Nieco zmieniona przeze mnie przypowieść Antoniego de Mello o kulach ....
* * *
Kiedy po wypadku Naczelnik wioski stracił władzę w nogach, musiał chodzić o kulach. Stopniowo rozwinął umiejętność szybkiego poruszania się – a nawet tańczenia i wykonywania małych piruetów ku uciesze swych sąsiadów.
Wbił sobie potem do głowy, żeby nauczyć swoje dzieci korzystania z kul. Wkrótce chodzenie o kulach stało się symbolem pozycji we wsi i niedługo wszyscy to robili.
W czwartym pokoleniu, nikt we wsi nie potrafił chodzić bez kul.
Program wiejskiej szkoły obejmował „Kularstwo-Teoretyczne-Stosowane”, a rzemieślnicy wioskowi stali się sławni z jakości kul, które wyrabiali. Mówiło się nawet o opracowaniu elektronicznego zestawu kul na baterie!
Pewnego dnia przed starszymi wsi stanął młody Turek i zwrócił się z pytaniem, dlaczego wszyscy muszą chodzić o kulach, skoro Bóg dał ludziom do chodzenia nogi.
Starszych z wioski ubawiło to, że ten parweniusz uważa się za mądrzejszego od nich, postanowili więc dać mu nauczkę.
- Czemu nam nie pokażesz, jak to się robi ?- powiedzieli.
- Zgoda - wykrzyknął młodzieniec.
Pokaz ustalono na godzinę dwunastą w następną niedzielę na placu wioskowym. Wszyscy tam byli, kiedy młody człowiek przykuśtykał o kulach na środek placu i gdy zegar wybił godzinę, wyprostował się i rzucił kule.
Zapanowała cisza, gdy postąpił krok naprzód.
Młodzieniec powoli przesuwał nogę do przodu...najpierw lewą, potem prawą - drugi krok ... można powiedzieć, że szedł ! – niezdarnie, powoli, ale szedł – na własnych nogach!
Tłum wstrzymał oddech...
Wtem...zachwiał się. Stracił równowagę i upadł na twarz. Rozległ się gromki śmiech zgromadzonych.
- No tak, wiedziałem, że to się tak skończy – rzekł najstarszy z wioski i machnął ręką z dezaprobatą
To utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że chodzenie bez kul jest całkiem niemożliwe.
Tłum, śmiejąc się, powoli roz... . :| .......
.... rozkuśtykał się do swych zajęć... :P
Anthony de Mello
oryginał:
http://www.sm.fki.pl/demello.php?nr=Minuta_Madrosci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz