonują tego bez żadnych konsultacji z Polską, jednostronnie i bez zapowiedzenia.
Na polskie protestacyjne noty dyplomatyczne Niemcy odpowiedziały wyjątkową logiką: RFN sądziła, że wcześniejsze ustalenia dotyczą granicy państwowej, a nie strefy ekonomicznej…
W odpowiedzi rząd polski w trybie pilnym, w drodze rozporządzenia, w lutym 1995, włączył wody północnego toru podejściowego i kotwicowiska nr 3 do akwenu redy portowej – czyli polskich wód terytorialnych. Mimo to już w listopadzie tego roku miała miejsce kolejna poważna prowokacja ze strony niemieckiej, która ogłosiła, że na „spornym” terenie odbędą się ćwiczenia niemieckiej marynarki wojennej. Po protestacyjnym pro-memoria rządu polskiego Niemcy co prawda ćwiczeń nie odwołali, lecz ich też faktycznie nie przeprowadzili. Niemieckie „interwencje” i próby zawłaszczenia wód zatoki miały jednak miejsce nadal, a polskie protesty bynajmniej nie poprawiały naszej sytuacji.
W 2001 roku miał miejsce stosunkowo mało znaczący, ale wpisujący się w ciągłość niemieckich działań, epizod. Przez kilka miesięcy toczyła się mała „wojna celna” między polskimi i niemieckimi armatorami statków wolnocłowych, pływających między Świnoujściem a niemieckim Ahlbeckiem. Dopóki po Zalewie Szczecińskim i wzdłuż wybrzeża Bałtyku pływały tylko statki niemiecki, problemu nie było. Natomiast gdy pojawiła się polska konkurencja, zaczęło dochodzić do blokowania portów niemieckich i nie wpuszczania do nich polskich statków.
Pretekstem był rzekomy brak dokumentów, oraz absurdalne zarzuty, że polskie jednostki niszczą betonowe niemieckie nabrzeża… Kolejny ważny incydent miał natomiast miejsce w grudniu 2004. Podczas pogłębiania przez polską administrację północnego odcinka toru wodnego do portów (regularne pogłębianie tego sztucznego toru wodnego pozwala na wpłynięcie do portów jednostek o zanurzeniu do 20 m), wykonująca prace pogłębiarskie na zlecenie Urzędu Morskiego w Szczecinie holenderska jednostka została skontrolowana przez okręt niemieckiej straży granicznej – na polskich wodach terytorialnych. Kapitan, pod groźbą przejęcia statku, miał zaprzestać jakichkolwiek prac na tym akwenie.
Tego samego dnia miała miejsce próba zastraszenia załogi innej pogłębiarki przez niemiecki statek wojenny, który jednak, uzyskując odpowiedź, że prace odbywają się na polskich wodach terytorialnych, odpłynął. 3 grudnia polskie MSZ wystosowało notę protestacyjną, domagając się zaprzestania ograniczania działań na polskich wodach wewnętrznych i wyjaśnienia sytuacji. Wymiana kolejnych not do niczego nie doprowadziła – strona niemiecka stwierdziła, że nadal istnieją poważne „różnice interpretacyjne” co do umowy z 1989, natomiast strona polska odpowiedziała, że żadnych wątpliwości przy interpretacji umowy nie ma.
Niemcy swego stanowiska nadal nie zmieniają. W 2005 roku ministerstwo ochrony środowiska jednostronnie, bez żadnych konsultacji z Polską, wcieliła północną część drogi wodnej wraz z kotwicowiskiem nr 3 do nowego rezerwatu przyrody „Zatoka Pomorska”, i mocą rozporządzenia zabroniono m. in. poboru i składowania urobku przy pogłębianiu i utrzymywaniu normatywnej głębokości toru wodnego, co oznaczało po prostu uniemożliwienie stronie polskiej zagwarantowania bezpiecznej żeglugi do polskich portów, a także jakiejkolwiek eksploatacji zasobów żywych i naturalnych na tym terenie. Niebezpieczne było też stwierdzenie, że Niemcy uznają postanowienia umowy z 1989 za mające zostać poddanymi „późniejszemu uregulowaniu”.
W sierpniu 2006 Niemcy przeprowadzili już de facto manewry swojej marynarki na tym akwenie, prowadząc także strzelanie ostrą amunicją. Manewry odbyły się bez żadnego poinformowania władz polskich na terenie północnego toru wodnego do Świnoujścia. Tym samym doszło do poważnego zagrożenia cywilnej żeglugi: trzy polskie jednostki – promy „Gryf”, „Mikołaj Kopernik” i „Wawel” – zmuszone zostały przez niemiecki okręt wojenny do zmiany kursu. Noty protestacyjne polskiego MSZ zostały zignorowane. Również w 2006 roku polscy celnicy zostali faktycznie uprowadzeni przez niemiecki statek wycieczkowy do Niemiec, i tam aresztowani.
W grudniu 2009 w nowym projekcie Planu Zagospodarowania Przestrzennego Morza Bałtyckiego rządu niemieckiego stwierdzono, że choć Niemcy nie będą na razie zgłaszać roszczeń prawnych do tego akwenu, to znajduje się on całkowicie w wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec. Kolejnym etapem konfliktu jest głośna sprawa gazociągu Nord Steam, uniemożliwiającego dalsze prace rozwojowe i pogłębianie podejścia z morza do Świnoujścia czy Szczecina, a tym samym wpływania większych jednostek o większym zanurzeniu. Spółka Nord Stream powoływała się przy tym wyłącznie na jednostronne niemieckie ustalenia, w tym o utworzeniu rezerwatu przyrody.
Można więc stwierdzić, że Niemcy, prowadząc długoterminowo i konsekwentnie stałą politykę wobec polsko-niemieckiej granicy morskiej, osiągnęli swój cel, skazując polskie porty (i bez niemieckiej pomocy doprowadzone przez polskie władze do upadłości), dodatkowo na marginalizację poprzez uniemożliwienie ich rozwoju czy rozbudowy.
Zamknięto drogę wodną do Szczecina i Świnoujścia, blokując tym samym budowany właśnie w Świnoujściu gazoport, do którego gaz transportowany ma być właśnie wielkimi statkami. Podczas gdy Niemcy z powodzeniem realizują więc swe plany ekonomiczne i polityczne, naruszając tym samym polską granicę morską i skazując na niebyt całe porty i miasta oraz przekreślając sensowność największej aktualnej krajowej inwestycji, która zagwarantować ma dywersyfikację dostaw i bezpieczeństwo energetyczne, u nas temat pozostaje faktycznie sprawą tabu, a jakiekolwiek informacje medialne ograniczają się do wzmianek o „rozbieżności stanowisk” w sprawie polskiego i niemieckiego planu zagospodarowania przestrzennego zatoki.
Polityczna poprawność i propaganda sielankowych polsko-niemieckich stosunków i „bratniej” współpracy obu krajów w ramach UE i NATO nie pozwala, by głośno mówić o czymś tak niespotykanym w unijnej Europie, jak sprzeczne interesy narodowe i podważanie granic. Natomiast Niemcy w najlepsze wykorzystują każdą polską odpowiedź propagandowo, oskarżając Polskę o antyniemieckie fobie i podżeganie do nienawiści".
Michał Soska
"Myśl Polska", Nr 51-52 (18-25.12.2011)
http://www.bibula.com/?p=48891
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na swoim blogu p. Krzysztof Zagozda napisał:
"Niemcy sondują projekt Wolnego Miasta Świnoujścia?
Ma być to początek wspólnego, niemiecko-polskiego administrowania wyspami Uznam i Wolin, realizowanego pod patronatem Unii Europejskiej.
Czy nadeszło to, czego można było się spodziewać już od dawna? Z dwóch różnych źródeł dotarła do mnie informacja o pojawieniu się w przestrzeni politycznej Świnoujścia pogłosek o zgodzie polskiego rządu na ulokowanie w tym mieście kilku agend niemieckich instytucji państwowych. Ma być to początek wspólnego, niemiecko-polskiego administrowania wyspami Uznam i Wolin, realizowanego pod patronatem Unii Europejskiej.
Czy to zwykła,
bezpodstawna plotka? A może sondowanie reakcji polskiej opinii
publicznej i ewentualnego zachowania się Polaków wobec nieuchronnie
zbliżających się nowych, niemieckich porządków w obrębie tzw. Ziem
Odzyskanych? Czy już podczas najbliższych wyborów samorządowych będzie
można oddawać głosy na „listę niemiecką”?
Czy wybór Kołobrzegu na
tegoroczny zjazd Sozialdemokratische Partei Deutschlands był zwykłym
kaprysem berlińskich emerytów? Odpowiedzi na te pytania mamy poznać
zapewne niebawem. Na tę chwilę faktem jest, że Niemcy szturmują
świnoujskie biura nieruchomości, a dostęp do tego miasta z terenu Polski zależy już wyłącznie od niemieckiego widzimisię.
Aby nie stanąć
przed faktem dokonanym już dziś musimy przepytać na powyższe
okoliczności władze w Warszawie, a niezależnie od uzyskanych odpowiedzi,
ROBIĆ SWOJE".
-------------------------
Otóż warto przypomnieć,
że podczas kampanii przed uniowyborami w 2009 r. głośno zrobiło się z
powodu mapy Polski, zamieszczonej w spocie telewizyjnym Platformy
Obywatelskiej. Otóż mapa Polski nie zawierała właśnie Świnoujscia.
Sprawę szybko obrócono w żart, ale czy rzeczywiście nie jest tak, że
powoli nas przyzwyczajają do planowanych zmian granicznych na nasza
niekorzyść
precedens już był: po konferencji teherańskiej, gdy jeszcze
polskie polityczne i wojskowe koła sojusznicze przy mocarstwach
anglosaskich nie wiedziały o zawartych na niej postanowieniach co do
powojennych granic Polski, w prasie anglosaskiej zaczęły pojawiać się
mapy przedstawiające powojenna Polskę bez Kresów Wschodnich?
Oto wspomniana mapa ze spotu PO:
Sprawę niemieckich
roszczeń terytorialnych wobec naszych północno-zachodnich rubieży opisał
dość dokładnie Michał Soska w niżej zacytowanym artykule sprzed 2 lat:
"Niemieckie próby przejęcia Świnoujścia
Sprawę komentuje się, jakby była nic nie znaczącym, lokalnym konfliktem pomiędzy polską a niemiecką lokalna administracją, dotyczącym zagospodarowania wód Bałtyku o długości kilometrów w rejonie Świnoujścia. Tymczasem mamy do czynienia z trwającym de facto od trzech dekad negowaniem polskiej granicy morskiej przez Niemcy, i to niezależnie od tego, czy była to znajdująca się w „bratnim sojuszu” NRD, czy zjednoczona RFN, będąca przecież „najważniejszym partnerem” Polski w UE. Sprawa naszej granicy morskiej z punktu widzenia regulacji prawnej pozostaje otwarta.
Do roku 1982 tor wodny do portu w Świnoujściu i Szczecinie oraz przyległe do niego kotwicowisko nr 3 na redzie, pogłębione i wytyczone dużym nakładem pracy polskich służb hydrograficznych, nie kolidowała z granica morską między PRL a NRD, a strona niemiecka nie prowadziła na tym terenie żadnej działalności. Dopiero po Konwencji Praw Morza, przyjętej na XXV sesji plenarnej ONZ, władze NRD jednostronnie zakreśliły nowe granice swoich wód terytorialnych i morskiej strefy ekonomicznej, zawłaszczając tor wodny i kotwicowisko, wprowadzając rygory meldunkowe dla polskich okrętów pod groźbą użycia swojej marynarki wojennej.
Na ten niespotykany dotychczas od czasów wojny zamach na prawo i nienaruszalność granic, polska strona – po jałowych negocjacjach na szczeblu lokalnym i centralnym (z udziałem MSZ) – zareagowała nie tylko bojkotem poleceń niemieckich, ale i, w końcu, demonstracją zbrojną przy użyciu wielu okrętów Marynarki Wojennej (ten mało znany fakt z najnowszej historii oznaczał nie mniej ni więcej, tylko faktyczne stanie na krawędzi konfliktu zbrojnego pod koniec lat 80-tych).
Po interwencji najwyższych władz państwowych obydwu stron, podpisano 22 maja 1989 dwustronna umowę pomiędzy PRL a NRD w sprawie rozgraniczenia obszarów morskich Zatoki Pomorskiej. Najważniejszym jej stwierdzeniem było, że sporne obszary nie stanowią ani szelfu kontynentalnego, ani strefy rybołówstwa i ewentualnej wyłącznej strefy ekonomicznej NRD, oraz że cały tor wodny do portu Świnoujście wraz z kotwicowiskami znajduje się albo wewnątrz wód terytorialnych PRL, albo – dotyczyło to północnej jego części – na morzu otwartym.
Oznaczało to prawne uznanie pozostawienia dostępu z morza do portów w Świnoujściu i Szczecinie pod polską kontrolą. Ponieważ następcą prawnym NRD jest RFN, a PRL – RP, postanowienia umowy nie mogą być przez stronę niemiecką negowane.
Wbrew tej umowie, a także wbrew traktatowi potwierdzającym granice, zawartym pomiędzy RP a RFN w listopadzie 1990 (potwierdzającym podział Zatoki Pomorskiej) i oświadczeniu niemieckiego MSZ z maja 1994, że Niemcy nie roszczą sobie praw zwierzchnich do toru wodnego i kotwicowiska, RFN w listopadzie 1994 jednostronnie włączyła część toru wodnego do polskich portów wraz z kotwicowiskiem do swojej wyłącznej strefy ekonomicznej. Dokonują tego bez żadnych konsultacji z Polską, jednostronnie i bez zapowiedzenia.
Na polskie protestacyjne noty dyplomatyczne Niemcy odpowiedziały wyjątkową logiką: RFN sądziła, że wcześniejsze ustalenia dotyczą granicy państwowej, a nie strefy ekonomicznej…
W odpowiedzi rząd polski w trybie pilnym, w drodze rozporządzenia, w lutym 1995, włączył wody północnego toru podejściowego i kotwicowiska nr 3 do akwenu redy portowej – czyli polskich wód terytorialnych. Mimo to już w listopadzie tego roku miała miejsce kolejna poważna prowokacja ze strony niemieckiej, która ogłosiła, że na „spornym” terenie odbędą się ćwiczenia niemieckiej marynarki wojennej. Po protestacyjnym pro-memoria rządu polskiego Niemcy co prawda ćwiczeń nie odwołali, lecz ich też faktycznie nie przeprowadzili. Niemieckie „interwencje” i próby zawłaszczenia wód zatoki miały jednak miejsce nadal, a polskie protesty bynajmniej nie poprawiały naszej sytuacji.
W 2001 roku miał miejsce stosunkowo mało znaczący, ale wpisujący się w ciągłość niemieckich działań, epizod. Przez kilka miesięcy toczyła się mała „wojna celna” między polskimi i niemieckimi armatorami statków wolnocłowych, pływających między Świnoujściem a niemieckim Ahlbeckiem. Dopóki po Zalewie Szczecińskim i wzdłuż wybrzeża Bałtyku pływały tylko statki niemiecki, problemu nie było. Natomiast gdy pojawiła się polska konkurencja, zaczęło dochodzić do blokowania portów niemieckich i nie wpuszczania do nich polskich statków.
Pretekstem był rzekomy brak dokumentów, oraz absurdalne zarzuty, że polskie jednostki niszczą betonowe niemieckie nabrzeża… Kolejny ważny incydent miał natomiast miejsce w grudniu 2004. Podczas pogłębiania przez polską administrację północnego odcinka toru wodnego do portów (regularne pogłębianie tego sztucznego toru wodnego pozwala na wpłynięcie do portów jednostek o zanurzeniu do 20 m), wykonująca prace pogłębiarskie na zlecenie Urzędu Morskiego w Szczecinie holenderska jednostka została skontrolowana przez okręt niemieckiej straży granicznej – na polskich wodach terytorialnych. Kapitan, pod groźbą przejęcia statku, miał zaprzestać jakichkolwiek prac na tym akwenie.
Tego samego dnia miała miejsce próba zastraszenia załogi innej pogłębiarki przez niemiecki statek wojenny, który jednak, uzyskując odpowiedź, że prace odbywają się na polskich wodach terytorialnych, odpłynął. 3 grudnia polskie MSZ wystosowało notę protestacyjną, domagając się zaprzestania ograniczania działań na polskich wodach wewnętrznych i wyjaśnienia sytuacji. Wymiana kolejnych not do niczego nie doprowadziła – strona niemiecka stwierdziła, że nadal istnieją poważne „różnice interpretacyjne” co do umowy z 1989, natomiast strona polska odpowiedziała, że żadnych wątpliwości przy interpretacji umowy nie ma.
Niemcy swego stanowiska nadal nie zmieniają. W 2005 roku ministerstwo ochrony środowiska jednostronnie, bez żadnych konsultacji z Polską, wcieliła północną część drogi wodnej wraz z kotwicowiskiem nr 3 do nowego rezerwatu przyrody „Zatoka Pomorska”, i mocą rozporządzenia zabroniono m. in. poboru i składowania urobku przy pogłębianiu i utrzymywaniu normatywnej głębokości toru wodnego, co oznaczało po prostu uniemożliwienie stronie polskiej zagwarantowania bezpiecznej żeglugi do polskich portów, a także jakiejkolwiek eksploatacji zasobów żywych i naturalnych na tym terenie. Niebezpieczne było też stwierdzenie, że Niemcy uznają postanowienia umowy z 1989 za mające zostać poddanymi „późniejszemu uregulowaniu”.
W sierpniu 2006 Niemcy przeprowadzili już de facto manewry swojej marynarki na tym akwenie, prowadząc także strzelanie ostrą amunicją. Manewry odbyły się bez żadnego poinformowania władz polskich na terenie północnego toru wodnego do Świnoujścia. Tym samym doszło do poważnego zagrożenia cywilnej żeglugi: trzy polskie jednostki – promy „Gryf”, „Mikołaj Kopernik” i „Wawel” – zmuszone zostały przez niemiecki okręt wojenny do zmiany kursu. Noty protestacyjne polskiego MSZ zostały zignorowane. Również w 2006 roku polscy celnicy zostali faktycznie uprowadzeni przez niemiecki statek wycieczkowy do Niemiec, i tam aresztowani.
W grudniu 2009 w nowym projekcie Planu Zagospodarowania Przestrzennego Morza Bałtyckiego rządu niemieckiego stwierdzono, że choć Niemcy nie będą na razie zgłaszać roszczeń prawnych do tego akwenu, to znajduje się on całkowicie w wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec. Kolejnym etapem konfliktu jest głośna sprawa gazociągu Nord Steam, uniemożliwiającego dalsze prace rozwojowe i pogłębianie podejścia z morza do Świnoujścia czy Szczecina, a tym samym wpływania większych jednostek o większym zanurzeniu. Spółka Nord Stream powoływała się przy tym wyłącznie na jednostronne niemieckie ustalenia, w tym o utworzeniu rezerwatu przyrody.
Można więc stwierdzić, że Niemcy, prowadząc długoterminowo i konsekwentnie stałą politykę wobec polsko-niemieckiej granicy morskiej, osiągnęli swój cel, skazując polskie porty (i bez niemieckiej pomocy doprowadzone przez polskie władze do upadłości), dodatkowo na marginalizację poprzez uniemożliwienie ich rozwoju czy rozbudowy.
Zamknięto drogę wodną do Szczecina i Świnoujścia, blokując tym samym budowany właśnie w Świnoujściu gazoport, do którego gaz transportowany ma być właśnie wielkimi statkami. Podczas gdy Niemcy z powodzeniem realizują więc swe plany ekonomiczne i polityczne, naruszając tym samym polską granicę morską i skazując na niebyt całe porty i miasta oraz przekreślając sensowność największej aktualnej krajowej inwestycji, która zagwarantować ma dywersyfikację dostaw i bezpieczeństwo energetyczne, u nas temat pozostaje faktycznie sprawą tabu, a jakiekolwiek informacje medialne ograniczają się do wzmianek o „rozbieżności stanowisk” w sprawie polskiego i niemieckiego planu zagospodarowania przestrzennego zatoki.
Polityczna poprawność i propaganda sielankowych polsko-niemieckich stosunków i „bratniej” współpracy obu krajów w ramach UE i NATO nie pozwala, by głośno mówić o czymś tak niespotykanym w unijnej Europie, jak sprzeczne interesy narodowe i podważanie granic. Natomiast Niemcy w najlepsze wykorzystują każdą polską odpowiedź propagandowo, oskarżając Polskę o antyniemieckie fobie i podżeganie do nienawiści".
Michał Soska
"Myśl Polska", Nr 51-52 (18-25.12.2011)
http://www.bibula.com/?p=48891
http://powiewswiezosci.neon24.pl/post/103963,uwaga-na-swinoujscie
http://zagozda.neon24.pl/post/103949,niemcy-sonduja-projekt-wolnego-miasta-swinoujscia
2) http://korwin-mikke.pl/blog/wpis/zmarl_profkrzysztof_skubiszewski_/432
3) http://pytajnik.neon24.pl/post/19450,traktat-pokojowy-miedzy-polska-a-niemcami
4) http://3obieg.pl/czyj-jest-gdansk
5)
PS. J.J. Lipski jest patronem finansowanego przez żydowskiego globalistę Sorosa Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczpospolita", które zajmuje się dewastowaniem podstaw etniczności naszego narodu, podważaniem praw naszego narodu do władztwa nad Polską i przygotowywaniem gruntu pod przyszłą kolonizację naszego kraju przez masy pozaeuropejskich imigrantów, co jest elementem żydowskiej polityki globalistycznej.
Do dzisiaj od 45,Niemcy są okupowane a armia USA w Niemczech jeszcze ma tylko już 128.000 gotowych i lojalnych żołnierzy do dyspozycji.O Belgach,Holendrach,Francuzach i Brytyjczykach
nie wspominam.....
Do 89 każda ważna decyzja,nawet ekonomiczna w ex-DDR była decyzją Moskwy a w RFN decydowało lobby amerykańskie wraz z politykami z USA.
Znakomita analiza Pana Michała jest mistrzowską manipulacją.
Gratuluję.Na serio.Szacunek za warsztat,doświadczenia z ex-PRL,za bardzo dobre ekspertyzy w duchu ex-RWPG.Bez sarkazmu.
Niestety realia są całkiem inne. Fakty również.
Konflikty czy nieporozumienia?Proszę przeanalizować
kto jest inwestorem w pięknym Świnoujściu to wtedy
przekonacie się drodzy państwo jak i autor Blogu,że
jest całkiem inny sytuacja aniżeli opisuje Pan Soska.
http://mareklipski.neon24.pl/post/103962,polacy-zasiedlaja-wschodnie-niemcy-miliony-polakow-ubezpieczonych-w-aok-w-niemczech
O polskich policjantach z Polski w Niemczech nie wspominam.
O polskich urzędnikach(nie mylić z dyplomacją)w Niemczech,
w urządach nie wspominam.
Pozdrawiam i to nawet serdecznie.
http://www.arslege.pl/uporczywe-nekanie-stalking/k1/a39333
Świnoujście było i jest polskie a analizy Pana Soski wymagają rekolekcji.
2) NRD wcale nie była tak całkowicie uzależniona politycznie od ZSRS. Państwa bloku sowieckiego miały pewien zakres samodzielności i wcale nie były monolitem. Na linii PRL-NRD jeśli chodzi o kwestię granicy w Zatoce Pomorskiej wrzało przez wiele lat. To NRD i Czechosłowacja przebierały nogami do interwencji zbrojnej w Polsce gdy powstała "Solidarność". Warto też wspomnieć, że z tą ostatnią PRL miała nawet mały konflikt zbrojny o granice w latach 40-tych.
3) Co z tego, że Polacy zasiedlają (wcale nie tak masowo) wschodnie Niemcy, skoro państwo niemieckie jest na tyle silne, żeby ich szybko zasymilować? Po rozbiorach w Prusach Polacy stanowili nawet większość i co z tego? Czy to w jakikolwiek sposób podważyło władztwo żywiołu niemieckiego nad tym państwem? Nie - większość tych Polaków została zgermanizowana za pomocą szkolnictwa i podczas odbywania służby w prusackim wojsku.